Magdalena, córka Kossaka. Wspomnienia o Magdalenie
Transkrypt
Magdalena, córka Kossaka. Wspomnienia o Magdalenie
Zwariowana w najpiękniejszy sposób Recenzja Krzysztofa Lisowskiego Państwowy Instytut Wydawniczy pozwolił sobie na książkę nieco niedzisiejszą, wykwintnie wydaną, książkę pod różnymi względami smakowitą, książkę „niepraktyczną”, ale opowiadającą – ustami wielu ludzi znanych i mniej znanych – o osobie, która była kochana, podziwiana, bawiła i uczyła, budziła zazdrość, wywoływała śmiech. Wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec czytać więc można także jak obecnie modne poradniki i książki „wsparcia”, bo uczą umiejętności bycia człowiekiem stale rozwijającym talent, czyli kreatywnym, atrakcyjnym pod względem towarzyskim, wykształconym, „konkurencyjnym”, umiejącym sobie poradzić w życiu, zaskarbić wdzięczność, pozostać, na wiele lat, w pamięci innych. Autorka bestsellerowego pastiszu Na ustach grzechu jawi się tu w najprzeróżniejszy sposób, czasem ukazywana jakby w pośpiechu, jak gdyby składający relację nie dowierzali już swojej umykającej pamięci. Bywają w tym zbiorze sądy niepochlebne, ale także wspomnienia bardzo żywe, rzeczowe, obrazowe, życzliwe. Magdalena Samozwaniec to właściwie Magdalena z Kossaków Staszewska, po drugim mężu Niewidowska, córka Wojciecha Kossaka, wnuczka Juliusza, młodsza siostra poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, stryjeczna siostra Zofii Kossak-Szczuckiej, pisarka satyryczna. Zadebiutowała w 1922 r. wspomnianym wyżej pastiszem Trędowatej Mniszkówny, noszącym podtytuł Powieść z wyższych sfer towarzyskich. Pisała farsy i komedie, szopki satyryczne, utwory dla dzieci i młodzieży, felietony. Do historii literatury przeszła głównie jako autorka powieści autobiograficznej o rodzinnym, krakowskim gnieździe malarsko - pisarskiej familii Kossaków: Maria i Magdalena oraz wydanej już po śmierci Samozwaniec książce o siostrze poetce – Zalotnica niebieska. We wstępie autor tego zbioru Rafał Podraza (jak można domniemywać, ktoś z dalszej rodziny, spokrewniony z główną protagonistką) przypomina dwie wcześniejsze książki o Samozwaniec: opublikowane w 1979 r. przez Wydawnictwo Literackie pod redakcją Gracjany Miller-Zielińskiej O Magdalenie Samozwaniec, Wspomnienia oraz przygotowane przez drugiego męża pisarki, Zygmunta Niewidowskiego: 30 lat z Madzią. Wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec. Tom Podrazy jest książką „ostatniej chwili” – relacjami i świadectwami ostatnich żyjących ludzi, dla których Samozwaniec była kimś ważnym, szczególnym pamiętnym; ale i znajdziemy tu uzupełnienia w postaci wspomnień drukowanych jedynie w czasopismach, a także materiałów (listów) pochodzących z archiwum Magdaleny Samozwaniec, wierszy przyjaciół zabawnie ją portretujących. Jedną z ostatnich wspominających pisarkę osób była niezapomniana aktorka komediowa Hanka Bielicka. To ona – na tydzień przed swą śmiercią – konstatowała: „Szkoda, że nie dane jej było doczekać naszych czasów. (...) miałaby milion tematów do swych książek. Od zawsze wykpiwała głupotę i kołtuństwo. Podejrzewam, że w IV Rzeczypospolitej nie nadążałaby z realizacją zamówień”. Samozwaniec traktowała materię życia jako temat i jednocześnie jako sposób realizacji owych „zamówień”. Wywodziła się z „jasniepaństwa”, a jej (jak się okazuje nie do końca jej autorstwa) debiut był kpiną z Trędowatej i na co dzień podpatrywanego życia. Kolejna jej książka dotycząca wyższych sfer to wydana w odmiennej epoce politycznej, na inne zamówienie społeczne, bo w 1954 r., Błękitna krew – znów ostra, nieprzebierająca w środkach satyra na środowisko ziemiańskie, jak niektórzy podejrzewają – towarzystwo z majątku w podkrakowskim Zabierzowie, gdzie Samozwaniec spędziła, poczciwie goszczona, część okupacji. Nie ma jednej i jednoznacznej prawdy o tej kobiecie, szczególnie że była człowiekiem sukcesu. Część rodziny i środowiska krakowsko – ziemiańskiego miała jej za złe kpiny i satyryczne sportretowanie, nie wybaczyła rodzinnego konfliktu, wyprzedaży wielu pamiątek. Ludzie pióra i teatru cenili jej twórczość, mobilność, pogodę ducha i „wewnętrzną młodość”. Panie podziwiały ją za pomysłowość w dobieraniu strojów i barwne życie „w niezgodzie” z siermiężnymi czasami realnego socjalizmu. Panowie widzieli w niej atrakcyjną, mimo niezbyt wielkiej urody, kobietę, umiejętnie wykorzystującą nabyte walory towarzyskie, znajomość języków, wielkopańskiego konwenansu, pasję do gry w brydża, zalotność. Najważniejsza była jednak publiczność – ta widziała w Samozwaniec kobietę z innego świata i minionego czasu, która umiała dogadać się z każdym na niezliczonych spotkaniach autorskich, nie tracąc niczego ze swej klasy i niezależności myślenia. Podróżowała przez całe życie po Europie, część powojennych miesięcy i lat spędzając w Juracie, nad morzem, w domach pracy twórczej w Zakopanem i Oborach. Kiedyś malowała, lubiła spotkania towarzyskie, kochała psy „ wielorasowe”. Zawodowa pisarka z drugim mężem o dwadzieścia lat młodszym – ileż to dawało pola do plotek, domysłów, a pewnie i zawiści. Satyryczka ... na ustach wszystkich. Lektura wspomnień pozwala dowiedzieć się o paru szczegółach niezbyt jasnych w jej życiu, niejednoznacznie ocenianych – o jej jedynej córce Teresie, która wyszła za mąż za Platera i kolaborowała z Niemcami, a potem wydziedziczona przez matkę, wybrała życie w Paryżu; o istniejącym podobno, a nieujawnionym przez siostrę pamiętniku Marii, poetki; o przyczynach skonfliktowania się Magdaleny z ostatnimi dziedziczkami krakowskiej „Kossakówki”. Szkoda tylko, że indeks w tej ciekawej i wartej czytania książce jest opracowany bardzo niestarannie – raz podaje się daty urodzin i śmierci, raz nie (choć te w wielu przypadkach łatwo było sprawdzić w ogólnie dostępnych źródłach). Tadeusz Kwiatkowski zostaje uśmiercony już w 1990 r., choć zmarł zaledwie kilka miesięcy temu, itp. Innym „kwiatkiem” jest – w relacji Ryszarda Matuszewskiego o wycieczce polskich pisarzy w 1956 r. z Zakopanego na Słowację – pojawienie się wśród twórców Ewy Lipskiej, która musiała wtedy chodzić do pierwszych klas szkoły powszechnej! Pamięć może zawodzić, ale od czegóż wydawca ma redaktorów?!