problemy - Poradnik Bibliotekarza

Transkrypt

problemy - Poradnik Bibliotekarza
PROBLEMY
Dziecięce zabawy
językowe
Ukazała się nowa książka dla dzieci autorstwa Joanny Papuzińskiej Król na wagarach. Zawiera zbiór
niekonwencjonalnych wierszy, które mogą służyć
jako podstawa różnorodnych zabaw językowych
z dziećmi z pierwszych klas szkoły podstawowej oraz
nieco młodszymi. Już same tytuły wierszy świadczą
o wielokierunkowej zabawie słownej samej autorki
oraz o zaproszeniu czytelników do podobnej gry.
Joanna Papuzińska proponuje zabawy absurdem
słownym (np. wiersze Niedorzeczka, Bzdurniej, czyli
turniej bzdur), neologizmami (np. Grzybolągi, Łamisłówki, Pani Potworka, Kolędka), trudnościami
językowymi wynikającymi ze złożoności słów i ich
nieprawdopodobnej długości (Kontantynopolitańczykowianeczka), skojarzeniami (np. Paszcza nie puszcza, Jednorymek), budową utworu (Jednorymek),
a także swoistą melodyjnością (Mowa Piasta).
W humor słowny utworu wprowadza pisarka
już pierwszym wierszem, w którym zastanawia się
wspólnie z czytelnikiem, skąd się biorą niedorzeczności w głębi autorskiej teczki (wiersz Niedorzeczki).
Te małe licha potrafią przechytrzyć twórcę i uczynić
mu w teczce z maszynopisami niezły bałagan:
No, a pisarz nie zna sprawy ani sprawcy, / więc
zanosi teczkę do wydawcy./ I powstaje książka.
Wtedy dziwią się niektórzy: / – Czemu autor tak
strasznie bzdurzy?
Najciekawsze pod względem językowym wydały
mi się jednak wierszyki w „języku przekręcalskim”
(Wakacje, Kucharka), utwory-bzdurki (Bzdurniej,
czyli turniej bzdur) oraz utwory z „połamanymi słowami i sklejonymi od nowa” (Łamisłówki). Obcując
z nimi wszystkimi, dziecko musi wykazać się sporą
aktywnością myślową, odkrywając sens bajdurzeń,
radując się nimi i czytając je – najpierw w oryginale,
a następnie przetworzone (uporządkowane) przez siebie. Tu dziecięca zabawa polega na zmianie liter (zaznaczonych na kolorowo), które zostały użyte błędnie i spowodowały powstanie absurdalnych sensów
(a więc bezsensów) w tekstach, np. „złotą łydką” (powinno być: łyżką), „mocne nuty” (winno być: buty),
„ciepły berek” (powinno być: beret) itd. Inna zabawa
polega na zamiennym użyciu sylab w sąsiadujących
z sobą wyrazach, np. „jażyłam smajeczko” (winno
być: smażyłam jajeczko), „marchałam krajewkę”
(winno być: krajałam marchewkę), „uskważyłam
smarki” (powinno być: usmażyłam skwarki), czy też:
„żuwę przetrawają …” (winno być: trawę przeżuwają), „liszę piścik” (winno być: piszę liścik), „grzyramy zbiebki …” (winno być: zbieramy grzybki).
Owe „bzdurki i łamisłówki” autorka postrzega
jako dziecięcą grę, w którą można grać codziennie.
Łamanie i sklejanie słów na nowo, poprzez zmianę
kolejności sylab (słoma, masło), albo wymianę jed-
1
nej głoski (łyżka, łydka), może stanowić znakomitą
zabawę. W zabawie utworem, który ma charakter
„bajdurzenia”, pojawiają się natomiast niedorzeczne
określenia – typu: sucha woda, kapelusz z piasku,
malusieńki wielkolud, łóżko z makaronu, posrebrzyć
szczerym złotem i inne (Bzdurniej, czyli turniej
bzdur). „Grzybolągi” to z kolei grzybowe dziwolągi. Autorka wymienia je w obfitości, przywołując
takie złowieszcze ich nazwy, jak: wroślak, patyczka
lepka, żagwiporek, rozszczepka, gmatwiak, hubiak,
niszczyca, stułka krwawa, gmatwica, piestrzenica
i piestrzyca, szyszkogłówka, kurzawka, krowiak, klejak, purchawka, siatkolist, goździeńczyk, twardziak,
łycznik, lejkowiec. Przeciętny śmiertelnik pewnie
nigdy nie słyszał o żadnym z tych grzybów... Joanna
Papuzińska zamyka wierszowany „grzybkowy temat”, konkludując ostrzegawczo:
Niech przyjedzie pogotowie! / Helikopter ratunkowy! / Mam grzybkowy zawrót głowy!
Mówiąc o humorze słownym utworów Joanny
Papuzińskiej, pochodzących z omawianego zbioru, warto zauważyć, że czasami jest on obecny już
w tytułach utworów, a czasami dopiero w samych
tekstach wierszy, jak w poetycko brzmiących Jabłkowych dzieciach, gdzie matka-jabłonka zachwyca
się najpierw urodą swoich dzieci, a w końcu, jesienią,
odzywa się do nich swoistym żargonem (i literacką
przenośnią równocześnie):
– Dość tego! / Dzieci, spadać!
W utworze Jednorymek występuje zabawa jednym
rymem, który pojawia się w wyrazach wieńczących
prawie każdy wers utworu: cietrzew, swetrze, wietrze, Pietrze, termometrze, barometrze, nie przetrze,
obetrze. Obok tego wyraźnie obecny jest humor sytuacyjny, uwidoczniony w kreacji postaci pewnego
pana Piotra Cietrzewa, który nie lubił chodzić w swetrze i żadne żonine argumenty nie były wystarczające,
by się do tego przekonał. Nawet wizję ewentualnej
choroby zbywał argumentami słownymi:
– Jeśli zmrozi mnie powietrze, / czosnek się na
tarce zetrze, / maść leczniczą w kark się wetrze,
a chusteczką nos obetrze. / I piorunem się wyleczę.
/ A NIE PÓJDĘ ZA NIC W SWETRZE!
Skojarzenia zawarte z kolei w wierszu Paszcza nie
puszcza dotyczą podobieństwa brzmieniowego obu
słów oraz ich zapisu (różnica jednej litery). Dotyczą
również całego kontekstu w wyrażeniu zawartym
w zaproponowanym przez autorkę tytule. Utwór
rozpoczyna się wyjaśnieniem:
Paszcza nie puszcza! / Zaciska szczęki.
2
Następnie poetka bawi się wyrażeniem, odwracając kolejność użycia obu wyrazów w zwrocie i pokazując ewentualne konsekwencje sytuacyjne:
Nie puszcza paszcza! / Jej chwyt złowieszczy / drze
połę płaszcza, / aż poła trzeszczy.
Wreszcie zestawia znaczenia obu wyrazów:
Puszcza – nie paszcza. / To oczywiste! / Czy rośnie
w paszczy / choć jeden listek?
Koniec wiersza ma charakter autotematyczny:
Paszcza – nie paszcza? / Wiersz puszczę z dymem,
/ by was nie zgorszyć / natrętnym rymem.
Podobnie autotematyczny charakter ma Mowa
Piasta – wiersz poświęcony bogactwu artykulacyjnemu polskiej mowy, która jest „piaszczysta”, bo
wszystko w niej „zgrzyta, chrzęści, skrzypi, śwista
lub trzepocze …”, „liściasta”, bo „szemrze, szepcze
i szeleści …”, a czasami bywa też mową kolczastą,
pełną trudnych zestawień głosek. Joanna Papuzińska podsumowuje te rozważania nad polską mową
następująco:
Ale ten, kto ją polubi, / kto się dobrze w niej rozgości, / będzie wiele miał radości.
Warto na koniec powiedzieć, że tytułowy król na
wagarach odkrył rzecz niezwykle ważną – można
się wiele nauczyć, bawiąc się. Może czasami nawet
więcej, niż siedząc w szkolnej ławce? Radość, jaką
dziecko ma z uczestnictwa w zabawie, pozwala mu
opanować nawet tak trudny przedmiot, jakim jest
nauka języka. Pomogą mu w tym znakomite wiersze wielu polskich poetów tworzących dla dziecka.
Należy do nich z całą pewnością Joanna Papuzińska.
ELŻBIETA SZEFLER
q J. Papuzińska: Król na wagarach. Il. Artur
Gulowicz. Łódź: Wydaw. Literatura, 2011.
RECENZJE
Rzeczywistość i fobie
Lubimy awanturnicze historie podobne do tych
opowiedzianych w filmach o przygodach Jamesa
Bonda? W dodatku takie, gdzie dobro zwycięża
i moc pozostaje z nami? Jasne! Zapewne nie zawsze
(a nawet rzadko) są one lekiem na całe zło świata,
ale któż nie lubi się czasem odprężyć i poczuć błogą i krzepiącą duszę solidarność ze sprawiedliwymi
i dzielnymi, nawet wówczas, gdy kolejne sceny pokazują karkołomne i niemożliwe (w kategoriach realizmu) zmagania bohaterów z niesprawiedliwością
i głupotą. W książce Rafała Witka (to jego trzecia
większa publikacja dla dzieci; pisywał też arcyciekawe, choć króciutkie i adresowane do dorosłych
felietony w portalu Qlturka. Dzieci i Kultura), która
jest ni mniej ni więcej, tylko powieścią awanturniczą,
mamy pięknie zrealizowany schemat fabularny tego
gatunku, gdzie czytelnik napotka mnóstwo zwrotów
akcji i rozmaitych niespodzianek.
Bardzo tu wiele absurdalnego humoru, sytuacyjnego komizmu, dużo inteligentnych gier z językiem
– jednym słowem: zabawa na sto dwa. Jednak pod
warstwą czysto rozrywkową (bardzo tu istotną i –
czytelniczo, zwłaszcza gdy się ma niewiele lat –
niebywale pociągającą) kryje się też wiele tropów
myślowych, których dobrze by było nie przeoczyć.
Dzieciaki kontra FOBIA, gdy już czytelnik przestanie
chichotać, mogą wywołać całkiem poważne refleksje,
dotyczące rozmaitych stron naszej rzeczywistości.
Najsilniej uderza kwestia istnienia czegoś na kształt
rzeczywistości równoległej, kreowanej przez media,
żerujące na ludzkim pociągu do sensacji, na rozmaitych mniej lub bardziej uzasadnionych lękach, a czasem – na chęci przełamania codziennej nudy.
Ale przedstawienie z satyrycznym zacięciem
działania mediów i ich roli we współczesnym społeczeństwie to nie jedyny, choć istotny, trop myślowy,
mogący wzbudzić refleksje. Równie ważny, a może
nawet ważniejszy wydaje się trop cywilizacyjny;
oto ludzie – mieszkańcy wielkich miast, na własne
życzenie próbują oddzielić się od świata, tworzą
(dobrowolnie!) getta, w których za własne pieniądze żyją (?) w zamkniętych enklawach. Tytułowa
FOBIA to bowiem Federacja Ochrony Blokowisk
i Apartamentowców (przed Nieznanym, Nieproszonym i Nietutejszym). To właśnie ta organizacja jest
motorem działań, których celem ma być schwytanie
i unieszkodliwienie Bestii (choć wydaje się, że tajemnicza bestia: bybołów należy do tej samej kategorii
co Dziadek Mróż, Wróżka Zębuszka, Pech, Fuks i Wysokie Kieszonkowe – jak czytamy na stronie 7). FOBIA to organizacja, która – teoretycznie – ma czuwać
nad bezpieczeństwem ludności na terenie zamkniętych osiedli, ale nie jest to wcale takie oczywiste.
Wydaje się, że pełni ona i inną rolę, o której nie mówi
się głośno. FOBIA bowiem to również tkwienie na
straży rojącego się od stereotypów getta umysłowego mieszkańców wielkich miast, czy też – szerzej
– członków współczesnej cywilizacji.
Z getta tego, gdy już raz się w nim znajdziemy,
bardzo trudno się wydostać. Wszystko, co wykracza poza normę (ale nie ma jasnej świadomości, kto
i jak ją ustanawia), staje się tu niebezpieczne. Niebezpieczna może być nawet sama myśl. Wydaje się,
że jedyną akceptowalną normą i dobrze przez FOBIĘ
rozumianą motywacją działań jest chęć zysku. Jej
symbolem staje się w powieści Rafała Witka niejaki
Stefan Uszczelka (...Stefan Uszczelka wyciął skórę
(w samochodowej tapicerce) ze śladem rzekomo bybołowego pazura i oprawił ją w ramkę. „Nadejdzie
dzień, kiedy to będzie warte fortunę”), który pełni
tutaj rolę czarnego charakteru (na szczęście zostaje
ukarany – uff, co za ulga!).
Czarny charakter – jak na taką postać przystało
– ściga dzielną ekipę, zamierzającą wszelkimi możliwymi i niemożliwymi sposobami uchronić przed niewolą bądź unicestwieniem rozkosznego sierściucha
bybołowa, który, mimo swojego uroku, pozostaje jednak dzikim zwierzątkiem – co zostaje przypomniane
w końcowych scenach powieści – i możliwe, że z tego powodu jest nieprzewidywalny. Mamy tu, w związku z urokiem, ale i dzikością bybołowa, delikatnie
zarysowany problem odwiecznego napięcia pomiędzy naturą a zbudowaną przez człowieka cywilizacją
3
wraz ze wszystkimi jej uwarunkowaniami. Mamy
także zabawnie przedstawione, choć nie pomniejszone, kwestie pedagogiczne. Wychowywani bywają zresztą nie tylko mali bohaterowie, ale i całkiem
dorosły pilot Fiołek. Ten dzielny przedstawiciel sił
porządkowych przywołany zostaje do porządku przez
swoją mamusię, która bardzo zdecydowanie a jednocześnie klarownie wyjaśnia mu, na czym polega
różnica pomiędzy lojalnością wobec przełożonych
i wypełnianiem rozkazów a czysto ludzką powinnością. Jednostką macierzystą pilota Fiołka jest, nawiasem mówiąc, NUDA. Ten realny, choć niespecjalnie
pożądany element naszego życia, to tutaj skrót od
nazwy: Narodowy Urząd Działań Antykryzysowych;
cóż – nic dodać, nic ująć...
Sara Szczęściara i jej kumpel (na którym zawsze,
ale to zawsze można polegać) Kuba Rozróba, a także
reporter Berek – tata Sary (sympatyczny, choć, podobnie jak inni, niepozbawiony wad), wspomniany
już pilot Fiołek (służbista, ale i człowiek skłonny do
elastyczności i ustępstw, zwłaszcza wobec mamusi) a także gospodarna Gosia Gosposia (zajmuje się
domem wdowca – Berka) i tajemnicza pani profesor
Gładkostópka prowadzą czytelnika przez meandry
przygód do szczęśliwego końca, w którym tajemniczy bybołów zostaje wypuszczony na WOLNOŚĆ
i słyszy od reportera Berka (było nie było przedstawiciela żądnych sensacji mediów): Uciekaj od nas
jak najdalej, Bybołowku, i już nigdy nikomu nie daj
się złapać!
Książkę Rafała Witka można czytać jako pełną humoru powieść przygodową, ale obecne w niej tropy
pozwalają na odkrywanie warstwy myślowej, która
nakazuje czytelnikowi z większą uwagą i krytycyzmem spojrzeć zarówno na naszą rzeczywistość, jak
i na obecne w niej rozmaite fobie i cywilizacyjne
zagrożenia, którym – chcemy tego, czy nie – podlegamy.
HANNA DIDUSZKO
q R. Witek: Dzieciaki kontra FOBIA. Il. Daniel
de Latour. Warszawa: „Literacki Egmont”, 2011.
Pandoktor ciągle uczy
Jasiek z III c, brat czteromiesięcznego Julka i starszej o kilka lat Zuzki, dużo już wie o Januszu Korczaku. Po domu przy Krochmalnej 92 wielokrotnie
wędrował, słuchając wspomnień prababci Frani,
przedwojennej wychowanki Panadoktora. Chłopiec
właściwie przypomina większość z nas. Prawie
4
wszyscy znamy bowiem koncepcje wychowawcze
twórcy Domu Sierot, wiemy mniej więcej, jakie prawa przyznawał dzieciom w stworzonym przez siebie
minipaństwie (Rada Samorządowa, sejm, sąd koleżeński, gazetka), że wprowadził zwyczaj wspólnej
pracy, nakładał na każde dziecko obowiązek opiekowania się nowym przybyszem itd., itp. Możemy dość
swobodnie rozmawiać o tym wszystkim, jak Jasiek
z babcią. Chłopiec dobrze wie, o czym i jakim głosem
będzie opowiadała starsza pani. Czuje się kompetentny, czasem więc coś dopowie, o czym babcia akurat
zapomniała, poprawi, co zmieniła, spróbuje uściślić.
Mimo że zna te historie, nigdy go nie nudzą. My
też – choć ogólną wiedzę mamy – ciągle interesujemy się dokonaniami oraz postawą Korczaka. Przy
czym zwykle postrzegamy go przez pryzmat jego
tragicznego końca...
Beata Ostrowicka koncentruje uwagę na przedwojennej działalności autora Króla Maciusia. Przedstawiając losy konkretnych dzieci – zagubionych,
przestraszonych, poturbowanych przez kilkuletnie
życie – pokazuje wyjątkowość placówki Janusza
Korczaka. Pięcio – czy sześcioletnia babcia Frania,
tragicznie samotna (za jedyną powiernicę swojego nieszczęścia miała szmatkę z kwiecistej bluzki
zmarłej mamy), w pierwszym sierocińcu, do którego
trafiła, była zawsze głodna, żyła w brudzie i ciągłym
lęku, bojąc się krzyków czy poszturchiwania. Kiedy
znalazła się na Krochmalnej, zobaczyła uśmiechniętych opiekunów i schludny, przyjemny dom. Jej koleżanka Basia, przyzwyczajona do wspólnego spania
w barłogu bez pościeli, bała się położyć sama do
czystego łóżka. Nowi wychowankowie Janusza Korczaka i Stefanii Wilczyńskiej na początku co krok
przeżywali zdziwienie – jak Jasiek, który słuchał
wspomnień babci. Ich zdumiewały dobre warunki
życia i przychylność opiekunów, jego – fakt, że w tamtych czasach dla większości ludzi dziecko było „pustym ciałkiem” – bez prawa głosu, bez możliwości
opowiedzenia czego chce, co czuje. Bo dziecko miało
być ciche i posłuszne. To zdumienie małego bohatera
książki wyraziście uświadamia, jak bardzo zmieniły
się czasy i jak wielką rolę odegrał Janusz Korczak ze
swoim przekonaniem, że dziecko to mały człowiek
z prawem do praw.
Pisarka pokazuje czytelnikowi codzienne życie
Domu Sierot, prowadząc go po świecie wyobraźni Jaśka. Lekko chory chłopiec słucha kolejny raz
opowieści babci i niekiedy siebie oraz ją (jako małą
dziewczynkę) przenosi w ówczesne realia. Dzięki
takiemu przemieszczaniu się w czasie i przestrzeni
otrzymujemy realistyczny obraz życia u Panadoktora. Jego wymowę potęguje kształt plastyczny
książki (za sprawą Joli Richter-Magnuszewskiej).
Nastrój dookreśla kolorystyka tła stronic, okna i łóżka umieszczone po brzegach widzących się stron
dają poczucie przebywania w środku sali, skrawki
papieru z zapiskami (stylizowanym pismem) poleceń czy dziecięcych próśb bądź przeprosin stanowią namacalny dowód tego, o czym mówi babcia,
a biegnący w nieznaną dal wśród pustych zielonych
łąk tor kolejowy i porozrzucane po bokach zabawki,
zeszyty, okulary, buty czy skarpetki dziecięce wręcz
dławią rozpaczą. Albo (stronę wcześniej) ślady po
butach – tyle materialnie zostało po Januszu Korczaku, Stefanii Wilczyńskiej, ich podopiecznych. Każdy
element plastyczny został dokładnie przemyślany i nie
tylko ilustruje treść, dopowiada, lecz sam domaga
się interpretacji, snując własną opowieść.
Janusz Korczak – najważniejszy bohater książki
– nie jest tu tylko postacią historyczną, godną wyłącznie upamiętnienia i szacunku. Jego poglądy oraz
postępowanie wciąż stanowią wzór do naśladowania, co wynika ze zdziwień Jaśka. Porównywanie
zachowań niektórych jego nauczycieli, ich sposobu
postępowania z dziećmi, z tym, co opowiada babcia
Frania, pokazuje, że od Panadoktora wciąż trzeba
się wiele uczyć...
MAŁGORZATA KĄKIEL
q B. Ostrowicka: Jest taka historia. Opowieść
o Januszu Korczaku. Łódź: Wydaw. Literatura,
2012.
Piękna Małopolska
Z prawdziwą satysfakcją odnotowuję tę pierwszą,
mam nadzieję, książkę, otwierającą serię publikacji o regionach Polski, wydaną przez coraz bardziej
wszechstronne wydawnictwo W.A.B. Publikacja
Kierpce, wianki, obwarzanki Anny Kaszuby-Dębskiej (ilustracje) i Łukasza Dębskiego (tekst) pow-
stała dzięki wsparciu samorządu województwa i jest
modelowym przykładem dobrych działań promocyjnych. Przeznaczona dla dzieci od pięciu do dziesięciu
lat, stanowi barwne i przystępnie napisane kompendium wiedzy o krakowskiem i przyznam, że nawet
osoba urodzona w Krakowie może znaleźć w niej
sporo nieznanych jej dotąd ciekawostek.
Mottem każdego rozdziału książki jest wierszowane hasło. Autorzy, artystyczne małżeństwo pisarsko-graficzne, prezentują się na każdej stronie w strojach
ludowych, w których najwyraźniej świetnie się czują. Każdy rozdział jest bogato ilustrowany, zarówno
przez samą Kaszubę-Dębską, jak i przy pomocy
interesujacych fotografii, których udokumentowane
źródła znajdują się na końcu książki.
Charakteryzując region, autorzy wymienili wszystkie jego najważniejsze cechy. Przystępnie omówili
i ciekawie pokazali ludowe (krakowskie i góralskie) stroje, liczne zabytki Małopolski (m.in. szlak
drewnianej architektury), różnorodne walory krajobrazowe, bogaty język, legendy, ludzi związanych
z regionem, Dodatkowym walorem poznawczym
jest pokazanie w publikacji arcyciekawych judaiców.
Warto zaznaczyć, że w książce nie zabrakło także
opisów tradycyjnych potraw regionalnych.
Myślę, że jest to doskonała pozycja do księgozbiorów bibliotecznych, idealna do wykorzystania przed
wyjazdem na „zieloną szkołę”. Dużą wartością edycji
jest starannie opracowany indeks.
MARIA KULIK
q Ł. Dębski: Kierpce, wianki, obwarzanki.
Oprac. graf. Anna Kaszuba-Dębska. Warszawa:
WAB, 2011.
5
Znalezione na półce.
M jak magia Neila Gaimana
M jak magia Neila Gaimana to wydany przed kilku laty zbiorek jedenastu krótkich form (dziesięciu
opowiadań i jednego wiersza), spośród których zaledwie cztery nie były wcześniej publikowane. Mimo
to może warto go przypomnieć – choćby dlatego,
że w tomiku znajdziemy wszystkie najlepsze cechy
pisarstwa Gaimana, te, które czynią autora Koraliny
i Gwiezdnego pyłu jednym z najlepszych współczesnych twórców fantastyki młodzieżowej.
Tytułowa magia (nawiasem mówiąc, tytuł stanowi
aluzję do zbiorków opowiadań Raya Bradbury’ego
K jak Kosmos i R jak Rakieta) to nie efektowne
sztuczki ani nawet potężne zaklęcia, a raczej trudna
czasem do uchwycenia niesamowitość, niezwykłość
opisywanych wydarzeń, z reguły zresztą bardziej zaskakująca dla czytelnika niż dla bohaterów. Magia
ta wdziera się niepostrzeżenie w szarą codzienność
i historia z początku całkiem realistyczna w jednej
chwili zaczyna zmierzać do najbardziej fantastycznego rozwiązania – egzotyczny przysmak z drobiu
okazuje się mitycznym stworzeniem, znaleziony
w sklepie ze starociami rupieć – Świętym Graalem;
nieśmiały nastolatek odkrywa na prywatce, że dziewczęta naprawdę są istotami z innej planety... Ciekawy efekt daje również odwrócenie perspektywy: to
nasza, zwyczajna rzeczywistość wydaje się zaskakująca, jeśli spojrzeć na nią oczami dziecka-sieroty,
wychowywanego na prowincjonalnym cmentarzu
przez wiodącą sielskie życie społeczność zmarłych.
Dla małego Nikta wycieczka do świata żywych omal
nie kończy się tragicznie... (wspomniane opowiadanie weszło do wydanej w 2008 r. Księgi cmentarnej
Neila Gaimana).
To właśnie ten rodzaj niezwykłości, przywodzący
na myśl z jednej strony dziewiętnastowieczne uncanny stories, z drugiej zaś – realizm magiczny, stanowi wspólny mianownik tomiku, spajający utwory
o różnorodnej tematyce i utrzymane w odmiennych
konwencjach. Różnorodność i bogactwo zaskakujących pomysłów jest zdecydowanym atutem zbiorku
– znajdzie się w nim i czarny kryminał (w świecie angielskich nursery rhymes; przedmiotem dochodzenia
jest tajemnicza śmierć Humpty’ego Dumpty’ego),
i nawiązania do ludowych baśni (Dwanaście miesięcy), opowieść łotrzykowska, horror i science-fiction. Również tonacja emocjonalna jest zróżnicowana
i oscyluje – czasem w obrębie jednego opowiadania
– od grozy, poprzez niepokój, zadumę, sielankę, aż
po beztroski śmiech.
Przestrzenią, w której magia u Gaimana szczególnie zaznacza swą obecność, jest świat dzieciństwa i wczesnej młodości – samego początku okresu
dojrzewania. Czas ten wiąże się z przejściem, przekroczeniem – w jedną lub w drugą stronę – granicy
między tym, co powszednie, a tym, co magiczne:
pierwszym spotkaniem z trollem, który chce pożreć
życie, wypuszczeniem diabełka-zabawki ze szczelnie zamkniętego pudełka, opuszczeniem przytulnego
rodzinnego cmentarza i podjęciem niebezpiecznej
wyprawy do świata żywych. Drugą podobną okazją
jest ten moment, w którym przychodzi poczucie, że
swoje życie ma się za sobą, że doświadczyło się już
wszystkiego. To dobry czas, by ponownie wyruszyć
na spotkanie trolla, lub – jeśli jest się członkiem Klubu Epikurejczyków – na wyprawę do Miasta Słońca, by tam spróbować najbardziej niezwykłego ze
wszystkich przysmaków. Śmierć nie jest u Gaimana
strasznym ani szczególnie smutnym wydarzeniem,
tylko prostą konsekwencją wyczerpania możliwości,
jakie daje realny świat i początkiem kolejnej przygody.
Na osobne omówienie zasługuje ostatni z utworów
zamieszczonych w tomiku, wierszowana Instrukcja.
Jest to rodzaj przewodnika po baśniowym świecie,
instrukcja obsługi magii, rządzącej się prostymi i niezmiennymi prawami: „Pamiętaj, że olbrzymi śpią
aż nazbyt mocno, że / Czarownice często zdradza
ich apetyt; / Smoki mają gdzieś zawsze jeden słaby
punkt”. Wyposażony w taką instrukcję czytelnik na
pewno nie zgubi się w królestwie baśni i bezpiecznie
powróci do domu.
M jak magia to książka ciekawa zarówno dla
czytelników znających dobrze i lubiących fantastykę Neila Gaimana, jak i dla tych, którzy nie zapoznali się wcześniej z jego pisarstwem, jednak chyba
zwłaszcza dla tych ostatnich. W tomiku tym znajdą
6
oni wszystkie najlepsze rysy twórczości autora Koraliny skupione jak w soczewce, różnorodność gatunków i pomysłów, spośród ktorych każdy znajdzie
dla siebie coś ciekawego.
SZYMON GRUDA
q N. Gaiman: M jak magia. Warszawa: Wydaw. MAG, 2007.
WYDARZENIA
Świat książki dziecięcej
w Roku
Janusza Korczaka
Książnica Beskidzka w Bielsku-Białej była organizatorem seminarium Świat książki dziecięcej w Roku Janusza Korczaka, które odbyło się 1 marca 2012 r.
Konferencja była przygotowana z myślą o bibliotekarzach Książnicy oraz o bibliotekarzach powiatu
bielskiego i powiatów ościennych. Seminarium było
jednym z wielu przedsięwzięć, jakimi Książnica
Beskidzka włączyła się w ogólnopolskie obchody
Roku Janusza Korczaka. W programie konferencji
znalazło się, poza referatami, także spotkanie dzieci
i bibliotekarzy z Beatą Ostrowicką, prezentującą swoją najnowszą książkę Jest taka historia. Opowieść
o Januszu Korczaku (Wydawnictwo Literatura).
Patronat medialny nad Światem książki dziecięcej
w Roku Janusza Korczaka objęły „Guliwer” i „Poradnik Bibliotekarza”. Współorganizatorami przedsięwzięcia były Wydawnictwo Literatura i Debit,
sponsorem – Bielska Drukarnia TIMES. Seminarium otworzył Bogdan Kocurek, dyrektor Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej. Jego wystąpieniu
towarzyszyła prezentacja multimedialna poświęcona
Januszowi Korczakowi.
Uczestnicy seminarium wysłuchali pięciu wystąpień. Pierwszy wykład Nowa literatura i nowi pisarze w Roku Korczakowskim wygłosiła prof. Joanna
Papuzińska. W swoim wystąpieniu prof. Papuzińska poruszyła kilka bardzo ważnych kwestii, m.in.:
Dlaczego we współczesnej literaturze dziecięcej
i młodzieżowej fabuła rzadko osadzana jest w kontekście społecznym. Prelegentka zasugerowała kilka
przyczyn (nazwała je domyślnymi), a wśród nich:
lęk przed zarzutem indoktrynacji, polityzacji, propagandy, poprawność polityczna, podziały polityczne
w społeczeństwie. Inny powód Joanna Papuzińska
widzi w istniejącym przekonaniu, że dla młodego
czytelnika historia nie ma większego znaczenia, a zatem autorzy nie widzą konieczności, by o niej pisać.
Przyczyną może być też nieumiejętność pisania dla
młodych odbiorców o sprawach spornych i dyskusyjnych. Joanna Papuzińska wskazała jeszcze na brak
w literaturze młodzieżowej powiązań między losami
jednostki i losami narodu. Zadając kolejne pytanie –
Czy we współczesnej literaturze dziecięcej możliwa
jest fuzja wątków: społecznych, rodzinnych, narodowych, osobistych, obyczajowych i ich połączenie
z szerszą perspektywą – prelegentka nawiązała do
Janusza Korczaka, do jego powieści, w których młodzi bohaterowie nie uciekali od myślenia o grupie,
społeczeństwie, a nawet ludzkości.
Na koniec swojego wykładu prof. Joanna Papuzińska wskazała słuchaczom autorów i teksty pokazujące miejsce dziecka we współczesnej historii naszego kraju. Wymieniła m.in. Małgorzatę Musierowicz
i jej Kalamburkę, Pawła Beręsewicza (Tajemnica
człowieka z blizną), Szymona Sławińskiego (Mały
Powstaniec), Joannę Papuzińską jako autorkę Asiuni, Michała Rusinka, autora Zaklęcia na „W”. Dwie
ostatnie opowieści oraz Czy wojna jest dla dziewczyn? Pawła Beręsewicza to wartościowe pozycje
z literatury faktu wydane przez „Literaturę”w koedycji z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Ewa Gruda, szefowa Muzeum Książki Dziecięcej w Warszawie, przedstawiła skarby literatury dla
dzieci z kolekcji Muzeum. Wśród nich wymieniła
Pamiątkę po dobrej matce (1819 r.) Klementyny
z Tańskich Hoffmanowej, pierwszą polską książkę
napisaną z myślą o odbiorcy dziecięcym. Omówiła
też pierwsze polskie periodyki dla młodych odbiorców (m.in. „ Rozrywki dla Dzieci” /1824-1828/ Hoffmanowej i „Dziennik dla Dzieci” /1830/ Stanisława Jachowicza), dziewiętnastowieczne tłumaczenia
literatury światowej, a także dawne i nowe książki
ciekawe pod względem ilustratorskim. W swoim
wystąpieniu Ewa Gruda przedstawiła historię i ideę
powstania Muzeum Książki Dziecięcej, jego cele, zadania i funkcje. Następnym elementem wystąpienia
Ewy Grudy były nagrody literackie. Pokrótce scharakteryzowała konkursy, w których bierze udział jako
jurorka: Konkurs Polskiej Sekcji IBBY; Konkurs
Empiku Najlepsza Książka dla Dzieci „Przecinek
i kropka”, a także związany bezpośrednio z Muzeum
7
Konkurs Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej. Z bogatej produkcji wydawniczej prelegentka wymieniła około trzydziestu współczesnych
książek polskich i obcych, które pogrupowała według
następujących haseł: książki zachęcające do filozofowania; utwory autotematyczne i grające z konwencją; książki ukazujące przygodę we współczesnym
świecie; utwory o ważnych sprawach małego i dużego człowieka; wojna-komunizm-stan wojenny
w literaturze dziecięcej.
Dorota Malczewska-Stus, kierownik Działu Udostępniania dla Dzieci, swój wykład nazwała Teksty literackie w zabawach z dziećmi. Praktyczne wykorzystanie w Książnicy Beskidzkiej. Na przykładzie własnych
projektów o charakterze edukacyjnym, kulturalnym
i informacyjnym prelegentka pokazała różne formy
pracy z najmłodszymi mieszkańcami Bielska-Białej
i powiatu bielskiego, organizowane w Książnicy Beskidzkiej z wykorzystaniem tekstów literackich dla
dzieci, takich jak Twardy orzech do zgryzienia Renaty
Piątkowskiej czy seria „Mądra mysz”.
Drugi blok seminarium stanowiły oferty wydawnicze współorganizatorów sesji: Magdalena Pająk
zaprezentowała bielskie Wydawnictwo Debit, zaś
Wiesława Jędrzejczykowa – łódzkie Wydawnictwo Literatura, którego jest szefową i redaktorem
naczelnym.
W Wydawnictwie Literatura debiutowali między
innymi: Grzegorz Kasdepke, Barbara Gawryluk, Iza
Klebańska, Kalina Jerzykowska, Joanna Jagiełło, Paweł Wakuła. „Litreraturę” wyróżnia konsekwentne
wydawanie książek polskich autorów piszących dla
dzieci i młodzieży, a także wieloletnia praca promująca czytelnictwo, między innymi poprzez akcję
„Z książką na walizkach”. Wiesława Jędrzejczykowa
omówiła serie wydawnicze przeznaczone dla dzieci
w różnym wieku: dla najmłodszych jest to seria „Poduszkowce”, dla dzieci nieco starszych seria „To co
lubię”. W tej serii w 2011 r. wyszły nagrodzone książki: Tajemnica człowieka z blizną Pawła Beręsewicza
(nagroda im. Kornela Makuszyńskiego) oraz Masło
przygodowe Barbary Stenki (nagroda w Konkursie
im. Astrid Lindgren). Kolejna omówiona seria to
„Plus minus 16”, w której ukazały się m.in.: Musisz
to komuś powiedzieć Barbary Ciwoniuk, Czworo
i kości Kazimierza Szymeczki oraz Kawa z kardamonem Joanny Jagiełło. Książki te zostały wyróżnione
przez Polską Sekcję IBBY. „Na końcu języka” to
z kolei seria, w której ramach są wydawane książki
mówiące o bogactwie, zawiłościach i trudnościach
języka polskiego oraz polecane przez Polskie Towarzystwo Logopedyczne. W serii „Wojny dorosłych,
historie dzieci” publikowane są wspomniane wyżej
8
Autorzy referatów
książki pokazujące wojnę z perspektywy dziecka.
W ubiegłym roku Asiunia Joanny Papuzińskiej otrzymała główną Nagrodę Literacką m.st. Warszawy.
Następnie przedstawicielka bielskiego wydawnictwa Debit, specjalizującego się w literaturze dziecięcej, wskazała na edukacyjny charakter książek, które
ukazują się w tym wydawnictwie. Magdalena Pająk
pokazała liczne pozycje popularnonaukowe i podręczniki szkolne z dziedziny nauk przyrodniczych,
a także ciekawą serię książek interaktywnych.
Imprezami towarzyszącymi seminarium były
wystawa o Januszu Korczaku oraz kiermasz książek dla dzieci przygotowany przez wydawnictwa:
Literatura, Debit oraz ArtKreator. To ostatnie jest
jednoosobowym wydawnictwem, w którym ukazał
się debiut literacki Haliny Gadomskiej-Brzóskiej
W młynie czasu.
EWA TRONECZEK
Książnica Beskidzka w Bielsku-Białej
W NUMERZE:
PROBLEMY: Dziecięce zabawy językowe (Elżbieta Szefler); RECENZJE: Rzeczywistość i fobie (Hanna Diduszko), Pandoktor ciągle uczy (Małgorzata Kąkiel), Piękna
Małopolska (Maria Kulik), Znalezione na półce. M jak
magia Neila Gaimana; WYDARZENIA: Świat książki
dziecięcej w Roku Janusza Korczaka (Ewa Troneczek).
Komitet redakcyjny: dr hab. Grzegorz Lesz­czyń­ski
(prze­wod­ni­czą­cy), Lidia Błaszczyk, Hanna Di­dusz­
ko, Maria Kulik, dr Grażyna Le­wan­do­wicz-No­sal,
dr Mi­chał Za­jąc.
Redaktor: Ewa Gruda
Redakcja: Jadwiga Chruścińska, dr Dorota Gra­bow­ska,
Elżbieta Matusiak.
Zrealizowano ze środków pro­gra­
mu Ministra Kultury i Dzie­dzic­twa
Narodowego.

Podobne dokumenty