DYKTANDO 2012
Transkrypt
DYKTANDO 2012
Bożydar Waszczyszyn, (lub Ważczyszyn) niespełna dwudziestopięcioletni Nowosądecczanin, mieszkający na obrzeżach miasta, w Alejach Poetów, wszedł do przydomowej komórki i z paździerzowej, niepomalowanej skrzynki, wyjął stustronicowy instruktarz, oprawiony w żółtozielony papier. Wróciwszy do domu, szybko minął przedpokój i wszedł z rozmachem do kuchni. Jego dobry nastrój, pobudzony bezchmurnym, lazurowym niebem i żarzącym słońcem, ewoluował w stronę hurraoptymizmu. Zamierzał napić się, sporządzonego według przepisu, który otrzymał od zaufanej kelnerki z luksusowej, nowo otwartej na krakowskim Rynku Głównym czekoladerii, cudownego w smaku, kakaowego drinka. Niestety, spotkał go srogi zawód. Po otwarciu lodówki jednym rzutem oka stwierdził, że pełnotłuste mleko w półlitrowej butelce, które przechowywał razem z francuskim serem typu brie i bryndzą, przysmakiem Podhalan, na górnej półce drzwi, zwarzyło się bezpowrotnie. Zważywszy ten fakt, wyjął z tekturowego pudełka herbatę, zaparzył w srebrnoszarym czajniku i wlał do filiżanki z miśnieńskiej porcelany. Zaopatrzony w gorący i aromatyczny napój chińskiego pochodzenia, zasiadł w skórzanym fotelu, tuż obok lampy z żółtym abażurem. Z kolumn głośnikowych stereofonicznej wieży, zainstalowanej w meblościance, dobywał się charakterystyczny, chrapliwie brzmiący głos murzyńskiego wokalisty, śpiewającego bluesowy megahit wszech czasów - “Dom wschodzącego słońca”. No cóż! Pełna sielanka, a tu trzeba się zabrać za studiowanie, przydatnych wprawdzie, ale nudnych instrukcji. Przecież jutro egzamin z procedur przeciwpożarowych. Już miał rozpocząć kucie, kiedy jego uwagę zwrócił, leżący na mahoniowym stole, trzeci tom “Losów dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej”, arcydzieła literatury europejskiej, autorstwa czeskiego pisarza Jarosława Haszka. - Poczytam sobie trochę – postanowił - odprężę się co nieco przed poważną nauką. Nie przypadkiem skusiło go czytanie fragmentów akurat tej powieści. Bożydar należał do wielojęzycznej rzeszy wielbicieli Szwejka, tego ponadczasowego i ponadnarodowego literackiego bohatera, czerpiących z jego postaci optymizm, humor, wolę przetrwania, wiarę w niezniszczalność człowieka i mądrość życiową. Przerzucił na chybił trafił kartki i otworzył na scenie, w której Szwejk opowiada pewnemu sierżantowi, w jaki sposób, austro – węgierski toromistrz tłumaczył maszyniście, jak ma zapamiętać czterocyfrowy numer lokomotywy. Maszynista znany był z tego, że nie miał pamięci do liczb, na dodatek zawsze gubił zapisane kartki. Przydługi wywód urzędnika, obrazowo opowiedziany przez Szwejka, to przykład na to, jak można beznadziejnie skomplikować najprostszą nawet sprawę. Bożydar przeczytał jeszcze parę interesujących historyjek Szwejka, by w końcu odłożyć książkę, wyłączyć radio i zabrać się do nauki.