newsletter — luty 2015 - Akademia Muzyczna w Krakowie

Transkrypt

newsletter — luty 2015 - Akademia Muzyczna w Krakowie
— newsletter —
luty 2015
aktualności
w ubiegłym miesiącu
napisali o nas
studencki kwadrans
pytanie do...
nasze osiągnięcia
krok do kariery
poznajmy się lepiej
Szanowni Państwo,
Luty nieodparcie kojarzy się nam z początkami naszej
Uczelni – założeniem Konserwatorium Towarzystwa
Muzycznego w Krakowie w 1888, którego tradycji
jesteśmy spadkobiercami. Myślę, że jest to czas, gdzie
warto pamiętać o tych tradycjach i ich pielęgnowaniu.
Serdecznie
zapraszam
wszystkich
Państwa
do
uczestnictwa w Święcie naszej Alma Mater, które
odbędzie się 27 lutego 2015.
prof. dr hab. Zdzisław Łapiński
— luty 2015
10-16 lutego
HORNWEEK – International Horn Festival Kraków 2015:
sobota 14 lutego
18:30 Aula „Florianka”, Recital waltorniowy Szabolcsa Zempleni’ego
z towarzyszeniem ����������������������������������������������
Kwarteta waltorniowego Trompas de Brasil������
. Wio�
letta Fluda – fortepian
niedziela 15 lutego
16:00, Kopalnia Soli w Bochni (zjazd od godz. 15:00)
poniedziałek 16 lutego
19:00, Aula „Florianka”
poniedziałek 23 lutego
18:00, Sala organowa 404, Recital organowy Istvana Elli’ego
środa, 25 lutego
19:00, Sala koncertowa, Koncert Orkiestry Dętej: Lindsay Davidson
– pipes, Krzysztof Guńka – saksofon altowy, Leszek Mieczkowski –
dyrygent, Magda Miśka-Jackowska – prowadzenie
—5—
piątek 27 lutego
12:00, Aula „Florianka”, Uroczyste posiedzenie Senatu z okazji Świę�
ta Akademii Muzycznej w Krakowie oraz nadania godności Doktora
Honoris Causa Akademii Muzycznej w Krakowie Sir Nevillowi Marri�
nerowi
niedziela 1 marca
18:00 Filharmonia im. K. Szymanowskiego, Koncert Orkiestry Sym�
fonicznej pod dyrekcją Sir Neville Marrinera
—6—
— święto waltorni
dr Wojciech Kamionka
– Katedra Instrumentów Dętych blaszanych
W dniach 10-16 lutego 2015 r. w naszej Uczelni odbędzie się Między�
narodowy Festiwal Waltorniowy HornWeek Kraków 2015. Cieszą�
cy się światową renomą International Horn Festival HornWeek jest
festiwalem organizowanym corocznie od 2004 roku w Niemczech
i Holandii, zaś w lutym dołączy do niego klasa waltorni Akademii Mu�
zycznej w Krakowie. Czynny udział w projekcie HornWeek weźmie 41
młodych waltornistów – studentów z Akademii Muzycznych w Krako�
wie, Karlsruhe, Maastricht i Rio de Janeiro. Z ramienia Uczelni projekt
koordynuje dr Wojciech Kamionka, zaś organizatorem dwunastej już
edycji Festiwalu i osobą łączącą wszystkie wyżej wymienione insty�
tucje jest prof. Will Sanders – wybitny waltornista i pedagog, w prze�
szłości waltornista – solista Symphonieorchester des Bayerischen
Rundfunks w Monachium, gościnnie Filharmoników Wiedeńskich
oraz zespołu German Brass; od ponad dwóch lat profesor wizytujący
Akademii Muzycznej w Krakowie.
Ideą Festiwalu jest rozwój młodych instrumentalistów poprzez
uczestnictwo w kursie mistrzowskim, wykładach, konkursie studiów
orkiestrowych, recitalach oraz pracy w zespołach waltorniowych,
przygotowujących program do wykonania podczas koncertów. Za�
jęcia indywidualne prowadzić będą prof. Will Sanders, prof. Willy
Bessems (waltornista Orkiestry Filharmonii w Kolonii, wykładowca
Akademii w Maastricht), prof. Szabolcs Zempleni (wybitny waltor�
—7—
nista młodego pokolenia, laureat kilkunastu konkursów w tym I Na�
grody Konkursu ARD w Monachium w 2005 r., w wieku 29 lat uzyskał
tytuł profesora HfM w Trossingen), wykładowcy klasy waltorni naszej
Uczelni: dr Wojciech Kamionka i as. Tadeusz Tomaszewski.
W programie Festiwalu znajdą się trzy wieczory recitali (11-13 lutego
2015 r.), zaś w sobotę 14 lutego o godz. 19:00 w Auli „Florianka”, re�
cital mistrzowski wykona Szabolcs Zempleni. Towarzyszyć mu będzie
pianistka Wioletta Fluda, zaś innym wydarzeniem wieczoru będzie
występ znakomitego kwartetu waltorniowego Trompas de Brasil –
laureatów I Nagrody brazylijskiego Narodowego Konkursu Muzyki
Kameralnej im. H. Villi-Lobosa w 2014 r. Towarzysząca koncertom
sesja naukowa poświęcona będzie obszarom dotyczącym metod na�
uczania gry od czasów dawnych po najnowsze (prof. Willy Bessems),
prawidłowej eksploatacji i konserwacji instrumentu (Eric Borninkhof przedstawiciel firmy Alexander Mainz) oraz roli waltorni w amerykań�
skiej muzyce filmowej (dr Wojciech Kamionka). Trzyetapowy konkurs
studiów orkiestrowych, ze względu na dużą liczbę uczestników (31)
został rozłożony na dwa przedpołudnia (10 i 11 lutego 2015 r.) i jest
znakomitym elementem przygotowującym do życia zawodowego
instrumentalisty. 7 kolejnych dni Festiwalu rozpoczynało się będzie
o godz. 9:00 ćwiczeniem nad techniką i prawidłowym warsztatem gry
w czteroosobowych grupach pod okiem wykładowców. Uczestnikom
wydarzenia towarzyszyć będzie bezpłatny serwis i naprawa instru�
mentów, prowadzony przez renomowaną firmę Alexander.
Cechą charakterystyczną Festiwalu HornWeek jest gra w zespołach.
Podczas tegorocznej edycji International Horn Festival Kraków 2015
w programie koncertów finałowych znajdzie się muzyka z filmów:
Star Trek, Dzień Niepodległości, West Side Story, James Bond, Aleksan-
—8—
der Newski, Piraci z Karaibów – w opracowaniu na zespoły waltorniowe
liczące 12-24 waltornistów i perkusję. Waltornia jest instrumentem
charakterystycznym dla hollywoodzkiego brzmienia muzyki filmowej
i oglądając filmy czy seriale być może nie zdajemy sobie sprawy jak
często waltornię słyszymy. Instrument o ciepłej barwie, na którym –
jak określa to Gustavo Dudamel – można zagrać potężnie, bohater�
sko, a chwilę później zapłakać, oddając najbardziej intymne uczucia.
Pewnie między innymi te właśnie walory sprawiły, że instrument stał
się jednym z ulubionych dla kompozytorów amerykańskiej muzyki
filmowej.
Niezwykłe będzie miejsce jednego z koncertów (niedziela 15 lutego,
godz. 16:00): 212 metrów pod ziemią, w Komorze Ważyn w zabytko�
wej Kopalni Soli w Bochni, wpisanej na listę światowego dziedzictwa
kultury UNESCO. Tyle waltornistek i waltornistów, tak głęboko pod
powierzchnią ziemi, pewnie nigdzie na świecie nie było i mogłoby zo�
stać to odnotowane w Księdze rekordów Guinnessa.
Koncert finałowy Festiwalu odbędzie się w poniedziałek 16 lutego
o godz. 19:00 w Sali Koncertowej naszej Uczelni. Poprowadzą go prof.
Will Sanders, prof. Willy Bessems i dr Wojciech Kamionka. Summa
summarum na estradzie pojawi się 45 wykonawców, przedstawicieli
krajów: Polska, Niemcy, Holandia, Brazylia, Hiszpania, Wenezuela,
Australia, Węgry, Łotwa, Kostaryka, Włochy, Kolumbia – wszyscy ra�
zem, by zagrać dla publiczności wspaniałą muzykę.
HornWeek jest dla studentów wyborną okazją poszerzenia wiedzy
oraz rozwoju umiejętności jak również świadomości artystycznej
i znajomości standardów wykonawczych obowiązujących we współ�
czesnym świecie. Można pokusić się o stwierdzenie, że Akademia Mu�
—9—
zyczna w Krakowie będzie przez tydzień waltorniową stolicą Polski.
Projekt powstał we współpracy międzynarodowej: Akademii Muzycz�
nej w Krakowie i jej Katedry Instrumentów Dętych Blaszanych, Hoch�
schule für Musik Karlsruhe, Conservatorium Maastricht, Miejskiego
Domu Kultury w Bochni, Kopalni Soli w Bochni, firm Rimskys-Horns
i Alexander Mainz. Na wszystkie wydarzenia Festiwalu (oprócz kon�
certu w Bochni) wstęp wolny. Serdecznie zapraszamy.
— 10 —
— w 330. rocznicę
urodzin Bacha
Mirosława Semeniuk-Podraza
– Kierownik Katedry Organów
W 330. rocznicę urodzin Johanna Sebastiana Bacha w dniach 23-24
lutego 2015 Katedra Organów organizuje Sesję naukową z udziałem
wybitnego organisty węgierskiego Istvana Elli, cenionego interpre�
tatora dzieł Johanna Sebastiana Bacha. Istvan Ella ukończył studia
w zakresie gry na organach i dyrygentury, jest laureatem międzyna�
rodowych konkursów organowych w Pradze (I nagroda), im. J.S. Ba�
cha w Lipsku (II nagroda), im. Brucknera w Linz (I nagroda), im. J.S.
Bacha w Brugge (I nagroda). Koncertował w Europie, USA, Kanadzie,
Indiach, Izraelu, Libanie, prowadząc także szereg kursów mistrzow�
skich oraz zasiadając w jury wielu międzynarodowych konkursów or�
ganowych (Genewa, Lipsk, Linz, Praga, Berlin, etc.). Dokonał licznych
nagrań CD zwłaszcza z dziełami Bacha oraz Liszta.
Podczas Sesji Naukowej, w poniedziałek 23 lutego o godzinie 10:00
w Sali organowej 404, Istvan Ella wygłosi wykład na temat ostatniego
niedokończonego dzieła Bacha: Die Kunst der Fuge, a także wykona to
dzieło na organach podczas koncertu o godzinie 18:00. Dzień później,
24 lutego odbędą się warsztaty organowe, poświęcone dziełom orga�
nowym J.S. Bacha pod kierunkiem Istvana Elli. Serdecznie zaprasza�
my wszystkich zainteresowanych.
— 11 —
— do moich studentów
st. wykł. Maciej Negrey
Mam pewne podstawy do przypuszczenia, że nie wszyscy z Was ze�
tknęli się z Encyklopedią Muzyczną PWM (Polskiego Wydawnictwa
Muzycznego), której ostatni, XII tom ukazał się w roku 2012. Jest ja�
sne, że choć pierwsze zwłaszcza tomy ukazywały się w bardzo wyso�
kich nakładach, sięgających 50 tys. egzemplarzy (liczba na dzisiejsze
czasy iście kosmiczna!), to nie trafiły one do wszystkich zainteresowa�
nych i nie jestem wcale pewien, czy posiadają je biblioteki wszystkich
szkół muzycznych I i II stopnia w Polsce. Jest też jasne, że Encyklope�
dia ta stanowi tylko fragment pierwotnego zamierzenia, gdyż obej�
muje jedynie część biograficzną, pod redakcją Elżbiety Dziębowskiej.
Prace nad częścią rzeczową, podjęte pod odrębnym kierownictwem,
zakończyły się niestety na stworzeniu bazy haseł. Jasne jest również,
że wobec bardzo długiego czasu powstawania tej pierwszej, tak wiel�
kiej encyklopedii muzycznej w Europie środkowej, część haseł i ar�
tykułów jest w dużym stopniu zdezaktualizowana, choć ukazały się
swego czasu dwa suplementy. Mimo to jest Encyklopedia Muzyczna
PWM podstawowym źródłem informacji w języku polskim na temat
biografii kompozytorów wszystkich epok, zawiera też wykazy ich
utworów, niekiedy bardzo dokładne, jak również bibliografie, infor�
macje o wydaniach i charakterystyki twórczości. Wiarygodność tych
informacji jest duża, gdyż dobór autorów był bardzo przemyślany,
a każde niemal hasło przechodziło przez potrójne sito redakcyjne:
redaktora działu, redaktora naukowego i redaktora w Wydawnictwie.
— 12 —
Od wielu lat jednak zdarza mi się stwierdzać, że niektórzy studenci
po prostu NIGDY NIE ZOSTALI POINFORMOWANI o istnieniu tego
dzieła, a mówiąc o encyklopedii muzycznej, mają na myśli Małą Encyklopedię Muzyczną PWN (Państwowego Wydawnictwa Naukowego),
która niewątpliwie warta jest tego, by z niej korzystać, zawiera ha�
sła rzeczowe, nie tylko biograficzne, ale jest w istocie encyklopedią
podręczną, o bardzo niewielkim zasobie informacji. Na rynku ukazało
się ponadto wiele innych, nieraz barwnie ilustrowanych „encyklope�
dii”, które są zwykle tłumaczeniami z popularnych ujęć zagranicznych
niewiadomego pochodzenia. Znacznie lepiej korzystać z angielskiej
Wikipedii, której bynajmniej nie uważam za dzieło szatana, ale której
poszczególne hasła znacznie różnią się od siebie jakością.
Dlatego bardzo gorąco zachęcam Was do korzystania z Encyklopedii PWM, a tych, którzy już z niej korzystali – a których jest zapewne
ogromna większość – do tego, aby zachęcali do tego samego swoje
Koleżanki i Kolegów. Wielu z Was będzie w niedługim czasie peda�
gogami. Pamiętajcie, abyście nie szczędzili podobnej zachęty swoim
wychowankom. Pamiętajcie też, że choć umiejętności praktyczne są
absolutną podstawą pięknej, artystycznej gry na instrumentach, to
wiedza muzyczna nadaje tej grze głęboki wyraz i sens. Zaś jej brak
jest – niestety – zawsze w tej grze słyszalny.
— 13 —
— fanpage AM
Konrad Mika
– administrator fanpage’u Akademii Muzycznej w Krakowie
Moi drodzy,
kilka miesięcy temu minęły dwa lata odkąd w sieci pojawił się Fanpa�
ge Akademii Muzycznej w Krakowie. Pomysł zaistnienia naszej Alma
Mater na portalu społecznościowym Facebook zrodził się u nowych
władz Uczelni. Pora na krótkie podsumowanie, a jest czym się chwa�
lić. Dzięki Wam Fanpage Akademii Muzycznej w Krakowie już od dłuż�
szego czasu jest:
•
najwyżej ocenianym
•
najczęściej wspominanym oraz
•
najliczniej odwiedzanym spośród wszystkich stron Fanpage
wyższych uczelni muzycznych w Polsce!
Najtrudniej być ciągle na pierwszym miejscu, zatem liczymy na waszą
pomoc w utrzymaniu wysokiego standardu. Wychodząc naprzeciw
różnym potrzebom fanów chcielibyśmy dać Wam szansę pochwale�
nia się sukcesami i udostępnienia Waszych materiałów na Facebooku.
Wszelkie ciekawostki, zdjęcia z wydarzeń, notatki, wspomnienia, pla�
katy dyplomowe, afisze koncertowe, ciekawe linki, które chcielibyście
umieścić na www.facebook.com/amuz.krakow wysyłajcie na nasz ad�
res e-mail [email protected] lub w wiadomości prywatnej.
Dziękujemy, że jesteście z nami.
— 14 —
— 50 lat minęło…
O początkach działalności, zainteresowaniach i planach na przyszłość,
z okazji Jubileuszu 50-cio lecia Pracy Artystycznej, z prof. Kazimierzem
Moszyńskim rozmawia Jego absolwent, dr Wiesław Suruło.
Panie Profesorze, Pański jubileusz pięćdziesięciolecia
pracy artystycznej prowokuje pytanie o początki,
pierwsze muzyczne doświadczenia. Proszę powiedzieć,
jakie były Pańskie pierwsze doświadczenia muzyczne?
Jak się zaczęła Pańska przygoda z muzyką?
Nazwijmy to przygodą z muzyką, która stała się moim zawodem.
Zaczęło się od tego, że w Piławie Górnej (Dolny Śląsk) do kościoła
przyjechał chór chłopięcy z Wrocławia pod dyrekcją znakomitego
chórmistrza Edmunda Kajdasza. To było kilka kilometrów, pomimo że
to była zima, mój ojciec pojechał tam ze mną na rowerach. Pamiętam,
że w tym chórze śpiewali chłopcy w moim wieku – piąta klasa szkoły
podstawowej. Ten występ zrobił na mnie bardzo duże wrażenie.
W domu, który objęliśmy po Niemcach, było pianino, a mój ojciec grał
na skrzypcach jeszcze przed wojną. Pianistą nie zostałem, ale po tej
wizycie chóru poszedłem do proboszcza, księdza Aleksandra Styczka
(byłem ministrantem) i powiedziałem, że chciałbym w takim chórze
koniecznie śpiewać. Po przesłuchaniu we Wrocławiu byłem bardzo
dumny, bo pan Edmund Kajdasz powiedział, że mam cudowny alt,
a alt był najbardziej poszukiwany. Tak rozpoczęła się moja przygoda
z muzyką. Chodziłem też jeszcze przez półtora roku do prywatnej
szkoły, a egzaminy zdawałem w komisjach państwowych. W szkole
podstawowej we Wrocławiu, podczas przesłuchania przy przyjęciu,
— 16 —
dyrektor pytał mnie na jakim instrumencie chcę grać i wtedy
wybrałem klarnet. W szkole instrumentu nie było, ale zaproponowali
mi flet, na co grzecznie się zgodziłem. Na początku, przez rok uczył
mnie Fryderyk Sauter. Potem, już w liceum, przez pięć lat uczył mnie
Józef Balcar.
Jak to się stało, że znalazł się Pan we Wrocławiu?
Urodziłem się w styczniu 1942 roku na ziemiach wschodnich w Zagórzu
Konkolnickim, małym miasteczku w powiecie rohatyńskim. Mój ojciec
został aresztowany przez Rosjan, ale uciekł z pociągu na Sybir. Moja
mama, która wtedy była bardzo młoda, bo wyszła za mąż jak miała
szesnaście lat, musiała uciekać ze mną do Stanisławowa, z powodu
strachu przed mordami, jakie miały miejsce na Wołyniu. Dzięki
Czerwonemu Krzyżowi rodzicom udało się połączyć znowu dopiero
po wojnie w Jarosławiu. Stamtąd rodzice pojechali na Dolny Śląsk
szukając miejsca gdzie mogliby zamieszkać. Jak już wspominałem,
chcąc śpiewać w chórze Edmunda Kajdasza, opuściłem dom rodzinny
jako młody chłopak, w piątej klasie i od tego czasu już nie wróciłem do
niego. Tak trafiłem do Wrocławia, gdzie rozpoczęła się moja przygoda
z muzyką. Przygoda, która trwa do dziś.
Wspomniał Pan Profesor o dwóch swoich pedagogach,
panu Sauterze i Balcarze. Proszę wspomnieć jeszcze
pozostałych.
Ukończyłem Liceum Muzyczne we Wrocławiu i zdałem egzamin
do Wyższej Szkoły Muzycznej. Nie od razu byłem przekonany, co
do studiów muzycznych, poważnie brałem też pod uwagę studia
prawnicze. Decydująca dla podjęcia decyzji była wiadomość, że
profesorem fletu będzie Leon Tejkowski. Profesor pracował w radiowej
orkiestrze i uczył w Gdańsku, a ja znałem go z radia, gdzie co tydzień
— 17 —
w audycji na żywo prezentował ciągle nowe utwory. Byłem pod
ważeniem jego gry i techniki. Studiowałem u niego przez cztery lata.
W tamtym czasie miałem już pierwsze sukcesy na przesłuchaniach
i otrzymałem zgodę na przedłużenie studiów o rok. W tym czasie
pracowałem ze Stanisławem Michalikiem. To było pierwsze zetknięcie
się z innym stylem gry. Profesor Michalik był bardzo inteligentnym
człowiekiem, dobrze grającym. Ukończył studia pod kierunkiem Prof.
F. Čecha. Podczas pobytu w Pradze miałem okazję przysłuchiwać się
lekcjom prof. Čecha – wtedy zauważyłem wiele różnic: inna emisja
dźwięku, wibrato oraz jakość i elastyczność dźwięku fletu. W czasie
studiów wygrałem ogólnopolski konkurs w Gdańsku. Pierwszą
nagrodą było siedem koncertów symfonicznych w filharmoniach.
Uważam, że ten typ nagrody był świetnym pomysłem, a pierwszy
koncert z tej serii grałem pod kierownictwem profesora J. Katlewicza.
Dla mnie to było coś nieprawdopodobnego, bo raz, że musiałem
porządnie ćwiczyć, a ponadto była to świetna promocja i od tego
się zaczęła moja kariera koncertowa. Jak tylko skończyłem studia
pojechałem na konkurs w Helsinkach i zdobyłem tam wyróżnienie.
Konkurs wygrał Rosjanin, który studiował w Paryżu u J.P. Rampala
i grał bardzo pięknie. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem Sonatinę
Dutilleux – to była nowość.
To był Oleg Kudriaszow, prawda?
Tak to był on. Trzydzieści lat później był w Krakowie i niestety jego
występ to już była porażka. Moja żona Ewa studiowała w Rzymie
m.in. u Guido Augustiego, ja otrzymałem stypendium u Severino
Gazzelloniego. Maestro to był profesor niezwykle miły i otwarty,
wszystkie przykłady demonstrował osobiście, a lekcje przez
dwa miesiące odbywały się pięć dni w tygodniu. Z kolejnego
półrocznego stypendium, tym razem do Paryża u J.P. Rampala
— 18 —
z żalem, lecz zrezygnowałem. Byłem już ojcem, świeżo upieczonym
docentem Akademii Muzycznej, pracowałem w Orkiestrze Radiowej
oraz w Filharmonii Krakowskiej i nie wyobrażałem sobie jak mógłbym
zostawić Ewę samą.
Bardzo proszę powiedzieć o nagraniach dla Polskiego
Radia, bo Pan Profesor dokonał tych nagrań bardzo
dużo. Chyba nikt się nie może pochwalić taką ilością
minut?
Oj nie, nie ma nikogo takiego. To niemożliwe. Jak zdałem do orkiestry
Polskiego Radia trafiłem na dyrektora Jerzego Gerta. Niezwykle
mi imponowało, że ta orkiestra w owym czasie była już bardzo
dobra. Jak w styczniu zacząłem pracować, już w lutym grałem
mój pierwszy koncert symfoniczny z nagraniem na żywo. Wanda
Wiłkomirska grała Koncert Mendelsohna, a dyrygował maestro Jerzy
Semkow. W programie była jeszcze Uwertura Rossiniego i V Symfonia
Czajkowskiego. Ja pierwszy raz w życiu grałem w takiej dobrej
orkiestrze, a niedługo potem dyrektor Jerzy Gert zaproponował
mi żebym coś nagrał. Ponieważ miałem już repertuar i byłem
flecistą w tak dobrej orkiestrze, byłem uprzywilejowany i mogłem
nagrywać właściwie wszystko co umiałem i co chciałem. I tak było
przez następne trzydzieści lat i jest tego dużo, np. koncerty Mozarta
z różnymi dyrygentami, ponadto muzyka polska z Antonim Witem,
Szymonem Kawallą, a ostatnie nagranie to z Markiem Pijarowskim
Koncert Iberta. Z wyjątkiem filharmonii Lubelskiej i Kieleckiej
koncertowałem wielokrotnie – we wszystkich filharmoniach.
Wiele ciekawych koncertów grałem pod dyrekcją Karola Teutcha.
Z Kameralną Orkiestrą Filharmonii Narodowej nagrałem dwie płyty –
Koncert G-dur W.A. Mozarta oraz Suitę h-moll J.S. Bacha. Z zespołem
wrocławskim Leopoldinum, w raz z K. Teutchem występowałem jako
— 19 —
solista na terenie Polski – Kraków, Łańcut, Wrocław, Warszawa, Opole
i za granicą – NRD, Czechosłowacja i Berliner Filharmoniker IV Koncert
Brandenburski J.S. Bacha.
Czy Pan Profesor policzył ile minut nagrał dla Polskiego
Radia?
Policzyłem i jest to 1200 minut muzyki zarejestrowanej i zachowanej
w archiwach Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Nagrałem więcej, bo
w tych dawnych czasach w radio nagrywano tak zwane jednorazówki
i jeśli nagranie było dobre lub ciekawe, to nagrywało się to jeszcze
raz. Nagrania pomogły mi w opanowaniu tremy. Zawsze powtarzam,
że każdy może się nauczyć żeby nie być stremowanym w czasie
gry, warunkiem podstawowym jest opanowanie utworu na pamięć.
Drugim warunkiem, jest opracowanie techniki oddechu oraz
swobodne i równomierne prowadzenie frazy.
Czy praca pedagogiczna jest w Pańskiej karierze tylko
dodatkiem do pracy artystycznej, czy stanowi równie
istotny obszar Pańskiej działalności?
Czas był jedynym problemem, by łączyć te dwa istotne obszary
działalności. Zdarzało się, że musiałem uczyć o siódmej rano. Ale
miałem studenta, który przyjeżdżał z Przemyśla już o piątej rano i był
wręcz uszczęśliwiony, że ja prowadziłem lekcje tak wcześnie. Można
było to pogodzić, bo w naszej orkiestrze radiowej nas flecistów była
czwórka. Było dwoje pierwszych flecistów; pani Prof. Barbara Świątek
i ja. Przez te długie lata mieliśmy wzajemne zrozumienie dla naszych
planów koncertowych. Jeździliśmy jako soliści i z różnymi orkiestrami
jako goście. Brałem udział w sześciu tournée w Ameryce z orkiestrą
Filharmonii Narodowej, z orkiestrą Polskiego Radia w Katowicach
i orkiestrą Filharmonii Krakowskiej.
— 20 —
Styl gry, mody wykonawcze, wibracja, brzmienie – ciągle
podlegają przemianom – jak Pan reaguje na tzw. nowe
tendencje wykonawcze?
Najpierw odniosę się do przeszłości. Jeszcze czterdzieści lat temu
nie było u nas kontaktów z tymi największymi, najbardziej znanymi
flecistami. J.P. Rampal, S. Gazzelloni to byli bogowie fletu. Wtedy
każdy grał jak chciał. Pierwszym profesorem, który wprowadził
[zachodni, nowoczesny] kanon grania to była Elżbieta Dastych, która
przez pół roku studiowała u S. Gazzelloniego. Od pewnego czasu to
się troszkę zunifikowało, teraz nawet jak tu przyjeżdżają gościnni
profesorowie, to oni bardzo podobnie grają.
Jakie jest pańskie credo artystyczne?
Mogę wskazać dwie podstawowe rzeczy. Pierwsza to jest repertuar,
który się dobiera, a druga to styl, czyli technika, dźwięk i te inne
drobiazgi jak artykulacja czy wibrato. Jeśli się ma szeroki warsztat
to można grać i Bacha i Mozarta i Iberta i współczesną muzykę też.
Te dwie rzeczy należy połączyć z wyobraźnią i stałym rozwojem. Jest
jeszcze jeden element, który pozwala na profesjonalne podejście
a mianowicie instrument. Wiem coś na ten temat, bo pierwszy
instrument który miałem, grał tylko do g1, a niżej już nie grał. Teraz
muzycy w filharmonii mają instrumenty znakomitej klasy, które na
pewno ułatwiają wiele rzeczy, a jeszcze jak ktoś potrafi grać i do tego
ma jeszcze wyobraźnię, to może wspaniale egzystować.
Jakie jest pańskie credo życiowe?
W czasie studiów żyłem pełnią życia. Miałem możliwości, ponieważ
przez trzy lata pracowałem w Teatrze Żydowskim gdzie zarabiałem
bardzo dobrze. Czas dzieliłem między ćwiczenie na flecie, aktywność
sportową (narty, basen, ping-pong) i życie towarzyskie. Z biegiem
— 21 —
lat nastąpiła stabilizacja życiowa – małżeństwo, dwójka dzieci wraz
z licznymi zobowiązaniami artystycznymi i zawodowymi. Byłem
zawsze ambitny, ale nie starałem się robić nic na siłę.
Co pan myśli patrząc na swoich absolwentów – czy
wszyscy są wierni ideom artystycznym, które im Pan
wpajał w okresie studiów?
Jak wszędzie w każdej klasie, są studenci czy studentki, którzy są
uzdolnieni, a jednocześnie też pracują i przyjmują uwagi moje czy
innego profesora i próbują je wprowadzić do swojego warsztatu
– i ci utrzymali się na wysokim poziomie artystycznym. Ci, którzy
się wybijali wszyscy mają pracę, zawsze byłem z tego bardzo
zadowolony, że mają zajęcie, a ci którzy się średnio przykładali do
pracy mieli problemy życiowe, dochodzili do pewnego poziomu i dalej
ciężko było przeskoczyć. Jedną z cech, którą wpajam studentom jest
konsekwencja w ćwiczeniu.
Proszę udzielić kilku rad młodym, początkującym
artystom.
Przede wszystkim konsekwencja, która będzie się łączyć z czasem
poświęconym na pracę nad sobą. Wydaje mi się, że rady są proste,
trzeba zadbać o odpowiedniej klasy instrument, stosować regularność
ćwiczenia, ale to konsekwencja działania jest najważniejsza.
Jakie ma Pan plany?
Oj, trudne… Moja kondycja, jest jeszcze taka, że mogę grać, a to
dlatego, że ja lubię grać, a już publicznie, to już w ogóle bardzo lubię!
W maju będziemy mieć koncert Tria, a w Dusznikach w lipcu, gdzie
prowadzę warsztaty, będę grał recital złożony z samych miniatur solo
i z fortepianem, to jest mój taki najbliższy plan.
— 22 —
— napisali o nas —
— „Cały ten jazz”
…w Akademii
Andrzej Wodziński
– Muzyczny Kraków
Katedra Muzyki Współczesnej, Jazzu i Perkusji Akademii Muzycznej
w Krakowie, koncert wykładowców i studentów. Zagrał też Big Band
Akademii Muzycznej w Krakowie. Koncert „Jazz w Akademii” trwał
2,5 godziny… i pozostawił uczucie niedosytu, myślę że słuchacze byli
w stanie wysłuchać jeszcze drugie tyle. Przez ten czas, słuchając mu�
zyki, układałem sobie w głowie misterny plan napisania relacji z kon�
certu. Niestety, w ciągu kilku sekund moje przemyślenia legły w gru�
zach. Ale zacznijmy może od… No właśnie, zacznijmy – od końca.
Z sali wyszedłem oszołomiony doznaniami estetycznymi i mnogością
cudownych dźwięków, ustawiłem się grzecznie na końcu długiej kolej�
ki do szatni. Po chwili poczułem delikatne stuknięcie w ramię a za mną
ozwał się tubalny głos: cześć staaaaaaary! Za mną ujrzałem a przede
wszystkim usłyszałem, mojego dobrego znajomego. Jest poważnym
muzykiem, grającym na poważnym instrumencie w bardzo poważnej
orkiestrze. Ponieważ wydawałem się trochę zaskoczony, po chwili
usłyszałem. Noooo staaaary, jazz to jazz, wszyscy go kochają – chociaż nie wszyscy mają odwagę do tego się przyznać (uśmiech). Zanim
udało się nam odebrać płaszcze, mieliśmy już opracowany plan na
dalszą część wieczoru. Zaczniemy od kawy… a później się zobaczy.
W przeuroczej krakowskiej kawiarni rozmowę rozpoczęliśmy od kon�
certu… to znaczy ja dałem upust swojej fascynacji usłyszaną muzyką,
— 24 —
jej poziomem, świeżością, wreszcie samymi muzykami. Patrzyłem na
twarz mojego rozmówcy i z przerażeniem zauważyłem jak się zmie�
nia. W miarę słuchania moich zachwytów, „ochów” i „achów” stwier�
dziłem że mój rozmówca patrzy na mnie jak na człowieka niespełna
rozumu. Wreszcie nie wytrzymał, przerwał mi i zagrzmiał: Staaary!
A jak mieli zagrać!? Toż to nauczyciele akademiccy z Akademii Muzycznej w Krakowie. To najlepsi z najlepszych. To z ich ręki wychodzi kwiat
polskich jazzmanów! I co, ty staaary chcesz napisać że Oni dobrze grali!?
To prawda tak oczywista jak to że „czarne jest czarne” a „białe jest białe”. Nie mogli zagrać inaczej jak perfekcyjnie! Próbowałem trochę się
bronić, mówiąc że to nauczyciele akademiccy, a zagrali ze świeżością
i „ogniem”. Niestety, tu też poległem, ponieważ mój rozmówca i na
te argumenty znalazł gotową odpowiedź. Bo wiesz staaary, Oni na co
dzień siedzą w małych dusznych salkach i męczą się bardzo żeby z tych
(tu następuje długi opis studentów… w którym kilka razy powtarza się
gatunek pewnego bardzo upartego zwierzęcia pociągowego, używanego na południu Europy) zrobić rasowych muzyków. I wiesz co staaary
– udaje im się! A, i jeszcze jedno, wiesz dlaczego Oni muuusieli zagrać
perfekcyjnie???… no, nie wiem dlaczego akurat MUSIELI? Ha, ha, ha…
(bardzo tubalne – red.) widziałeś salę? 50% widowni to byli Ich studenci… a grali ich nauczyciele. Wiesz co to znaczy. MUSIELI zagrać dobrze…
i zagrali – BARDZO DOBRZE. Po takim wykładzie poczułem się jak nie�
douczony ignorant, co nie uszło uwadze mojego rozmówcy. Poklepał
mnie po ramieniu i powiedział C’est la vie… Tak jest „od zawsze”. Ja
też kiedyś byłem (tu nastąpił opis pewnego bardzo upartego zwierzęcia
pociągowego, używanego na południu Europy), i chodziłem słuchać koncertów „mojego Mistrza” z nadzieją że „się wyłoży”. I wiesz co staaary
– nie wyłożył się. Po czym mój rozmówca, poważny muzyk, grający na
poważnym instrumencie w bardzo poważnej orkiestrze, zamówił „coś
do kawy”, po czym zmienił temat – a do koncertu już nie wracaliśmy.
— 25 —
Cóż, dostałem lekcję pokory – ale też sporą dawkę wiedzy. Z dzienni�
karskiego obowiązku napiszę jednak co nieco o koncercie, starając się
unikać przesadnych „ochów i achów”. Koncert podzielony był na dwie
części, w pierwszej zagrali wykładowcy Katedry Muzyki Współcze�
snej, Jazzu i Perkusji Akademii Muzycznej w Krakowie – druga część
to występ Big Bandu Akademii Muzycznej w Krakowie, prowadzone�
go przez Wojciecha Groborza. Mając na uwadze wcześniej opisaną
rozmowę, postaram się unikać w opisach niepotrzebnej egzaltacji.
Koncert otworzyły dwa utwory, które ich kompozytorzy Piotr Wyle�
żoł i Dominik Wania, zagrali na dwóch fortepianach. Kompozycje były
bardzo klasyczne a jednocześnie bardzo oryginalne. Doskonale wpro�
wadziły słuchaczy w magiczny (tak, tak…) świat jazzu.
Następne trzy utwory to kwartet, kwintet i sekstet złożony z wykła�
dowców. Tu na szczególną uwagę zasługiwała gra na puzonie „gościa
specjalnego”, Andrzeja Czechowskiego. Wysmakowana, wysublimo�
wana i oszczędna w formie. Tak jak tylko ci najlepsi potrafią.
Jako kolejny wystąpił kwintet grający kompozycję Tomasza Kudyka
At Last Free, z nim samym, grającym na trąbce, w duecie z Marcinem
Ślusarczykiem na saksofonie. Brzmienie trąbki, ciepłe i delikatne a za�
razem dynamiczne.
Kompozycja Ta góra, której autorem jest Joachim Mencel, grający
również na fortepianie, urzekła mnie jak i publiczność, która zgotowa�
ła wykonaniu wielką owację. Utwór wybitny, nostalgiczny i zarazem
bardzo emocjonalny. W końcowym fragmencie bardzo dynamiczny
z fantastycznym dialogiem pomiędzy fortepianem i perkusją, na któ�
rej zagrał Wojciech Fedkowicz. Bez wątpienia ta kompozycja pozosta�
nie mi długo w pamięci.
Finał pierwszej części to Resolution Johna Coltrane, zagrany w peł�
nym składzie wykładowców obecnych na koncercie. Wykonanie dość
„egzotyczne”, bowiem Joachim Mencel zagrał w nim na… lirze korbo�
— 26 —
wej (!). Okazało się że ten instrument doskonale potrafi wpasować się
w instrumentarium jazzowe. Wykonanie było na tyle oryginalne, że,
jak mam nadzieję, nie będzie to ostania przygoda jazzu z lirą korbową.
Druga część koncertu to występ Big Bandu Akademii Muzycznej
w Krakowie, prowadzonego przez Wojciecha Groborza. Rozmowę
przy kawie z moim znajomym muzykiem zakończyliśmy na pierwszej
części. Domyślam się co by powiedział o drugiej: staaary, toż to Big
Band Akademii Muzycznej w Krakowie prowadzony przez samego
Wojciecha Groborza… A orkiestra gra faktycznie, że „och i ach”. Słu�
chałem ich ostatnio na Finałowym koncercie X Międzynarodowego
Festiwalu Perkusyjnego „Źródła i Inspiracje”, 20 listopada 2014 roku.
Orkiestrę prowadził Chuck Israels, światowej sławy kontrabasista.
Chyba to jego obecność sprawiła, że orkiestra zagrała perfekcyjnie.
Ich gra zadziwiła publiczność, prowadzącego koncert Chucka Israel�
sa… i chyba ich samych. Muzycy zagrali na najwyższym możliwym
stężeniu adrenaliny – co było widać. Z drugiej strony, adrenalina ad�
renaliną – sam Mistrz, dziękując muzykom za wspaniałą grę, przypo�
mniał publiczności, że młodzi muzycy włożyli w to wykonanie bardzo,
bardzo dużo pracy.
Tym razem obyło się bez adrenaliny i napięcia (we wcześniej opisy�
wanym koncercie, skupienie malowało się na twarzach grających).
Orkiestra zagrała lekko, na luzie… i świetnie. Obiecywałem sobie,
że nie będę wymieniał i opisywał poszczególnych muzyków albo�
wiem wszyscy zagrali doskonale. Długo zastanawiałem się co napisać
o Wojciechu Groborzu. Cóż, czego bym nie napisał, będzie to laurka
a tego chce uniknąć. Jego zaangażowanie w prowadzenie zespołu
i stosunek do muzyków w nim grających zasługuje na najwyższy po�
dziw i szacunek.
— 27 —
Reasumując – fantastyczne widowisko, chciało by się więcej i częściej.
Sala pękała w szwach, widzowie siedzieli i stali pod ścianami. Jazz jest
magiczny i wszyscy go kochają – na szczęście większość do tego
się przyznaje – parafrazując stwierdzenie mojego znajomego muzy�
ka. Może już czas aby koncerty Katedry Muzyki Współczesnej, Jazzu
i Perkusji Akademii Muzycznej w Krakowie i Big Bandu Akademii Mu�
zycznej w Krakowie przenieść do większej sali i nadać im większą ran�
gę. A może nie, bo wtedy stracą swój niespotykany klimat?
— 28 —
— flety w natarciu;
mało kto gra tak świeżo
i interesująco
Anna Woźniakowska
– Polska Muza
Weekend upłynął pod znakiem fletów. W sobotę i w niedzielę w auli
Akademii Muzycznej jubileusz 50-lecia pracy artystycznej obchodził
prof. Kazimierz Moszyński. To nazwisko jest dobrze znane nie tylko
krakowskim melomanom. Piękny dźwięk, błyskotliwa technika i ol�
brzymia muzykalność sprawiają, że wszystkie koncerty z jego udzia�
łem pozostają w pamięci. Przypomnę tylko sonaty Mozarta czy utwo�
ry Bachów grane niegdyś przez Kazimierza Moszyńskiego z klawesy�
nowym partnerstwem Elżbiety Stefańskiej, czy sprzed kilku lat recital
muzyki francuskiej wykonanej z taką paletą barw i artykulacji jakiej
nie powstydziliby się mistrzowie o światowej sławie. Ale Kazimierz
Moszyński jest także wybitnym pedagogiem. Wychował kilka pokoleń
polskich flecistów. W sobotę 17 stycznia kilkoro z nich grało na cześć
Jubilata. W niedzielę wystąpił on sam. Z Orkiestrą Kameralną Akade�
mii Muzycznej pod dyrekcją Tadeusza Strugały, z harfistką Anną Siko�
rzak-Olek jako partnerką, zagrał Koncert C-dur na harfę i flet KV 299
Wolfganga Amadeusza Mozarta. Był to prawdziwy pokaz nie tylko
wspomnianych wyżej walorów artystycznych Jubilata ale i wspania�
ła lekcja interpretacji fletowej muzyki klasycznej. Partnerzy dopisali.
Młoda orkiestra od batutą doświadczonego Maestra grała z zapałem,
pięknie korespondując z solistami. Mało kto w dzień jubileuszu 50-le�
— 29 —
cia pracy artystycznej może grać tak świeżo i tak perfekcyjnie, jak to
uczynił w niedzielę Kazimierz Moszyński.
Wieczór dopełniła bardzo dobrze wykonana przez studencką orkie�
strę Symfonia A-dur KV 201 Mozarta. Mniej satysfakcji dało Mozar�
towskie Adagio i Fuga c-moll KV 546 zagrane zbyt ciężkim, wręcz gru�
bym dźwiękiem. […]
— 30 —
— studencki kwadrans —
— z życia Samorządu
Studenckiego
Przełom stycznia i lutego to na Naszej Uczelni czas mocnej
koncentracji oraz jeszcze bardziej wytężonej i intensywnej pracy.
Mowa tu naturalnie o czasie sesji, która dotyczy wszystkich
studentów, w tym i nas, Samorządu. Z tego powodu jesteśmy teraz
nieco mniej aktywni, mimo, iż ciągle „dyżurujemy” w 114 i chętnie
służymy pomocą! (chociażby w kwestiach związanych z wypełnianiem
indeksów, z pewnością znajdą się Ci, którzy niekoniecznie wiedzą, jak
to ugryźć).
Jednak nie samą sesją żyje człowiek! Zaraz po feriach mamy w planach
imprezę ostatkową, o szczegółach której będziemy informować na
bieżąco. Mamy dla Was, Drodzy Studenci, ważną informację! Ostatnio
nawiązaliśmy współpracę z nową klubokawiarnią Tak było (na rogu ul.
Szpitalnej i św. Tomasza). Udało nam się zdobyć 20% zniżkę na cały
asortyment dla wszystkich członków Naszej Akademii! Miejsce jest
bardzo przyjemne, klimatyczne i z całą pewnością godne polecenia!
Na czas zbliżającej się sesji życzymy wszystkim Studentom, jak
również Pedagogom wytrwania, powodzenia i samych sukcesów!
— 32 —
— rzecz o Katedrze
Fortepianu
Mateusz Zubik
– Koło Naukowe Pianistów
Gdyby krakowska Akademia Muzyczna zdecydowała się na stworzenie
listy najaktywniej działających katedr, Katedra Fortepianu zajęłaby
w tym rankingu jedno z miejsc czołowych. Śmiałość tak postawionej
tezy obliguje stawiającego do przedstawienia Czytelnikowi listy
zasług katedry, o co w tym przypadku najzupełniej nietrudno.
Wydarzeniem niejako inaugurującym minione półrocze była sesja
naukowa w całości poświęcona muzyce czeskiej. Pełne znakomitych
interpretacji koncerty pedagogów i studentów, inspirujące lekcje
mistrzowskie oraz wykłady prowadzone przez profesora Radoslava
Kvapila były dla wielu swoistym odkrywaniem na nowo muzyki
naszych południowo-zachodnich sąsiadów, muzyki tak często
przecież niesłusznie pomijanej i zapominanej.
Niczym rok akademicki zdążył nabrać właściwego rozpędu,
Katedra Fortepianu przyjmowała w swe progi kolejnego gościa.
Tym razem mury naszej Alma Mater odwiedził profesor Michael
Wessel. Uznany pianista i pedagog z Bayreuth rozpocząwszy sesję
naukową poświęconą muzyce niemieckiego kręgu kulturowego
koncertem Mozart w moll kontynuował ją prowadząc wykłady i lekcje
mistrzowskie, które cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem
społeczności akademickiej.
Akademia Muzyczna w Krakowie jest jedną z niewielu uczelni
prowadzących tak ożywioną współpracę z najwybitniejszymi
— 33 —
pedagogami i pianistami naszych czasów. Dowodem tego zdaje się
być obecność Diny Yoffe na liście profesorów Katedry na stanowisku
profesora wizytującego. Kursy mistrzowskie prowadzone przez
niekwestionowaną gwiazdę światowej pianistyki to kolejny
ze zrealizowanych przez Katedrę projektów.
Koniec roku kalendarzowego i kolejna sesja naukowa. Strawiński –
szkic sylwetki wielkiego kompozytora to cykl wykładów, koncertów
i lekcji mistrzowskich zainicjowanych przez dra Gajusza Kęskę,
który zamienił się w swoisty festiwal ku czci legendarnego
rosyjskiego twórcy. Tym razem zaproszenie katedry przyjął profesor
Viktor Derevianko. Brawurowe wykonania m.in. najsłynniejszego
baletu kompozytora – Pietruszki, pionierskie ujęcie problematyki
twórczości Strawińskiego oraz widoczne zaangażowanie studentów
w przygotowanie i partycypowanie w sesji niewątpliwie zachęca do
kolejnych wysiłków na rzecz kreowania podobnych inicjatyw.
Styczeń roku 2015 i kolejny szacowny gość. Obecność
„najwybitniejszego polskiego pedagoga” prof. dra hab. Andrzeja
Jasińskiego, studiowanie jego koncepcji wpływu różnorodności
stylistycznej na rozwój techniki pianistycznej oraz przepełniona
pasją i wigorem praca ze studentami to niewątpliwie jedne
z najmocniejszych akcentów ostatniego półrocza.
Ostatnie słowo należeć będzie do Koła Naukowego Pianistów, które
oprócz wznowienia cyklu koncertów studenckich doprowadziło
(dzięki pomocy prof. dra hab. Adama Korzeniowskiego, prof. dra
hab. Andrzeja Pikula, mgr Anny Janeczek, inż. Anny Nowak, mgr
Czesławy Zawrotniak i wielu innych osób, za których zaangażowanie
z tego miejsca dziękuję) do zakupu płyt z partiami orkiestry kilkunastu
koncertów fortepianowych. Nowy zarząd i nowi członkowie snują
ambitne plany na przyszłość, mając na uwadze znaczne poszerzenie
zasięgu działalności Koła.
— 34 —
Kończąc należy wspomnieć i podziękować za niesłabnące
zaangażowanie w tworzenie rozmaitych przedsięwzięć związanych
z Katedrą. Podziękowania kierować należy do absolutnie wszystkich
jej pracowników, a w szczególności do Kierownika, prof. dra hab.
Andrzeja Pikula, dra hab. Mariusza Sielskiego, dra Gajusza Kęski,
dra Marka Szlezera, dra Piotra Różańskiego oraz do aktywnych
studentów.
Aby tradycji stało się zadość, pozostaje mi podtrzymać niemalże
sakramentalne zaproszenie na organizowane przez Katedrę
Fortepianu i Koło Naukowe Pianistów koncerty i sesje naukowe.
— 35 —
— pytanie do... —
— mgr Katarzyna Druzgała
Kierownik Domu Studenckiego
Akademii Muzycznej w Krakowie
AR-S: Integralną część naszej Uczelni stanowi Dom
Studencki znajdujący się przy ul. Przemyskiej 3. Jego
historia sięga minionych dekad i jest równie bogata
oraz barwna, jak życie studenckie, które toczy się
w jego murach. Proszę zatem o przybliżenie naszym
czytelnikom najważniejszych faktów i osobliwości
z dziejów owego miejsca, tak znacząco wpisanego
w życie naszej społeczności.
KD: Budynek, który możemy obecnie podziwiać przy ulicy
Przemyskiej 3 w Krakowie, przeszedł w 2008 roku remont kapitalny.
Było to przedsięwzięcie wymagające dużych nakładów finansowych,
ale też wyjaśnienia i uporządkowania stanu prawnego nieruchomości.
Dlaczego nad drzwiami umieszczono napis Żydowski Dom
Akademicki? Po co przewodnicy po Krakowie przyprowadzają
tu turystów? Takie i inne pytania zadają studenci i goście Domu
Studenckiego, dlatego uważam, że warto poznać historię tego
obiektu.
Dom wzniesiono w latach 1924-1926 z inicjatywy krakowskiego
oddziału Stowarzyszenia B’nei B’rith – „Solidarność” oraz
Zrzeszenia Żydowskich Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego
„Ognisko”. Fundusze na jego budowę pochodziły z UJ i ze składek
krakowskich Żydów. Autorem projektu gmachu był architekt Adolf
Siódmak, a autorem projektu wystroju wnętrz oraz kierownikiem
— 37 —
prac budowlanych i wykończeniowych był architekt Tobiasz
Wexner. Budynek powstał stylu modernistycznym z cechami
modnego wówczas klasycyzmu. Miał trzy piętra, wysoki parter
i piwnice. Zbudowany został na rzucie litery U. Piętro pierwsze jest
znacząco wyższe od pozostałych ze względu na znajdującą się tu
reprezentacyjną salę koncertowo-wystawienniczą. Placówka stała
się szybko znaczącym ośrodkiem życia kulturalnego społeczności
żydowskiej w Krakowie. W latach trzydziestych XX wieku odbywały
się tu pokazy prac członków Stowarzyszenia Żydowskich Artystów
Malarzy i Rzeźbiarzy. Swoje wystawy mieli tu Szymon Muller, Artur
Markowicz, Jakub Glasner, Leon Lewkowicz, Abraham Neuman,
Antoni Soldinger, Henryk Hochman i Wilhelm Grunberg.
Życie studenckie rozwijało się aż do tragicznych wydarzeń 1939 roku.
Niemcy po wkroczeniu do Krakowa wybrali budowle reprezentacyjne
na siedziby swoich władz, a budynki żydowskie burzyli, dewastowali
lub przeznaczali na potrzeby wojska. W Żydowskim Domu
Akademickim urządzili hotel dla żołnierzy. Budynek niszczał, ale nie
został zburzony, co pozwoliło na otwarcie w nim po zakończeniu
wojny szkoły podstawowej „Tarbut” dla ocalałych z holocaustu dzieci
żydowskich. Budynkiem administrowało Stowarzyszenie Młodzieży
Żydowskiej UJ, a następnie decyzją Senatu UJ został on przejęty przez
Uniwersytet. Potem budynek przekazywany był z rąk do rąk.
W 1954 roku Ekspozytura Zarządu Ośrodków Akademickich
w Krakowie przekazała budynek Wyższej Szkole Ekonomicznej
w Krakowie. W 1957 roku decyzją Ministra Szkolnictwa Wyższego
Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Krakowie przekazała Dom Studencki
Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Krakowie. W 1982 roku
decyzją Ministra Szkolnictwa Wyższego Wyższa Szkoła Wychowania
Fizycznego przekazała Dom Studencki Akademii Muzycznej
w Krakowie.
— 38 —
Od 1989 roku przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji
działała Komisja Regulacyjna do Spraw Gmin Wyznaniowych
Żydowskich. W pracach Komisji przez 6 lat brał udział Kanclerz
Akademii Muzycznej inż. Krzysztof Rymarczyk. Decyzją Komisji
Żydowski Dom Akademicki miał wrócić w zarząd Gminy Żydowskiej
w Krakowie. Gmina Żydowska przyjęła ekwiwalent w postaci działek
należących do Gminy Kraków i własność do nieruchomości została
przekazana Akademii Muzycznej w Krakowie.
W 2008 roku przeprowadzono wspomniany już remont kapitalny, który
znacząco podniósł komfort mieszkania. Wymieniono konstrukcję
dachu i pokrycie, nadbudowano klatkę schodową i korytarz na
czwartym piętrze. Wykonano wentylację grawitacyjną do wszystkich
pomieszczeń. Wymieniono stolarkę okienną i drzwiową. Dostosowano
budynek do potrzeb osób niepełnosprawnych (przeznaczono dla nich
dwa dwuosobowe pokoje mieszkalne z łazienką i wyposażeniem),
zamontowano windę osobową i platformę schodową. Zlikwidowano
wspólne dla pięter łazienki i kuchnie, obecnie każdy pokój ma aneks
kuchenny i łazienkę. Wydzielono pokoje dwu i jednoosobowe.
Wymieniono wszystkie instalacje, zamontowano liczniki wody
i energii, wykonano instalację przeciwpożarową, telefoniczną
i internetową dla każdego pokoju. Zaprojektowano wnętrza pokoi,
zakupiono meble i wyposażenie. Pomieszczenia w piwnicach,
w których była świetlica i magazyny, dostosowano do potrzeb Katedry
Muzyki Współczesnej, Jazzu i Perkusji oraz sal ćwiczeniowych.
Na dziedzińcu zlikwidowano znajdującą się w centralnej części
altanę śmietnikową, którą wykonano w pomieszczeniu dawnej
wymiennikowni, położono kostkę, zasadzono tuje i ustawiono ławki.
Co ciekawe wtedy Inspektor Nadzoru inż. Marian Grucel odkrył napis
nad wejściem „Żydowski Dom Akademicki”. Został on wcześniej
— 39 —
zatynkowany i dopiero 50 lat po wojnie ujrzał światło dzienne.
W przewodnikach po Krakowie pojawiły się wzmianki o żydowskich
budynkach użyteczności publicznej i grupy turystyczne zaczęły często
przechodzić ulicą Przemyską.
Turyści odwiedzający latem Dom Studencki są mile zaskoczeni
standardem pokoi. Często stwierdzają, że panuje tu dobra atmosfera,
że w tym zabytkowym budynku spotykają się i przenikają tradycja
z nowoczesnością, czuć tu klimat Kazimierza i krakowski pragmatyzm.
Kilkukrotnie zdarzyło mi się już gościć ludzi, którzy będąc studentami
mieszkali w Domu Studenckim, tutaj się poznali i z wielkim
sentymentem mówią o tym miejscu. Pokazują gdzie były potańcówki,
a gdzie sala do nauki, chwalą obecne udogodnienia. Genius loci jak
widać ma swoje plany i sprzyja przede wszystkim młodym artystom,
cicho pomagając w realizacji marzeń.
Bibliografia: Grzesiak K., Żydowski Dom Akademicki [w:] Miasto Kraków, cz.6, Kazimierz i Stradom, Judaica:
Bożnice, Budowle Publiczne i Cmentarze, seria Katalog Zabytków Sztuki w Polsce, t. 4, red. Rejduch-Samkowa I.,
Samek J., Warszawa 1995; Zbroja B., Miasto Umarłych. Architektura publiczna Żydowskiej Gminy Wyznaniowej
w Krakowie w latach 1868-1939, Kraków 2005; Żydowski Dom Akademicki [w:] Magiczny Kraków [online]
19.05.2009 [dostęp 19.12.2014]; Dokumentacja archiwalna znajdująca się w zasobach Akademii Muzycznej
w Krakowie.
— 40 —
1
— prestiżowa nagroda dla
naszych pedagogów
Płyta Penderecki chamber works vol. I nagrana w Europejskim Centrum
Muzyki w Lusławicach z udziałem pedagogów Akademii Muzycznej
w Krakowie: Jana Kalinowskiego (wiolonczela), Marka Szlezera
(fortepian) i Tadeusza Tomaszewskiego (waltornia) otrzymała
27 stycznia prestiżową nagrodę Editor’s Choice miesięcznika
Gramophone. Na płycie, wydanej przez wydawnictwo DUX w roku
ubiegłym, znalazły się utwory kameralne i solowe Krzysztofa
Pendereckiego z różnych okresów twórczości: młodzieńcze 3
Miniatury na klarnet i fortepian, Preludium na klarnet solo, Per Slava
na wiolonczelę solo, Cadenza na skrzypce solo, Ciaccona w wersji
na skrzypce i altówkę, Capriccio per Radovan na waltornię solo oraz
słynny Sextett (Maria Machowska – skrzypce, Artur Rozmysłowicz –
altówka, Roman Widaszek – klarnet).
Nagroda przyznana płycie jest jednym z najbardziej prestiżowych
wyróżnień fonograficznych. Z ostatnich polskich artystów, którzy
otrzymali nagrody Gramophone można wymienić Antoniego
Wita, Łukasza Borowicza, czy Royal String Quartet. Razem z płytą
z utworami Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu pedagogów
naszej uczelni, nagrodę otrzymało także nagranie partit J.S. Bacha
w wykonaniu Piotra Anderszewskiego i płyta firmy Deutsche
Grammophon z recitalem Grigorija Sokołowa.
— 42 —
— krok do kariery —
Polskie Wydawnictwo Muzyczne SA
Oferta pracy na stanowisku Specjalisty ds. Promocji w Krakowie. Zakres obowiązków:
•
promocja utworów orkiestrowych i scenicznych w kraju i za gra�
nicą;
•
opracowywanie strategii promocyjnej twórczości kompozyto�
rów polskich oraz wypożyczeń materiałów orkiestrowych;
•
współpraca z instytucjami muzycznymi i branżowymi mediami;
•
analizowanie efektów działań promocyjnych;
•
aktywna współpraca z oddziałem Wydawnictwa w Warszawie.
Wymagania:
•
wykształcenie wyższe o profilu muzycznym;
•
znajomość branży muzycznej i wydawniczej – orientacja w życiu
muzycznym w Polsce;
•
minimum dwa lata doświadczenia w pracy na podobnym stano�
wisku;
•
znajomość języka angielskiego umożliwiająca prowadzenie
rozmów oraz fachowej korespondencji – znajomość innych ję�
zyków mile widziana;
•
umiejętność obsługi pakietu Office – znajomość programów
graficznych będzie dodatkowym atutem;
•
dyspozycyjność;
•
zdolności interpersonalne oraz umiejętności komunikacyjne;
•
doskonała organizacja pracy;
•
kreatywność i samodzielność działania;
•
wysoka kultura osobista.
Oferujemy:
•
pracę w renomowanym Wydawnictwie Muzycznym
•
dobre i stabilne warunki zatrudnienia
— 44 —
•
możliwość podniesienia swoich kwalifikacji oraz zdobycia do�
świadczenia
•
ciekawą i samodzielną pracę
Kontakt:
Zainteresowanych prosimy o składanie pisemnych zgłoszeń zawie�
rających list motywacyjny oraz CV na adres: [email protected].
pl w terminie do dnia 28 lutego 2015 r. z umieszczeniem w temacie
wiadomości: Specjalista ds. Promocji + imię i nazwisko.
Konkurs kompozytorski Filharmonii Narodowej organizowany w ramach projektu „Nowe obrazki z wystawy”
Przedmiotem konkursu jest utwór na kwintet złożony z perku�
sji i 4 instrumentów wybranych spośród podanych poniżej, bez
udziału dyrygenta. Utwór ten powinien być muzycznym zapi�
sem wrażeń wyniesionych z wystawy pt. „Geometria relacyjna”,
którą będzie można obejrzeć w Galerii Działań, przy ul. Marco
Polo 1 w Warszawie w okresie od 19 grudnia do 31 stycznia. Czas
otwarcia Galerii Działań: pt. 19 grudnia, pn-wt 22-23 grudnia
oraz od 7 stycznia w dni powszednie w godzinach 14:00-20:00.
Dopuszczalne instrumentarium: 1 flet, 1 obój, 1 klarnet lub saksofon
altowy, 1 fortepian, 1 akordeon, 1 skrzypce, 1 altówka, 1 wiolonczela
lub kontrabas.
W konkursie mogą wziąć udział kompozytorzy, którzy w dniu 31 grud�
nia 2014 roku nie ukończyli 31 lat. Termin nadsyłania partytur upły�
wa 31 marca 2015 roku. Ogłoszenie o konkursie, regulamin oraz opis
projektu dostępne są na stronie internetowej Filharmonii Narodowej.
— 45 —
— poznajmy się lepiej —
mgr inż. arch.
Mateusz Kobiałka
Specjalista ds. nagrań i dźwięku
JESTEM: kompozytorem, architektem, instruktorem narciarstwa
zjazdowego… i jeszcze kilka innych, ale na Akademii Muzycznej kimś,
kto „sprawia”, że muzycy stają się znani :) (dzięki swoim płytom)
LUBIĘ: latać, doznawać skoków adrenaliny, podróżować koleją lub
samolotem, jeździć na nartach, tańczyć salsę… w ogóle wiele rzeczy
uwielbiam.
NIENAWIDZĘ: monotonii, „busiarzy” w centrum miasta, wątróbki
pod każdą postacią, niemniej uważam, że nielubianymi rzeczami nie
warto sobie zaprzątać głowy.
Newsletter ukazuje się w każdy pierwszy
roboczy dzień miesiąca.
Materiały do publikacji proszę kierować na adres:
[email protected]
do 20 dnia każdego miesiąca.
Redakcja zastrzega sobie prawo korekty nadesłanych tekstów.
Fotografie:
Mateusz Kobiałka – archiwum własne
Redakcja:
Agnieszka Radwan-Stefańska
Korekta:
Piotr Papla
Skład i projekt:
Antek Korzeniowski
Biuro Promocji Artystycznej
Akademii Muzycznej w Krakowie
ul. św. Tomasza 43, 31-027 Kraków
+48 12 422 44 00
www.amuz.krakow.pl
www.facebook.com/amuz.krakow