Poetyckie przekazy - Jan Krupa "DR ŻELAZKO"
Transkrypt
Poetyckie przekazy - Jan Krupa "DR ŻELAZKO"
Poetyckie przekazy z zaświatów Jan Ryszard Krupa Lato 2001 1 Robisz to co robisz. Jesteś jaki jesteś. Jesteś człowiekiem. Wycierpiałeś niemało. I co życie ci dało? Ano Ci dało – smak miłości i cierpienia, Smak szczęścia i uniesienia Zaznałeś również wiele podłości w miłości Przeszło - minęło – trwa nadal... 2 Poetą nigdy nie byłem. W swoim życiu tylko kilka wierszy ukleciłem. Nawet nigdy nie potrafiłem bezproblemowo nauczyć się wierszy zadanych do domu. Jestem raczej umysłem ścisłym z natury. To co mnie zainteresowało starałem się zgłębić to maksymalnie, przynajmniej zrozumieć interesujące mnie zagadnienia. Zawsze interesowały mnie tematy dotyczące świata. Czy w nie wierzyłem do końca? Osobiście w zasadzie nie miałem dowodów na istnienie życia pozaziemskiego . Stopniowa zmiana zainteresowań, praca w tym kierunku, przeżycia osobiste – pozwoliło to wszystko na dostąpienie pewnych zjawisk pozwalających na utwierdzenie się w przekonaniu, że Istnieje ten inny świat. Ten inny świat -dobry i zły. Świat pełen miłości i chaosu, Świat pełen złości i patosu. Naszym zadaniem jako ludzi było, jest i będzie Zawsze dążyć do maksymalnego rozwoju Własnego kierunku wyzbycia się jakiegokolwiek zła przemawiającego przez nasze usta, myśli, czyny. Słowa, słowa, słowa... 26.06.2001r. Cóż to jest słowo Słowo jest archetypem wartości Często zbrukanym bez cienia nad nim litości Słowa zawierają dziękczynienie Słowa zawierają zbawienie Popatrz Drogi Człowieku na wartość słowa Słowa, które jest narzędziem zemsty, prawdy i uniesienia Czy słowo to wszystko? Dobro zawsze zwycięży. Nieważne jak długo będzie tępione. Dowodów w życiu codziennym i historii jest aż nadto. Nie wiem jak to opisać. Przekazy, czy też część moich wierszy tworzonych przez mój własny umysł zaczęły się w sposób bardzo nieoczekiwany. 3 Zaczęły się wkrótce po „wymuszonej” zmianie miejsca zamieszkania, dzięki czemu mogłem się wyciszyć i zacząć względnie normalnie żyć i pracować. Dzięki normalnej atmosferze i ludzkiej życzliwości, która mnie spotkała oraz pozornych zbiegów okoliczności spotkało mnie wiele niesamowitych wprost doznań czy też przeżyć. Jestem bioenergoterapeutą – w tarocie inkarnacyjnym wyszło mi, że od urodzenia. Zaczęło się również coś takiego, że w pewnych momentach zaczęły mi się nasuwać pewne myśli, zdania, kazało mi brać coś do pisania w różnych okolicznościach i zacząłem to pisać. Dopiero po napisaniu mogłem to analizować, czasem nie byłem w stanie tego zrobić ponieważ po kolei było kilka przekazów. Ze względu na treść przekazów, które zdążyłem napisać, jestem dodatkowo przekonany o istnieniu Najwyższego, który w naszej religii zwie się Bogiem jak i istnieniu całej sfery życia pozamaterialnego jakim jest między innymi świat duchów. Jako człowiek, jako terapeuta na co dzień spotykam się z dobrem i złem, z miłością i cierpieniem, ze łzami szczęścia i pokory jak również z nadzieją i przekorą. No cóż, mamy prawo wyboru. Takimi jesteśmy stworzeni, to jest nam dane. Przysłowie naszych dziadków i ojców „jak sobie pościelesz...” mówi absolutnie wszystko. „Choćbyś nie wiem ile imion miał I nie wiem jakbyś się zwał, Zawsze jesteś Bogiem światłości I Panem tego Świata Miłości”. To pozwala nam żyć i pracować, niezależnie od tego czy jesteśmy świadomi, czy też nie. Światło jest dla każdego, lecz nie każdy je umie należycie i racjonalnie wykorzystać. Co czasem ma opłakane skutki. Skoro jest światło, jest i również cień, ten cień też jest przez coś stworzony, o tym też trzeba pamiętać. My, jako ludzie przede wszystkim lubimy tworzyć dobra materialne, często zapominając o innych sprawach, gdzie to staje się już naszym nałogiem, od którego nie potrafimy się wyzwolić nawet tuż przed grobową deską. Niejednokrotnie jest to opłakane w skutkach dla samego zainteresowanego jak i jego najbliższego otoczenia. Przecież do przejścia na” drugą stronę” nam potrzeba tylko czystego sumienia, zgody z samym sobą i innymi jak i również z całym wszechświatem, jego pełnej integracji z nim. Wtedy nie żal nam tych „skarbów”, które zostawiamy na ziemi. W trakcie krótkiego, bo zaledwie tak naprawdę kilkudniowego „maratonu” przekazów z zaświatów zostało spisanych wiele ciekawych myśli znanych w zasadzie na co dzień z naszego życia. Są one bardzo oczywiste, nie podlegające dyskusji. Zresztą sama treść mówi za siebie. W pewnym 4 momencie byłem ciekaw kto mi to dyktował, więc poprosiłem mentalnie, żeby przedstawiały mi swoje imiona. W przypadku kilku przekazów, bądź wierszyków tak się stało, że nawet czasem podane były tytułu przekazów. Oto jeden z nich: Myśli kamieniarza Choćbyś nie wiem jak pruł marmur na wszystkie strony, to i tak tym marnym ciałom tym kamieniem nie zapewnisz wiecznej ochrony. (od Erwina) Jest ciekawa rzecz, bowiem treść przekazów jest bardzo bogata i też często pochodząca od kilku osób. Mam wrażenie, że były one na zbliżonym poziomie duchowym, komunikowały się pięknie ze sobą i chyba zespołowo przekazywały mi swoje poetyckie treści, żebym mógł to odebrać i przelać na papier. Świadczy to o tym, że pod kilkoma wierszami pojawiało się kilka imion. Za życia właściciele tych duchów, czyli ludzie ze względu na treść przekazów musieli być inteligentni, posiadali różnorodność zainteresowań jak też i bogate życie wewnętrzne. Należeli chyba też do ludzi trzeźwo myślących, byli również dobrymi obserwatorami życia codziennego. Wśród nich byli przede wszystkim ludzie sterani codziennym życiem. Czy wszystkie wierszyki czy też myśli należą do przekazów „z góry” – nie wiem, gdyż część z nich jest bardzo osobista. Nazwijmy to w ten sposób, że do tej części miałem „natchnienie bądź pomoc”. Nie jestem tego w stanie do końca określić, gdyż tego było dużo w krótkim czasie, co dla mnie samego było szokiem. Do dobrych Duszków Dzięki wam moje Duszki, Dzięki wam moje Duszki Za kontakt z Wami Dzięki któermu jestem Coraz mniej zszargany Dzięki za te myśli które Są jak piękne kwiaty Są to myśli które można Ze sobą zabrać wszędzie Nawet w zaświaty. Kilkudniowy „maraton” pisania wierszy zaczął się w pięknej miejscowości Polanów u państwa R., gdzie pomagałem im w poważnych problemach zdrowotnych. Tego pięknego dnia wstałem wcześnie rano jak zwykle, tuż po wschodzie słońca i zobaczyłem przepiękny widok polanowskich górek, częściowo przysłoniętych podnoszącą się mgłą. Pomyślałem sobie czy nie 5 warto wziąć do ręki długopisu i notatnika. O dziwo, napisało mi się szybko i bez poprawek. I tak w odstępstwie kilku minut powstało kilka krótkich utworów. Było to dnia 9 czerwca 2001 roku, podaję również godziny. Radość o poranku Dzięki Ci Panie za ten piękny poranek, Za poranek rozjaśniony odchodzącą nocą Nocą, która dla wielu Jest niemocą Dzięki Ci za te piękne widoki Za te piękne widoki rozjaśnione Słońcem podnoszącej się mgły Dzięki za dzień poprzedni i za ten który nadszedł. (godz.5.15) Po tym wierszu w międzyczasie była rozmowa z przyjaciółmi wybierającymi się do pracy, stąd ta przerwa. Fraszka o życiu: Niespełnione marzenia złośliwych: Miałeś zostać sam! I cóż z tego mam!? Godz. 6.25 Cóż to są łzy? Są one źródłem nastroju Nastroju będącego na tym Cudownym Zdroju Zdroju, który zwie się Ziemia Dla jednych - wyrazem rozpaczy Innych – miłości, szczęścia spełnienia Dla innych – źródłem oczyszczenia 6 Jeszcze innych – wyrazem dziękczynienia. A innych – wyrazem mądrości, Wychodzącej z ich kości A reszty – wyrazem złości z powodu ich bezsilności. (Godz. 6.45) Kilka dni wcześniej przypadkowo rozmawiałem ze świadkami Jechowy. Po poznaniu moich poglądów usiłowali mnie przekonać do przejścia na ich wiarę, co według mnie sprofanowałbym samego siebie, gdyż Bóg jest jeden. Po napisaniu powyższego wierszyka zaraz mi na myśl przyszło coś takiego: Dla innowierców Dlaczego się szargacie, Przecież imię swego Pana znacie. Godz. 6.50 Dla spragnionych Życie jest kością niezgody , Często uzależnioną od pogody. Czy masz patrzeć na to jak na napój? Bądź sobą! Będziesz miał wszystko – - miłość, ciepło, zgodę i swobodę! Godz. 6.55 Dla maluczkich Życie jest po prostu w niebycie, Życie nie istnieje bez pewności istnienia świata Świata, któremu potrzebna jest jedna potężna łata Łatą tą zwie się miłość, zrozumienie, praca, tolerancja. Dzień później: (od Alicji godz. 22.05) 7 Farsa na życie To co masz na oku Często widzisz to z boku A jak nie widzisz To się tego nie brzydzisz A jak się nie brzydzisz, To często z tego szydzisz I w zasadzie nic dobrego nie widzisz *** Farsa na smrody Przyjemne smrody dodają Ci swobody. Tego też dnia pomagałem kobiecie wyjść z dołka psychicznego. Udało się, depresja minęła i roztrzęsione, rozedrgane ciało się uspokoiło. Wziąłem zeszyt do ręki i słyszę wewnątrz siebie: Sen o podróży Gdy bardzo ci się dłuży często myślisz o podróży Jak cię chandra dopadnie i robi ci się na duszy nieskładnie, wtedy gdy jesteś na rozdrożu i jesteś myślami na Zatorzu i myślisz o swoim chłopie, udaj się w podróż i nie myśl o swoim... (nasunęło mi się imię Erwin kamieniarz) 8 Po napisaniu tego wierszyka doszedłem do wniosku, że był on przeznaczony dla kobiety, której pomagałem więc go przepisałem i wręczyłem jej następnego dnia. Następnego dnia o 17.25: Przed północą się diabły łomocą, bo tak naprawdę nie wiedzą o co się łomocą a jak nie wiedzą o co się łomocą, to odchodzą w nicość późną nocą. *** Dnia 11. 06. 2001r. o godz. 24.00. Sen o poranku Jeżeli wstajesz rano mój drogi Janku i budzą ciebie koguty o świtaniu Myśl o dniu dzisiejszym tak jak o najlepszym daniu. (Wiola? – prawdopodobnie była kucharką). Sen o grozie Gdy jesteś w niebycie I myślisz o swoim bycie I jesteś dokładnie myślami stargany I gdy twój nastrój świetlany Legnie dokładnie w gruzy Myśl o sobie Myśl o sobie jako o kimś wspaniałym Wspaniałym dzieckiem Boga, Dzieckiem Boga którego Nie rusza żadna trwoga 9 Wtedy twe nadzieje z każdą chwilą wzrastają I siłę życia dają Dają to co najlepsze I wiedz że będzie jeszcze I będzie jeszcze wiele Tego z życia dobrego. (godz. 24.10 od Walka? Lalka?) *** Sen o pogodzie Gdy przez cały dzień się trudzisz I po następnej nocy się budzisz Myśl o dniu dzisiejszym Jak o czymś trudniejszym Jak o dniu pełnym znoju i miłości Pamiętaj o tym że dzisiejsza pogoda miłości życia Ci doda. (godz. 0.50 Bogdan, Franek) Na dzień 29-go czerwca rano była umówiona ze mną jedna pani mająca poważne problemy ze swoim samopoczuciem psychicznym. Po prostu miała wszystkiego dosyć z powodu sytuacji rodzinnej. Na umówioną godzinę nie przyszła. Niepokoiłem się o nią przez cały dzień. Odczucie to sięgnęło zenitu po 18.00. W tym czasie nie było jej w domu. O 18.15 „zobaczyłem” teren, którego nie znam. Nie pasował on moim opisem do terenu ogólnie znanego w najbliższej okolicy. Następnego dnia wszystko się wyjaśniło. W tym też czasie „wspomagałem” ją oddziaływaniem, przekazem energii na odległość. Okazało się, że wykonałem to w odpowiednim momencie, gdyż nie wiedziała co ze sobą zrobić, ale pomału jej przeszło, co potwierdziła następnego dnia. Opis terenu i czas dokładnie się zgadzał. Rankiem 30 - go czerwca około 6.30 zaczęły do mnie docierać słowa, które zapisałem. Oto one: 10 Życie jest jak ulotny pył Idący promieniem ku doskonałości „Czy warto było?”. Nie żal straconych złudzeń Nie żal odrzuconej miłości Nie żal wszystkiego co minęło Czy pozostał żal do przeszłości? Dzięki Ci Boże! Dzięki Ci Boże za lekcję opatrzności! Dzięki Ci Boże za opiekę, nowy kierunek, Cel, nadzieję i pewność istnienia. Z miłością Boga Jego Jedynego Oddany w bezgranicznym istnieniu. (? – opiekun duchowy tej pani?) W trakcie spotkania z tą panią uwolniłem ją od różnych negatywnych wpływów mentalnych innych ludzi jak również fizycznie i psychicznie poczuła się bez porównania lepiej. Miałem wrażenie, że wierszyk ten był podyktowany dla niej, więc jej go przeczytałem. W momencie wyjścia poprosiła mnie o ten wierszyk. Przepisałem go i wręczyłem tej pani: Przez miesiąc czasu nic o niej nie wiedziałem, dopiero podczas przypadkowego spotkania powiedziała mi że bardzo poważnie podniosła się na duchu. W trudniejszych chwilach czytała ten wierszyk i to ją uspokajało, stawała się silniejsza psychicznie, jednocześnie też fizycznie. 11 Sen o świtaniu Gdy o świtaniu myślisz o nowym zadaniu I gdy ci się znowu nie układa Pomyśl sobie że jednak ktoś Ci pomaga I z pomocą Boską wstajesz na nogi i nie groźne Ci są znowu codzienne trwogi Dzięki Ci Panie za te cienie nocy za te cienie nocy Które dodają Ci mocy (Anetka malarka 12. 06. 2001r. godz. 19.40) Anetko! Nie jest Ci lekko gdy Twoje skrzydła na wietrze łopocą Osłabione przed nadchodzącą nocą Po dniu ciężkim trudu i znoju... ...Nie płacz moja Duszyczko, Dzień Twego zbawienia bliski! (Erwin do Anetki 12. 06. 2001r. godz. 20.00) Kiedy wstajesz rano o świtaniu I myślisz o nowym zadaniu Czy jesteś już tak zmęczony ty życiowy Koniu? Każdy pcha swój wóz pod górę I wielu nie narzeka 12 Że ma tak dużą furę Lecz nie wszyscy mają tyle mocy Żeby ustrzec się od codziennej przemocy Nie martw się! Dasz radę! I ty też pokonasz Tę codzienną tyradę! Erwin do wszystkich (12.06.2001r. godz. 20.10) Nie martwcie się moi mili Świat przez was nie płacze Że macie życie tułacze Wszystko idzie nadal powoli - nie martw się biedaku! i ty odnajdziesz swój cel! Erwin do pokonanych (12. 06. 2001r. 20.10) I cóż z tego że te marne kobietki Żyły całe życie jak kokietki Gdy im na śniadanie męża nie stanie Idą w świat zapłakane Narzekając na życia ułudę Mając przed oczami tylko obłudę I myślą co z tymi mężami Przed każdą nocą Ogarniętych swoistą niemocą Erwin do Anetki (12. 06. 2001r. godz. 20.35) 13 ... Gdy idziesz przez życie jak gondola i myślisz że każdy może strzelić ci gola Myśl o lataniu jak o relaksującym spaniu To nie średniowiecze! Przed lataniem nikt nie uciecze! Wiola do potrzebujących (12. 06. 2001r. godz. 20.48) Idźcie do Kościoła Taka jest wola Pańska Taka jest wola Niebiańska Z nią się zawsze zgadzać trzeba Tak jak z codziennym kawałkiem chleba Erwin i Duszki (12. 06. 2001r. godz. 20.58) Do poety Hej poeta, poeta! Tylko głowa nie ta! I cóż z tego masz Że się piórem szargasz! Hej duszkowy poeto! I cóż z tego duszkowy poeto Przekazując myśli starganych dusz Idących promieniem ku doskonałości Zapominających powoli o ziemskich włościach Włościach które rozkładają się im w grobowych kościach 14 (Ela do mnie) *** Złota Polska Nasza złota Polska przed niczym się nie ugnie o tym wiedzą tylko bogowie … Od Erwina 21.15 Do dobrych Duszków Dzięki Wam moje Duszki Dzięki Wam moje Duszki Za kontakt z Wami Za kontakt z Wami dzięki któremu Jestem coraz mniej zszargany Dzięki za te myśli Które są jak piękne kwiaty Za te myśli które można Ze sobą zabrać wszędzie Nawet w zaświaty (21.58) Na życie I cóż powiesz na to Marny człowieku? Przecież Twoje bycie Jest często w niebycie Przecież „często smakujesz Aż się zepsujesz” I cóż z tego masz Że swoje dobre Imię szargasz? (22.07) 15 Jak widać po zaznaczonych godzinach przy tych ostatnich wierszach były to praktycznie przekazy dyktowane nawet w odstępach parominutowych. Treść ich mówi sama za siebie, zawierają one bardzo mądre i głębokie myśli dotyczące naszego życia. Wynika z tego, że są to dusze ludzi, które po śmierci ciał fizycznych , czyli swoich inkarnacyjnych wózków nie przeszły na drugą stronę. Podejrzewam, że z jakiegoś określonego powodu zatrzymały się przy mnie i dyktowały mi to co napisałem. Wydaje mi się również, że pomogły mi przelać na papier w postaci tych sformułowań doświadczenia życiowe, czy też żale innych ludzi jak i też moje. Czas trwania tych przekazów w pewnym momencie był ściśle określony, co zostało w poniższym wierszyku określone i tak też się stało. Oto on: Za dwa dni wrócimy do domu Domu co się zwie wieczną miłością Pozostawimy ten ziemski padół Związany z nicością Będziemy przy uczcie wiecznej Będziemy w towarzystwie aniołów I trąb niebiańskich Będziemy przed Prawicą Pana Będziemy w miłości czekać na sąd Sąd co się zwie ostatecznym (13. 06. 2001r. ok. 6.45 rano) Ten powyższy wierszyk umieściłem celowo z przekazów następnego dnia, żeby było wiadomo, że to co jest w nim zawarte odnoście czasu odejścia tych duszyczek ode mnie i tak rzeczywiście się stało, gdyż później zjawisko to u mnie prawie całkowicie zanikło w sposób gwałtowny, przestały mi „chodzić” po głowie myśli, tytuły. Opuściły mnie również różne nastroje Oto dwa przekazy, przy których zaczęły się dziać bardzo ciekawe rzeczy. W żadnych opisach, w żadnych opowiadaniach nie spotkałem czegoś takiego. Dzięki Ci Panie za ten Oddech Święty Dzięki któremu ten niebyt jest odsunięty Dzięki Ci za te wszystkie mądrości Dzięki Ci za wszystko co się zwie nauką i miłością Dzięki Ci za to co za to co najlepsze 16 Dzięki Ci za nadzieję Wiecznego istnienia I dalej mówię: Dzięki i ciągle chcę jeszcze…. W tym momencie, kiedy zacząłem pisać powyższy wiesz – przekaz, który raczej należy nazwać modlitwą powietrze w mieszkaniu gwałtownie zgęstniało. Nagromadziło się bardzo dużo, aż do granic możliwości energii uzdrawiającej. Ja osobiście reaguję bólem głowy i swędzeniem we włosach tak jakbym miał bardzo silny łupież. Ponadto odczuwam to tak jakbym był bezpośrednio przy transformatorze dużej mocy. W chwili obecnej przy pisaniu tego, dzieje się tak samo. Należy dodać, że jest świadek tego wydarzenia, któremu w tym czasie przeszły uporczywe dolegliwości bólowe trzymające się go przez miesiąc czasu. Na dodatek na stole stały dwa napoje. Ja będąc zajęty pisaniem nie zauważyłem co się z nimi dzieje. Było to bardzo widoczne Napoje stały obok siebie, więc to rzuciło się od razu w oczy. Mój stracił barwę i w dużym stopniu zmienił smak. Osobiście ja i kilka innych osób doświadczyło przy mnie podobnych zjawisk. Między innymi dzięki tym zjawiskom, które opisuję po trosze przeżyłem coś niesamowitego, o czym nawet nigdy w życiu nie pomyślałem, że mogę być uczestnikiem takich niewidzialnych a jednak dotykalnych zjawisk. Tym namacalnym są odczucia, ustąpienie dolegliwości fizycznych, które wcześniej były leczone drogimi lekami jak i również przy pomocy zabiegów energoterapeutycznych. Dzięki tym przekazom i tym zjawiskom jestem dodatkowo absolutnie przekonany o istnieniu tej pozamaterialnej stronie życia. Wcześniej nie miałem co do tego wątpliwości, w zasadzie nie byłem „niewiernym Tomaszem”. Oto następny wierszyk – modlitwa, którą natychmiast napisałem po tym ostatnim: Dzięki Ci Duchu Święty Dzięki Ci Duchu Święty za tę Twoją moc Dzięki której wąż piekielny jest odsunięty Dzięki Ci za te wszystkie łaski prowadzące do Zbawienia Dzięki Ci Duchu Święty choć nie znam Twego imienia 17 Po tych wszystkich wierszykach i wrażeniach już około północy rozmawialiśmy o „dobrych” przemytniczych czasach. Oto co mi się napisało: O przemytniczce Jesteś szybka jak błyskawica! Która zawsze coś przemyca Przemyca z jednej strony na drugą Przemyca z drugiej strony na pierwszą A wszystkim wydaje się że jest gejszą Kilka miesięcy wcześniej bez żadnego powodu ktoś mi bardzo dokuczył. Był to cały ciąg znieważeń, wściekłości danej osoby bez powodu. Ja nie odezwałem się do tego człowieka w ogóle. Po prostu unikałem go. W odpowiedzi na to co mi się napisało, a w cudzysłowie jest zdanie, które padło w stosunku do mnie: „Jak cię poczuję to cię z…” Czy to prawda poczciwy Kamilku? Żal mi Ciebie prosta duszyczko... Czy takie idą prosto do Nieba? Nie, niestety, na to sobie zasłużyć trzeba Żal mi Ciebie ty Ziemska Niemoto Mam nadzieję że jednak swoje błędy Nadrabiasz wzrastającą cnotą. 18 *** Czy tworzysz „prze ze mnie” Ty duchowa istoto? Powiedz km byłeś?, kim jesteś? Czy potrzebujesz pomocy? Kościoły są blisko Cóż ci po nich gdy jesteś bez ciała Tam ludzie modlą się „pod figurą” Pielęgnując swe ziemskie cnoty (Erwin, Wanda) *** Dzięki Ci Panie Jestem na każde twe zawołanie Czy o w dzień czy w nocy Swoim postępowaniem Służę Ci do pomocy Chwalę Syna Bożego I przy jego pomocy Idę do życia wiecznego Oto wierszyk w odpowiedzi na zmianę koloru i smaku napoju następnego dnia rano o 6.45. Kochane Duszki Czy Wy też psikusy mi robicie? Wszak my ziemianie z krwi i kości Czasem to widzimy Czy to wy zmieniliście Smak i kolor napoju? Było to miłe Dzięki Ci Drogi Ziemianinie Niech Ci łezka pisząc te wiersze spłynie My i tak przejdziemy do wieczności Dzięki Ci Panie za tyle miłości 19 (Erwin, Wioletka, Jagusia) Gdzieś tam w rodzinie jest osoba dotknięta zespołem Downa. Nie wiem jak ten przekaz potraktować. Czy jest on skierowany do niej? Czas pokaże. Oto on: Czemu Jagusiu jesteś taka smutna Czas rozstania już nadszedł Nie martw się niebogo Życie cały czas idzie swoją drogą I ty dostąpisz ziemskiego spełnienia Gdzieś tam daleko czeka Na Ciebie też kielich uniesienia Czeka na Ciebie ten promyk złoty Ten promyk daje bycia podporę Bez niego wszystko chyliłoby się ku nicości Bo nie ma niczego dobrego bez miłości 13. 06. 2001r. Jagusia zmarła 8 miesięcy póżniej. *** Dziękujemy Ci Panie Za interesujące z Jankiem spotkanie Odchodzimy stąd z żalem i szczęściem do wieczności Do wieczności gdzie już nie będą nas bolały wiecznie zmęczone kości Niech to życie nasze będzie dla kogoś wspomnieniem wspomnieniem ciepła naszych rąk i mąk Gdzie te nasze udręki pozostały jako dźwięki pozostały jako dźwięki Naszej wiecznej miłości 13. 06. 2001r. godz. 11.50. 20 *** Dzięki Ci za te bory i lasy przejrzyste Jak i również za to co na tym Świecie jest czyste Na tym świecie łez pełnych padole - przeszło – minęło - jesteśmy już w niebieskiej stodole *** Dzięki Wam za te wierszyki które tchną miłością Wierszyki które nie są skażone nicością Dzięki za wszystko co dobre Dzięki za wszystko co tchnie radością Idźcie swoją drogą… Nawet, z tego co widać są to bardzo proste przekazy pochodzące najprawdopodobniej od bardzo prostych osób, ale i to warto napisać żeby spróbować wyłapać klimat dusz, które wcześniej za życia coś na tej ziemi robiły. Znalazłem swoją miłość Miłość która jest wieczna Tej miłości nawet nie przeszkodzą Zbolałe kości (Magda) Ktoś z najbliższego otoczenia ograbił swoją najbliższą osobę nie pozostawiając mu niczego podczas jego nieobecności, nawet ręcznika czy najmniejszego naczynia do zagotowania wody. Oto po kilku dniach dla tego „kogoś” przekaz: Dzięki Ci za pozostawiony dla Ciebie Wszelkiego rodzaju dostatek Do którego nawet Nie można przykleić łatek Dzięki za rozliczenie z przeszłością Która stała w ich gardle kością Biała 14. 06. 2001r. godz. 10.00. 21 *** Dzięki Ci Panie Za Twe wezwanie Za dusz uniesienie Za twórcze spełnienie Za piękne ptaków śpiewanie I to twórcze kosmiczne brzmienie Brzmienie które tego Świata jest spełnieniem (19. 06. 2001r.) Kochani! Tę naszą rzeczywistość jakoś przekręcono Czy jesteśmy z tego powodu szczęśliwi? Odpowiedzmy sami kto z tego korzysta? Czy nasza dusza czy jakaś siła nieczysta? Co nam to daje? trud czy szczęścia swobodę? (19. 06. 2001r.) *** Dla wygodnych I cóż z tego macie że czyjeś imię szargacie Wszak to tylko czysta obłuda skończyło się „babki biadanie” I cóż moi mili? Trzeba w końcu samemu zarobić na śniadanie! Wszak to jest normalną ludzką cnotą Bez tego jest się po prostu zwykłą niemotą 22 Minie czas jakiś aż wam życie na Wysokości oczu stanie i cóż wtedy powiecie moi mili? W końcu się przekonacie żeście z życia kpili Ono się o wszystko upomni I cóż wtedy kochani? Będziecie naprawdę we łzach skąpani czy tylko własnych…? … życie pójdzie swoją drogą (19. 06. 2001r.) Dla… I cóż Ci po figurze jeżeli nie jesteś we własnej skórze Wszak ona ci tylko życia słodyczy doda to nie znaczy że jest z tobą tylko pełna swoboda Próbujesz drapać się po murze Po marnych życia występkach Czy daleko masz do szczytu? Uważaj występki te są kruche… I znowu daleka przed Tobą droga… I znowu nad Tobą litować się trzeba… Idź w końcu swoją drogą… Do pilotów Marne wasze widoki Na codzienne latanie! To nie randka w ciemno! To zwykłe bajanie! 23 … Dzięki Ci za kwiaty Kwiaty na które zawsze czekałem Dzięki Ci również za Kwiaty których nigdy nie dostałem Zroszone ukrytą łzą Za kwiaty oblane poranną rosą Dzięki Ci… 12. 06. 2001r. godz. 24.00. *** Czy to jest normalne? Podróże ponad stan? Gdy kierunkowskazy na wietrze łopocą Przecinając powietrze późną nocą Zapominasz o codziennych życia cnotach stan Idziesz z obcą duszą w tan I cóż z tego masz gdy swoje i czyjeś życie szargasz To i tak szczęścia Ci nie przyniesie Jak Twoja rodzinna wieść niesie czy jesteś z tego powodu szczęśliwa? Jak wygląda Twoja niwa? Czy jesteś sama? czy jesteś już tak zakłamana? Nie widząc trosk i szczęścia swobody Uważaj bo połamiesz nogi czy to Ci się opłaci? Nie moja droga Na tym nikt się nie wzbogaci! (22. 06. 2001r.) 24 *** Patrz na życia przestrogi Jak i również na losu drogi I tak życie składa Ci się nieskładnie A Ty ciągle mówisz że Jest Ci bardzo ładnie Czy tak być musi? Wszak nie odleciałeś daleko Od wpływów mamusi Ona chętna przychylić ci nieba Ale nie tego co Ci najbardziej trzeba Do manipulowanych I co człowieku mój złoty Noszący w sobie najwyższe cnoty Patrzysz na prawo i na lewo i cóż z tego Gdy widzisz tylko koniec swojego nosa Nabijać się z innych jest rzeczą ludzką Ty co uważasz siebie za wzór najwyższej cnoty Innych uważasz za marnoty Inni też chcą żyć - z tobą czy bez ciebie Każdy chce być w jakiś sposób panem samego siebie Czy to w dzień czy w nocy Każdy ma swoich aniołów do pomocy Czy ci pomogą? To zależy od ciebie… Dokuczałeś kombinowałeś… Wypierałeś się jak żaba błota… … w końcu robisz to co ci kazano o Twoja godności! Miej dla siebie człowieku Trochę litości! *** 25 Miałem swój dom I miałem swój dom Dom który budowałem Budowałem go w pocie czoła i znoju Zapominając często o sobie Zapominając często o miłości Czekając na radość spełnienia I miałem swoją drogę I miałem swoje uniesienia Dom miał być dla wszystkich Teraz siedzę samotny w obcym pokoju Rozmyślają o pełnym wyrzeczeń trudzie i znoju Łezka kręci się w oku Ten dom wystawił dla mnie kolce Ten dom jest dla mnie obcy… Boli mnie dusza Boli mnie brak spełnienia Boli mnie brak miłości i uniesienia Boli mnie jego siła niemocy Budowałem go z miłością i i w dzień i w nocy Boli mnie to… Jest on teraz niezgody kością! Boże wybacz! Jest on również mój Po co był mi potrzebny tak Ogromny życia znój? Ten dom teraz ma kolce Ten dom teraz jest zły Jak go uleczyć powiedzcie mi proszę Co mam robić!? Od nowa szukać życia swobodę? Teraz znowu mam Dom… Dom miłości i uniesienia I znowu mam dom I znowu zaświtała we mnie nadzieja Ten Dom jest czysty 26 Czysty jak łza I znowu mam szczęścia namiastkę Tym razem otrzymałem z Góry powiastkę Teraz mam inny materiał Jest nim siła świata sprzątania Mój nowy Dom nie wystawia Dla mnie kolców Jest w nim miłościi świata tchnienie Znajdziesz go i Ty Otrzymasz również swój spokój I uniesienie *** Kotku koteczku Ty prychające kochanie Czy w tym prychaniu masz Swoje szczęścia babskie gadanie? Ty wielka przywódczyni babskiego stada teraz jest bieda bo do szczęścia wcześniej niczego innego nie było ci potrzeba Teraz pojawił się u ciebie ktoś inny Byt szczęścia jest zagrożony Czy wszystkie są takie Tego świata żony? *** Dzięki Ci Panie za te łąki zielone Zielone pełne kwiatów Za te kwiaty Którymi możemy również naklejać łaty Za te złote i chabrowe Za kwiaty które leczą Za kwiaty które uczą pokory Za kwiaty miłości Wszechświata Wszechświata który nas tuli i utula Wszechświata w którym nasz dusza Naprawdę hula 27 (14. 07. 2001r.) *** Te myśli są szczere i kwitnące Te myśli są miodem płynące Płynące jak Wszechświata tchnienie Będące dla każdego Niosące spokój radość i uniesienie Te myśli są prawdziwe Te myśli są czyste Te myśli są przejrzyste Skorzystaj z nich i Ty I wtedy nigdy nie będziesz Na siebie zły!!! (pytam mentalnie kto mi podyktował – usłyszałem: Anioł Złoty który miał kiedyś kłopoty) *** Oj poczciwi politycy Czego jesteście tacy dzicy Czy narodu szczęścia spełnieniem Ma być wasze polityczne uniesienie Patrzycie tylko w swoje koryto I ze wszystkiego drzecie myto Nie patrzycie na ludzkie gadanie Opamiętajcie się! Dla Was też zostanie! 2.06.2001r. Złota Polska? Nasza Złota Polska przed niczym Się nie ugnie O tym wiedzą tylko bogowie A co na to zwykły naród? (od Erwina) 28 Ten oto poniższy wiersz napisałem kilka godzin po wyjściu z kościoła. Zastanawiałem się długo czy go wpisać do zbiorku przekazów ze względu na treść. Ostatecznie jest to czysta prawda o instytucji Kościoła jako o organizacji oddzielając od tego istotę i zagadnienie oraz pojęcie wiary. Oto on: Kościół! Kościół – Kościół pełen krwi i pokory Kościół pełen trudu i znoju Kościół zbrukany krwią na przestrzeni wieków Kościół pełen kontrowersji i tolerancji Krwawy Kościół przez Kolumba poczęty Kościół przez Lucyfera wyklęty Kościół pełen miłości i przebaczenia Kościół pełen chciwości Kościół przebiegły do krwi i kości Kościół pełen chaosu Kościół wpływający na historię narodów losu Kościół dobrem najwyższym Kościół dobrem najniższym Kościół pełen czci i uniesienia Kościół pełen uwielbienia Kościół bramą ku wieczności Kościół jest przebaczeniem Kościół jest miłością Kościół jest pokory wiecznością Kościół jest jednością Kościół bramy wiecznością Anioł Przebaczenia (02. 06. 2001r.) 29 Bądźmy Słudzy wieczności wszędzie są na tym świecie Ci co pracują w trudzie i znoju Wyciągają nas z padołu nicości Są częścią naszego istnienia Działają w naszym imieniu Nigdy nie działają z zaskoczenia Prowadzą nas ku miłości Tworzą i myślą za nas i o nas My jesteśmy tylko marnym ziemskim prochem Jesteśmy Pyłem Wszechświata Mamy rozum wolę i samokontrolę Bądźmy tym pyłem! Bądźmy Jasnością! Bądźmy tego świata Jednością! (03. 06. 2001r.) 30 Hosanna! Dzięki Ci Panie za Twe cierpienia Dzięki za Twoje grzechów odpuszczenia Dzięki Tobie Świat stał się duchową jednością Dzięki za Twe przebaczenia Dzięki Tobie staliśmy się duchową jednością swobody Wiara w Ciebie dodaje nam życia osłody Hosanna! (04. 06. 2001r.) Oto co napisałem po wyjściu z Kościoła Mariackiego w Słupsku, po oglądaniu repliki Całunu Turyńskiego i wysłuchaniu wykładów na jego temat. Wywarło to na mnie niezatarte wrażenie, tym bardziej że wiele lat temu podchodziłem do tego tematu bardzo sceptycznie. Po prosty byłem bardziej techonokratą. Bardziej wierzyłem w to co namacalne, a jednocześnie bardzo interesowały mnie zjawiska pozamaterialne. Usiłowałem to wszystko w jakiś sposób zgłębić przy pomocy literatury czy też rozmyślań i medytacji. W końcu po wielu latach w jakiejś części doznałem zaszczytu uchylenia przede mną rąbka tajemnic pozamaterialnych. Podczas oglądania Całunu miałem wizję twarzy Chrystusa. Widziałem dużą szczerbę między zębami. Prowadzący wykład zakonnik potwierdził moją wizję. Był zaskoczony gdyż ja tego nie mogłem wiedzieć. Dzięki temu przeżyciu jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu o istnieniu zjawisk nadprzyrodzonych potwierdzających historię i misję Chrystusa z przed 2000 lat. Kilka godzin później napisałem: Nam Ciebie sławić nie kazano Czy mamy uwielbiać twe ciało? A co na to Twoja Dusza Ona grzeszna chce iść do Nieba Za nią modlić się trzeba To twoje ziemskie istnienie Gdzie miotałeś się na każde skinienie 31 Z którego wyrwała Cię śmierć nagła Była i jest Twoim wybawieniem Na ziemi nam wiele kazano kazano bić zabijać mordować na innych pomstować Obróciło się to wszystko w dym i popiół Ku potomnych wspomnieniu ku ludzkości przestrodze Zło ma krótkie nogi ukrócone szablą Archanioła Na tych gruzach powstaje nowy Dom Dom ładu i zrozumienia Dom w którym króluje czystość sumienia To będzie dla potomności I wiecznego spełnienia Sumienia będą tak czyste Że będą przejrzyste Wolne od krwi i cierpienia Wolne od łez i znudzenia Do tej krainy prowadzi cię Wódz Złoty Będziesz w tej krainie szczęśliwy Będziemy maszerować przez niebiańskie niwy Dostąpimy najwyższego zaszczytu Który nazywa się wiecznym spełnieniem. *** Kocham Was... To nie są tylko słowa To nie jest tylko ulotny pył Te słowa zawsze mogą Wszystko zacząć od nowa Przeszło minęło… Miłość wiecznie trwa… Przykryta ogromem nieszczęść Gdzieś tam na dnie… Ciemne światło nicości Szare światło codzienności 32 W tej codziennej zbolałej obojętności… Wyjdźmy naprzeciw… Zrzzućmy jarzmo niepewności Kochajmy się… Zrozummy się… Idźmy do normalnej codzienności Wybaczmy… Pokochajmy się... (10. 07. 2001r.) *** Dzięki Ci Panie za tę Oazę spokoju i dobroczynności Dzięki za miejsce gdzie mogę Rozprostować zmęczone kości Gdzie po całym dniu spoczywam Gdzie troski codzienne w górę ulatują Panie dopomóż! Tchnę często ostatnim duszy dechem I poprzedni dzień przestaje Odbijać się rykoszetem I poprzez to nowe natchnienie Znowu zaczyna mi się zmieniać myślenie Często myślę o Bogu Jako o czymś nieodgadnionym i wspaniałym I wiem głębią duszy że to jest jedno: Nieważne ile imion by miał On tylko jedno by śmiał Otulać nas płaszczem miłości Myśląc o nas bez jakiejkolwiek chciwości I to jest piękna w duchu odnowa Gdzie dzień naprawdę zaczyna się od nowa 33 O naszych Aniołkach Oni mają swoje lustro miłości Które likwiduje marnego ducha nicości Te ich ziemskie cierpienia Likwiduje światło przeznaczenia Niestraszne im są ziemskie przekleństwa One dodają im tylko męstwa I w dzień i w nocy i wtedy Też gdy wstaje dzień złoty Rozjaśniony słońca pożogą Gdzie codzienny życia uśmiech Radości dnia dodaje Bądźcie sobą! Idźcie normalną ludzką drogą! Będą im się legiony kłaniały Będziecie w złotej chwale skąpani Będziecie białymi skrzydełkami trzepotali Pomagając innym w morzu łez i cierpienia Pomagając innym by też dostąpili Swojego zaszczytu niebieskiego dostąpienia Kochamy ciebie „rozduchana” istoto Wiemy że zostało też u ciebie na dnie twojej duszy błoto Wiemy że ono się skruszy i światło miłości w końcu go ruszy 28. 07. 2001r. godz. 8.15. Jest również kilka wierszy powstałych w wyniku skojarzeń z innymi, bardzo normalnymi codziennymi sytuacjami w życiu. Większość z nich została już wcześniej napisana, a część z nich ze względu na zbyt osobistą treść pozostają dla mnie i dla moich najbliższych. Jeden z nich powstał w wyniku skojarzenia z wierszem i piosenką pt. „ Ach te baby” zresztą, dość popularnej. Ten natomiast jest pt: 34 Ach te żony... Ach te żony... One miotają tym światem na Wszystkie strony I te wałęsowe i te buszowe Często motają to co popadnie Raz składnie raz nieskładnie W każdym razie w prasie Zawsze jest ładnie Są one jak inne matki i kochanki Do wersalki i do szklanki A często również do politycznej wybitki Tak jak normalne nasze kobitki Czy to w dzień czy w nocy Myślą o mężowskich marynarkach mocy Często myślą do dnia światła białego Jak tu chwycić czegoś obcego Myśląc o zaletach mężowskich mocy Nie boją się jakiejkolwiek przemocy Mając za przeciwnika „ orła białego” Nie boją się białych insygniów Munduru niebieskiego 35 36