jak napisać polską historię „ziem Odzyskanych”? Polscy historycy w

Transkrypt

jak napisać polską historię „ziem Odzyskanych”? Polscy historycy w
TEMAT NUMERU
Grzegorz Strauchold
Jak napisać polską historię „Ziem Odzyskanych”?
Polscy historycy w obliczu inkorporowania
niemieckich ziem wschodnich
Polskie środowisko historyczne w latach czterdziestych XX w. – a przede wszystkim
jego przedstawiciele pracujący w placówkach naukowych na ziemiach zachodnich
i północnych – w ciągu kilku lat doprowadziło do zarysowania planu badań nad
dziejami nowych terytoriów.
Od początków 1945 r. na podstawie porozumienia polsko-radzieckiego polska administracja
stopniowo przejmowała kontrolę nad terenami
niemieckimi zajętymi przez Armię Czerwoną.
Przedstawiciele Rządu Tymczasowego Rzeczypospolitej Polskiej, a potem – od lata 1945 r. –
Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej RP
od początku zmagali się z mnogimi problemami do załatwienia „od zaraz” do „teraz”. Poza
podstawowymi bolączkami egzystencjalnymi,
jak mieszkanie, jedzenie, bezpieczeństwo, należało szybko zająć się sferą ideologicznego opanowania nowo uzyskanej przestrzeni. Wśród
zagadnień do załatwienia podstawowe znaczenie miało określenie, jakie zadania wobec
tych terenów miały mieć nauki historyczne.
Jak skutecznie przekonać polskich osadników
i mieszkańców tzw. ziem starych, że oto Polska
„powróciła” w akcie sprawiedliwości dziejowej
na ziemie niegdyś utracone, a teraz na zawsze
do Rzeczypospolitej przynależne, jak nie mniej
skutecznie przeciwstawić się – jak to wówczas
mówiono – dotychczasowym „kłamstwom nauki
niemieckiej” i zaproponować czytelnikom (przede wszystkim nauczycielom i urzędnikom)
nową, polską, a zatem i – jak deklarowano –
najbardziej słuszną wizję historii ziem po Odrę
i Nysę Łużycką? Zadania te – nawet i bez oficjalnego, państwowego zlecenia – wzięło na siebie
polskie środowisko historyczne zorganizowane
w instytucjach naukowych.
*
Odradzające się lub powstające od podstaw polskie ośrodki badań historycznych starały się
wprowadzić pewną systematykę w planowanych
historycznych badaniach zachodnich. Z powodów zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych
(oczekiwana konferencja pokojowa ostatecznie
zatwierdzająca nowe polskie granice z Niemcami)
zachodziła konieczność „produkowania” jak największej liczby opracowań podejmujących problematykę „Ziem Odzyskanych”. Obok argumentu
przybliżenia tej problematyki ogółowi Polaków
należy wskazać intencję podjęcia skutecznej polemiki z wcześniejszymi ustaleniami nauki niemieckiej, oskarżanej, często nie bezzasadnie, o symbiozę z doraźnym politycznym zapotrzebowaniem
państwa niemieckiego, uprawiającego wycelowaną w sąsiada propagandę. Zachodziła zatem –
zdaniem polskich autorytetów naukowych, szczególnie związanych z uniwersytetem poznańskim
(„Wszechnicą Piastowską”) – konieczność pilnego
podjęcia odpowiednich badań historycznych.
25
Powyższe uwarunkowania legły u źródeł podejmowanych po wojnie badań niemcoznawczych,
coraz wyraźniej zresztą dzielących się na historyczne rozpatrywanie losu historycznych (lub
innych „odzyskanych”) ziem polskich pod władaniem niemieckim i na podejmowanie pozostałej
problematyki niemieckiej. Bez względu jednak na
poszerzające się stopniowo rozwarstwienie specyfiki badań niemcoznawczych należy jeszcze raz
podkreślić, że niesłychanie mocnym impulsem
do zintensyfikowania studiów stał się fakt przyłączenia do Polski ziem nadodrzańskich. Zostało
to wyraźnie zasygnalizowane w przedmowie do
kolejnego, z września 1945 r., wydania pracy Józefa Feldmana Bismarck a Polska. Napisano w niej,
że Polska znajduje się dzisiaj na wielkim zakręcie
dziejowym. Przesunięcie się punktu ciężkości naszego państwa nad Odrę i Bałtyk nadaje zagadnieniu
polsko-niemieckiemu wagę, jakiej nie posiadało ono
od czasów Chrobrego. Nie ma dziś sprawy tak doniosłej, by mogła odwrócić uwagę od problemu, z którym związany jest nasz byt i niebyt. Wojna ostatnia dowiodła, że można nie tylko burzyć państwa,
ale niszczyć tysiącletnią kulturę i biologicznie tępić
naród. Jednym z pierwszych nakazów wychowawczych musi się stać wpojenie w najszersze warstwy
narodu świadomości, czym byli i czym są względem
nas Niemcy.
Problematyka niemcoznawcza (zatem i dotycząca ziem włączonych) znajdowała się w centrum uwagi jeszcze jednego ośrodka: Biura Prac
Kongresowych, placówki powołanej za zgodą
władz państwowych 2 maja 1945 r. dla przygotowania materiałów przydatnych stronie polskiej
na przyszłej konferencji pokojowej z Niemcami.
Fakt zaistnienia takowej struktury oznaczał kolejny impuls dla badań dotyczących „Ziem Odzyskanych”. Rzeczywiście, już 16 czerwca 1945 r.
Ekspozytura Krakowska BPK zwołała mocno
obsadzoną autorytetami naukowymi i fachowymi
konferencję w Instytucie Śląskim w Katowicach.
Dokonano wówczas podziału prac, na jakich
miały się skoncentrować poszczególne instytuty naukowo-badawcze. Instytut Bałtycki zająć
się miał „całokształtem programu morskiego
i sprawami Prus Wschodnich”, Instytut Zachodni
miał objąć „całość stosunków polsko-niemieckich
26
i granicy zachodniej”, Instytut Śląski zająć się
miał „wszelkimi zagadnieniami związanymi ze
Śląskiem, szczególnie sprawami polsko-niemieckimi i polsko-czeskimi w granicach Śląska”. Dla
zwiększenia efektywności prowadzonych badań
zebrani na konferencji zaapelowali do odnośnych
władz o otoczenie opieką zbiorów pozostałych po
niemieckich placówkach naukowych.
Kolejną instytucją podejmującą problematykę
historyczną ziem nowych była krakowska Rada
Naukowa dla Zagadnień Ziem Odzyskanych,
powołana w lipcu 1945 r. jako naukowy organ
doradczy Biura Studiów Osadniczo-Przesiedleńczych. W pracach tego zgromadzenia, grupującego elitę świata naukowego, brali udział pracownicy
Instytutów Bałtyckiego, Śląskiego i Zachodniego.
Momentem wyrazistego wskazania roli nauk
historycznych w procesie rozwiązywania gąszczu
problematyki tzw. Ziem Odzyskanych były obrady
IV sesji Rady Naukowej dla Zagadnień Ziem Odzyskanych odbytej w Krakowie 18–21 grudnia 1946 r.
Zostały wówczas wygłoszone dwa znamienne referaty. Jan Rutkowski zaakcentował konieczność podjęcia „samodzielnych badań historycznych” nad
terenami włączonymi, stanowiących ważny element w tworzeniu więzi duchowej (integracji społecznej) nowych ziem z resztą państwa polskiego.
Wskazał na – co akurat stanowiło nie tyle novum,
ile potwierdzenie mocnych już wówczas trendów
polskiej historiografii – wagę polskiej i słowiańskiej
historii tych terytoriów. W tej kwestii naukę polską
określił jako pozostającą daleko w tyle za dorobkiem niemieckim. Autor konkludował następnie,
że dorobek niemiecki – stanowiący obecnie, nolens
volens, podstawę polskiej pracy popularyzacyjnej –
jest nieprzydatny, a to ze względu na służebność
nauki niemieckiej wobec nacjonalizmu. Wynikające stąd niebezpieczeństwa oddalić można jednakowoż przez kwerendę archiwalną pod kątem zapotrzebowań polskich. Takowa – zdaniem referenta
– prowadzona miała być przez różnorakie ośrodki,
jak: archiwalne instytuty badawcze, uniwersyteckie
instytuty badawcze i inne ośrodki naukowe. Kapitalny (wcale w latach czterdziestych XX w. nie tak
rzadki) był pogląd, że nauka polska strzec się musi
przyjęcia – à rebours – metody badań nauki niemieckiej. By ustrzec się możliwych błędów, badaniami
należałoby objąć całokształt dziejów tych ziem, gdyż
tylko pod tym warunkiem można sobie wyrobić trafny
pogląd na dzieje stopniowego zaniku ludności polskiej.
Zatem niedocenianie roli elementu niemieckiego przez
naukę polską byłyby takim samym politycznym błędem, jak przecenianie jego roli przez naukę niemiecką.
Wygłoszony na tejże sesji referat powiązanego także z Wrocławiem historyka Stefana Inglota
poświęcony został samej organizacji naukowych
badań historycznych na „Ziemiach Odzyskanych”.
Obaj mówcy zgodnie zaakcentowali – jako
zadanie najpilniejsze – konieczność zabezpieczenia archiwaliów, potem zaś ich systematycznego
i dokładnego zbadania. Głos zabrał niekwestionowany guru polskich badań zachodnich, profesor Uniwersytetu Poznańskiego Zygmunt Wojciechowski, który wskazał na konieczność pracy
instytutów, towarzystw naukowych, bibliotek,
szkół i uniwersytetów dla zademonstrowania na
ziemiach zachodnich kontynuacji polskości.
Na mapie ówczesnych przewartościowań polskiej historiografii ważny jest tekst H. Barycza
opublikowany w roku 1946, lecz napisany już
w roku 1944, bezpośrednio pod wpływem klęski
państwa podziemnego, którego aż nadto wyrazistym symbolem były losy Powstania Warszawskiego. Autor następująco scharakteryzował nowe
zadania polskiej historiografii: Pogłębieniu muszą
ulec już wyraźnie zaznaczające się w poprzednim
okresie [tj. w II Rzeczypospolitej] problemy związane z przeszłością naszych ziem zachodnich: dzieje
Śląska, Pomorza, sprawy bałtyckie, które w pierwszym rzędzie staną się przedmiotem zainteresowania
historyków polskich. Przesunięcie ośrodka państwa
znad Wisły nad Wartę, oparcie granic zachodnich
o Odrę, Nysę Łużycką, trwałe oparcie się o północny
Bałtyk – winny przynieść nawrót do badań i rozważań nad podstawami i rozwojem państwa piastowskiego. W dalszym rzucie nawrót do geograficzno-politycznej koncepcji Polski piastowskiej pociągnie
za sobą konieczność przeprowadzenia zasadniczej
rewizji naszych dziejów.
*
Zainteresowane ziemiami zachodnimi środowiska historyków starały się wypracować cele badawcze w odniesieniu do poszczególnych regionów,
co zresztą – jak w przypadku Śląska czy szeroko
rozumianego Pomorza – nie było łatwe do precyzyjnego wyodrębnienia.
Nie ulegało wątpliwości, że w stosunku do każdej dzielnicy ziem włączonych istniała konieczność spopularyzowania ich historii (z położeniem nacisku na wątki polskie) wśród możliwie
szerokich rzesz społeczeństwa, tego pozostałego
na tzw. ziemiach starych, ale i – chyba przede
wszystkim – tego jego odłamu, który osiedlał się
na obcej, nieznanej sobie ziemi. Należało ziemie
nowe włączyć do tradycji narodowej. W latach
czterdziestych XX w. na temat zadań historiografii śląskiej wypowiedzieli się tacy uczeni, jak
Karol Maleczyński (Uniwersytet Wrocławski),
Kazimierz Piwarski i Seweryn Wysłouch (Uniwersytet Wrocławski). Pierwszy z nich podkreślił
górnolotnie, że Śląsk od sześciuset lat oderwany
od Polski, jęczący pod butem okupacji i wynaradawiającej polityki niemieckiej, ani na chwilę myśleć
i czuć po polsku nie przestał. Teraz zaś zadaniem
nauki polskiej jest udowodnić światu, iż o dziejach
Śląska ma własne naukowe, bezstronne zdanie, niezależne od dotychczasowych tendencyjnych sądów
pseudonauki niemieckiej. Bardziej rzeczowo w tym
czasie wypowiedział się Piwarski. Odwołując się
do badań jeszcze przedwojennych, wskazał, że
zarówno w historiografii polskiej, jak i w niemiec­
kiej brak dorobku wykraczającego poza czasy
średniowiecza. Polscy uczeni interesowali się
dotychczas przede wszystkim czasami łączności państwowej czy dynastycznej Śląska z Polską
oraz prawdziwymi czy iluzorycznymi szansami
ponownego przyłączenia (odzyskania) tej prowincji do Polski w okresie późniejszym. W ogólnym bilansie najsłabiej opracowane były czasy
habsburskie. Zainteresowanie nauki – zdaniem
Piwarskiego – w okresie przedwojennym rosło
w stosunku do czasów rządów Hohenzollernów,
gdyż pod ich panowaniem miało miejsce polskie
odrodzenie narodowe na dziewiętnastowiecznym
Śląsku. Wobec powyższego autor postawił szereg
postulatów badawczych, takich jak: opracowanie
i wydanie ogólnego podręcznika dziejów Śląska (i dla czytelnika polskiego, i zagranicznego),
gruntowne opracowanie dziejów prowincji (na
podstawie źródeł) od 1400 r. do XX w., stopniowe
27
wydawanie prac monograficznych dotyczących
poszczególnych okresów i zagadnień, opracowanie historii poszczególnych miast, podjęcie
wydawnictw źródłowych. Na końcu zaś wskazał
na konieczność efektywnego rozwoju kadr historycznych podejmujących te badania. Do pewnego stopnia te postulaty badawcze powtórzył
Seweryn Wysłouch w 1949 r. Zwrócił on uwagę
na stosunkowo najsłabsze dotychczas opracowanie dziejów nowożytnych i najnowszych, sugerując wrocławskiemu środowisku historycznemu,
jego podjęcie. W jego wypowiedzi znalazły się
także akcenty wskazujące na dokonywane wówczas (to jest pod koniec lat czterdziestych XX w.)
przewartościowania w naukach historycznych,
wynikające z postępującej coraz szybciej ideologizacji życia w Polsce. Otóż autor napisał, że
Nadal prawie nietknięte pozostają zagadnienia
gospodarcze i społeczne. Nadal bardzo niewiele wiemy o dziejach chłopa i robotnika na Śląsku, o jego
klasowej postawie, przeżyciach, walkach i osiągnięciach. Była to zapowiedź zmian metodologicznych w naukach historycznych narzucanych
odgórnie w związku z postępującą od końca lat
czterdziestych XX w. „sowietyzacją” wszelkich
dziedzin życia społecznego. Jednakże fakt podjęcia takich działań ideologicznych wobec nauk
historycznych ze strony politycznego centrum
nie może – także i w dzisiejszych interpretacjach
– przesłaniać faktu, że dziedziny wskazane przez
Wysłoucha rzeczywiście były na ogół białymi plamami na niwie dorobku polskich historyków.
Bezpośrednio do zagadnień śląskich odniósł
się autorytet polskiej nauki Władysław Konopczyński w programowym artykule Zadania nauki
historycznej w Polsce dzisiejszej, napisanym w lecie
1946 r. Stwierdził, że Odgrzebać musimy z zapomnienia i spod sztucznego niemieckiego kulturalnego zalewu odzyskane nasze Ziemie Zachodnie. Jest
to zadaniem przede wszystkim mediewistów. Ale
jeśli chodzi o Śląsk, to i nowożytnicy znajdą dużo
do powiedzenia na temat walki o byt żywiołu polskiego z niemczyzną – o byt gospodarczy, o wiarę
i język.
W latach czterdziestych pojawiły się również
analizy ograniczające zasięg postulatów jedynie do terenów Dolnego Śląska, krainy zaiste
28
bliżej nieznanej, niemalże egzotycznej nawet
dla wielu przedstawicieli elit naukowych. Zadaniom nauk historycznych w odniesieniu do tej
prowincji poświęcona była konferencja naukowa Instytutu Śląskiego zwołana we Wrocławiu
6 kwietnia 1946 r. Na tej sesji wrocławski historyk Władysław Czapliński wygłosił programowy
referat pt. Zadania historii wobec odzyskania ziem
śląskich. Podkreślił w nim potrzebę przeciwdziałania poczuciu obcości pośród zamieszkujących
tutaj osadników polskich. W tym celu należałoby
wydobywać z przeszłości tej ziemi pierwiastki polskości umożliwiające wprowadzenie stanu jakiejś
ciągłości dziejowej Dolnego Śląska z historią Polski. Badacz uprzedził zarazem ewentualny zarzut
propagowania doraźnie propagandowych działań
dostosowanych do potrzeb chwili w słowach: Nie
chcę historii zamieniać w literaturę propagandową.
Nie chcę tym bardziej pozbawić historii jej najważniejszego atrybutu, mianowicie jej prawdomówności. Muszą i powinny nadal powstawać dzieła ściśle
naukowe, omawiające poszczególne zagadnienia.
Równocześnie jednak musi w związku z wymogami
narodowymi i państwowymi powstawać odpowiednia
ilość dzieł, które nie tracąc charakteru poważnych,
byłyby przeznaczone do kolportażu w masach. Referent wymienił konkretne postulaty dotyczące Dolnego Śląska: przede wszystkim opracowanie jego
pełnej historii. W tym – jak widać postulat ten
powracał w latach czterdziestych jak bumerang
– zbadanie dziejów nowożytnych i najnowszych.
Wśród zadań bardziej szczegółowych znalazły się
takie, jak: dzieje poszczególnych miast z przeznaczeniem dla zamieszkujących tam osadników,
monografie wybitnych Piastów, przejście prowincji pod rządy czeskie, wojny husyckie, stosunki
kulturalne Śląska i Polski, reformacja na Śląsku.
Konieczne było zbadanie roli kleru polskiego,
historii klasztorów, literatury polskiej na Śląsku,
narodowo polskich elementów historii XIX w.
Na zakończenie dodał, że są to wszystko sprawy
pilne. Ich pomyślne zakończenie pozwoli tym
bardziej związać osadników z ziemią, na której
zamieszkali.
Dokonania nauki polskiej – à rebours – wypełniały rolę spełnianą dotąd przez naukę niemiecką.
Jak stwierdził Czapliński: Niemcy muszą zniknąć
z tego terenu. Rzeczą nauki polskiej będzie przekonać ludność polską, zajmującą te ziemie, że chociaż
rzeczywiście Niemcy włożyli w gospodarcze zdobycie
tych ziem dużo pracy, to jednak historycznie i etnicznie ziemie te bez żadnych wątpliwości są polskie.
Wśród postulatów zgłoszonych w dyskusji należy wymienić pogląd prof. Zdzisława Kaczmarczyka z Poznania o konieczności przedstawienia
w powstających polskich pracach historycznych
procesu stopniowej germanizacji Dolnego Śląska.
To zagadnienie uznał on za najważniejsze zadanie śląskoznawczych badań historycznych.
Nie zapominając o próbie objęcia całości problematyki ziem zachodnich przez poznański (powstały w 1945 r.) Instytut Zachodni, należy przyjrzeć
się próbie systematyzacji badań w stosunku do
Pomorza. Karol Górski wskazał w lutym 1947 r.
na konieczność skupienia się na czasach po 1454 r.
Epoka wcześniejsza miała być – jego zdaniem – już
dość opracowana na przełomie XIX i XX w. przez
ks. Stanisława Kujota. Choć nadal zasadne wydało
mu się napisanie – dotyczących również czasów
przed 1454 r. – szeregu monografii miast pomorskich, takich choćby jak Elbląg czy Chełmno. Do
tego ewentualnie można by dołożyć monografię
Związku Pruskiego, aczkolwiek będzie ona zubożona przez brak archiwaliów znajdujących się
przed wojną w archiwum w Królewcu. Ale przede wszystkim należałoby badać czasy późniejsze,
niemal przez historyków polskich nieopracowane,
np. dzieje odrębnej naonczas niemal prowincji –
Prus Królewskich w latach 1454–1572. Jako kolejne
ewentualne cele badawcze wskazał tzw. korekturę
pruską, prawną sytuację Warmii, dzieje tzw. reformy katolickiej, którą – notabene – należałoby ukazać w przeciwstawieniu do ustaleń nauki niemiec­
kiej, która przedstawiać miała ten okres jako czas
antyniemieckiego ucisku narodowego. Nieznane
polskim historykom były – zdaniem Górskiego
– zagadnienia XVII i XVIII w. Zaledwie muśnięty został wiek XIX. Niezbędne zatem było – jak
dowodził K. Górski – odjęcie badań i wydawnictw
źródłowych, jako fundamentalnych dla właściwego poznania historii Pomorza. Tenże historyk rok
wcześniej, w początkach 1946 r., wyraził opinię
(pasującą zresztą do wszystkich terytoriów „odzyskanych”), że przed nauką historyczną [stoi] zadanie
przybliżenia tych ziem do społeczności polskiej i związanie ich z przeszłością i teraźniejszością Rzeczypospolitej. Inaczej rzecz się miała z Pomorzem
Zachodnim, z którego dziejów historyków polskich dotychczas interesowały epoki najdawniejsze, piastowskie – „bolesławowskie”. Zatem dzieje
tej prowincji i Nowej Marchii należy traktować – za
Górskim – w planach polskich odrębnie. Tym bardziej że na tym polu nauka polska pozostała daleko
w tyle za ustaleniami historyków niemieckich. Kilku ciepłych słów doczekał się ówczesny niemiecki
badacz Herbert Ludat, który jeszcze w czasie wojny
– w odróżnieniu od wielu innych historyków niemieckich – odrzucił tezę o skandynawskiej genezie państwa polskiego. Obecnie, stwierdził Górski,
po wojnie, historycy polscy winni zbadać dokładnie również późniejsze niż średniowieczne dzieje
Pomorza Zachodniego. Na badacza czekać miała
historia ustroju i społeczeństwa, a w niej koleje
i rola kolonizacji niemieckiej. Ale to nie wszystko.
Należy zwrócić uwagę na konotacje bałtyckie, gdyż
– zdaniem Górskiego – Cechą ogólną badań polskich
powinno być ich nastawienie bałtyckie i porównawcze,
a nie partykularne, gdyż taka ciasna postawa pomniejsza wydajność pracy naukowej i czyni ją mniej zrozumiałą dla przedstawicieli innych ludów. W końcu
Górski zaapelował o zwołanie Zjazdu Pomorzoznawczego Historyków Polskich.
Dezyderaty Górskiego do pewnego stopnia
były zbieżne z – bardziej, co prawda, szczegółowymi – poglądami wyrażonymi następnie na istotnie
odbytym Zjeździe Pomorzoznawczym zwołanym
12–14 grudnia 1946 r. w Bydgoszczy przez Instytut Bałtycki. W rok później zaś Gerard Labuda
z Uniwersytetu Poznańskiego wskazał zadania
historiografii w kwestii zachodniopomorskiej.
Po latach A. Wielopolski tezy Labudy scharakteryzował następująco: 1/ odkopanie słowiańskości
Pomorza Zachodniego w średniowieczu; 2/ ustalenie
jego związków z Polską; 3/ określenie roli Pomorza
w walce z naporem niemieckim na całe nasze Kresy
Zachodnie.
*
Polskie środowisko historyczne w latach czterdziestych XX w., a przede wszystkim jego przedstawiciele pracujący w placówkach naukowych
29
Fragment ekspozycji Wystawy Ziem Odzyskanych, Wrocław 1948 r., fot. M. Dołęga / Zakład Narodowy im. Ossolińskich we
Wroclawiu
na ziemiach zachodnich i północnych (tu szczególnie silne było powstałe w 1945 r. wrocławskie
środowisko uniwersyteckie), w ciągu kilku lat
doprowadziło do zarysowania planu badań nad
dziejami nowych terytoriów. Niewątpliwie plany
te w dużym stopniu – także przy wydatnej pomocy ówczesnych władz państwowych – zostały zrealizowane. Była to w polskiej historiografii tzw.
epoka piastowska, gdyż czas przynależności ziem
obecnie „odzyskanych” do państwa polskiego
w średniowieczu znakomicie nadawał się do udowadniania przyjętej wówczas tezy (a czy można
było inaczej…) o dokonanym akcie „sprawiedliwości” dziejowej. Polscy osadnicy i w ogóle wszyscy
30
Polacy mieli oto się przekonać, że Polska na ziemiach pod Odrę i Nysę Łużycką była od 1945 r.
jak najbardziej „u siebie”. Polityka państwa w tych
intencjach zgodnie współgrała z wysiłkami badawczymi i dydaktycznymi historyków, nader często
wrogo ustosunkowanych do polityki komunistów
z faktycznie rządzącej Polskiej Partii Robotniczej.
Wnieśli oni, a przede wszystkim – jak wyżej podkreśliłem – ci związani z ośrodkami naukowymi
na „Ziemiach Odzyskanych” istotny – choć i trudny do oszacowania – wkład w dzieło budowania
poczucia bezpieczeństwa i przynależności wśród
polskich osadników na Śląsku, Pomorzu czy Warmii i Mazurach.