Show publication content!

Transkrypt

Show publication content!
Caloroczny abonament na TRZECI
JIAJ' to jest 48 N. wynosi fr. 12; na
lf. •4 fr. 7; nu N. ••fr 4.
Cl, a!··
011/ou.enia prywatne umieszcza
:::a opiat'! 50centymow od wiersza
~
Wszelkie pisma i przesylki picnię7.ue oJressowane hyć mają : n la reolaction tiu TilZ EC I 111 AJ, 12,
Pauagc Tiveiii, a Parił.
1111,
•w
~te
~
na\Jo-
ol-
ko-
J
I._
•9) llruxelJes.
ł6
ąci
"~
'
ManJnty poc7.towc wptawione hyć
na imie .l't1. AJolphc.
W ..\NGLll : opłaty i roslc.azy 11a
Dziennik przyjmllje Jg. J.ACKOWSKl ,
10 Duke street, .St-Jamcs's, London,
opłata roczna u Sz., p\:łroczna 7 u.,
ćwierćroczna 4 u. W Belgii opłat~· i roskazv mt
Dziennik pr1.yjm1ije Ksi~gurnia v~. J.
PiłJiet rue de la l\olontw1;;irn ( hergst1 net
mają
MARCA
ł8U.
Dziwnie potężn~ bydź musi myśl Dynastyczna skoro liczni i zawzięci jej przeciwnicy niepotrafili dot~d najmniej:
szego przeciw niej wystawić argumentu, ilekroć oponenci
Dynastyi Narodowej w Polsce, chcieli walczyć pomysł ten,
na drodze niby rozumowania;-- tylekroć razy. zaczeli od
Lego, aby przyczepić do niego, rzeczy znpełnie mn obce,
albo nawet wcale z nim sprzeczne; nie zdolni argumentami
dosięgn{lć samego przedmiotu, a chc{lC jźdnak dla decor'!'m
zapewne argumentować, tworz{l sobie wł:isu~ powag{l Jakieś łatwe do walczenia monstrum i daliż w zapasy; któż
lu ma bydź w pole wywiedzionym, czy poczciwe publikum
czyli też sami owi szermiarze, co jak nieboszczyk Donkiuot tłuk~ się za wiatrakami? iakkolwiek b~dź, nasz{l
iest rzecz~ obiaśniać rzecz i stawać w obronie powszechnego rozs~dku.
Wiadomo iest, jak zaraz po obiawieniu się myśli Dynastycznej a szczególnie po okazaniu się 3° Maia; rozgłoszono
że kilku lub kilkunastu emigrantów, tu w Paryżu na obcym bruku ogłosiło ukoronowało króla Polskiego; wrzawa
hyla ,wielka i powszechna, wołano na zuchwałość, na nieprzyzwoitośC na śmieszność. Jakoż w rzeczy samej cała ta
nagana byłaby sprawiedliwa i słuszna, gdyb)· samo faklum.
nie było dowolnie wymyślonem. Ani Trzeci Maj, ani nikt
?ie inlro~izo~ał} ni~ ~oron~wał ~róla Polskie~o w Paryzu. Trzeci Ma.i rowme .iak wielu innych Polakow czyni'!c
zado~yć przekonaniu swemu i obywatelskiej, powinności
przy1ęli ua siebie powinność udowodnienia i przekonania
Narodu, ze berło moze bydź środkiem w insurekcyi - ze
w Polsce berło iest jedyną, jaka zostaje kombinacyq, zbawienia;- źe Polska majq,c przewodniczq,cq. jej od wieku przeszło
rodzinę, ma juź tern samem dynastyq, de fakto, którq, rozum
i wola narodu mocne sq. kiedy zechcq, uczynić Dynastyq,
rzeczywistq., to iest Dynastyg, równie już z godności iak i ze
znaczenia.Głośić, wyświecać le prawdy, przedstawiać je narodowi;- a koronować łub intronizować króla, sa dwie
~zeczy wiel~e ?~ siebi~ ró~ne; p~erwsza w każdym" razie
1est przyna,pnme1 godz1w~ 1 ust~p1ć może tylko rozumowaniu któreby jej n\estosowność lub . nierzetelność okazać
mogło; - druga zaś, ;r,e strony osób prywatnych , iest
pnynajmniej ztichwałości<!, ~adnym zaś wyraźnym czynem
niew;;parta, iestśmiesznośiq,csam~ przez się.nic nieznacz~Ci!·
Przećiwn1cy myśli Dynastycznej, powinni byli uderzyć
FELIETON TRZECIEGO MAJA.
mowi czytaji!cych ukrywać i t~m zgubniejszy wywierać wpływ
na umysły narodu.
·
Osnowa poematu jest czysto narodowa - Pan Dobiecki wv-
WIESZCZBY Poe111at Pana Jłobłeeklego
POEZYA POLSKA wogólr1ośri - Słowacki - Mickiewicz. Biała Kniheni łV. Bulf,zyńshiego - Tłumaczenie Szyllera M. Budzyńsldego.
list do Redaktora Trzeciego Maja.
Szanowny i kochany Panie Januszu.
Pismo polityczne jak 3ci i\laj ta,k mocno zajmuj~ce się rozja~nieniem w Polsce pojęć, zagłuszonych do dziś dnia dobroduszności~ jednych, manii! ślepego naśladownictwa .drugich, niepowinno z<laje mi się spuszczać z uwagi ruch lite.racki, tak mocno wpływaj~cy ua usposobienie umysłów; potn,ebn~ jest rzeCZ\l zdaje mi się, aźeby 3ci Maj oceniał od czasu do czasu utwory literackie godniejsze uwagi, porównywał je z potrzebami
narodu, i przynajmniej ze stanowiska politycznego s~dził ich
wartość i zasługi. Widzi!-C źe od dawnego czasu nikt się w redak.cyi 3go Maja nie zatrudnia tym przedmiotem, pozwolisz dawnemu przyjacielowi i współpracownikowi twemu, udzielić ci
kilka uwag nastręczonych kilku nowemi utworami naszych po·
etów emigracyjnych.
A.n~jpi:zód, pozwol mi się zaj~l ocenieniem poematµ Wieszczby .P. T. P. Dobieckiego, bo zalety i wady tego nowego polskiego Wieszcza więcej mię zajęły, niź utwory nie jednego z
wielkich naszY.c,h poetów ; równy on ma z tamtymi IllOŹe talent, ·
a jedni! zaletę "1ięcej, zaletę szczerości, która .doskonale wydatnymi uczyniła błędy wspólne całej massie naszych dzisiejszych
poetów, błędy_, które większa z nich łicz~a zręcznie ,umie tłu-
Rok P.
Oddział
I.
prow~dza na sc~nę piękni!, wielk~, wyrazist~ figurę powstańca
polskiego, polskiego partyzanta; obraz ten w istocie mistrzosko jest uchwycony i pięknie skreślony. Poznajemy w tym portrecie rysy z uświęconych u nas figur Zawiszy i 'Konarskiego
widziemy tam rysy naszych Wołyńskich chwatów, a zdaje mi
się nawet, co P. Dobieckiemu źe za złe nikt pewnie niewezmie
~~_jak w całym po_emacie, a~tor chciał malować stan duszy swo~
JeJ, ta~ w portrecie P?Wstanca chw~tać moź~a nieraz rysy jego
własnćJ postawy; ~1 s~czer~e pow~em, źe Jak poepiat piękni!­
dus~ę, tak obraz pows~nca piękny ideał przedstawrn; - i jak
dał~J zobaczemy P. D. Jest doskonałym ma~aFzem tam wszędzie
gdzie naturalne rzeczy z naturalnego sobie stanowiska przed.stawja. Oto jest obraz powsta'ńca.
iW.$party o pałasz, z krócicą za pasem,
Stał mąż pod dębem wyniesłej Dąbrowy,
,Co na las cały jak ojciec spozierał,
·
.Wystrz11t ruszniczny rozl.egał ,c;ię lasem,
Wtórzył mu grzmotem $trza! karabinowy,
:Mąż był bezczynny, pot z czoła ocierał,
Jego kochana dwururka na ziemi,
Jego róg srebrem trzykrotnie okut,y
U nóg mu leżą, i darń je ocienia Wódz to powstańców z wąsami rudemi,
Czapka czerwona - i Koiuch popruty,
Znany z n.ich wrogom nie znany z imienia.
Żadnej on bitwy pamiętnej nie stoczył,
Grodów nie zajął, nie szedł na bagnety,
~ział nie wziął w polu, obozów nie zdobył;
-
42 -
w pierwsz<! która im isloLnie w drogę weszła, to iesl emancypuje ze wszelkiej obcej zależności. Trzeci Maj i
pisma dynastyczne niespuszczaj~ z baczenia stosunków inże berło niemo że bydź środkiem albo że Czartoryscy ni'estoj~ na czele społeczeństwa Polskie- Lernacyonalnych Polski, bo skoro Polska nie iest ani pod-
IJÓW i n ni byli wy kazać -
go. Proste zaprzeczenie tych dwóch faktów, byłoby zaprzeczeniem żywotności Polskiemu Narodowi; tak przecz'! Moskale i Niemcy i tym właśnie usprawiedliwiaj'!swój najazd, potakiwać Moskalom Niemcom, nieprzysloi Polakowi który się
·jeszczeniewyrzekł Oyczyzny;- trzeha więc było, przeCZ/!C
'rzćtelności myśli dynastycznej, wygrzebać w historyi i życiu
Nrodu albo inny na miejsce berła środek, albo inni! na
miejsce Czartoryskich rodzinę. Jedno i drugie dla tego który
.ieszcze nic nauczył się kłamać w żywe oćzy, jest arcy
trudnem źe już nie powiemy nie podobnem, a zatem
przeciwnicy myśli dypastycznej , Lo iesl pewna ich
część, aby obejść trudność, wymyślili sobie to drugie o którem pawiedzieliśmy faklnm, Lo iest tntronizacy~ w Paryżu,
i już im naturalnie nie trudno było okazać cal<! niewłaści­
wość i śmieszność tej rzeczy. Myśleli oni w sw.ej prostocie
żr. lym sposobem uwodzi!c p,iwszechnl!wiarę, dogodz<!swyn:i
przes<!~.om i uprzedzeniom i zniwecz1~ małym koszlem
myśl dynastyczntJ; bynajmniej, pociski niemogły ścigać w
prawo , kiedy wymie1;zone były w lewo; sprawa się saina
przez sie wyiaśnilaj a któż się zarumienił? ten co się fał­
~z11 dopuścił.
Dziś innego rodzaju ale tejże samej nalury i wartośći
spotyka nas zarzdt, oto mówi'! .że • najśiln·ieiszym argu-
mentem myśli dynastycznej, iest pewność zyskania obcej pomocy» w prawdzię ostrożny pisarż mówil!C najśi"lniejszym,
dodaje natychmiast, nienajwięcej powtarzanym, szczerzej
byłoby powiedzieć zupełnie przemilczanym. Niezawodnie
howie~ ani w Trzecim Maju, ,ani w żad11em dynastycznem
piśmie rzecz obcej pomocy nie stanowi argumentu. Przeciwnie uiyśl dynastyczna jak się-wyrobiła wpatrywaniem się
w samosiluość •Polskiego Narodu; lak równie szczególniej tę ma wartość, że Naród Polski raz przecie
Nie raz on jednak te lasy krwią zbroczył,
Drżą przed nim śtraże, placówki, widety,
Dziś otoczony - lecz on się z tern obył.
O nim to mówią że jak zły duch znika,
Że jak cień marny na polu zapada',
.Temuni Js:ula ni pałasz nie szkodzi,
Wilkiem on w nocy przez roty przemyka,
Tu się przemienił w jasJrnłkę - tam w gada,
Cz.asem gdy ciasno, pod ziemią przechodzi
W strasznej go wszędzie malują postaci,
.Z wąsem sobolim jak długie .dwie wiechy,
Z ostrym bułatem i silnem ramieniem,
Wodzi dQ boju trzy śotnje swyob braci,
Bóg to njm, prawią, pokarał za grzechy
Matkę.Rossją z jej dzieci plemieniem.
Powsta1icy znuzeni spoczywaj{!, ale wróg czuwa, prowadzony
przez zdrajcę, otacza ich, następuje walka. Wszedar walczy,
nieginie jednakzez, boby to był juz .koniec poematu, przeciwnie, Wszedar wpada zywcem w ręce wroga; nieszczęśliwy!. ...
iluz jest w Polsce takich Wszedarów !. .... ten cały epizod
walki i wzięcia jest krótki, jest tylko przejściem, trochę sła­
bym, bardzo słabym nawet, wzięty na miarę bohatera i łatwo­
ści z jak{I imaginacya lub przypomnienia wojenne, byłyby urozmaiciły i dodały zycia poematowi.
Wszedar jest jeńcem - we dwóch epizodach nazwanych jeniec i więźień, autor niemiał dosyć przestrzeni do odmalowania wszystkich w tern połozeniu nastręczafocych się myśli, wielkim krokiem przechodzi on w tych dwóch ustępach, przez medytacy{I na wpół sentymentalno patryotyczn{I. z opisu, do strasznie fantastycznych, okropnie filozoficznych, humanitarno socyalnych duma Monologu, w którym, ów dziarski. w{lsaty po-
rzutkiem, ani fantastycznym utworem w En ropie, przeto
wstosunkach jej internacyonalnych, musi hydź:pewna jej
część sił; ale Trzeci Maj zapatruje się na te stosónki ze stanowiska sciśle narodowego, i nie Polskę do slosónków zewnęztrnych nagiua , lecz przeciwnie w stosóukach tych
Polsce przyzwoite jej stanowisko wskazać usiłuje.
My chcemy monarchii w Polsce, nie dla Lego że się-to
Europie więcej podoba, ale dla tego że monarchia iest zapisana w prawie;obyczaju i wspomnieniach narodowych,że
odpowiada jedynie Polskiemu temperamentowi Polskiemu
charakterowi - że iest.jedyn'! rękojmi!! naprawy społecz­
nej, jedności, potęgi i pomyślności narodowej, chcemy w
Polsce monarchii bo niechcemy szlacheckiego bezprawia
ucisku i nierzi!du, chcemy dynastyi narodowej bo niechcemy obcym hołdować. Zwracamy myśl i uwagę Narodu
ku tej dynastyi narodowej, ho chcemy dziś obudzić w nim
uczucie samoistności - mowimy o dynasty i , bo chcemy
powstania, wołamy o króla w insurekcyi, ho chcemy powstania nie cz<!stkowego ale powstania całego kraju, powstania niejednej klassy, alecałej ludności-powstania któreby
nie składało broni, nie parlamentowało, ale walczyło a koń­
CZ<!C nieszczęścia i ciemięstwo narodu, wyrzuciło nazawsze
Moskali i Niemców z Polski.
Prawda źe lo co my widzimy, widzi równie świa Lcały i cala przyiażna i nie przy iaźna Europa - trzeba bowiem
szczególnie się:upoić dawno zdyskredylowanemi już utopijami, trzeba hydź bardzo niedoświadczonym , lub bardzo
nie~wfodomym Polskich dziejów, aby w dobrej wierze
przypuszczać że w Polsce, republikancka ustawa mocn~ iest,
zapewuićpowszechng swobodę publiczni! i pr)lwatnl! pomyślność, potęgę i dzielność pa1istwa, że odmęt, nieład, niepewność iuLra, słowem hałas bez myśli i wyraźnego celu,
wstaniec, zamienia się w jakiegoś rozczochranego najrozpaczniej sentymentalnego romantyka, wielkie w moich oczach
maj{lcego podobie1istwo, z romantycznym poet{I skreślonym mistrzowskim piórem Kraszewskiego.
O niestety ! ów nieszczęsny monolog ma być niby zwierciadłem usposobienia duszy autora ! biedny ty wieszczu jak{I potwarz na ciebie rzucaj{!. W istocie, niemasz nic coby mogło rodzić bardziej niemiłe uczucie, jak naci{lgnięta nienaturalność
tego monologu, ta mieszanina wykrzykników patetycznych a
jałowych, pełny on szumno filozoficzno miłośnych uniesie1ijak
naprzykład:
Ja - ja nie zbledną przed wami tyrany! !
Lecz po cói óna uwięzła w to -- Ja?
Moje Ja samo -Ja - nic - Ja - tomy
Wdniach mej młodości gdym marzył sny złote,
Smiały- swobodny - jak dziś nie :i:wią:zany,
!Uouolog nietylko ze zbytnie długi lecz traci za nadto na war7.e oczewiście jest naśladowaniem Monologu Konrada w
czwartej części Dziadów, caly on od pierwszego do ostatniego
wiersza jest nie do strawienia, chociaz go autor zawczasu usprawiedliwia móWi{IC manierowanemi wyrazami ze
a Nieład był w rzeczy i jawni Wszedara »
Jak czytaj{lcy, tak i Wszedar znać zmęczył się monologiem,
ho usn~ - śpi -wszak to znów jak Konrad! niedosyć na tem,
jak nad śpil!cym Konradem aniołowie czu waj{I, a djahłowie sobie
duszę wydzieraj i! tak dla róznicy P. Dubiecki kaze się nad swoim
śpi{lcym bohatyrem rozmawiać i kłócić... płazom! O jak niemiłe S{I jego niektóre obrazy, w których uniesienia myśli na. źaden
sposób znaleść nie mozna, lecz w któryc;h raczej widać komeczn<J.
niezręczni! chęć oryginalności której tu jak widziemy niemasz.
J.
tości,
fl
Jl!
pr
lll.
-
4Z-
zapewnić · mog{! zwycięztwo. l\'~a1:~yciel~ ,i utopiści mało laby niepotrzebnq,, ale nawet i poiq,ć by się nie dała», sami
maię. wpływu na powszechnę. op1_n11ę. kra1ow porzl!Llnych. to w jetlnym z naszych sprawo.ztla1i powiedzidiśmy „ i to
więc rzecz naturalna, że Republika Polska 111ez11alazłahy w ci(lgle powtarzamy, bo to jest podstawę. naszej 1llyśli, od
Europie sympatyi, ale dla czego? b~ t~ re1~ublika ' byłaby te1;oś'n1y zaczęli i na tym koriczym.
naypotwornieysżym st~nem w św1c~1e ~ 1 przeznaczonym
na nowy naiazu. lnaczey oka~ałaby się Europa, dla .R.epuhliki Polskiey gdyby republika la, mogła być poczciwym
rzi!dnym i samodziel~ym stane~n. Wszak ta sama ~?ropa
monarchicżna u siebie, zostawia Szwaycarn pr.zy .Jey republikanrkich ustawach, skoro te sę. w naturze i potrzebach tego kraju? ·
.
.
Na świecie bowiem praktycznym, nie o formę, me o na
zwe, ale o rzecz sami! idzie. Nie oto idzie ludziom aby koniecznie prawa, w lej a _nie innej ~~ły_forn1ie ,i al~~ to, aby
pra\~a ~apewniały_h1dz1.om szcz~scre
I
Gdybyśmy niewierzyli w możność samoistnego, wmodzielnego powstania, to podnosz(lc dziś myśl Dynastyi narodowcy bylibyśmy chyba szaleni. J:1k równie i wy pano -
wie republikanie, dziecmi, lub szaleni jestście, że marzycit!
o równości, o braterstwie, o swobodzie, o poprawie los11
Indu w republikanckiej Polsce; widzenia wasze, traCIJC pozór wyraźnego gapiostwa, o tyle nabywaj/! charakteru go-.
rę.czkowego j ę.kiegoś zapału, o ile się wam marzyć może, że
jakie sto tysięcy francuzkich ,albo raczej całej sprzysiężo­
nej Europy Jakobinów, przyjdzie wam w pomoc, weżn)ie
w karby szlachtę i utrzyma ję. w porzę.dku póki wy nie·
wyedukujecie nowego pokolenia.
Panowie republikanie prawcie sobie o ludzkości, o przeobrażeniu, o rewolucyi, o żywiołach, o posłannictwie. o czem
chcecie, mniejsza o Io; -pole dla irnaginacyi, tej szalonej
domu (la folie de la maison) jak ję. zowi\l francuzi - jesl .
obszerne, ale 11ie zaczepiajcie gTunln praktycznego, nie
zaczepiajcie powstania i samodzielności narodu, bo już nie
tylko wasz rozs(ldek,ale samę. uczciwość waszę. podajecie w
podejrzenie.
r.omysl~o.sc. Pol~l~a
musi mieć sprzymierz1rnców, to ]est ko111ecznoscrę. dla kazdego udzielnego państwa; uie znajdzie ich jeśli nie będzie
potężni! i rzl!dni! a potężn{!-Zaśi rzi!dn~ być 11ic· może, tylko
pod monarchieznę. ustawę.; -:--- tym więc sposobem wzglę._d
na inlernacyonalne stosuuk~ ~ym~ga "'. Polsc~ monarcl11cznej ustawy ; lecz wymaga JC.J posred1110, to 1est dla teg~
tylko że już wewnętrzny bezpośredni wzgli!t.1 1 ustawę tę czym
dla niej ko11iecz11ę. i niezbędni!.
Republikanie nie mogl!c nam dotrzymać placu, chcę. nas
osławić; oskarżaja o nieufnośc we własne siły, o cpiera11ie
sie ua obcej łasce"; - pewni sę. bowiem że byle zdołali rzucić na nas leu pozór, to już nas zniszczę.. W tym się nie
myliJ, jest to dowód ich własnego postępu i postępu opi,nii
powszechnej. Ale złe się obliczyli co do możności, jakże
bowiem pogodzić myśl Dynastyi narodowej, myśl arcy samodzielnq, z ohcę. protekcYQ. i łaskę.. Gdyby obcy chciał
ponosić ciężar i ryzykę dzwigania Polski- Io przynajmniej zachowałby sobie i korzyść i przyjemność urzę.dze­
nia jej wedle swego widzimisię, lo rzecz bardzo prosta; w
takim· przypuszczeniu. « Dynastya narodowa nietylko by-
li.ro u łka.
Dzienniki cudzoziemskie zajmuję. się ci\lgle sprzecznymi wiadomościami o sposobie jakim jest wykonywany, ukaz przesiedlenie żydów.
.
Kilka dni temu czytaliśmy no1~e rozporz\ltlzenie Cesarskie, oboslrzail!ce postępowanie urzędników względem
Jzraelitów zalrzymujiJ.cycl1 się w Moskwie pod pozorem
I
li
al
!!li
Wszedar śni - gada przez sen i niech mu Bogi Parnasu ' nadto pobyt i rozmowy Dzęgi ~byt przy długie, a źaden chara'przebaczil, jak niegodziwy sonet. Kaze krwj;!. pisać......... ' kter osób wyprowadzonych na scenę, źaden opis i wypadek nic
lancii na murze.... biednemu Krakusowi, którego senne du- jest dostatecznie wydatny i zdeterminowany - WSZ)'.Stko to
chy z pod ziemia gdzieś na to wyprowadziły ! na coś ty wy- przechodzi przed oczyma czytajl!cego, bez koloru, jako chińskie
szedł biedny Krakusie ! - Lecz dzięki niebu zniknilł Krakus i cienie, którym jednakzeż na zakroju lokalnym niebrakuje. Nasonet, a natomiast ukazujilca się postać niewieścia i jej modlitwa ; reszcie wyrywa się Wszedar z objęć c~·gana Dzęgi i idzie gdzie
i go niezatarta i gorilca miłość na Woły1i prowadzi.
sercu ulgę przynoszil; iako tako godził czytelnika z autorem.
Jeśli wróg czuwa i ciemięzy, patryotyzm Polek czuwa takźe I Otóz mamy ustęp Ona , dusza jego duszy. Obrazu osoby
lecz ocala i goi rany cicmięzonych, - Wszedar zostaje ocalo- kochanej, jej charakteru, epizodu miłości, e. t. c. nieznajdzienym z więzienia ręki! Warszawianki ... , drogie patryotki ! na . my, Niesil to przypomnienia ubiegłego szczęścia, o nie! Wszewasze wspomnienie ilez razy wygnańcom łza oko zapływa !
1 dar a raczej, wolno nam mówić Autor, szczęśliwszy jak wielu
Wszedar w pokoju Warszawianki!. ... O szczęśliwy figlarzu · innych kochanków, oddalenie cieniem nawet obawy i zazdrości
Wszedarze:! mimowolnie straszliwie romantyczna twarz twoja, nie zasępia jego lica, przeciwnie, on kreśli cudowny obraz gonaturalniejszy wyraz przybiera; prawda zgrzytasz jeszcze tro- rilcej miłości przechowanej trzynaście lat dla niego!. .. „ Szczę­
chę zębami, ale tym czaąem .. , .. wspominaji!C kiedy niekiedy o śliwy marzycielu, najszczęśliwszy z kochanków! i tobiez to przvjakiejś bogini twego serca ostro po ułańsku smalisz cholewki do stoi tragiczno sentymentalna rospacz twego monologu?
·
kraśnego liczka twojej wybawicielki....
Z pokoiku szlacheckiego dworku na Wołyniu, bez ogródki,
.... Na prawdę już już. zie było...... ay ! jaki pocałunek . autor kaze nam jednem skokiem · szukać swej onej we Lwowie ·
--'ale na szczęście dziewczyna uciekła, on zaś idzie w drogę, Hotel de Russie, kochany Zarwański! któryź z wychodców nie
wyjezdźa doroszlcq, z Warszawy, przyzna kazdy ze na kolorach przestl!pił choć raż w zyciu twoje .~ustryacko· gościnne progi?
lokalnych temu poematowi niezbywa.
ten dom zajezdny na Krakowskiem staje się przybytkiem miłoUstępy, Nocne przygody i Dzęga opisuforozmowę Wszeda- ściil dla dwojga kochanków. Oczekiwanie ukochanego, widzera z doruszkarzem, przybycie do karczmy, rozmowę z żydein, nie się, pożegnanie, takjak szczególniej pocziltek ustępu Ona
przybycie cygana z córeczkil śpiewajl!Cil oryginalnil piosneczkę z śliczne ma perełki, ale co za nieszczęście ie przy prawdziwym
prawdziwym talentem przez autora napisani!, przepowiednie I uczuciu które wfodło piórem Autóra, przy naiwności opisów,
małej cyganki ( sympatya n. 3 ) - ·podróż Wszedara po polach, prźy ich naturalności - Co tam nieraz niepobłaionych exscenspotkanie się z OWi! cyganki! - pobyt w familii cygańskiej - .tryczności, jak się Autor śili bydź manierowanym i jak iest wwszystko to pojedyńczo wzięte, jako opis niezłe, albo dobre, ja- ten czas nieznośnie boleśnyn;i. Czytail!CY który oddaie się na
ko myśl nieuderzajilce, ale w ogólności w massie wzięte, wszystko chwilę urokowi naturalnego . wyrażenia j tkliwey myśli , nagle
lO jest prawie bez ZWi\!ZkU, bez celu, jest to jakby potpouri, dziwacZn\!, ledwie ze nie gburowati!manierownośCi\! uderzonv,
-nic tam z niczego nie wypływa i niczemu niesłuży, - w o- cierpi za autora i wstydzi się za niego ; nie będziem robić przygólności niemasz tam myśli układu i wyboru przedmiotów, toczeń, bo tu nieraz iedno słowo nic nieznaczilce, które rozum,
i
-
44 -
choroby dzieci swych. -Gazela zaś Augsburgska z dnia 9 szczańskiej - tym czasem ; ta szkoła dziś w Niemieckich rę­
Marca, umieściła artykuł o Polsce, widocznie rękę. agen- kach - niemcami lub ich figurami pewno zapełnioua zola Rossyjskiego napisany ; zapewnia on że ukaz przesiedle- stanie. Jednakże cześć patryolyzmowi szlachelnego Skar11ia żydów najmniejszego do dziś duia zastosowania nie do- bka - a Bóg daje nam silne przekonanie że to nie Austrya
znal, - że wszystkie okropnoście opisywane przez dzien- lecz Polska korzystać będzie z owoców tej wspaniałomyśl­
niki francuzkie i angielskie sę. tylko mystylik:wyami. - Co n ości, ,
jednakżeż zasłubuje na uwagę, to że ten artykuł stara się uAugsburgski Dziennik donosi z Bukarestu, z dnia 26
i)ewnić Niemców, _:te oddalenie Cancryna od służby po- Lutego że oppozycyia Bojarów, coraz mocnicy wzrasta
chodzi z gniewu Cesarza na systemat celny zaprowadzony przeciw Xciu Bibesco, któren z drngiey strony także ,
przez lego ministra, ' jest .to widocznym podejściem, usi- traci coraz bardziej wsparcie polityki Rossyiskiey .
cileuiem opinii publicznej, lak mocno oburzonej na Rosz Konstantynopola 21. Sułtan ma bydź bardzo mocno
sy{l jćj systematem prohibicyjnym. - Systemat ten bo- oburzonym ua Gabinet Grecki ,gdyż P. Melaxas śmiał miawiem, jest raczej kouiecznym systematem wewuęlrznej po- nować Konsulem Greckim w Serbji w Belgradzie, Pana
lilyki, jak czysto finausowym. - Oddalenie zaś Cancryna l\1aynaki zapalonego uapisly (stronnika Rossyi) i przyiaz innych powodów i intryg nast{lpilo. Wszystko to je- ciela osobistego Xcia Miłosza. -Sułtau kazał zatem swednakże pokazuje, jak siluie agenci rossyjscy zajęci sę. dzi- mu Posłowi w Atenach, oprzeć się tćy nominacyi, opiesiaj przychyleniem, chociażby kłamstwem, opinii nicmiec- raię.c się na zasadzie, że zwi{lzki handlowe Grecyi z Serbia
kiej, ku interesom chwilowym Cara.
sę. zauadlo małe ażeby mianowania oddzielnego Kousula
- Brak politycznego bytu Polski, zhezużyleczn~a dla sła- potrzebowały - zrobicmy uwagę że kreacyi{l tego konsuwy na ro du, najpiękniejsze i najpatryolyczniejsze CZJBY po- lalu uważać potrzeba, iako iedn{l z konsekwencyi zasa~
jedyriczych Polaków - przeciwnie, 11ieraz porl:iję. one cie- wyrażonyc.h w mowi; . Pana Coletti -iak widz~emy,
rniężcóm naszym, sposób błyszczenia enolami Polskiemi, wpływ g.1brne1u Rossy1sk1ego zaraz obraca to na swoia ko- co więcej, pomagafo pośrednio do ugruntowania ich po- rzyść - iey stronnicy zaymui{l wszystkie ważne stanowistęgi na nasz t>j ziemi. - Czytamy w dziennikach obcych że ka i pozycyie.
rz{ld auslryacki pośpieszył się odziać pompatycznie w fi
Pobyt Hrabiego Orłowa w "Wiedniu w wszelkim razie
]antropiczne szaty-wynadgradzaję.c orderem s· Szczepa- W~Żn{l .zagadkę ro~wi{l~e zap~wne. - Domowi H~bsburgs­
na palryotyczny czyn Hrabiego Skarbka, który wielk{l k1emu I łtomanowow medosyc na traktatach zaw11,1za11ych ,
~ummę przeznaczył jak wiadomo, na zaprowadzenie w Ga- na członkach drgai{lcych poćwiarlowaney Polski zalicyi szkoły rzemieślniczej. - My tylko uczuciami serca wi{lzanych , w brew duchowi kardy11alnych, slaroży1nych
naszego, możemy okazać wdzięcwość szlachetnemu męźo- za;,ad obu Państw. Z aduo na krok usl{lpir nie może, zgodnoś­
wi , którego cel palryotyrzny i socyalnie dla Polski wżny · c~ zasad Kościoła którego iesl podporę. i uosobnienićm. ocenić umiemy. - Jednakże Niemcowi to przypada, za- 1yrn czasem trup Polski rusza się- potrzeba silnieyszych
szczyt wy nad grodzenia niby, czynu jakby 11a jego korzyść zwię.zków iak exyst11i{1Ce potrzella, zwi{lzku krwi,
11skutPcwionego. -My widzimy w tej szkole nieocenione między rodzinami zaboyców Polski. - Wielka Xna. Olga
zarodki wykslalcauia tej tak potrzebnej nam klassy mic-, ma zaślubić się z synem Acy. Xcia. Palatyna Węgierskiego .
logika, i gramatyka przepuszczaj\\, ale w tern miejscu umiesz. czone, uczucie gustu oburza i razi ... źe już nie wspomnę o
tem nieszczęsnem zwierciadle , w którem śię kaźe przeglildać
iedno z kochanków drugiemu w chwili ucisku ! . . . albo o owym malarzu tak manierownie wprowadzonym przez autora
zamiast rozpaczy oddalai;!cego się kochanka.
Chciałbym mieć dosyć miejsca azeby umieścić tu cały ustęp Sćn
czyli rozmowa i gonitwa z kotkiem, pod artystowskim względem
naiwności i układu wiersza, iest to niezawodnie iedna z naylepszych części utworu P. Dobieckiego, którymby się nie powstydził naylepszy poeta. Końc:qc przegliid tey powieści powiemy ze następne ustępy, Wyclwdzień, Bliznie Je ziora nakoniec Z amcz yslro, Krzemienieckie zamczysko! wszystko się to
iednodrugiego nietrzyma, w ustępie Wychoclzie1i, iest wyborny kawałek satyryczny o Emigracyi, cały epizod B liznie Iez i orn chociaz bardzo ładny i naturalny wlazł iednak do poematu iak Piłat w Credo-śmierć zaś Wszedara w studni Krzemienieckiego zamku iest słaba , ciemna i niewydatna.
W ogólności cały poemat uważany w swej całości iest bardzo mierny i niewyko1iczony, posiada iednakze prześliczne kawałki, wielki! łatwość wierszowania, wielkie czucie , wielki ta-lent znamionui;!ce , przygłuszone tylko stanem mylnych i sła­
bych pojęć autora o rzeczach. Te to cechy przymusiły mię zajiłć się obszerniejszym rozbiorem tego poematu, bo będzie to
pewno owoc przynoSZ;!Cił nauki! i zachęli! dla autora i dla innych.
Błędy w które wpadł autor i które tak mocno ujęły pię­
lmościom rozrzuconym , pochodził z jednego źródła które namieniliśmy, z nienaturalności, koniecznego skutku, wewnętrzne­
go przeczenia własnym pięknym uczuciom, które u nas wię­
ksza część półmędrków, icdnem uchem uczonych, poświęcać
zwykła niedokończonym, podsłuchanym
dzoziemskim.
P. Dubiecki,
człowiek
ideom i kolorom cu-
wielkiego czucia patryotyzmu i milo-
ści, źywey wyobraźni chwytaiiłcey szczęśliwie kaźdił narodowił
stronę-człowiek, któren o przyszłem szczęściu Oyczyzny tak
głęboko
wróźbę .
iest przekonany, źe wierzy w naymnieyszey cyganki
. . człowiek który wieszczb imieniem, chrzci pierwszy swóy literacki utwor, człowiek który wierzy w trzynastoletniił próbę kobiecey miłości! ... którego zaufanie w Opatrzność , niema granic . . . ten człowiek mówię, stara się,
sili się wszelkiemi sposobami przekonać siebie i czytaiiłccgo, ze
on P. Dubiecki, iest Ateuszem i . . . iakimś rozpaczaiiłcym,
rozczochrany1n polityczno-sentymentalnym Werterem, bez wiary i nadziei! niemogę się wstrzymać od śmiechu! ... i Sił ludzie co w to jednak uwierzyli ... naprzykład Dziennik Narodowy, prawda źe to nie człowiek! ... ale pismoEmigracyinc,
lecz od czasu iak przestał rzucać potwarze, ten dziennik tak
zmiękczał, tak stał się naiwnym, ze łzami swemi pospieszył oblać mniemanego Ateusza autora! otrzyi lzy naiwny kmotrzeprawda ze P. D. powiada ze
W piekle ja szukać przyjaciół mych będę,
Z niebem i z Carem na zawsze dziś zrywam,
Działać bez Nieba bez: Boga przysięgam,
Jeśli tu kiedyś, po latach przybędę.
lecz chcesz źe wiedzieć iak głęboko ów iad niedowiarstwa zstił­
pił mu do duszy, przez ucho w które wpadł gdzieś z iakimś
dowcipkiem Honoratki kawiarni, lub który wyskoczył z czary
Woltera nachyloney łakomemi usty słudenta? oto P. D. mówi.
Nie - jest piastunka, przy boku ofiary,
Dobra Opatrzność co matką sieroty,
-
4!) -
Lecz cóż po~ied_zą. na ~o zasady obu _Ko~cioł~w? czy
Greczynka stanie się kalohczk{l czy katol 1k Grekiem? lub też w tym zwiazku matżeńskiem różnowierców, któi·yż Kościot zy~ka·, któryż ustą.pi , o Religii w któr~y
<lzicci lrgo Małżeństwa maią. Lydź wychowane? Czyliż
przed wymaoaniami gwaltow11t·~i w 1ey chwili dwóch walczi;lcych z soi\! Kościołów usli!P\interes Dynastyczny?
Cokolwiek nasl{lp1 , Io będzie Sfazówką. sity luli słabo­
foi, zamiarów i morolności każdego z tych paiistw.
Orleans, dnia iO Marca ł 844 r
W chwili kiedy umysł wszys1kich prawie wychodzcÓM
1>obkich zaprzQ.tniony jest konit-cznościQ. niezbyt odległt'j
walki nal'Odowej. bez możnośc~ z1lania sobie sprawy o ży­
wiałach z których takowa wyrodzić się może - kiedy każdy niemal jakoby instynktem prowadzony, codziennie
wyglada hasła Jo Loju; powi11ności{l jest wszystkich ułam­
ków emigracyjnych 'a szczególniej tych, które w kraju maj1~ odcic11ia, zlać się w jcduo ciało około najpraktycznićj:>Z<'j dziś instytucyL
Rozmaite artykuły w 3m Maju kilkakrotnie dowiodły źe
ta która ten dziennik upowszechnia , że i11stylucya monarchic~na z dynast"a narodowa, do ducha czasu zastosowana, sama tylko W'rÓżyć nam n1oże pomyślny skutek ruchu; jako na własnych W) łQ.cznie siłach oparta a jednak
nie stoj<!ca w sprzeczności z i11slytucyami mocarlslw europejskich najwięcej w oświacie l osuniętych.
Pełen ufności w le zasady które z kraju wyniosłem a
które po głębokim rozbiorze w odmęcie licznych wył".na1i
politycznych, w mem sercu i sumieniu uznałem za naylepićy z3slosowane do potrzeb powstania i Kraiu, ieslćm
najuroczyścićy przekonany, że lego hasła od nikogo innego
wygl{ldać 11iemożemy iak tylko od Xięcia Adama; dla tego
więc niegodzi nam się grzeszyć ohoiętnościę., I.Jo ta w obe-
n-
1-
1-
t.
il
}-
Co bez modlitwy, nawiedza w potrzebie,
Co się nie pyta o znamie twej wiary,
Co nie opuszcza ni zbrodni ni cnoty,j
Cwwa gdy tam Bóg, zadrzymie na niebie.
Jestzetu sumienie się gniewać? iest poco płakać nad zgub\\
duszy? zaprawdę , dusza i uczucia P. D. piękne , czyste i polskie, alezato w głowie co za odmęt, co niedóko1\.czonych i dziwnych myśli!
Dla tego tam wszędzie gdzie autor iest naturalny, gdzie ze
swego stanowiska , ze stanowiska polskiego szlaehcica świat i
wydarzenia polskie maluie, tam iest wybornym poet{I, poci{lgai{lcym i zaymui{l.cym , toCZ{l. mu się wyraziśte my~li wzniosłe
wyrazenia-iest wybornym ! ale gdzie się sili być iakimś rozpaczai{l.cym filozofem, tam staie się ckl.iwym lub śmiesznym-tam
gdzie chce bydź Ateuszem, pokazuie tylko, źe iest człekiem
który nawet nie myślał. A iednakze P. D. ma odwagę i złudze­
nie mówić
1 dę nie znany - z m yśl'ami wielkiemi ,
Zbieramje chciwie - ach! tylem zgromadził, ...
I nic używam„.. choć mi wiek ucieka,
Żeby jak skąpiec zakopać skarb w ziemi.
Oto iest źródło złego w P. D. zdaie mu się ze wielkie myśli
ci{IZ\I na iego sumieniu ! a czyź nie mam pra.wa powiedzieć S\1dzi).c juz z potęgi iego religiynych poięć, ze on nietylko wielkich,
ale nawet zdrowych myśli nie posiada ! otwarcie to mó-wię, iak
mi pochwała na piórze nie cięzy, tak prawdę widzę potrzebę
powiedzieć człeku szlachetnego serca i silney wołi iakP. D. i
któreu będzie umiał z tćy prawdy korzystać.
Si).z to winy serca? O nie, jest to win\\ głowy! - jestzcź to
wina tylko lenistwa umysłu, który sobie niezadał pracy sumiennego s1idu? nie, nietylko to - jest to win\\. :całego narodu o-
enem położeniu ' opóźniai1j!C zmartwychwstanie Oyczyzny i
iest zbrodnia.
OJ dawna "wprawdzie iest znana Xięciu gotowość moia 11a
/EGO rozkazy, lecz dla lego publicznie i~ ogłaszam, aby
Przyiaciolom moim, Legionistom Emigracyi, <lawnym towarzyszom oręża 1 wszystkim Rodakó111 błiżćy mnie znai~­
cym a dziś w rozinaitych ustroniach Fra11cyi zatrudnionym
wskazać i~dyt~{l drogę po którey tei·az korzystnie służyć
mogą. KraJOWt.
Znam zapal jaki bije w sercach członków towarzystwa
woyskowego i przenikam tajniki jego Naczelników, niew1j!lpie przelo że tych miłość własna usl{lpi potrzebie i że się
wszyscy uszykui{l pod i.zlandar narodowy. Daj Boże aby Towarzystwo demokratolyczne zastanowiwszy się nad niepraktyczności{l dzisieysz{l 8wych zasad, do jednego z nami
rzuciło się celu! Silni na ten czas jedności/!, za'llucilibyśmy
ochoczo «leszcze Polska nie zginęła,,. a głośno odbiajace
się echo w Oyczyźnie, szczękiem oręża odpowie.
•
Pułkownik FELIX BREAŃSKI.
Paryż,
dnia 1IS l\larca 1844 t;
W zcszłiJ niedzielę Szanowny nasz Kaznodzieia Xd.
Kaysiewir~ oznaymit z Ambony zgromadzonym zh:imkom ,.
że Kapłani Polscy w Paryżu. wsµarci wspaniałymi datkami
Patriotów-postanowili otworzyć dla potrzebnych Braci
naszych Dom Pra_cy. Niemożemy iak cieszyć się Lym świę­
tobliwym czynem naszych Kapłanow, myśl ta iuź hyła na~tręczona przez S~a_- Wydawcę Ech? l\liast. Cieszemy się
ze znalazł.a lak. spieszne wykoname . Zapewne Program
ln~l) tucy.i drukiem ogłoszonym będzie. lnslytucya ta spo~z1_ewać się należy, położy koniec nędzy iednych- prózn1~~twu
dr~&1ch - żehr~ctwu nag~nnemu innych.
Dz1siay Jo1,os1emy co ze slow Kaznodziei zatrzymać mogliśn:y-:źe w te,y Imtytu?yi prżyimować będ1j! wszystkich
bez 1·ożn1cy zdan i wyznan.
-
całiJ. jasn\I koron\\ poetów i ludzi stanu otaczaj{ICiJ.
Izdobionego
jego!
skroń
. Bo jak ca~y naród, poetom, tym białogłowom umysłu ludzkiego, tym białogłowom ducha narodów, nie umiał podać me~kiego ra~ien!a 1_nalZonka, i podpory, yo której by ów kwiat,
pko powoJ, wil się po konarach dębu i sięgn{lł na jego sczvcic
~ieba, ~bo n~ród ~olski riie, \~yro.bi.~ w sobie siły władzy ·politycznej i sammstneJ moralnosci oprnn, ażeby poezya miała co·
uji)ć w swoje ramiona, i obrzucić kwiatami i hlysn{l'ć na sczvcie
jego w~rtości - dla tego dziś poezya polska nie jest jako ri1ał­
ż?nka sil~eg? m_ęz.a, lecz ja~o wszetecznica, co sięrzuca z obję­
cia w objęcie, i jako po woj bez podporv, wala kwiat swój w
błocie i czepia się to na prawo, to na le\vo, to na< kolcach ostu
to na zwiędłym liściu poziomej leszczyny ! a krzvczv - na wa~
tł~ samotn~ łodygę męźowsk\I przyginaji).C\I się Ża każdym powiewem wiatru, za mn{I ! za mn\I męzu mój - jam córa nieba
mnie P.rz~wodnictwo_ twego życia powierzono, nmie przysto'i
pokazac ci drogę do ~ieba. - Szalona ! szalona ! - ty niewiasto
umysłu, z szlachetnej malZonki stałaś się wsletecznią !
Nie tak ~zialała P?e~ya .Grecyi, najpi~.~niejsza z najpiękniej-'
szych - me tak mowdy mne mal:lonki mnych narodów i religii, któ~:e, z~iknęly zos~awujiJC jako nieśmiertelny znak swego
bytu, mes1mertelni.l won swych poezyj_
Czyz Homer opiewał inne Bogi, inne idee; 'inne władze, imn
sławę jak ludu w którym źył, tak jak je ten 1ud' rozumiał i tak
jak ten lud o nich twierdził? Przejrzyjcie charakterv i;mvch
wiel~i~h poetów, Tru~a~urów~-a~·dów~ Wajdefotów ktÓrzyprow~dzili nar?~Y
b~Ju i .budzil1.ich do wi~l~ich ezynów, czyz
om tworzyli i opiewali co mnego Jak czyny i.wiary narodu? i rozuumiani byli, i byli wielkiemi, a tyiko kwiatami swego czucia i
~"Y?brazni, o~rywali skarby silnych pojęć i form wyrobionych
zyciem narodow.
?o
-
46 -
I
.POLACY UWOLNIENI W PORTS~IOUT·z ROSSYISKIEGO d~bre.i .w?li, .ochocie,. i prawJzi~ie sz~zeremu patry-00KRĘTU JRTISH.
ty zmow1 _zol!~•erzy nas~ych. z_anueszku_Ję.cych w Portsmou_th! wrnmsmy oca~en1e dz1es1ęciu naszych rodaków któPrzyjemnę. zapewne hędzie naszym czytelnikom wiado- rym i się na n~wo e~1gracya nasza zwiększyła - jedynasty
rność o uwolnionych z niewoli rossyjskiej je<lynastu na- ~olak. w:pnama ~OJZeszowego, potrafił także z okrętu uszych współbraciach, których było przeznaczeniem, za- ~tec, 1 _o Ile 1~a~ Jest wiadomo, współwyznawcy jego zło­
mieszkiwać, może na zawsze„ Ochock w Kamczatce. Na zywszy n;iu p1ei~1_ę.dz;. n~ drogę, wyprawili go do A1neryki.
okręcie rossyjskim Jrtis~, z. Krę.szta~u _wyprawieni oni byli ~ ~o te_J sz~~ęshweJ ~te1eczcc kapitan ~o.ssyjski za wpływem
w poczę.lku zeszłego m1es1ę.ca Pazdz1ernika w rzeczona konsula SW?JC~o, wy.Jedna~ u władz miejscowych w Portsdrogę jako majtkowie. Dzięki wszakże defektóm samegoż mouth policy1nę. pomoc. 1 polskie koszary zrewidowano;
okrętu i nieznajomóści marynarskiej sztuki kapitana, iż na~naczono ?a~rody Anglikóm i Polakóm za wykrycie
po trzech miesię.cach hłę.kania się po Baltyckiem i Nie - zbiegow, ale sm1echem. pogardy propozycya lakowa odrzumieckiem morzu, w końcu Grudnia zawinę.ć byli zmu- C?D\!- ~ostała - Staran_ia ambasady rossyjsk!ej u rzę.du anszeni do Portsmlh dla naprawienia okrętu. - O czem giel~kiego_ w Londyn_ie były również bezskuteczne, i naKomilel ogółu emigracyi polskiej w Londyn ii:: <lowiedzia- resc~e Jrusz, w oh~_wie iżby i reszty nicutracil swćj cze.
.
wszy się, przedsięwzi{!ł natyd1miast sekretne kroki, w ce. ładzi, "llopł1nę.ł dal~J·
W lic~bie uwolmo11ych, 1edcn JCSt rodem z Wilna, któlu uwolnienia będ~cych 11a tym okręcie Polaków. Po kommunikacyi z panem D. St:iwiarskim, komitet zwołał zaraz ry w koncu 1831 ~zy -:V p~c~ę.tku 1832 r. dzieckiem był
kilku dostojniejszych emi<rracyi członkow, w celu zebrania zabran)'. do ~zkoły zołn1ersk1eJ w Witepsku; miał on w1cnskładki, a tym ·czasem zapożyczywszy potrzebnę. summę, c~as wieku lat 1O. - Pamięta jak dzie<!i pobrane w Wilprzesłał ję. do Portsmouth korespondentowi swojemu. l 3o me. prz~łę.czono do transport~ także małych dzieci, wieziotPdy Stycznia, czyi i podług rossyjskiego kalenda'rza na no- nych _w?wczas ~ WarszawY: ; Jak szły za nimi rozpaczom~
wy rok 1844. Kiedy tak nazwana zmiana druga ekwipażu mal~•, 1 na kazi~ym prawie noclegu ich doganiały , i jak
rnssyjshfrgo, po powinszowaniach kapitanowi, puszczonę. potem. na rozs~aJ nych. gdieś drogach fury ich wiozę.ce w
na hrzeg została, ziomkowie nasi mieszkaję.cy tamże, po- r?zm_aite 1 ·zuc1w~z~ się strony, były przyczynę., że matki
t rafii i odłę.czyć rodaków swoich od Rossyan, którym pro- n.t~wiedzę.ce, gdz1P; ich po~ziały się dzieci, jedne się wrójckla objawiać, roztropność nieradzila, a zaprowadziwsży cic. d? dnmu musiały , a rn~e na dom_ysł gonię.ce, rozpa.
do koszar polskich, przebrali ich w swoje odzienie, i ró- ?zl1w1~ p~ak.ały, g~y w parly1 dogonion.i nieznajdowali swożnemi drogami wyprowadzili za miasto, z kę.u uszedłszy ich d~i~ct, ' oLI n1~ogo o nich wiadomości niemogły były
mil kilka, dopadli kolej żelaznej, i przybyli do Londynu powzię.sć. ,-: Drugi Jest ~tóry za amnestyę. w r. 1831 do
.w pośrótl swych braci oczekuję.cych już ich od dawna z domt~ wroci-:vs~.y! w lat kilka potem był wzięty do marynajwiększ~ niespokojnościę. , ho je51iby się nie udał pro- nar ki . r~ssyjskieJ · - Wszyscy zaś opowiadaję. : że w Kr'.łjckt, nieszcęście ich czekało.
szt~dz1e_Jest do 40!00~ Polak~w,_ ale?hawa kary_i szpiego-'l „ · ·
· · b
·S
· k'
stwo, me pozwalaj/I un wspolme ste porozu1n1nć - Test
zczego
nieJSZeJ przezornosc1 rac1 taw1ars 1c 11 ' oraz tamze
.· 1eszcze
·
."
'
u
tak 'C11azwana Kompania
aresztantska,
w• te_j
1
s
Poezyo polska ! tyś za wielka zapewna ! a naród dla cię za sła­
by, za podły ! odrzuciłaś go. . . . . . opuściłaś i mówisz że niby
go wiedziesz do nowego zyćia, do nowego nieba, do nowych
.Bogów! Wszetecznico! brukasz w błocie kwiat należny sile
kraju - czepiasz się to na kolcach cudzoziemsczyzny, to przebóg liziesz w otchłanie zaguby narodowej. -Zatrzymaj się
poezyo, słaba niewiasto ! m(\Z bez ciebie konać będzie z tęskno­
ty a ty przepadniesz w bezcześci! prózno wstrzymywać.... gło
wa niby w niebo patrzy, umysł niby na skrzydłach leci , ale na
jakimz gruncie spoczywaj\\ stopy?
Patrzcie się na tego wielkiego poetę, na Słowackiego -ileż
to form, ile uczuć przerzucił? z Maryi Stuart do Lili Wenedy
-od. Lili Wenedy do Beniowskiego, to arcy dzieło, ten lubimiec mego serca , a od Beniowskiego gdzie skoczył? aż w mistyczny wiersz którego wszyscy znacie ! - a z niego znowu ot
dzisiaj, jak djabel z święconej wody wyskoczył X m Markiem.
Cóf dalej będzie? któż zgadnie szyję na której przyjdzie uwiesić się wszetecznicy? Chciałbym ucieszyć siebie i innych tym
nowym cudnym kwiatem sławy narodowej ! ale niemam serca
biegn(\ć za cieniem łudz(\cymiktóry gdy dobiegnę, izłowięgo,
zmieni się muze, i znów rzuci w objęcia przyjaźne jaki nowy potwór.
Ot patrzcie na wieszcza Doliny Kowieńskiej, na Wajdelotę
Litwy, na arcykapłana języka i rymu polskiego, na anioła który
grał na strunach narodowej dumy, zycze1i i nadziei ? patrzcie
gdzie on? - Poeto! Niewiasto! Wszetecznico ! opuściłaś ramie
męźa-i religia ojców, płacze nad dum(\ synów buntowników; a twój kwiat, o ty powoju polski zdobi sławę 1\foskala ! i. ty się patrzysz w niebo - i chmury złudze1i twej dumy bierzesz za otwarcie się nieba, za objawienie się potęgi Boga!
Wszetecznico! krzyczysz na męża, za mn{l. ! za mn{l. ! a niewitlzisz wielkiei litości. całego narodu, który w poszanowaniu twej .
sławy,
niechce potyrać ni{l. i podnieść przed obcym światem
wielki zal swego serca ku tobie; - i niesłyszysz łkania boleści i
płaczu nad tob\l. ! Nieszczęśliwy poeto! ale nieszczęśliwszy narodzie! - Chociaż kwiat twej duszy cięopada-chociaz burza rzuca cię i przegina, ty siłuj się narodzje, nabieraj wiedzy i siły, a
staniesz jako d(\b żelazny, a wierz mi z pod twojej stopy wykwitn\l. nowe powoje i obejm\!. cię w swoje ramiona i obrzuci!cię swerr:.i kwiaty i stać będziesz wieki umajony sław{l. i wdzię­
kiem, a liście wszetecznej niewiasty co cię wśród burzy opusciła, zgin\l. w brudzie zapomnienia.
Miałem jeszcze zamiar kochany Januszu mówić ci o dwóch
pracach literackich - o Powieściach historycznych W. Bu dzy1iskiego a szczegóh1ićj o jego ostatnim romansie Biała Kniheni, sięgajiJcym najpierwszych pocz\l.tków Lechji-i maj{l.cym
największe zasługi, głębokich poszukiwa1i i kolorytu lokalnego
- chciałem ci jeszcze mówić o autorze Rewuchy, o doskonałym tłumaczu dzieł Szyllera, o naszym przyjacielu Michale Budzyńskim - ale zapał za mocno mię dzisiaj uniosł - Jak Trzeciemu Majowi na miejscu dla mego listu - tak mnie znów na
silach uwagi, zabrakłoby rnoze na dzisiaj - boleść i uniesienie
odpieraj\\ siły ; - a warto z cai{l. uwag\!. i zajęciem się, zastanowić się nad obu temi pracami. - Spodziewam się ze mi na to
miejsca w jednym z przyszłych numerów nie odmówisz, dla tego żegnam cię dzisiaj zapewnieniem szczerej osobistej mej
przychylności jak dla ciebie, tak dla zasad pisma które się szczyci twoim pl'zewodnictwem.
WACŁAW' JABŁONOWSKI,
p
!p
~I
:'
-
47 -
i.ię znajduj'! Rossyjanie za różne _przeslęp~twa, lub niesu- korzystać, wzajemnie sobie nieszkodiić, a szkodz<!e nie·
bordynacyj'! wskazani, na ro_zm~1ty _przec1\!g_ cz'.1su, ~r~z stawać się Zdrajcami powszechnej sprawy, ale żaklęcie ja-
Polacy z Prus niegdyś wydani. Zołmerze nasi rn1anow1cie kieś, pomimo naszej wiedzy, wprowadza nas na środki niz pułku 4° linijowego, z artyleryi, i ml saperów bez wy- szcz<!CC moc siły dodatmćj przez siłę odjemn\!, przez nega.i\!lkn <lo tej ko.mpanii SC! przez1~acze~i n~ lat ~ 5, do ż:1d~e- cyj11~.
go rossyjskiego pułku posyłać ich me miano JakoLy simaChcemy w prawdzie bez wyj1,!lku wszyscy Ojczyzny, ale
łości. _ ULiór ich jest, kurtka z dwukolorowego. s~k~a nie możemy się zgodzić na środki do niej prowadz\!ce. Niezrobiona, i takież spodnie, a połowa głowy co tydzien 1m którzy znas po pierwszym zawodŹie, stracili ufność w sicsię goli-Obowi\!zkiem z~ś czyścić port i kanały; oraz do- bie samych, w Naród, i w nieszczęśliwych swoich przywodwozić ciężary do fabryk 1 o~rętów. - Jest. oproćz _Leg? w cach; opuścili ręce i z ros pacz/! wołaj1,!: dajmy już pokój lukompanii teJże 19 Judzi za 111echęć wykonama przysi.ęg1 na dzkim wysiłkom, niechaj nas nowy zachodni powiew, zwawierność Mikołajowi wskazanych w poC7.1,!Lku, każdy na 500 uy «propagantłf!• sam do Ojcz,ywy zaniesie - ale tPż i Mikijów, a gdy po wylrzym~niu Lej kary przy uporze swoim kołaj knutem , tortur'!, konfiskat\!, i wyludnieniem; stawi
)lÓzostawali, w skutek n~Jł~skaws~ego ukazu cara przyku- tym czasem mur nieprzebyty, a gdy kt6re drzewko na je,...
ci zostali do kul, i polęp1em na w1eczn\! pracę, - Po upły go p1·zestrzeni swe drobne listki poruszy, wpada z siekiera
nieniu lat dziesięciu odjęto z nich kule, ale l?s ich ~ni- i wycina ie z korzeniem. Inni rQzpięli żagle na wiatr dm/!:::.
czćm z reszta sic nie polepszył. - Podłu~ tw1erdzen1a o- cy ku Sławia1iszczyznie, i jeżeli nie w swoim, to przynajpowiada.\ę.cych_, ~'.iel1 to bydż nicg.dyś pa~o.wie, al~ żadne- mniej w przyiacielskiem porcit~, chcieliby odpocz(!.ć; ale
go nazwi~ka mew1e<lz<;t z powodu, z.e chociaz przy 111ch czę- północny ludożerca widzi ich zgóry, uprz\!la wszelkie poilo odbywali wa1·Ly, ale ani się do nich zbliżać, ani z nimi zorue zawady, aby ich pożreć razem z przyiazn\! .nad brzerozm:1wiać nie śmieli, gdyż Lo na obie slrony karę batoga giem ludzkości'!· Nie męzk1,! zda nam się tu rozpacz, gdzie
sprowadŹa. M~ii!- lo bydz do leg~ stopnia z dezespero~vani działać tylko wypada, gdzie siłę sił1,! opierać należy.-Gdy­
ludzie, że żołmerz stOJ/!CY przy mch na straży wystaw10ny byśmy na wzaiem1;1em paraliżowaniu się nielracili czasu,
jest na większe 11iebezpiecze:islwo, niż na granicy Ka u ka- można byłoby jeszcze w Polsce zrobić powstanie;- na tę
zkićj. w czasie bowiem opowia<laj1tcycl1 służby, kilku żoł- wiadomość bracia nasi w Rossyiskim ręku będ1,!cy, meponierzy ubili więźniowie. - Zdarza się nawet iż pomimo zostaliby nieczynnymi, znalazłyby się srodki: kommunikoczujność największij!., i na pozór materyalne niepodobie1i- wania im naszycl1 oczekiwań: ale jakże ich teraz drażnić
stw·o, udaje się więźniom ucieczka.
jakiemiś nadziejami. kiedy to sparaliżowalol:>y wszelkie
ogól"ności Polacy w rossyjskich szeregach odznaczaj/! działanie na przyszłość, tak jak wyprawa 1833 r zniszczyła
się zdolności1,!, rostropności(!., i łatwo się wyuczaj<;t czy Lo wszelki! ufność pomiędzy nami a Krajem.- Teraz człek bez
Ię.dowej czy morskiej służby. Prawie w3zyscy instrnkloro · znaczenia, bez ogólnego poparcia, bez zaufania w Narodzie,
wie, i wielka część poduficerow S'! Polacy. - Oficerowie roż.pocz<_!.ć, ani się ruszyć kroku jednego niemoże; a tu, o
nie mog~ odmówić im wyższości nad usposobieniem orygi- Lo zgodzeuic sig, o .Lo poparcie, o to utłumieuie patryotyznalnych Rossyjan - chętnie z po Iskiem i żolaicrzami ida mem, słusznych czy nie słusznych naszych uraz i niecheci,
wykonywać najzuchwals~e Carskie rókazy. - n!e lgkajl! się d:deko iest trndniej, nizli o odzyskanie Ojczyzny! - i, oby
od nich zdrady lub tcho1 zostwa, tylko uc1eczk1. - Podług się 11 ie ziściła na nas, pogróżka: «nie ujrzy Izrael ziemi oraporlu pewnego Anglika, który mamy w tym momencie biecanej, nim ostatni wycfwdzień z Egiptu na puszczy nie i'przed sob~, ł.azarew, vice Admini rossyjsk1 w Nikołaj~- mrze.
wie, miał mu powiedzieć. u Polacy S1,! najlepszymi rossyJWrac:rj<;tc od tego ustępu, du przedmi.otu na czele niskiemi żeglarzami. • Lecz zaraz drugi ołicer szepn1,!ł mu uiejszego pisma umieszczonego, donosimy: iż bracia naśi
na ucho: " Ale Polacy nie lubi<! morza i uciekaj/! za pier-. uwolnieni, z okrętu Ro5sy.iskiego,. żadnego żołdu w Anglii
wszl! zręczności/!.»
,
.
,
niemaj<;t, i nlrzymu.i\! się doL<!d składk~ uzbieran'!, pomięPod jal~ie111że Lo jeslesmy zaklęciem, że tlarow udzielo- <lzy nasz<;t ubog<;t. ale zawsze chętni!, w .Anglii emigracy{!
nych nam od natury, uie możemy obrócić ua własn\! ko- a do której o ile nam iest wiadomo Xil!że A. Czartoryski
rzyść i sami przez się sformować potęgę? Nie zdatności 500 fr. natychmiast posłał.- Cieszymysię nareście, że wnam braknie ale jćj poznania, zaufania w svLie, wzajemue- 1ym wypadku, skoro tylko cel pokazał się jasnym, wszystgo podnoszenia się, 1 pozb) cia się szkodliwej zawiści, któ- kie różnice op i ni i politycznych ucichły, i bracia emigrau..,
ra nam uie pozwala patrzeć przyjaźnie na rozwijaj\!c~ się ci okazali się by<lź braci'! Polakami.
czyj<!b\!dźkolwi~k morah1\!.'Y.y.tszość; W s~akż~ wyższość ta
X.. J. 13.
pewnej osoby a Jeszcze lepieJ,pewneJ rodzrny, Jest nam koKores1•oudeuet.e.
niecznie polrzebn<;t do scentralizowania ;wszystkich naszych pojedy1iczych żdatności i paLryoLycznych wysile1i,
Do Redakcyi Trz.e ciego Maja.
które dopóki S(!. rozproszone, na korzyść tylko głupszego,
ale nie tyle drażliwego naro.du, jak ~ię pokazuje, mog1,!
Szanowny Redaktorze,- Komhetu ogółn Emigracyi PolJJydź obracane. - W Rossy1, Auslry1 lub Prusach, uoso- skiej w Londynie z powodu wzswobodzenia dzicsigc1u brabionego niema geniuszu - chociaż jako w exystuj\!cych ci z niewoli Moskiewskiej, przez.naczonych na kalo.nizacy'!
politycznie narodach· jest lam zręczność jego rozwinięcia: do Kamczatki i wynikłej potrzeby zapewnienia im bytu
my zaś politycznie nie exystuj\!c wymagamy to koniecznie materyalnego, dopóki odpowiedniego do utrzymania . się
po własnych z.iomkach, bez dauia im zręczności okazania własnf3 prac/! zatrudnienia niemaj'!, a które niezadługo
i rozwinięcia swoich talenlow. - Pozwalamy zostać w Pol- mieć będ~; odwołuje się do szlachelnych uczuć współroda­
sce królem temu, klo Polskę wyswobodzi! ale poj\!ć nie- ków we Francyi zamieszkałych o pomoc bralcrsk'! dla wymożemy a raczej nie chcemy, że bez poświęcenia się na- zwolonych przez składki pieniężne choóby w najmniejszej
szego na posłuszeńslwo i trudy, ż\!damy po największ.ym ilości - Następnie dla prędsz.ego i korzystniejszego dzianawet Geniuszu rzeczy niepodobnych - Sam Hóg co bez łania wtym celu. uprasza i o wasz'! szanowny Reda~torze
człowieka stworzył człowieka, bez człowieka wszakże zba- pomoc w patryotyeznym zamiarze - Hojna będzie ofiara
wić go nie może. Ten, coby bez nas Polskę wywalczyć po- z waszej sl!·ony gdy zechcecie odezwę Komileln przył{!CZO­
tratił, byłby nierozważnym gdyby nas polem do niej dla n1,!, w pierws~ym numerze gratis umieścić, i przyj'!ć pośre­
krytykowania chyba swych rz1,!dow, przypuścił. - alboż dnictwo przesyłania miesięcznie składanych w ręce wasze
nasze. warnnkowe <lziśiaj zezwalanie potrzebneby mu było ofiar do Komisyi fonduszów Emigracyjnych klórej sekre~
ua co? Zdrowa p,o lityka ra<lz.i z tego przynajmniej co jest larzem i członkiem iest szanowny rodak A. Alfo.1~~ Sta~
w
r3·
fi.
11;
tii
roll·
-
48 -
zy1iski ruc du Dragon 21. Paris. Przyczy1icie się łaskawie
do dzieła, a Komi tel ogółtt którego szczególnym i est obowii!zkiem postawić w dobrym stanie wyzwolonych braci
pod każdym względem, z wdzięczności<,! dla Was szanowny
Hedaklorze pozoslanie na zawsze.
Szacunek pozdrowienie i Braterstwo.
Prezes Komiletn Leon Jabłoński.
•
Sekretarz Markowski.
DO Ei\UGRACYI POLSKJEJ WE FHANCYI.
ko1icu roku zawiadomi sldadaji],cych o stanie kassy i osób protegowanych,~ i-stosownie do wpływu, proponować będzie
zmniejszenie lub powiększenie składek, lecz się spodziewa i~
niezadługo ustanie potrzeba ich zbierania, - a wtenczas całko- ·
wity raport z funduszów jego rozporzi],dzeniu powierzonych, w
druku dla wiadomości wszystkich braci rodaków przedstawi.
Przyjęto na posiedzeniu komitetu ogółu emigracyi polskiej w"
Lon,dynie, 26 Lutego, 1844 r. Great Pulteney Street, Golden
Square. - London.
Prezes komitesu, Leon Jabłoński.-Sekretarz, Markowski.
Szanowni Rodacy,
Komitet ogółu emigracyi polskiej w Londynie, zawiadomiony szczególnym przypadkiem o przybyciu do Portsmouth, w
miesii],CU Grudniu zeszłego roku, okrętu rossyjskiego Jrtysz,
płyni],cego do Ochocka , który dla reperacyi na pewny czas do
( :dokończenie o krytyce:)
tego portu zawin\lł, - a na k~óry~ miało się zn~jdować 14tu
Polaków wiezionych na kolon1zac1j\l do Kamczatki; po przekoP?mni~cie tedy szano~n~. ziomkowie, ze krytyka ,mi,ńio pokonaniu się o rzeczywistości kr\lzącej wieści, postanowił nie- wagi, m11J10 obfitych 1 roznorodnych zasobów umysłowych,
szczęśliwych z niewoli wydostać. Przy pomocy kilkunastu gor- przez dumę, roztargnienie, lub zarozumiałość, nieraz w bezdroliwych o dobro ogólne spółrodako~ , za~.iar)ego blo~im sku- fach wyobraźni zabłi],kać się moze !
tkiem uwieńczony został. Gdy okolicznosc1 me dozwoliły wszyPrzywdzijcie więc na nii], strój i nazwę pols.,ki], ! Niech ona bę­
stkim, dzieśięciu wydartym z ri],k tyranów, zabeśpieczona jest dzie jak niegdyś, raczej Przeglą.dem lub Rozoiorem dzieł, rozswoboda; pozostaje tylko do zapewnienia dla nich byt mate- biorem wstrzemięźliwym, bez zółci i dowcipkowania.
Nareszcie, oby miłość literatury, nie umarzała w·was wzglę­
rijalny na p~·~yszlość. ~ trm w~ględzi.e uznaw~.zy ~a właś~iwy
krok w dziSICJSZem połozemu em1gracy1 w Anglii, mezi],dac po- dności na połozenie waszych współbraci, i nie uwodzcie sie na
mocy tutejszych mieszka1iców; komitet ogól u, ufny w to wiel- po/mszenie odgłosem, jakoby tu oni w skutek sympatyi opły­
kie poświęcenie Polaków, którem się zawsze i wszędzie odzna- wali w wygodach, korzystnych zatrudnieniach, i czuli], na zaćzaji]. dla ojczyzny, w j.ej święte i~~ie P.o~tanowił, bez.względu ~a wołanie pozyskiwali opiekę. Prawa francuzkie odsunęły cuclzoróznice polityczne, między nami 1stmernce, wezwac was bracia ziemców od uczestnictwa publicznych obowiiJ,zków ; ziomkowie
rodacy do braterskiego datku, przez który materjalny stan wy- więc wasi w małej liczbie i tam nieledwie uzyci zostali, gdzie
. zwolonych, zapewniony bydz musi, Na pierwszy odgłos tego bez nich obejsć się nie mozna było, lub gdzie ich niedola,
szczęśliwego wypadku, wielu rodaków pośpieszyło z oliarami przedstawiała korzystne widoki dla spekulacyi.
i z oświadczeniem składania ich na przyszłość, az do koiica
J tak np. - zacny X. G. obarczony-famili\l, a zapomniany
istnienia potrzeby. Komitet pewny, iz ta gorliwość we wszy- od swych nieludzkich krewnych i przyjaciół, szukajiJ,c zatru:otkich się okazc, niechce ubliźać przez zachęcanie ich do szla- dnienia, napotkał Sympatycznego dobroczyńcę co w obszerchetnych obowiij,zków, w dopełnianiu których, zwykli oni za- nym swym handlu zapewniał lilii miejsce; ze zaś jak m6wił,
wsze roskosz i chwałę znajdować dla siebie. Widzi on tylko po- dla obeznania xii],g i rutyny domu, potrzeba było wprawy i dotrzebę zakomunikować rodakom plan przez siebie przyjęty, doświadczenia, upewnił więc naszego ziomka, ze po kilku mieprzez który zebranie funduszó.'~ z mniejs~ym ~ięfare':11 dla s~ł~­ sii],cach bezpłatnej pracy, udzieli jak innym miesięczni], pendaj\lcych, z większi], dogodnosCI\,l dla zb1eraJi],Cych 1 korzysciiJ. SY\l· - A lubo nasz ziomek w skutek wyzszego usposobienia.i
dla obranego celu dokonane będzie. A zatem, aby kaźdy zy- pilności swojej, w jednym miesii],cu obeznał xięgi i całą . maCZiJ.CY nalezeć do tćj braterskiej pomoH, płacił mi.esięcznietyle, nipulacyff handlu, przecież, ów sympatyczny Mecenas nie
ile mozność jego dozwala, lub, jezeli niemoze kto wnosić mie • spieszył się z pensy\!, bo poprzednia umowa, od tego go uwal-'
sięcznie. jednorazowy wniosek równie z wdzięcznościiJ, będzie niala; ledwie az po kilku llliesiiJ,cach wyznaczył ji], przecie, lecz
przyjęty.
.
.
. razem wtłoczył na Polaka ogrom pracy, za . trzech..... Kiedy
Do rozrzij,dzania zebranych funduszow na przedmiot powyz- zaś całodzienny mozół od siódmej rano do siódmej wieczorem
szy wybrana w Londynie komissija pomocnicza z trzech .osób nie był dostatecznym na odrobienie onych, ziomek nasz nosił
, pod\ tytułem, Komissij opiekuńczey wyzwolonych bracL Po- xięgi do domu, i odrabiał po całych nocach; gdy zaś i to nre~
takJw, działa stosownie do instrukcyi przez komitet wydanej. -wystarczało, przybrał innych do pracy, dzieli],c się z nimi SWi!{)bowiiJ,zana jest, oprócz regularnej wypłaty czasowego wspar- mizerni], pensy\!. Wprawdzie, tak wielka usilność, poświęce­
cia ' wvzwolonym zapewnić byt materjalny na przyszłość, nie i bezinteresowność naszego ziomka, uwielbia ów zawołany
pi;;e_~ wynalezienie pracy stosownej do ich usposobienia, lub Sympatysta, - przecież nie powiększa pensyi, bo Si],dzi, :l.e
w której by nabyć mogli jakiego rzemiosła; dopomagać w cho- handel nie jest romansem .. „
• robie i innych nadzwyczajnych wypadkach; strzedz moralny
Pomijaji],c tysii],ce podobnych przykiadów, upewniam, źe o· ich charakter od szkodliwego wpływu; raportować miesięcznie braz niedoli zagranicznych ziomków waszych, któr{I w poprzeo wszvstkiem, ponieważ on jest odpowiedzialny za jej działania dnim obrazie skreśliłem, nic jest 71rzesadzony. . . . • W(!tpicie 7
przed ·składaji],cym we względzie użycia funduszów i opieki nad wiedzcież, ze ten jest tylko bladem niejako napomknięciem owewyzwolonymi braćwi.
go, jaki spotkacie w Wieczorach. Pielgrzyma, skoro dzieło to
Spółrodacy zamieszkali we Francyi, którzy do mmeJszcgo opuści drukarskie prasy ; tam w Tom : Il na karcie 340 nastę­
sldonii], się wezwania, raczi], swoje ofiary, czy to jednorazowe pufoce słowa, oby was właściwie oświecić i przerazić zdołały!. .. .
czy ci\,lgłe choćby w najmniejszej ilości nadsyłać do wydawców
A. O.
polskich gazet, którzy Si], proszeni o ich przyjmowanie i skła­
danie miesięcnie komissii funduszów emigracyjn1·ch w Paryzu,
Dalszy ciq.g nastg.pi.
lub wprost do tejze komissii, -a ta stosownie do zrobionej z
nii], umowy, doręczać je będzie komitetowi ogółu erµigracyi polskiej w Londynie.
Wydawca odpowiedzialny: JANUSZ WonoN1cz.
Komitet wkrótce ogłosi szczegóły wyswobodzenia dziesięciu
:Spólrodaków z niewoli rossyjskiej '· w osobnej broszurze. Przy ·W Drukarni Lacour, pray ulicy St-Hyacinthe-Saint-1\Iichel, n. 33.
~I

Podobne dokumenty