Numer 39 (grudzień 2011)
Transkrypt
Numer 39 (grudzień 2011)
2 W ST Ę P Program duszpasterski na rok 2011/2012 „Kościół naszym domem” T egoroczny Program duszpasterski, przeżywany pod hasłem „Kościół naszym domem”, kontynuuje rozpoczęty przed rokiem trzyletni cykl pracy duszpasterskiej Kościoła w Polsce, w myśl hasła „Kościół domem i szkołą komunii”. Ten program duszpasterski dla Kościoła w Polsce na lata 2010-2013 ma inspirować zarówno duchownych, osoby życia konsekrowanego, jak i samych świeckich do odkrywania komunii, czyli wspólnoty z Bogiem, by w konsekwencji budować wspólnotę między siostrami i braćmi. Cele ogólne, jakie postawił przed sobą i nami – wierzącymi, którzy należą do Kościoła – Episkopat, budując ten program są następujące: - odkrywanie i pogłębienie duchowości komunii, - odnowa i wzmocnienie struktur komunijnych Kościoła, - krzewienie duchowości komunii, - duszpasterska troska o rodzinę. W okresie kolejnych lat, ufając Bożej Opatrzności, chcemy do tych celów nieco się przybliżyć, by bardziej zrozumieć istotę Kościoła i nas w tym Kościele. Podczas Nadzwyczajnego Synodu Biskupów zwołanego przez Jana Pawła II w 1985 roku, z okazji dwudziestej rocznicy zakończenia Soboru Watykańskiego II, papież mówił: „Pojęcie «Koinonia – communio», oparte na Piśmie Świętym, cieszyło się w Kościele starożytnym i cieszy do dziś w Kościołach Wschodu wielką czcią. Stąd Sobór Watykański II uczynił wiele, aby Kościół był wyraźniej rozumiany jako «komunia» i bardziej konkretnie jako «komunia» urzeczywistniany”. Co więc znaczy owo bogate w treść słowo «communio»? Podstawowy sens odnosi się do zjednoczenia z Bogiem przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. To zjednoczenie dokonuje się w Słowie Bożym i sakramentach. «Komunia» z Ciałem Chrystusa w Eucharystii buduje wewnętrzne zjednoczenie wszystkich wiernych w ciele Chrystusa, którym jest Kościół. Kościół zwraca uwagę, że owo pojęcie kościelnej komunii musi być rozumiane w kontekście całego nauczania biblijnego, gdzie «komunia» zakłada zawsze podwójne odniesienie: komunia z Bogiem i komunia między ludźmi. Nadzwyczajne Zgromadzenia Synodu Biskupów w 1985 roku chcąc uniknąć rozumienia kościelnej wspólnoty wyłącznie w wymiarze czysto ludzkim, konsekwentnie zaczęło stosować łacińskie określenie tego pojęcia (communio), aby zaznaczyć, że chodzi tutaj o szczególny rodzaj wspólnoty, inny od ziemskiego jej pojmowania. I odtąd owo łacińskie określenie konsekwentnie stosowane jest we wszystkich dokumentach kościelnego nauczania. Pierwszy rok realizacji nowego cyklu programu poświęcony komunii z Bogiem, mamy za sobą. Akcentowaliśmy w nim potrzebę formacji opartej na Piśmie Świętym prowadzącej do ukształtowania w wiernych duchowości biblijnej i ściślejszego powiązania z Kościołem. A jakie cele stawia przed nami obecny rok, w którym winniśmy zastanowić się nad tym, co to znaczy, że „Kościół jest naszym domem”? Przede wszystkim ma pomóc w zrozumieniu tajemnicy Kościoła. Dalej: - ma ukazać komunię jako dzieło Ducha Świętego, - umocnić ducha ekumenizmu, - pomóc w odkrywaniu własnego miejsca w Kościele, - pogłębić ducha zaangażowania i współodpowiedzialności za Kościół, - i na koniec odnowić i pomóc w budowaniu struktur komunijnych. Na pewno w realizacji tego programu pomocne będzie: - pogłębianie ducha współpracy między duchowieństwem, osobami życia konsekrowanego i wiernymi świeckimi, - formacja animatorów świeckich, - większa obecność i zaangażowanie świeckich w duszpasterstwie parafialnym (czyli katecheza sakramentalna, liturgia, działalność charytatywna), - działalność Rad Duszpasterskich i Rad Ekonomicznych w parafiach. Dostosowanie ogólnopolskiego programu duszpasterskiego do specyfiki poszczególnych diecezji i parafii nie spoczywa tylko na biskupie diecezjalnym i organach z nim najbliżej współpracujących. To zadanie dla każdego. Oczywiście w realiach parafii na pierwszym miejscu odpowiedzialny za jego realizację jest proboszcz danej parafii i jego najbliżsi współpracownicy – księża wikariusze. Niemniej odpowiedzialność ta spoczywa również na członkach Parafialnych Rad Duszpasterskich, których głównym zadaniem jest właśnie przystosowanie diecezjalnego programu duszpasterskiego do warunków konkretnej parafii, oraz Parafialnych Zespołach Liturgicznych i Katechetycznych. To w wielkim skrócie wszystko, co będziemy chcieli osiągnąć w bieżącym roku duszpasterskim. Na podsumowanie – jak zwykle – przyjdzie czas wraz z nastaniem nowego roku liturgicznego, czyli z początkiem Adwentu roku 2012. Jakie te prace i zmagania przyniosą owoc? Wszystko zależy zapewne od każdego z nas osobiście. Bo to, że coś się ogłasza nie staje się automatyczną „przepustką” do zbierania owoców. Potrzeba jeszcze świadomości, że w czymś uczestniczę i otwartości serca, by nie zmarnować danej mi okazji. Życzę sobie i Wam jak najwspanialszych owoców. Szczęść Boże. Ksiądz Błażej - Proboszcz WOKÓŁ W I A RY Hej kolęda, kolęda… N ie ma chyba bardziej popularnych pieśni religijnych w polskiej tradycji, niż kolędy. Kto nie zna Przybieżeli do Betlejem, czy Cicha noc? Kolędy jednak nie są jedynie polską domeną. Za twórcę kolędy uważa się św. Franciszka z Asyżu. Cofając się wstecz odkryjemy jednakże, iż w kręgu tradycji łacińskiej pieśni o charakterze bożonarodzeniowym pojawiają się już w IV w., czyli około stu latu po wprowadzeniu obchodów tego święta w Kościele. Takie hymny liturgiczne, jak Veni Redemptor gentium (Przyjdź, Odkupicielu narodów), skomponowany przez św. Ambrożego, arcybiskupa Mediolanu w IV w., czy Corde natus ex Parentis (Zrodzony z ojcowskiej miłości) autorstwa Prudentiusa (V w.) są do dziś wykonywane w niektórych świątyniach. Jedna z najsłynniejszych łacińskich kolęd, Adeste fideles (Przybądźcie, wierni), została skomponowana w XVIII w., choć jej tekst może pochodzić nawet z XIII w. Jej treść, podobnie jak wielu innych kolęd, skupia się na dwóch aspektach: narodzeniu Jezusa i oddania Mu czci, jak głosi pierwsza i druga zwrotka kolędy: Przybądźcie dziś wierni, tak rozradowani, biegnijcie czym prędzej do Betlejem: Król nieba, ziemi dla nas narodzony! O, pójdźmy adorować Pana tam! I prości pasterze, którzy byli w polu, Rzuciwszy swe trzody pobiegli też. My wnet za nimi chętnie podążajmy! Różnica między hymnami bożonarodzeniowymi a kolędami bierze się po pierwsze z liturgicznego charakteru pierwszych w odróżnieniu od drugich, po drugie zaś w odejściu od chorału na rzecz pojawienia się wpływów ludowych tradycji chrześcijańskich. Te zresztą później wytworzyły nowy gatunek – pastorałkę, która tematykę bożonarodzeniową poszerzyła o warstwę obyczajową. Często kolędy wyrażają także miłość i współczucie dla Dziecięcia Jezus, jak w krótkiej maltańskiej kolędzie Ninni la tibkix iżjed: dzie Ang Pasko ay Sumapit (Nadeszło Boże Narodzenie) narodzenie Jezusa jest przedstawione jako znak Bożej miłości dla świata: Nadeszło Boże Narodzenie. Śpiewajmy piękne hymny, ponieważ Bóg jest miłością. (…) Śpiewajmy, podczas gdy świat milczy. Nadszedł dzień Dziecka, Które zstąpiło z nieba. Kochajmy się wzajemnie, postępujmy zgodnie ze złotą regułą, i od tej chwili, choć nie będzie to już Boże Narodzenie – dzielmy się. Najsłynniejszą kolędą, znaną dziś w ponad 300 językach, jest niewątpliwie skomponowana prawie 200 lata temu austriacka pieśń Stille Nacht (Cicha noc). Fenomen jej popularności wiążę się niewątpliwie z prostotą treści i spokojną melodyką. Znana i śpiewana przez chrześcijan na całym świecie, w tak egzotycznych językach, jak hindi, tagalog czy suahili, także Cicha noc niesie to, o czym pisała Ewa Kossak w swej książce o tradycjach i obyczajach polskiego roku: „Stary czy młody, wierzący czy obojętny religijnie – gdzież jest Polak, dla którego melodie Bóg się rodzi..., Wśród nocnej ciszy..., W żłobie leży... – nie stanowiłyby części własnej duszy? Zrosły się one nierozerwalnie z polskością, której są wykwitem, a mogą być słusznie dumą”. I choć polska tradycja nie ma „wyłączności na kolędy”, a rozpowszechnienie się tego gatunku wśród wszystkich denominacji chrześcijańskich jest tego jeszcze wyraźniejszym dowodem, to jednak nigdzie indziej kolędy nie są tak popularne, licznie występujące oraz tak długo śpiewane (aż do święta Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego), jak u nas. Warto więc odkryć kolędę na nowo, a przy wigilijnym stole uczynić z niej wyraz własnej radości i wdzięczności za dar Bożego Narodzenia. BG Oprócz głównego tematu kolęd, jakim jest radość z faktu narodzenia Jezusa, pieśni te opiewają także oznajmienie tej nowiny przez aniołów Pasterzom, oddanie przez nich czci, adorację Magów (Trzech Króli), Gwiazdę Betlejemską oraz masakrę Niewiniątek (Świętych Młodzianków). W filipińskiej kolę- Fot. RGBStock.com Nie płacz już, Dzieciątko, Zostaw płacz nam, grzesznikom. Przybądźcie lecąc z nieba aniołowie, by zobaczyć Nowonarodzonego Jezusa w żłobie. 3 4 H I S TORIE BIBL IJ NE Zwykłe i niezwykłe historie biblijne - Bóg się rodzi! Każdy z nas doskonale zna fragment Ewangelii według świętego Łukasza, opowiadający o narodzeniu Jezusa. Tradycja podpowiada, że należy go czytać w wieczór wigilijny przed uroczystą kolacją, a później możemy go usłyszeć na Pasterce, więc chcąc czy nie chcąc, niektóre zdania znamy już nawet na pamięć. Niewielu z nas kojarzy z kolei fragment, rozpoczynający Ewangelię świętego Mateusza, który w sposób bardzo szczegółowy opisuje rodowód Zbawiciela, a później wydarzenia przed i po Jego narodzeniu. Z góry zaznaczam, że nie będę podejmował żadnej próby aksjologii treści tych tekstów (co niekiedy próbuje się robić), tym bardziej, że według mnie wzajemnie się one uzupełniają. W związku z tym, że wydanie naszego czasopisma jest typowo świąteczne, od trochę nietypowej strony, skupimy się dzisiaj na obydwu. Rodowód Jezusa Chrystusa rozpoczyna święty Mateusz od Abrahama, wymienia w sumie czterdzieści dwa pokolenia, a swoją wypowiedź kończy przy Józefie, „mężu Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem”. Zaskakująca jest z pewnością dokładność autora, który – będąc zresztą osobą wykształconą i inteligentną – dokonał tego samego, za co dzisiaj płaci się spore pieniądze, sprawdzając kim byli nasi prapradziadkowie. Pierwsze co nasuwa się na myśl, to fakt, że przodkowie Jezusa wcale nie jawili się jako ludzie idealni. To przecież Juda wraz ze swoimi braćmi wrzucili Józefa do studni i zostawili na pastwę losu, to Achaz jako król Judy wprowadził kult pogański i złożył w ofierze bożkom nawet swojego syna, a Joram zaraz po objęciu panowania kazał zabić wszystkich swoich braci i niektórych dalszych krewnych. Przykładów takiego zachowania można by mnożyć, ale najważniejsze jest jedno – każdy człowiek może uczynić coś wielkiego i na pewno nie liczą się w tym wypadku nasze korzenie. Kolejną kwestią jest także to, że ten rodowód, trzeba przyznać – iście królewski, nie przeszkadzał wcale temu, aby Syn Boży przyszedł na świat w „nędznej szopie”, a nie w opływającym złotem pałacu. Ale jak do tego doszło? Tutaj z kolei przechodzimy do fragmentu Ewangelii Łukasza, który to bardzo dokładnie wszystko opisuje. Józef i Maryja udają się na spis powszechny, zarządzony przez cesarza Oktawiana Augusta. Ponieważ Józef pochodził z rodu Dawida, udał się do miasta w Judei, które nazywało się Betlejem. Ot tak, nic nadzwyczajnego – nieszczególna, mała mieścina, położona w cieniu wielkiego miasta – Jerozolimy (około osiem kilometrów na południe). Trudno się dziwić, że w tak niewielkim miasteczku, przy dość dużej ilości ludzi zmierzających na spis, nie znajdują dla siebie w ogóle miejsca. Całe szczęście, że w ogóle znalazł się ktoś, kto zaproponował stajnie, lub grotę, jako rekompensatę za brak łóżek w hotelach i pensjonatach. To właśnie tam, w otoczeniu zwierząt i siana, na świat przy- szedł Jezus Chrystus i pod czujnym okiem rodziców – przeżywał pierwsze chwile swojego ziemskiego życia. Potem było już coraz bardziej uroczyście: aniołowie, pasterze, radosne śpiewy, podarunki, uśmiechy i niezwykłe odwiedziny... Mędrcy ze wschodu, jak określa ich święty Mateusz, pochodzili najprawdopodobniej z Persji. Wielu biblistów dopatruje się w nich astronomów, być może dlatego, że podążali za pewnym zjawiskiem atmosferycznym, nazwanym przez ewangelistę gwiazdą: „Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon.” Samo narodzenie Jezusa, zostało przez Mateusza opisane dość powierzchownie, ale trzeba mu oddać, że gwiazda wywołała prawdziwą burzę w środowisku interpretatorów Pisma Świętego. Co do tego niezwykłego zjawiska astronomicznego, powstało już tyle teorii, że nie sposób ich zliczyć. Jedne są bardziej logiczne, a inne zwyczajnie śmieszne. Do tych ostatnich z pewnością można chociażby zaliczyć pojawienie się UFO. Do moich ulubionych należy ta, wymyślona przez niemieckiego matematyka – Keplera, żyjącego na przełomie szesnastego i siedemnastego wieku. Według niego biblijna gwiazda to wynik koniunkcji planet, czyli ich ustawienia w jednej linii. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ możemy takie zjawiska obserwować przy odpowiednich środkach dość często (np. Merkury względem Ziemi ustawia się w linii prostej co około 160 dni). Nietypowe jest natomiast to, że wizja Keplera to koniunkcja trzech planet: Saturna, Jowisza i Marsa. To wydarzenie odbywa się cyklicznie i ma miejsce co około osiemset lat (trzeba zaznaczyć, że uczony miał okazję obserwować je za swojego życia). Czy jednak tak nietypowe zjawisko byłoby opisane przez ewangelistę ot tak po prostu – jako gwiazda? W interpretacji świętego Mateusza możemy odczytać ją przecież jako coś nadzwyczajnego. To ona bowiem nie tylko wskazała Mędrcom drogę, ale także „zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię”. Myślę, że żyjemy w czasach, gdzie nikogo nie trzeba przekonywać, że gwiazdy nie spacerują sobie po niebie, a to nasza planeta przecież jest w nieustannym ruchu, dlatego też trudne byłoby zatrzymanie się jakiejkolwiek gwiazdy, koniunkcji planet, komety, czy innego zjawiska atmosferycznego nad konkretnym miejscem przez dłuższą chwilę. Znana jest także teoria, którą należy traktować jako bezapelacyjny cud, ręką boską uczyniony, wyznawana chociażby przez protestancki Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, że gwiazda betlejemska była tworem z aniołów, wskazujących bezpośrednio drogę Mędrcom. Niektórzy uważają także, że zjawisko to w ogóle nie miało miejsca, a zostało przekazane przez Mateusza dla wzmocnienia znaczenia tego nietypowego wydarzenia. Myślę, że niektórzy z nas kojarzą, jak to z Troi Z ŻYC I A PA R A F I I do Lacjum prowadziła Eneasza gwiazda – motyw dość często spotykany w Antyku. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na fakt, że większość teorii jest niedopracowana i pozostawia wiele wątpliwości, choć ich holistyczny opis z pewnością zająłby nam kilka numerów naszego czasopisma. Wierzenie w gwiazdę betlejemską jako cud jest o tyle korzystne, że nawet gdyby według nauk empirycznych cudem ona nie była, to na pewno nadzwyczajne byłoby jej pojawienie się akurat w czasie narodzenia Chrystusa, a nie na przykład kilka miesięcy wcześniej, lub później. To chyba nie przypadek? Późniejsze losy Świętej Rodziny nie były aż tak kolorowe, jak w większości małżeństw po narodzinach dziecka. Herod tak przejął się tym, że nowo narodzony król Żydowski może odebrać mu tron, że postanowił zgładzić wszystkie dzieci płci męskiej w wieku do dwóch lat. Józef jednak zdążył otrzymać od anioła polecenie podczas snu, aby uciekał do Egiptu. Po śmierci Heroda, Maryja, Józef i mały Jezus wrócili do Nazaretu. Piotr Banaś Słowo Prymasa Tysiąclecia Trzeba się wspiąć wysoko Aby zrozumieć sens własnego życia, trzeba się wspiąć wysoko, aż do myśli Bożej. Trzeba spojrzeć ze szczytów miłości na wyprawę Chrystusa na ziemię, aby ją właściwie zrozumieć. Trzeba oderwać się od siebie, od wąskiej otoki własnego, egocentrycznego bytowania, aby zrozumieć wielkość swego bytu, istnienia i wartość jednego, jedynego, niepowtarzalnego życia. (…) Na tle uroczystości Bożego Narodzenia, gdy Kościół ciągle przypomina: „Dziecię nam się narodziło” – nam wszystkim, nie tylko Matce Chrystusowej, ale całemu Kościołowi i całej rodzinie ludzkiej, porównajcie siebie z Tym, który jest Radością ludzkości. Nie myślcie, że jesteście niczym. W swoim człowieczeństwie jesteście równi Jezusowi Chrystusowi – Człowiekowi, który przewyższa Was swoim Bóstwem, ale który ukazuje Wam cel i sens człowieczeństwa. Pięknie wyraża to liturgia brewiarzowa: „Po to Bóg stał się człowiekiem, aby człowieka ubóstwić”. (…) Dziecięciu Maryi nadano imię Jezus pierwej, aniżeli się było poczęło. Już w Nazaret usłyszała Maryja: Nazwiesz imię Jego Jezus. Chrystus przechodzi przez dzieje jako Jezus. Wszystko, co można najwspanialszego powiedzieć, związane jest z tym Imieniem. Każdy z was przejdzie przez życie pod imieniem i nazwiskiem, które nosi dzisiaj. Ale jaka będzie treść, co ludzkości będzie przypominać to konkretne imię? Czy wiele jej powie, czy nic? Może będzie powtarzane ze smutkiem: zmarnowane życie! A może z radością: piękne, wspaniałe… ! Gniezno, 2.01.1969 r. Wspaniały klimat Rorat świętych lub jakaś lektura duchowa. W tym roku towarzyszą nam rozważania Sługi Bożego, kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia. I otwarcie trzeba sobie powiedzieć, że to, co w czasach Prymasa było przez niego głoszone, nie straciło nic ze swej aktualności. Ksiądz Błażej - Proboszcz Fot. Maciej Olejniczak Jak każdego roku, wraz z początkiem Adwentu rozpoczynają się po wielu miastach i wioskach swoiste „pielgrzymki” dzieci z małymi światełkami. W jednych parafiach jest to wcześnie rano, w innych raczej wieczorem. Chodzi oczywiście o Roraty. Ta Msza Święta ku czci Najświętszej Maryi Pannie w Adwencie, jest w stanie zgromadzić nawet bardzo wczesną porą liczną rzeszę wiernych. W naszej parafii Roraty odprawiane są o godzinie 6.00 rano i każdego dnia potrafią zgromadzić nawet do ok. 100 osób. Piękny jest widok, gdy z zapalonymi świecami w całkowitej ciemności kaplicy, tylko z podświetlonym krzyżem sprawowana jest Najświętsza Ofiara. I kto wie..., może właśnie ten klimat sprawia, że tylu ludzi decyduje się na tak wczesną porę? Choć prawdą jest, że dla wielu pracujących i uczących się w Poznaniu, taka godzina Mszy Św. jest po prostu najbardziej dostępną. Dodatkowym atutem Rorat są zawsze krótkie rozważania 5 6 GR U PY PAR A F IAL NE Czym jest wspólnota Żywego Różańca? Rozmowa z p. Gabrielą Kierkowską, nadzelatorką wspólnoty Żywego Różańca przy parafii Matki Bożej Fatimskiej w Koziegłowach. Redakcja: Co to znaczy „nadzelatorka”? Gabriela Kierkowska: Słowo „nadzelator” oznacza osobę, która prowadzi całą wspólnotę Żywego Różańca w parafii i jest za nią odpowiedzialna. Słowo zelator pochodzi z języka greckiego i oznacza osobę gorliwą. R.: Czy mogłaby Pani w krótkich i prostych słowach przedstawić naszym czytelnikom czym jest i czym się zajmuje wspólnota Żywego Różańca? G.K.: Wspólnota Żywego Różańca obejmuje kilka róż i jest przede wszystkim grupą modlitewną, którą łączy wspólna modlitwa różańcowa. Bierze też czynny udział w życiu parafii. R.: Czy wspólnota charakteryzuje się pewną strukturą, czy jest to tzw. „pospolite ruszenie”? G.K.: Istnieje struktura. Opiekę nad różą pełni zawsze zelatorka, natomiast nad cała wspólnotą czuwa ks. Proboszcz, a opiekunem diecezjalnym jest ks. dr Jan Glapiak. R.: Jaka jest geneza powstania tej wspólnoty, nie tylko w naszej parafii, ale ogólnie? G.K.: W naszej parafii Wspólnotę Żywego Różańca założył ks. Andrzej Kruś. Ruch Żywego Różańca wywodzi się z Francji, gdzie ideę krucjaty różańcowej podjęła Paulina M. Jaricot w 1826 roku, w Lyonie. Żywy Różaniec zatwierdził papież Grzegorz XVI w 1832 roku. Opiekę nad nim Pius IX w 1877 roku, powierzył przełożonemu generalnemu dominikanów. 16 października 2002 roku Ojciec Święty Jan Paweł II wprowadził czwartą część różańca – Tajemnice Światła. R.: Czy do wspólnoty może należeć każdy, bez względu na wiek, płeć, pozycję, itd., czy są jakieś ograniczenia? G.K.: Najliczniejszą grupę we wspólnocie stanowią panie w średnim wieku, ale rozpiętość wiekowa jest duża. Najmłodsza osoba ma 36 lat, a najstarsza – 90. Z wielką radością przyjmujemy do naszej wspólnoty każdą osobę, która chciałaby modlić się z nami na świętym różańcu. R.: Rozumiem zatem, że przy każdej parafii istnieją takie wspólnoty. G.K.: W naszej Archidiecezji jest obecnie ok. 400 wspólnot, czyli tyle, ile mniej więcej jest parafii. Najliczniejsze wspólnoty to: w parafii Brenno – 640 osób, w parafii św. Trójcy na Dębcu – 644 osoby, w parafii św. Jadwigi w Grodzisku Wielkopolskim – 840 osób. Są to dane z 2009 roku. R.: To w takim razie bardzo proste pytanie: jak stać się członkiem takiej wspólnoty, np. w naszej parafii? G.K.: Wystarczy zgłosić się do ks. Proboszcza lub nadzelatora i przyjść na spotkanie, które odbywa się raz w miesiącu. R.: Czy bycie we wspólnocie nakłada na jej członków jakieś wymagania? G.K.: Najważniejszym zadaniem członka Żywego Różańca jest odmówienie codziennie jednej dziesiątki różańca w wyznaczonych intencjach. Jest też mile widziana obecność na naszych spotkaniach. R.: Ze względu na szczególny tytuł jaki nosi nasza parafia – „Matki Bożej Fatimskiej” – wynikałoby, że powinna skupiać dość znaczną liczbę członków. Jak to wygląda na dzień dzisiejszy? G.K.: Nasza wspólnota liczy obecnie 56 osób. 20 osób, czyli tyle ile jest tajemnic różańca świętego tworzy jedną różę. Mamy więc niepełne 3 róże, którym patronują św. Józef, św. Antoni i bł. Dzieci z Fatimy. Zawierzamy naszą wspólnotę Matce Bożej Fatimskiej. Ufamy, że za Jej przyczyną będzie ona coraz liczniejsza i coraz silniejsza wiarą i miłością. R.: W świecie, w którym wszystko przeliczamy obecnie na korzyść, chciałbym zapytać, co może dać człowiekowi przynależność do takiej grupy? G.K.: Udział we wspólnocie daje poczucie siły i więzi z Kościołem. Łączy ludzi o wspólnym światopoglądzie. Bycie we wspólnocie uczy odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nieraz doświadczaliśmy siły i owocu wspólnej modlitwy. We wspólnocie pomagamy sobie nawzajem. R.: I na koniec – czego można by życzyć wspólnocie i może Pani osobiście? G.K.: Żeby trwała na modlitwie i rozwijała się duchowo, aby nasza modlitwa przyniosła jak najwięcej dobrych owoców. Moim pragnieniem jest, aby powstała róża dziecięca, młodzieżowa, róża rodziców, małżonków. Tak jak powiedział bł. Jan Paweł II: „Różaniec to skarb, który trzeba odkryć”, aby w naszej parafii było jak najwięcej takich odkryć. R.: Czy chciałaby pani coś dodać od siebie dla naszych czytelników? G.K.: Zapraszam gorąco do naszej wspólnoty. R.: Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i rozmowę. WYDA RZ E N I A W ostatnim czasie... 29 października - parafialny wyjazd do Sanktuarium Matki Bożej Świętogórskiej Róży Duchowej w Gostyniu W sobotę, 29 października 2011 roku, grupa parafialna wyjechała wspólnie na jednodniowy rekonesans do Gostynia. A może trafniej będzie powiedzieć „koło Gostynia”, bowiem celem naszego wyjazdu było Sanktuarium na Świętej Górze, gdzie czczona jest Maryja, zwana „Różą Duchowną”. Nie była to długa eskapada, gdyż Gostyń leży niedaleko Poznania (jeżeli ok. 70 kilometrów, to niedaleko), niemniej była bardzo intensywna. Po rannej Mszy św. wyjechaliśmy sprzed kaplicy i ani się człowiek nie zorientował, jak znaleźliśmy się w Gostyniu. Majestatyczna Bazylika przywitała nas otwartymi drzwiami. Po złożeniu należnego hołdu Gospodarzowi „domu”, wspólnie odmówiliśmy Różaniec święty, polecając wszystkie sprawy naszej parafii i tych, którzy prosili nas o modlitwę przed cudownym wizerunkiem Maryi. Korzystając z obecności kleryków z Kongregacji św. Filipa Neri, zwanych potocznie filipinami, zapoznaliśmy się obszernie z historią sanktuarium, etapami jego rozbu- dowy, także z kultem Matki Bożej Róży Duchownej. A po wspólnym posiłku udaliśmy się w dalszą drogę, niedaleko Gostynia, do dworku w Grabonogu. Znajduje się tam odrestaurowany dom narodzin błogosławionego Edmunda Bojanowskiego, który na dzień dzisiejszy pełni również funkcję muzeum etnograficznego. Radości co nie miara sprawiły widoki dawno używanych sprzętów zarówno w gospodarstwie domowym jak i w życiu codziennym. A było co oglądać. Czy wyjazd był udany? Sądzę, że tak i dlatego już na wiosnę pragniemy podążyć śladem błogosławionego Edmunda, który życie swoje zakończył w Górce Duchownej (także jedno z ważniejszych Sanktuariów Wielkopolski), a przy okazji zapukać do drzwi zgromadzenia św. Franciszka w Osiecznej. Zapraszamy do wspólnego pielgrzymowania, na razie w obrębie naszej diecezji. 1 listopada - Wszystkich Świętych Dzień 1 listopada, to z pewnością dzień, o którym wszyscy pamiętają. Bo jak nie odwiedzić grobów naszych bliskich zmarłych? Jak nie wrócić pamięcią do tych, którzy być może całkiem niedawno byli jeszcze pośród nas, a dziś już ich nie ma? Jak wyrazić im naszą bliskość i zarazem ukoić własny, nieraz bardzo wielki, smutek? W tradycji polskiej przyjęło się, że właśnie tego dnia idziemy tłumnie na cmentarze, by tam modlić się w intencji naszych bliskich zmarłych. I dobrze. Ale tak prawdę mówiąc, to dzień 1 listopada jest wielką uroczystością w Kościele, w której wspominamy przede wszystkich tych, który już osiągnęli zbawienie, a więc radują się wiekuistym szczęściem z Bogiem. I choć dzień ten jest dniem wolnym od pracy, co sprzyja temu, by udać się na groby bliskich, to pamiętać powinniśmy o tym, iż największą pomocą dla nich jest nie tyle obecność na cmentarzu, zapalenie znicza, czy złożenie wieńca bardziej lub mniej wyszukanego, ale modlitwa, a przede wszystkich Komunia święta, którą możemy za nich ofiarować Bogu. Bo cóż pomoże położony na grobie znicz i kwiaty, temu, który na naszą pomoc oczekuje najbardziej w duchowym wymiarze? Dlatego też wszyscy kapłani gorąco zachęcają, by w dzień Wszystkich Świętych i przez oktawę po tym dniu następującą (czyli do 8 listopada), wierni starali się zyskiwać odpusty zupełne, czyli darowanie kar, dla naszych zmarłych. Okazji jest wiele, a wymaganie niezbyt wysokie dla tego, który prawdziwie kocha. Bo o prawdziwej miłości nie świadczy piękny pomnik na cmentarzu, najbardziej wyszukany znicz, przepiękna skądinąd wiązanka kwiatów, ale prawdziwa pomoc i troska o dobra tego, którego się kocha. Wychodząc więc naprzeciw tym wszystkim którzy kochają swoich bliskich zmarłych, w tym roku staraliśmy się wspólnie wypełniać warunki zyskiwania odpustów za zmarłych. Są nimi (każdego dnia od 2 do 8 listopada) przyjęcie Komunii świętej w intencji zmarłego, modlitwy w intencjach wyznaczonych na dany dzień przez Ojca Świętego, które należy odmówić na cmentarzu i odrzucenie jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego. A ponieważ człowiekowi nieraz trudno samemu zebrać się w sobie, by udać się na cmentarz, codziennie od 2 do 8 listopada, po wieczornej Mszy świętej wyruszała z naszej kaplicy na cmentarz procesja, podczas której odmawialiśmy wspólnie Różaniec za zmarłych, a na cmentarzu dopełnialiśmy warunki odpustu. Pan Bóg błogosławił. Pogoda dopisywała. I co najważniejsze – okazało się, że naprawdę jest w naszej parafii wiele osób, które nie tylko myślą o tych co odeszli, ale ich szczerze kochają i pragną dla nich szczęścia. Każdego bowiem dnia procesja gromadziła ok. 50-70 osób, a 2 listopada i 8 listopada ich liczba dochodziła do 100. To prawda, że w życiu wiarą żadną miarą nie może być ilość. I nie tak to pojmuję. Patrzyłem na ten orszak osób, jako na ludzi, którzy nie tylko mówią o miłości, ale potrafią ją przełożyć na konkret – nawet w stosunku do swoich bliskich zmarłych. Sądzę, że za to ci, którzy dzięki ich wstawiennictwu osiągną wcześniej szczęście wieczne, stanę się dla żyjących wielkimi orędownikami u Boga i pomocnikami w zdobywaniu nieba. Bóg Wam zapłać. 7 W YDA RZ E NIA 26 listopada - Andrzejki Dzieci Maryi Kolejny rok liturgiczny za nami. Koniec roku liturgiczny także kojarzy się z końcem zabaw i rozpoczęciem Adwentu. Jak co roku grupa Dzieci Maryi wraz z opiekunami i Księdzem Jarkiem postanowiła zabawić się po raz ostatni przed czasem, który ma nas przygotować na przyjście Jezusa. W sobotę 26 listopada o godzinie 17.00 Dzieci zebrały się w salkach parafialnych, by wspólnie obchodzić tak zwane Andrzejki. Zgromadziło się wielu młodych uczestników wraz z rodzicami, którzy pomogli w organizacji zabawy. Przez kilka godzin odbywały się wspólne gry, zabawy i konkursy, a po nich porządki, bo każde dziecko wie, że oprócz zabawy ważne są też obowiązki. 27 listopada - włączenie kandydatów do wspólnoty ministrantów Fot. Mariusz Białyński Niedziela 27 listopada 2011 roku była ważnym dniem dla całej Służby Liturgicznej naszej parafii. W pierwszą niedzielę Adwentu na Mszy świętej o godzinie 11:30, po długich przygotowaniach prowadzonych przez Księdza Opiekuna oraz prezesów, aż 11 kandydatów z rąk Księdza Jarosława oraz Prezesa Ministrantów Szymona Kropaczewskiego zostało włączonych do wspólnoty ministrantów, otrzymując pelerynkę zwaną kołnierzem, jako znak tego, że zostali włączeni do służby ministranckiej. Z kolei podczas Mszy o godzinie 18:00, trzech starszych ministrantów, tym razem przez Księdza Jarka oraz v-ce Prezesa Macieja Olejniczaka, zostało ustanowionymi Ministrantami Księgi. Jako widoczny znak nowej funkcji, otrzymali oni alby. Ich posługa związana jest z dwiema księgami liturgicznymi: Mszałem i Lekcjonarzem. Ministranta Księgi zauważyć można głównie podczas procesji Wejścia, kiedy to idąc za celebransem, niesie Ewangeliarz. 4 grudnia - kiermasz świąteczny Twórcze Mamy rozprowadzały przed kościołem własnoręcznie zrobione kartki świąteczne, aniołki z masy solnej oraz pierniki. Była też możliwość nabycia innych wyrobów rękodzieła, które wyszły spod rąk mam należących do grupy. Twórcze Mamy zbierają pieniądze na rzutnik, który pomoże w organizacji spotkań służących rozwijaniu umiejętności wychowawczych, wspierających rodziców w ich rodzicielstwie. Nie wszystkie Twórcze Mamy odnajdują się w pracach ręcznych, lecz każda z nich miała swój wkład w przygotowanie wyrobów. Czas poświęcony na przygotowaniach do kiermaszu pozwolił dzielić się swoimi pomysłami, stwarzał okazję do rozmów i bycia ze sobą. Ks. Błażej, Barbara Koralewska, Anna Michalak, Maciej Olejniczak Fot. Michał Koralewski 8 REDAKCJA Opiekun redakcji: ks. Błażej Stróżycki Redakcja: Piotr Banaś, Maciej Debich, Michał Koralewski, Anna Michalak, Zenon Zbąszyniak Korekta: Michał Koralewski, Anna Michalak Ofiary za gazetę przeznaczane są na pokrycie kosztów druku Skład i opracowanie graficzne: i rozwój czasopisma. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracaPiotr Kaźmierski nia przesłanych tekstów z zapewnieniem możliwości autoryzacji. Wydawca: Osoby, które chciałyby opublikować swoje artykuły w „Fatimskiej Parafia pw. Matki Bożej Fatimskiej Pani”, prosimy o kontakt mailowy: [email protected] lub w Koziegłowach telefoniczny: 811 11 12.