STÓ-wa 04

Transkrypt

STÓ-wa 04
STÓ-wa
(www.sto.szczecin.pl)
marzec – maj 2006
4
(45)
Gimnazjum S.T.O., 71-761 Szczecin, ul. Tomaszowska 1, tel. 091 442 30 28
WIOSNA
Jak widać na załączonym obrazku, nie dopadło nas Ŝadne wiosenne przemęczenie. Wręcz
przeciwnie - rozpiera nas energia i zapał do pokonywania wcale nie najmniejszych przeszkód.
Wiosna! Wiosna! Wiosna! Słońce, ciepło, radość, wolność, zieloność… Nie ma to jak się wyhasać na słonecznej polance
w pięknym otoczeniu. :-))))
STÓSTÓ-wa 1
Zapowiedzi...
„Cyrk ‘76, czyli trzydzieści lat później ”
to niezwykłe przedstawienie.
Niesamowita podróŜ w zwariowane lata
siedemdziesiąte. Dla nas była to
naprawdę przyjemna lekcja historii,
a dla dorosłych - powrót do lat młodości.
Dzień Wiosny
Zamiast siedzieć w szkole i tylko zza
okna obserwować kalendarzowy
rozkwit wiosny, wybraliśmy się do kina!
Na początku byliśmy pełni wątpliwości.
Bo spójrzcie na to obiektywnie: kolejna,
typowo hollywoodzka historia
piosenkarza, o którym większość z nas
nigdy nie słyszała. Jednak „Spacer
po linie” okazał się nie tylko dobrym
filmem, ale takŜe takim, który moŜe
zainteresować młodzieŜ, bo to nie
zawsze idzie w parze…
Wielkanoc
Jest tuŜ po Wielkanocy. Wypoczęliśmy,
nabraliśmy energii i zapału do pracy,
a co poniektórzy - brązowawej
opalenizny. I mimo tego, Ŝe nie jest to
wcale najpopularniejsze święto (cóŜ
przebije BoŜe Narodzenie?), to jednak
wszyscy na nie czekamy. Co wiemy
o jego tradycji? Wydaje się, Ŝe
wszystko... Czy jednak rzeczywiście?
Bohater romantyczny
- człowiek silny, nieulegający Ŝadnym
naciskom i przymusowi,a
z drugiej strony - samotny,
nieszczęśliwie zakochany, rozdarty
między poszukiwaniem własnego
szczęścia a walką o Ojczyznę i Boga.
Czy ktoś taki moŜe być atrakcyjnym
wzorem dla nas – młodych ludzi?
STÓSTÓ-wa 2
Siódmego marca miłośnicy języka
angielskiego wzięli udział w ogólnopolskim
konkursie FOX.
śycie jest Ŝyciem, rządzi się prawem
Murphy’ego, więc nie obyło się bez pewnych
potknięć. Na początku okazało się, Ŝe brakuje
testów, które zostały przygotowane w zbyt
małej ilości, oraz niektórych uczniów, którzy
nie wiedzieli, Ŝe biorą udział w konkursie.
Na szczęście wszyscy wreszcie dotarli
i z małym opóźnieniem mogliśmy zacząć
rozwiązywać zadania.
Teraz pozostaje
na wyniki…
nam
tylko
czekać
Johnny Walker
Dnia 1 kwietnia 2006 roku w Gimnazjum
nr 3 odbyły się Targi Gimnazjalne.
Swoje stanowiska miało około 7 gimnazjów,
a wśród nich było i nasze Gimnazjum S.T.O.,
które naprawdę prezentowało się godnie.
Zainteresowani mogli obejrzeć zdjęcia
(niektóre to prawdziwe perełki archiwalne)
ukazujące bogatą tradycję równie bogatego
zestawu szkolnych imprez; podziwiać tablice
z naszymi twórczymi fotografiami,
ukazującymi róŜne oblicza Szczecina;
przejrzeć, a nawet zatopić się w lekturze
niezawodnej STÓ-wy. Mieliśmy nawet cukierki
dla spragnionych odrobiny słodyczy. Szkołę
reprezentowali: pani Ula, pan Przemek i dwie
dzielne uczennice z klasy pierwszej - Martyna
i Kinga.
Zainteresowanie targami było dla nas
prawdziwym zaskoczeniem. Doskonale
poradziliśmy sobie z tłumem, który powstawał
dość rzadko, a jeśli nawet, to składał się
(w „godzinach szczytu”) z jednej mamy
i dwojga dzieci, którym do gimnazjum
brakowało parę dobrych lat... Czy
organizatorzy imprezy nie wzięli sobie zbyt
do serca faktu, Ŝe tego dnia przypadał - skąd
inąd bardzo sympatyczny - prima aprilis?
Nietrudno przewidzieć, czy dzięki tym
niezwykle owocnym targom nabór
do pierwszej klasy naszego gimnazjum
gwałtownie wzrośnie. MoŜemy teŜ być pewni:
mamy duŜe „plusy” wśród malutkich dzieci,
którym smakowały nasze cukierki.
Martyna
Nawet najlepszy musi się ciągle doskonalić.
My, uczniowie, tym bardziej. Mieliśmy okazję
to uczynić podczas zorganizowanych w sobotę
22 kwietnia sześciogodzinnych warsztatów
Młodzi Obywatele Działają, przeprowadzonych
przez odpowiednio przeszkolonych studentów
z Warszawy, pracujących jako wolontariusze
w CEO (Centrum Edukacji Obywatelskiej).
Za jęcia te by ły r ównieŜ okazją
do zacieśnienia więzów pomiędzy
przedstawicielami poszczególnych klas,
co przecieŜ sprzyja wszelkiej działalności.
Bardzo szybko nawiązaliśmy kontakt
z prowadzącymi – Anią i Marcinem. Uczyliśmy
się, w jaki sposób rozwiązywać problemy
społeczności lokalnej i realizować róŜnorodne
przedsięwzięcia. Bardzo nas interesowało,
jak poradzić sobie z niełatwym zadaniem
załoŜenia szkolnego Klubu Gimnazjalisty
i zorganizowania pomocy dla schroniska dla
zwierząt w formie wolontariatu. Mamy
nadzieję, Ŝe juŜ niedługo wykorzystamy
wiedzę i umiejętności wyniesione z kursu
Wiemy, ze wszyscy w nas wierzą.
Dziękujemy za organizację tych warsztatów.
To był naprawdę doskonały pomysł.
Martyna
Słonecznego i ciepłego wyjazdu! - tak nas
Ŝegnali rodzice, patrząc z niepokojem na pełne
czarnych chmur niebo i zasłaniając się przed
wiatrem…
Tymczasem my - po godzinnej podróŜy
w towarzystwie wychowawców i pana przewodnika, który wiedział mnóstwo o portach
rybackich i chciał się swą wiedzą z nami po-
dzielić – czekaliśmy przed wejściem do Parku
Dendrologicznego w Przelewicach, rzeczywiście trzęsąc się z zimna. Wreszcie schroniliśmy się w przytulnej sali, gdzie miała odbyć
się prelekcja… No właśnie, tego słowa nikt nie
lubi i miny znów nam zrzedły… Usiedliśmy
przy stołach potulnie, bo z natury jesteśmy
ugodowi, ale cały przyrodniczy entuzjazm
z nas uleciał.
STÓSTÓ-wa 3
Pani przewodniczka chwilę nam opowiadała o róŜnych gatunkach roślin, ich specyficznych własnościach, rozwiązywaliśmy teŜ quiz,
a potem WRESZCIE poszliśmy do parku. Ku
naszemu, pozytywnemu, zdziwieniu pani nie
rozwodziła się na temat poszczególnych okazów zbyt długo. MoŜe dlatego, z wdzięczności,
staraliśmy się uwaŜnie słuchać (dzięki temu
łatwiej teŜ będzie nam wykonać zadanie z biologii).
Po spacerze mieliśmy czas wolny. Niektórzy poszli na spacer po tajemniczych, pełnych
urody zakątkach, inni gawędzili przyjaźnie przy
ognisku, piekli kiełbaski, odpoczywali na pomoście, ławkach i kamieniach. Pani Basia
i pani Ewa zakupiły niepowtarzalne roślinki.
Słowem - wszyscy doskonale się bawili. I co
najciekawsze – było naprawdę CIEPŁO.
Szkoda było wyjeŜdŜać, ale niestety czas
naglił. Był to bardzo udany wyjazd. Dziękujemy
i prosimy o powtórkę za rok.
Martyna
Dzień Kobiet
(na świecie i w trzeciej
gimnazjalnej)
Dzień Kobiet to święto obchodzone 8 marca jako wyraz szacunku dla ofiar walki o równouprawnienie.
Święto to - po raz pierwszy obchodzone
w 1911 roku - zostało ustanowione dla upamiętnienia strajku 15 tysięcy pracownic fabryki
tekstylnej w Nowym Jorku, które
8 marca 1908 roku domagały się polepszenia
warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął
strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych
kobiety z zamiarem uniknięcia rozgłosu. Doszło do tragedii - w wyniku nagłego poŜaru
zginęło 129 kobiet.
Popularne w okresie PRL-u święto, obecnie ma w Polsce charakter marginalny, często
odbierane jest jako relikt epoki komunizmu.
Wedle zwyczaju w tym dniu męŜczyźni powinni wręczać kobietom upominki, dawniej
były to rajstopy i mało finezyjny goździk.
W niektórych państwach obywają się manifestacje feministek domagających się zrównania statusu kobiet i męŜczyzn, zwłaszcza
w miejscu pracy. W Republice Federalnej
Niemiec od 1986 roku utarł się zwyczaj wręczania w tym dniu kobietom róŜ - hasłem
święta w tamtym roku było "Wir wollen Brot
und Rosen" („Chcemy chleba i róŜ"). W Polsce podobne akcje określane są przez manifestujące kobiety mianem Manify.
W staroŜytnym Rzymie nie było demonstracji, nie walczono o równouprawnienie, po prostu szanowano kobiecą płodność i macierzyństwo, a poświęcone im święto obchodzone
w pierwszym tygodniu marca zwano Matronaliami.
Szanując tak długą i burzliwą tradycję,
nasi koledzy przygotowali dla nas niespodziankę… Na godzinie wychowawczej, zgodnie ze zwyczajem, klasa trzecia zebrała się
STÓSTÓ-wa 4
w klubie gimnazjalnym. Chłopcy, w poraŜającej wręcz liczbie czterech, jak zwykle spontanicznie, jak zwykle na ostatnią chwilę,
„tajniakiem” - organizowali serwetki i podkradali pani od sklepiku plastykowe łyŜeczki, a
wszystko po to, byśmy mogły delektować się
niezwykłym smakiem ciasta ze śliwkami i tortem. Tortem? Przepraszam, wróć. Tort zjadł
Filip. W całości. No, prawie.
Było śmiesznie, to trzeba przyznać. W takich chwilach naprawdę czujemy, Ŝe jednak
jesteśmy klasą, Ŝe tak naprawdę łączy nas
całkiem gruba nić sympatii, chęć spędzenia
razem czasu, tak na luzie, poza lekcjami.
W końcu to ostatni nasz wspólny rok. Nie będzie juŜ tortów (i tak zarezerwowanych dla
Filipa ☺), akcji serwetkowo - łyŜeczkowych
i…. prezentów!
Byłyśmy szczerze zaskoczone wspaniałymi darami od naszych chłopców. Bo cóŜ innego niŜ fotografia lepiej przypomni nam po
latach te chwile, tych ludzi, te uśmiechy, te
przyzwyczajenia, te gafy, te głupie teksty,
naszą młodzieńczą werwę i optymizm. Zdjęcia, kaŜde inne, kaŜde piękne, oryginalne,
pełne ciepła, a do tego… No tak, nie mogło
się obyć bez sensacji… KoleŜanka śmijka i ja
(o tak, muszę się pochwalić!) wylosowałyśmy
zdjęcia…. co najmniej specyficzne ☺ w uroczy sposób eksponujące (kształtujące
się jeszcze, co prawda) kaloryferki” (umięśnione Ŝebra) naszych chłopców...
Nie muszę nawet dodawać, Ŝe reszta dziewczyn niemalŜe pobiła się o odbitki.
Po imprezie oczywiście trzeba było posprzątać - mieli zrobić to chłopcy, ale mimo
wszelkich prób jakiejkolwiek organizacji skończyło się na wielkiej bitwie na pociski
ze strzępków papieru do pakowania, dziewczyny kontra chłopcy, którą oczywiście brawurowo wygrałyśmy, zostawiając czterech organizatorów zabawy na pastwę olbrzymiego bałaganu w klubie gimnazjalnym…
Sffawolna JeŜynka
STÓSTÓ-wa 5
Dni Otwarte
Uczeń / uczennica Gimnazjum S.T.O. brzmi dumnie. Co roku do tego wybitnego grona dołącza nowa pierwsza klasa. Na początku
nie mają lekko (chrzest), lecz wiedzą, Ŝe warto
tu przyjść. A Ŝeby byli co do tego wręcz święcie przekonani, co roku organizowane są Dni
Otwarte połączone z Naukowym Detektywem.
Jest to zazwyczaj marcowa lub kwietniowa
sobota, między 10.00 a 14.00 - gdy wszyscy
zbieramy się w „gotowości” do udzielania wyczerpujących odpowiedzi na róŜne pytania,
zadawane przez gości. Jednak to nie koniec
naszej „cięŜkiej” pracy. Musimy pokazać się
takŜe z twórczej strony i temu właśnie mają
słuŜyć nasze artystyczne prezentacje.
W tym roku detektywi zaskoczyli nas szybkością, z jaką wykonali zadania - musieliśmy
przyspieszyć nasze przygotowania
w „garderobie”. Szybko uporaliśmy się z nagle
powstałym zamieszaniem i juŜ po chwili mogliśmy podziwiać Olivię, Anię, Martę, Romę oraz
Kingę przepięknie tańczące niezwykle ciekawy
układ (warto wspomnieć, Ŝe dziewczyny zajęły
II miejsce w konkursie organizowanym przez...
☺).
Potem ekspresowe przebieranie się i juŜ
na scenie pojawiają się aktorzy Teatru Gimnazjalnego grający w przedstawieniu „Mały KsiąŜę” w reŜyserii pani Ewy. Nie był to ich pierwszy spektakl, gdyŜ premiera (bardzo udana)
odbyła się dla uczniów naszej szkoły juŜ wcześniej (teraz zespół czekają jeszcze występy
dla rodziców i na przeglądach teatralnych ach, ta sława!). Po burzy oklasków przyszła
kolej na grupę przygotowaną przez panią Darię, która zaprezentowała bardzo nastrojowe,
doskonale wszystkim znane światowe przeboje. To było przeŜycie!
Równie udanym przedsięwzięciem artystycznym okazało się przedstawienie przygotowane przez I G pod kierunkiem pań od niemieckiego i angielskiego o tajemniczym tytule
„Czerwony Kapturek bez kapturka” w trzech
STÓSTÓ-wa 6
językach: polskim, angielskim i niemieckim.
Publiczność doskonale się bawiła, szczodrze
nagradzając brawami przezabawne dialogi
i naprawdę wspaniała grę aktorską. Prezentacje zakończyły eksperymenty szkoły czarodziejów, czyli magiczne substancje, wybuchy,
zaklęcia (na szczęście nad wszystkim czuwała
pani Wanda).
Usatysfakcjonowani goście (wiemy, bo odebraliśmy wiele gratulacji) powrócili do rzeczywistości konkursowej, aby poznać wyniki półfinału Naukowego Detektywa…
Martyna
Naukowy Detektyw
to konkurs pod honorowym patronatem
Kuratora Oświaty w Szczecinie, przeznaczony
dla uczniów klas szóstych wszystkich publicznych i niepublicznych szkół podstawowych. To
takŜe tradycja naszej szkoły, którą tworzymy
od sześciu lat.
„Naukowy Detektyw” ma promować wśród
młodzieŜy twórcze i logiczne myślenie, umiejętność korzystania ze zdobytej wiedzy, zarówno z przedmiotów humanistycznych, jak i matematyczno-przyrodniczych, a takŜe sportu
i wiedzy o Szczecinie.
W tegorocznej edycji konkursu wzięło
udział aŜ 590 uczniów, spośród których do
finału zakwalifikowało się tylko 8 najlepszych
(tylko takŜe dlatego, Ŝe zwykle wyłania się 10),
którym przyszło zmagać się z bardzo róŜnorodnymi, często niekonwencjonalnymi zadaniami z róŜnych dziedzin. Zwycięzcą, czyli
Naukowym Detektywem Anno Domini 2006,
został Szymon Folta - uczeń Szkoły Podstawowej nr 18.
Poziom finalistów był bardzo wyrównany –
aŜ czterech uczniów zajęło drugie miejsce,
w tym równieŜ Cezary Kosko, nasz szóstoklasista (gratulujemy!!!).
Kronikarz
STÓSTÓ-wa 7
Wspólne wyjście
Zamiast siedzieć w szkole i tylko
zza okna obserwować
kalendarzowy rozkwit wiosny,
wybraliśmy się 21 marca do kina!
I nie poszliśmy na jakąś kolejną
niskobudŜetówkę”, tylko na film dość wysoko
oceniany przez wykwalifikowanych recenzentów, który otrzymał
najbardziej
prestiŜowe pośród nagród - Oskara i Złote Globy. Kiedy juŜ zajęliśmy miejsca przed
ekranem i przełknęliśmy gorzką pigułkę zaaplikowaną nam przez panią kasjerkę,
która poinformowała o ZAKAZIE jedzenia popcornu, całkowicie poddaliśmy się
sławetnej magii kina…
Biograficzny obraz Jonny’ego Casha
„Spacer po linie” ukazuje nam Ŝycie i początki twórczości Johnny’ego
Casha. Trzeba przyznać, Ŝe chyba niewielu z nas słyszało o takiej postaci,
dopóki nie obejrzało tego filmu. Dlaczego? PoniewaŜ fenomen Casha
praktycznie w Polsce nie zaistniał, mimo nagranych przez piosenkarza
ponad 1500 piosenek country i kariery trwającej ponad 40 lat.
Film rozpoczyna fragment z dzieciństwa bohatera, który zostaje świadkiem
tragicznej śmierci brata, co silnie wpływa na jego psychikę. Wydaje mi się, Ŝe Johnny
nigdy nie poradził sobie z tym doświadczeniem i dlatego jego kariera potoczyła się tak,
jak się potoczyła.
Kiedy Cash trafia do wojska, widzi walkę i śmierć i znów ma okazję przekonać się
o kruchości ludzkiego Ŝycia. Wtedy teŜ zaczyna grać na gitarze. Po jakimś czasie
wraca do domu, Ŝeni się z Vivian i szczęśliwym trafem odnajduje wytwórnię płytową
Sun Records, gdzie bierze udział w przesłuchaniu i wreszcie nagrywa płytę, która
przesądza o jego karierze. I tak to się zaczęło. Johnny trafia na estradę. Rozpoczyna
trasę koncertową i poznaje June Carter – dziewczynkę, której karierę śledził
od małego, a której piosenek słuchał jeszcze z bratem. Niestety później ich drogi się
rozchodzą, a Cash, aby utrzymać się na powierzchni, bierze przykład z Presleya
(którego postać przewija się w filmie) i zaczyna brać narkotyki.
Jak zapewne wiecie, przygoda Elvisa nie skończyła się happy endem, jednak
Johnny’ego z rąk nałogu wyrywa June z rodziną i wszyscy Ŝyją długo i szczęśliwie
(oprócz Vivian, której dalszych losów nie znamy, jednak wiemy, Ŝe na pewno
STÓSTÓ-wa 8
rozchodzi się z Cash’em ).
Historia warta Oscara
Oczywiście oglądaliście galę
oscarową, czyŜ nie? I nie muszę
przypominać, kto dostał Oscara za
pierwszoplanową rolę Ŝeńską?
Tak – Reese Witherspoon. A kto nie dostał
nagrody za rolę męską, co jest dla nas nieodŜałowaną stratą? To teŜ wiecie – Joaquin
Phoenix. MoŜe mi jeszcze powiecie, Ŝe wiecie,
kto uŜyczył głosu do filmowych partii
wokalnych? Byłam tego ciekawa, więc
sprawdziłam: wszystkie zaśpiewali odtwórcy
głównych ról. Muszę przyznać, Ŝe jestem pod
wraŜeniem, bo to naprawdę dobra robota.
Zalety
Gra aktorska – niczego sobie.
Jednak nie jestem pewna, czy
na miarę Oskara. Dość wciągająca
akcja, choć pod koniec nieco nuŜy
(mniej wytrwali Ŝyczyli głównemu bohaterowi
rychłej śmierci). I chyba warto dodać,
Ŝe reŜyser wiernie przedstawił postacie i ich
historię. Tutaj trzeba wspomnieć, Ŝe początkom
pracy nad filmem towarzyszył sam Johnny
Cash, który jednak nie doczekał obejrzenia
filmu w całości (zmarł w 2003 roku) - wydaje mi
się, Ŝe i jemu spodobałaby się jego własna
historia.
się happy endem. Czemu tego nie skrócić? Ja
bym tak zrobiła, Ŝeby te dwunastoletnie
ruchliwe stworzenia, które juŜ wpuszczono na
film, nie wyszły po nim osowiałe i wykończone
na zimny wiosenny dzień. MoŜna przeŜyć szok
termiczny!
Krótkie podsumowanie
Skoro wyrzuciłam z siebie wszystko,
co miałam do powiedzenia, to chyba
nadszedł czas na podsumowanie.
Generalnie film przyzwoity, a Ŝe kaŜdy lubi się pochwalić, Ŝe oglądał choć jeden
z hitów zza wielkiej wody, więc chyba warto się
wybrać do kina, Ŝeby posłuchać całkiem
niezłego wokalu Reese Witherspoon i poznać
Ŝycie naprawdę dobrego piosenkarza, którego
historia moŜe się wydać bardzo prozaiczna,
podobna do wielu innych opowieści z Ŝycia
gwiazd i gwiazdeczek, pragnących się
„wybić” (musiałam to powiedzieć).
Nocny Marek
Nieliczne wady
Znacie to pojęcie „hollywoodzki”?
To mówi wszystko. Wybrane ( Ŝeby
było ciekawiej, bo kogo interesuje
ZWYCZAJNE Ŝycie, pomijając fakt,
Ŝe jest ono po prostu PRAWDZIWE ),często
ckliwe i melodramatyczne fragmenty Ŝycia
piosenkarza. I juŜ wszystko wiecie. Jednak ja
chciałabym spytać,
dlaczego, ale to
DLACZEGO najpierw jest wciągająca akcja
i prezentacja umiejętności, „jak pokazać
śmierć, Ŝeby wpuścili na nasz film
dwunastolatków”, a później widzimy tylko
baaardzo długie love story, które i tak kończy
STÓSTÓ-wa 9
DNI TEATRU
Cyrk '76
Rok 2006 jest szczególnie waŜny w krótkiej
jeszcze historii naszego szczecińskiego Teatru
Współczesnego – w tym roku obchodzi on swoje
trzydziestolecie. My, wielbiciele teatru, postanowiliśmy uczcić to szczególnie uroczyście
(zwłaszcza Ŝe zbliŜał się Dzień Teatru) - udaliśmy się w sobotę na „Cyrk ‘76, czyli trzydzieści
lat później” – najnowsze, jubileuszowe przedstawienie Współczesnego. Uprzednio przygotowani
przez nauczycieli do podróŜy w lata siedemdziesiąte (tutaj Johnny Walker i Sffawolna JeŜynka
ślą serdecznie podziękowania panu Przemkowi
za niezwykle barwną i obrazową opowieść
na długiej przerwie w sali informatycznej ☺),
usiedliśmy na swoich miejscach podekscytowani,
zastanawiając się, co teŜ nas czeka w tej podróŜy do lat siedemdziesiątych...
„Cyrk ‘76” to przedstawienie nietypowe. Autorami scenariusza są wyjątkowo sami aktorzy
teatru – Krzysztof Czeczot i Arkadiusz Buszko.
Doskonale znaleźli się oni w nowej dla siebie
roli – spektakl jest nie tylko ciekawy, ale równieŜ
zabawny. Nie nudziliśmy się ani przez chwilę,
oczarowani oglądaliśmy rozgrywające się scenki.
Scenki? Tak. Pierwsza część „Cyrku ‘76” to retrospekcje z polskich lat siedemdziesiątych –
w radiu słychać Abbę, krąŜą opowieści o granych
w niemieckich kinach „Szczękach”, w sklepach
kilometrowe kolejki, wszystko na kartki, męŜczyźni paradują po ulicach w niezwykle gustownych
dzwonach (gdzie ci męŜczyźni, NO GDZIE???),
STÓSTÓ-wa 10
na uroczystościach państwowych królują górnolotne przemówienia (grunt, to wziąć właściwe
notatki…).
Podczas tej części przedstawienia bawiliśmy
się świetnie – scenki pełne były humoru i nieukrywanej ironii. Po przerwie natomiast poczuliśmy
się jak na wielkim, ogólnopolskim festiwalu piosenki. Aktorzy popisali się niezwykłym talentem
wokalnym oraz olbrzymią charyzmą (aŜ ciarki
nas przechodziły po plecach w trakcie pamiętnej
piosenki „Dziś prawdziwych Cyganów juŜ nie
ma” w wykonaniu Magdaleny Myszkiewicz).
Ze wszystkich wykonywanych utworów nasze
największe uznanie zdobyła finałowa, po prostu
mistrzowska interpretacja „Somebody to love”
Queen’ów, wyśpiewana przez cały zespół aktorski. Przejęcie, malujące się na twarzy artystów
i przechadzający się po scenie Brian May
ze swoją (Ŝółtą, co prawda) gitarą Red Special,
wprawiły nas po prostu w zachwyt.
Podsumowując – „Cyrk ‘76” to niezwykłe
przedstawienie. To niesamowity pokaz, podróŜ
w zwariowane lata siedemdziesiąte. Dla nas była
to naprawdę przyjemna lekcja historii, a dla dorosłych – powrót do lat młodości.
W teatrze ...
W poniedziałek 27 marca, czyli w Międzynarodowym Dniu Teatru, ponownie udaliśmy
się do Współczesnego, tym razem jednak nie
po to, by obejrzeć jakieś przedstawienie, ale
zwiedzić kulisy teatru, czyli obejrzeć go
„od kuchni”, jak równieŜ spotkać osoby, których zwykłym śmiertelnikom (dziękujemy pani
Ewie) nie dane jest poznać. Podzieleni
na dwie grupy byliśmy oprowadzani po kulisach teatru (świetne garderoby i imponująco
głęboka scena!), jak równieŜ
wraz z dyrektorem teatru, panem Zenonem
Butkiewiczem, oglądaliśmy interesującą wystawę „Rok 1976” oraz „Teatr drukowany”.
Na koniec wizyty obejrzeliśmy bardzo wartościowy film „Teatr i jego miasto”, specjalnie
przygotowany na jubileusz Współczesnego.
Potem udaliśmy się do szkoły, nic nie wiedząc
o czekającej tam na nas niespodziance..
... i w szkole
… którą okazało się przedstawienie naszego gimnazjalnego teatrzyku! Marcin, jako tytułowy Mały KsiąŜę, wędrował między planetami
(taboretami ze sklepiku) i poznawał coraz to
dziwniejszych ludzi – PróŜniaka (brawa dla
Konrada!), Króla (niezwykle władcza Martyna),
Pijaka (troszkę chwiejnym kroczkiem przemierzająca scenę Roma) i innych, równie barwnych postaci. Jednym słowem – udaliśmy się
wraz z Małym Księciem w krótką, ale ekscytującą i filozoficzną podróŜ, często zabawną, ale
zawsze uczącą. Dla małych widzów była to
przede wszystkim rozrywka, a dla nas - kolejne spotkanie z naszym nauczycielem – Małym
Księciem, jego RóŜą, śmiją, Lisem i innymi
postaciami z nieustannie aktualnej powieści
de Saint-Exupery’ego.
Sffawolna JeŜynka
STÓSTÓ-wa 11
formy rozrywki, Ŝe potrafimy otworzyć się
na człowieka, który swoją grą nie tylko
chce nam coś przekazać, ale równieŜ
podarować cząstkę samego siebie, swojej
duszy.
Szczecin, 27 III 2006 roku
Pani Anna Augustynowicz
Pan Zenon Butkiewicz
Teatr Współczesny w Szczecinie
Szanowni Państwo, *
w Dniu Teatru pragniemy serdecznie
podziękować za niezapomniane chwile
z najpiękniejszym rodzajem sztuki –
teatrem, za szczęście odczuwania radości
płynącej z ludzkiej potrzeby realizowania
artystycznych pragnień.
Dzięki Państwu teatr nie stał się dla nas młodych, przestarzałą rozrywką, pokonaną
przez bezlitosną komercję i błyskawicznie
rozwijającą się technikę. Dla nas teatr ma
wielkie znaczenie, poniewaŜ zbliŜa nas ku
sobie, składania do rozmyślań, zachęca
do własnej artystycznej pracy. MoŜemy
śmiało powiedzieć, Ŝe to Państwo, zespół
Teatru Współczesnego, obudzili w nas
miłość do teatru. To z Państwem spędzamy
dobrowolnie piątkowe, czasem nawet
upragnione sobotnie wieczory, gdyŜ
sprawia nam radość obcowanie z drugim
człowiekiem poprzez teatr. Przychodzimy
do Państwa po to, aby podziwiać
ulubionych aktorów, ale takŜe aby dotknąć
innych światów, a nawet odebrać
niezapomnianą naukę o nas samych.
Dziękujemy, Ŝe dzięki Państwu naszymi
umysłami nie zawładnęły nowoczesne
STÓSTÓ-wa 12
Z okazji obchodzonego w tym roku
trzydziestolecia istnienia Teatru
Współczesnego pragniemy Ŝyczyć Państwu
przede wszystkim wiary we własne
moŜliwości, owocnej pracy, przynoszącej
spełnienie zawodowe. Zdajemy sobie
sprawę, Ŝe dla Państwa największą
radością jest uśmiech na twarzy
pojedynczego widza, a więc Ŝyczymy
Państwu tysięcy takich uśmiechów
i pozytywnych opinii. Mamy nadzieję,
Ŝe przyszłe pokolenia równieŜ docenią
Państwa pracę i oddanie. Zapewniamy,
Ŝe sami nie opuścimy Państwa jeszcze
przez długi, długi czas, bo nie
przychodzimy do teatru z przymusu,
poniewaŜ tak trzeba, tak wypada. Dla nas
wizyta w teatrze to wielka przyjemność
i doskonały sposób na spędzenie wolnego
czasu. Dlatego teŜ Ŝyczymy Państwu
owocnej pracy przez następne trzydzieści,
a nawet więcej lat…
Z powaŜaniem uczniowie Gimnazjum S.T.O.
w Szczecinie
* List wręczony podczas wizyty w Teatrze
Współczesnym panu Zenonowi Butkiewiczowi
- dyrektorowi Teatru.
Chrześcijańska Wielkanoc
Jest to najstarsze i najwaŜniejsze święto
chrześcijańskie (obok BoŜego Narodzenia)
upamiętniające śmierć na krzyŜu i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Poprzedzający ją
tydzień, stanowiący okres wspominania najwaŜniejszych dla wiary chrześcijańskiej wydarzeń, nazywany jest Wielkim Tygodniem.
...to uroczysty czas rozpamiętywania ostatnich dni Ŝycia Chrystusa, przygotowujący do
Zmartwychwstania Pańskiego. Szczególnym
czasem w Wielkim Tygodniu jest Triduum Paschalne.
Wielki Tydzień, który w tradycji chrześcijańskiej pojawił się dopiero w IV wieku, rozpoczyna
Niedziela Palmowa, a kończy czuwanie w Wielką
Niedzielę, zamykające Triduum Paschalne. Poszczególne odłamy chrześcijaństwa wykształciły
własną bogatą obrzędowość związaną z okresem Wielkiego Tygodnia. RównieŜ w tradycji
ludowej i regionalnej Wielki Tydzień zachował
wiele zwyczajów. Poniedziałek, wtorek i środa
są dniami w sposób szczególny poświęconymi
pojednaniu, a takŜe czasem wielkich porządków,
przyozdabiania domów.
W tradycji katolickiej w Wielką Środę gasi
się świece na ołtarzu, kościół staje się domem
Ŝałoby. W Wielki Czwartek milkną dzwony,
które zastępuje klekotanie kołatek. NajwaŜniejszym okresem roku liturgicznego i Wielkiego
Tygodnia jest Triduum Paschalne. Obejmuje
ono czas od wieczornej mszy w Wielki Czwartek i trwa do nieszporów w Niedzielę Zmartwychwstania.
Przez wieki spierano się, kiedy Wielkanoc
powinna być obchodzona. Podczas soboru
nicejskiego w 325 roku ustalono, Ŝe będzie się
ją obchodzić w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni KsięŜyca. Wielkanoc jest
więc świętem ruchomym: moŜe wypaść najwcześniej 22 marca, a najpóźniej 25 kwietnia.
Z dniem Wielkanocy powiązany jest termin
większości ruchomych świąt chrześcijańskich,
m.in.: Środa Popielcowa, Wielki Post, Triduum
Paschalne, Wniebowstąpienie Pańskie, Zesłanie Ducha Świętego i inne. Po wprowadzeniu
kalendarza gregoriańskiego znów pojawiły się
odmienności: w prawosławiu Wielkanoc obchodzi się bowiem zgodnie z kalendarzem
juliańskim (ok. tydzień po „naszych” świętach).
Wielkanoc to prawdopodobnie święta,
z którymi związana jest największa ilość zwyczajów i tradycji, jak na przykład malowanie
i święcenie jajek (pisanki, kraszanki), dzielenie
się jajkiem, śniadanie wielkanocne, śmigusdyngus, wieszanie Judasza itp.
Jako Ŝe święta Wielkiej Nocy są świętami
wesołymi oraz kończą Wielki Post, na stołach
dominuje przepych. Jemy wszelkiego rodzaju
mięsa, wędliny, jaja i ciasta - baby, mazurki,
makowce. Kuchnia staropolska obfituje w wykwintne potrawy, takie jak Ŝur wielkanocny,
barszcz czy kaczka faszerowana.
•
PoŜywienie wielkopostne najczęściej ograniczało się do Ŝuru i śledzi. Nie jedzono nie tylko
mięsa i tłuszczów roślinnych, ale równieŜ nabiału i cukru. Kiedy więc Wielki Post dobiegał końca, tradycją w Wielki Piątek wieczorem lub
w Wielką Sobotę rano był tzw. pogrzeb Ŝuru
i śledzia. Wynoszeniu z domu śledzia i Ŝuru
towarzyszyły Ŝartobliwe przyśpiewki i okrzyki.
Śledzia, wyciętego z drewna lub tektury, wiązaSTÓSTÓ-wa 13
no na grubym powrozie i wieszano na wierzbie
nad drogą. Była to symboliczna kara dla powieszonego za sześciotygodniowy post. Natomiast
garnek z Ŝurem zakopywano poza wsią.
W Krakowskiem dodatkowo zakopywano garnek z popiołem, co oznaczało koniec pokuty.
•
W poniedziałek wielkanocny woŜono koguta
(kurka) na dwukołowym wózku. Kogut, w wielu
kulturach uwaŜany za symbol Słońca i sił witalnych i urodzaju - miał zapewnić zdrowie i pomyślność. Piał głośno, a efekt ten uzyskiwano
dzięki temu, Ŝe wcześniej karmiony był ziarnem
namoczonym w spirytusie. Z czasem Ŝywego
ptaka zastąpiono sztucznym: ulepionym z gliny,
pieczonym z ciasta, wycinanym z deski. Tradycyjnie wózek dyngusowy malowano na czerwono
i zdobiono suszonymi źdźbłami zbóŜ, traw i kwiatów oraz kolorowymi wstąŜkami.
•
(puchery, pueri, z łac. puer, znaczy chłopiec) to zwyczaj obchodzony w Niedzielę Palmową w Krakowie i okolicach. Obrzęd ten wywodzi się z dawnych kwest Ŝaków. Wczesnym
rankiem w Palmową Niedzielę przebrani chłopcy chodzą po domach. Na głowach noszą wysokie, stoŜkowate czapki z kolorowej bibuły,
twarze brudzą sadzą. W pasie przewiązani są
sznurami. Śpiewając, Ŝycząc zdrowych i radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego,
wygłaszają oracje, które łączą w sobie elementy dawnych pieśni wielkopostnych, dialogów komicznych i rymowanek. Jednocześnie
obchodzą izbę dookoła, stukając o podłogę
laskami pucherskimi (w kształcie młotków lub
siekierek). Otrzymują za to jedzenie: głównie
jajka oraz drobne datki, które zbierają do koszyka. Zwyczaj ten, jakkolwiek zanikający, jest
nadal Ŝywy w niektórych wsiach podkrakowskich, m.in. w Bibicach.
•
Obyczaj ten występuje na terenie południowej Małopolski, związany jest ze wsią Dobra
koło Limanowej. W nocy z Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny pojawiają się owinięte w
słomę maszkary, zwane dziadami śmigustnySTÓSTÓ-wa 14
mi. Twarze ukryte mają za futrzanymi maskami, osmolonymi pończochami, z wycięciami
na oczy i nos. Nie odzywają się, wydają tylko
pomruki i trąbią na blaszanym roŜku. Gestykulując, proszą o datki, polewają wodą.
Z tradycją tą związana jest legenda, która
opowiada o tym, jak przed wiekami do wioski
przybyli jeńcy z niewoli tatarskiej. Tatarzy obcięli im języki, a takŜe zmasakrowali twarze.
Odziani w łachmany, otuleni słomą, szukali
pomocy. Mieszkańcy przyjęli ich, a na pamiątkę tego wydarzenia wieś nazywa się Dobra.
•
(zwana teŜ na wybitki) była znaną zabawą
wielkanocną. Miała ona swoje odmiany: dwie
osoby toczyły pisanki po stole naprzeciw siebie.
Czyja pisanka przetrzymała zderzenie ten wygrywał, w nagrodę zabierając stłuczone jajko
przeciwnika. MoŜna teŜ było jajka trzymać
w ręce i stukać nimi o siebie, równieŜ w tym
przypadku właściciel nienaruszonej pisanki
zabierał stłuczki. Zabawa ta wywodzi się z dawnego obyczaju zaduszkowego. Toczono jaja
na grobach, po czym oddawano biedakom.
•
Zwyczaj ten obchodzony jest w Poniedziałek Wielkanocny. Tradycja ta nawiązuje
do wiosennych obrzędów słowiańskich i ma
swe źródło w legendzie o pogańskiej świątyni
na Lednicy. Kapłanka, która strzegła w niej
ognia, wychodziła raz do roku na wiosnę
w poszukiwaniu następczyni. Wybrana przez
nią dziewczyna mogła się wykupić, ale jeśli nie
było jej na to stać, zajmowała miejsce w świątyni. Siuda Baba jest czarna od sadzy, bo
przez cały rok pilnowania ognia nie wolno jej
było się myć. Obrzęd ten obecnie zachował się
jedynie w okolicach Krakowa, tradycyjnie co
roku widowisko Siudej jest wystawiane w Poniedziałek Wielkanocny w Wieliczce.
UWAGA: W orszaku Siudej Baby wśród
przebierańców znajduje się strzelający z bata
Cygan. Aktorzy zbierają wśród widzów pieniądze, kto się nie wykupi, tego mogą wysmarować czarną pastą.
•
(Judasz, Judaszki) nawiązuje do historii
zmartwychwstania Chrystusa, przypominając
o zdradzie Judasza. Ale jest to teŜ schrystianizowana forma topienia Marzanny, która wyrosła z pogańskich obrzędów powitania wiosny.
Widowisko rozpoczynało się w Wielki Czwartek nocą (w niektórych regionach juŜ w Wielką
Środę), kończąc się następnego dnia po południu. Kukła przedstawiająca Judasza była sądzona, a następnie wieszana na wieŜy kościelnej. W Wielki Piątek strącano Judasza z wieŜy,
a następnie bito, szarpano, włóczono po wsi.
Na koniec podpaloną kukłę wrzucano do rzeki
czy stawu. W związku z nadmierną agresją
uczestników widowiska Kościół zakazał jego
organizowania. Tam, gdzie zwyczaj nadal
trwał, kukłę wieszano na drzewie, słupie, kominie. Tradycja Judasza do dziś zachowała się
w Pruchniku nad Sanem.
•
Ten zwyczaj wielkanocny obchodzony jest
w Krakowie, we wtorek po Świętach Wielkanocnych. Rękawka związana jest z legendą
o kopcu Kraka, usypanym przez lud po śmierci
króla. Tradycja podaje, Ŝe ziemię noszono
w rękawach, stąd kopiec nazwano Rękawką.
Na kopcu Kraka w trzeci dzień świąt wielkanocnych (wtorek był kiedyś równieŜ dniem
świątecznym) odbywał się odpust, z którego
szczytu zamoŜni krakowianie zrzucali biedakom i Ŝakom krakowskim - zebranym u stóp
wzgórza - resztki ze świątecznego stołu: chleb,
wędlinę, gotowane jajka, jabłka, orzechy, ciasta, słodycze oraz drobne monety.
Obyczaj ten nawiązuje do pogańskich obrzędów związanych z zaduszkami wiosennymi,
przypadającymi na okres przesilenia wiosennego. Sam źródłosłów „rękawki” nie pochodzi
raczej od Kraka - jak mówi ludowa tradycja,
ale nawiązuje do kultu zmarłych: w języku czeskim zachował się wyraz „rakov” - „trumna”,
a w serbskim słowo „raka” oznacza „grób”.
Przypuszcza się, Ŝe pochodzący z XI lub XII
wieku kościółek św. Benedykta, którego święto
przypada na dzień 21 marca (pierwszy dzień
wiosny), było reakcją kościoła na Ŝywe praktyki pogańskie na Krzemionkach. Do przejawów
czci oddawanej zmarłym naleŜało między innymi zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet.
Pisanka to ogólna, zwyczajowa nazwa jaja
(zwykle kurzego, ale takŜe gęsiego czy kaczego) zdobionego róŜnymi technikami. Zwyczaj
malowania jaj narodził się w Persji, co moŜe
potwierdzać jedną z teorii pochodzenia Słowian. Jeśli natomiast chodzi o ziemie polskie –
najstarsze pisanki, pochodzące z końca X wieku, odnaleziono podczas wykopalisk archeologicznych na opolskiej wyspie Ostrówek, gdzie
odkryto pozostałości grodu słowiańskiego.
Wzór rysowano na nich roztopionym woskiem,
a następnie wkładano je do barwnika – łupin
cebuli lub ochry, które nadawały im brunatnoczerwoną barwę. W procesie chrystianizacji
pisankę włączono do elementów symboliki
wielkanocnej. Obecnie pisanki powszechnie
wykonuje się przed Wielkanocą, coraz rzadziej
na Jare Święto. Nie moŜe ich zabraknąć wśród
świątecznych pokarmów. Mają symbolizować
rodzącą się do Ŝycia przyrodę, a jednocześnie
nadzieję, jaką czerpią chrześcijanie z wiary
w zmartwychwstanie Chrystusa. W zaleŜności
od techniki zdobienia, świąteczne jajka mają
róŜne nazwy:
kraszanki (zwane teŜ malowankami lub
byczkami) powstają poprzez gotowanie jajka
w wywarze barwnym, dawniej uzyskiwanym
wyłącznie ze składników naturalnych. UŜywano roślin, które pozwalały na uzyskanie róŜnych kolorów: brązowy (rudy): łupiny cebuli;
czarny: kora dębu, olchy lub łupiny orzecha
włoskiego; Ŝółtozłocisty: kora młodej jabłoni
lub kwiat nagietka; fioletowy: płatki kwiatu
ciemnej malwy; zielony: pędy młodego Ŝyta lub
listki barwinka; róŜowy: sok z buraka;
pisanki mają róŜnobarwne desenie. Powstają przez rysowanie na skorupce gorącym
roztopionym woskiem, a następnie zanurzenie
jajka w barwniku. Jako narzędzi do pisania
uŜywano rylców, szpilek, igieł, kozików, szydeł,
STÓSTÓ-wa 15
słomek i drewienek.
oklejanki (naklejanki) są przyozdobione
sitowiem, płatkami bzu, skrawkami kolorowego, błyszczącego papieru, tkaniny itp. Znane
są jeszcze rysowanki i skrobanki.
Najstarsze pisanki pochodzą z terenów
sumeryjskiej Mezopotamii. Zwyczaj malowania
jajek znany był w czasach cesarstwa rzymskiego. Najstarsze polskie pisanki pochodzą
z X wieku, ale prawdopodobnie zdobienie jaj
znane było Słowianom wcześniej.
Dawniej zajmowały się tym wyłącznie kobiety, męŜczyźnie wówczas nie wolno było
wchodzić do izby. Jeśliby się tak zdarzyło,
odczyniano urok, który intruz mógł rzucić
na pisanki.
Początkowo Kościół zabraniał jedzenia jajek
w czasie Wielkanocy. Zakaz został cofnięty w XII
wieku, konieczne jednak było odmówienie przed
posiłkiem specjalnej modlitwy. Wynikało to z dąŜenia do rozdzielenia tradycji Kościoła od obrzędowości pogańskiego święta związanego z kultem zmarłych, w których jajko - początek nowego
Ŝycia - odgrywało waŜną rolę.
Obecnie uroczyste śniadanie w niedzielę
wielkanocną poprzedza dzielenie się poświęconym jajkiem. Podobnie jak boŜonarodzeniowy zwyczaj łamania się opłatkiem, jest wyrazem przyjaźni.
Święconka (zwana teŜ święconym) to nazwa pokarmów święconych w Kościele w Wielką Sobotę. Święcone oznacza równieŜ uroczyste śniadanie wielkanocne.
Święcenie potraw w Wielką Sobotę niegdyś
odbywało się w domach, poniewaŜ poświęcone musiało być wszystko, co miało znaleźć się
na świątecznym stole. Z czasem zaczęto chodzić ze święconką do kościoła. Obecnie
w wielu miastach powstał nowy zwyczaj święcenia: nie wewnątrz, a przed kościołem, gdzie
na wystawionych stołach wierni pozostawiają
STÓSTÓ-wa 16
koszyki.
W koszyczku wielkanocnym nie moŜe
przede wszystkim zabraknąć jajek (symboli
nowego Ŝycia), w postaci kolorowych pisanek
czy kraszanek; baranka (dawniej formowanego z masła lub ciasta w specjalnych formach,
później cukrowego, z chorągiewką z napisem
Alleluja, obecnie często z czekolady), symbolizującego umęczonego Chrystusa; soli (która
miała chronić przed zepsuciem). Poświęcić
naleŜy równieŜ: chleb, wędlinę, chrzan, pieprz,
ocet, ciasta świąteczne. Koszyczek przystraja
się listkami barwinka.
Dawny zwyczaj na wsiach nakazywał, aby wracając ze święconym - obejść dom trzy razy, zgodnie ze wskazówkami zegara, co miało
wypędzić złe moce z gospodarstwa.
Na stole wielkanocnym obok mięs i ciast
stawia się koszyk ze święconką. W dawnej
Polsce u ludzi zamoŜnych na stole znajdowało
się pieczone prosię, z pisanką w pysku. Stoły
uginały się od mięsiwa, szynek, kiełbas i ciast.
Głównym ciastem wielkanocnym do dzisiaj
pozostała baba droŜdŜowa, tzw. baba wielkanocna. Popularne są równieŜ mazurki.
...(zwany teŜ „lanym poniedziałkiem”) jest
obyczajem związanym z drugim dniem Wielkanocy. Do XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Dyngus
(dyngusowanie) oznaczał wymuszanie datków,
najczęściej w postaci jajek, pod groźbą kąpieli.
Śmigus to uderzanie, smaganie rózgą, gałązką
lub palmą.
Korzystając z Wikipedii
i portalu halloween.friko.net
opracował Nocny Marek
(cierpiący na wyjątkową bezsenność)
ROZRYWKA
ROZRYWKA
czyna z trzeciej. Brr. Co za niedelikatna
istota… Odwróciła mnie w kierunku swoich
kolegów – czartów wcielonych, i od razu
poczułem się jeszcze gorzej – jakieś szesnaście, moŜe siedemnaście par oczu zaczęło
się we mnie wpatrywać jak na jakieś dziwadło. Poczułem się taki nagi… Na kościach jarzmowych na pewno pojawił się
mi rumieniec.
Co za Ŝycie ja mam w tym nieszczęsnym
S.T.O. Myślałby kto, zaznam sobie tutaj
wiecznego spoczynku, będzie czas na przemyślenie wielu spraw, wreszcie będę mógł
spokojnie odetchnąć…. A tu co? Ciągle
przydarzają mi się niemiłe przygody, takie
jak na przykład ta:
Spałem sobie smacznie w moim ulubionym, przytulnym kantorku Basi, kiedy poczułem, Ŝe ktoś bardzo boleśnie szarpnął
mnie za kręgosłup, o mało nie wyrywając
mi przy tym kręgów lędźwiowych. Zerwałem się jak oparzony z mojego stojaczka,
a w całym tym stresie i panice aŜ odpadła
mi prawa górna kończyna (muszę się upomnieć u Basi o nowe zawiasy). Zobaczyłem,
Ŝe ktoś bezczelnie wywlókł mnie z mojego
kantorka i bynajmniej nie była to Basia,
która zawsze robi to bardzo delikatnie,
wręcz z niezwykłą czułością. To była dziew-
Na szczęście jednak, wodząc wzrokiem
po klasie, znalazłem moją Basię. Siedziała
sobie jak gdyby nigdy nic na ławce i z rozbawieniem wymachiwała kończynami dolnymi. Spojrzała na mnie ukradkiem i - nie
dostrzegając przeraŜenia malującego się
na mojej czaszce - poprosiła stojące obok
mnie indywiduum, by „zaczynało”. I wtedy
zdałem sobie sprawę, Ŝe bez uprzedniego
przygotowania się do tego psychicznie, będę zmuszony przeprowadzić na samym sobie pokaz ludzkiego szkieletu. Nie trawię
tego. Siedzieć w kantorku, spać, od czasu
do czasu rozmawiać o modyfikacjach genetycznych z modelem układu pokarmowego – to i owszem. Ale jeśli chodzi o pokazy
to nie, stanowczo nie. A teraz co? A teraz
dziewczyna znów szarpnęła mnie za kręgosłup, stawiając przodem do Basi. Uff, przynajmniej TAMCI nie będą mi ukradkiem
języka pokazywać, tego bardzo nie lubię,
pewnie dlatego, Ŝe sam go juŜ nie mam
i czuję, Ŝe to w pewnym sensie nie fair.
Brr… zaraz… CO TA DZIEWUCHA ROBI!?!?!?!?! MAM TU ŁASKOTKI!!!
- No więc tak. Kręgosłup dzieli się na kilka
podstawowych odcinków: szyjny, piersiowy, lędźwiowy, krzyŜowy i kości gu….
ZOSTAW MOJE KOŚCI GUZICZNE!!! TO
JEST NAPASTOWANIE!!! TO JEST NIEZGODNE Z KONSTYTUCJĄ!!!
STÓSTÓ-wa 17
- Teraz skupmy się na kończynie górnej…
NIE, NIE TUTAJ...AJAJAJ…
Dziewczyna z pełnym konsternacji wyrazem twarzy podniosła fragment MNIE,
który odpadł, i mocowała się z nim przez
kilka denerwująco długich minut…
(Baśka, Baśka, czy ty NAPRAWDĘ nie
widzisz, Ŝe potrzebuję nowych zawiasów?)
- JeŜeli chodzi o czaszkę to… Pani Basiu,
dlaczego ona ma takie wielkie zęby?
śEBYM CIĘ MÓGŁ LEPIEJ POśREĆ,
TY… TY…
Basia uśmiechnęła się tylko tajemniczo
i pogroziła mi palcem.
- No tak… czaszka Zbysia…
TERAZ TO ZBYSIA….
- …składa się mózgoczaszki i trzewioczaszki, które to są połączone ze sobą za pomocą czego? No?
Klasa - szszsz…..
- Sznurowadeł? – spytał jakiś chłopak
z tłumu, a ja o mało nie spadłem ze stojaczka, poraŜony tą jakŜe inteligentną odpowiedzią.
- Szwów, barany! – zdenerwowała się pani profesor. Tutaj to się akurat z nią zgadzam w stu procentach…
I tak przez całą lekcję. Powiedzcie
szczerze, jak ja mam nie być chodzącym
kłębkiem kości? Jak tak dalej pójdzie, moja anoreksja osiągnie szczytową formę.
Nie zniosę juŜ więcej takiej brutalnej poSTÓSTÓ-wa 18
budki. Będę musiał się poskarŜyć Baśce.
Nie wiem, dlaczego tym razem nie zostawiła mi w kantorku miesiąc wcześniej informacji, Ŝe zamierza przeprowadzić taką
lekcję, abym mógł się psychicznie do tego
przygotować. Słyszałem, Ŝe trzeciaki piszą
niedługo jakiś waŜny test. Skomentuję to
jedynie tak : HA HA HA! Koń by się
uśmiał. Trzeba się było uczyć przez trzy
lata, a nie obudzić się w kwietniu. Fakt,
jest kilka całkiem bystrych umysłów
w tej klasie, ale cóŜ… Jedna jaskółka
wiosny nie czyni, czy coś w tym stylu.
W kaŜdym razie nie, Ŝebym ja był do nich
jakoś negatywnie nastawiony, broń BoŜe.
Po prostu ktoś z tak długoletnim staŜem
w zawodzie ma prawo liczyć na chociaŜ
odrobinę szacunku, a juŜ na pewno
na jakieś ubranie, bo pragnę zauwaŜyć,
Ŝe mi czasem zimno w tym moim kantorku.
Fakt, Basia załatwiła mi koszulkę
(przynajmniej nie muszę pokazywać juŜ
swojej „boskiej klaty”), ale…. No cóŜ,
brak spodni równieŜ mi dokucza i to bardzo. Wy, Ŝywi, myślicie, Ŝe skoro jestem
kościotrupem, to nic juŜ nie potrzebuję
zakrywać i Ŝe stałem się taki bezpruderyjny. A guzik! Ja teŜ mam swoje przekonania i… i W OGÓLE! Moje zdanie tutaj
wcale się nie liczy, o. Czuję się totalnie
niezrozumiany. Jedynie Basia jest fajna.
I tyle. Zastrajkuję i jutro nie pójdę do pracy, zobaczymy, co beze mnie zrobią!
Zbyszek
Na końskim grzbiecie - jazda w terenie
Jazdę w terenie kończymy przynajmniej
dziesięciominutowym stępem, podobnie jak
zaczynaliśmy. Rozsiodłanego konika powinniśmy nagrodzić jakimś smakołykiem, np. marchewką bądź jabłkiem ( nie powinien być to
cukier).
Co zrobić, gdy koń poniesie?
NaleŜy zachować spokój, gorączkowe skracanie wodzy ( najczęstszy błąd ) i krzyk na nic
się zdadzą. JeŜeli jeździec panuje nad koniem
na tyle, by nim skręcać, powinien zawrócić
do reszty zastępu, a następnie stopniowo odchylić się do tyłu i zatrzymać konia, przemawiając do czworonoga spokojnie i stanowczo.
Pamiętajmy, Ŝe koń najczęściej ponosi
do stajni.
Wjazdy i zjazdy...
Wycieczka w teren
Wyjazdy w teren to najprzyjemniejsza
część sportu jeździeckiego. Pozwalają na obcowanie z Ŝywym stworzeniem oraz przyrodą.
Przed opuszczeniem stajni naleŜy ustawić
wszystkich uczestników terenu w zaprzęg,
pamiętając, Ŝe najbardziej doświadczeni powinni zająć miejsca na początku zastępu, by
pilnować tempa i kierunku jazdy oraz bezpieczeństwa grupy. Jazdę rozpoczynamy przynajmniej dziesięcioma minutami stępu, aby
potem przejść do kłusa i zagalopować.
W czasie „terenu” trzeba pamiętać o tym, by
myśleć za siebie i za konia. Konie wolą wyjazdy w las niŜ monotonną pracę na ujeŜdŜalni,
są one równieŜ bardziej płochliwe, wiele uwagi
poświęcają bogatej roślinności, maszynom
i ludziom.
Gdy jeździec wjeŜdŜa pod górę, w zaleŜności od stromizny musi przejść do półsiadu
( pochylić się do przodu, utrzymując przy tym
proste plecy i oczywiście zachowując równowagę), natomiast gdy jeździec zjeŜdŜa z góry,
w zaleŜności od stromizny musi odchylić się
delikatnie do tyłu, by odciąŜyć konia.
Kinga
STÓSTÓ-wa 19
roku został trzykrotnie postrzelony
(zamachowiec oddał dziewięć strzałów), a
przed domem swoich dziadków w dzielnicy
Queens został raniony w twarz, w wyniku czego doznał uszkodzenia lewej części Ŝuchwy.
Zmienił mu się przez to głos. Zyskał wtedy
przydomek Bulletproof (kuloodporny).
Biografia 50 Centa zainspirowała Reeboka
(producent obuwia) do wykorzystania postaci
w reklamie firmy w 2004 roku.
DYSKOGRAFIA
50
Cent
A właściwie Curtis James Jackson
(ur. 6 lipca 1975) to znany amerykański raper,
wypromowany przez wytwórnię Aftermath Entertainment załoŜoną przez Dre i związanego
z nią Eminema. Ma jedno dziecko, syna. Zamieszkuje w willi, którą odkupił od boksera
Mike’a Tysona.
Gdy miał 8 lat, stracił matkę, zabitą z powodu długów narkotykowych. Ojciec nigdy się
nim nie interesował. Wychowywali go dziadkowie (dzielnica Queens). Podobnie jak większość osób pochodzących z biednych murzyńskich dzielnic, zaczynał od handlowania narkotykami na ulicach Nowego Jorku. Pierwsze
pieniądze z rapowania przyniosły mu występy
na nowojorskiej Guy R. Brewer Blvd. W tym
czasie zaistniał teŜ w undergroundowym środowisku nowojorskich raperów. W 1999 roku
podpisał z wytwórnią Columbia Records kontrakt na swój pierwszy album, Power of the
Dollar. Kontrakt z wytwórnią został rozwiązany
w czasie, gdy raper powracał do zdrowia
po zamachach na jego Ŝycie: w kwietniu 2000
STÓSTÓ-wa 20
• Bulletproof (2005)
• Get Rich or Die Tryin'
(soundtrack) (2005)
• The Massacre (2005)
• Behind Da Bars (2004)
• The New Breed (2003) (DVD)
• Get Rich or Die Tryin' (2003)
• No Mercy, No Fear (2002)
• 50 Cent Is The Future (2002)
• Guess Who’s Back? (2002)
• Power of the Dollar (1999)
• The Collaboration (2004)
• 24 Shoots
Single
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
Just A Lil' Bit (2005)
Piggy Bank (2005)
Candy Shop (z Olivią) (2005)
If I Can't/Poppin' Them Thangs
(z G-Unit) (2004)
If I Can't (2004)
P.I.M.P. (2003)
21 Questions (z Nate Dogg'iem)
(2003)
In Da Club (2003)
Wanksta (z 8 Mili) (2002)
Thug Love (1999)
Window Shopper (2005)
opr. śmijka
PODRÓŻE – świat na wyciągnięcie ręki
WILNO
Obecne Wilno to bez mała 600-tysięczna stolica niepodległej Litwy, miasto młode,
pełne Ŝycia, szybko się rozwijające. Jego serce stanowi przepiękna starówka
(Senamiestis), jedna z większych i rozleglejszych w Europie.
O niegdysiejszej świetności grodu nad Wilią i Wilenką świadczy kilkadziesiąt zabytkowych, przewaŜnie barokowych kościołów, wspaniałe magnackie rezydencje
i mieszczańskie kamieniczki. Zwiedziwszy bezcenne zabytki Wilna, warto spróbować
wczuć się w duszę miasta - porozmawiać ze śpiewnie zaciągającym staruszkiem, pobłądzić bez celu po wąskich uliczkach i zaułkach, wziąć udział w naboŜeństwie w języku polskim, posiedzieć na parkowej ławeczce koło katedry lub nad Wilią, popatrzeć
na nie z wysokości baszty Giedymina lub Góry Trzykrzyskiej.
Przed wojną Wilno liczyło ponad 200 tysięcy mieszkańców, z czego 66% stanowili
Polacy. Dziś odsetek naszych rodaków utrzymuje się na poziomie 20%. W Wilnie działają polskie szkoły, wydawnictwa, organizacje społeczne i polityczne, a prawie na kaŜdym kroku moŜna usłyszeć polski język.
ZWIEDZANIE, czyli co warto zobaczyć
Katedra
W ujściu rzek Wilii (Neris) i Wilenki w dolinie Świętoroga, na miejscu dawnej świątyni
boga pogańskiego - Perkunasa, w XIV wieku, na terenie Zamku WielkoksiąŜęcego
Dolnego, zostaje wyświęcony kamień węgielny pod katedrę wileńską pod wezwaniem
św. Stanisława.
Katedra po sześciu przebudowach zachowała trójnawowy układ gotycki, wydłuŜony.
Bez zmian zostawiono jedynie z wcześniejszej, borokowej świątyni: kaplicę św. Kazimierza oraz Wołłowiczowską. Wnętrze zdobią cenne obrazy Villaniego oraz Smugliwicza.
Na szczególną uwagę zasługuje kaplica św. Kazimierza, patrona Litwy. Wzorowana
była na kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Kiedyś bogato zdobiona - srebrny ołtarz
główny - lecz podczas najazdu szwedzkiego został on wywieziony dla zasilenia skarbu
STÓSTÓ-wa 21
Rzeczypospolitej. Kaplica została udekorowana
kompozycjami czarnych i białych marmurów,
które ponoć lubił Zygmunt III Waza.
W podziemiach katedry mieści się mauzoleum
grobów królewskich, odkrytych dopiero
po powodzi w 1931 roku: Aleksandra Jagiellończyka, dwóch Ŝon Zygmunta Augusta: ElŜbiety i Barbary Radziwiłłówny, oraz Władysława IV Wazy.
W przeciągu 35 lat rządów władzy radzieckiej,
katedra była zamknięta dla wiernych i do 1989
roku mieściło się w niej muzeum - Galeria Obrazów. Obecnie bazylika wileńska przeŜywa
ponowny rozkwit.
Mówi się, Ŝe Wilno to miasto kościołów - jest
ich tutaj ponad 40. Najpiękniejszy to chyba
kościół św. Anny, najbardziej okazały - barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu
(1668-1676) zawierający ponad 2,000 rzeźb
oraz oczywiście Kaplica w Bramie Miednickiej
(zwanej takŜe Ostrą Bramą) ze słynnym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Kościół św. Anny
Nad brzegiem Wilenki, lekko na uboczu
od centrum starówki, w oazie ciszy i zieleni,
wznosi się jedna z najpiękniejszych budowli
sakralnych z okresu późnego gotyku, kościółek św. Anny. Mówi się o nim, Ŝe gdy Napoleon go ujrzał, tak mu się spodobał, Ŝe na dłoni
chciał go przenieść do Francji.
Jest to zabytek klasy zerowej z XVI wieku.
Świetny przykład gotyku flamandzkofrancuskiego misternie wykonany z 33 róŜnych
gatunków cegieł.
W głębi, przy kościele św. Anny, zarysowują
się kontury kościoła Bernardynów. A tuŜ nad
Wilenką stoi pomnik Adama Mickiewicza
z 1984 roku autorstwa litewskiego rzeźbiarza Gedyminasa Jakubonisa. Sentymentalnie zapatrzonego w Zaułek Bernardyński, gdzie
w domu nr 11 w roku 1822 przygotowywał
do druku "GraŜynę".
Kościół św. Piotra i Pawła
Na przedmieściu zwanym Antokol przy rondzie
imienia Jana Pawła II, wkomponowany w zielone wzgórza, stoi kościół św. Piotra i Pawła,
nazywany kościołem Paca. Jest on najpiękniejszy kościołem barokowym na terenie Wilna. Wnętrze oszałamia bogactwem rzeźb, stiuków, malowideł, a wszystko to pośród nieskazitelnej bieli.
Dekoracja wnętrza została przeprowadzona
zgodnie z ideą baroku. Tematyka wszystkich
rzeźb i stiuków łączy w sobie symbole Ŝycia,
cierpienia, radości, wiary; motywy roślinne,
biblijne, z Ŝycia świętych.
Ten kościół koniecznie naleŜy obejrzeć - wilnianie zwykli mówić, Ŝe jeśli ktoś nie widział
kościoła św. Piotra i Pawła, nie był w Wilnie.
Ostra Brama
W średniowiecznym Wilnie był taki obyczaj,
Ŝe we wnękach wieŜ bramnych, nad bramą,
umieszczano święte obrazy. Wilno pierwotnie
miało pięć bram miejskich, w tym Bramę MiedSTÓSTÓ-wa 22
nicką (od drogi prowadzącej do Miednik). Brama ta nazywała się teŜ Ostrą, od nazwy części
południowego przedmieścia (Ostry Koniec).
Obraz Matki BoŜej Miłosiernej - Ostrobramskiej
umieszczony został na bramie na początku
XVII w. Słynący łaskami wizerunek Madonny,
namalowany został na deskach dębowych
przez nieznanego artystę. Został on przysłonięty srebrną, złoconą sukienką około 1671 r. Srebrzysty półksięŜyc z wygrawerowanym napisem "Dzięki Tobie składam, Matko Boska,
za wysłuchanie próśb moich i proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie w łasce" znajdujący się w dolnej części obrazu jest wotum
z 1849 r. Na całą kompozycję wizerunku Pani
Ostrobramskiej składają się jeszcze dwie korony ze złoconego srebra (nałoŜona jedna na
drugą) - barokowa dla Królowej Niebios i rokokowa dla Królowej Polski. Od 1671 roku obraz Matki BoŜej Ostrobramskiej znajduje się
w specjalnie wybudowanej kaplicy, znajdującej
się w górnej części bramy.
Klasztor Bazylianów i cerkiew
św. Trójcy
Wspaniała rokokowa brama prowadzi do zabudowań byłego klasztoru bazylianów oraz cerkwi św. Trójcy. Zabudowania klasztorne wzniesiono na początku XVI wieku. W ich lewym
skrzydle na początku XIX wieku ulokowano
więzienie. Tutaj w latach 1823-1824 przetrzymywany był Adam Mickiewicz, o czym przypomina przy wejściu tablica w języku rosyjskim
i litewskim. Cerkiew św. Trójcy ufundowana
została przez Konstantego Ostrogskiego
w 1514 roku. Pierwotnie gotycka, ma trzy nawy równej wysokości i półkoliste absydy. Przebudowana po poŜarze w 1748 roku uzyskała
elementy rokokowe - dwie lekkie wieŜyczki
i wspomnianą bramę.
Kościół św. Ducha
Uczeni przypuszczają, Ŝe na miejscu obecnego kościoła św. Ducha juŜ w pierwszej połowie
XIV wieku stał kościół drewniany, a w 1501
roku zbudowano kościół murowany, który
Aleksander Jagiellończyk przekazał sprowadzonym do Wilna dominikanom. Świątynię
zniszczyły poŜary w latach 1610, 1655 i 1748
roku. Prace rekonstrukcyjne rozpoczęły się
w 1749, a zakończyły w 1770 roku. Bogaty
rokokowy portal zewnętrzny od ulicy Dominikańskiej prowadzi do korytarza, łączącego się
z kruŜgankami klasztornymi. Wnętrza barokoSTÓSTÓ-wa 23
we, bogato zdobione, przeładowane są sztucznymi marmurami, gipsaturami, złoceniami
i figurami świętych. W podziemiach natomiast
znajdują się zmumifikowane ciała pochowanych tu zakonników i osób świeckich.
Cmentarz Rossa
W pięknej scenerii pagórków i w zieleni,
w cieniu brzóz i dębów, znajduje się miejsce
spoczynku wielu sławnych Polaków i Litwinów - cmentarz Rossa. Jedna z najstarszych
nekropolii, załoŜona w 1769 roku. Aby dotrzeć
do najstarszej części cmentarza, naleŜy najpierw przejść przez cmentarz wojskowy, gdzie
znajduje się grobowiec Marii Piłsudskiej i serce
Józefa Piłsudskiego.
Na tak zwanej "Górce Literackiej" spoczywają
pisarze, profesorowie, artyści. To jest cząstka
naszej wspólnej - polskiej i litewskiej - historii
zapisanej w kamieniu. Rossa jest obecnie
cmentarzem zamkniętym, hołd pamięci naleŜy
się tysiącom spoczywających tutaj zwykłych
wilnian.
Ulica Zamkowa
Jest to prawdopodobnie najstarsza ulica Wilna, biegnąca w kierunku ratusza. Ulic otacza
mnóstwo malowniczych podwórek, ciemnych
zakamarków i imponujących murów.
Podobnie jak dawniej, ulica Zamkowa ma handlowy charakter. Przechodzi ona w ulicę Didžioji (Wielka), a po skrzyŜowaniu z ulicą Subačiaus (Subocz) ustępuje ulicy Auros Vartu
(Ostrobramskiej). Wszystkie trzy tworzą jeden
ciąg komunikacyjny, wzdłuŜ którego skupiają
się najcenniejsze zabytki Starego Miasta.
WieŜa Giedymina
Jest ona pozostałością Zamku Górnego, który
został wzniesiony na szczycie Góry Zamkowej
przez Giedymina na miejscu drewnianej warowni. Murowany zamek o trzech basztach
został zbudowany w drugiej połowie XIV wieku. W 1419 roku spłonął. Wielki ksiąŜę Witold
odbudował go w stylu gotyckim. Zygmunt AuSTÓSTÓ-wa 24
gust zaś go odnowił i umieścił w nim swoją
bibliotekę. W 1655 roku zamek zdobyli Moskale. Przez następne wieki Zamek Górny stopniowo ulegał zniszczeniu, aŜ pozostała tylko
jedna wieŜa. Na ocalałym zrębie baszty
w 1830 roku postawiono drewnianą nadbudówkę na telegraf optyczny. W latach trzydziestych XX wieku zdjęto nadbudówkę i dokonano zabezpieczenia wieŜy. Od 1960 roku
w WieŜy Giedymina mieści się Muzeum Zamku Wileńskiego.
Trzy KrzyŜe
Na Górze Trzykrzyskiej, dawniej zwaną Łysą
lub Krzywą, stoi duŜy pomnik - trzy białe krzyŜe. Po raz pierwszy na Górze Łysej trzy drewniane krzyŜe wznieśli franciszkanie około 1636
roku. W 1740 roku wymieniono je na nowe,
które przetrwały do 1869 roku, a potem się
zawaliły. Jednak władze rosyjskie nie zezwoliły
na ich odbudowę. Dopiero w 1916 roku z inicjatywy księdza Kazimierza Michałkiewicza
postawiono krzyŜe betonowe, które królowały
nad okolicą do 1951 roku, kiedy to na rozkaz
władz radzieckich zostały wysadzone w powietrze. W 1989 roku pomnik Trzech KrzyŜy został odbudowany.
Muzeum Adama Mickiewicza
Mieści się w domu przy ulicy Pilies 11 (zaułek
Bernardyński). Tutaj - na parterze - w 1822
roku mieszkał Adam Mickiewicz. W 1911 kamieniczkę nabył Jan Obst, który w dawnym
mieszkaniu Mickiewicza załoŜył muzeum poety. Było ono czynne do II wojny światowej.
Dopiero w 1979 roku dokonano remontu budynku i przekazano Muzeum Nauki na Muzeum Adama Mickiewicza. Od 1983 roku
w trzech pokojach na parterze mieści się niewielkie muzeum polskiego poety. Nieopodal,
na skwerze przy kościele bernardynów, wzniesiono w 1984 roku pomnik Adama Mickiewicza
dłuta Gediminasa Jakubonisa.
Pałac biskupi lub gubernatorski
Za czasów Olgierda w tym miejscu był dwór
i ogrody Gasztołda. Władysław Jagiełło podarował parcelę biskupom wileńskim i biskup
Wasiło w końcu XVI wieku na tym miejscu
zbudował pałac, w którym do końca XVIII wieku mieszkali biskupi wileńscy. Po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej pałac odebrano biskupom i przeznaczono na rezydencję carskich
generał-gubenatorów. Na początku XIX wieku
pałac został przebudowany według projektu
Karola Szyldhausa. W latach 1824-1832 pałac
znowu został przebudowany w stylu empire
według projektu Wasilija Stasowa. Największą
wartość architektoniczną posiada pięć sal
na pierwszym piętrze, urządzonych w XIX wieku.
nami doryckimi i trójkątnym frontonem. Wewnątrz zachowała się Sala Wielka i inne pomieszczenia, a takŜe gotyckie (i późniejsze)
piwnice.
Zespół pałacowy w Werkach
Werki znane są od 1387 roku, kiedy to były
własnością wielkiego księcia. W 1780 roku
do Werek wprowadził się biskup Ignacy Massalski i zlecił Wawrzyńcowi Gucewiczowi
przebudowę stojącego tam pałacu, który stal
się jednym z najcenniejszych budynków klasycystycznych na Litwie (zwany był "Wileńskim
Wersalem"). Od czterdziestu sześciu lat zespól
naleŜy do Litewskiej Akademii Nauk i jest stopniowo restaurowany. Rozmieszczony
na dwóch tarasach park składał się z dwóch
części - parku górnego i parku duŜego. Zgromadzono w nim około trzydziestu gatunków
drzew; są tu takŜe stawy, a z urwiska roztacza
się panorama Wilna.
Starówka Wileńska
Całe Stare Miasto od roku 1996 jest na liście
Ratusz
Dwukondygnacyjny budynek w stylu dojrzałego klasycyzmu stoi pośrodku placu ratuszowego. Ratusz załoŜono w XIV wieku na mocy
przywileju wydanego przez Jagiełłę. Po poŜarze w połowie XVIII wieku budynek zrekonstruowali Jan Krzysztof Glaubitz i Tomasz Russeli.
W latach 1785-1799 ratusz przebudowano
w stylu ściśle klasycystycznym według projektu Wawrzyńca Gucewicza.
Najpiękniejszą częścią ratusza jest potęŜny,
ale prosty w formie portyk z sześcioma kolumSTÓSTÓ-wa 25
zabytków UNESCO. Powierzchnia Starówki
jest jedną z największych w Europie Wschodniej. Jeśli ktoś nie wierzy, to na budynku Ratusza wileńskiego umieszczono tablicę pamiątkową. Ze wzgórza Trzech KrzyŜy lub Baszty
Zamku głównego moŜna nacieszyć się wspaniałą panoramą ulic Starego Miasta. Jeszcze
lepszy widok jest z wieŜy telewizyjnej, która
znajduje się na 160 metrach wysokości i pozwala zobaczyć nawet te nowsze dzielnice
Wilna.
ziemniakami posypanymi koperkiem.
Švilpikai - "kopytka", wyłącznie smaŜone.
Vederai - kiszka ziemniaczana.
Žemaičių blynai - bliny Ŝmudzkie - grube
placki z ugotowanych ziemniaków, nadziewane mięsem lub grzybami.
Sery litewskie - białe, Ŝółte, suszone, wędzone, a takŜe słynny ser jabłkowy.
Wędzone świńskie uszy.
KUCHNIA
Trejos devynerios (Trzy dziewiątki - "999") nalewka na 27 leczniczych ziołach. Występuje
w dwóch odmianach:
- aptecznej - ziołowej nalewki zalecanej
na wzmocnienie i oczyszczenie organizmu;
- sklepowej - gorzkawo-cierpkiej wódki ziołowej.
Litewskie miody pitne.
Lietuviška gira (kwas chlebowy) - orzeźwiający napój wytwarzany z czarnego Ŝytniego
chleba.
JEDZENIE
Čeburekai - czebureki - smaŜone na głębokim
oleju duŜe "pierogi", nadziewane farszem.
Podawane z gorącą zupą do popicia. Pochodzą z kuchni kaukaskiej.
Didžkukuliai lub cepelinai (cepeliny) - "pyzy"
lepione z ziemniaków i nadziewane farszem,
najczęściej z mięsa z dodatkiem cebuli i przypraw, ale czasem teŜ z innych składników.
W północnych rejonach Polski są znane jako
kartacze.
Kastinys - lekkie Ŝmudzkie danie ze śmietany
i masła z przyprawami.
Kibinai - rodzaj duŜych pierogów nadziewanych farszem i pieczonych w piekarniku. Danie
karaimskie rozpowszechnione głównie na Litwie. Najlepsze kibinai na Litwie zjeść moŜna
w Trokach.
Koldunai - kołduny litewskie - małe pierogi
(zbliŜone do polskich uszek) nadziewane surowym farszem i gotowane w zupie, rozpowszechnione na całym terytorium dawnego
Wielkiego Księstwa.
Kugelis (kugiel) - babka ziemniaczana
ze skwarkami, zapiekana w piekarniku. Danie
przywędrowało na Litwę z kuchni niemieckiej.
Skilandis (kindziuk) - tradycyjna wędlina.
Šaltibarščiai (chłodnik litewski) - zupa na zimno z buraków, ogórków, kwaśnego mleka,
śmietany, jajek, koperku. Chętnie spoŜywana
podczas upałów. Podawana z ugotowanymi
STÓSTÓ-wa 26
PICIE
ŚWIĘTA
Święta państwowe
• 1 stycznia: Nowy Rok („Naujieji metai”)
• 16 lutego: dzień odbudowania państwa
litewskiego („Lietuvos valstyb÷s atkūrimo
diena”)
• 11 marca: dzień odzyskania niepodległości
Litwy („Lietuvos nepriklausomyb÷s atkūrimo
diena”)
• niedziela i poniedziałek: Wielkanoc chrześcijańska ("Velykos”)
• 1 maja: Międzynarodowy Dzień Pracy
(„Tarptautin÷ darbo diena”)
• pierwsza niedziela maja: Dzień Matki
(„Motinos diena”)
• 24 czerwca: Noc Świętojańska („Rasos” lub
inaczej „Jonin÷s”), narodzenie Jana Chrzciciela
• 6 lipca: święto państwowe upamiętniające
dzień koronacji króla Litwy - Mendoga
(„Valstyb÷s (Lietuvos karaliaus Mindaugo
karūnavimo) diena”)
• 15 sierpnia: Zielna („Žolin÷s”), Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny („Švč. Mergel÷s Marijos ÷mimo į dangų diena”)
• 1 listopada: Dzień Wszystkich Świętych
(„Visų Šventųjų diena”)
• 25-26 grudnia: BoŜe Narodzenie („Kal÷dos”)
• 13 maja: Dzień Miłości („Meil÷s diena”),
Święto bogini Miłdy („deiv÷s Mildos verte”)
• 6 tygodni po Wielkanocy: Szesztines
(„Šeštin÷s”), czyli Wniebowstąpienie Pańskie
(„Kristaus dangun įžengimo švent÷")
• 7 tygodni po Wielkanocy: Zielone Świątki
(„Sekmin÷s”)
• 8 września: Szilines („Šilin÷s”), czyli Narodzenie Najświętszej Marii Panny
(„Švč. Mergel÷s Marijos gimimo diena")
• od końca listopada do Wigilii: Adwent
(„Adventas”)
• 24 grudnia: Wigilia BoŜego Narodzenia
(„Kūčios”)
ZAKUPY
Narodowe i religijne święta
• 6 stycznia: Trzech Króli („Trys karaliai”)
• 25 stycznia: Środek zimy („Pusiaužiemis”)
• 2 lutego: Gromnice („Grabnyčios”), Dzień
Perkuna („Perkūno diena”), Ofiarowanie
Pańskie („Kristaus Paaukojimo švent÷”)
• pomiędzy 5 lutego i 6 marca: Zapusty
(„Užgav÷n÷s”)
• następny dzień po Zapustach: Popielec
(„Pelenų diena”)
• 1 kwietnia: Dzień kłamcy, czyli Prima Aprilis
(„Melagio diena”)
• od Zapustów do Wielkanocy: Wielki Post
(„Gav÷nia”)
• tydzień przed Wielkanocą: Niedziela palmowa („Verbų sekmadienis”)
• 23 kwietnia: Jurgin÷s, Dzień pastucha
(„Ganiklio diena”)
• 8 maja: św. Stanisława („Šv. Stanislovas”),
Cybulinis („Cibulinis”)
Główną ulicą handlową jest prospekt Gedymina. Znajduje się tu najwięcej sklepów,
w których moŜna zaopatrzyć się w litewskie
pamiątki. Warto zwrócić uwagę na wyroby
rzemiosła artystycznego, szczególnie koszule,
bluzki i obrusy zdobione tradycyjnym haftem
litewskim. W celu ich zakupu warto teŜ odwiedzić któryś ze stołecznych targów. Centralny
mieści się przy ulicy Pilimo, a nieco mniejsze
przy Garizna i Kalwarija.Oczywiście znjadziemy tam równieŜ eleganckie butiki czy modne
sklepy odzieŜowe.
ROZRYWKA
Wilno znacznie ustępuje innym stolicom europejskim pod względem rozrywki. Ale tutejszy
teatr narodowy, opera i filharmonia do tej pory
naleŜą do najwaŜniejszych instytucji kulturalnych kraju. MoŜna więc wybrać się na jakiś
koncert, a jeŜeli muzyka nie sprawia nam przyjemności, mamy do wyboru wiele ciekawych
muzeów i galerii. Od pewnego czasu w mieście
zaczynają powstawać kluby muzyczne i dyskoteki na wzór zachodni. Większość z nich mieści
się w centrum. Nadal jednak więcej tu lokali
czynnych w dzień niŜ w nocy. Miło moŜna spędzić czas w licznych kawiarniach na Starówce.
Johnnie Walker
STÓSTÓ-wa 27
Jarmark kaziukowy w Wilnie
Jarmark kaziukowy zawsze przyciągał do Wilna tłumy Polaków. Misternie
plecione wileńskie palmy wielkanocne,
uwite z malowanych ziół i zbóŜ, oraz
piernikowe serca z miłosnymi wyznaniami królują na polskich jarmarkach. To
największe i najbarwniejsze święto
w Wilnie stało się bardzo popularne
wszędzie tam, gdzie mieszkają kresowiacy i miłośnicy Wilna. Wzorem tradycji
kresowej kiermasz ku czci św. Kazimierza - patrona Korony i Litwy - zorganizowano między innymi w Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku i Suwałkach.
Na Podlasiu, w Białymstoku, kiermasz kaziukowy - nawiązujący do odpustów, odbywających się
przed wojną w Wilnie - jest jedną z atrakcji V Dni Kultury Kresowej. Jak tłumaczy przewodnicząca
białoastockiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna - Klara Rogalska: „Impreza jest
organizowana po to, by pokazywać i kultywować w północno-wschodniej Polsce, gdzie mieszka
wielu kresowiaków, wileńską, kilkusetletnią tradycję”.
W ramach imprezy w Białymstoku – oprócz jarmarku – organizuje się między innymi koncerty
polskich zespołów z Wileńszczyzny oraz spotkania z działaczami polskich organizacji na Litwie
i Białorusi.
DuŜą popularnością cieszy się równieŜ jarmark kaziukowy w parafii pod wezwaniem św. Kazimierza Królewicza w Suwałkach. W Niedzielę Palmową odwiedziło go kilka tysięcy osób! Na kiermaszu, oprócz palm prosto z Wilna, moŜna było kupić litewski ciemny chleb (pyszny, chyba Ŝe ktoś
nie jest fanem kminku…), tradycyjne pisanki, koszyczki, wyroby z drewna i wosku oraz tkaniny.
Jedyne zauwaŜalne róŜnice między jarmarkiem w Wilnie a tym w Suwałkach to częściej kupowany typ palm - w Wilnie chętniej kupuje się palmy tradycyjne, niemalowane, a w Polsce - kolorowe.
W Gdańsku moŜna było kupić
wileńskie palmy wielkanocne
i smorgońskie obwarzanki (od
miejscowości Smorgonie koło Wilna). Od jedenastu lat obyczaj Kaziuków podtrzymują tu działacze
Towarzystwa Miłośników Wilna
i Ziemi Wileńskiej (TMWiZM). Stragany stanęły przed Bazyliką Mariacką, gdzie odprawiono mszę
w intencji św. Kazimierza.
Johnnie Walker
STÓSTÓ-wa 28
IMPRESJA - KORSYKA
CięŜko zapanować nad napływającą falą
niepohamowanego szczęścia, czując te cieplutkie, tak długo wyczekiwane, słoneczne
promienie. Czas odpocząć po długich i mozolnych zakupach na Cours Napoleon, głównej ulicy Ajaccio, tej, z której łatwo (czyŜby?)
trafić do domu samego Bonaparte. ZasłuŜyliśmy na odpoczynek – 15 stopni to zadziwiająca odmiana po szczecińskich mrozach
i śnieŜycach. Oślepia mnie blask górującego
wysoko nad horyzontem francuskiego słońca, dawno juŜ tak nie mruŜyłam oczu, uciekając przed wszędobylskim światłem. Z torby z zakupami wystają nowo zakupione
przeze mnie pałeczki do perkusji – kolejne
do mojej (niezbyt licznej jeszcze) kolekcji,
mającej na celu delikatne przekonywanie
rodziców, Ŝe malutki, bordowy Ludwig czy
Yamaha na strychu to śADEN problem
(a juŜ na pewno zero hałasu). Ładne są,
bordowe, wydałam na nie krocie (wciąŜ się
zapomina, Ŝe euro to ździebko więcej niŜ
polska złotówka…). Pałeczki co jakiś czas
zderzają się z wazą, której przeznaczone
jest być pojemnikiem na malarskie pędzle
i filiŜanką dla mamy, zdaniem której picie
kawy z kubka jest największą zbrodnią.
I one. Motyle. Motyle pomarańczowe, wśród
nich jeden Ŝółty, motyle - symbole, których
się nie wyprę nigdy, kochane motyle, które
zadomowią się na firankach w moim pokoju.
Coś jeszcze? Nie, na razie to wszystko, moŜe kupię coś jeszcze potem. Na razie skupię
się na wietrze, cieplutkim, delikatnym balsamie dla ciała, od tak dawna przeze mnie
upragnionym. Przymykam oczy i rozpamiętuje smak słynnego croissanta i piekielnie
mocnej kawy wypitej rano w przyportowym
zajeździe. Dlaczego u nas nie jada się tak
pysznych śniadań?
Siedzę na olbrzymim placu otoczonym
palmami, których duŜe, masywne liście powiewają na delikatnym wiaterku. Wkoło młodzi korsykańscy chłopcy jeŜdŜą na rowerach, grają w piłkę i inne dziwne gry o nieznanych mi zasadach. TuŜ obok mnie przejeŜdŜa na rowerze jakiś chłopak, długi, pasiasty szal doskonale pasuje do ciemnej
marynarki i poszarpanych, sfatygowanych
jeansów. W oddali przechadza się para
przyjaciółek, wesoło szczebioczących
po francusku. Dalej, bardziej z lewej, idzie
dziadek z małym chłopcem trzymającym
gigantycznych rozmiarów okrągły czerwony
lizak, błyszczący w ostrym, słoneczny świetle. Radosny chichot chłopca, tupot jego
sandałków, uderzających o kamienne płytki,
to szczęście…
Co widziałam przez te kilka dni na KorsySTÓSTÓ-wa 29
ce, wyspie Napoleona? Jak na naszą genialną wręcz organizację - bardzo duŜo. Dom
Napoleona, a nawet jego prywatną poduszkę - widziałam. Piękne, zabytkowe budynki
i górzysty krajobraz Korsyki – stanęły przede
mną otworem. A najcenniejszym obrazem
był widok mijanych korsykańskich wioseczek, tak łudząco przypominających Ŝyjące
we mnie prowansalskie Lansquenet. Myślę
o Jay’u z „JeŜynowego wina”, mojej ukochanej ksiąŜki, i o Vianne, bohaterce
„Czekolady” – a więc to tu. No, moŜe nie tak
dokładnie, ale prawie. Mogę poczuć magię
tych miejsc, mogę powiedzieć „byłam tam,
byłam”. Bastia równieŜ wywarła na mnie
wielkie wraŜenie, nie tylko przez liczne przygody (tajemnicze zniknięcie biletu w autokarze tuŜ przed kontrolą, gubienie tak poszczególnych członków wycieczki, jak i telefonów komórkowych – to tylko nieliczne
atrakcje…), ale przez wspaniały, portowy
klimat miasta. Moje silne przywiązanie
do morza podwajało przyjemność, towarzyszącą spacerom wśród zacumowanych Ŝaglówek, wsłuchiwanie się w cichy chlupot
uderzających o ląd fal, wdychanie orzeźwiającego, morskiego powietrza. To równieŜ
było szczęściem…
Ciągle siedzę na ławeczce na placu.
Czas juŜ się zbierać, ale z drugiej strony,
gdzie nam się spieszy? Statek przypływa
dopiero za dwie godziny, a do portu przysłowiowy rzut beretem. Jutro czeka nas Marsylia, a wraz z nią kolejna podróŜ, kolejne widoki, pomniki do zobaczenia, zachody słońca do podziwiania.
„Klik klak.
Niech nikt się nie rusza.
Zatrzymany obraz.
Szczęście.” *
(*„Po prostu razem”)
Sffawolna JeŜynka
* Cytat z ksiąŜki „Po prostu razem” A.Gavaldy
STÓSTÓ-wa 30
IMPRESJA - TOSKANIA
NASZA TWÓRCZOŚĆ
Zdawać by się mogło, Ŝe romantyzm,
a wraz z nim barwna, mocno zarysowana
postać bohatera romantycznego, to juŜ przeszłość. Odzyskaliśmy niepodległość, nie potrzeba walczyć o własny kraj, tułaczka po
obcym świecie przestała być przymusem,
równie chwalebnym, jak i bolesnym. Zdawać
by się mogło, Ŝe wraz z odzyskaniem Ojczyzny nic więcej nie jest nam potrzebne,
Ŝe jesteśmy Polakami z krwi i kości, wierzymy w swój naród i jesteśmy dumni z korzeni,
które dano nam na nowo odgrzebać
z gruzów rozbiorów, wojen i nieszczęść, które na nas spadły w ciągu setek lat.
A z resztą romantyzm nie jest juŜ w modzie, aktualnie nastawieni jesteśmy do Ŝycie
konsumpcyjnie, czerpiemy z niego jak najwięcej i z pewnością rzadko pojawia się
w naszym Ŝyciu kwestia patriotyzmu.
A jednak niemoŜliwością jest, aby wszyscy ludzie byli tacy sami. Nie dam się przekonać, Ŝe nie ma juŜ ludzi, którzy stale walczą o Ojczyznę. Jak juŜ wcześniej pisałam,
pojęcie patriotyzmu wypłowiało juŜ na i tak poszarpanym przez upadające morale
sztandarze wartości, którymi się kierujemy. MoŜna spytać, kto teraz ma czas na poezję, na obserwację przyrody i wysuwanie pokrzepiających serce wniosków? Odpowiadam: współcześni romantycy naprawdę istnieją, bo moŜe i da się narzucić człowiekowi tani produkt kultury masowej, ale pojedyncze jednostki i tak pójdą swoją, ich
zdaniem – lepszą drogą. I uwaŜam, Ŝe mają rację, bo mimo, Ŝe od zaborów dzieli
nas juŜ sporo lat, to nadal musimy walczyć o Ojczyznę, za którą umierały całe rodziny, choć obecnie młode pokolenie moŜe nawet tego nie odnotować, za bardzo zainteresowane swoimi własnymi, niby to waŜnymi sprawami.
Do czego zmierzam? No tak, jak wyglądałby dzisiejszy bohater romantyczny. Sądzę, Ŝe niewiele róŜniłby on się od swojego poprzednika, bowiem i idea Ŝycia, i poszczególne cechy jego charakteru nie uległyby przecieŜ większej zmianie. Kiedy myślę „współczesny bohater romantyczny”, widzę tłum ludzi pędzących w róŜne strony,
zapatrzonych jedynie przed siebie, jedynie w kierunku upragnionego celu, a w środku, malutki,
praktycznie niewidoczny, nasz bohater romantyczny, od którego bije tajemnicze ciepło inności
i świeŜości. Twarz ma skierowaną ku górze, liczy chmury, modli się, obserwuje powolny i miarowy
lot ptaków czy leniwy rejs śnieŜnobiałych chmur po błękitnym, niebiańskim morzu. Jego umysłem
rządzi rozbudowany, nieogarnięty Ŝadnymi granicami mechanizm, kaŜący skupić się na rzeczach
wyŜszych, godniejszych jego mądrości Ŝyciowej. Bo bohater romantyczny nie jest, powiedzmy sobie szczerze, człowiekiem ani to przeciętnym, ani to normalnym. Wysoki poziom inteligencji, mogący śmiało nazwać geniuszem, splata się w niebezpiecznie intymnym związku z niezrównowaŜoną
psychiką. Nic dziwnego, Ŝe uchodzi wśród „normalnych” za dziwaka, odmieńca, po prostu - szaleńca, bezuŜytecznego społecznie wyrzutka.
No bo, powiedzmy sobie szczerze, jak ma on być rozumiany przez innych, skoro tylko nieliczni
są w stanie przedrzeć się przez jego nieprzeniknioną, tajemniczą duszę? Myślę, Ŝe w dzisiejszych
STÓSTÓ-wa 31
czasach szczególnie bohaterowi romantycznemu doskwiera samotność i brak zrozumienia.
Nie jest wstawiany na próby i przytłoczony
nieszczęśliwą, burzliwą miłością, ale brakuje
mu wsparcia przyjaciela, ciepłego słowa, krótkiego, przelotnego spojrzenia mówiącego:
„Jestem z tobą, wierzę, Ŝe mamy rację”. Jest
wolny, ma własny kraj, własne państwo, a mimo to brak mu rodaków, brak mu współczesnego odzwierciedlenia wartości, za które
umierali jego przodkowie. A w kim powinien
szukać tego odzwierciedlania, jak nie w ludziach? A Ŝe natrafia na barierę trudną
do pokonania, bo stawianą niczym ceglany
mur - głupotą, cofa się w przeszłość, Ŝyje historią, zatapia się w dziełach genialnych romantyków, ideałów, z których czerpie inspirację, a i znajduje wzór do naśladowania, pewien
rodzaj podpory, która w kaŜdej chwili zwątpienia mówi mu: „Jest dobrze, idź dalej”.
We współczesnej literaturze brak przykładów
mówiących nam o patriotyzmie z prostej przyczyny – przecieŜ mamy swoje państwo, nikt
nie zmusza nas do niczego, nikt nie próbuje
wpoić naszym dzieciom własnej kultury i nauki,
własnych przekonań, a więc moŜna zapytać,
o co chodzi z tą Ojczyzną. A przecieŜ to takie
prostackie myślenie. Wystarczy rozejrzeć się
dookoła i zobaczyć, Ŝe tak naprawdę poza
niepodległością nic nie zyskaliśmy.
Mickiewicz, Słowacki, to oni uczyli naszych
przodków miłości do ojczyzny, pokazywali,
Ŝe nie naleŜy się poddawać, Ŝe trzeba wierzyć,
mimo wszystko, mimo największych trudów.
Podnosili morale narodu, swymi utworami pokazywali, Ŝe być Polakiem - to brzmi dumnie,
ale i zmusza do samodoskonalenia, do wspinania się ku górze, ku wyŜszym celom. I wtedy
bohater romantyczny był przyjacielem, wręcz
kimś bliskim. A teraz został sam na polu bitwy,
z nastawionym konsumpcyjnie do Ŝycia społeczeństwem. Gdzie ma znaleźć Mickiewicza
dzisiejszych czasów? Kto mu pomoŜe i napisze nowego „Pana Tadeusza”, kto wesprze go
w nawracaniu zagubionego narodu, kto podaruje nam współczesną wersję
„Romantyczności”, pokaŜe, Ŝe istnieją wyŜsze
cele, o które trzeba walczyć, Ŝe człowiek jest
tylko człowiekiem i aŜ człowiekiem, czującym
i myślącym, niepotrzebującym nauki, by wiedzieć, co to miłość, zazdrość, przyjaźń, szczęście, cierpienie? MoŜe pojawi się taki ktoś,
a moŜe nie.
Dzisiaj bohater romantyczny jest przede
wszystkim samotnikiem. Nie jest zmuszony
do podróŜowania, podejmowania dramatycznych decyzji, wybierania pomiędzy dobrem
własnym, miłością, rodziną a dobrem Ojczyzny, dla której warto przelać nawet własną
krew. Bo przecieŜ nie grozi nam wojna, powtórka z tragicznej historii naszego państwa,
kontakty z innymi krajami są w miarę dobre,
jednym słowem – niebezpieczeństwo ze strony
sąsiadów nam nie grozi. A jednak współczesny bohater romantyczny cierpi równie silnie
jak jego poprzednik, bo teraz to sam naród
podupada. „Patriotyzm” i „Ojczyzna” to niemalŜe archaizmy w słowniku współczesnych Polaków. I na tym polega misja współczesnego
bohatera romantycznego – na nowo rozpalić
w nas iskrę patriotyzmu, spowodować, byśmy
STÓSTÓ-wa 32
docenili naszą aktualną sytuację, abyśmy
uświadomili sobie, Ŝe nie ma nic cenniejszego
niŜ wolna Ojczyzna.
Sffawolna JeŜynka
————————————————–
Wydaje mi się, Ŝe nie.
Po pierwsze, juŜ samo słowo „romantyk”
jest najczęściej wymawiane z nutką ironii. Kojarzy się z kimś, kto całymi dniami buja w obłokach i marzy o idealnej miłości. I choć jest
jeszcze ta druga strona medalu, czyli bezkompromisowy człowiek czynu, to jednak pierwszym skojarzeniem większości młodych ludzi
będzie nieszczęśliwy młodzieniec, wpatrzony
w zdjęcie ukochanej.
ludzie coraz częściej uciekają ze swojego kraju, szukając szczęścia za granicą. I choć niektórzy wracają, to jednak duŜa część nie czuje
takiej potrzeby. Zupełnie na odwrót niŜ romantycy, którzy niejednokrotnie cierpieli, nie mogąc wrócić do kraju, tak jak Mickiewicz, który
nie mógł nigdzie zostać na dłuŜej. Musiał cały
czas płynąć tak jak woda z jego utworu „Nad
wodą wielką i czystą”.
Trzeba teŜ zauwaŜyć, Ŝe nasz system wartości uległ gwałtownej zmianie. Bardzo wcześnie zostajemy wciągnięci w wyścig szczurów – po karierę, po pieniądze. A bohater romantyczny był ponad to; skupiał się na wyŜszych ideach, takich jak Bóg, honor i Ojczyzna. Był teŜ człowiekiem czynu, nie tylko głosił
potrzebę odzyskania niepodległości, ale
po prostu działał – tak jak Mickiewicz, który
zmarł podczas epidemii cholery, kiedy próbował zorganizować legiony polskie w Turcji. Jak
widać, romantyk był zdolny do wielkich poświęceń na rzecz wyŜszych idei, ale trzeba teŜ
pamiętać o Jacku Soplicy, który z powodu niespełnionej miłości popełnił straszliwą zbrodnię – zamordował ojca swojej ukochanej!
Bohater romantyczny nie jest teŜ atrakcyjnym wzorem z bardzo trywialnego powodu –
on najczęściej jest po prostu nieszczęśliwy.
Jeśli juŜ się zakocha, to w kobiecie, która
na pewno nie odwzajemni jego uczuć. Wprawdzie teraz złamane serca teŜ są na porządku
dziennym, ale większość ludzi w końcu potrafi
znaleźć nową miłość i poradzić sobie z odrzuceniem, podczas gdy romantyk będzie wzdychał, płakał i pisał wiersze o pięknie ukochanej, która nim wzgardziła. Cyprian Kamil Norwid przez całe Ŝycie nie mógł poradzić sobie
z odrzuceniem przez Marię Kalergis. Romantyk często był teŜ rozdarty między dwoma
waŜnymi wartościami (na przykład rodziną
i obowiązkiem) i – tak jak w miłości – czekał go
tragiczny los, poniewaŜ czego by nie zrobił,
której wartości by nie wybrał i tak musi ponieść klęskę i unicestwić którąś z waŜnych
dla siebie spraw; Juliusz Słowacki musiał opuścić ukochaną matkę, aby nie zdradzić Boga
i Ojczyzny.
Nie moŜemy równieŜ zapomnieć o tym,
Ŝe zupełnie inaczej wygląda dziś nasze podejście do Ojczyzny. Dla Polaków w epoce romantyzmu Polska i walka o jej niepodległość
była najwaŜniejsza. Dzisiaj połoŜenie Polski
i Polaków bardzo się zmieniło – jesteśmy juŜ
niepodległym państwem, niezaleŜnymi ludźmi - nie musimy walczyć o wolność. Młodzi
Bohater epoki romantyzmu w dzisiejszych
STÓSTÓ-wa 33
czasach po prostu nie poradziłby sobie w tym
naszym okrutnym świecie, gdzie nikt nie ma
czasu, aby zatrzymać się i dostrzec piękno
drzewka lub leśnej polanki i gdzie granice dobra i zła – tak bardzo waŜne dla wraŜliwego
romantyka – uległy rozmyciu. Panuje teŜ obecnie era komputerów, rozwijającej się nauki,
którą romantyk tak bardzo gardził; nikt nie wierzy juŜ w zjawiska nadprzyrodzone czy intuicję.
Dlatego podtrzymuję swoje zdanie i nadal
uwaŜam, Ŝe bohater romantyczny nie jest
atrakcyjnym wzorem dla współczesnych młodych ludzi, którzy są skupieni przede wszystkim na sobie.
Johnny Walker
————————————————–
————————————————–
Czy spotkaliście kiedyś postać, która idealnie
wpasowałaby się w opis bohatera romantycznego? Ja tak. Szczerze mówiąc, cały czas mam
moŜliwość obcowania z takimi osobami. Gdzie?
A to w filmie: nieszczęśliwy bohater, nie potrafiący nadąŜyć za pokaźnym stadkiem ludzi, goniących za pieniędzmi. A to w ksiąŜce sciencefiction czy przygodowej. Albo po prostu w codziennym Ŝyciu – tak, tutaj teŜ się tacy „trafiają”.
Zazwyczaj charakterystykę zaczyna się
od opisu wyglądu zewnętrznego, jednak jeśli
chodzi o bohatera romantycznego, nie jest
jednoznacznie określone, jak takowy osobnik
ma się prezentować. Chyba jedynym ograniczeniem jest tutaj wiek. Romantyk zazwyczaj
umiera dość młodo, więc poznajemy go
w kwiecie wieku lub nawet przed „rozkwitem”.
Usposobienie naszego bohatera jest juŜ
jednak rzeczą bardziej skomplikowaną. Bywa
spokojny, ale i porywczy, a wszystko to wynika
z tego, Ŝe często jest niespełna rozumu. Doskonałym przykładem takiej postaci jest główny
bohater filmu „Dzień Świra” - Adam Miauczyński, w którego wcielił się Marek Kondrat. TytułoSTÓSTÓ-wa 34
wy „świr” przedstawia cechy charakteru typowe
dla romantyka – pomijając takie współczesne
„naleciałości” jak nowoczesny, wulgarny język
czy agresję spowodowaną ciągłym pośpiechem
i brakiem zrozumienia. Tak więc jest samotny,
niezrozumiany, ambitny (lecz nie ma wystarczającej siły woli, aby realizować swoje marzenia), nie akceptuje siebie i - mimo nieudanego
małŜeństwa – wciąŜ szuka wielkiej miłości.
„Dzień Świra” przedstawia dobrze wykształconego człowieka, o róŜnorodnych zainteresowaniach, jakim na pewno jest kaŜdy
romantyk. A w dodatku filmowy Miauczyński
jest wraŜliwym poetą – co bardzo wyraźnie
ukazują sceny, gdy Adam prowadzi monolog
wewnętrzny czy czyta wiersze. Wiele osób
nazwałoby go po prostu „sfrustrowanym inteligentem”, jednak to widać „na pierwszy rzut
oka”, natomiast przyglądając się bliŜej tej postaci, moŜna pokusić się o tezę, Ŝe wpasował
się on wręcz idealnie w pojęcie bohatera romantycznego.
Chciałabym jeszcze bliŜej przyjrzeć się
charakterowi typowego romantyka, ale
na innym przykładzie. Tym razem będzie to
bohater ksiąŜkowy, ale nie aŜ tak oczywisty
jak Kordian, Konrad Wallenrod, GustawKonrad czy Giaur. Mam na myśli bohatera
powieści Andrzeja Sapkowskiego – Geralta
z Rivii, typowego obieŜyświata, który ma
za zadanie tępić potwory.
Wychowany z dala od rodziny, nie ma właściwie wpojonego pojęcia ojczyzny ani prawdziwego domu. Od małego przygotowywano go
do zostania wiedźminem, który nie powinien
mieć uczuć ani sumienia. Jednak Geralt jest
wyjątkowy (kolejna cecha romantyka) i potrafił
połączyć wręcz nadludzką umiejętność walki
z róŜnymi kreaturami ze zdolnością „odczuwania”, dzięki czemu zresztą udało mu się
pokonać przeznaczenie. Byłpo prostu sobą,
a nie nieludzkim potworem, jakim chciano go
uczynić.
U wiedźmina widoczna jest równieŜ nie
do końca szczęśliwa miłość do kobiety, co
znów zbliŜa go do postaci romantycznej. Tak
jak główny bohater „Dnia Świra” czuje się samotny i niezrozumiany, obydwaj są marzycielami, pragnącymi zmienić świat. Cechuje ich takŜe wraŜliwość na piękno przyrody. Ci dwaj
męŜczyźni zostali przedstawieni na dwa sposoby: Adam Miauczyński jako polonista-frustrat
w pełnej ironii komedii, pokazującej
„uroki” polskich blokowisk, a Geralt jako wraŜliwy – jak by nie było – zabójca, Ŝyjący w fikcyjnym świecie, gdzie wulgaryzmy nie są
na porządku dziennym. Jednak te róŜnice nie
zmieniają faktu, iŜ obaj są przykładami bohate-
ra romantycznego.
Podsumowując: bohaterowie romantyczni
wciąŜ są wśród nas, tylko w bardziej nowoczesnej formie. Mogę równieŜ powiedzieć,
Ŝe jestem pełna podziwu dla romantyków Ŝyjących w realnym świecie, gdyŜ nawet dziś,
gdyby zaszła taka potrzeba, mieliby odwagę
walczyć o Polskę, o swoją ojczyznę. I takich
właśnie ludzi nasz kraj teraz potrzebuje, aby
naprawić sytuację polityczną i gospodarczą.
Nocny Marek
Widzisz, mój chłopcze, kiedy rok temu stanąłeś w moich drzwiach, wiedziałam, Ŝe
nie spoczniesz, dopóki nie ułoŜysz sobie
Ŝycia, jak naleŜy – powiedziała z dumą ciocia
Caroline, częstując Jima i Samuela przepysznym ciastem rabarbarowym.
Czytałam ją, wiesz, Jim? Zadziwiająca
była ta dziewczyna, opisywałeś ją tak dokładnie, tak… dogłębnie… – ciągnęła ciocia Caro, wymachując w zamyśleniu widelczykiem. – Wręcz czułam, jak… jak patrzy na
mnie tymi swoimi ciemnymi oczami…
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, spoglądając ukradkiem na trzymaną przez przyjaciela „Galeryjkę Nadziei”. Jego ksiąŜkę. Jego
własną ksiąŜkę z prawdziwego zdarzenia. Mimo Ŝe minął juŜ miesiąc od jej wydania, widok
ciemnoniebieskiego, kaligraficznego „James
Altman” na bordowej okładce całkowicie go
paraliŜował. Białe kartki zapełnione schludnym
maczkiem liter, dotyk papieru, jego zapach wprawiały go w niepohamowane szczęście.
Wreszcie mu się udało. A jednak…
Jim się wzdrygnął. Samuel posłał mu
ukradkowe spojrzenie, po czym pociągnął spory łyk ze swojej filiŜanki.
A mnie się podobała narracja, wiesz? –
wypalił ni z tego, ni z owego. – Taka Ŝywa,
a i dopracowana w kaŜdym szczególiku.
– Tak – bąknął Jim, ale nie było juŜ go w domu cioci Caroline. Myślami błądził za Marie,
za tą, która go zainspirowała. Była daleko.
Nie. Nie kochał jej. Fascynowała go. To ona
STÓSTÓ-wa 35
była tym bodźcem, który spowodował, Ŝe zaczął pisać. Była jego Wizją, jego Inspiracją.
Poznanie jej spowodowało, Ŝe pokonał wszelkie bariery oddzielające go od jego marzeń.
A ona zniknęła, pozostawiając w jego sercu
pewność, Ŝe wreszcie stał się tym, kim chciał
się stać.
* * *
Sam zaciągnął się mocno swoim papierosem, kiedy szli w stronę Kensington Street.
Otulił się szczelnie swoim wściekle Ŝółtym
płaszczem (miał on bowiem niezwykle oryginalny gust, jeśli chodzi o dobieranie sobie
ubrań) i poprawił długi, szarozielony szalik.
– Chciałbyś o tym pogadać? – zagadał
po chwili, wreszcie dobierając odpowiednie
słowa.
– Nie wiem, czy jest o czym – wyznał szczerze Jim.
– Jestem pewien, Ŝe dasz sobie jakoś radę
bez niej – Sam rzucił resztkę papierosa na
ziemię i zaczął ją nerwowo deptać obcasem.
– Stary, wybacz, ale ja…
– Dobra, juŜ, dobra. Wiem, Ŝe wiele jej
zawdzięczasz, ale…
– SAM! BŁAGAM!
– ...ale była wredną jędzą! O! I tyle ci powiem. Koniec tematu. Ładna pogoda, nie?
– Piękna – rzucił ironicznie Jim, jednak
po słowach Sama poczuł niewymowną ulgę.
Miał rację. Była skończoną jędzą. Piękną, ale
jędzą.
– Idiota…
– O, patrz, następna!
MęŜczyźni spojrzeli na siebie i wybuchli
gwałtownym śmiechem, jak mali chłopcy.
Przeszli na światłach przez ulicę i teraz
jedynie kilka przecznic dzieliło ich od galeryjki. Skąpany w jesiennym słońcu Londyn
wydawał się Jimowi zupełnie inny niŜ ten
przed rokiem. Bardziej złocisty, bajeczny i…
w pewnym sensie swojski.
Droga minęła im w milczeniu, kaŜdy
z nich pochłonięty był swoimi myślami, którymi nie chciał dzielić się z towarzyszem.
Jim spoglądał co jakiś czas dumnie na torbę
przewieszoną przez ramię, na dnie której
znajdowała się ksiąŜka. Jego ksiąŜka. Efekt
mozolnej pracy, a równocześnie niesamowitego wręcz szczęścia. Wreszcie poczuł jakąś stabilizację, przekonanie, Ŝe nigdy juŜ
nie zboczy z właściwiej drogi, Ŝe podąŜać
nią będzie przez całe Ŝycie, bo taka właśnie
droga jest jego przeznaczeniem.
Kiedy dotarli wreszcie przed Kensington
Market, Sam - chwytając za klamkę cięŜkich
drzwi, odwrócił się nagle i spytał:
- Nie będziesz się zastanawiał, jaka dziś
pogodna na Montmartre? I kiedykolwiek?
– Nie – powiedział Jim, czując, Ŝe tak właśnie powinien odpowiedzieć. Dopiero teraz
Duch Przeszłości zostawia go juŜ na dobre.
Czas wrócić do Galeryjki Nadziei i zabrać
się do pracy. A reszta przyjdzie z czasem…
– No tak… i patrz, chmurki tak leniwie
płyną…. – w oczach sama zalśniły radosne
ogniki. – I ten… i … o! Ptaszki śpiewają,
popatrz, Jim! SOWA!
Sffawolna JeŜynka
KONIEC
REDAKCJA: Magda Duma, Ola Garus,, Martyna Kawecka,
Kinga Kociszewska, Dominika Lach, Daniela Orzechowska.
SKŁAD: Pracownia Komputerowa
Opiekun: p. Ewa Madruj
STÓSTÓ-wa 36

Podobne dokumenty