Siedział razu pewnego Pan przy ognisku i grzał dłonie w chłodny

Transkrypt

Siedział razu pewnego Pan przy ognisku i grzał dłonie w chłodny
Wojtek
Adam Blank
Poniedziałek, 2 Czerwiec 2008 - Poprawki Czwartek, 12 Listopad 2009
Siedział razu pewnego Pan przy ognisku i grzał dłonie w chłodny, późnowiosenny wieczór.
Noc była jasna, księżycowa. Pierwsze ptaki rozpoczynały już swoje koncerty. Nietoperze
wylatywały na łowy. Jednak najbardziej przeszkadzały Panu komary, muchy i inne obrzydliwe
robactwo, które panoszyło się wszędzie wokół. A tak przepiękna była okolica, pomyślał Pan,
lecz to robactwo! Złapał Pan wór olbrzymi i złapał wszelkie robactwo, płazy i gady jakie
panoszyły się po świecie. Postawił wór przy ognisku i dumał co teraz zrobić z wątpliwej jakości
zdobyczą. Postanowił poszukać miejsca, gdzie by obrzydlistwo to zgładzić lub schować, by się
po świecie nie rozlazło ponownie. Ale nie miał najmniejszego zamiaru latać z tym worem po
świecie całym. Dał robactwo pod opiekę pastuszkowi, Wojtkowi, co drzemał już pod drzewem
jednym okiem nadal pilnując stada krów, a sam poleciał w świat. A kazał mu przyrzec na
wszelkie świętości, że nie zajrzy do worka nawet na moment, że nie otworzy go i nie da się
ponieść ciekawości. Wojtuś obiecał, bo poczciwa była z niego chłopina. Usiadł przy ogniu, wziął
kijaszka i grzebał jakby od niechcenia w popiele, co chwila jednak zerkając ciekawie w stronę
wora. Ten wydawał dziwne głosy. Jakby brzęczenie, syczenie, rechot dziwny z niego dochodził.
Ciekawość zżerała Wojtusia, ale twardo trzymał się postanowienia. Jednak gdy wór zaczął
pełznąć w jego stronę, ciekawska natura wzięła górę nad boskim nakazem: zajrzał chłopina do
wora i wtedy całe robactwo uleciało i ponownie rozpleniło się po świecie. Biedny Wojtek biegał
w tę i nazad próbując wyłapać owo stworzenie, ale nic z tego nie wyszło. Usiadł przy ogniu i
załamał ręce. Gdy Pan wrócił i zobaczył pusty wór, tak się zezłościł na Wojtka prostaka, że ze
złości zamienił go w ptaka i kazał do końca świata na szczudłowatych nogach brodzić w wodzie
i łapać całe paskudztwo. I żeby dodać mu animuszu do roboty złapał rozpaloną żagiew z
ogniska i zdzielił biedaka w kuper osmalając mu go wraz z końcami skrzydeł. Błąka się więc po
dziś dzień i łapie robactwo. Mądrzy ludzie bocianem go nazwali, ale chłopi swoje wiedzą i do
dziś Wojtkiem go zwą.
1/1

Podobne dokumenty