Dwie piękne kreski …
Transkrypt
Dwie piękne kreski …
Reportaż literacki Autor: Kinga Poździk III Liceum Ogólnokształcące ul. Kilińskiego 15 22-400 Zamość Opiekun: Eliza Leszczyńska-Pieniak Dwie piękne kreski … Oj, czy tylko dla wszystkich nasz dom nie będzie wtedy już za mały… Spragnione miłości maluchy Kiedy nowo upieczony tata, Artur, tuli w ramionach 7-tygodniowa córeczkę Judytkę, jego żona karmi zupką półtoraroczną Nikolę. Zaraz potem zabiera się do czesania długich włosów 6-letniej Oliwki, a tu do pokoju wpada, jeszcze w kurtce, 9-letnia Amelka. Chcę pochwalić się mamie, że dostała czwórkę z polskiego. Pokazuje zeszyt. Pilnej uwagi pani Anety domaga się też dwuipółletni Marcel. Przyszedł do niej ze skargą, że braciszek, 6-letni Kubuś, nie chcę mu dać piłeczki. A jeszcze trzeba poświęcić choć kilka chwil 11-letniej Dominice, 9-letniemu Kacprowi i 7- letniemu Wiktorkowi. Piętrowy dom na wsi przez cały dzień tętni życiem. – Tak powinno być, tego chcieliśmy z mężem- cieszy się pani Aneta, mama zastępcza dla siedmiorga dzieci, spoglądając na swoją gromadkę. Radość nie potrwała długo… Pobrali się prawie 5 lat temu. Oboje byli wówczas po rozwodzie, nic nie stało na przeszkodzie, by zbudować nową, szczęśliwa rodzinę. Oboje tego pragnęli, a syn pani Anety z pierwszego małżeństwa, Kacper, bardzo chciał mieć rodzeństwo. Niestety, pani Aneta miała problemy ze zdrowiem, musiała często odwiedzać lekarza, a on po pewnym czasie stwierdził, że na ciąże nie ma szans. - Jak to? Nie mogłam uwierzyć! Tyle rodzi się niechcianych dzieci, a my marzymy o własnym na próżno? To niesprawiedliwe!- Pani Aneta nie mogła się z tym pogodzić i co miesiąc biegała do apteki po testy ciążowe. Dziś przyznaję, że wydała na nie majątek, a i tak wynik był zawsze negatywny . Ciągle ta jedna kreska… Nowa, szczęśliwa rodzina… Czas mijał, marzenia o gromadce wspólnych dzieci, które mogliby wychowywać razem z Kacprem, stały się coraz bardziej nierealne. Aneta i Artur byli zrozpaczeni. -Co robić? Jak żyć bez tego rozgardiaszu i gwaru, który miał wypełniać ich dom? Nie mogli się z tym pogodzić. Po długich rozmowach postanowili, że skoro nie mogą mieć własnych, wspólnych, będą wychowywać cudze dzieci. Zapisali się na kurs dla rodziców zastępczych. Najpierw, w 2005 roku, ośrodek adopcyjny dał im pod opiekę siostry: Dominikę, Amelkę i Oliwkę. Potem był Kuba i kolejne dzieci. Wychowanie pociech Pani Aneta, pedagog z wykształcenia miesięcznie zarabia tysiąc osiemset złotych, dostaje także zasiłek pieniężny dla dzieci w kwocie siedemset piędziesiąt złotych. W wychowaniu dzieci pomaga jej taże mama- Pani Basia, zarówno finansowo jak i przy pilnowaniu gromadki. Utrzymanie takiej rodziny nie jest łatwe, trzeba być bardzo ostrożnym i oszczędnym. - Staram się unikać bezmyślnego wydawania pieniędzy. Nie należy to do najłatwiejszych rzeczy, ale radzę sobie mimo, że mój mąż nie pracuje. Pieniądze nie sprawiają mi radości, nie są przecież najważniejsze. Cieszę się jak widze moją zadowoloną ż życia gromadkę- Przyznaje mama zastępcza. „Pierwsze kroki” Pani Aneta z miejsca przełamała pierwsze lody i pozyskała zaufanie maluchów. - Nigdy nie zapomnę pierwszych dni, kiedy te zastraszone, ale spragnione miłości dzieci trafiły do naszego domu- wspomina wzruszona. - Mój syn, Kacper, wcale nie był zazdrosny, że już nie zajmuje się tylko nim, ale całą gromadką. Szybko nawiązywał kontakt ze swoim „przyszywanym” rodzeństwem. Ostatnio rozbawił mnie, kiedy wyznał, że jednak czuje się rozczarowany, bo myślał, że maluchy zawsze będą takie małe. Wytłumaczyłam mu, że przecież nie tylko on rośnie- one też…Najważniejsze, że traktuje oddane nam pod opiekę dzieci jak swoich rodzonych braciszków i siostrzyczki. - Na pewno w przyszłości będzie tak samo z naszą Judytką- Dodaje z przekonaniem pani Aneta. - Jej narodziny to istny cud. Oboje z Arturem aż skakaliśmy z radości, gdy nagle w styczniu tego roku, na teście ciążowym ujrzałam dwie piękne kreski. Poszłam na badania do ginekologa, a on, sam mocno zdziwiony , potwierdził moje podejrzenia. To był już drugi miesiąc… Nie wierzyłam własnym uszom-co za nowina! Kacper i nasze przybrane dzieci bardzo się ucieszyły, że rodzina nam się powiększy. Teraz każdy chcę wozić w wózeczku malutką Judytkę. Radość dzieciństwa Pani Aneta zapewnia, że nie mniej niż własnego synka i córeczkę kocha pozostałe dzieci. Te, których wyrzekli się biologiczni rodzice. W ich domu odzyskały radość dzieciństwa, stały się spokojne, wyciszone i kochają się jak prawdziwe rodzeństwo. Starsze dziewczynki opiekują się maluchami, a gdy kogoś brakuje przy stole, wszyscy dopytują się, gdzie jest i czy przypadkiem nie stało mu się coś złego. - Myślę, że kiedyś za jakieś dwadzieścia lat będą nas odwiedzać ze swoimi rodzinami- Pani Aneta wybiega marzeniami w przyszłość. - A my w każde święta będziemy na nich czekać. - Oj, czy tylko dla wszystkich nasz dom nie będzie wtedy już za mały?