Poetyckie przekazy - Jan Krupa "DR ŻELAZKO"

Transkrypt

Poetyckie przekazy - Jan Krupa "DR ŻELAZKO"
Poetyckie przekazy
z
zaświatów
Jan Ryszard Krupa
Lato 2001
1
Robisz to co robisz. Jesteś jaki jesteś.
Jesteś człowiekiem. Wycierpiałeś niemało.
I co życie ci dało?
Ano Ci dało – smak miłości i cierpienia,
Smak szczęścia i uniesienia
Zaznałeś również wiele podłości w miłości
Przeszło - minęło – trwa nadal...
2
Poetą nigdy nie byłem. W swoim życiu tylko kilka wierszy ukleciłem.
Nawet nigdy nie potrafiłem bezproblemowo nauczyć się wierszy zadanych
do domu. Jestem raczej umysłem ścisłym z natury.
To co mnie zainteresowało starałem się zgłębić to maksymalnie,
przynajmniej zrozumieć interesujące mnie zagadnienia.
Zawsze interesowały mnie tematy dotyczące świata.
Czy w nie wierzyłem do końca?
Osobiście w zasadzie nie miałem dowodów na istnienie życia
pozaziemskiego .
Stopniowa zmiana zainteresowań, praca w tym kierunku, przeżycia osobiste
– pozwoliło to wszystko na dostąpienie pewnych zjawisk pozwalających na
utwierdzenie się w przekonaniu, że
Istnieje ten inny świat.
Ten inny świat -dobry i zły.
Świat pełen miłości i chaosu,
Świat pełen złości i patosu.
Naszym zadaniem jako ludzi było, jest i będzie
Zawsze dążyć do maksymalnego rozwoju
Własnego kierunku wyzbycia się jakiegokolwiek zła przemawiającego przez
nasze usta, myśli, czyny.
Słowa, słowa, słowa... 26.06.2001r.
Cóż to jest słowo
Słowo jest archetypem wartości
Często zbrukanym bez cienia nad nim litości
Słowa zawierają dziękczynienie
Słowa zawierają zbawienie
Popatrz Drogi Człowieku na wartość słowa
Słowa, które jest narzędziem zemsty, prawdy i uniesienia
Czy słowo to wszystko?
Dobro zawsze zwycięży.
Nieważne jak długo będzie tępione.
Dowodów w życiu codziennym i historii jest aż nadto.
Nie wiem jak to opisać. Przekazy, czy też część moich wierszy tworzonych
przez mój własny umysł zaczęły się w sposób bardzo nieoczekiwany.
3
Zaczęły się wkrótce po „wymuszonej” zmianie miejsca zamieszkania, dzięki
czemu mogłem się wyciszyć i zacząć względnie normalnie żyć i pracować.
Dzięki normalnej atmosferze i ludzkiej życzliwości, która mnie spotkała
oraz pozornych zbiegów okoliczności spotkało mnie wiele niesamowitych
wprost doznań czy też przeżyć. Jestem bioenergoterapeutą – w tarocie
inkarnacyjnym wyszło mi, że od urodzenia.
Zaczęło się również coś takiego, że w pewnych momentach zaczęły mi się
nasuwać pewne myśli, zdania, kazało mi brać coś do pisania w różnych
okolicznościach i zacząłem to pisać. Dopiero po napisaniu mogłem to
analizować, czasem nie byłem w stanie tego zrobić ponieważ po kolei było
kilka przekazów. Ze względu na treść przekazów, które zdążyłem napisać,
jestem dodatkowo przekonany o istnieniu Najwyższego, który w naszej
religii zwie się Bogiem jak i istnieniu całej sfery życia pozamaterialnego
jakim jest między innymi świat duchów. Jako człowiek, jako terapeuta na
co dzień spotykam się z dobrem i złem, z miłością i cierpieniem, ze łzami
szczęścia i pokory jak również z nadzieją i przekorą. No cóż, mamy prawo
wyboru. Takimi jesteśmy stworzeni, to jest nam dane.
Przysłowie naszych dziadków i ojców „jak sobie pościelesz...” mówi
absolutnie wszystko.
„Choćbyś nie wiem ile imion miał
I nie wiem jakbyś się zwał,
Zawsze jesteś Bogiem światłości
I Panem tego Świata Miłości”.
To pozwala nam żyć i pracować, niezależnie od tego czy jesteśmy
świadomi, czy też nie. Światło jest dla każdego, lecz nie każdy je umie
należycie i racjonalnie wykorzystać. Co czasem ma opłakane skutki. Skoro
jest światło, jest i również cień, ten cień też jest przez coś stworzony, o tym
też trzeba pamiętać.
My, jako ludzie przede wszystkim lubimy tworzyć dobra materialne, często
zapominając o innych sprawach, gdzie to staje się już naszym nałogiem, od
którego nie potrafimy się wyzwolić nawet tuż przed grobową deską.
Niejednokrotnie jest to opłakane w skutkach dla samego zainteresowanego
jak i jego najbliższego otoczenia.
Przecież do przejścia na” drugą stronę” nam potrzeba tylko czystego
sumienia, zgody z samym sobą i innymi jak i również z całym
wszechświatem, jego pełnej integracji z nim. Wtedy nie żal nam tych
„skarbów”, które zostawiamy na ziemi.
W trakcie krótkiego, bo zaledwie tak naprawdę kilkudniowego „maratonu”
przekazów z zaświatów zostało spisanych wiele ciekawych myśli znanych w
zasadzie na co dzień z naszego życia. Są one bardzo oczywiste, nie
podlegające dyskusji. Zresztą sama treść mówi za siebie. W pewnym
4
momencie byłem ciekaw kto mi to dyktował, więc poprosiłem mentalnie,
żeby przedstawiały mi swoje imiona. W przypadku kilku przekazów, bądź
wierszyków tak się stało, że nawet czasem podane były tytułu przekazów.
Oto jeden z nich:
Myśli kamieniarza
Choćbyś nie wiem jak pruł marmur na wszystkie strony, to i tak tym
marnym ciałom tym kamieniem nie zapewnisz wiecznej ochrony.
(od Erwina)
Jest ciekawa rzecz, bowiem treść przekazów jest bardzo bogata i też często
pochodząca od kilku osób. Mam wrażenie, że były one na zbliżonym
poziomie duchowym, komunikowały się pięknie ze sobą i chyba zespołowo
przekazywały mi swoje poetyckie treści, żebym mógł to odebrać i przelać na
papier. Świadczy to o tym, że pod kilkoma wierszami pojawiało się kilka
imion.
Za życia właściciele tych duchów, czyli ludzie ze względu na treść
przekazów musieli być inteligentni, posiadali różnorodność zainteresowań
jak też i bogate życie wewnętrzne. Należeli chyba też do ludzi trzeźwo
myślących, byli również dobrymi obserwatorami życia codziennego. Wśród
nich byli przede wszystkim ludzie sterani codziennym życiem.
Czy wszystkie wierszyki czy też myśli należą do przekazów „z góry” – nie
wiem, gdyż część z nich jest bardzo osobista. Nazwijmy to w ten sposób, że
do tej części miałem „natchnienie bądź pomoc”. Nie jestem tego w stanie do
końca określić, gdyż tego było dużo w krótkim czasie, co dla mnie samego
było szokiem.
Do dobrych Duszków
Dzięki wam moje Duszki,
Dzięki wam moje Duszki
Za kontakt z Wami
Dzięki któermu jestem
Coraz mniej zszargany
Dzięki za te myśli które
Są jak piękne kwiaty
Są to myśli które można
Ze sobą zabrać wszędzie
Nawet w zaświaty.
Kilkudniowy „maraton” pisania wierszy zaczął się w pięknej miejscowości
Polanów u państwa R., gdzie pomagałem im w poważnych problemach
zdrowotnych. Tego pięknego dnia wstałem wcześnie rano jak zwykle, tuż po
wschodzie słońca i zobaczyłem przepiękny widok polanowskich górek,
częściowo przysłoniętych podnoszącą się mgłą. Pomyślałem sobie czy nie
5
warto wziąć do ręki długopisu i notatnika. O dziwo, napisało mi się szybko i
bez poprawek. I tak w odstępstwie kilku minut powstało kilka krótkich
utworów. Było to dnia 9 czerwca 2001 roku, podaję również godziny.
Radość o poranku
Dzięki Ci Panie za ten
piękny poranek,
Za poranek rozjaśniony
odchodzącą nocą
Nocą, która dla wielu
Jest niemocą
Dzięki Ci za te piękne widoki
Za te piękne widoki rozjaśnione
Słońcem podnoszącej się mgły
Dzięki za dzień poprzedni
i za ten który nadszedł.
(godz.5.15)
Po tym wierszu w międzyczasie była rozmowa z przyjaciółmi
wybierającymi się do pracy, stąd ta przerwa.
Fraszka o życiu:
Niespełnione marzenia złośliwych:
Miałeś zostać sam!
I cóż z tego mam!?
Godz. 6.25
Cóż to są łzy?
Są one źródłem nastroju
Nastroju będącego na tym
Cudownym Zdroju
Zdroju, który zwie się Ziemia
Dla jednych - wyrazem rozpaczy
Innych – miłości, szczęścia spełnienia
Dla innych – źródłem oczyszczenia
6
Jeszcze innych – wyrazem dziękczynienia.
A innych – wyrazem mądrości,
Wychodzącej z ich kości
A reszty – wyrazem złości
z powodu ich bezsilności.
(Godz. 6.45)
Kilka dni wcześniej przypadkowo rozmawiałem ze świadkami Jechowy. Po
poznaniu moich poglądów usiłowali mnie przekonać do przejścia na ich
wiarę, co według mnie sprofanowałbym samego siebie, gdyż Bóg jest jeden.
Po napisaniu powyższego wierszyka zaraz mi na myśl przyszło coś takiego:
Dla innowierców
Dlaczego się szargacie,
Przecież imię swego Pana znacie.
Godz. 6.50
Dla spragnionych
Życie jest kością niezgody ,
Często uzależnioną od pogody.
Czy masz patrzeć na to jak na napój?
Bądź sobą!
Będziesz miał wszystko –
- miłość, ciepło, zgodę i swobodę!
Godz. 6.55
Dla maluczkich
Życie jest po prostu w niebycie,
Życie nie istnieje bez pewności istnienia świata
Świata, któremu potrzebna jest jedna potężna łata
Łatą tą zwie się miłość,
zrozumienie, praca, tolerancja.
Dzień później: (od Alicji godz. 22.05)
7
Farsa na życie
To co masz na oku
Często widzisz to z boku
A jak nie widzisz
To się tego nie brzydzisz
A jak się nie brzydzisz,
To często z tego szydzisz
I w zasadzie nic dobrego nie widzisz
***
Farsa na smrody
Przyjemne smrody dodają Ci swobody.
Tego też dnia pomagałem kobiecie wyjść z dołka psychicznego. Udało się,
depresja minęła i roztrzęsione, rozedrgane ciało się uspokoiło.
Wziąłem zeszyt do ręki i słyszę wewnątrz siebie:
Sen o podróży
Gdy bardzo ci się dłuży
często myślisz o podróży
Jak cię chandra dopadnie
i robi ci się na duszy nieskładnie,
wtedy gdy jesteś na rozdrożu i
jesteś myślami na Zatorzu
i myślisz o swoim chłopie,
udaj się w podróż i
nie myśl o swoim...
(nasunęło mi się imię Erwin kamieniarz)
8
Po napisaniu tego wierszyka doszedłem do wniosku, że był on przeznaczony
dla kobiety, której pomagałem więc go przepisałem i wręczyłem jej
następnego dnia.
Następnego dnia o 17.25:
Przed północą się diabły łomocą,
bo tak naprawdę nie wiedzą o co się
łomocą
a jak nie wiedzą o co się łomocą,
to odchodzą w nicość późną nocą.
***
Dnia 11. 06. 2001r. o godz. 24.00.
Sen o poranku
Jeżeli wstajesz rano mój drogi Janku
i budzą ciebie koguty o świtaniu
Myśl o dniu dzisiejszym tak
jak o najlepszym daniu.
(Wiola? – prawdopodobnie była kucharką).
Sen o grozie
Gdy jesteś w niebycie
I myślisz o swoim bycie
I jesteś dokładnie myślami stargany
I gdy twój nastrój świetlany
Legnie dokładnie w gruzy
Myśl o sobie
Myśl o sobie jako o kimś wspaniałym
Wspaniałym dzieckiem Boga,
Dzieckiem Boga którego
Nie rusza żadna trwoga
9
Wtedy twe nadzieje z każdą chwilą wzrastają
I siłę życia dają
Dają to co najlepsze
I wiedz że będzie jeszcze
I będzie jeszcze wiele
Tego z życia dobrego.
(godz. 24.10 od Walka? Lalka?)
***
Sen o pogodzie
Gdy przez cały dzień się trudzisz
I po następnej nocy się budzisz
Myśl o dniu dzisiejszym
Jak o czymś trudniejszym
Jak o dniu pełnym znoju i miłości
Pamiętaj o tym że
dzisiejsza pogoda
miłości życia Ci doda.
(godz. 0.50 Bogdan, Franek)
Na dzień 29-go czerwca rano była umówiona ze mną jedna pani mająca
poważne problemy ze swoim samopoczuciem psychicznym. Po prostu miała
wszystkiego dosyć z powodu sytuacji rodzinnej.
Na umówioną godzinę nie przyszła. Niepokoiłem się o nią przez cały dzień.
Odczucie to sięgnęło zenitu po 18.00. W tym czasie nie było jej w domu.
O 18.15
„zobaczyłem” teren, którego nie znam. Nie pasował on moim opisem do
terenu ogólnie znanego w najbliższej okolicy. Następnego dnia wszystko się
wyjaśniło. W tym też czasie „wspomagałem” ją oddziaływaniem,
przekazem energii na odległość.
Okazało się, że wykonałem to w odpowiednim momencie, gdyż nie
wiedziała co ze sobą zrobić, ale pomału jej przeszło, co potwierdziła
następnego dnia. Opis terenu i czas dokładnie się zgadzał.
Rankiem 30 - go czerwca około 6.30 zaczęły do mnie docierać słowa, które
zapisałem. Oto one:
10
Życie jest jak ulotny pył
Idący promieniem ku doskonałości
„Czy warto było?”.
Nie żal straconych złudzeń
Nie żal odrzuconej miłości
Nie żal wszystkiego co minęło
Czy pozostał żal do przeszłości?
Dzięki Ci Boże!
Dzięki Ci Boże za lekcję opatrzności!
Dzięki Ci Boże za opiekę, nowy kierunek,
Cel, nadzieję i pewność istnienia.
Z miłością Boga Jego Jedynego
Oddany w bezgranicznym istnieniu.
(? – opiekun duchowy tej pani?)
W trakcie spotkania z tą panią uwolniłem ją od różnych negatywnych
wpływów mentalnych innych ludzi jak również fizycznie i psychicznie
poczuła się bez porównania lepiej.
Miałem wrażenie, że wierszyk ten był podyktowany dla niej, więc jej go
przeczytałem. W momencie wyjścia poprosiła mnie o ten wierszyk.
Przepisałem go i wręczyłem tej pani: Przez miesiąc czasu nic o niej nie
wiedziałem, dopiero podczas przypadkowego spotkania powiedziała mi że
bardzo poważnie podniosła się na duchu. W trudniejszych chwilach czytała
ten wierszyk i to ją uspokajało, stawała się silniejsza psychicznie,
jednocześnie też fizycznie.
11
Sen o świtaniu
Gdy o świtaniu myślisz o nowym zadaniu
I gdy ci się znowu nie układa
Pomyśl sobie że jednak
ktoś Ci pomaga
I z pomocą Boską
wstajesz na nogi
i nie groźne Ci są
znowu codzienne trwogi
Dzięki Ci Panie
za te cienie nocy
za te cienie nocy
Które dodają Ci mocy
(Anetka malarka 12. 06. 2001r. godz. 19.40)
Anetko!
Nie jest Ci lekko
gdy Twoje skrzydła
na wietrze łopocą
Osłabione przed nadchodzącą nocą
Po dniu ciężkim trudu i znoju...
...Nie płacz moja Duszyczko,
Dzień Twego zbawienia bliski!
(Erwin do Anetki 12. 06. 2001r. godz. 20.00)
Kiedy wstajesz rano o świtaniu
I myślisz o nowym zadaniu
Czy jesteś już tak zmęczony
ty życiowy Koniu?
Każdy pcha swój wóz pod górę
I wielu nie narzeka
12
Że ma tak dużą furę
Lecz nie wszyscy mają tyle mocy
Żeby ustrzec się od codziennej przemocy
Nie martw się!
Dasz radę!
I ty też pokonasz
Tę codzienną tyradę!
Erwin do wszystkich (12.06.2001r. godz.
20.10)
Nie martwcie się moi mili
Świat przez was nie płacze
Że macie życie tułacze
Wszystko idzie nadal powoli
- nie martw się biedaku!
i ty odnajdziesz swój cel!
Erwin do pokonanych (12. 06. 2001r. 20.10)
I cóż z tego że te marne kobietki
Żyły całe życie jak kokietki
Gdy im na śniadanie męża nie stanie
Idą w świat zapłakane
Narzekając na życia ułudę
Mając przed oczami tylko obłudę
I myślą co z tymi mężami
Przed każdą nocą
Ogarniętych swoistą niemocą
Erwin do Anetki (12. 06. 2001r. godz. 20.35)
13
... Gdy idziesz przez życie jak gondola
i myślisz że każdy może strzelić ci gola
Myśl o lataniu jak o relaksującym spaniu
To nie średniowiecze!
Przed lataniem nikt nie uciecze!
Wiola do potrzebujących (12. 06. 2001r. godz. 20.48)
Idźcie do Kościoła
Taka jest wola Pańska
Taka jest wola Niebiańska
Z nią się zawsze zgadzać trzeba
Tak jak z codziennym kawałkiem chleba
Erwin i Duszki (12. 06. 2001r. godz. 20.58)
Do poety
Hej poeta, poeta!
Tylko głowa nie ta!
I cóż z tego masz
Że się piórem szargasz!
Hej duszkowy poeto!
I cóż z tego duszkowy poeto
Przekazując myśli starganych dusz
Idących promieniem ku doskonałości
Zapominających powoli o ziemskich włościach
Włościach które rozkładają
się im w grobowych kościach
14
(Ela do mnie)
***
Złota Polska
Nasza złota Polska przed niczym się nie ugnie
o tym wiedzą tylko bogowie …
Od Erwina 21.15
Do dobrych Duszków
Dzięki Wam moje Duszki
Dzięki Wam moje Duszki
Za kontakt z Wami
Za kontakt z Wami dzięki któremu
Jestem coraz mniej zszargany
Dzięki za te myśli
Które są jak piękne kwiaty
Za te myśli które można
Ze sobą zabrać wszędzie
Nawet w zaświaty
(21.58)
Na życie
I cóż powiesz na to
Marny człowieku?
Przecież Twoje bycie
Jest często w niebycie
Przecież „często smakujesz
Aż się zepsujesz”
I cóż z tego masz
Że swoje dobre
Imię szargasz?
(22.07)
15
Jak widać po zaznaczonych godzinach przy tych ostatnich wierszach były to
praktycznie przekazy dyktowane nawet w odstępach parominutowych.
Treść ich mówi sama za siebie, zawierają one bardzo mądre i głębokie myśli
dotyczące naszego życia. Wynika z tego, że są to dusze ludzi, które po
śmierci ciał fizycznych , czyli swoich inkarnacyjnych wózków nie przeszły
na drugą stronę. Podejrzewam, że z jakiegoś określonego powodu
zatrzymały się przy mnie i dyktowały mi to co napisałem. Wydaje mi się
również, że pomogły mi przelać na papier w postaci tych sformułowań
doświadczenia życiowe, czy też żale innych ludzi jak i też moje.
Czas trwania tych przekazów w pewnym momencie był ściśle określony, co
zostało w poniższym wierszyku określone i tak też się stało.
Oto on:
Za dwa dni wrócimy do domu
Domu co się zwie wieczną miłością
Pozostawimy ten ziemski padół
Związany z nicością
Będziemy przy uczcie wiecznej
Będziemy w towarzystwie aniołów
I trąb niebiańskich
Będziemy przed Prawicą Pana
Będziemy w miłości czekać na sąd
Sąd co się zwie ostatecznym
(13. 06. 2001r. ok. 6.45 rano)
Ten powyższy wierszyk umieściłem celowo z przekazów następnego dnia,
żeby było wiadomo, że to co jest w nim zawarte odnoście czasu odejścia
tych duszyczek ode mnie i tak rzeczywiście się stało, gdyż później zjawisko
to u mnie prawie całkowicie zanikło w sposób gwałtowny, przestały mi
„chodzić” po głowie myśli, tytuły. Opuściły mnie również różne nastroje
Oto dwa przekazy, przy których zaczęły się dziać bardzo ciekawe rzeczy. W
żadnych opisach, w żadnych opowiadaniach nie spotkałem czegoś takiego.
Dzięki Ci Panie za ten
Oddech Święty
Dzięki któremu ten niebyt
jest odsunięty
Dzięki Ci za te wszystkie
mądrości
Dzięki Ci za wszystko co się zwie
nauką i miłością
Dzięki Ci za to co za to co najlepsze
16
Dzięki Ci za nadzieję Wiecznego istnienia
I dalej mówię:
Dzięki i ciągle chcę jeszcze….
W tym momencie, kiedy zacząłem pisać powyższy wiesz – przekaz, który
raczej należy nazwać modlitwą powietrze w mieszkaniu gwałtownie
zgęstniało. Nagromadziło się bardzo dużo, aż do granic możliwości energii
uzdrawiającej. Ja osobiście reaguję bólem głowy i swędzeniem we włosach
tak jakbym miał bardzo silny łupież. Ponadto odczuwam to tak jakbym był
bezpośrednio przy transformatorze dużej mocy. W chwili obecnej przy
pisaniu tego, dzieje się tak samo. Należy dodać, że jest świadek tego
wydarzenia, któremu w tym czasie przeszły uporczywe dolegliwości bólowe
trzymające się go przez miesiąc czasu.
Na dodatek na stole stały dwa napoje. Ja będąc zajęty pisaniem nie
zauważyłem co się z nimi dzieje. Było to bardzo widoczne
Napoje stały obok siebie, więc to rzuciło się od razu w oczy. Mój stracił
barwę i w dużym stopniu zmienił smak.
Osobiście ja i kilka innych osób doświadczyło przy mnie podobnych
zjawisk. Między innymi dzięki tym zjawiskom, które opisuję po trosze
przeżyłem coś niesamowitego, o czym nawet nigdy w życiu nie
pomyślałem, że mogę być uczestnikiem takich niewidzialnych a jednak
dotykalnych zjawisk. Tym namacalnym są odczucia, ustąpienie dolegliwości
fizycznych, które wcześniej były leczone drogimi lekami jak i również przy
pomocy zabiegów energoterapeutycznych. Dzięki tym przekazom i tym
zjawiskom jestem dodatkowo absolutnie przekonany o istnieniu tej
pozamaterialnej stronie życia. Wcześniej nie miałem co do tego wątpliwości,
w zasadzie nie byłem „niewiernym Tomaszem”.
Oto następny wierszyk – modlitwa, którą natychmiast napisałem po tym
ostatnim:
Dzięki Ci Duchu Święty
Dzięki Ci Duchu Święty
za tę Twoją moc
Dzięki której wąż piekielny
jest odsunięty
Dzięki Ci za te wszystkie łaski
prowadzące do Zbawienia
Dzięki Ci Duchu Święty
choć nie znam Twego imienia
17
Po tych wszystkich wierszykach i wrażeniach już około północy
rozmawialiśmy o „dobrych” przemytniczych czasach. Oto co mi się
napisało:
O przemytniczce
Jesteś szybka jak błyskawica!
Która zawsze coś przemyca
Przemyca z jednej strony na drugą
Przemyca z drugiej strony na pierwszą
A wszystkim wydaje się że jest gejszą
Kilka miesięcy wcześniej bez żadnego powodu ktoś mi bardzo dokuczył.
Był to cały ciąg znieważeń, wściekłości danej osoby bez powodu. Ja nie
odezwałem się do tego człowieka w ogóle. Po prostu unikałem go.
W odpowiedzi na to co mi się napisało, a w cudzysłowie jest zdanie, które
padło w stosunku do mnie:
„Jak cię poczuję to cię z…”
Czy to prawda poczciwy Kamilku?
Żal mi Ciebie prosta duszyczko...
Czy takie idą prosto do Nieba?
Nie, niestety, na to sobie zasłużyć trzeba
Żal mi Ciebie ty Ziemska Niemoto
Mam nadzieję że jednak swoje błędy
Nadrabiasz wzrastającą cnotą.
18
***
Czy tworzysz „prze ze mnie”
Ty duchowa istoto?
Powiedz km byłeś?, kim jesteś?
Czy potrzebujesz pomocy?
Kościoły są blisko
Cóż ci po nich gdy jesteś bez ciała
Tam ludzie modlą się „pod figurą”
Pielęgnując swe ziemskie cnoty
(Erwin, Wanda)
***
Dzięki Ci Panie
Jestem na każde twe zawołanie
Czy o w dzień czy w nocy
Swoim postępowaniem
Służę Ci do pomocy
Chwalę Syna Bożego
I przy jego pomocy
Idę do życia wiecznego
Oto wierszyk w odpowiedzi na zmianę koloru i smaku napoju następnego
dnia rano o 6.45.
Kochane Duszki
Czy Wy też psikusy mi robicie?
Wszak my ziemianie z krwi i kości
Czasem to widzimy
Czy to wy zmieniliście
Smak i kolor napoju?
Było to miłe
Dzięki Ci Drogi Ziemianinie
Niech Ci łezka pisząc te
wiersze spłynie
My i tak przejdziemy
do wieczności
Dzięki Ci Panie za tyle miłości
19
(Erwin, Wioletka, Jagusia)
Gdzieś tam w rodzinie jest osoba dotknięta zespołem Downa. Nie wiem jak
ten przekaz potraktować. Czy jest on skierowany do niej? Czas pokaże.
Oto on:
Czemu Jagusiu jesteś taka smutna
Czas rozstania już nadszedł
Nie martw się niebogo
Życie cały czas idzie swoją drogą
I ty dostąpisz ziemskiego spełnienia
Gdzieś tam daleko czeka
Na Ciebie też kielich uniesienia
Czeka na Ciebie ten promyk złoty
Ten promyk daje bycia podporę
Bez niego wszystko chyliłoby się ku nicości
Bo nie ma niczego dobrego bez miłości
13. 06. 2001r.
Jagusia zmarła 8 miesięcy póżniej.
***
Dziękujemy Ci Panie
Za interesujące z Jankiem spotkanie
Odchodzimy stąd z żalem i szczęściem
do wieczności
Do wieczności gdzie już nie będą
nas bolały wiecznie zmęczone kości
Niech to życie nasze będzie dla
kogoś wspomnieniem
wspomnieniem ciepła naszych rąk i mąk
Gdzie te nasze udręki
pozostały jako dźwięki
pozostały jako dźwięki
Naszej wiecznej miłości
13. 06. 2001r. godz. 11.50.
20
***
Dzięki Ci za te bory i lasy przejrzyste
Jak i również za to co na tym
Świecie jest czyste
Na tym świecie łez pełnych padole
- przeszło – minęło
- jesteśmy już w niebieskiej stodole
***
Dzięki Wam za te wierszyki
które tchną miłością
Wierszyki które nie są
skażone nicością
Dzięki za wszystko co dobre
Dzięki za wszystko co tchnie radością
Idźcie swoją drogą…
Nawet, z tego co widać są to bardzo proste przekazy pochodzące
najprawdopodobniej od bardzo prostych osób, ale i to warto napisać żeby
spróbować wyłapać klimat dusz, które wcześniej za życia coś na tej ziemi
robiły.
Znalazłem swoją miłość
Miłość która jest wieczna
Tej miłości nawet nie przeszkodzą
Zbolałe kości
(Magda)
Ktoś z najbliższego otoczenia ograbił swoją najbliższą osobę nie
pozostawiając mu niczego podczas jego nieobecności, nawet ręcznika czy
najmniejszego naczynia do zagotowania wody. Oto po kilku dniach dla tego
„kogoś” przekaz:
Dzięki Ci za pozostawiony dla Ciebie
Wszelkiego rodzaju dostatek
Do którego nawet
Nie można przykleić łatek
Dzięki za rozliczenie z przeszłością
Która stała w ich gardle kością
Biała 14. 06. 2001r. godz. 10.00.
21
***
Dzięki Ci Panie
Za Twe wezwanie
Za dusz uniesienie
Za twórcze spełnienie
Za piękne ptaków śpiewanie
I to twórcze kosmiczne brzmienie
Brzmienie które tego
Świata jest spełnieniem
(19. 06. 2001r.)
Kochani!
Tę naszą rzeczywistość
jakoś przekręcono
Czy jesteśmy z tego
powodu szczęśliwi?
Odpowiedzmy sami
kto z tego korzysta?
Czy nasza dusza czy
jakaś siła nieczysta?
Co nam to daje?
trud czy szczęścia swobodę?
(19. 06. 2001r.)
***
Dla wygodnych
I cóż z tego macie
że czyjeś imię szargacie
Wszak to tylko czysta obłuda
skończyło się „babki biadanie”
I cóż moi mili?
Trzeba w końcu samemu
zarobić na śniadanie!
Wszak to jest normalną
ludzką cnotą
Bez tego jest się po prostu
zwykłą niemotą
22
Minie czas jakiś
aż wam życie na
Wysokości oczu stanie
i cóż wtedy powiecie moi mili?
W końcu się przekonacie żeście
z życia kpili
Ono się o wszystko upomni
I cóż wtedy kochani?
Będziecie naprawdę
we łzach skąpani
czy tylko własnych…?
… życie pójdzie swoją drogą
(19. 06. 2001r.)
Dla…
I cóż Ci po figurze
jeżeli nie jesteś
we własnej skórze
Wszak ona ci tylko
życia słodyczy doda
to nie znaczy że jest
z tobą tylko pełna swoboda
Próbujesz drapać się po murze
Po marnych życia występkach
Czy daleko masz do szczytu?
Uważaj występki te są kruche…
I znowu daleka przed Tobą droga…
I znowu nad Tobą litować się trzeba…
Idź w końcu swoją drogą…
Do pilotów
Marne wasze widoki
Na codzienne latanie!
To nie randka w ciemno!
To zwykłe bajanie!
23
…
Dzięki Ci za kwiaty
Kwiaty na które zawsze czekałem
Dzięki Ci również za
Kwiaty których nigdy nie dostałem
Zroszone ukrytą łzą
Za kwiaty oblane poranną rosą
Dzięki Ci…
12. 06. 2001r. godz. 24.00.
***
Czy to jest normalne?
Podróże ponad stan?
Gdy kierunkowskazy
na wietrze łopocą
Przecinając powietrze późną nocą
Zapominasz o codziennych życia
cnotach stan
Idziesz z obcą duszą w tan
I cóż z tego masz
gdy swoje i czyjeś życie szargasz
To i tak szczęścia Ci nie przyniesie
Jak Twoja rodzinna wieść niesie
czy jesteś z tego powodu szczęśliwa?
Jak wygląda Twoja niwa?
Czy jesteś sama?
czy jesteś już tak zakłamana?
Nie widząc trosk i szczęścia swobody
Uważaj bo połamiesz nogi
czy to Ci się opłaci?
Nie moja droga
Na tym nikt się nie wzbogaci!
(22. 06. 2001r.)
24
***
Patrz na życia przestrogi
Jak i również na losu drogi
I tak życie składa Ci się nieskładnie
A Ty ciągle mówisz że
Jest Ci bardzo ładnie
Czy tak być musi?
Wszak nie odleciałeś daleko
Od wpływów mamusi
Ona chętna przychylić ci nieba
Ale nie tego co Ci najbardziej trzeba
Do manipulowanych
I co człowieku mój złoty
Noszący w sobie najwyższe cnoty
Patrzysz na prawo i na lewo
i cóż z tego
Gdy widzisz tylko koniec
swojego nosa
Nabijać się z innych jest rzeczą ludzką
Ty co uważasz siebie za wzór
najwyższej cnoty
Innych uważasz za marnoty
Inni też chcą żyć - z tobą czy bez ciebie
Każdy chce być w jakiś sposób
panem samego siebie
Czy to w dzień czy w nocy
Każdy ma swoich aniołów do pomocy
Czy ci pomogą?
To zależy od ciebie…
Dokuczałeś kombinowałeś…
Wypierałeś się jak żaba błota…
… w końcu robisz to co ci kazano
o Twoja godności!
Miej dla siebie człowieku
Trochę litości!
***
25
Miałem swój dom
I miałem swój dom
Dom który budowałem
Budowałem go w pocie czoła i znoju
Zapominając często o sobie
Zapominając często o miłości
Czekając na radość spełnienia
I miałem swoją drogę
I miałem swoje uniesienia
Dom miał być dla wszystkich
Teraz siedzę samotny w obcym pokoju
Rozmyślają o pełnym wyrzeczeń trudzie i znoju
Łezka kręci się w oku
Ten dom wystawił dla mnie kolce
Ten dom jest dla mnie obcy…
Boli mnie dusza
Boli mnie brak spełnienia
Boli mnie brak miłości i uniesienia
Boli mnie jego siła niemocy
Budowałem go z miłością i
i w dzień i w nocy
Boli mnie to…
Jest on teraz niezgody kością!
Boże wybacz!
Jest on również mój
Po co był mi potrzebny tak
Ogromny życia znój?
Ten dom teraz ma kolce
Ten dom teraz jest zły
Jak go uleczyć powiedzcie mi proszę
Co mam robić!?
Od nowa szukać życia swobodę?
Teraz znowu mam Dom…
Dom miłości i uniesienia
I znowu mam dom
I znowu zaświtała we mnie nadzieja
Ten Dom jest czysty
26
Czysty jak łza
I znowu mam szczęścia namiastkę
Tym razem otrzymałem z Góry powiastkę
Teraz mam inny materiał
Jest nim siła świata sprzątania
Mój nowy Dom nie wystawia
Dla mnie kolców
Jest w nim miłościi świata tchnienie
Znajdziesz go i Ty
Otrzymasz również swój spokój
I uniesienie
***
Kotku koteczku
Ty prychające kochanie
Czy w tym prychaniu masz
Swoje szczęścia babskie gadanie?
Ty wielka przywódczyni
babskiego stada
teraz jest bieda
bo do szczęścia wcześniej
niczego innego
nie było ci potrzeba
Teraz pojawił się u ciebie ktoś inny
Byt szczęścia jest zagrożony
Czy wszystkie są takie
Tego świata żony?
***
Dzięki Ci Panie za te łąki zielone
Zielone pełne kwiatów
Za te kwiaty
Którymi możemy również naklejać łaty
Za te złote i chabrowe
Za kwiaty które leczą
Za kwiaty które uczą pokory
Za kwiaty miłości Wszechświata
Wszechświata który nas tuli i utula
Wszechświata w którym nasz dusza
Naprawdę hula
27
(14. 07. 2001r.)
***
Te myśli są szczere i kwitnące
Te myśli są miodem płynące
Płynące jak Wszechświata tchnienie
Będące dla każdego
Niosące spokój radość i uniesienie
Te myśli są prawdziwe
Te myśli są czyste
Te myśli są przejrzyste
Skorzystaj z nich i Ty
I wtedy nigdy nie będziesz
Na siebie zły!!!
(pytam mentalnie kto mi podyktował – usłyszałem: Anioł Złoty który
miał kiedyś kłopoty)
***
Oj poczciwi politycy
Czego jesteście tacy dzicy
Czy narodu szczęścia spełnieniem
Ma być wasze polityczne uniesienie
Patrzycie tylko w swoje koryto
I ze wszystkiego drzecie myto
Nie patrzycie na ludzkie gadanie
Opamiętajcie się!
Dla Was też zostanie!
2.06.2001r.
Złota Polska?
Nasza Złota Polska przed niczym
Się nie ugnie
O tym wiedzą tylko bogowie
A co na to zwykły naród?
(od Erwina)
28
Ten oto poniższy wiersz napisałem kilka godzin po wyjściu z kościoła.
Zastanawiałem się długo czy go wpisać do zbiorku przekazów ze względu
na treść. Ostatecznie jest to czysta prawda o instytucji Kościoła jako o
organizacji oddzielając od tego istotę i zagadnienie oraz pojęcie wiary.
Oto on:
Kościół!
Kościół – Kościół pełen krwi i pokory
Kościół pełen trudu i znoju
Kościół zbrukany krwią na przestrzeni wieków
Kościół pełen kontrowersji i tolerancji
Krwawy Kościół przez Kolumba poczęty
Kościół przez Lucyfera wyklęty
Kościół pełen miłości i przebaczenia
Kościół pełen chciwości
Kościół przebiegły do krwi i kości
Kościół pełen chaosu
Kościół wpływający na historię narodów losu
Kościół dobrem najwyższym
Kościół dobrem najniższym
Kościół pełen czci i uniesienia
Kościół pełen uwielbienia
Kościół bramą ku wieczności
Kościół jest przebaczeniem
Kościół jest miłością
Kościół jest pokory wiecznością
Kościół jest jednością
Kościół bramy wiecznością
Anioł Przebaczenia (02. 06. 2001r.)
29
Bądźmy
Słudzy wieczności wszędzie są
na tym świecie
Ci co pracują w trudzie i znoju
Wyciągają nas z padołu nicości
Są częścią naszego istnienia
Działają w naszym imieniu
Nigdy nie działają z zaskoczenia
Prowadzą nas ku miłości
Tworzą i myślą za nas i o nas
My jesteśmy tylko marnym
ziemskim prochem
Jesteśmy Pyłem Wszechświata
Mamy rozum wolę i samokontrolę
Bądźmy tym pyłem!
Bądźmy Jasnością!
Bądźmy tego świata Jednością!
(03. 06. 2001r.)
30
Hosanna!
Dzięki Ci Panie za Twe cierpienia
Dzięki za Twoje grzechów odpuszczenia
Dzięki Tobie Świat stał się duchową
jednością
Dzięki za Twe przebaczenia
Dzięki Tobie staliśmy się duchową
jednością swobody
Wiara w Ciebie dodaje nam
życia osłody
Hosanna!
(04. 06. 2001r.)
Oto co napisałem po wyjściu z Kościoła Mariackiego w Słupsku, po
oglądaniu repliki Całunu Turyńskiego i wysłuchaniu wykładów na jego
temat. Wywarło to na mnie niezatarte wrażenie, tym bardziej że wiele lat
temu podchodziłem do tego tematu bardzo sceptycznie. Po prosty byłem
bardziej techonokratą. Bardziej wierzyłem w to co namacalne, a
jednocześnie bardzo interesowały mnie zjawiska pozamaterialne.
Usiłowałem to wszystko w jakiś sposób zgłębić przy pomocy literatury czy
też rozmyślań i medytacji. W końcu po wielu latach w jakiejś części
doznałem zaszczytu uchylenia przede mną rąbka tajemnic pozamaterialnych.
Podczas oglądania Całunu miałem wizję twarzy Chrystusa. Widziałem dużą
szczerbę między zębami. Prowadzący wykład zakonnik potwierdził moją
wizję. Był zaskoczony gdyż ja tego nie mogłem wiedzieć. Dzięki temu
przeżyciu jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu o istnieniu
zjawisk nadprzyrodzonych potwierdzających historię i misję Chrystusa z
przed 2000 lat. Kilka godzin później napisałem:
Nam Ciebie sławić nie kazano
Czy mamy uwielbiać twe ciało?
A co na to Twoja Dusza
Ona grzeszna chce iść do Nieba
Za nią modlić się trzeba
To twoje ziemskie istnienie
Gdzie miotałeś się na każde skinienie
31
Z którego wyrwała Cię śmierć nagła
Była i jest Twoim wybawieniem
Na ziemi nam wiele kazano
kazano bić zabijać mordować
na innych pomstować
Obróciło się to wszystko w dym i popiół
Ku potomnych wspomnieniu
ku ludzkości przestrodze
Zło ma krótkie nogi
ukrócone szablą Archanioła
Na tych gruzach powstaje nowy Dom
Dom ładu i zrozumienia
Dom w którym króluje czystość sumienia
To będzie dla potomności
I wiecznego spełnienia
Sumienia będą tak czyste
Że będą przejrzyste
Wolne od krwi i cierpienia
Wolne od łez i znudzenia
Do tej krainy prowadzi cię Wódz Złoty
Będziesz w tej krainie szczęśliwy
Będziemy maszerować przez niebiańskie niwy
Dostąpimy najwyższego zaszczytu
Który nazywa się wiecznym spełnieniem.
***
Kocham Was...
To nie są tylko słowa
To nie jest tylko ulotny pył
Te słowa zawsze mogą
Wszystko zacząć od nowa
Przeszło minęło…
Miłość wiecznie trwa…
Przykryta ogromem nieszczęść
Gdzieś tam na dnie…
Ciemne światło nicości
Szare światło codzienności
32
W tej codziennej zbolałej obojętności…
Wyjdźmy naprzeciw…
Zrzzućmy jarzmo niepewności
Kochajmy się…
Zrozummy się…
Idźmy do normalnej codzienności
Wybaczmy…
Pokochajmy się...
(10. 07. 2001r.)
***
Dzięki Ci Panie za tę
Oazę spokoju i dobroczynności
Dzięki za miejsce gdzie mogę
Rozprostować zmęczone kości
Gdzie po całym dniu spoczywam
Gdzie troski codzienne w górę ulatują
Panie dopomóż!
Tchnę często ostatnim duszy dechem
I poprzedni dzień przestaje
Odbijać się rykoszetem
I poprzez to nowe natchnienie
Znowu zaczyna mi się zmieniać myślenie
Często myślę o Bogu
Jako o czymś nieodgadnionym i wspaniałym
I wiem głębią duszy że to jest jedno:
Nieważne ile imion by miał
On tylko jedno by śmiał
Otulać nas płaszczem miłości
Myśląc o nas bez jakiejkolwiek chciwości
I to jest piękna w duchu odnowa
Gdzie dzień naprawdę zaczyna się od nowa
33
O naszych Aniołkach
Oni mają swoje lustro miłości
Które likwiduje marnego ducha nicości
Te ich ziemskie cierpienia
Likwiduje światło przeznaczenia
Niestraszne im są ziemskie przekleństwa
One dodają im tylko męstwa
I w dzień i w nocy i wtedy
Też gdy wstaje dzień złoty
Rozjaśniony słońca pożogą
Gdzie codzienny życia uśmiech
Radości dnia dodaje
Bądźcie sobą!
Idźcie normalną ludzką drogą!
Będą im się legiony kłaniały
Będziecie w złotej chwale skąpani
Będziecie białymi skrzydełkami trzepotali
Pomagając innym w morzu łez i cierpienia
Pomagając innym by też dostąpili
Swojego zaszczytu niebieskiego dostąpienia
Kochamy ciebie „rozduchana” istoto
Wiemy że zostało też u ciebie na dnie
twojej duszy błoto
Wiemy że ono się skruszy
i światło miłości w końcu go ruszy
28. 07. 2001r. godz. 8.15.
Jest również kilka wierszy powstałych w wyniku skojarzeń z innymi, bardzo
normalnymi codziennymi sytuacjami w życiu. Większość z nich została już
wcześniej napisana, a część z nich ze względu na zbyt osobistą treść
pozostają dla mnie i dla moich najbliższych. Jeden z nich powstał w wyniku
skojarzenia z wierszem i piosenką pt. „ Ach te baby” zresztą, dość
popularnej. Ten natomiast jest pt:
34
Ach te żony...
Ach te żony...
One miotają tym światem na
Wszystkie strony
I te wałęsowe i te buszowe
Często motają to co popadnie
Raz składnie raz nieskładnie
W każdym razie w prasie
Zawsze jest ładnie
Są one jak inne matki i kochanki
Do wersalki i do szklanki
A często również do politycznej wybitki
Tak jak normalne nasze kobitki
Czy to w dzień czy w nocy
Myślą o mężowskich marynarkach mocy
Często myślą do dnia światła białego
Jak tu chwycić czegoś obcego
Myśląc o zaletach mężowskich mocy
Nie boją się jakiejkolwiek przemocy
Mając za przeciwnika „ orła białego”
Nie boją się białych insygniów
Munduru niebieskiego
35
36

Podobne dokumenty