przeczytaj esej - kliknij
Transkrypt
przeczytaj esej - kliknij
Esej na VI Konkurs Literacki „O Złotą Stalówkę Prezydenta Miasta Piekary Śląskie” Zuzanna Kozłowska Śmierć literatury? Chimeryczną Instytucję Literatury, wraz ze zmienną panoramą jej Instancji, Społecznych Funkcji, Cnót oraz Powinności, uśmiercano już wielokrotnie. W sześćdziesiątym siódmym, w tym samym roku, w którym Beatlesi wydali przedziwną płytę Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band, literatura, zaczytana w czarującym Marquezie, otrzymała zimny cios w plecy. Literatura wyczerpania, tak bowiem brzmiało narzędzie zbrodni, grzmiała bezlitośnie: „Literatura powstała dawno temu i wyczerpała już pewien zasób swoich historycznych możliwości”1. Postmodernistyczny krytyk Leslie Fiedler przelał czarę goryczy, głosząc, iż „powieść, a nawet cała literatura narracyjna (...) dokonuje swego żywota we współczesnym nam świecie”2. Literackie nekrologi rozpisywały się na temat „śmierci powieści”, tkliwie wspominając zacne czasy Balzaca, Tołstoja i Prusa. Ale miało być tylko gorzej. Nomen omen, John Barth dzielił brzmienie nazwiska z kolejnym mordercą, Rolandem Barthes’em, który rok później zadał literaturze cios bezprecedensowy. Odpowiedzialny za Śmierć autora, przeciął pępowinę łączącą literaturę z jej wytwórcą, od kilku stuleci utrzymującą autora i tekst w bezpiecznej bliskości. Roland Barthes okrutnie zakpił z literatury; wyrywając ją z matczynych ramion, nakazał jej szybko dorosnąć. Nie był to zamach ostateczny. Zaledwie dwanaście lat później Jacques Derrida, powtarzając skandaliczny wniosek Foucaulta3, ogłosi szumny „kres człowieka”, umarzając jedyny prawdziwie sine qua non warunek istnienia literatury: człowieczeństwo. Tak, literatura jest jak zombie – jej umieranie nigdy nie jest ostateczne. Jest pozorne. I dziś, choć jej skóra błękitnieje, a puls słabnie, literatura nie jest prawdziwie martwa. Niech będzie mi dane podać Konającej szklankę wody z aspiryną; tym razem to ja pomogę jej 1 J. Barth, Literatura wyczerpania, przeł. J. Wiśniewski, [w:] Nowa proza amerykańska. Szkice krytyczne, wybrał, opracował i wstępem opatrzył Z. Lewicki, Warszawa 1983, s. 38. 2 Leslie Fiedler, cyt. za: Anna Burzyńska, Kariera narracji. O zwrocie narratywistycznym w humanistyce, [w:] Anty-teoria literatury, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, Kraków 2006, s.123. 3 Cf. teza o „śmierci człowieka”: Michel Foucault, Les Mots et les Choses. Une archéologie des sciences humaines, Gallimard, coll. « Bibliothèque des sciences humaines », Paris 1966. 1 powstać z patetycznego łoża śmierci, na które nieopatrznie sprowadziło ją ludzkie zwątpienie. Dlaczego zabijamy literaturę? Dlaczego raz po raz odmawiamy jej racji bytu, podważamy jej zasadność, jej zdolność wypowiadania i przetwarzania ludzkiego doświadczenia? Odważę się wskazać winnego. Ludzka natura to rzecz zdumiewająca: tkwi w niej bezwiedna, irracjonalna skłonność, którą dopiero niedawno udało mi się pojąć i nazwać, a mianowicie: mit degeneracyjny. Intuicyjne, jakoby we krwi i ślinie płynące przekonanie o postępującym, diachronicznym niszczeniu i dezintegracji Wartości zdaje się nie opuszczać kolejnych generacji homo sapiens sapiens. W tym prostym założeniu tkwić musi coś szczególnie ponętnego dla gatunku ludzkiego, skoro piśmienne cywilizacje antyku podzielają je ze współczesnym postspołeczeństwem. Stary Owidiusz fantazjował na temat aurea aetas, „złotego wieku”, Żydzi razem z chrześcijanami rozczulali się nad biblijnym Edenem, czyli „ogrodem rozkoszy”, doskonałym „rajem utraconym”, współcześni Polacy tęsknią za szlachecką Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Niektórzy Polacy tęsknią nawet za PRL-em. Słowem: to, co było, co już się dokonało, na czym osadził się już nostalgiczny kurz historii, jawi nam się jako lepsze, wspanialsze, słodsze niż to, co jest t e r a z . Zgrabnie ukazał to niedawno Woody Allen w filmie O północy w Paryżu, nie kryjąc przy tym własnej melancholijnej fascynacji złotą epoką jazzu. Jak to ujął główny bohater filmu, Gil Pender, postać, w którą wcielił się Owen Wilson (którego aktorska stylizacja na młodszego, blond sobowtóra samego neurotycznego Woody’ego Allena – prawdziwego protagonisty kina nowojorskiego reżysera – pozostaje trudna w odbiorze: niepłynna, niepokojąca, groteskowa): „Jeśli (…) to będzie twoja teraźniejszość, zaczniesz wyobrażać sobie inną epokę, która rzekomo była twoim złotym wiekiem. Taka jest teraźniejszość. Pozostawia niedosyt, tak jak życie w ogóle”. Mit degeneracyjny jest potężny; jest też ekspansywny: zagarnia coraz szersze połacie ludzkiego doświadczenia „teraźniejszości”: obyczaje, kulturę polityczną, sztukę, a nawet istotny segment ludzkiego bytowania w świecie, jakim jest konsumpcja napojów alkoholowych4. Czym bowiem różni się dziewiętnastowieczna Mickiewiczowska skarga Sędziego5 na degradację obyczajów czy dzisiejszy starczy lament nad „tą dzisiejszą młodzieżą”, od Owidiusza „Aurea prima sata est aetas”6? Niczym. Każdą z przywołanych nostalgicznych 4 W obrębie rozbudowanej topiki wieku złotego trunki naznaczone są odpowiednią symboliką: piwo, miód i woda są napojami szlachetnymi, spożywanie wina zaś funkcjonuje jako oznaka degeneracji dziejowej – vide: Sebastian Grabowiecki, Obżarstwo; Stanisław Słupski, Zabawy orackie; Jan Rybiński, Gęśl III, I. Krasicki, Do pana Lucińskiego; Pan Podstoli; Monachomachia, pieśń III. 5 Cf. Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie, Czytelnik, Warszawa 1968, s.17–19. 6 Publius Ovidius Naso, Metamorphoses, Liber Primus, dostęp online: http://www.thelatinlibrary.com/ovid.html. 2 fantasmagorii warunkuje i motywuje któraś z obficie generowanych utopii retrospektywnych. Również literatura padła ofiarą mylnego przekonania o upadku rozwijającym się w czasie. Jak szybko i bezboleśnie rozproszyć iluzję zwyrodnień, rozpadu, wymierania kultury? Po pierwsze, należy uprzytomnić sobie prosty fakt, iż, przyjmując konieczne w syntetyzującym procesie myślowym statystyczne uogólnienie, mamy współcześnie do czynienia raczej z postępem, niż z degeneracją. Pozostawiając dygresyjnej refleksji czytelnika potężne przeobrażenia w zakresie medycyny, technologii oraz globalnej jakości oraz długości ludzkiego życia, pozwolę sobie zwrócić uwagę na proste fakty kulturowe, zmierzając docelowo do obszaru polskiej literatury współczesnej. Przed wynalezieniem pisma literatura oralna podlegać musiała ograniczeniom ludzkiej pamięci. Rozmaite wspomagające pracę pamięci mnemotechniki, jak chociażby antyczny system mnemoniczny oparty na przestrzennym wyobrażeniu pałacu pamięci, pomimo swej imponującej efektywności, nie pozwalał na utrwalenie idiosynkratycznych formalnych oraz treściowych ornamentacji, towarzyszących literaturze przekazywanej ustnie. Literatura oralna była zapewne zjawiskiem fascynującym, migotliwym i pięknym w swej płynności. Niemniej, dopiero pismo pozwoliło ludzkości na zapis, uchwycenie i fizyczne zakonserwowanie efemerycznych form literatury. Z tego względu ośmielę się stwierdzić, nie odzierając przy tym oralności z jej potęgi oraz niewątpliwego uroku, iż literatura ma się lepiej w cywilizacji piśmiennej. Przejdźmy do kolejnych faz postępu. Przed wynalezieniem druku literatura krążyła jedynie w elitarnym, hermetycznym krwioobiegu uprzywilejowanych, a więc, na gruncie chrześcijańskim: kleru. Przed Gutenbergiem literatura piśmienna była domeną kościoła oraz sprzężonej z nim politycznej władzy; stanowiła przywilej święconych, a zatem kształconych – gdyż powszechna, laicka oświata jest wymysłem świeżym, jeszcze gorącym – mężczyzn. Dopiero druk umożliwi stopniową demokratyzację literatury, który to ewolucyjny próg nowoczesności odważę się sygnować pieczęcią aprobaty. Kleszcze cenzury politycznej, obyczajowej czy religijnej utrzymywały niemniej treść literacką w żelaznym uścisku przez stulecia. Dla polskiej literatury ostateczny kres ideologicznego ucisku nastąpił niespełna trzy dekady temu. W znamiennym 1989 roku polska literatura, na skutek historycznego coup de théâtre, wyzwolona została z ciasnych pęt politycznej cenzury. Współczesna literatura polska nie musi już być ani polityczna, ani poprawna i jeśli taką pozostaje, wynika to z przyczyn pozainstytucjonalnych. Literatura ma się bez cenzury zdecydowanie lepiej. Zdając sobie sprawę z faktu, iż powyższe warunki są w zasadzie jedynie pozaliterackimi, zewnętrznymi czynnikami rozwoju cywilizacyjnego, twierdzę, iż nie należy pomijać ich w rozważaniach nad postępem bądź degeneracją literatury. Skorupa, jaką 3 stanowią historyczne i cywilizacyjne uwarunkowania literatury, definiuje rozwój owocu, jakim jest tekst literacki; określa jej fizyczne, tematyczne oraz językowe możliwości; studium jej kształtu należy zatem do pola zainteresowań poszukiwań literaturoznawczych. Co dziś dzieje się ze skorupą literatury? Wraz z wkroczeniem tekstu w świat mediów elektronicznych oraz powstania literatury wykorzystującej nowe, fascynujące możliwości oferowane przez Internet, a więc hipertekstu literackiego7 (hiperfikcji), literatura oddycha nowym tlenem, stając się prawdziwą domeną wolności oraz dwubiegunowego (autorskiego o r a z c z y t e l n i c z e g o ) uczestnictwa8. Dobrodziejstwa e-booka oraz PDF-u to przede wszystkim niewyobrażalna niegdyś trwałość zapisu. Technicznie rzecz biorąc, literatura współczesna nie tylko nie umarła, ale prawdopodobnie będzie żyć wiecznie. Dzięki możliwości (darmowej) publikacji internetowej, ma szansę stać się Instytucją prawdziwie demokratyczną, powszechnie dostępną: bez względu na religijną czy polityczną przynależność, płeć, stan posiadania. Po drugie, gwoli zażegnania tanatycznego wątku w rozważaniach nad kondycją literatury współczesnej, rozpatrzyć należy naturę stwierdzeń: „prawdy najważniejsze”, „tematy zasadnicze”, „pytania najistotniejsze”, nie będących przecież kategoriami uniwersalnymi, lecz – przeciwnie – podlegających historycznej zmienności. Literatura zawsze podejmuje „tematy zasadnicze”, lecz tematy te nie są esencją, stałą; jeśli istnieje kanon tematów literackich, to jedynie kanon danej chwili, danej grupy, danej przestrzeni. Jeśli polska literatura powstała tuż po transformacji ustrojowej, jak np. proza Magdaleny Tulli z początku lat dziewięćdziesiątych, z upodobaniem nurzała się w odmętach oniryzmu, eksperymentu i fantazji, to nie dlatego, że omijała „zasadniczy temat” PRL-u, Solidarności i stanu wojennego, które to obszary doświadczenia zbiorowego krytyka nazwała swojego czasu „światami nieprzedstawionymi”, lecz dlatego, że realizowała nowe prawdy historycznie fundamentalne: wolność (twórczą), swobodę nieocenzurowanej wyobraźni, rozpoznanie fałszu i okrucieństwa systemu. Zarzucany tej literaturze eskapizm jest moim zdaniem diagnozą nietrafną i krótkowzroczną9. Milczenie bowiem jest komunikatem i to, w moim odczuciu, całkiem dobitnym. Literatura współczesna nie zarzuca, nie pomija zagadnień najistotniejszych; ona je przemieszcza, redefiniuje – rozpoznaje pytania nowe, prawomocne w historycznym hic et nunc. Jakie są to pytania? Z jednej strony ważkim problemem jest niewątpliwie 7 Cf. np. Sławek Shuty, Blok. Powieść hipertekstowa, dostęp online: http://blok.art.pl/. W tym kontekście polecam uwadze czytelnika bujny rozkwit gatunku fan fiction. 9 Cf. Przemysław Czapliński, Kanon, [w:] Polska do wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009. 8 4 samozwrotność jednostki w obliczu dyskredytacji wielkich narracji. W świecie, w którym nie ma boga, historii, esencji, jednostka skazana jest na egzystencjalną samowystarczalność, co wiąże się z odpowiedzialnością. Kondycja jednostki skazanej na siebie, jednostki będącej źródłem własnego sensu, jest stanem, który nazwałabym nieznośnym ciężarem bytu10. Z drugiej strony, zawężając soczewkę do dorzecza Wisły i Odry, literatura polska zdaje się poszukiwać sensów kolektywnych, sięgając po historyczny dokument i czerpiąc z repertuaru doświadczeń zbiorowych. Nie są to jedyne zagadnienia ważne dla dzisiejszej polskiej literatury. W celu dalszej eksploracji literaturoznawczej przyjmijmy na warsztat najnowszą powieść Doroty Masłowskiej pt. Kochanie, zabiłam nasze koty – powieść zaskakującą wcale nie dlatego, że nie pojawia się w niej nawet dziesięć przekleństw. Powieść Masłowskiej może rozczarować lubującego się w jej ludycznej, postmodernistycznej prozie czytelnika: nie ma w niej już epickiego rozmachu, twórczego szaleństwa, karnawału, jakim raczyła nas autorka w oszałamiającej Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną oraz w znakomitym Pawiu królowej. Sama Masłowska na autorskim spotkaniu w 2012 roku w Poznaniu mówiła o odmiennym trybie twórczym, towarzyszącym powstaniu poprzednich oraz najnowszej powieści: żywioł pisania ustąpił tutaj bardziej racjonalnemu planowaniu fabuły. Poza okazjonalnymi salwami śmiechu tekst Kochanie, zabiłam nasze koty nie staje się, w przeciwieństwie do pozycji wcześniejszych, obiektem głębszych przeżyć estetycznych. Zwolennik metody biografizmu w badaniach literackich mógłby doszukiwać się w tej różnicy swoistego syndromu „książki po nagrodzie” – druga powieść Masłowskiej odznaczona została prestiżową Nagrodą Nike. Zarzućmy niemniej te personalne domysły na rzecz samego tekstu: jest on niejako wątły, ale zarazem postmodernistycznie samoświadomy, rozpoznający swoją własną słabość, swoją niemoc, diagnozujący swój własny, nieudolny proces wytwórczy: Myślę, że ewentualnie przy moim ówczesnym poziomie pobudliwości twórczej mogłabym napisać samo „POMYŚLEĆ”. Po czym patrzeć na nie trzy godziny, myśląc sobie: gówno, gówno, gówno, która przyzwoita książka nie zaczyna się od „pomyśleć”??? (…) Gapiłabym się w ekran laptopa (…) Ta książka jest rozbić o kant dupy11. 10 Milana Kundery Nieznośna lekkość bytu odnosiła się do kiczu czeskiego przyzwolenia na komunizm, zarzucenia ciężaru odpowiedzialności na rzecz lekkiego, lecz trywialnego amor fati. 11 Dorota Masłowska, Kochanie, zabiłam nasze koty, Noir Sur Blanc, Warszawa 2012, s.98–99. 5 Powieść Kochanie, zabiłam nasze koty oczyszczona jest nie tylko z wulgaryzmów oraz twórczej gorączki; wielką Nieobecną jest w niej właśnie Polska. Tekst Doroty Masłowskiej jest otwarty na zarzuty eskapizmu; akcja powieści rozgrywa się wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w Londynie, a wzmianki o polskim pochodzeniu rezydujących tam imigrantów są skąpe: „Nic mu we mnie nie pasuje, na czele z tym, że jestem z Polski. To taki kraj w byłej Jugosławii, może słyszałaś. Gdy byłam bardzo mała, wybuchł tam kompletny komunizm. Moje dzieciństwo było przez to nieźle rąbnięte. Dlatego może taka jestem”12. Czy powieść Masłowskiej wypowiada doświadczenie (polskiej) współczesności? Czy mierzy się z jej słabościami, neurozami? Czy dostarcza odpowiedzi na palące nas, zasadnicze pytania? Z pewnością. Kochanie, zabiłam nasze koty, choć nie jest najznamienitszą kreacją młodej autorki i wbrew obranej w niej eskapistycznej optyce narracyjnej, jest niesłychanie wymowna. Po pierwsze, podejmuje problem emigracji i tożsamości emigracyjnej. Po drugie, odwraca perspektywę, by ostatecznie mówić o nas. Po trzecie, eksploruje tożsamość postmodernistyczną: kosmopolityczną, fragmentaryczną, patchworkową, stanowiącą, w przypadku głównych bohaterek: Farah i Joanne, zlepek obcojęzycznych cytatów, reklam, dyskursu ekologicznego, lektury kolorowych czasopism oraz poradników. Ośmielę się skonstatować, w kontekście wykraczającym niemniej poza lekturę najnowszej powieści Doroty Masłowskiej, iż istotnym bodźcem kształtującym literaturę polską staje się aktualnie s t r a c h przed f a n a t y z m e m . Po rozpracowaniu traumatyzującej polskiej tożsamości w Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną – kseno- i homofobicznej tożsamości emblematycznego bohatera-Polaka, Silnego, po sygnowaniu smutnej panoramy polskiego blokowiska, jedynym możliwym manewrem, pozostającym w rezerwuarze autorki dramatu Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku, jest surowa konfrontacja, nieuciekająca się do mediacji stylistycznej – konfrontacja, która musiałaby zakończyć się przepisem na nową, lepszą polskość. Lęk przed f a n a t y z m e m , który silnie naznaczył i do dziś prześladuje polską wyobraźnię zbiorową, skłania literatów do wikłania fabuł nie- lub mało zaangażowanych, który to zabieg nie jest, w moim przekonaniu, aktem rezygnacji, wycofania czy umysłowego lenistwa (Kunderowskiego kiczu przyzwolenia), lecz komunikatem, jawną deklaracją, więcej: manifestem sprzeciwu wobec chorobliwych form dyskursu publicznego. Konkludując, jeszcze raz sformułuję odpowiedź na tytułowe pytanie o możliwość zmierzchu literatury: literatura nie umarła; literatura żyje, oddycha i tworzy. Głoszenie 12 Eadem, op.cit., s.89–90. 6 śmierci literatury jest oznaką naiwnej wiary w degeneracyjny mit kultury, wynikający z niechęci adaptacji, z patologicznego przywiązania do dawnych signifié odmiennie dziś funkcjonujących kulturowych oraz literackich signifiants; z podskórnego lęku przez Nowym, Innym, Obcym. Świat, kultura i literatura nie są skamielinami; rzeczywistość jest spektaklem proteuszowych przeobrażeń. Wiara w utopię retrospektywną jest niezgodą na bytność teraźniejszości, jest negacją jej raison d’être, jej unieważnieniem. Kultura nie umiera. Nie umarła literatura. Nie zdezaktualizowały się jej Społeczne Funkcje, nie wymarły jej Cnoty i Powinności. Literatura współczesna w odmienny, nowy sposób dotyka zagadnień dla niej ważnych, a paleta zagadnień dla niej istotnych ulega nieustannym restrukturyzacjom pozostającym w zgodzie z duchem czasu. Literatura jest bowiem instytucją chimeryczną i nomadyczną – jej wieczne wędrówki oraz metamorfozy przebiegają wzdłuż szlaków wyznaczanych przez zmienne historycznie doświadczenie hic et nunc. Bibliografia Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie, Czytelnik, Warszawa 1968. Anna Burzyńska, Kariera narracji. O zwrocie narratywistycznym w humanistyce, [w:] Antyteoria literatury, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas, Kraków 2006. Dorota Masłowska, Kochanie, zabiłam nasze koty, Noir Sur Blanc, Warszawa 2012. Eadem, Paw królowej, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2005. Eadem, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, Świat Książki, Warszawa 2003. Ignacy Krasicki, Do pana Lucińskiego, [w:] Satyry, Krajowa Agencja wydawnicza, Warszawa 1986. Idem, Monachomachia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1987. Idem, Pan Podstoli, Krakowska Spółka Wydawnicza, Kraków 1927. 7 Jacques Derrida, Les Fins de l’homme, À partir du travail de Jacques Derrida, Colloque de Cerisy, 23 juillet-2 aout 1980. Jan Rybiński, Gęśl III, [w:], Wiersze polskie, opr. Z. Nowak i A. Świderska, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Gdańsk–Poznań 1968. J. Barth, Literatura wyczerpania, przeł. J. Wiśniewski, w: Nowa proza amerykańska. Szkice krytyczne, wybrał, opracował i wstępem opatrzył Z. Lewicki, Warszawa 1983. Michel Foucault, Les Mots et les Choses. Une archéologie des sciences humaines, Gallimard, coll. « Bibliothèque des sciences humaines », Paris 1966. Milan Kundera, Nieznośna lekkość bytu, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2001. Przemysław Czapliński, Kanon, [w:] Polska do wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009. Publius Ovidius Naso, Metamorphoses, http://www.thelatinlibrary.com/ovid.html. Liber Primus, dostęp online: Roland Barthes, Śmierć autora, [w:] Teorie literatury XXwieku. Antologia, pod red. A. Burzyńskiej i M. P. Markowskiego, Kraków 2006. Sebastian Grabowiecki, Obżarstwo, Witraże 1994 nr 1, s.45. Sławek Shuty, Blok. Powieść hipertekstowa, dostęp online: http://blok.art.pl. Stanisław Słupski, Zabawy orackie, Drukarnia C.K. Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1891 – 87. 8