Show publication content!
Transkrypt
Show publication content!
R o k II. Katowice, Niedziela, 4-go Stycznia 1903 r. Nr. 1. Rodzina chrześciańska Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie. Wychodzi raz na tydzień w JYiedzielę. ‘ Rodzina chrześciańska« kosztuje razem z tG órnoślązakiem « kwartalnie 1 m a r k ę 60 fe n . Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską« abonoTvać, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. t>Górnoślązaka* w K atow icach , ul. Młyńska 12 Nowy Rok. Jak afisz różow y, ja k motyl tęczow y Z krainy przyszłości w yleciał Rok N owy! N adziei uśmiechem każdego obdarza W pałacu bogacza i w chacie nędzarza, I starzy i młodzi i chorzy i zdrowi, Składają sw e hołdy Nowemu Rokowi, A każd y mu ufa w sw ych żądań zakresie, Z e sypnie kwiatami, że złoto przyniesie! Syrokomla. W szkicu adwentowym było ju ż zaznaczonem, nowy rok kościelny, święty albo liturgiczny roz poczyna się z pierwszą niedzielą adwentu. W ypa^ający przeto w dniu pierwszym stycznia Nowy Rok (Po staremu: nowe lato) jest nowym rokiem cywilpyro. Mimo to wszakże adoptował go Kościół 1 Uzacnił osobną uroczystością, pragnąc we wszyst kich ważniejszych okolicznościach życia zachować Macierzyński stosunek z wiernymi. Jak wiele innych Zvvyczajów, tak i termin N owego Roku przejął K o ściół z prawa rzymskiego, skąd adagium: Ecclesia vivit lege rom ana1). Z uroczystością noworoczną łączy się pamiątka Obrzezania Pańskiego. W rzeczy samej bowiem, ^ ośm dni po swem narodzeniu poddało się »Boże ^cholątko« mojżeszowemu prawu obrzezania, bę^ c e g o Chrztu św. figurą. Przy tym też obrzędzie ‘ nazwano jest imię Jego Jezus* (Łuk. II, 21). Imie ln a m i przeto Pana Jezusowemi rok nowy się °twiera zapoczątkowując cały szereg imion Świętych, którzy się przez to Imię Jezusowe uświęcili. W szakże, P°nieważ Najświętsze to Imię samo przez się nader ^ elk iej jest wagi, przeto je K ościół wyosobnił, 1 z uroczystości noworocznej — dostatecznie ju ż °bciąionej swem znaczeniem — przeniósł na nie dzielę drugą po Trzech Królach, ku szczególnemu że r n y c h rozważaniu. ') Dosłownie: Kościół żyje prawem rzymskiem. Z dniem też noworocznym, świątynie katedralne, jako matki kościołów dyecezyalnych, rozpoczynają czterdziestogodzinne nabożeństwo. W myśli K o ścioła nabożeństwo to staje antytezą przeciw nad użyciom karnawału, któremu wypisały tradycyjną »tezę« pogańskie lupercalia i bacchanalia. Przypomnieć wreszcie trzeba, że K ościół żegna konający rok stary dziękczynnem nabożeństwem wieczornem, które się kończy procesyonalnem T e D eu m 1 a u d a m u s. Skonał rok stary; z jeg o popiołów wykwita Feniks nowy: ju ż błyszczy w złotej wschodu bramie, Świat go cały nadzieją i życzeniem wita. Mickiewicz. Ach, te życzenia dzisiejsze! ugrzęzły całkiem w doczesności!... Spoganiały one, Rzadki człowiek ma poczucie, a jeszcze rzad szy — odwagę wynurzenia swych życzeń po chrześciańsku. T o trąci prostactwem, to wyszydziłyby echa salonu. Sądzę jednak, że moi czytelnicy widzą w tem nie prostactwo, lecz wzniosłą prostotę, i dla tego kończę życzeniem: Daj W am Boże — Czytelnicy — doczekać dosiego2) Nowego Roku, po nim jeszcze wielu innych, a po skończonem tem życiu — nieba! Ks. Charszewski. *) Gołębiow ski tłumaczył, że w yraz ten pochodzi od jakiejś długowiecznej D oroty= Dosi w Krakowie ongi żyjącej. L ecz w takim razie m ówiłoby się: Dosinego, i nie roku ale wieku lub też lat. Dosiego je st raczej w yrazem złożonym z: do i siego, a znowu »siego«, to drugi przypadek od archa icznego zaimka: si, siego, sierr.u i t. d. N ow y Rok na pierw szy stycznia w yznaczył ju ż Numa Pompilitisz. Neron chciał przenieść początek roku na pierw szy grudnia, Jako na dzień sw oich urodzin, lecz mocno zakorzeniony zwyCzaj przem ógł je g o zabiegi. łq ' JIL . 2 Nowym Rokiem. Z Nowym Rokiem z nową wiarą, Cierpmy, walczmy i pracujmy; Choć spotkamy biedę starą, Z nowym duchem twardo stójmy, A gdy trzeba to w złej chwili, Będziem góry przenosili. I B ó g rzecze: »Jam twa siła W iara twoja cię zbawiła*. Z Nowym Rokiem ufność nową, W dziejm y na się tak jak zbroje, A moc weźmiem Samsonową Na cierpienia i na boje. 0 szczęśliwy, kto w złej dobie, W Bogu ufa a nie w so b ie ! Ten śród nocy, burz, powodzi, Tak po morzu, jak Piotr chodzi. Z Nowym Rokiem miłość nową, Miłość Boga, miłość ludzi, Z ofiarnością Chrystusową Niechaj każdy znów rozbudzi, Bez miłości wszystko szkodzi; Miłość dźwiga, uczy, słodzi; Miłość jasna w niebios droga, Miłość robi dziećmi Boga. Roku Nowy, Roku Nowy! Co tam niesiesz dla nas w dłoni? C zy krzyż jaki Chrystusowy? C zy cierń jaki z Jego skroni? Nieś co ze ch ce sz: miód czy bóle, Ja do B oga się przytulę 1 toń życia śmiało pruję, Bo ja w i e r z ę i m iłu ję ... Rozmyślania noworoczne. Obchodziliśmy, kochani Bracia! ośm dni temu, rocznicę narodzin Zbawiciela n a szeg o ; dzisiaj obcho dzimy uroczystość obrzezania Jego. Z tą uroczy stością zbiega się druga okoliczność godna również uwagi naszej, to jest zaczęcia nowego roku, który w dawnych wiekach różnie od różnych narodów ra chowany, za przyjściem Jezusa Chrystusa u wszyst kich narodów chrześciańskich początek swój bierze od narodzenia, czyli raczej od obrzezania te goż Zbawiciela, kiedy On zaczął sprawować dzieło zbawienia n a sze g o : tak właśnie, ja k r my wtedy do piero ludźmi być zaczynamy, kiedy wyszedłszy z dzie ciństwa, myśleć i działać'po** ludzku umiemy. Obie te uwagi i przykład Pana Jezusa w zaczęciu tak prędkiem odkupienia naszego i pomnożona liczba zbiegłych lat naszych, zastanowić nas po chrześciańsku powinny: cóśmy też na ów żywot wieczny zgro madzili, który ma być nagrodą' wszystkich naszych trudów, kłopotów i nędzy. Uszło chwil kilka, jak do was mówimy, i ju ż sięgnie wrócą; upłynie go dzina, a ju i krokiem bliżej śmierci się do^was przy sunie; zapadnie dzień dzisiejszy, a. ju ż całym dniem stajem bliżej grobu; nadejdzie niezadługo owa noc okropna, która nam na zawsze oczy zapieczętuje. Skończył się dzień w czorajszy,1 jak przedwczorajszy, i tak zniknął z oczów naszych, Jak ptak na po wietrzu, który po sobie śladu nie zostawia. Skończy się i ten, który dziś zaczynamy, i drugi po nim, jeźli go doczekamy, a gdzież jest znak pracy i roboty naszej na żywot wieczny? Oto roku zeszłego tileż zjn a s z rejestru żyją cych wymazano? C zy jesteśm y pewni, że ta kolej w tym roku na którego z nas nie przyjdzie ? j Czyśm y wszyscy gotowi na to zawołanie? Dochowujemy dziś święty obyczaj ojców [naszych w powinszowaniach doczekanego now ego’ Voku, i w życzeniu w nim wszelakich pom yślności; czegóż wam bracia najmilsi mamy życzyć? Zdrowia? majątku? obfitych zbiorów? uciech i powodzenia szczęśliwego we wszystkiem? Nikt zapewne wam szczerzej tego wszystkiego nie życzy, jak my; ale m iłowalibyśm yjwas bardzo mało, gdybyśm y wam tego tylko życzyli, w co niewierni i najwięksi nieprzyjaciele Boga _obfitują. Nie do wiecznej nędzy i udręczenia stworzył nas Pan B ó g: ta zaś, pod którą teraz stękamy, przeminie tak, ja k rok wczorajszy. Co więc potem będzie, o to pytacie i zawsze oglądacie się. A ta przyszłość bez końca, szczęśliwa lub nieszczęślwa, zależy od czasu, który teraz w ręku trzymacie. Szczęśliwi jesteście, jeżeli tem krótkiem i przemijającem przecierpieniem, ów żywot wieczny w y służycie; przeciwnie, po dwakroć nieszczęśliwi, jeżeli tu dobra przemijającego^nie użyjecie, i w wieczno ści niczego się spodziewać ^nie macie. Nie godnaż rzecz Bracia! zastanowić się nad tem, przynajmniej teraz, kiedy się w domach waszych urządzacie ?' A co czynicie, aby wam na rok nowy dobrze było; uczyńcież to samo, abyście na zawsze szczę śliwymi byli. Jesteście gospodarze: wszyscy do tego szanownego stanu rodzicie się; jedni się do niego sposobicie, drudzy się nim już bawicie, inni w ja k i kolwiek sposób gospodarstwem zarządzacie; jakąż odmianę w domu waszym sprawuje ten okrzyk: n o w y rok! Oto nowy ład, nowy porządek, nowe ugody, nowa czeladka. Bądźcież takimi gospodarzami w ro bocie okokoło zbawienia naszego. Myślisz sobie jeden i drugi w tym czasie: skończył się rok, wiele też ja w nim zyskał? czy też wróciły się moje trudy, zabiegi, zapłata czeladzi? będziesz czern dożyć do nowego? A jeśli źle się pokaże, pląśniesz niejeden « ** • w ręce, i z żoną zapłaczesz. Czemuż równie powie dzieć nie masz, kiedy ju ż nie o jeden rok, ale o całą wieczność chodzi. Skończył się rok, dopisał każdemu z nas na czole zbiegłych lat krzyżyk, lub kreskę. Policzmy jeno te krzyżyki i kreski, aż oto ju ż ich może połowa minęła. A kto wie, czy dzisiaj nie ostatni półćwiartek domierzono nam tych drogich chwil? A gdzież są nasze zyski z tylu lat, z tylu darów Bożych, na zarobek nam powierzonych? 2 tylu spowiedzi, z tylu natchnień i poruszeń sumie nia? A jakżeż my z gołem i rękami przed tym P a nem staniemy, który kazał grosz na groszu, talent na talencie zarobić? Oto o ścianę mój brat, sąsiad, krewny, poszedł już rachować się z tego przed B o giem : a nuż i mnie tego roku tam powołają? Biadaż mnie! jeśli tak gotów będę, ja k dzisiaj. Podobnaż C hrześcianinie! abyście o tem szczerze poniyśliwszy, prawdziwej woli i ochoty do poprawy życia nie zadrali? A le na cóż się zdadzą narzeka nia i rozwagi, jeżeli nas mędrszymi po szkodzie nie uczynią? Próżno załamujecie ręce, ja k wam się w przeszłorocznym zarobku nie poszczęściło. W szakże nie upadacie dla tego na sercu, nie rzu cacie przez to roli, ale z nowym rokiem nowe i przezorniejsze zaczynacie gospodarstwo, czynicie nowy porządek w domach, uprzątacie to, co prze szkodziło pożytkom waszym, co mieszało dobry ład i urządzenie. U czyńcież tenże porządek w domu duszy waszej, uprzątajcie najprzód z pośrodka was tych wrogów, nieprzyjaciół waszych najgłówniejszych, którzy was na zdrowiu, majątku i na dobrej przed Bogiem i ludźmi sławie zochydzają i zabijają, oweto opłakane nałogi i wkorzenione nawyknienie. Jedni owe obmierzłe pijaństwo, które was w oczach nie wiernych, nawet żydów, z hańbą religii naszej niżej zwierząt upadła, na zdrowiu i krwawym zarobku ujmuje i każdy moment w niebezpieczeństwo podaje uśnienia na wieki bez zmysłów i pamięci. Pojrzyjcie na te nieszczęsne żony i dziatki, których nędza, łzy i przeklęstwo lada dzień pomstę na waszą niewstrzemięźliwość ściągną. A jeżeli ochronił was B ó g od tego obmierzłego nałogu, wnieście ręce do nieba, a dziesiątego i setnego ostrzegajcie: że nie ma gor szego moru i powietrza na tę parafią, na tę chałupę, ja k gdzie to złe nieszczęśliwe zagnieżdża się. W yrzeczcie się drudzy owej ukrytej chętki do niespra wiedliwych z krzywdą bliźniego zarobków, któreto pod tysiącami kolorów fałszywe sumienie umie unie winnić. Pomnijcie stare i z ksiąg Bożych wyciągnione przysłowie: że ten i swego nie pożyje, który się cudzem spanoszyć chce. Potargajcie inni, wy szczególniej płci obojej młodzi, owe nieszczęliwe schadzki i towarzystwa, które cnotę i niewinność waszą na wstyd i sromotę narażają. Pamiętajcie, że nigdy ten szczęśliwego postanowienia u B oga nie wysłuży, który młodość swoją na rozpuście i rozwiozłości przepędzi. Zgoła, wypędźcie z chaty i zagród wszystkie niecnoty; bo póki z tymi nieprzyjaciółmi macie po rozumienie, póty przyjaźni z Bogiem mieć nie mo żecie, póty on nie wyjdzie do domu waszego, póty wam w niczem wieść się nie będzie; przeklnie on prace i zarobek rąk waszych, wszystko źle pójdzie; głód, niedostatek, zamieszanie, kłopot, utrapienie, zgoła, za życia jeszcze piekło ścigać was będzie. — A le nie dosyć jest, złe z domu uprzątnąć, trzeba jeszcze dobro wprowadzić, jakie tylko wasze gospo darstwo polepszyć może. A to z czego się pospo licie składa, jeżeli nie z przezornego użycia każdej najdrobniejszej okoliczności, która wam zysk i ko rzyść niesie? Fenig do feniga przyłożyć, zrobi się marka; z marki talar i tak dalej. Kto nie umie oszczędzać feniga, nie utrzyma się przy nim i marki. Z małych rzeczy powstają wielkie. Miejcież ten sam rozum w zarobku waszym na żywot wieczny. Cóż to jest ten rok, bracia! który wam tak mar nie z ręku uleciał? Oto pewna liczba dni i godzin, które go składały. U żyjcież dnia każdego na zbawienie wasze, nie samą tylko modlitwą i wzdychaniem, ale temi samemi kłopotami, któremi kawałek chleba zarabiacie. Niech każdy dzień zaczyna się od tego, który go wam do czekać dał; niech pierwsze otwarcie oczu będzie ku Temu, który stworzył światło. Odzyw ajcie się zawsze, cokolwiek zaczynać m acie: P a n ie ! wola Tw oja święta jest, abym gorzko ten kawałek chleba zarabiał, który drugiemu tak lekko przychodzi; z tem wszystkiem nie przestałeś T y być Ojcem moim: jednem okiem na nas pozierasz i na tych, którzy nam królują i pa nują: jakiżkolwiek stan życia w podział nam się do stał, musi on być dobry, skoroś T y nas w nim po stawił. Dowodząc posłuszeństwa waszego ku temu Ojcu niebieskiemu, który każdą łezkę waszą ocenia, każde westchnienie przyjmuje, za każdym krokiem waszym chodzi, aby w miarę cierpienia waszego na grodę przygotował; dowodząc ku Niemu wiary i mi łości, dopytując się o Nim przez naukę, jako G o ma cie czcić prawdziwie i w ielbić; okażcie gorliwość 0 cześć i chwałę Jego, aby nietylko wy, ale dziatki 1 czeladka wasza umiała G o znać i Onemu służyć. Oto jest sposób jednoczenia się z Bogiem. Niech będzie taki dzień k a żd y ! Z tych dni po chrześciańsku przepędzonych, zrodzi się miesiąc, z miesięcy rok, a z lat, o jakiż łańcuch, tak małym kosztem zebranej wiecznej zasługi! — Oby to wszystko do serc i pamięci naszej trafiło, T y sam temu zaradzisz o niepojęty B o ż e ! Z e względu na to, że piewcy nowocześni, we dług słów Bohdana Zaleskiego: Królow ie tron porzucają, G w iazdą w ytknięta im droga: Tak światłem światła szukają, Darami w yznają Boga. Holowiński. U roczystość Trzechkrólna*) jest ostatnią w cyklu świąt, odnoszących się do B ożego Narodzenia. Od tego momentu Zjawienia się Pańskiego trzem królom i mędrcom, ustał przywilej Izraela na naród wy brany. Stanowili oni bowiem poselstwo od wszech ludów pogańskich w przestrzeni i w czasie, zapo czątkowując jakoby wędrówkę narodów do Boskiego Zbawcy, za przewodem ich królów. W ten sposób byli też trzej królowie przedstawicielami naszego M ieczysława I (r. 966), a stąd uroczystość dzisiejsza jest poniekąd świętem dziękczynnem za powołanie nas w naszych przodkach do światła Ewangelii; z drugiej zaś strony jest świętem błagalnem, aby się królestwo Boże na ziemi coraz więcej krzewiło. Składając hołd Dzieciątku Jezus, złożyli Mu w ofierze trzej mędrcy: złoto, kadzidło i myrrę. Złoto — jako królowi K ościoła św., kadzidło — jako Bogu, a zarazem Najwyższemu Ofiarnikowi, wreszcie myrrę — jako człowiekowi. Przedziwnie trafna symbolistyka tych darów wskazuje na wyższe, nadprzy rodzone kierownictwo, któremu trzej królowie byli powolni. Na pamiątkę onych darów celebrans po święca odpowiadające im przedmioty, dodając kredę, którą następnie wierni znaczą imiona mędrców na drzwiach i podwojach. Ubogie kościoły wiejskie do bywają >złoto«, »kadzidło« i »myrrę« z mrowisk; w wielu zaś miejscach kapłani dodają dukaty z wi zerunkiem Matki Bożej. Sym boliczno moralne zna czenie wszakże, wszędzie jest równie piękne. Mamy mianowicie ofiarować naszemu królowi — Bogu złoto kornego i karnego poddaństwa; kadzidło chwały, a zwłaszcza modlitwy; myrrę pokuty i umar twienia, a choćby tylko przyjmowania w duchu po kuty przykrych zrządzeń Opatrzności. W Rzymie odprawia się w tym czasie jedyna w swoim rodzaju »uroczystość języków* — la f e t e des langues, na okazanie, że wszystkie narody po wołane zostały do uczestnictwa w dobrodziejstwach Odkupienia. Najprzód kapłani odprawiają Mszę św. w kaplicy Propagandy, we wszystkich językach i obrzędach. Następnie w ozdobnej sali przemawiają z estrady przedstawiciele różnych narodowości, każdy w ojczystym języku. Uwydatnia się wtedy imponująco jedność i po tęga Kościoła, oraz iści się ona naczelna zasada piękna i potęgi: jedność w rozmaitości. *) Z grecka zw ana Epifanią, od czasownika biernego: epifajnomaj = zjaw iam się, objawiam. Zn aczy to, iż Boża D ziecina dala się poznać trzem królom. Imiona ich są: Kasper, Melchior i Baltazar. Mistrzują w rzemiośle, L ecz ducha zwątlili — i przeto nie dają nam pieśni religijnych, a starych zepchnęli w przeszłość zapomnienia, — będzie więc pożytecznem, gdy na tem miejscu przypomnę wiersz Syrokomli na T rzy Króle wykładający, z punktu wi dzenia poety, symboliczność złota, kadzidła i myrry. G dy niedostatki nas gniotą, G dy zbytki zgubić nas mogą, Chryste, zrodzony ubogo, T y pobłogosław nam złoto! Gdzie wieśniak ginie bez chleba, Gdzie jęczą w łachmanach chorzy, Tam złota wiele potrzeba, Tam niech się złoto przysporzy. Kiedy występku ohyda Ma złota ile zamarzy, K ró lu ! potomku Dawida, Daj go na chleb dla nędzarzy. G dzie nie masz pola do pracy, Gdzie wątłe siły żywota, Błagam y jako żebracy: Daj złota, B o ż e ! daj zło ta ! K adzidło — to symbol chwały, Należny tylko Jehowie, A przecież w człowieczej głowie Dymy aromat rozlały. Bogactwo, wziętość lub władza Piętno zatarły w nas Boże, A dym kadzidła przeszkadza, Ż e człek być człekiem nie może Z łącz nas w braterskie ogniwo, 0 Chryste! o B oże z nieba! Daj nam zasługę prawdziwą, Której kadzideł nie trzeba! G dy piekieł pycha obrzydła Z Tobą się mierzy zuchwale, Przeżegnaj garstkę kadzidła, Niech służy ku Tw ojej chwale! Myrra — to symbol cierpienia: W niej pobłogosław łzy nasze I G dy cierń nam serca opasze, Niechaj się wiara nie zmienia, Niechaj nadzieja pokrzepi, Niech miłość wskrzesi nadzieję, Ż e jutro będzie nam lepiej, Ż e się nam słońce zaśmieje. Ośmiel nas, że mamy prawo Zaufać Tobie ja k ojcu! 1 T yś w Oliwnym ogrojcu Pocił się łzawo i krwawo! Gdy cierpień wpiją się miecze, G dy pęka serce sieroce, Chryste, zbolały człowiecze, Błogosław myrry ow oce! W róćm y jeszcze na chwilę do osób trzech kró lów, mędrców i magów. Któż z nas nie zachwycał się śliczną powie ścią W allace’a (czyt.: Uollesa) p. t. »Ben-Hur«, w której bardzo ważne role odgrywają trzej mędrcy ze W schodu ? Brak szczegółów historycznych o trzech królach sprawił, że wyglądają nam oni nieledwie na postaci mistyczne, bo legendy spowiły ich w mgły swoje. Z rozkoszą więc patrzymy, jak wyłaniają się oni z powieści pełni realności, jako żywi, podobni do nas ludzie. Zjeżdżają się — według autora — trzej mędrcy z różnych stron w pustyni na droma derach, nic o sobie nie wiedząc; i dopiero wtenczas poznają, że cel ich podróży jest wspólny, a stąd wy kwita pomiędzy nimi gorąca przyjaźń. Słuchając ich rozmowy głębokiej, odbieramy wrażenie, że fakt ich pokłonu Bożej Dziecinie stać się musiał, że gd y byśmy o nim nie wiedzieli, uczulibyśmy dotkliwy brak takiego zdarzenia. Bo wszak to Król nieba i ziemi zstąpił pośród ludzi: trzebaż więc, aby Go przywitali nietylko pasterze, ale i królowie; nietylko maluczcy prostaczkowie, ale i mędrcy. Nie darmo też hołdownicy królewscy mędrcami się zowią. W i dząc moralny upadek świata, musieli oni dojść głębokiem rozmyślaniem do przeświadczenia o konie czności zstąpienia B oga na ziemię. W sparła ich za pewne tradycya, rozniesiona przez żydów po świecie; a ju ż szczególne natchnienie Boże dało im prze czuć narodziny Oczekiwanego, i kazało wybrać się w podróż. Bohater powieści, Ben-Hur, entuzyastyczny patryota żydowski, który oczekiwał od Mesyasza przy wrócenia narodowi żydowskiemu politycznej niepod ległości, dał się przekonać Baltazarowi, że posłanni ctwem Chrystusa Pana jest założenie dusz królestwa na ziemi. Nie mogąc wszakże zrzec się swojej mrzonki, pogodził w swym rozumie obie wiary, i dla tego chciał Zbawiciela, gdy G o w Gethsemani poj mano, wyrwać z rąk żołdaków. Zaszła przytem okoliczność podobna do tej, jaką epizodycznie zano tował w swojej Ewangelii św. Marek (XIV, 51). Baltazar, Egipcyanin, przeżył swych towarzyszów hołdu i z nadmiaru boleści na widok Ukrzyżowanego skonał u stóp krzyża. Ks. Charszewski. Gromada— to wielki człowiek. Ż e dwóch ludzi ma więcej siły, niż jeden, a dziesięciu więcej, niż dwóch, i że im potężniejsza siła, tem większym podoła ciężarom, tem znako mitszych rzeczy dokona, jest prawdą starą ja k świat, wszystkim doskonale znaną i często stosowaną w życiu. Ile razy bowiem ludzie chcieli dokonać c z e g o ś znaczniejszego, przechodzącego siły jednostki, zawsze łączyli siły swoje^razem, wspólnie brali się do dzieła i dokonywali zamiaru. T o zgodne łączenie sił, po przedzone łącznością myśli zamiarów, chęci i woli, tworzyło z grom ady onego wielkiego człowieka, sku piającego w sobie siły jednostek i przez to zjedno czenie potężnego. Jak tylko ludzie zaczęli się zaw ięzyw ać w spo łeczeństwa, zrozumieli potęgę jednomyślnego, wspól nego działania; a im ta jedność była większa, im szersze obejmowała koła, tem społeczeństwo było silniejsze, tem znakomitszych dokonywało dzieł. Przeciwnie tam, gdzie nie było spójni pomiędzy jednostkami, gdzie nie dążono jednomyślnie do wspólnych celów, społeczeństwo zostawało słabe, nie rozwinięte, nie zdolne do wielkich czynów. Z postępem cywilizacyi wzrastało w społeczeń stwach zrozumienie, ja k ogromne znaczenie ma łą czenie sił i środków w celu wspólnego działania dla dobra ogółu. W naszych czasach zaś potęga jego ujawnia się mianowicie w dwóch kierunkach, to jest w stowarzyszeniach i w prasie. Chcąc opisać wszyst kie, tak dobre jak złe dzieła, których ludzie doko nali za pomocą stowarzyszeń, trzebaby grube pisać księgi. Rozliczne stowarzyszenia pracowały nad pod niesieniem oświaty, nauk, sztuk pięknych, nad zwal czaniem niewolnictwa, wywalczeniem niepodległości ujarzmionych ludów, wykorzenieniem wad i błędów, rozszerzeniem cnót, podniesieniem moralności, do brobytu i t. d. Jednem słowem niema pola działal ności ludzkiej, na któremby stowarzyszenia nie pra cowały, z większym lub mniejszym skutkiem, a często dokonywały dzieł znakomitych, wiekopomnych. A le jak z jednej strony stowarzyszenia organi zowane przez zacnych ludzi, mające na celu udosko nalenie społeczeństwa, potęgą swoją dokonały wiele dobrego, tak z drugiej z taką samą siłą pracowały stowarzyszenia, powołane do życia przez ludzi prze wrotnych, dążących w swej złości, zaślepieniu lub pysze, do najniegodziwszych celów, a celów tych dopinali najczęściej z niezmierną szkodą dla ludz kości. A by sobie uprzytomnić, jak niezmierną jest potęga stowarzyszeń, dość wspomnieć wszystkim znane stowarzyszenie masonów. Istnieją oni ju ż lat kilka set, a za głów ne wzięli sobie zadanie walkę przeciw chrześciaństwu (naturalnie pod płaszczykiem cnoty miłosierdzia), mianowicie przeciw Kościołow i katolickiemu. Niema kraju na kuli ziemskiej, gdzieby | masoni nie prowadzili swej iście szatańskiej roboty; w wielu państwach wywierają nacisk na rządy, które według ich woli działają, lubo nie przyznają się do tego; a w niektórych, jak we Francyi i we W łoszech, mistrzowie tego potężnego stowarzyszenia wzięli całą władzę w ręce i rządzą sami temi katolickiemi państwami jak im się podoba, uciskając w oburza ją cy sposób K ościół i wiernych je g o wyznawców. Drugą potęgą naszych czasów jest prasa czyli gazeciarstwo; jest ona młodszą od stowarzyszeń, ale niemal jeszcze więcej może. A jak są dobre i złe stowarzyszenia, tak samo jest prasa dobra, dążąca do prawdziwego uszczęśliwienia społeczeństw, i prasa zła> będąca wyrazem wszystkiego, co niegodziwe i przewrotne jest w ludzkości, a przynosząca jej nie słychane szkody. Prasa również wywiera wpływ na rządy, którym się narzuca z radami, kieruje opinią Publiczną, a zarazem jest je j głosem. Jak wpływ prasy ogromny jest na sprawy pu bliczne, to jasno pokazuje się ze sprawy Dreifusa, torego jeszcze w szyscy dobrze pamiętamy. Kiedy teg° francuskiego żydka, obwinionego o zdradę, zas3dzono po raz drugi, bo nie mógł dowieść swej niewinności, to taki krzyk powstał w całej Europie, jakby została popełniona najpotworniejsza zbrodnia. ^ litość i pogarda brała czytać to, co gazety w obronie tego żydziaka pisały. I mimowoli przy w odziło na myśl, ile to krzywd dzieje się na świeCle> wołających o pomstę do Boga, ile deptania naj świętszych praw, ile niegodnego natrząsania się z najszlachetniejszych uczuć, ile prześladowania i ka towania najniewinniejszych istot, a w całej Europie m^t ani jednego słówka w obronie tych deptanych, gnębionych nie piśnie. Nikt się nie oburza, nikt nie grozi, jak grożono Francyi za Dreifusa mścić się na Wystawie paryskiej. D laczego to taka nierówna miara, kto to takie Współczucie wzbudził w ludach wszystkich narodów dla Dreifusa? Oto potężna prasa! Ona to umiała ^interesować tą sprawą świat cały, trzymać go w na prężeniu i wymódz ułaskawienie zdrajcy. Z tych dwóch przykładów widzimy, że stowarzyszenia i prasa, będące wyrazem skupienia i jedno myślności są w naszych czasach siłą, której się nic nie oprze. T o też wszystkie cywilizowane społe czeństwa, zrozumiawszy, w czem ich moc i potęga, dążą do stworzenia u siebie ja k największej liczby stowarzyszeń i najbardziej wpływowej prasy. Im zaś, który naród solidarniejszy, im w nim więcej zgody, łączności i jedności w myślach, chęciach, dążeniach i pracy, tem mu łatwiej zorganizować silne stowarzyszenia i wytworzyć dzielną pracę. Z e wszystkich ludów pod tym względem najpierwsze miejsce zajmują ży d zi; znamy ich wszyscy 1 widzimy, jak się kupy trzymają, jak żyd tylko ży dowi życzy, jak jeden drugiego wspiera. Niech naj mizerniejszy, nieznany, w jakim zapadłym kącie mieszkający żyd zostanie oskarżony o jaką zbrodnię, już żydzi z całego świata, najwięksi nawet bogacze 1 dostojnicy żydowscy, idą mu w pom oc; nie szczę dzą pieniędzy, zabiegów, trudów, ziemię i niebo gotowi poruszyć, byle tego współbrata, o którego Jstnieniu nie wiedzieli przedtem, ocalić; i najczęściej też ocalają. Jest to publiczną tajemnicą, że żydzi są w y zyskiwacze, lichwiarze, że żyją z pracy i potu dru gich, bywają raz po raz oskarżani o potworną zbrodnię zatrzymania chrześcian w celach rytualaych, poszlaki są często silne, a przecież rzadko jaki żyd zostanie oskarżony; jakoś potrafią się obronić, uniewinnić. A sprawia to właśnie łączność i solidarność żydów, owo obstawanie wszystkich za jednym, i postępowa nie zawsze ręka w rękę. Bo też prasa żydowska jest najpotężniejsza ze wszystkich, ona dziś rządzi i trzęsie światem. S to warzyszenia również mają żydzi bardzo liczne, a jedno pod nazwą ^Związek izraelski« obejmuje wszystkich żydów na całej kuli ziemskiej. Po żydach największą może jednomyślnością i solidarnością oznaczają się Niemcy; i oni, gdy chcą umieją iść zgodnie do wytkniętego celu, działać wspólnie na korzyść swojego społeczeństwa. Mają też znakomitą prasę, tysiące różnych czasopism; na wet w mniejszych miastach wychodzi ich po kilka, a pisma liczą setki tysięcy abonentów i miliony czy telników. Towarzystw również najrozmaitszych mają bez liku, te zaś setki członków gorliwych. Niektóre stowarzyszenia rozporządzają wielkiemi środkami i osiągają cele, do których dążą, niektórych wpływ sięga bardzo daleko i wysoko, kieruje opinią społe czeństwa i rządzi po swej myśli. Z mniejszych, a bliższych nam narodów, Czesi, nasi pobratymcy, zrozumieli dobrze, ja k wielkich rzeczy może dokazać wspólna, dla dobra^powszech nego podjęta praca, ja k wielką siłę posiada gro mada, jednością i zgodą zamieniona w ,wielkiego człowieka. Młody ten naród, pozbawiony zupełnie panów i szlachty, bo ta ^dawno zniemczała, składa ją cy się tylko z ludu wiejskiego i mieszczan, własną niezmordowaną a zgodną pracą, podniósł się|znakomicie pod względem oświaty i dobrobytu, który zawsze za nią w ślad idzie. A le też żaden Czech od pracy społecznej się nie uchyla, bo wie, że pracując dla społeczeństwa, pracuje tem samem dla siebie; każdy oświeceńszy Czech jest członkiem jakiegokolwiek towarzystwa, które popiera pracą i składa' na^ publiczne cele do browolne ofiary. Mało jest w Czechach takich, któ rzy mogą dawać wielkie sumy, natomiast wszyscy dają, na ile kogo stać; groszowych ofiar jest naj więcej, lecz one to właśnie tworzą miliony, które tak znakomicie przyczyniły się do podniesienia oświaty, nauk, przemysłu i handlu, a wskutek tego z każdym rokiem całe społeczeństwo staje się bogatsze, po tężniejsze. (Dokończenie nastąpi). >Co go pański syn robi w Berlinie?* pyta żyd znajom ego obywatela. >On słucha prawa*, odpowiedział tenże. »Wi haist prawa*, mówi żyd, »czemu on nie słucha siły? Przecież dziś idzie go siła przed pra wem*. Dowcipny pomysJ. W przepełnionym wagonie siedział między innymi pewien pan, który palił jedno cygaro za drugiem, bez przerwy. Dym napełnił wagon; niektórzy zaczęli się krztusić i kaszleć i radzi byliby dać na pomnienie temu namiętnemu palaczowi, lecz żaden na to zdobyć się nie mógł. Nareszcie wieśniak jeden, siedzący przy owym Jegomościu, ile razy ten otrząsał na podłogę popiół z cygara, zaczął podskakiwać na siedzeniu, skrobać się w ucho i wzdychać, wreszcie rzekł półgłosem : SZA.RJLJDY. i. Pierwsza nie chłodzi, nie tamta jest druga; Cala, gdy płynie, na sto mil jest d łu g a : G dy chodzi czujna bywa i ciekawa. »Radziłbym panu zaprzestać palić cygaro, bo może się to źle skończyć*. »A czemuż to?* zapytał ów Pan, »wszak to wagon jest dla palących, więc nikt mi palić nie za broni. C zy panu dym szkodzi?* »To mniejsza, że mi taki gęsty dym szkodzi, ale co ważniejsze, to patrz pan*, i pokazał tłomoczek leżący pod ławką, »wiozę tu worek z prochem, więc gdyby się iskra do niego dostała, wylecieli byśmy wszyscy do góry!* Pan, pobladły ze strachu, wyrzucił niedopalone cygaro za okno i ju ż nowego do ust nie wziął do końca jazdy. II. Pierwsza, roślina bez liści i kwiatu, Chowa się w zimie, wychodzi ku la tu ; D ruga, litera niedaleko z brzega, Wszystko, gdy krzyknie, człowiek po nim biega. III. Pierwsza z drugą barwie służy, Coś od gęsi, coś od kota, D ruga z trzecią czoła nuży I o przyszłość się kłopota. Całość z perska się nazywa I w »Rodzinie* często bywa. Na ostatniej stacyi wieśniak, wysiadając, w y ciągnął swój worek z pod ławki, i mówiąc do niego z uśm iechem: >Chodźcie moje ziemniaki!* Obecni, między nimi i ów palacz, poznali się teraz na figlu chłopa, który dowcipem swym wybawił podróżnych od chrypki lub bólu głow y z dymu. * * Za dobre rozwiązanie przeznaczona nagroda. JL * Rozwiązanie zadania konikowego z nr. 30-go: W szkole. Nauczyciel wykładał w szkole o zmysłach, i między innem mówił: >Gdybym nie miał ócz, nie mógłbym widzieć, gdybym nie miał uszu, nie mógłbym słyszeć, gdy bym nie miał nosa, to co Jasiu?* »Tobym panu nauczycielowi nie'm usiał chodzić po tabakę*, odpowiedział Jaś. * * * Podróżujący na koniu pyta chłopa: >Gospodarzu, przejadę tu tą drogą do drugiej wioski ?« C h ł o p e k : »Nie, pan musisz jechać tam tą drogą*. P o d r ó ż n y : »No, to będę musiał jechać nazad*. C h ł o p e k : »Nie, tylko pan obróć konia i mo żesz znów jechać naprzód*. Hop mój koniku przez błonia, Nie patrz skąd trawka wykwita, Bież, leć do strzechy Ligonia, On nas serdecznie powita, U niego odpoczniem nieco I z nim się rzucim na bisa, A zanim gwiazdy zaświecą Śpiącego obudzim Lisa. i Dobre rozwiązanie nadesłali: pp. Józef Knopp z Zabrza, Józef Grzegorzyca z Świętochłowic, Ema nuel Labisz i Leon Piecha z Zaborza, St. St. i W . Lewandowski z Krakowa. Nagroda przypadła p. Józefowi G rzegorzycy. Nakładem i czcionkami »Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach. Redaktor odpowiedzalny: Adolf Ligoń w Katowicach,