"Muzykanci" do pobrania

Transkrypt

"Muzykanci" do pobrania
Józef Kędzierski,
Radomskie, 1980
Józio Muzykant – tak go nazywali we wsi. Jego gra wywoływała ekstatyczne
zachowania. Dopóki go nie usłyszałem, było mi trudno to zrozumieć.
Wielkim wyzwaniem było dla mnie namówienie na nagrania Józefa Kędzierskiego,
który od śmierci żony programowo odmawiał gry. Dowiedziałem się od niego, że grał
z basami czterostrunowymi i że jeszcze żyją jego basista i bębnista, ale basów już
dawno nie ma. Postanowiłem znaleźć basy. Odnalazłem je we wsi Grotki, potem
pojechałem z nimi w Sandomierskie do Grębowa, do lutnika, który mi je znakomicie
skleił (były połupane na wiele części). Byłem gotów – ale tylko ja.
Zaczęły się pertraktacje z panem Józefem – wieczorne rozmowy, przyjazdy,
namawiania. Pan Józef zapewniał mnie, że już całkiem podupadł z muzyką,
palce ma drętwe i tylko patrzeć jak w ogóle żyć przestanie, a co dopiero grać w takiej
sytuacji. Kiedy po długich namowach zagrał, byłem tak zdumiony, że zapomniałem
włączyć magnetofon. Po prostu zatkało mnie.
Jeden z pierwszych
harmonistów
w Radomskim,
Józef Zawiślak
z bratową, 1980
„To jakem usiadł
i zagrał, to wszystkie
żyły drżały we mnie,
nie wiem z radości, czy
ze smutku, czy z czego.
Ale pewno z radości.
Bo nikt się nie wziął za
skrzypce. Bo jakby się
wziął to znaczy, że chce
się ze mną ścigać. Tak to
ja byłem na wierzchu!”.
Skrzypek i harmonista
Mieczysław Gwiazda,
Radomskie, 1980
Już prawie nikt o nim
nie pamiętał. Mieszkał
na skraju wsi z synem.
Prowadzili kawalerskie
gospodarstwo, pełne
porzuconych
przedmiotów i stert
patyków. Instrumenty
sprzedał, bo już nie
zapraszano go na wesela.
Zgodził się na nagrania,
obiecując, że pożyczy
skrzypce od znajomego.
Skrzypek
Józef Tkaczyk
z portretem ślubnym,
Radomskie, 2001
Zawsze zachwycały mnie
portrety ślubne na wsi.
To połączenie malarstwa
z fotografią. Często
robione na podstawie
zdjęć legitymacyjnych
wiele lat po ślubie.
Niedoceniany obszar
sztuki wiejskiej.
Jan i Stanisław
Ciarkowscy,
Radomskie, 2002
Jeszcze niedawno
przychodzili do niego
ze wsi, żeby im zagrał.
„Ale byli podpici,
bałaganili, to ich
przegnałem” – mówi
Jan. Teraz już nikt nie
przychodzi. Czasem,
kiedy go odwiedzałem,
jeśli był w dobrym
humorze, to wyciągał
skrzypce. Słychać było,
że to mistrz...
Skrzypek
Stanisław Motyl
i Stanisław
Wijatkowski,
Radomskie, 1980
Motyl był jednym
z ostatnich żyjących
muzyków z orkiestry
dętej w Skrzyńsku.
Grał tam na klarnecie
i skrzypcach.
Była to orkiestra
początkowo złożona
z chłopów
pańszczyźnianych.
Rozpadła się po 1945 roku.
Stanisław Zaraś,
Dolina Pilicy,
Radomskie, 2000
To rejon trudny
muzycznie. Dawno
przestano grać na
skrzypcach, już w latach
1970. królowały tam
saksofony i akordeony.
Znalezienie w tych
okolicach skrzypka
to była duża satysfakcja.
Zaraś grał z bratem
harmonistą (półtonówka).
Ich kapela nazywała się
Mateuszki.
Harmonista weselny
Józef Żarłok pokazuje
swój największy skarb
– harmonię Sawiejko,
Radomskie, 2002
Mieszka ze swoją
energiczną, 90-letnią
matką. Kobieta siedzi
przed domem. Żarłok
wychodzi do mnie
z harmonią. Idziemy
przez zaoraną drogę
(efekt sąsiedzkich kłótni).
Matka krzyczy za nim:
„Aby nie wracaj za późno,
bo konie trza nagnać”.
Jerzy Łudczak,
Radomskie, 1980
Nazywano go Jerzyk.
Na weselach grał już
jako kilkuletni chłopiec.
Grał fantastycznie
a weselnicy zapominali,
że to małe dziecko.
Czasem kazali mu grać
bez ustanku całą noc.
Jerzyk grał i płakał.
Wincenty Kmiecik,
Radomskie, 2003
„Daj no mi harmonię – mówi znajomy – to ją do domu
odwiozę na rowerze. Dobra była harmonia, Radek
ją robił. Sypuła zawiesił ją na jednym ramieniu
na pasku. Wsiada na rower, a że był nachlany,
to się zatoczył i wyrżnął z mety w drzewo. Rozbił mi
harmonię w drobny mak! No i pojechał do domu spać.
A ja zostałem z rozbitą harmonią”.
Stanisław Zieja – bębenek,
Tadeusz Jedynak – skrzypce,
Radomskie, 2004
Zimą 2003 roku orkiestra strażacka z Opoczna
zaprosiła mnie na spotkanie autorskie.
Zaproponowałem, żeby zagrał skrzypek Zieja.
Zieja o niezwykłej, ptasiej twarzy (mój ulubiony model
malarski) był podniecony i zachwycony tym, że może
komuś pograć. Ubrany w długi chałat,
pod nim płaszcz, pod nim marynarka, jeden, drugi,
trzeci sweter. Dziwne, rozbiegane, nieobecne oczy.
Świetny muzyk.
Harmonista Marian
Lipiec i Jan Fokt,
Radomskie, 2003
Opowiada Lipiec:
„U nas na wesele wzięli
muzykantów z innej wsi.
Jak nasi ludzie zaczęli
śpiewać, to tamci nie
umieli tego zagrać.
I przyszli po mnie,
czybym nie zagrał
– zgoda mówię.
Ale z wypędzeniem
muzykantów czekano
aż przyjdziemy, żeby nie
zostać bez muzyki”.
Stanisław Budzisz,
Radomskie, 2002
Miał osiemdziesiąt pięć
lat a wyglądał dziarsko
– rumiany, malutki, choć
poruszał się z trudem.
Mówił o sobie:
„Nie najlepszy
skrzypista byłem, byli
lepsi. Ale na biedne
wesela to mnie brali,
bo grałem za dwa złote,
a bębnista za złotówkę.
Tanio graliśmy”.
Tadeusz Kępka,
Radomskie, 2003
Zamyślony, patrzący
gdzieś w bok, rozmarzony.
Opowiada o swojej
harmonii: „Szczupła była,
ciemna, ale wysoka. Grała,
kurwa, jak kosa, dobrze
leżała na kolanach. Dawali
mi za nią z mety półtora
miliona – ale nie
sprzedałem!”
To było prawdziwe
wyznanie miłosne.
Antoni Wrzesień
z żoną,
Radomskie, 1998
Antoni razem z bratem
Józefem tworzyli znaną
w okolicach Przysuchy
kapelę lesiacką.
Grali na dwoje skrzypiec
z bębenkiem. Żona, która
sceptycznie patrzyła na
muzykanckie emocje,
zwykle siadała obok
i uważnie kontrolowała
sytuację.
Trzy pokolenia muzykantów:
od prawej Jan Kłosiński – organki,
Jan Kmita – skrzypce,
Tadeusz Jedynak – skrzypce.
Radomskie, 1980
W głębi stoi syn Kmity, który nie był już
zainteresowany muzyką ojca.
Zapytałem Jedynaka dlaczego przestał grać te
pięćdziesiąt lat temu? Odpowiedział: „Po wojnie
pojechałem do miasta i tam grała dęta orkiestra
i to modne przeboje! Jak mi się ta muzyka podobała,
moja gra wydała się taka biedna przy tym, zacofana,
że aż mi było wstyd. Rzuciłem granie”.
Jan Doliński,
Radomskie,
Dolina Pilicy, 2003
„Ja to wcale nie miałem
zamiaru grać na wsi,
ale zaczęli mnie na siłę
ciągnąć, dawać
pieniądze.
To się zgodziłem.
Tak zmarnowałem
swój talent”.
Władysław Gajda, Radomskie, 1980
Niedzielne popołudnie, z daleka słychać muzykę.
Kiedy zajeżdżam przed dom widzę odświętnie
ubranego harmonistę w wyglancowanych oficerkach.
To Gajda, jeden z pierwszych, którzy grali w tych
okolicach na harmonii. Pełen wielkiego skupienia
próbuje rozruszać zesztywniałe
palce na klawiaturze.
Kapela Władysława
Koperkiewicza,
Opoczyńskie, 1998
Koperkiewicz patrzy na
nas, nie poznaje.
„Kto to?” – pyta.
A potem żali się, że jego
muzykanty pomarły,
najpierw basista,
potem bębnista.
Bęben też ktoś pożyczył
i nie chce oddać.
„Ale Pan przyjedzie po
kopaniu kartofli, to coś
zagram. Bo teraz to nie”.
Kazimierz Meto
i instrumenty kapeli,
Rawskie, 1998
Kiedy Meto skończył
osiemdziesiąt lat drżenie
rąk nie bardzo pozwalało
mu grać. Już nawet nie
pasał krów. Zwykle
nieobecny siedział
i poświstywał. Cały świat
był jednym wielkim
mazurkiem.
Antoni i Marian
Cicheccy,
Siedleckie, 2002
Kiedy pierwszy raz
nagrywałem
w okolicach Maciejowic,
byłem zachwycony ilością
znakomitych skrzypków
i harmonistów. Skromny
Cichecki stał z boku.
Nikt nie podejrzewał,
że to właśnie on stanie
się najbardziej znanym
muzykiem, do którego
przyjeżdżać będą młodzi
na naukę gry.
Skrzypkowie:
Mateusz Cieliszak
(z lewej)
i Bronisław Bida.
Lubelskie 2002
Muzykanci siedzieli pod
blaszanym garażem. Było
parne popołudnie. Bida
uznał, że tu będzie
najlepsze echo dla kapeli.
Stałem z kamerą
i oganiałem się od pszczół
zaniepokojonych muzyką.
Coraz bardziej się
rozgrywali, zaczęli
przychodzić sąsiedzi…
Jan Mucha – skrzypce
i Stanisław Denis – bębenek,
Lubelskie, 2002
Opowiada Mucha: „No tak, mieliśmy z braćmi kapelę,
taką biedną. Brali nas na tanie wesela, ale przyszła
nowa moda na dęte orkiestry, to przestali nas
zapraszać. Graliźwa „garnitury”, to jest walc,
polka, oberek czasem jeszcze raz oberek.”
„Ile Pan za takie wesele dostawał?” – pytam. „A o tyle,
że na fajki było i trochę wódki popiliźwa – bieda była.
Wszystko przeszło i się nie wróci” – mówi.
Kapela Dudków,
Lubelskie, 2005
„Panie Andrzeju nie mogę
dziś dla pana nagrywać,
bo mamy we wsi festyn”
– mówi Dudka. Starzy
muzykanci żyją tym
festynem już od kilku
tygodni. Mają grać dla
swoich! Zawożę ich pod
klub. Z otwartych okien
klubu ryczy muzyka pop.
Ogłuszeni dźwiękami
starzy muzykanci siedzą
w milczeniu.