Kropka IV do rysowan..
Transkrypt
Kropka IV do rysowan..
a w o ł u t y t a n Stro Stopka redakcyjna Różne bywają kropki na świecie. Duże i małe, mniej lub bardziej okrągłe, czarne, białe albo © Copyright by Księgarnia Wydawnictwo Skrzat Stanisław Porębski, Kraków 2016 kolorowe. Jednak, jakiej byście dotąd nie spo- Tekst: Rafał Klimczak Opracowanie graficzne, ilustracje i projekt okładki: Ilona Brydak Redakcja: Agnieszka Kochanowska-Sabljak Korekta: Sylwia Chojecka tkali, żadna nie była podobna do tej. Jedynej, ISBN 978-83-7915-367-1 śli nie wierzycie, sami przeczytajcie. Być może Księgarnia Wydawnictwo Skrzat Stanisław Porębski 31-202 Kraków, ul. Prądnicka 77 tel. 12 414 28 51 [email protected] www.skrzat.com.pl niepowtarzalnej — Kropeczki z książeczki. Jepolubicie tę maleńką, ciekawską istotkę. Historia, którą tutaj przedstawiamy, jest już czwartą z serii jej przygód i pozwoli Wam dowiedzieć się o wielu ciekawych rzeczach, o których dotychczas mogliście nawet nie słyszeć. 3 Tym, którzy nie czytali wcześniejszych przygód Kropeczki, należy się małe wprowadzenie. Główna bohaterka jest najprawdziwszą kropką. Taką, jakich wiele stawia się w trakcie pisa- Jesienne lis`cie, ciepl~e kraje nia. Pomimo to okazała się zupełnie wyjątkowa. Do jej powstania przyczyniła się pewna mała dziewczynka o imieniu Joasia. Narysowała ją na końcu ostatniego zdania starej książki, którą dostała od babci. Asia wiedziała doskonale, że 4 w książkach nie wolno rysować, i sama nie wie, Dzień był nadzwyczaj piękny i słoneczny. dlaczego to zrobiła. Być może wydawało się jej, Zwłaszcza jak na sam środek jesieni. Ponie- że ta ostatnia kropka jest za mało widoczna? waż o tej porze roku takie dni nie zdarzają się Tego dokładnie nie wiemy. Wiadomo jednak, że często, Asia wyszła na spacer po parku. Była tuż po tym wydarzeniu kropka wypadła z książ- zachwycona zarówno samą przechadzką, jak ki, napęczniała, otworzyła oczy, a zaraz potem i tym, że towarzyszyła jej babcia. Ostatnio nie buzię, której nauczyła się nader często używać. często miały ku temu okazję. Dziewczynka wra- Szybko okazało się, że istotka ta jest bardzo cie- cała z przedszkola na tyle późno, że zanim zdą- kawska i wciąż zadaje pytania. Zwykle zamęcza żyła odpocząć, już robiło się ciemno. Do tego nimi sowę-zabawkę, świnkę skarbonkę lub Asię, pogoda bywała kapryśna. Dzisiaj jednak bab- a one starają się cierpliwie odpowiadać. cia odebrała wnuczkę tuż po obiedzie. Dzięki 5 temu miały całe dwie godziny wyłącznie dla siebie. No może nie tylko dla siebie, bo z Asią była przecież Kropka. Od czasu, kiedy wypadła z książeczki, stała się najlepszą przyjaciółką Dłoń Ani z kolorywmi listkami ALBO jeszcze kawałek głowy ze spinką i Kropka zakiekawiona patrzy na liście dziewczynki. Razem się uczyły, razem sprzątały pokój, a bywało, że i wspólnie psociły. Teraz Kropeczka siedziała cichutko na spince do włosów, tuż za uchem Asi. Spinka ta pomalowana była w kropki, więc jedna więcej zupełnie zmieniały kolor w zależności nie rzucała się w oczy. Właściwie to nie sposób od tego, na co właśnie padały. było ją tam dostrzec, a tym bardziej usłyszeć. To się czerwieniły, to cieszyły oczy brązem, No, chyba że sama by tego chciała. to znowu przyjemną, głęboką żółcią. Dzisiejszy spacer stanowił wspaniałe połą- — Zobacz, babciu — wołała co chwilę dziew- czenie przyjemnego z pożytecznym. Asia dosta- czynka, podbiegając z każdym nowo znalezio- ła bowiem za zadanie zebrać jak najwięcej liści nym liściem, który wydawał się jej jeszcze na jutrzejsze zajęcia w przedszkolu. Ponieważ ładniejszy niż poprzedni. była pilną uczennicą, starała się z niego wywiązać jak najlepiej. Biegała z torebką po alej- 6 — Widzę, wnusiu — odpowiadała cierpliwie kobieta. — Naprawdę piękny. kach i między ławkami, a słoneczko przyjemnie Kropeczka również nie marnowała czasu. grzało jej okrągłą buzię. Złociste promyczki Robiła to, co w tej sytuacji mogła robić najlepiej, 7 czyli podpowiadała szeptem, gdzie leżą kolejne liście. Takie, których jeszcze nie miały we wspólnej kolekcji. Ponieważ była bardzo ciekawską Kropeczką, nie mogła się oprzeć, żeby w pewnym momencie nie zagadnąć Asi. — Ooo, kto by pomyślał — zaśmiała się Asia. — Mów wreszcie, o co chodzi. — Skoro nalegasz… Powiedz mi, proszę, dlaczego jesienią liście zmieniają kolor? — Co takiego? — Joasia była nieco rozczaro- — Zastanawiam się od dłuższej chwili nad wana. — Myślałam, że chodzi ci o coś naprawdę pewną interesującą sprawą — zaczęła podchwy- ciekawego. A to… to przecież wszyscy wiedzą. tliwie. — Ja nie wiem — przyznała zawstydzona — Taak? — zainteresowała się dziewczynka. nieco Kropeczka. — Niestety, nawet ja nie mogę znaleźć dla Asia najwyraźniej nie przejęła się tym zbyt- niej żadnego wytłumacze- nio. Stała teraz pod wielkim i grubym kaszta- nia — dodała Kropka. nowcem. Pod drzewem tym były nie tylko liście, ale i kasztany. Dziewczynka natychmiast wpa- Asia z Kropką pośród kaszanów dła na pomysł, aby ich nazbierać. Zbyła więc koleżankę krótką odpowiedzią: — No przecież dlatego, że usychają na zimę. — Aha! — zawołała maleńka istotka, wiercąc się coraz bardziej na spince. — Kto by pomyślał, że to takie proste. 8 9 — Prawda? — zgodziła się Asia. Była bardzo zadowolona, że tak gładko jej poszło. Babcia siedziała na ławce kilka metrów daW parku... Babcia siedzi na ławczce i z uśmiechem przygląda się wnuczce, która podbiega do niej z liśćmi i kasztanami. lej, więc zupełnie nie słyszała ich rozmowy. Utrudniał to także szelest liści, wzmagany przez lekki wietrzyk. — Asiuuuu… — krzyknęła nagle Kropka wprost do ucha przyjaciółki. — A dlaczego liście nie usychają na zielono? Nie mogą? Dziewczynka zrobiła skwaszoną minę, po czym westchnęła głęboko i wysapała: — Wiedziałam, że to się tak skończy. Zebrała kilka kasztanów i pobiegła do babci. — Babciu — zawołała, siadając tuż obok niej. — Wiesz co? Mam taką jedną koleżankę, która ciągle o wszystko pyta — zaczęła. — To dobrze, że pyta — odparła babcia poważne. — Dzięki temu dużo się dowie. — Taaak? — Asia przysunęła się bliżej i zaraz dodała: 10 11 — I ona… To znaczy ta koleżanka pytała, czy wiem, dlaczego liście zmieniają kolor jesienią. Powiedziałam, że usychają na zimę. Ale ona nadal nie rozumie dlaczego. Asia wgryzła się w soczyste i słodkie jabłuszko, a babcia zaczęła opowiadać: — Kiedy zbliża się zima, wszystkie rośliny muszą się do niej przygotować. Także drze- Babcia uśmiechnęła się i przytuliła wnuczkę. wa. Dzieje się tak z powodu mrozu, — Moje dziecko. Ta twoja koleżanka jest który wtedy panuje. To on jest bardzo dociekliwa. — To prawda — przyznała zaraz Asia. — Nawet za bardzo. największym wrogiem liści. Każdy liść, czy to drzewa czy krzewu, zawiera Babcia jednak wcale tak nie uważała. w sobie wodę. A woda, — Jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy, to nie jak wiesz, zamarza, ma zbyt ciekawskich dzieci. Pytań też nigdy za zwiększając przy tym wiele. Co najwyżej mogą być niewłaściwe lub swoją objętość. Babcia tłumaczy a Asi chrupie jabłko KOSZTELA nie dość wyczerpujące odpowiedzi. Czasem nie zawsze nas zadowalają. W sprawie liści postaram ci się odpowiedzieć najlepiej, jak tylko potrafię. Tymczasem zjedz jabłko — powiedziała, podając wnuczce zielony i błyszczący owoc. — To moja ulubiona odmiana — kosztela — dodała z uśmiechem. 12 13 — To znaczy, że robi się grubsza na mrozie? Drzewo zrzucające liście — Można tak powie- loru liści jest brak barwnika. Tego, który sprawia, że zielenią się od wiosny do jesieni. dzieć — zaśmiała się bab- — Ale skąd się biorą inne kolory? cia. — Zamarzająca woda — One tam są przez cały czas — odparła rozerwałaby delikatne babcia, wprawiając wnuczkę w zdumienie. listki i z nadejściem cie- Zresztą nie tylko ją. Kropka aż podskoczyła, plejszych dni zmieniłaby je poruszając przy tym całą spinką. Na szczęście w zieloną papkę. Aby temu zapobiec, drzewa po prostu z niej nie spadła. Babcia zaś mówiła dalej: się ich pozbywają. Wcześniej — Latem kolory żółty, brązowy czy pomarań- jednak wycofują z nich pewne czowy są przykryte w całości zielonym barwni- substancje odżywcze do pnia. Li- kiem, który jest tak mocny, że innych kolorów ście przestają wtedy produkować zie- po prostu nie widać. Nieco inaczej ma się spra- lony barwnik nazywany chlorofilem. wa z czerwienią. — Trudna nazwa — mlasnęła Asia, rozsmakowując się coraz bardziej w jabłku. — Na pewno zapomnę. 14 jeśli będziesz wiedzieć, że powodem zmiany ko- — Taak? — Asia wpatrywała się w babcię, czekając na ciąg dalszy. — Kolor czerwony drzewa wytwarzają dopie- — Na razie nie musisz jej pamiętać ro jesienią i wymaga to od nich wysiłku — kon- — uspokoiła ją babcia. — Wystarczy, tynuowała babcia. — Niewątpliwie musi im być 15 do czegoś koniecznie potrzebny. W przyrodzie — Oczywiście, że tak — zaśmiała się babcia, nic nie dzieje się bez powodu. Naukowcy uwa- wskazując jednocześnie pojemnik na odpadki żają, że drzewa straszą w ten sposób szkodniki. przy drugiej ławce. — Zresztą nie tylko drzewom, — Straszą? — zdziwiła się jeszcze bardziej owady także korzystają z barw ochronnych. Joasia. — Kolorem? Te bardzo czerwone bywają trujące i kolorem — Nie wiedziałaś? — Tym razem babcia ostrzegają, że nie należy ich zjadać. wydawała się być zaskoczona. — Ko- — Zaraz, zaraz, coś mi się tu nie lor czerwony to popularna barwa zgadza — zastanawiała się Asia. ochronna, dość często stosowana przez naturę. Zwykle mówi Czewony liść i owad-szkodnik z miną Uwaga, czerwony znaczy trujący! czerwone, maliny i czereśnie wszystkim: „Uwaga, niebez- też, i inne owoce, a przecież pieczeństwo”. Jesienią, kiedy są pyszne i zdrowe. Kogo drzewa stają się słabsze i są na- więc straszą? rażone na ataki owadów, wołają swoimi czerwonymi liśćmi: „Uważajcie, szkodniki! Jesteśmy czerwone, groźne i nie warto nas atakować!”. 16 — Jabłuszka mogą być bardzo — Z owocami to już zupełnie inna historia — wzruszyła ramionami babcia. — Poza tym ludzie lubią kolor czerwony i ich on raczej nie zniechęca. — I co, udaje im się? — Asia skończyła wła- Wręcz przeciwnie. A teraz idź, ptaszynko, i na- śnie jeść jabłko i rozglądała się za koszem na zbieraj więcej kasztanów. Chętnie wezmę tro- śmieci. chę do domu, bo pomagają mi na reumatyzm. 17 — Podoba — przyznała Asia. — Ale tak mówi do mnie tylko babcia. I chcę, żeby tak zostało. — Dobrze już, dobrze — zgodziła się Kropeczka. — A właśnie — dodała zaraz — skoro już o ptaszynkach mowa, to zauważyłaś, że od kilku tygodni zupełnie ich nie słychać? Nawet wiJoasi nie trzeba było tego mówić dwa razy. Złapała torbę i pobiegła między drzewa. — Teraz już wiesz, dlaczego liście zmieniają kolor? — cicho zapytała Kropkę. — Teraz tak, moja ptaszynko — zachichotała Kropeczka. — Choć kilka pytań jeszcze by się znalazło. — O nie! — zdecydowała Joasia. — Na dzisiaj wystarczy. Zresztą zaraz idziemy do domu. I nie nazywaj mnie ptaszynką. — Nie podoba ci się? 18 dać ich dużo mniej. — Masz na myśli ptaki? — upewniła się dziewczynka. — One też szykują się do zimy. — Zmieniają kolor? Czy… nie, to niemożliwe… — wyjąkała Kropka. — Czy one usychają? — pisnęła, zakrywając buzię rękoma. Asia zaśmiała się na cały głos, zupełnie nie zważając na zdziwioną babcię. Po chwili jednak zdołała się opanować i wyjaśniła: — To nic, babciu, przypomniałam sobie coś śmiesznego. 19 Klucz ptaków na niebie odlatujacych do ciepłych kraków Do Kropeczki zaś szepnęła: — Ptaki odlatują na zimę do ciepłych krajów. Dlatego jest ich teraz dużo mniej. Kropeczka westchnęła z ulgą. – Cieszę się, że odlatują. To znaczy nie cieszę się z tego, że odlatują — plątała się nieco — tylko z tego, że jednak nie usychają. Asia chichotała cichutko. Kropeczka nadal ścia. Przecież spinka we włosach Joasi nie pój- miała mnóstwo pytań, ale dziewczynka posta- dzie sobie w inną stronę niż jej właścicielka. nowiła, że spokojnie odpowie na nie w domu. Zresztą Kropeczka także uważała, że już czas Kiedy jedna torba wypełniona została kasz- zakończyć spacer. Babcia przystanęła jeszcze tanami, a druga listkami, na chwilę niedaleko wielkich dębów, ulubio- wnuczka i babcia nego miejsca wiewiórek, którym rzuciła kilka wzięły się za orzechów. Następny przystanek zrobiła przy ręce i poma- cukierni, tuż za parkiem. Kupiła kilka pączków łu skiero- z nadzieniem różanym. Zapach tych pyszności wały się unosił się na całej ulicy. Roześmiana Asia szepcze do Kropki w stronę — Pani Matylda chyba specjalnie otwiera osiedla. drzwi od cukierni — śmiała się do napotkanej Kropka, 20 choćby nawet nie chciała, nie miała innego wyj- znajomej. — Nie sposób przejść obojętnie. 21 — A co tam, moja droga — chichotała są- *** siadka. — Zima idzie, trzeba zgromadzić trochę — Nareszcie u siebie — zawołała Kropka, tłuszczyku, żeby kości nam nie marzły. Jeden zeskakując ze spinki, kiedy tylko Asia weszła pączek z pewnością nikomu nie zaszkodzi. do swojego pokoju. Utwierdzone w tym przekonaniu przez pa- — A co to? Spacer się nie udał? — podpy- nią Matyldę poszły nadzwyczaj żwawo w kie- tywał lew Alex, jeden z ulubionych pluszaków runku domu. Joasi. — Ależ skąd — zaprzeczyła natychmiast dziewczynka. — Udał się i to nawet bardzo. Zobacz, ile liści i kasztanów przyniosłam. Kropka razem z przyjaciółką wysypały je- Dwie starsze panie zaśmiewają sie i palaszują pączki. sienne skarby na podłogę. Było ich naprawdę sporo. Przez chwilę wszyscy podziwiali zbiory, po czym z zapałem przystąpili do robienia kasztanowych ludków. Najaktywniejsze w tej zabawie okazały się lalki: Kasia, Basia i Zuzia, które prześcigały się w wymyślaniu, do czego jeszcze mogłyby posłużyć brązowe kulki. Zbudowały więc stół, krzesła i kilka zwierzątek. Lew Alex koniecznie chciał zrobić wielkiego kotleta, 22 23 ale szybko doszedł do wniosku, że wystarczy wziąć płaski kasztanek i było po robocie! Niewiele większą pomysłowością wykazał się pluszowy miś. Wydłubał w kilku nasionach dziurki i stwierdził, że… właśnie zrobił ule. Nagle do pokoju weszła mama. Spojrzała na podłogę i zupełnie nie zauważając Kropki, powiedziała: — Uważaj, Asiu! Kasztany potrafią nieźle ubrudzić. Kiedy skończysz, zaraz umyj ręce. W pokoju Asi... Kropka razem z przyjaciółką wysypały jesienne skarby na podłogę... ...z zapałem przystąpili do robienia kasztanowych ludków. Najaktywniejsze w tej zabawie okazały się lalki: Kasia, Basia i Zuzia, jest i lew Alex i pluszowy miś. Jak Ci sie zechce to mama moze zagladać przez uchylone drzwi... — Dobrze, dobrze — odparła dziewczynka posłusznie, a po chwili dodała: — A wiesz, mamusiu, babcia mi mówiła, że kiedy była jeszcze mała, to robiła z kasztanków klej. — Mnie też o tym opowiadała — zaśmiała się mama, po czym wyszła dokończyć swoją pracę. Zabawa dobiegała końca. Każdy zrobił już coś ładnego, a poza tym zabrakło kasztanów. Za to na półkach pełno było najróżniejszych postaci. 24 25 Wszystkie brązowe, Sowa niczym po wakacjach nad morzem. Z nogami i rękoma z wykałaczek albo zapałek. czym zaraz zmieniła temat: — Nie zgadniesz, o co pytała mnie Kropeczka. Zrobiła krótką pauzę, ale że nie doczekała się reakcji, sama dodała: — Pytała, czy ptaki zmieniają kolor jesienią i czy usychają jak liście. Tak jak się spodziewała, słowa te wywołały Asia podniosła się ogólną wesołość. Niestety, sprawiły też przy- z fotela i rozłożyła liście krość małej koleżance. Nikt przecież nie lubi, na parapecie. Już miała wyjść kiedy ktoś się z niego śmieje. do łazienki umyć ręce, kiedy przypomniała so- Sowa nie wytrzymała i zleciała na biurko. bie o pytaniach Kropki. — Hu, hu — zawołała. — Pozwól, że przy- — Ojej, zupełnie zapomniałam — zawołała głośno. — Miałam ci wyjaśnić, gdzie i dlaczego pomnę, co pewna mądra pani mówiła ci dzisiaj podczas spaceru. ptaki odlatują na zimę. Zrobię to od razu, bo znowu zapomnę — stwierdziła nieco przemądrzałym tonem. — Może jednak najpierw umyj ręce — doradziła sowa, siedząca na belce pod sufitem. Kropka zawstydzona i zbawki pękające ze śmiechu... — Zdążę przecież — mruknęła Joasia, po 26 27 — Co takiego? — spojrzała niepewnie Joasia. — Nie ma głupich pytań, są tylko niemądre — Muszę ci uświadomić, moja panno, że odpowiedzi — powoli wyrecytowała sowa, pa- wbrew temu, co sądzisz, ptaki zmieniają kolor. trząc na dziewczynkę swoimi wielkimi oczami. I to nie tylko jeden raz — jesienią, ale nawet Przenikliwe spojrzenie i pamiętne słowa częściej. Przynajmniej niektóre — zastrzegła po najwyraźniej podziałały tak, jak powinny. Asi chwili namysłu. zrobiło się teraz nieswojo i przy wszystkich Joasia usiadła na łóżku i zapytała: przeprosiła Kropeczkę. Sowa natomiast mówiła — A po co to robią? Boją się szkodników? dalej: Sowa, będąca pierwszą nauczycielką wśród Asinych zabawek i prawdziwą skarbnicą wiedzy, także wygodnie się rozsiadła i odpowiedziała: i zawstydzona Asia... — Właściwie wszystkie ptaki zmieniają piórka, nazywa się to pierzeniem. Jednak niektóre zmieniają również ich kolor. Zwykle w zależności od tego, w jakim są wieku, a także od pory roku. Weźmy na przykład takie czajki. Ich pisklaki wychowują się na polu lub łące wprost na ziemi. Mają więc kolory i wzory na piórkach tak dobrze dopasowane do miejsca, w którym 28 29 mieszkają, że niezwykle trudno je zauważyć. śpiewają. Oczywiście mam na myśli te, które I to stojąc tuż obok! Można je niechcący nadep- w ogóle potrafią. Kiedy już nie muszą się sta- nąć i nawet o tym nie wiedzieć. Kiedy dorasta- rać o względy dam, zmieniają ubarwienie na ją, zaczynają zmieniać ubarwienie, a kiedy są spokojniejsze, żeby nie rzucać się w oczy dra- już dorosłe, no to sami wiecie, jak wyglądają. pieżnikom. Doskonałym przykładem są tu bata- Bataliony w różnym upieżeniu z podpisem wiosna jesień plu zadziwnona Kropka Klara zamilkła na chwilkę. Pociągnęła solidny łyk wody i kontynuowała. 30 liony, zwane także bojownikami. Jesienią wręcz trudno je poznać. Z ich wspaniałych strojów — Spora część ptaków ma piękne kolory i barwnych pióropuszy nie zostaje zupełnie nic. przez bardzo krótki czas. Zwykle wtedy, kiedy Na koniec dodam, że w świecie zwierząt zmia- jest okres godowy, czyli wiosną i wczesnym la- na futer, piór czy łusek to normalna sprawa. tem. Wtedy to ptasi panowie najbardziej chcą Wszystkie one muszą dopasować się do warun- się podobać swoim paniom i najpiękniej dla nich ków, w których żyją. W tym także do pór roku. 31 wg tekstu poniżej :) Sowa zakończyła wykład i wszyscy rozeszli się do swoich zajęć. Asia pobiegła do łazienki, aby wreszcie umyć ręce. Szkoda jednak, że tak długo z tym zwlekała. Okazało się bowiem, że teraz nie było to wcale takie łatwe. Szorowała więc dłonie mydłem i szczoteczką, aż zaczęła ją boleć skóra. Wreszcie z pomocą przyszła jej mama. Wyjaśniła, że na razie więcej nie da się zmyć. — Musisz nasmarować ręce kremem i spróbować ponownie jutro. — Jak to jutro? — zaszlochała dziewczynka. 32 *** — Mam iść z takimi rączkami do przedszkola? Tymczasem w pokoju dziewczynki zapano- — Dokładnie tak — pokiwała głową mama. — wał rzadki tu spokój. Lalki poszły wypróbować I w ogóle nie ma się czym przejmować. Gdybyś swoje kasztankowe meble, a pluszaki omawiały obierała orzechy, to dopiero miałabyś brudne jakieś ważne sprawy dotyczące zmiany futra. ręce. Kropeczka wskoczyła więc na swoje ulubione Joasi nie pozostało nic innego, jak tylko miejsce w domu, czyli na parapet. Było z niego oswoić się z tą myślą. Aby poprawić sobie hu- widać zarówno cały pokój, jak i park na ze- mor, poszła obejrzeć ulubioną bajkę na dużym wnątrz. Kropeczka uwielbiała oglądać świat telewizorze w salonie. i podziwiać jego niezwykłości. 33 jemiołuszka, gil, czeczotka kos sikorka drozd kwiczoł podpisane Świnka Pelagia, stała mieszkanka tego miejsca, a do tego serdeczna przyjaciółka Kropeczki, Przylecą na zimę? rozsunęła nieco suszące się na parapecie liście, — Ano tak — potwierdziła świnka. — Przy- aby razem mogły zbliżyć się bardziej do szyby. fruną na przykład jemiołuszki, gile, czeczotki. — Siadaj i patrz sobie do woli — zachęcała. Do parku zlecą się z całej okolicy kosy, sikorki, — Ech — westchnęła niebieska istotka. — Zo- drozdy i kwiczoły. Na pewno nie będzie w nim stały tylko gołębie, sikorki i wróbelki — wymieniała przelatujące za oknem ptaki. — Wszystkie inne odfrunęły. 34 — Naprawdę? — podskoczyła Kropeczka. — pusto. Kropka zaczęła się niespokojnie wiercić, co mogło oznaczać tylko jedno. Kolejne pytania! — Po pierwsze nie wszystkie, a po drugie — Powiedz mi, Pelagio, jak to możliwe, że nie martw się tym — pocieszała ją Pelagia. — przylecą do nas ptaki na zimę? Nie boją się, że Jedne odleciały, inne przylecą. zamarzną? 35 Świnka z radością odpowiedziała: — Otóż nie! Przylatują do nas ptaki z północy i ze wschodu, gdzie jest dużo chłodniej niż wg tekstu: zasuszone owoce jarzębiny, głogu, dzikiej róży i innych drzew lub krzewów. Także nasiona traw i ostów. Często też pomagają im ludzie, wysypując do karmników nasionka. u nas. Dla nich nasza zima jest łagodna i zupełnie niegroźna. Poza tym ptaki w zdecydowanej większości nie uciekają przed mrozem i śniegiem, tylko przed brakiem jedzenia. To głód jest ich wrogiem. Zimą przecież nie ma muszek, którymi żywią się jaskółki. Nie ma żabek, myszek i świerszczy dla bociana czy też ulubionych owadów dla dudka. Te ptaki muszą odlecieć, aby miały co jeść. — Zaraz, zaraz. — Kropeczka zrobiła mądrą minę. — Co w takim razie będą jadły te ptaki z północy? — O to się nie martw, im wystarczą zasuszone owoce jarzębiny, głogu, dzikiej róży i innych drzew lub krzewów. Także nasiona traw i ostów. Często też pomagają im ludzie, wysypując do karmników nasionka. 36 37 – No dobrze — powiedziała Kropka. — Trochę mnie uspokoiłaś. Popatrzę sobie małą chwilkę i chyba pójdę spać. Powiedz mi jeszcze tylko, jak daleko stąd są te ciepłe kraje i jak długo ptaki muszą tam lecieć. Świnka zrobiła niepewną minę i spojrzała z nadzieją na sowę Klarę: — Może ty jej powiesz? Jesteś przecież ptakiem. — Chyba że zaraz odlatujesz na zimę! — do- Świnka i Kropeczka zachichotały. Miś zaś dał miś pluszowy, który układał się do małej udał, że nie słyszy, i obrócił się na bok. Kla- drzemki. ra otworzyła drugie oko, co zapowiadało, że na Klara łypnęła jednym okiem i spokojnie od- — Ciepłe kraje — zaczęła — to zwyczajowa powiedziała: — Po pierwsze sowy nigdzie nazwa wszelkich miejsc, do których odlatują nie odlatują. A po drugie ptaki na zimę. Jedne gatunki ptaków odlatu- jestem taką samą ją całkiem niedaleko: przeczekują zimę na za- zabawką jak ty, chodnich wybrzeżach lub rozlewiskach Dunaju. tylko oczywiście Inne lecą w okolice Morza Śródziemnego, gdzie o wiele, wiele jest znacznie cieplej. Jeszcze inne docierają aż mądrzejszą. 38 pewno wywiąże się z zadania. do Afryki. Nawet na sam jej koniec. 39 — A który ptak potrafi przelecieć najdalej? — Na szczęście nie musisz — wysapała sowa. — dopytywała Kropeczka. — No wiesz, chciała- — Takie podróże są bardzo trudne i ryzykowne. bym wiedzieć, jaki jest rekord. Sporo ptaków w ich trakcie ginie z głodu i wy- — A co to, olimpiada jakaś czy co? — obruszyła się sowa. — Rekordów się jej zachciało. Zaraz jednak napuszyła się, co oznaczało, że cieńczenia. Niektóre padają łupem drapieżników. Ale najwięcej zostaje zestrzelonych przez ludzi. Taka podróż to naprawdę żadna przyjemność. intensywnie myśli, a po chwili rzekła: — Niekwestionowanym mistrzem w długich lotach jest mały ptaszek szlamnik. Jego kuzyn żyje także w Polsce. Ale ten, który pobił rekord, pochodził z Alaski. W trakcie jednej podróży przeleciał ponad 11 tysięcy kilometrów. Wyobrażasz sobie? I to w osiem dni! Dotarł aż do Nowej Zelandii. Kropeczka wprawdzie nie wiedziała, gdzie Może globus... albo mapa świata jest Alaska ani Nowa Zelandia, ale i tak zrobiło to na niej wrażenie. — Co za podróż — westchnęła. — Może i ja kiedyś się w taką wybiorę? 40 41 Kropeczka zamyśliła się i to na długo. Zanim Pory roku się spostrzegła, na dworze zrobiło się prawie ciemno. Asia jeszcze nie wróciła z salonu, więc Kropka podziękowała Pelagii za gościnę, a Klarze… Jej też chciała podziękować za wyjaśnienia, ale ta najwyraźniej już spała. „Zupełnie nie jak sowa — pomyślała Kropka. — To pewnie dlatego, że jest pluszowa”. Następnie zrobiła susa na biurko, dalej na półkę z książkami, a na końcu hops i na ostatnią stronę książki. W miejsce, z którego wyskoczyła. Jesień na dobre rozwinęła swe dżdżyste ramiona, otulając ciemnymi chmurami całe niebo. Deszcz padał od dwóch dni niemal bez przerwy. Zmywał opadłe już liście i tworzył błotniste kałuże. Porywisty wiatr jeszcze potęgował nieprzyjemne wrażenia. Taka pogoda najwyraźniej wpływała na nastroje wszystkich mieszkańców Asinego pokoju, którzy snuli się ze smętnymi minami to tu, to tam. 42 43 Zamyślona Kropka zapatrzona w jesienny ktajonraz za oknem... Dziewczynka popatrzyła na figurki z kaszta- — A to dlaczego? — mruknęła świnka Pela- nów, które powysychały i pomarszczyły się już gia. — Wtedy jest zimno, dzień jeszcze krótszy, nieco. Następnie położyła się na łóżku z zamia- a pogoda wcale nie musi być lepsza niż teraz. rem ucięcia sobie drzemki. Lalki wprawdzie miały jakieś przyjęcie, ale rozmowa zupełnie im się nie kleiła. Pozostałe zabawki także nie wykazywały najmniejszego zapału do zabawy czy pogawędek. ka. — A ja nigdy nie widziałam śniegu. — No tak — przyznała świnka. — Słuszny argument. Wydawało się, że teraz ponownie nastanie Kropka siedziała na parapecie wpatrzona długa cisza, jednak Kropeczka zaczęła się nie- w świat za oknem. Wzdychała co chwilkę, aż spokojnie kręcić. To mogło znaczyć tylko jedno: wreszcie powiedziała: jakieś pytanie przyszło jej do głowy i nie może — Jak długo trwać będzie ta jesień? Nie mogę doczekać się zimy. 44 — Ale za to pada śnieg! — odparła Kropecz- sobie sama z nim poradzić. Wreszcie nie wytrzymała. 45 — Dlaczego po lecie musi być jesień i skąd w ogóle biorą się pory roku? — wypaliła jednym tchem. Lalki popatrzyły na siebie ze zdziwieniem, świnka otworzyła szeroko pyszczek, a Asia 4 pory roku uniosła się na łóżku. — Jak ty o coś zapytasz… — pokiwała głową dziewczynka. — Co takiego by miało być twoim zdaniem po lecie? Może wiosna? — A dlaczego nie? — nie ustępowała Kropeczka. — Byłoby znacznie przyjemniej. — Na pewno tak — przyznała świnka. — Ale to niemożliwe. Gdyby nagle zakwitły kwiaty i drzewa, niewątpliwie by pomarzły i zostałyby sobie z nim poradzić. W takich sytuacjach po- zniszczone przez mróz. Teraz przyroda szykuje zostało jedno: poprosić o pomoc sowę Klarę. się na zimę, a nie na lato. Mądry ptak właśnie otworzył oczy i pilnie — Ale dlaczego u nas musi być zima? W ciepłych krajach jej nie ma. To był faktycznie poważny argument. Na tyle istotny, że ani świnka, ani Asia nie potrafiły 46 przysłuchiwał się rozmowie. Widząc, że nikt nie potrafi udzielić właściwej odpowiedzi ciekawskiej przyjaciółce, Klara zleciała na biurko i zahukała: 47 — Moi drodzy, żeby wyjaśnić to niezmiernie meldując swoją gotowość do wzięcia udziału ciekawe zagadnienie, trzeba zacząć od samego w eksperymencie. Nawet misio napuszył się początku. najbardziej, jak umiał, i obracał powoli doko- Teraz nawet lalki przerwały przyjęcie i za- ła. Chciał udowodnić, że świetnie nadaje się na częły śledzić, co się dalej wydarzy. Pozostałe zabawki także zebrały się wokół Klary Tylko lalki nie były zainteresowane. i przysłuchiwały się z rosnącym zaintereso- — Potrafimy robić wspaniałe piru- waniem. — Będę potrzebować pomocnika — stwierdziła sowa. — Najlepiej, żeby był okrągły i potrafił się kręcić. Żytafa ety, ale wszystkie jesteśmy szczupłe — tłumaczyły się głośno. — Nie okrągłe — podkreśliły raz jeszcze. Koniec końców do pomocy wybra- Nie trzeba było tego powtarzać na została główna zainteresowana, dwa razy. Większość zabawek czyli Kropka. Natychmiast stanęła na zgłosiła się na ochotnika. biurku i czekała na dalsze polecenia. — Ja chcę, ja — wołała ży- Klara, nie pytając o zgodę, chwyciła rafa, choć wcale nie odpowiada- kredę i narysowała na czubku jej ła stawianym wymaganiom. Nie 48 pomocnika. głowy małe kółeczko. tylko nie potrafiła się kręcić, ale — Jak wszyscy wiecie — za- i nie była ani trochę okrągła. częła po chwili sowa — Ziemia Zebra także podniosła kopytko, kręci się niczym wielki bączek. 49 A właściwie to ogromne bączysko. Dzięki temu — Jak widzimy, Kropkę nieustannie oświetla mamy dzień i noc. Żeby to lepiej pokazać, Zie- lampa. Tak samo jest z Ziemią, którą przez cały mię będzie udawać Kropeczka, a Słońcem zo- czas oświetla Słońce. Zobaczcie sami — wskaza- stanie ta oto lampka — wskazała na stojący ła skrzydłem — lampka świeci teraz wprost na obok przedmiot, który po naciśnięciu pstryczka buzię Kropeczki, następnie na ucho, a jeszcze rozbłysnął żółtawym światłem. później na plecy. Dokładnie tak samo obraca się — Obróć się, moja droga — poleciła asystentce. — Tylko powoli, żeby wszyscy dokładnie widzieli. Ziemia i coraz to inny jej obszar oświetlany jest przez Słońce. — Rozumiem — przytaknęła Asia. — Kiedy Kropka, która już wcześniej powiększyła się do rozmiarów piłki tenisowej, zaczęła pomalutku kręcić się na paluszkach. Sowa natomiast mówiła dalej: lampka świeci na buzię Kropki, to mamy tam dzień, a noc panuje z tyłu. — Doskonale, właśnie tak — ucieszyła się Sowa. — Gdy u nas jest dzień, po drugiej stronie Kropka, lampka światło cień 50 51 Słońce zachodzi Ziemi jest noc. Słońce świeci cały czas, ale nie w każdym miejscu je widać. Kiedy chowa się za horyzontem, wydaje nam się, że znika. A to tylko Ziemia odwróciła się od niego. Uzyskawszy twierdzącą odpowiedź, dokończyła głosem odkrywcy: — A więc połowę tego czasu powinien stanowić dzień, a połowę noc. — Prawda — poparła ją Asia, która z wrażenia dostała wypieków na policzkach. — Ale tak nie jest — zawołała z triumfem — Na niebie wygląda to zupełnie inaczej — w głosie Kropka. — Teraz dzień jest znacznie zauważyła Kropka. — To słoneczko przesuwa krótszy od nocy. Czyli nasza planeta kręci się się nad głową. raz szybciej, raz wolniej? — Racja — pokiwała głową sowa. — To rów- — Doskonała dedukcja — pochwaliła ją nież złudzenie. Podobnie jest, kiedy jedziesz sowa. — Ale niestety nieprawdziwa. Ziemia ob- pociągiem lub samochodem. Wyglądasz sobie raca się z tą samą prędkością przez cały czas. przez okno i wydaje ci się, że wszystko się To, że dzień się wydłuża i skraca, jest wywoła- przesuwa, a ty stoisz w miejscu. Tymczasem to ne zupełnie czym innym. pojazd jest w ruchu, a nie świat za szybą. Kropka nadal się nad czymś zastanawiała, aż wreszcie stwierdziła: — Ziemia obraca się raz na dwadzieścia bohaterowie Asinego pokoju cztery godziny, mam rację? 52 53 — A czym? — dopytywała Joasia, coraz bardziej zaciekawiona. — Są dwa ważne powody — oświadczyła sowa. Chwyciła leżący na jednej z półek sznurek i przewiązała nim Kropkę w pasie. — Ten niby pasek — zapowiedziała — to bę- — Bo nie pozwoliłaś mi dokończyć — sapnęła sowa. — Przyczyną jest zjawisko odpowiedzialne także za powstawanie pór roku. Dokładnie to samo. Przerwała na chwilę dla zwiększenia ciekawości słuchaczy, aż wreszcie powiedziała: dzie nasz równik. Taka linia dzieląca Ziemię na dwie równe połowy: górną i dolną. Uczeni nazwali je północną i południową, ale nam łatwiej będzie używać prostych i znanych określeń. Kropka przepasana stoi na nodze lekko przechylona Wszyscy, którzy mieszkają niedaleko równika, Schemat kuli ziemskiej z zaznaczonym równiem przechylona lekko czyli paska wokół Ziemi, mają dzień właściwie równy nocy. Ale im bardziej przesuniemy się od niego w górę czy w dół, pory dnia wydłużają się lub skracają. Z kolei na czubku głowy Kropki, tam gdzie narysowałam kółeczko, przez całe pół roku jest dzień, a przez kolejnych sześć miesięcy noc. — Ale jak to? — zdziwiła się dziewczynka. — Zupełnie tego nie rozumiem. 54 — Zjawiskiem tym jest przechylanie się Ziemi na jedną stronę. — Przechylanie? — zdziwiła się Kropka i natychmiast pochyliła się nieco, aby sprawdzić, co takiego się stanie. Udawała przecież Ziemię. Niestety, jej zdaniem nic się nie zmieniło. 55 — Bardzo dobrze — pochwaliła ją sowa. Następnie wzięła kredę i narysowała linię dzielącą biurko na dwie połowy. Pośrodku ustawiła lampę i wyjaśniła: — Ziemia nie tylko obraca się dokoła wła- Kropka jako ZIEMIA w czasie okrążania Słońca-LAMPY — tłumaczyła dalej sowa — Ziemia przez pół roku jest nachylona do niego górną częścią. — Tu pokazała na Kropkę, sunącą powoli i przechyloną w kierunku światła. — Wtedy to na tej półkuli jest lato — dodała. Kropka minęła właśnie narysowaną na biurku linię dzielącą je na dwie części. LATO snej osi, ale także wokół Słońca. Przebiegnij się, maleńka, dookoła lampy i pamiętaj o pochyleniu. Tym razem będzie trudniej, bo równocześnie musisz się okręcać na paluszkach. Kropka starała się jak mogła, ale bardzo nachylona do niego górną częścią. — Tu poka- szybko poplątały się jej nogi i w końcu się prze- zała na Kropkę, sunącą powoli i przechyloną wróciła. Na szczęście nic jej się nie stało i bły- w kierunku światła. — Wtedy to na tej półkuli skawicznie się podniosła. jest lato — dodała. — Ułatwię ci zadanie — mruknęła Klara. — Pobiegnij wokół naszego słońca z lampy, ale już bez tych obrotów. Tylko pamiętaj, bądź przechylona w jedną stronę. Kropeczka posłusznie wykonała polecenie. — W czasie okrążania Słońca — tłumaczyła dalej sowa — Ziemia przez pół roku jest 56 Kropka minęła właśnie narysowaną na biurku linię dzielącą je na dwie części. — Oho — krzyknęła sowa. — Mamy już jesień. A zaraz będzie zima. Kiedy mała pomocnica znalazła się po drugiej stronie lampy, jej głowa była już odchylona od światła. 57 Kropka jako ZIEMIA w czasie okrążania Słońca-LAMPY w konfiguracji jesiennej mamy do czynienia wtedy, kiedy następuje wiosna. Cała różnica polega na tym, że wiosna jest pomiędzy zimą a latem. Jesień zaś to taki sam okres przejściowy. Tylko że między latem a zimą. — Chyba rozumiem — ucieszyła się Kropka. Zatrzymała się wreszcie nieco zmęczona i ciężko oddychała . — Ale się nabiegałam. Niezłą kondycję ma ta nasza Ziemia. — Dzień będzie teraz krótszy — zapewniła Klara. — Ale tylko dla mieszkańców górnej półkuli. Na dole, który jest wystawiony na słońce, panuje właśnie lato, a dzień się wydłuża. Jedynie mieszkańcy wokół paska mają ciągle równe dni i noce. — Czyli jesień to taki czas, kiedy Ziemia nie jest nachylona do Słońca ani odwrócona od niego żadną półkulą. Ustawia się jak gdyby bokiem — upewniała się Asia. — Bardzo upraszczając, można powiedzieć, że tak — potwierdziła Klara. — Z podobną sytuacją 58 — Na szczęście nigdy się nie męczy — zaśmiała się sowa. — Inaczej narobiłaby nam sporo kłopotów. Jako ciekawostkę powiem wam jeszcze, że to kółko, które narysowałam wokół lampy, wcale nie powinno być okrągłe, bo Ziemia krąży po elipsie, czyli nieco spłaszczonym okręgu. Przez to raz znajduje się bliżej Słońca, raz dalej. — I wtedy jest cieplej lub zimniej? — upewniała się jedna z lalek. — Przeciwnie! — zawołała sowa. — Kiedy Ziemia znajduje się najbliżej Słońca, na naszej 59 półkuli trwa zima. A gdy jest najbardziej od niego oddalona, mamy lato. Tak jak już mówi- Kret i samolot łam, na temperaturę wpływa przede wszystkim nachylenie Ziemi, a dopiero potem jej odległość od Słońca. — Jakie to dziwne — zdumiała się Kropeczka. — Wiele jest niezwykłych i trudnych do zrozumienia zjawisk na tym świecie — pokiwała głową sowa, zgadzając się z małą przyjaciółką. — Ale teraz, kiedy już wiesz, skąd biorą się Po wczorajszych chmurach nie było już wła- pory roku, pozwolisz, że polecę do siebie. Od- ściwie żadnego śladu. Wprawdzie pojawiały się pocznę nieco. tu i ówdzie jakieś strzępki obłoków, ale wszyst- To powiedziawszy, wzbiła się cichutko w po- kie jasne i zapowiadające dobrą pogodę. Kropka wietrze, usiadła na belce pod sufitem i zwy- siedziała jak zwykle na parapecie, czekając na czajnie zasnęła. powrót Asi z przedszkola. Przy okazji oglądała sobie okolicę i zmiany, jakie zaszły w parku od chwili pojawienia się słońca. Najważniejsza z nich to ponowne ukazanie się kolorów, które po ciemnych, ponurych dniach pojawiły się jak gdyby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. 60 61 Nawet ptaki cieszyły się z tej zmiany, choć parapecie. Trudno zresztą, żeby było inaczej, bo najwyraźniej nie wszystkie. Sójki na przykład na nim właśnie mieszkała. awanturowały się nie wiadomo o co, a do tego — Krety nie muszą zasypiać na zimę — tłu- tak głośno, że choć były zaledwie trzy, to wy- maczyła świnka. — Schodzą pod ziemię jeszcze dawało się, iż jest ich tam jakaś wielka ptasia głębiej niż zwykle. Tak głęboko, że nie dosię- gromada. Pojawiły się też sikorki, kosy i kowa- gnie ich tam mróz. liki. Mało tego, tuż za chodnikiem, na zielonym jeszcze trawniku, niczym grzyby po deszczu wyrosły kopce kretów. Z jednego wyszedł na- Krecki wet na chwilę budowniczy i zarazem gospodarz podziemnych tuneli. Choć był niewielkich roz- i jego głębokie kretowisko pod ziemią miarów, dało się zauważyć jego gęste czarne futerko i ruchliwy nosek. Pokręcił się troszkę wokoło, by po chwili z powrotem zagrzebać się w ziemi. — Ojej — zachwyciła się Kropeczka. — Pierwszy raz widziałam kreta! Czy one nie śpią zimą? — Oczywiście, że nie — powiedziała świnka Pelagia, która jak zwykle siedziała tuż obok na 62 63 — Ale co one jedzą? — chciała wiedzieć ciekawska istotka. — Całe szczęście, że krety nie są tak duże i ciężkie jak słonie — rozważała na głos Kropecz- — Jak to co? — wzruszyła ramionami świn- ka. — Wtedy na pewno zabrakłoby im jedzenia. ka. — To, co zawsze. Dżdżownice. A że apetyt — Co tam jedzenie! — Pelagia lekceważąco mają jak się patrzy, zjadają ich codziennie pra- machnęła łapką. — Wyobraź sobie, jakie robiły- wie tyle, ile same ważą. Na zimę zaś gromadzą by kopce. Nic nie zostałoby z naszego trawnika. zapasy w spiżarni. — Biedne dżdżownice — zmartwiła się Kropeczka. Teraz śmiały się już obie. Najwyraźniej zmiana pogody miała zbawienny wpływ na ich nastroje. — Niestety, ale tak to już jest w przyrodzie — Ale, ale — przerwała zabawę świnka. — — zawyrokowała Pelagia. — Ktoś musi być zje- Przypomniała mi się pewna ciekawostka zwią- dzony, aby ktoś inny się najadł. zana z tymi zwierzątkami. To znaczy z kretami — dodała dla zupełnej jasności. — Z powodu tego, że żyją pod ziemią i nie Rozmowa z Pelagią iśmichy-chichy widzą słońca, ich dzień trwa tylko cztery godziny, po których kolejne trzy lub cztery śpią. To taka ich noc. Chrapią przy tym na tyle głośno, że gdyby nie żyły pod ziemią, słychać byłoby je z daleka. chmurka jak w komiksie i chrapanie 64 65 — Naprawdę? — pisnęła Kropeczka. — Muszę kiedyś przyłożyć ucho do kopca. — Musiałabyś mieć dużo szczęścia, bo krety zwykle śpią ukryte głęboko w swojej norce, wg tekstu: Kropka Pelaigi a i samolot z papieru a stamtąd żaden dźwięk do nas nie dociera. — A ja i tak spróbuję — zapewniła Kropka. Nagle na gałęzi, niedaleko okna, wylądowała sójka. Była chyba bardzo ciekawska, bo z wyraźnym zainteresowaniem przyglądała się — To może zbudujmy taki samolocik z pa- Kropce, którą dosyć dobrze widziała przez szy- pieru — zaproponowała Kropeczka. — Ja będę bę. Zanim jednak mieszkańcy pokoju zdążyli pierwszym pilotem. się nią nacieszyć, rozłożyła skrzydła i sfrunęła tuż obok parkowej ławki. Kropka westchnęła z zazdrością. – Też chciałabym latać. Taak… wiem, że nie mam skrzydeł — zauważyła roztropnie — ale może samolotem albo lotnią. Nawet latawiec by mnie zadowolił. — Pewnie! — potwierdziła świnka. — Byłoby naprawdę ciekawie. 66 — Zbudować? Owszem, możemy — zgodziła się świnka — ale raczej sobie nie polatamy. — A to dlaczego? — naburmuszyła się niebieska przyjaciółka. — Obawiam się, że mnie by nie uniósł — przyznała się Pelagia. — Jestem zbyt ciężka. — Jak to? — nie ustępowała Kropka. — Przecież ludzie latają wielkimi i ciężkimi samolotami, że aż dziw, że mogą się one wzbić w powietrze. 67 Mieści się w nich nawet 300 osób. Na nas dwie chyba wystarczy taki mały i papierowy. — Niestety nie — wtrąciła się sowa Klara, która o lataniu wiedziała naprawdę sporo. — Świnka ma rację. Żeby samolot się wzniósł, musi mieć odpowiednio duże do swojej wagi skrzydła. I oczywiście jakiś napęd. Na przykład bardzo mocne silniki. — No dobrze — zastanawiała się Kropeczka — ptaki nie mają silników, a jednak latają. — Ba! — zawołała sowa. — Ptaki latały dużo wcześniej niż samoloty. Ludzie podejrzeli, jak to robimy, i dzięki temu zbudowali te swoje machiny. Ale to my byłyśmy pierwsze. — Ale o co chodzi z tymi silnikami? — dopytywała Kropka. Sowa odchrząknęła, aby pozbyć się chrypki, po czym kontynuowała: — Ptasie skrzydła, jak wiesz, są ruchome, nie tak jak w samolotach. Dzięki temu, że można nimi machać, zastępują nam silniki. — Jednak to samoloty mogą przewozić duże ciężary — przypomniała świnka. — A najcięż- Sowa macha skrzydłami... szy ptak latający waży nie więcej niż 20 kilogramów, prawda? — Tak — przyznała niechętnie sowa. — W tym względzie ludzie nas prześcignęli. Jednak budowę skrzydeł podejrzeli u nas — przypomniała raz jeszcze. 68 69 — Wytłumacz mi, moja kochana Klaro — zawołała Kropka — dlaczego skrzydła są tak ważne w samolotach, skoro wcale się nie ruszają. Klara westchnęła ciężko i odpowiedziała: — Nie jest to najlepsza pora na tak trudne tematy. Lepiej popatrz sobie przez okno. — O nie — zaprotestowała Kropeczka — każ- — Zacznijmy od tego, że najpowszechniej da pora jest dobra na to, żeby się czegoś dowie- stosowanym sposobem latania jest spychanie dzieć i nauczyć. powietrza w dół. Tak latają ptaki, samoloty, lot- — Masz babo placek — zahukała sowa. — nie, helikoptery, a nawet noski z klonu. Jaka mądrala. Niech ci będzie, ale tak w wiel- — Jak to spychanie? — głowiła się Kropka. kim skrócie, bo nie mam czasu — zastrzegła — Nie zauważyłam, żeby samoloty coś spychały. Klara, po czym rozsiadła się wygodnie i rozpo- Ptaki zaś zwyczajnie poruszają skrzydłami i już. częła wykład. — Jest dokładnie tak, jak powiedziałam — upierała się sowa. — Ptaki, machając skrzydłami, odpychają się od powietrza, a jednocześnie spychają je w dół. Podobnie działają wiosła w wodzie, tylko że odpycha się nimi w przód lub tył. No i powietrze jest dużo rzadsze od wody, więc i namachać się trzeba o wiele bardziej. 70 71 — A w samolotach? — W ich przypadku powietrze pchane jest we właściwym kierunku przez specjalne dysze, odpowiednie ułożenie skrzydeł albo wycięte w nich klapy. Jednak najlepiej widać to w helikopterach. Tak dmuchają w dół, że rozpętują niemal huragan. — Aha! — zawołała Kropeczka. — Chyba rozumiem. — Doskonale — ucieszyła się sowa. — W takim razie pozwolisz, że teraz zajmę się innymi sprawami. — Nie tak szybko — zaprotestowała mała przyjaciółka. — A dlaczego sępy, które widziałam w telewizji, latały, zupełnie nie poruszając skrzydłami? Sowa skrzywiła się, jakby ją zabolało w kościach, ale cóż było robić, ponownie zaczęła tłumaczyć. 72 73 — W tym przypadku ptaki wykorzystywały wysoko, spuszcza go z uwięzi. Trzeba jednak wznoszące się ciepłe powietrze. To samo robią przyznać, że gdy już szybowiec zacznie latać, szybowce, czyli takie samoloty bez silników — może to robić całymi godzinami, a nawet dnia- dodała. mi. I to bez jednej kropelki paliwa. — Ojej! — zawołała triumfalnie Kropka. — To jednak są samoloty bez silników, które latają! — Są, są, ale szybowiec sam nie wystartuje. — To bardzo interesujące — stwierdziła Kropeczka. — Jak rozumiem, łatwiej latać, kiedy jest się już w górze? Musi go wynieść w górę jakiś zwyczajny samo- — Oczywiście — zgodziła się Klara. — Za- lot. Ciągnie go za sobą na linie, a kiedy jest już wsze największy problem stanowi wzbicie się w powietrze. Później swoje robi już sam kształt skrzydła i jego powierzchnia. — To znaczy wielkość? — upewniła się świnka, wciąż słuchając z uwagą. — Tak, tak, oczywiście. Kształt skrzydła i jego wielkość — potwierdziła sowa. Kropka zamyśliła się nieco, ale już po chwili zadała kolejne pytanie. — Wielkość skrzydeł… to oczywiste, ale co ma do tego ich kształt? I jaki on musi być, żeby można się unieść? 74 75 Sowa ponownie zrobiła grymas, jakby skosztowała soku z cytryny, po czym powiedziała: — To właśnie jest najtrudniejsze do wytłu- — W dużej mierze tak — przyznała sowa. — Kiedy powietrze opływa skrzydło, powstaje siła wypychająca je w górę. maczenia i bardzo wątpię, abym potrafiła to zrobić. — Spróbuj, proszę — podskakiwała z niecierpliwością Kropeczka. — Jeśli nie zrozumiem, trudno. Nie będę cię więcej męczyć. — Skoro tak, to dobrze — ucieszyła się Klara i z nieco większą ochotą przystąpiła do wyjaśnień. — Moje drogie panny — zwróciła się także do świnki. — Cała tajemnica tkwi w tym, że skrzydło z góry jest bardziej wypukłe niż od dołu. Pelagia twierdząco pokiwała głową. — Tak jest naprawdę, skrzydło ma od góry taki jakby… daszek. — I dzięki temu wznosi się w powietrze? — zdziwiła się Kropka. 76 — Tak z niczego? — zaciekawiła się świnka. — Dla nas z niczego, ale w rzeczywistości siła ta powstaje dzięki temu, że powietrze 77 musi przebyć dłuższą drogę u góry skrzydła niż — Już leży — zawołała Kropka. u dołu. A wszytko przez tę wypukłość. — Są równe, prawda? — upewniała się Klara. — Dlaczego dłuższą drogę powietrze przebywa nad skrzydłem? — próbowała zrozumieć Kropka. — To akurat jest proste — uśmiechnęła się sowa. — Weź dwie identyczne kartki papieru. — — Jak widać — rozłożyła ręce Kropeczka, nic nie rozumiejąc. — Mają taki sam kształt i są równe — powtórzyła sowa. — Teraz zsuń trochę górną kartkę z boków do środka, tak żeby była wypukła. Już mam — zawołała Kropeczka. — I co teraz? — Ma powstać mały daszek — upewniła — Połóż jedną na biurku, tak na płask. To się Kropeczka i zrobiła dokładnie to, co kazała będzie dolna część skrzydła. Przyjaciółka wykonała polecenie i czekała na dalsze. — Teraz połóż na niej drugą. sowa. Wtedy też zauważyła: — Ojej, kartka u góry jest teraz za mała, wyraźnie brakuje jej na bokach. Nie mogę ich złączyć brzegami. — Właśnie tak! — zawołała triumfalnie Klara. — O to mi chodziło. Teraz widzicie, że aby kartka z góry dosięgała brzegów dolnej, musi być zdecydowanie dłuższa. A to oznacza, że powietrze, które ją opływa, ma także do przebycia dłuższą drogę. Podobnie jest w przypadku 78 79 skrzydła. Tylko zamiast papieru mamy blachę albo jakieś inne tworzywo. I oczywiście górna część musi być większa od dolnej. — No dobrze — przytaknęła wreszcie Pelagia. — Ale czy to nie jest zbyt proste? — Zupełnie nie masz racji — zaprzeczyła Świnka i Kropka z niedowierzaniem kręciły sowa gwałtownie. — To bardzo skomplikowane, głowami. Dziwiły się, że coś takiego może mieć tak bardzo, że nie mam zamiaru wdawać się aż tak ważny wpływ na latanie. w szczegóły. Chyba że chcecie słuchać wykładu o ciśnieniach statycznych i dynamicznych oraz sile nośnej. Kropeczka popatrzyła na Pelagię, ta na nią, po czym zgodnie pokręciły głowami. Oczywiście przecząco. — Tak też myślałam — powiedziała zadowolona Klara. — Uważam, że zrobiłam, co do mnie należało. Jednak zanim wrócę na swoje miejsce, chcę dodać, że w lataniu istotne są jeszcze inne elementy. Jeden z ważniejszych to umiejętności pilota. Bez nich lot szybko by się zakończył. I zapewniam was, że nie byłoby to miękkie lądowanie. 80 81 A tak na sam koniec powiem, że podobne zjawisko, związane z różnicą ciśnienia powietrza, zdarza się podczas wichury nad dachem i pod nim. Kiedy bardzo wieje i powietrze opływa dach, powstaje duża siła skierowana do góry, która czasem może nawet zerwać go z budynku. Asia tymczasem umyła rączki i wpadła do pokoju niczym huragan. — Kropciu, Kropciu, wiesz, czego się dzisiaj dowiedziałam w przedszkolu? — zawołała. — A wiesz, czego ja się dowiedziałam? — odpowiedziała pytaniem Kropeczka. To powiedziawszy, sowa czym prędzej odle- Ponieważ obie były pełne wrażeń, nie pozo- ciała na swoją belkę pod sufitem. Pewnie dlate- stało im nic innego, jak tylko wymienić się wia- go, by uniknąć dalszych pytań. Jednak zarówno domościami, a przy okazji czegoś się nauczyć. śwince, jak i Kropce nie było dane się nudzić, bo niemal w tej samej chwili drzwi od domu otworzyły się, a w przedpokoju zjawiła się Joasia. — Ojej, znowu przegapiłam — zawołała Kropeczka, która kolejny już raz obiecywała sobie, że będzie wyglądać na przyjaciółkę z parapetu okna. Bardzo chciała pomachać jej stamtąd na powitanie, zanim jeszcze wejdzie do domu. — Może uda się następnym razem? — westchnęła. 82 83 Ciekawostki liści może tu działać na dwa sposoby: — oznacza występowanie składników, które Kolory liści którymi zachwycamy się jesienią, w zdecydowanej większości występują w nich na- są szkodliwe dla owadów, — świadczy o tym, że drzewo jest zdrowe i ma duże możliwości obrony. wet latem. Wtedy jednak przykrywa je zielony Każdy gatunek drzewa zmienia swoje kolo- barwnik — chlorofil. Gdy dzień robi się coraz ry inaczej. Na przykład liście topoli i osiki są krótszy, produkcja chlorofilu zostaje zahamo- bardzo żółte, a liście klonu czy jesionu od razu wana i widoczne stają się inne kolory. stają się czerwone. Inaczej ma się rzecz z czerwienią. Za jej Drzewa w Ameryce Północnej, w odróżnieniu pojawienie się odpowiadają barwniki zwane od europejskich, przebarwiają się w większo- antocyjanami. Drzewa wytwarzają je dopiero ści od razu na czerwono. Powód tego zjawiska jesienią. nie jest znany. Naukowcy podają kilka wyjaśnień tego zjawiska, ale najpopularniejsze to: 1. Funkcja ochronna — czerwony barwnik jest możliwe w dużym stopniu dzięki sile ogranicza dostęp światła słonecznego, które nośnej, która wypycha skrzydła do góry. Skąd może zakłócać potrzebny jesienią proces wyco- się ona bierze? fywania azotu z liści. 2. Obrona przed szkodnikami — czerwień 84 Latanie Powietrze opływa skrzydła z obu stron: od góry i od dołu. To od góry przebywa dłuższą 85 drogę, porusza się więc z większą prędkością dynamicznego — tego związanego z ruchem. niż powietrze opływające skrzydło od dołu. Wtedy ciśnienie statyczne spada, co oznacza, że jest niższe nad „dachem” niż pod nim. A skoro tak, to wypycha skrzydło w górę! Prądy powietrzne oraz zjawisko powstawania siły nośnej na skrzydłach doskonale potra- fią wykorzystywać szybowce. Jeśli spuścimy szybowiec na wysokości jednego kilometra — nawet w nieruchomym powietrzu — może on poszybować na odległość kilkudziesięciu kilo- Co to ma wspólnego z lataniem? Otóż bardzo dużo, ponieważ prędkość ruchu powietrza związana jest z jego ciśnieniem, czyli inaczej Najbardziej spektakularne rekordy szybowców: mówiąc, naciskiem, jaki wywiera na skrzy- — wzbicie się na 16,5 km (na tej wysokości dła. Ciśnienie to składa się z dwóch różnych panuje mróz, a ciśnienie powietrza jest bardzo składników: ciśnienia dynamicznego (związa- niskie z powodu jego rozrzedzenia; pilot musi nego z ruchem) i statycznego (związanego ze zakładać skafander kosmiczny), spoczynkiem). Duża szybkość powietrza nad „dachem” skrzydła powoduje wzrost ciśnienia 86 metrów. — odległość 3000 km przebyta w ciągu jednego dnia, 87 — prędkość około 300 km/h — jest to naj- lato zima wyższa średnia prędkość, jaką udało się osiągnąć na trasie 500 km. Znaczy to, że szybowiec Na powstawanie pór roku najbardziej wpły- leciał raz szybciej, a raz wolniej. Różnice mogły wa ruch obiegowy Ziemi dookoła Słońca i jej być nawet spore, ale średnia prędkość wyszła nachylenie pod kątem 23,50, zawsze w tym sa- właśnie taka. mym kierunku. Półkula północna jest zwrócona w stronę Słońca przez pół roku, a odwrócona od niego przez kolejne 6 miesięcy. Gdy światło słoneczne pada pod większym Zmiana pór roku kątem do powierzchni Ziemi, mamy lato. Kie- przez wiele osób mylnie jest przypisywa- dy nasza planeta odwraca się górną półkulą od na zjawisku zbliżania i oddalania się Ziemi od Słońca. To jednak błędne myślenie. Nasza planeta znajduje się najbliżej Słońca na początku Słońca, nastaje zima. Na półkuli południowej (tej dolnej) wszystko to dzieje się na odwrót. stycznia, akurat kiedy mamy pełnię zimy, a najdalej w pierwszych dniach lipca, kiedy jest nam Ptaki bardzo ciepło. odlatują na zimę w bardzo różnych porach oraz w różne miejsca świata. Najwcześniej odlatują czajki, bo już w maju. Są one także jednym z najwcześniej przylatujących gatunków. 88 89 Pojawiają się w Polsce w końcu lutego. Rów- Dość krótkie wędrówki odbywają czajki, nie wcześnie przylatują skowronki i żurawie. szpaki, zięby, skowronki — lecą do Europy Za- Te jednak zostają u nas znacznie dłużej — do chodniej, na wybrzeża oceanu (woda w nim ma września i października. w zimę wyższą temperaturę niż powietrze, dlatego jest tam cieplej niż w głębi lądu). Część A gdzie odlatują? Tutaj także nie ma reguły. Na przykład lubiane przez wszystkich bociany z tych ptaków odleci dalej na południe, np. do Hiszpanii. udają się w podróż do Afryki Środkowej, ale Jeszcze bliżej zimują łabędzie nieme, kaczki docierają także na południowy kraniec konty- krzyżówki, sikorki oraz kawki i gawrony. Odla- nentu (pokonują wtedy nawet 10 tysięcy ki- tują tylko tyle, ile jest to konieczne, aby znaleźć lometrów). Podróż zajmuje im od jednego do pokarm. Często wystarcza im nawet kilkadzie- dwóch miesięcy. siąt kilometrów. Do prawdziwych podróżników zaliczamy też jaskółki. Podobnie jak bociany odlatują do Afryki Środkowej. Choć takie maleńkie, spraw- Na wiosennym lub jesiennym niebie często nie pokonują nie tylko Morze Śródziemne, ale widzimy klucze gęsi. To niemal symbol ptasich i wielką pustynię afrykańską — Saharę. wędrówek. Nasze krajowe gąski nazywaja się gęgawy. Zimują na zachodzie i południu Europy, podobnie jak ich kuzyni z północy, gęsi zbożowe i białoczelne, choć zdarza się, że niektóre 90 91 zostają u nas w Polsce. Ptaki lecą na zimowiska na różnych wysokościach oraz z różną prędkością. Kret Małe ptaki osiągają przeciętnie 50 km/h, a te większe (np. gęsi) nawet 90 km/h. żywi się nie tylko dżdżownicami. Zjada to, co znajdzie w ziemi, a więc także pędraki, śli- Ptaki najczęściej lecą na wysokości około maki oraz larwy i poczwarki owadów, często 500 metrów nad ziemią, ale oczywiście nie jest również szkodniki roślin. Jego łupem padają też to żadną regułą. drobne gryzonie, a nawet żaby. Krety gromadzą Gęsi potrafią przelecieć nad najwyższymi na zimę spore zapasy, które zakopują w okoli- górami. Muszą się więc wzbić się na 8,5 kilo- cy swojego gniazda. Odznaczają się bardzo do- metra (gęś tybetańska). brym słuchem. Podobno słyszą nawet odgłosy Żurawie mogą lecieć na wysokości 6 kilometrów, gawrony na 3, a kaczki nieco niżej niż ich więksi kuzyni, choć 2 kilometry nad ziemią to przecież też wcale nie jest mało. kropli deszczu, padających na powierzchni ziemi! Kret, pomimo że jest malutki, ma aż 44 zęby. Często uważany jest za szkodnika, ponieważ drążąc podziemne korytarze, przerywa korzenie roślin. Szczególnie duże straty powoduje w ogrodach. Tunele kreta osiągają zwykle 92 93 długość do 200 metrów, ale zdarzają się też takie na kilometr! Krecik kopie z prędkością 12–15 m/dobę. Każdy korytarz jest inny. Jedne są o gładkich, ubitych ściankach i służą do podróżowania. Te do żerowania mają miękkie ściany i są kopane dosyć płytko pod powierzchnią ziemi. Wszystkie tunele przyczyniają się do napowietrzania gleby, co jest niezwykle pożyteczne. 94 95 96