Zemsta.Burmistrz Mordów twierdzi, że pod jego
Transkrypt
Zemsta.Burmistrz Mordów twierdzi, że pod jego
TYGODNIK SIEDLECKI nr 29 20 lipca 2003 r. Burmistrz Mordów twierdzi, że pod jego adresem padały różne groźby. Niedawno spłonęły mu zabudowania, samochód i nowy ciągnik. ZEMSTA... B y ł o j u ż p o g o d z i n i e 2 . 0 0 w nocy, kiedy policjanci z Komisariatu Policji w Mordach wracali z rutynowego patrolu. Tym razem pilnowali porządku w rejonie Wojnowa. Spokój. Służba dobiegała już końca, ale właśnie wtedy zdarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego. - Funkcjonariusze zbliżali się już do Mordów, kiedy zauważyli nad miastem potężną lunę - mówią w Komisariacie w Mordach. - Rozświetlała ona całą okolicę. Patrol przyspieszył i wjechał na miejski rynek. Tam policjanci włączyli alarmową syrenę i pojechali w kierunku pożaru. Wtedy jeszcze żaden z policjantów nawet nie przypuszczał, że świetlista łuna dochodzi z posesji burmistrza Mordów, Andrzeja Pio-trowskiego. Płonęły jego zabudowania gospodarcze - duża przechow al ni a o w oc ó w,, za par k o w an a w niej „Skoda Octavia", nowe maszyny rolnicze. Nikt też nie zakładał jeszcze, że potężny pożar, który strawił mienie o wartości setek tysięcy złotych, mógł być spowodowany umyślnym podpaleniem... Dopiero później, w czasie prowadzonego postępowania, przyjęto także taką wersję. - Dom mieszkalny i zabudowania burmistrza znajdują się przy ul.Ko ściuszki, około 500 metrów od cen trum miasta - informują w KP w Mordach. Patrol dojechał tam już po kilku minutach. Na podwórku była grupa osób, głównie s-ąsiadów burmistrza. O ratowaniu dobytku nie było nawet mowy. W pewnym momencie rozległ się wielki huk, który było słychać w całym mieście. Zawalił się dach przechowalni owo ców. Na miejscu byłem około godz. 4.00 nad ranem - mówi komendant Komisariatu Policji w Mordach, Paweł Lis. - Strażacy, którzy przyjechali nawet z Siedlec, dogaszali już pożar. Wszystko spłonęło doszczętnie. Przechowalnia owoców z całym jej wyposażeniem i maszynami była teraz kupą dymiących zgliszczy. Na początku przyjęliśmy różne wersje dotyczące przyczyn pożaru. Wykluczyć można było jedynie to, że powstał on na skutek uderzenia pioruna. Tego dnia w naszym rejonie nie było żadnej burzy. Zaraz po ugaszeniu pożaru straż pożarna oraz policja przeprowadziły oględziny pogorzeliska, ale na ich podstawie nie można było wyciągnąć żadnych konkretnych wniosków dotyczących przyczyn pożaru. Także podczas kolejnych, dokonanych nieco później oględzin, nie stwierdzono żadnych śladów podpalenia. Nie oznacza to jednak, że pożar zabudowań burmistrza nie był wynikiem przestępstwa. - Trzeba zaznaczyć, że przepro wadzenie oględzin było bardzo utrudnione - mówi rzecznik prasowa Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach, Beata Borkowska. - Temperatura wywołana pożarem była tak wysoka, że grube, stalowe belki, na których wspierała się konstrukcja przechowalni owoców, powyginały się jak chorągiewki. W tej sytuacji znalezienie jakichś dowodów przestępstwa było bardzo trudne. Sprawa pożaru w Mordach traktowana jest jednak przez policję bardzo poważnie. Najlepiej świadczy o tym fakt, że jej prowadzenie przejęła od Komisariatu w Mordach Komenda Miejska Policji w Siedlcach. Komendant powołał nawet specjalną grupę operacyjno-dochodzeniową, co jest czynione tylko w wyjątkowych sytuacjach. Do prący w grupie oddelegowano aż czterech funkcjonariuszy. Zostali oni wyłączeni z innych obowiązków i zajm u j ą s i ę w y ł ą c z n i e s p r a w ą z Mordów.- Dla dobra prowadzonego śledztwa nie mogę powiedzieć, czy są ewentualni podejrzani o dokonanie podpalenia zabudowań burmistrza Mordów - dodaje B. Borkowska. - Po analizie zebranego dotychczas materiału przyjęliśmy jednak kilka hipotez. Jedna z nich zakłada, że pożar był spowodowany celowym podpaleniem. Pogłoski o tym, że burmistrz się komuś naraził, są w Mordach bardzo powszechne. - Rzeczywiście ludzie w mieście mówią, że przechowalnia owoców burmistrza została podpalona dodaje Komendant z Mordów P. Lis. -Są to jednak tylko nie sprawdzone plotki. Żaden z mieszkańców nie zgłosił się do nas oficjalnie w tej sprawie. Mordy to jednak bardzo niewielkie miasteczko i ludzie wolą się do pewnych spraw nie mieszać. Czasem pól miasta wie o czymś, ale panuje wokół tego zmowa milczenia... Jak nas poinformowano w Komisariacie w Mordach, w ostatnim czasie nie prowadzono tu żadnej sprawy o przestępstwo dokonane na szkodę burmistrza A. Piotrowskiego. Jednak kiedy sięgniemy nieco głębiej, to można się doszukać bardzo ciekawych rzeczy. W 1994 roku obecnemu burmistrzowi Mordów spłonęła inna przechowalnia owoców. Podejrzewano wówczas podpalenie. Jego sprawców nie wykryto jednak do dzisiaj. Czy „plagi", które dotykają włodarza miasta, są jedynie dziełem przypadku? W to trudno raczej uwierzyć. Wychodzi raczej na to, że ktoś od dawna mści się na A. Piotrowskim. Tylko kto i dlaczego? Sam burmistrz Mordów, Andrzej Piotrowski, jest całkowicie przekonany, że swój dobytek stracił na skutek celowego podpalenia. Budynek przechowalni był nowy, a instalację elektryczną zakładano w nim w 1997 roku - mówi A. Piotrowski. - Można więc wykluczyć, że przyczyną pożaru było zwarcie w instalacji elektrycznej. Źródłem ognia nie był też samochód czy ciągnik. Kiedy przybiegłem na miejsce, ogień wydobywał się bowiem z tej części przechowalni, w której stały drewniane skrzynki na owoce. Dopiero później przeniósł się na pozostałą część budynku. Uważam, że ktoś podpalił przechowalnię. Tak było zresztą już w 1994 roku. Wówczas prokuratura stwierdziła to oficjalnie, ale sprawców nie wykryto, a śledztwo zostało umorzone. Czy ktoś wcześniej groził burmistrzowi Piotrowskiemu? On sam twierdzi, że tak. - Otrzymywałem różne groźby - twierdzi burmistrz. - Były one związane z moją działalnością zawodową. Szczegóły zna policja. Dopóki śledztwo nie jest zakończone, nie chcę jednak o nich mówić. ZBIGNIEW JUŚKIEWICZ