Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
Jarosław Marek Rymkiewicz Samuel Zborowski Wydawnictwo Sic! Warszawa 2010 twarda oprawa 360 stron cena 49,90 zł 300 Na początku wypada przypomnieć – zdawałoby się oczywisty – fakt, o którym jednak zapomina większość recenzentów i komentatorów: książki Jarosława Marka Rymkiewicza, od Wielkiego księcia, przez Wieszanie i Kinderszenen, aż po Samuela Zborowskiego, należą do literatury pięknej. Nie są one dziełami naukowymi, historycznymi czy filozoficznymi. To są opowieści. Odbierając Nagrodę im. Józefa Mackiewicza Rymkiewicz mówił: „Wieszanie do niczego nie namawia, do niczego nie wzywa, nie chce na nic mieć wpływu. Napisałem Wieszanie, ponieważ miałem do opowiedzenia moją opowieść, opowieść chciała się opowiedzieć i żeby to osiągnąć, postąpiła w jedyny możliwy sposób: opowieść się opowiedziała. Tylko to było jej i moim celem, to był mój i mojej opowieści cel jedyny”. Samuela Zborowskiego także należy czytać i interpretować jako opowieść. Nie ułatwia tego fakt, że mamy do czynienia prawdziwą sylwą − wielowątkową, niedomkniętą, składającą się z fragmentów, które można czytać w różnej kolejności, co ma zresztą według autora odzwierciedlać fragmentaryczność ludzkiego doświadczenia i wiedzy o świecie. Samuel Zborowski jest opowieścią o polskiej wolności. Pretekstem dla niej jest słynna historia zbrodni, wygnania, powrotu i wreszcie ścięcia Zborowskiego. Książka ma też wiele innych poziomów i wątków, szczególnie ważne są, będące trochę powtórzeniem z poprzednich książek, rozważania o nicości. Dla Rymkiewicza istotą i zarazem najwyższą realizacją wolności w ogóle jest anarchia „polskich rycerzy”, a Samuel Zborowski jest symbolem, ucieleśnieniem, a nawet fundatorem tej anarchii. Apoteoza anarchii wypływa z filozoficznego założenia (jak zawsze zresztą u Rymkiewicza „słabego”, to znaczy w każdej chwili możliwego do wycofania i zawieszenia), że nie istnieje żadna hierarchia istnień – koty, brzozy, kamienie i ludzie są takimi samymi bytami. Skoro samo istnienie jest anarchiczne, to polska anarchia jest dobra, ponieważ znajduje się bliżej „prawdy istnienia”. Nie ma także żadnej opozycji natury i kultury, bowiem kultura czy cywilizacja jest wytworem człowieka, będącego częścią natury. Natura jest bezwzględna i brutalna, zatem gdy Rymkiewicz pisze, że „dzikość, okrucieństwo i wściekłość były strażnikami szlacheckiej wolności” (s. 133), to głosi pochwałę dzikości, znów bowiem jest ona bliższa samemu istnieniu i jego anarchii. Dlatego słowa hetmana Zamoyskiego: „Polacy są piwo, które kisa z przodku, a potem za wodę stoi” (s. 259), to znaczy Polacy po początkowym wzburzeniu stają się łagodni, przewidywalni i, by tak rzecz, sterowni (s. 262), uznaje Rymkiewicz za wyraz najwyższej pogardy wobec Polaków. Rymkiewicz sugeruje, że religijność – także religijność samego Zborowskiego, który przed śmiercią wezwał kanclerza Zamoyskiego na sąd Boży i trzykrotnie krzyknął: „Jezus!” – nie jest wcale zaprzeczeniem anarchii i wyparciem się wolności. Jak pisze Rymkiewicz: „Wyżej jest Jezus, a poniżej jest on, wolny szlachcic, ze swoimi zwierzętami, ludźmi i roślinami […] ponieważ jest to hierarcha metafizyczna, w żaden sposób i w niczym nieusprawiedliwiona, słabo konieczna, nawet nie-konieczna, ufundowana na pokornej wierze, na pokornej adoracji, […] w niczym nie ogranicza ona wolności szlachcica” (s. 159). Rymkiewicz sprowadza więc wiarę do tertuliańskiego credo quia absurdum. Taka wiara, wykraczająca poza rozum, nie jest ograniczeniem wolności, lecz jej wyrazem, a nawet fundamentem, jest bowiem absurdalna i anarchiczna. Jednak skrajny indywidualizm i totalna „wolność od” nie przeczy temu, że życie Polaków ma także wymiar wspólnotowy. Istnieje zbiorowość, wolny naród polskiej szlachty, w którym każdy zobowiązany jest dbać o nienaruszalność Książka Rymkiewicza w swoim nieuczesaniu i dzikości realizuje opisany w niej ideał anarchii. swojej wolności i wolności każdego innego szlachcica. Każdy ma obowiązek obrony prawa do realizacji przez każdą jednostkę swej własnej wolności, obowiązek, który należy wypełniać pod groźbą wyłączenia ze „świętego kręgu polskiego rycerstwa”, wyłączenia z Rzeczypospolitej. „Świętość” owej wolności polega według Rymkiewicza na tym, że została nam ona przekazana przez tradycję, a także ze względu na to, że bliska jest „prawdy istnienia”. Jest jednak jeszcze inna miara, którą możemy zmierzyć wartość Rzeczpospolitej wolnych rycerzy. Jest nią język, gdyż to on, według Rymkiewicza, stoi w centrum każdej cywilizacji i jest jej źródłem. W centrum cywilizacji Rzeczpospolitej stały Pieśni i Treny Jana Kochanowskiego, najwyższa według poety realizacja polskiego języka. (Swoją drogą, jest to kolejny ślad „literackości” Samuela Zborowskiego, Rymkiewicz w innych publikacjach za największego polskiego poetę uznawał bowiem Mickiewicza). W centrum naszej, współczesnej cywilizacji stoi język gazet i telewizji, co jest wyraźnym dowodem wyższość tamtej Rzeczpospolitej. Skoro jednak tamta cywilizacja była lepsza, to lepsza jest też anarchia niż to, co anarchią nie jest. Wszystkie te aspekty polskiej wolności skupiają się w postaci Samuela Zborowskiego, który jest dla Rymkiewicza symbolem świętej anarchii, ponieważ nie pozwolił jej ograniczyć i stał się męczennikiem za wolność – wolność, którą ma się w całości lub jej się nie ma w ogóle. Kompressje 301 Sama książka Rymkiewicza w swoim nieuczesaniu i dzikości realizuje opisany w niej ideał anarchii i jest dowodem na to, że w centrum naszej cywilizacji może stać inna polszczyzna, niż dzisiejszy „język gazet i telewizji”. Książka o wolności sama stała się przejawem tej wolności. Autor podaje się zresztą w jednym z rozdziałów za tajemniczego mściciela w czarnym żupanie, który pojawił się przy ścięciu Zborowskiego, umaczał chustkę w jego krwi i zawołał: „ia przysięgam na Boga żywego, że się téj krwi niewinnéy mścić będę” (s. 328). „To ja jestem tym człowiekiem z chustką − pisze Rymkiewicz − to jest mój czarny aksamitny żupan, to jest moja chustka, to jest, tam nad jego trumną, moja łysa głowa. […]. Ta książka to jest zemsta za tę krew niewinną” (s. 329-330). Rymkiewicz jak nikt inny potrafi łączyć fundamentalną powagę i pryncypialność z mistyfikacją, ironią i czymś, co można by nazwać „uśmiechniętą makabrą”. Czy i w odniesieniu do Samuela Zborowskiego, tak jak do Wieszania, autor skłonny by był powiedzieć, że „do niczego nie wzywa”? Książka kończy się słowami: „Pójdźmy tam, gdzie prowadzi nas ta krew cieknąca. Pójdźmy za tą trumną” (s. 350). Czy to jest wezwanie, czy po prostu zakończenie opowieści? Adam Leszkiewicz Jarosław Marek Rymkiewicz 302 Rozmowy polskie w latach 1995-2008 Wydawnictwo Sic! Warszawa 2009 stron 284 miękka oprawa cena 39,90 zł Agata Bielik-Robson stwierdziła niedawno w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że Rymkiewicz jest poetą „cholernie niebezpiecznym” (2010: 12). Antologię siedemnastu wywiadów przeprowadzonych z nim w ciągu trzynastu lat jest niewątpliwie potwierdzeniem tego osobliwego komplementu. Zakres tematów poruszanych przez rozmówców poety, wśród których znajdują się między innymi Cezary Michalski, Joanna Lichocka i Krzysztof Masłoń, jest bardzo szeroka. Od Jana Kochanowskiego, przez Ludwiga van Beethovena, po Jarosława Kaczyńskiego. Książka zatytułowana jest jednak Rozmowy polskie nie bez przyczyny. Polska, a właściwie swoiście przez poetę pojmowana idea polskości, stanowi tu absolutną dominantę. Wielką wartością zebrania tych wszystkich wywiadów w jednym miejscu jest stworzenie szansy na głębsze zrozumienie integralnego fenomenu, jakim jest Rymkiewicz. Jego twórczość i życie, fascynacje polityczne i literackie, stanowią bowiem niepodzielną całość. Nie można zrozumieć książek Rymkiewicza nie pojmując, z jak złożoną i fascynującą osobowością mamy do czynienia. Przy lekturze Rozmów trudno nie zauważyć, że Rymkiewicz robi dużo żeby nie być lubianym. Natężenie wypowiedzi niepoprawnych politycznie może co wrażliwszych czytelników przyprawić o zawrót głowy. Pomijając popieranie Jarosława Kaczyńskiego – „wszystko co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski” (s. 192), mówienie otwarcie o zagrożeniu, jakie dla Polski stanowi Rosja, czy o podziale elit na te, które współpracowały z SB i te, które tego uniknęły, w dobrym towarzystwie po prostu nie uchodzi. Oto więc jedna twarz Rymkiewicza – obrazoburcy i niepoprawnego pisowca. Jest jednak i drugie oblicze – subtelne- Natężenie wypowiedzi niepoprawnych politycznie może co wrażliwszych czytelników przyprawić o zawrót głowy. go poety i klasyka. O jego istnieniu możemy się również przekonać czytając zebrane wywiady. Refleksje na temat istoty poezji zawarte w rozmowie z Bohdanem Pociejem podają w wątpliwość tezę Jacka Żakowskiego, który przy okazji wiersza Do Jarosława Kaczyńskiego nazwał Rymkiewicza grafomanem. Przepełnione niewysiloną erudycją rozważania o związkach muzyki z poezją świadczą o tym, że nie mamy do czynienia z barbarzyńcą. Bardzo dobrze się stało, że w antologii umieszczono także te wywiady, pokazujące inne, odmienne niż zwykle się sądzi oblicze Rymkiewicza. I nie chodzi jedynie o walkę z fatalnym piarem twórcy. Odejście na moment od tematów związanych mniej czy bardziej z polityką otwiera możliwość dostrzeżenia podstawowych motywacji twórczości tego poety. Jest to obserwacja bezcenna przy próbie ogarnięcia jego kontrowersyjnych wypowiedzi, tak swobodnie i bezrefleksyjnie kwalifikowanych jako zwykłe oszołomstwo. „Pisarz – powiada Rymkiewicz – jest coś wart dla innych ludzi, tylko jeśli mówi z głębi swojego doświadczenia, jeśli jest w stanie powiedzieć coś o prawdzie swojego doświadczenia. Inaczej to jest w ogóle niepotrzebne. Pisanie czy komponowanie jest rzeczą niegodną, jest oszustwem, jeśli to się nie trzyma własnego doświadczenia” (s. 63). Ten postulat poeta wypełnia bez reszty w swych esejach historycznych, zwłaszcza w Kinderszenen, gdzie pisze z radykalnie subiektywnej perspektywy, unikalnej, a jednocześnie dla wielu trudnej do zaakceptowania. To właśnie dlatego w wypadku Rymkiewicza osobowości twórcy nie da się oddzielić od jego dzieła. Rymkiewicz to nie doktor Jekyll i pan Hyde, faszysta ukryty pod maską subtelnego poety, ale artysta do bólu konsekwentny zarówno w swej twórczości, jak i w życiu. Rymkiewicz to przede wszystkim twórca opętany wręcz ideą polskości, który pojmuje ją jak chyba nikt inny – idea ta „jest nie do opowiedzenia i nie do wysłowienia. Ona bytuje tam, gdzie bytują Prawda, Piękno i Dobro” (s. 48). Polskość jest ideą w rozumieniu platońskim, a skoro tak, to naszym, Polaków, przeznaczeniem jest do niej dążyć, przełamując trudności z tym związane Kompressje 303