Zieliński: Policjanci muszą być dla ludzi

Transkrypt

Zieliński: Policjanci muszą być dla ludzi
Zieliński: Policjanci muszą być dla ludzi
Tomasz Kubaszewski
4 listopada 2016 Aktualizacja: 4 listopada 2016 14:13
Plebiscyt "Gazety Współczesnej" zorganizowany przy współpracy Komendy Wojewódzkiej
Policji w Białymstoku pod Honorowym Patronatem Sekretarza Stanu w MSWiA Jarosława
Zielińskiego. ©Andrzej Zgiet
Wywiad z Jarosławem Zielińskim, wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji w
ramach plebiscytu "Gazety Współczesnej" - Dzielnicowy Podlasia 2016. Plebiscyt
zorganizowany jest przy współpracy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku pod
Honorowym Patronatem Sekretarza Stanu w MSWiA Jarosława Zielińskiego.
Plebiscyt "Dzielnicowy Podlasia 2016" polega na wyłonieniu najbardziej zasłużonego dla
społeczeństwa, zdaniem Czytelników i Internautów "Gazety Współczesnej", Policjanta Dzielnicowego w województwie podlaskim. Prezentacja wszystkich kandydatów
nominowanych do plebiscytu "Dzielnicowy Podlasia 2016" jest tutaj. Słyszałem z Pana ust
określenie „dzielnicowy pierwszego kontaktu”. To brzmi jak „lekarz pierwszego kontaktu”.
Czy coś konkretnego dla obywateli będzie z tego wynikało? Każdy z nas chce czuć się
bezpiecznie w miejscu zamieszkania, tam, gdzie robimy zakupy, uczestniczymy w różnych
spotkaniach, gdzie chodzą do szkoły nasze dzieci. Aby wszystko zadziałało, potrzeba bardzo
ścisłej współpracy dzielnicowego z mieszkańcami. Niesłychanie istotne jest zaufanie obywateli
do policji. Bo nawet najbardziej profesjonalnie działające służby nie dysponują wszystkimi
informacjami. Mieszkańcy zawsze wiedzą coś jeszcze. Dzielnicowi odgrywają tutaj ważną rolę.
Rozumiem, że nie będą siedzieć za biurkiem i czekać, czy ktoś przyjdzie, czy też nie? Właśnie
o to chodzi. To oni muszą wyjść do mieszkańców. Obywatele powinni znać swojego
dzielnicowego, wiedzieć, gdzie można go spotkać oraz jak się z nim skontaktować. Policjanci
ci już zostali odciążeni od części zadań, które mieli do tej pory. Chodzi przede wszystkim o
różne czynności administracyjne. Chcemy skoncentrować uwagę dzielnicowych na pracy na
rzecz bezpieczeństwa mieszkańców ich rewirów. Czy nie są one zbyt rozległe? Jeden człowiek
nie jest w stanie gruntownie poznać prawdziwych problemów kilku tysięcy ludzi. Dzielnicowi
stanowią obecnie około 8 proc. całego stanu osobowego policji, wynoszącego około 100 tys.
funkcjonariuszy. Z przeprowadzonych analiz wynika, że dzielnicowych powinno być nieco
więcej. Optymalnie - około 10 proc., czyli około 10 tys. funkcjonariuszy. Mamy więc ich za
mało, a jednocześnie rewiry dzielnicowych nie są równe i w wielu przypadkach są po prostu za
duże. Zdarza się, że jeden rewir od drugiego bywa nawet 10-krotnie większy. Będziemy to
zmieniać. Rewiry staną się mniej więcej takie same. Oczywiście, inaczej wygląda to w
miastach, a inaczej w gminach wiejskich. Ale wszędzie zadaniem dzielnicowych są opieka nad
mieszkańcami rewiru i rozpoznawanie lokalnych zagrożeń. Ta prewencyjna ochrona stanowi
istotną część pracy policji. Zwykłe jednak jest coś za coś. Jeśli resort stawia na dzielnicowych,
odciąża ich od innych obowiązków, to ktoś tym będzie musiał się zająć. Nie ucierpią na tym
inne policyjne piony? Nie, bo przesunięcie zadań nie następuje mechanicznie. Przeprowadzane
są szczegółowe analizy na poziomie każdej komendy powiatowej. Jeśli okaże się, że z jej
struktur nie można wygospodarować dodatkowych etatów, w konkretnych i uzasadnionych
przypadkach mogą one zostać przesunięte z innych jednostek, nie wykluczając Komendy
Głównej Policji i komend wojewódzkich. To zresztą dzieje się już dzisiaj. Etaty
wygospodarowane wskutek „odchudzenia” KGP są przesuwane do odtwarzanych
posterunków. Praca w charakterze dzielnicowego to chyba nie jest szczyt marzeń ambitnych
policjantów? To się właśnie powinno zmienić. Zostanie wprowadzona funkcja starszego
dzielnicowego, czyli możliwość awansu, wiążącego się z wyższym wynagrodzeniem i
większym prestiżem. Chodzi o to, by funkcjonariusze pracowali dłużej w tej roli, żeby ta
funkcja była bardziej stabilna. Aby być dobrym dzielnicowym, trzeba mieć doświadczenie
wynikające właśnie z dłuższej pracy na danym terenie. Dopiero po kilku latach poznaje się dane
środowisko i zdobywa zaufanie społeczne. A to pozwala skuteczniej zwalczać zagrożenia i
przestępstwa. Sami dzielnicowi to nie wszystko. Ludzie, co wyszło podczas konsultacji w
sprawie Krajowej Mapy Zagrożeń Bezpieczeństwa, chcą też mieć u siebie posterunki policji.
Poprzedni rząd zlikwidował ponad połowę z nich. Odtworzycie wszystkie? W czasie rządów
koalicji PO- PSL twierdziłem, że koncepcja „policji na telefon” się nie sprawdzi. Wielokrotnie
przestrzegałem też, że likwidować jest łatwo, a budować czy odtwarzać - trudno. Mamy dzisiaj
przykłady gmin, dotyczy to choćby Szypliszk czy Sztabina, gdzie posterunki są potrzebne, ale
nie ma dla nich odpowiednich budynków, bo poprzednie siedziby zostały przeznaczone na inne
cele. Nie wszystko da się zrobić od razu. Dążymy do tego, by wszędzie tam, gdzie to konieczne,
zlikwidowane posterunki zostały ponownie uruchomione. Powinny one przy tym działać całą
dobę, a nie tylko do godz. 16. Do tej pory odtworzyliśmy w kraju 30 takich jednostek. W
województwie podlaskim - dwie. Ale wkrótce będą reaktywowane kolejne. To przecież
oczywiste, że tylko policja, która jest blisko ludzi, może skutecznie rozpoznawać zagrożenia i
szybko na nie reagować. Będąc blisko, ma też lepsze rozeznanie środowisk przestępczych. Jeśli
coś się zdarzy, funkcjonariusze wiedzą na ogół, kogo w pierwszej kolejności podejrzewać. A
policjanci, którzy przyjeżdżają do danego zdarzenia z odległej o kilkadziesiąt kilometrów
komendy, takiego rozeznania już nie mają. Na każdym spotkaniu powtarzam: policja musi być
blisko ludzi i dla ludzi, przyjazna dla uczciwych obywateli i groźna dla przestępców. Kiedy
kilka miesięcy temu powiedziałem publicznie, że nie wyobrażam sobie sytuacji, w której
przejeżdżający patrol nie zatrzyma się, widząc na poboczu zepsuty samochód, niektóre media
próbowały z tego żartować, jakobym zachęcał do zamiany pałek policyjnych na kanistry z
benzyną. A ja pytałem, czy coś by się złego stało, gdyby w szczególnej sytuacji policjanci
przywieźli rodzinie z małymi dziećmi paliwo, jeśli go zabrakło w drodze? Niedawno
wyróżniłem policjantkę, która przywiozła zgrzewkę wody pasażerom pociągu. W lipcowym
upale przed Światowymi Dniami Młodzieży utkwił on na kilka godzin w Dąbrowie
Białostockiej. Pański sztandarowy, autorski pomysł to mapa zagrożeń. Przynosi już jakieś
konkretne efekty? Pomysł pochodzi z czasów, gdy prezydentem stolicy był śp. Lech Kaczyński,
a ja - burmistrzem Śródmieścia. Sporządziliśmy wtedy mapę zagrożeń dla miasta stołecznego
Warszawy. Policja, korzystając z niej, kierowała odpowiednie siły w konkretne miejsca, gdzie
występowały określone zagrożenia. Pozytywne skutki występują do dziś. Po centrum
Warszawy wieczorem czy w nocy w zasadzie można chodzić bezpiecznie. Koncepcję tę
przeniosłem do programu Prawa i Sprawiedliwości, który dzisiaj jest programem rządu. W
pierwszym kwartale 2016 r. odbyło się w całym kraju około 12 tys. konsultacji społecznych, w
których uczestniczyło 220 tys. osób. Zgłaszały one cenne informacje o różnego rodzaju
zagrożeniach. Mapa funkcjonuje już w całej Polsce. Dzięki temu każdy z nas może anonimowo
zgłaszać informacje o zagrożeniach. Policja to weryfikuje i w sposób odpowiedni reaguje.
Każdy może mieć wpływ na podnoszenie poziomu wspólnego bezpieczeństwa. W skali całego
kraju program ruszył na początku października. Mimo krótkiego czasu wpłynęło już 100 tys.
zgłoszeń. Można więc stwierdzić, że to nowoczesne narzędzie informatyczne dobrze się
sprawdza. Goszczący niedawno w Polsce przedstawiciel brytyjskiej policji z uznaniem i pewną
zazdrością odniósł się do tego rozwiązania.
Dzielnicowy Podlasia 2016 Plebiscyt "Gazety Współczesnej" zorganizowany przy
współpracy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku pod Honorowym Patronatem
Sekretarza Stanu w MSWiA Jarosława Zielińskiego.