Tomasz Bęben: Łódzkie mieni się kolorami... Polski!

Transkrypt

Tomasz Bęben: Łódzkie mieni się kolorami... Polski!
Tomasz Bęben: Łódzkie mieni się kolorami... Polski!
Jakie były początki Wędrownego Festiwalu Filharmonii Łódzkiej
„Kolory Polski”?
Tomasz Bęben: Za nami dwunasta edycja festiwalu. Rozpoczynając lata
temu organizację tego wydarzenia, nie sądziłem, że festiwal tak się
rozwinie. Obecnie organizowany przez Filharmonię Łódzką, kiedyś
przygotowywany w ramach rodzinnej agencji. Z założeń miała to być
kameralna, ciepła, wakacyjna inicjatywa kulturalna zorientowana wokół
jednego miejsca - klasztoru sióstr urszulanek w Sieradzu, mieście mojego urodzenia. Inspirując się
podobnymi wydarzeniami na Pomorzu, np. w Kamieniu Pomorskim, Gdańsku Oliwie czy w Świętej Lipce, w
swojej naiwności – dzisiaj to wiem - zamierzałem skoncentrować uwagę mieszkańców regionu na Sieradzu i
spowodować, że w okresie wakacyjnym do mojego miasta rodzinnego tłumnie przyjeżdżać będą melomani
na sobotnio-niedzielne sesje organowe.
Moja inicjatywa spotkała się z dużym wsparciem ze strony mediów lokalnych i przedstawicieli biznesu,
którzy zechcieli sponsorować festiwal w zamian za reklamę wizerunkową pozyskaną w ramach patronatów
medialnych. Pomoc otrzymałem również w sieradzkim Urzędzie Miasta. Choć mechanizm ten nie wytrzymał
próby czasu, to sam stosunek włodarzy miast i gmin do festiwalu nie zmienił się. Generalnie gospodarze
miast i gmin zainteresowani są lokowaniem publicznych środków w różnych imprezach kulturalnych,
najczęściej organizowanych przez dedykowane jednostki. W stosunku do inicjatyw „zewnętrznych” panuje
natomiast ograniczone zaufanie. Już w trakcie przygotowywania drugiej edycji wakacyjnego festiwalu
zorientowałem się, że w dalszej perspektywie nie skoncentruję w jednym mieście takich środków, żeby
zorganizować cykl koncertów trwający dłużej niż trzy, cztery weekendy. Dlatego rozpocząłem współpracę z
innymi miejscowościami województwa, starając się wyrobić festiwalowi szerzej rozpoznawalną markę. Cykl
koncertów z pierwotnie pomyślanego „Sieradzkiego Lata Muzycznego” przemianowany został na Festiwal
Muzyki Kameralnej i Organowej „Kolory Polski”. „Wędrowny” charakter festiwalu oraz jego obecna formuła
są pomysłem późniejszym, który powstał w odpowiedzi na potrzeby odbiorców i uwarunkowania rynkowe.
To w jakimś stopniu również przejaw próby odważniejszego pod względem marketingowym myślenia o
organizowaniu sztuki.
W 2003 roku organizację festiwalu przejęła Filharmonia Łódzka.
Włączenie się Filharmonii w tworzenie festiwalu, było ewenementem i to w skali całego regionu. Łamało
konwencję myślenia o sposobie działania publicznej instytucji kultury. Teatry, filharmonie, opery działały
niegdyś w nawiasach czasowych wyznaczanych przez sezony artystyczne, które finalizowane w czerwcu,
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:1
rozbudzane były dopiero we wrześniu. Lipiec i sierpień, również w zakresie budżetowania tych instytucji,
był okresem „odpoczynku”. Znalezienie środków na organizację cyklicznego, wakacyjnego wydarzenia
firmowanego przez Filharmonię było niezwykle skomplikowane. Niemniej Filharmonia w rzeczywistości
„uratowała” „Kolory Polski”, podejmując się organizacji festiwalu, gdy w roku 2002 prywatna inicjatywa
musiała poddać się pod naporem trudnej rzeczywistości. Chcąc działać w wyobrażonej przeze mnie skali,
rodzinna agencja nie była w stanie udźwignąć finansowania licznych koncertów muzyki poważnej, które
przecież nie przyciągają uwagi tak szerokiego grona odbiorców, jak imprezy masowe. O tym wiedzieli i
sponsorzy, i partnerzy instytucjonalni. Do tego niepokojące wydawało mi się ówczesne wyobrażenie o
festiwalu jako zaspokajającej ambicje partnerów, niezwykle kameralnej imprezie lokalnej. Wiedzieliśmy, że
jedynym ratunkiem dla wakacyjnego cyklu koncertów jest ucieczka „do przodu”. Wymarzoną metą stała się
Filharmonia Łódzka. Byliśmy szczęściarzami z tą uwagą, że szczęściu najzwyczajniej pomogliśmy.
Obecnie „Kolory Polski” to nie tylko koncerty muzyki kameralnej i organowej, ale także bogaty
wybór imprez towarzyszących, warsztatów a nawet wycieczek krajoznawczych. Na czym opiera się
formuła festiwalu?
Z roku na rok program festiwalu rozbudowuje się. Staramy się nie poprzestawać na tym, co już
osiągnęliśmy i nie pławimy się w samozadowoleniu. Wyobraźnią sięgamy wciąż dalej i przekraczamy
kolejne granice. W tym tkwi istota siły i motywacji do myślenia o adekwatnym do otoczenia sposobie
organizacji kultury: nie zatrzymywać się, być niepokornym, zaskakiwać, tworząc nową jakość w sposobie
odbioru szeroko pojętej kultury.
Wraz z całym zespołem zorientowaliśmy się w pewnym momencie, że jeśli „Kolory Polski” mają być
czytelną marką wakacyjną – letnim obliczem Filharmonii Łódzkiej, śmiejącej się do mieszkańców
mniejszych i większych miejscowości województwa - powinniśmy sprawić, by odbiorcy przestali myśleć o
naszej instytucji jako trudno dostępnej. Wiedzieliśmy, że korzystamy z budynku wyjątkowego, imponująco
zaprojektowanego, z piękną grą świateł we foyer, z obecnymi wszędzie metalowymi poręczami, szkłem i
wielką salą koncertową, w której – tu pokutuje cały czas błędne wyobrażenie – wykonuje się trudną muzykę.
A przecież zależało nam na tym, by wzrosła liczba tych, którzy zdecydują się przekroczyć nasze progi.
Chcąc przełamać nieadekwatne wyobrażenia, postanowiliśmy do pierwotnej formuły Kolorów jako cyklu
koncertów organowych i kameralnych dodać coś, co będzie interesujące dla aktywnych melomanów, którzy
są też turystami: atrakcyjnie zaaranżowane wycieczki. To był strzał „w dziesiątkę”! Dowiedliśmy, że
połączenie słuchania ze zwiedzaniem może być „wybuchowe”. Poza wsłuchiwaniem się w dźwięki,
zaczęliśmy zwiedzać region.
Istotną nowością w pewnym momencie stało się takie aranżowanie koncertów, by ich treść inspirowana
była przekazem wypływającym z miejsc, w których się pojawiamy. Dla przykładu w ramach tegorocznej
edycji w Wolborzu zorganizowaliśmy koncert honorujący odzyskanie przez miasto praw miejskich. W
Tumie „pojazzowaliśmy po łyncycku”, korzystając z dorobku artystów poruszonych ludowymi melodiami z
Parzęczewa spod Łęczycy. Przykładów jest naprawdę dużo. W ten sposób nawiązujemy do legend lokalnych
i gramy dla odbiorcy, który rozumie nasz przekaz i tym samym rozumie bardziej Filharmonię.
W warstwie organizacyjnej festiwal skupia się na czterech wątkach: muzycznym o podstawowym znaczeniu,
nie mniej ważnym turystycznym, edukacyjnym i raczkującym kulinarnym. Chcemy, by w każdej
miejscowości, w której gramy zapraszani przez nas artyści zaproponowali słuchaczom coś „szytego na
miarę”. Razem z naszymi partnerami interpretujemy genius loci miejsc skąd pochodzą. To zupełnie
wyjątkowa sytuacja, w której niemalże 100-letnia Filharmonia, organizuje zróżnicowane wydarzenie,
angażując się bardzo aktywnie w życie społeczności lokalnej.
Z tych doświadczeń czerpiemy prowadząc Salon Przyjaciół FŁ, Chór dla (nie)opornych, spotkania w ramach
„szkoły słuchania” a nawet organizując gry miejskie, czy warsztaty z „Arturem – chłopcem z Łodzi” w roli
głównej. Wprowadzając nowe cykle koncertów, nie tylko symfonicznych, a także różnego rodzaju warsztaty
i imprezy, otwieramy się na potrzeby publiczności, która zaczyna mienić się różnorodnością i znajduje
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:2
powód, by do nas trafić. Nasz budynek stoi otworem nie tylko dla tych, którzy wieczorami chadzają w
smokingach, ale i tych, którzy nie wpisują się w wyobrażenie eleganckiego melomana. Nie czcimy budynku,
szkieł, wind i krętych schodów. To przecież zewnętrzność, czasami niezbędna, by zaimponować, czasami
pancerz, który aż krępuje ruchy, najczęściej jednak przystań - schronienie dla ludzi o różnym poczuciu
estetyki. Wszystkich ich zapraszamy do miejsca czasami zaczarowanego, czasami kuszącego czarami.
Wierzymy, że Filharmonia to nie martwe muzeum z muzycznymi eksponatami. To miejsce ożywiane
emocjami nie tylko artystów, ale przede wszystkim melomanów. To miejsce, w którym krzyczy się „bis!”,
„brawo!”, czasami tupie nogami z emocji i klaszcze tak mocno, że niemalże nie wytrzymują tego dłonie!
Myślę, że formuła samego festiwalu w ciągu najbliższych trzech lat znów ulegnie zmianie. Wątek muzyczny
pozostanie centrum inspiracji, ale współpracując z różnymi podmiotami i lokalnymi firmami, realizującymi
poszczególne wątki na zasadzie outsourcingu, obudujemy go kontekstami.
Na jakie problemy i ograniczenia napotyka się organizując tak duże wydarzenie w regionie?
Myślę, że problemy głównie wynikają ze standardowego sposobu myślenia o instytucji naszego typu.
Filharmonia jawi się jako organizacja, które ma coś dać, bo przecież jest wielka, jedyna i marszałkowska czyli centralna. Oczywiście, kiedy przyjeżdżamy do urokliwych, spokojnych miejscowości, jesteśmy
symbolem marki i gwarantem jakości. Stoi za nami ogromne doświadczenie, narzędzia, kontakty czy
umiejętność współpracy z mediami. Mam jednak często wrażenie, że wciąż pokutuje silne przyzwyczajenie,
że Filharmonia zorganizuje wszystko sama. Czasami niezwykle trudno jest nakłonić naszych partnerów, by
włączyli się aktywnie w organizację dnia pełnego atrakcji. Szczególnie jest to widoczne w przypadku miejsc,
z którymi współpracujemy od dawna, kiedy festiwal był jeszcze stricte muzycznym wydarzeniem. Nie
potrafimy przewartościować naszej współpracy i zmotywować partnerów, żeby w ramach mechanizmów
marketingu zapewnianych przez „Kolory Polski” promowali siebie samych i swój urok. Nie wszyscy
dostrzegają, że festiwal to świetne narzędzie stworzone ku temu, by pokazać to, co własne, niezwykłe,
jedyne w swoim rodzaju. „Nowe” miejscowości, które się do nas przyłączają, myślą już innymi kategoriami.
Poprzez liczne atrakcje dodatkowe starają się skorzystać z koła zamachowego jakim jest marketing
oferowany przez Filharmonię.
Tu, w Filharmonii musimy nauczyć się jak przełamywać w niektórych miejscowościach regionu tradycyjny
sposób myślenia o organizacji życia kulturalnego. Wciąż niewystarczająco silna jest świadomość, że turyści
przede wszystkim poszukują uroku lokalnego, czegoś indywidualnego, wyjątkowego dla danej okolicy. To
tak, jakbyśmy nie wierzyli, że możemy pochwalić się potrawą, zabytkiem, legendą. I właśnie przełamanie
tego sposobu myślenia sprawia nam najwięcej kłopotu. Niby wszyscy wiedzą, że należy stawiać na siebie
poprzez kreowanie własnej marki, własnej twarzy, a jednak rzadko ta świadomość ma praktyczne przejawy.
Jeśli festiwal pomoże przełamać ograniczenia w tym zakresie, współpraca między dużą instytucją a
lokalnymi partnerami stanie się bardziej owocna.
Wierzymy, że uda się nam zbudować poczucie dumy z tego jacy jesteśmy i gdzie się wychowaliśmy. Chcemy,
żeby festiwal „Kolory Polski” był czasem rozbarwienia całego regionu, aby w okresie wakacyjnym mienił się
smakami, kolorami, zapachami. Chcemy pokazać mieszkańcom, że wystarczy pojechać do miejscowości
odległej o kilkadziesiąt kilometrów, by przeżyć coś niezwykłego a w finale wakacji spotkać się w centrum
regionu. Tam, w ramach kilkudniowego święta kultur, ciesząc się własną odrębnością, wykrzyczymy kiedyś:
Łódzkie mieni się kolorami… Polski
Tomasz Bęben - pianista i menedżer, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi w klasie fortepianu prof.
Zbigniewa Szymonowicza. Od 2001 roku związany z Filharmonią Łódzką im. Artura Rubinsteina, w której
przechodził kolejne szczeble zawodowej kariery począwszy od specjalisty ds. organizacyjno-programowych,
następnie kierownika Działu Organizacyjno-Programowego, kierownika nowo stworzonego Działu Rozwoju i
Reklamy aż do pełniącego obowiązki zastępcy dyrektora ds. rozwoju FŁ (od lipca 2009 roku).
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:3
Pomysłodawca i organizator Festiwalu „Sieradzkie Lato Muzyczne” (1999-2001), który jako cykl pod nazwą
„Kolory Polski” wprowadził do Filharmonii Łódzkiej (2002), a następnie wspólnie z grupą młodych
pasjonatów z filharmonii przekształcił w dzisiejszy Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej „Kolory
Polski”. Do dzisiaj pozostaje dyrektorem festiwalu, który – jako innowacyjny pomysł połączenia turystyki z
kulturą – został nagrodzony Certyfikatem Najlepszego Produktu Turystycznego Województwa Łódzkiego
przyznanym przez Polską Organizację Turystyczną w 2007 roku.
Rozmawiała Majka Justyna.
TAGI
edukacja kulturalna
instytucje
Łódź
region
edukacja przez sztukę
Regionalny Kongres Kultury 2011, STRONA:4