Klient czy petent?
Transkrypt
Klient czy petent?
Klient czy petent? Całkiem niedawno doszły mnie słuchy o sytuacji jaka miała miejsce w nowogardzkim Ratuszu. Konkretne sprawa, może błaha dla przeciętnego mieszkańca, ale kazdy z nas może mieć szansę spotkać się z podobnym traktowaniem. Czego nikomu nie życzę. W skrócie przedstawię dość zawiłą, ale pouczającą historię. Całą sprawa dotyczy garaży przy ulicy 3 mają, które zostały wykupione w latach osiemdziesiątych od Rejonowego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej (RPGKiM) bez gruntu na których stały. Umowa dzierżawy gruntu obowiązywać miała do 1991 roku. W tymże roku nasz petent podpisał kolejną umowę, tym razem z burmistrzem Nowogardu, która obowiązywała do 1994 roku. Po tym okresie nikt z Ratusza nie zajmował się tą błahostką, aż do kwietnia 2008 roku. Wtedy to do właścicieli garaży, takich jak pan Majewski oraz wielu innych mieszkańców burmistrz wysłał swego urzędnika, który skrupulatnie pomierzył podwórka, ogródki, garaże i inne komórki, a następnie zaproponował umowę dzierżawy gruntów. Jest skądinąd korzystna dla miasta, ale na pewno nie dla dotychczasowych właścicieli -użytkowników. Ów właściciel -użytkownik nie posiada żadnych praw, a jedynie obowiązki. Ponosi odpowiedzialność za stan budynków znajdujących się na miejskich gruntach, a przede wszystkim za ewentualne wypadki z nimi związane. Owa umowa ma możliwość przedłużenia, lecz równocześnie miasto może ją wypowiedzieć w trybie praktycznie natychmiastowym. Naszemu petentowi, z przyczyn oczywistych, się to nie spodobało, bo będąc właścicielem budynku, nie miał pewności czy jutro nie będzie musiał go zburzyć, jeśli gmina wypowie umowę. Wystosował odpowiednie zapytanie do burmistrza i otrzymał odpowiedź. Jak dla mnie -fascynującą. Wynikało z niej, że od 1994 do końca 2000 roku nie trzeba było płacić za grunt, ale już od 31.12.2000 roku taką opłatę należało wnosić. Nie wiemy jednak jakiej wysokości. Ani pan Majewski, ani inni mieszkańcy gminy nie mieli o tym pojęcia. Z pisma, które otrzymał właściciel garażu wynikało ponadto, ze nie ma żadnej możliwości, aby mógł on wykupić grunt pod swoim garażem. Nikt wcześniej nie poinformował również, że był okres, w którym właściciele mogli ubiegać się o wykup gruntu od gminy. Pan Majewski jako człowiek osobiście zainteresowany sprawą postanowił zasięgnąć informacji 1/2 Klient czy petent? w Urzędzie, a dokładnie u sekretarz gminy. Usłyszał to samo co otrzymał w piśmie, lecz nie mogąc zrozumieć argumentów urzędnika nie dał za wygraną. Na korytarzu Ratusza spotkał radnego Tomasza Szafrana, któremu przedstawił otrzymane pisma. Obaj udali się do sekretarz gminy i okazało się, że sprawę można rozwiązać pozytywnie, lecz o tym pani sekretarz już nie powiedziała naszemu mieszkańcowi. Urzędniczka wolała zbyć pana Majewskiego, niż udzielić informacji, ze w takich przypadkach sprawę może rozwiązać Rada Miejska. Radny szafran zapowiedział więc, ze przygotuje odpowiednią uchwałę na sesję Rady Miejskiej. Okazało się, że nie musiał tego robić, bo już po kilkunastu dniach uchwała była przygotowana przez Urząd. Rada Miejska przegłosowała projekt pana burmistrza, a pan Majewski jak i pozostali właściciele w trybie bezprzetargowym mogą odkupić od miasta grunt pod swoimi garażami. Wszyscy są szczęśliwi, lecz pozostaje kilka pytań: -Co by się stało gdyby pan Majewski uwierzył w zapewnienia pani sekretarz i wrócił do domu z przeświadczeniem, ze nic się nie da zrobić? -Czy pani sekretarz nie jest kompetentna, czy tylko ślepo wykonuje polecenia swego szefa? Czy burmistrz odpowiada za swoich urzędników? -Dlaczego urzędnicy interpretują przepisy według własnego uznania? -Ilu mieszkańców w ten sposób odprawiono z kwitkiem, pozbawiając ich możliwości załatwienia swojej sprawy? I ostatnie, kiedy petent w urzędzie poczuje się jak klient w dobrym sklepie? Odpowiedzi na te pytania pozostawiam Państwu. Tomasz Filipczak 2/2