MATURA 2005 POLSKI I cz II
Transkrypt
MATURA 2005 POLSKI I cz II
Collegium-Novum Akademia Maturalna www.collegium-novum.pl Roztràcam dni i rw´ na cz´Êci, I w zgie∏ku wieku, i w rwetesie Ubrda∏o mi si´ jakieÊ szcz´Êcie: Rytmowi przebieg chwil powierzaç, Apollinowym dr˝àc rozmys∏em, Surowo sk∏adaç i odmierzaç Wysokim kunsztem s∏owa Êcis∏e. I kiedy kszta∏t ˝ywego cia∏a W nie∏ad rozpadnie si´ plugawy, Ta strofa, zwarta, zwi´z∏a, ca∏a, Nieporuszona b´dzie sta∏a W zimnym, okrutnym blasku s∏awy. Smutku! UÊmiechu! Melancholio! W b´ben ˝a∏obny bije gloria... I smutnie brzmi: Dum Capitolium...9 Êmieszne jest: Non omnis moriar. Temat 2. Zinterpretuj zamieszczony ni˝ej koƒcowy fragment tekstu Zbigniewa Herberta Akropol10. Rozwa˝, jak forma eseju s∏u˝y prezentacji ró˝nych postaw ludzkich wobec wielkich pomników kultury. Wysoko w górze – on! Wewn´trzny okrzyk w tonacji jasnej i prawie tryumfalnej. Droga by∏a d∏uga i zawi∏a, a szansa znikoma, ˝e dotr´ do celu. Trzeba by∏o pokonaç przeszkody, mury urz´dów, zamkni´te drzwi, korytarze i ca∏à 9 10 Dum Capitolium (∏ac.) – fragment trzeciej strofy 30. ody z III ksi´gi „Ód“ Horacego. W przek∏adzie J. Zawirowskiego: „Na wzgórze Kapitolu kap∏an stàpaç b´dzie I tam dojdzie ma chwa∏a (...)“ a) Zbigniew Herbert, Akropol. Esej ze zbioru Labirynt nad morzem. Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2000, s. 129-131. b) Akropol – wzgórze w centrum Aten; od II po∏. II tysiàclecia p.n.e. – gród warowny, od VI w p.n.e. – oÊrodek kultu. Monumentalne budowle: Partenon (Êwiàtynia Ateny, wzniesiona przez Iktinosa i Kallikratesa), Propyleje (budowla bramna o 5 przejÊciach), Erechtejon (Êwiàtynia Erechteusza, Ateny i Posejdona) i inne s∏ynne posàgi i p∏askorzeêby w wi´kszoÊci z czasów Peryklesa. Wielekroç dewastowane; troskliwie konserwowane dopiero od po∏. XIX w. Obecnie zespó∏ muzealny. 223 Collegium-Novum Akademia Maturalna www.collegium-novum.pl mas´ rozmienionych na drobne cerberów za biurkami, wahajàcych si´ czy przybiç magicznà piecz´ç, trzymajàcych, plàtajàcych w palcach nitk´ mojej przygody. A przecie˝ mo˝na poprzestaç na relacji innych, na Êwiadectwach rzeczoznawców, mo˝na ostatecznie zgodziç si´, ˝e przedmiot naszych marzeƒ b´dzie zawsze poza zasi´giem wzroku i dotyku. Skàd wi´c ta przemo˝na wola konfrontacji, ta pasja pchajàca do zbli˝enia fizycznego, po˝àdanie, aby po∏o˝yç r´ce, zjednoczyç si´ cieleÊnie, a potem oderwaç si´, odejÊç, unieÊç ze sobà – co? Obraz? Dreszcz? Nigdy nie przestawa∏em wierzyç, ˝e Akropol istnieje realnie i spotkanie twarzà w twarz nie by∏o wcale konieczne dla umocnienia tej wiary. Akropol by∏ cudem rzeczywistym. Nie wodzi∏ zmys∏ów na pokuszenie, nie obiecywa∏, ˝e b´dzie czymÊ wi´cej ni˝ jest. Spe∏nia∏ si´ ca∏y, by∏ równy samemu sobie. Powtarza∏em sobie tedy niezdarnà formu∏´: on jest i ja jestem, a ogromna przestrzeƒ czasu, dzielàca daty naszych urodzin, kurczy∏a si´, nik∏a. ByliÊmy wspó∏czeÊni. Do Aten dotar∏em póênym popo∏udniem. Szukanie hotelu, z∏oÊliwoÊci baga˝y, pierwsze niepewne b∏àdzenie po mieÊcie. Tracenie drogocennego czasu na pisanie kartek, picie kawy, oglàdanie wystaw. Zda∏em sobie spraw´, ˝e podÊwiadomie przeciàgam moment spotkania z Akro-polem, jakbym usi∏owa∏ przez to wzmocniç si∏´ doznania. By∏a ju˝ noc. Wokó∏ wzgórza prawie pusto. JeÊli dobrze przypominam sobie t´ chwil´, zaczà∏em liczyç, po prostu liczyç kolumny – osiem, siedemnaÊcie, i znów osiem, siedemnaÊcie, dok∏adnie tyle, ile rysowa∏o si´ w zeszytach szkolnych. Tak jakbym chcia∏ ten nieoczekiwany spadek przyjàç ch∏odno i racjonalnie. Wkrótce uÊwiadomi∏em sobie, ˝e istniejà we mnie dwa Akropole: dzienny i nocny. Pierwszy by∏ analityczny, z g∏owà w przewodniku. Sprawdzanie planu, badanie struktury ca∏oÊci, dotykanie kamieni, wyobra˝anie sobie tego, co zgin´∏o – troch´ jak studium anatomii wykopaliskowego zwierza. Pierwsze próby oswojenia si´ i wyrobienia sobie osobistego stosunku do zabytku. Wybra∏em „dla siebie“ Propyleje i Partenon dla ich rozmachu, masy i porzàdku. Âwiàtynia Nike by∏a zbyt filigranowa, aby odczuç jej kamiennà materialnoÊç, sprawia∏a na mnie wra˝enie udanej kopii, dobrego wypracowania na tematy klasyczne. Najtrudniej by∏o mi znaleêç porozumienie z Erechtejonem. Portyk kariatyd szpeci∏y metalowe rury pod224 Collegium-Novum Akademia Maturalna www.collegium-novum.pl pór, odbierajàce budowli sens i zamierzonà lekkoÊç. Same kariatydy, okaleczone i odarte z wdzi´ku, zatrzymane by∏y jakby w po∏owie drogi mi´dzy kszta∏tem ludzkim a kolumnà. Nad ciemnà sadzawkà starych ateƒskich kultów ta joƒska Êwiàtynia zdaje si´ mówiç o niemo˝noÊci po∏àczenia dawnej wiary z nowym wyrazem architektonicznym. Drugi Akropol – nocny, zapalony na niebie, oddajàcy si´ spojrzeniu jako ca∏oÊç. Siadywa∏em na Wzgórzu Muz, tu˝ ko∏o pomnika Filopapposa. Z do∏u, z ubogiej dzielnicy Plaka, dochodzi∏ gwar banalny i codzienny. Bia∏e domy jarzy∏y si´ wapnem w ciemnoÊci. W powietrzu unosi∏a si´ woƒ baraniny, oliwy i czosnku. Akropol w wieƒcu cebulowych zapachów. Na lewo, wÊród drzew, odbywa∏o si´ co wieczór widowisko Son et Lumi¯re. Chóry Sofoklesa p∏aka∏y na przemian po francusku i po angielsku. Âwiat∏o wydobywa∏o z nocy fragmenty Êwi´tego wzgórza. Rzucany z reflektorów czerwony blask imitowa∏ po˝ary. Akropol by∏ dla mnie wtedy rzeêbà; nie zespo∏em architektury, ale w∏aÊnie rzeêbà. Zrujnowana kolumnada po∏udniowa Partenonu, Êci´te nisko pnie kolumn wywo∏ywa∏y skurcz serca. Kamienie walczy∏y z nacierajàcà pustkà. Z planu estetycznego Akropol przesunà∏ si´ w mojej ÊwiadomoÊci na plan historii. Nie mog∏em powtórzyç ani wzruszenia, ani modlitwy humanisty ubieg∏ego wieku. Przez gard∏o nie mog∏y mi przejÊç s∏owa racjonalistycznej wiary: „O noblesse, o beaut¯ simple et vraie! D¯esse dont le culte signifie raison et sagesse, toi dont le temple est une lecon ¯ternelle de conscience et de sinc¯rite“11 Akropol, jaki mia∏em przed oczami, sprowadzony do szkieletu, odarty z cia∏a, by∏ dla mnie zarówno dzie∏em woli, ∏adu, jak i chaosu, artystów i historii, Peryklesa i Morosiniego12, Iktinosa i grabie˝ców. I dotykajàc wzrokiem jego ran i okaleczeƒ, doznawa∏em uczucia, w którym podziw miesza∏ si´ z litoÊcià. JeÊli czerpa∏em osobliwe uczucie szcz´Êcia zagro˝onych, to wyp∏ywa∏o ono chyba z uÊwiadomienia sobie tego niezwyk∏ego faktu, ˝e „uda∏o mi si´ jeszcze zdà˝yç“, zanim on i ja podzielimy los wszystkich tworów ludzkich na ciemnym przylàdku czasu, przed niewiadomà 11 12 „O szlachetnoÊç, o pi´knoÊç prosta i prawdziwa! Bogini, której kult oznacza rozum i màdroÊç, o ty, której Êwiàtynia jest wieczystà lekcjà sumienia i szczeroÊci“ (fr.); Ernest Renan (1823-1892), La Priere sur l’Acropole. Francesco Morosini – wódz armii weneckiej, która w wojnie z Turkami latem 1865 roku zaj´∏a Peloponez: podczas obl´˝enia Aten ogniem z moêdzierzy zosta∏y zdewastowane budowle na Akropolu, a sam Morosini – jako zdobywca – próbujàc zrabowaç dla Wenecji „kilka naj∏adniejszych dekoracji“ jeszcze zniszczenia powi´kszy∏. 225