Magazyn Chopin 4-2010
Transkrypt
Magazyn Chopin 4-2010
ISSN 2081-4607 nr 4 / 2 010 4 | Muzeum, które uwodzi rozmowa z Ico Migliore i Marą Servetto 8 | Fryckowe lato, czyli wakacyjne muzykowanie Chopina 18 | Sytuacja Królestwa Polskiego w czasach Chopina 24 | Namaluj Chopina Pr 15 og | r C Fe am hop st VI in iw M i al ię je u dz g M y o uz na E yc ro ur zn do op eg w a o eg o Miesięcznik Narodowego Inst y tutu Fryderyk a Chopina The Real Chopin – to seria nowych nagraƒ zrealizowanych na instrumentach historycznych z czasów Fryderyka Chopina. Pozwala zbli˝yç si´ wspó∏czesnemu s∏uchaczowi do czasów Romantyzmu i jego aury dêwi´kowej. Tworzy po raz pierwszy, zbiór wykonaƒ na instrumentach z epoki wszystkich dzie∏ Fryderyka Chopina, nagranych w najnowszej technologii. Ka˝da z p∏yt posiada bogaty komentarz równie˝ w j´zyku angielskim. The new recordings of Chopin’s works on period instruments allow contemporary listeners to discover the historical models, bringing us closer to the original, and alsothe long-forgotten sound of the Romantic era. The Fryderyk Chopin Institute is the first to record the complete works of Chopin on period instruments, recorded using the latest technology. Each disc includes a rich commentary in English language. P∏yty w sprzeda˝y na stronie internetowej/CDs available at www.chopin.nifc.pl Od Redakcji Mecenas Roku Chopinowskiego Szanowni Państwo, W numerze: Od redakcji 3 Muzeum, które uwodzi – z Ico Migliore i Marą Servetto rozmawia Katarzyna Kasica 4 Amadeus znaczy miły Bogu! – felieton Stanisława Dybowskiego 7 Fryckowe lato, czyli wakacyjne muzykowanie Chopina – Artur Szklener 8 Wakacyjne szlaki Chopina w Polsce – Marcin Wąsowski 10 FCH - narodowiec? – felieton Andrzeja Chłopeckiego 12 VI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Chopin i jego Europa Wprowadzenie - Bohdan Pociej Program 13 15 Wielcy Chopiniści (3) – Wojciech Bońkowski 17 Sytuacja polityczna Królestwa Polskiego w czasach Chopina – Jerzy Miziołek 18 Dzieje fonografii (3) – Stanisław Dybowski 21 Frycek żartowniś – Piotr Mysłakowski 22 Rysunki dzieci nadesłane na konkurs „Namaluj Chopina” 24 Let’s Dance Chopin w Szanghaju 26 Aforyzmy 26 Japończycy wielbią Chopina – mówi Tetsuya Tekenaka / ADVERTORIAL magazyn 27 Chopin: Redakcja: Narodowy Instytut Fryderyka Chopina ul. Tamka 43, 00-355 Warszawa, tel.: (+48 22) 44 16 117, fax: (+48 22) 44 16 113 mail: [email protected] Redaktor naczelny: Andrzej Sułek A utor projektu i redakcja: Jacek Pajkowski, [email protected] P rojekt graficzny: Joanna Jarco Ilustracja na okł adce: Joanna Jarco www.magazynchopin.pl Numery archiwalne i bieżący magazynu Chopin do pobrania w formacie pdf na stronie w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l Wydawca: Z wielką przyjemnością pragnę powitać stałych i nowych Czytelników Magazynu Chopin. U progu letnich wakacji, wydawany przez Instytut Chopina Magazyn ukazuje się bowiem w zwiększonym nakładzie i po raz pierwszy jako dodatek nie do jednego lecz do trzech opiniotwórczych tytułów o ogólnokrajowym zasięgu: Polityki, Newsweeka i Forbesa. Słońce i leżaki na błękitnym tle naszej okładki to zapowiedź wakacyjnego lenistwa. Szkolne i akademickie wakacje, urlopy, a choćby letnie weekendy, to czas oderwania Fot. Marek Grotowski od codziennych obowiązków, czas wyjazdów, zmiany otoczenia, nowych odkryć. Na zasłużony, dwu-, a nawet trzymiesięczny odpoczynek pójdą przede wszystkim szkolne podręczniki, zeszyty, skrypty. Jedynie ci, którym okrutny los wyznaczył wrześniowe spotkanie z profesorem, będą musieli utrzymywać w tym czasie duchową łączność z macierzystą uczelnią. Wierzymy jednak, że nawet sesja poprawkowa nie pozbawi nikogo, tak zupełnie, radości wakacyjnego podróżowania. Dlatego dzisiejszy numer Magazynu dedykujemy przede wszystkim tym z Państwa, którzy postanowili wystawić się nie tylko na działanie promieni słonecznych, ale także kąpać się w blasku „chopinowego szaleństwa 2010”. Wolne dni to przecież znakomita okazja, by zaplanować podróże jego szlakiem, zobaczyć miejsca, które na ten rok – często po wielu latach zawstydzających zaniedbań – zostały odrestaurowane, podniesione do stanu godnego nie tyle samej rocznicy, co wielkości postaci Fryderyka Chopina. Ten numer Magazynu warto więc mieć w kieszeni albo w samochodowym schowku, by owych chopinowskich miejsc na szlaku letnich podóży nie pominąć. Jeśli zechcą Państwo podzielić się z nami swoimi wrażeniami – zapraszam do wypowiadania się na forum, albo wysłania maila. Z ogromną ciekawością będziemy czytać o tym, co Państwa poruszyło, zachwyciło, albo zdegustowało. A może odnajdą Państwo jakiś ślad, o którym (prawie) nikt nie wie albo nie pamięta? Może na przykład - przepraszam za emfatyczne określenie - „mknąc” krajową „ósemką” między Rawą Mazowiecką a Mszczonowem warto będzie skręcić na chwilę do Babska i odszukać na niewielkim cmentarzyku mogiłę Konstancji Gładkowskiej, albo poświęcić nieco więcej czasu – powiedzmy pół godziny – by w nieodległej Raduczy poszukać śladów majątku, w którym spędziła większą część swego „pofryderykowego” życia? To miejsca w istocie mało uczęszczane, dające chwilę wzruszenia bardziej, niż poczucie dotknięcia realnej pamiątki. Ale od czegóż wyobraźnia? Chopinowskie wakacje to przecież także wkacje z muzyką. W tym Magazynie z dumą zapowiadamy, organizowany przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, nasz doroczny Festiwal „Chopin i jego Europa” – myślimy już przecież o sierpniu, który od pierwszego do ostatniego dnia wypełnią koncerty. Planując wakacje – proszę i ten fakt brać pod uwagę. W numerze także relacja z premiery Let’s Dance Chopin w Szanghaju, a na naszej stronie internetowej wideoklipy dające przedsmak tej fantastycznej muzycznej przygody, do jakiej zaprasza muzyka i spektakl stworzony przez Janusza i Marię Stokłosów. To dla tych, którzy wakacje chcą przejść tanecznym krokiem. Do zobaczenia na szlaku, ul. Tamka 43, 00-355 Warszawa tel. (+48 22) 44 16 117 fax. (+48 22) 44 16 113 mail. [email protected] www.chopin.nifc.pl Andrzej Sułek Dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 3 muzeum, które uwodzi Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina To oni stworzyli jedno z najnowocześniejszych muzeów w Europie. Architekci Ico Migliore oraz Mara Servetto z mediolańskiej pracowni Migliore+Servetto zaprojektowali wnętrza Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie. K atarzyna K asica: Czy potrafi Pani grać na jakimś instrumencie muzycznym? Mara Servetto: Nie, nie potrafię. Natomiast moje dzieci grały. Jedno na fortepianie, a drugie na saksofonie. KK: Czy zna Pani Warszawę? MS: Większość mojej wiedzy na jej temat wynika z faktu uczestnictwa w tym projekcie, który sam z siebie był fantastycznym przeżyciem. Zarówno w aspekcie ludzkim jak i w związku z miastem – Warszawą. Nawiązaliśmy świetne kontakty z Polakami – wyrazistymi, poważnymi, świetnie wykształconymi ludźmi, którzy na dodatek podeszli do naszego projektu z pełną otwartością. KK: Jak wyglądała Pani pierwsza wizyta w Warszawie? Pani pierwsze wrażenie? MS: Zawsze staram się uzyskać kompleksowe spojrzenie – na ludzi i architekturę jak na pewną całość. Tak jak ja to widzę, wiele rzeczy odbudowano i jednocześnie zachowano historyczny wyraz miasta. Choć obecnie Polska to kraj zainteresowany bardzo przyszłością, parciem do przodu. Odniosłam wrażenie, że Warszawa to miasto z wielkim potencjałem. KK: Kim jest dla Mary Servetto Chopin? MS: Chopin to bardzo interesująca osobowość i wybitny kompozytor. Nie jestem muzykologiem, tak więc najbardziej fascynowało mnie odkrywanie różnych stron jego osobowości, których wcześniej nie byłam świadoma. KK: Jaki był pierwszy pomysł, który przyszedł Pani do głowy, kiedy zdecydowaliście się na udział w konkursie na muzeum Chopina? MS: Na początku, kiedy dowiedzieliśmy się o konkursie, byliśmy zafascynowani tematem – muzyką. Później pracowaliśmy dużo w studiu nad ‘genius loci’, specyficzną duszą miejsca. Mieliśmy do czynienia z miejscem historycznym, ważnym dla Warszawy, wielokrotnie przebudowywanym. Musieliśmy zachować pamięć miejsca i jednocześnie powiedzieć coś nowego o Chopinie, a także o nowoczesnym podejściu do muzeum jako konstrukcji architektonicznej. W pracy wspomagaliśmy się w dużym stopniu atmosferą miejsca. To była ciężka praca, ale także jeden z powodów, dla których – jak sądzę – wygraliśmy konkurs. Dialog z miejscem, próba wyrażenia jego mocnych stron przy jednoczesnym wbudowaniu architektonicznej struktury do jego wnętrza – to był istotny aspekt naszej pracy. Struktury, która stała się integralnym elementem muzeum. Pracowaliśmy nad tematem przy wykorzystaniu różnorodnych struktur architektonicznych, jako że każda przestrzeń ma swój własny, niepowtarzalny charakter i styl, swoS ala dla dzieci 4 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | Mara Servetto je własne wnętrze. Dlatego też z czasem zdecydowaliśmy się pracować oddzielnie nad poszczególnymi elementami. Zgodziliśmy się, że mamy do czynienia z jedenastoma muzeami w jednym, tak więc musieliśmy dopracować się takiej formy ekspozycji, która łączyłaby wszystkie przestrzenie i wnętrza w spójną całość. Zdecydowaliśmy się pracować nad poszczególnymi składnikami oddzielnie, koncentrując się na ich specyficznym charakterze i kryjącymi się w nich znaczeniami. Dzięki temu zabiegowi, muzeum zamienia się w podróż, tym ciekawszą, że każde miejsce, każda część różni się od pozostałych. Koncepcja wymagała pracy nad każdym eksponatem z osobna, znajdowaniem powiązań między nimi a muzyką i innymi elementami ekspozycji, i w końcu łączeniem ich w spójną, organiczną całość. To muzeum wyróżnia się właśnie dlatego, że daje odwiedzającemu możliwość ogarnięcia na raz całości. Można poznać miejsce, gdzie Chopin przebywał, posłuchać jego muzyki i poczytać jeden z listów do przyjaciela. Jednocześnie. KK: Jaki był najtrudniejszy etap projektu? MS: Złożoność projektu, która po części wynikała z faktu, że pracowaliśmy nad konstrukcją, która pierwotnie służyła celom mieszkalnym i musiała zostać zaadaptowana na muzeum. Ograniczeniem była przestrzeń i musieliśmy respektować te ograniczenia. Jednocześnie nie mogliśmy stracić z oczu opowieści o Chopinie, którą chcieliśmy opowiedzieć, nie chronologicznie, ale dzieląc ją na okresy w życiu kompozytora. Mieliśmy wolną rękę w kwestii aranżacji wnętrza. Postanowiliśmy wykorzystać strukturę budynku i jednocześnie . odzwierciedlić jego otoczenie. Tak ina w Pary żu hop C ka ery i S alonu Fryd więc, na poziomie parteru, ulicy, Fragment ekspoz ycj wchodzimy w pierwszy okres jego życia, idąc do góry przenosimy się w czasie do Francji i tak dalej, aż na najwyższym piętrze dochodzimy do pokoju, w którym kompozytor zmarł. Przestrzeń piwnic przeznaczyliśmy na poważniejsze studia i uzyskanie w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l włącznie ze śpiewem ptaków i szumem liści na wietrze. A to dlatego, że Chopin czerpał w tym czasie inspirację z odkrywanych w okolicy dźwięków. Po drugiej stronie sali umieściliśmy specjalne szuflady. Po wysunięciu jednej z nich widać w środku podświetloną partyturę, którą można czytać i słuchać jednocześnie muzyki. Tymczasem obraz partytury wysuwa się z szuflady i przesuwa do góry. Jeśli więcej widzów zdecyduje się wysunąć różne szuflady, nakładają się na siebie różne melodie, słychać pomieszane dźwięki muzyki, a obrazy partytur przesuwają się jednocześnie, stanowiąc swoisty przegląd okresu Nohant. Człowiek zanurza się w życiu kompozytora i uzyskuje głębsze wejrzenie i zrozumienie wagi lu- Staraliśmy się zdefiniować, określić i stworzyć właściwe krajobrazy dźwiękowe, przez które, dzięki technologii, pośrednio, można uzyskać nową perspektywę, spojrzenie na pozostałe elementy. fot. Marcin Czechowicz, Piotr Gęsicki Ico Migliore głębszej wiedzy na temat kompozytora, prezentowanej z bardziej profesjonalnej perspektywy, dla muzyków, muzykologów itp. Musieliśmy wybierać między różnorodnością kształtów i stylów istniejących pomieszczeń, zachowując jednocześnie Spośród innych muzeów to wyróżnia się tym, że daje możliwość ogarnięcia wszystkich elementów jednocześnie. Widzisz miejsce, w którym Chopin przebywał, słyszysz muzykę i czytasz listy, wszystko w tym samym czasie. spójność opowiadanej historii. Nie było łatwo w architektonicznej strukturze zamknąć razem i połączyć geografię z muzyką i eksponatami. W tym celu skorzystaliśmy z dobrodziejstw najnowocześniejszej technologii. Próbowaliśmy dopracować się S ala Noha nt właściwych soundscapes – krajobrazów dźwiękowych oraz przestrzeni, poprzez które – także dzięki wsparciu technologii – można pośrednio uzyskać świeżą, nieoczekiwaną perspektywę. Tak więc nie jest to jedynie mieszanka technologii i informacji, jaką łatwo można znaleźć na własną rękę w internecie, siedząc w domu. Doświadczenie, jakie można wynieść z Muzeum Chopina, jest możliwe dzięki wymieszaniu i połączeniu namacalnych, fizycznych oraz nieuchwytnych, ulotnych elementów w całość, jakiej na próżno szukać w sieci. Wielu ludzi obawia się technologii, stąd wykorzystanie przez nas form jak najbardziej przyjaznych, prostych dla użytkownika, umożliwiających mu nowe spojrzenie na powiązania pomiędzy różnymi elementami. Na przykład pokój ojca ma formę całkowicie białego sześcianu (jak białe karty z okresu młodości Chopina, na których głęboki związek z ojcem pozostawił trwałe, ważne ślady), gdzie można podejść do zapisu nutowego na przedniej ścianie, który otwiera się i ukazuje rekonstrukcję pokoju muzycznego ojca, cienie ludzi razem z nim muzykujących… KK: Czy ma Pani swoją ulubioną salę w muzeum? MS: Tę poświęconą Nohant, francuskiemu okresowi związku z George Sand. Daje on fantastyczną możliwość wejścia w głąb muzyki Chopina, miejsca i pozostałych elementów składowych. Po jednej stronie znajdują się wszystkie elementy kolekcji, mające związek z obrazami i dźwiękami charakterystycznymi dla tego miejsca, dzi, którymi się otaczał i znaczenia miejsc, w których przebywał. Tak więc sala wytwarza odpowiednią atmosferę dzięki dźwiękowym krajobrazom. Innym ciekawym miejscem jest sala dla dzieci, gdzie dorośli mogą zostawić swoje pociechy i udać się na zwiedzanie muzeum. Pokój ten nie jest jednak jedynie poczekalnią, parkingiem, lecz miejscem, gdzie dzieci mogą grać, tworzyć muzykę, oglądać materiały wideo, robić notatki – w skrócie przestrzenią, w której mogą nawiązać kontakt z muzyką. KK: Jak poleciłaby Pani nasze muzeum gościom z Włoch czy Japonii? MS: Powiedziałabym, że trzeba tam się wybrać, jeśli chce się dowiedzieć czegoś więcej o Chopinie, a nie da się tego dowiedzieć z Internetu, w domowym komputerze. Trzeba tu złożyć wizytę, aby doświadczyć Chopina. Ta fraza – „doświadczanie Chopina” (wymyślona przez Alicję Knast) – świetnie opisuje muzeum. Wielu ludzi twierdzi: „Nie znam Warszawy”. Ja odpowiedziałabym, że Muzeum jest wspaniałym kluczem do Warszawy, ponieważ można tu poznać Chopina, ale także samo miejsce, tak więc sądzę, że to muzeum nie mogłoby być nigdzie indziej. Tylko w Warszawie. Ono jest z miastem organicznie połączone. To dobry klucz do otwarcia drzwi do Polski. | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 5 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Ico Migliore K atarzyna K asica: Czy gra Pan na jakimś instrumencie? Ico Migliore: Uwielbiam muzykę. Lata temu próbowałem gry na klarnecie, ale niestety brakuje czasu. KK: Kiedy po raz pierwszy przyjechał Pan do Polski? IM: W 1976, w moich szkolnych latach. Odbywaliśmy podróż po wschodniej Europie. Wtedy poznałem Polskę – byłem w Krakowie i Oświęcimiu. KK: Dlaczego zdecydowaliście się wziąć udział w konkursie na muzeum Chopina? IM: Konkurs był bardzo interesujący. Od początku wydawało się nam, że mamy właściwe doświadczenie i wiedzę. Pracowaliśmy nad wieloma muzeami, wystawami czasowymi i stałymi ekspozycjami. Zawsze interesowałem się komunikacją kulturową. Stąd też tak zafascynował mnie ten projekt. Najważniejszy jednak był sam temat – Fryderyk Chopin – wielki polski kompozytor. KK: Czy zaskoczyło Pana zwycięstwo w konkursie? IM: Tak. Zwycięstwo zawsze mnie zaskakuje. Pamiętam, że byłem w tym czasie na wakacjach – to był środek sierpnia – i otrzymałem mail po polsku, późnym wieczorem, tuż po ogłoszeniu decyzji jury. Nazajutrz rozmawiałem z organizatorami konkursu, zaraz potem przyjechaliśmy na konferencję prasową w Zachęcie. Od samego początku całkowicie się zaangażowaliśmy. Moim głównym założeniem było zaprojektowanie miejsca, gdzie jest dynamiczna przestrzeń, do której ludzie pragną powracać. Przychodzisz raz, po czym chcesz przyjść ponownie, żeby zobaczyć coś pod innym kątem, z innej perspektywy. 6 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | KK: Co przy realizacji projektu okazało się najtrudniejsze? IM: Koordynacja wszystkich prac i działań. Jednocześnie pracowaliśmy nad muzeum, prowadziliśmy prace związane z aranżacją wnętrza, a to wszystko w trakcie prac renowacyjnych w budynku. Wszystkie działania musiały być doskonale zgrane ze sobą. I udało się. Wszystko w dwa lata! Zazwyczaj taki projekt realizuje się w cztery lata. Pracowaliśmy pod naporem czasu, a chcieliśmy wykonać swoją pracę doskonale. To było najtrudniejsze. KK: Czy chciałby Pan z perspektywy czasu dokonać jakichś zmian? Czy jest Pan z czegoś nie w pełni zadowolony? IM: Nie, nie sądzę. Bardzo ciężko pracowaliśmy razem z całą ekipą kuratorów, przede wszystkim z Alicją Knast. Jestem bardzo zadowolony z ostatecznego rezultatu. Myślę, że osiągnęliśmy nasz cel, którym było stworzenie muzeum dla bardzo różnych ludzi – od dzieci po ekspertów. KK: Czy dobrze się Pan w nim czuje? IM: Zawsze, kiedy tu jestem ,czuję się bardzo dobrze. I zawsze spotyka mnie tu zaskoczenie. Bardzo ważna jest dla mnie możliwość przejścia się po wnętrzach muzeum. Czerpię wielką przyjemność z każdej wizyty. Moim głównym celem było zaprojektowanie miejsca z dynamiczną przestrzenią, gdzie ludzie będą chcieli wracać. Przyjdą raz i poczują potrzebę powrotu, dla innego spojrzenia, odmiennej perspektywy. Nie lubię muzeów, które narzucają mi swoją interpretację. Mogą istnieć po temu ważne powody, ja jednak wolę szukać własnej drogi porozumienia i kontaktu z muzeum. Taki był mój pomysł. resowanym muzyką, można skorzystać z okazji dowiedzenia się czegoś nowego o Polsce, ludziach, czasach, w których żył i komponował Chopin, ówczesnych trendach, modzie i kulturze. Wydaje mi się, że Włosi dzielą z Japończykami pewną cechę. Chcą mieć jednocześnie możliwość zobaczenia całości i skoncentrowania się na detalu. Muzeum daje taką możliwość. Daje szansę wyboru pomiędzy podróżą w głąb a ogólnym, szerokim spojrzeniem. Co dla mnie bardzo ważne, muzeum nie kończy się przy wyjściu. Jest ono pewną propozycją, a ludzie po powrocie do domu sięgają po książkę o Chopinie, o muzyce, po muzykę, po czym mogą do niego powrócić z nowym nastawieniem. W przestrzeni muzeum to widz jest gospodarzem, jest u siebie, w swojej prywatnej domenie. To zupełnie nowe podejście. KK: Czy coś w Polsce Pana irytowało? IM: Raczej nie. Może niektóre smaki (śmiech). Za to uwielbiam Wasze pierogi. Mam wrażenie, że Polacy są bardzo podobni do Włochów – w swojej miłości do Znajomi architekci na spotkaniach czy ludzie w moim biurze pytają „co słychać u Chopina”. Jakby nadal żył. własnego kraju. Polska została poważnie zniszczona. Jednakże budynki mogą podnieść z ruin ludzie świadomi swojej kultury. Dlatego też muzeum- moim zdaniem – jest tak ważne dla pamięci narodu. Nie sądzę, aby budynki należało odtwarzać w ich pierwotnym kształcie. Należy natomiast łączyć nowoczesność z przeszłością i jednocześnie tę ostatnią przekraczać. W innym razie nic się nigdy nie zmieni i nie będzie rozwoju. KK: Dlaczego to muzeum jest dla Pana takie ważne? IM: Czuję się tu jak u siebie w domu i zawsze chętnie tu wracam. Chcę być w muzeum częstym gościem i za każdym razem odkrywać je na nowo. KK: Kim jest Chopin dla Ico Migliore? IM: Cóż, bardzo chciałbym go poznać osobiście (śmiech). Czuję jego muzykę. Od paru lat jestem zagadywany przez znajomych architektów czy współpracowników w pracowni: „Co tam słychać u Chopina?”. Jakby pytali o żywego człowieka. We wnętrzach muzeum zewsząd otacza nas jego muzyka, możemy prawie poczuć jego obecność obok nas. Postrzegam go jako złożoną osobowość. Artysta, kompozytor, człowiek wszechstronnie utalentowany. Żałuję, że nie będzie mi dane usłyszeć go na żywo. Czasami wyobrażam sobie, jak gra. KK: Jak zarekomendowałby Pan Muzeum ludziom z Włoch czy Japonii? IM: To muzeum dla bardzo różnych ludzi. O różnych potrzebach i oczekiwaniach. Gdzie każdy może się czegoś nauczyć. Nawet jeśli nie jest się specjalnie zainte- To muzeum dla różnych ludzi, o odmiennych potrzebach, gdzie każdy może się czegoś nauczyć i dowiedzieć, nawet jeśli nie jest melomanem. Także o Polsce, o ludziach, o czasach, w których żył i tworzył Chopin, modzie, trendach, przedmiotach, kulturze. S alonik Mikoł aja Chopina w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l Felieton ... przed Chopinem il. Joanna Jarco / istockphoto.com zn a cz y mi ły Niektórzy złośliwie powiadają, że muzyka Mozarta to tylko zbiór gam i pasaży. Miłośnicy zaś kompozytora natychmiast dodają: ale jakich gam i pasaży?! Mozart jest twórcą silnym poprzez prostotę muzyczną. A mnie się wydaje, że Pan Bóg stworzył Mozarta dlatego, abyśmy wszyscy czuli się słabi i niewiele warci. Jestem ciekaw, czy Lutosławski pisząc swoją genialną III Symfonię nie myślał o tym, że Mozart mając pięćdziesiąt lat mniej od niego, komponował symfonie lepsze? Mozart gamami i pasażami przygniata nas do dzisiaj. Prawdopodobnie przygniatał i Chopina. Tyle, że Polak starał się spod jego ciężaru uwolnić, czego my nie potrafimy. Chopin po prostu, o czym wspominał jeden z najzdolniejszych jego uczniów, Karol Mikuli (1819–1897), przyjął Mozarta jako swego prawodawcę muzycznego i tym prawem się kierował. Ich drogi muzyczne rozpoczęły się podobnie. „Mały Wolfgang – napisał biograf – nie od początku był aż tak wybitny. W rzeczywistości przez pierwsze trzy lata życia był dość zwyczajny: siusiał w majtki, bawił się nóżką i ślinił się jak każde małe dziecko. Mniej więcej do czwartego roku życia był kompletnym próżniakiem – nie skomponował ani jednej nuty i prawie wcale nie grał na klawesynie. [...] Z wrzaskiem wybiegał z pokoju”, robił różnego rodzaju psoty i zachowywał się niesfornie. Miał nosić imiona Johannes Chryzostomus Wolfgangus Theophilus, ale zdecydowano, że na metryce wystarczy Wolfgang Amadeus. Dlaczego Theophilus zamieniono na Amadeus, choć znaczy to samo, co „miły Bogu”, nie wiadomo...? Chopin, przynajmniej na początku, robił dokładnie to samo, co mały Bogumił, zwany Mozartem. Rodzice wprawdzie go układali i wpajali dobre maniery, ale Fryderyk Franciszek wolał przedrzeźniać starszych i śmiać się z ich słabostek, a nawet pisać listy do rodziców w formie gazety periodycznej pt. „Kuryer Szafarski” z dopiskiem złośliwym: „proszę bardzo cenzora, nie krępować mi ozora”. Do muzyki wcale nie było mu spieszno. Mozart swój pierwszy utwór chóralny napisał mając lat dziewięć, bo fortepianowe rzucał na papier już wcześniej, Chopin zaś – dwa B ogu fortepianowe w wieku lat siedmiu. Ale za to jakie? Były to tańce narodowe, przez lud wiejski nazywane „polskimi”, a przez klasy wyższe z francuska la Polonaise, tak samo zresztą, jak suknia niewieścia „polonezka”. Poloneza pierwszego mały autor napisał, przy pomocy ojca jako skryby, w tonacji B-dur zaś drugiego w tonacji równoległej g-moll. Obaj byli „cudownymi dziećmi”, obaj pisali dużo nut, obaj żyli krótko: Austriak 35 lat, Polak 39. O ile Chopin na Mozarcie nie robił żadnego wrażenia, pewnie był zarozumiały (kto to wie?), o tyle Mozart na Polaku, a jakże! Chopin zaprzyjaźnił się z nim już we wczesnej młodości w Warszawie, kiedy poszedł do Teatru Narodowego, by pod dyrekcją Karola Kurpińskiego (1875–1857) obejrzeć i wysłuchać jego Don Juana. Opera tak mu się podobała, że później jedną z jej lepszych melodii wziął za temat do swych Wariacji op. 2 na fortepian z orkiestrą. Wybór tematu – jak się okazało – był trafny, bo utwór odniósł tak wielki sukces, że jeden ze słuchaczy napisał wprost: „Panowie, czapki z głów, oto geniusz!” W taki sposób nasz rodak z Żelazowej Woli, co tu dużo mówić, dzięki Mozartowi został geniuszem. Przyjaźń Chopina z Mozartem zawarta w młodości była silna. Wprawdzie twórca polonezów i mazurków dzieł starszego kolegi nie grywał, to jednak jego Requiem wysłuchał wielokrotnie, życząc sobie, by na pogrzebie „na pośmierci” [określenie Chopina] było wykonane. Co ich tak silnie do siebie zbliżało? Fot. Archiwum rodzinne Odpowiedzi na to pytanie udzielił Mieczysław Tomaszewski, wnikliwy badacz spuścizny Frycka. „Aczkolwiek – napisał – może to zabrzmieć dziwnie, dla objawiającego tak często klasyczne skłonności Chopina, Mozart reprezentował nie klasycyzm, a romantyzm. Liszt przekazał zastanawiającą opinię w tej kwestii: Podczas zaciętego sporu romantyków z klasykami [Chopin] zabierał głos, namiętnie stając po stronie tych pierwszych, pod sztandarem Mozarta. Nieśmiertelny twórca Requiem, Symfonii zwanej Jupiter i innych, był według niego jednym z pierwszych, którzy otwarli dla muzyki nowe, nieznane horyzonty. By pogodzić wypowiedzi i opinie pozornie przeciwstawne, trzeba przyjąć, iż romantyzm Chopina nie oznaczał rozwichrzenia, jaskrawych efektów i braku formy, lecz dynamiczny wyraz osobowości, zrównoważenie nawet najbardziej napiętych emocji, romantyczną poetyckość przeciwstawioną banałowi zużytych konwencji”. W tym sensie Mozart był dla Chopina prawodawcą muzycznym i drogowskazem. Stanisław D ybowski | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 7 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Fryckowe lato czyli wakacyjne muzykowanie chopina Już z pierwszego wyjazdu do Szafarni w 1824 roku (być może pierwszego samodzielnego oddalenia od domu rodzinnego) zachowały się barwne i humorystycznego opisy zabaw i wyrazy fascynacji muzyką wiejskiego dworu, chałupy, karczmy i pola, a także aktywności muzycznej samego Chopina. Wakacje od pierwszych miesięcy życia Fryderyka Chopina były czasem podróży, wędrówek, zmian miejsc zamieszkania. Były czasem fascynacji, ale zarazem wytężonej pracy nad nowymi dziełami. Już kilka miesięcy po narodzinach Fryderyka w Żelazowej Woli, rodzice Mikołaj i Justyna Chopinowie przenieśli się na stałe do stolicy niedawno proklamowanego Księstwa. Po wakacjach Mikołaj Chopin obejmował swą pierwszą stałą posadę w szkole, zatem lato pełne musiało być nowych planów, postanowień i decyzji. W niedługim czasie Mikołaj założył prywatną, elitarną pensję dla chłopców. Z jednej strony było to źródłem niemałych dochodów i ułatwiało kontakt z przyjaciółmi z rodzin szlacheckich, a z drugiej wyznaczało rytm życia całej rodziny – nawet w czasie, gdy dzieci pobierały nauki w domu. Rozkład semestrów w szkole dzielił rok na dwie części: dziesięć miesięcy pracy i nauki w Warszawie oraz dwa miesiące wakacji. W latach dwudziestych, gdy nastoletni Fryderyk uczęszczał do Liceum, a następnie Szkoły Głównej Muzyki w ramach Uniwersytetu Warszawskiego, wakacje spędzał zawsze poza miastem. Odwiedzał Szafarnię (1824, 1825), Duszniki (1826), był na Pomorzu (1827) i w Sannikach (1828). Po ukończeniu Uniwersytetu wyruszył w podróż do Wiednia (1829), która po dwóch spontanicznych koncertach w mieście Mozarta i Beethovena, miała się okazać pierwszym wielkim międzynarodowym sukcesem dziewiętnastoletniego pianisty i kompozytora. To po tych koncertach w austriackiej prasie ukazały się słowa najwyższego uznania. Haslinger wydał Chopinowskie Wariacje na temat Mozarta, a następnie Schumann opublikował ich entuzjastyczną recenzję prorokującą nowego geniusza. Chopin bawił się „pełną gębą”, chłonął otaczający go świat muzyczny wszelkimi zmysłami: słuchał, notował, tańcował, przygrywał, improwizował. Donosił rodzicom: Jaśnie Pan Pichon [anagram nazwiska Chopin] przejeżdżając przez Nieszawę, usłyszał na płocie siedzącą Catalani, która coś całą gębą śpiewała. Zajęło go to mocno, a lubo usłyszał arią i głos, niekontent jednak [...] bo nic nie zrozumiał; aż na koniec zdjęty ciekawością dobył trzech groszy, obiecał je śpiewaczce, byle by mu śpiewkę powtórzyła. [...] Zaczęła śpiewać mazureczka, z którego Redaktor, za pozwoleniem zwierzchności i Cenzury, na wzór jednę tylko strofę przytacza: Patsajze tam za gulami, za gulami, jak to wilk tańcuje A wsakzeć on nie ma zony, bo się tak frasuje (bis). Z drugich wakacji w Szafarni taki to opis „okrężnego” wysłał rodzicom: Złożono wieńce i pęczki, a Fryc jak utnie dobrzyńskiego na skrzypkach, tak wszyscy na dziedzińcu w taniec. [...] Zaczęły się skoki, walec i obertas, aby jednak zachęcić stojących cicho i tylko na miejscu podrygujących parobków poszedłem w pierwszą parę walca z panną Teklą [Borzewską], na koniec z panią Dziewanowską. [...] Już była prawie 11-nasta, gdy Frycowa basetle przynosi, gorszą od skrzypcy, o jednej tylko strunie. Dorwawszy się zakurzonego smyka jak zacznę bassować, takiem tęgo dudlił, że się wszyscy zlecieli patrzeć na dwóch Fryców, jednego śpiący na skrzypkach, drugiego na jednostronnej, monokordycznej, zakurzonej [...] rzępolącego basetli. W malowniczych listach i Kuryerach Szafarskich wspomina Fryderyk, obok błazeństw i figli, o tańcach, o przyśpiewkach, o graniu modnych wówczas kompozytorów brillant, ale chętniej imitowaniu wiejskich grajków. Ślady owej aktywności utrwalił Chopin w swych wczesnych kompozycjach, głównie mazurkach. Rok 1824 widnieje na rękopisie Mazurka As-dur op. 7 nr 4. Jest to najwcześniej datowany mazurek Chopina, choć sama data nie jest pewna, gdyż postawił ją nie kompozytor, a jeden z braci Kolbergów, prawdopodobnie Wiluś, przyjaciel Chopina i adresat rękopisu, lub ewentualnie jego brat Oskar, słynny zbieracz polskiego folkloru – i to po wielu latach od powstania manuskryptu. Mazurek ten jest w pełni skończoną dojrzałą kompozycją, wydaną drukiem w nieco zmienionej formie w latach trzydziestych, i możliwe, iż powstał nie w Szafarni, a w Dusznikach w roku 1826, gdyż i stamtąd Chopin pisał do Wilhelma Kolberga. O pomyłkę po czasie nie było trudno, a późniejsza data nieco lepiej korespondowałaby z artystyczną dojrzałością kompozycji, jest to jednak jeden z trwałych i niezbitych śladów bezpośredniego wpływu beztroskich zabaw na twórczość znaną i uznaną. 8 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l il. Joanna Jarco Słuchając Chopina (4) Inną słynną asocjacją jest tzw. żydek, czyli improwizacyjne parafrazy aszkenazyjskiego folkloru, którymi Fryderyk lubił się popisywać na wsi. Czy już wtedy zrodziły się zręby słynnego Mazurka a-moll op. 17 nr 4, zwanego przez wielu biografów „Żydkiem” właśnie? W akompaniamencie tej kompozycji jakby grało – by przywołać innego wieszcza – echo cymbałów Jankiela, a smętna i błądząca po harmoniach melodyczna nuta kojarzona bywa ze smętkiem żydowskich kapel. Być może kiedyś odnajdzie się wczesny rękopis utworu, który ułatwiłby uchwycenie drogi od hipotetycznego pierwotnego młodzieńczego pomysłu do wersji oficjalnej, skończonej, wydanej już po wielu latach przez dojrzałego artystę. Na razie pozostaje legenda, a także pełna autoironii relacja Frycka z wydarzeń autentycznych: Letnie wakacje na wsi to jedne z najszczęśliwszych chwil Chopina w Polsce. Z jego listów aż bije żywiołowa radość i energia. Do melodii zasłyszanych w dzieciństwie będzie tęsknił po latach. „Ledwie jeszcze pamiętam jak w kraju śpiewają” – zwierzy się przyjacielowi w chwili gorzkiej refleksji podczas szkockiej tułaczki rok przed śmiercią. To pełne tęsknoty wyznanie oddaje wartość tamtych ulotnych chwil. W latach dwudziestych Chopin tworzył niemal wyłącznie w Warszawie. W czasie wyjazdów powstawały co najwyżej kompozycje okolicznościowe, jak napisany w październiku 1829 r. w Antoninie u księcia Radziwiłła Polonez C-dur op. 3, zgodnie z relacją samego kompozytora „dla salonu, dla dam”. Ale to właśnie w czasie letnich wojaży kiełkowało artystyczne ziarno, które w dojrzałej postaci miało zdefiniować muzykę polską na nowo: w materię uniwersalną tchnąc ducha, gest i wyraz czysto polski. I te dwa oblicza – narodowe i uniwersalne – pozostają wartością najwyższą chopinowskiej sztuki, zachwycając słuchaczy we wszystkich zakątkach świata nieodmiennie do dziś. A rtur Szklener Dnia 1 miesiąca roku bieżącego właśnie Jaśnie Pan Pichon grał żydka, gdy Pan Dziewanowski, zawoławszy Pakciarza żyda, prosił jego o zdanie o żydowskim wirtuozie. Mosiek zbliżył się do okna, wścibił nos garbato-wzniosły do pokoju i słuchał mówiąc, że gdyby Pan Pichon chciał grać na żydowskim weselu, zarobiłby sobie najmniej dziesięć talarów. Takież oświadczenie zachęciło Pana Pichon do sztuderowania ile możności tego rodzaju muzyki, i kto wie, czy z czasem nie odda się zupełnie tak korzystnej harmonii. | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 9 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina a k acyjne szl a k i w chopin a pol sce To r u ń Do Jana Matuszyńskiego w Puławach (?), pierwsza połowa września 1825 r. Fryderyk gdy przychodziły wakacje wyjeżdżał z Warszawy. Odkrywał nowe miejsca, odpoczywał i nabierał sił. (...) największą impresję, czyli alias [inaczej] wrażenie, pierniki na mnie uczyniły. Widziałem ja, prawda, i całą fortyfikację ze wszystkich stron miasta, ze wszelkimi szczegółami, widziałem sławną machinę do przenoszenia piasku z jednego miejsca na drugie, machinę składu jak najprostszego, nader interesującą, Sz a fa rni a Chopin spędził w Szafarni wakacje w 1824 i 1825 r. Te szczęśliwe chwile uwiecznił w słynnych listach tzw. „Kuryerach Szafarskich”. Do rodziców w Warszawie, 10 sierpnia 1824 r. którą tam Niemcy zowią Sandmaschine, prócz tego kościoły gotyckiej budowy, od Krzyżaków fundowane, z których jeden 1231 roku zbudowany. Widziałem wieżę pochyłą, ratusz sławny, tak zewnątrz, jako i wewnątrz, którego największą osobliwością jest to, iż ma tyle okien, ile dni w roku, tyle sal, ile miesięcy, Najukochańsi Rodzice. Jestem zdrów z łaski Pana Boga i naj- tyle pokoi, ile tygodni, i że cała budowa onego jest jak najwspa- przyjemniej zawsze czas mi schodzi. Nie czytam, nie piszę, ale nialszą, w guście gotyckim. To wszystko jednak nie przechodzi gram, rysuję, biegam, używam świeżego powietrza, już to jadąc pierników, oj, pierników, z których jeden posłałem do Warsza- w pojeździe na spacer (...). Jem z nadzwyczajnym apetytem, wy. a nic mi nie potrzeba do zupełnego zadowolenia chudego brzucha, który już tyć zaczyna, jak tylko na pozwolenia [!] i wolności jedzenia chleba wiejskiego. D u s z n i k i -Z d r ó j Do Wilhelma Kolberga w Warszawie, 18 sierpnia 1826 r. Dwa tygodnie już piję serwatkę i wody tutejsze; i niby, jak mówią, mam trochę lepiej wyglądać, mam niby tyć, a tym samym lenieć, czemu może przypiszesz tak długi spoczynek pióra mojego. Do Józefa Elsnera w Warszawie, 29 sierpnia 1826 r. Świeże powietrze i serwatka, którą pijam skwapliwie, tak mię postawiły na nogi, że jestem całkiem inny niż w Warszawie. Wspaniałe widoki, jakie roztacza Śląsk, czarują i zachwycają mnie, lecz mimo wszystko brak mi jednej rzeczy, której Teofil Żebrawski, Golub-Dobrzyń nad Drwęcą, zamek od strony południowej w r. 1826, akwaforta. Z e zbiorów Biblioteki N arodowej w Warszawie [D ział Ikonografii, T. I–63, G. 23922]. wszystkie piękności Dusznik nie mogą zastąpić, to jest dobrego instrumentu. Golub 27 sierpnia 1824 r. w swoim „Kuryerze Szafarskim” Chopin zanotował: „JPan Pichon był dnia 26 m. i r. b. w Golubiu”. Prawdopodobnie zwiedził tam warowny zamek oraz renesansowy kościół św. Katarzyny. Można przypuszczać, że nie była to jedyna wycieczka Fryderyka w okolice Golubia i Dobrzynia. 10 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | F.W. Schwemter, Duszniki, dom Pustelnika na Wzgórzu Rozalii, obraz olejny, 1833 r. Z e zbiorów Muzeum Z iemi K łodzkiej w K łodzku. w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l E u ro p a C h o p i n a cz. 5 Żychlin Do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, 12 września 1829 r. Płock, panorama, akwarela Napoleona Ordy, I poł. XIX w. Z e zbiorów Biblioteki N arodowej w Warszawie A ja za to wracając [z Wiednia] byłem na weselu Panny Broni- P ł o c k , K i k ó ł , Tu r z n o , Kozłowo, Gda ńsk kowskiej Melasi; śliczne dziecko, poszła za Kurnatowskiego. Do rodziny w Warszawie, 6 lipca 1827 r. śniczka, kuzynka, co też parą dniami wprzód poszła za mąż, Dziś więc w Płocku, jutro w Rościszewie, po pojutrze w Kikole, jeszcze ładniejsze dziecko — ładnie im było po weselnemu. Często się ciebie wspominało, kazała Ci się kłaniać. Jej rówie- parę dni w Turznie, parę dni w Kozłowie i w moment w Gdańsku, i na powrót! Może mi kto powie: „widać, że się spieszy do domu, kiedy o nim wspomina”. Nie, nie, wcale nie, bardzo się Wasińdziej albo Waśka mylisz, bo ja to tylko napisałem dla wzbudzenia przyjemnego uczucia, jakiego zwykle przy przywitaniu doznajemy. — Kto by też tęsknił!... Ja wcale nie. Sanniki Do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, 9 września 1828 r. Byłem wówczas w Sannikach u Pruszaków. Całe tam lato spędziłem. — O zabawie tamtejszej nic Ci nie piszę, byłeś i Ty w Sannikach. Poturzyn, dwór Poturz yn Latem 1830 r. Chopin odwiedził swojego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, gdzie spędził około tygodnia określonego w liście jako „poturzyńskie awantury”. Żel a zowa Wol a Chopin odwiedził Żelazową Wolę prawdopodobnie w wakacje w 1823 r. Ostatni raz kompozytor był w miejscu swojego urodzenia latem 1830 r. Sochacze w 29 sierpnia 1830 r. gen. Piotr Szembek, miłośnik muzyki, przysłał do Warszawy po Chopina powóz, gdyż chciał go usłyszeć w swoim obozie 3. brygady piechoty w Sochaczewie. Fryderyk Krzysztof Dietrich, Ojców, widok z zamkiem, XIX w. Z e zbiorów Biblioteki N arodowej w Warszawie [D ział Ikonografii, T. I-33, G.11439]. Do Tytusa Woyciechowskiego w Poturzynie, 31 sierpnia 1830 r. K r a k ó w, Oj c ó w Byłem też onegdaj w obozie u jen. Do rodziny w Warszawie, 1 sierpnia 1829 r. Szembeka po raz wtóry. Trzeba Ci Minąwszy miasto i piękne okolice Krakowa kazali- wiedzieć, że on zawsze w Socha- śmy naszemu woźnicy prosto jechać do Ojcowa (…). czewie konsystuje i z Michałem się (…) nasz woźnica, nieświadomy drogi, wjechał umówili żeby mnie do niego zawiózł. w Prądnik, rzeczkę, raczej przeźroczysty strumień, Gdy to jednak nie przyszło do skutku, i nie można było znaleźć innej drogi, bo na prawo i na Czajkowskiego [...] adiutanta nasłał lewo skały. (…) Musieliśmy iść piechotą dobre pół i mnie tam do niego wzięli. mili, po rosie, pośród mnóstwa skał i ostrych kamieni. Często rzeczkę po okrągłych belkach potrzeba było przechodzić, i to wszystko w noc ciemną. Fryderyk Krzysztof Dietrich, Kraków, kościół Mariacki, litografia, Z e zbiorów Biblioteki N arodowej w Warszawie [D ział Ikonografii, T. I-33, G.11414]. Opracował M arcin Wąsowski | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 11 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Felieton Rok 200 po Ch. – narodowiec? Chopin był pierwszym kompozytorem narodowym w dzisiejszym znaczeniu. O, szczęśliwe, bogate narody, które nie mają potrzeby tworzenia „sztuki narodowej”! (Wojciech Kilar)* Zawsze muzyka w mniejszym czy większym stopniu, mniej czy bardziej intensywnie naznaczona była swą geograficzną lokalnością, a przez to i etnicznością. Były więc szkoły niderlandzkie, byli klawesyniści francuscy, byli wirginaliści angielscy, byli klasycy wiedeńscy, we Francji byli trubadurzy i truwerzy, w Niemczech minnesingerzy, styl opery francuskiej o lepsze walczył ze stylem opery włoskiej w całej Europie. Były w historii wyodrębnione jakości estetyczne, sygnowane lokalnymi dookreśleniami – Camerata florencka, szkoły neapolitańska, rzymska, wenecka. Te wydobyte z historii lokalne i geograficznie dookreślone w swych nazwach zjawiska (a ich listę możnaby tu było obficie kontynuować) sytuowały się na mapie głównych obszarów wpływów, dzielących Europę w pionie jej mapy na żywioły germański i romański i w poziomie na brytyjski z tradycją celtycką i włoski z tradycją starogrecką. W tym ujęciu na kulturalnej mapie przedromantycznej Europy granica między jej Zachodem i Wschodem biegnie między Francją i Niemcami, granica między jej Południem i Północą meandrycznie przebiega przez Francję i Niemcy. Tu mamy dominium mainstreamu – czy tego chcemy, czy nie – naszej europejskiej, a do początków XX wieku także i (w naszej wyobraźni doświadczeniach) świata. to, co odrębne. Tak się tworzy „szkoła narodowa”, zjawisko połowy XIX wieku, mające swe liczne i różne kontynuacje w wieku XX. „Szkoła narodowa” – a więc nacjonalna, „rasowa”, stwarza niebezpieczeństwo ideowo-estetycznego getta. Wielu artystów w nie wpadło, wielu przecież w niezwyczajny sposób poszerzyło nam w XIX i XX wieku ową mapę muzyki Europy, „ukrzyżowaną” na planie przedromantycznego planu Północ – Południe i Wschód – Zachód (choć do dziś przecież, z wszelkimi modyfikacjami, jakoś w naszym myśleniu obecnego). Owe geograficzne dookreślenia historycznych szkół i zjawisk, pochodzących z krajów i miast, jeśli w jakikolwiek sposób odnoszą się do pojęcia stylu „narodowego”, to w sposób śladowy, marginalny i poza-ideowy. Bo dotyczą przede wszystkim tych kształtów artystycznych konwencji, które dominowały w smaku, guście i modzie pewnego, lokalnego środowiska. Urodzony we Florencji Jean-Baptiste Lully nie był włoskim kompozytorem narodowym, bo stał się kompozytorem francuskim na dworze Ludwika XIV. Choć tak wielkie zasługi położył w sprawie uświetnienia baletu i opery francuskiej, nie stał się francuskim kompozytorem narodowym, bo nie narodowość go obchodziła, a splendor dworu, na którym służył, a który zapewniał mu sławę i dostatek. „Romantyzm szopenowski, zrozpaczony, zatracony, cierpiętliwy, poddany mocom świata jako słomka na wichrze, przeobraża się w surowy klasycyzm. W dyscyplinę, w opanowanie materii, w wolę panowania. Jakże wzruszający i podniosły jest jego heroizm, widziany od tej strony, a jak deklamacyjny, retoryczny i kiepski, gdy się go ogląda od strony ‘patriotycznej’.” (Witold Gombrowicz) 12 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | * [cytat z Wojciecha Kilara – „Chopinspira”, wyd. „Warszawska Jesień”; z Witolda Gombrowicza – Zeszyty literackie, nr 109] A ndrzej Chłopecki, krytyk muzyczny, publicysta , Polskie R adio Fot. Marek Suchecki/RM Zjawisko „kompozytora narodowego” rodzi się więc w epoce romantyzmu. Mamy rewolucję francuską, mamy „Sturm und Drang” i mamy syndrom w sztuce, w tym w muzyce, szczególny. Oto bardziej niż biegłość w opanowaniu konwencji epoki, tak często naznaczonej gustem i smakiem lokalnego ośrodka, zaczyna się liczyć i być doceniana indywidualność i osobność. Wtedy rodzi się mit geniusza, wieszcza, rządcy dusz. Jego twórczość promieniuje i zaraża, uskrzydla najpierw tych, którzy pragną iść jego śladem, wydobywając z jego twórczości „W dzisiejszym znaczeniu” ani Bach i Mozart nie byli niemieckimi kompozytorami narodowymi, ani Monteverdi i nawet Paganini włoskimi, ani nawet Berlioz francuskim. No tak, w tej gromadzie romantyków, urodzonych w pierwszych dekadach XIX stulecia pierwszym jest Fryderyk Chopin. Oczywiście jest pytanie w tej sprawie o Schuberta, Schumanna, Brahmsa i odpowiedź nie wydaje się tu oczywista. Potem Wagner, jako problem. Ale Chopin, ten w przedziwny sposób na tle nie tylko swej epoki praktycznie ograniczony do fortepianu, tego instrumentu romantyczny „lirnik” i „bard” jest tu bez wątpienia pierwszy, a jako taki otwiera na myślenie o kulturze muzycznej (już dziś nie tylko) europejskiej nowe i zaskakujące perspektywy. VI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny czyli kultura muzyczna Europy w relacji do dzieła Chopina Chopin VI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny i jego Europa Czym była Europa dla Chopina? Czym był i czym jest Chopin dla Europy? Co znaczy dla nas dzisiaj kultura europejska (a w jej ramach to, co najważniejsze: sztuka, filozofia)? Co znaczy dla nas Europa ze swoją kulturą? europejskiej: inspiracji wzajemnej między kompozytorami (bowiem i w ten sposób ujmować można historię muzyki, jak i innych sztuk: jako misterną siatkę wzajemnych oddziaływań, związków, filiacji, pokrewieństw i powinowactw z wyboru…) Znaczy wszystko! Bez Europy i jej kultury nas po prostu by nie było! Trzeba to powiadać dosadnie i powtarzać dobitnie, przeciwstawiając się niemądrym, głoszonym tu i ówdzie poglądom „eurosceptycznym”, „eurokrytycznym”, relatywistycznym, sprowadzającym wszystkie kultury świata do jednego poziomu wartościowości. Nam dzisiaj potrzebny jest, jak nigdy dotąd, pogląd zgoła inny, przeciwny, ale zgodny z prawdą, eurocentryczny właśnie, dający przeświadczenie, według którego kultura europejska, genetycznie śródziemnomorska, zakorzeniona w Grecji, Judei, Rzymie, o źródłach w równym stopniu pogańskich, żydowskich i chrześcijańskich – jest najwyższą, najcenniejszą, najbogatszą w osiągnięcia/dokonania ze wszystkich znanych nam kultur świata; jedyną kulturą, która od trzech tysiącleci nieprzerwanie, dynamicznie, choć nie bez załamań, kryzysów i katastrof się rozwija, ma swoją ewolucję, historię, dzieje; nie zasklepiając się bynajmniej w sobie, ale przeciwnie – otwierając na kultury inne, gdyż jest ona, jak żadne inne kultury, ciekawa świata, w swej ciekawości zgoła nienasycona! Tej to kulturze europejskiej i eurocentrycznej przyświeca pozornie utopijne hasło-idea: zgody narodów, niejako wbrew historii powszechnej, która zdaje się być pasmem nieustannych waśni i wojen. Któż więc – z muzyków, kompozytorów - mógł inspirować Chopina w jego poczynaniach twórczych? Jak, kogo i kiedy mógł inspirować Chopin swoją muzyką? Tak też, eurocentrycznie, trzeba pojmować hasło-ideę naszego Festiwalu: Europa jako centrum kultur świata. Kultura europejska zaś w relacji do dzieła Chopina. W tym sensie Festiwal „Chopin i jego Europa”, z całym bogactwem swego programu, może być nazwany „chopinocentrycznym”. Spróbujmy więc może spojrzeć na kulturę muzyczną Europy – nowożytną i nowoczesną – właśnie tak: chopinocentrycznie. Albowiem fenomen twórczości Chopina stanowić może, w nowszej historii muzyki i kultury muzycznej, fascynujący punkt odniesienia: z uwagi na zawartą w sobie niezwykłą moc inspiracji. Chopin jawi się nam w dziejach muzyki jako wielki inspirator, a jego dzieło jako niewyczerpane źródło impulsów twórczych dla kompozytorów, co przyszli po nim, jak też mu współczesnych. Jednakże inspirując innych on sam także bywał inspirowany, podlegając, jak wszyscy, niepisanej zasadzie historii muzyki Te kluczowe pytania podsuwa nam program naszego Festiwalu. Zawiera on bowiem dzieła kompozytorów, którzy mogli być Chopinowi szczególnie (choć nie jednakowo) bliscy. Są nimi przede wszystkim: Bach, Mozart, Beethoven. Pierwszego – wielbił i czcił, mając go za najwyższy i absolutny autorytet w kwestiach muzyki i kompozycji muzycznej; z Wohltemperiertes Klavier się nie rozstawał. Drugiego kochał jak bratnią duszę muzyczną: za jasność, przejrzystość, światło, naturalną doskonałość; czerpał zeń radość bycia w muzyce. Trzeci pociągał go a zarazem odpychał, fascynował i budził opór; poruszał dramatyczną, dynamicznie kontrastową stronę jego osobowości. Pomieszczone w programie Festiwalu dwa arcydzieła – filary muzyki oratoryjnej (o blisko wiek od siebie odległe): Msza h-moll Bacha i Missa solemnis Beethovena, zdają się patronować twórczości Chopina (choć on sam w rejony wielkich form wokalno-instrumentalnych nigdy się nie Fenomen twórczości Chopina stanowić może, w nowszej historii muzyki i kultury muzycznej, fascynujący punkt odniesienia: z uwagi na zawartą w sobie niezwykłą moc inspiracji. Chopin jawi się nam w dziejach muzyki jako wielki inspirator, a jego dzieło jako niewyczerpane źródło impulsów twórczych dla kompozytorów, co przyszli po nim, jak też mu współczesnych. skierował…). Zogniskowały się w nich najcenniejsze tradycje muzycznej kultury chrześcijaństwa. Ale inspirowali go zresztą nie tylko ci najwięksi. Wiele zawdzięczał, pod względem techniki i faktury fortepianowej, wirtuozom i kompozytorom modnego w czasach jego młodości stylu brillant. Silnie też na kształtowanie się jego stylu melo- | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 13 dycznego wpłynęła opera (której od młodości był wielbicielem), z jej sztuką „pięknego śpiewu” – bel canto – włoska przede wszystkim (Rossinni, Bellini, Donizetti), także francuska (Meyerbeer, Auber, Boieldieu, Halevy). Swoją muzyką Chopin oddziaływał na wielu kompozytorów wybitnych, wielkich; inspirował ich, pobudzał, skłaniał – intuicyjne, racjonalnie, świadomie, podświadomie – do szukania i znajdywania własnej drogi, do kształtowania osobistych stylów wypowiedzi. Na czterech zwłaszcza oddziałał najsilniej, najgłębiej i najbardziej twórczo. Są to Liszt, Debussy, Skriabin, Szymanowski. U Liszta impuls Chopinowski – działający bezpośrednio przez pokrewieństwo pianistycznej techniki i fortepianowej faktury - pobudził niewyczerpaną, wulkaniczną wprost inwencję: odkrywczość strukturalno-wyrazową, formalno-ekspresyjną nieustannych przekształceń, wariacji, odmian, przetworzeń, metamorfoz… Debussy’ego zainspirowała głównie chopinowska poetyka brzmienia, fortepianowa sonorystyka (jeśli ją tak można nazwać). Ten właśnie impuls był decydujący w kreowaniu nowego świata dźwiękowego Preludiów i Etiud, z ich harmoniką wyzwalaną z funkcyjnych odniesień systemu dur-moll do brzmienia samego w sobie. U Skriabina impuls chopinowski pobudził frapującą ewolucję stylu, otworzył drogę do samego siebie, czyli do oryginalnej formy skriabinowskiej, nowej koncepcji muzycznej czasoprzestrzeni - w ostatnich sonatach fortepianowych i symfonicznych poematach. W początkach zaś owej drogi pisał Skriabin utwory będące prostą jeszcze kontynuacją chopinowskiego stylu. Podobnie zaczynał Szymanowski, w którego wczesnych utworach reminiscencje chopinowskie krzyżują się z wpływami Brahmsa. Później wszakże chopinowskie impulsy wnikną w jego twórczość głęboko – ideowo, estetycznie, strukturalnie, formalnie – a najbardziej oryginalnymi owocami tych inspiracji będą mazurki. W nich da Szymanowski oryginalną odmianę stylu polskiego, paradoksalnie łącząc chopinowską ideę mazurka (związanego z folklorem Mazowsza i Kujaw), z muzyką Górali tatrzańskich, swoiście stylizowaną. Wspominał Zygmunt Mycielski: Nie mam pod ręką artykułu, który Szymanowski napisał o Chopinie dla „Revue Musicale”. Ale pamiętam gdy wyszedł ze swej pracowni-saloniku w zakopiańskiej <Atmie> trzymał w ręku nie wyschniętą jeszcze, drobno zapisaną kartkę papieru i powiedział: <czy ty także tak obłędnie kochasz Chopina? > A może nie powiedział <obłędnie>, lecz użył innego jakiegoś superlatywu, który w jego ustach brzmiał zawsze spokojnie i wyrażał coś ponad miarę, coś niezwykłego, coś nie dostrzeżonego dostatecznie przez ogół. Coś, o co bardzo dbał. Bohdan Pociej 14 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | fot. NIFC Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l Chopin i jego Europa niedziela | 1 sierpnia g. 20.00 K oncert oratoryjny Bazylika Św. K rzyża Johannette Zomer |sopran, Maarten Engeltjes |alt, Thomas Walker |tenor , Peter Harvey |bas, Akademie für Alte Musik Berlin, Cappella Amsterdam, Daniel Reuss |dyrygent W programie: Fryderyk Chopin: Mazurek f-moll op. 68 nr 4 – Janusz Olejniczak |instrument historyczny, Johann Sebastian Bach: Wielka msza h-moll BWV 232 poniedziałek | 2 sierpnia | 5 sierpnia 17.00 Recital pieśni g. 17.00 R ecital fortepianowy g. 19.30 K oncert symfoniczny Dejan Lazić |fortepian historyczny, Il Giardino Armonico, Giovanni Antonini |dyrygent Jon Nakamatsu Nikolai Lugansky |fortepian Russian National Orchestra, Mikhail Pletnev |dyrygent skiego Lenneke Ruiten |sopran, Rudolf Jansen |fortepian W programie: Felix Mendels- sohn, Ryszard Wagner, Fryderyk Chopin, Ferenc Liszt, Georges Bizet, Vincenzo Bellini | 3 sierpnia g. 17.00 Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego The King’s Singers W programie: m.in: Mikołaj Zieleński, Johannes Brahms, Franz Schubert, Max Reger, Robert Schumann, Felix Mendelssohn, Camille Saint-Saëns poniedziałek S ala K ameralna Filharmonii N arodowej Hans Jörg Mammel |tenor, Ewa Pobłocka |fortepian Wokół polskiej i niemieckiej pieśni romantycznej Fryderyk Chopin, Ignacy Jan Paderewski, Robert Schumann 19.30 S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Katia Pellegrino |sopran, Gregory Kunde |tenor, Lucia Cirillo |mezzosopran, Nikolay Didenko |bas, Donatella Lombardi |sopran , Emanuele d’Aguanno |tenor, Europa Galante, Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej, Fabio Biondi |dyrygent Chopinowska operowa literatura W programie: Vincenzo Bellini: Norma (wersja koncertowa) – pierwsze w Polsce wykonanie na instrumentach z epoki | 7 sierpnia g. 17.00 K oncert kameralny sobota 19.30 Koncert symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej N arodowej g. Benjamin Grosvenor |fortepian, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii im. W. Lutosławskiego, Jacek Kaspszyk |dyrygent W programie: Fryderyk Cho- pin, Gustav Mahler środa | 4 sierpnia g. 17.00 Recital fortepianowy S ala K ameralna Filharmonii N arodowej Akiko Ebi W programie: Fryderyk Chopin g. 19.30 Koncert jazzowy S ala Palladium Tomasz Stańko, Dominik Wania, Sławomir Kurkiewicz, Olavi Louhivuori Tomasz Stańko w hołdzie Chopinowi menti, Robert Schumann, Fryderyk Chopin g. | 6 sierpnia, 17.00 Recital pieśni | 9 sierpnia g. 17.00 R ecital fortepianowy S ala K ameralna Filharmonii N arodowej Evgeni Koroliov W programie: Johann Sebastian Bach, Fryderyk Chopin S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej W programie: Muzio Cle- piątek g. wtorek S ala K ameralna Filharmonii N arodowej W programie: Joseph Martin g. 19.30, R ecital Kraus, Joseph Haydn, Luigi fortepianowy S ala Koncertowa Filharmonii Boccherini, Gioacchino N arodowej Rossini, Fryderyk Chopin Alexander Gavrylyuk |fortepian , Ian Hobson |fortepian , Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Wrocławskiej im. W. Lutosławskiego, Jacek Kaspszyk |dyrygent Ignacy Jan Paderewski, Fryderyk Chopin S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej niedziela | 15 sierpnia g. 19.30 K oncert symfoniczny Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł aw- czwartek | 12 sierpnia niedziela g. W programie: W programie: Edward Elgar, | 8 sierpnia 1-31 sierpnia 2010 czwartek g. 19.30 K oncert symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej VI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny W programie: Robert Schumann, Siergiej Rachmaninow, Fryderyk Chopin Arcadi Volodos poniedziałek Makoto Ozone, Anna Maria Jopek, Gregoire Malet Road to Chopin | 13 sierpnia g. 17.00 R ecital pieśni piątek Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł aw- symfoniczny g. 19.30 K oncert Aleksandra Kurzak symfoniczny |sopran, Daniel Wnukowski S ala K oncertowa Filharmonii S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej W programie: Fryderyk Cho- godz. 19. 30 Koncert Il Giardino Armonico, Giovanni Antonini |dyrygent Muzyka włoskiego Baroku (Czy włoski Barok znał Chopina?) W programie: Giovanni skiego N arodowej |fortepian pin, Robert Schumann g. 19.30 Recital pieśni Piotr Czajkowski, Dymitr Szostakowicz skiego Christoph Prégardien |tenor, Andreas Staier | 10 sierpnia g. 17.00 R ecital fortepianowy S ala K ameralna Filharmonii N arodowej Philippe Giusiano W programie: Fryderyk Chopin, Ferenc Liszt, Alexander Scriabin g. 19.30 Koncert jazzowy S ala Palladium sobota Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego Christoph Prégardien |tenor , Kontraste Ensemble W programie: Gustav Mahler, Robert Schumann g. 19.30 Koncert flamenco S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej | 17 sierpnia 17.00 Koncert jazzowy wtorek g. Battista Fontana, Tarquinio |fortepian historyczny W programie: m.in: Robert Merula, Johann Heinrich Schumann Schmelzer, Georg Philipp Telemann, Antonio Vivaldi wtorek Russian National Orchestra, Mikhail Pletnev |dyrygent W programie: Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł aw- S ala Kongresowa Bobby McFerrin &NDR Big Band CHOPin/mcferrIN | 14 sierpnia g. 17.00 R ecital fortepianowy g. 19.30 R ecital fortepianowy Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł aw- S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej skiego Denis Matsuev Andreas Staier |fortepian W programie: historyczny W programie: Wariacje różnych kompozytorów m.in: Beethovena na temat Walca Diabellego Chopin Around g. 19.30 K oncert Joshua Bell |skrzypce, symfoniczny Agata Zubel |śpiew, S ala Koncertowa Filharmonii Steven Isserlis |wiolonczela , Uri Caine |fortepian, Dénes Várjon |fortepian Cezary Duchnowski |forte- Narodowej Nelson Goerner |forteW programie: Fryderyk Cho- pian, komputer, pian , Narodowa Orkiestra pin, Robert Schumann Jacek Kochan |perkusja , g. 20.00 Andrzej Bauer |wiolonczela , Symfoniczna Polskiego Kościół Ewangelicko-A ugsbur- Maciej Walczak |wizualizacja Radia w Katowicach, Jacek Kaspszyk |dyrygent ski Ś w. Trójcy komputerowa W programie: Robert SchuThe Tallis Scholars, środa | 11 sierpnia mann, Ignacy Jan PadePeter Phillips |dyrygent rewski, Fryderyk Chopin g. 17.00 Muzyka z Polski i Anglii W programie: Gregorio Allegri, Bartłomiej Pękiel, Mikołaj Zieleński, Paweł Mykietyn | 16 sierpnia W programie: Federico Mompou, Isaac Albéniz, Ferenc g. 17.00 Koncert jazzowy S ala Palladium Liszt, Robert Schumann Piotr Czajkowski, Fryderyk Chopin, Siergiej Prokofiew środa | 18 sierpnia g. 17.00 R ecital fortepianowy S ala K ameralna Filharmonii N arodowej Michel Dalberto W programie: Wolfgang Amadeus Mozart, Ferenc Liszt, Robert Schumann g. 19.30, K oncert symfoniczny S cena Wielka Opery N arodowej Paolo Giacometti |fortepian historyczny, Eric Hoeprich |klarnet, Die Kölner Akademie, Michael Alexander Willens |dyrygent W programie: Franciszek Lessel, Karol Kurpiński, Feliks Janiewicz, Wolfgang Amadeus Mozart Paco Peña Flamenco Company Chopin a muzyka Flamenco | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 15 Chopin i jego Europa czwartek | 19 sierpnia g. 17.00 R ecital fortepianowy Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego Fou Ts’ong W programie: Fryderyk Chopin g. 19.30 K oncert symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej | 22 sierpnia 17.00 Koncert jazzowy czwartek g. g. S ala Palladium Markus Stockhausen, Władysław „Adzik” Sendecki g. 19.30 K oncert oratoryjny W programie: poniedziałek | 23 sierpnia g. 17.00 R ecital | 20 sierpnia fortepianowy g. 17.00 K oncert kameralny S ala K ameralna Filharmonii S ala K ameralna Filharmonii piątek N arodowej Pietro De Maria Kaja Danczowska |skrzypce, W programie: Justyna Danczowska Fryderyk Chopin |fortepian, Bartosz Koziak g. 19.30 K oncert |wiolonczela symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Henryk Mikołaj Górecki, Krzysztof Penderecki, Alexander Lonquich Fryderyk Chopin, Johannes |fortepian, Orchestre des Brahms Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego Mihaela Ursuleasa Champs-Élysèes, Philippe Herreweghe |dyrygent W programie: Robert Schumann, Fryderyk Chopin W programie: Fryderyk Chopin: sobota | 21 sierpnia g.17.00 R ecital fortepianowy Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego Lilya Zilberstein W programie: Fryderyk Chopin, Alexander Scriabin, Siergiej Rachmaninow g. Edicson Ruiz |kontrabas, Sergio Tiempo |fortepian W programie: Domenico Gabrielli, Gyorgy Kurtág, Elliott Carter, Heinz Holliger, Giovanni Orchestre des Champs-Élysèes, Simone Bottesini, Fryderyk Chopin, Nino Rota, Alberto GinasteSchneider |sopran, ra, Astor Piazzolla Ludwig van Beethoven: Missa solemnis g. 19.30, R ecital fortepianowy S ala K ameralna Filharmonii N arodowej S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Mili Bałakiriew, Roman Maciejewski, Fryderyk Chopin W programie: | 24 sierpnia, 17.00 Koncert kameralny wtorek g. Gerhild Romberger |alt, Emiliano Gonzalez Toro |tenor, Reinhard Hagen |bas, Collegium Vocale Gent & Accademia Chigiana Siena Philippe Herreweghe |dyrygent N arodowej VI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny niedziela Lilya Zilberstein |fortepian , Maciej Grzybowski |fortepian, Olli Mustonen |fortepian, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej, Michał Dworzyński |dyrygent W programie: Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina 19.30 Koncert jazzowy S ala Palladium g. 19.30 Koncert jazzowy S ala Palladium Krzysztof Herdzin, Marcin Jahr, Piotr Wojtasik, Maciej Sikała, Jacek Niedziela Krzysztof Herdzin Chopin Quintet g. 19.30 K oncert Symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Sinfonia Varsovia, François Lis |bas, Marc Minkowski |dyrygent „CHOPIN & l’opéra” W programie: fragmenty z oper Giacomo Meyerbeera, Wolfganga Amadeusa Mozarta, Ferdinanda Hérolda, Vincenzo Belliniego | 25 sierpnia g. 17.00 K oncert kameralny środa Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego 1-31 sierpnia 2010 | 26 sierpnia 17.00 Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego Ewa Pobłocka |fortepian, Dang Thai Son |fortepian W programie: Utwory na dwa fortepiany i cztery ręce Wolfganga Amadeusa Mozarta, Franza Schuberta, Fryderyka Chopina, Francisa Poulenca g. 19.30 K oncert symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Christiane Iven |sopran, Christian Zacharias |fortepian , dyrygent, Orchestre de Chambre de Lausanne W programie: | 27 sierpnia g. 17.00 R ecital piątek fortepianowy S cena Wielka Opery N arodowej Christian Zacharias W programie: nes Brahms, Wolfgang Amadeus Mozart, Joseph Haydn, Fryderyk Chopin g. 19.30 K oncert Symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej W programie: g. 19.30 K oncert symfoniczny g. Howard Shelley |fortepian, dyrygent, Jan Lisiecki |fortepian , Sinfonia Varsovia W programie: m.in. Fryderyk Chopin 21.00 Koncert jazzowy S ala Palladium Eljazz Big-Band W rytmie Chopina Studio Koncertowe Polskiego |fortepian W programie: Ludwig van Beethoven, Fryderyk Chopin, César Franck g. 19.30 K oncert symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Sprzedaż biletów na koncerty Festiwalu „Chopin i jego Europa” od 1 lipca na www.bileteria.pl oraz od 26 lipca w kasach Filharmonii Narodowej. 16 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | Dina Yoffe |fortepian historyczny, Wojciech Świtała |fortepian historyczny, Orkiestra XVIII Wieku, Frans Brüggen |dyrygent W programie: Fryderyk Chopin, Robert Schumann g. 19.30 K oncert symfoniczny Studio Koncertowe Polskiego R adia im. Witolda L utosł awskiego Maria João Pires |fortepian, Sinfonia Varsovia, Christopher Warren -Green |dyrygent W programie: g. 19.30 K oncert symfoniczny S cena Wielka Opery N arodowej Thomas Zehetmair |skrzypce , Kristian Bezuidenhout |fortepian historyczny, W programie: Robert Schumann, Ludwig van Beethoven, Fryderyk Chopin wtorek | 31 sierpnia g. 19.30 K oncert symfoniczny S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej Stanisław Bunin |fortepian, Evgeni Bozhanov |fortepian, Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej, Antoni Wit |dyrygent W programie: Ferenc Liszt / Weber, Ro- bert Schumann, Fryderyk | 28 sierpnia Chopin g. 17.00 K oncert kameralny sobota Karol Kurpiński, FranR adia im. Witolda L utosł awciszek Lessel, Fryderyk skiego Chopin, Wolfgang Amadeus Antonio Meneses |wiolonMozart czela , Menahem Pressler Inga Lewandowska, Kuba Stankiewicz Chopin Songbook S cena Wielka Opery N arodowej Orkiestra XVIII Wieku, Domenico Scarlatti, Johan- Frans Brüggen |dyrygent W programie: S ala Koncertowa Filharmonii N arodowej | 29 sierpnia g. 17.00 K oncert symfoniczny Gioacchino Rossini, FryMieczysław Karłowicz, deryk Chopin, Ludwig van Joseph Haydn, Wolfgang Beethoven Amadeus Mozart, Fryderyk poniedziałek | 30 sierpnia Chopin Maria João Pires |fortepian, Martha Argerich |fortepian, Sinfonia Varsovia, Pavel Gomziakov |wiolonJacek Kaspszyk |dyrygent czela m.in. Fryderyk Chopin niedziela Nelson Freire |fortepian, Sinfonia Varsovia, Jacek Kaspszyk |dyrygent W programie: Ludwig van Beethoven, Robert Schumann w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l Wielcy Chopiniści (3) William Kapell il. Marianna Oklejak Vladimir Horowitz Vladimir Horowitz urodził się w 1903 r. w Berdyczowie w rodzinie żydowskiego przedsiębiorcy. Studiował w Kijowie u Sergiusza Tarnowskiego i Feliksa Blumenfelda (kolegą z ławki był Szymon Barer). Debiutował w 1920 r., szybko zdobywając sławę w całej Rosji. W czasie wspólnego tournée w 1923 r. ze skrzypkiem Natanem Milsteinem nawiązała się trwająca całe życie przyjaźń. W 1925 r. Horowitz (zarobione pieniądze schowawszy w butach) wyjechał z ZSRR do Niemiec. Po początkowych niepowodzeniach wzbudził ogromną sensację wykonaniem w Hamburgu Koncertu b-moll Czajkowskiego; stał się natychmiast jednym z najgłośniejszych wirtuozów dekady. Lata przed II Wojną Światową to pasmo nieustających sukcesów w Europie i USA, kontrakt płytowy z HMV, współpraca m.in. z Arturo Toscaninim (Horowitz poślubił jego córkę Wandę). W 1944 r. przyjął obywatelstwo amerykańskie. Po wojnie cień na karierę Horowitza w coraz większym stopniu rzucało neurotyczne usposobienie. Wielokrotnie wycofywał się z estrady, w tym aż na 12 lat (1953–65), przeplatając okresy milczenia sławnymi koncertami, m.in. „powrotem stulecia” w Carnegie Hall w 1965 r. czy w Moskwie po 60 latach rozłąki z krajem (1986). Horowitz zapisał się w dziejach pianistyki jako jeden z największych wirtuozów. Dysponował kolosalną techniką, legendarną grą oktawową, jego uderzenia w basie były jak grzmoty. Sam ten wizerunek superwirtuoza umiejętnie podsycał, m.in. własnymi transkrypcjami o ogromnym stopniu trudności czy histeryczną atmosferą koncertów. Bywał bezpardonowo krytykowany nawet przez czołowych krytyków za płytkość i brak muzykalności. Opinie te były krzywdzące, gdyż nie brały pod uwagę „drugiego” Horowitza, subtelnego miniaturzysty skupionego na najdrobniejszych szczegółach dzieła, przywiązanego do kompozytorów klasycznych, który dla szerokiej publiczności wydobył z cienia Scarlattiego i Clementiego, a pod koniec życia grał ciągle Mozarta i Schuberta. Nagrania płytowe z ostatnich lat życia (a nagrywał jeszcze jako 86-latek) ukazują pianistę dalekiego od wirtuozowskiej przesady, poszukującego nowego, wręcz modernistycznego spojrzenia na znane teksty. Chopinowi pod palcami Horowitza dostało się jedno i drugie. Były i pędzące na złamanie karku etiudy, matowa od zimnej energii Sonata b-moll z 1950 r., ale i wspaniale medytacyjny, utrzymany w najwolniejszym tempie w historii fonografii Polonez-Fantazja z 1982 r. Stosunek Horowitza do Chopina był pomieszaniem miłości (żadnego kompozytora nie wykonywał tak często) i wątpliwości: krytykował Chopinowską ornamentykę, wzmacniał zbyt słabe jego zdaniem kulminacje, podkreślał momenty polifoniczne, odrzucał narosły wokół Fryderyka sentymentalizm: „Mozarta należy grać jak Chopina, a Chopina jak Mozarta”. Krytycy i pianiści orientacji romantyczno-patriotycznej nigdy mu tego nie wybaczyli; dla nich deformował tekst Chopina. Dla innych – w tym wielkiego znawcy Horowitza Jana Webera – jak nikt ujawniał tego tekstu nieoczekiwane strony. William Kapell uważany jest za największy talent amerykańskiej szkoły pianistycznej. Pochodził z rodziny rosyjsko-polskiej, studiował u Olgi Samaroff w Filadelfii. Głośno zrobiło się o Kapellu w 1941 r., gdy otrzymał prestiżową nagrodę Naumburga i zadebiutował w Carnegie Hall. Uosabiał młodość i energię powojennej Ameryki oraz jakościowy skok dokonany przez jej pianistykę – pod egidą licznie osiadłych w USA pianistów europejskich pojawiło się pokolenie świetnie wyszkolonych wirtuozów. Największym z nich był właśnie Kapell. Od jego zawrotnych temp, masywnego brzmienia, fenomenalnej techniki w Koncercie Chaczaturiana czy Toccacie Prokofiewa włos stawał dęba. Widziano w nim następcę Horowitza. Jak często w przypadku wielkich wirtuozów, publiczny wizerunek Kapella był nader uproszczony. Szeroka publiczność nie potrafiła dostrzec racjonalnych podstaw jego stylu i interpretacyjnej pracy włożonej w utwory Beethovena i Brahmsa, emocjonalnej surowości, wręcz puryzmu jego gry, jakże odległego od późnoromantycznej emfazy. Z perspektywy półwiecza Kapell jawi się jako jeden z prekursorów „nowej rzeczowości” w pianistyce. Ponad wirtuozowskie fajerwerki przedkładał oddanie formy utworu i muzyczną logikę. Obdarzony kolosalnym aparatem (heroiczna kadencja w Koncercie d-moll Rachmaninowa do dziś pozostaje jednym z najbardziej wstrząsających pokazów siły w XX-wiecznej pianistyce), nie nadużywał go, potrafił powściągnąć wirtuozowski żar, zagrać Bacha lub Beethovena skromnie jak klasycysta. Bliżej mu było w istocie do Schnabla i Backhausa niż Horowitza. Interpretacje chopinowskie Kapella zachowały do dziś stylistyczną odrębność i interpretacyjną świeżość. Łączą element wirtuozowski (bardzo szybkie tempa) z klasycznymi proporcjami i chłodnym, powściągliwym liryzmem. Pozostawił m.in. PolonezaFantazję, Nokturn op. 55 nr 2, Walc op. 18, 26 mazurków i przede wszystkim Sonatę b-moll i h-moll – jedne z najwybitniejszych interpretacji tych utworów. William Kapell zginął w katastrofie lotniczej w Kalifornii w 1953 r. Wracał z Australii, gdzie odbył znakomite tournée, kolejny jasny punkt na drodze swej błyskawicznej kariery. Garstka zachowanych nagrań przypomina nam dzisiaj, jak wielki wówczas talent straciliśmy. Wojciech Bońkowski | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 17 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Sytuacja Królestwa Polskiego w czasach Chopina Juliusz Kolberg, Mappa pocztowa i podróżna Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Warszawa, 1817. Z biory Biblioteki N arodowej w Warszawie , nr inw. 3292. 18 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | Fryderyk Chopin przyszedł na świat i wyrastał w czasach pełnych dramatyzmu, w których nadzieja przeplatała się z frustracją i desperacją. Gdy się rodził, marzenia o odrodzeniu Polski pod egidą Napoleona były niemal wszechobecne, gdy wyjeżdżał z Warszawy na początku listopada 1830 roku niemal wszyscy przeczuwali nadejście rewolty przeciwko carskiemu ciemiężcy, choć niewielu przypuszczało, że nastąpi to tak szybko. Te lata - 1810-1830 - okazały się wszakże bezcenne dla kultury polskiej. Oświecenie wydało swe owoce, choćby w postaci utworzenia Uniwersytetu w Warszawie, którego absolwenci, w tym także Fryderyk, nadawali polskości wzniosły, uczony i jednocześnie patriotyczny ton; narodził się też romantyzm i jego wspaniałe dzieła nasycone uczuciem, heroizmem i patosem. Pomimo wszystkich niepokojów i ograniczania wolności w tamtych latach mógł się rozwinąć w pełni geniusz Fryderyka, który przyniósł arcydzieła – m.in. Koncerty f-moll i e –moll. O nadziei, dramatyzmie i wreszcie narodowej tragedii dają wyobrażenie nie tylko teksty rówieśników Chopina, ale również dzieła sztuk plastycznych – obrazy i rysunki. w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l Marcello Bacciarelli, Nadanie konstytucji Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona w 1807 roku, olej, płótno, 1811, MNW Wiara, nadzieja, pesymizm i ich obrazowanie „Pod piękną wróżbą rozpoczynała się młodość moja i moich rówieśników. Najjaśniejszy Cesarz Alexander I okazywał dla narodu naszego coraz to większe dowody życzliwości i łaski. Wracali jeńcy wojenni z wyprawy 1812 roku. Garstka, która aż do upadku Napoleona dotrwała przy nim, najdobrotliwiej przyjęta przez Monarchę, wróciła do Warszawy, a za nią przybyły zwłoki jej wodza, księcia Józefa Poniatowskiego […] Ogłoszona [w 1815 r.] ustawa rządowa, dość podobną do tej, jaka była za Księstwa Warszawskiego, ale daleko swobodniejszą i bardziej sprzyjającą postępowi i rozwijaniu się oświaty, przemysłu i rolnictwa”. Tak pisze Franciszek Salezy Dmochowski, starszy od Chopina o 9 lat, we Wspomnieniach od 1806 do 1830 r. Optymizmu Dmochowskiego co do przyszłości Królestwa Polskiego, jeszcze mniejszego niż Księstwo Warszawskie, nie podzielało wielu Polaków. W słynnym Powstaniu narodu polskiego Maurycy Mochnacki – jeden z najlepszych ówczesnych krytyków muzycznych – zawarł taką opinię: „Dla Europy miał [Aleksander I] obrzędy konstytucyjne, mowy przy otwieraniu i zamykaniu sejmów. Dla odjęcia ustawie konstytucyjnej wszelkiej mocy, dla zaprowadzenia tego samego absolutyzmu do Polski kongresowej, który panował w Moskwie, miał brata”. Ów brat to oczywiście znienawidzony nie tylko przez mieszkańców Warszawy książę Konstanty, którego zachowania i decyzje cechowała wręcz chorobliwa podejrzliwość. Jego działania były wspierane przez wszechobecnego carskiego komisarza Mikołaja Nowosilcowa, rosnące, zwłaszcza po 1822 roku, zastępy donosicieli i coraz surowszą cenzurę. Przedwczesna śmierć Aleksandra I w 1825 roku otworzyła drogę do tronu Mikołajowi I, który okazał się prawdziwym despotą; przy nim Aleksander, który poznał się nieco na geniuszu Fryderyka, mógł uchodzić niemal za „anioła pokoju”. i Brodowskiego miejsce Napoleona zajął Aleksander I. O dość łagodnej metamorfozie jednego tworu politycznego w drugi najlepiej świadczy fakt, że w obydwu przypadkach, podobnie jak na obrazach, jedną z dramatis personae był hrabia Stanisław Kostka Potocki. A jaki obraz tamtych lat przekazała nam sztuka i poezja? Przywołajmy tu dwa obrazy, jeden rysunek i słynny hymn. Pierwszy z tych obrazów, namalowany w latach 1809-1811, to Nadanie konstytucji Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona w 1807 roku,drugi zaś, z 1828 roku, to Nadanie dyplomu ustanowienia Uniwersytetu Warszawskiego przez cesarza i króla Aleksandra I. Twórcami tych dzieł są Marcello Bacciarelli, niegdyś nadworny malarz króla Stanisława Augusta i Antoni Brodowski, profesor malarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Płótno Bacciarellego przedstawia scenę we wnętrzu pałacowym w Dreźnie, gdyż to właśnie król Saksonii, Fryderyk August, wnuk króla Polski Augusta III (już Konstytucja 3 maja oddawała mu tron po Stanisławie Auguście), choć nieprzedstawiony na obrazie, został wyznaczony na władcę Księstwa. Wokół siedzącego na podwyższeniu Napoleona i stojących obok niego Charles’a Maurice’a Talleyranda i Hugo-Bernarda Mareta są zgromadzeni wybitni polscy dygnitarze, m.in. Stanisław Małachowski, Stanisław Kostka Potocki i Józef Wybicki. W tle widnieje słynne płótno Annibale Carracciego Geniusz Sławy (przedstawiona na nim postać Sławy miała zapowiadać pomyślny los niewielkiego państwa). Na obrazie Brodowskiego (namalowanym z okazji dziesięciolecia inauguracji Uniwersytetu) Aleksander I, pogromca Napoleona, car Rosji i jednocześnie król Polski, wręcza dyplom pierwszemu rektorowi Uniwersytetu Warszawskiego, księdzu Wojciechowi Szweykowskiemu. Świadkami wydarzenia są: Stanisław Staszic, ponownie Stanisław Kostka Potocki oraz dziekani wszystkich pięciu wydziałów Uniwersytetu. Oba dzieła łączy jednak podobna kompozycja i dramatyczne dzieje. Ich oryginały nie przetrwały do naszych czasów. Obraz Bacciarellego jest znany ze zmniejszonej repliki przechowywanej w Muzeum Narodowym w Warszawie, a dzieło Brodowskiego ze szkicu olejnego należącego do Muzeum Narodowego w Poznaniu. Tak w dziejach Polski, jak i na omówionych obrazach Bacciarellego Antoni Brodowski, Nadanie dyplomu ustanowienia Uniwersytetu Warszawskiego przez Aleksandra I, reprodukcja zaginionego obrazu, 1828 Jednym z największych dowodów uznania dla nowego władcy był słynny hymn pióra Alojzego Felińskiego Boże, coś Polskę (Hymn na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego z woli naczelnego wodza wojsku polskiemu do śpiewu podany), który, wprawdzie znacznie zmieniony, do dziś rozbrzemiewa w czasie podniosłych uroczystości. O okolicznościach powstania hymnu niewielu z nas pamięta. Oto jego fragment: Wróć nowej Polsce świetność starożytną I spraw, niech pod nim szczęśliwą zostanie; Niech sprzyjaźnione dwa narody kwitną I błogosławią jego panowanie; Przed twe ołtarze zanosim błaganie, Naszego Króla zachowaj nam, Panie! Józef Peszka, Ustanowienie Królewstwa Polskiego w 1815 roku, rysunek, sepia, 1815, Z biory O ssolińskich we Wrocł awiu A jak obrazowano myślenie pesymistów co do „przyjaźnienia [się] dwóch narodów”? Pełne wątpliwości odczucia Mochnackiego zawarte w cytowanym wyżej tekście dobrze obrazuje mało znany rysunek Józefa Peszki: przedstawia on symboliczną scenę Ustanowienie Królewstwa Polskiego w 1815 roku. Aleksandra I, za którym stoi książę Konstanty, wita personifikacja Polski – Polonia. Śliczna niewiasta przyklęka przed monarchą podając mu dzban na tacy; poprzedza ją orzeł biały, który jeszcze bardziej ukorzony niż ona całuję stopę cara. Świadkami wydarzenia jest spora grupa ludzi w polskich strojach, których obsypuje darami z rogu obfitości ukazana w sferze nieba Fortuna. | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 19 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Wróć nowej Polsce świetność starożytną I spraw, niech pod nim szczęśliwą zostanie; Niech sprzyjaźnione dwa narody kwitną I błogosławią jego panowanie; Przed twe ołtarze zanosim błaganie, Naszego Króla zachowaj nam, Panie! Herb Królestwa Hymn Boże, coś Polskę, Alojzego Felińskiego napisany na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego Właśnie herb Królestwa może najklarowniej wyrażał jego zależność od ogromnej Rosji. Widniał na nim wielki dwugłowy Czarny Orzeł carów z polskim maleńkim Orłem Białym na piersiach. Tylko wojsko polskie, którego wodzem był właśnie książę Konstanty, i Uniwersytet Warszawski mogły się posługiwać sztandarem i herbem z Orłem Białym. Ten stan rzeczy w przypadku Uniwersytetu uległ zmianie już na przełomie 1822 i 1823 roku. Od stycznia 1823 roku w herbie uczelni i na używanych przez nią pieczęciach Orzeł Biały znalazł się na piersi dwugłowego Orła Czarnego. Odczucia Polaków epoki Królestwa co do godła bodaj najlepiej wyraził Jan Czyński w powieści z 1833 roku pt. Cesarzewicz Konstanty i Joanna Grudzińska, czyli Jakubini polscy: „Car Aleksander, król polski, raz do roku odwiedzał Warszawę: a wtenczas wielka chorągiew z czarnym dwugłowym orłem powiewała na najwyższej zamkowej wieży. Orzełek biały ginął między skrzydłami potworu, a skulony i posępny zdawał się wstydzić, że ten któremu niegdyś rozkazywał, dziś go w żelaznej trzymał opiece”. i narastający konflikt między władzą carską a młodzieżą akademicką opisał jeden z przyjaciół Chopina - Aleksander Jełowicki. Studiował on najpierw w Krakowie, a następnie w Warszawie, gdzie w 1825 roku uzyskał stopień magistra administracji. Dobra znajomość starej i nowej stolicy pozwoliła mu na niezwykle trafne porównanie, ukazujące z jednej strony rozwój Warszawy i stagnację Krakowa, z drugiej ucisk polityczny w stolicy Królestwa i względną swobodę w starej stolicy, Krakowie. „Między Warszawą a Krakowem taka różnica, jak między stolicą żyjącą a stolicą umarłą. Tam wspomnienia tylko jak gdyby upiory zaludniają opustoszałe mury, tu ruch i życie dzisiejsze, obecne; tam gmachy upadają, a tu się podnoszą; tam miasto zdaje się co chwila ścieśniać jak kwiat więdnący, tu się rozszerza jak kwiat kwitnący; tam skromność, ubóstwo, modlitwa, tu przepych, bogactwo, duma; ale tam swoboda i wolno westchnąć za dawną chwałą i szczęściem, bo tam panują cienie dobrych królów, tu nie wolno mówić, ani myśleć o tym, co było [...], bo tu panuje potwór gorszy od smoka Wawelu, potwór co potrzebuje do napoju – krwi polskiej [...], potwór co jednym wejrzeniem rzucał strach na tysiąc uczniów, na dziesięć tysięcy wojska, na sto tysięcy mieszkańców: kto mu się nie pokłoni, zamknięty; kto mu się sprzeciwi, wygnany. [...] Taki był ówczesny stan Warszawy; niewolnictwo jawne, a zmowy tajemne i w wojsku, i w szkołach, i pod czamarą, i pod habitem: duszno było w Warszawie jak przed wielką burzą; każdy się jej spodziewał, a nikt nie wiedział skąd przyjdzie; a tymczasem wszystko strojnie, świetnie i huczno, jak gdyby w dnie wesela i szczęścia. [...] I uniwersytet [w Warszawie] też inny jak w Krakowie: tam nauczyciela i ucznia po tym tylko poznać, że ten siedzi na krześle, a ci w ławkach; w Warszawie co to wszystko naciągane na kopyto wojskowe, nauczyciel i uczniowie w mundurach, a przy nich draby. Wielki książę, co prawie nie miał nosa, a wszędzie go wścibiał, mięszał się do uniwersytetu, łapał uczniów pakował ich do kozy, groził im okrutnie”. Ostatnie lata Królestwa Polskiego O braku wiary wielu Polaków w trwanie tego niewielkiego państwa i dobre intencje władcy imperium pisze m.in. w swych Pamiętnikach Kajetan Koźmian, dobry znajomy Chopinów: „Wielka część ludzi stanu w Polsce uważała anachronizmem Królestwo Polskie z liberalną konstytucją przy despotycznej Rosji, anachronizmem przy swobodach tą konstytucją zaręczonych przez wielkiego księcia Konstantego, tak że szczerość cesarza Aleksandra popadła u nich w podejrzenie i wątpić o niej zaczęli”. Przewidywania tej „części ludzi stanu” okazały się, przynajmniej do pewnego stopnia, słuszne; już na początku trzeciej dekady XIX wieku, a więc pięć lat po jej nadaniu, konstytucję zaczęto bowiem coraz częściej łamać. Konsekwencje antykonstytucyjnych działań odbiły się szczególnie w polityce edukacyjnej. 9 grudnia 1820 roku Stanisław Kostka Potocki został pozbawiony stanowiska ministra oświecenia publicznego. W 1822 roku aresztowano i uwięziono nie tylko Waleriana Łukasińskiego, uczestnika kampanii napoleońskiej, majora wojsk Królestwa, założyciela (w 1819 roku) Towarzystwa Patriotycznego, ale także m.in. Maurycego Mochnackiego. Mochnacki, absolwent Liceum Warszawskiego, a od 1821 roku student prawa Uniwersytetu, został z niego relegowany już w rok później i niebawem uwięziony za obrazę inspektora policji. W ostatnich latach przed powstaniem listopadowym aresztowania studentów zaangażowanych w działalność spiskową były niemal na porządku dziennym. Atmosferę polityczną Królestwa 20 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | Ryszard Przybylski w znanej książce Klasycyzm, czyli prawdziwy koniec Królestwa Polskiego tak opisał nadejście powstania: „Funkcjonowanie tego państewka obliczone było na powolny rozkład i deprawację Polaków. Toteż nie ulega wątpliwości, że młodzi romantycy mieli rację [...], klasycy wychwalali to podarowane z łaski państewko, nie wiedząc, iż wcale nie chodzi już o rozsądną ugodę czy starannie odmierzone ustępstwa. Albowiem ponownie, jak w roku 1795, poszło znów o istnienie, czyli o wszystko”. Jerzy Miziołek w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l � Dzieje fonografii . cz. 3 Rok 1904 il. istockphoto.com Stanisław D ybowski Niezależnie od rozwijającej się dynamicznie londyńskiej firmy The Gramophone and Typewriter Ltd., powstawały nagrania chopinowskie na innych nośnikach dźwięku, niż płyty. Warto odnotować bardzo piękne nagranie Walca cis-moll op. 64 nr 2 Chopina, zarejestrowane przez katalońskiego wirtuoza Joaquina Malatsa (1872–1912) na cylindrze Edisona ok. 1903 r. Malats, przyjaciel Albéniza i Granadosa, wsławił się świetnymi wykonaniami muzyki hiszpańskiej, ale i dzieł Chopina. Obdarzony gorącym temperamentem i wspaniałą techniką pianistyczną, Chopina grał z polotem i fantazją. Cechy te słychać w nagranym Walcu cis-moll, poprzedzonym zapowiedzią artysty. Natalia Janotha, Z biory pry watne A utora 10 grudnia 1904 r. w londyńskim studiu G&T do fortepianu zasiadła pierwsza pianistka polska, Natalia Janotha (1856–1932). Obok dwóch swoich kompozycji i jednej Mendelssohna, zapisała Fugę a-moll Chopina (nr matrycy 5561), od niej zresztą zaczynając nagranie. Dzieło to darzyła specjalnym sentymentem, ponieważ była właścicielką rękopisu fugi, otrzymanego od księżnej Marceliny Czartoryskiej, uczennicy Chopina. Natalia Janotha, córka profesora Instytutu Muzycznego Warszawskiego, Juliusza Janothy (m.in. nauczyciela Ignacego Jana Paderewskiego), zadebiutowała na estradzie koncertowej w wieku 12 lat jako „cudowne dziecko”. Jej mistrzyniami były Marcelina Czartoryska i Klara Schumann, z którą często występowała jako jej partnerka w utworach na dwa fortepiany i cztery ręce. Cieszyła się wielką sławą w Anglii, we Włoszech, w Prusach i Hiszpanii. Na koncerty lubiła zabierać swojego kota, nazwanego Białym Wrzosem. W Prusach piękną Polkę nazywano „królową fortepianu”, a Brytyjczyk Bernard Shaw jej grę określił słowami: „piękna, sugestywna, poetycka”. Dysponowała fenomenalną techniką pianistyczną oraz wyjątkową muzykalnością, czego interpretacja Fugi a-moll jest dobitnym świadectwem. Dzieło Chopina nagrała z własnym dwutaktowym wstępem oraz akordowymi i oktawowymi dodatkami w ostatnich czterech taktach kody. Tę niby szkolną kompozycję gra wspaniale: rozpoczyna dość rzeczowo i majestatycznie, następnie wzmaga napięcie, by pod koniec utworu doprowadzić je do potężnego grandioso. Przez ponad pół wieku jej nagranie było jedynym fonograficznym zapisem Fugi a-moll! Propagowała dzieła twórców polskich: Chopina (impromptus, nokturny, Berceuse, Barkarolę i Fantazję na tematy polskie), Władysława Żeleńskiego, Aleksandra Zarzyckiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Emanuel Kania, Jan Kleczyński i Paderewski dedykowali jej swoje utwory. Tego samego roku w paryskim studiu G&T pojawił się głośny wirtuoz francuski, Louis Diémer (1843–1919), aby obok utworów Mendelssohna, Godarda i własnych nagrać – po raz pierwszy w historii fonografii – Nokturn Des-dur op. 27 nr 2 Chopina (nr matrycy 35544). Wprawdzie, żeby zmieścić utwór na płycie musiał go nieco skrócić o fragment końcowy, ale dzięki niemu mamy interpretację dziewiętnastowieczną z idealnie uchwyconym tempo rubato. Pianista słynący z wykonań pełnych elegancji i wdzięku, pokazuje jak należy budować chopinowski nastrój poprzez śpiewność kantyleny oraz fantazyjność i niezależność akompaniamentu w lewej ręce. Profesor wspaniałych pianistów (m.in. Zygmunta Stojowskiego, Alfreda Cortota, Yves Nata, Marcela Ciampi, Roberta Lortata i Roberta Casadesusa), któremu swe dzieła poświęcali César Franck (Wariacje symfoniczne), Eduard Lalo (Koncert fortepianowy f-moll), Camille Saint-Saëns (V Koncert fortepianowy F-dur) i Piotr Czajkowski (III Koncert fortepianowy Es-dur), należał do największych mistrzów klawiatury ostatnich dekad XIX stulecia. W Polsce nie występował, ale często zapraszało go na swe koncerty emigracyjne Polskie Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne w Paryżu, gdzie popisywał się utworami Chopina, Louis Diémer, Z biory pry watne A utora w tym IV Scherzem E-dur, swoistym cheval de bataille jego repertuaru. Wspomniany rok dla fonografii był szczególnie znaczący, ponieważ obok Janothy i Diémera, swoje dzieła utrwalili znani kompozytorzy: Claude Debussy (1862– 1918), Camille Saint-Saëns (1835–1921), Herman Bemberg (1859–1931) i Pietro Mascagni (1863–1945). Szkoda, że żaden z nich, choć byli sprawnymi pianistami, nie nagrał jakiegoś utworu Chopina! | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 21 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina rycek żartowniś Fryderyk Chopin, Kuryer Szafarski, 3 września 1824 r. Z e zbiorów Muzeum Fryderyk a Chopina w Warszawie ... Kot dopiero co przywieziony wymknął się z pokoju. Dozorczyni wybiegła za nim, a widząc, że ucieka, ścigać go zaczęła. — Już go doganiała, gdy właśnie kot, dawszy susa przez płot, z drugiej strony bezpiecznie odpoczywał; lecz Dama, chcąc go koniecznie złapać, wlazła na płot celem przejścia na drugą stronę, tymczasem noga jej się psnie... equilibrum straci... i... brzdęka jak placek na ziemię. Kawalarz, dowcipniś, imitator i czarodziej – Fryderyk Chopin od dziecka miał niepowtarzalne poczucie humoru. Był wesoły i pełen zabawnych pomysłów. „To, iż mały Frycek (...) uchodził za najlepszego w Warszawie fortepianistę, mniej mu nadawało uroku w naszych oczach niż to, że żaden z chłopców nie był tak skory do zabawy i figlów jak on“ – zanotowała Józefa z Wodzińskich Kościelska, siostra niedoszłej żony Chopina, Marii. Wspominając wspólne lekcje angielskiego, Wilhelm Kolberg zanotował: „Lekcje te ożywione były niewyczerpanym zapasem konceptów, gestów i figlów, w większej części przez Chopina prowadzonych“. Młodszy od Frycka, Eugeniusz Skrodzki tak go zapamiętał: „Był nadzwyczaj miły, ułożony salonowo. [...] Dowcipny, wesoły, żywy, na chwilę nie dał o sobie zapomnieć towarzystwu. […] Od fortepianu biegł do stołu, gdzie leżały albumy; tam pisał, komponował udatne wierszyki, często rysował i malował bardzo ładne i zręczne drobiazgi. […] Czasami brał się do karykatur […]“. Prześmiewca i kawalarz W szkole nie zawsze przykładnie uważny i pilny, błądził często myślami, a szczególnie w czasie lekcji historii. Kiedy nauczyciel opisywał postacie noszące specyficzne przydomki, jak Laskonogi, Łokietek, Kadłubek czy Długosz, Frycek zajmował się wówczas rysowaniem ich karykatur w szkolnym zeszycie, czym doprowadzał kolegów do głośnego śmiechu. Pewnego razu naszkicował rektora Liceum, Samuela Bogumiła Linde, ale tak doskonale, że gdy zeszyt dostał się do rąk rektora, został zwrócony portreciście z dopiskiem „portret dobrze narysowany“. Fryderyk Chopin, karykatura, postać mężczyzny w lewym profilu, rysunek ołówkiem, 1839 r., kopia Anny Sokolnickiej za: Leopold Binental – Chopin w 120-tą rocznicę urodzin, Warszawa 1930, oryginał zaginął w 1939 r. Mieszkający u Chopinów na stancji Eustachy Marylski, o parę lat starszy od Fryderyka, opisuje jego improwizacje na fortepianie do opowieści z historii polskiej, ale także czynione przy okazji filge: „Szczególniej o szarej godzinie zdarzało się często, że Chopin siadał do fortepianu. Wtedy młodzi towarzysze jego, zarówno domowi pensjonarze, jak i chłopcy z innych pensjonatów w tym samym domu, obsiadali go dookoła i słuchali jak improwizował. Ale choć pochłonięty melodią, młody wirtuoz zauważył przecież, iż u niektórych pociąg do snu bywał silniejszym od zamiłowania do muzyki. Jakoż pewnego wieczoru umyślnie zaczął grać wolniej i ciszej, tak, że wreszcie uśpił całe swoje audytorium, wyszedł po cichu i ze świecą w ręku wprowadził ojca do pokoju, mówiąc: „Przedstawiam ojcu zapalonych miłośników muzyki“. Wszyscy, nagle przebudzeni, ze wstydem zaczęli przecierać oczy, a figlarz, sprawca tej zabawnej sceny, zanosił się od śmiechu.“ Dom państwa Chopinów odwiedzali wybitni ludzie tamtej epoki: literaci, muzycy, uczeni profesorowie, malarze, którzy wiedli poważne dyskusje. Mały Frycek kręcił się między nimi, przysłuchując się i podpatrując, zaś gdy wyszli, wspaniale naśladował poszczególne postacie, parodiując ich charakterystyczne cechy osobowe. Musiał mieć bowiem wrodzony talent imitatorski. Te zdolności w naturalny sposób prowadziły go ku teatrowi. Razem z siostrą Emilią układał dla zabawy wiersze, ale napisali także komedyjkę dla ojca na imieniny zatytułowaną Omyłka czyli Mniemany filut oraz powołali Literackie Towarzystwo Rozrywki. W czasach, gdy nie było telewizji i gier komputerowych, częstym zajęciem były domowe teatrzyki. Brano zazwyczaj tekst jakiejś prostej komedyjki, rozdzielano role, z domowych kufrów i szaf 22 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l ... Woyciechowski do mnie pisał, żebym oratorium komponował. W liście do rodziców odpisałem, czemu fabrykę cukru zakłada, a nie klasztor kamedułów albo dominikanek... wyciągano stroje, robiono dekoracje. Po nauczeniu się tekstów i po próbach zapraszano rodziny i przyjaciół, i dawano przedstawienie. Chopin chętnie brał udział w takich sztukach, w których zazwyczaj dostawał główne role (znamy jego udział co najmniej w trzech takich przedstawieniach). A że były to zwykle komedie, jego wrodzone talenty aktorskie znajdywały tu doskonałe zastosowanie. Fryderykowe poliszynele Był duszą towarzystwa i mimo niedoskonałości fizycznej (nie był bowiem okazem „przystojniaka“), zawsze stanowił atrakcję i centrum zainteresowania. Jego żarty – chociaż niekiedy na granicy złośliwości – nie wywoływały obrazy, lecz raczej ogólną wesołość. Swoje ulubione popisy imitatorskie nazywał „poliszynelami“ – cieszył się nimi i chwalił w liście z Wiednia do rodziny: „dygnitarzy tutejszych zaczynam udawać. Nowy to poliszynel, świeżo mojej roboty: jeszczeście tego nie widzieli, ale ci, co na to patrzą, pękają ze śmiechu“. Fryderyk przygotowywał swe skecze z rozmysłem i prezentował je wielokrotnie przed przyjaciółmi. Z pewnością pobyt za granicą, gdy musiał wziąć życie i karierę we własne ręce, gdy stanął w obliczu różnych życiowych trudności, a szczególnie wobec rozwijającej się i wyniszczającej organizm choroby płuc – przytłumił w Chopinie tę żywiołową, młodzieńczą radość, wesołość i beztroskę. Nie zaniechał jednak swych ulubionych salonowo-towarzyskich popisów, o czym świadczy sam Balzac: „Pianista Chopin posiada zdolności naśladowania osób w tak wysokim stopniu, że natychmiast może odtworzyć kogokolwiek z całą wprost zastraszającą prawdą”. Zaś Liszt wspominał: „Dzięki wrodzonemu poczuciu humoru i bystrości umysłu natychmiast wydobywał na jaw każdą śmieszność, potrafiąc dostrzec ją tam, gdzie inni wcale jej nie widzieli. W sztuce naśladowania rozmaitych osób okazywał niewyczerpaną, pełną humoru werwę i często w krotochwilnych improwizacjach parodiował formy muzyczne i swoiste chwyty niektórych wirtuozów, przedrzeźniając ich gesty i zachowanie, naśladując wyraz twarzy tak wspaniale, że w jednej chwili stawał nam przed oczami dokładny obraz danego artysty”. Mickiewicz porównywał go nawet ze słynnym Davidem Garrickiem, największym aktorem XVIII-wiecznej Anglii. George Sand, Chopin montant quatre à quatre l’escalier à Mme Marliani (Chopin wbiegający po cztery stopnie do Pani Marliani), 1842 - czerwiec 1844 (?), rysunek piórkiem. Z biory Muzeum Fryderyk a Chopina w NIFC. W ł asność TiFC M/3141. Magik słowa i wyobraźni Czytelnika listów Chopina zaskakuje specyficzna jego zdolność do niespodziewanych określeń, błyskotliwych i dowcipnych, często ciętych do granic złośliwości, a zawsze precyzyjnie celnych, świadczących o wyostrzonym zmyśle obserwacji i krytycznej oceny. Widać to zarówno w młodzieńczych „Kuryerach szafarskich“ jak i w listach z emigracji. Do własnego wyglądu umiał także stosować ironię, gdy pisał: „doznaje wielkich przykrości z powodu kuzynów [komarów], których w Szafarni bardzo wiele zastał. Gryzą go, jak mogą, dobrze jednak, że nie w nos, boby miał jeszcze większy, aniżeli ma“. O namowach przyjaciół tak pisał z Nohant do Fontany: „Woyciechowski do mnie pisał, żebym oratorium komponował. W liście do rodziców odpisałem, czemu fabrykę cukru zakłada, a nie klasztor kamedułów albo dominikanek“. Z Edynburga do Fontany w Londynie pisał już ciężko chory, ale nie stracąc dowcipu, choć już rozpaczliwie smutnego: „Że Ciebie żółta febra, a mnie żółtaczka nie porwała, to niepojęta rzecz — bośmy obydwaj na te żółtka wystawieni byli. […] Co mi się zostało, to nos duży i 4-ty palec niewyrobiony. […] Jedyna bieda to, żeśmy sławnego lutnisty, jakiegoś Straduarego sui generis, roboty, którego już nie ma, żeby nas zreperował“. Z kolei do Grzymały w liście o „poczciwych Szkotkach“, Jane Stirling i Katherine Erskine, które gościły go w Szkocji, napisał: „one mnie przez dobroć zaduszą, a ja im tego przez grzeczność nie odmówię“. Czarodziej To wielostronne poczucie humoru stanowiło specyficzną stronę fascynującej osobowości Fryderyka Chopina; być może było ono rodzajem tarczy, za którą ukrywał rozterki i cierpienia. Potrafił je przekuwać w sukces i uznanie, choć zmieniały się formy i okoliczności – o ile bowiem dawniej lubił brylować w grupie kolegów, to w okresie paryskim największą siłę wyrazu artystycznego osiągał w salonie wobec małej grupy słuchaczy. Zdecydowanie różnił się w tym przypadku od innych „wielkich“ – Paganiniego czy Liszta, których mobilizowała właśnie ogromna publiczność i jej entuzjastyczne reakcje, porównywalne z dzisiejszymi koncertami gwiazd popu. Chopin w ciszy i skupieniu wyzwalał w sobie potężną energię artystyczną – tak pod względem wirtuozerii, jak zdolności improwizacyjnych. Potrafił wówczas prawdziwie zaczarować publiczność i pozostawić po sobie wspomnienie największego poety fortepianu, jaki kiedykolwiek pojawił się na ziemi. I tylko nadziwić się nie można, czemu w popularnej świadomości – głównie za granicą – utrwalił się obraz Fryderyka Chopina jako chorego i cierpiącego emigranta, który z żalu za ojczyzną, wierzbami i mazowieckim pejzażem komponuje w Paryżu smutne i rozpaczliwe melodie. Nic przecież bardziej mylnego! Piotr M ysłakowski | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 23 Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Konkurs dla dzieci Dziękujemy za Wasze rysunki! Na konkurs nadeszło kilkaset prac. Rysowały całe klasy, grupy w przedszkolach i rodzeństwa. Całkiem mali i trochę więksi. Wzruszające rysunki zostały nadesłane ze szpitali. Dzisiaj publikujemy pierwszy cykl wybranych prac. Kolejny za miesiąc. Na stronie internetowej www.magazynchopin.pl jest ich o wiele więcej. Zobaczcie sami i głosujcie na najlepszą. WYBRANE PRACE zostaną nagrodzone! Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie i rodzicom za pomoc w wysyłaniu rysunków. Kamila Chomin (kl. III c), Świdnica Zuzanna Pawlak (11 lat), Odolanów Weronika Heckert (lat 7, kl. 0b), Poznań Ewa Szymajda, Sobótka Jakub Kompanowski (lat 10), Toruń 24 | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | Mariusz Kądziela (lat 10, kl. III), Odolanów Zosia Paszkiewicz (6 i pół lat), Białystok Jan Wójcik (kl. IV), New York Sara Kowalska (lat 6, kl. I), Żory Nicola Chwastek ( kl.III c) Sosnowiec Lista nagrodzonych prac na www.magazynchopin.pl Agata Deżakowska ( 9 lat) Maksymilianowo Karolina Niewiarowska (10 lat), Warszawa Paulina Nabożna (kl. 6 a), Warszawa Emilia Marasik (lat 7), Liszki Bogna Apanasiewicz, Weronika Apanasiewicz, Zofia Chomoncik Zespół Szkół PodstawowoGimnazjalnych nr 2 w Nowym Sączu Natalia Grocholska (kl. V b) Gdańsk Renata Balcerczak (kl. VI), Konin Izabela Koperska (kl. II a), Niemce Jakub Koza (lat 7), Mielec Praca grupowa czterolatków, Legionowo | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 25 Aktualności p o d b i j a fot. jucho.pl , Let s dance Chopin Miesięcznik Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina ś w i a t Sukces spektaklu Let’s Dance Chopin w Szanghaju „Zatańczmy Chopina” to nazwa niecodziennego projektu, w którym spotyka się jazz i muzyka poważna, balet i współczesny taneczny show. Jest to nowatorski projekt zrealizowany przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina. Premiera spektaklu odbyła się na Targach EXPO 2010 w Szanghaju podczas Dnia Polskiego 22 maja 2010 r. Chińska publiczność przyjęła spektakl owacjami na stojąco. Dyrygentem, dyrektorem artystycznym i autorem muzyki na motywach Sonaty h-moll op. 58 Fryderyka Chopina jest Janusz Stokłosa. Pomysłodawcą i autorem idei jest Andrzej Sułek. a, Czas to najlepsza cenzur czyciel. nau szy lep naj ość pliw cier aforyzmy (sd) – napisał Fryderyk Chopin. Natura nie znosi próżni, kultura – próżności. – napisał muzykolog, Krzysztof Bilica. s gry? ci zamykają oczy podczaczności! bli Dlaczego niektórzy pianiś pu eść widoku cierpiącej Poniewa ż nie mogą zni Artur Rubinstein o zespole The Beatles: wyboru dokonał 26 Stanisław D ybowski | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | Dopóki nie grają Chopina, wszystko jest w porządku w w w. m a g a z y n c h o p i n . p l • w w w. c h o p i n . n i fc . p l A d v e r t or i a l Japończycy wielbią Chopina fot. Archiwum prywatne Z Tetsuya Takenaka prezesem Toyota Motor Poland rozmawia Monika Małek Monika Małek: Zakończyły się eliminacje do XVI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Wśród 81 artystów zakwalifikowanych do pierwszego etapu Japończycy stanowią największą, szesnastoosobowa grupę. To dla Pana zaskoczenie? Tetsuya Takenaka: Tak, ale bardzo miłe. Prawdę mówiąc, miałem cichą nadzieję, że tak właśnie się stanie. Podczas ubiegłorocznego festiwalu, organizowanego przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina – „Chopin i Jego Europa”, miałem okazję i prawdziwą przyjemność słuchać koncertu chopinowskiego w wykonaniu fantastycznej młodej pianistki japońskiej Aimi Kobayashi. Porwała wytrawną polską publiczność swoją grą. Jej młodość, talent i prawdziwa pasja zauroczyły słuchaczy. Jest jeszcze za młoda, aby brać udział w konkursie, ale mam nadzieję na jej wielką, światową karierę. Sztuka Chopina jest doskonała, bardzo głęboka i osobista. Chopin kocha, szaleje i płacze. Dlatego jest wszystkim tak bliski. MM: Zafascynowanie Japończyków twórczością Chopina jest powszechnie znane, skąd się ono bierze? TT: Sztuka Chopina jest doskonała, bardzo głęboka i osobista. Chopin kocha, szaleje i płacze. Dlatego jest wszystkim tak bliski. Nie ma tu podziału na narodowości. Japończycy umieją zaśpiewać prawie każdy utwór Chopina. Piękna fraza, harmonia i rytm - my to kochamy. Dlatego dbamy o to, by w naszych samochodach można było słuchać muzyki odtwarzanej ze sprzętu najwyższej jakości - prawie tak, jak w sali koncertowej. Wyjaśnieniem fenomenu miłości Japończyków do Chopina podjął się pan Lech Niekrasz w ciekawej książce Chopin gra w duszy japońskiej. MM: Jednak wyraźnie widać, że to Japończycy szczególnie ukochali Chopina. TT: Japończycy kochają rzeczy doskonałe, skończone, są wierni tradycji, klasyce. Prostota i elegancja, dążenie do doskonałości – te wartości towarzyszą nawet projektowaniu naszych samochodów. W muzyce Chopina nie ma ani jednego niepotrzebnego dźwięku. W Japonii jest dużo prywatnych szkół muzycznych, a Japończycy są obyci z muzyką. Dzieci uczy się nawet od trzeciego roku życia, wczesny start jest bardzo potrzebny. Ale to nie nakłada na nie obowiązku bycia w przyszłości muzykiem czy profesjonalnym artystą. Muzyka w wieku dziecięcym jest czymś normalnym, tak jak nauka czytania, pisania, czy choćby podziwianie malarstwa. Jest niezbędna do pełnego rozwoju kulturalnego człowieka. Dlatego w Japonii jest bardzo dużo wdzięcznej publiczności, a poziom znawstwa muzyki jest coraz wyższy. Co ciekawe, także w Japonii ukazuje się pismo „Chopin” poświęcone jego życiu i dziełu. W muzyce Chopina nie ma ani jednego niepotrzebnego dźwięku. MM: Muzyka Chopina, muzyka europejska bardzo różni się od muzyki Kraju Wschodzącego Słońca? TT: Historia jest długa i sięga roku 1549, kiedy to przybyły do Japonii jezuita Franciszek Ksawery podarował jednemu z ówczesnych władców feudalnych organy. Idący w jego ślady misjonarze portugalscy przywieźli flety, mandoliny i lutnie, by nauczać muzyki zachodniej w otwieranych na wyspie Kiusiu szkołach i seminariach. W 1880 roku uczczono dzień narodzin cesarza Meiji odegraniem nowego hymnu Japonii - Kimigayo którego twórcą był muzyk dworu cesarskiego Hiromori Hayashi. Hymn był rozpisany na tradycyjne instrumenty japońskie, ale zharmonizowany na modłę europejską. Muzykolog prof. Kishibe Shigeo pisze: „... możemy mówić o istnieniu czegoś w rodzaju przemieszania się tradycji wschodniej z zachodnią cywilizacją. Muzyka tradycyjna przetrwała nie tylko jako osobliwość. Jest ona wciąż częścią codzienności nowoczesnych Japończykow i żyje w ich wrodzonym poczuciu rytmu oraz melodii”. Co trzecia rodzina w Japonii posiada pianino. Muzyka Chopina trafia do nas poprzez swoją melancholię, liryzm i dramatyzm, przemawia nam prosto do serca. Z muzyką Chopina w Japonii można spotkać się wszędzie: na koncertach i recitalach, w hotelowych lobbies, a nawet barach. | MAGAZYN Chopin | 04/2010 | 27 e Passion. e Piano. Driven by a passionate search for perfection and in collaboration with some of the world’s leading artists and technicians, the Yamaha CFX, our finest ever piano, is born. How exciting that it should coincide with the 200th anniversary of the birth of Fryderyk Chopin. Po wieloletniej współpracy ze światowej klasy pianistami i ekspertami zrodził się w tym roku najlepszy fortepian koncertowy firmy Yamaha. Czy to zbieg okoliczności, że fakt ten przypada w 200. rocznicę urodzin najwspanialszego kompozytora muzyki fortepianowej, Fryderyka Chopina? eCFseries.com