Document 475209

Transkrypt

Document 475209
Śmierć zwarła się z życiem i w boju o dziwy:
choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy...
Redakcja pisma:
Piotr Fankidejski
Adam Lamkiewicz
Krzysztof Narloch
Marek Szynkowski
Jarosław Oszuścik
Stanisław Sokun
Andrzej Węsierski
Sebastian Wydrowski
Robert Lew Kiedrowski
Sebastian Werra
Redaktor Naczelny
Adam Ryński
Zastępca redaktora naczelnego
Łukasz Paluszewski
Korekta:
Sebastian Wydrowski
Skład i opracowanie graficzne:
Michał Mierzejewski
Grafika:
Mateusz Szulc
Asystsent kościelny:
ks. dr Wojciech Węckowski
Kontakt
Wyższe Seminarium Duchowne
Diecezji Pelplińskiej
Plac Mariacki 7 · 83-130 Pelplin
www.wsd.pelplin.pl
[email protected]
2
Drodzy Czytelnicy!
W numerze:
Wstęp....................................................3
Doświadczanie Zmartwychwstania
w Ziemi Świętej.....................................4
„Przypatrzcie się, bracia,
powołaniu waszemu” (1 Kor 1,26).........8
Odkrywanie powołania.......................11
Ekumenizm w praktyce.......................13
Veterum Sapientia – semper viva! . ....15
Powołanie, Jerzy i prawda…................18
Acedia XXI wieku.................................20
Kleryckie Koło Misyjne
działa już 85 lat....................................23
Świętość to normalność......................28
Drzwi do wolności...............................30
Powołanie z każdej strony...................33
Rozeznać powołanie............................35
Św. Józef Kalasancjusz
– pokora i troska o młodych................37
Dzień po dniu......................................39
Dekoracje kwiatowe w kościele...........44
Ogród pustego grobu..........................46
Powyższy fragment sekwencji wielkanocnej śpiewanej w naszych świątyniach
zawiera jakże wymowne przesłanie. Przesłanie pełne nadziei, radości i paradoksów.
Nadziei na to, że śmierć i tak w ostatecznym rozrachunku przegrywa z Miłością
wypływającą z przebitego boku Chrystusa.
Zmartwychwstały Pan, rozrywa świętą
ręką grobu pęta – jak śpiewamy w jednej
z pieśni na okres świąt wielkanocnych.
Przyroda odradza się z zimowego letargu i równie żwawo zaczyna bić miarowo
swoim rytmem, dając nowe życie. Stąd też
nie sposób nie zauważyć Tego, który tak
intensywnie rozświetla mroki, umacniając
swój lud będący w drodze, tuląc w swoje
dłonie Kościół kroczący do zbawienia.
Oto ta noc, „(…) jedyna, która była godna
poznać czas i godzinę zmartwychwstania
Chrystusa(...)”. Ta noc nie jest już świętem samego Jezusa. Od tego momentu
sprawa Jego śmierci i Jego życia była już
nieodwołalnie związana ze sprawą życia
i śmierci każdego człowieka. Jezus nasza
historię chciał uczynić swoją historią, ponieważ nasz grzech wziął na siebie, niósł
go i ofiarował samego siebie, aby zapłatę
za grzech, śmierć, za nas wziąć na siebie...
Śmierć spotkała Go zamiast nas. Niepojęta
zamiana, jakiej dokonał Chrystus, zamiana
swojego losu na nasz los nie okazała się
zamianą na niby! Niech te kilka zdań, które
padły z ust wybitnych kaznodziejów staną
się dla wszystkich czytających Spojrzenia
pomostem do odkrycia sensu wielkanocnego misterium.
W tym świątecznym numerze naszego
czasopisma warto sięgnąć do wywiadu, który pozwoli ujrzeć Zmartwychwstanie „od
podszewki”, z perspektywy kapłana, który
podążał śladami Jezusa i Jego uczniów...
Jakie są składniki powołania i czym ono
tak naprawdę jest? Na to pytanie można
też znaleźć odpowiedź, którą daje już teraz
kapłan, który jeszcze niespełna rok temu
był cząstką pelplińskiej Alma Mater.
Swego rodzaju novum od tej chwili staje
się cykl, w którym będzie można głębiej
poznać sylwetki świętych, którzy zdradzą
nam kilka sposobów na realizowanie świętości w życiu. A ponadto i wiele więcej...
Z wielką radością i wdzięcznością oddaję do rąk Czytelników Spojrzenia, życząc
owocnej i przyjemnej lektury!
Adam Ryński
redaktor naczelny
3
Doświadczanie Zmartwychwstania
w Ziemi Świętej
Wywiad przeprowadzony z Ojcem Duchownym i Profesorem
pelplińskiego Seminarium, ks. Aleksandrem Dziadowiczem.
Kapłanem studiującym w latach 2008-2010 nauki biblijne
i archeologiczne na Biblicum Franciscanum w Jerozolimie.
Jakie były Ojca wrażenia, kiedy po
raz pierwszy stanął na Świętej Ziemi?
Tam, w Ziemi Świętej zrozumiałem jak
mało jeszcze o niej wiem, pomimo studiów
biblijnych. Pierwsze doświadczenie wiąże
się jednak nie ze studiami, ale z pielgrzymką z jednej z francuskich parafii. Pielgrzymkę poprzedzał blok spotkań. Konferencje
dotyczyły: historii i aktualnej sytuacji ludzi
tam mieszkających. Ostatnie przygotowanie było swoistym „triduum”. Środa
Popielcowa – Msza święta, piątek nabo4
żeństwo pokutne i w pierwszą niedzielę
Wielkiego Postu nieszpory z posłaniem na
pielgrzymkę. Obrzędy prowadził proboszcz
parafii. Przygotowywaliśmy się również
duchowo, wcześniej grupa spotykała się
kilkatrotnie na Mszach świętych i konferencjach. Życzę każdej grupie takiego
przygotowania. Pierwsze chwile w Ziemi
Świętej, czyli lotnisko: jak zachować się na
lotnisku wobec straży granicznej, co to jest
check point i paraliżująca wszechobecność
młodszych od siebie ludzi uzbrojonych
po zęby żołnierzy... Francuzi jeżdżą na
pielgrzymki, aby się czegoś dowiedzieć,
Polacy – aby coś przeżyć. My szukaliśmy
złotego środka. Kolejna rzecz, to nachalność palestyńskich chrześcijan. W związku
z tym, że wielu z nich opuszcza Ziemię
Świętą, to coraz trudniej jest tym, którzy
zostają. Ale pośród nich są tacy, którzy
wiedzą jak zarobić na biedzie. Obsługujący pielgrzymki czasem dziwią swoim
zachowaniem. W jednym z Kościołów nie
mieliśmy czasu na modlitwę, gdyż przewodnik po wprowadzeniu historycznym
przeszedł do rzeczy: „Zachęcam, kupcie
coś od chrześcijan, którzy czekają tu przed
Kościołem, żeby ich zachęcić do pozostania
w ich ziemi!”. Taki był mój pierwszy tygodniowy pobyt. Drugi w tym samym roku,
to sesja biblijna organizowana przez siostry
Notre Dame de Sion i wspólnoty Chemin
Neuf. Rok później byłem już na studiach
w Jerozolimie, złapałem bakcyla...
Jerozolima to miejsce przenikania
się wielu kultur, religii. Jak może się tam
poczuć przysłowiowy katolik?
Biblijna Palestyna, to połączenie
wschodu i zachodu. Zbitka kulturowa
jest widoczna nie tylko na zasadzie zderzenia tych dwóch kultur. To bardzo dobrze
widać w starej Jerozolimie, odgrodzonej
od nowego miasta murem z epoki ottomańskiej. Wąskie ulice, traktorki, które
dowożą towar... A wystarczy przekroczyć
jedną z bram starej Jerozolimy, aby trafić na
symbol nowoczesności: tramwaj! Inna brama prowadzi do niesamowitego centrum
handlowego. Można przeżyć istny szok
kulturowy. Podczas tych dwóch pierwszych
pobytów nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Trzeci pobyt związany ze studiami, to życie
codzienne – moja pierwsza wyprawa do
nowego miasta...po aparat fotograficzny.
Potem różnorodność językowa. W środkach komunikacji, hebrajski i angielski.
W starej Jerozolimie, arabski i angielski.
A gdy idzie się do Domu Pielgrzyma,
tam po prostu mówi się w języku danej
wspólnoty. U Franciszkanów – włoski,
u Benedyktynów – niemiecki, u Dominikanów – francuski, Legioniści Chrystusa, czy
Jezuici to angielski. Te różnice na dalszym
planie widać też w liturgii. I tak chrześcijan,
określa się na podstawie języka liturgii,
bardziej niż według wyznania. Stąd my
jesteśmy łacinnikami.
Czy dzisiaj rzeczywiście będąc w Ziemi Świętej, można odkryć powiązania
z tym, co działo się tam ponad 2000 lat
wcześniej?
Tak, oczywiście. Dotyczy to nie tylko
Ewangelii, można również odkryć potwierdzenie wydarzeń ze Starego Testamentu.
Na pewno służą temu różnego rodzaju wykopaliska archeologiczne. Takimi
wyraźnymi miejscami w Jerozolimie są:
ulice, gdzie droga z czasów Pana Jezusa
jest odkopana i wyniesiona do poziomu
dzisiejszej drogi. Jest to kilka metrów
różnicy. Przy trzeciej stacji Drogi Krzyżowej znajdują się płyty z czasów imperium
rzymskiego, po których na pewno stąpał
sam Jezus. Podobnie rzecz ma się z tzw.
Litostrotos. Poza Bożym Grobem, to oczywiście Ściana Płaczu, której poziom był
zupełnie inny niż dzisiejszy. Widać tam
różnicę między kamieniami tworzącymi
mur. Tam gdzie Jan Paweł II, czy Benedykt
XVI wkładali teksty modlitw. To kamienie
z epoki II Świątyni,a rzędy ułożone nad, to
już historia późniejsza. Betlejem i Nazaret,
5
to też miejsca, które pozwalają dotrzeć
do prehistorii chrześcijańskiej. Miejsca
związane z wcieleniem Syna Bożego.
Niewątpliwie najświętszym miejscem
w Jerozolimie jest Bazylika Grobu Pańskiego. Jak tam, w samym sercu, wygląda
Święte Triduum Paschalne?
Kiedyś sercem Jerozolimy była żydowska Świątynia Jerozolimska. Dziś dla
wielu Świątynią Jerozolimską jest – mogę
to śmiało powiedzieć – Bazylika Grobu
Bożego. Dla nas, ludzi z zachodu, jej nazwa
podkreśla bardziej śmierć niż życie. A tam
jest ona znana jako Kościół Zmartwychwstania – gr. ‚anastasis’.W całej Jerozolimie są miejsca związane z męką i Droga
Krzyżową Pana Jezusa. Mimo tego, że nie
wszystkie wydarzenia Wielkiego Tygodnia
wiążą się z Golgotą, to Patriarchat Łaciński
i Kustodia Ziemi Świętej(Franciszkanie),
celebrują Triduum w Bazylice Bożego
Grobu. Nieliczne nabożeństwa celebrowane są poza Anastasis. Do nich zaliczyć
należy: Wielkoczwartkowe obmycie nóg
uczniom szkół katolickich w Wieczerniku, lub wieczorne czuwanie w Bazylice
Narodów(Bazylice Agonii) w Getsemani.
Na kamień, przy którym modlił się Jezus,
wysypywane są płatki czerwonych róż,
co symbolizuje krwawy pot – robi to niesamowite wrażenie. Celebracja Triduum
w Bożym Grobie odbywa się zawsze rano.
Te sprawę reguluje Status quo podpisane
przez wyznania opiekujące się Bazyliką.
I tak poranna Msza Krzyżma jest połączona
z Mszą Wieczerzy Pańskiej. Piątkowa Liturgia Męki Pańskiej jest odprawiana rano,
pielgrzymi idą na tę liturgię Drogą Krzyżową jeszcze przed świtem. Kończy się ją
na dachu Bazyliki i stąd przechodzą przez
6
dwie koptyjskie kapliczki aby dostać się do
głównego wejścia na Golgotę. W związku
z tym, że liturgia wielkopiątkowa jest
rano, to łacinnicy wykorzystują 1 godzinę wieczorem na „pogrzeb Chrystusa”.
Procesyjnie wnosi się na Golgotę Krucyfiks. Tam zdejmowana jest z największym
pietyzmem „Pasyjka” Jezusa, zdejmuje się
koronę i wyciąga gwoździe. Figurę owija
się w płótno. Ciało jest przeniesione na
kamień namaszczenia, gdzie symbolicznie
rozciera się olejki i mirrę. Zawinięte ciało
4 kapłanów przenosi do grobu, który jest
nieopodal. Bardzo wzruszająca liturgia,
ale niestety zakłócają ją flesze aparatów.
Sobotnia liturgia też celebrowana jest rano,
w związku z tym rezurekcja jest oddzielona
i ma miejsce w niedzielę o poranku. Piękna
jest liturgia Zmartwychwstania, to sposób
którego nigdzie nie widziałem. Zaczyna się
o północy. Najpierw jest godzina czytań,
a potem procesja rezurekcyjna. I tak jest
w każdą sobotnią noc Wielkiego Postu.
Jest procesja rezurekcyjna z przepięknym
akompaniamentem organowym. Wzruszające jest to, że w procesji na przedzie idzie
Ewangeliarz – czyli celebrujemy tu Słowo.
I to Słowo w obecności wszystkich, wchodzi
do Grobu. Muzyka wprowadza potęgujące
się napięcie: w momencie gdy Kustosz Ziemi Świętej wynosi z Grobu Ewangeliarz, organista improwizuje prawdziwie zwycięską
melodię. W tym na pewno bardzo różnimy
się od prawosławnych, kontynuujących
liturgię „świętego ognia”. Nasza liturgia
ma naprawdę w sobie sacrum.
Czy podczas świąt Wielkanocnych
zdarzają się w Jerozolimie jakieś nieoczekiwane sytuacje, zwłaszcza w stosunku do katolików?
Odpowiadając na to pytanie trzeba
wyjść od klucza, który narzuca charakterystyka Ziemi Świętej. Mówi się dziś
o trzech miastach charakterystycznych
dla Izraela: Hajfa – gdzie się pracuje,
Jerozolima – gdzie się modli i Tel Aviv –
gdzie się bawi. Dzielnica (Mea Szarim)
z hebr. 100 drzwi, przypominająca „Łódź
fabryczną” z końca XIX wieku, uświadamia, że wspólnota Żydów ortodoksyjnych
zdominowała życie religijne w Jerozolimie.
Święte są te dni, które oni świętują. Życie
w Ziemi Świętej coraz bardziej się polaryzuje, gdzie chrześcijanie są spychani
na bok. Zarówno Izraelici i Palestyńczycy
korzystają z obecności chrześcijan. Same
święta nie są jakimś szczególnym momentem piętnowania chrześcijan (najwięcej
chrześcijan to turyści) – ale oni nie chcą
zrobić z tego faktu jakiegoś priorytetu. Oni
są piętnowani cały czas. Problem z religią
ma sam Izrael. Dzisiejsi Żydzi ortodoksyjni nie pracują, gdyż są traktowani jako
skansen i racja bytu Państwa Izrael. Ale
obok powstaje nowa religia: „Izrael” –
tworzy się nacjonalizm. Przejawia się to
m.in. w obowiązkowej służbie wojskowej
kobiet i mężczyzn, motywowanej często
ideologicznie.
Jezioro Galilejskie, Góra Oliwna,
Emaus. Jest tyle miejsc, które dzięki
Chrystusowi „żyją” po dziś dzień. Czy
dla Ojca jest jakieś szczególne miejsce
w Ziemi Świętej, które zapadło Ojcu
żywo w pamięci?
Szeroko patrząc na Ziemię Świętą
– jako teren naznaczony Tajemnica Rodzącego się chrześcijaństwa, to Antiochia
Syryjska, dziś Antakya w Turcji. Tam po
raz pierwszy użyto nazwy „chrześcijanie”.
Jest to bardzo ważne dla mnie miejsce.
Oczywiście to miejsce nie jest związane
bezpośrednio z Panem Jezusem, ale z Jego
uczniami. A w samej historycznej Palestynie, to właściwie wszystkie miejsca gdzie są
sanktuaria. Tam wszystko jest mi bliskie...
A konkretne miejsca z życia codziennego
to: Dom u Braci Szkolnych w Jerozolimie,
mieszkałem tam przez dwa lata; Dom sióstr
Elżbietanek, tzw. Stary Dom Polski – tam
po piątkowej Drodze Krzyżowej szliśmy na
kawę. W samej Jerozolimie, to IV stacja
Drogi Krzyżowej, przy której znajduje się
kaplica, gdzie przez dwa lata posługiwałem w niedziele. A to ze względu na to,
że wspólnota ormiańska nie miała tam
kapłana, toteż nie znając ich rytu wraz z o.
Kazimierzem (OFM Conv.), dzięki łacinie
w w liturgii znaleźliśmy wspólny język.
Jeżeli jest się krótko w Jerozolimie, to
można być nią zafascynowanym. Nieco
dłuższy pobyt otwiera oczy na problemy
lokalne, i może to przysłonić świętość tej
ziemi. Długi pobyt, codzienność pracy
i modlitwy dzielonej z ludźmi tam mieszkającymi pozwala człowiekowi zakochać
się w Ziemi Świętej Uświęconej przez
Zbawiciela, bardziej niż jakimkolwiek
sanktuarium na świecie.
Rozmawiał: kl. Adam Ryński, rok III
7
bowiem stawać się kapłanem w pojedynkę.
Potrzeba „wspólnoty uczniów”, jedności
tych, którzy pragną służyć wspólnemu
Kościołowi.
„Przypatrzcie się, bracia,
powołaniu waszemu” (1 Kor 1,26)
Nauczanie Ojca Świętego Benedykta XVI skierowane do kleryków
W ramach cotygodniowych wtorkowych
egzort, czyli nauk dotyczących życia seminaryjnego i kapłańskiego,
w tym roku pochylamy
się nad słowami Ojca
Świętego Benedykta XVI skierowanymi
do alumnów seminariów duchownych.
Do tej pory prześledziliśmy trzy teksty:
List Benedykta XVI do Kleryków z dnia
18 października 2010 r. we wspomnienie
liturgiczne św. Łukasza Ewangelisty, homilię dla seminarzystów wygłoszoną w madryckiej katedrze podczas Światowych
Dni Młodzieży dnia 20 sierpnia 2011 r.,
a także spontanicznie wypowiedziane
słowa w seminarium we Fryburgu Bryzgo8
wijskim podczas pielgrzymki papieskiej
do Niemiec 24 września 2011 r. Nowość
w stosunku do dotychczasowych egzort
polega nie tylko na wyjątkowej tematyce –
analizujemy przecież słowa Ojca Świętego,
które skierował bezpośrednio do nas – ale
także na fakcie, że to my, sami alumni,
wcielamy się w rolę moderatorów dla
siebie nawzajem. Słowa Ojca Świętego są
najpierw dyskutowane w ramach kursów,
a następnie wraz z naszymi przemyśleniami
przedstawiane na forum seminarium. Do
tej pory ten zaszczyt miały roczniki: V, IV
i II. Ta nowa metoda pracy formacyjnej
doskonale wpisuje się w nauczanie Papieża
Benedykta, który definiuje seminarium
jako „okres, w którym uczymy się jeden
z drugim i jeden od drugiego”. Nie można
Czy kapłan to potrzebny i sensowny
„zawód”?
Ojciec Święty wydaje się doskonale
rozumieć rozterki i pytania współczesnego
kleryka, niemal tak, jak gdyby sam ciągle
nim był. Odnosi się do dzisiejszych trendów, które wraz z postulatem wyrzucenia
Boga na margines życia społecznego chcą
powiedzieć, że kapłaństwo to „zawód
niepotrzebny”. Dzieli się z nami tutaj
swoim osobistym doświadczeniem. Kiedy
w 1944 r. trafił do wojska, na pytanie dowódcy kompani o to, kim chciałby zostać
w przyszłości, odpowiedział: „księdzem”.
Reakcja wojskowego była bardzo stanowcza: „A więc musi Pan poszukać sobie
czegoś innego. W nowych Niemczech
nie potrzeba już księży”. Znamy kontekst
tamtych czasów. Był to okres Drugiej Wojny Światowej, czas „między heroizmem
a bestialstwem”, kiedy to w Niemczech
panował hitleryzm. Była to rzeczywistość,
do której z pewnością nikt z nas nie chciałby wracać. To, co łączy ją z dzisiejszym
światem zachodnioeuropejskim, to stosunek do Boga. Dzisiaj także wielu myśli,
że kapłaństwo nie jest „zawodem” na
przyszłość, lecz raczej należy do przeszłości. Nic bardziej mylnego! Człowiek
zawsze będzie potrzebował Boga, może
nawet dzisiaj bardziej w dobie dominacji
techniki i globalizacji, gdzie niepohamowanej konsumpcji towarzyszy ogromne
ubóstwo duchowe. „Tak, dobrze zrobiliście, wybierając tę drogę” – pisze Ojciec
Święty. Może się zdarzyć, że będą wami
gardzić, jak chce się czynić z tymi, którzy
przypominają o najwyższych celach lub
demaskują bożki: seks, pieniądze, używki,
sławę, wolność bez zasad, przed którymi
wielu dziś się kłania. Kapłan jednak niezależnie od okoliczności zewnętrznych,
powinien przynosić owoce dobrych dzieł,
odzwierciedlając w swym życiu tajemnicę
Krzyża Pańskiego. Razem z Chrystusem
zostałem przybity do krzyża, stałem się
śmieciem tego świata – największym jego
głupcem (por. 1 Kor 4,10.13; Ga 2,19).
Benedykt XVI bardzo otwarcie mówi
o wątpliwościach alumna dotyczących
celibatu, jeszcze bardziej wyostrzonych
w kontekście problemu nadużyć seksualnych duchownych wobec dzieci i młodzieży,
który swoją drogą jest jednostronnie przejaskrawiany przez media. Niemniej problem istnieje i Ojciec Święty nie „zamiata
go pod dywan”, lecz uczciwie podejmuje
w swoich słowach do kleryków. Czy droga
celibatu wobec tych przykrych sytuacji
jest zatem sensowna jako droga ludzkiego
życia? Ojciec Święty na tak sformułowane
pytanie z całą stanowczością odpowiada:
„tak”. Wierność jest możliwa! Różne
ludzkie błędy nie przekreślą wielkości
i piękna kapłaństwa. Nasza tożsamość
pochodzi od Chrystusa, a nie od szatana,
który wiedzie ludzi do upadków. Papież
Benedykt nazywa celibat „darem Ducha
Świętego”, zatem tylko żyjąc „w Duchu”,
można go sensownie przeżywać.
Kilka dobrych rad Ojca
Ojciec Święty w swoich słowach do
kleryków nie skupia się jednak przede
wszystkim na zewnętrznym wizerunku i roli
kapłana w świecie, ale treść jego nauczania
w większości wypełniają ojcowskie rady
9
i przemyślenia dotyczące życia w samym
seminarium, tak aby był to czas dobrego
przygotowania się do służby Chrystusowi.
Powinny to być przede wszystkim lata
ciszy wewnętrznej, nieustannej modlitwy,
pilnego studium i roztropnego włączania
się w działania i struktury duszpasterskie
Kościoła. Kluczem do uchwycenia istoty
czasu seminarium jest dla Benedykta
XVI wiersz Mk 3,14: Chrystus ustanowił
Dwunastu „aby Mu towarzyszyli, by mógł
wysłać ich na głoszenie nauki”. Te dwa
elementy: bycie z Chrystusem i wyjście
do świata, są nierozłączne i muszą istnieć obok siebie w życiu każdego alumna.
Tym, co najważniejsze w latach formacji
seminaryjnej, jest nauczenie się stałego
kontaktu z Bogiem. Dokonuje się to przez
osobistą relację z Chrystusem, w którym
Bóg przestaje być tylko naukową hipotezą,
Twórcą Wielkiego Wybuchu, od którego
zaczął istnieć świat, ale Osobą, z którą mogę nawiązać dialog. Kto chce być
kapłanem, musi być przede wszystkim
„Bożym człowiekiem”. Jako kandydaci
do kapłaństwa musimy być świętymi, aby
nie tworzyć sprzeczności między znakiem,
jakim jesteśmy, a rzeczywistością, którą
pragniemy oznaczać.
Ojciec Święty bardzo duży nacisk
kładzie na formację intelektualną. Argumentując konieczność solidnych podstaw
teologicznych każdego kleryka, Papież
ponownie odwołuje się do fragmentu
Pisma Świętego. Tym razem jest to 1 P
3,15: „bądźcie zawsze gotowi do obrony
wobec każdego, kto domaga się od was
uzasadnienia tej nadziei, która w was jest”.
To wezwanie jest szczególnie aktualne
w dzisiejszych czasach, w których ceni się
naukowe dowodzenie. W rzeczywistości
10
często zachowuje ono niestety tylko pozory
naukowości, będąc pseudonauką, niemniej
nie zmienia to faktu, że dyskusja na argumenty logiczne i empiryczne jest dzisiaj polem dialogu ze światem. Nie można zatem
ograniczyć religijności tylko do sfery uczyć,
jakichś emocjonalnych doznań. Dlatego
Benedykt XVI zachęca: „Mogę jedynie
usilnie Was prosić: studiujcie z zapałem!
Wykorzystajcie lata studiów! Nie będziecie
żałowali”. Nasze studiowanie nie ma być
jednak tylko umotywowane jego użytecznością w pracy duszpasterskiej, ale ma
być naszą pasją. Pragmatyzm ma ustąpić
miejsca fascynacji tajemnicą Boga. Nasze
studia mają zawsze być razem z Panem,
przed Panem i dla Pana.
Ostatni element, który osobiście mnie
zainteresował w nauczaniu Benedykt XVI
do kleryków, to temat życia we wspólnocie. Ojciec Święty zwraca uwagę na to, że
seminarium jest zbiorem osób o różnej
osobowości i formach duchowości ukształtowanych przez formację przedseminaryjną, np. w ruchach religijnych, które nazywa
„darem Ducha Świętego dla Kościoła”.
Seminarium ma być miejscem wznoszenia
się ponad te różnice, szkołą tolerancji,
akceptacji i zrozumienia w jedności Ciała
Chrystusa. „We współżyciu, czasem może
trudnym, musicie uczyć się szczodrości i tolerancji, nie tylko wzajemnie się znosząc,
ale ubogacając jeden drugiego tak, aby
każdy mógł wnieść swoje osobiste talenty
do wspólnego skarbca, bo wszyscy służą
temu samemu Kościołowi, temu samemu
Chrystusowi”.
kl. Marek Szynkowski, rok V
Odkrywanie powołania
Potem wyszedł na górę
i przywołał tych, których sam chciał,
a oni przyszli do Niego (Mk 3, 13).
Powyższy fragment z Ewangelii wg
św. Marka wybrałem na myśl przewodnią
niniejszych rozważań. Mowa w nim o wyborze Dwunastu. Wezwaniu zwykłych,
grzesznych ludzi do wielkich zadań. Na co
dzień nie zajmowali się niczym szczególnym. Nie byli ani mędrcami, ani uczonymi
w piśmie. Po ludzku patrząc, byli bardzo
przeciętni. Nie śniło im się to, co wydarzyło
się potem; nigdy nie sądzili, że staną się
1
narzędziami w rękach Boga, służąc dziełu
zbawienia świata. Najwyższy upodobał
sobie w ważnych sprawach posługiwać
się słabymi ludźmi, bowiem moc w słabości
się doskonali1.
Potem wyszedł na górę
Góra zawsze była miejscem uprzywilejowanym. To na niej rozgrywały się najważniejsze wydarzenia zarówno w Starym
Z Prefacji o Świętych Męczennikach
11
jak i w Nowym Testamencie. Mojżesz na
Synaju otrzymał Dekalog, a Eliasz na górze
Karmel objawił moc Boga, rozprawiając
się z prorokami pogańskiego boga Baala.
Jezus lubił wychodzić na górę, aby się
modlić. To wszystko podkreśla, jak ważne
było wydarzenie powołania apostołów.
Góra stanowi miejsce, które daje sposobność odseparowania się od świata,
ludzi, codziennego hałasu. Każdy z nas
potrzebuje takiego miejsca. Trudno jest
dobrze rozeznać powołanie bez modlitwy,
ciszy... Potrzeba tej ciągłej czujności jak
u Samuela: Mów Panie, bo sługa Twój
słucha (1Sm 3, 9).
Przywołał tych, których sam chciał
Jezus nie wyjaśnia, dlaczego właśnie
oni, co spowodowało, że właśnie ich wybrał. Nikomu się nie tłumaczy, nie robi
żadnego egzaminu czy castingu, bo zna
ich serca. Nie dlatego, że byli tego godni,
najlepiej przygotowani, po prostu taka
była Jego wola i to pozostanie tajemnicą...
Widać jednak, że inicjatywa wychodzi
zawsze od Boga, to On decyduje, kto.
Nie bez celu jednak polecił nam modlić
się o nowe powołania: Żniwo wprawdzie
wielkie, ale mało robotników. Proście więc
Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje
żniwo (Łk 10, 2).
Ważne jest zatem, aby pamiętać, że
powołanie to dar i tajemnica2. Na każde
powołanie, a szczególnie to kapłańskie
należy patrzeć przez pryzmat wiary. Bez
niej wszystko traci sens.
A oni przyszli do Niego
Dzisiaj tak często mówi się o kryzysie
powołań. Wina jednak nie leży po stronie
Boga. On nie przestaje przywoływać – to
my zatykamy sobie uszy, żeby nie słyszeć.
Człowiek dzisiejszy jest pewnie bardziej
poraniony przez rzeczywistość, którą sobie
sam stworzył, niż kiedykolwiek wcześniej.
Niezdolny jest do żadnych poważnych
decyzji, do odpowiedzialności za siebie
i innych. Żąda natychmiastowego efektu,
wygodnego życia bez wierności, cierpliwości, stałości, panicznie boi się wszelkiego
cierpienia.
Aby człowiek wzrastał, potrzeba mu
odwagi, bo życie jest nieustanną walką.
Tylko zdechłe ryby płyną z prądem rzeki.
Pierwszym naszym powołaniem jest życie
wieczne, a kapłaństwo to jeden ze sposobów realizacji tego celu. Ważne jest jednak
odczytanie woli Bożej, bo w niej najpełniej
odnajdziemy naszą tożsamość.
Młodość jest tym szczególnym czasem
kształtowania się ideałów, hierarchii wartości. Warto na tym wyjątkowym etapie
życia być blisko miłującego Boga, który
stanowi pewne oparcie wśród życiowych
burz i niepokoju: Pan Zastępów jest z nami,
Bóg Jakuba – naszą twierdzą (Ps 46, 8).
Lęk jest naturalny przy wyborze drogi
życiowej. Chrześcijanin to człowiek, którego charakteryzuje odwaga, czyli działanie
mimo strachu. Nie przegraj życia – zaufaj
Panu!
kl. Łukasz Paluszewski, rok III
Tytuł książki będącej zapisem osobistych przeżyć Jana Pawła II związanych z powołaniem
kapłańskim
2
12
Ekumenizm w praktyce
Różne poglądy, odmienne kraje, liczne narodowości, własne języki, inne postrzeganie
świata. Wreszcie, inne Kościoły, wyznania. Czy jest możliwe porozumienie? Wydaje
się, że nie. Jednak istnieją te same wartości, wspólna modlitwa, jeden Bóg. Tymi,
którzy próbują znaleźć wspólne punkty tam, gdzie króluje rozłam, są bracia z Taize.
Taize to mała wioska położona w południowej Francji. Tam właśnie znajduje się
dom generalny tej wspólnoty. Przez cały rok
odbywają się tam tygodniowe spotkania,
poprzez które rozprzestrzenia się idea ekumenizmu. Wśród wielu podejmowanych
przez nich inicjatyw główną imprezą jest
coroczne spotkanie młodych. Ostatnie
odbyło się w Berlinie. Stolica Niemiec,
dawniej podzielona murem, teraz mogła
stać się „stolicą jedności”.
Organizacja całego spotkania możliwa
była dzięki pomocy wolontariuszy, którzy
przez cały rok przygotowywali się na to,
by w dniach od 28 grudnia do 1 stycznia
czuwali nad przebiegiem całego spotkania.
Możliwość przyjęcia 50 000 ludzi (w tym
20000 Polaków) okazała się możliwa dzięki
gościnności mieszkańców Berlina, którzy
przyjęli nas do swoich domów.
Ekumenizm nie jest sprawą łatwą.
Duże trudności nastręczają przede wszyst13
Veterum Sapientia – semper viva!
kim różnice dogmatyczne pomiędzy poszczególnymi wyznaniami. Na szczęście
dialog teologiczny nie jest jedynym wymiarem działań ekumenicznych. Nawrócenie
buduje w ludziach duchowy ekumenizm.
Na spotkaniach Taize największy wydźwięk
ma wymiar praktyczny, czyli po prostu
wspólne trwanie na modlitwie i obecność.
Spotkanie odbywało się pod hasłem „Torować Drogi Zaufania”. Realizowaliśmy to
hasło na codziennych, „internacjonalnych”
spotkaniach w parafiach. Tam w ramach
różnych wyznań dzieliliśmy się naszymi
radościami i trudnościami wynikającymi
z naszej wiary. Wieczorem oddawaliśmy
14
wszystkie te sprawy Jezusowi Chrystusowi
podczas wspólnotowej modlitwy w olbrzymich halach.
Zawsze łatwiej jest burzyć niż budować. Jedność wśród chrześcijan nie jest
zadaniem łatwym. Brat Alois, przełożony
wspólnoty, pisał w swoim liście: Widzialna
Komunia między chrześcijanami ma być
znakiem pośród ludzi: „Wy jesteście solą
ziemi.” Jest to zadanie skierowane do
wszystkich chrześcijan, bo ekumenizm
świata budujemy „ekumenizmami” własnych środowisk lokalnych.
kl. Marek Rekowski, rok III
W tym roku obchodzimy 50-tą rocznicę Konstytucji Apostolskiej
Veterum Sapientia. Ten nieco zapomniany, a przecież jeszcze bardziej
aktualny dziś niż przed półwieczem, dokument, który Papież
Soboru, Jan XXIII, podpisał dnia 24 lutego 1962 r., z pewnością
wart jest przypomnienia i nowego spojrzenia.
Ojciec Święty ubolewał nad tym, że
„wielu jest takich, którzy bez miary pochłonięci niezwykłym postępem nauk odrzucają
lub ograniczają studium języka łacińskiego”. Zdawał sobie sprawę z malejącego
poziomu znajomości języków klasycznych
wśród księży oraz prób umniejszenia roli
łaciny czy to w liturgii, czy w naukach
teologicznych. A mówimy o latach 60-tych
ubiegłego wieku! Ciekawe, jak zareagował-
by Dobry Papież, mogąc „podziwiać” nasze
kleryckie zmagania z trzecią deklinacją czy
seminarzystę niezdarnie dukającego kilka
łacińskich fraz.
Faktyczna marginalizacja (nie oszukujmy się, że tak nie jest) mowy Cycerona
w życiu naszym, seminaryjnym, jak i szerzej – w Kościele – nie ma uzasadnienia ani
praktycznego, ani formalnego. Zarówno
dokumenty soborowe (vide KL) jak i prawo
15
kanoniczne nic nie mówią o zniesieniu
łaciny; przeciwnie: dla przykładu w liturgii
dopuszczono większy udział języków narodowych, nie nakazano tu jakiejś substytucji. Antyczny w swych korzeniach chorał
gregoriański ma gwarantowane pierwsze
miejsce pośród śpiewów kościelnych.
Kiedy ostatni raz śpiewałeś chorał w swojej
rodzinnej parafii?
16
Jako seminarzyści WSD w Pelplinie
posiadamy bardzo dobrych wykładowców języków klasycznych. Mamy rzadki przywilej, iż lektorat łaciny z drugim
rocznikiem prowadzi Ksiądz Biskup Jan
Bernard Szlaga. Jak więc wytłumaczyć, że
nasze spotkanie z mową aniołów to jedynie
cotygodniowa celebracja liturgiczna wg
„Missale Romanum” w poniedziałkowy
poranek oraz periodycznie powracające
wkucie gramatycznych tabel przed kolokwiami w myśl zasady „ZZZ”. Być może
jest to lekceważenie, być może lenistwo,
a być może zwykłe niezrozumienie samego
terminu „studiowanie”.
Nie polega ono tylko wysłuchiwaniu
wykładów czy przygotowaniu się na egzaminy. Przeciwnie, te aktywności stanowią
normalnie jedynie wycinek tego, co nazywa
się „studiowaniem”, którego przewidzianym miejscem jest własne biurko, a właściwym narzędziem książka. Studiowanie
to czytanie w zaciszu pokoju czy czytelni,
to w gruncie rzeczy autonomiczna praca,
w której profesor jest swoistym przewodnikiem. Jeżeli nauce, chociażby łaciny,
nie poświęci się serca, czasu i może kilku
kropel potu, to w przyszłości okaże się,
że jako przyszli księża dołączymy do grona tych zacnych kapłanów, dla których
wymówienie imion w „Communicantes”
Kanonu Rzymskiego stanowi przeszkodę
nie do pokonania.
Tymczasem łacinę można nazwać, jak
pisze Papa Roncalli w swojej konstytucji,
„językiem katolickim”. Jest więc językiem
naszym własnym, niejako ojczystym. Dla
nas, katolików, łacina to wyznacznik tożsamości, stanowi o tym, kim jesteśmy, jaką
tradycję reprezentujemy, skąd pochodzimy.
To chyba oczywiste, że zanim „pójdziemy
w świat” głosić Słowo i sprawować sakramenty, najpierw musimy utwierdzić
się w owej tożsamości, zdać sobie sprawę
z tego, że stanowimy czy w Pelplinie, czy
w Manili, czy w Buenos Aires wspólnotę,
której korzenie sięgają do Wiecznego
Miasta, a która wyrosła przez daninę krwi
niezliczonej ilości rzymskich męczenników.
Założony przez Chrystusa Kościół katolicki
czerpie z nauczania i świadectwa wiary
świętych Piotra i Pawła, których groby
są w Rzymie. Nasz stosunek do łaciny
jest zatem wyznacznikiem więzi miłości
i posłuszeństwa wobec następcy Księcia
Apostołów i Wikariusza Chrystusa na
Ziemi.
Wracając do obchodów 50-lecia dokumentu, warto zwrócić uwagę na słowa
kardynała Zenona Grocholewskiego, które
wypowiedział podczas okolicznościowych
uroczystości. Purpurat mówił o moralnym
i kulturowym nakazie ochrony DUCHOWEGO skarbu łaciny, który obejmuje
w szczególny sposób katolików, a zwłaszcza
księży. Zastanawiające, jakie znaczenie
w życiu duchowym może mieć język aniołów. Pewnie pytanie to jest otwarte. Wydaje
mi się jednak, że samo odprawianie części
liturgii godzin po łacinie (co robię) czy
celebracja mszy w powszechnym języku
liturgicznym Kościoła (co, Deo volente,
będę robił za kilka lat) uzmysławia niewyrażalną słowami łączność, szczególną mistyczną więź z pokoleniami kapłanów czy
zakonników (wielu z nich ogląda zapewne
teraz chwałę Boga w niebie), którzy przez
ostatnie dwadzieścia wieków przekazywali
kolejnym generacjom objawioną Prawdę.
Po drugie można tu wskazać na jednoczący wymiar łaciny. Dziś, w naszej globalnej wiosce, migracje ludności są masowe,
a wielu podróżuje w najdalsze zakątki
świata. W tym nowym kontekście należy
zauważyć słowa Jana XXIII: „Kościół, który
rozciąga się na wszystkie narody i ma trwać
aż do skończenia świata z istoty swojej domaga się języka, który by był uniwersalny,
niezmienny i szlachetny”. Na pewno takiej
precyzji i stałości brakuje chociażby współczesnej lingua franca, czyli angielskiemu,
występującemu w niezliczonej ilości lokalnych odmian i wzbogacającemu się rok
rocznie o tysiące nowych wyrazów. Sam
mogłem wielokrotnie doświadczyć owych
liturgicznych zgrzytów, gdy na przykład
części modlitwy eucharystycznej były recytowane w formacie „international” (co
przeczy dokumentom Kościoła).
Jestem przekonany, że niezwykle mądry, potrzebujący „odkurzenia” (a może
ściągnięcia z wyższych, niedostępnych
półek niejednej, podręcznej biblioteczki)
dokument to nie płonny wysiłek ratowania
raz na zawsze utraconej przeszłości, wykwit
nostalgii za tym, co było. Przeciwnie, eklezjalna współczesność dowodzi, że Opatrzność, która skłoniła Papieża do napisania
tej konstytucji nie „myliła się”, podobnie
jak stan moralnej nędzy nowoczesnej
kultury Zachodu dowodzi słuszności magisterium Pawła VI z „Humanae Vitae”.
Ta sama bowiem Opatrzność wybrała
Imperium Romanum i grecką oikoumene
jako środowisko rozwoju pierwotnego
Kościoła. Wybrała również nas na kreatywnych stróżów tego dziedzictwa.
kl. Sebastian Wydrowski, rok IV
17
Powołanie, Jerzy i prawda…
„Czym się Panu odpłacę za wszystko, co mi
wyświadczył? Podniosę
kielich zbawienia i wezwę imienia Pana” (Ps
116b,12-13.15-18). Te
biblijne słowa są doskonałym streszczeniem płynącym z zawstydzenia wobec daru,
jakim jest kapłaństwo , a jednocześnie darów, które w kapłaństwie się mieszczą. Nie
„czarujmy się”. CZYM się Panu odpłacę za
to wszystko? Za to wszystko, czyli za kapłaństwo. Zresztą, czy posiadam cokolwiek
swojego, abym mógł się wypłacić? Bóg nie
czeka na żadne „odpłaty”. Każdego dnia
„podnoszę kielich zbawienia”, w psalmach
i nie tylko w nich, „wzywam imienia Pana”.
I już tak prawie dziesięć miesięcy jako
ksiądz. W taki sposób trwam, czy jak kto
woli, trwać próbuję. Trwanie jest rusztowa18
niem pod miłość. Ono winno być solidne.
Bo jeśli rusztowanie będzie byle jakie, to
nigdy nie będę mógł się wspiąć w miłości.
A gdybym TEJ nie miał, wtenczas „byłbym niczym”. Morze „jakoś” bym tam
„brzmiał” w kapłaństwie, jednakże pozostało by to brzmienie „cymbała brzęczącego”. Bałbym się wówczas samego siebie.
Trwam więc po cichuteńku. Już przecież
nie ja, ale wciąż Ja. Bo przecież idzie o to,
ażeby ON „wybrzmiał” przeze mnie.
Wiele banałów mógłbym napisać o powołaniu. Na co to komu? Zresztą szkoda papieru, a banałów „na zawołanie”.
Natomiast chciałbym napisać o pewnej
bliskiej memu sercu fascynacji, od której,
być może, nie „wszystko się zaczęło”, ale
zaczęło się wiele, która do Boga mnie podprowadziła i stale podprowadza. Bo Bóg
nie od razu mnie „zachwycił”. To ciekawe.
Zachwycił mnie ktoś, kto Bogiem żył, a kto
Bogiem nie był. I dzięki Bogu… Ks. Jerzy
Popiełuszko, dzisiaj już błogosławiony, jednakże dla mnie zawsze święty. To mój święty. Drugi anioł stróż. A może pierwszy?!
Przyjaźń z Nim zaczęła się w liceum. Byłem
Nim wtenczas zachwycony. Wiele na Jego
temat czytałem, oglądałem, modliłem się.
W seminarium owa „przyjaźń” jeszcze
bardziej się cementowała, dojrzewała.
Czym mnie ujął? Prostotą i zwyczajnością.
Nader wiarą w PRAWDĘ, którą żył, której
się nie bał, w ostateczności, za którą oddał
zbyt szybko, swoje życie. CARITAS in VERITATE. Zawsze tak. Prawda pozbawiona
miłości Go nie interesowała. Bo wiedział,
że taka „prawda” może zabić. „Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo,
trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie
to dawanie świadectwa, to przyznawanie
się do niej i upominanie się o nią w każdej
sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy
nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją,
taką czy inną ustawą”. W innym miejscu
mówił „Krzyż to brak prawdy… Prawda
ma w sobie znamię trwania… Korzeniem
wszelkich kryzysów jest brak prawdy”. Nie
mówił tego „z wysoka”, nie był papieżem,
biskupem. Mówił to „tylko” jako ksiądz
i w takim systemie, jaki ówcześnie trwał.
Mówił „z niska”, lecz czerpał z trochę „wysoka”. Chłonąłem z „otwartą gębą” każde
Jego słowo, każdą homilię. Nie mówił nic
nowego. Były to rzeczy, wydaje się, nazbyt
oczywiste. Jego głos też nie był porywający.
Jednakże porywająca była zgodność tego,
co mówił, z tym, jak żył. Przypieczętowaniem tego było „oddanie życia za wielu”.
Patrząc na niego, chciałem być lepszy.
On mnie zawsze mobilizuje. On był i jest
jakby moim „wyrzutem sumienia” zawsze,
ilekroć chcę pójść na skróty, dać sobie spokój, „nie przemęczać się”. „Nie mogę, nie
mogę, jestem zmęczony” – mówił czasem,
przecież był tylko człowiekiem. „Niech
się nie lituje nad sobą, jest kapłanem” –
te słowa księdza proboszcza działały na
niego, jak egzorcyzm. Nie litował się nad
sobą. Dzięki niemu uświadomiłem sobie,
że wpierw powołany jestem do… prawdy,
która może zmęczyć, ale nie może zgubić
drugiego człowieka. Sam taką „prawdą”
mam być. Prawdą, która niesie pociechę,
daje nadzieję.
Nieodżałowanej pamięci ks. infułat
Jerzy Buxakowski, będący dla mnie najznakomitszą pelplińską osobowością (zresztą
na pewno nie tylko dla mnie), autorytetem
wysokich lotów, którym mogłem cieszyć się
tylko sześć lat, zawsze powtarzał nam, iż
z seminarium nie wyjdziemy z żadną inną
„bronią”, jak tylko z prawdą. Na początku
myślałem – „dziadek” się powtarza. Później dostrzegłem, że był to celowy zabieg.
I choć, bijąc się dzisiaj w piersi, przyznaję, że trochę mi już z głowy „wywiało”
dogmatyki, jednak TA „lekcja” pozostaje
wciąż żywa. Wyszedłem z seminarium
z trudnymi, ciężkimi i zobowiązującymi
słowami na prymicyjnym obrazku: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Ale to taki program, który kształtował
się przez kilka lat i na który wpływ miało
dwóch Jerzych – bł. ks. Jerzy Popiełuszko i śp. ks. Jerzy Buxakowski. A co mi
pozostało z seminarium? Oprócz ksywki
„Jerzy” miłość do prawdy, orędownictwo
ks. Popiełuszki i nielitowanie się nad sobą.
Ot, takie „składniki powołania”, mojego
powołania.
Ks. Karol Ciesielski
19
Acedia XXI wieku
„Czasy to ludzie, gdyż
ludzie tworzą czasy, dobre
lub złe” – tak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa mawiał święty
Augustyn. Jego słowa
nadal zadziwiająco trafnie można wkomponować do realiów XXI wieku, epoki
„bezprzewodowej”, epoki paradoksów,
kontrastów o dalekim, a jednocześnie tak
prostym i będącym na wyciągnięcie ręki,
zasięgu. Większość komunikatów obecnego czasu to niepojęta ilość kodów i słów
przekazywanych drogą elektroniczną.
Toczy się walka z czasem. Człowiek próbuje
być panem czasu. Dziś dla większości ludzi
już nieszokujący i zwyczajnie obecny jak
portfel w kieszeni okazał się telefon ko1
20
mórkowy. Większość młodych osób – i nie
tylko – nie wyobraża sobie życia bez niego.
Co gorsza, SMS-y, rozmowy przez telefon,
są zgubnym zamiennikiem spotkania
z przyjacielem, rozmowy przy kawie czy
nawet fizycznej obecności, której człowiek
tak bardzo potrzebuje. Problem Pokolenia
SMS to problem wspólnoty osób, a więc
nie jest on obcy Kościołowi Katolickiemu.
Zajmuje się nim też teologia, która jest:
(…) „świadomie podjętym przez osobę
wierzącą, wysiłkiem słuchania autentycznego, historycznie ogłoszonego słowa
objawienia Bożego, wysiłkiem poznania
tego słowa za pomocą metod naukowych
i refleksyjnego rozwijania w ten sposób
rezultatów”1.
K. Rahner, H. Vorgrimler, Mały słownik teologiczny, Warszawa 1987, s. 466.
Tak więc dzisiejszy człowiek, aby poznać Boga, nie może zamknąć się tylko
w sztywnych ramach techniki, ale musi
wejść dalej, wypłynąć na przysłowiową
głębię, zakochać się w ciszy, aby poznać
Stwórcę. Oczywiście mechanizm działa
tu i w drugą stronę. Z kolei teologia jako
nauka stoi przed nie lada ważnym wyzwaniem. Potrzeba takich środków, aby współczesnemu światu ukazać piękno słowa,
w którym jest obecny sam Bóg. Potrzeba
takich metod, aby nie rezygnować z tego,
co przez wieki wypracował Urząd Nauczycielski Kościoła i Tradycja. Ważne jest, aby
współczesna teologia mogła wypracować
ten „złoty środek”, po to, aby wierni mogli
dokonać refleksji, nad stanem swojej wiary.
Jak sprostać tym zadaniom?
Teologia ma za zadanie otworzyć słuch
człowieka na sprawy Boże (…). „Do tego
niezbędna jest znajomość współczesnego
człowieka. Ze względów metodycznych
jednak trzeba najpierw wyszukiwać te
sprawy, które szczególnie frapują dzisiejszego człowieka: «Chodź i zobacz!»
(J 1,39). Potem dopiero należy otwierać
cały skarbiec, by wydobywać z niego
„stare i nowe rzeczy” (Mt 13,52). Szukamy
tej znajomości nieraz w komentarzach,
książkach naukowych, literaturze pięknej,
a tymczasem Boga znajdujemy na kolanach... I jest jedna rzecz, którą możemy
wszyscy robić, nawet nie mając dostępu do
bibliotek: mianowicie zastanawiać się nad
człowiekiem który nas słucha hic et nunc
– tu i teraz (…). I tutaj Biblia jest dla nas
Objawieniem oraz wzorem metody. Mianowicie chodzi o to, aby na wzór Biblii,
w której historia różnych ludzi, życie proroków, w końcu życie samego Pana Jezusa
są opisane jako historia zbawienia świata,
umieli także życie własne zrozumieć jako
historię własnego zbawienia. (…)”2.
„Rozwój cywilizacji, postęp bez fundamentów etycznych «w niewłaściwych
rękach» może stać się – i stał się faktycznie
– straszliwym postępem na drodze zła”3.
Wraca więc znów wezwanie do szukania
prawdy, pomagającej człowiekowi odkryć
sens swej egzystencji, obiektywnej, nie
ulegającej pokusie służby jakiejkolwiek
ideologii.
„Teologia trzeciego tysiąclecia oznacza
zdolność łączenia klęcznika i komputera,
inaczej: postawy świętego szacunku wobec
Tajemnicy i krytycyzmu wobec iluzji”4.
„Integracja tych dwóch światów poprzez szukanie nowego języka, który
dotrze do poszukującego zrozumienia
tajemnic wiary człowieka naszych czasów
i będzie dla niego zrozumiały, to palący
postulat kierowany do teologów, żeby przy
zachowaniu metod i wymogów właściwych dyscyplinie teologicznej, wciąż szukali coraz to nowego sposobu podawania
doktryny ludziom sobie współczesnym,
bo czym innym jest depozyt wiary, czyli
jej prawdy, a czym innym sposób ich
wyrażania przy zachowaniu tego samego
sensu i znaczenia”5.
Ogromną rolę w tym wszystkim odgrywają kapłani – pośrednicy między Bogiem
J. St. Pasierb, Słowo Boże między ludźmi, pod red. M. Wilczek, Katowice 2010, s. 22.
Benedykt XVI, Spe salvi. O nadziei chrześcijańskiej, Kraków 2007, nr 22.
4
H. Seweryniak, Teologia – kryzysy i nadzieje, Więź 41(1998) nr 2(472), s. 73.
5
J. Babiński, Irreligia, Pelplin 2010, s. 68.
2
3
21
a człowiekiem. „Kościół bardzo wiele
oczekuje od skutecznej działalności fakultetów teologicznych”6. „Im bowiem
powierza bardzo odpowiedzialne zadania
przygotowania swych wychowanków nie
tylko do posługi kapłańskiej, lecz nade
wszystko czy to do uczenia w zakładach
wyższych studiów, czy też do samodziel-
nego rozwijania nauk, czy do podjęcia
bardziej uciążliwych zadań apostolatu
intelektualnego. Jest również zadaniem
tych fakultetów zbadać dokładniej, różne
dziedziny nauk teologicznych i to tak, aby
można było osiągnąć coraz głębsze zrozumienie Objawienia, aby pełniej ujawniło
się dziedzictwo mądrości chrześcijańskiej, przekazane przez przodków, aby
rozwijał się dialog z braćmi rozłączonymi
i z niechrześcijanami oraz aby można było
rozwiązywać problemy powstałe skutkiem
postępu nauk”7.
Dlatego już na zakończenie, warto to
wszystko streścić za pomocą tzw. „postulatu inkluzywności”, który mówi: „kto
na przykład wyśmiewa i odrzuca świat
młodzieży, jej modę, muzykę, styl, ten
młodzieży nie ma nic do powiedzenia.
Trzeba zaakceptować świat słuchacza,
jeżeli chcemy go zmienić, nawet jeśli
nam się nie podoba; nie ma innego klucza.
Są może wytrychy, łomy, ale klucza nie
ma! Przecież tak postąpił święty Paweł
na Areopagu, gdy pochwalił pobożność
Ateńczyków(...)”8. Kościół jest i będzie
mocny na tyle, na ile zdoła dać świadectwo
prawdy i miłości. Mimo bólu, który towarzyszy poszukiwaniu owej prawdy, warto
już dziś po ludzku „przegrać” i przegrywać
dla Niego!
Nie lękajcie się, Jam zwyciężył świat.
kl. Adam Ryński, rok III
Por. Pius XI, Konstytucja Apostolska Deus Scientiarum Dominus, 1931: AAS 23(1931) s. 245-247.
7
Por. Sobór Watykański II, Dekret o ekumeniźmie Unitas redintegratio: AAS 57(1965) s. 90-107.
8
J. St. Pasierb, Słowo Boże między ludźmi, pod red. M. Wilczek, Katowice 2010, s. 26.
6
22
Kleryckie Koło Misyjne działa już 85 lat
6 lutego 2012 roku
przypadała 85. rocznica
powstania w naszym Seminarium Kleryckiego
Koła Misyjnego. Jest to
drugie najstarsze Kleryckie Koło związane z tematyką misyjną w Polsce, a także jedno
z najstarszych działających w naszym
Seminarium. Bardzo się cieszymy, że Kleryckie Koło Misyjne już od tylu lat realizuje
współpracę z misjami w myśl słów bł. o.
Pawła Manny – założyciela Papieskiej Unii
Misyjnej: „każdy chrześcijanin ma dwie
możliwości: albo zostać misjonarzem,
albo współpracować z misjami. Trzeciej
możliwości dla chrześcijanina nie ma”.
Współpraca z misjami jest wielowymiarowa. Nie oznacza ona tylko wspierania misji
materialnie. Najważniejszym wsparciem
jest modlitwa. Bez modlitwy wszelkie
inicjatywy misyjne są skazane na porażkę.
Współpraca misyjna to również szerzenie idei misyjnej w swoim środowisku.
Sięgnijmy zatem pamięcią do początków
Kleryckiego Koła Misyjnego.
Początki
Idee misyjne zawsze były aktualne
w życiu wspólnoty seminaryjnej, jednakże trudno jednoznacznie określić, kiedy
w pelplińskim seminarium rozpoczęła się
akcja, którą można by nazwać misyjną.
Wiadomo, że jeszcze w okresie rozbiorów
klerycy wspierali misje, zbierając znaczki
pocztowe, które następnie sprzedawali
i uzyskane pieniądze przekazywali na rzecz
misji. Organizowali wśród siebie zbiórki
pieniężne przeznaczone na wykupywanie
z niewoli czarnoskórych. Prenumerowali
również czasopisma misyjne. Ówczesny
rektor ks. Konstantyn Dominik – dziś
23
Sługa Boży – zdecydował, że jest to odpowiednia chwila, by utworzyć Koło Misyjne.
Tak więc 6 lutego 1927 roku w pelplińskim
seminarium zostało utworzone Kleryckie
Koło Misyjne. Pierwsze konstytutywne
spotkanie odbyło się właśnie 6 lutego 1927
roku, gdzie wyznaczono cele działalności,
które mieściły się w trzech punktach: zaznajamianie członków Koła z działalnością
misyjną, poznanie metod pracy misyjnej
i wzbudzanie szczególnego zamiłowania
do misji. Te punkty miały być realizowane
przez modlitwę i pomoc materialną. W momencie powstania Koła zapisało się na jego
członków 26 kleryków. Funkcję opiekuna
pełnił ks. rektor Konstantyn Dominik.
Alumni za swojego patrona obrali św.
Franciszka Ksawerego.
Rozwój
W początkowej fazie istnienia Koło
szukało wytycznych tego, jak ma wyglądać
działalność i formacja misyjna członków.
Jako, że Koło Misyjne w Pelplinie było
jednym z pierwszych w Polsce, pomocy musiało szukać poza granicami kraju. W tym
celu nawiązało kontakt m.in. z Circolo Missionsverein w Trewirze, Catholic Student
Mission Crusade w Ohio oraz z centralami
26
misyjnymi w Holandii, Belgii i Francji.
W tym też czasie, dzięki zorganizowanej
akcji i intensywnemu zaangażowaniu
członków Koła, rozrosło się ono do 83
alumnów (obecnie całe seminarium składa
się z 83 kleryków) . Świadczy to najlepiej,
jak żywe były idee misyjne i z jaką chęcią
podejmowano pracę na rzecz misji. Koło
umożliwia alumnom poznanie historii
misji, zajmuje się misjologią, bada rozwój
dzieła misyjnego i organizacji misyjnych
w Polsce, a szczególnie w Diecezji Chełmińskiej, przygotowuje alumnów do pracy
w organizacjach misyjnych w parafiach
i wreszcie zachęca ich do wspierania misji ofiarą i przede wszystkim modlitwą.
Niestety, ten dynamiczny rozwój Koła
zahamowała Druga Wojna Światowa, która
na wiele lat unieruchomiła Seminarium,
jak i jakąkolwiek akcję misyjną w Diecezji
Chełmińskiej.
Po wojnie
Już w roku 1947 Koło Misyjne ponownie rozpoczęło swą działalność. Pierwszym
powojennym prezesem został alumn Jerzy
Buxakowski (późniejszy profesor i rektor
pelplińskiego Seminarium, zmarł 27 listopada 2011 roku). W okresie powojennym
czynny udział w pracach koła misyjnego brali min. ks. Janusz St. Pasierb, ks.
Edward Zawiszewski, ks. Edmund Chrzanowski i wielu, wielu innych. W roku 1950
władze państwowe nakazały rozwiązać
Koło Misyjne. Zatrzymało to zewnętrzną
działalność misyjną na wiele lat. Nie zatrzymało to jednak całkowicie pracy misyjnej.
Koło, od tej pory działające jako sekcja misyjna, zajęło się działalnością wydawniczą.
Wydawała skrypty na podstawie wykładów
profesorów, przygotowywano również
materiały duszpasterskie jak kurendy,
czytanki, odezwy czy broszurki do recytacji
Mszy Świętej. Swój ponowny rozkwit Koło
przeżywało w latach osiemdziesiątych. Najważniejszym jednak momentem mającym
wpływ na rozwój Koła było przybycie do
Pelplina w 1982 roku ks. Romana Sadowskiego, który jako wykładowca misjologii
szczególnie zaangażował się w krzewienie
idei misyjnych w Seminarium.
Działalność
Był to czas różnorodnej działalności
Koła. Na polu charytatywnym Koło wspomagało misjonarzy, pochodzących z Diecezji Chełmińskiej. Pomocą byli objęci m.in.
ksiądz Józef Szamocki i ksiądz Franciszek
Behrendt, ówcześni misjonarze w Zambii.
Do Zambii wysłano zakupione przez Koło
dwa dzwony, które niestety tam nie dotarły,
zaginęły podczas „podróży” przez ZSRR.
Na uwagę zasługuje fakt wydawania przez
Koło od 1989 roku „Zwiastuna Misyjnego”.
W swej treści podejmowało problematykę
Kościoła misyjnego, bieżące sprawy diecezjalne i propozycje nabożeństw misyjnych.
Podejmowano szereg inicjatyw, które miały
formować alumnów. Obok uczestnictwa
w sympozjach ogólnopolskich alumni
organizowali Diecezjalne Dni Misyjne
w Laskowicach, Kursy Misyjne dla animatorów, Dni Skupienia. Przygotowywali
„Tydzień Misyjny”, redagowali gazetki
ścienne w Seminarium, na spotkaniach
wygłaszali referaty o tematyce misyjnej.
Współczesność
Dziś, po 85 latach Koło Misyjne nadal
wytrwale angażuje się w życie Kościoła na
wielu polach, m.in. formacyjnym, duszpasterskim i charytatywnym. Prowadzi
animację Papieskiego Dzieła Misyjnego
Dzieci w Diecezji Pelplińskiej. Organizuje
Obóz Misyjny w Garczynie, rekolekcje
misyjne i warsztaty. W Seminarium organizują Tydzień Misyjny, wykłady i egzorty
misjologiczne, okolicznościowe wystawy
o tematyce misyjnej. Biorą udział w ogólnopolskich sympozjach i czuwaniach. Alumni
nadal wspierają swoją modlitwą i ofiarą
misjonarzy i misjonarki. Ogarniają Adopcją Duchową dzieci z krajów misyjnych.
Pamiętają, że Chrystusowy nakaz „Idźcie
na cały świat i głoście Ewangelię” (Mk
16,15) dotyczy każdego chrześcijanina,
w szczególności alumna. Są świadkami Kościoła, który nieustannie wzywa do odnowy
zaangażowania misyjnego, nastawionego
przede wszystkim na cel wewnętrzny:
odnowę wiary i życia chrześcijańskiego.
Koło Misyjne uchodzi za najbardziej
aktywne koło w naszej wspólnocie. Z racji
jubileuszu przygotowało dla współbraci
wiele atrakcji, jak między innymi spotkania
z ludźmi zaangażowanymi na rzecz misji
m.in. ks. Tomaszem Atłasem – Dyrektorem
Papieskich Dzieł Misyjnych, ks. Bogdanem Michalskim – sekretarzem PDPA
i PDRW. Nasze Seminarium odwiedził też
JE. Ksiądz Biskup Hyacinth Oroko Egbebo MSP – wikariusz apostolski Bomadi
w Nigerii. Podsumowaniem dynamizmu
działalności Koła Misyjnego niech będą
słowa superiora pallotynów ks. Wojciecha Turowskiego, który po sporządzeniu
przeglądu pracy misyjnej w Polsce napisał,
że mało które koło misyjne może „iść
w zawody z kołem pelplińskim co do swej
żywotności i praktycznego ujęcia sprawy”.
Jak widać tak jest do chwili obecnej.
Maciej Dzwonkowski
27
Świętość to normalność
Jak wiadomo, każdy z nas powołany jest do świętości. Powołany
jest do zbawienia. Hasło „Bądź święty!” odstrasza wielu. „Nigdy
nie będę świętym”, „To nie dla mnie”, „Jestem nikim” - to są chyba
najczęstsze odpowiedzi, kiedy pytam, czy ktoś chce być świętym.
Trochę to smutne, że boimy się świętości.
Częstokroć wyobrażamy sobie świętego jako herosa wiary, którego nie przemoże żaden atak szatański, wokół niego
dzieją się cuda. I to prawda, często tak
jest. Ale jak Pan przychodził do Eliasza
w lekkim powiewie, jak w ciszy adoracji
i kultu Eucharystii rodzi się kapłańskie
powołanie, tak świętość rodzi się w cichości, pokorze i modlitwie. Tak myślę.
Bóg dopuszczał cuda i hartował wielkich
świętych, aby zwykli ludzie ujrzeli chwałę
Bożą. Świętość może się tak objawiać, ale
nie musi. Czytając życiorys bł. Joanny
Beretty Molli, byłem mocno zaskoczony.
28
Jej świętość była normalnością. Świętość
z ludzką twarzą. „Postanawiam wszystko
zrobić dla Pana. Ofiarowuję Mu wszystko,
co czynię, każdą napotkaną trudność”. To
powiedziała nowoczesna doktor medycyny. Kiedy pytali się jej męża o to, jaka
była, odpowiadał – „Nie wiedziałem, że
żyję ze świętą. Była taka normalna”. Bóg
nie wymaga od nas przenoszenia gór.
Prosi o zaufanie i zgodę na prowadzenie
nas. Mamy podać Bogu swoją dłoń i nie
bać się. Kiedy kroczymy wąską ścieżką
do zbawienia, to wokół nas są groźne
przepaście. Nie powinno dziwić, że ktoś,
kto wyrwał swoją dłoń z ręki Boga i sam
biegnie, gdzie chce, wpadnie w przepaść.
Na szczęście można krzyknąć: „Jezu, ratuj!” – i tak też będzie. To, że świętość jest
normalnością, nie oznacza, że jest prosta.
W dzisiejszym świecie normalność stała
się nienormalnością. Wypaczenia stały/
stają się normą, a ci, którzy jeszcze walczą
o normalność świata, są wyśmiewani. Tak,
nie jesteśmy chciani ani lubiani. Nas się
nienawidzi. Nas się morduje. Najlepiej,
byśmy przestali istnieć. My, wierzący
i ufający Chrystusowi, stanowimy wyrzut
sumienia. Zły niszczy wszystko, co dobre.
Uderza w rodzinę, kapłaństwo, męskość,
kobiecość... Aby dobrze żyć, trzeba najpierw odkryć samego siebie. Mężczyzna
ma być męski, odważny, uparty, honorowy,
odpowiedzialny, potrafiący zaryzykować
dla tego, w co wierzy. Potrafisz przyznać
się przy znajomych do wiary? Jesteś gotów
umrzeć za Chrystusa? Ja? Nie wiem, czy
jestem gotowy umrzeć. Boję się. Może
i się do Boga przyznaję na ulicy. Co z tego,
kiedy moje czyny będą świadczyć przeciw mnie? Pytania mnożą się i napawają
lękiem. I tu mamy pułapkę Złego. Nie
bój się, powiadam ci – nie bój się. Nie
zadręczaj się pytaniami. Ufaj, wierz mocno i biegnij z powrotem w objęcia Pana
Jezusa. On cię nauczy normalności. On
na pewno nie zaprowadzi na manowce.
On nas wszystkiego nauczy, przecież jest
najlepszym Nauczycielem. Pokaże tobie,
jaki jesteś. Pokaże, do czego cię powołał.
A powołał cię do szczęścia razem z Sobą.
On kocha i czeka. Ma przygotowane dla
ciebie mieszkanie. Obiecał to nam. Pan
Jezus wie, że będziemy upadać jeszcze
wiele, wiele razy. Podnosi nas zawsze, jak
o to prosimy.
Pod moim kościołem stoi pomnik żołnierzy AK. Widnieje na nim taki napis:
„Nie ulegli, więc zwyciężyli”. O to właśnie
chodzi. Nie poddawaj się nigdy. Walcz! Pokochaj Boga i walcz dla niego! Pamiętaj, że
nie liczy się to, ile razy upadłeś – ale to, ile
razy powstałeś i czy nadal walczysz. Walcz
o normalność, o swoją duszę. O miłość.
Warto. Nagrody i szczęścia nawet nie jesteś
sobie w stanie wyobrazić. Otrzymujesz
już drugi klucz do nieba. Pierwszym była
miłość. Drugim jest ufność. Panie, przenikasz i znasz mnie,
Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję.
Z daleka przenikasz moje zamysły,
widzisz moje działanie i mój spoczynek
i wszystkie moje drogi są Ci znane.
Choć jeszcze nie ma słowa na języku:
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ogarniasz mnie zewsząd
i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza,
zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć.
Gdzież się oddalę przed Twoim duchem?
Gdzie ucieknę od Twego oblicza?
Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś;
jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę.
Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki,
zamieszkał na krańcu morza:
tam również Twa ręka będzie mnie wiodła
i podtrzyma mię Twoja prawica.
Jeśli powiem: «Niech mię przynajmniej
ciemności okryją
i noc mnie otoczy jak światło»,
sama ciemność nie będzie ciemna dla
Ciebie,
a noc jak dzień zajaśnieje(...)
Psalm 139,1-12
kl. Dawid Tyborski, rok II
29
główne etapy działania i cele, do których
zmierzamy na drodze modlitwy.
Drzwi do wolności
Uwolnienie. Słowo, które budzi mieszane uczucia. W sensie czysto ludzkim
przychodzi nam na myśl pewnie obraz końca wojny czy różne sceny z filmów
sensacyjnych, które często kończą się uwolnieniem jakichś ludzi z tarapatów.
Lecz w sensie duchowym skojarzenia mogą być już różne. Myślę jednak, że ludzie
wierzący, a już w szczególności osoby obdarzone powołaniem kapłańskim bądź
zakonnym, powinny mieć inne skojarzenie – wielkość miłosierdzia Bożego. Niestety
nie jest tak zawsze.
Pragnę poruszyć temat modlitwy uwolnienia. Bazuję na książkach Neala Lozano
i na spotkaniu z samym ich autorem.
Spotkanie to miało miejsce 17 stycznia
br. w Kiełpinie. Organizowała je „Wspólnota Przymierza – Gwiazda Betlejemska”.
Wraz z księdzem prefektem, Wojciechem
Klawikowskim, uczestniczyli w nim klerycy – Sebastian Wydrowski i Andrzej
oraz ja sam.
Neal Lozano jest charyzmatykiem,
członkiem wspólnoty „Dom Bożego Świa30
tła” niedaleko Filadelfii (USA). Od wielu
lat posługuje wraz ze wspólnotą modlitwą
uwolnienia. Uwolnienie to koniec z wiarą
w kłamstwa, które mówi o nas świat. To
stanięcie w wolności i prawdzie o sobie.
Do wolności prowadzą drzwi, w których
jest pięć zamków. Jeśli chcemy przez nie
przejść, musimy użyć wszystkich kluczy.
Inaczej drzwi nadal będą zamknięte. Stosuje się tu tzw. „metodę pięciu kluczy”.
Omówienie schematu modlitwy jest kręgosłupem artykułu. Dzięki niemu poznamy
Klucz pierwszy – nawrócenie i wiara
Na początku warto spytać, co sprowadza osobę, która prosi o modlitwę. Trzeba
rozeznać między tą, która naprawdę szuka
pomocy, a tą, która może szuka tylko
pocieszenia czy rozmowy. Na podstawie
tego rozeznania podejmujemy adekwatne
działanie do danego przypadku. Kolejno
badamy, czy są jakieś duchowe przeszkody
na drodze ku wyzwoleniu. Takimi poważnymi przeszkodami mogącymi utrudniać
uwolnienie, a zarazem pierwszym krokiem
ku zniewoleniu, mogą być wszelkie odmiany okultyzmu i przekleństwa. Następnie
należy sprawdzić, czy osoba, która prosi
o modlitwę, zna Jezusa i jaką ma z Nim
relację. Jeżeli jest taka konieczność, trzeba
zacząć od głoszenia kerygmatu. Kolejnym
krokiem jest sprawdzenie, czy osoba czuje
potrzebę pokuty i żalu za grzechy. Osoba
powinna uznać zło swoich czynów i żałować za nie, a następnie zmienić swój
sposób myślenia i zacząć żyć na nowo.
Warto tu posłużyć się przypowieścią o synu
marnotrawnym (choć lepiej brzmi nazwa:
„przypowieść o miłosiernym ojcu”) – Łk
15, 11-32.
Klucz drugi – przebaczenie
Do przebaczenia potrzebna jest gotowość i wiara. Jest pewien istotny schemat,
który pomaga w przebaczeniu:
• znaleźć kogoś, komu się ufa (powinna
być to osoba dojrzała duchowo);
• zacząć wspólną modlitwę z prośbą o prowadzenie przez Ducha Świętego;
• dziękować Bogu za wiarę i przepraszać,
że czasem próbuję sam się zbawić;
• rozważyć słowa Jezusa „Ojcze, przebacz
im, bo nie wiedzą, co czynią”;
• pomyśleć o osobie, która sprawiła mi
ból i wypowiedzieć słowa przebaczenia:
„w imię Jezusa, przebaczam (podaj
imię) to, że (powiedz, co przebaczasz
tej osobie)”;
• podziękować Bogu za Jego dobroć i prosić Go, aby prowadził nas na drogach
życia. Owocem przebaczenia jest miłość.
Klucz trzeci
– wyrzeczenie się dzieł szatana
Wyrzeczenie oznacza, że z czymś kończę. To wycofanie się z wszelkich zobowiązań, przyrzeczeń czy paktów zawartych
z wrogiem. Ludzie przychodzą do modlitwy
z najróżniejszymi sprawami: bankructwo,
zdrada, zabójstwo, kradzież, aborcja, kłamstwo, przekleństwo, okultyzm, uzależnienie, odrzucenie, depresja, nerwica, manie
prześladowcze, brak miłości. Demony
poddają się autorytetowi Jezusa, Jego
mocy i obecności.
Klucz czwarty
– stanięcie w autorytecie
Jezusa Chrystusa
Stanięcie w czyimś autorytecie oznacza
działanie w jego imieniu. My działamy,
oczywiście, w imieniu Jezusa Chrystusa.
Dzięki Jego miłości do nas zostajemy uwolnieni. Warto w tym miejscu wyjaśnić słowo
„uwolnienie”. Nie należy utożsamiać tego
określenia z egzorcyzmem, który stosuje
się, kiedy dochodzi do opętania. Samo
zjawisko opętania spotyka się dosyć rzadko, a pomoc w takim wypadku pochodzi
od kapłana wyznaczonego przez Kościół
specjalnie do takiej posługi. Jeśli ktoś
potrzebuje uwolnienia, nie oznacza to, że
31
problemów, z którymi borykała się dana
osoba. Błogosławieństwo wypowiadane
nad daną osobą umacnia ją, przygotowuje
do walki i uzdalnia do realizacji Bożego
planu dla jej życia.
jest opętany. Metoda pięciu kluczy nie jest
egzorcyzmem. Istotą jest tutaj uwolnienie
od tego, co nas blokuje na życie, a co Bóg
pokazuje jako źródło naszych problemów.
Klucz piąty
– przyjęcie błogosławieństwa Boga
nad naszą tożsamością
i przeznaczeniem
Potrzebujemy błogosławieństwa, by
dobrze nam się wiodło. Jest ono jak chleb
na drogę życia. Tutaj wzywamy Ducha
Świętego, by napełnił puste miejsca, które pozostawiło wychodzące z osoby zło.
Jeżeli nie nastąpiło całkowite uwolnienie,
błogosławieństwo może tą osobę umocnić i uzdolnić do wykonania kolejnego
kroku w kierunku oddania Panu Bogu
dziedzin życia, które jeszcze potrzebują
uzdrowienia. Pomocne jest nawiązanie do
32
Jeżeli modlimy się nad kimś, warto zadbać o zespół posługujący przy modlitwie.
Powinien składać się z dwóch lub trzech
osób, w tym z jednej osoby prowadzącej.
Ci, którzy nie prowadzą, to tzw. „wystawiennicy”, którzy modlą się wstawienniczo,
proszą o rozeznanie i wspierają przebieg
całej sesji. Wstawiennikiem mogą być
osoby, które dopiero uczą się, jak prowadzić modlitwę. Zaleca się, aby osoba
prowadząca była tej samej płci, co osoba,
nad którą się modlimy.
My, jako przyszli księża, będziemy mogli zarówno organizować wspólnoty, które
po odpowiedniej formacji i przygotowaniu
będą mogły posługiwać modlitwą uwolnienia, jak też będziemy mogli wykorzystać
niektóre jej elementy w szczególnej posłudze, jaką jest spowiadanie wiernych. Diabeł
bardzo nie lubi konfesjonału, ponieważ tam
za każdym razem na marne idą jego starania o pozyskanie duszy i oddalenie jej od
Boga. Uczmy się więc, najpierw sami, jak
chodzić ścieżkami Bożej wolności, abyśmy
potem mogli dzielić się doświadczeniem
i prowadzić po nich drugiego człowieka.
Niech urzeczywistniają się w nas słowa
św. Augustyna – kochaj i rób, co chcesz.
Sylwin Ziorkowski, rok III
Powołanie z każdej strony
Ludzie ochrzczeni stanowią jeden Kościół, jedną wspólnotę
wiernych. Świętując nasze odkupienie, pomagając sobie nawzajem,
głosząc Dobrą Nowinę, scalamy się w jedności i miłości. Chociaż
każdy z nas jest grzeszny, wspólnie pielgrzymujemy do nieba.
W pojedynkę było by to niemożliwe, w grupie też nie jest to łatwe.
Dlatego Bóg daje nam sakramenty, narzędzia niezbędne do tego,
aby tworzyć Kościół, jako wspólnotę prowadzącą do zbawienia.
To może tak krótko o sakramentach.
Przez chrzest zanurzamy się w życiu Boga,
dzięki bierzmowaniu jesteśmy uzbrojeni
w dary Ducha Świętego, które mężnie
pozwalają nam wyznawać swoją wiarę,
Eucharystia karmi nas owocami Ofiary
Krzyża, pokuta i pojednanie pozwalają
wrócić na prostą drogę, namaszczenie
chorych wzmacnia w ciężkim czasie choroby. W gronie sakramentów znajdują się
jeszcze dwa, których zadaniem jest to, aby
były źródłem życia wspólnego w Kościele
– to święcenia i małżeństwo. Małżonkowie
swoją piękną, wierną i całkowitą miłością,
przez jej owoc – DZIECI – pokazują nam
miłość, jaką Chrystus ma wobec nas i jaką
33
my staramy się mieć ku Niemu. Święcenia natomiast są momentem, w którym
człowiek oddaje się na wyłączność Bogu.
„Dlatego to mężczyzna opuszcza
ojca swego i matkę swoją i łączy się ze
swą żoną tak ściśle, że stają się jednym
ciałem” (Rdz 2,24).
Biskupi, kapłani i diakoni mają być na
wzór Pana Jezusa dobrymi pasterzami,
gotowymi oddać swoje życie za owce,
czyli ludzi wiernych i poszukujących, powierzonych ich opiece duszpasterskiej.
Ale powołanie to nie tylko forma życia
w kapłaństwie, zakonie czy na misjach,
to Boże wezwanie, które posiada każdy
ochrzczony – do świętości, do życia wiecznego, do mężnego wyznawania wiary na
Ziemi. W powołanie wpisują się także te
dwa sakramenty, które wiążą człowieka
na całe życie, a przez to stają się wiarygodnym i pewnym źródłem łaski płynącej
z mocy małżeństwa i święceń. Nie można
stawiać kapłaństwa wyżej od małżeństwa
albo odwrotnie. Kapłaństwo w niczym nie
przerasta małżeństwa, są to dwa równie
mocne znaki. To może teraz coś więcej na
temat powołania do kapłaństwa.
„Powołanie kleryka”
Ludzie dosyć często mówią, że klerycy
to ci, którzy przygotowują się do kapłaństwa w seminarium. Nie jest to do końca
prawdą. Dlaczego? To bardzo proste. Nie
każdy kleryk przyjmuje święcenia. Niektórzy sami rezygnują, niektórym w podjęciu
decyzji pomaga Kościół. Seminarium to
przede wszystkim czas rozeznawania i formacji. Gdy kleryk występuje z seminarium,
nie ma za sobą czasu straconego. Nawet
jeśli jest w seminarium tylko parę miesięcy,
34
to zawsze nauczy się czegoś, co przyda się
w przyszłości.
Cóż więc zyskuje kleryk w czasie pobytu w seminarium? Przede wszystkim
formację. Formacja to przygotowanie
do podjęcia zadań w Kościele, najpierw
jako diakon, a później kapłan. Ponieważ
ksiądz biskup pragnie wyświęcać dobrych
księży, każdy kleryk otrzymuje solidne
wychowanie. Odbywa się ono na czterech
równoległych płaszczyznach: duchowej,
ludzkiej, intelektualnej i duszpasterskiej.
,,Przyjdź i chodź za mną, a będziesz
mieć skarb w niebie’’.
Gdy kleryk jest dobrze uformowany,
otrzymuje święcenia diakonatu, następnie prezbiteratu, popularnie nazywane
kapłańskimi i kontynuuje swoją formację
poza seminarium. W czasie sześcioletniej formacji pomagają mu natomiast
ksiądz rektor, który jest odpowiedzialny
za całokształt formowania, wicerektor
i prefekt, odpowiedzialni przede wszystkim
za formację ludzką, ojcowie duchowni,
odpowiedzialni za formację duchową oraz
wykładowcy, którzy realizują formację
intelektualną przyszłych kapłanów. Poza
nimi udział w wychowaniu kleryka mają
także, a raczej przede wszystkim, rodzice,
rodzina i znajomi, księża proboszczowie,
katecheci. Wszystkim tym zależy, aby
Kościół otrzymywał jak najlepszych księży.
Także wszyscy wierni mogą się włączyć
w to dzieło poprzez modlitwę i niezagłuszanie głosu Bożego w ich sercach, aby
nigdy nie zabrakło dobrych kapłanów,
którzy z wiarą i radością będą prowadzić
powierzony im lud.
kl. Robert Lew Kiedrowski, rok II
Rozeznać powołanie
Już po raz kolejny w murach naszego Wyższego Seminarium
Duchownego, gościliśmy 24 „śmiałków”, którzy pragnęli przyjrzeć
się bliżej codziennemu życiu kleryków. Dni skupienia dla młodzieży
męskiej, wśród której znaleźli się zarówno maturzyści, jak i studenci,
trwały od piątku, 9 marca, do niedzieli, 11 marca.
Nasi goście mogli uczestniczyć życiu
naszej wspólnoty, praktycznie biorąc udział
w każdym punkcie, który obowiązywał
alumnów. Brali udział w poszczególnych
funkcjach seminaryjnej formacji, poznając
jej cztery wymiary: ludzką, intelektualna,
duchową i pastoralną. Warto wspomnieć
chociażby wspólną adorację Najświętszego
Sakramentu w kaplicy seminaryjnej, Mszę
Świętą czy modlitwę Kościoła – Jutrznię
i Nieszpory. Ponadto nie zabrakło spotkań
z Księżmi Moderatorami, którzy wyjaśnili
filary naszego przygotowania do kapłań-
stwa służebnego. Uczestnicy odwiedzili
także Muzeum Diecezjalne, oczywiście,
Bazylikę Katedralną oraz Diecezjalne
Radio „Głos”, a także Bibliotekę im. Biskupa Jana Bernarda Szlagi. Znalazła
się też chwila czasu na filiżankę kawy.
Jak powszechnie wiadomo, przy takich
„nieoficjalnych” spotkaniach można lepiej
się poznać, wymienić spostrzeżeniami,
obawami czy nadziejami.
Z racji tego, że podczas tych rekolekcji miałem przyjemność pełnić funkcję
przewodnika po Górze Jana Pawła II,
35
a także pelplińskim cmentarzu, na którym
spoczywa sługa Boży Biskup Konstantyn
Dominik i kapłani – toteż, wykorzystując
nadarzającą się okazję, mogłem zamienić
kilka zdań z naszymi uczestnikami. Oczywiście, nie łatwo jest w ciągu niespełna
trzech dni i tak rozłożonego programu
dnia poświecić czas tylko na rozmowy.
A jednak udało mi się podpytać kilku
uczestników o plany na przyszłość, ich
marzenia i aktualne zajęcia. Nie ukrywam,
że niektórzy z nich jeszcze z pewną dozą
rezerwy i nieśmiałości wypowiadali się
na ten temat. Mimo to niejeden śmiałek
delikatnie dał mi do zrozumienia, że myśli o przekroczeniu progów pelplińskiej
Alma Mater. Mam nadzieję, że nie były to
ostatnie odwiedziny naszych gości i już
w październiku spotkamy się ponownie.
W końcu powołanie, każde powołanie,
jest bardzo indywidualną sprawą człowieka. To zarazem – jak powtarzał błogosławiony Jan Paweł II – dar i tajemnica. Tak,
powołanie jest tajemnicą – a zwłaszcza to
powołanie bycia sługą Jezusa Chrystusa
– Najwyższego Arcykapłana.
kl. Adam Ryński, rok III
Modlitwa o powołania kapłańskie
Powołaj nam «szaleńców»,
którzy poświęcą się bez reszty,
którzy zapomną o sobie,
którzy kochają inaczej niż tylko przez słowa,
którzy oddają się prawdzie aż do ostatka.
Potrzebni są nam «szaleńcy»
bezinteresowni,
ofiarni,
gotowi na wszystko;
otwarci na potrzeby bliźnich.
Potrzebni są nam «szaleńcy»
od zaraz,
zauroczeni prostym życiem,
kochający pokój,
czyści w swoich intencjach,
zdecydowani nigdy nie zdradzić,
miłujący –
gotowi przyjąć każde zadanie,
wyjechać dokądkolwiek bądź;
posłuszni,
żywiołowi i wytrwali,
cisi i niestrudzeni.
Boże, powołaj nam «szaleńców»!
36
Św. Józef Kalasancjusz
– pokora i troska o młodych
Życie ma to do siebie, że szybko się kończy. Warto więc żyć tak, aby
u kresu drogi nie mieć poczucia, że się je zmarnowało. Jedną z recept
na pełne zagospodarowanie danego nam czasu i spożytkowanie
towarzyszących sił jest korzystanie z tego, co inni przed nami
odkryli, do czego wcześniej od nas doszli. Owymi „innymi” mogą
być chociażby święci, których duchowość i przykład motywują do
działania i pomagają w trudnościach. Godnym naśladowania jest
św. Józef Kalasancjusz – założyciel Zakonu Kleryków Regularnych Ubogich Matki
Bożej Szkół Pobożnych, popularnie zwanego Zakonem Pijarów.
Żył on na przełomie XVI i XVII wieku.
Młodzieńcze lata spędził w Hiszpanii, następnie udał się do Rzymu, gdzie w 1597
roku założył pierwszą prywatną bezpłatną
szkołę w Europie. Nauczać w niej chciał
młodzież i dzieci najbiedniejsze, którym
równocześnie z wiedzą o świecie i człowieku pragnął przekazać wiedzę o Bogu.
Było to nie lada wyzwaniem, gdyż jego
uczniowie obok pokarmu dla ducha (nauki)
potrzebowali pokarmu dla ciała. Świę-
ty, starając się zaspokoić obie potrzeby,
wraz z nauką organizował dla nich posiłki, które służyły czasami za „przynętę”
(głodne dzieci dla jedzenia gotowe były
„skoczyć w ogień”, w konsekwencji czego
łatwo dały się przekonać do skorzystania
z następującej po posiłku lekcji). Dzieło
Józefa rozwijało się prężnie. Fakt ten nie
umknął uwadze ówczesnego papieża,
Pawła V, który przychylił się do prośby
Kalasancjusza i zatwierdził założone przez
37
niego zgromadzenie. Jego następca na
Tronie Piotrowym przekształcił je w zakon,
którego członkowie zobowiązani byli do
składania uroczystych ślubów.
Ale, jak wiadomo, wszystko, co dobre,
szybko się kończy. Tak było i w tym przypadku. Przeciwnicy Kalasancjusza zaczęli
działać na szkodę jego i założonego przez
niego zakonu. Mnożyły się donosy i pomówienia. Świętego oskarżono o działanie
wymierzone przeciwko Kościołowi (twierdzono, że wspiera wroga – Galileusza).
Przejęty tym faktem papież Innocenty X
zdegradował zakon do kongregacji bez
ślubów, a zwierzchnictwo nad nim oddał biskupom diecezji. Nie pozostało to
bez wpływu na pijarskie szkoły, których
działalność znacznie ograniczono. Był to
potężny cios dla Józefa, który nie miał złych
intencji. Aż do ostatnich swoich dni żył
w świadomości, że cały jego trud związany
38
z działalnością Pijarów poszedł na marne.
Zarzucał sobie, że przez jego nieuwagę
młode pokolenie pochodzące z najbiedniejszej dzielnicy Rymu – Zatybrza – będzie
pozbawione edukacji i katechezy. Do tego
stopnia oddany był najbiedniejszym, że
nie dostrzegał upokorzenia swojej osoby,
zwracając uwagę jedynie na to, co odebrano
jego podopiecznym.
Niedługo po śmierci założyciela Zakon Pijarów, zdegradowany wcześniej do
rangi zgromadzenia, ponownie odzyskał
swoją dawną pozycję. W 1767 papież
Grzegorz XIII ogłosił Józefa Kalasancjusza świętym, a niespełna dwieście lat
później Ojciec święty Pius XII ustanowił
go patronem wszystkich chrześcijańskich
szkół na świecie.
Dziś Zakon Pijarów liczy około 1550
członków. Są wśród nich zarówno bracia,
jak i kapłani. Idąc w ślady założyciela
starają się nieść miłość Chrystusa poprzez kształcenie i wychowanie dzieci
i młodzieży. Na terenie Polski prowadzą
szkoły różnego stopnia – zarówno szkoły
podstawowe, jak i licea, czy gimnazja.
Szczególny nacisk w swojej katechizacji
kładą na uświadamianie młodych o ważności Sakramentu Pokuty i Pojednania
oraz konieczności nawrócenia.
Założyciel Pijarów niech będzie dla nas
nie tylko przykładem oddanego katechety,
ale przede wszystkim wzorem pokory i posłuszeństwa Kościołowi w osobie przełożonych, których decyzji ufnie się poddał, choć
wiedział, że jest ona błędna i pociągnie za
sobą negatywne konsekwencje.
kl. Sebastian Werra, rok I
Dzień po dniu
Powrót alumnów do seminarium
Po świątecznej przerwie, już w Nowym
Roku Pańskim, w czwartkowe popołudnie
5 stycznia 2012 roku alumni powrócili do
Seminarium.
Dzień skupienia
Po przyjeździe 5.01. podczas wieczornych modlitw rozpoczął się Dzień
Skupienia, który poprowadził ojciec duchowny Seminarium, ks. dr Rafał Barciński. Przewodnim tematem pochylenia się
nad Słowem Bożym była: „Konsekracja
Kapłańska”.
Tydzień ekumeniczny
W naszej wspólnocie seminaryjnej od
18 do 25 stycznia przeżywaliśmy Tydzień
Ekumeniczny. W związku z tym 19 stycznia
br. mieliśmy okazję wysłuchać wykładu ks.
dr Krzysztofa Różańskiego na temat „Ekumenizm duchowy duszą ekumenizmu”. Po
wykładzie w Bazylice Katedralnej została
odprawiona Msza święta w intencji Jedności Chrześcijan, pod przewodnictwem
ks. Biskupa Diecezjalnego Jana Bernarda
Szlagi.
Spotkanie z Leanem Lozano
We wtorek, 17 stycznia, trzech alumnów z naszego Seminarium wraz z ks. dr
Wojciechem Klawikowskim, uczestniczyło
w spotkaniu z Leanem Lozano, które odbyło się w Kiełpinie. W spotkaniu brało udział
ok. 300 osób z Pomorza i okolic. Spotkanie organizowała Wspólnota Przymierza
Gwiazda Betlejemska wraz z Ośrodkiem
Odnowy w Duchu Świętym z Łodzi.
39
Występ chóru
W czwartkowy wieczór 19 stycznia
2012 roku o godzinie 19.00 w naszej Bazylice Katedralnej odbył się koncert kolęd
w wykonaniu kleryków naszego Seminarium.
Wyjazd do teatru muzycznego
W sobotnie popołudnie, 21 stycznia,
udaliśmy się do Gdyni do Teatru Muzycznego na musical ,,Shrek”. Spektakl
opracowano na podstawie filmu, który
kilkanaście lat temu wszedł na ekrany kin.
Zimowa sesja egzaminacyjna
Po ponad trzech miesiącach od rozpoczęcia roku akademickiego nadszedł czas,
aby podzielić się z naszymi Profesorami
cenną, choć nie zawsze wystarczającą
do zdania egzaminów, wiedzą. Była to
okazja do odczucia na własnej skórze, jak
potężna jest nauka i jak zaskakujące mogą
być pytania stawiane przez nią w osobach
naszych Wykładowców.
Uroczystość
świętego tomasza z akwinu
W sobotę 28 stycznia, wspominaliśmy
w liturgii świętego Tomasza z Akwinu.
W kaplicy seminaryjnej, Najświętszej
Ofierze przewodniczył ks. Biskup Diecezjalny Jan Bernard Szlaga, wraz z ks.
Biskupem Seniorem Piotrem Krupą, oraz
z ks. moderatorami, profesorami seminarium, a także wespół z kapłanami Miasta
Biskupiego. Homilię wygłosił ks. prof.
Maciej Bała. Po błogosławieństwie końcowym, ks. Biskup Diecezjalny ogłosił kilka
nominacji, wśród których trzy dotyczyły
księży związanych z naszym seminarium.
Do godności księdza kanonika honorowe40
go, został wyniesiony ks. dr Janusz Chyła,
wykładowca teologii dogmatycznej i wicerektor Seminarium. Nominację otrzymał
ks. dr Wojciech Węckowski – mianowany
kanonikiem gremialnym Kapituły Kolegiackiej Kartuskiej – zastępca redaktora
naczelnego „Pielgrzyma”. Natomiast kanonikiem gremialnym Kapituły Katedralnej
Pelplińskiej został ks. dr Tomasz Rakowski,
wykładowca muzyki. Oprócz tego, nominacje otrzymali trzej kapłani diecezjalni.
Dzień życia konsekrowanego
Dnia 2 lutego w święto Ofiarowania
Pańskiego obchodziliśmy w Bazylice Katedralnej Dzień Życia Konsekrowanego.
Mszy świętej o godzinie 10.00 przewodniczył ks. Biskup Diecezjalny Jan Bernard
Szlaga wraz z licznie zebranymi kapłanami
i ojcami zakonnymi. Liturgia rozpoczęła
się od błogosławieństwa świec i procesji.
W trakcie celebracji liturgicznej po homilii
nastąpiło odnowienie ślubów.
Zakonczenie wykładów i semestru
Podsumowaniem wspólnych wysiłków
była Rada Księży Profesorów, która odbyła
się o godz. 16.00, pod przewodnictwem
ks. Biskupa Diecezjalnego Jana Bernarda
Szlagi. Następnie spotkała się Komisja do
spraw Posług i Święceń, która ma ważną
rolę w opiniowaniu kandydatów do posług
lektoratu (dla roku III) i akolitatu (dla
roku IV).
Środa popielcowa
W Środę Popielcową, 22 lutego, na
rozpoczęcie Wielkiego Postu o godz. 8.00,
Najświętszą Ofiarę w Bazylice Katedralnej
sprawował ks. Biskup Diecezjalny Jan
Bernard Szlaga wraz z kapłanami Miasta
Biskupiego oraz księżmi profesorami
i moderatorami Wyższego Seminarium
Duchownego. Podczas Mszy świętej ks.
Biskup w homilii podkreślił sens wielkopostnych praktyk – modlitwy, postu
i jałmużny.
Odpust w kaplicy
bł. ks. Stefana Wincentego
Frelichowskiego
i rekolekcje wielkopostne
23 lutego obchodziliśmy wspomnienie
bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, prezbitera i męczennika, absolwenta
naszego Seminarium. W tym dniu wspólnota seminaryjna zgromadziła się w kaplicy
pierwszego roku, aby uczestniczyć we Mszy
świętej odpustowej, której przewodniczył
ks. Biskup Diecezjalny Jan Bernard Szlaga.
Po rozpoczęciu celebracji całą wspólnotę,
przywitał Rektor naszego Seminarium
ks. Antoni Bączkowski. Homilię wygłosił
ks. Artur Ważny, z diecezji tarnowskiej
prowadzący tegoroczne rekolekcje wielkopostne w Seminarium. W konferencji
wprowadzającej powiedział: „Rekolekcje te
mają być momentem powrotu do godziny
dziesiątej, czyli waszego momentu, kiedy
zdecydowaliście się wybrać powołanie
kapłańskie”. Wartość modlitwy. Sprawa
celibatu. Rola Maryi… Rekolekcje te były
czasem naszego przybliżenia się do Boga.
Odpowiedzeniem miłością na Jego Miłość.
Lektorat i akolitat
W I niedzielę Wielkiego Postu, 26 lutego br., w pelplińskiej Bazylice katedralnej,
11 braci z roku IV i 16 z roku III, otrzymało
posługi odpowiednio akolitatu i lektoratu.
Obrzędowi udzielenia posług, po uprzednim dopuszczeniu kandydatów do ich
przyjęcia przez ks. Biskupa Diecezjalnego
Jana Bernarda Szlagę, przewodniczył ks.
Biskup Senior Piotr Krupa.
„W ciemności”
Dnia 28 lutego br. grupa 50 kleryków
wyjechała do kina „Krewetka” w Gdańsku
na film pt. „W ciemności” Agnieszki Holland. Film trzymał w napięciu od początku
do końca robiąc ogromne wrażenie na
oglądających, przypominając ciężkie losy
biednych i niewinnych ludzi miasta Lwowa
pochodzenia żydowskiego, ukrywających
się w ulicznych kanałach w czasie okupacji.
Jubileusz koła misyjnego
Z przypadającą 70. rocznicą śmierci
Sługi Bożego ks. Biskupa Konstantyna
Dominika, wiąże się także historia Kleryckiego Koła Misyjnego Z wizytą do Pelplina
przybyli goście: ks. Tomasz Atłas – Dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce
oraz ks. Bogdan Michalski – Sekretarz
Krajowy Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Papieskiego Dzieła Świętego
Piotra Apostoła. O godzinie 15.00 cała
wspólnota seminaryjna uczestniczyła we
Mszy świętej, której przewodniczył ks.
Rektor, a ks. Tomasz Atłas wygłosił homilię. Po Mszy świętej mogliśmy wysłuchać
wykładu ks. Bogdana Michalskiego, pod
tytułem: „Działalność polskich misjonarzy
fidei donum w Peru”.
Rocznica konsekracji
bazyliki katedralnej
i instalacja księży kanoników
W rocznicę konsekracji Bazyliki Katedralnej (już 540-stą), obchodzoną co roku
8 marca, ks. Biskup Diecezjalny celebrował
uroczystą Mszę świętą, przed którą miała
41
miejsce instalacja kanoników. Polega ona
na włączeniu do grona Kapituły Katedralnej Pelplińskiej, nowych księży, którzy
od tej pory mogą się posługiwać tytułem
kanonika. W tym roku zostali mianowani:
ks. dr Jacek Bystron, proboszcz Polskiej
Misji Katolickiej w Hamburgu oraz ks.
mgr Ireneusz Kalf, proboszcz parafii pw.
Bożego Ciała w Tucholi.
Dni skupienia
Od 9 do 11 marca już po raz czwarty,
24 młodych mężczyzn przeżywało swoje Dni Skupienia. Razem z klerykami
uczestniczyli w poszczególnych punktach
seminaryjnej formacji, wzbogaconej o spotkania z księżmi moderatorami, którzy
wyjaśnili cztery podstawowe wymiary
naszego przygotowania do kapłaństwa
służebnego. Z nadzieją patrzymy na nowy
rok akademicki i ponowne spotkanie za
kilka miesięcy.
Chór w Bytowie
Na zaproszenie ks. kan. Romana Spichalskiego, proboszcza parafii pw. św.
Katarzyny Aleksandryjskiej w Bytowie,
chór Wyższego Seminarium Duchownego
wraz z ks. prof. Tomaszem Rakowskim,
podczas trzeciej niedzieli Wielkiego Postu – 11marca, ubogacił swoim śpiewem
Msze święte sprawowane w tej wspólnocie
parafialnej.
Wizyta księdza biskupa z Nigerii
Naszą wspólnotę seminaryjną odwiedził 16 marca szczególny gość, ks. Biskup Hyacint Oroko Egbebo, wikariusz
apostolski Bombai w Nigerii. Ks. Biskup
podczas spotkania z klerykami podzielił się
doświadczeniem Kościoła afrykańskiego.
42
Było to dla nas niezwykłe świadectwo wiary,
która niejednokrotnie musi borykać się
z rozlicznymi problemami.
Niedziela powołaniowa
18 marca 2012 roku w IV Niedzielę
Wielkiego Postu alumni naszego Seminarium wyjechali do poszczególnych parafii
dekanatu człuchowskiego, główczyckiego,
gniewińskiego, aby dać świadectwo swojego powołania oraz opowiedzieć o życiu
seminaryjnym, jest to dzień w którym
modlimy się o nowe święte powołania
kapłańskie i zakonne.
mocą którego nowym biskupem pomocniczym naszej diecezji został ks. prałat
dr hab. Wiesław Śmigiel. Jak powiedział
w homilii ks. infułat Stanisław Grunt, na
XX-lecie Diecezji otrzymaliśmy wspaniały
dar od Stolicy Piotrowej w postaci nowego
biskupa. Na zakończenie Mszy świętej, ks.
Franciszek Drączkowski, kapłan naszej
diecezji pracujący na KUL-u, wręczył ks.
Biskupowi Janowi Bernardowi Szladze
podziękowanie za jego dwadzieścia pięć lat
pracy na uniwersytecie.21 kwietnia 2012
roku po 24 latach, w Bazylice Katedralnej
w Pelplinie nastąpi uroczysta biskupia
konsekracja.
Rekolekcje Wielkopostne
W sposób szczególny do ich głoszenia
powołani są kapłani, a w ramach praktyk
duszpasterskich także klerycy, dlatego
część alumnów naszego seminarium (rok
III, IV i V) w dniach od 26 do 28 marca
udała się do parafii naszej diecezji, aby tam
wzywać do nawrócenia i głosić Ewangelię.
kl. Adam Ryński rok III
XX-lecie Diecezji Pelplinskiej
i nominacja
nowego biskupa pomocniczego
24 marca br. odbyły się uroczystości
z okazji dwudziestolecia istnienia Diecezji
Pelplińskiej. To właśnie dwadzieścia lat
temu, 25 marca 1992 r., na mocy bulli
Jana Pawła II, reorganizującej strukturę
administracyjną Kościoła w Polsce, została
powołana do istnienia Diecezja Pelplińska.
Obchody XX-lecia Diecezji Pelplińskiej
rozpoczęły się w auli Biblioteki Diecezjalnej
im. Jana Bernarda Szlagi o godz. 9.00.
Rozpoczął je koncert chóru „Gaudium
per canto” pod batutą pani prof. Anny
Fiebieg z Akademii Muzycznej w Gdańsku.
Później ks. prof. dr hab. Anastazy Nadolny
przedstawił w zarysie dwudziestoletnią
historię naszej duchowej i zarazem instytucjonalnej Matki. Centralnym punktem
obchodów XX-lecia Diecezji Pelplińskiej
była uroczysta Msza święta pod przewodnictwem ks. Biskupa Diecezjalnego o godz.
12.00. Zanim jednak ks. Biskup rozpoczął
celebrację eucharystyczną znakiem krzyża,
odczytał dekret papieża Benedykta XVI,
43
Dekoracje kwiatowe w kościele
„Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca by się zmartwychwstało.”
Cyprian Kamil Norwid
Sztuka układania kwiatów wywodzi się
z dalekiej Japonii. Od VI w. ewoluowała
będąc początkowo elementem rytuału
religijnego, później natomiast rozrywką
dla kapłanów. Sztuka ikebany niesie w sobie obok wielu tradycyjnych przesądów,
poważną domieszkę chińskiej filozofii.
Aranżacje kwiatowe zagościły także w liturgii i towarzyszą sprawowaniu
świętych czynności. Kwiaty w kościele
spełniają określone zadanie, pomagają
człowiekowi w kroczeniu ku Bogu i wyrażają nasz szacunek do Niego. Często
wystrój naszych kościołów jest różny,
zdarza się że zaniedbany, błędny, bądź
44
trącący tandetą. To ważne, aby wystrój
naszych świątyń był poprawny. Ma bowiem
pomagać w przeżywaniu tajemnicy spotkania się człowieka z Bogiem w liturgii.
Dekoracja kościoła to często prawdziwe
wyzwanie dla osoby dekorującej. Podczas
tworzenia dekoracji należy pamiętać o kilku
istotnych zasadach:
• w okresie Wielkiego Postu obowiązuje
zasada, że nie ozdabia się ołtarzy kwiatami z wyjątkiem uroczystości i świąt,
ewentualnie może pojawić się jakaś
skromna dekoracja o charakterze pokutnym, np. ciernie, kamienie;
• w okresie Adwentu tworzymy umiarkowane dekoracje;
• w naszych kościołach jest w zwyczaju
robienie szopki Bożonarodzeniowej
i grobu Pańskiego; ważne jest, aby te
dekoracje nie były umieszczane przed
ołtarzem lecz w innym odpowiednim
miejscu w kościele;
• istotny jest dobór kolorystyki kwiatów
do szat liturgicznych lub do okresu roku
liturgicznego;
• tworząc kompozycję kwiatową możemy
pokierować się chrześcijańską symboliką
kwiatów, inspiracją może być Ewangelia
z danego dnia;
• dekoracje nie mogą przysłaniać ważnych
przedmiotów liturgicznych;
• kwiaty w kościele nie są istotą, mają być
tylko elementem pomocniczym w przeżywaniu liturgii;
• istnieje potrzeba zwrócenia uwagi na
architekturę budynku sakralnego, może
być zarówno nowoczesna jak i zabytkowa, kościół przestronny, jasny lub bardzo
mały i ciemny;
• awangarda nie może znaleźć aprobaty
w tworzeniu kompozycji, ponieważ kościół to nie muzeum ani galeria sztuki,
lecz przestrzeń duchowego wzrostu, więc
wystrój nie może rozpraszać;
• kompozycje nie mogą przyćmić wnętrza
świątyni;
• w żadnym wypadku nie można umieszczać kwiatów na mensie ołtarza bądź na
tabernakulum;
• kwiaty nie powinny wychodzić ponad
mensę ołtarzową;
• aranżacja powinna być wykonana z żywych kwiatów, można dodać jakieś elementy suszone;
• dekoracja powinna charakteryzować się
elegancją i wyczuciem smaku.
Ogólne wprowadzenie do Mszału
Rzymskiego w numerze 292 mówi: W wystroju kościoła należy dążyć raczej do szlachetnej prostoty niż do przepychu. W doborze elementów zdobniczych należy dbać
o prawdziwość rzeczy, a ponadto zmierzać
do tego, by te elementy służyły pouczaniu
wiernych i odpowiadały godności świętego
miejsca.
Kościół jako obiekt sakralny wymaga
szczególnej odpowiedzialności osoby dekorującej. Kwiaty w liturgii, to pomocny
element w przybliżaniu się do Boga. W naszym życiu spełniają wieloraką rolę. Każdy
z nas otrzymał lub podarował komuś kwiaty. Za gestem wręczenia ich jakiejś osobie,
idzie konkretna intencja. Wręczając komuś
kwiaty, prosimy, dziękujemy, gratulujemy,
współczujemy. Także w liturgii kwiaty
wyrażają nasze uczucia. Tworzeniu każdej
kompozycji powinna towarzyszyć modlitewna zaduma. Komponowanie aranżacji
kwiatowej jest również modlitwą, trwaniem
przy Bogu. Błogosławiony Jan Paweł II tak
pisał do ludzi, którzy zajmują się różnego
rodzaju sztuką: Tworząc dzieło, artysta
wyraża bowiem samego siebie do tego stopnia że jego twórczość stanowi szczególne
odzwierciedlenie jego istoty – to kim jest i jaki
jest. (…) Artysta bowiem, kiedy tworzy, nie
tylko powołuje do życia dzieło, ale poprzez
to dzieło jakoś także objawia swoją osobowość. Poprzez swoje dzieła artysta rozmawia
i porozumiewa się z innymi.(…) Piękno jest
bowiem poniekąd widzialnością dobra, tak
jak dobro jest metafizycznym warunkiem
piękna.
kl. Krystian Jan Feddek, rok V
45
Ogród pustego grobu
w twoim ogrodzie
buki królewskie
śmierci ci życzą
trawa
rani
twe stopy
grusza zadowolona
z radością
wydłubie ci oczy
jabłoń wichrzycielka
zdradziecki owoc
uwięzi w twym gardle
winorośl przyjacielska
nie palec
lecz rękę całą ci pożre
czereśnia godzi się wydać
owoc męki
złorzeczą przeciwko tobie
tylko naga biała róża
będzie ronić płatki
na twój grób
miłuje ciebie
wie dlaczego
wie po co
zostanie przy tobie
na zawsze
jak niewinność
kl. Piotr Fankidejski, rok V
46

Podobne dokumenty