Przed wizytą Benedykta XVI w Niemczech

Transkrypt

Przed wizytą Benedykta XVI w Niemczech
Przed wizytą Benedykta XVI w Niemczech
- wywiad z Peterem Seelwaldem
dla KAI, 2011-09-16
Peter Seelwald (ur. 1954), niezależny publicysta. Był redaktorem i publicystą w niemieckich
tygodnikach „Der Spiegel”, „Stern” oraz w magazynie dziennika „Süddeutsche Zeitung”.
Jest autorem kilku książek o kardynale Josephie Ratzingerze m.in. wywiadu-rzeki „Sól ziemi” - na
temat chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego u progu XXI wieku oraz „Bóg i świat”.
W zeszłym roku ukazał się jego wywiad z Benedyktem XVI pt. „Światłość świata”, który stała się
światowym bestsellerem. W Polsce książki Seewalda wydała m.in. oficyna „Znak”. tom (KAI) /
Monachium
Peter Seewald
Od papieża możemy oczekiwać bardzo ważnego przesłania. Może nawet czegoś w rodzaju
„testamentu Benedykta”, który pozostawi swoim rodakom - powiedział w rozmowie z KAI.
Peter Seewald, niemiecki dziennikarz, który jest współautorem bestsellerowego wywiadu
rzeki z Benedyktem XVI “Światłość świata” mówi o zbliżającej się wizycie Benedykta XVI
w Niemczech w dniach 22-25 września.
KAI: Czego oczekuje Pan od wizyty Benedykta XVI w Niemczech?
- Nasze społeczeństwo stanęło przed olbrzymi problemami. Cała nasza planeta popadła w
dramatyczne zamieszanie i jest w stanie wzburzenia. Powstaje pytanie: Co właściwie się
dzieje? Co się stało, że znaleźliśmy się na równi pochyłej? Kto wpędził nas w to szaleństwo?
Teraz potrzebujmy odpowiedzi, która nie będzie się opierać na trendach i modach, lecz
dotknie istoty rzeczy. Musi ją dać ktoś, kto ma odwagę powiedzieć nam prawdę, nawet, gdy
ona jest niewygodna. “Budujcie nie na piasku, lecz na skale” - powiedział Jezus. Wizyta
wikariusza Chrystusa jest szansą, aby wyrwać ludzi z letargu. Benedykt XVI jest nie tylko
świetnym myślicielem, lecz również pasterzem, który kocha ludzi. Jest tym, który z miłości i
troski o przyszłość stara się nam pomóc. Idzie za Chrystusem, który nie był władcą, lecz sługą
sług i jest nauczycielem narodów do końca czasów. Każdy następca Jezusa jest obdarzony
szczególnym charyzmatem. Jest stróżem Tajemnicy, krzewicielem prawdy, budowniczym
mostów. Buduje mosty nie tylko między narodami, lecz także między człowiekiem a Bogiem,
między niebem a ziemią. Benedykt XVI nie jest żadną szarą eminencją, lecz tym, który niesie
światło w ciemności. W takim kontekście powinna być postrzegana jego wizyta w
Niemczech.
KAI: Co da Niemcom ta wizyta?
- Niemcy są ciężkim terenem. Z powodu naszej szczególniej historii brakuje nam obecnie
tożsamości. Nie wiemy skąd przybyliśmy, kim jesteśmy. Zacytuję pytanie Małgorzaty z
“Fausta” Goethego: „Co sądzisz o religii?” Odpowiedź na to pytanie stanowiła istotę i los
tego narodu. Odpowiedzią było prawie tysiącletnie Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu
Niemieckiego, które kształtowało Europę. To był rozkwit niemieckich miast, które
powstawały wokół katedr, pierwsze uniwersytety, które przygotowywały epokę nauki,
żydowsko-chrześcijańskie mieszczaństwo, które dawało europejskiej kulturze główne
impulsy. Był to też podział Kościoła. To na niemieckiej ziemi świat łaciński rozpadł się na
dwie części. W znacznym stopniu z odpowiedzi lub jej braku na pytanie o religię zrodził się
1
tutaj diaboliczny reżim, który spowodował największy pożar wszystkich czasów i
doprowadził do Holokaustu. Obecnie we wszystkich dziedzinach życia dominuje u nas
pogańska kultura. Dla chrześcijaństwa jest to czas egzaminu. Dlatego pierwsza oficjalna
wizyta w ojczyźnie jest dla następcy św. Piotra szczególnie ważna. Nie jesteśmy już w
początkowej fazie jego pontyfikatu. Od papieża możemy oczekiwać bardzo ważnego
przesłania. Może nawet czegoś w rodzaju “testamentu Benedykta”, który pozostawi swoim
rodakom.
KAI: Nie denerwują Pana zapowiadane antypapieskie protesty?
- Papież jest prowokacją dla stylu życia wielu ludzi. To tak, jakby postawić przed nimi lustro,
a to nie zawsze jest przyjemne. Dla innych, papież jest największym wrogiem, który im
pozostał. Sądzą oni, że jest to rzeczywiście wróg postępu. To, że przeciwnik nie daje im
wystarczających argumentów do ataku, czyni ich jeszcze bardziej agresywnymi. Budują
kukłę, fałszywy i wyimaginowany obraz, aby wróg był bardziej niebezpieczny, aby tym
samym usprawiedliwić swoją wojenną retorykę i demagogię. Pokazują tolerancję
“tolerancyjnych”, którzy chcą nieograniczonej wolności, lecz nie chcą być tolerancyjni, jeśli
chodzi o rzeczy, które im nie pasują. “Kolorowa republika” brzydko wygląda na tle
przedstawiciela katolickiej wspólnoty wiary. Ostatecznie taki szał i ogłupiane społeczeństwa,
wychodzi papieżowi na dobre. Ludzie widzą, że jest zupełnie inaczej, że jest to karykatura
papieża. Tak było w czasie wizyty w Anglii i nie inaczej będzie w Niemczech. Rozczarowują
mnie także protestanckie media, które nieprzerwanie mówią o braterstwie a w słowach
powitania chcą wylać swoją żółć na papieża.
KAI: Dlaczego papież jest tak kontestowany? Pomijając, że Benedykt XVI jest głową Kościoła
katolickiego, ale jest pierwszym od 500 lat papieżem Niemcem, wielkim autorytetem
światowej rangi, wielkim powodem do dumy....
- To jest również wynik dramatycznego rozwoju naszego społeczeństwa, który człowieka
uczynił miarą wszystkich rzeczy i pielęgnuje do granic możliwości własne ego. Paradoks
polega na tym, że większość protestujących nie wie nic o wierze, nic o Kościele, ale w
każdym przypadku wie, że wszystko, co z nim związane, jest złe. Nie stawiają żadnych pytań
o historię Kościoła, jego błędy i ograniczenia. Nie widzą, że Kościół w istocie rzeczy
reprezentuje kulturę umiarkowania, cywilizację pokoju i solidarności, połączoną w wielkim
związku z Bogiem w dziejach, które dążą do ostatecznego kresu, a ten jest oczywiście
początkiem nowego. Bardzo trafnie wybrano hasło papieskiej wizyty: „Gdzie Bóg – tam
przyszłość”. Tam gdzie nie ma Boga, tam nie ma żadnej przyszłości.
KAI: Gdzie tkwią korzenie tej krytyki?
- Problem ten ma w Niemczech wiele warstw. Ma na pewno związek z podziałem Kościoła,
naszymi winami jako narodu, brakiem tożsamości a także zgranym już antyrzymskim i
antykatolickim kompleksem. Katolicy byli w tym kraju często prześladowani. W czasach
bismarkowskiego “kulturkampfu” tracili obywatelskie prawa, a w czasach nazistowskich
traktowani byli jako “wrogi element”. Naziści powtarzali: najpierw zlikwidujemy Żydów a
później ich przyjaciół.
Krytyka papieża i Kościoła rzymskokatolickiego nie jest zabroniona ale musi być rzetelna.
Jeśli politycy i spece od mediów uprawiają ją w stylu jakobińskim używając gilotyny, to to
już nie są żarty. Tak się stało przy skandalach nadużyć seksualnych dokonywanych przez
ludzi Kościoła. Większość mediów przekroczyła wszelkie standardy przyzwoitego
2
dziennikarstwa. Albo weźmy antypapieską i krytyczną wobec Kościoła organizację “Wir sind
Kirche” (My jesteśmy Kościołem), która skupia niewielką liczbę zwolenników i od 15 lat
niczego istotnego nie dokonała, ale w niemieckich mediach poświęca się czasami o wiele
więcej uwagi niż wszystkim biskupom razem wziętym. Dlatego też trudno teraz powiedzieć,
jakie są rzeczywiste nastroje w kraju przed wizytą papieża. Patrząc na media publiczne
wydaje się, że nikt w Niemczech nie interesuje się Benedyktem XVI. Z drugiej strony
rzeczywistość jest inna. Jego książki cały czas zajmują czołowe pozycje na listach
bestsellerów.
KAI: Benedykt XVI jest świadomy krytyki swojej osoby i Kościoła?
- Papież jest tego świadom i wie też, że Kościół nigdy nie upadnie. Kryzys jest także formą
stale zdawanego egzaminu z tego w jakiej znajduje się kondycji. Podobnie było w czasach
Jezusa, gdy wielu jego zwolenników odłączyło się od niego poszukując innego mesjasza a
nawet kreowało pseudomesjaszy. Nie jest też prawdą, że niemiecki Kościół jest krytyczny czy
wrogi papieżowi. W pierwszych czterech latach jego pontyfikatu mówiło się nawet o
“gorączce z powodu Benedykta”. Papież na rankingowej liście najważniejszych
współczesnych myślicieli niemieckich wyprzedził nawet Güntera Grassa. Dzisiaj wielkie
katolickie wydarzenia w Niemczech są organizowane przede wszystkim nie przez osoby
krytycznych wobec Rzymu, lecz ludzi oddanych papieżowi. Niezwykłe jest również to, że
wiele ruchów kościelnych, rzeczywiście emanuje świeżością i żywotnością, rozpala w
ludziach wiarę, idzie za następcą św. Piotra podczas, gdy stare stowarzyszenia kościelnych
funkcjonariuszy powoli wysychają. Do tego dochodzi nowa generacja księży, która pragnie
prawdziwie świętego życia bez fidrygałków zgodnych z tzw. duchem czasu.
KAI: Kościół w Azji i Afryce kwitnie a w Niemczech i Europie liczba wiernych dramatycznie
spada. Na pewno jest to jedna z większych trosk papieża z Niemiec....
- Jasne. Na pewno martwi go spadająca liczba wiernych. Choć podobne zjawisko widzimy w
spadku członków związków zawodowych czy partii politycznych. Na przykład liczba
członków SPD spadała z 1 mln do 500 tys. Z drugiej strony nie można zapominać, że nadal
50 mln mieszkańców Niemiec należy do dwóch Kościołów chrześcijańskich: katolickiego i
ewangelickiego. Nie jest to mała trzódka. Co niedziela do Kościoła przychodzi ponad 3 mln
katolików. Nie można rozpaczać, gdyż stanowimy bardzo ważną społecznie grupę. Natomiast
Europa ma i będzie miała dla Kościoła powszechnego zasadnicze znaczenie. Europa nie
utonie jeśli upadnie euro, jak głosi pani Merkel. Europa upadnie jeśli upadnie
chrześcijaństwo. Dlatego papież Ratzinger za najważniejsze zadanie uznał nową
ewangelizację i dając dla niej organizacyjne podstawy utworzył specjalne “ministerstwo” w
Watykanie.
KAI: Czy Bóg i chrześcijaństwo ma jeszcze przyszłość w Niemczech?
- Zobaczymy. Na razie widzimy, że wraz zanikaniem wiary i Kościoła w życiu społecznym
nasza edukacja i więzi społeczne oraz podstawy naszej kultury ulegają coraz większej erozji.
W pewnym sensie umieramy duchowo z pragnienia. W preambule ustawy zasadniczej
Republiki Federalnej Niemiec są słowa: “w odpowiedzialności przed Bogiem”. Nie możemy
o tym zapomnieć. Mamy jeszcze przed oczyma, do jakiej katastrofy mogą doprowadzić
bezbożne reżimy. Nie możemy dalej prowadzić błazeńskiej gry, kierować się niepohamowaną
żądzą, tańczyć na wulkanie wraz z lansowaną przez wysokich kapłanów mediów „religią
społeczeństwa obywatelskiego” będącą dziką mieszaniną konsumizmu, ubóstwienia kapitału i
3
własnego ego. Chrześcijaństwo jest niebezpieczne - szepczą nam do ucha. Dlaczego nikt nie
wskazuje, jak niebezpieczny jest ateizm. Czyż nie przeżyliśmy tak niedawno stulecia
dalekiego od Boga? Stulecia, które amerykański pisarz Louis Begley nazwał “szatańskim
requiem“. Musimy cały czas pamiętać, że chrześcijańska wiara wiąże się z kulturą, prawem,
społecznymi strukturami, właściwym obchodzeniem się z naturą i jest podstawą całości
ludzkiego życia. Widzimy jak całe społeczeństwa zapominając o tym po prostu głupieją.
Kiedyś było tak, że “wolność przed Bogiem” gwarantowała autonomię i godność jednostki.
Dzisiaj widzimy jak jednostka jest zniewalana i wyobcowana, jak jest wykorzystywana jako
nośnik danych i kierowana pod dyktando mód.
KAI: Jak Kościół w Niemczech odpowiada na te wyzwania współczesności?
- Czasy dynamicznie się zmieniają i Kościół chcąc być prawdziwie nowoczesnym musi
walczyć o dobro społeczeństwa, aby rzeczywiście ono przetrwało, nie ślepo
eksperymentować lecz korzystać z bogatej przeszłości będąc uzbrojonym w duchowy pancerz
i właściwe normy. Obecna dyskusja nad wewnątrzkościelnymi reformami pokazuje przede
wszystkim to, jak dosłownie Kościół w Niemczech został sparaliżowany i stał się zimny w
sensie letniości wiary. Jeśli dzień i noc dyskutuje się nad drugorzędnymi tematami, to na
gmachu Kościoła muszą pojawić się rysy. Weźmy niekończącą się dyskusję nad celibatem i
ordynacją kobiet. Nikt poważnie nie traktuje tego, że ludzie masowo będą szturmować
kościoły jeśli nasi księża będą żonaci a za ołtarzem staną kobiety. Kościół ewangelicki ma to
wszystko. Do świątyń protestanckich chodzi o wiele mniej wiernych niż do katolickich.
Także żadnego młodego człowieka nie zachwycają już duszpasterskie eksperymenty z lat 70.
XX w. Obecnie młodzi chrześcijanie poszukują autentyczności i niezafałszowania. Są
rzeczywiście niedopasowani do świata i myślą niekonwencjonalnie. Zarażają swoją wiarą.
KAI: Nazywany jest Pan “żarliwym wielbicielem papieża”. Zgadza się pan z tą opinią?
- Ci którzy mnie tak nazywają robią to trochę ze złośliwości. Taka charakterystyka
pobrzmiewa trochę fanatyzmem, nadmierną gorliwością i ślepym posłuszeństwem. Jako
dziennikarz zachowuję profesjonalny dystans. Jako katolik oczywiście opowiadam się za
moją wiarą i moim papieżem, którego uważam za wielki dar dla tego kraju, za osobowość,
przez którą prześwieca niemiecki geniusz jak przez Bacha, Mozarta i Goethego. Pytam się
ciągle: dlaczego Joseph Ratzinger? Dlaczego papież Niemiec po papieżu Polaku? Dlaczego
Niemiec i do tego uczony o kryształowo czystym sposobie myślenia? Dlaczego mamy go
teraz na przełomie czasów i wielkiego zamętu, które tak bardzo wszyscy odczuwamy?
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
4