Jak nie stracić
Transkrypt
Jak nie stracić
zarządzanie firmą BIZNES Jak nie stracić na szkoleniach? Marcel Klimczak 42 kwiecień 2015 Konsultant biznesu, trener, coach Exertus Sp. z o.o. Builder Część 3 M enedżer zajmujący się zakupem szkoleń ma zawsze dylemat, w jaki sposób współpracować z firmą szkoleniową. Dylemat ten podobny jest trochę do dylematu negocjatora: czy się targować i wygrać teraz to, co jest do wygrania (tzw. strategia pozycyjna), czy zakładać dłuższą kooperację i przyjąć strategię problemową, która jest trudniejsza i wymaga nakładu czasu? Zarówno strategia „kup szkolenie”, jak i inna – „ujawnij swoje potrzeby i zaproś do współpracy” – mają swoje zalety i wady. Strategia „kup szkolenie” W obecnych czasach kupić szkolenie jest dość łatwo. Na rynku w ostatnich kilku latach pojawiła się rzesza trenerów i niewielkich firm szkoleniowych, które chętnie „zrobią szkolenie” na zadany temat i nie będą długo targować się o cenę. Nie będą także zbyt długo deliberować nad formułowaniem biznesowego celu szkolenia, zadawać pytań odnośnie do obecnego stanu kompetencji uczestników ani dopytywać się o dalszy los szkolonych. Jeśli luka kompetencyjna jest ewidentna, a potrzeba silna i nagła, „kupienie szkolenia” może być idealnym rozwiązaniem. Koszt takiej usługi może być stosunkowo niski, ponieważ zaangażowany trener nie musi mieć jednocześnie doświadczenia i kwalifikacji konsultanta. Wystarczy, że doskonale włada programem szkoleniowym i swoim warsztatem trenerskim. Ryzyko takiego podejścia kryje się jednak w braku adaptacji programu do Etyka postępowania z ludźmi powinna być podstawowym wyznacznikiem przy dokonywaniu wyboru, które techniki, jakie narzędzia, po co i w jaki sposób stosować. konkretnych potrzeb grupy, a tym samym – do potrzeb całej organizacji. Proces wdrażania poznanej wiedzy i umiejętności po szkoleniu także pozostaje pod znakiem zapytania. Słuchaczom da się może zaproponować porcję „wiedzy”, a nawet ćwiczeń, w przeciągu jednego czy dwóch dni, nie da się jednak w takim czasie wykształcić umiejętności, a co tu dopiero mówić o pożądanych nawykach. Trener zrobi w tym przypadku po prostu to, co u niego kupiono – „przeprowadzi sesję szkoleniową” w najlepszy sposób, na jaki go stać. Odpowiedzialność za zwrot z inwestycji pozostaje tu więc całkowicie po stronie klienta. Zaproś do współpracy Inny, celowy styl współpracy z firmą szkoleniową jest o tyle bezpieczniejszy, że pozwala dostawcy szkoleń dokładniej zorientować się w sytuacji inwestora (klienta, firmy). Zakłada przeprowadzenie wstępnego, jak najbardziej szczegółowego wywiadu dotyczącego roli danego procesu szkoleniowego w praktyce uczestników, ale także roli pozyskanych na jego drodze kompetencji w działaniu całej organizacji. Takie podejście zapewnia spójność rozwoju ludzi ze strategią i sposobem działania firmy. Oznacza to właściwe i pełne wykorzystanie budżetu przeznaczonego na dane szkolenie (czy cykl szkoleń) jako inwestycji, a nie tylko wydatku. W przypadku dopuszczenia firmy szkoleniowej do „rozpoznania terenu”, do wspólnego zrozumie- nia i skonkretyzowania celów biznesowych szkolenia, do stworzenia celowego programu, określenia zadań wdrożeniowych przed- i poszkoleniowych dla uczestników odpowiedzialność za efekt długofalowy jest wspólna. Bywa nawet, że firma szkoleniowa dzięki doskonałej komunikacji z klientem jest w stanie zaoferować gwarancję rezultatów, która – wraz z obowiązującymi warunkami jej udzielenia – staje się częścią umowy. Aby doprowadzić do takiego poziomu współpracy pomiędzy klientem (inwestorem), a firmą szkoleniową, potrzeba jednak czasu, otwartości i będącego ich wynikiem odpowiedniego poziomu zaufania. Poza tym formułowanie celów, dobór narzędzi i planowanie procesu wdrożeniowego wymaga od firmy szkoleniowej fachowości w doradztwie (konsultingu), czego nie wymaga proste podejście „zakupowe”. Podstawowe pytanie – po co? Zaufanie do współpracującej firmy doradczej może zaoszczędzić rozwijającej się organizacji sporego wydatku i strat finansowych. Spotykamy się czasem z chęcią zakupu szkolenia jako narzędzia zupełnie nie szkoleniowego. Poproszono nas kiedyś na przykład o przeprowadzenie szkolenia z „Zarządzania Zmianą” dla menedżerów jednego z oddziałów dużej firmy produkcyjnej. Kilka zadanych pytań ujawniło, że tak naprawdę nie chodzi o zwiększenie kompetencji uczestników w tej dziedzinie. W grupie po prostu miał się Podmiotem działań szkoleniowo-doradczych są ludzie, mający przynieść firmie klienta sprawność i sukces. Inny przykład dotyczy traktowania szkoleń jako działań motywujących załogę, lub integrujących zespoły. Dobra firma szkoleniowa z pewnością zaproponuje działania zarówno integrujące zespoły (tzn. powodujące mierzalny efekt integracyjny), a także inne narzędzia zwiększające motywację pracowników (tzn. w mierzalny sposób zwiększające u nich poziom motywacji, lojalności, zaangażowania, etc). Organizowanie natomiast szkolenia „ze sprzedaży” dla handlowców po to jedynie, by „zintegrowali się oni wieczorem”, niesie za sobą ryzyko niezrealizowania w pełni ani celu integracji, ani szkolenia oraz – w efekcie – stratę pieniędzy. Warto poświęcać czas i wysiłek na upewnianie się, czy stosowane narzędzia prowadzą do właściwego i ściśle określonego celu. atrakcje jak budzenie uczestników o trzeciej w nocy i wysyłanie ich na poszukiwanie „czegoś” w lesie zimą, po ciemku, w śniegu i w piżamach, głodzenie uczestników (odmawianie im pożywienia gdy nie wykonają konkretnego zadania), indywidualne sesje quasi-terapeutyczne, mające „złamać” lub „skorygować” osobowość, etc. Cel można realizować wieloma działaniami. Problem polegał tu jednak na tym, że żaden z uczestników tego tajemniczego procesu do samego końca nie znał celu tych „atrakcji”. Kim mieli się stać i po co? Niechęć uczestników do zwierzchników (inwestorów) narastała. Jednocześnie wzmacniał się konflikt z „trenerem” i niesmak do stosowanych przez niego „technik”. Doszło w końcu do otwartego konfliktu. Po przegranej bitwie grupa popadła w apatię. Uczestnictwo w kolejnych sesjach traktowano już tylko jako ciekawostkę. Nie zwracano praktycznie uwagi na prowadzącego i jego kolejne pomysły. Humor i kpina pomagały grupie przetrwać proces psychicznie. Każde działanie może być narzędziem wzrostu, a techniki rozwoju ludzi są rozmaite. Etyka postępowania z ludźmi powinna być jednak podstawowym wyznacznikiem przy dokonywaniu wyboru, które techniki, które narzędzia i po co stosować oraz w jaki sposób. Zadawanie pytań w rodzaju „po co” „w imię czego” i „jak” polecam osobiście jako podstawowy kanon postępowania każdego, kto pracuje z ludźmi i dla ludzi. www.exertus.pl Marcel Klimczak Konsultant biznesu, trener, coach aktualnie związany z warszawską firmą doradczoszkoleniową Exertus. Od 20 lat wdraża projekty zwiększające skuteczność działania ludzi w organizacjach. Obejmują zarówno pracę na procesach wewnętrznych (wyznaczanie celów, strategii, skuteczne zarządzanie ludźmi i zespołami), jak i zewnętrznych (sprzedaż, relacje z klientami, negocjacje). www.exertus.pl kwiecień 2015 W wolnym kraju każdy ma prawo sam dysponować swoimi pieniędzmi. Tak samo każdy ma prawo sprzedawać co chce i – jeśli istnieje na to zbyt – cieszyć się zyskiem. Firmy szkoleniowe to także organizacje komercyjne. Byt ich pracowników i ich rozwój zależy od prozaicznej kalkulacji – cena za dzień pracy pomnożona przez liczbę dni przepracowanych (sprzedanych). Relacje i zależności czysto handlowe występują więc naturalnie także i tu. Każdy chce dobrze kupić oraz dobrze i dużo sprzedać. Jednak mówiąc o procesach rozwojowych kadry, należy stale pamiętać o tym, że podmiotem działań szkoleniowo-doradczych są ludzie, mający przynieść firmie klienta sprawność i sukces. To szczególnie zobowiązuje do rozwagi i podejmowania sensownych decyzji. Właściwie zaplanowany i dobrze umocowany w organizacji proces rozwojowy ma ogromną siłę. Może doprowadzić do zwielokrotnienia obrotów firmy w – zdawać by się mogło – nieprawdopodobnie krótkim czasie (np. 6 miesięcy). Z drugiej strony proces niedokładnie przeprowadzony, o niejasnych celach, może spowodować trudno odwracalne konsekwencje w postaci frustracji pracowników, ich dezorientacji, poczucia bezsensu i bezradności, konfliktowości, aż do otwartego buntu włącznie. Traci na tym zawsze organizacja klienta. Sądzę, że dobrze jest, gdy firma szkoleniowa, a zwłaszcza osoby odpowiedzialne po stronie klienta szanują tę samą zasadę: „Przede wszystkim nie szkodzić”. Odruchowe pytanie „w imię czego?” zadawane przez obie strony w procesie przygotowania do działań rozwojowych z pewnością zapobiegnie wielu niepożądanym sytuacjom i wrażeniu prowadzenia „doświadczeń na ludziach”. Użycie tak dosadnego, żeby nie powiedzieć: brutalnego, określenia uzasadnia wiele autentycznych sytuacji. Oto ktoś sprzedał, a ktoś zaoferował swój budżet na proces szkolenia liderów na wysokim poziomie w swojej organizacji (duża firma farmaceutyczna). Proces ten rozpoczął się od trwającej rok (!) selekcji uczestników szkolenia, obejmującej m.in. czasochłonne testy, asessmenty, badania, ponowne testy, itd. Następny rok poświęcono na realizację cyklu sesji obejmujących m.in. takie 43 Etyka a biznes Builder znaleźć pewien menedżer, który był źródłem wielu problemów i konfliktów. Żadne dotychczasowe narzędzia perswazji nie przyniosły zmiany jego postawy. Kadrowiec firmy, nachodzony przez sfrustrowanych kolegów owego „delikwenta”, miał więc nadzieję, że szkolenie stworzy przestrzeń, w której (cytuję) „zrozumie on sam” swoje błędy i zmieni swoje postępowanie. Tak naprawdę firma była więc w stanie wydać spore pieniądze na „szkolenie”, którego skutek byłby raczej opłakany. Można sobie wyobrazić poziom motywacji uczestników, którym „wyższe gremia” zaleciły „odbycie szkolenia”, dezorientację trenera poszukującego na bieżąco sensu swego działania w takiej grupie, postawę owego menedżera, próbującego dociec „co ja tutaj robię?”, itd. W tym przypadku wystarczyła 15minutowa porada konsultanta dotycząca tego, jakich innych narzędzi wpływu użyć i jak to zrobić, by osiągnąć rezultat „sprowadzenia pracownika na właściwą drogę”. Narzędzia te klient wykorzystał sam we własnym zakresie. „Szkolenie” okazało się zbędne. Zaoszczędzono spore pieniądze. Zwyciężyły otwartość i zaufanie pomiędzy klientem i konsultantem.