W krzywym zwierciadle

Transkrypt

W krzywym zwierciadle
W krzywym zwierciadle
Szok Przedświąteczny
W listopadzie dała się zauważyć jedna dziwaczna zmiana. Dopiero co minął Dzień
Niepodległości, a w sklepach czy też na ulicach znalazły się ozdoby, kalendarze,
obrazki itp. A wszystko to z okazji świąt Bożego Narodzenia, które są dopiero 25
grudnia! Chyba właściciele klepów to są arabowie, bo tylko oni liczą czas inaczej niż my.
No, jeszcze Chińczycy, ale oni raczej nie mają tych świąt. Dla wielu zwykłych ludzi
wydaje się to normalne, gdyż mogli już to widzieć wiele razy. Jednakże co z tego mają ci
„ Arabowie” ? Jeśli zaczną miesiąc wcześniej, to zyski są większe.
Tak więc ode mnie też przyjmijcie życzenia. Wesołych Świąt
Daniel Łyba
Zachowanie w naszej szkole
W naszej szkole największą wadą jest zachowanie uczniów. Uczniowie m. in.
krzyczą, chodzą po klasie bez pozwolenia, rozmawiają między sobą i gdy
nauczyciel zwróci uwagę, bardziej niegrzeczny uczeń naszej szkoły zacznie
pyskować a drugi się uciszy. Apeluję do wszystkich uczniów:
ZACHOWUJCIE SIĘ!
Igor Walęsiak
Szafki
Ostatnio w szkole dużo uczniów znęca się nad szafkami. Uczniowie wchodzą do nich lub
kopią w nie i trzaskają drzwiami. Często nie mają kluczyków lub niezamykana ich wcale
Dlaczego uczniowie wchodzą do szafek ? Czy myślą, że będą gdzieś indziej tylko nie w
szkole?
Mateusz Zygmuntowicz
Sprawdź jak dobrze znasz święto Bożego narodzenia
1.Kiedy wypada święto
A. 24 grudnia
B. 25 grudnia
C. 35 Lutego
Bożego narodzenia?
3.Po co się ubiera i oświetla choinkę?
A. Broni dostępu złym mocom
B. To super zabawa
C. Ładnie wygląda
2.Która z tych tradycji nie pochodzi z Polski?
A. Dzielenie się opłatkiem
B. Podarunki pod poduszką
C. Ubieranie choinki
4. Co kiedyś było zwyczajem na wsi?
A . Ubieranie choinki
B. Wieszanie podłaźniczki
C. Robienie szopki Betlejemskiej
Wiktoria Alechno
Przyjaźń przez nacieranie śniegiem
Obudziło mnie stukanie obcasów i granie radia. To normalne w tym domu. Jak ona śpi to usiłuję
być cicho .Może próbuje zrewanżować się za ostatnie dowcipy. Nie rozumiem o co tu się kłócić
,przecież tylko posmarowałem krzesło klejem, ubrałem jej ulubione spodnie, to znaczy podjąłem
próbę ich założenia lecz te badziewie się podarło, dosypałem także soli zamiast cukru do herbaty...
-Aaa- krzyknęła- Robak!
Uśmiechnąłem się chytrze i ze satysfakcją. Kolejny dowcip udany. Po tylu kawałach powinna się
uodpornić. Nagle matka wbiegła do mojego pokoju. Przy okazji potknęła się o kartony po mlekach,
starą pizze, którą nazwałem ,,Edek'' ,ponieważ czekałem aż wyrosną mu rączki i nóżki,wtedy
byłbym pierwszym człowiekiem, który osiągnął coś takiego.
-Co to ma być?!-bulwersowała się
-Yyy...rodzynek? -to miało zabrzmieć jak odpowiedź, ale coś mi nie wyszło.
-Jakim cudem to się znalazło w mojej paście do zębów?!-pytała zakładając żakiet, widocznie
uznała ,,przypadkowo'' wrzuconego do pasty do zębów rodzynka za owada
-Nie wiem !Jestem wampirem!- stwierdziłem chowając głowę pod poduszkę, nie chcąc by ktoś mi
teraz przeszkadzał
-Dziecko co ja się z tobą mam...Jesteś jednym, wielkim nierobem! Ja muszę robić pranie...-chciała
jeszcze dokończyć narzekanie lecz w tym momencie jej przerwałem:
-Tak ,bo ty chodzisz prać kamieniem i tarką nad rzeką.
-A ty za to cały dzień siedzisz przed telewizorem-zrewanżowała się
-Przepraszam bardzo, ja trenuje kciuki.-w odpowiedź usłyszałem tylko westchnięcie i
powiadomienie gdzie znajduje się obiad. Leniwie wstałem z łóżka i skierowałem do kuchni. Mój
kot jak zwykle bawił się ze mną i moją rodzicielką w grę ,,Kto pierwszy otworzy białe drzwi od
lodówki''. Uchyliłem skarb zwierzaka, wyjąłem pora i rzuciłem na podłogę radząc mu:
-Przejdź na dietę.
Po czym wyjrzałem przez okno. Całe osiedle było pogrążone w zimowej melancholii. Każdy był
zajęty odśnieżaniem podjazdu albo przeklinaniem zamarzniętej szyby od samochodu. Śnieg
przykrył dachy domów tworząc biały płaszcz. Ludzie ubranie jak cebula gnali do pracy, jedynie
grupa chłopców stała na tym mrozie i się rzucała śnieżnymi kulami. Dynamicznie odskoczyłem od
szyby nagle zauważając śnieżkę lecącą w moim kierunku. To był Adrian. Ten jak zwykle tryskał
radością i szczęściem. Próbował swoje ambicje przelać na mnie, ale marnie u to wychodziło,no cóż
jestem uparty. Zachęcał mnie do otworzenia okna jak też zrobiłem.
-Cześć! Wyjdziesz na dwór?!-zapytał wydzierając się do mnie jakbym mieszkał na 50 piętrze, ale
muszę go rozczarować ,zajmuję parter.
-Nie wydzieraj się tak bo zaraz Adama Mickiewicza obudzisz !-odkrzyknąłem tak głośno jak on
-To jak ? Wyjdziesz ?-pytał nie zważając na moją odpowiedź
-No dobra-w tempie natychmiastowym ubrałem się i wyskoczyłem na podwórko .Zdziwiłem się
jak nikogo nie zobaczyłem, Adrian by mnie nie wystawił ,on taki nie jest .Nagle usłyszałem
wojenny okrzyk (przynajmniej tak to miało zabrzmieć a brzmiało jak krowy ze suchością w
gardle). Po chwili leżałem na ziemi. Zostałem ofiarą rudzielca. Śnieg wchodził mi za kołnierz i
miałem już pewnie czerwoną twarz jak burak.
-Za co to?!-wydusiłem przez śmiech
-Za żywota, frajerze!- wrzasnął
Jak już skończył torturowanie mnie obaj pękaliśmy ze śmiechu na białej powierzchni. Byłem
szczęśliwy, że mam takiego przyjaciela jak on. Zawsze był jak go potrzebowałem, potrafił doradzić
i pomóc. Nie wiem czym zasłużyłem na taką przyjaźń, ale nie wiem też czemu sobie o tym
przypomniałem wtedy jak mnie nacierał śniegiem.
Patrycja Kozłowska