Marta-wspomnienie-o-Runowie

Transkrypt

Marta-wspomnienie-o-Runowie
Marta - wspomnienie o Runowie
Hmm. Nie wiem czemu zdecydowałam się napisać, ale chyba miałam potrzebę podzielenia się z kimś moją
miłością do tego miejsca.
To nie będzie typowy opis wakacji, jak to było super i co robiłam. Raczej przemyślenia, wyznania, jednakże
nadal powiązane z obozem konnym. Zacznijmy od tego, jak trafiłam do Runowa.
Co roku jeżdżę na obozy. Zazwyczaj były to typowe kolonie dla dzieci. Z racji, że od zawsze kochałam
zwierzęta w 2009 roku postanowiłam wybrać obóz. Jakikolwiek, byleby związany ze zwierzętami. Do
wyboru były dwa obozy konne - Runowo albo Firlej. W sumie ofertą za bardzo się nie różniły, nie
oszukujmy się wybrałam Runowo ze względu na ten piękny pałac i nie żałuję ;)
Pojechałam, więc do Pałacu jako niespełna 12-latka. Pierwsze wrażenie - jak tam jest cudnie! Wszędzie
zielono, pachnie latem, konie, ogromny pałac, czego chcieć więcej? Chociaż byłam zwykłą kolonistką, jedną
z wielu tam czułam się wyjątkowo. Mogłam być sobą, nauczyć się jeździć, poznałam cudownych ludzi.
Obiecywali, że będą za rok.
Była jedna, Halinka - mega zwariowana dziewczyna, która większość drugiego pobytu tam dotrzymywała mi
towarzystwa.
Kolejne wakacje w Runowie, więcej się nauczyłam, bardziej pokochałam te konie i tych ludzi mimo tego, że
ja dla nich byłam tylko kolejną kolonistką.
Odliczałam dni do kolejnych wakacji bo mama nie pozwalała mi jeździć tam częściej. Co jak co, ale 400 km.
to dla 13-latki wiele, poza tym nie stać nas było na zimowisko, czy hubertusa.
Tęskniłam strasznie, jak małe dziecko płakałam po nocach wspominając chwile spędzone w Runowie. Pod
poduszką trzymałam podkowę, którą dostałam od jednego z instruktorów i co było zjawiskiem dziwnym,
mówiłam do tej podkowy :D Ze łzami w oczach opowiadałam jej co było w Runowie, jak się wtedy czułam
i jak bardzo tęsknie.
W końcu upragnione wakacje 2011. Na miejsce dotarliśmy około 2 w nocy. Radość w sercu, kiedy okazało
się, że Pani Hania mnie 'kojarzy'. To chyba najwspanialsze wakacje Tam. Poznałam świetnych ludzi, nadal
utrzymujemy kontakt i mam nadzieję, spotkamy się w przyszłym roku.
Na naszym turnusie był egzamin na Brązową Odznakę, zrobiłam mnóstwo zdjęć, wiele wspomnień. Dużo
śmiechu podczas pomocy w stajni, jak zwykle to ja się upokorzyłam, kiedy łopata z gnojem obróciła się i
część tego spadła na mnie.
Starałam się przebywać w stajni jak najwięcej czasu, strasznie związałam się z nowymi kobyłkami i jeszcze
bardziej pokochałam te z lat poprzednich.
Udało mi się 'załatwić', ze przyjadę tam jako pomoc stajenna, co było moim 'marzeniem' i postaram się być
tam jak najdłużej. Być może na zimowisko też pojadę. Obiecałam sobie, że będę tam jeździła już zawsze.
Jak najbardziej zachęcam do odwiedzenia 'naszych' koni, poznania najcudowniejszej instruktorki na świecie
Pani Hani.
Być może i Wy pokochacie to miejsce tak jak ja i wiele innych osób.
Marta O.