Powiedz, co uczynił ci Jezus
Transkrypt
Powiedz, co uczynił ci Jezus
KOŚCIÓŁ ZIELONOŚWIĄTKOWY ZBÓR W ŁODZI ROK IV ▪ NR 2 (25) ▪ WIOSNA 2009 INFORMATOR ZBOROWY II/2009 www.lodz.kz.pl W TYM NUMERZE : Powiedz, co str. 10 uczynił ci Jezus 6 NIEOSZLIFOWANE DIAMENTY 7 PRZEDSTAWIENIE ARKA NOEGO 9 WIZYTA MISJONARZY Z VICTORY OUTREACH 15 KONFERENCJA MŁODZIEŻOWA Spis treści OD REDAKCJI Wiosenne porządki 2 Piotr Karaś, WIOSENNE PORZĄDKI 3 Zielone Święta - LIST OD BISKUPA, Agendy Zboru - CO, GDZIE, KIEDY? 4 Kasia Michalska, PUNKT ZWROTNY - kazanie Neila Prema z Anglii 5 Piotr Karaś, BRAWO DEKALODZY!, Wielkanoc - WSPÓLNE NABOŻEŃSTWO NA NAWROT, KONKURS BIBLIJNY, KOLOROWA TOLERANCJA 6 Asmund Kilde, Kilde, NIEOSZLIFOWANE DIAMENTY wizyta Bogny i Nilsa z Norwegii 7 Małgorzata Głaz, ARKA NOEGO - przedstawienie przygotowane przez dzieci, Piotr Karaś, ZBAWIONA DWUNASTKA 8 Piotr Karaś, TAKI ZOSTAWIŁ ŚLAD - pożegnanie brata J.C. Duhamela, Bouduin Galanty, BRAT JEANJEAN-CLAUDE — WSPOMNIENIE dotykał nas słowami Pieśni nad Pieśniami 2,11-13. „Minęła zima, skoń- Agnieszka Derejska, KOLOROWY ZASTĘP wizyta misjonarzy z Victory Outreach w Nowej Nadziei. ciółko, moja piękna, chodź!” Czy ktoś jeszcze pamięta poselstwo przekazane zborowi pod koniec 9 10 POWIEDZ, CO UCZYNIŁ CI JEZUS? - świadectwa katechumenów 15 BOŻY SUKCES - Konferencja Młodzieżowa „Poznaj smak prawdziwego życia” 16 Stoisko z literaturą - O KOBIETACH W „CHRZEŚCIJANINIE”, Zapowiedzi - NIEDZIELA MISYJNA, GOŚCIE Z ANGLII, DLA KATECHUMENÓW, CZŁONKOSTWO W ZBORZE ZDJĘCIE Z OKŁADKI nabożeństwa, na którym usługiwał gość z Wielkiej Brytanii? Pan mówił do nas: „Wstań i lśnij zborze, ponieważ światło Boże lśni nad Tobą!”. Bóg czyły się deszcze. Kwiatki ukazują się na ziemi […] Wstańże, moja przyja- Nastała wiosna. To czas porządków, także w Bożym Kościele. Jeśli bacznie obserwujesz to, co dzieje się wokół, bez trudu dostrzeżesz, że nadszedł czas dobrych, Bożych zmian w życiu zboru. Na naszych oczach nawracają się ludzie. Przeżywamy Bożą obecność. Świadectwa, relacje z konferencji i ewangelizacji, które znajdziesz w Informatorze, zdają się mówić same za siebie. Przygotowując niniejszy numer zborowego biuletynu byliśmy poruszeni historiami nawrócenia naszych dopiero co ochrzczonych braci i sióstr. Dziękowaliśmy Bogu za każdą osobę, którą Bóg w sposób wyjątkowy przyprowadził do naszej wspólnoty. A przecież jest jeszcze tyle serc, które czekają na Ewangelię… Apostoł Paweł pisał do Koryntian, że pozostanie w Efezie aż do Zielonych Świąt, bo - jak tłumaczył - „otwarły się przede mną szeroko wrota dla owocnej działalności mojej” (1 Kor 16,9). Bóg błogosławił jego działalność. Można powiedzieć: nastała wiosna w Efezie! Ale nawet wówczas, gdy „wrota otwierają się szeroko dla owocnej działalności”, wróg nie śpi. „Przeciwników jest wielu” - pisał Paweł (w. 9). Ten najgroźniejszy chodzi jak lew ryczący „szukając kogo by pochłonąć” (1 Piotra 5,8). A inni? Ilu ich jeszcze jest? Paweł wiedział, o czym mówi. Także i my musimy być świadomi przeszkód. Musimy czuwać i porządkować swoje serca przed Panem. Bo wiosna - tak w Łodzi, jak w Efezie - to także wyzwanie dla każde- Fot.: Asmund Kilde. Na zdjęciu zespół wolontariuszy Misji „Nowa Nadzieja” podczas spotkania z gośćmi z Norwegii. Str. 2 go z nas. „Wstań i lśnij zborze!” PIOTR KARAŚ Informator Zborowy II/2009 ZIELONE ŚWIĘTA AGENDY ZBORU List od Biskupa Warszawa, 2009-05-07 Do wszystkich Zborów Kościoła Zielonoświątkowego Zbliżają się Zielone Święta, Pięćdziesiątnica - szczególny czas wspominania i wdzięczności za wylanie Ducha Świętego. Pragnę, aby słowa naszego Pana: „Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce świata”, stały się rzeczywistością w Waszym Zborze. Niech Duch Święty wypełni Was swą mocą i prowadzi w dziele głoszenia ewangelii. Od lat naszym zwyczajem jest zbieranie w ten świąteczny dzień ofiary misyjnej. Zachęcam Was gorąco i proszę, abyście i w tym roku zebrali hojną ofiarę, która zostanie wykorzystana na dzieło głoszenia ewangelii. Zauważam, że przed wieloma agendami naszego Kościoła otworzyły się drzwi do skutecznego głoszenia ewangelii. Nie możemy nie uczestniczyć w tym dobrym dziele, a błogosławieństwo naszego Pana spocznie na nas wszystkich. […] Życzę Wam wszystkim dalszej obfitej łaski od naszego Pana, Jezusa Chrystusa, pełni Bożego Ducha oraz satysfakcji w służbie. Wasz sługa i brat w Chrystusie Prezbiter Naczelny bp Marek Kamiński W DZIEŃ ZIELONYCH ŚWIĄT NIEDZIELA - 31.05.2009 r. o godz. 10:00 ZAPRASZAMY NA ŚWIĄTECZNE NABOŻEŃSTWO Z OKAZJI ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO PODCZAS NABOŻEŃSTWA ZBIERZEMY SPECJALNĄ KOLEKTĘ Z PRZEZNACZENIEM NA DZIEŁO GŁOSZENIA EWANGELII W POLSCE Z OKAZJI ŚWIATOWEGO DNIA MODLIWTY W NIEDZIELĘ 31.05.2009 r. o godz. 17:00 ODBĘDZIE SIĘ WSPÓLNE NABOŻEŃSTWO ZBORÓW ŁÓDZKICH Nabożeństwo odbędzie się w zborze Kościoła Chrześcijan Baptystów w Łodzi, przy ul. Nawrot 27. II/2009 NABOŻEŃSTWA w zborze odbywają się bez zmian w niedziele o godz. 10.00 i w środy o godz. 18.00. ZIELONE ŚWIĘTA - nabożeństwo w niedzielę 31.05.2009 r. o godz. 10.00. Drogi Pastorze, Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie, Informator Zborowy Co, gdzie, kiedy WIECZERZA PAŃSKA - zawsze w pierwszą niedzielę miesiąca. SPOTKANIA MODLITEWNE - w poniedziałki zapraszamy do zboru na godzinę 18.00. Spotkania prowadzi br. Beniamin Herczyński (tel. 504 280 629). W środy rano pomiędzy godz. 7:00 a 8:00 spotkania modlitewne prowadzi br. Piotr Leder (tel. 502 191 521). SŁUŻBA MUZYCZNA - próby grupy uwielbiającej odbywają się w soboty o godz. 16.00; lider grupy br. Tomasz Sopur (tel. 505 068 385). MISJA WIĘZIENNA - w sprawach spotkań oraz organizacji wyjść do Zakładów Karnych należy zgłaszać się do lidera br. Andrzeja Przygodzkiego. MISJA NOWA NADZIEJA - spotkania dla osób potrzebujących (z posiłkiem) odbywają się przy ul. Gdańskiej 29 w czwartki w godz. 15.00 - 19.00 - Lider: s. Halina Grobelna. W piątki wydawane są paczki żywnościowe. KOMISJA CHARYTATYWNA - pomoc wierzącym, którzy znaleźli się w potrzebie kartki z prośbami można wrzucać do skrzynki w holu zboru. KLUB NARNIA - świetlica dla dzieci przy ul. Gdańskiej 29 III p. zaprasza we wtorki i piątki od 15.00 do 18.00. Kontakt: Małgorzata Głaz. KLUB DOBREJ NOWINY - specjalne spotkania dla naszych dzieci. Kontakt: s. Agnieszka Kacprzak i s. Beata Brodecka. SPOTKANIA MŁODZIEŻOWE - w soboty o godz. 18.00. Lider: Magda Al Shamiri COFFEE HOUSE - Spotkania odbywają się w każdy poniedziałek w godz. 18.00–20.00 na ul. Gdańskiej 29 III p. w siedzibie Misji Nowa Nadzieja. Lider: Dawid Derejski. E-mail: [email protected] KATECHUMENI - spotkanie informacyjne dla wszystkich zainteresowanych chrztem w sobotę 27 czerwca o godz. 18:00. Str. 3 SŁOWO Kasia Michalska Fot.: arch. P.K. Punkt zwrotny Kiedy znajdziemy się na rozstaju dróg musimy zrozumieć, że Bóg puka do drzwi naszego życia. Jeremiasz mówi, że kiedy stajemy w takim miejscu, to powinniśmy szukać ścieżki mądrości. Szukać Bożej woli. - Wierzę, że Bóg daje mi kilka rzeczy by pomóc wam przejść przez te punkty zwrotne głosił w niedzielę 29 marca mówca z Anglii. Pozwólmy Bogu zmieniać nasze życie i nie trzymajmy się kurczowo tego, z czym wcale nie czujemy się dobrze! W niedzielę 29 marca gościł u nas Neil Prem z Anglii. Brat Neil przyjeżdża do Polski od 1991 roku, w Łodzi był już po raz czwarty. Przez ostatnie lata miał możliwość głosić w wielu miastach Polski, na wielu konferencjach. Pokochał nasz kraj i bardzo leży mu na sercu dobro naszego narodu. Podczas niedzielnej usługi podzielił się słowem z Ewangelii Łukasza, rozdz.15 – to historia o synu marnotrawnym. Najmłodszy syn znalazł się na rozdrożu życia. Bóg miał dla niego plan, ale syn nie chciał go poznać, poszedł w wybranym przez siebie kierunku. I będąc dobrym żydowskim chłopcem, synem zamożnych rodziców, znalazł się w sytuacji, gdy jego obowiązkiem stało się wypasanie świń. Wtedy poczuł, mówił brat Neil, że jego życie jest katastrofą. Zapłakał do Boga wołając: PaStr. 4 nie, co mam teraz robić? Wiele jest takich momentów w naszym życiu, kiedy jesteśmy na rozdrożu, kiedy tracimy z oczu cel i kierunek. I wołamy do Boga: dokąd mam pójść, co mam dalej robić? Jest to często moment, w którym Bóg zaczyna pukać do naszego serca, mówiąc: pójdź za Mną. To punkt zwrotny, w którym możemy podjąć decyzję o zmianie. Taki punkt zwrotny może mieć miejsce gdy mamy 20 lat i zastanawiamy się na jaką iść uczelnię, gdy mamy 30 lat i rozwijamy się (bądź nie) zawodowo, gdy mamy 40 lat i jesteśmy ludźmi tak zajętymi, że tracimy gdzieś po drodze sens i radość życia, albo gdy mamy 60 lat i powoli kończymy swoje życie zawodowe. Wielu ludzi oglądając się wstecz woła do Pana: czy tak miało wyglądać moje życie, czy to właśnie dla mnie zaplanowałeś Boże? Być może przez 40 lat pracy robiłeś ciągle to samo, być może uważasz, że niczego właściwie nie osiągnąłeś. Biblia mówi, że nadzieja, która podupadła powoduje, że serce choruje. W Anglii prawie 40 procent mężczyzn umiera w ciągu dwóch lat od przejścia na emeryturę. Tracą poczucie celu. Kiedy znajdziemy się na rozstaju dróg musimy zrozumieć, że Bóg puka do drzwi naszego życia. Jeremiasz mówi, że kiedy stajemy w takim miejscu, to powinniśmy szukać ścieżki mądrości. Szukać Bożej woli. Wierzę, mówił brat Neil, że Bóg daje mi kilka rzeczy by pomóc wam przejść przez te punkty zwrotne. Po pierwsze każdy musi zrozumieć, że tylko Bóg może odmienić jego sytuację. Syn marnotrawny doszedł do momentu, gdy powiedział: tylko mój ojciec może mi pomóc. Jeśli jesteś zmęczony, zniechęcony – przyjdź do Pana a On da ci odpoczynek. Kiedy ojciec zobaczył, że syn nadchodzi, wybiegł na jego spotkanie. Biblia mówi, że jeśli ty przybliżysz się do Boga, to On przybliży się do ciebie. A potem czytamy, że ojciec objął syna ramieniem. To obraz pewnej bliskości z Bogiem. Sposobem w jaki możemy utrzymać taką bliską relację z Panem jest modlitwa. Ojciec założył też szatę na ramiona syna. Szata jest symbolem namaszczenia proroczego. Kiedy spędzamy czas w obecności Bożej, mówiąc: Panie, pomóż mi – to Jego słowo prorocze będzie uwolnione nad naszym życiem. Proroctwa zawsze przynoszą ze sobą trzy rzeczy. Przynoszą szczególne słowo dla nas, słowo od Boga odpowiednie dla naszej sytuacji w danym czasie. Z proroctwem przychodzi także moc do tego, by mogło się ono wykonać oraz wiara w to, że słowo to może się wypełnić. Ojciec założył również pierścień na palec syna. W Biblii pierścień jest znakiem autorytetu. Ojciec mówi mu: masz mój autorytet aby wymawiać słowa nad swoim życiem i zmienić je. Kiedy Bóg daje nam słowo prorocze musimy zrobić dwie rzeczy. Musimy je przyjąć a potem wymawiać je nad naszym życiem. Potem ojciec założył sandały na nogi syna. Potrzebujemy butów tylko wtedy, kiedy mamy dokądś pójść. Ojciec mówił do niego: spójrz, wyzwoliłem cię – teraz musisz kroczyć w tej nowej wolności. Uzdrowienie często przychodzi, kiedy my zaczynamy chodzić. Jeśli nie znosisz swojej pracy i chcesz ją zmienić to musisz zacząć szukać nowej – to właśnie jest chodzenie. Ojciec kazał też sługom zabić tuczne zwierzę. Kiedy Bóg mówi słowo zmiany w konkretnej sytuacji, to zanim ta zmiana może nastąpić, coś musi umrzeć naszym życiu. Słowo prorocze jest zawsze motorem napędzającym zmiany. Ale aby zmiana mogła nastąpić to stare musi odejść, a nowe musi wzrastać. Często trzymamy się kurczowo starych rzeczy, boimy się zostawić naszą starą pracę by szukać nowej, boimy się zostawić starą służbę na rzecz nowej służby. I niektórzy z nas trzymają się pewnych rzeczy w swoim życiu bardzo kurczowo, tak mocno, że aż kostki na dłoniach zaczynają boleć. A Bóg mówi: puść to. Oddaj Bogu cokolwiek, z czym się zmagasz i zaufaj Mu, gdy przynosi zmianę. Puść i pozwól Bogu działać. I na koniec czytamy, że przyszli do domu i mieli przyjęcie. Był to obraz dziękczynienia. Bóg uczy nas, że kiedy jesteśmy Bogu wdzięczni, to On jeszcze chętniej nas obdarowuje. Zatem pozwólmy Bogu działać. Pozwólmy mu zmieniać nasze życie i nie trzymajmy się kurczowo tego, z czym nie czujemy się wcale dobrze – Bóg ma dla nas lepszy plan. Informator Zborowy II/2009 Piotr Karaś MŁODZIEŻ Brawo dekaLODZy! - Młodzież nie jest przyszłością Kościoła - mówił kaznodzieja podczas nabożeństwa wieńczącego Konferencję Młodzieżową „Poznaj smak prawdziwego życia” zorganizowaną przez łódzką młodzież. - Młodzież jest częścią Kościoła. Jeśli chcecie zobaczyć przyszłość Kościoła spójrzcie poza żaluzje, wyglądnijcie przez okno! Niedzielnym nabożeństwem, w którym uczestniczyło blisko 300 osób zakończyła się konferencja młodzieżowa zorganizowana przez dekaLODZów, czyli młodzież naszego zboru. Słowem usługiwał jeden z mówców konferencji - Bartek Tomczyński - młody pastor zboru w Janowicach Wielkich, jeden z liderów młodzieżowego ruchu misyjnego Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce. - Młodzież nie jest przyszłością Kościoła mówił kaznodzieja. Młodzież jest częścią Kościoła. Jeśli chcecie zobaczyć przyszłość Kościoła spójrzcie poza żaluzje, wyglądnijcie przez okno! Ci ludzie, którzy jeszcze nie znają Chrystusa i którym trzeba głosić Ewangelię to jest przyszłość Kościoła! Nabożeństwo odbyło się w bardzo radosnej, entuzjastycznej atmosferze. Wszyscy byliśmy poruszeni obecnością Bożą tak bardzo odczuwalną podczas uwielbienia Boga. Pieśni, które przygotowała młodzieżowa grupa uwielbienia, szczere modlitwy i działanie Ducha Świętego - wszystko to sprawia, że jeszcze bardziej i bardziej pragniemy szukać obecności Pana. Relacja z konferencji - czyt. na str. 15 Konkurs biblijny Kolorowa tolerancja W sobotę 18 kwietnia b.r. w Warszawie odbył się ostatni etap II Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej. W finale dzielnie walczyły nasze dzieci laureaci II okręgowego etapu konkursu: Weronika Krzelowska, Julia Rodziewicz, Kinga Kulewska i Adam Kowalczyk. A było z kim walczyć i z czym się zmagać! Do Warszawy zjechało się przeszło 200 uczestników konkursu. - Pytania były naprawdę trudne i zakładały dobrą, szczegółową znajomość Biblii - mówi katechetka M. Głaz Pierwsze miejsca powędrowały do Przemyśla i Terespola. Nasza młodzież znalazła się w pierwszej piętnastce. Zwycięzcom gratulujemy a naszych młodych bohaterów zapewniamy o niezmiennej sympatii i życzymy sukcesów w przyszłości! W dniach 1919-20 marca w Łodzi odbywała się akcja "Kolorowa Tolerancja" organizowana przez władze miasta. W ramach akcji młodzież ze szkół odwiedza łódzkie świątynie. Także i do naszego zboru zawitały duże grupy młodzieży ze szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich, by poznać nas nieco bliżej, dowiedzieć się w co wierzymy, jak wyglądają nasze nabożeństwa, jaką mamy historię. Kościół Zielonoświątkowy w Łodzi co roku uczestniczy w "Kolorowej Tolerancji". To dobra okazja, by "wytłumaczyć się z naszej nadziei" (por. 1 Piotr 3,15). Nazajutrz w „Gazecie Wyborczej” przeczytaliśmy sympatyczną wypowiedź jednej z gimnazjalistek zaraz po spotkaniu w synagodze: „Jestem zaskoczona, że oni mają tyle rygorów […] Zielonoświątkowcy wydali mi się bardziej optymistyczni, śpiewali, grali na instrumentach”. Czy nie było warto? red. red. Informator Zborowy II/2009 WIELKANOC Wspólne nabożeństwo na Nawrot Pan Jezus nie umierał nadaremno, a my jesteśmy tego świadkami! wyznawaliśmy zgromadzeni na wspólnym nabożeństwie wielkopiątkowym w zborze Kościoła Chrześcijan Baptystów przy ul. Nawrot 27 w Łodzi. W nabożeństwie uczestniczyli wierzący z wielu ewangelicznych zborów. Jak co roku, także i tym razem zgromadziliśmy się by modlić się w jedności, rozważać Słowo Boże związane z dziełem Golgoty. Kazanie głosił pastor Jan Puchacz z pierwszego zboru Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan w Łodzi, przywołując m.in. myśl zawartą w Ewangelii Łukasza: "Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade mną; lecz płaczcie nad sobą i nad dziećmi swoimi" (Łk 23,28). Wieczerzę Pańską, przy której usługiwali pastorzy i starsi łódzkich kościołów, prowadził pastor zboru zielonoświątkowego Piotr Karaś. Pieśni uwielbienia przeplatały się z pięknymi i głębokimi hymnami w wykonaniu zborowego chóru Kościoła Chrześcijan Baptystów, pod batutą Dawida Bera. Poruszająco brzmiały pieśni "Via Dolorossa", "Na kolanach będziemy łamać chleb". Cała sala wypełniła się ludźmi. - Życzę wam - powiedział na koniec Leszek Wakuła, pastor zboru baptystycznego - by każdy z reprezentowanych dziś zborów mógł już wkrótce mieć tylu członków, ilu nas jest tu dzisiaj razem zebranych. Pan Jezus nie umierał nadaremno, a my jesteśmy tego świadkami. - Dziękuję Bogu, że mogłam uczestniczyć w nabożeństwie i Wieczerzy Pańskiej - napisała jedna z sióstr na naszej stronie internetowej - Był to wspaniały czas modlitwy, rozważania męki Jezusa i nadziei zmartwychwstania. Chwała Jezusowi! pmk Str. 5 MISJA NOWA NADZIEJA Åsmund Kilde emanowali, pragnienie śpiewania pieśni! To było najprawdziwsze uwielbienie. Ten entuzjazm i podekscytowanie, sprawiające, że uczestnicy spotkania niemal wykrzykiwali! To był absolutnie unikalny i błogosławiony czas. Nieoszlifowane diamenty - Równie inspirującym było widzieć troskę, jaką obejmowani są podopieczni misji - mówią Bogna i Nils. - Ten sam rodzaj zaangażowania widziałem niegdyś, gdy jeszcze jako wolontariusz pomagałem w Centrum Ewangelii w More - wspomina Nils. Także świadectwa, którymi Nils i Bogna podzielili się w Misji, spotkały się z dobrym przyjęciem. Nils zilustrował swoje łódzkie doświadczenia, odnosząc się do znanej mu dziedziny życia. - Z ludźmi, których poznaliśmy jest tak, jak z nieoszlifowanymi diamentami - mówił norweski kamieniarz - Chociaż życie ze swoimi problemami tak mocno odcisnęło się na ich twarzach, ujrzeliśmy ich wewnętrzną radość i ich jaśniejące oblicza. Dziękuję wam za ciepłe przyjęcie i możliwość dzielenia się Ewangelią. Bognę i Nilsa zastała w Łodzi prawdziwa zima. Mnóstwo śniegu. Niektórzy Polacy żartowali sobie nawet, że to właśnie oni przywieźli zimę z Norwegii. Mróz i zima nie miały jednak żadnego znaczenia wobec doświadczeń zdobytych w łódzkim centrum misyjnym i gościnności Piotra i Iwony. Fot.: Piotr Karaś Na zdjęciach: Obok - Bogna i Nils podczas wizyty w „Nowej Nadziei” przy ul. Gdańskiej. Poniżej - Asmund Kilde (pierwszy z prawej) i Nils podczas załadunku powiększalników do Polski. Bogna ma polskie korzenie. Pochodzi z Warszawy, gdzie mieszka jej mama. Wraz z mężem Nilsem - Norwegiem - zapragnęli na własne oczy ujrzeć to, o czym słyszeli, gdy zespół z Polski w 2008 r. odwiedzał Norwegię (pisaliśmy o tym w artykule "Mnóstwo radości i muzyczny talent" w IZ 11-12/2008 - red.). Bogna i Nils otworzyli swój dom dla grupy muzyków z Polski, orgaStr. 6 nizując wspaniały, bogaty w przeżycia duchowe wieczór. Później Nils, z zawodu kamieniarz, zaangażował się mocno we współpracę z Fundacją "Bezpieczne Schronienie", przygotowując do wysyłki powiększalniki dla osób niedowidzących. Powiększalniki trafiły do zboru w Jeleniej Górze i stamtąd, w ramach nowo ustanowionej służby, są przekazywane osobom potrzebującym. Przyjechali do Łodzi z Warszawy pociągiem. W Łodzi zostali ciepło przyjęci przez pastora Piotra, lidera Misji "Nowa Nadzieja" i jego żonę, którzy ugościli ich i oprowadzili po mieście. Na nocleg zatrzymali się w mieszkaniu Fundacji "Bezpieczne Schronienie". W planach mieli odwiedziny ośrodka prowadzonego przez "Nową Nadzieję" we współpracy z "Bezpiecznym Schronieniem", gdzie bywa udzielana pomoc ludziom uzależnionym, ubogim i bezdomnym. - Byliśmy niezwykle poruszeni - mówi Bogna o spotkaniu z podopiecznymi misji szczególnie podczas spotkania czwartkowego. To było cudowne - widzieć radość, którą Fot.: Asmund Kilde - To było cudowne doświadczenie. Dotknęło nas tak mocno spotkanie w Misji w Łodzi, w którym uczestniczyliśmy. Słyszeliśmy radosny śpiew. Widzieliśmy jak zespół wolontariuszy troszczy się o ludzi - mówili Bogna i Nils Strand z Eidsvoll. Wizyta w Łodzi, którą złożyli podczas pobytu w Polsce, sprawiła, że ich serca jeszcze mocniej przylgnęły do prowadzonej tu pracy wśród narkomanów i alkoholików. Informator Zborowy II/2009 SZKÓŁKA NIEDZIELNA Małgorzata Głaz CHRZEST PK Zbawiona dwunastka ARKA NOEGO Fot.: Małgorzata Głaz „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony” - mówi Pan Jezus w Ewangelii Marka 16,16. W sobotę 28.03.2009 r. w użyczonej sali zboru baptystycznego przy ul. Nawrot 27 odbył się chrzest. Niesamowita uroczystość i wielka radość! Bo przecież nowe dusze zostały zbawione. Piękna liczba - dwanaście osób. Wcześniej słyszeliśmy ich poruszające świadectwa (czyt. na str. 10). Dzieci bardzo przejęły się usługą, traktując ją jako możliwość ewangelizacji. W przepiękny sposób pokazały, że jedynie Jezus jest bramą przez którą możemy przejść do życia wiecznego. W niedzielę 26.04.2009 r. zobaczyliśmy długo oczekiwane przez nas wszystkich przedstawienie pt. „Arka Noego”, do którego dzieci przygotowywały się już od początku roku szkolnego. Noego” wystawiana w naszym zborze była swego rodzaju premierą i jeśli Bóg pozwoli, wystawimy ją również w innych miejscach, tak aby (jak mówi Apostoł Paweł) „wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany...” (Filip. 1.18). Od samego początku, nauczycielom, którzy prowadzili z dziećmi sobotnie zajęcia przewodniczył fragment Słowa Bożego z Ewangelii Łukasza 17.26-27: „A jak było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna Człowieczego. Jedli, pili, żenili się i za mąż wychodzili aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki i nastał potop, i wytracił wszystkich”. WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH Na jego podstawie powstał przepiękny montaż tekstów z publikacji Słowo Życia oraz z samej Biblii. Dzieci bardzo przejęły się usługą, traktując ją jako możliwość ewangelizacji. W przepiękny sposób pokazały, że jedynie Jezus jest bramą przez którą możemy przejść do życia wiecznego. Trudno opisać jak wielkie wrażenie wywarło na nas wszystkich to przedstawienie i jak mocno Bóg dotykał zarówno oglądających jak i tych, którzy przez wiele tygodni pracowali razem z dziećmi. Wierzę, że „Arka Informator Zborowy II/2009 KOLEJNYM CHRZTEM ZAPRASZAMY NA SPOTKANIE INFORMACYJNE 27.06.2009 r. godz. 18:00 W SALI KATECHETYCZNEJ ZBORU ŁÓDŹ, UL. JARACZA 95/97 SERDECZNIE ZAPRASZAMY! Sala wypełniła się ludźmi. Oprócz braci i sióstr z naszego zboru, ale też ze zboru pabianickiego (dwie chrzczone osoby pochodziły z Pabianic) na nabożeństwo przyszli nasi znajomi, członkowie rodzin. Kazanie wygłosił pastor Kazimierz Sosulski. Zespół entuzjastycznie prowadził zgromadzonych w uwielbieniu dla Pana. W końcu przyszła chwila, na którą wszyscy czekaliśmy - zanurzenie w wodzie. "Czy wierzysz, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym?", "Czy wierzysz, że On zmarł za twoje grzechy i zmartwychwstał dla twojego usprawiedliwienia?", "Czy pragniesz służyć Panu Jezusowi przez całe życie?" - padały pytania. Każdy osobiście odpowiadał tak, jak mu serce dyktowało: - Tak, wierzę! - Tak, pragnę! - Amen! - krzyknęła jedna z najmłodszych sióstr. "Dzień to był najpiękniejszy, który Bóg mi dał, gdy moim Zbawicielem Chrystus Pan się stał" - nucił zbór, po tym jak kolejne osoby były zanurzane na znak wyznawanej wiary. *** Agnieszka: Dla mnie niezwykle wzruszającym był widok naszych małych zborowych dzieciaczków z niezwykłą ciekawością i zadziwieniem wpatrujących się w akt zanurzenia... A potem z tą dziecięcą ufnością i entuzjazmem opowiadający nam, swoim rodzicom, jak to będzie, kiedy one będą przystępować do chrztu... Nasi przyszli katechumeni... Chwała Panu za nasze dzieci! Str. 7 POŻEGNANIE Piotr Karaś Taki zostawił ślad W czwartek 9 kwietnia 2009 r. w Liége (Belgia) odszedł do Pana nasz drogi brat i przyjaciel pastor JeanJean-Claude Duhamel. Pastor Jean-Claude przyjechał do naszego zboru po raz pierwszy w roku 2002. Od tamtego czasu przyjeżdżał regularnie, przywożąc dary, które trafiały do najuboższych mieszkańców miasta. Przed laty wraz z żoną Stéphanie założyli służbę chrześcijańską "Aide a l'Enfance Defavorisee" zajmującą się właśnie pomocą humanitarną. Gromadzili żywność i zawozili ją na Ukrainę, Białoruś, do dawnej Jugosławii i wielu innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Brat Jean-Claude - wspomnienie Z Belgii specjalnie dla „Informatora Zborowego” pastor Baoudouin Galanty: Jean-Claude umarł w wieku 64 lat, krótko po tym jak dowiedział się, że ma raka. Zakomunikował mi tę złą wiadomość zaraz po Nowym Roku. Wiedział, że nie ma żadnego remedium na tę chorobę, ale miał nadzieję i modlił się wraz z nami o Boże uzdrowienie. Toczył bój z chorobą do samego końca. Ostatni czas wykorzystał, by przygotować swą żonę i rodzinę, zachęcając ich, by do końca pozostali wierni Panu i by bojowali dobry bój. Jean-Claude wzrastał w ubogiej rodzinie we Francji. Bardzo wcześnie, w młodym wieku, zastał porzucony przez swych rodziców, którzy nie byli w stanie dłużej zajmować się dziećmi. Wraz ze swoim porzuconym bratem został przyjęty do francuskiego państwowego sierocińca. Dorastał jako sierota, pozbawiony miłości ojca i matki i bardzo szybko, jako nastolatek znalazł się sam Str. 8 W latach osiemdziesiątych Bóg skierował kroki pastora Jean-Claude'a do Polski. W roku 2002 do Łodzi. Brat Duhamel był z powołania ewangelistą, więc służbę swą charytatywną łączył z głoszeniem Ewangelii. Często wspominał swoje pierwsze usługi ewangelizacyjne w Białowieży. Opowiadał świadectwo o tym jak sam tułając się po świecie, bez domu, głodny, żyjąc na skraju nędzy, doświadczył zbawienia przez moc Pana Jezusa Chrystusa. Cieszył się zawsze, gdy mógł komuś pomóc. Wspierał wiele polskich zborów. Jego pełna miłości postawa i uśmiech na ustach wyrażający niesamowitą radość w Panu - były wielką zachętą dla wierzących i dla pastorów w naszym kraju. W październiku 2008 r. widzieliśmy go po raz ostatni. Wówczas - jak pisaliśmy - przed bramą przy ul. Gdańskiej 29 zaparkowały dwie ciężarówki pełne żywności. Pastor Jean-Claude przyjechał w towarzystwie dwóch innych braci. "Przyjechali, zaopatrzyli Misję i wyjechali. Zostawili jednak coś więcej niż 10 ton żywności. Podzielili się z nami swoją miłością do Pana i do bliźniego. Zostawili po sobie ślad, ten sam, który sprawia, że chce się jeszcze mocniej szukać Boga i Jego obecności" - pisaliśmy w naszym Informatorze Zborowym. Tak właśnie zapamiętamy pastora Jean-Claude'a. Taki zostawił ślad. Pan zdecydował by odwołać do wieczności swego sługę. Pastor Duhamel odszedł do Pana. "Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę, mówi Duch, odpoczną po pracach swoich; uczynki ich bowiem idą za nimi" (Obj. 14,13). na ulicy. Zaczął kraść i popełniać wszelkiego rodzaju przestępstwa, kręcąc się na ulicy, bez dachu nad głową, bez jedzenia i opieki. Z powodu swego stylu życia szybko nabawił się gruźlicy, ale Bóg w swym wielkim miłosierdziu uzdrowił go. Pewnego dnia spotkał chrześcijanina, który zaprosił go do swego mieszkania: człowiek ten żył w starym busie przerobionym na "dom na kółkach". Mężczyzna okazał współczucie Jean-Claudowi, opowiedział mu o Jezusie Chrystusie i o miłości Bożej. Poselstwo to tak dotknęło jego serca, że nieco później Jean-Claude oddał swe życie Panu. Zaprosił swego rodzonego brata, który podobnie jak on żył na ulicy i opowiedział mu o tym, jak Bóg zmienił jego życie i co dla niego uczynił. Jego brat został zbawiony. Przez kilka lat trzymał się tego brata w Panu, który pomógł mu załatwić pracę. Ten zaprowadził go do lokalnego zboru zielonoświątkowego, gdzie został ochrzczony (zarówno Jean-Claude jak i jego brat). Pewnego dnia udał się na obóz młodzieżowy w Belgii, na którym chrześcijańska młodzież z Belgii i Francji spotykała się każdego roku. Tam właśnie poznał swoją przyszłą żonę (Stephanie) i wkrótce ożenił się z nią. Po ślubie zdecydował się zamieszkać wraz z żoną w Belgii i uczęszczać do ukraińskiego zboru EWANGELIZACJA Silniejsza niż heroina Wieczornym nabożeństwem w środę 19.03.2008 r. zakończyła się trzydniowa ewangelizacja z udziałem gości z Victory Outreach. Vicotry Outreach to służba działająca w środowiskach osób uzależnionych, założona przez pastora Sony'ego jednego z pierwszych narkomanów, którego do Chrystusa przyprowadził znany nam dobrze Dawid Wilkerson. Przez trzy dni misjonarze z Niemiec i Anglii wydawali świadectwo na ulicach Łodzi. Wieczorne spotkania cieszyły się sporym zainteresowaniem (czyt. relacja obok). Z radością obserwowaliśmy jak nowe dusze pozyskiwane są dla Jezusa. W niedzielę w nocy (15.03) zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią przyjechała grupa z Londynu z pastorem Dave'm na czele. W poniedziałek dołączyli do nich bracia z Dusseldorfu z pastorem Gertjanem. Od poniedziałku prowadzili działania misyjne w Łodzi. Zdążyli też odwiedzić oddział detoksykacyjny, by wydać świadectwo o mocy Jezusa Chrystusa, o Bożej miłości, która jest silniejsza niż heroina. Ta Boża miłość zmieniła życie Ryszarda i Pawła, którzy jeszcze nie tak dawno, ciężko uzależnieni od heroiny staczali się na dno. Żyli w beznadziei do chwili, gdy Bóg postawił na ich drodze ludzi z VO. Dziś są wolni w Chrystusie. - Byłem w więzieniu, sześciokrotnie na odwykach i nic nie pomagało. Teraz oddałem swe życie Jezusowi i jestem wolny! - opowiada swoje świadectwo Ryszard. zielonoświątkowego, gdzie także i ja uczęszczałem. Bóg dał im dwójkę kochanych dzieci, chłopca i dziewczynkę (Davida i Muriel), których bardzo kochał. Bardzo szybko został powołany przez Pana do służby i udał się do Szkoły Biblijnej. Był to szczególnie trudny czas dla jego żony i rodziny - studia po prostu dużo kosztowały. Żona Jean-Clauda była jedynym żywicielem rodziny, utrzymywała dom i płaciła za studia. Później Jean-Claude i Stephany rozpoczęli służbę w kościele. Jean-Claude podjął służbę pastorską, co trwało 10 lat. Po tym czasie, zaczęli podróżować z pomocą humanitarną na wschód. Bardzo szybko stało się to ich prawdziwą służbą. Przez okres przeszło 25 lat odbywali 10 podróży do Europy Wschodniej rocznie, wioząc odzież i żywność dla osób ubogich i potrzebujących. Widział Bożą łaskę w swym życiu. Pomimo wszystkich problemów, trudności z jakimi się zmagał, zawsze był pełen radości i wiary w to, co robił. Swą ostatnią podróż odbył do Łodzi w październiku 2008. Umarł pełen pokoju w czwartek 9-go kwietnia 2009 roku, rankiem. Informator Zborowy II/2009 Wizyta misjonarzy z Victory Outreach w Nowej Nadziei Agnieszka Derejska Fot.: Piotr Karaś KOLOROWY ZASTĘP COFFEE HOUSE Tłum ludzi, nie było gdzie szpilki wcisnąć. Tego wieczoru nawet pies nas odwiedził. Było gwarno i głośno. Rozmawialiśmy z ludźmi, dzieliliśmy się nadzieją, mówiliśmy o uwolnieniu. Przyjechali z inicjatywy łodzianina, Ryszarda, byłego narkomana, który ponad rok temu trafił do Domu Rehabilitacyjnego Victory Outreach* w Düsseldorfie. Wtedy jeszcze nie wierzył. Wątpił i tak naprawdę umierał. Narkotyki zupełnie zniszczyły jego życie. A jednak stał się cud. Bóg zmienił jego serce, uleczył go. Dziś jest zupełnie zdrowym człowiekiem, pełnym siły i miłości do Boga. Miał pragnienie, aby o tej miłości usłyszeli jego koledzy, łódzcy narkomani. I oto stało się. Piętnastego marca zawitali w progach naszej Misji na Gdańskiej. Zapytani, czy nie zechcieliby uczestniczyć w naszym Coffee House, wyjść razem na ulicę, dzielić się świadectwem, wielbić razem Boga, chętnie się zgodzili. Wyszliśmy do miasta całym, wielkim, kolorowym zastępem. Właściwie robiliśmy to, co zwykle. Rozmawialiśmy z ludźmi, dzieliliśmy się nadzieją, mówiliśmy o uwolnieniu, zapraszaliśmy do Coffee House'u. Informator Zborowy II/2009 A jednak było trochę inaczej... Bo było nas dużo więcej, bo mogliśmy obserwować innych chrześcijan, służyć sobie nawzajem i uczyć się od siebie. Takie świeże doświadczenie. A potem rozmowy przy stolikach. I znowu, niby tak samo, a trochę inaczej... Tłum ludzi, nie było gdzie szpilki wcisnąć. Tego wieczoru nawet pies nas odwiedził. Przyszedł z jednym z naszych Coffee House'owych gości. Nie pił co prawda kawy, ale dostał michę świeżej wody i naprawdę był zadowolony. Tym razem nie było intymnej atmosfery w Coffee House. Było gwarno i głośno. Nasz pastor chodził i mówił: „Ale zadyma! Ale zadyma!”. Jedno się tylko nie zmieniło. Był tam obecny nasz najważniejszy Gość, Pan Jezus. To wokół Niego toczyły się wszystkie rozmowy, do Niego się zwracaliśmy, o Nim śpiewaliśmy. Na koniec spotkania, jak zwykle, społeczność. Słowo, świadectwa i pieśń. Niezwykła, głośna, pełna odwagi pieśń wiary i zwycięstwa, z hukiem wydobywająca się z męskich gardeł. Z naszymi Coffee House'owymi gośćmi rozstawaliśmy się w atmosferze radości, uniesienia i pełni zadowolenia, że Bóg żyje i działa. Że troszczy się o nas, że jest lekarstwem na każde zranienie, odpowiedzią na każde pytanie. Że jest Drogą i że my należymy do Niego. Nie chcieliśmy, żeby ten wieczór się kończył. I nie skończył się tak szybko. Najpierw była długa modlitwa. Modliliśmy się o miasto, o ludzi, tych zagubionych i potrzebujących Boga, i o nas samych, aby Bóg nas używał, aby przemieniał nasze serca, abyśmy byli mężni i mocni. Zbudowani i nakarmieni Jego Mocą wyszliśmy na nocny patrol. Podzieliliśmy się na grupy. Nienasyceni modlitwą modliliśmy się dalej. Rozmawialiśmy ze sobą, opowiadaliśmy sobie nawzajem, jak wygląda nasza służba. I znów spotykaliśmy ludzi: młodych, zagubionych, potrzebujących Boga. Była północ. Łódź spała. W środku wielkiego ciemnego miasta rozlegała się ufna modlitwa do Boga, o Jego zbawienie i uwolnienie. *Victory Outereach to kościół chrześcijański. Wychodzi naprzeciw ludziom uzależnionym, prostytukom i przestępcom. Otwiera przed nimi drzwi swoich domów rehabilitacyjnych, gdzie mogą znaleźć schronienie i doświadczyć zbawienia. Prowadzi terapię uzaleznień w oparciu o Bożą Moc. W Europie Victory Outereach można spotkać m.in. w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii. Str. 9 ŚWIADECTWA opr. Kasia Michalska fot.: Szymon Kwoka Powiedz, co uczynił ci JEZUS Za nami chrzest (czyt. na str. 7). Zanim jednak do niego doszło, podczas kolejnych nabożeństw niedzielnych przysłuchiwaliśmy się świadectwom naszych nowonarodzonych braci i sióstr. Płynęły łzy wzruszenia. Z sali rozlegały się oklaski wyrażające wdzięczność Panu. Posłuchajmy tych opowieści raz jeszcze. Beata: Bałam się zbliżającego się Armagedonu Chciałabym w kilku zdaniach opowiedzieć Wam drodzy bracia i siostry jak to było z moim nawróceniem się. Wychowałam się w rodzinie tak zwanych niepraktykujących katolików, jednakże o Bogu zawsze dużo mówiła mi moja babcia będąca Świadkiem Jehowy. Mówiła, że tutaj na ziemi będzie kiedyś piękny raj, ludzie będą doskonali, wszystko będzie tak jak na początku, ale najpierw będzie straszna wojna zwana Armagedon, w której zginą wszyscy, którzy nie służą Jehowie. Od dzieciństwa żyłam w przeświadczeniu, że jedyną prawdziwą religią są Świadkowie Jehowy. Jeszcze przed ślubem mówiłam mojemu mężowi, że kiedyś na pewno zostanę Świadkiem Jehowy. I tak kiedy urodziło się nasze pierwsze dziecko, poczyniłam kroki, żeby wstąpić do organizacji. Bardzo bałam się zbliżającego się Armagedonu. Myślałam sobie, że jeśli nie zostanę Świadkiem to zginę razem z moim dopiero co urodzonym dzieckiem. Raz byłam bardziej gorliwa, raz mniej, jednakże zawsze byłam przekonana, że innej drogi nie ma, że wszystkie inne religie są fałszywe. I tak było przez 16 lat. Dzięki Bogu jednakże w ubiegłym roku w naszym życiu zdarzył się cud - cud nawrócenia. Wierzę, że to sam Bóg wyciągnął mnie z tej organizacji człowiek myślę, że nie byłby w stanie. Powoli zaczynałam dostrzegać błędy w naukach Świadków Jehowy. Zauważyłam, że świadkowie są całkowicie uzależnieni od organizacji i choć teoretycznie mówi się, że Pismo Święte Str. 10 jest najważniejsze to jednak w rzeczywistości tak nie jest. Bezkrytycznie należy przyjmować to co pisze "Strażnica". Dziękuję Bogu za to, że odzyskałam wzrok duchowy i mogłam dostrzec błędne nauki, w których tkwiłam przez tyle lat. Modliłam się i prosiłam Boga, żeby wskazał mi prawdziwą drogę i wtedy jak nigdy przedtem dotarły do mnie słowa Pana Jezusa zapisane w Ewangelii:" Ja jestem drogą, prawdą i życiem" i uchwyciłam się tych słów. Kiedy przeczytałam słowa z Ewangelii Jana 5,23 "kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca" byłam do głębi poruszona, nie mogłam opanować łez. Myślałam sobie: Boże, przecież ja nigdy tego nie robiłam. W biblii Świadków Jehowy słowo "cześć" jest zmienione na "szacunek". Na mojej drodze Bóg od kilku lat stawiał osoby z kościołów protestanckich, między innymi z tego zboru. Widziałam, że u tych ludzi sensem życia jest Jezus Chrystus. Uderzała mnie zawsze ich niesamowita wiara, pokora i miłość do Jezusa. Kiedy pierwszy raz przyszłam do tutejszego zboru byłam do głębi poruszona. Cudowne pieśni, ludzie wznoszący ręce do góry i ta niesamowita wiara. Dziękowałam Bogu, że tu jestem i już wiedziałam, że chcę tu zostać. Dopiero tutaj dotarło do mnie tak naprawdę co dla mnie i dla nas wszystkich dokonał Jezus na krzyżu. W Chrystusie odzyskałam wolność i radość. Wcześniej, tzn. w organizacji żyłam w poczuciu winy, ciągle towarzyszyły mi wyrzuty sumienia, że czegoś tam robię za mało, no i ten strach przed Armagedonem. Wszystko to odeszło. Pan dał mi też pewność zbawienia. W modlitwach prosiłam, żeby Pan wszedł do mojego życia i wiem, że tak się stało. Żywym dowodem tego jest nawrócenie się mojego męża, który stał się oso- bą wierzącą właściwie w mgnieniu oka, a także nawrócenie córki. Widzę także, że powoli nawraca się nasz syn. Dziękuję naszemu kochanemu Stwórcy, że pokazał mi inną drogę - drogę miłości a nie drogę strachu. Tą drogą jest Jezus Chrystus, który stał się sensem mojego życia, jest moim Zbawicielem i na wieki wieków jest Panem Panów i Królem Królów. Godzien jest wszelkiej czci i chwały. Dziękuję Bogu, że zaczęłam to dostrzegać. Chwała Bogu. Ola: Urodziłam się w rodzinie podzielonej religijnie Urodziłam się w rodzinie podzielonej pod względem religijnym. Mój tata właściwie w ogóle nie wierzył w Boga a ja wraz z mamą od najmłodszych lat chodziłam do organizacji Świadków Jehowy. Mówiono nam, że więź z Bogiem można nawiązać poprzez modlitwę, chodzenie na zebrania, czytanie Biblii i innych publikacji, co też starałam się czynić. Często jednak nie dawałam rady co sprawiało, że obarczałam się wyrzutami sumienia. Nigdy nie miałam aspiracji głoszenia od domu do domu, jednak mimo młodego wieku zawsze pragnęłam tej bliskiej więzi, przyjaźni z Bogiem. Pamiętam, że chodząc na zebrania z mamą, zazdrościłam dzieciakom, które siedziały między rodzicami i wychowywały się w tzw. przykładnych rodzinach, bo ja tego nie miałam. Zdarzało mi się płakać wieczorami, kiedy myślałam, że Informator Zborowy II/2009 uwierzyć. Zacząłem czytać Biblię i modlić się, czego wcześniej nigdy nie robiłem. Powierzyłem życie Jezusowi i uznałem Go za swojego Zbawiciela. W modlitwie do Boga powiedziałem: "Przepraszam Cię Boże, że nie doceniałem śmierci Twojego Syna, przebacz mi proszę moją zatwardziałość". Teraz jest inaczej, Chrystus jest Panem mojego życia i chcę, żeby tak było zawsze. Cieszę się również, że mogę poznawać nowych duchowych braci i siostry. Chwała Panu za to. tata i brat mogą zginąć w Armagedonie. Chciałam, żeby również oni uwierzyli w Jehowę. Niekiedy odnosiłam uczucie smutku i pustki, sądząc, że moje życie jest bezsensowne i bezcelowe. Jednakże wszystko się zmieniło, wywróciło do góry nogami, kiedy trafiłyśmy z mamą tutaj na nabożeństwo. Wszystko było zupełnie inne od tego co znałam do tej pory. I kiedy tak stałam, płacząc, poczułam się nagle taka mała, całkiem bezradna. Powiedziałam: "Panie Jezu... przecież Ty jesteś, Ty naprawdę żyjesz. Jak ja mogłam żyć bez Ciebie, nie zdając sobie sprawy, że jesteś. Że jesteś taki wielki, cudowny i wspaniały". Poczułam się jakbym odnalazła najwspanialszy skarb, bo wtedy tak naprawdę odnalazłam żywego, cudownego Boga. Przeczytałam słowa w Efezjan 3,17: "Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych". Zaczęłam się modlić do Pana, żeby przebaczył mi grzechy, wtedy też wyznałam Mu: "Panie, otwieram Ci drzwi mego serca, powierzam Tobie wszystkie moje plany, marzenia. Całe moje życie oddaję w Twoje ręce. Panie przyjmij mnie do siebie. Ty umarłeś na krzyżu za mnie i za moje grzechy. Ty jesteś moim Panem i moim Bogiem. Wszystkim co mogę mieć." Poczułam pokój sumienia jakiego nie zaznałam nigdy do tej pory i ogarnęła mnie wielka radość, poczucie, że Bóg mi przebaczył. Bóg dokonał wielu cudów w naszej rodzinie. Dotknął serca mojego taty, który zmienił się nie do poznania. Wiem, że Bóg mieszka w naszym domu i modlę się za mojego brata, aby i on przyjął Pana do swego serca. Wraz z pojawieniem się Jezusa w moim życiu zapanowała w nim radość, pokój, miłość i nadzieja, jakiej nigdy wcześniej nie miałam. Kocham Go i będę Mu służyć już zawsze. Mój sens życia jest w Jezusie Chrystusie - moim Panu i Zbawicielu. Amen. Informator Zborowy II/2009 Marek: Córka podarowała mi Biblię z dedykacją Chwała Panu! Mam na imię Marek. Urodziłem się i wychowałem w rodzinie, która nie była specjalnie wierząca. W każdym bądź razie o Bogu nigdy się w mojej rodzinie nie rozmawiało. Sam zresztą też się nie zastanawiałem, czy Bóg istnieje. O Bogu zaczęła mi mówić moja żona, która trzy lata po naszym ślubie została Świadkiem Jehowy. Mówiła, że istnieje Bóg, że przecież cały wszechświat ktoś musiał stworzyć i jeśli nie uwierzę w Boga to zginę w Armagedonie. Myślałem sobie, że może i dobrze - na świecie jest tyle zła, niech to wszystko się skończy. Żyłem teraźniejszością - praca, rodzina, zwykłe sprawy dnia codziennego. Nie szukałem Boga, dlatego uważam, że to Bóg mnie odnalazł. Z czystej ciekawości przyszedłem na nabożeństwo do tutejszego zboru. Chciałem zobaczyć, gdzie to moja żona znowu chodzi. No i to był punkt zwrotny w moim życiu. Nabożeństwo, albo raczej sam Jezus dotknął mnie do żywego. Przepłakałem prawie całe nabożeństwo. Tego samego dnia po powrocie do domu córka podarowała mi Biblię z dedykacją "Tato, mam nadzieję, że ta księga pomoże Ci w odnalezieniu Boga, poznaniu Go a także w nawiązaniu z Nim osobistej więzi, dzięki której odnajdziesz prawdziwy sens życia". Oczywiście łzy napłynęły mi do oczu. I od tego czasu Pan zmienił moje życie. Palenie papierosów rzuciłem z dnia na dzień, wierzę, że z pomocą Jezusa. Musiałem również ograniczyć alkohol. Żona twierdzi, że zrobiłem się spokojniejszy. Bóg tak dotknął mojego serca, że sam w to nie mogłem Natalia: Chodziłam do kościoła bo trzeba, oddalałam się od Boga i zaczęłam wegetować Jestem Natalia, pochodzę z Terespola, mam 16 lat. Urodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej. Moja mama nawróciła się, kiedy miałam dwa lata. Zaczęłam chodzić do kościoła, kiedy miałam cztery lata. Wtedy przyjęłam Jezusa do swojego serca takie szczere serce dziecka. Wtedy zmarł mój tata i to był trudny czas dla mojej rodziny, ale kościół bardzo pomagał mojej mamie, finansowo i duchowo. Nie odczułam wtedy za bardzo braku ojca, bo za długo z nim nie przebywałam. Miałam też wtedy czas na pogłębienie mojej relacji z Bogiem, pomimo mojego młodego wieku. Byłam wtedy bardzo aktywna w kościele, śpiewałam w chórze z dziećmi, chodziłam na szkółki, jeździłam na obozy - rozwijałam się duchowo. A potem nadszedł czas kiedy musiałam się przeprowadzić do Łodzi z powodu małżeństwa mojej mamy. I wtedy zaczęły się schody. Nowe środowisko, dziewczyna ze wsi musiała się przeprowadzić do wielkiego miasta. Nowy kościół, którego w ogóle nie znałam i który był całkowicie inny niż ten, w którym się wychowywałam. Także zmiana rówieśników i szkoły. W szkole w ogóle nie byłam akceptowana. I wtedy też moja relacja z Bogiem się pogorszyła. Można powiedzieć, że ja widziałam to, że się oddalam od Boga i zaczęłam tak jakby "wegetować". Chodziłam do kościoła bo trzeba pójść do kościoła, żeby być w zgodzie ze swoim sumieniem, modliłam się, śpiewałam. Ale czułam, że to nie jest to. Czułam, że potrzebuję czegoś więcej, większej relacji z Bogiem. Wiedziałam też, że moja przyszłość musi się wiązać z Bogiem i ja chcę aby moje plany były związane z Nim. Wcześniej marzyłam o tym aby Str. 11 Mateusz: podczas lotu samolotem zastanawiałem się jakie życie jest kruche być misjonarzem, aby służyć całą sobą Bogu, aby śpiewać, aby głosić. I to jest też moim marzeniem obecnie. Ale taki ciężki czas trwał trzy lata - ciężki czas pod względem szkoły i kościoła. Pomyślałam wreszcie, że tak nie można tylko siedzieć w kościele, trzeba coś zmienić. Przyszłam tutaj i tu młodzież pokazała mi jak można żyć z Bogiem, jak Bóg może być realny na codzień w moim życiu, jak mogę z Nim rozmawiać.To jest realne i fajne. Od pięciu lat, odkąd tutaj mieszkam nie miałam przyjaciela a Bóg się sprawdza w tej roli. Bóg pokazał mi wielokrotnie, że jest przy mnie, nawet kiedy jest źle - jest ze mną. Nauczyłam się marzyć o rzeczach, które wydają mi się nie do osiągnięcia. Bóg mówi mi: "jestem z Tobą kiedy jest dobrze i kiedy jest źle". Kiedy jest smutno daje mi radość, pokazuje mi, że jest ze mną pomimo wszystko. W tym czasie też wielokrotnie prosiłam, codziennie przychodziłam do Boga i mówiłam: "Boże proszę, Boże proszę". W sumie aż mi głupio było. Dziękowałam Mu też oczywiście ale dużo prosiłam. Bóg kocha to kiedy przychodzimy przed Jego tron i dziękujemy Mu, ale także pokazujemy swoje słabości, pokazujemy jacy jesteśmy marni bez Niego. Bóg to lubi, kiedy się ukorzymy przed Nim i wtedy On może nam pomóc. Mówi: "tak, pomogę ci, kochana. Pomogę ci, bo jestem twoim Ojcem". To jest takie piękne. Wiele razy byłam w sytuacji bez wyjścia, ale On jest przy mnie i mnie kocha. Jestem Jego ukochaną córeczką. Pomimo tego, jakie na codzień złe rzeczy robię, Bóg mi to przebacza, kiedy przychodzę przed Jego tron z otwartym sercem i proszę o wybaczenie. On wybacza. On jest z nami pomimo wszystko. Czeka aż do Niego przyjdziemy. Chwała Ci Jezu! Str. 12 Chwała Bogu! Odkąd pamiętam zawsze chodziłem do tego kościoła i byłem wierzący. Moja rodzina też jest wierząca. I zawsze wiedziałem o Bogu, gdzieś o Nim słyszałem, kierowałem się Jego zasadami, choć jak byłem mniejszy nie zawsze to było proste. W podstawówce często nie wiedziałem jak odpowiedzieć kolegom, gdy pytali się czemu nie chodzę do katolickiego kościoła. Ostatnio kiedy moje siostry wyprowadziły się do Anglii, był lot samolotem i tak zastanowiłem się jakie życie jest kruche i jak szybko można umrzeć. Gdy dłużej o tym myślałem, zastanowiłem się, czemu ja jeszcze nie wziąłem chrztu, choć jestem w Panu i kocham Go. Teraz jak o tym myślę, to widzę, że Bóg mnie używa i moje życie się zmienia. Rozumiem Biblię i mogę teraz kolegom z klasy opowiadać o Bogu, mam dużo argumentów i dziękuję Mu za to. Amen. Zofia: Mimo mojego wieku musiałam się na nowo narodzić Nazywam się Zofia. Pochodzę z rodziny katolickiej. Słuchając przez wiele lat Słowa Bożego, czytając wydawnictwa religijne myślałam, że jestem blisko Boga. Ale ciągle mi było Boga brak, ciągle szukałam. Jezus to widział i poprowadził mnie drogą doświadczeń. Trudnych, ciężkich doświadczeń. Ale nie pozwolił mi upaść choć były różne chwile. Bóg postawił na mojej drodze ludzi i okoliczności, które doprowadziły mnie do zboru. Jezus pokazał mi swoją drogę, swoje miłosierdzie, obdarzył łaską przejścia z wyznania tradycyjnego do pełnej ewangelii. Chwała Mu za to. Zrozumiałam, że mimo mojego wieku muszę się na nowo narodzić, przyjąć chrzest wiary, uczestniczyć w Wieczerzy Pańskiej. Wierzę, że śmierć i zmartwychwstanie Jezusa to nasze zbawienie. Pragnę wielbić i podziękować Bogu Ojcu, Synowi Jezusowi Chrystusowi i Duchowi Świętemu za wszystko, co czyni w moim życiu. Pragnę również podziękować pastorowi, siostrom i braciom w zborze za wsparcie duchowe. Dziękuję. Chwała Bogu. Amen. Informator Zborowy II/2009 Bożena: Miałam myśli samobójcze i już nie chciałam żyć Chwała Panu! Ja się nawróciłam niecały rok temu. Pochodzę z rodziny katolickiej ale całe rodzeństwo mojego taty to są ludzie nawróceni, którzy wielokrotnie mi głosili ewangelię. Zawsze chodziłam co niedzielę do kościoła, mówiłam rano i wieczorem pacierz, ale Boga znałam tak jakby od martwej strony. Byłam też związana z pewnym chłopakiem, który mnie zostawił. To było ponad rok temu. Ze mną było po prostu coraz gorzej, popadłam w depresję, brałam non stop leki na uspokojenie, prawie nie jadłam. Na niektóre zajęcia w ogóle przestałam chodzić, bo już nie miałam siły. Byłam tak wykończona fizycznie i psychicznie, że po prostu nie dawałam sobie rady. Codziennie dzwonił do mnie wujek i głosił mi o Bogu, codziennie się modlił za mnie. Mówił mi, żebym oddała życie Bogu, żebym zaczęła czytać Pismo, że to mnie posili i odmieni całkowicie moje życie. Pewnego razu zabrał mnie nawet na grupę domową, która mi się bardzo spodobała. Bardzo mi się podobało to, jak ludzie spotykają się, rozważają Słowo Boże i rozmawiają o Bogu. Ale jednak tutaj w Łodzi nie znałam żadnej takiej grupy, do której mogłabym trafić. I pewnego razu żona wuja znalazła mi numer kościoła tutaj w Łodzi. Ona kompletnie nie wierzyła, że pójdę ale ja już byłam tak załamana... Jeszcze nie powiedziałam tego, że miałam myśli samobójcze i nie chciałam żyć, chciałam popełnić samobójstwo. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała mnie przed tym to był paniczny strach Informator Zborowy II/2009 przed piekłem. To mnie po prostu paraliżowało, bo wiedziałam, że od razu taka osoba idzie do piekła. W tej całej desperacji przyszłam tutaj, Zaczęto się o mnie modlić, zaczęłam czytać Pismo Święte. Pewnego razu oddałam życie Bogu. Powiedziałam: Jezu, ja Ci oddaję całe moje życie, żebyś mnie zmienił, zmienił moje życie, bo ja nie potrafię tego zrobić, nie potrafię się zmienić, przestać myśleć o pewnych rzeczach. To było po prostu ponad moje siły. I wtedy zaczęło się zmieniać moje życie. Odeszła wszelka depresja, wszelkie smutki, płacze, histerie. Zaczęłam jeść, wracać do normalnego życia. Bóg zaczął wlewać radość w moje życie, pojawiał mi się uśmiech na twarzy, którego często brakowało i zawsze rodzice mi to wypominali. Ale po nawróceniu nastał bardzo trudny czas, ponieważ, gdy rodzice się dowiedzieli, że jestem w tym kościele, zaczęły się prześladowania. Zaczęli mnie dręczyć psychicznie i fizycznie. Najgorsze jest to, że oni nawet nie chcieli mnie wypuścić z domu, nie dali mi się wyprowadzić. I po prostu pewnego razu uciekłam. Tak naprawdę miałam wybór albo Bóg albo rodzice, którzy wszystkim się zajmowali, wszystko mi dawali, całe utrzymanie, po prostu wszystko zapewniali. Ale jednak wybrałam Boga, wyszłam z domu nie mając nic. Nie miałam ubrań, nie miałam pieniędzy, mieszkania w Łodzi i nawet miałam zaległości na uczelni przez wcześniejsze problemy. Tak naprawdę nic nie miałam oprócz Boga. Ale jednak on cały czas trwał przy mnie i cały czas był. Bóg dał mi wszystko, dał mi wspaniałych przyjaciół chrześcijan, dał mi pracę, dzięki której mogę się utrzymać, pozwolił mi zaliczyć rok bez problemu. Z czasem też zaczął oddawać mi rodziców. Wszystko Bóg odmienił, nie zostawił mnie w ani jednym momencie na chwilę samej, ani razu. Chciałam Mu za to podziękować. Chwała Jemu za to. Bo zrobił coś cudownego z moim życiem. Amen. Ania: moja siostra wyjechała do Niemiec, tam poznała Jezusa i bardzo chciała byśmy z mężem też poznali Pana Chwała Bogu, mam na imię Ania. Z kościołem zielonoświątkowym zetknęłam się ponad 20 lat temu, kiedy moja siostra wyjechała do Niemiec i tam poznała Pana Jezusa, nawróciła się do Boga. I bardzo chciała, żebyśmy my z mężem, z moją rodziną również poznali Pana. Kiedy opowiadała mi o swoim nowonarodzeniu nie rozumiałam o czym w ogóle mówi. Przecież wychowywałyśmy się w jednym domu, chodziłyśmy do kościoła, modliłyśmy się. Byłam dobrym człowiekiem przecież, prawda? Nic nikomu złego nie zrobiłam. Ale kiedy jeździliśmy tam do niej prawie co roku i chodziliśmy do kościoła zielonoświątkowego w jej miejscowości, do potężnego zboru, zauważyłam różnicę. Zauważyłam jak mała jest moja wiara, jak moja modlitwa jest sucha, odklepana wręcz. A ciężar moich grzechów po prostu mnie przygniótł. Wtedy to zauważyłam, jak jestem pyszna, jaka malutka. Jeszcze nie potrafiłam poradzić sobie z tym by poprosić Boga o pomoc. Ale próbowałam. Dużą przeszkodę stanowił mój mąż, który w ogóle nie chciał słyszeć o kościele zielonoświątkowym. Często się kłóciliśmy ale mówiłam do siostry: słuchaj, przyjdzie czas, że przyjdziemy. Ja lawirowałam między kościołem katolickim, byłam na Szarej kiedy jeszcze był tam kościół, zaglądałam na Jaracza, ale byłam tak słaba, że nie potrafiłam sama przychodzić. I mówiłam do siostry: zobaczysz, przyjdzie czas, że przyjdziemy. Bardzo głęboko w to wierzyłam i rzeczywiście tak się stało. Dwa lata temu mój mąż powiedział: choć idziemy do kościoła na Jaracza. Alleluja, cóż więcej mi potrzeba. Przyszliśmy tutaj no i wasza wiara, wasze uwielbienie Boga, zespół... Pieśni mnie tak ładują, tak wzmacniają moje "akumulatory", że po prostu nie umiem tego nawet określić. No ale nie było się bez przeszkód, zaczęły się kłopoty wychowawcze z naszym synem, potem mój mąż Edward sięgnął po alkohol. Modliłam się do Boga by nas wzmocnił, prosiłam o miłość w naszym domu i żeby był z nami. Doczekałam się, wyznałam Bogu wszystkie moje grzechy, poprosiłam o pomoc. A wasze pieśni tutaj i wasze uwielbienie - to był czas gdy Bóg mnie dotykał. Odkąd Bóg zaczął mnie prowadzić moje życie zmieniło się, stałam się spokojniejsza, mogę rozmawiać o Bogu z każdym, w każdej chwili - nie ma Str. 13 Bogusia: Szarpiąc się ze sobą usiadłam do internetu i znalazłam ośrodek pomagający rodzinie przy ulicy Gdańskiej problemu. Jest to dla mnie coś wspaniałego. Mogę powiedzieć jeszcze, że dziękuję Bogu, wierzę, że umarł za mnie na krzyżu, proszę o Bożą pomoc i uwielbiam śpiewać. I zakończę może tak, że całe życie śpiewać chcę Panu, tak jak śpiewamy w pieśni. Nie uzgadniałam tego dzisiaj z pastorem, on mi po prostu to wyjął z ust. Dziękuję bardzo. Edward: nasze małżeństwo było już na skraju przepaści Mam na imię Edward. Nigdy jeszcze nie występowałem przed takim zgromadzeniem, no chyba że kiedyś na zebraniach partyjnych, gdzie się mówiło o wszystkim i o niczym - ale tu jest zupełnie inaczej. Pochodzę z rodziny katolickiej, bardzo związanej dogmatami, bo moi rodzice byli bardzo wierzący. Jako chłopcy, było nas sześcioro dzieci, w tym czterech chłopców, też chodziliśmy co niedzielę do kościoła, ale chyba tylko po to, żeby na dziewczyny popatrzeć czy się powygłupiać. No i tak to moje życie przebiegało. Później Pan Bóg pokierował moje kroki, poznaliśmy się z żoną i jestem wdzięczny za to. Od tej chwili jestem już też innym człowiekiem. No ale to tak 20 lat jeszcze trwało. Żony siostra nawróciła się w Niemczech. Każde nasze rozmowy kończyły się kłótnią. Ja to wręcz wyśmiewałem się z niej. W moim małym umyśle nie chciało się pomieścić dlaczego jej modlitwy są inne od moich? Ja uważałem, że jestem porządnym człowiekiem, przychodziłem też tutaj nawet można powiedzieć dosyć często, i na Szarą Str. 14 jeszcze i tutaj na Jaracza. Tylko że byłem nieobecny, nic nie rozumiałem. Jeszcze wcześniej siostra żony podarowała mi Biblię. Ja czasem tam zajrzałem do niej, ale częściej tylko kurz z niej wycierałem. I tak dwa lata temu zacząłem czytać Ewangelię Jana. Od tego się właśnie zaczęło. Zaproponowałem żonie, że moglibyśmy przyjść tutaj do kościoła. No i od tego czasu często przychodziliśmy. No ale to jeszcze też nie wszystko, szatan nie śpi. Wtedy zaczęły się kłopoty z naszym synem, ja zacząłem sobie popijać, taki słaby się zrobiłem - myślałem, że to jest recepta na wszystko. Nasze małżeństwo było już na skraju przepaści. Trwało to 18 miesięcy. Zacząłem się modlić kiedyś w nocy, dostałem takiego olśnienia. Obudziłem rano żonę, modliliśmy się razem, syn nasz też dołączył. I od tego czasu zapomniałem o tych swoich słabościach. Byłem o krok od nałogu - zapomniałem o tym wszystkim i coraz częściej czytałem Biblię, modliłem się. Jak tylko wspominam o piwie, o alkoholu jakimś, to zaraz mi się niedobrze robi, na samą myśl o tym. Teraz czytam Pismo Święte, nie położę się spać jak nie przeczytam jakiegoś wersetu, modlę się rano, wieczorem. Widzę postępy u naszego syna, który jeszcze nie dorósł może do tego, by tu przyjść, ale pyta mnie nieraz, z nim też już zaczynamy rozmawiać i chyba jest wszystko na dobrej drodze. Ja wierzę teraz, że Pan Bóg mi pomógł. Przez tą żarliwą modlitwę z moją żoną jestem, uważam, na dobrej drodze i przyjąłem Pana Chrystusa do swego serca. Uważam, że On jest moim Panem i dziękuję Mu bardzo, że moje kroki skierował właśnie tutaj, do Łodzi, że tu założyłem rodzinę. Bo tak bym żył dalej w tym zakłamaniu, bo uważam, że żyłem w zakłamaniu. Mówiło się o tych wszystkich dogmatach a nie mówiło się o Bogu. Dziękuję. Amen Chwała Panu Bogu! Mam na imię Bogusia. Do Kościoła Zielonoświątkowego przychodzę od kwietnia 2008 roku. Moje dorosłe życie było zniewolone grzechem. Nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Nic mi się nie układało. Życie rodzinne, zawodowe, osobiste było poszarpane. Nie przynoszące mi zadowolenia i satysfakcji. Modliłam się do Boga, ale nie czułam Jego obecności. Odsunęłam się od Kościoła Katolickiego. Przez cztery lata modliłam się w skrytości, aby pokazał mi drogę do Siebie. Szarpiąc się sama ze sobą, ze swoimi emocjami postanowiłam szukać pomocy. Po kolejnej rozpaczliwej modlitwie usiadłam do Internetu i znalazłam Ośrodek Chrześcijański pomagający rodzinie przy ulicy Gdańskiej 29. Tam dowiedziałam się o Kościele Zielonoświątkowym, o zbawieniu przez Jezusa Chrystusa. Zaczęłam uczęszczać na nabożeństwa. Jestem pewna, że drogę do Kościoła Zielonoświątkowego pokazał mi Bóg. Pokazał mi drogę do siebie przez Jezusa Chrystusa, mojego Pana i Zbawiciela. Wyznałam Bogu swoje grzechy, prosząc o przebaczenie. Ofiarowałam swoje życie Jezusowi Chrystusowi, dziękując, że swoją krwią obmył mnie z grzechów. Pozwolił mi narodzić się na nowo, w Duchu Świętym. Wierzę, że jedyna droga do zbawienia jest przez Jezusa Chrystusa, którego kocham i uznaję za mego Pana i Zbawiciela. Pragnę mu służyć do końca moich dni. Teraz odnalazłam spokój. Wiem, że nie jestem sama. W moim sercu jest Jezus, mój Pan, dotyka mnie, napełnia Duchem Świętym. Przestałam się bać, wiem, że decyzje, które podejmuję, są najlepsze dla mnie, bo kieruje mną Jezus Chrystus, a On nigdy mnie nie skrzywdzi. W moim życiu zapanowała radość i wielka miłość do Boga. Wreszcie odnalazłam swoją drogę życia – jest nią Jezus Chrystus, mój Pan i Zbawiciel. Odnalazłam również rodzinę duchową – ten Zbór. Przyjmijcie mnie do siebie i wspierajcie w wierze w Jezusa Chrystusa. Ja obiecuję, że przez swoje życie postaram się nieść świadectwo wiary innym, aby oni też mieli szansę przyjść do Jezusa Chrystusa i narodzić się na nowo. Informator Zborowy II/2009 MŁODZIEŻ Konferencja Młodzieżowa „Poznaj smak prawdziwego życia” BOŻY SUKCES Fot.: Sz. Kwoka i T. Głaz Adam Szadkowski dekaLodzy. młodzi ludzie z Bożym priorytetem w sercach. To było wielkie wyzwanie. Wielka próba. Na początku były marzenia, potem modlitwa, post i oddanie sprawy Bogu. Na końcu zmęczenie i ogromna radość. Po drodze ogrom trudności, przeszkód i chwile zwątpienia. Ciągłe pytania o Bożą wolę, o Jego drogę. konferencja. Rozpoczęła się w piątek i trwała do niedzieli. Przyjechali ludzie z całej Polski. Sala wypełniła się po brzegi. Od strony organizacyjnej wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wiele zależało od nastawienia i chęci uczestników. Najlepszym pomocnikiem znów okazał się Nasz Pan, który otworzył serca młodzieży i czuć było, że to nie będzie zwyczajna konferencja. Z każdą chwilą, z każdym kolejnym wykładem i nauczaniem, z każdą nową pieśnią i cichą modlitwą narastał Boży klimat, czuć było obecność Niezwykłego Gościa. punkt przełomowy. Myślę, że szczególną chwilą były warsztaty Bartka Tomczyńskiego w sobotnie południe. Na to spotkanie byli zaproszeni tylko mężczyźni. Młody pastor z Janowic Wielkich poruszył bardzo delikatny temat życia mężczyzny w czystości. Kolejny raz potwierdziło się, że warto poruszać takie sprawy, bo często skrywane i otoczone „atmosferą tabu” prowadzą do zagubienia i problemów duchowych męskiej części Kościoła. Bartek wskazał na problemy ale co najważniejsze pokazał jak sobie z nimi radzić; podkreślił wielka rolę bezpośredniej i żywej relacji z Bogiem. To był niezwykły czas. Wiem, że kilku młodych ludzi pokutowało przed Panem. To był moment odnowy! Alleluja! sobotni wieczór. Boży sukces. To chyba na trwale zapisało się w naszej pamięci. Wielka manifestacja Bożej radości i miłości. Zespół uwielbienia poprowadził uczestników konferencji w pięknej modli- twie. Złamane zostały wstyd i zmęczenie. Wielu oddało swoje życie Bogu, wielu odnowiło z Nim swoje przymierze, a kilka osób zostało uzdrowionych. Alleluja! To nie była zasługa organizatorów czy muzyków - to Boży sukces. jednak podziękowania. Tu trzeba podziękować naszej młodzieży. Zborusiom i Zborowinkom. Dzięki Wam to była wspaniała konferencja. Dzięki szczególne dla Magdy AlShamiri. Ty szczególnie podobałaś się Bogu! co dalej. Kolejny stopień pokonany. W trudzie, ale przede wszystkim w zaufaniu Panu, buduje się wielkie rzeczy. Co teraz? Jaki krok i w którą stronę go wykonać? Wiemy, że odpowiedź jest w Bożym Słowie. Już nadszedł czas ponownie zachwycić Boga. Zmienić to miasto. Wykonać Jego wolę. Bez obawy. DOŁĄCZ DO MŁODZIEŻY, CZYTAJ ICH BLOG: http://lodz-kz-youth.blogspot.com Informator Zborowy II/2009 Str. 15 Kościół Zielonoświątkowy Zbór w Łodzi ul. Jaracza 95/97 90-244 Łódź Tel.: (42) 678 04 73 Fax: (42) 679 06 46 Nabożeństwa: niedziela godz. 10.00 Środa godz. 18.00 Kancelaria Zboru czynna: poniedziałek godz. 12.00 – 15.00 środa godz. 14.00 - 18.00 czwartek godz. 12.00 – 15.00 E-mail: [email protected] Strona internetowa: www.lodz.kz.pl Rada Starszych Piotr Karaś – pastor Kazimierz Sosulski – pastor senior Beniamin Herczyński Andrzej Nowosielski Konto PKO BP S.A. I/O Łódź, 59 1020 3352 0000 1502 0127 5395 Podstawa prawna Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła Zielonoświątkowego w RP z dn. 20.02.1997 r. (Dz.U. nr 41, p. 254) Redakcja i skład Piotr Karaś i Katarzyna Michalska Nakład: 150 egz. (dodatkowe egzemplarze można zamawiać w kancelarii - nieodpłatnie) ZAPOWIEDZI STOISKO Z LITERATURĄ Niedziela misyjna O kobietach w „Chrześcijaninie” W niedzielę 21 czerwca b.r. na nabożeństwie usługiwać będą przedstawiciele Stowarzyszenia Gedeonitów - ponaddenominacyjnej organizacji zajmującej się dystrybucją Nowych Testamentów. Zaprezentowana zostanie działalność tej organizacji misyjnej, bracia usługiwać będą Słowem Bożym. Zbierzemy też specjalną ofiarę, która przeznaczona zostanie na wydrukowanie Nowych Testamentów. Goście z Anglii W dniach 5-7 czerwca b.r. przyjedzie do Łodzi grupa z Christian Growth Centre (CGC) w Chelmsford w Anglii. W marcu poznaliśmy Neila Prema (czyt. na str. 4). Tym razem z Neilem przyjedzie pastor Peter Balls wraz z grupą wierzących ze zboru w Chelmsford. W ich sercach zrodziło się pragnienie modlitwy o nasze miasto oraz usługiwania w zborze darami, w które wyposażył ich Pan. W sobotę Brytyjczycy zamierzają modlić się w wybranych miejscach Łodzi. - Podczas gdy modliliśmy się Bóg dał nam prorocze słowo dla Polski i Łodzi w szczególności. Poselstwo brzmi: „Wypuść mój lud!” - piszą. Serdecznie zachęcamy zbór do przyłączenia się do modlitwy o nasze miasto. Szczegóły organizacyjne podawać będziemy na bieżąco podczas niedzielnych nabożeństw. W niedzielę bracia usługiwać będą na nabożeństwie o godz. 10:00. Dla katechumenów Kolejne osoby znów pytają o chrzest. Jeśli Pan pozwoli, planujemy zorganizować kolejny chrzest jesienią tego roku. W związku z tym zapraszamy wszystkich zainteresowanych do zboru na spotkanie informacyjne, które odbędzie się w sobotę 27 czerwca b.r. o godz. 18:00. Jeśli masz wątpliwości, skontaktuj się osobiście w tej sprawie z pastorem zboru. MISJA NOWA NADZIEJA Ciasteczka dziadka Evena W marcu przyjechali do Łodzi Asmund i Krystyna Kilde z Norweskiej Fundacji "Bezpieczne Schronienie". Odwiedzili „Narnię”, byli z nami na nabożeństwie. W czwartek spotkali się z podopiecznymi Misji "Nowa Nadzieja". Tym razem mieli ze sobą niesamowity dar. Każdy z podopiecznych Misji otrzymał maślane ciasteczka (na zdjęciu obok), które upiekł osobiście tato Asmunda - dziadek Even. Nie musimy pisać jak wiele radości i uśmiechu sprawił ten prosty, z serca ofiarowany dar. TUSEN TAKK! Bardzo, bardzo dziękujemy! - To zadziwiające, ile kobiet jest zaangażowanych w pracę misyjną. Stanowią one ponad 50 lub nawet 60 procent pracowników na polach misyjnych. Niektóre prowadzą duże zbory, są profesorkami teologii i cieszą się społecznym uznaniem. Lecz po powrocie do swojego macierzystego kraju nie budzą większego zainteresowania. Nie mają możliwości, by służyć w taki sposób, jak robiły to przez wiele lat czy dziesięcioleci, pracując na misji - pisze Horst Krüger (syn pastora Gerharda, który przed laty działał także w Łodzi) w artykule "Kobiety w służbie Kościoła". Artykuł opublikowany został w ostatnim numerze "Chrześcijanina" (11-12/2008), który właśnie dotarł do zborów. W tym samym numerze zamieszczono interesujące rozważanie "O nakrywaniu głów" pastora Wojciecha Gajewskiego, interesujące nie tylko z powodu poszukiwania odpowiedzi na pytanie: "Co istotnego współczesny człowiek może odnaleźć w nauczaniu apostoła Pawła, dotyczącym długości męskich włosów i nakrywania głów przez kobiety w czasie modlitwy"? Tekst W. Gajewskiego pokazuje jak ważnym, przy lekturze Biblii, jest uwzględnianie kontekstu kulturowego. Dzięki temu nie tylko lepiej rozumiemy tekst, ale też hamujemy pokusę nadinterpretacji, czyli wpisywania w materiał biblijny własnych poglądów i wyobrażeń - pisze autor. "Chrześcijanin" można nabyć na stoisku z literaturą za jedyne 7 zł. JEŚLI CHCESZ WSPIERAĆ MISYJNĄ I EWANGELIZACYJNĄ DZIAŁALNOŚĆ ZBORU PODAJEMY NUMER KONTA, NA KTÓRE MOŻNA KIEROWAĆ WSZELKIE WPŁATY: Kościół Zielonoświątkowy Zbór w Łodzi 90-244 Łódź, ul. Jaracza 95/97 PKO BP S.A. I/O Łódź 59 1020 3352 00001502 0127 5395 Niech Bóg Cię błogosławi! BĄDŹ NA BIEŻĄCO! O ZIELONOŚWIĄTKOWCACH W ŁODZI CZYTAJ NA: www.lodz.kz.pl