Pewnego dnia postanowiłem odpocząć... I. Michnik
Transkrypt
Pewnego dnia postanowiłem odpocząć... I. Michnik
światła smuga Pewnego dnia postanowiłem odpocząć... I. Michnik Pewnego dnia, kiedy byłem już bardzo zmęczony wędrówką, postanowiłem odpocząć i… wkroczyłem w ciszę. Zdziwiony zastygłem. Nie wiem ile tak stałem. Miałem wrażenie, że czas nie istnieje, a jedynym wymiarem jest wieczność. Po chwili dotarło do mnie – cisza mówi… Usłyszałem łagodne bzyczenie much, delikatny szum liści… Dostrzegłem zapracowane mrówki, ptaki budujące gniazda, maszerujące gąsienice, motyle rozkładające swe skrzydła, pająki snujące pajęczyny… Z pewnym zdziwieniem przyjąłem fakt, że ta praca nie rzuca się w oczy, jest wręcz niezauważalna. Zobaczyłem… I zrozumiałem, że wokół mnie tętni życie… Dostrzegłem jego energię, entuzjazm, wigor w tym, co małe, ciche, z pozoru nieważne, zwykłe. I już wiedziałem, że piękno, dobro i szczęście kryje się w drobnym, niezauważalnym… I dotarło do mnie, że wymiarem doskonałości życia jest jego cichość i pokora – cisza mówi, krzyk zabija… Cisza zawsze jest wymowna, głęboka, refleksyjna, obecna, naturalna… Cisza zawsze uspokaja… Patrzyłem na drzewa stojące koło siebie, na ich gałązki zazębiające się jedna za drugą, na małe listki. I dotarło do mnie, że liście – cechy, tworzą drzewo – człowieka… A ten, wraz z innymi, tworzy wspólnotę – świat. I dotarło do mnie, że efekt jest wynikiem współpracy… Pojąłem, że najmniejszy skrawek ziemi – najmniejszy ludzki sukces i błąd pracuje na rzecz całości, odpowiada za całokształt. Niby jeden liść, jedno drzewo… a jednak im więcej drzew, tym więcej tlenu. I zrozumiałem: im więcej ludzi, tym więcej szansy na dobro. Z każdym drzewem ziemia traci tlen, z każdym człowiekiem, którego obdarzano tylko złem, świat traci ludzkie serce, które potrafi kochać, traci jakąś całość, która coś współtworzyła. Zauroczony patrzyłem na pracę otaczających mnie stworzeń. I pojąłem czym jest skromność i niewinność. Patrzyłem na małe, zapracowane mrówki i na drzewa, przy nich tak kolosalne. Zachwycony obserwowałem tę cywilizację… I pojąłem, że praca jest spełnieniem… Cicha praca jest fundamentem, który buduje świat. I zawsze trzeba żyć w pocie czoła, nawet kiedy wokół nas wszystko wydaje się wielkie, martwe i nie do pokonania. Zawsze trzeba budować cywilizację, świat, w którym każdy ma swoje miejsce podyktowane prawem miłości. Oto stałem w oazie spokoju, patrzyłem na drzewa i… nie widziałem różnicy. W końcu objąłem wzrokiem ucięty pień. I wtedy dostrzegłem słoje – historię istnienia. I zrozumiałem: każdy tworzy swoją historię, inną i odmienną. Z zachwytem obserwowałem małe, cieniutkie drzewka, które wyrastały ze starego pnia – oto stałem się świadkiem cudu – ciągłości historii – przekazywania życia. Zamilkłem, celebrując ciszę stworzenia… I wtedy… I wtedy zrozumiałem, że to było spotkanie z lasem, który jest metaforą ludzi żyjących wewnętrznie, ciszą…