Dominik Kara - Zespół Szkół Nr 23
Transkrypt
Dominik Kara - Zespół Szkół Nr 23
Dominik Kara 1994-1999 RK (radiokomunikacja) Kończąc ‘podstawówkę’ stanąłem przed pierwszym poważnym życiowym wyborem: szkoły średniej. Preferując przedmioty ścisłe odrzuciłem licea, z pozostałych Technikum Kolejowe zwyciężyło dzięki lokalizacji, ułatwiającej codzienny dojazd, oraz hali sportowej. W czasach raczkującej telefonii komórkowej specjalność ‘radiokomunikacja’ również brzmiała atrakcyjnie. Pierwszym miłym wspomnieniem było doświadczenie odnajdywania się w grupie nowych kolegów i koleżanek i szybko okazało się, że było to barwne towarzystwo: kilka osób z rodzin o tradycjach kolejowych, kilka, którym pasował dojazd (bliskość dworca) i kilka, które trafiły do ‘kolejówki’, gdyż nie dostały się nigdzie indziej. Pierwszy dzień w nowej szkole zaczął się od przerywającego niewygodną ciszę żartu w wykonaniu Krzyśka Greli i tak wesoło zostało na kolejne 5 lat. Pierwszym zgrzytem był mundur: jakoś nie przypominałem sobie, aby był on bardzo reklamowany, niemniej po miesiącu zostałem w niego ubrany. Z oporami, które towarzyszyły przez całą naukę. Na swoją obronę mam, że jego fason był bardzo niemodny a krój niewygodny. Materiał zimny w zimie, gorący w lecie i po wytarciu błyszczący wszędzie gdzie nie powinien. Do tego krawat, który jednak został skrócony do minimum, na którym dało się zrobić węzeł, oraz zestaw małego eleganta w postaci grzebienia i lusterka. Wszystko kontrolowane przez woźnego, a czasami i samego dyrektora Lubczyńskiego, dla którego ta schludność była jednym z ważnych aspektów wychowawczych. Patrząc z perspektywy czasu sama idea była dobra, nie można jej też odmówić praktyczności: nie było problemu ‘w co się ubrać’, bo wybór był tylko jeden. Porządek był utrzymywany także w innych dziedzinach: palacze mieli ciężkie życie, naloty na okoliczne budynki, za którymi się chowali były na porządku dziennym, czasem z użyciem szkolnego dostawczaka, którymi byli przywożeni na resocjalizację. Z tej szkoły z resztą nie można było wyjść, kiedy się chciało, główne drzwi były chronione przez woźnego, brama od podwórza zamknięta. Wspomniałem, że hala sportowa była jednym z powodów wyboru, jednak na początek nie przyszło nam z niej korzystać zbyt często. Ze względu na liczbę klas dostępne miejsca: hala, siłownia i boisko miały wyznaczony rotacyjny plan. Dla naszego wuefisty, Marka Leśniaka, plan brzmiał „H-czyli boisko”, o ile temperatura nie spadła poniżej -20°C. Dzięki temu poznaliśmy na przykład urok gry w piłkę nożną na lodzie. Również inne dyscypliny sportowe, jak wspinanie na drążku, czy bieg Coopera (‘conditio sine qua non’ zaliczenia WF w ogóle) były raczej oryginalne, ale tylko na to pozwalało boisko. Wyjątkowe były natomiast dodatkowe zajęcia: pływanie, w basenie na ul. Teatralnej, jazda na łyżwach na Spiskiej a przede wszystkim nauka jazdy na nartach. Gdyby nie szkoła ani ja, ani wiele innych osób nie miałoby szansy spróbować i udoskonalić tych umiejętności. Innym specyficznym dla ‘kolejówki’ wydarzeniem były rajdy szkolne, odbywające się we wrześniu. Specjalny pociąg dla szkoły, wędrówka i integracja na pewno zapadły w pamięć. Sport i rekreacja były w szkole ważne nie tylko ponieważ były promowane, ale także dzięki odnoszonym sukcesom. Miałem przyjemność być członkiem ekipy biegaczy, prowadzonej przez prof. Dziubińskiego, a przede wszystkim grać w drużynie koszykówki z trenerem Bolesławem Antonijczukiem i świetnymi zawodnikami jak Maciek Grzegorek, Piotrek Bohater i Grzesiek Strap. Zespół ten odnosił sukcesy w zawodach miejskich oraz zdobywał mistrzowskie tytuły wśród szkół Ministerstwu Transportu i Gospodarki Morskiej. Jako szkoła o profilu technicznym jednym z zajęć były warsztaty. Oprócz oczywiście dobrej zabawy, możliwość poznania podstaw obsługi narzędzi i maszyn na pewno przydała się w życiu. Wierzę, że elementy ścianki wspinaczkowej, które były moją pierwszą w życiu próbą spawania są bezpieczne. Uczniowie szkoły mieli radosne charaktery, ale to raczej naturalne dla młodzieży. Kadra nauczycielska również składała się z wielu niezapomnianych osób, o czasem dość specyficznym podejściu do nauczania. Przeżyliśmy zatem wybieranie do odpowiedzi losowe (przy pomocy kalkulatora naukowego), celowe (po ocenie niedostatecznej wybór w kolejnym tygodniu, Marcin Nowicki pobił rekord wszechczasów będąc ‘zajedynkowanym’ 11 razy w semestrze), czy ‘kartkóweczki’. Na pewno staliśmy się też bardziej tolerancyjni dla subkultur, oglądając niezliczoną ilość razy ‘film o skinach’. Oczywiście żarty na lekcjach, błyskanie lusterkami (gorsze niż brak lusterka), braki w mundurze i inne wybryki wiązały się z konsekwencjami. Osobiście miałem okazję obijać cegły w zlikwidowanej kotłowni, w której miejscu powstały nowe klasy (z których sam korzystałem), czy też porządkować strych (będąc w efekcie jedną z nielicznych osób, które miały tam wstęp). Szkoła to przede wszystkim nauka, jednak ciężko mi jednak stwierdzić, jak wiele z tych 5 lat zapamiętałem. Może to fakt, że na przedmiotach technicznych uczyliśmy się podstaw i wszystko, co z nich korzystało później na studiach, sprawiło je oczywistymi. Z języka polskiego korzystam na co dzień i trudno ocenić, ile w wysławianiu się wkładu polonistki - wychowawczyni naszej klasy – Katarzyny Dzięgielewskiej. Niemniej dla chcących zdobywać wiedzę szkoła na pewno tę możliwość dawała, egzamin maturalny był przecież wspólny dla całego kraju, a wiele osób w roczniku dostawało oceny bardzo dobre czy celujące. Ponieważ otrzymywałem takie przez cały okres nauki, wraz z sukcesami w sporcie w roku 1998 zostałem wytypowany do otrzymania nagrody Prezesa Rady Ministrów dla najlepszego ucznia. Przez większość okresu nauki w ‘kolejówce’ najładniejsza uczennica, a przy tym koleżanka z klasy – Marzena Gronowska – oraz ja stanowiliśmy parę, więc nauka była łatwiejsza i przyjemniejsza. Z perspektywy czasu, ilość wiedzy koniecznej do przyswojenia na studiach czy obowiązków w pracy zawodowej sprawiają, że nie da się wspominać pięciu lat spędzonych w szkole średniej inaczej niż miło. W przypadku Technikum Kolejowego, z jego wyjątkowością, był to szczególny okres życia.