Pobierz PDF - Racjonalista TV

Transkrypt

Pobierz PDF - Racjonalista TV
Podczas, gdy wybrani przez demokratyczną większość polski
prezydent i polska premier wykazują swoją głęboką pogardę do
rządów prawa, rodzą się pytania, które jeszcze niedawno dla
wielu były oczywistością. Czy demokracja rzeczywiście jest
dobrym ustrojem? Czy demokracja jest wartością, której warto
bronić?
Przedstawiciele KOD-u nie mają wątpliwości. Nie mają ich, bo
utożsamiają demokrację z państwem prawa. Tymczasem można podać
przykłady z historii, choćby monarchię Fryderyka Wielkiego,
kiedy rządy prawa miały miejsce pomimo braku demokracji.
Podobnie, chociażby w dzisiejszych czasach Kaczyński i Spółka
próbują nam uświadomić, że demokracja nie musi koniecznie
oznaczać państwa prawa.
Przeciwnicy demokracji argumentują często, że jest to ustrój
wbrew pozorom nieliberalny, w którym rządząca większość może
zrobić co tylko zechce z mniejszością. Monarchista Janusz
Korwin-Mikke podaje często na ten przykład bezludną dotąd
wyspę na której znalazła się trójka rozbitków: dwóch mężczyzn
i jedna kobieta- faceci decydują w demokratycznym głosowaniu,
żeby można było zgwałcić kobietę. Ten i podobny przykład, w
którym wilki przegłosowują owce, na temat tego co zjeść na
obiad, mają obrazować rzekomy totalitaryzm demokracji.
Spójrzmy jednak, czy nie możemy bronić demokracji w kontrze do
innych ustrojów. Zauważmy chociażby, iż niebezpieczeństwo, że
pewna mniejszość, czy mówiąc szerzej: grupa ludzi, dozna
poważnej krzywdy ze strony władzy nie znika wcale w
niedemokratycznych ustrojach. Podobnym gnębicielem jak
większość z podanych wyżej przykładów może być król-tyran, czy
władająca arystokracja. Mamy na to przykłady z historii. Rzezi
hugenotów, czy holocaustu Żydów dokonano w reżimach
niedemokratycznych. Co więcej, najnowsza historia pokazuje, że
to właśnie w nie-demokracjach mieliśmy do czynienia z
największymi tyranami. Ani Pol-Pot ani Stalin ani Hitler nie
byli demokratycznymi przywódcami. I nie pomogą tu zapewnienia
przeciwników demosu, że Hilter został wybrany demokratycznie.
Owszem tak było, ale przekształcił on Republikę Weimarską w
państwo które z demokracją nie miało nic wspólnego i dopiero
wówczas zaczął „rzeź”.
Może to jednak zrzędzenie losu że przypadki ludobójstwa miały
miejsce w reżimach niedemokratycznych? Nie sądzę. W demokracji
rządzi większość. Spójrzmy na krzywą Gaussa. Pokazuje ona nam,
że w danej populacji najwięcej jest przedstawicieli o
zbliżonej do średniej wartości danej cechy. Demokracja musi
być, więc ustrojem ludzi średnich. Średnio-inteligentnych,
średnio-zamożnych, średnio-wykształconych i również średnioempatycznych, czy inaczej mówiąc średnio-okrutnych. Możemy
założyć, więc, że wybrańcy większości będą również
odzwierciedlać cechy tych „uśrednionych Kowalskich” (a nawet
śmiem twierdzić, że jest trochę lepiej bo przecież staramy się
wybrać dobrych kandydatów). To więc w monarchii\dyktaturze do
władzy prędzej może dojść żądny ofiar „psychopata”, gdyż nie
musi on odzwierciedlać cech typowych dla „średniaków”.
Oczywiście, zmniejsza się także prawdopodobieństwo dojścia do
władzy osoby genialnej. Pytanie jednak, czy okres oświeconej
dyktatury jest w stanie wynagrodzić dziesięciolecia tyranii?
Ja jestem jednak za bardziej równomiernym rozwojem. Tym
bardziej, że nasze życie jest krótkie i nic nam nie
gwarantuje, że załapalibyśmy się akurat na żywot mądrego,
sprawiedliwego i liberalnego monarchy.
Innym argumentem jaki podnoszą anty-demokraci jest to, że
prawda nie zależy od liczby głosów. Mają rację. Jednak należy
zauważyć, że jest tak też, gdy „głosuje” jedna osoba.
Jedynowładca też jest człowiekiem i też może się mylić. Tak
więc podobnie jak w przypadku argumentu o wilkach
przegłosowujących owce, jest to w rzeczywistości argument
który można rozszerzyć na dowolny ustrój.
Z pewnością zaletą demokracji, odróżniającą ją od innych
ustrojów jest to, że nie faworyzuje ona z góry jakiejś grupy
ludności. Nawet bowiem w absolutnej monarchii potrzebna jest
pewna warstwa arystokracji, która poczuwałaby się do obrony
ustroju. System demokratyczny jest warunkiem
(zdrowo rozumianej) równości między ludźmi.
koniecznym
Ponadto za zaletę demokracji należy uznać jej stabilność, to
że dzięki temu, że wszystko rozgrywa się przy urnie wyborczej
nie dochodzi do walk o tron. A także to, że jak pisał kiedyś o
tym na tym portalu Piotr Napierała, w demokracji „emocje są
wytracane na bieżąco przez to że większość ludzi ma nadzieję i
to nie zawsze złudną że przez moment to tacy jak ja/my będą
nadawać ton”.
Wróćmy na koniec do sprawy nieprzestrzegania praw mniejszości
w demokracji. Owszem, jak zostało już powiedziane, może do
tego dochodzić również w innych ustrojach, czy jednak
powinniśmy się z tym godzić w wypadku systemu demokratycznego?
Czy należy uznać demokrację za dobry ustrój nawet wtedy, gdy
oznacza ona de facto tyranię większości? Oczywiście nie.
Oprócz demokracji potrzebne jest bowiem dobre (i
przestrzegane!) prawo, gwarantujące podstawowe prawa wszystkim
obywatelom, w tym członkom mniejszości, a także konstytucja
zgodnie z którą demokratycznie wybrany rząd jest ograniczony
przez sądy i liberalne instytucje. Moją odpowiedzią na
postawione w tytule pytanie jest więc stwierdzenie:
demokracja, owszem, jest wartością, ale tylko liberalna
demokracja.