Po zajęciach na kozetkę

Transkrypt

Po zajęciach na kozetkę
Po zajęciach na kozetkę
Alicja Katarzyńska
2009-10-20, ostatnia aktualizacja 2009-10-19 20:15
Niezahartowani, infantylni, bezradni. Tak studentów Politechniki Gdańskiej i
Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego ocenili rektorzy - i wynajęli dla nich psychologa.
Coraz więcej uczelni zatrudnia terapeutów
Fot. Dominik Werner
- Dostałem się na wymarzoną informatykę - mówi Marek z Politechniki Gdańskiej. - Po pół
roku się załamałem. Komputer mam lepszy w domu, zajęcia to rozwiązywanie tasiemcowych
zadań na kartce w kratkę. Ani jednego egzaminu nie zdałem w terminie. Kiepsko czuję się w
akademiku, często nie mam siły na zajęcia. Na terapii wyszło, Ŝe rodzice za bardzo ułatwiali
mi Ŝycie i dlatego teraz wszystko wymyka mi się z rąk. Mamy i taty nie zmienię, siebie
próbuję.
Dyskretna willa, brak kolejek
Na pomysł stworzenia poradni psychologicznej wpadli studenci Gdańskiego Uniwersytetu
Medycznego, kiedy półtora roku temu ich kolega popełnił samobójstwo. Pomysł spodobał się
prof. Romanowi Kaliszanowi, ówczesnemu rektorowi. Okazało się, Ŝe władze Politechniki
Gdańskiej teŜ są zainteresowane czymś takim. I od sierpnia 2008 r. działa Centrum Pomocy
Psychologicznej powołane przez rektorów GUM i Politechniki Gdańskiej.
Stara willa w spokojnej, mało ruchliwej dzielnicy Gdańska. Na piechotę dojdą tu studenci
medycyny, kilka przystanków tramwajem mają studenci Politechniki. Obok gabinetu
psychologa, sale innych wydziałów uniwersytetu, trudno rozpoznać, kto przyszedł na terapię.
Pełna dyskrecja. Zarejestrować moŜna się raz w tygodniu, ale telefon dzwoni non-stop.
Tygodniowo z pomocy psychologa korzysta dziesięciu Ŝaków.
Pacjenci są bardziej obowiązkowi w wizytach u psychologa niŜ w uczęszczaniu na zajęcia.
Nie opuszczają terminów.
- To nie Ŝaden luksus - mówi prof. Janusz Moryś, rektor GUM. - Taką ofertę powinny mieć
wszystkie uczelnie. Przewiduje się, Ŝe zaburzenia i choroby psychiczne do 2020 r. będą coraz
powszechniejsze. A młodzi naraŜeni są na stres z wielu kierunków. JuŜ wcześniej dziekanat
wyłapywał takich, po których widać, Ŝe mają problem, kierowaliśmy ich do naszych
psychologów i psychiatrów - jesteśmy wszak uczelnią medyczną.
- Nikt nie prosi o zwolnienie czy zaświadczenia, by przedłuŜyć sesję - mówi Anna
Burkiewicz, psychoterapeutka z Zakładu Psychologii Klinicznej GUM, pracująca w centrum.
- śadnych krętactw. Przychodzą po pomoc.
Słabi są, nie twardzi
- Niezahartowani - mówi prof. Władysław Koc, kierownik Katedry InŜynierii Kolejowej, b.
prorektor ds. kształcenia PG. - Kilkanaście lat temu młody człowiek przyjeŜdŜał na studia
silniejszy, bo wychowany był w trudniejszych warunkach. Mniej dostawał, o więcej musiał
się starać. śycie nie było tak wygodne.
- Nieodporni psychicznie - dodaje profesor Henryk Krawczyk, rektor Politechniki Gdańskiej.
- Gorzej radzą sobie z trudnościami, niewielkie przeszkody wydają się im nie do przejścia.
Nie umieją sobie ustawić: dziś odpoczynek, za tydzień nauka. Nie zdąŜą się nauczyć i zaraz
stres, załamanie.
- Infantylni - uwaŜa prof. Janusz Rachoń, były rektor PG. - Mają problemy z komunikacją,
nie umieją rozwiązywać problemów, uciekają od nich. Nie potrafią zapamiętać, kiedy jest
kolokwium. W szkole nie mieli problemów z nauką. Przychodzą na studia, pierwsze
kolokwium i cios - niezaliczone.
Świat się wtedy wali. Skutek? 40 proc. studentów pierwszego roku nie zalicza pierwszego
semestru. Poczucie klęski, beznadziei, stres, załamanie. Tym bardziej Ŝe niewielu studentów
ma wsparcie w rodzicach. Są często nadopiekuńczy, ale jak stanie się coś powaŜnego, nie
moŜna na nich liczyć.
- Widziałam plakaty reklamujące to centrum - mówi Magda Gaca z samorządu studentów PG.
- Fajnie wyglądają. Ale nie znam nikogo, kto korzysta z pomocy psychologa. Takie osoby nie
szukają u nas rady, bo my jesteśmy przedsiębiorczy. Łatwiej zresztą opowiedzieć o kłopotach
obcej osobie, zostając anonimowym. Nikt nie chce, by uznano, Ŝe sobie nie radzi.
Nauka? To nie problem
- Zamiast "stopa cukrzycowa" mówię "noga cukrzycowa" - opowiada Joanna, trzeci rok
medycyny GUM. - Idiotyczny błąd, ale w sumie niemerytoryczny. Wykładowca kpi, Ŝe noga
to moŜe być świńska na golonkę. I nie zalicza. Idę drugi raz, i znów z nerwów mówię "noga".
Słyszę "za drzwi!" i Ŝe moje powołanie to gary. Za trzecim razem całkiem zjadają mnie
nerwy.
Ania, teŜ z medycyny, mieszka w akademiku. Nie ma kasy na dobrą komórkę, komputer,
ciuchy. Nie ma koleŜanek. Nie pije, za to sporo pali, co nie pomaga w relacjach z
koleŜankami.
Do psychologa chodzi od roku. - Nie powiedziałam w domu, uznaliby, Ŝe jestem
nienormalna.
- Pukam do wykładowcy i słyszę: "Spieprzaj, w głowę się popukaj" - mówi Adam, student
PG. - Potem zaliczenie u tego samego człowieka. Przez osiem dni z rzędu o ósmej rano
dowiaduję się, Ŝe o dziesiątej mam zaliczenie. Nie zaliczam. Po ośmiu dniach jestem
wykończony. Zawalam inne przedmioty, w końcu muszę powtarzać rok.
Wszyscy moi rozmówcy chcą być anonimowi, a jeśli mówią o kłopotach, to z nauką. U
większości podczas terapii wyjdzie jednak, Ŝe problemy naukowe są wtórne.
Anna Burkiewicz: - Są i tacy, którzy mają powaŜne problemy, natychmiast wymagające
konsultacji psychiatrycznej. Na szczęście rzadko. Wielu ma objawy depresyjne. Kłopoty w
domu: od błahych po olbrzymie. Osoby chore psychicznie w rodzinie, uzaleŜnione. Czasem
się dziwię, Ŝe w ogóle ktoś jest w stanie studiować. Są bezbronni jak dzieci, ale jednocześnie
dojrzali, bo szukają pomocy.
W czasie rocznej działalności zdiagnozowano tu kilkanaście depresji wymagających leczenia
psychiatrycznego i kilkadziesiąt problemów wymagających psychoterapii.
- Przychodzą teŜ niby z błahymi sprawami, np. Ŝe nie mają znajomych - dodaje Burkiewicz. Ale dla nich to bariera nie do przejścia. Mają wątpliwości, czy ich zachowania mieszczą się w
normie, czy juŜ nie. Czasem wystarczy porozmawiać.
Studia pod okiem psychologa
Psychiatra i psycholog dyŜurują na Uniwersytecie Warszawskim. - To raczej konsultacje mówi Katarzyna Łukaszewicz, rzecznik Uniwersytetu Warszawskiego. - Nasi specjaliści nie
prowadzą leczenia, wizyta jest po to, by skierować studenta do odpowiednich lekarzy.
Chętnych jest mnóstwo.
Psycholog pomaga teŜ na uczelniach we Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie.
- U nas to się dopiero zaczyna - mówi Władysław Koc. - W Niemczech widziałem, jak tam
działa system pomocy studentom. Terapeuci sami szukają studentów, nie czekają, aŜ przyjdą.
Wchodzą na imprezy, do akademików, krąŜą po uczelniach.
Czy tak będzie kiedyś i u nas?
Źródło: Gazeta Wyborcza