Listy kazania do chorych 2007
Transkrypt
Listy kazania do chorych 2007
G1 5 Serdecznie pozdrawiam Was kochani Chorzy i wszystkich czytających ten list. Co roku w Wielkim Poście Kościół podejmuje ciężką walkę o ludzkie dusze, o powrót łaski uświęcającej, o nowe życie z Bogiem. Kościół pragnie "wprowadzić nas do ziemi mlekiem i miodem opływającej" Wj 13. Pragnie, abyśmy zmartwychwstali, tak jak Chrystus zmartwychwstał. Do zmartwychwstania ducha prowadzi tylko jedna droga, wiodącą przez poznanie własnej niedoli, przez wyjście z niewoli grzechu, przez żal doskonały, pokutę i zadośćuczynienie, przez modlitwę i świętą gorliwość w zdobywaniu cnót. Nadszedł czas wielkiej pracy w Winnicy Pańskiej, czas odwracania się od grzechów, czas wyznawania własnych win i czynienia pokuty, czas drogi krzyżowej i gorzkich żalów, czas żarliwej modlitwy o odnowienie Kościoła. Jest to praca trudna, bolesna, a jednak w owocach radosna! Wiele w nas cierpienia, zrodzonej z własnych i cudzych win. Trudno jest żyć w świecie nieprawości. Im więcej bólu w naszej duszy, tym trudniej utrzymać cierpliwość, sprawiedliwość i pokój ducha. Z dawnych grzechów rodzą się nowe i przygniatają swoim ciężarem nasze ludzkie sprawy. Człowiek czuje się przytłoczony ciężką chorobą, pełen niemocy i słabości, niezdolny do wysiłku, do walki, do zwycięstwa. W czasie Wielkiego postu w szczególny sposób zastanówmy się nad swoim własnym życiem. Nikogo przecież nie zadawala jego własne życie. Często mamy sobie wiele do zarzucenia, a jeśli nawet prowadziliśmy życie dobre, to i tak mamy świadomość, że można było żyć lepiej, nie marnując okazji do czynienia dobra. To niezadowolenie przeszłością kieruje naszą uwagę na pojednanie rozumiane szeroko, jako pojednanie: z Bogiem, samym sobą i drugim człowiekiem. Problemy z pojednania się z Bogiem pojawiają się wtedy, gdy sami grzeszymy, bardzo błądzimy, albo ktoś nas krzywdzi. Wtedy zachowujemy się jak Adam w Raju. Boimy się Boga, unikamy Go, chowamy się przed Nim, albo mamy do Niego żal. „Boże, jak możesz pozwalać, by ludzie mnie tak krzywdzili. Za co? Dlaczego?” Jak nam się w życiu coś nie układa, to winny jest Bóg. Dlatego, że nas za mało chronił przed innymi ludźmi, albo za mało bronił przed nami samymi, naszą słabością. Mamy pretensje do Boga, który jest całkowicie niewinny, a który nas bezgranicznie kocha. Nasze pojednanie z Bogiem polega zarówno na żalu za grzechy i wyspowiadaniu się, jak i na odkryciu, że Bóg nas zawsze kocha, choćby nasze życie było najbardziej dramatyczne. On kocha zawsze, bardzo, ofiarnie i najmądrzej. Ani mocniej ani mądrzej kochać się nie da. Jeśli miałem jakiś żal do Boga, to jest mój problem, a nie Boga. Mój żal do Boga oznacza, że Go nie rozumiałem, a Jego miłość zasłaniałem czymś, bądź grzechem, albo ktoś z ludzi mi ją zasłaniał. Pojednanie z Bogiem polega na odkryciu, że „Ty Boże zawsze mnie kochałeś, w każdej fazie mojego życia, najmocniej i najmądrzej. Jestem przez Ciebie kochany, a jeśli myślałem inaczej, to była to moja wina, mój błąd. Tego błędu już nie chcę więcej popełnić. Uznaję też, że to ty Boże zawsze masz racje i warto jest Ciebie słuchać. Wszystkie Twoje przykazania są słuszne. Wszystkie słowa Jezusa, Pisma św. zawierają prawdę; o mnie, o mim życiu, o jego sensie, celu i o świecie. Przepraszam, że mnie się wydawało, że to ja mam rację, że ciało ma rację, że mój popęd, moje przekonania, uczucia, zakochania mają rację, albo pieniądze, władza, alkohol, czy narkotyk. Takim myśleniem krzywdziłem siebie, innych i pozwalałem by inni mnie krzywdzili. Nie chcę już więcej popełniać tych błędów. Dość! Teraz, po wielu przykrych doświadczeniach już wiem: „Tylko Ty Boże masz rację, nikt inny”. Potrzebujemy pojednania z samym sobą. Każdy z nas czasami krzywdzi samego siebie. Krzywdzimy samych siebie popadając w śmiertelne uzależnienia, lub w takie błędy, które pozbawiają nas chęci do życia. Brzydzimy się sobą, nienawidzimy siebie. Marzec 2014 6 G1 Mamy żal do siebie, że w jakimś stopniu każdy z nas krzywdzi samego siebie, zamiast siebie kochać. Mamy również w sercu żal, że krzywdzimy innych, a to niechybnie do nas wraca. Ich krzywda, łzy, ból wracają pod postacią np. wyrzutów sumienia… Wreszcie mam żal o to, że inni mnie krzywdzili, a ja na to pozwalałem. Jak ktoś mnie skrzywdził, gdy byłem dzieckiem, to mam żal tylko do krzywdziciela. Nie mogłem się bronić. Jeśli jednak ktoś krzywdził mnie w dorosłym życiu, to mam uzasadniony żal do krzywdziciela, bo nikt nie ma prawa mnie krzywdzić. Jednak mogę także mieć żal do samego siebie za to, że pozwalałem siebie krzywdzić. Mogę popaść w okrucieństwo wobec siebie, ponieważ „nabroiłem” w swoim życiu, popełniłem wielkie zło, pozwalałem krzywdzić siebie i krzywdziłem innych, dlatego nienawidzę siebie, nie widzę dobrej przyszłości, więc codziennie siebie zadręczam. Dobrze mi tak, zasłużyłem na to. Czyli mszczę się za własną przeszłość. Jest to wielki błąd. Pan Jezus nie mówi „zadręczajcie się”, tylko „nawracajcie się”. Niektórzy popadają w odwrotną skrajność, pobłażanie sobie. Np. Ktoś mówi: „popełniłem wiele zła i ciągle je popełniam. Alkohol, zdrady, drobne oszustwa, ale ja sobie wszystko przebaczam. Bóg mi przebaczy i ja sobie przebaczam. To znowu wielki błąd. Nic ci nie da, że sobie wybaczysz, jeśli dalej robisz to samo. Zginiesz marnie. Nie ma znaczenia, czy sobie przebaczasz czy nie, jeśli dalej robisz to samo. Przebaczenie sobie polega na tym, że przebaczam sobie grzechy minione i wszystko, co złego zrobiłem, ale już do tego nie wracam. Wyciągam wnioski i odwracam się nawet od złych nawyków. Zastanawiam się bardzo konkretnie: z kim zerwę kontakt, jakiej telewizji lub co w internecie nie będą oglądał, z kim nie będę się spotykał, gdzie będę chodził a gdzie nie będę, co będę czytał, kupował a czego nie będę. Pojednanie z bliźnimi. Gdy ja krzywdziłem innych. Nie mogę żądać od skrzywdzonego, aby mi od razu wybaczył. Powinienem do niego przyjść i konkretnie opisać cierpienia jakie mu zadałem. Przez to pokazuję, że rozumiem swoją winę, uznaję ją. Może osoba skrzywdzona dodać, że ją skrzywdziłem jeszcze w tym i tamtym. Muszę chwilę zastanowić się, czy nie za dużo mi zarzuca i wyznać; „tak i za to ciebie przepraszam. Zmieniam się. Od dziś będę wynagradzał; jeśli cię obmawiałem wszystko odwołam, skradzione oddam, choćby w ratach, jeśli biłem, poniżałem to będę cię bardzo kochał, cierpliwie i wytrwale. Masz prawo mi nie ufać, ale zobaczysz, że się zmieniłem.” Pojednanie z kimś kto mnie krzywdzi. Nie mszczę się, bo chrześcijanin się nie mści. Pan Jezus bronił się, ale nigdy się nie mścił. Wybaczę krzywdzicielowi dawne krzywdy, które mi w przeszłości wyrządził. Jeśli nie daruję, to będę wciąż swe rany rozdrapywał. Krzywdzący natomiast mógł się nawrócić, zmienić, a może już zmarł? W sercu daruję mu minione krzywdy. Jeśli ktoś się nie zmienił i próbuje mnie nadal krzywdzić, to ja się przed nim bronię. Przeszłość daruję, ale bronię się, by mnie więcej nie krzywdził. Jeżeli trzeba, to wezwę policję, nawet na męża czy syna narkomana, który bije, bądź okrada. Ktoś powie: „to on skończy w więzieniu”. Lepiej w więzieniu niż na cmentarzu. Jeśli nie będziemy się bronić, to pomagamy temu komuś, aby nas i siebie niszczył w tym życiu doczesnym i „poszedł do piekła”. Jeżeli krzywdzący przyszedł, uznał swoje błędy, szczegółowo je opisał, wynagradza, zmienia się i nawraca, to ja muszę mu wybaczyć. Taka jest postawa chrześcijanina. Moje przebaczenie innym, powróci do mnie w wybaczeniu moich przewinień wobec nich. „Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.” Ojcze nasz Zatem klucz do uzdrowienia wewnętrznego kryje się w przebaczeniu: Bogu, przebaczeniu sobie, przebaczeniu innym. Świat nie przebacza. Kieruje się zasadą „Oko za oko…” Prawdziwe przebaczenie dokonuje się razem z Jezusem, gdyż bez Niego przebaczenie nie jest możliwe. [Na podstawie myśli ks. Marka Dziewieckiego]