Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
KONIEC POLSKIEGO SYNDROMU? KILKA UWAG Z KONTEKSTEM HISTORYCZNYM1 Saulius Drazdauskas 152 T ytuł tych uwag należy rozumieć jako dopełniacz: będę mówił o syndromie wywołanym w Litwinach przez Polaków. Znak zapytania wyraża moją wątpliwość co do całkowitego i trwałego uzdrowienia, ale wskazuje też na głębsze, niewyartykułowane pytanie, które jest tu pomijane – czy rzeczywiście cierpieliśmy na polski syndrom? Postaram się nie mówić o wizjach historyków, począwszy od koncepcji Simonasa Daukantasa, wedle której Polska jest winna wszelkich nieszczęść Litwy i stanowi największe zagrożenie dla litewskości, a skończywszy na koncepcji Edvardasa Gudavičiusa, który mówił o cywilizowaniu, europeizowaniu i ukulturnianiu Litwy na „specyficznie polski” sposób (Gudavičius 1999a: 47). Historycy mają prawo i podstawy do podkreślania znaczenia i interpretowania wydarzeń z przeszłości, do poszukiwania ich skutków w teraźniejszości oraz tworzenia „historii”, w których dominują „dobrzy” i „źli” bohaterowie. Chciałbym w tym miejscu jednak przyjrzeć się sytuacji zwykłych Litwinów, którym w uszach pobrzmiewają jeszcze słowa „my bez Wilna nie spoczniemy” i którzy przed dwudziestoma laty nie mogli oderwać się od nocnych filmów w polskiej telewizji. Czy rzeczywiście, jak siedem lat temu pisał Gintaras Beresnevičius (1994: 5), jesteśmy wobec siebie „bliżsi, niż mamy odwagę się do tego przyznać”? Czy rzeczywiście Polska jest czymś więcej niż krajem najgorszych dróg w Europie, a więc nie tylko przeszkodą podczas podróży na Zachód, która za każdym razem kosztuje szesnaście godzin naszego życia, ale i krajem, gdzie na Litwinów czyhają śmiertelne zagrożenia? (Ten stereotyp zaczyna zastępować dawne wyobrażenia, a w każdym razie zadziwiająco wpasowuje się do obecnego już w umysłach Litwinów wizerunku „podstępnego Polaka”). Próbując odpowiedzieć na to pytanie, muszę, choćby pobieżnie, omówić problemy niedawnych czasów, które nie stały się jeszcze historią: polityczne, historyczno-historiograficzne związane z mniejszościami oraz kulturowe. Koniec polsko-litewskiej historii? „Oba kraje jako jedne z pierwszych w regionie rozpoczęły dyskusje w sprawie draż- liwych zaszłości historycznych, a teraz jako jedne z pierwszych pozostawiły te kwestie historykom, wkraczając w przestrzeń strategicznego partnerstwa” − tak o ostatnim okresie w stosunkach polsko-litewskich pisał Raimundas Lopata (1998), wyczuwając prawdopodobnie jako pierwszy to, że być może już wkroczyliśmy w koniec okresu stosunków historycznych. Zbyt ryzykowne byłoby oczywiście mówienie o Fukuyamowskim „końcu historii”, nawet lokalnym, dotyczącym końca historii dwóch krajów, zwłaszcza gdy się słucha reportaży o bombardowaniach Afganistanu. Mimo to, przemówienia sprzed miesiąca, wygłoszone przy okazji dziesiątej rocznicy wznowienia stosunków polsko-litewskich, pozwalają na postawienie następującej hipotezy: obecne stosunki między obydwoma państwami są najlepsze w historii od czasu naszej niezależnej/oddzielnego istnienia. Rozwiązany został nasz główny problem polityczny XX wieku, który, według Henryka Wisnera (2001: 32), „zajął Polsce i Litwie około siedemdziesięciu lat: od przywrócenia państwowości, poprzez jej utratę i ograniczenie, aż do uwolnienia się od sowieckiej hegemonii”. Mianowicie w zwartym w 1994 roku Traktacie o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy oba państwa potwierdziły wzajemnie „integralność − dziś i w przyszłości − swoich aktualnych terytoriów ze stolicami w Warszawie i w Wilnie niezależnie od procesu kształtowania się tych ich granic w przeszłości” (cyt. za: Plečkaitis, Widackis 1998: 202). Na dodatek, oba państwa uznały możliwość różnego interpretowania wspólnej historii podkreślając, że „świadomość dobrych i złych kart z historii naszych państw ma służyć utrwalaniu wzajemnego zrozumienia między narodami polskim i litewskim” (tamże). Innymi słowy, na mocy tej umowy przeszłość pozostawiono historykom, grubą kreską oddzielono konflikty, krzywdy i oskarżenia, które nie powinny wpływać na politykę państw i wzajemne stosunki między narodami. Czas, jaki minął od podpisania Traktatu świadczy, że tak się właśnie dzieje: krzywdy historycz- Krzywdy historyczne odchodzą w niepamięć, a oba państwa prowadzą wzorową, aktywną współpracę. ne odchodzą w niepamięć, a oba państwa prowadzą wzorową, aktywną współpracę w procesie integracji ze strukturami euroatlantyckimi. Polska, która stała się członkiem NATO, najwierniej ze wszystkich państw popiera przystąpienie Litwy do Sojuszu. Ciekawe, że ledwo pamiętamy, iż droga do wzajemnego zrozumienia nie była wcale łatwa, a współpraca międzypaństwowa nie rozwijała się tak prosto. Obok dość zdecydowanego poparcia ze strony Polski dla walczącej o wolność Litwy, przypomnijmy napięcie z 1991 roku, wywołane przez działalność autonomistów wileńskich i solecznickich, gotowych „otoczyć Wilno czerwonym pierścieniem”, i burzliwą reakcję Polski, gdy rozwiązano rady samorządów tych rejonów. Spójrzmy też, jak z obecnej perspektywy wygląda Aide memoire polskiego MSZ z 26 listopada 1990 roku O potrzebach mniejszości polskiej w Republice Litewskiej. Wyrażono w nim postulaty, by na terenach zamieszkanych przez zwarte grupy Polaków nadać językowi polskiemu rangę języka oficjalnego w samorządzie terytorialnym oraz w lokalnych instytucjach państwowych, by na szyldach i znakach drogowych obok litewskich znajdowały się polskie napisy, oraz by w Wilnie zagwarantowano swobodę umieszczania polskich napisów na budynkach, w których znajdują się siedziby publicznych oraz prywatnych instytucji. Ironiczny uśmiech wywołuje też dyskusja między prezydentem Pressja z Litwy 153 154 Polski Lechem Wałęsą a Przewodniczącym Odrodzeniowego Sejmu Vytautasem Landsbergisem w kwestii tego, która z mniejszości – polska na Litwie czy litewska w Polsce – jest bardziej prokomunistyczna: „Przecież to nie rzekomy komunizm mieszkańców rejonów wileńskiego i solecznickiego był przyczyną rozwiązania samorządów. W rejonach tych, tradycyjnie katolickich, zamieszkałych w większości przez Polaków, był najmniejszy procent mieszkańców Litwy należących do partii komunistycznej. Mógłbym zadać pytanie, co powiedziałaby opinia publiczna na Litwie, gdybym pozwolił (w ramach dekomunizacji) odsunąć demokratycznie wybrane władze gminy w Puńsku – a więc w gminie, w której wskaźnik partyjności był najwyższy wśród wszystkich gmin w województwie suwalskim” (list Lecha Wałęsy do Vytautasa Landsbergisa, 16 grudnia 1991 roku, cyt. za: Plečkaitis, Widackis 1998: 191). Wiele czynników złożyło się na to, że udało się rozładować napięcia i że proces pojednania stał się nieodwracalny. Należy do nich wyraźna porażka prowadzonej przez Moskwę polityki zmierzającej do utworzenia prokomunistycznego bloku na Litwie złożonego z mniejszości polskiej i rosyjskiej2, rozpad Związku Radzieckiego, zmiana ogólnej sytuacji geopolitycznej3. Gdy w 1994 roku Litwa odmówiła podpisania dokumentu oceniającego historię międzywojenną, w jakimś sensie po prostu przekreśliła bolesną przeszłość. W obu krajach zwyciężyło nastawienie pragmatyczne. „Subiektywny czynnik dobrej woli opierał się na namacalnych, obiektywnych podstawach. [...] tylko te państwa, które prezentowały umiarkowanie i ład, zdolność do szerszej współpracy, mogły (i mogą) stać się częścią większej Europy. [...] Podstawą przymierza było bezpieczeństwo Europy. Mówiąc jeszcze jaśniej – chęć dostania się do struktur euroatlantyckich oraz europejskich” (Lopata 1998). Wracając do Fukuyamowskiej metafory, dlaczego ten nowy początek pięknej przyjaźni pragnę nazywać końcem historii obydwu państw? Być może należałoby przypomnieć krytyczne słowa prof. Vytautasa Landsbergisa pod adresem Traktatu – że nie był on wcale taki dobry, jak mógłby i powinien być, oraz że należy głębiej i subtelniej rozumieć słowa Traktat przekreślił projekty geopolityczne, czerpiące natchnienie z historii Rzeczpospolitej Obojga Narodów. jego preambuły4. Tak czy inaczej, Traktat przekreślił projekty geopolityczne, czerpiące natchnienie z historii Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Początkiem końca wizji jagiellońskiej było polskie zwycięstwo w 1920 roku, ale ostatecznie Polska zaakceptowała swoje piastowskie granice w deklaracji Saudargasa i Skubiszewskiego i w porozumieniu potwierdzającym obecne granice Polski i Litwy. Gdy ustąpiło zagrożenie i pojawiło się pragmatyczne partnerstwo, zrodził się nowy, szczególny problem. Mamy oficjalnie doskonałe stosunki, liczne umowy w różnych dziedzinach, a mimo to nie ma między nami prawie żadnej komunikacji ani współpracy, za wyjątkiem wypadków, gdy jest to ważne ze względu na integrację europejską. Zachód i Unia Europejska siłą swojego przyciągania ściągają ku sobie wszelkie kontakty. Przecież lepiej kontaktować się z centrum, do czego dążysz, niż z towarzyszem podróży, z którym skojarzył los. Polonizacja jako europeizacja Pozostała dla nas więc jedyna możliwa droga i jedno zadanie do wykonania. Sformułował je Beresnevičius w roku podpisania Traktatu polsko-litewskiego: „Przede wszystkim należy odnaleźć Polskę. Mówię o odnale- zieniu osobistym, prywatnym. Nie ma sensu organizowanie konferencji dla klerków – odbywają się one same dla siebie i nic nie przynoszą ludziom. Mam na myśli zwykłe ludzkie obcowanie – to najprostsze. Kontakt między tymi, którzy myślą i tworzą, między tymi, którzy zwyczajnie pracują. Polski i litewski rolnik znajdzie wiele tematów do wspólnej gadki, tak samo jak historyk lub pisarz” (Beresnevičius 1994). Wydaje się, że to zaproszenie zostało przyjęte, zwłaszcza w kręgu historyków. W ostatnim dziesięcioleciu XX wieku litewscy historycy zawzięcie dyskutowali o tym, których przedstawicieli szlachty mieszkającej i działającej na terytorium Litwy można uznać za bojowników o wolność Litwy, a których należy zaliczyć do zaprzańców, winnych litewskich nieszczęść. W tym celu brano pod uwagę język, którym mówili i pisali, działalność polityczną oraz publiczną, tożsamość narodową i otwarte deklaracje po którejś ze stron. Inaczej mówiąc, wciąż próbowano wyselekcjonować „swoich”, pielęgnujących idee litewskości oraz zidentyfikować „obcych”. Do dziś w popularnych opracowaniach można natrafić na rozważania, czy Litwa nie zapłaciła zbyt wysokiej ceny wynarodowienia za przyjęcie chrześcijaństwa. Podział postaci historycznych i działaczy kulturowych według narodowości dotyczy nawet tych okresów historycznych, w których w ogóle trudno jest mówić o tożsamości narodowej. Jest jasne, że w ostatnim dziesięcioleciu doszło do ogromnych zmian w historiografii. Zainicjowana przez Edvardasa Gudavičiusa zmiana paradygmatu historiograficznego pozwala wydostać się z historii Rzeczpospolitej Obojga Narodów jako sfery podziałów i przenosi rozważania w szerszy kontekst europeizacji Litwy (Gudavičius 1999b: 47-50; zob. Trimonienė 2006). Zdaniem Alfredasa Bumblauskasa polonizacja kultury była konkretnym przejawem europeizacji społeczeństwa litewskiego. „Ponieważ proces ten był determinowany przez fundamentalne przemiany cywilizacyjne, należy zrezygnować z rozumienia polonizacji jako brutalnego przenikania języka i kultury polskiej do Litwy” (Bumblauskas 2000: 28). Co więcej, zmiany te idą w parze z ogólnymi współczesnymi trendami i modami w historiografii, zwłaszcza w historiografii mniejszości. A więc „zarówno etniczni Polacy z Wielkiego Księstwa Litewskiego, jak i wielka część szlachty litewskiej stała się litewskimi Polakami. Dlatego współcześni litewscy Polacy uważani są za ich potomków, a problem pochodzenia ich ojców nie jest najważniejszy, ma bowiem niewiele wspólnego z kształtowaniem się tożsamości. Kultura litewskich Polaków była i może być integralną częścią kultury Litwy, jest naturalnym następstwem procesów historycznych na Litwie” (Bumblauskas 2000: 28). Historycy Polonizacja kultury była konkretnym przejawem europeizacji społeczeństwa litewskiego. świetnie rozwiązują problem, bowiem „podział” niejako traci poprzednie znaczenie: Litwa od zawsze była krajem wielonarodowym, wieloreligijnym i wielokulturowym. Pozostaje tylko dodać, że zaproszenie do współpracy odnosi się nie tylko do badania, poznawania i przejmowania polskiego dziedzictwa kulturowego na Litwie, lecz także dziedzictwa żydowskiego, rosyjskiego, cygańskiego itd. Koncepcja polonizacji jako swego rodzaju europeizacji kultury litewskiej z jednej strony usuwa starą przyczynę polsko-litewskiego konfliktu o historię i tym samym stwarza warunki dla uznania doniosłej roli Polski i Polaków dla Litwy i Litwinów, nie tylko zresztą w dziejach Wielkiego Księstwa, lecz także pod względem państwowości, tożsamości kulturowej a nawet dookreślania litewskości. Z drugiej strony, można ją uważać za fundament „wspólnoty dusz” i wyjaśnienie Pressja z Litwy 155 156 naszego wręcz „erotycznego stosunku do Polaków” (Ališauskas 1994: 65). Projekt historiograficzny Gudavičiusa odnosi się jednak przede wszystkim do historii Wielkiego Księstwa Litewskiego, więc zagadnienie ciągłości historycznej i kulturowej Wielkiego Księstwa i XIX-wiecznej Litwy, zwłaszcza w okresie odrodzenia narodowego i modernizmu (czyli − zdaniem Wisnera − w I Republice) pozostaje dość niejasne. Jeżeli w Wielkim Księstwie „kluczową rolę w tworzeniu wartości kulturowych odgrywał nie język litewski, ale polski” (Gudavičius 1999b: 35) to jaki może być jego związek ze współczesną kulturą litewską? Czy taki sam, jak „łacińskiej” kultury Wielkiego Księstwa Litewskiego? Z drugiej strony, jeżeli dąży się do zniesienia agonizmu w rozumieniu wspólnej historii Polaków i Litwinów i dalszego zmniejszania napięć narodowych, zawężając problem do „litewskich Polaków” i ,,statusu polskiej kultury w Wilnie i na Litwie” i wprowadzając go do kontekstu historii mniejszości, wówczas, paradoksalnie, wraca się do dawnego podziału historycznego na „swoje” i „obce”, tym razem w politycznie poprawnym kształcie. To, co „obce” wydaje się wartościowe samo w sobie, mało tego, ciekawe albo przynajmniej nie mniej interesujące niż „swoje”, a na dodatek interesować się nim powinien każdy kulturalny człowiek. Koncepcja wspólnej historii nie tylko traci agonistyczny charakter – kwestia polonizacji i polskojęzycznej kultury zostaje zepchnięta na obrzeża koncepcji tożsamości litewskiej oraz idei litewskości. Nie może ona pretendować do bycia zasadniczym elementem litewskiej świadomości kulturowej. Wydaje się więc, że zarówno działania polityków, jak i myślenie historyków oraz kulturoznawców prowadzi do uznania, że między nami doszło już do rozwodu. Za jego początek można uznać powstanie nowoczesnej Litwy oraz włączenie Wilna w skład Polski. Okres dominacji radzieckiej, w którym nie mogło dojść do żadnych prawdziwych relacji można uznać za długi okres separacji, który schłodził nieco rozpalone namiętności. Minione dziesięciolecie, w którym zaczęliśmy się uczyć współpracy według standardów współczesnej Europy, można uznać za przypieczętowanie rozwodu. Niepotrzebne okno na świat Czy w tej perspektywie kultura polska może pretendować do szczególnego miejsca na Litwie? Była ona „oknem na Europę” w czasach Wielkiego Księstwa Litewskiego, stała się nim jeszcze raz całkiem niedawno – w czasach radzieckich. Pisał o tym niemało Tomas Venclova, a Bumblauskas nawet porównywał oba te doświadczenia. W latach 1958-1988 najważniejszymi przejawami kulturowej „polonizacji” były: księgarnia „Przyjaźń”, przez którą na Litwę docierały prace zachodnich autorów w polskich tłumaczeniach, Telewizja Polska, którą można było oglądać w sporej części kraju i dzięki której Litwa poznała Bergmana, Felliniego, Antonioniego, polskie kino, na którym wychowało się kilka pokoleń miłośników kina intelektualnego oraz Czerwone gitary, uważane za źródło inspiracji litewskiego rocka (Bumblauskas 1999: 45). Być może jednak wpływ kultury polskiej był znacznie szerszy i głębszy. W Polsce panowała znacznie większa wolność religijna, polskie książki (nie tylko przekłady, ale też prace polskich autorów) stanowiły niemal jedyną okazję by zapoznać się z nowoczesną postacią chrześcijaństwa. Okres walki Solidarności o wolność i demokrację przybliżył wielu Litwinom życie społeczeństwa polskiego, które w pewnym sensie traktowane było jako własne (bo własnego nie było). Na Litwie nie raz dyskutowało się na temat wypowiedzi i artykułów różnych polskich polityków. Trudno nie wspomnieć o polskim radiu i telewizji, w których panował zupełnie inny, nieformalny styl prowadzenia rozmowy. Sądzę, że można powiedzieć, iż wpływ kultury polskiej w okresie radzieckim uformował pewną warstwę osób nieźle mówiących po polsku, których można nazwać „polonofilami”, zainteresowanych kulturą polską i odczuwających sympatię do Polski. Wpływ ten ułatwił zresztą normalizację stosunków między obydwoma państwami. Po odzyskaniu niepodległości oddziaływanie kultury polskiej na Litwie stale się zmniejszało. Z jednej strony, zaczęliśmy żyć własnym życiem i własnymi troskami, coraz bardziej dostępna stawała się konkurencyjna kultura zachodnia (nie należy też zapominać o odrodzeniu zainteresowania kulturą rosyjską), wreszcie ożyły lub powstały litewskie Litwie niepotrzebne są już żadne okna na Europę, a Polska nie ma też u nas żadnych poważnych interesów geopolitycznych. programy radiowe i telewizyjne. Z drugiej strony, powoli zanikały kanały, przez które docierała do nas dotychczas kultura polska. Przynajmniej przez pięć lat w Wilnie nie dało się znaleźć nowych polskich książek, a zamiast stosunkowo ciekawego i profesjonalnego programu TVP 1 można było oglądać tylko Telewizję Polonia – program przeznaczony dla polskiej diaspory. Tym samym spadła konkurencyjność polskiej kultury. Na dodatek, państwo polskie z różnych względów sformułowało i realizowało koncepcję propagowania kultury polskiej za granicą, zgodnie z którą główna rola w tym dziele przypadała mniejszościom polskim (Korzeniewska 2000: 352-354). Okazało się przy tym, że polska mniejszość jest nie tylko za słaba na to, by zaktualizować polskie dziedzictwo kulturowe na Litwie, ale też nie jest w stanie „odpowiednio prezentować kultury polskiej, nieraz brakuje jej nawet znajomości języka polskiego” (tamże: 352). Trudno nie wspomnieć o Vincasie Kurdice, który przed ponad wiekiem złościł się na Litwinów (?) uważających się za bardzo kulturalnych i usiłujących mówić po polsku – podobno strach było słuchać ich mowy (Kudirka 1990: 446). Wydaje się więc, że zarówno „wspólnota dusz” obu narodów, jak i dwudziestowieczna walka nacjonalizmów, skazana jest na odejście wraz z pokoleniem, które ją przeżywało. Nie ma w tym nic zaskakującego. Ogólny rozwój naszych stosunków jest podobny do rozwoju Europy. Gdy w Europie obowiązywały wielonarodowe twory państwowe, my mieliśmy Rzeczpospolitą Obojga Narodów, gdy w Europie dojrzała idea państwa narodowego, ojcowie naszego odrodzenia zaczęli poszukiwać litewskości swojej oraz całego kraju, gdy wersalska Europa przesuwała granice, my straciliśmy Wilno, wraz z zakończeniem zimnej wojny wspólnie z Europą Środkową wyzwoliliśmy się z ucisku radzieckiego, a gdy w Europie doszło do porozumienia w kwestii granic, prowadzącego do ich zatarcia we wspólnej przestrzeni politycznej, schowaliśmy głęboko w archiwach stare mapy i zamiast patrzeć na siebie, wspólnie z Polską zwróciliśmy się w kierunku Unii Europejskiej. Dzięki zmianom politycznym i globalizacji Litwie niepotrzebne są już żadne okna na Europę, a Polska nie ma też u nas żadnych poważnych interesów geopolitycznych. Polka i Litwa, przypuszczalnie wraz z Czechami, będzie musiała określić i obronić taką nową tożsamości Europy, która będzie odpowiednia dla Europy Środkowej oraz możliwa do zaakceptowania przez duże państwa zachodnie. Byłaby to Europa nie tyle bez granic, ile bez peryferii, limitrofów i państw sezonowych, być może będzie to też Europa bez historii, przynajmniej takiej, jaką znamy teraz. Przełożyła z języka litewskiego Małgorzata Stefanowicz Pressja z Litwy 157 Akademia Polsko-Litewska odbyła się w Krakowie 2-5 kwietnia 2009 roku. Uczestniczyło w niej kilkadziesięcioro studentów, doktorantów i absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Wileńskiego skupionych wokół Klubu Jagiellońskiego i wileńskiej korporacji RePublika. Wykłady prowadzili m.in. Arkady Rzegocki, Zdzisław Najder, Marek Cichocki, Saulius Drazdauskas, Jan Filip Staniłko. Organizatorem Akademii był Klub Jagielloński. Przypisy: 1. Referat przedstawiony na Akademii Polsko-Litewskiej, organizowanej przez Klub Jagielloński w Krakowie. Śródtytuły pochodzą od redakcji. 2. Trudno wyobrazić sobie powodzenie projektu takiej manipulacji politycznej. Był on zbyt sztuczny, być może też naśladował wzorce przedwojennej polityki radzieckiej. Rosja Radziecka w 1920 roku na mocy umowy z Litwą, a w 1923 roku na mocy traktatu ryskiego z Polską przyznała Wilno dwóm krajom, tym samym przekreślając szanse porozumienia polsko-litewskiego. Zob. badania Zenonas Butkusa poświęcone polityce ZSRR, (egoistycznie) popierającej antypolskie ugrupowania polityczne na Litwie. 3. O wpływie sił komunistycznych w obu krajach zob. Korzeniewska 2000: 353. 4. Zob. przemówienie Vytautasa Landsbergisa o Traktacie polsko-litewskim w Sejmie 15 września 1994 roku (Korzeniewska, Sirutavičius 1999: 168-171). 158 Co dalej? W niniejszej tece publikujemy jeszcze trzy teksty pochodzące z Akademii Polsko-Litewskiej. Jeden dotyczy energii, drugi gospodarki, a trzeci malarstwa. PORAŻKI EKONOMICZNE OBOJGA NARODÓW1 To m a s K l e p š y s W spólna historia Polaków i Litwinów układała się rozmaicie. Bywaliśmy przyjaciółmi i wrogami, broniliśmy siebie nawzajem przed zewnętrznymi najeźdźcami, ale czasem też mordowaliśmy jedni drugich bez litości, stworzyliśmy wspólnie państwo, któremu ostatecznie pozwoliliśmy upaść. Co jest jeszcze bardziej szokujące, mniej niż sto lat temu wspieraliśmy grupy terrorystyczne na naszych terytoriach, a dziś jesteśmy sojusznikami w wojnie przeciwko terroryzmowi. Wydarzenia, które wymieniłem, należy do tak zwanej „wysokiej polityki”, rozgrywanej przez elity. Na ich podstawie nie można tak naprawdę powiedzieć, co Litwini i Polacy czują do siebie i jak dobrze się znają. Jeśli chcemy się dowiedzieć, jak blisko są ze sobą jakieś dwa narody, nie powinniśmy patrzeć na politykę, lecz na ekonomię. Zaangażowanie we wspólne działania ekonomiczne jest, moim zdaniem, najlepszym sposobem na wzajemne poznanie się przez zwykłych obywateli dwóch państw. Niniejsza praca jest skromną i prowokującą próbą zdiagnozowania obecnego stanu stosunków biznesowych Litwy i Polski. Ponieważ interesują mnie głównie bieżące stosunki ekonomiczne, nie będę zajmował się takimi kwestiami jak „Stosunki handlowe w dawnej Rzeczypospolitej” czy „Kto kogo nauczył kogo pić − produkcja wódki w Rzeczypospolitej Obojga Narodów” (jak wszyscy wiemy, przemysł alkoholowy był klika wieków temu jednym z kluczowych sektorów gospodarki w obu naszych krajach). Będę unikał danych ekonomicznych i statystyki, a zamiast tego skupię się na kilku przykładach niezbyt udanych operacji biznesowych, jakie podejmowaliśmy w sąsiednich krajach. Koroniarze na Litwie Zacznijmy od najbardziej znanego przykładu − kontraktu polsko-litewskiej spółki LitPolLink na budowę mostu energetycznego między Polską a Litwą. Choć nie jest to projekt czysto biznesowy, przejawia on pewne charakterystyczne cechy. O co więc dokładnie chodzi? Litwa miała i wciąż ma nadwyżkę produkcji energii elektrycznej, podczas gdy Polsce brakuje jej w północno-wschodniej części kraju. Oczywiste jest, że projekt ten byłby pożyteczny ze względów geoenergetycznych i prawdopodobnie opłaciłby się obydwu stronom. Istnienie mostu energetycznego skłoniłoby Litwę i Polskę do podjęcia negocjacji w kwestii budowy nowej elektrowni jądrowej na Litwie kilka lat wcześniej i prawdopodobnie pozwoliłoby na uniknięcie Pressja z Litwy 159