Przetarłem oczy, gdyż w pokoju było jeszcze szarawo i

Transkrypt

Przetarłem oczy, gdyż w pokoju było jeszcze szarawo i
światła
smuga
Obudził mnie cichy szum...
Przetarłem oczy, gdyż w pokoju było jeszcze szarawo i zasłuchałem się w tę jednostajną, uspokajającą muzykę, płynącą z oddali. Melodia była na tyle doskonała, że miałem wrażenie, iż nie tworzą jej żadne pojedyncze dźwięki, ale że wypełnia ją całość.
Słuchałem tego śpiewającego szeptu, często zagłuszanego przez przejeżdżające samochody. Wytężyłem całą swoją siłę woli, koncentracji, by ta cicha melodia brzmiała
w moich uszach. To nie były zwykłe, banalne, sztuczne dźwięki, ale to pieśń wysączona
ze skarbca natury – Słowa Prawdy. Szum wypełnił cały mój pokój, aż w końcu moja
dusza, tak słodko bezpieczna zaczęła się kołysać utulona całością tej melodii. Zrozumiałem, że owa melodia jest niepodzielna. Delikatnie ożywiała moje zmartwiałe zakamarki wnętrza, ciągle szumiąc we mnie. Była też w duszach ludzkich, które wysiliły się, by ją usłyszeć. A ponadto była we wszechświecie rozumianym jako całość, jak
i w każdym odrębnym akcie stworzenia. Nawet nie wiedziałem, ile czasu upłynęło mi na
zagłębianiu się w te akordy, przez chwilę wszystko inne przestało istnieć.
Szum pobudził mą duszę do refleksji, zadumy, zamyślenia. W końcu cicho wstałem (rozpocząłem życie), by nie zakłócić czystej melodii i wyjrzałem przez okno. I wtedy zobaczyłem krople wody obmywające drzewo. Już wiedziałem, że ten refleksyjny, spokojny
szum jest efektem dotknięcia. To Czystość najdoskonalsza – kropla, delikatnym gestem
czułości – obmyciem pobudziła liście do śpiewu. Po tym tajemnym akcie oczyszczenia,
kolor liści przybrał barwę życia. Oto stałem się świadkiem cudu wyjątkowości: ta, a nie
inna materia – kropla, z tego, a nie innego powodu, spadła właśnie na ten, a nie inny
liść – element całości drzewa. I zostały obmyte wszystkie liście w sposób dla nich niepojęty. Trwały jeszcze w rozkoszy oczyszczenia, pijąc ze spokojem dar siły – krople, by
zachować w sobie czystość jak najdłużej. I drzewo – świat zazielenił się kolorem życia
i swą obecnością przepełnioną oczyszczeniem, świadczył o wielkości i mocy tego daru.
I sam zapragnąłem tegoż obmycia, wychyliłem głowę przez okno – barierę własnego
brudu i wyciągnąłem ręce. Po chwili poczułem delikatne zimno – otrzeźwienie i zobaczyłem krople wody na swych rękach. Były przezroczyste, miały w sobie tylko czystość.
Pozwoliłem im wniknąć do mego serca. Przeszył mnie ostry ból… Przezroczyste krople
w moim wnętrzu stawały się czarne.
Zerwałem się i wybiegłem przed dom, zostawiłem szarość pokoju. Kiedy stanąłem na
ziemi, poczułem, że jest jakby przesiąknięta. Zrozumiałem, że jest obmywana od wewnątrz. Zapragnąłem i ja być czystym od swej najbrudniejszej głębokości duszy. Dostrzegłem kałużę, w której topiły się krople, tworząc całość. I wreszcie do mnie dotarło: każda kropla niesie ze sobą czystość i jakąś inną moc, każda kropla jest potrzebna.
I zdumiony wyrzekłem – I ja jestem niezbędny. Została przede mną uchylona tajemnica,
która mną wstrząsnęła: nie było wyraźnie widać lotu pojedynczych kropli, dopiero na
ziemi uwidaczniał się efekt ich pracy. Oto prawda, którą odkryłem: Największe wydarzenia są niewidoczne w czasie stawania się… Czuć je jednak, i można skosztować owocu ich pracy. Powoli i ja zacząłem czuć w sobie życie. I z całych sił postanowiłem sobie,
że nie będę jak asfalt, od którego życiodajna woda tylko się odbija.
I zrozumiałem, że to było spotkanie z deszczem, które miało w sobie metaforę Bożego
Oczyszczania.
I. Michnik