Numer 39 (grudzień 2011)

Transkrypt

Numer 39 (grudzień 2011)
2
W ST Ę P
Program duszpasterski na rok 2011/2012
„Kościół naszym domem”
T
egoroczny Program duszpasterski, przeżywany
pod hasłem „Kościół naszym domem”, kontynuuje
rozpoczęty przed rokiem trzyletni cykl pracy duszpasterskiej Kościoła w Polsce, w myśl hasła „Kościół domem
i szkołą komunii”.
Ten program duszpasterski dla Kościoła w Polsce na lata
2010-2013 ma inspirować zarówno duchownych, osoby
życia konsekrowanego, jak i samych świeckich do odkrywania komunii, czyli wspólnoty z Bogiem, by w konsekwencji budować wspólnotę między siostrami i braćmi.
Cele ogólne, jakie postawił przed sobą i nami – wierzącymi,
którzy należą do Kościoła – Episkopat, budując ten program są następujące:
- odkrywanie i pogłębienie duchowości komunii,
- odnowa i wzmocnienie struktur komunijnych Kościoła,
- krzewienie duchowości komunii,
- duszpasterska troska o rodzinę.
W okresie kolejnych lat, ufając Bożej Opatrzności, chcemy
do tych celów nieco się przybliżyć, by bardziej zrozumieć
istotę Kościoła i nas w tym Kościele.
Podczas Nadzwyczajnego Synodu Biskupów zwołanego
przez Jana Pawła II w 1985 roku, z okazji dwudziestej
rocznicy zakończenia Soboru Watykańskiego II, papież
mówił: „Pojęcie «Koinonia – communio», oparte na
Piśmie Świętym, cieszyło się w Kościele starożytnym
i cieszy do dziś w Kościołach Wschodu wielką czcią.
Stąd Sobór Watykański II uczynił wiele, aby Kościół był
wyraźniej rozumiany jako «komunia» i bardziej konkretnie jako «komunia» urzeczywistniany”.
Co więc znaczy owo bogate w treść słowo «communio»?
Podstawowy sens odnosi się do zjednoczenia z Bogiem
przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. To zjednoczenie dokonuje się w Słowie Bożym i sakramentach.
«Komunia» z Ciałem Chrystusa w Eucharystii buduje
wewnętrzne zjednoczenie wszystkich wiernych w ciele
Chrystusa, którym jest Kościół.
Kościół zwraca uwagę, że owo pojęcie kościelnej
komunii musi być rozumiane w kontekście całego
nauczania biblijnego, gdzie «komunia» zakłada
zawsze podwójne odniesienie: komunia z Bogiem
i komunia między ludźmi.
Nadzwyczajne Zgromadzenia Synodu Biskupów w 1985
roku chcąc uniknąć rozumienia kościelnej wspólnoty
wyłącznie w wymiarze czysto ludzkim, konsekwentnie
zaczęło stosować łacińskie określenie tego pojęcia (communio), aby zaznaczyć, że chodzi tutaj o szczególny rodzaj
wspólnoty, inny od ziemskiego jej pojmowania. I odtąd
owo łacińskie określenie konsekwentnie stosowane jest we
wszystkich dokumentach kościelnego nauczania.
Pierwszy rok realizacji nowego cyklu programu poświęcony komunii z Bogiem, mamy za sobą. Akcentowaliśmy
w nim potrzebę formacji opartej na Piśmie Świętym
prowadzącej do ukształtowania w wiernych duchowości
biblijnej i ściślejszego powiązania z Kościołem.
A jakie cele stawia przed nami obecny rok, w którym
winniśmy zastanowić się nad tym, co to znaczy, że „Kościół
jest naszym domem”?
Przede wszystkim ma pomóc w zrozumieniu tajemnicy
Kościoła. Dalej:
- ma ukazać komunię jako dzieło Ducha Świętego,
- umocnić ducha ekumenizmu,
- pomóc w odkrywaniu własnego miejsca w Kościele,
- pogłębić ducha zaangażowania i współodpowiedzialności za Kościół,
- i na koniec odnowić i pomóc w budowaniu struktur
komunijnych.
Na pewno w realizacji tego programu pomocne będzie:
- pogłębianie ducha współpracy między duchowieństwem, osobami życia konsekrowanego i wiernymi
świeckimi,
- formacja animatorów świeckich,
- większa obecność i zaangażowanie świeckich w duszpasterstwie parafialnym (czyli katecheza sakramentalna,
liturgia, działalność charytatywna),
- działalność Rad Duszpasterskich i Rad Ekonomicznych w parafiach.
Dostosowanie ogólnopolskiego programu duszpasterskiego do specyfiki poszczególnych diecezji i parafii nie
spoczywa tylko na biskupie diecezjalnym i organach z nim
najbliżej współpracujących. To zadanie dla każdego.
Oczywiście w realiach parafii na pierwszym miejscu
odpowiedzialny za jego realizację jest proboszcz danej
parafii i jego najbliżsi współpracownicy – księża wikariusze. Niemniej odpowiedzialność ta spoczywa również
na członkach Parafialnych Rad Duszpasterskich, których
głównym zadaniem jest właśnie przystosowanie diecezjalnego programu duszpasterskiego do warunków konkretnej parafii, oraz Parafialnych Zespołach Liturgicznych
i Katechetycznych.
To w wielkim skrócie wszystko, co będziemy chcieli osiągnąć w bieżącym roku duszpasterskim. Na
podsumowanie – jak zwykle – przyjdzie czas wraz
z nastaniem nowego roku liturgicznego, czyli z początkiem Adwentu roku 2012. Jakie te prace i zmagania
przyniosą owoc?
Wszystko zależy zapewne od każdego z nas osobiście. Bo to,
że coś się ogłasza nie staje się automatyczną „przepustką”
do zbierania owoców. Potrzeba jeszcze świadomości, że
w czymś uczestniczę i otwartości serca, by nie zmarnować
danej mi okazji.
Życzę sobie i Wam jak najwspanialszych owoców.
Szczęść Boże.
Ksiądz Błażej - Proboszcz
WOKÓŁ W I A RY
Hej kolęda, kolęda…
N
ie ma chyba bardziej popularnych pieśni religijnych
w polskiej tradycji, niż kolędy. Kto nie zna Przybieżeli
do Betlejem, czy Cicha noc? Kolędy jednak nie są
jedynie polską domeną. Za twórcę kolędy uważa się
św. Franciszka z Asyżu. Cofając się wstecz odkryjemy jednakże, iż w kręgu tradycji łacińskiej pieśni
o charakterze bożonarodzeniowym pojawiają się
już w IV w., czyli około stu latu po wprowadzeniu
obchodów tego święta w Kościele.
Takie hymny liturgiczne, jak Veni Redemptor gentium
(Przyjdź, Odkupicielu narodów), skomponowany przez
św. Ambrożego, arcybiskupa Mediolanu w IV w., czy Corde natus ex Parentis (Zrodzony z ojcowskiej miłości) autorstwa Prudentiusa (V w.) są do dziś wykonywane w niektórych świątyniach. Jedna z najsłynniejszych łacińskich kolęd, Adeste fideles (Przybądźcie, wierni), została skomponowana w XVIII w., choć jej tekst może pochodzić nawet
z XIII w. Jej treść, podobnie jak wielu innych kolęd, skupia
się na dwóch aspektach: narodzeniu Jezusa i oddania Mu
czci, jak głosi pierwsza i druga zwrotka kolędy:
Przybądźcie dziś wierni, tak rozradowani,
biegnijcie czym prędzej do Betlejem:
Król nieba, ziemi dla nas narodzony!
O, pójdźmy adorować Pana tam!
I prości pasterze,
którzy byli w polu,
Rzuciwszy swe trzody pobiegli też.
My wnet za nimi chętnie podążajmy!
Różnica między hymnami bożonarodzeniowymi
a kolędami bierze się po pierwsze z liturgicznego
charakteru pierwszych w odróżnieniu od drugich, po
drugie zaś w odejściu od chorału na rzecz pojawienia się wpływów ludowych tradycji chrześcijańskich.
Te zresztą później wytworzyły nowy gatunek – pastorałkę, która tematykę bożonarodzeniową poszerzyła
o warstwę obyczajową.
Często kolędy wyrażają także miłość i współczucie dla
Dziecięcia Jezus, jak w krótkiej maltańskiej kolędzie Ninni la tibkix iżjed:
dzie Ang Pasko ay Sumapit (Nadeszło Boże Narodzenie)
narodzenie Jezusa jest przedstawione jako znak Bożej miłości dla świata:
Nadeszło Boże Narodzenie.
Śpiewajmy piękne hymny,
ponieważ Bóg jest miłością.
(…)
Śpiewajmy, podczas gdy świat milczy.
Nadszedł dzień Dziecka,
Które zstąpiło z nieba.
Kochajmy się wzajemnie,
postępujmy zgodnie ze złotą regułą,
i od tej chwili,
choć nie będzie to już Boże Narodzenie – dzielmy się.
Najsłynniejszą kolędą, znaną dziś w ponad 300 językach, jest niewątpliwie skomponowana prawie 200
lata temu austriacka pieśń Stille Nacht (Cicha noc).
Fenomen jej popularności wiążę się niewątpliwie
z prostotą treści i spokojną melodyką. Znana i śpiewana przez chrześcijan na całym świecie, w tak
egzotycznych językach, jak hindi, tagalog czy suahili, także Cicha noc niesie to, o czym pisała Ewa Kossak
w swej książce o tradycjach i obyczajach polskiego roku: „Stary czy młody, wierzący czy obojętny religijnie – gdzież jest Polak, dla którego melodie Bóg się
rodzi..., Wśród nocnej ciszy..., W żłobie leży... – nie stanowiłyby części własnej duszy? Zrosły się one nierozerwalnie z polskością, której są wykwitem, a mogą
być słusznie dumą”. I choć polska tradycja nie ma
„wyłączności na kolędy”, a rozpowszechnienie się tego gatunku wśród wszystkich denominacji chrześcijańskich
jest tego jeszcze wyraźniejszym dowodem, to jednak nigdzie indziej kolędy nie są tak popularne, licznie występujące oraz tak długo śpiewane (aż do święta Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego), jak u nas. Warto więc odkryć kolędę na nowo, a przy wigilijnym stole uczynić z niej wyraz
własnej radości i wdzięczności za dar Bożego Narodzenia.
BG
Oprócz głównego tematu kolęd, jakim jest radość
z faktu narodzenia Jezusa, pieśni te opiewają także oznajmienie tej nowiny przez aniołów Pasterzom,
oddanie przez nich czci, adorację Magów (Trzech Króli), Gwiazdę Betlejemską oraz masakrę Niewiniątek (Świętych Młodzianków). W filipińskiej kolę-
Fot. RGBStock.com
Nie płacz już, Dzieciątko,
Zostaw płacz nam, grzesznikom.
Przybądźcie lecąc z nieba aniołowie,
by zobaczyć Nowonarodzonego Jezusa w żłobie.
3
4
H I S TORIE BIBL IJ NE
Zwykłe i niezwykłe historie biblijne - Bóg się rodzi!
Każdy z nas doskonale zna fragment Ewangelii według
świętego Łukasza, opowiadający o narodzeniu Jezusa.
Tradycja podpowiada, że należy go czytać w wieczór
wigilijny przed uroczystą kolacją, a później możemy
go usłyszeć na Pasterce, więc chcąc czy nie chcąc,
niektóre zdania znamy już nawet na pamięć. Niewielu z nas kojarzy z kolei fragment, rozpoczynający
Ewangelię świętego Mateusza, który w sposób bardzo
szczegółowy opisuje rodowód Zbawiciela, a później
wydarzenia przed i po Jego narodzeniu. Z góry
zaznaczam, że nie będę podejmował żadnej próby
aksjologii treści tych tekstów (co niekiedy próbuje się robić), tym bardziej, że według mnie wzajemnie się one uzupełniają. W związku z tym, że
wydanie naszego czasopisma jest typowo świąteczne,
od trochę nietypowej strony, skupimy się dzisiaj na
obydwu.
Rodowód Jezusa Chrystusa rozpoczyna święty Mateusz od Abrahama, wymienia w sumie czterdzieści dwa pokolenia, a swoją wypowiedź kończy przy
Józefie, „mężu Maryi, z której narodził się Jezus,
zwany Chrystusem”. Zaskakująca jest z pewnością dokładność autora, który – będąc zresztą osobą
wykształconą i inteligentną – dokonał tego samego, za co dzisiaj płaci się spore pieniądze, sprawdzając kim byli nasi prapradziadkowie. Pierwsze co
nasuwa się na myśl, to fakt, że przodkowie Jezusa wcale
nie jawili się jako ludzie idealni. To przecież Juda wraz ze
swoimi braćmi wrzucili Józefa do studni i zostawili na pastwę losu, to Achaz jako król Judy wprowadził kult pogański i złożył w ofierze bożkom nawet swojego syna, a
Joram zaraz po objęciu panowania kazał zabić wszystkich swoich braci i niektórych dalszych krewnych. Przykładów takiego zachowania można by mnożyć, ale najważniejsze jest jedno – każdy człowiek może uczynić coś
wielkiego i na pewno nie liczą się w tym wypadku nasze
korzenie. Kolejną kwestią jest także to, że ten rodowód,
trzeba przyznać – iście królewski, nie przeszkadzał wcale
temu, aby Syn Boży przyszedł na świat w „nędznej szopie”,
a nie w opływającym złotem pałacu.
Ale jak do tego doszło? Tutaj z kolei przechodzimy do fragmentu Ewangelii Łukasza, który to bardzo
dokładnie wszystko opisuje. Józef i Maryja udają się
na spis powszechny, zarządzony przez cesarza Oktawiana Augusta. Ponieważ Józef pochodził z rodu
Dawida, udał się do miasta w Judei, które nazywało się Betlejem. Ot tak, nic nadzwyczajnego – nieszczególna, mała
mieścina, położona w cieniu wielkiego miasta – Jerozolimy (około osiem kilometrów na południe). Trudno się dziwić, że w tak niewielkim miasteczku, przy dość dużej ilości
ludzi zmierzających na spis, nie znajdują dla siebie w ogóle miejsca. Całe szczęście, że w ogóle znalazł się ktoś, kto
zaproponował stajnie, lub grotę, jako rekompensatę za brak łóżek w hotelach i pensjonatach. To
właśnie tam, w otoczeniu zwierząt i siana, na świat przy-
szedł Jezus Chrystus i pod czujnym okiem rodziców –
przeżywał pierwsze chwile swojego ziemskiego życia. Potem było już coraz bardziej uroczyście: aniołowie, pasterze, radosne śpiewy, podarunki, uśmiechy i niezwykłe odwiedziny...
Mędrcy ze wschodu, jak określa ich święty Mateusz, pochodzili najprawdopodobniej z Persji. Wielu
biblistów dopatruje się w nich astronomów, być może
dlatego, że podążali za pewnym zjawiskiem atmosferycznym, nazwanym przez ewangelistę gwiazdą:
„Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie
i przybyliśmy oddać mu pokłon.” Samo narodzenie
Jezusa, zostało przez Mateusza opisane dość powierzchownie, ale trzeba mu oddać, że gwiazda wywołała prawdziwą burzę w środowisku interpretatorów
Pisma Świętego. Co do tego niezwykłego zjawiska astronomicznego, powstało już tyle teorii, że nie
sposób ich zliczyć. Jedne są bardziej logiczne, a inne zwyczajnie śmieszne. Do tych ostatnich z pewnością można chociażby zaliczyć pojawienie się UFO.
Do moich ulubionych należy ta, wymyślona przez
niemieckiego
matematyka
–
Keplera,
żyjącego na przełomie szesnastego i siedemnastego wieku.
Według niego biblijna gwiazda to wynik koniunkcji planet, czyli ich ustawienia w jednej linii. Nie byłoby
w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ możemy
takie zjawiska obserwować przy odpowiednich środkach dość często (np. Merkury względem Ziemi ustawia
się w linii prostej co około 160 dni). Nietypowe jest natomiast to, że wizja Keplera to koniunkcja trzech planet:
Saturna, Jowisza i Marsa. To wydarzenie odbywa się cyklicznie i ma miejsce co około osiemset lat (trzeba zaznaczyć, że uczony miał okazję obserwować je za swojego życia). Czy jednak tak nietypowe zjawisko byłoby opisane
przez ewangelistę ot tak po prostu – jako gwiazda? W interpretacji świętego Mateusza możemy odczytać ją przecież jako coś nadzwyczajnego. To ona bowiem nie tylko
wskazała Mędrcom drogę, ale także „zatrzymała się nad
miejscem, gdzie było Dziecię”. Myślę, że żyjemy w czasach,
gdzie nikogo nie trzeba przekonywać, że gwiazdy nie spacerują sobie po niebie, a to nasza planeta przecież jest w
nieustannym ruchu, dlatego też trudne byłoby zatrzymanie się jakiejkolwiek gwiazdy, koniunkcji planet, komety, czy innego zjawiska atmosferycznego nad konkretnym
miejscem przez dłuższą chwilę.
Znana jest także teoria, którą należy traktować jako
bezapelacyjny cud, ręką boską uczyniony, wyznawana chociażby przez protestancki Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, że gwiazda betlejemska była
tworem z aniołów, wskazujących bezpośrednio drogę Mędrcom. Niektórzy uważają także, że zjawisko to w ogóle nie miało miejsca, a zostało przekazane przez Mateusza dla wzmocnienia znaczenia tego nietypowego wydarzenia. Myślę, że niektórzy z nas kojarzą, jak to z Troi
Z ŻYC I A PA R A F I I
do Lacjum prowadziła Eneasza gwiazda – motyw dość
często spotykany w Antyku.
Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na
fakt, że większość teorii jest niedopracowana i pozostawia wiele wątpliwości, choć ich holistyczny opis
z pewnością zająłby nam kilka numerów naszego
czasopisma. Wierzenie w gwiazdę betlejemską jako
cud jest o tyle korzystne, że nawet gdyby według nauk
empirycznych cudem ona nie była, to na pewno
nadzwyczajne byłoby jej pojawienie się akurat w czasie narodzenia Chrystusa, a nie na przykład kilka
miesięcy wcześniej, lub później. To chyba nie przypadek?
Późniejsze losy Świętej Rodziny nie były aż tak
kolorowe, jak w większości małżeństw po narodzinach dziecka. Herod tak przejął się tym, że nowo
narodzony król Żydowski może odebrać mu tron, że
postanowił zgładzić wszystkie dzieci płci męskiej w wieku do dwóch lat. Józef jednak zdążył otrzymać od anioła
polecenie podczas snu, aby uciekał do Egiptu. Po śmierci Heroda, Maryja, Józef i mały Jezus wrócili do Nazaretu.
Piotr Banaś
Słowo Prymasa Tysiąclecia
Trzeba się wspiąć wysoko
Aby zrozumieć sens własnego
życia, trzeba się wspiąć wysoko, aż do myśli Bożej. Trzeba
spojrzeć ze szczytów miłości na
wyprawę Chrystusa na ziemię,
aby ją właściwie zrozumieć.
Trzeba oderwać się od siebie,
od wąskiej otoki własnego,
egocentrycznego bytowania,
aby zrozumieć wielkość swego
bytu, istnienia i wartość jednego, jedynego, niepowtarzalnego życia. (…)
Na tle uroczystości Bożego Narodzenia, gdy Kościół ciągle
przypomina: „Dziecię nam się narodziło” – nam wszystkim, nie tylko Matce Chrystusowej, ale całemu Kościołowi
i całej rodzinie ludzkiej, porównajcie siebie z Tym, który
jest Radością ludzkości. Nie myślcie, że jesteście niczym.
W swoim człowieczeństwie jesteście równi Jezusowi Chrystusowi – Człowiekowi, który przewyższa Was swoim Bóstwem, ale który ukazuje Wam cel i sens człowieczeństwa.
Pięknie wyraża to liturgia brewiarzowa: „Po to Bóg stał się
człowiekiem, aby człowieka ubóstwić”. (…)
Dziecięciu Maryi nadano imię Jezus pierwej, aniżeli się
było poczęło. Już w Nazaret usłyszała Maryja: Nazwiesz
imię Jego Jezus. Chrystus przechodzi przez dzieje jako
Jezus. Wszystko, co można najwspanialszego powiedzieć,
związane jest z tym Imieniem. Każdy z was przejdzie przez
życie pod imieniem i nazwiskiem, które nosi dzisiaj. Ale
jaka będzie treść, co ludzkości będzie przypominać to
konkretne imię? Czy wiele jej powie, czy nic? Może będzie
powtarzane ze smutkiem: zmarnowane życie! A może
z radością: piękne, wspaniałe… !
Gniezno, 2.01.1969 r.
Wspaniały klimat Rorat
świętych lub jakaś lektura duchowa. W tym roku
towarzyszą nam rozważania Sługi Bożego, kardynała
Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia. I otwarcie
trzeba sobie powiedzieć, że to, co w czasach Prymasa było
przez niego głoszone, nie straciło nic ze swej aktualności.
Ksiądz Błażej - Proboszcz
Fot. Maciej Olejniczak
Jak każdego roku, wraz z początkiem Adwentu
rozpoczynają się po wielu miastach i wioskach swoiste
„pielgrzymki” dzieci z małymi światełkami. W jednych
parafiach jest to wcześnie rano, w innych raczej wieczorem. Chodzi oczywiście o Roraty. Ta Msza Święta ku
czci Najświętszej Maryi Pannie w Adwencie, jest w stanie zgromadzić nawet bardzo wczesną porą liczną rzeszę
wiernych.
W naszej parafii Roraty odprawiane są o godzinie 6.00
rano i każdego dnia potrafią zgromadzić nawet do ok.
100 osób. Piękny jest widok, gdy z zapalonymi świecami
w całkowitej ciemności kaplicy, tylko z podświetlonym
krzyżem sprawowana jest Najświętsza Ofiara. I kto wie...,
może właśnie ten klimat sprawia, że tylu ludzi decyduje
się na tak wczesną porę? Choć prawdą jest, że dla wielu
pracujących i uczących się w Poznaniu, taka godzina Mszy
Św. jest po prostu najbardziej dostępną.
Dodatkowym atutem Rorat są zawsze krótkie rozważania
5
6
GR U PY PAR A F IAL NE
Czym jest wspólnota Żywego Różańca?
Rozmowa z p. Gabrielą Kierkowską, nadzelatorką
wspólnoty Żywego Różańca przy parafii Matki Bożej
Fatimskiej w Koziegłowach.
Redakcja: Co to znaczy „nadzelatorka”?
Gabriela Kierkowska: Słowo „nadzelator” oznacza osobę, która prowadzi całą wspólnotę Żywego
Różańca w parafii i jest za nią odpowiedzialna. Słowo
zelator pochodzi z języka greckiego i oznacza osobę
gorliwą.
R.: Czy mogłaby Pani w krótkich i prostych słowach
przedstawić naszym czytelnikom czym jest i czym się zajmuje wspólnota Żywego Różańca?
G.K.: Wspólnota Żywego Różańca obejmuje kilka róż
i jest przede wszystkim grupą modlitewną, którą łączy
wspólna modlitwa różańcowa. Bierze też czynny udział w
życiu parafii.
R.: Czy wspólnota charakteryzuje się pewną strukturą,
czy jest to tzw. „pospolite ruszenie”?
G.K.: Istnieje struktura. Opiekę nad różą pełni
zawsze zelatorka, natomiast nad cała wspólnotą
czuwa ks. Proboszcz, a opiekunem diecezjalnym jest ks.
dr Jan Glapiak.
R.: Jaka jest geneza powstania tej wspólnoty, nie tylko
w naszej parafii, ale ogólnie?
G.K.: W naszej parafii Wspólnotę Żywego Różańca założył ks. Andrzej Kruś. Ruch Żywego Różańca wywodzi się z Francji, gdzie ideę krucjaty różańcowej podjęła Paulina M. Jaricot w 1826 roku, w Lyonie.
Żywy Różaniec zatwierdził papież Grzegorz XVI
w 1832 roku. Opiekę nad nim Pius IX w 1877 roku,
powierzył przełożonemu generalnemu dominikanów. 16 października 2002 roku Ojciec Święty Jan
Paweł II wprowadził czwartą część różańca – Tajemnice
Światła.
R.: Czy do wspólnoty może należeć każdy, bez względu
na wiek, płeć, pozycję, itd., czy są jakieś ograniczenia?
G.K.: Najliczniejszą grupę we wspólnocie stanowią panie
w średnim wieku, ale rozpiętość wiekowa jest duża. Najmłodsza osoba ma 36 lat, a najstarsza – 90. Z wielką radością przyjmujemy do naszej wspólnoty każdą osobę, która
chciałaby modlić się z nami na świętym różańcu.
R.: Rozumiem zatem, że przy każdej parafii istnieją takie wspólnoty.
G.K.: W naszej Archidiecezji jest obecnie ok. 400 wspólnot, czyli tyle, ile mniej więcej jest parafii. Najliczniejsze
wspólnoty to: w parafii Brenno – 640 osób, w parafii św.
Trójcy na Dębcu – 644 osoby, w parafii św. Jadwigi w Grodzisku Wielkopolskim – 840 osób. Są to dane z 2009 roku.
R.: To w takim razie bardzo proste pytanie: jak stać się
członkiem takiej wspólnoty, np. w naszej parafii?
G.K.: Wystarczy zgłosić się do ks. Proboszcza lub nadzelatora i przyjść na spotkanie, które odbywa się raz w miesiącu.
R.: Czy bycie we wspólnocie nakłada na jej członków
jakieś wymagania?
G.K.: Najważniejszym zadaniem członka Żywego
Różańca jest odmówienie codziennie jednej dziesiątki różańca w wyznaczonych intencjach. Jest też mile
widziana obecność na naszych spotkaniach.
R.: Ze względu na szczególny tytuł jaki nosi nasza
parafia – „Matki Bożej Fatimskiej” – wynikałoby, że
powinna skupiać dość znaczną liczbę członków. Jak to
wygląda na dzień dzisiejszy?
G.K.: Nasza wspólnota liczy obecnie 56 osób. 20
osób, czyli tyle ile jest tajemnic różańca świętego tworzy jedną różę. Mamy więc niepełne 3 róże, którym patronują św. Józef, św. Antoni i bł. Dzieci z Fatimy.
Zawierzamy naszą wspólnotę Matce Bożej Fatimskiej.
Ufamy, że za Jej przyczyną będzie ona coraz liczniejsza
i coraz silniejsza wiarą i miłością.
R.: W świecie, w którym wszystko przeliczamy obecnie
na korzyść, chciałbym zapytać, co może dać człowiekowi
przynależność do takiej grupy?
G.K.: Udział we wspólnocie daje poczucie siły i więzi z Kościołem. Łączy ludzi o wspólnym światopoglądzie. Bycie we wspólnocie uczy odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nieraz doświadczaliśmy siły
i owocu wspólnej modlitwy. We wspólnocie pomagamy
sobie nawzajem.
R.: I na koniec – czego można by życzyć wspólnocie
i może Pani osobiście?
G.K.: Żeby trwała na modlitwie i rozwijała się
duchowo, aby nasza modlitwa przyniosła jak najwięcej
dobrych owoców. Moim pragnieniem jest, aby
powstała róża dziecięca, młodzieżowa, róża rodziców, małżonków. Tak jak powiedział bł. Jan Paweł II:
„Różaniec to skarb, który trzeba odkryć”, aby w naszej
parafii było jak najwięcej takich odkryć.
R.: Czy chciałaby pani coś dodać od siebie dla naszych
czytelników?
G.K.: Zapraszam gorąco do naszej wspólnoty.
R.: Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i rozmowę.
WYDA RZ E N I A
W ostatnim czasie...
29 października - parafialny wyjazd do Sanktuarium Matki Bożej Świętogórskiej Róży Duchowej w Gostyniu
W sobotę, 29 października 2011 roku, grupa parafialna
wyjechała wspólnie na jednodniowy rekonesans do Gostynia. A może trafniej będzie powiedzieć „koło Gostynia”,
bowiem celem naszego wyjazdu było Sanktuarium na
Świętej Górze, gdzie czczona jest Maryja, zwana „Różą
Duchowną”. Nie była to długa eskapada, gdyż Gostyń
leży niedaleko Poznania (jeżeli ok. 70 kilometrów, to niedaleko), niemniej była bardzo intensywna.
Po rannej Mszy św. wyjechaliśmy sprzed kaplicy i ani się
człowiek nie zorientował, jak znaleźliśmy się w Gostyniu.
Majestatyczna Bazylika przywitała nas otwartymi drzwiami. Po złożeniu należnego hołdu Gospodarzowi „domu”,
wspólnie odmówiliśmy Różaniec święty, polecając
wszystkie sprawy naszej parafii i tych, którzy prosili nas
o modlitwę przed cudownym wizerunkiem Maryi.
Korzystając z obecności kleryków z Kongregacji św. Filipa Neri, zwanych potocznie filipinami, zapoznaliśmy się
obszernie z historią sanktuarium, etapami jego rozbu-
dowy, także z kultem Matki Bożej Róży Duchownej. A po
wspólnym posiłku udaliśmy się w dalszą drogę, niedaleko
Gostynia, do dworku w Grabonogu. Znajduje się tam
odrestaurowany dom narodzin błogosławionego Edmunda Bojanowskiego, który na dzień dzisiejszy pełni również
funkcję muzeum etnograficznego. Radości co nie miara
sprawiły widoki dawno używanych sprzętów zarówno
w gospodarstwie domowym jak i w życiu codziennym.
A było co oglądać.
Czy wyjazd był udany? Sądzę, że tak i dlatego już na wiosnę
pragniemy podążyć śladem błogosławionego Edmunda,
który życie swoje zakończył w Górce Duchownej (także
jedno z ważniejszych Sanktuariów Wielkopolski), a przy
okazji zapukać do drzwi zgromadzenia św. Franciszka
w Osiecznej. Zapraszamy do wspólnego pielgrzymowania,
na razie w obrębie naszej diecezji.
1 listopada - Wszystkich Świętych
Dzień 1 listopada, to z pewnością dzień, o którym wszyscy
pamiętają. Bo jak nie odwiedzić grobów naszych bliskich
zmarłych? Jak nie wrócić pamięcią do tych, którzy być
może całkiem niedawno byli jeszcze pośród nas, a dziś już
ich nie ma? Jak wyrazić im naszą bliskość i zarazem ukoić
własny, nieraz bardzo wielki, smutek?
W tradycji polskiej przyjęło się, że właśnie tego dnia
idziemy tłumnie na cmentarze, by tam modlić się
w intencji naszych bliskich zmarłych. I dobrze. Ale
tak prawdę mówiąc, to dzień 1 listopada jest wielką
uroczystością w Kościele, w której wspominamy przede
wszystkich tych, który już osiągnęli zbawienie, a więc
radują się wiekuistym szczęściem z Bogiem. I choć dzień
ten jest dniem wolnym od pracy, co sprzyja temu, by udać
się na groby bliskich, to pamiętać powinniśmy o tym,
iż największą pomocą dla nich jest nie tyle obecność na
cmentarzu, zapalenie znicza, czy złożenie wieńca bardziej
lub mniej wyszukanego, ale modlitwa, a przede wszystkich Komunia święta, którą możemy za nich ofiarować
Bogu. Bo cóż pomoże położony na grobie znicz i kwiaty,
temu, który na naszą pomoc oczekuje najbardziej w duchowym wymiarze?
Dlatego też wszyscy kapłani gorąco zachęcają, by
w dzień Wszystkich Świętych i przez oktawę po tym
dniu następującą (czyli do 8 listopada), wierni starali
się zyskiwać odpusty zupełne, czyli darowanie kar, dla
naszych zmarłych. Okazji jest wiele, a wymaganie niezbyt
wysokie dla tego, który prawdziwie kocha. Bo o prawdziwej miłości nie świadczy piękny pomnik na cmentarzu, najbardziej wyszukany znicz, przepiękna skądinąd
wiązanka kwiatów, ale prawdziwa pomoc i troska o dobra
tego, którego się kocha.
Wychodząc więc naprzeciw tym wszystkim którzy kochają
swoich bliskich zmarłych, w tym roku staraliśmy się wspólnie wypełniać warunki zyskiwania odpustów za zmarłych.
Są nimi (każdego dnia od 2 do 8 listopada) przyjęcie Komunii świętej w intencji zmarłego, modlitwy w intencjach
wyznaczonych na dany dzień przez Ojca Świętego, które
należy odmówić na cmentarzu i odrzucenie jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego.
A ponieważ człowiekowi nieraz trudno samemu zebrać
się w sobie, by udać się na cmentarz, codziennie od
2 do 8 listopada, po wieczornej Mszy świętej wyruszała
z naszej kaplicy na cmentarz procesja, podczas której
odmawialiśmy wspólnie Różaniec za zmarłych, a na
cmentarzu dopełnialiśmy warunki odpustu.
Pan Bóg błogosławił. Pogoda dopisywała. I co najważniejsze
– okazało się, że naprawdę jest w naszej parafii wiele osób,
które nie tylko myślą o tych co odeszli, ale ich szczerze
kochają i pragną dla nich szczęścia. Każdego bowiem dnia
procesja gromadziła ok. 50-70 osób, a 2 listopada i 8 listopada ich liczba dochodziła do 100.
To prawda, że w życiu wiarą żadną miarą nie może być
ilość. I nie tak to pojmuję. Patrzyłem na ten orszak osób,
jako na ludzi, którzy nie tylko mówią o miłości, ale potrafią
ją przełożyć na konkret – nawet w stosunku do swoich bliskich zmarłych. Sądzę, że za to ci, którzy dzięki ich wstawiennictwu osiągną wcześniej szczęście wieczne, stanę się dla
żyjących wielkimi orędownikami u Boga i pomocnikami
w zdobywaniu nieba. Bóg Wam zapłać.
7
W YDA RZ E NIA
26 listopada - Andrzejki Dzieci Maryi
Kolejny rok liturgiczny za nami. Koniec roku liturgiczny
także kojarzy się z końcem zabaw i rozpoczęciem Adwentu. Jak co roku grupa Dzieci Maryi wraz z opiekunami
i Księdzem Jarkiem postanowiła zabawić się po raz ostatni przed czasem, który ma nas przygotować na przyjście
Jezusa. W sobotę 26 listopada o godzinie 17.00 Dzieci
zebrały się w salkach parafialnych, by wspólnie obchodzić
tak zwane Andrzejki. Zgromadziło się wielu młodych
uczestników wraz z rodzicami, którzy pomogli w organizacji zabawy. Przez kilka godzin odbywały się wspólne
gry, zabawy i konkursy, a po nich porządki, bo każde
dziecko wie, że oprócz zabawy ważne są też obowiązki.
27 listopada - włączenie kandydatów do wspólnoty ministrantów
Fot. Mariusz Białyński
Niedziela 27 listopada 2011 roku była ważnym dniem
dla całej Służby Liturgicznej naszej parafii. W pierwszą
niedzielę Adwentu na Mszy świętej o godzinie 11:30, po
długich przygotowaniach prowadzonych przez Księdza
Opiekuna oraz prezesów, aż 11 kandydatów z rąk Księdza
Jarosława oraz Prezesa Ministrantów Szymona Kropaczewskiego zostało włączonych do wspólnoty ministrantów,
otrzymując pelerynkę zwaną kołnierzem, jako znak tego,
że zostali włączeni do służby ministranckiej. Z kolei
podczas Mszy o godzinie 18:00, trzech starszych ministrantów, tym razem przez Księdza Jarka oraz v-ce Prezesa
Macieja Olejniczaka, zostało ustanowionymi Ministrantami Księgi. Jako widoczny znak nowej funkcji, otrzymali
oni alby. Ich posługa związana jest z dwiema księgami
liturgicznymi: Mszałem i Lekcjonarzem. Ministranta
Księgi zauważyć można głównie podczas procesji Wejścia,
kiedy to idąc za celebransem, niesie Ewangeliarz.
4 grudnia - kiermasz świąteczny
Twórcze Mamy rozprowadzały przed kościołem
własnoręcznie zrobione kartki świąteczne, aniołki
z masy solnej oraz pierniki. Była też możliwość nabycia
innych wyrobów rękodzieła, które wyszły spod rąk mam
należących do grupy. Twórcze Mamy zbierają pieniądze
na rzutnik, który pomoże w organizacji spotkań służących
rozwijaniu umiejętności wychowawczych, wspierających
rodziców w ich rodzicielstwie. Nie wszystkie Twórcze
Mamy odnajdują się w pracach ręcznych, lecz każda z
nich miała swój wkład w przygotowanie wyrobów. Czas
poświęcony na przygotowaniach do kiermaszu pozwolił
dzielić się swoimi pomysłami, stwarzał okazję do rozmów
i bycia ze sobą.
Ks. Błażej, Barbara Koralewska, Anna Michalak,
Maciej Olejniczak
Fot. Michał Koralewski
8
REDAKCJA
Opiekun redakcji:
ks. Błażej Stróżycki
Redakcja:
Piotr Banaś, Maciej Debich, Michał Koralewski, Anna Michalak, Zenon Zbąszyniak
Korekta:
Michał Koralewski, Anna Michalak
Ofiary za gazetę przeznaczane są na pokrycie kosztów druku
Skład i opracowanie graficzne:
i rozwój czasopisma. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracaPiotr Kaźmierski
nia przesłanych tekstów z zapewnieniem możliwości autoryzacji.
Wydawca:
Osoby, które chciałyby opublikować swoje artykuły w „Fatimskiej
Parafia pw. Matki Bożej Fatimskiej
Pani”, prosimy o kontakt mailowy: [email protected] lub
w Koziegłowach
telefoniczny: 811 11 12.

Podobne dokumenty