Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
R o k II.
Katowice, Niedziela, 4-go Stycznia 1903 r.
Nr. 1.
Rodzina chrześciańska
Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.
Wychodzi raz na tydzień w JYiedzielę.
‘ Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z tG órnoślązakiem « kwartalnie 1 m a r k ę 60 fe n .
Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską«
abonoTvać, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. t>Górnoślązaka* w K atow icach , ul. Młyńska 12
Nowy Rok.
Jak afisz różow y, ja k motyl tęczow y
Z krainy przyszłości w yleciał Rok N owy!
N adziei uśmiechem każdego obdarza
W pałacu bogacza i w chacie nędzarza,
I starzy i młodzi i chorzy i zdrowi,
Składają sw e hołdy Nowemu Rokowi,
A każd y mu ufa w sw ych żądań zakresie,
Z e sypnie kwiatami, że złoto przyniesie!
Syrokomla.
W szkicu adwentowym było ju ż zaznaczonem,
nowy rok kościelny, święty albo liturgiczny roz­
poczyna się z pierwszą niedzielą adwentu. W ypa^ający przeto w dniu pierwszym stycznia Nowy Rok
(Po staremu: nowe lato) jest nowym rokiem cywilpyro. Mimo to wszakże adoptował go Kościół
1 Uzacnił osobną uroczystością, pragnąc we wszyst­
kich ważniejszych okolicznościach życia zachować
Macierzyński stosunek z wiernymi. Jak wiele innych
Zvvyczajów, tak i termin N owego Roku przejął K o ­
ściół z prawa rzymskiego, skąd adagium: Ecclesia
vivit lege rom ana1).
Z uroczystością noworoczną łączy się pamiątka
Obrzezania Pańskiego. W rzeczy samej bowiem,
^ ośm dni po swem narodzeniu poddało się »Boże
^cholątko« mojżeszowemu prawu obrzezania, bę^ c e g o Chrztu św. figurą. Przy tym też obrzędzie
‘ nazwano jest imię Jego Jezus* (Łuk. II, 21). Imie­
ln a m i przeto Pana Jezusowemi rok nowy się
°twiera zapoczątkowując cały szereg imion Świętych,
którzy się przez to Imię Jezusowe uświęcili. W szakże,
P°nieważ Najświętsze to Imię samo przez się nader
^ elk iej jest wagi, przeto je K ościół wyosobnił,
1 z uroczystości noworocznej — dostatecznie ju ż
°bciąionej swem znaczeniem — przeniósł na nie­
dzielę drugą po Trzech Królach, ku szczególnemu
że r n y c h rozważaniu.
') Dosłownie: Kościół żyje prawem rzymskiem.
Z dniem też noworocznym, świątynie katedralne,
jako matki kościołów dyecezyalnych, rozpoczynają
czterdziestogodzinne nabożeństwo.
W myśli K o ­
ścioła nabożeństwo to staje antytezą przeciw nad­
użyciom karnawału, któremu wypisały tradycyjną
»tezę« pogańskie lupercalia i bacchanalia.
Przypomnieć wreszcie trzeba, że K ościół żegna
konający rok stary dziękczynnem nabożeństwem wieczornem, które się kończy procesyonalnem T e D eu m
1 a u d a m u s.
Skonał rok stary; z jeg o popiołów wykwita
Feniks nowy: ju ż błyszczy w złotej wschodu bramie,
Świat go cały nadzieją i życzeniem wita.
Mickiewicz.
Ach, te życzenia dzisiejsze!
ugrzęzły całkiem w doczesności!...
Spoganiały one,
Rzadki człowiek ma poczucie, a jeszcze rzad­
szy — odwagę wynurzenia swych życzeń po chrześciańsku.
T o trąci prostactwem, to wyszydziłyby
echa salonu. Sądzę jednak, że moi czytelnicy widzą
w tem nie prostactwo, lecz wzniosłą prostotę, i dla­
tego kończę życzeniem:
Daj W am Boże — Czytelnicy — doczekać
dosiego2) Nowego Roku, po nim jeszcze wielu innych,
a po skończonem tem życiu — nieba!
Ks. Charszewski.
*) Gołębiow ski tłumaczył, że w yraz ten pochodzi od
jakiejś długowiecznej D oroty= Dosi w Krakowie ongi żyjącej.
L ecz w takim razie m ówiłoby się: Dosinego, i nie roku ale
wieku lub też lat. Dosiego je st raczej w yrazem złożonym
z: do i siego, a znowu »siego«, to drugi przypadek od archa­
icznego zaimka: si, siego, sierr.u i t. d.
N ow y
Rok na pierw szy stycznia w yznaczył ju ż Numa Pompilitisz.
Neron chciał przenieść początek roku na pierw szy grudnia,
Jako na dzień sw oich urodzin, lecz mocno zakorzeniony zwyCzaj przem ógł je g o zabiegi.
łq
'
JIL .
2 Nowym Rokiem.
Z Nowym Rokiem z nową wiarą,
Cierpmy, walczmy i pracujmy;
Choć spotkamy biedę starą,
Z nowym duchem twardo stójmy,
A gdy trzeba to w złej chwili,
Będziem góry przenosili.
I B ó g rzecze: »Jam twa siła
W iara twoja cię zbawiła*.
Z Nowym Rokiem ufność nową,
W dziejm y na się tak jak zbroje,
A moc weźmiem Samsonową
Na cierpienia i na boje.
0 szczęśliwy, kto w złej dobie,
W Bogu ufa a nie w so b ie !
Ten śród nocy, burz, powodzi,
Tak po morzu, jak Piotr chodzi.
Z Nowym Rokiem miłość nową,
Miłość Boga, miłość ludzi,
Z ofiarnością Chrystusową
Niechaj każdy znów rozbudzi,
Bez miłości wszystko szkodzi;
Miłość dźwiga, uczy, słodzi;
Miłość jasna w niebios droga,
Miłość robi dziećmi Boga.
Roku Nowy, Roku Nowy!
Co tam niesiesz dla nas w dłoni?
C zy krzyż jaki Chrystusowy?
C zy cierń jaki z Jego skroni?
Nieś co ze ch ce sz: miód czy bóle,
Ja do B oga się przytulę
1 toń życia śmiało pruję,
Bo ja w i e r z ę i m iłu ję ...
Rozmyślania noworoczne.
Obchodziliśmy, kochani Bracia! ośm dni temu,
rocznicę narodzin Zbawiciela n a szeg o ; dzisiaj obcho­
dzimy uroczystość obrzezania Jego. Z tą uroczy­
stością zbiega się druga okoliczność godna również
uwagi naszej, to jest zaczęcia nowego roku, który
w dawnych wiekach różnie od różnych narodów ra­
chowany, za przyjściem Jezusa Chrystusa u wszyst­
kich narodów chrześciańskich początek swój bierze
od narodzenia, czyli raczej od obrzezania te­
goż Zbawiciela, kiedy On zaczął sprawować dzieło
zbawienia n a sze g o : tak właśnie, ja k r my wtedy do­
piero ludźmi być zaczynamy, kiedy wyszedłszy z dzie­
ciństwa, myśleć i działać'po** ludzku umiemy. Obie
te uwagi i przykład Pana Jezusa w zaczęciu tak
prędkiem odkupienia naszego i pomnożona liczba
zbiegłych lat naszych, zastanowić nas po chrześciańsku powinny: cóśmy też na ów żywot wieczny zgro­
madzili, który ma być nagrodą' wszystkich naszych
trudów, kłopotów i nędzy. Uszło chwil kilka, jak
do was mówimy, i ju ż sięgnie wrócą; upłynie go­
dzina, a ju i krokiem bliżej śmierci się do^was przy­
sunie; zapadnie dzień dzisiejszy, a. ju ż całym dniem
stajem bliżej grobu; nadejdzie niezadługo owa noc
okropna, która nam na zawsze oczy zapieczętuje.
Skończył się dzień w czorajszy,1 jak przedwczorajszy,
i tak zniknął z oczów naszych, Jak ptak na po­
wietrzu, który po sobie śladu nie zostawia. Skończy
się i ten, który dziś zaczynamy, i drugi po nim, jeźli
go doczekamy, a gdzież jest znak pracy i roboty
naszej na żywot wieczny?
Oto roku zeszłego tileż zjn a s z rejestru żyją­
cych wymazano? C zy jesteśm y pewni, że ta kolej
w tym roku na którego z nas nie przyjdzie ? j Czyśm y
wszyscy gotowi na to zawołanie?
Dochowujemy
dziś święty obyczaj ojców [naszych w powinszowaniach doczekanego now ego’ Voku, i w życzeniu w nim
wszelakich pom yślności; czegóż wam bracia najmilsi
mamy życzyć? Zdrowia? majątku? obfitych zbiorów?
uciech i powodzenia szczęśliwego we wszystkiem?
Nikt zapewne wam szczerzej tego wszystkiego nie
życzy, jak my; ale m iłowalibyśm yjwas bardzo mało,
gdybyśm y wam tego tylko życzyli, w co niewierni
i najwięksi nieprzyjaciele Boga _obfitują. Nie do
wiecznej nędzy i udręczenia stworzył nas Pan B ó g:
ta zaś, pod którą teraz stękamy, przeminie tak, ja k
rok wczorajszy. Co więc potem będzie, o to pytacie
i zawsze oglądacie się. A ta przyszłość bez końca,
szczęśliwa lub nieszczęślwa, zależy od czasu, który
teraz w ręku trzymacie.
Szczęśliwi jesteście, jeżeli tem krótkiem i przemijającem przecierpieniem, ów żywot wieczny w y­
służycie; przeciwnie, po dwakroć nieszczęśliwi, jeżeli
tu dobra przemijającego^nie użyjecie, i w wieczno­
ści niczego się spodziewać ^nie macie. Nie godnaż
rzecz Bracia! zastanowić się nad tem, przynajmniej
teraz, kiedy się w domach waszych urządzacie ?'
A co czynicie, aby wam na rok nowy dobrze
było; uczyńcież to samo, abyście na zawsze szczę­
śliwymi byli. Jesteście gospodarze: wszyscy do tego
szanownego stanu rodzicie się; jedni się do niego
sposobicie, drudzy się nim już bawicie, inni w ja k i­
kolwiek sposób gospodarstwem zarządzacie; jakąż
odmianę w domu waszym sprawuje ten okrzyk:
n o w y rok!
Oto nowy ład, nowy porządek, nowe ugody,
nowa czeladka. Bądźcież takimi gospodarzami w ro­
bocie okokoło zbawienia naszego.
Myślisz sobie
jeden i drugi w tym czasie: skończył się rok, wiele
też ja w nim zyskał? czy też wróciły się moje trudy,
zabiegi, zapłata czeladzi? będziesz czern dożyć do
nowego? A jeśli źle się pokaże, pląśniesz niejeden
«
**
•
w ręce, i z żoną zapłaczesz. Czemuż równie powie­
dzieć nie masz, kiedy ju ż nie o jeden rok, ale o całą
wieczność chodzi. Skończył się rok, dopisał każdemu
z nas na czole zbiegłych lat krzyżyk, lub kreskę.
Policzmy jeno te krzyżyki i kreski, aż oto ju ż ich
może połowa minęła. A kto wie, czy dzisiaj nie
ostatni półćwiartek domierzono nam tych drogich
chwil? A gdzież są nasze zyski z tylu lat, z tylu
darów Bożych, na zarobek nam powierzonych?
2 tylu spowiedzi, z tylu natchnień i poruszeń sumie­
nia? A jakżeż my z gołem i rękami przed tym P a­
nem staniemy, który kazał grosz na groszu, talent
na talencie zarobić? Oto o ścianę mój brat, sąsiad,
krewny, poszedł już rachować się z tego przed B o­
giem : a nuż i mnie tego roku tam powołają? Biadaż mnie! jeśli tak gotów będę, ja k dzisiaj. Podobnaż C hrześcianinie! abyście o tem szczerze poniyśliwszy, prawdziwej woli i ochoty do poprawy
życia nie zadrali? A le na cóż się zdadzą narzeka­
nia i rozwagi, jeżeli nas mędrszymi po szkodzie nie
uczynią?
Próżno załamujecie ręce, ja k wam się
w przeszłorocznym zarobku nie poszczęściło.
W szakże nie upadacie dla tego na sercu, nie rzu­
cacie przez to roli, ale z nowym rokiem nowe
i przezorniejsze zaczynacie gospodarstwo, czynicie
nowy porządek w domach, uprzątacie to, co prze­
szkodziło pożytkom waszym, co mieszało dobry ład
i urządzenie. U czyńcież tenże porządek w domu
duszy waszej, uprzątajcie najprzód z pośrodka was
tych wrogów, nieprzyjaciół waszych najgłówniejszych,
którzy was na zdrowiu, majątku i na dobrej przed
Bogiem i ludźmi sławie zochydzają i zabijają, oweto
opłakane nałogi i wkorzenione nawyknienie. Jedni
owe obmierzłe pijaństwo, które was w oczach nie­
wiernych, nawet żydów, z hańbą religii naszej niżej
zwierząt upadła, na zdrowiu i krwawym zarobku
ujmuje i każdy moment w niebezpieczeństwo podaje
uśnienia na wieki bez zmysłów i pamięci. Pojrzyjcie
na te nieszczęsne żony i dziatki, których nędza, łzy
i przeklęstwo lada dzień pomstę na waszą niewstrzemięźliwość ściągną. A jeżeli ochronił was B ó g od
tego obmierzłego nałogu, wnieście ręce do nieba,
a dziesiątego i setnego ostrzegajcie: że nie ma gor­
szego moru i powietrza na tę parafią, na tę chałupę,
ja k gdzie to złe nieszczęśliwe zagnieżdża się. W yrzeczcie się drudzy owej ukrytej chętki do niespra­
wiedliwych z krzywdą bliźniego zarobków, któreto
pod tysiącami kolorów fałszywe sumienie umie unie­
winnić. Pomnijcie stare i z ksiąg Bożych wyciągnione przysłowie: że ten i swego nie pożyje, który
się cudzem spanoszyć chce. Potargajcie inni, wy
szczególniej płci obojej młodzi, owe nieszczęliwe
schadzki i towarzystwa, które cnotę i niewinność
waszą na wstyd i sromotę narażają. Pamiętajcie, że
nigdy ten szczęśliwego postanowienia u B oga nie
wysłuży, który młodość swoją na rozpuście i rozwiozłości przepędzi.
Zgoła, wypędźcie z chaty i zagród wszystkie
niecnoty; bo póki z tymi nieprzyjaciółmi macie po­
rozumienie, póty przyjaźni z Bogiem mieć nie mo­
żecie, póty on nie wyjdzie do domu waszego, póty
wam w niczem wieść się nie będzie; przeklnie on
prace i zarobek rąk waszych, wszystko źle pójdzie;
głód, niedostatek, zamieszanie, kłopot, utrapienie,
zgoła, za życia jeszcze piekło ścigać was będzie. —
A le nie dosyć jest, złe z domu uprzątnąć, trzeba
jeszcze dobro wprowadzić, jakie tylko wasze gospo­
darstwo polepszyć może. A to z czego się pospo­
licie składa, jeżeli nie z przezornego użycia każdej
najdrobniejszej okoliczności, która wam zysk i ko­
rzyść niesie? Fenig do feniga przyłożyć, zrobi się
marka; z marki talar i tak dalej. Kto nie umie
oszczędzać feniga, nie utrzyma się przy nim i marki.
Z małych rzeczy powstają wielkie. Miejcież ten sam
rozum w zarobku waszym na żywot wieczny.
Cóż to jest ten rok, bracia! który wam tak mar­
nie z ręku uleciał? Oto pewna liczba dni i godzin,
które go składały.
U żyjcież dnia każdego na zbawienie wasze, nie
samą tylko modlitwą i wzdychaniem, ale temi samemi
kłopotami, któremi kawałek chleba zarabiacie. Niech
każdy dzień zaczyna się od tego, który go wam do­
czekać dał; niech pierwsze otwarcie oczu będzie ku
Temu, który stworzył światło. Odzyw ajcie się zawsze,
cokolwiek zaczynać m acie: P a n ie ! wola Tw oja święta
jest, abym gorzko ten kawałek chleba zarabiał, który
drugiemu tak lekko przychodzi; z tem wszystkiem
nie przestałeś T y być Ojcem moim: jednem okiem
na nas pozierasz i na tych, którzy nam królują i pa­
nują: jakiżkolwiek stan życia w podział nam się do­
stał, musi on być dobry, skoroś T y nas w nim po­
stawił. Dowodząc posłuszeństwa waszego ku temu
Ojcu niebieskiemu, który każdą łezkę waszą ocenia,
każde westchnienie przyjmuje, za każdym krokiem
waszym chodzi, aby w miarę cierpienia waszego na­
grodę przygotował; dowodząc ku Niemu wiary i mi­
łości, dopytując się o Nim przez naukę, jako G o ma­
cie czcić prawdziwie i w ielbić; okażcie gorliwość
0 cześć i chwałę Jego, aby nietylko wy, ale dziatki
1 czeladka wasza umiała G o znać i Onemu służyć.
Oto jest sposób jednoczenia się z Bogiem. Niech
będzie taki dzień k a żd y ! Z tych dni po chrześciańsku przepędzonych, zrodzi się miesiąc, z miesięcy
rok, a z lat, o jakiż łańcuch, tak małym kosztem
zebranej wiecznej zasługi! — Oby to wszystko do
serc i pamięci naszej trafiło, T y sam temu zaradzisz
o niepojęty B o ż e !
Z e względu na to, że piewcy nowocześni, we­
dług słów Bohdana Zaleskiego:
Królow ie tron porzucają,
G w iazdą w ytknięta im droga:
Tak światłem światła szukają,
Darami w yznają Boga.
Holowiński.
U roczystość Trzechkrólna*) jest ostatnią w cyklu
świąt, odnoszących się do B ożego Narodzenia. Od
tego momentu Zjawienia się Pańskiego trzem królom
i mędrcom, ustał przywilej Izraela na naród wy­
brany. Stanowili oni bowiem poselstwo od wszech
ludów pogańskich w przestrzeni i w czasie, zapo­
czątkowując jakoby wędrówkę narodów do Boskiego
Zbawcy, za przewodem ich królów. W ten sposób
byli też trzej królowie przedstawicielami naszego
M ieczysława I (r. 966), a stąd uroczystość dzisiejsza
jest poniekąd świętem dziękczynnem za powołanie
nas w naszych przodkach do światła Ewangelii;
z drugiej zaś strony jest świętem błagalnem, aby się
królestwo Boże na ziemi coraz więcej krzewiło.
Składając hołd Dzieciątku Jezus, złożyli Mu
w ofierze trzej mędrcy: złoto, kadzidło i myrrę.
Złoto — jako królowi K ościoła św., kadzidło — jako
Bogu, a zarazem Najwyższemu Ofiarnikowi, wreszcie
myrrę — jako człowiekowi. Przedziwnie trafna symbolistyka tych darów wskazuje na wyższe, nadprzy­
rodzone kierownictwo, któremu trzej królowie byli
powolni. Na pamiątkę onych darów celebrans po­
święca odpowiadające im przedmioty, dodając kredę,
którą następnie wierni znaczą imiona mędrców na
drzwiach i podwojach. Ubogie kościoły wiejskie do­
bywają >złoto«, »kadzidło« i »myrrę« z mrowisk;
w wielu zaś miejscach kapłani dodają dukaty z wi­
zerunkiem Matki Bożej. Sym boliczno moralne zna­
czenie wszakże, wszędzie jest równie piękne. Mamy
mianowicie ofiarować naszemu królowi — Bogu
złoto kornego i karnego poddaństwa; kadzidło
chwały, a zwłaszcza modlitwy; myrrę pokuty i umar­
twienia, a choćby tylko przyjmowania w duchu po­
kuty przykrych zrządzeń Opatrzności.
W Rzymie odprawia się w tym czasie jedyna
w swoim rodzaju »uroczystość języków* — la f e t e
des langues, na okazanie, że wszystkie narody po­
wołane zostały do uczestnictwa w dobrodziejstwach
Odkupienia. Najprzód kapłani odprawiają Mszę św.
w kaplicy Propagandy, we wszystkich językach
i obrzędach. Następnie w ozdobnej sali przemawiają
z estrady przedstawiciele różnych narodowości, każdy
w ojczystym języku.
Uwydatnia się wtedy imponująco jedność i po­
tęga Kościoła, oraz iści się ona naczelna zasada
piękna i potęgi: jedność w rozmaitości.
*) Z grecka zw ana Epifanią, od czasownika biernego:
epifajnomaj = zjaw iam się, objawiam. Zn aczy to, iż Boża
D ziecina dala się poznać trzem królom. Imiona ich są: Kasper,
Melchior i Baltazar.
Mistrzują w rzemiośle,
L ecz ducha zwątlili —
i przeto nie dają nam pieśni religijnych, a starych
zepchnęli w przeszłość zapomnienia, — będzie więc
pożytecznem, gdy na tem miejscu przypomnę wiersz
Syrokomli na T rzy Króle wykładający, z punktu wi­
dzenia poety, symboliczność złota, kadzidła i myrry.
G dy niedostatki nas gniotą,
G dy zbytki zgubić nas mogą,
Chryste, zrodzony ubogo,
T y pobłogosław nam złoto!
Gdzie wieśniak ginie bez chleba,
Gdzie jęczą w łachmanach chorzy,
Tam złota wiele potrzeba,
Tam niech się złoto przysporzy.
Kiedy występku ohyda
Ma złota ile zamarzy,
K ró lu ! potomku Dawida,
Daj go na chleb dla nędzarzy.
G dzie nie masz pola do pracy,
Gdzie wątłe siły żywota,
Błagam y jako żebracy:
Daj złota, B o ż e ! daj zło ta !
K adzidło — to symbol chwały,
Należny tylko Jehowie,
A przecież w człowieczej głowie
Dymy aromat rozlały.
Bogactwo, wziętość lub władza
Piętno zatarły w nas Boże,
A dym kadzidła przeszkadza,
Ż e człek być człekiem nie może
Z łącz nas w braterskie ogniwo,
0 Chryste! o B oże z nieba!
Daj nam zasługę prawdziwą,
Której kadzideł nie trzeba!
G dy piekieł pycha obrzydła
Z Tobą się mierzy zuchwale,
Przeżegnaj garstkę kadzidła,
Niech służy ku Tw ojej chwale!
Myrra — to symbol cierpienia:
W niej pobłogosław łzy nasze I
G dy cierń nam serca opasze,
Niechaj się wiara nie zmienia,
Niechaj nadzieja pokrzepi,
Niech miłość wskrzesi nadzieję,
Ż e jutro będzie nam lepiej,
Ż e się nam słońce zaśmieje.
Ośmiel nas, że mamy prawo
Zaufać Tobie ja k ojcu!
1 T yś w Oliwnym ogrojcu
Pocił się łzawo i krwawo!
Gdy cierpień wpiją się miecze,
G dy pęka serce sieroce,
Chryste, zbolały człowiecze,
Błogosław myrry ow oce!
W róćm y jeszcze na chwilę do osób trzech kró­
lów, mędrców i magów.
Któż z nas nie zachwycał się śliczną powie­
ścią W allace’a (czyt.: Uollesa) p. t. »Ben-Hur«,
w której bardzo ważne role odgrywają trzej mędrcy
ze W schodu ? Brak szczegółów historycznych o trzech
królach sprawił, że wyglądają nam oni nieledwie na
postaci mistyczne, bo legendy spowiły ich w mgły
swoje. Z rozkoszą więc patrzymy, jak wyłaniają się
oni z powieści pełni realności, jako żywi, podobni
do nas ludzie. Zjeżdżają się — według autora —
trzej mędrcy z różnych stron w pustyni na droma­
derach, nic o sobie nie wiedząc; i dopiero wtenczas
poznają, że cel ich podróży jest wspólny, a stąd wy­
kwita pomiędzy nimi gorąca przyjaźń. Słuchając ich
rozmowy głębokiej, odbieramy wrażenie, że fakt ich
pokłonu Bożej Dziecinie stać się musiał, że gd y­
byśmy o nim nie wiedzieli, uczulibyśmy dotkliwy
brak takiego zdarzenia.
Bo wszak to Król nieba
i ziemi zstąpił pośród ludzi: trzebaż więc, aby Go
przywitali nietylko pasterze, ale i królowie; nietylko
maluczcy prostaczkowie, ale i mędrcy. Nie darmo
też hołdownicy królewscy mędrcami się zowią. W i­
dząc moralny upadek świata, musieli oni dojść głębokiem rozmyślaniem do przeświadczenia o konie­
czności zstąpienia B oga na ziemię. W sparła ich za­
pewne tradycya, rozniesiona przez żydów po świecie;
a ju ż szczególne natchnienie Boże dało im prze­
czuć narodziny Oczekiwanego, i kazało wybrać się
w podróż.
Bohater powieści, Ben-Hur, entuzyastyczny patryota żydowski, który oczekiwał od Mesyasza przy­
wrócenia narodowi żydowskiemu politycznej niepod­
ległości, dał się przekonać Baltazarowi, że posłanni­
ctwem Chrystusa Pana jest założenie dusz królestwa
na ziemi.
Nie mogąc wszakże zrzec się swojej
mrzonki, pogodził w swym rozumie obie wiary, i dla­
tego chciał Zbawiciela, gdy G o w Gethsemani poj­
mano, wyrwać z rąk żołdaków.
Zaszła przytem
okoliczność podobna do tej, jaką epizodycznie zano­
tował w swojej Ewangelii św. Marek (XIV, 51).
Baltazar, Egipcyanin, przeżył swych towarzyszów
hołdu i z nadmiaru boleści na widok Ukrzyżowanego
skonał u stóp krzyża.
Ks. Charszewski.
Gromada— to wielki człowiek.
Ż e dwóch ludzi ma więcej siły, niż jeden,
a dziesięciu więcej, niż dwóch, i że im potężniejsza
siła, tem większym podoła ciężarom, tem znako­
mitszych rzeczy dokona, jest prawdą starą ja k świat,
wszystkim doskonale znaną i często stosowaną
w życiu.
Ile razy bowiem ludzie chcieli dokonać c z e g o ś
znaczniejszego, przechodzącego siły jednostki, zawsze
łączyli siły swoje^razem, wspólnie brali się do dzieła
i dokonywali zamiaru. T o zgodne łączenie sił, po­
przedzone łącznością myśli zamiarów, chęci i woli,
tworzyło z grom ady onego wielkiego człowieka, sku­
piającego w sobie siły jednostek i przez to zjedno­
czenie potężnego.
Jak tylko ludzie zaczęli się zaw ięzyw ać w spo­
łeczeństwa, zrozumieli potęgę jednomyślnego, wspól­
nego działania; a im ta jedność była większa, im
szersze obejmowała koła, tem społeczeństwo było
silniejsze, tem znakomitszych dokonywało dzieł.
Przeciwnie tam, gdzie nie było spójni pomiędzy
jednostkami, gdzie nie dążono jednomyślnie do
wspólnych celów, społeczeństwo zostawało słabe,
nie rozwinięte, nie zdolne do wielkich czynów.
Z postępem cywilizacyi wzrastało w społeczeń­
stwach zrozumienie, ja k ogromne znaczenie ma łą­
czenie sił i środków w celu wspólnego działania dla
dobra ogółu. W naszych czasach zaś potęga jego
ujawnia się mianowicie w dwóch kierunkach, to jest
w stowarzyszeniach i w prasie. Chcąc opisać wszyst­
kie, tak dobre jak złe dzieła, których ludzie doko­
nali za pomocą stowarzyszeń, trzebaby grube pisać
księgi.
Rozliczne stowarzyszenia pracowały nad pod­
niesieniem oświaty, nauk, sztuk pięknych, nad zwal­
czaniem niewolnictwa, wywalczeniem niepodległości
ujarzmionych ludów, wykorzenieniem wad i błędów,
rozszerzeniem cnót, podniesieniem moralności, do­
brobytu i t. d. Jednem słowem niema pola działal­
ności ludzkiej, na któremby stowarzyszenia nie pra­
cowały, z większym lub mniejszym skutkiem, a często
dokonywały dzieł znakomitych, wiekopomnych.
A le jak z jednej strony stowarzyszenia organi­
zowane przez zacnych ludzi, mające na celu udosko­
nalenie społeczeństwa, potęgą swoją dokonały wiele
dobrego, tak z drugiej z taką samą siłą pracowały
stowarzyszenia, powołane do życia przez ludzi prze­
wrotnych, dążących w swej złości, zaślepieniu lub
pysze, do najniegodziwszych celów, a celów tych
dopinali najczęściej z niezmierną szkodą dla ludz­
kości.
A by sobie uprzytomnić, jak niezmierną jest
potęga stowarzyszeń, dość wspomnieć wszystkim
znane stowarzyszenie masonów. Istnieją oni ju ż lat
kilka set, a za głów ne wzięli sobie zadanie walkę
przeciw chrześciaństwu (naturalnie pod płaszczykiem
cnoty miłosierdzia), mianowicie przeciw Kościołow i
katolickiemu. Niema kraju na kuli ziemskiej, gdzieby
| masoni nie prowadzili swej iście szatańskiej roboty;
w wielu państwach wywierają nacisk na rządy, które
według ich woli działają, lubo nie przyznają się do
tego; a w niektórych, jak we Francyi i we W łoszech,
mistrzowie tego potężnego stowarzyszenia wzięli
całą władzę w ręce i rządzą sami temi katolickiemi
państwami jak im się podoba, uciskając w oburza­
ją cy sposób K ościół i wiernych je g o wyznawców.
Drugą potęgą naszych czasów jest prasa czyli
gazeciarstwo; jest ona młodszą od stowarzyszeń, ale
niemal jeszcze więcej może. A jak są dobre i złe
stowarzyszenia, tak samo jest prasa dobra, dążąca
do prawdziwego uszczęśliwienia społeczeństw, i prasa
zła> będąca wyrazem wszystkiego, co niegodziwe
i przewrotne jest w ludzkości, a przynosząca jej nie­
słychane szkody. Prasa również wywiera wpływ na
rządy, którym się narzuca z radami, kieruje opinią
Publiczną, a zarazem jest je j głosem.
Jak wpływ prasy ogromny jest na sprawy pu­
bliczne, to jasno pokazuje się ze sprawy Dreifusa,
torego jeszcze w szyscy dobrze pamiętamy. Kiedy
teg° francuskiego żydka, obwinionego o zdradę, zas3dzono po raz drugi, bo nie mógł dowieść swej
niewinności, to taki krzyk powstał w całej Europie,
jakby została popełniona najpotworniejsza zbrodnia.
^
litość i pogarda brała czytać to, co gazety
w obronie tego żydziaka pisały. I mimowoli przy­
w odziło na myśl, ile to krzywd dzieje się na świeCle> wołających o pomstę do Boga, ile deptania naj­
świętszych praw, ile niegodnego natrząsania się
z najszlachetniejszych uczuć, ile prześladowania i ka­
towania najniewinniejszych istot, a w całej Europie
m^t ani jednego słówka w obronie tych deptanych,
gnębionych nie piśnie. Nikt się nie oburza, nikt nie
grozi, jak grożono Francyi za Dreifusa mścić się na
Wystawie paryskiej.
D laczego to taka nierówna miara, kto to takie
Współczucie wzbudził w ludach wszystkich narodów
dla Dreifusa? Oto potężna prasa! Ona to umiała
^interesować tą sprawą świat cały, trzymać go w na­
prężeniu i wymódz ułaskawienie zdrajcy.
Z tych dwóch przykładów widzimy, że stowarzyszenia i prasa, będące wyrazem skupienia i jedno­
myślności są w naszych czasach siłą, której się nic
nie oprze. T o też wszystkie cywilizowane społe­
czeństwa, zrozumiawszy, w czem ich moc i potęga,
dążą do stworzenia u siebie ja k największej liczby
stowarzyszeń i najbardziej wpływowej prasy.
Im
zaś, który naród solidarniejszy, im w nim więcej
zgody, łączności i jedności w myślach, chęciach,
dążeniach i pracy, tem mu łatwiej zorganizować silne
stowarzyszenia i wytworzyć dzielną pracę.
Z e wszystkich ludów pod tym względem najpierwsze miejsce zajmują ży d zi; znamy ich wszyscy
1 widzimy, jak się kupy trzymają, jak żyd tylko ży­
dowi życzy, jak jeden drugiego wspiera. Niech naj­
mizerniejszy, nieznany, w jakim zapadłym kącie
mieszkający żyd zostanie oskarżony o jaką zbrodnię,
już żydzi z całego świata, najwięksi nawet bogacze
1 dostojnicy żydowscy, idą mu w pom oc; nie szczę­
dzą pieniędzy, zabiegów, trudów, ziemię i niebo
gotowi poruszyć, byle tego współbrata, o którego
Jstnieniu nie wiedzieli przedtem, ocalić; i najczęściej
też ocalają.
Jest to publiczną tajemnicą, że żydzi są w y­
zyskiwacze, lichwiarze, że żyją z pracy i potu dru­
gich, bywają raz po raz oskarżani o potworną zbrodnię
zatrzymania chrześcian w celach rytualaych, poszlaki
są często silne, a przecież rzadko jaki żyd zostanie
oskarżony; jakoś potrafią się obronić, uniewinnić.
A sprawia to właśnie łączność i solidarność żydów,
owo obstawanie wszystkich za jednym, i postępowa­
nie zawsze ręka w rękę.
Bo też prasa żydowska jest najpotężniejsza ze
wszystkich, ona dziś rządzi i trzęsie światem. S to­
warzyszenia również mają żydzi bardzo liczne, a jedno
pod nazwą ^Związek izraelski« obejmuje wszystkich
żydów na całej kuli ziemskiej.
Po żydach największą może jednomyślnością
i solidarnością oznaczają się Niemcy; i oni, gdy
chcą umieją iść zgodnie do wytkniętego celu, działać
wspólnie na korzyść swojego społeczeństwa. Mają
też znakomitą prasę, tysiące różnych czasopism; na­
wet w mniejszych miastach wychodzi ich po kilka,
a pisma liczą setki tysięcy abonentów i miliony czy­
telników. Towarzystw również najrozmaitszych mają
bez liku, te zaś setki członków gorliwych. Niektóre
stowarzyszenia rozporządzają wielkiemi środkami
i osiągają cele, do których dążą, niektórych wpływ
sięga bardzo daleko i wysoko, kieruje opinią społe­
czeństwa i rządzi po swej myśli.
Z mniejszych, a bliższych nam narodów, Czesi,
nasi pobratymcy, zrozumieli dobrze, ja k wielkich
rzeczy może dokazać wspólna, dla dobra^powszech­
nego podjęta praca, ja k wielką siłę posiada gro­
mada, jednością i zgodą zamieniona w ,wielkiego
człowieka. Młody ten naród, pozbawiony zupełnie
panów i szlachty, bo ta ^dawno zniemczała, składa­
ją cy się tylko z ludu wiejskiego i mieszczan, własną
niezmordowaną a zgodną pracą, podniósł się|znakomicie pod względem oświaty i dobrobytu, który
zawsze za nią w ślad idzie.
A le też żaden Czech od pracy społecznej się
nie uchyla, bo wie, że pracując dla społeczeństwa,
pracuje tem samem dla siebie; każdy oświeceńszy
Czech jest członkiem jakiegokolwiek towarzystwa,
które popiera pracą i składa' na^ publiczne cele do­
browolne ofiary. Mało jest w Czechach takich, któ­
rzy mogą dawać wielkie sumy, natomiast wszyscy
dają, na ile kogo stać; groszowych ofiar jest naj­
więcej, lecz one to właśnie tworzą miliony, które tak
znakomicie przyczyniły się do podniesienia oświaty,
nauk, przemysłu i handlu, a wskutek tego z każdym
rokiem całe społeczeństwo staje się bogatsze, po­
tężniejsze.
(Dokończenie nastąpi).
>Co go pański syn robi w Berlinie?* pyta żyd
znajom ego obywatela.
>On słucha prawa*, odpowiedział tenże.
»Wi haist prawa*, mówi żyd, »czemu on nie
słucha siły? Przecież dziś idzie go siła przed pra­
wem*.
Dowcipny pomysJ.
W przepełnionym wagonie siedział między
innymi pewien pan, który palił jedno cygaro za drugiem, bez przerwy. Dym napełnił wagon; niektórzy
zaczęli się krztusić i kaszleć i radzi byliby dać na­
pomnienie temu namiętnemu palaczowi, lecz żaden
na to zdobyć się nie mógł. Nareszcie wieśniak jeden,
siedzący przy owym Jegomościu, ile razy ten otrząsał
na podłogę popiół z cygara, zaczął podskakiwać na
siedzeniu, skrobać się w ucho i wzdychać, wreszcie
rzekł półgłosem :
SZA.RJLJDY.
i.
Pierwsza nie chłodzi, nie tamta jest druga;
Cala, gdy płynie, na sto mil jest d łu g a :
G dy chodzi czujna bywa i ciekawa.
»Radziłbym panu zaprzestać palić cygaro, bo
może się to źle skończyć*.
»A czemuż to?* zapytał ów Pan, »wszak to
wagon jest dla palących, więc nikt mi palić nie za­
broni. C zy panu dym szkodzi?*
»To mniejsza, że mi taki gęsty dym szkodzi,
ale co ważniejsze, to patrz pan*, i pokazał tłomoczek leżący pod ławką, »wiozę tu worek z prochem,
więc gdyby się iskra do niego dostała, wylecieli­
byśmy wszyscy do góry!*
Pan, pobladły ze strachu, wyrzucił niedopalone
cygaro za okno i ju ż nowego do ust nie wziął do
końca jazdy.
II.
Pierwsza, roślina bez liści i kwiatu,
Chowa się w zimie, wychodzi ku la tu ;
D ruga, litera niedaleko z brzega,
Wszystko, gdy krzyknie, człowiek po nim biega.
III.
Pierwsza z drugą barwie służy,
Coś od gęsi, coś od kota,
D ruga z trzecią czoła nuży
I o przyszłość się kłopota.
Całość z perska się nazywa
I w »Rodzinie* często bywa.
Na ostatniej stacyi wieśniak, wysiadając, w y­
ciągnął swój worek z pod ławki, i mówiąc do niego
z uśm iechem:
>Chodźcie moje ziemniaki!*
Obecni, między nimi i ów palacz, poznali się
teraz na figlu chłopa, który dowcipem swym wybawił
podróżnych od chrypki lub bólu głow y z dymu.
*
*
Za dobre rozwiązanie przeznaczona nagroda.
JL
*
Rozwiązanie zadania konikowego
z nr. 30-go:
W szkole.
Nauczyciel wykładał w szkole o zmysłach,
i między innem mówił:
>Gdybym nie miał ócz, nie mógłbym widzieć,
gdybym nie miał uszu, nie mógłbym słyszeć, gdy­
bym nie miał nosa, to co Jasiu?*
»Tobym panu nauczycielowi nie'm usiał chodzić
po tabakę*, odpowiedział Jaś.
*
*
*
Podróżujący na koniu pyta chłopa:
>Gospodarzu, przejadę tu tą drogą do drugiej
wioski ?«
C h ł o p e k : »Nie, pan musisz jechać tam tą
drogą*.
P o d r ó ż n y : »No, to będę musiał jechać nazad*.
C h ł o p e k : »Nie, tylko pan obróć konia i mo­
żesz znów jechać naprzód*.
Hop mój koniku przez błonia,
Nie patrz skąd trawka wykwita,
Bież, leć do strzechy Ligonia,
On nas serdecznie powita,
U niego odpoczniem nieco
I z nim się rzucim na bisa,
A zanim gwiazdy zaświecą
Śpiącego obudzim Lisa.
i
Dobre rozwiązanie nadesłali: pp. Józef Knopp
z Zabrza, Józef Grzegorzyca z Świętochłowic, Ema­
nuel Labisz i Leon Piecha z Zaborza, St. St. i W .
Lewandowski z Krakowa.
Nagroda przypadła p. Józefowi G rzegorzycy.
Nakładem i czcionkami »Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.
Redaktor odpowiedzalny: Adolf Ligoń w Katowicach,

Podobne dokumenty