Niedziela Chrztu Pańskiego – Rok A 12 stycznia 2014 r.

Transkrypt

Niedziela Chrztu Pańskiego – Rok A 12 stycznia 2014 r.
Niedziela Chrztu Pańskiego – Rok A
12 stycznia 2014 r.
Refleksja
„Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan
powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do
mnie?”.
Jezus rozpoczyna swoją działalność publiczną wchodząc do rzeki Jordan, aby
otrzymać od Jana chrzest pokuty i nawrócenia. W ten sposób ma miejsce coś, co w
naszych oczach może się zdawać paradoksalne. Czy Jezus potrzebuje pokuty i
nawrócenia? Z pewnością nie. A jednak to Ten, który jest bez grzechu, staje między
grzesznikami, żeby się ochrzcić, aby dokonać tego gestu pokuty. Święty Boży łączy
się z tymi, którzy uznają siebie za potrzebujących przebaczenia i proszą Boga o dar
nawrócenia, to znaczy łaskę powrotu do Niego całym sercem, aby należeć do Niego
całkowicie.
Jezus chce stanąć po stronie grzeszników, stając się z nimi solidarnym, wyrażając
bliskość Boga. Jezus ukazuje swoją solidarność z nami, z naszym wysiłkiem
nawrócenia, aby porzucić nasz egoizm, oderwać się od naszych grzechów, żeby nam
powiedzieć, że jeśli przyjmiemy Go w naszym życiu, On może nas podnieść i
doprowadzić ku wyżynom Boga Ojca. Ta solidarność Jezusa nie jest jedynie
wysiłkiem umysłu i woli. Jezus naprawdę zanurzył się w naszej ludzkiej kondycji, żył
nią dogłębnie, z wyjątkiem grzechu i może zrozumieć jej słabość i kruchość. Dlatego
porusza Go współczucie, wybiera, by „cierpieć wraz” z ludźmi, by stać się wraz z nimi
pokutującym. Dzieło Boga, którego pragnie dokonać Jezus to Boża misja leczenia
zranionych i uzdrowienia chorych, aby wziąć na siebie grzech świata.
Benedykt XVI
Złota myśl tygodnia
Trzeba mieć niemało odwagi, aby się ukazać takim, jakim się jest naprawdę. (Søren
Kierkegaard)
Na wesoło
Przechwala się trzech myśliwych.
– Jak byłem w Afryce, to polowałem na lwy! – zaczyna pierwszy.
– A ja byłem na Alasce i polowałem na łosie! – dodaje drugi.
– Hmm, kochani, a ja byłem w Norwegii – mówi trzeci.
– I co?! Fiordy widziałeś?
– Fiordy? Fiordy to mi z ręki jadły.
Jaskółka do jaskółki:
– Będzie deszcz.
– Skąd wiesz?
Ludzie się na nas patrzą.
Rodzinny święty – św. Joanna Beretta Molla
Joanna Beretta Molla urodziła się w 1922 roku w Magencie, obok Mediolanu. Dom, w
którym rosła, pełen był miłości i wiary. W 1942 r. rozpoczęła studia medyczne.
Niestety również w tym roku, jedno po drugim, w odstępie zaledwie czterech miesięcy
umarli jej rodzice. Żywa wiara i zaufanie Bogu nie pozwoliły jej i rodzeństwu na
pogrążenie się w rozpaczy. Studiując, Joanna podjęła intensywną pracę w szeregach
Akcji Katolickiej i Stowarzyszeniu Wincentego a Paulo.
Po uzyskaniu dyplomu z medycyny i chirurgii w 1949 r., otworzyła klinikę medyczną.
Następnie zrobiła specjalizację z pediatrii na uniwersytecie w Mediolanie, gdzie
później prowadziła swoją praktykę lekarską.
Joanna swojego przyszłego męża, Piotra poznała, w 1951 r. Wzięli ślub 24 września
1955 r. Temu wydarzeniu towarzyszyło głębokie pragnienie Joanny: „Chciałabym,
aby nasza nowa rodzina mogła się stać jakby wieczernikiem zjednoczonym wokół
Jezusa”.
Jako małżonkowie byli ludźmi pracowitymi, uczciwymi, pogodnymi i szczęśliwymi.
Starali się spędzać razem jak najwięcej czasu. Chodzili po górach, jeździli na nartach,
lubili koncerty i przedstawienia teatralne. Joanna interesowała się modą. Umiała
prowadzić samochód, co w tamtych czasach nie było częste wśród kobiet.
Rok po ślubie, w 1956 r., urodził się Pierluigi. W 1957 r. przyszła na świat Maria Zita,
a dwa lata później - Laura. W 1962 r. miało urodzić się kolejne dziecko. We wrześniu
1961 r., pod koniec drugiego miesiąca ciąży, okazało się, że w macicy Joanny
rozwinął się włókniak, który zagrażał rozwijającemu się płodowi i życiu matki. Mimo
wskazań medycznych do przerwania ciąży, Joanna zdecydowała się donosić ją do
końca. Stanowczo domagała się ratowania życia dziecka za wszelką cenę. Operacja
usunięcia włókniaka udała się, dziecko mogło rosnąć bez przeszkód, ale stan zdrowia
matki pogorszył się. 20 kwietnia 1962 r., w Wielki Piątek, Joanna przyjechała do
szpitala. Nazajutrz rano urodziła zdrową, piękną córeczkę, ale sama znalazła się w
agonii. Tydzień później - 28 kwietnia 1962 r. zmarła. Oddała swoje życie za dziecko,
by mogło się bezpiecznie urodzić. Miała niecałe 40 lat.
Jan Paweł II beatyfikował Joannę podczas Światowego Roku Rodziny 24 kwietnia
1994 r., a kanonizował ją dziesięć lat później - 16 maja 2004 r. Na uroczystej Mszy
św. byli obecni m.in. mąż Joanny i najmłodsza córka - Joanna Emanuela.
Wspomnienie św. Joanny przypada w kalendarzu liturgicznym 28 kwietnia.
Opowiadanie
Dobra miara
Z okazji uroczystych obchodów przybycia króla do stolicy dwór królewski hucznie
świętował. W świątecznej komnacie król przyjmował dary i ofiary od poddanych.
Wszystkie dary były bardzo wartościowe: bogato zdobiona broń, srebrne kielichy,
drogie płótna haftowane złotem.
Gdy orszak ofiarodawców zbliżał się ku końcowi, pojawiła się wiekowa wieśniaczka.
Szła w ciężkich drewniakach, utykając i wspierając się na lasce. W ciszy wyjęła z
wiklinowego kosza podarunek starannie zawinięty w płótno. Rozległ się wybuch
śmiechu, gdy złożyła u stóp króla kłębek białej wełny. Uzyskała ją od swoich dwóch
owiec - całego jej dobytku - i uprzędła w czasie długich zimowych wieczorów.
Król bez słowa pokłonił się z godnością. Gdy staruszka powoli opuszczała komnatę,
odprowadzana pogardliwymi spojrzeniami, król dał znak, by rozpocząć świętowanie.
Staruszka z trudem podjęła nocną wędrówkę w kierunku swojej chaty znajdującej się
w lasach królewskich. Dotychczasowa jej obecność była tam zaledwie tolerowana.
Gdy ujrzała swój dom, przestraszyła się panicznie. Chata była okrążona przez
żołnierzy króla. Wokół biednego domostwa wbijano paliki i rozciągano między nimi
białą wełnianą przędzę.
- Mój Boże - westchnęła ze ściśniętym sercem - mój dar obraził króla... Teraz straże
aresztują mnie i wtrącą do więzienia.
Gdy dostrzegł ją komendant wojska, skłonił się i uprzejmie oznajmił:
- Moja pani, na rozkaz naszego dobrego króla, ziemia, którą może otoczyć nić z
waszego kłębka wełny, od tej chwili należy do was.
Obwód jej nowej posiadłości odpowiadał długości wełny w kłębku. Otrzymała tą samą
miarą, z jaką obdarowała.
Bł. Jan Paweł II o rodzinie
„Stając się rodzicami, małżonkowie otrzymują od Boga dar nowej odpowiedzialności.
Ich miłość rodzicielska ma się stać dla dzieci widzialnym znakiem tej samej miłości
Boga, od której bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi” (FC 14).
Słowo „odpowiedzialność” kojarzy nam się często z ciężarem. Będąc
odpowiedzialnym muszę coś, albo kogoś unieść. Nie trzeba wielkiego namysłu, aby
uznać, że bycie rodzicem wiąże się z takim „dźwiganiem”: nieprzespane noce, wizyty
u lekarza, troska o to, aby niczego dziecku nie brakowało, łączenie czułości ze
stanowczością itd. Ta odpowiedzialność ma głęboki sens, bo dziecko łatwiej uwierzy
w dobroć Boga, widząc na co dzień dobroć rodziców.

Podobne dokumenty