Nr 13 - Debeściaka

Transkrypt

Nr 13 - Debeściaka
To, że dzieci powinno się
uczyć bycia zaradnymi i przedsiębiorczymi, by poradziłysobie
w dorosłym życiu, by nie klepały
biedy, by umiały się dobrze ustawić - cokolwiek to znaczy - to
jasne. Powinno się je tego uczyć.
Ale kto ma to robić?
Dom? Hmm… powinien
dom, o ile potrafi. Bo jeśli nie
potrafi, to lepiej niech robi to kto
inny. Ale kto? Szkoła? A jeśli
szkoła, to jak? Gdzie? Kiedy?...
(tu stanęła mi przed oczami moja
polonistka i od razu poleciałam
pytaniami przysłówka). Na języku polskim ich tego uczyć? Geografii? Matematyce? W pewnym
sensie dałoby się na każdym z
tych przedmiotów, gdyby nie
„reformy”. Jacyś mądrzy ludzie
w ministerstwach dostosowują
nasze szkoły do norm unijnych
czy też światowych i mamy to,
co mamy. Specyficzny trend „testomanii”, który zainfekował
polskie szkolnictwo, odmóżdża
dzieciaki (nauczycieli zresztą też)
bo już nie liczy się wywód logiczny czy sposób myślenia. Liczy się odpowiedź, która albo w
kluczu jest, albo jej nie ma. Na
kreatywność, nowatorstwo, indywidualne podejście, tak głośno
postulowane w edukacji, miejsca
brak.
Ułomność nauczania (również
przedsiębiorczości) i sprawdzania
wiedzy „totolotkami” (karty odpowiedzi do testów, odczytywane
przez skanery) dobitnie wykazał
Wielki Test wiedzy ekonomicznej. Akcja organizowana przez
TVP i NBP była szczytna, a nawet godna pochwały, bo celebryci
i znani ekonomiści wespół w zespół tłumaczyli szerokiemu gronu
odbiorców mało popularne zagadnienia ekonomiczne. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie
kompletna kompromitacja podczas finału. Wygrali go młodzi
aktorzy, Julka Wróblewska i Marek Molak, którzy z rozbrajającą
szczerości przyznali, że… to
przypadek. „Ja strzelałam, to były
pytania na logikę…” - niewinnie
tłumaczyła się Julka, która pokonała w ten sposób tzw. profesjonalistów. I niech puentą do tej
historii będzie trafne podsumowanie Marka Belki: „Jeśli to były
pytania na logikę, to Boże, pieniądze polskie są w fatalnych rękach”. Czyli testy odpadają.
Okazuje się, że szkoła nie
dysponuje odpowiednimi narzędziami czy nawet zasobami, by
Temat niedofinansowania
służby zdrowia, to temat w
Polsce stary jak świat i właściwie mogłoby się wydawać, że
nic nowego już tutaj dodać nie
można. Można jednak popatrzeć na problem z zupełnie innej strony.
Powszechnie wiadomym
jest, że celem lekarza jest leczenie. Idąc dalej tym skrótem
myślowym, uznaje się, że celem działań lekarza - a szerzej
służby zdrowia - jest doprowadzenie do tego żeby społeczeństwo cieszyło się dobrym
zdrowiem. Przyjmując, że lekarz jest elementem systemu
zwanego służbą zdrowia, trudno doszukać się jednak logiki w
tego rodzaju rozumowaniu.
Jaki bowiem interes ma lekarz w tym, żeby na świecie
zabrakło ludzi chorych? Co
prawda taki scenariusz nam nie
grozi, ale poprawa zdrowia
społeczeństwa może pozbawić
tę grupę zawodową profitów,
które uzyskują. W służbie
zdrowia bowiem obowiązują
ogólnie znane prawa rynku cenę kształtuje relacja pomiędzy popytem, a podażą. Długie
kolejki do gabinetów lekarskich
są symptomem wzrostu popytu,
co w normalnych relacjach
rynkowych oznacza wzrost cen.
I to nie tylko cen za usługi medyczne w gabinetach lekarskich, lecz również wzrost
kosztów publicznej służby
zdrowia.
Trzymając się terminologii
rynkowej, należy przyjąć, że
pacjent dla lekarza i całej służby
zdrowia jest nikim innym jak
tylko klientem. Natomiast każdy
sprzedawca usług ma interes w
tym, żeby klient wracał do niego jak najczęściej. Ta branża nie
różni się w tym zakresie od innych. Zabawnie wobec tego
wyglądają różnego rodzaju spoty telewizyjne, sugerujące troskę lekarzy o zdrowie pacjenta.
Zejdźmy na ziemię i zacznijmy
po niej twardo stąpać. Warto tutaj objawić prostą prawdę, że
łatwiej zapobiegać, niż leczyć.
Czyli nie dopuścić do sytuacji,
kiedy trzeba korzystać z usług
służby zdrowia. Dlaczego więc,
pacjent w czasie wizyty u lekarza nie otrzymuje instrukcji, w jaki sposób nie dopuścić
do zachorowania? Na czym
polega leczenie? Na eliminacji
objawów choroby. Przyczyna
tkwi nadal w organizmie pacjenta. Usuwać przyczyny? To
jakby zarżnąć kurę znoszącą
złote jajka.
Człowiek zdrowy dla służby
zdrowia jest bezwartościowy.
Nie jest żadną wiedzą tajemną fakt, że 80% chorób ma
swoje pierwotne przyczyny w
jelitach. Bowiem to właśnie jelita odpowiadają w 80% za prawidłowe
funkcjonowanie
układu odpornościowego organizmu człowieka. Większość
chorób jest wynikiem niskiego
poziomu odporności organizmu.
dobrze przygotować nasze dzieci
do dorosłego życia. Bo bez znajomości wzoru na pole trójkąta
czy budowy anatomicznej ślimaka da się żyć, od tego jest wujek
Google i ciocia Wikipaedia. Ale
umiejętność wykombinowania
sobie pracy (no tak, bo określenie
„znalezienie pracy” przestaje być
aktualne) jest dla większości z
nas kluczowym elementem życia.
A w szkole tego nie uczą. Wręcz
zabraniają kombinowania i niestandardowych zachowań (wiem,
bo sama jestem belfrem), które
jednak po ukończeniu formalnej
edukacji są niezbędne do przetrwania w dżungli tzw. gospodarki rynkowej.
Gdzie szukać pomocy?
Pewne jest to, że człowiek
najlepiej uczy się za młodu, że
nie z książek, lecz poprzez działanie, że poprzez naśladowanie i
samodzielne sprawdzanie różnych rozwiązań. Dziecko jest odporne na porażki, gdy ma
zapewnione poczucie bezpieczeństwa. Inaczej nie nauczyłoby
się chodzić, mówić, czy jeździć
rowerem. Mimo wielu „porażek”
jest przy nim ktoś, kto to umie,
kto prowadzi malucha, pokazuje
mu jak to robić i pozwala mu sa-
modzielnie próbować. Młody
człowiek w naturalny sposób
szuka więc Mistrzów do naśladowania, a nauczyciele do tej zacnej
roli nie zawsze pasują.
Wracając do przedsiębiorczości, kto ma być dla dziecka Mistrzem? Gdzie i kiedy młody
człowiek ma w miarę bezkarnie
popełniać błędy, również ekonomiczne? Czy młody człowiek ma
do tego warunki? Czy jest bezpieczny w tej swojej nauce dorosłego życia? Czy po pierwszych
upadkach ktoś poda mu pomocną
dłoń, by wstał i był silniejszy?
Mimo całego „narzekactwa”
w poprzedniej części, widzę
ogromny potencjał w dzieciach,
niewykorzystane zasoby w szkołach i wielką lukę, którą należy
jak najprędzej wypełnić. Bo gdyby w szkole znalazł się nauczyciel, który dodatkowe dwie
godziny „kaenowskie” przeznaczyłby na prowadzenie… spółdzielni uczniowskiej, to byłoby
już i gdzie, i jak, i kiedy!
Mogłoby się wtedy okazać, że
są rodzice uczniów, którzy prowadzą firmy i chętnie podzielą się
z młodymi spółdzielcami swoim
doświadczeniem. Podpowiedzą
nie tylko jak prowadzić szkolny
sklepik, ale jak zorganizować
prostą księgowość, jak zaplanować
żeby się udało, jak przewidzieć
zagrożenia i uniknąć wpadek.
Może nawet podejmą współpracę
ze spółdzielnią. Kolejnym krokiem
mógłby być patronat jakiejś „dorosłej” spółdzielni i banku spółdzielczego, przecież tyle się
ostatnio mówi o społecznej odpowiedzialności biznesu. Niech więc
właściciele firm poczują się w
obowiązku edukowania młodych
ludzi, wychowania sobie klientów
i przyszłych partnerów biznesowych. Młodzi ludzie są w stanie
wprowadzić do firmy „powiew
świeżości”, nowatorskie spojrzenie
na skostniałe schematy, nie pasujące już do obecnej dynamiki
zmian. Innowacyjne rozwiązania
czy produkty proponowane przez
młodzież, wraz z wieloletnim doświadczeniem ludzi interesu mogą
być przysłowiowym strzałem w
dziesiątkę.
Czy są w naszym kraju firmy
potrafiące docenić potencjał młodzieży? No dobrze - uczniów,
jeszcze dzieci, które swą energię
spożytkują albo przed komputerem
na grach i „słitfociach”, albo na…
No właśnie. Do tego potrzebny im
Mistrz. Nauczyciel życia. Czy stać
nas na zmarnowanie tego, co dla
nas, dla naszej przyszłości jest
najważniejsze?
Alina Nowaczyk
Wystarczy więc zadbać o wła- dek podejmowania decyzji, go? Wszelkie dolegliwości z tym
ściwe funkcjonowanie jelit i zwany mózgiem. Dlatego też związane można przecież wyelimożna w znacznym stopniu ob- różne grupy interesów są w sta- minować jedną tabletką.
Z drugiej strony serwuje się
niżyć poziom zachorowań na nie wydać fortuny, żeby się do
wiele chorób - w tym chorób niego dobrać. Co z tego, że z nam informacje o statystykach
nowotworowych. Chore jelita z jednej strony otrzymujemy zachorowań i różnego rodzaju
kolei są skutkiem nieprawidło- istotną wiedzę, jeśli z drugiej inne strachy, wywołując zbiorowego odżywiania. Co również strony aplikuje się nam zupełnie wą panikę, a czasem wręcz hinie jest żadną tajemnicą. Do- inne sugestie, które oddziałują sterię.
Cel takich działań jest jeden:
chodzimy więc do jednej z w istotny sposób na proces potłumy muszą ruszyć do gaistotnych przyczyn fatalnebinetów lekarskich i apgo zdrowia społeczeńtek.
stwa. Chemia zawarta w
Tutaj dochodzimy
żywności
powoduje
do pierwszego parauszkodzenie jelit, co z
doksu.
kolei skutkuje przedostaJeśli uznajemy, że
waniem się związków
pierwotną przyczyną
toksycznych do krwiowiększości chorób jest
obiegu, które zostają
chemia zawarta w żywrozprowadzone po całym
ności, którą można
organizmie. Żywność,
określić jako truciznę,
którą kupujemy w nato leczenie polega na
szych sklepach zawiera
podawaniu kolejnych
związki chemiczne, które
dawek... chemii. Czyli
się w niej znalazły na
skutki zatrucia organiskutek stosowania chezmu, leczy się podając
micznych
środków
truciznę, bowiem żadna
ochrony roślin, konserczynna substancja chewantów chemicznych,
miczna zawarta w lesztucznych barwników,
kach, nie jest obojętna
oraz innych dodatków
Schemat przepływu pieniędzy w procesie
chemicznych poprawiafinansowania przemysłu farmaceutycznego dla organizmu.
Zatem lecząc objających smak i zapach. Na
wy jednej choroby, rozchoroby pracujemy więc
przez całe życie, zatruwając dejmowania decyzji. Od dzie- poczyna się proces inicjujący
swój organizm skażoną żywno- ciństwa bowiem zostaje nam inną chorobę.
W efekcie, za jakiś czas bęścią. Resztę uzupełniają kwaśne wpajane, że lekarz jest od tego
deszcze i modyfikacja gene- żeby leczyć i tylko on może dziemy biegać do apteki jeszcze
tyczna. Nie jest to jednak żadną zrobić to najlepiej. Od dzieciń- częściej. Wizytę w aptece zwytajemnicą i wiedza ta jest po- stwa i następnie przez resztę kle poprzedza wizyta w gabinewszechna. Dlaczego więc zatru- życia uzyskujemy informacje, cie lekarskim. Rzadko bowiem
wamy własne organizmy, mając że choroby leczy się chemią za- wychodzi się z gabinetu lekartego pełną świadomość? Otóż kupioną w aptece. Po cóż więc skiego bez recepty.
Tutaj poznajemy kolejną
człowiek jest istotą specyficzną, pozbawiać się przyjemności jewyposażoną w centralny ośro- dzenia sztucznie spreparowanedok. na ostatniej stronie
str 2
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
- LUBLIN -
To prowokacyjne, postawione w tytule pytanie
ma uzmysłowić nie tylko
skalę konfliktu toczącego
się od kilku lat na płaszczyźnie: społeczności lokalne - globalne firmy
wydobywcze, ale przede
wszystkim
zobrazować
mętlik w głowach Polaków,
którzy bombardowani są z
różnych stron informacjami, niewiele mającymi
wspólnego z rzetelną i bezstronną analizą problemu
gazonośnych
łupków.
Przedstawiane na rozlicznych konferencjach i panelach (mniej lub bardziej
naukowych) opracowania w
większości zawierają hurraoptymistyczne,
propagandowe treści, mające na
celu uciszenie oponentów
oraz stworzenie wizji kraju
gazem i „łatwymi” pieniędzmi płynącego. Trudno
się temu dziwić, bo przecież w grę wchodzą interesy na wielką skalę,
rozstrzygnięcia dzisiejsze
rzutować będą przez dziesięciolecia na strategiczny
dla każdego państwa (jak
również ponadnarodowych
firm paliwowych) problem
zapewnienia dostępu do
nowych źródeł energii. W
Polsce sprawa ta ma dodatkowo głębszy wymiar, albowiem kilka lat temu
rozbudzono w nas nadzieje
na ogromne zyski, które
miały być gwarantem dostatniej przyszłości starzejącego się społeczeństwa.
W marzeniach, podsycanych wizjami nierzetelnych
polityków oraz dyspozycyjnych dziennikarzy, widzieliśmy się już nowym
Kuwejtem lub drugą Norwegią, która dzięki posiadanym zasobom gazu i ropy
zgromadziła w Globalnym
Rządowym Funduszu Emerytalnym ponad 606 mld
euro. Jest to największy na
świecie państwowy fundusz
finansowy, którego celem
jest zabezpieczenie świadczeń emerytalnych dla
przyszłych pokoleń; biorąc
pod uwagę, że w Norwegii
mieszka 5,1 mln osób, na
każdą przypada ponad milion koron.
Oczami wyobraźni i my
widzieliśmy się już milionerami; niestety, rzeczywistość
bezlitośnie
zweryfikowała te rachuby.
Europejskie złoża gazu
łupkowego szacuje się na
ok. 1 5 bilionów metrów
sześciennych, z czego 1 /3
przypada na Polskę. Złoża
podobnej wielkości występują we Francji, która jednak
zakazała wydobycia gazu
metodą szczelinowania, dopóki nie zostanie opracowana
wiarygodna
ocena
oddziaływania tej metody na
środowisko. Stało się to w
roku 2011 wskutek masowych protestów społecznych. Francja - jako
dotychczas jedyny kraj na
świecie - wprowadziła ustawowy zakaz wierceń metodą
szczelinowania hydraulicznego na całym terytorium
państwa, jednocześnie podejmując decyzję o anulowaniu wszystkich wydanych
do tej pory koncesji na poszukiwania i eksploatację
gazu i ropy z łupków. Z powodu sprzeciwu społeczeństwa również rządy Wlk.
Brytanii, Szwecji, Bułgarii, a
także Nadrenii Północnej
Westfalii, kanadyjskiej Prowincji Quebek oraz Stanu
Nowy York ogłosiły moratorium na wydobycie gazu
łupkowego.
Jedynie Polska zdaje się
nie mieć żadnych wątpliwości ani oporów w tym zakresie. Trzeba przyznać, że
kilka lat zmasowanej propagandy oraz intensywnego
lobbingu zrobiły swoje.
Rząd, a w szczególności kolejni ministrowie środowiska
oraz podległe im urzędy
centralne, podejmują wiele
wysiłku, aby przedstawić
wydobycie gazu z łupków w
korzystnym świetle. Jednakże trudno mieć zaufanie do
bezstronności oraz dobrych
intencji polskich decydentów, a zwłaszcza ministerstwa środowiska. Dlaczego?
Otóż mają oni realizować
dwie, z założenia sprzeczne
ze sobą, misje. Pierwsza ma
doprowadzić do jak najszybszego wydobycia gazu z
łupków, na jak największą
skalę, za pomocą nie do
końca zbadanej pod kątem
wpływu na środowisko naturalne technologii. Zgodnie
z tzw. syndromem Kesslera
chodzi tutaj o dążenie do
uruchomienia projektu za
wszelką cenę, bagatelizując
jednocześnie lub ignorując
wszystkie zagrożenia. Druga
natomiast ma zapewniać jak
najskuteczniejszą ochronę
tegoż środowiska. Nie ma
najmniejszych wątpliwości,
która z tych misji jest priorytetowa; dość wspomnieć,
że Polska była jednym z
sześciu państw, które na forum Rady UE zablokowały
wejście w życie nowelizacji
nakładającej na koncerny
wydobywcze konieczność
wykonania pełnej oceny oddziaływania na środowisko
poszukiwań gazu łupkowego.
Nowoczesne rozwiązania
ustawowe kwestii wydobycia
gazu łupkowego rodzą się w
bólach. Na początku czerwca
201 3 r. były główny geolog
kraju Piotr Woźniak, zapowiedział przyspieszenie procedur regulujących proces
wydobywczy. Nowe uregulowania miały zapewnić prawo eksploatacji złóż tym
podmiotom, które zapewnią
najlepsze warunki techniczne, finansowe i które zaczną
działać najszybciej. Nie
trzeba chyba tłumaczyć, iż
takie przyspieszenie oznaczało po prostu pójście drogą
na skróty, bowiem założono,
że uproszczone mają zostać
przede wszystkim procedury
środowiskowe. Jednocześnie
P. Woźniak forsował koncepcję powołania Narodowego Operatora Kopalin
Energetycznych, który miał
mieć udziały w zyskach z
wydobycia, pozostając pod
kontrolą resortu środowiska.
Koncepcja ta ostatecznie
upadła wobec sprzeciwu firm
z branży wydobywczej, które stały na stanowisku, że
jest to kolejne obciążenie
biurokratyczne. Brak postępów w pracach nad projektem
ustawy,
co
w
przekonaniu premiera było
powodem zbyt wolnego
tempa poszukiwań gazu łupkowego w Polsce, stał się
bezpośrednim pretekstem do
zdymisjonowania również
ministra środowiska Marcina
Korolca w listopadzie ub.r.
Odtąd już nic nie stoi na
przeszkodzie, aby zdecydowanie przyspieszyć proces
legislacyjny, który powinien
zakończyć się jeszcze w tym
roku. 11 marca b.r. rada mi-
wydzierżawieniu swojego
gospodarstwa firmom wydobywczym lub uzyskaniu
zatrudnienia, w tej chwili
prawie wyłącznie przy
ochronie działek i znajdującego się na nich sprzętu. Nie
wszędzie jednak panuje sielanka, są miejsca, gdzie od
wielu miesięcy przebiega
prawie linia frontu; mieszkańców jednej z takich
miejscowości chcielibyśmy
przedstawić bliżej. Ta miejscowość to Żurawlów - wioska na Zamojszczyźnie,
która stała się swego rodzaju symbolem oporu przeglobalnemu
nistrów przyjęła projekt ciwko
koncernowi.
ustawy o wydobyciu gazu
łupkowego. W celu usprawnienia wydobycia gazu z
łupków, rząd planuje m. in.
wiele zmian w procedurach
administracyjnych, polegających głównie na ich skróceNa jednym biegunie tego
niu
i
uproszczeniu.
Obowiązujące dotychczas 3 konfliktu mamy firmę Cherodzaje koncesji: poszuki- vron Corporation - amerywawcza, rozpoznawcza i kańską korporację o zasięgu
wydobywcza zostały zastą- globalnym, z siedzibą w San
pione jedną, obowiązującą Ramon w Kalifornii.
Ma ona swoje oddziały w
na okres maksymalnie 30przeszło
1 80 państwach na
letni. Projekt planuje również ułatwienia dotyczące świecie, zaangażowana jest
decyzji
środowiskowych w działalność przemysłu
oraz zwolnienie eksploatacji naftowego, gazowego, geozłóż z podatku do roku 2020. termalnego, chemicznego
Czy te zapisy są korzystne oraz energetycznego. Chedla społeczeństwa, pozosta- vron od lat należy do czonajwiększych
wiamy ocenie Czytelników. łówki
Naszym zdaniem tak nie korporacji paliwowych na
świecie.
jest...
Na przeciwległym bieguWrażliwość ekologiczna
Polaków, choć stopniowo nie są ci wszyscy, którzy nie
ulega poprawie, nie jest – godzą się z polityką rządu,
delikatnie mówiąc – naszą głównie mieszkańcy Żurawnajmocniejszą stroną. Niko- lowa, ale tez kilku innych
go jednak nie trzeba przeko- miejscowości w Polsce, a
nywać, że jakiekolwiek także naukowcy, ekolodzy,
inwestycje nie powinny się leśnicy. Mają równie wielu
odbywać kosztem nieodwra- zwolenników co przeciwnicalnych zmian w środowisku ków. Od 3 czerwca 201 3 r.
trwają na blokadzie stanowiącej jeden z najdłuższych
protestów w Polsce w ostatnich latach.
Skazani są na samotną
walkę, wobec braku wsparcia ze strony władz terenowych i centralnych: starosty
zamojskiego, marszałka województwa, wojewody lubelskiego, w końcu ministra środowiska i innych
przedstawicieli rządu, a także zmasowanego ataku krytyki ze strony (niektórych
przynajmniej)
mediów
głównego nurtu. Przez niechętnych nazywani są Ekonaturalnym. Jeśli ceną za gaz Naciągaczami, Eko-Terroryma być trwale skażona woda stami czy po prostu
pitna i wody podziemne róż- Eko-Oszustami...
W imieniu niewielkiej
nych poziomów wodonoŻurawlowa
śnych,
utrata
zdrowia społeczności
narażonych na chemikalia najczęściej zabierają głos:
mieszkańców w okolicach Barbara Siegieńczuk, Anodwiertów oraz powiększe- drzej Bąk, sołtys Emil Janie efektu cieplarnianego błoński z żoną Małgorzatą.
przez niekontrolowane emi- Spotykamy się z nimi dwusje metanu, to jest to cena krotnie (ostatnio 1 5 marca na
zdecydowanie zbyt wygóro- proteście, w którym wzięło
wana. Nie chcą jej ponosić udział ponad 1 00 osób z camieszkańcy wielu miejsco- łej Polski) próbując jak najwości „uszczęśliwionych” dokładniej zapoznać się z ich
choćby podejrzeniem wystę- argumentami oraz zrozumieć
powania na ich terenie złóż ich obawy. A jest ich wiele.
gazu łupkowego. Gwoli ści- Przedstawimy je po kolei.
słości musimy odnotować,
1 . Brak konsultacji spoże nie wszyscy protestują
przeciwko wydobyciu, nie- łecznych i skłonność władz
którzy z nich upatrują szan- do ulegania wszelkim żądasy
dla
siebie
w niom koncernu.
c.d. na str. 3
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
dokończenie ze str. 2
Sołtys Jabłoński twierdzi,
że decyzje w sprawie próbnego odwiertu zapadają za
plecami mieszkańców, którym wcześniej nie były
przedstawiane do uzgodnienia. Krytykuje też postawę
władz administracyjnych i
samorządowych, zbyt spolegliwych wobec żądań Chevronu. Oto jeden z wielu
przykładów: dokładnie 2 lata
temu do wsi wjechał ciężki
transport z elementami
przyszłej wiertni. Mieszkańcy zorganizowali blokadę,
zarzucając, że ów sprzęt
przewieziono bez wymaganego zezwolenia, niszcząc
przy tym asfaltową nawierzchnię na drodze powiatowej. Wskazywali przy
tym, że wbrew oświadczeniom rzeczniczki prasowej
koncernu Grażyny Bukowskiej, firma nie zatwierdziła
projektu rekultywacji terenu,
dającego gwarancje, iż po
zakończeniu prac pozostawi
go w pierwotnym stanie.
Przybyły na miejsce blokady
wicestarosta zamojski Jerzy
Sobczuk przyznał, że formalności rzeczywiście nie
zostały dopełnione, stwierdził, że „ma to niewielkie
znaczenie” bo potrzebne zezwolenia „dostaną prędzej
czy później”. Taka argumentacja jest nie do przyjęcia i wywołuje dalekosiężne
skutki, generując brak zaufania społeczeństwa przedstawicieli. Uzasadniona w
tej sytuacji wydaje się także
podejrzliwość wobec wszelkich poczynań inwestora,
albowiem nie można mieć
gwarancji, że w przyszłości
będzie respektował przepisy,
skoro łamie je w drobnych
sprawach, korzystając z
przyzwolenia organów powołanych do kontroli ich
przestrzegania.
2. Brak poszanowania
dla środowiska naturalnego
na obszarach chronionych.
Prace
poszukiwawcze
Chevronu trwają na obszarach objętych ochroną, wpisanych na listę obszarów
sieci Natura 2000, obejmujących w szczególności: rezerwat dolina Wolicy,
rezerwat przyrody Rogów,
rezerwat susła w Miączynie
i in.
3. Realna możliwość zatrucia wód głębinowych i
powierzchniowych.
Regułą jest, że z wierceń
wyłączone są obszary zbiorników wód śródlądowych;
mimo
to
Chevron
27.11 .201 3 r. uzyskał koncesję na wiercenie na terenie, gdzie znajdują się trzy
zbiorniki wodne (czwartorzęd oraz kreda) stanowiące
źródło wody pitnej dla
znacznego obszaru Polski
oraz części Ukrainy. Główne
Zbiorniki Wód Podziemnych mają
strategiczne
znaczenie w gospodarce
wodnej kraju i powinny
spełniać szczególnie wyśrubowane kryteria jakościowe.
Usytuowanie na terenie ich
występowania odwiertów
gazowych jest sprzeczne z
obowiązującym prawem. Z
kolei najbliższe lokalne ujęcie wody dla Żurawlowa –
studnia adhezyjska znajduje
się w odległości zaledwie
300 m od planowanego odwiertu.
4. Realna perspektywa
braku wody dla celów spo-
[ ROZTOCZE ]
(Tríticum répens L)
Bardzo modnym tematem
rozmów wśród osób prowadzących zdrowy tryb życia są metody detoksykacji, czyli
odtruwania organizmu. Jest to
kwestia znana ziołolecznictwu
od początku. Dawniej określano
tego typu środki jako depurativa, czyli leki „czyszczące
krew”. Ta nazwa jest jak naj bardziej adekwatna, bowiem
wyraża prawdziwość mechanizmu działania tego typu preparatów. Dziś mało kto jednak
wie, że znakomite właściwości
w „czyszczeniu krwi” posiada
roslina znienawidzona przez
rolników, zasługująca na miano
pospolitego bardziej niż którakolwiek z polskich bylin występująca naprawdę wszędzie.
Towarzyszy zarówno uprawom,
jak i nieużytkom na całym niżu
oraz w górach, do zasięgu
uprawy zbóż. W czasach głodu
perz mielony stosowano jako
dodatek do mąki, co czyniło
chleb pulchnym i słodkim. Z
dodatkiem kaszy i mleka sporządzano z perzu pożywną zupę.
Z perzu warzono także piwo,
podobnie jak ze słodu, dodając
chmiel i fermentując na drożdżach. Przede wszystkim jednak
kłącze perzu stosowano w lecznictwie. Zalecany był już w starożytności przez Dioskurydesa
oraz Pliniusza Starszego, którzy
rekomendowali używanie korzeni tego zioła w celu zwiększenia wydzielania moczu oraz
w przypadkach kamieni nerkowych.
W medycynie ludowej kłącze perzu znalazło zastosowanie
w terapii przewlekłych wyprysków (egzema), chronicznych
stanów zapalnych gardła i
oskrzeli, kaszlu, gruźlicy oraz
zapalenia stawów.
Dla diabetyków
Obecna w kłączu perzu trytycyna podobnie jak inulina nie
ulegają praktycznie wchłanianiu
w jelicie cienkim. Ma to kolosalne znaczenie w diecie osób
chorych na cukrzycę, ponieważ
- regi on LU BLIN -
str. 3
dużej mierze dotychczas były to uprawy ekologiczne.
Na całym świecie straty ponoszone przez rolnictwo pokrywane są przez firmy
wydobywcze. Jak zatem wygląda to w Polsce?
W naszym kraju opłata
licencyjna z tytułu produkcji
wynosi 1 – 2,5% (dla porównania w USA 1 8-25 %).
W Polsce firmy obowiązuje
podatek dochodowy w wys.
1 9%, w USA 35-40%. Cena
koncesji za 1 ar gruntu wynosi od 3-25 centów, podczas gdy w USA za 1 ar
ziemi z nieudokumentowanym złożem wynosi przeciętnie 800 dolarów. Żeby
uzyskać znaczącą produkcję,
konieczne jest wykonanie
wielkiej ilości odwiertów,
które wraz z infrastrukturą
towarzyszącą
powodują
zniszczenie ziem uprawnych
i dewastację przyrody na
dużej powierzchni, bo jeden
odwiert to zniszczenie ok. 4
ha powierzchni ziemi i zużycie milionów litrów wody.
6. Obawa przed wywłaszczeniem. Mało kto wie,
że
obowiązujące
od
1 .01 .201 2 r. nowe prawo
geologiczne umożliwia wywłaszczanie rolników na
rzecz firm wydobywczych.
Przytaczamy tu dosłowne
brzmienie art. 1 9 ustawy:
„Przedsiębiorca, który uzyskał koncesję na wydobywanie węglowodorów, węgla
kamiennego, węgla brunatnego, podziemne bezzbiornikowe
magazynowanie
węglowodorów lub podziemne składowanie dwutlenku węgla, może żądać
wykupu nieruchomości lub
jej części położonej w obszarze górniczym, w zakresie
niezbędnym
do
wykonywania zamierzonej
działalności”. Uważny czytelnik zapewne zauważy, że
prawo to praktycznie prze-
milcza kwestię odszkodowań.
Powyższe
zastrzeżenia
uczestników protestu naszym
zdaniem mają jedną, fundamentalną przyczynę: brak
podmiotowego traktowania
obywateli przez organy państwa. Podczas procedury
przydzielania koncesji nie
przewidziano udziału ani też
zgody lokalnych społeczności, odmawiając im w ten
sposób prawa głosu w najbardziej żywotnych dla nich
sprawach. Jak trafnie zauważył Damian Żuchowski w artykule dla Wolnych Mediów
pt. „Żurawlów: 1 00 dni wytrwałości i arogancji”: Potwierdzono więc raz jeszcze,
że w Polsce utrzymywany
jest model „demokracji ograniczonej”, w którym państwo
jest zarządzane przez wąską
grupę osób, kryjącą się za
kotarą depersonalizującego
pojęcia „władzy”, która traktuje posiadane zasoby jako
swój prywatny folwark, a
pozostałych obywateli jako
petentów wysłuchiwanych w
dowolnym zakresie.
Protest mieszkańców Żurawlowa zdaje się nie mieć
końca. Zastanawiamy się,
czy w ogóle istnieje wyjście
z tej patowej sytuacji? Najbardziej racjonalne byłoby
zorganizowanie lokalnego
referendum,
w którym
mieszkańcy terenów, na których występuje gaz łupkowy,
demokratycznie zdecydowaliby co do zasadności jego
eksploatacji. To oczywiste i
narzucające się samo rozwiązanie pozostać musi niestety
w sferze marzeń do czasu, aż
społeczeństwo dojrzeje do
wzięcia swoich spraw we
własne ręce. Nie stanie się to
dziś, ale jutro...? Kto wie?
Pierwszy krok na tej drodze
został właśnie zrobiony.
Marzena Jędrzejewska
Andrzej Jędrzejewski
mannitol oraz kwas glikolowy
powoduje zwiększoną ilością
wydalanego z organizmu moczu. Przyspiesza to i ułatwia
usuwanie z ustroju szkodliwych
produktów przemiany materii.
Dodatkowo kwas glikolowy i
glicerowy przyspieszają procesy
utleniania w tkankach, co obniża stężenie szkodliwych metabolitów
w
organizmie.
Wszystkie wymienione w perzu
składniki decydują o tym, że
stosuje się kłącze jako środek
moczopędny w nieżycie nerek i
związanym z tym skąpym wynie powoduje wzrostu stężenia dalaniem moczu.
glukozy we krwi.
Dla zdrowia i urody
Niestrawiona trytycyna trafia
We współczesnym świecie
do jelita grubego, gdzie staje się
podłożem dla rozmnażania się równie ważną sprawą co zdroszeregu bakterii, zwłaszcza dla wie jest uroda. Pod tym wzglęgrupy bakterii nazywanych bifi- dem pewnie nic się nie zmieniło
dobakteriami, które warunkują od wieków… Kłącze perzu,
utrzymanie prawidłowej flory dzięki zawartości rozpuszczalnych związków krzemu, ma
jelitowej (prebiotyki).
Polifruktozany zaliczane są spore znaczenie w kosmetyce.
do rozpuszczalnego błonnika Krzem i jego związki stanowią
pokarmowego.
Spowalniają strukturalny budulec tkanki
wchłanianie cholesterolu, więc łącznej, hamuje niekorzystne
ich wykorzystanie jest wskazane procesy odpowiedzialne za staw przypadkach osób z podwyż- rzenie się skóry. Krzemionka
szonym poziomem cholesterolu. działa też ochronnie na naczynia
krwionośne, nadając im odpo„Czyści krew”
Obecne w kłączu perzu wiednią elastyczność i odpor-
ność. Reguluje przepuszczalność
ścian naczyń krwionośnych
(działanie przeciwwysiękowe)
oraz przeciwdziała odkładaniu
się w nich cholesterolu.
Przetwory z perzu działają
korzystnie dla osób ze skłonnością do zaparć i otyłości, przeważnie
w
korzystnych
połączeniach z innymi surowcami o podobnym lub wspomagającym działaniu. Korzystne jest
w tym przypadku codzienne
spożywanie perzu w postaci
specjalnego chleba, który doskonale pomoże uregulować trawienie i zrzucić kilogramy.
Przyrządzanie: ½ - 1 łyżeczka kłącza perzu zalać 1 (
200 ml) szklanką letniej wody.
Ogrzewać do wrzenia i gotować
powoli pod przykryciem około 5
minut. Odstawić na 15 minut i
przecedzić. Pić po szklance odwaru do 3 razy dziennie.
żywczych i nawadniania pól
uprawnych. Masowa melioracja po II wojnie światowej
i wadliwie prowadzona
ochrona przeciwpowodziowa spowodowały dotkliwy
brak zasobów wody (pod
tym względem zajmujemy
ostatnie miejsce w Europie),
przez co następuje zjawisko
stepowienia znacznych obszarów Polski. Największy
niedostatek wody ma miejsce w rejonach występowania gazu łupkowego – w tym
na Lubelszczyźnie. Już teraz
są miejscowości w Polsce,
gdzie okresowo dowozi się
wodę do użytku domowego.
Prawie każde gospodarstwo
domowe posiada wodomierz
odmierzający pobraną czystą
wodę i odprowadzone ścieki.
Mało kto wie, że firmom
wydobywczym oddaliśmy
wodę ZA DARMO, a do
każdego odwiertu potrzeba
wręcz gigantycznej jej ilości
mierzonej w milionach litrów, stąd odwierty są lokalizowane w pobliżu rzek,
jezior i in. naturalnych
zbiorników wodnych. Woda
ta w dużej części zostanie
zanieczyszczona substancjami chemicznymi dodawanymi w trakcie szczelinowania.
Problem nabiera jeszcze
większego znaczenia, gdy
uświadomimy sobie, że
wszystkie rzeki polskie
wpływają do Bałtyku, który
już i tak jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych
mórz na świecie.
5. Spadek wartości ziemi
i niemożność sprzedania
produktów rolnych z terenów
zanieczyszczonych.
Gleby na terenie gminy Grabowiec zajmują 81 % użytków rolnych i jako gleby
klasy I i II zaliczane są do
najbardziej
urodzajnych.
Miejscowa ludność w 90%
utrzymuje się z rolnictwa; w
W artykule wykorzystano
dane z publikacji doktora Henryka Różańskiego, autora wielu
prac naukowych z zakresu medycyny, biologii, toksykologii,
farmakologii i fitochemii.
Andrzej Jędrzejewski
str 4
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
Robi się to stopniowo. Najpierw wykonuje się odwiert
pionowy o długości 3-4 km, następnie wiertło zostaje skręcone
i dokonuje się odwiertu poziomego w skale. Odwiert ten zostaje uszczelniony betonem.
W największym skrócie polega na wpompowaniu do odwiertu mieszaniny wody z
piaskiem i dodatkami chemicznymi pod wysokim ciśnieniem.
Powoduje to powstanie
szczelin, przez które wydostaje
się uwalniany ze skały (głębokich pokładów skał łupkowych)
gaz.
Pod adresem Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni,
padł zarzut, że opublikowany w
sieci internetu (m.in. na
www.oburzeni.org.pl) program
wyborczy do Parlamentu Europejskiego to „rodzaj demagogii,
która zamiast do wiedzy ogólnej i prakseologii, odwołuje się
do emocji”.
Rzeczywiście, wiedza ogólna może być źródłem demagogii, jak też szczególna jej
dziedzina, jaką jest prakseologia. Na źródła poglądów politycznego
liberalizmu
i
prakseologii, jako metody ekonomicznej, wskazywał Ludwig
von Mises. Tenże autor twier-
dził, że niemożliwe jest racjonalne funkcjonowanie gospodarki planowej. Natomiast
gospodarka oparta na przesłaniu: „róbta co chceta”, to już
tak. Wolny rynek tak, ale dla
wybrańców. Bo jak może funkcjonować wolny rynek, jeśli
człowiek na tym rynku jest
zniewolony.
Człowiek staje się przedmiotem, towarem. Coraz mniej
wartościowym, bo zastępowany,
to tak się ładnie nazywa „pracą
uprzedmiotowioną”, a jaśniej
mówiąc – zamiast pracującej
kasjerki w markecie stoi automat który po kodach w koszyku,
policzy należność. Nie ma wol-
Na pytanie redaktora Debeściaka, Pana Piotra Mądry o dokonania Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni, chciałbym
powiedzieć, że 3 miesiące istnienia organizacji Oburzeni - nie
napawają może hurraoptymizmem, ale jednak są to działania
konstruktywne:
1. Zrobiliśmy... pierwszy
krok, stwarzając przestrzeń działań i aktywności dla ludzi oddanych Polsce i zdeterminowanych
do działań na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego, demokracji i zrównoważonego
rozwoju kraju.
2. Dokonaliśmy... w ciągu
trzech miesięcy bytu jako organizacji, dokonaliśmy integracji
wielu rozproszonych środowisk,
stowarzyszeń i pojedynczych
osób, mimo licznych prób rozbicia i zdewaluowania naszych
osiągnięć .
3. Utworzyliśmy... Komitet
Wyborczy Wyborców Oburzeni
do wyborów Parlamentu Europejskiego, już w drugim dniu
działania PKW w zakresie przyjmowania wniosków o rejestracje.
To powinno sceptykom uzmysłowić, że jesteśmy zdeterminowani i dysponujemy stosowną siła
organizacyjną.
4. Zaplanowaliśmy... Udział
w kolejnych wyborach (samorządowych i parlamentarnych), bo
zmiany w Polsce można wpro-
wadzić tylko wtedy, gdy będziemy
jako ruch oddolny, mieli większość w parlamencie.
5. Wdrożyliśmy... zasadę demokracji w naszej organizacji oraz
formułę otwartości dla ludzi
uczciwych i działających dla dobra kraju.
6. Dzięki nam... obywatele
staną się wreszcie suwerenem
Narodu, to co dzisiaj nazywamy
władzą, ma być służba dla Narodu. Będziemy tak długo „Oburzeni”, aż się Polska zmieni. I nie
pytaj Piotrze - jak ma się zmienić?
Bo to, jaka ma być Polska jest w
naszych marzeniach i umysłach.
Tylko zacznijmy to robić. Na
przeszkodzie stoją przepisy, to
trzeba je zmienić. I nie mów mi,
że to populizm, taka jest społeczna potrzeba.
7. Proponujemy... przystąpienie do budowania naszych
struktur – Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni, do aktywnego uczestnictwa w życiu
społeczno-politycznym na poziomie swoich małych ojczyzn, do
udziału w wyborach, bo teraz
każdy może mieć na kogo głosować.
Jan Sposób
sekretarz Stowarzyszenia
Obywatelskiego Oburzeni
z Lublina
Tel. 530 300 651, e-mail:
[email protected]
www.oburzeni.org.pl
Do otworu tłoczy się
ogromną ilość wody pod ciśnieniem sięgającym 600 atmosfer,
co powoduje powstanie głębokich, osiągających długość nawet do 30 metrów, szczelin w
strukturach skalnych. Wraz z
wodą wtłacza się płyn
szczelinujący zawierający rozmaite substancje chemiczne.
Miliony litrów tego
płynu z piaskiem
wtłaczane jest przez
silniki wysokoprężne
do szybu każdego odwiertu. Znajdujący się
w płynie szczelinują-
cym piasek uniemożliwia zamknięcie się szczelin, co pozwala na dopłynięcie gazu do
otworu. Proces ten trwa nieprzerwanie przez całą dobę.
Konwencjonalne metody wydobycia gazu wykorzystują jedną
platformę wiertniczą, gaz łupkowy rozprzestrzeniający się wewnątrz skał na ogromne
odległości wymaga nawet kilku
tysięcy studni na terenie jednego
odwiertu.
Andrzej Jędrzejewski
nego rynku, gdzie politycy nakładają wciąż nowe podatki,
wykonywanie zawodu obwarowują posiadaniem szeregu różnych uprawnień, zaświadczeń,
certyfikatów, opinii, pozwoleń
itd., itp. Maszyny, automaty,
kody, czytniki, kamery, podsłuchy, tysiące kanałów w TV.
Prakseologia. Nauka o
sprawności działania. Ale dla
kogo? Dla ludzi, dla mas? Nie,
bo to byłby populizm. Ba, nawet
pachnie komunizmem. Natomiast liberalizm w rozumieniu
wielkich tego świata, to tak, bo
to rzekomo jest przejawem wolności: wolnego przepływu ludzi
i kapitału (podobno pieniądz jak
krąży, to się mnoży, więc zamiast pracować, trzeba inwestować). A że wedle liberalizmu
kapitał nie ma narodowości, to
państwa narodowe nie mają zasadności istnienia. Mamy globalną wioskę, globalne media,
globalny kapitał, globalne kryzysy i wojny. A może to aktualna wiedza jest nie do końca
prawdziwa i w ustach oraz
czynach panujących nam polityków jest demagogią? Może
właśnie w tym tkwią prawdziwe przyczyny oburzenia
ludzi?
Widać, że wśród części z nas
przekonania liberalne są na tyle
duże, że pojawia się przekonanie, że ruchom obywatelskim
„nie sposób wróżyć powodzenia..” Przecież o wiele łatwiej,
zamiast własnego zdania identyfikować się z tymi, o których oficjalne sondaże i badania
naukowe mówią „niezadowoleni”. Bo słowo niezadowoleni
określa poziom braku komfortu
z powodów obiektywnych i
przyjąć, że „oburzenie jest opisem pewnej emocji pojawiającej
się jako reakcja na nieoczekiwane zdarzenie zewnętrzne”.
Otóż jest to duże uproszczenie.
Przyczyną oburzenia jest przekonanie, że ten brak komfortu
wynika z działań określonych
osób, a nie jest reakcją na nieoczekiwane, obiektywne zdarzenia. Bo wprawdzie np. klęska
żywiołowa może być powodem
niezadowolenia, lecz brak jest
wówczas adresata oburzenia.
Zawsze punkt widzenia zależy
od punktu siedzenia, a syty
głodnego nie zrozumie. A oburzenie społeczne jest konkretne,
istotne i ma swego adresata.
Zarzuca się również, że
obywatele z inicjatywy obywatelskiej Oburzonych uprawiają
infantylną (z łac. infantilis →
dziecinną) propagandę. Propaganda (od łac. propagare – rozszerzać, rozciągać, krzewić) jest
to celowe działanie zmierzające
do ukształtowania określonych
poglądów i zachowań zbiorowości lub jednostki, polegające
na manipulacji intelektualnej i
emocjonalnej z użyciem jednostronnych, etycznie niewłaściwych lub nawet całkowicie
fałszywych argumentów.
To nie obywatele uprawiają
tanią, infantylną propagandę, ale
media masowego nurtu, za którą
to każą sobie jeszcze płacić.
Przyczyną oburzenia „Oburzonych” jest demontaż państwa
polskiego, spychanie w niebyt
40 milionowego Narodu i postępująca nędza całych grup
społecznych. A powodem tego
stanu rzeczy jest układ władzy,
finansów i mediów, ukształtowany w wyniku ustaleń z Magdalenki, Okrągłego Stołu i
"Nocnej Zmiany".
Powodów społecznego oburzenia jest wiele, ale na pewno
nie jest to zagubienie cywilizacyjne. Jeśli jednostka nie potrafi
odnaleźć się w obecnej rzeczywistości, można było by zrozumieć, można pomóc, podając
drogę. Ale jeśli miliony Polaków opuszcza swój kraj w poszukiwaniu chleba, to nie jest
zagubienie jednostki. Jeśli na
operacje ratującą życie czeka się
miesiącami, jeśli na znalezienie
pracy czeka się latami, jeśli rodziny są nękane komornikami
za kredyty, których nigdy nie
spłacą - to mówienie o tych
rzeczach nie jest demagogią i
zagubieniem cywilizacyjnym.
Podobno przyczyną naszego
oburzenia jest to, że świat się
skomplikował. Ale nie mówi
się o tym, że może to podstawy
ekonomi są fałszywe? A może
system kreacji pieniądza jest
tak pomyślany, by komplikować
rzeczy proste? Czy też może
podstawowe założenie kapitalizmu jakim jest zysk, świat
wrednie skomplikowało?
Świat się wrednie skomplikował, bo bogaci się coraz bardziej
bogacą, a biednych jest coraz
więcej. Jest więc zysk bogatych i
wyzysk biednych, bo jak powiadali starzy Chińczycy – nie ma
darmowych obiadów.
Trzeba też wiedzieć, że powód naszego oburzenia jest wyzwaniem do działań konstruktywnych. To dlatego organizujemy struktury obywatelskie, dlatego idziemy do wyborów, by
budować, a nie burzyć. Nie chcemy barykad ani awantur ulicznych, chcemy, by obywatel był
przedmiotem troski Państwa, a
nie przedmiotem eksperymentów
elit władzy. Chcemy realizacji
zasady, że to Naród jest suwerenem i to on stanowi władzę. Zamiast dyscypliny partyjnej w
Sejmie, chcemy niezależności
posłów, zamiast dyktatury rządzących – referendum.
Dobrze byłoby, żeby tak zwane „elyty” zrozumiały, że oddolna
inicjatywa obywatelska, narodowa nie jest „powierzchownym
ruchem, niezadających sobie trudu zastanowienia nad źródłami
istniejących form organizacji
społecznych”. Doskonale wiemy
o „źródłach istniejących form organizacji”, nie akceptujemy tych
źródeł, bo do niczego nie prowadzą. Świat się zmienia, stawia
nowe wyzwania i my te wyzwania rozumiemy. Poszukujemy
rozwiązań konstruktywnych, nawet w atmosferze niezrozumienia
i w klimacie absurdalnych pomówień oraz celowych podziałów. Musimy powtarzać slogany
„Oczekujemy i będziemy walczyć... Jesteśmy oburzeni...", bo
inaczej się nie da. Nikt z dzierżących władzę nie siądzie z obywatelami do rozmowy na temat
poprawy ich losu, bo polityków
to nie obchodzi, oni się mają dobrze.
Nasze hasła nie są kierowane
do polityków, mediów czy cele
brytów - oni się i tak z masami
nie liczą. Nasze hasła są skierowane do Was, w znacznej części
ludzi głuchych i tkwiących w
matriksie. Proste prawdy i hasła
powtórzone wiele razy przełamują w mózgu barierę ochronną i
kiedyś dotrą do świadomości.
Ludzie obudźcie się!
Jan Sposób
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
- KIELCE -
Akcja „Moje miasto bez
elektrośmieci” od 1 marca br.
objęła miasto Kielce, gdzie
uruchomiono specjalne punkty
ich odbioru:
na parkingu „Pasażu Świętokrzyskiego” przy ulicy Massalskiego 3
i przy „Realu” na ul. Radomskiej 20C,
czynne w każdą pierwszą
sobotę miesiąca w godzinach
9.00-14.00 oraz czynny non
stop punkt w Piekoszowie przy
ul. Czarnowskiej 56.
Mikołaj Kopernik był nie
tylko astronomem, ale również
pionierem nauk ekonomicznych. Napisał traktat ,,Monetae
cudendae ratio" objaśnienie
zjawiska inflacji i jej zagrożeń.
Jest to porządne dzieło. Wskazał genezę bicia monet ze szlachetnych kruszców takich jak
złoto i srebro. Pokazał istotne
działania władców, którzy swoje dochody opierali na przetapianiu monet uzyskanych w
podatkach na monety o tym samym nominale, lecz z domieszką innych metali. Tak
zwiększali zyski z podatków ale
też dewaluowali pieniądz.
Kopernik to psucie monet
zauważał. Przeciwstawiał się
tym popularnym praktykom.
Jako pierwszy opisał zjawisko
,,spodlenia" pieniądza. Spodlenie monet wywoływało brak
zaufania do pieniądza. Wszystko wciąż drożało. Jednym zdaniem - Kopernik opisywał
zjawisko znane dziś pod nazwą
inflacji.
Kolejnym skutkiem psucia
monet jest ich ucieczka z rynku.
Lepsze monety trzymane były
głęboko w kufrach, natomiast w
obiegu pozostawały te gorsze.
W handlu z kupcami zagranicznymi były z kufra wyciągane bo
można było bardziej zaimponować a i pozyskanie ich jako zapłata za sprzedany towar było
bardziej pożądane. Tak też
uciekały lepsze monety za granicę.
W obiegu powinny znajdować się tylko monety dobre (radził Kopernik).
W ramach tej akcji uruchomiono infolinię
dzięki której można zlecić
nieodpłatne odebranie zużytej
lodówki, pralki, zamrażarki, etc.
Po zgłoszeniu potrzeby pozbycia się ich, każdy dzwoniący
otrzyma zwrotną informację o
terminie odbioru sprzętu.
Firma ElektroEko, która
podpisała umowę z miastem,
podjęła się także przeprowa-
Traktat Kopernika stanowił
pierwsze w historii, poważne
podejście do tematu pieniądza.
Nawet nie zdajemy sobie sprawy
ile z praw, przez Niego sformułowanych, dziś funkcjonuje w
praktyce i nauce ekonomii.
Poglądy Kopernika, w tym
znane "prawo wypierania z
obiegu dobrego pieniądza przez
gorszy" nie od razu były uznawane. Dopiero w XIX wieku
zaczęły zyskiwać należne miejsce w myśli ekonomicznej.
Skąd wziąłem tytuł tego
artykułu? Odkrywa dla nas na
nowo Mikołaja Kopernika...
Dariusz Brzozowiec.
Podobnie, jak wcześniej
Wielki Astronom, wbija nam do
głów potrzebę naprawy pieniądza już od ośmiu lat. Mówi,
wykłada, debatuje o historii pieniądza. O tym w jaki sposób ludzie wytworzyli pieniądz jako
kwit mający pokrycie w produkcie. Czym ten pieniądz był
wcześniej a czym jest dzisiaj.
A przede wszystkim - czym
są waluty lokalne?
O tych zagadnieniach opowiada jako lider projektu Polska
Waluta Lokalna – DOBRY.
Wprawdzie Kopernik został
w tym dziele doceniony po 400
latach, teraz jednak są inne warunki zarówno takiej naprawy
pieniądza, jak i czas "biegnie
szybciej".
Nie ma teraz miedziaków,
które by trzeba wyrzucić. Coraz
więcej operacji odbywa się wirtualnie. Trzeba więc znaleźć
metodę naprawy pieniądza ade-
str. 5
Wolontariusze
Dzieciom
Postanowiliśmy rozpocząć procedurę charytatywną oferuj ąc dwadzieścia
roczników Debeściaka licząc, że znajdą się hojni
koneserzy tych "białych
kruków".
Piszemy "procedurę" dla odróżnienia od różnych
"akcji". Będzie to działanie długofalowe z włączeniem
Fundacji i z możliwością zgłaszania innych przedmiotów do licytacji. Fundacja już istnieje. Może nie będziemy oszałamiająco oryginalni bo w nazwie jest
"Fundacja Wolontariusze Dzieciom" ale każdy chcący
pomóc potrzebującym wie doskonale, że na brak możliwych celów nie można narzekać.
dzenia akcji edukacyjnej w
szkołach zachęcając uczniów
do zbierania punktów za każdą oddaną sztukę elektrosprzętu.
Punkty można będzie
wymieniać na sprzęt sportowy, komputery lub tablice
multimedialne.
Przypominamy, że wySzczegóły na stronie www.debesciak.eu/
rzucenie takich śmieci grozi
mandat od 500 do 5000 złowp/dobroczynnosc/rocznik-charytatywny
tych, także dlatego, że zawierają one substancje Rocznik ten to wszystkie numery „Debeściaka” z
szkodliwe dla zdrowia i śro- 2013 roku zszyte, oprawione i wydane w postaci
dowiska, jak: azbest, rtęć czy ekskluzywnego rulonu! Świetna dekoracja na mebel a i
chrom.
poczytać można!
Każdy z 20-tu roczników (a w tej chwili już 18) jest
numerowany i podpisany przez redaktora naczelnego.
Dla Koneserów – "biały kruk"…
kwatnej do czasów, w których
się znajdujemy.
Poza tym, można wróżyć
Dariuszowi i tym samnym - nam
wszystkim przyspieszenie w tym
przedsięwzięciu. Im trudniej
osiągalny jest pieniądz państwowy tym rychlej ludzie rozglądają
się za sposobami radzenia sobie
z tym problemem.
Szara strefa lub umowy
śmieciowe to nie najlepsze sposoby. W każdym razie mniej
"cywilizowane" niż system zapobiegający wyciekaniu pieniędzy poza naszą kontrolę.
Lokalny system rozliczeń
gospodarczych nie pojawia się
dla zabawy ale z potrzeby. Jego
możliwe postaci są tak różne, że
omówienie rodzajów to temat na
książkę a nie artykuł w gazecie.
O kijach w Anglii już wpominałem w jednym z poprzednich
numerów. Historia Ameryki zanotowała karty do gry przedzierane na części, którymi płacono.
W tym numerze Debeściaka na okładce tylnej znajdziesz
Czytelniku reklamę, za którą
klient zapłacił nam już w systemie Waluty Lokalnej, czyli
DOBRYM. Ma On pewność, że
ten przychód my wykorzystamy
również w tym systemie. Jeśli
nawet nie u Niego, to skorzystamy z innej oferty w tym systemie. Razem więc zadbamy o
lokalny rynek, który w Kielcach
już ruszył. Debeściak nie tylko
opisuje jego rozwój ale i od początku go współtworzy.
Piotr Mądry
Co ciekawe, oprócz powszechnej dostępności, można
też rocznik nabyć za "DOBRE" - walutę lokalną zrodzoną w Kielcach właśnie!
http://dobry.org.pl/system/?p=wts1&id=55
Cała wpłata będzie służyła:
Fundacji Wolontariusze Dzieciom „Archipelag”
ul. Klonowa 55, 25-553 Kielce, KRS 0000357964
NIP: 959-190-71-84, REGON 260405280
Wyślemy Ci rocznik wraz z dedykacją
i podziękowaniem a tymczasem …
Dziękuje prezes fundacji
„Archipelag”
Agnieszka Wrońska
tel: +48 605 255 231
W następnym numerze Debeściaka napiszemy
więcej o Fundacji, jej działaniach a także o planach
rozdysponowania środków właśnie pozyskiwanych.
str. 6
Mówimy, że żyjemy w
epoce postindustrialnej, informacyjnej, epoce wiedzy i cyfryzacji – to prawda.
Kiedyś „sprzątający” był
uważany za pracownika fizycznego, za zawód o niższej
randze. Dziś człowiek, który
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
odpowiada za czystość pomieszczeń, hal, korytarzy itp.
coraz częściej operuje skomputeryzowanymi urządzeniami i
staje się operatorem tych urządzeń, musi znać wiele aspektów,
począwszy od elementów materiałoznawstwa, przez procesy
czyszczące (para, środki chemiczne, możliwość użycia
wody itd.) i znajomość obsługi i programowania urządzeń aż do elementów logistyki. Czasem dochodzi do
tego umiejętność kalkulowania cen usług, kontraktowania materiałów i środków czyszczących itd. Dawny
pracownik „fizyczny” zamienia się w dość dobrze wykształconego i inteligentnego specjalistę-operatora,
który cały czas musi analizować, obliczać, programować, planować itd.
Zatem stary podział na pracowników umysłowych i fizycznych zanika. Już niemal prawie każdy
pracuje z komputerem, planuje, oblicza, używa jakichś
urządzeń, zarządza jakimś obszarem lub procesem.
Pracownicy spod znaku „zrób odtąd dotąd i czekaj na
dalsze polecenia” znikają z firm i nie mają szans na
zatrudnienie lub utrzymanie się w pracy.
Znika też powoli podział na wykształconych i
niewykształconych. Wiedza jest dziś bardzo łatwo dostępna i jeżeli ktoś chce ją posiąść, pasjonuje się jakimś tematem, dziedziną, zagadnieniem, jest w stanie
sam zdobyć tak dużą wiedzę teoretyczną i praktyczną,
że pozwoli mu to na osiągnięcie pozycji autorytetu zawodowego lub zrobienie kariery. Coraz częściej spotykam w polskich firmach ludzi, którzy mają formalne
stosunkowo nieduże wykształcenie, ale są ekspertami
numer jeden w swoich dziedzinach pracy.
Kolejny podział, który się chwieje, to podział na
menedżerów i „szeregowych” pracowników. Zmienność zadań, nieustanne zmiany, nowe zespoły projektowe, kultura sieciowa, rozkład kompetencji wśród
ludzi – to wszystko powoduje, że coraz więcej osób zaczyna wchodzić w role kierownicze, menedżerskie, że struktura firmy
zaczyna być drgającą siecią, a nie stałym
schematem. Zarządzania czasem, projektami,
zasobami, planowania itd. – tego wymaga się
już coraz częściej od każdego pracownika.
W niektórych dyskusjach, np. na Harvardzie, pojawiają się głosy, że (na stałe) menedżerowie średniego szczebla przestają być
potrzebni. Tak powoli tworzy się nowa rzeczywistość: zarządzający i rzesza specjalistów, którzy wciąż rekonfigurują się w nowe
zespoły robocze i grupy projektowe. Praca
jest bardziej zespołowa, przywództwo
zmienne, wykorzystanie kompetencji i talentów ludzkich – pełniejsze. To oznacza powolny zanik podziału na menedżerów i
podwładnych.
Coraz częściej przedsiębiorstwa „outsource’ują” wiele swoich działań pomocniczych i operacyjnych, zatrudniając do nich
niezależnych samozatrudnionych lub firmy
zewnętrzne. Ci „zewnętrzni” współpracownicy regularnie, często nawet codziennie, kontaktują się z pracownikami przedsiębiorstwazleceniodawcy, co powoduje, że zaciera się
granica pomiędzy własnymi pracownikami a
współpracującymi, czyli granica między pracownikiem etatowym a współpracownikiem
zewnętrznym.
Wreszcie stajemy się coraz bardziej
mobilni i – dzięki środkom komunikacji –
niezależni od miejsca pobytu. Pracę możemy
wykonywać często, coraz częściej, zdalnie, w
różnych miejscach, a jej wynik przesłać elektronicznie lub w paczce kurierem. Pracodawcy lub partnerzy czy klienci oczekują od nas
elastyczności, mobilności i czasem nawet fizycznej obecności podczas określonych spotkań czy wydarzeń. Pracownik siedzący cały
tydzień tylko w jednym miejscu staje się coraz mniej atrakcyjny, potrzebny i efektywny.
Nawet tak tradycyjne zawody jak drukarz
zmieniają swój styl pracy, bo np. drukarz powinien „czuć” intencje klienta, dlatego czasem sam wyjaśnia z nim niuanse techniczne
czy kolorystyczne, bez pośrednictwa handlowca; albo drukarz ma maszynę u siebie w
garażu i drukuje większość na zlecenie firmy
drukarskiej, ale czasem jedzie do „własnego
klienta” lub na naradę lub szkolenie do tejże
firmy drukarskiej, która mu regularnie zleca
prace. Dlatego zanika też podział na pracownika „biurowego” i „terenowego”, albo inaczej na „stacjonarnego” i „jeżdżącego”.
Ostatnim podziałem, który jest bardzo
tradycyjny i jeszcze mocno osadzony w podświadomości społecznej, jest podział na
pracowników dostających swoje ustalone
wynagrodzenie oraz na ludzi czerpiących z
zysku firmy (właściciele, zarząd, czasem
grupa menedżerów). Ale i on zaczyna być
coraz bardziej krytykowany i poddawany w
wątpliwość. Nowe trendy – takie jak zarządzanie partycypacyjne, zarządzanie odpowiedzialne, upodmiotowienie pracownika –
prowadzą do zacierania tego podziału w kierunku solidarnego podziału owoców pracy:
gdy firma dobrze „zarabia”, w jej zyskach
partycypują wszyscy, jeśli natomiast firma
ponosi straty, wszyscy razem je „dźwigają”.
Zanikanie powyżej wspomnianych tradycyjnych podziałów wywiera kolosalny wpływ
na funkcjonowanie przedsiębiorstw – kto tego nie dostrzega, może przespać wielkie
zmiany i obudzić się na bocznym torze historii gospodarczej świata.
ASK
Analizy
Szkolenia
Konsulting
dr Aleksander Stefan Kisil
[email protected] Doradztwo, szko-
lenia, coaching, wspieranie
rozwoju biznesu.
str. 7
Redaktor Regio Debeściaka
Dariusz Łaska
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
politycznych, które na razie są
zdecydowanie nieprzychylne
dla tego pomysłu, właśnie w
wyborach do Senatu, w czasie
tych najbliższych wyborów i w
wyborach do rad gmin, przekona się, że są istotne zalety tego
rozwiązania: jednomandatowych okręgów wyborczych.
Panie Prezydencie, w swojej kampanii wyborczej obiecywał Pan wprowadzenie
jednomandatowych okręgów w
wyborach do Sejmu RP. Razem
z Senatem, bez otrzymywania
zgody Sejmu, ma Pan prawo
rozpisać referendum w tej
sprawie. Czy doprowadzi Pan
do tego?
A prezydent na to:
Byłem i jestem zwolennikiem
jednomandatowych
okręgów wyborczych. Dlatego
z satysfakcją wspierałem
wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w
wyborach do Senatu oraz w
wyborach do rady miejskiej.
Zamierzam już po wyborach
zgłosić propozycję zmian w
ordynacji w wyborach samo-
rządowych wszystkich szczebli
tak, aby wybierać radnych w
jednomandatowych okręgach
wyborczych. Musimy jednak
pamiętać, że w przypadku
zmiany zasad w wyborach do
Sejmu konieczna jest nowelizacja Konstytucji. Zmiana
Konstytucji nie może nastąpić
wyłącznie przez referendum.
Referendum może tylko zatwierdzić wcześniej uchwalone
zmiany w Konstytucji. Celem
pozostaje więc budowanie porozumienia, budowanie większości wokół tego pomysłu.
Zbieranie politycznego poparcia dla idei jednomandatowych
okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu wymaga konsekwencji, czasu, a czasami
uporu. Liczę, że część partii
Dziwna sytuacja. Badania
opinii publicznej od lat niezmiennie wykazują, że większość Polaków chciałaby
wybierać posłów właśnie w taki
prosty, naturalny sposób, jak to
robią Brytyjczycy, Amerykanie,
Kanadyjczycy, a nawet ludzie
zamieszkujący największą demokrację świata, jaką są Indie.
Największa, i rządząca partia,
zebrała podpisy prawie miliona
obywateli pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Premier Rządu RP zapewnił nas już
wiele razy, że nie spocznie dopóki nie wprowadzi JOW w
wyborach do Sejmu. Prezydent
RP, z wysokości swego Urzędu,
zapewnia nas, że zawsze był i
nadal jest zwolennikiem takiego
rozwiązania. Ale nie zarządzi
referendum w tej sprawie, bo,
okazuje się, nawet gdyby wszyscy Polacy w tym referendum
opowiedzieli się za JOW, to i
tak nic to nie zmieni, bo konieczna jest jakaś większość
- ŁÓDŹ -
polityczna, której wciąż nie ma
i długo nie będzie.
Któż więc jest tą większością polityczną, która ma za nic
życzenia premiera, prezydenta,
a nawet woli Narodu Polskiego
wyrażonej w referendum?
A może to niedobry Jarosław Kaczyński, który, w odróżnieniu
od
naszego
prezydenta i premiera, zawsze
wypowiadał się przeciwko
JOW? Może dałoby się go jakoś nakłonić, żeby zmienił zdanie i przychylił się do tego,
czego chce prezydent z premierem i jeszcze ogół Polaków?
W końcu, o co mu może
chodzić? Do Sejmu, bez powodzenia, kandydował jeszcze w
roku 1989, ale teraz już chyba
nie, więc co mu mogą przeszkadzać
jednomandatowe
okręgi wyborcze?
Jednak w 1997 roku, kiedy
Zgromadzenie
Narodowe
uchwalało obecną Konstytucję,
jeden tylko poseł wrocławski dr
Wojciech Błasiak, domagał się
usunięcia zapisu o proporcjonalności wyborów do Sejmu.
Wysokie Izby odpowiedziały na
to szyderstwem, tupaniem i buczeniem. Takie horrendum nie
mieściło się bowiem wówczas
w głowach naszej światłej elity.
Dzisiaj o JOW walczą jak lwy
sam Premier i sam Prezydent
Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
I z uporem, konsekwentnie – jak
nas zapewnia prezydent Bronisław Komorowski – budują pożądaną większość polityczną.
Biedni obywatele Rzeczypospolitej, My, Naród, o którym
grzmiał w Sali Kongresu Stanów Zjednoczonych Lech Wałęsa, czy mamy cokolwiek w tej
sprawie do powiedzenia?
I to jest pytanie, które stoi
przed nami wszystkimi: kim jesteśmy i dokąd idziemy?
Więc nie mówcie, że jesteśmy wolni – pytam Was gdzie
podziały się głosy o referendum
zmiany ordynacji wyborczej ?
Benedykt Partyka
Krajowe Forum
Samorządowe
85-029 Bydgoszcz
ul. Bernardyńska 3
www.kfs.org.pl
AZlecony
R T iYopłacony
K U ŁprzezSKomitet
P O NWyborczy
S O RWyborców
O W A GDW
NY
- regi on ŁÓDŹ -
str. 8
odbiorców znużonych obecną
sytuacją w polityce, gospodarce
czy innych dziedzinach życia.
Proponuje realistyczne mechanizmy – już działające w kilkuset przedsiębiorstwach na
całym świecie - które bazując na
pozytywnych aspektach ludzkiej
psychiki, wyniesionych ze zdrowych relacji międzyludzkich,
znajdują swoje odzwierciedlenie
również w gospodarce i biznesie.
Poniżej przedstawiamy kilka
podstawowych założeń GDW
mokratyczne i im solidarniej będą działać i się organizować, tym
lepsze będą wyniki ich bilansu
GDW. Im lepsze wyniki bilansu
GDW przedsiębiorstw w gospodarce narodowej, tym większy
będzie produkt GDW.
4. Firmy o dobrych wynikach
bilansu otrzymają przywileje
prawne: niższe podatki i opłaty
celne, korzystniejsze kredyty,
pierwszeństwo w zamówieniach
publicznych, programach badawczych itd. Dzięki temu uła-
by być większe, silniejsze czy
bardziej dochodowe od innych.
Wszystkie firmy będą wolne od
ogólnego przymusu wzrostu i
wzajemnego wykluczania się z
rynku!
7. Dzięki temu, że przedsiębiorstwa będą mogły bez obaw
osiągnąć optymalną wielkość, na
rynku będzie istnieć wiele małych firm we wszystkich branżach. Ponieważ nie zechcą się
już rozrastać, łatwiej będzie im
współpracować z innymi pod-
szczegółowo opisanych w książce
1. Gospodarka Dobra
Wspólnego bazuje na tych samych wartościach, na których
bazują zdrowe relacje międzyludzkie - budowaniu zaufania,
szacunku, współpracy, solidarności i dzieleniu się. Według
wyników najnowszych badań
naukowych udane relacje są tym,
co czyni człowieka najszczęśliwszym i najbardziej go motywuje.
2. Należy
odwrócić ramy
motywacyjne
w gospodarce,
tak aby zamiast
na dążeniu do korzyści i rywalizacji ludzie skupili się na dążeniu do dobra ogółu i współpracy.
Przedsiębiorstwa będą nagradzane za wzajemną pomoc i
współpracę. Konkurencja będzie
wprawdzie możliwa, ale ludzie
zrozumieją, że przynosi szkody.
3. Sukces gospodarczy nie
będzie już mierzony (monetarnymi) wskaźnikami wartości
wymiennej, lecz (niemonetarnymi) wskaźnikami wartości użytkowej. W skali makro
(gospodarka narodowa) PKB nie
będzie wskaźnikiem sukcesu,
zostanie nim produkt dobra
wspólnego. W skali mikro
(przedsiębiorstwa) bilans finansowy będzie zastąpiony bilansem
GDW. Stanie się on głównym
bilansem wszystkich przedsiębiorstw. Im firmy będą bardziej
prospołeczne, ekologiczne i de-
twiane będzie wejście na rynek
odpowiedzialnych podmiotów, a
etyczne, ekologiczne i regionalne produkty oraz usługi staną się
tańsze niż nieetyczne, nieekologiczne i globalne.
5. Bilans finansowy stanie się
bilansem pośrednim. Zysk finansowy nie będzie już celem, a
środkiem, i będzie służyć do
osiągnięcia nowej misji przedsiębiorstwa (wkład w dobro
ogółu). Nadwyżki bilansowe
miotami na rynku i być wobec
nich solidarnymi. Mogą wspomóc ich swoją wiedzą, knowhow, zleceniami, siłą roboczą lub
nieoprocentowanymi pożyczkami. Będą za to nagradzane dobrym wynikiem bilansu GDW –
i to nie kosztem innych firm, a
dla ich korzyści. Firmy coraz
częściej będą tworzyć solidarne
grupy, które zajmą się określonymi problemami. W gospodarce
wszyscy zaczną wygrywać.
8. Granice w dysproporcjach
w zarobkach
i posiadanym majątku
będą ustanawiane w demokratycznej dyskusji: dochód maksymalny będzie wynosić na
przykład
dziesięciokrotność
ustawowej płacy minimalnej;
majątek prywatny może mieć
przykładowo wartość dziesięciu
milionów euro; można odziedziczyć lub podarować majątek o
wartości na przykład 500.000
euro na osobę, a w przypadku
firm rodzinnych – dziesięciu
milionów euro na dziecko.
Spadek, przekraczający tę
kwotę, będzie przekazywany na
fundusz pokoleń jako „demokratyczny posag“ dla wszystkich
potomków z następnego pokolenia: taki sam „kapitał początkowy“ oznacza większą równość
szans. Dokładne granice muszą
zostać ustalone w sposób demokratyczny przez konwent gospodarczy.
ARTYK U Ł S P O N S O R O WANY
Współczesny system gospodarczy bazuje na dwóch podstawowych zasadach - konkurencji
oraz bezwzględnym pomnażaniu
zysków. Zdominowany jest
przez gigantyczne korporacje i
instytucje finansowe, które zamiast rozwoju oraz pozytywnej
ewolucji okazują się być podmiotami blokującymi rozwiązywanie takich światowych
problemów jak – dewastacja
środowiska, rabunkowa eksploatacja zasobów Ziemi, rosnące
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
nierówności społeczne, bezrobocie, ubóstwo, zmiany klimatyczne czy negatywne aspekty
globalizacji.
Czy jest wyjście z tej sytuacji? Na pewno nie mogą to być
kosmetyczne zmiany w ramach
dotychczasowych
mechanizmów i systemów.
Odpowiedzią na potrzeby
współczesnego świata może
okazać się zupełnie nowy model
ekonomii opracowany przez austriackiego socjologa, ekonomistę i profesora Uniwersytetu w
Wiedniu Christiana Felbera tzw.
GOSPODARKA
DOBRA
WSPÓLNEGO, przedstawiający
system gospodarki przyszłości
jako alternatywy zarówno dla
kapitalizmu gospodarki rynkowej, jak i gospodarki planowanej centralnie.
Gospodarka Dobra Wspólnego nie jest zbiorem pobożnych życzeń czy utopijnych idei,
które nie mając szans na odzwierciedlenie w rzeczywistości, jedynie grają na emocjach
Dariusz Łaska
mogą zostać wykorzystane na:
inwestycje (tworzące społeczną i
ekologiczną wartość dodatkową), spłatę kredytów, ograniczone
rezerwy
finansowe,
ograniczone wypłaty dodatkowe
dla pracowników oraz bezprocentowe kredyty dla partnerów.
Nie będzie wolno ich wykorzystać na: inwestycje na rynkach
finansowych (w ogóle ich nie
będzie), wrogie wykupienia innych firm, wypłaty dodatkowe
dla osób, niepracujących w
przedsiębiorstwie, oraz finansowanie partii. Zniknie podatek
od zysków.
6. Ponieważ zysk będzie jedynie środkiem, ale już nie celem, przedsiębiorstwa mogą
dążyć do osiągnięcia optymalnej
wielkości. Nie muszą już obawiać się tego, że zostaną przejęte, i nie rozwijają się tylko po to,
9. W przypadku dużych
przedsiębiorstw od poziomu
konkretnej liczby zatrudnionych
(np. 250) prawa głosu i własność
stopniowo i częściowo będą
przechodzić na pracowników i
społeczeństwo. Opinia publiczna
mogłaby być reprezentowana
przez bezpośrednio wybrane „regionalne parlamenty gospodarcze“. Rząd nie powinien mieć
żadnego dostępu/prawa głosu w
przedsiębiorstwach publicznych.
10. Zasada ta będzie obowiązywać również dla „wspólnot demokratycznych“, trzeciej kategorii własności obok większości
(mniejszych) prywatnych firm i
koncernów o własności mieszanej.
„Wspólnoty demokratyczne“
(także: commons) to zakłady
GDW w dziedzinie edukacji,
zdrowia, życia społecznego, mobilności, energii i komunikacji.
To jak szybko uda się wdrożyć nowe rozwiązania w gospodarce zależy od zaangażowania i
pracy wielu ludzi. Pomoże im w
tym książka: Gospodarka Dobra
Wspólnego – sztandarowa pozycja twórcy całej koncepcji Christiana Felbera, która ukazała się
właśnie nakładem rzeszowskiego
Wydawnictwa Biały Wiatr.
Jest ona pierwszym na polskim rynku tak dogłębnym przewodnikiem opisującym mechanizmy przejścia z obecnego porządku ekonomicznego w model
alternatywny, kierujący się zasadą
PRZEDE WSZYSTKIM CZŁOWIEK.
Książkę można nabyć bezpośrednio w sklepie internetowym
Wydawnictwa
na
stronie
www.bialywiatr.com
Serdecznie zachęcamy do zapoznania się z pełną ofertą książkową Wydawnictwa Biały Wiatr.
Wszystkie opublikowane do tej
pory pozycje związane są z osobistym rozwojem jednostki, poszerzaniem jej świadomości oraz
nowymi horyzontami we wszystkich aspektach działalności i życia człowieka. Z założenia mają
służyć pomocą w codziennych
wyzwaniach, poprawiać jakość
osobistych przeżyć oraz przynosić nowe spojrzenie na otaczającą
rzeczywistość.
Więcej informacji o Gospodarce Dobra Wspólnego można
uzyskać na stronie
www.facebook.com/gdwpolska
i
www.przedewszystkimczlowiek.pl
oraz u polskich koordynatorów:
Mirosława Machnicki tel.
733 569 836 – główny koordynator GDW na Polskę
Dariusz Łaska tel. 534 575
389 - przewodniczący ruchu
Przede Wszystkim Człowiek,
ściśle współpracujący z ruchem
GDW w Polsce.
Mira Machnicki
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
Włocławski keczup - obok zespołu koszykarskiego - jest tym, co
najbardziej kojarzy się z Włocławkiem. Jest "marką", która promuje
miasto. Jeżeli gdzieś w Polsce rozmawia się o Włocławku, to z reguły
pojawiają się te skojarzenia.
Zniszczenie (zlikwidowanie)
Kujawskich Zakładów Przemysłu
Owocowo-Warzywnego – do czego,
jak „okoliczności” mogą wskazywać[1] - prowadzi polityka obecnych
właścicieli, to utrata wielu miejsc
pracy w mieście o wysokim bezrobociu oraz pozbawienie setek rolni-
ków możliwości sprzedaży
swych produktów. W tej sytuacji gołosłowne obietnice Pana
Prezydenta, że „pomoże w poszukiwaniu inwestorów”, a nawet, że łaskawie „zwolni tych
inwestorów z części podatków”
(jak zakład padnie nie będzie
żadnych wpływów dla miasta)
są – de facto - „nic nierobieniem”. Są biernym oczekiwaniem na rozwój wypadków.
Mam pytanie – ile pieniędzy przeznacza rocznie Włocławek na marketing, na
promocje?
Chyba najlepszą promocją
Włocławka jest wytwarzany tu
od wielu lat produkt, przez
wielu uznawany za najlepszy
tego typu produkt w Polsce?
Co stoi na przeszkodzie,
żeby zamiast marnować pieniądze na „pijar”, którego skuteczność jest wiadoma,
przeznaczyć te pieniądze na
zakup zakładu?
Co stoi na przeszkodzie,
aby miasto utworzyło spółkę,
która kupi KZPOW?
- regi on ŁÓDŹ Skoro dla obecnych właścicieli zakład jest „utrudnieniem”
w funkcjonowaniu całej firmy, to
cena powinna być niska. Tym
bardziej, że unikną oni wtedy
konieczności wypłacenia kosztów odpraw i innych kosztów.
A pieniądze na zakup? Chyba miasto jest wiarygodnym kredytobiorcą, a odsetki od kredytu
będą chyba niższe niż wydatki
na marketing w następnych latach?
Niestety, obawiam się, że ten
scenariusz – bardzo korzystny
dla Włocławka, bardzo korzystny dla KZPOW oraz bardzo korzystny
dla
dostawców,
okolicznych rolników – nie tylko
nie zostanie zrealizowany, ale że
nawet nie pojawi się próba jego
zrealizowania.
Dlaczego? Bo wybory samorządowe już jesienią. I trzeba
promować Włocławek w lokalnych mediach. Tak - niejako przy
okazji - także „włodarza” miasta.
Jeżeli się mylę, niech Pan
Prezydent to udowodni swym
działaniem ukierunkowanym na
uratowanie KZPOW i ukierunkowanym na trwałe związanie
tego zakładu z miastem.
To, co się dzieje obecnie z
KZPOW i wokół KZPOW jak w
pigułce pokazuje absurdalność
sloganów (niby – teorii) ekonomicznych, głoszonych w Polsce
od 25 lat.
Politycy i ekonomiści, którzy
nie potrafią trafnie przewidzieć
niczego (wystarczy prześledzić
ich wypowiedzi przed kryzysem i
po jego „wybuchu”), głoszą hasła
„wolnego rynku”, ale nie zauważają, że pojęcie to odnosi się do
dwóch różnych zjawisk: do rzeczywistości i do abstrakcyjnego
modelu.
Model ekonomiczny zakłada,
że w drodze absolutnie wolnej
(tzw. „doskonałej”) konkurencji
na rynku pozostaną najlepsze
produkty i najzdrowsze firmy.
Być może mogło by się tak stać,
gdyby na realnym rynku rzeczywiście istniała ta „doskonała
konkurencja”, zakładająca, między innymi istnienie bardzo wielu podmiotów.
str 9
W rzeczywistości silniejsi
dążą do uzyskania pozycji najbliższej monopolowi, eliminując
słabszych z rynku wcale nie
lepszym produktem, ale przy
użyciu wielu zupełnie innych
metod. Jedną z nich możemy
obserwować na przykładzie
KZPOW. Ta akurat polega ona
na kupnie konkurencyjnego
podmiotu po to, żeby zlikwidować konkurenta (nawet jeśli jest
on „dochodowy”). Tym bardziej,
jeśli produkuje coś lepiej.
Przez 25 lat polskie firmy
były niszczone – przy wydatnym wsparciu kolejnych rządów
(pewnie wszystkich) – przez
zachodni kapitał. Teraz w tym
„procederze” bierze udział także
kapitał polski.
„Wolny rynek” jest mitem.
W realnym świecie „rynek” jest
częścią państwa, które ustanawia w swych przepisach „reguły
gry” dla podmiotów ekonomicznych na swoim terenie.
Niestety, państwo polskie od
25 lat ustanawia „reguły gry”,
które są korzystne - ale nie dla
nas, Polaków.
Dariusz Grudziecki
[1] http://www.strefabiznesu.pomorska.pl/artykul/zaklad-produkujacy-znany-w-polsce-ketchup-wloclawek-przegrywa-z-lowiczem-co-dalej-84695.html
Inne linki związane z artykułem: https://www.facebook.com/groups/bronmy.tego.co.nasze/ https://www.facebook.com/walczymy.o.to.co.nasze
AZlecony
R T iYopłacony
K U ŁprzezSKomitet
P O NWyborczy
S O RWyborców
O W A GDW
NY
Gospodarka Dobra Wspólnego to międzynarodowy program
gospodarczy, mający przynieść
zmiany na płaszczyźnie gospodarczej, politycznej i społecznej.
Na poziomie politycznym,
nadrzędnym celem Gospodarki
Dobra Wspólnego jest wprowadzenie zmian w polskim i europejskim ustawodawstwie, na
rzecz poprawy jakości życia
wszystkich ludzi oraz wprowadzenie systemu gospodarki, bazującej na szacunku do natury i
jej surowców, ochronie lokalnego
rynku pracy i samorządowemu
administrowaniu regionów w
imię wspólnego dobra mieszkańców.
Na poziomie społecznym,
ruch na rzecz GDW ma na celu
podniesienie świadomości na temat konieczności zmiany systemu, w oparciu o wspólne,
wzajemnie wspierane działania
jak największej grupy ludzi.
Na poziomie gospodarczym,
GDW stawia na Małe Średnie
Przedsiębiorstwa. Na najwyższym miejscu umieszcza wartości, jak godność człowieka,
solidarność, ochronę środowiska i
zabezpieczenia socjalne.
Pieniądz ma być tylko środkiem, a nie celem. W miejsce
konkurencji GDW preferuje
współpracę. W miejsce stale rosnących zysków globalnych kon-
cernów i nieetycznych
przedsiębiorców, ich ograniczanie i sprawiedliwy podział dochodów. Każdy
obywatel ma prawo do życia w godności i dobrostanie. To stawia sobie za cel
Gospodarka Dobra Wspólnego.
Siłę GDW stanowi konkretny program, wdrażany
lokalnie, w przedsiębiorstwach i gminach.
Za pomocą własnych
instrumentów, jakimi są Bilans GDW i Audyt GDW,
przedsiębiorstwa rozwijają
własną działalność gospodarczą, opartą na solidarności i innych ww.
wartościach. Pionierskie
przedsiębiorstwa pokazują
za pomocą Bilansu i Sprawozdania GDW swoje
osiągnięcia i działania, w
których liczy się nie kapitał,
lecz pracownicy, etyczny i
ekologiczny produkt oraz
wspólne dobro własnego
regionu. Gminy i Regiony,
które zadecydują o wdrażaniu na swoim terenie założeń GDW, opracowują
wspólnie z mieszkańcami
„Komunalny
Indeks
GDW“, będący indeksem
jakości życia w gminie.
Obowiązkiem rady gminnej
jest dbałość o interesy swoich mieszkańców oraz respektowanie ich potrzeb i
oczekiwań. To dotyczy każdej dziedziny życia. Szkolnictwa, służby zdrowia,
regionalnej polityki zatrudnienia, polityki wszechstronnego wspierania regionalnej
działalności gospodarczej,
rzemiosła, usług, handlu i
rolnictwa, z gwarancją odbioru ich płodów lub przetworów i zapewnieniem
zbytu. Cele te gminy i regiony realizują w ścisłej współpracy z Samorządami
Gospodarczymi.
Działania:
Dariusz Łaska - 07.2012
rozpoczęcie przygotowywania sympatyków do wprowadzenia GDW do Polski,
wszyscy sympatycy zostają
włączeni do projektu "Podnoszenia Kompetencji Społecznych"
Mira Machnicki -01.2013
zostaje koordynatorem na
Polskę z ramienia GDW; 06.
2013 Powołanie grupy koordynacyjnej GDW w Polsce.
Mira Machnicki i Dariusz
Łaska 10-11.2013 - założnie
pierwszej Strefy Aktywności
GDW w Łodzi. 12.2013
GDW staje się mottem prze-
noczące dalsze 56 organizacji.
Wymienione Porozumienia i Federacje powołały
wspólny Komitet Wyborczy
GDW. Nadrzędnym celem
KW GDW są wybory samorządowe oraz wybory do
Parlamentu R.P.
Wyborami do Parlamentu
Europejskiego, ruch rozpoczyna długą kampanię aż do
zwycięstwa.
Komitet Wyborczy ma
wciąż charakter otwarty dla
organizacji i osób, dla których najważniejszy jest interes Narodu Polskiego i jego
wspólnego dobra, jakim jest
Rzeczpospolita Polska.
Wacław Idzikowski, Roman Klimczyk i Dariusz Łaska - 04.03.2014 pierwsza
siedziba GDW w PolsceWarszawa ul. Dobra 5.
Marek
Kazimierczak,
Dariusz Łaska, Roman
Klimczyk i Przemysław Jóźwiak - 15.03.2014 druga siedziba GDW w Polsce - Łódź
ul. Piotrkowska 82.
wodnim ogólnopolskiego ruchu „Przede Wszystkim
Człowiek”
Tadeusz Bartold i Dariusz
Łaska - 19.02 2014 podpisanie porozumienia pomiędzy
Stowarzyszeniem Wspólnota
i Porozumieniem "Przede
Wszystkim Człowiek", zawierające wolę współdziałania na rzecz rozwoju GDW w
Polsce.
20.02.2014 Zawarcie umowy
dotyczącej założenia wspólnego komitetu wyborczego o
nazwie KWW GDW.
Dariusz Łaska, Tadeusz
Bartold i Mirosława Machnicki - 04.03.2014 Państwowa Komisja Wyborcza
przyjęła zgłoszenie KWW
„Gospodarka Dobra Wspólnego”, której założyciele wywodzą się głównie z
Federacji Ruchów Obywatelskich Polska (FORP), skupiającej w 2013 roku 116
Organizacji Politycznych i
Społecznych. Równolegle
zawiązało się „Porozumienie
Miroslawa Machnicki
Wspólnota”, skupiając kolej733 569 836
ne 71 organizacji PolityczMiędzynarodowy
nych i Społecznych:
Koordynator GDW
Stowarzyszenia, Fundacje,
Izby Gospodarcze, zrzeszenia
Dariusz Łaska
oraz pozaparlamentarne Par534 575 389
tie, m.in. Stronnictwo Pracy,
Pełnomocnik Komitetu
PSL Mikołajczykowskie, LiGospodarki
ga Narodowa, KPS Ojczyzna, Wyborczego
Polska Partia Niepodległości, Dobra Wspólnego
Nowa Polska, Krajowe ZrzeTadeusz Bartold
szenie Emerytów i Renci602 365 987
stów, PER PP i inne.
Szef Sztabu Wyborczego
Kolejnym działaniem byGospodarki
Dobra Wspólneło wzajemne porozumienie
go
Porozumienia „Wspólnota” z
[email protected]
Porozumieniem
„Przede
www.gdwpolska.pl
Wszystkim Człowiek”, jedhttps://www.facebook.com/gdwpolska
Kontakty:
- regi on ŁÓDŹ -
str. 1 0
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
Okręg nr 6 Łódź.
Obszar województwa łódzkiego
Szef Regionu: Przemysław Jóźwiak, Łódź
[email protected] tel. 799 168 477
Okręg nr 7 - Poznań
Obszar województwa wielkopolskiego
Szef Regionu: Ireneusz Jarząbek
[email protected] tel. 787 71 72 76
Okręg nr 8 Lublin
Obszar województwa lubelskiego
Szef Regionu: Wacław Szymonik
szymonik.wacł[email protected] tel. 608 703 252
Okręg nr 9 - Rzeszów
Okręg nr 4 Warszawa 1
Obszar województwa małopolskiego
i województwa świętokrzyskiego
Szef Regionu: Jan Grudniewski
[email protected] tel. 601 361 962
Okręg nr 5 - Warszawa 2
Obszar województwa śląskiego
Szef Okręgu: Roman Klimczyk
[email protected] tel. 606301358
z-ca szefa Okręgu / Będzin: Zygmunt Miernik
tel. 505770567
z-ca szefa Okręgu / Powiat Żywiecki:
Przemysław Romanek tel. 515296166
Obszar województwa podlaskiego i województwa warmińsko-mazurskiego
Szef Regionu Dariusz Łaska
[email protected] tel. 514 611 129
00-384 Warszawa,
ul Dobra 5/1
www.gdwpolska.pl
[email protected]
Szef Sztabu Krajowego
Tadeusz Bartold
Rzecznik Prasowy
Zbigniew Lipiński
Pełnomocnik Wyborczy
Dariusz Łaska
Pełnomocnik Finansowy
Roman Klimczyk
Okręg nr 1 - Gdańsk
Obszar województwa pomorskiego:
Szef Regionu:
Irena Pilawska-Dzienis, Gdańsk
[email protected] tel. 531 333 408
Okręg nr 2 - Bydgoszcz
Obszar woj. kujawsko-pomorskiego
Marek Kaźmierczak, Bydgoszcz
[email protected]
tel. 534 575 389
Obszar części województwa mazowieckiego:
m. st. Warszawy oraz powiatów:
grodziskiego, legionowskiego, nowodworskiego,
otwockiego, piaseczyńskiego, pruszkowskiego, warszawskiego zachodniego, wołomińskiego
Szef Regionu: Wacław Idzikowski, Warszawa
[email protected] tel. 601 263 959
Obszar części województwa mazowieckiego: powiatów:
ciechanowskiego, gostynińskiego, mławskiego, płockiego,
płońskiego, przasnyskiego, sierpeckiego, sochaczewskiego,
żuromińskiego, żyrardowskiego, białobrzeskiego, grójeckiego, kozienickiego, lipskiego, przysuskiego, radomskiego, szydłowieckiego, zwoleńskiego, garwolińskiego,
łosickiego, makowskiego, mińskiego, ostrołęckiego,
ostrowskiego, pułtuskiego, siedleckiego, sokołowskiego,
węgrowskiego, wyszkowskiego oraz miast na prawach powiatu - Płock, Radom, Ostrołęka i Siedlce
Szef Regionu: Sławomir Ostaszewski, Warszawa
[email protected] tel. 790 633 221
Inicjatywa Społeczna
na rzecz przywrócenia w Polsce
Powszechnego
Samorządu Gospodarczego
22 marca odbyło się spotkanie w celu przywrócenia w
Polsce Powszechnego Samorządu Gospodarczego.
Inicjatorami są: Mirosław
Golis - Prezes Łódzkiej Izby
Przemysłowo-Handlowej, Janusz Kenic – V-ce prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w
Łodzi, Paweł Saar – Prezes
Izby Rzemieślniczej w Łodzi
oraz Józef Janusz – Prezes
Łódzkiej Izby Budownictwa.
Reprezentując środowiska
najbardziej świadome roli powszechnego samorządu gospodarczego - inicjatorzy
wychodzą z założenia, że
sprawna gospodarka stanowi
podstawę do zapewnienia społeczeństwu godnych warunków
życia i pracy w swoim Ojczystym Kraju.
Nie oglądają się już na polityków narażających społeczeństwo na bezrobocie,
bezdomność i wszechobecną
biedę, lecz biorą sprawy w
swoje ręce i tworzą apolityczny ruch społeczny.
Inicjujemy powstanie stowarzyszenia w postaci
związku izb gospodarczych,
organizacji gospodarczych i
społecznych działających dla
przywrócenia powszechnego
samorządu gospodarczego.
Drugim kierunkiem działań jest stowarzyszenie osób
fizycznych, którego celem
będzie doprowadzenie w drodze inicjatywy obywatelskiej
do uchwalenia ustawy o
izbach przemysłowo-handlowych wg projektu prof.
Stanisława Wykrętowicza z
Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Wyższej Szkoły
Zarządzania i Bankowości w
Poznaniu.
Spotkanie odbyło się w
sali teatralnej Domu Ludowego w Łodzi, przy ul. Tuwima 34. Program objął
multimedialną prezentację
Pana Prof. S. Wykrętowicza,
dyskusję, obiad i debatę, której celem było przyjęcie formy instytucjonalnej inicjaty-
wy, przyjęcie projektów ustawy
i statutu Związku Izb Gospodarczych, Organizacji Gospodarczych i Społecznych.
Podczas spotkania zebrano
podpisy osób popierających
przywrócenie Powszechnego
Samorządu Gospodarczego i
popierających uchwalenie ustawy o izbach.
Uczestnicy spotkania powołali komitet założycielski którego pełnomocnikiem został
wybrany Józef Janusz – Prezes
Łódzkiej Izby Budownictwa.
Dr inż. Marek Kaźmierczak
Prezes Stow. „Zrównoważony
Rozwój – Geotermia w Polsce”
im. Św. Królowej Jadwigi,
Doradca Rady Programowej
Porozumienia
Przede Wszystkim Człowiek,
Dariusz Łaska
Przewodniczący
Rady Programowej Por.
Przede Wszystkim Człowiek,
www.przedewszystkimczlowiek.pl
Okręg nr 10 - Kraków
Okręg nr 11 - Śląsk
Okręg nr 12 Dolny Śląsk
Obszar województwa dolnośląskiego
i województwa opolskiego
Szef Regionu: Antoni Kosiba
[email protected]
ARTYK U Ł S P O N S O R O WANY
Okręg nr 3 Olsztyn
Zlecony i opłacony przez Komitet Wyborczy Wyborców GDW
Adres
Komitetu Wyborczego
Obszar województwa podkarpackiego
Szef Regionu: Witold Drozdowski
[email protected] tel. 533 391 133
Okręg nr 13 - Szczecin
Obszar województwa lubuskiego
i województwa zachodniopomorskiego
Szef Regionu: Renata Grzebała
[email protected] tel. 510 932 197
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego w lipcu 2012 uznająca
ustawę z 2005 roku o rodzinnych
ogrodach działkowych za niekonstytucyjną przyjęta została
przez setki tysięcy działkowców z
wielką ulgą. Liczono, że wreszcie
w obszarze ogrodów działkowych
dojdzie do przełomu. Że znikną
przestarzałe struktury rodem z
PRL-u opanowane głównie przez
działaczy b. PZPR i służb specjalnych. I odejdzie wreszcie siedzący na stołku prezesa od ponad
30 lat - Eugeniusz Kondracki.
Objęta na ogromną skalę nepotyzmem organizacja, nieruchawa i odporna na wszelkie
przemiany tkwiła w starych przepisach przypominających czasy
gomułkowskie. Dlatego jakże
często jadąc dajmy na to koleją z
okiem obserwować było można
niewielkie lepianki wykonane z
podręcznych materiałów, nie pasujące architekturą do otaczającej
okolicy. Struktura Polskiego
Związku Działkowców (PZD) do
dziś przypomina struktury b.
PZPR. Gdzie funkcję pierwszego
sekretarza pełni prezes. Mamy też
Komitet Centralny czyli Krajową
Radę i plenum KC o nazwie prezydium. Na czele struktur terenowych (26 okręgów, czyli
więcej niż województw) stoją
miejscowi dygnitarze w funkcji
prezesów i wiceprezesów. Do tego dochodzi liczny personel w
postaci sekretariatu, radców
prawnych, inspektorów tereno-
wych, instruktorów, księgowych i
pracowników
administracyjnych.
Wszystko żerujące na kieszeni działkowców. Nic zatem dziwnego, że taka polityka prowadziła do stopniowej
degradacji roli ogrodów działkowych.
Niedoinwestowane popadały w ruinę.
Zabito aktywność działkowców, którzy widząc bezsilność swych działań
rezygnowali z prób odrodzenia ruchu
działkowego. PZD coraz bardziej
przypominała skostniałą nieboszczkę
PZPR.
Pewne próby stworzenia oddolnych struktur jak to miało miejsce w
Olsztynie czy Bydgoszczy były tłamszone w zarodku. Centralizm skutecznie blokował wszelkie inicjatywy
obywatelskie. Jednocześnie obserwować można było rosnący biurokratyzm, niekompetencję jak i korupcję.
Bywały przypadki, gdzie usunięcie na
działce uschniętego drzewa graniczyło z cudem. Nie sposób było zdobyć
pozwolenie na wycięcie, ponieważ
niekompetentni działacze odmawiali
wykonania jakichkolwiek akceptacji.
By postawić jakże pożyteczny na
działkach ul pszczeli potrzebna była
decyzja Krajowej Rady.
Próba reformy ogrodnictwa
działkowego w 2005 spaliła na panewce. Przerażone widmem przegrania wyborów SLD przeforsowało
niekonstytucyjne zapisy ustawy. Marazm trwał dalej.
Wielu świadomych takiej sytuacji
działkowców sygnalizowało władzom terenowym zachodzące na
działkach negatywne procesy.
dok. na str. 11
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
dok. ze str. 10
Biologiczną degradację i brak
procesów inwestycyjnych odnawiających przestarzałą, często liczącą
kilkadziesiąt
lat
infrastrukturę ogrodową. Pomoc
PZD w tym zakresie była znikoma, mimo, że budżet roczny
związku liczył kilkadziesiąt milionów złotych. Wskazywano na
złe zarządzanie, złe gospodarowanie budżetem ogrodowym, zaniechania jak i zwykłe
defraudacje składek działkowych.
Tak jak m.in. miało to miejsce
w ogrodzie działkowym w Swarzędzu. Gdzie ówczesny prezes Ireneusz Jarząbek zaraz po wyborze na prezesa zauważył, że bilans energetyczny nie pokrywa się
z wnoszonymi opłatami. Czego
od lat nie zauważała ogrodowa
komisja rewizyjna. Powołana
spec-komisja dość szybko znalazła sfałszowane dowody KP i
sprawę skierowano do prokuratury.
Nagłośnienie tej sprawy w
mediach wywołało niesamowitą
agresję ze strony działaczy PZD.
Krajowa Rada zafundowała
działkowcom swarzędzkim pacyfikację ogrodu przez firmę
ochroniarską. Rzekomo w obronie
zarządu, któremu ktoś podobno
groził linczem. W XXI wieku na
ogrodzie wprowadzono swoisty
„stan wojenny”. Gdzie uzbrojone
w tonfy patrole spacerowały
ogrodowymi alejkami budząc
zdziwienie działkowców, gości i
mediów. W tym czasie zarząd
mimo prowadzonego śledztwa
nadal pełnił swoje funkcje.
PZD murem stanęło za skorumpowanymi członkami zarządu. Zdesperowani działkowcy
próbowali interwencji nawet w
biurach poselskich. Wtedy za radą
posłanki Krystyny Łybackiej postanowili założyć stowarzyszenie
„Zielona Dolina”.
Za model nowoczesnej struktury ogrodowej przyjęto zasady
jakie funkcjonują w ogrodach innych państw europejskich. A więc
samodzielne stowarzyszenia mogące tworzyć oddolnie struktury
zrzeszeniowe (federacje) mogące
uzyskać status organizacji pożytku publicznego jak i korzystające
z funduszy pomocowych urzędów administracji terytorialnej.
Warunek to posiadanie osobowości prawnej, której PZD aż do roku 2007 nie posiadał.
Dość szybko okazało się, że
wiele programów pomocowych
urzędów marszałkowskich czy
wojewódzkich może być wdrażane w ogrodach działkowych.
Tak było z programem ekologia,
rekultywacja terenów zdegradowanych, społeczeństwo informacyjne czy zagrożenie wykluczeniem społecznym.
Na przeszkodzie realizacji tego projektu stanął jednak sam
PZD. Związek poczuł się zagrożony tym, że idea stowarzyszeń
znajdzie wielu chętnych i ogrody
zaczną uciekać ze scentralizowanej struktury. Rozpętano negatywną kampanię określając nowe
ruchy „tzw. stowarzyszeniami
ogrodowymi”. Blokowano wniosku sądowe, szykanowano przywódców „wyzwolonego” ruchu
działkowego. PZD znajdujący się
w sytuacji „Wielkiej Rodziny”
zarządzającej latyfundiami postanowił użyć wszelkich środków
do stłumienia ruchów odśrodkowych.
Pomoc nadeszła ze strony
Trybunału Konstytucyjnego, który w lipcu 2012 wydał wyrok
miażdżący dotychczasową ustawę
o ROD. M.in. zakwestionowano
przymus członkostwa w PZD
czyli brak możliwości wyodrębnienia się ogrodów ze struktur
PZD innych jak tylko drogą „rewolucyjnej” secesji jak to miało
miejsce na Podkarpaciu.
Działkowcy z nadzieją zaczęli patrzeć w przyszłość. Szanse dawał projekt nowej ustawy
przygotowanej przez partię rządzącą i Solidarną Polskę. Oba
były zbliżone treścią i po modyfikacjach mogły wydatnie przyczynić się do zreformowania
ogrodnictwa działkowego. Projekt SLD w zasadzie pozostawiał
dotychczasowe status quo.
17 marca 2014 roku doszło do
spotkania środowisk społeczno politycznych w Bełchatowskim Sport
Hotelu. Zaproszeni goście mieli
niecodzienna okazję wysłuchać referatów podsekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki, Prezydenta
Bełchato- wa Marka Chrzanowskiego, Europosła Sariusza Wolskiego oraz Prezesa Fundacji
Rozwoju Gminy Kleszczów Andrzeja Szczepockiego którego wystąpienie było najciekawszym i
przyjęte z dużym zainteresowaniem.
Konferencja "Węgiel, energetyka i co jeszcze" poświęcona była
planom rozwoju regionu Bełchatowskiego i trosce władz co się stanie jak już za trzy lata nastąpi
zaprzestanie w dużej części regionu
wydobycie węgla.
Andrzej Szczepocki przedstawił
plan pobudowania kompleksu produkcyjno badawczego zdolnego zatrudnić w początkowej fazie trzy
tysiące osób.
Bo to jest najważniejszy czynnik
dla rozwoju gospodarczego, aby nie
dopuścić do bezrobocia i wprowadzać na szeroką skalę najnowocześniejsze techno- logie związane z
pozyskiwaniem energii ze źródeł odnawialnych (fotowoltaika).
Europoseł Sariusz Wolski
na pytanie naszego reportera
czy jest za kierunkiem Andrzeja Szczepockiego aby w
dr inż.
Marek
Kazimierczak
Andrzej
Szczepocki
regionie powstała największa
w naszej części europy fabryka produkująca panele fotowoltaiczne a wraz z nią
ośrodek badawczo rozwojowy,
odpowiedział że zdecydowanie jest za, jeśli projekt ekonomicznie się obroni.
PZD przyjął kilkakrotnie
sprawdzoną taktykę wywierania
presji na poszczególne kluby poselskie. Już parę lat wcześniej
prezes Kondracki w wywiadzie
prasowym kpił: "Posłowie? A
kim oni są? Ci co chcieli mnie
zniszczyć, już dawno zostali
przez społeczeństwo zapomniani".
Działacze PZD strasząc starszych emerytów deweloperami i
możliwością utraty działek zaczęli urządzać liczne demonstracje uliczne przez urzędami
marszałkowskimi. Mimo, iż
urzędnicy tłumaczyli, że nie ma
zagrożenia kasacji działek, a nowa ustawa zreformuje dotychczasową strukturę. Całości
dopełniła centralna demonstracja, hucpa którą PZD urządził
przed Sejmem i kancelarią premiera.
Z zażenowaniem, jako członek podkomisji sejmowej (strona
społeczna), obserwowałem jak
przywódcy wszystkich partii
(poza PO i SP) fotografowali się
prezesem związku. W zamian za
wypowiedzianą na kongresie
obietnicę wsparcia ich (!?) przy
wyborach. Widać było, że bardziej zależy im na sejmowych
stołkach niż działkowym społeczeństwie. Za starymi strukturami opowiedział się PSL.
Posłowie tej partii nawet nie
chcieli słuchać o reformach.
Całości dopełniła decyzja premiera, który polecił dalsze procedowanie nad ustawą, tzw.
projektem obywatelskim.
Na trzy miesiące przed upływającym terminem udało się
Następnie zwróciliśmy się
do wybitnego znawcy dziedziny
obecnego na konferencji dr inż
Marka Kazimierczaka który potwierdził że projekt ma jak najbardziej
ekonomiczne
uzasadnienie i nie rozumie powodów wstrzymywania całego
projektu przez Ministerstwo
Gospodarki, które na zapytania
dlaczego nie wyraża zgody na
utworzenie w regionie specjalnej strefy ekonomicznej odpowiada: "nie bo nie".
Czy podoba się państwu takie merytoryczne uzasadnienie z
ministerstwa?
Do projektu i uzasadnienia
go wrócimy w następnym wydaniu miesięcznika
Podczas konferencji doszło
do demonstracji środowisk broniących praw pracowniczych
między innymi Związki Zawodowe Sierpień 80, i Porozumienie Zw. Zaw. "Miedza"
wystawiły przed hotelem pikietę
a przewodniczący Brzózy
przedstawił na konferencji problemy i postulaty do których
jeszcze wrócimy. W rozmowie z
przekonać premiera i doprowadzić do powstania przy nowej
ustawie tzw. przepisów przejściowych. PZD został mocą
ustawy przekształcony w stowarzyszenie ogrodowe. Pozwalających na wyodrębnianie się
ogrodów ze struktur PZD w tzw.
zebraniach secesyjnych, które
PZD musi obligatoryjnie przeprowadzić we wszystkich ogrodach.
Ostatecznie Sejm jak i Senat
przegłosowały tekst ustawy mimo negatywnych opinii Rządowego Centrum Legislacyjnego,
biura legislacyjnego Sejmu oraz
biura legislacyjnego Senatu. Posłowie po raz kolejny uchwalili
niekonstytucyjną ustawę. A prezydent RP mimo protestów stowarzyszeń ogrodowych i
Związku Miast Polskich podpisał.
Ten stan rzeczy już spowodował komplikacje prawne.
Związek jest stowarzyszeniem (?)
ogrodowym, nie posiadającym
statutu i nie mogącym zarejestrować się w KRS-ie. Jest stowarzyszeniem zwykłym i takim
pozostanie przez 18 miesięcy.
Zapewne będzie to trwało nawet
dalej, gdyż sąd nie zarejestruje
pod tym samym numerem 26
okręgów związkowych.
Problem ma ministerstwo infrastruktury, gdzie napływają
liczne zapytania co do interpretacji prawnego „bękarta” o ROD.
Wielkie ogrody liczące 12002000 działek nie mogą sprostać
wymogom frekwencji na zebraniach secesyjnych. Obecności
50+ nie da się uzyskać choćby z
racji braku odpowiedniego pomieszczenia. To potwierdza tezę
o prawnym knocie stworzonym
przez polski parlament. Stowarzyszenia mają się wyodrębniać,
a PZD ma pozostać z wieloletnimi funduszami utworzonymi z
pieniędzy działkowców. Własne
zastrzeżenia ma Związek Miast
Polskich.
Mimo tych trudności i kłód
rzuconych przez parlamentarzystów działkowcy walczą. W Sulechowie, Bydgoszczy czy
Lublinie powstały już organizacje
wyodrębniające się z PZD. Mają
przy tym poparcie władz gmin-
str. 11
nych, które w wielu przypadkach
namawiają do porzucenia PZD i
skorzystania z możliwości samodzielnego zarządzania ogrodem.
Obiecują finansowe wsparcie, a
nawet przekształcenie ogrodu we
wspólnotę ogrodową i przekazanie
działek w wieczyste użytkowanie.
Problemów jest wiele. Nie wszędzie są chętni i wyedukowani
działkowcy gotowi podjąć wyzwanie. Jednak widoczny jest
wzrost poziomu świadomości
społeczności działkowej. W której
PZD nieodłącznie kojarzy się z
terminem „czapa” czy nawet gorzej „komuna”.
Stąd separatystyczne tendencje
na Śląsku, gdzie ponad setka
ogrodów zamierza utworzyć własne stowarzyszenie ogrodowe niezależne od PZD.
Daje się też zauważyć walkę o
władzę w centrum PZD. Odwoływani są prezesi okręgów (Mazowiecki, Śląski), dochodzi do
nagłych zmian na szczeblach komisji rewizyjnych. Do opinii publicznej przeciekają informacje o
próbach przejęcia milionowych
kwot z okręgów do centrali. Dochodzą głosy o niesłychanym lekceważeniu działkowców, którzy
nagle dowiadują się, że za bezumowne użytkowanie działek muszą stanąć przed sądem z
żądaniem zapłacenia wielotysięcznych odszkodowań na rzecz
właściciela gruntu. Tak jak to wydarzyło się w Poznaniu czy pobliskiej Mosinie. Ci ludzie nie
rozumieją położenia w jakim się
znaleźli. Przecież płacąc związkowe składki przekonani byli o zabezpieczeniu ich praw.
To zaledwie część problemów
stojących przed odrzuconymi
przez władzę działkowcami. Władzę, która ze strachu zafundowała
im wbrew europejskim standardom rządy swoistej „ogrodowej
mafii”. Mimo tysięcy negatywnych wpisów na forach internetowych parlament i rząd przyjęły
zachowawcze stanowisko.
Dobiesław Wieliński
Autor jest ekonomistą i dziennikarzem specjalizującym się w problematyce motoryzacyjnej, a zarazem autorem kilkunastu publikacji
na temat historii motoryzacji. Działkowcem i członkiem PZD od 1985r.
www.wielinski.pl
naszym reporterem, Przewodni- można takiego określenia użyć,
czący poddał krytyce postępo- mówiąc delikatnie - znów się
wanie naszego rządu który myli.
stosuje politykę cytryny w stosunku do pracowników spółek
PG i spółek podległych. Nie ma
z czego wyciskać. Pracownicy
nie mogą utrzymać rodzin, żyjąc
na pograniczu ubóstwa.
Rząd zasłania się poglądem,
że Polsce jest potrzebna energetyka jądrowa a to kosztuje. Drodzy czytelnicy "nasz rząd", jeśli
Dariusz Łaska
str. 1 2
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
- B IAŁOGARD -
WYPOMPOWANI?
Chcemy zwrócić Państwa uwagę na problem ekologiczno-ekonomiczny związany z zainstalowaniem pompy cieplnej w szkole
Podstawowej nr 5 w Białogardzie.
Poprosiliśmy o podsumowanie
efektów ekonomicznych centralnego ogrzewania tej szkoły po zainstalowaniu pompy cieplnej w
ramach projektu KIK/48 czyli
"Działania infrastrukturalne na
rzecz poprawy stanu środowiska w
obiektach użyteczności publicznej
na terenie Dorzecza Parsęty" Wartość całego Projektu to prawie 38
milionów złotych rozłożonych na
kilkanaście przedsięwzięć w kilku
samorządach naszego regionu. Inwestycja w postaci zakupu i montażu pompy ciepła w Naszej szkole
wyniosła ok. 450.000 zlotych i
uruchomiona została w połowie
2013 roku.
Z dokumentu jaki przedstawiła
Nam Dyrekcja tej szkoły wynika,
że w 2012 roku zakupiono energii
cieplnej na kwotę 201.698,00 złotych a w roku 2013 na kwotę
224.116,00 złotych. Jednocześnie
zużyto za prawie 4.000 złotych
więcej energii elektrycznej. Z pobieżnych wyliczeń bez uwzględnienia kosztów obsługi i przeglądu
instalacji pompy cieplnej wynika,
że oszczędność wynosi ok. 14.000
złotych rocznie przy uwzględnieniu
różnic cen ciepła w latach 20122013. I to wszystko przy założeniu,
że pompa cieplna wspomaga instalacje ogrzewania i ciepłej wody
użytkowej, która to instalacja zasilana jest głównie przez Zakład
Energetyki Cieplnej ciepłociągiem
z kotłowni na ul. Koszalińskiej.
Proszę zauważyć, że przy tak ko-
rzystnych temperaturach w czasie
dwóch ostatnich zim i charakterystyce zastosowanej pompy cieplnej
sprawność takowej ulega zmniejszeniu przy niskich temperaturach a
Działamy społecznie w oparciu o Konstytucj ę RP
więc w przypadku następnych zim
szczególnie maj ąc na względzie
o dużych spadkach temperatury
Ustawę
o Samorzadzie Terytorialnym
oszczędność ta może się radykalnie cie nie został osiągnięty. Wydatek środków unijnych i jako taka koszzmniejszyć lub nawet powodować rzędu pół miliona złotych na ekolo- towała ok. 450.000 złotych a więc
straty. Z biegiem lat trzeba będzie gię pod płaszczem unijnych dofi- sporo. Zwrot tych kosztów potrwa
tez liczyć się z wydatkami na re- nansowań nie jest obojętny. wiele lat o ile się w ogóle zwrócą?
mont i naprawy bieżące pompy a po Korzystanie z dofinansowań unij- Ktoś mądrzejszy ode
ustalonym okresie również jej cał- nych często tylko dlatego, że jest mnieR.P.
te decyzje. Ktoś
kowitej wymiany. Ciekawe jakie taka możliwość jest pułapką samą chyba podejmował
widział
to,
że
może tak być z
byłyby koszty w przypadku zimy z w sobie. Trzeba o tym pamiętać za- efektami ekonomicznymi.
duża przewagą niskich temperatur? nim podejmie się decyzje o aplikoSz.J. - Bardzo często spotyka
Dlaczego więc zdecydowano waniu do takich a nie innych się taką
opinię, że to nie nasze piesię na pozostawienie uzależnienia projektów aby nie zamykać sobie niądze tylko
pieniądze z Unii a więc
szkoły od zasilania w ciepło od drogi do rozwiązań bardziej ko- to nie nasz problem.
podmiotu zewnętrznego i z ze- rzystnych i racjonalnych. Dlaczego
R.P. - Tak. Po zapowiedzi pana
wnętrznego źródła ciepła a nie za- nie zrobiono audytu energetyczne- wizyty
i tematu naszej rozmowy
inwestowano w zainstalowanie go dla kompleksu tej szkoły z któ- postanowiłam
poczytać o
własnego źródła ogrzewania np. w rego wynikałoby w dowodny pompach ciepłatroszkę
do wniopostaci kotłowni gazowej? Dlacze- sposób czy i jakie rozwiązania sku, że była toi doszłam
swojego
rodzaju
go pytam? Otóż w szkole Podsta- energetyczne byłyby celowe aby moda. Wiele urzędów wyposażono
wowej nr 4 koszt wytworzenia 1 GJ polepszyć bilans cieplny budynków wtedy w te urządzenia.
wyniósł w 2012 roku 68,00 złotych i zracjonalizować koszty energii?
Sz.J. - Czyli podsumowując te
a w szkole podstawowej nr 5 aż Wiadomo, że budynki szkoły są ob- oszczędności
i brak straty a w zasa92,72 złote tj. o 24,72 złote na 1 GJ jęte obostrzeniami jakie
więcej!!! Szkoła Podstawowa nr 4 dotyczą budynków zaposiada własną kotłownie gazową bytkowych a więc spobez pompy ciepła! Czy wobec tego sób ich docieplenia i
nie bardziej racjonalnych byłoby wykorzystania nowoczezmodernizowanie systemu i zain- snych technologii jest
westowanie we własne - również kosztowny i skomplikoekologiczne źródła energii – niż in- wany a nawet w niektówestowanie w pompę ciepła dającą rych
przypadkach
tak mizerne efekty ekonomiczne?
i nieceloZ danych za lata 2012-2013 nieopłacalny
wy.
wynika również, że zużycie cieTo, że istnieją propła przewyższa o około 450
gramy
unijne pozwalające
GJ/rok założenia prona
wykorzystanie
środków na cele
jektowe czyli cel
środowiskowo-energetyczne nie musi
założony w
oznaczać działania tylko nastawionego na ich
projekwydanie – a gdzie efektywność i celowość? Przy dzisiejszym dzie ten sam koszt za energię cieplstopniu zaawansowania kotłowni gazowych ich sprawność i ną jak przed zainstalowaniem
funkcjonalność wzrasta a spełniają one również wysokie wyma- pompy cieplnej to inwestycja jest
gania środowiskowe. Czy budowa własnej kotłowni nie byłaby zadowalająca.
R.P. - Tak. Mieścimy się w zabardziej uzasadniona? Tego nie wiemy bo z dotychczasowej
obserwacji wynika, że takiej symulacji nikt nie wykonał bo i po planowanych kosztach jak za lata
co? Jest „sukces” a więc spokojnie należy patrzeć w przyszłość. ubiegłe i nie widać tu żadnego zaTylko czy te rozwiązania w przyszłości nie będą generować grożenia – jest to w zasadzie finanwiększych kosztów i dodatkowo nie obciążą samorządu – tym sowo obojętna inwestycja.
Poza rozmową o pompie ciepła
chyba dzisiaj nikt się nie przejmuje. Liczy się tylko tu i teraz.
Przy mizernej kondycji naszego samorządu każda zaoszczędzona postanowiłem zapytać Panią Dyna jakiejkolwiek inwestycji złotówka jest na wagę złota choć nie rektor o plany i oczekiwania w
związku z tym, że Pani Dyrektor od
powinno to przesłaniać nam celu ekologicznego.
Przy okazji wizyty w Szkole Podstawowej nr 5 zadałem kilka 1. września 2014 roku postanowiła
pytań Pani Dyrektor mgr Reginie Pokucińskiej - oto skrót przejść na emeryturę.
Sz.J. - Od nowego roku szkolnaszej rozmowy:
Szczepan Jonko - Jaką ma Pani opinie na temat zainstalowa- nego odchodzi Pani emeryturę i
prowadzona do tej pory przez pani
nej w Pani szkole pompy ciepła?
R.P. - Jestem dyrektorką tej szkoły 25 lat. Pompy ciepła były szkoła będzie zarządzana przez pani
poza mną. Urząd wiedząc, że ciepło dostarcza mi podmiot ze- następcę. Ta szkoła to jakby dorownętrzny tak postanowił. Kubatura szkoły jest o wiele większa bek Pani zawodowego życia.
R.P. - Absolutnie tak. W grudniż innych szkół w Białogardzie. Budynek jest zaadaptowany –
przedtem były to koszary Armii Radzieckiej. Ktoś wpadł na po- niu ub. roku robiliśmy taki arkusz
mysł aby w ramach programu unijnego zainstalować w szkole organizacyjny pracy szkoły na nawspomagającą centralne ogrzewanie pompę ciepła. Tak naprawdę stępny rok szkolny. Generalnie zato ta inwestycja była jakby „obok mnie”. Nie mam wiedzy na te- rys pracy szkoły na rok 2014-2015
mat takich rozwiązań technicznych. Urząd zadecydował i wyko- jest wyznaczony. Teraz taki docelonał ta inwestycję. Według mnie ta inwestycja nie może dać w wy arkusz ma być gotowy do 15
krótkim czasie efektów ekonomicznych - dopiero dłuższa eksplo- kwietnia. Jesteśmy w trakcie zapiatacja powyżej 6 lat może ujawnić oszczędności i na pewno jako sów dzieci do pierwszych klas. Zatakie się pojawią. Na razie tych oszczędności w budżecie szkoły pisy trwały do 15 marca i lada
się nie dostrzega. Uczciwie mówiąc są to małe kwoty tych moment będziemy znali ile dzieci
oszczędności. Jak wynika z obserwacji i danych w tym krótkim chce się uczyć w pierwszych klasach w tej szkole. Zaplanowała 4
czasie nie są to efekty jakich i pan by oczekiwał.
oddziały klas pierwszych a już dziSz.J. - Czyli w porównaniu do lat ubiegłych jaki jest efekt?
R.P. - Ja razem z księgową zgłosiliśmy do budżetu taką sama siaj widzę, ze powinnam zaplanokwotę na pokrycie należności za energię cieplna jak z lat ubie- wać pięć. W tym docelowym
głych. Z wyników jakie udało się nam zebrać wynika, że jest to arkuszu dokonam korekty i będzie
to pięć oddziałów klas pierwszych.
oszczędność rzędu 6%.
Nowe przepisy nakładają taki oboSz.J. - Czyli te oszczędności to raczej iluzja?
wiązek aby w klasie nie było więcej
R.P. - Tak – iluzja.
Sz.J. - Pani Dyrektor – ta inwestycja została sfinansowana ze niż 25 uczniów co wcześniej nie
było obowiązujące. Zazwyczaj było
tak do tej pory, że po sporządzeniu
tego docelowego arkusza prowadzone były rozmowy na temat prowadzenia zajęć w szkole i ich
organizacji oraz budżetu dla szkół.
Tak będzie i teraz. W mojej szkole
pięcioro czy sześcioro nauczycieli
ma ukończone podyplomowe zarządzanie oświatą – widzę taki trzon
nauczycieli, którzy mogą podjąć się
dalszego kierowania szkołą. Chociażby podam przykład swojej zastępczyni. Poza tym jest jeszcze
kilku nauczycieli, którzy mogliby
być w kręgu zainteresowania pracą
dyrektora i zarządzania szkołą. Myślę sobie, że byłoby czymś bardzo
złym gdyby osoba nie z tej szkoły
kierowała szkołą bo ja mam takie
poczucie, że szkoła na dzisiaj jest
uporządkowana zarówno od strony
formalnej jak i pedagogicznej. Ja do
końca swojej pracy będę aktywna i
mam na tyle poczucia obowiązku, że
postaram się aby to odejście nie
wpłynęło negatywnie na pracę szkoły. Rada pedagogiczna nie jest skłócona – muszę powiedzieć, że bardzo
ważna jest współpraca dyrektora z
tymi pracownikami. Każdy z nich
jest indywidualnością i każdy jest
inny. Otwartość i szczera rozmowa
jest w tej szkole priorytetem. W tej
szkole 13 lat byłam zastępcą dyrektora a 25 lat dyrektorem. Nie jednego burmistrza przeżyłam w swojej
karierze zawodowej.
Sz.J. - Czyli mam rozumieć, że
zatrudnienie osoby z zewnątrz w
charakterze dyrektora mogłoby zakłócić dobrą atmosferę pracy zespołu?
R.P. - Ja mam nadzieję, że tak
nie będzie.
Sz.J. - Gdyby po wakacjach okazało się, że dyrektorem zostanie ktoś z Pani
dotychczasowego zespołu to
szkoła i pracownicy bez perturbacji i płynnie wejdą w
nowy rok szkolny?
R.P. - Myślę, że tak będzie. Mam nadzieję, że Burmistrz jeszcze w czerwcu
rozstrzygnie konkurs na dyrektora tej szkoły i będę
miała przyjemność przez
wakacje obserwować jak
nowy dyrektor będzie organizował pracę szkoły.
Sz.J. - Czyli optymalnym byłby
następca z tej szkoły?
R.P. - Wiem, że kilka osób z
moich podwładnych deklaruje start
w konkursie i wierzę w to, że na
pewno będzie to osoba z naszej
szkoły.
Sz.J. - Wie Pani ja mam obawy.
Już nie raz mieliśmy problem z wyborem dyrektorów szkół jak na
przykład w szkole podstawowej nr 4
czy gimnazjum nr 2 a wydawałoby
się, że to tylko formalność.
R.P. - Spodziewam się, że tym
razem będzie to normalna procedura.
Sz.J. - Dziękuję za rozmowę.
Poczekamy i mam nadzieję, że
żadnego spadochroniarstwa nie będzie. Będziemy się tej sytuacji przyglądali i obiecujemy wywiad z
nowym dyrektorem szkoły.
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
(dokończenie
z poprzedniego numeru)
Trudno, Kazik musi sobie
radzić teraz sam z Łotyszem, ja
tymczasem skupiam się na pogoni za Jaraminasem. Za kolejnym zakrętem, widzę go,
zaczynam liczyć sekundy dzielące mnie od niego. Jest około
50 s. przede mną. Po następnych
zakrętach jest już troszkę bliżej.
Zaczynają się bystrza, ze sporymi wstecznymi falami zalewającymi kokpit morskiego kajaka.
Teraz cała moja uwaga skierowana jest na wodę, którą z winy
zachodzącego słońca widać coraz gorzej. Bystrza ciągnące się
przez dobre 10 km, spowodowały, że straciłem kontakt wzrokowy z poprzedzającym mnie
Litwinem. Po około 30 km mijam most na drodze A2, rzeka
robi się już spokojniejsza. Jeszcze tylko kilka krótkich bystrzy
przy coraz bardziej zapadających
ciemnościach i mijam most w
miejscowości Gaujiena. Mam za
sobą ponad 50km, a przed sobą
całą noc płynięcia po meandrach
Gauji, która wkrótce na odcinku
25 km będzie rzeką graniczną z
Estonią. Do tej pory dzięki bystrzom, średnia prędkość wynosi
ponad 16km/h, teraz już będzie
tylko spadać, aż do mety. Jest już
całkowicie ciemno, płynę przy
zapalonej czołówce i trzech latarkach zamocowanych na dziobie kajaka. Światło z dziobu
kajaka oświetla rzekę przede
mną, zaś światłem z czołówki na
głowie mogę oświetlić, to co jest
po bokach kajaka. Rzeka tak silnie meandruje, że na łukach
tworzą się bardzo silne cofki,
które źle rozpoznane w ciemnościach, mogą wywrócić kajak.
Często przez kilka metrów płynie się pod prąd. Przy wysokim
stanie wody potworzyły się
również ślepe koryta rzeki.
Niestety na którymś łuku
wpływam w taki ślepy zaułek i
dopiero po kilkuset metrach,
kiedy prąd zanika a rzeka się
coraz bardziej zwęża, orientuję
się, że trzeba zawracać.
Gonię teraz ile sił w łapach,
żeby nie przegapić Kazika, który
gdzieś tam płynie niedaleko za
mną. Dopływam do głównego
koryta, świateł Kazika nie widać.
Płynę dalej, męcząc się na kolejnych meandrach, już dużo
lepsze były bystrza i wysokie
fale. W końcu zaczyna się robić
coraz zimniej, postanawiam się
zatrzymać i przebrać a przy
okazji zrobić siku. Gdy już kończę, widzę światła Kazika,
wskakuję szybko do kajaka i
płyniemy teraz razem. Płynąc
obok siebie jesteśmy w stanie
oświetlić rzekę na całej jej szerokości . We dwójkę po ciemku
płynie mi się dużo lepiej, niż samemu. Niestety sielankowe płynięcie zakłóca momentalnie
wrażenie stracenia oparcia pod
tyłkiem. Przybijam szybko do
brzegu, okazuje się, że boczne
mocowanie siedzenia do kajaka
zostało urwane. Tak dalej nie da
sie płynąć. Po 90 km pojawia się
czarny scenariusz, skończenia
wyścigu jeszcze wcześniej niż
rok temu. Kazik sugeruje mi
abym za siedzenie wepchnął jakiś worek z ubraniami, co po-
- reg i on - B IAŁOGARD
może go usztywnić i zapobiegnie
przesuwaniu się go do tyłu za
każdym pociągnięciem wiosłem,
w efekcie czego traciłem oparcie
pod stopą i kontrolę nad kajakiem. Zrobiłem jak mówił, wsiadłem do kajaka podłamany, ale
ten prosty zabieg zdał egzamin.
Siedziałem trochę krzywo i ciut
niżej, ale co najważniejsze płynąłem dalej. Do pierwszego
punktu kontrolnego na 110 km,
pozostało już niewiele.
Temperatura powietrza spadła znacząco. Zmęczenie i nieprzespana noc powodowała, że
zimno czuło się jeszcze bardziej.
Przy lekko ustępującym ciemnościom dostrzegamy most i koniec
pierwszego z trzech etapów.
Tuż przed wyjściem z wody
Kazikowi przed kajakiem wyłania się dryfujące drzewo, przepływa po nim i dobija do brzegu.
Trawa na brzegu jest zaszroniona, jest przeraźliwie zimno.
Momentalnie zrzucam z siebie mokre ciuchy i ubieram na
siebie wszystko co mam. Niestety musiałem wyciągnąć je z worka znajdującego się za złamanym
go zeszłorocznego zejścia z trasy.
Muszę stanąć, dać odpocząć dupie i nogom. Kazik jest przeciwny postojowi w tym feralnym dla
mnie miejscu. Mówię mu, że tylko na chwilę, na brzegu jest Jolka
ze Ślimakiem, napiję się kawy,
wysikam i daję słowo płynę dalej. Kazik nie staje, odpływa.
Ja po około pięciu minutach
zaczynam płynąć dalej, na długich prostych odcinkach widzę
Kazika w oddali. Zaczyna się
czterokilometrowy odcinek bystrzy o sporym spadku. Ukośne,
wsteczne fale rzucają mną na
wszystkie strony, woda przelewa
się przez szybko pomykający w
dół pomiędzy podwodnymi głazami kajak. Często płynę na lekkiej podpórce, aby mieć więcej
czasu na szybki manewr.
Bystrza szybko się kończą,
ale trzeba przyznać, że trochę
mnie przebudziły, a pokonanie
ich bez większych problemów,
pomogło uwierzyć w dotarcie do
mety. Kazik płynie daleko przede
mną, powoli zbliżamy się do
Valmiery. Znajduje sie tam tor do
kajakarstwa górskiego, poprze-
siedzeniem. W wolne miejsce
wciskam mokre ubrania i mam
nadzieję, że to będzie jakoś działało. Wrzucamy teraz w siebie
przygotowany przez organizatorów pożywny makaron z mięsem, zapijamy to gorącą herbatą
i kawą, grzejąc się przy tym przy
ognisku. Nim się zorientowaliśmy 30 minut przymusowej
przerwy dobiegło końca.
Zrobiło się już stosunkowo
widno, wsiadamy z Kazikiem do
kajaków i odpływamy. Następny
postój za 105 km, staram się teraz o tym nie myśleć. Całą swoją
uwagę skupiam na wschodzącym
słońcu i błogim cieple jakie ono
wytwarza. Powoli zimna noc pozostaje tylko wspomnieniem.
Jest dobrze, moje tempo, dzięki
wysokiej wodzie, jest dość szybkie i rokuje dotarcie do mety
przed nocą. Niestety wyprzedzający nas Litwin jest już pół godziny przed nami, przez całą noc
powiększał nad nami przewagę i
nic nie wskazuje na to aby miało
się to zmienić. Ale nie to jest teraz najważniejsze, musimy się
starać płynąć równo i jak najdłużej wspierać siebie nawzajem.
Wraz ze wzrastającą temperaturą
zaczyna dopadać mnie znużenie,
poranna kawa już przestała działać. Trzeba pić cokolwiek i często coś wrzucać do ust, bo bez
paliwa daleko nie zajadę.
Zaczynają dopadać mnie bóle
tyłka spowodowane niewygodami związanymi ze złamanym
siedzeniem i niezmienną pozycją
w kajaku już od ponad 12 godzin. Dopływamy do mostu w
Strenci - 150 km, miejsce moje-
dzony małym progiem wodnym.
Na odcinku 100 metrów trzeba
uważać aby nie oberwać w głowę
zawieszoną tyczką i nie wpaść na
jakiś głaz. Miejsce to ukazuje się
w momencie wyjścia z łuku, kiedy pozostaje naprawdę niewiele
czasu na podjęcie decyzji którędy
płynąć i czy w ogóle płynąć.
Można bez problemu miejsce to
obnieść. Ale w tym roku przy
tym wysokim stanie wody, próg
był prawie niewidoczny, głazy
znajdowały się pod wodą a tyczki
zostały ściągnięte. Tak więc,
przepłynięcie tego miejsca tym
razem było dziecinnie proste.
Niestety nie podniosło też u mnie
poziomu adrenaliny, jakże potrzebnej do dalszego płynięcia.
Tuż za tym miejscem postanawiam znowu stanąć. Oczywiście
na brzegu jest Jolka, przynosi mi
coca-colę i coś do jedzenia.
Robię przerwę tym razem
dłuższą niż pięć minut. Chyba
przechodzę jakiś kryzys. Kazik
ciągle powiększa przewagę nade
mną. Do drugiego punktu kontrolnego stąd mam jeszcze 45
km. Ruszam, po kilkunastu kilometrach zaczyna się park narodowy i chyba jego urok
powoduje u mnie powrót woli
walki. Czuję jak odzyskuję
przyjemność wiosłowania i
pokonywania każdego kilometra swoim kajakiem.
O 14:30, pięć minut po Kaziku dopływam do miejsca
drugiego i ostatniego 30-sto
minutowego przymusowego
postoju w Cesis. Jest piękny
słoneczny dzień. Ściągam z
siebie mokre ubrania i przez
kilka minut siedzę bez nich susząc rozmiękłą skórę. W międzyczasie oczywiście jem
przygotowaną na tę okazję przez
organizatorów gęstą zupę. Jest
tak przyjemnie na brzegu, że naprawdę trudno się zmusić nawet
do myślenia o wejściu znowu do
kajaka. Dopiero odpłynięcie Kazika mobilizuje mnie do szybszych ruchów. I znowu w kajaku,
kiedy to się skończy? Dobra, dosyć stękania, jest godzina 15:00 ,
do mety 90 km, trzeba się postarać aby jeszcze za widnego
skończyć tą mordęgę. Dobrze, że
Kazik jest przede mną, to mnie
mobilizuje do szybszego wiosłowania. Po kilkunastu kilometrach
za Cesis znów widzę Kazika w
oddali. Zaczynam przyśpieszać,
przestaję już zwracać uwagę na
misternie wyrzeźbione przez
wodę kolorowe skały, wszystko
już mi spowszedniało. Myślę teraz, żeby dojść Kazika a potem
wspólnie jak najszybciej dotrzeć
do celu. Przed Siguldą płyniemy
już razem. Pod mostem w Siguldzie jesteśmy o 18:30, postanawiam zatrzymać się na chwilkę i
wypić zimny jogurt. Pozostało
jeszcze ponad 50 km. To już niby
niedaleko, ale dnia już coraz
mniej, a sił... trudno zgadnąć ile
mi jeszcze zostało. Kazik nie
staje. Po kilku kilometrach go
doganiam. Drętwienie nóg i ból
tyłka spowodowany ciągłym siedzeniem w kajaku staje się nie
do zniesienia. Co pewien czas
ktoś z nas postanawia sie zatrzymać, aby na chwilkę rozprostować nogi. Nikt na nikogo już nie
czeka. Śpieszymy się aby uciec
przed nocą. Raz ja płynę pierwszy, raz Kazik. Pod mostem drogi A3, na niespełna 40 km przed
metą jestem 4 minuty przed Kazikiem. To w tym miejscu 2 lata
temu straciłem dwie godziny
trzęsąc się z zimna w samochodzie. Teraz jesteśmy tutaj dużo
wcześniej, jest widno i jeszcze
ciepło. Nie zatrzymuję się.
Do następnego mostu mam
26 kilometrów, a stamtąd już tylko dycha do końca. Płynę już
resztkami sił, prąd rzeki słabnie
razem ze mną. Niestety muszę
znowu wyjść z kajaka, ból dupska jest nie do zniesienia. Po minucie, dwóch, jestem znowu w
kajaku, a ból odpuszcza całkowicie, na jakiś czas. Robi się
szaro, widzę most w Adażi.
Te 26 km płynąłem 2 godziny
20 minut, nie jest ze mną jeszcze
tak tragicznie. Zatrzymuję się
pod mostem na chwilkę. Jolka
wkłada mi coś do ust, przechodzi
mi do głowy myśl, aby poczekać
na Kazika, ale szybko z tego rezygnuję. Nie wiem jak jest dale-
str. 1 3
ko, a zaczyna robić się już ciemno. Ruszam, ostatnie 10 kilometrów. Rzeka jest naprawdę
szeroka, w ciemnościach trudno
zorientować się w którą stronę
płynie. Świecenie latarką nic nie
daje. Dzięki instynktowi i szczęściu udaje mi się dotrzeć do mostu
drogi A1 na 4 km przed metą. Jak
przez mgłę przypominam sobie,
że teraz powinien być most kolejowy a za nim na lewym brzegu
meta. Ale to jeszcze 4 km w zupełnych ciemnościach, widać tylko światła odległych zabudowań.
Wiosłuję jak w transie starając się
nie myśleć o niczym. Jest most
kolejowy, mijam go i gdzie teraz.
Nic nie widać. W żaden sposób
nie mogę sobie przypomnieć, czy
meta była tuż za mostem, czy kilkaset metrów dalej. Staram się
podpłynąć bliżej lewego brzegu,
może coś dojrzę. Mam zapaloną
czołówkę, ktoś powinien mnie
widzieć. Widzę światło latarki,
kieruję się w jego stronę. Tak, to
tutaj, wreszcie KONIEC! Wyłączam gps-a, pokazuje on prawie
306 km w czasie 27 godzin, 17
minut. Wychodzę z kajaka po raz
ostatni, czekam na brzegu na Kazika. Melduje się 4 minuty po
mnie. Litwin Dainius Jaraminas,
który przypłynął jako pierwszy z
czasem 24 godziny i 40 minut, już
spał. Po zjedzeniu gorącej zupy
poszliśmy w jego ślady. Na dzisiaj
mieliśmy już dość wszystkiego.
GAUJA XXL jest najdłuższym
i najbardziej wyczerpującym maratonem kajakowym w Europie
rozgrywanym przeważnie w
pierwszy weekend maja. Wówczas to na Łotwie panuje wczesna
wiosna, gwarantująca odpowiedni
poziom wody w rzece i niestety
niskie temperatury w nocy.
Do tej pory liczba osób jaka
go ukończyła jest podobna do tej,
która musiała poznać smak porażki. Ja byłem tam 3 razy, 2 razy
byłem drugi, a raz nie dopłynąłem
do mety.
Na ludzi dopływających do
mety nie czekają żadne nagrody
materialne, poza dyplomem i medalem. Każdy z nas opłaca wpisowe i ponosi koszty podróży.
Aby mieć jakiekolwiek szanse
w tym wyścigu potrzeba wcześniej w zimowe dni spędzić wiele
dziesiątek godzin w kajaku.
Wszystko to osiąga się kosztem
wolnego czasu, rodziny, kariery
zawodowej i wielu pęcherzy na
dłoniach. Mimo to warto, bo satysfakcja z osiągnięcia tak wysoko
postawionego sobie celu jest niezapomniana.
Piotr Rosada.
str. 1 4
Odpowiedź „TAK” – trzeba
obwarować kilkoma warunkami.
Pierwszym z nich jest konieczność zmiany ekipy samorządowej, która w ostatnim czasie
wielokrotnie udowodniła, że nie
jest zdolna dać z siebie niczego
pozytywnego poza kosmetyką
Miasta. Tajemnicze ciało jakim
jest Porozumienie Samorządowe
wypaliło się z biegiem lat a
wpływ na decyzje Szefa Posła
Strzałkowskiego na kierunki i
decyzje Porozumienia jest iluzoryczny lub żaden.
Nieomylność i arogancję
władzy jak i „koalicji” daje się
obserwować na każdym kroku. To
nie Oni lecz my postulujemy
zmiany, które poprawiłyby relacje
władza - mieszkaniec. Reakcji na
te propozycje nie widać a nawet
jestem skłonny stwierdzić, że są
zakopywane w celu przeczekania
lub "zmęczenia petenta". Tak było
w przypadku zmian w Statucie –
imienne głosowania – inicjatywa
uchwałodawcza mieszkańców –
Trybuna Obywatelska – wszystkie te propozycje zostały zbagatelizowane. Pismo w sprawie
zmian w Statucie skierowałem do
Przewodniczącego Rady Miasta
Pana Leszczyka w lutym 2011
roku. Odpowiedź owszem była
ale okazała się deklaracją bez pokrycia. Taką odpowiedź dostałem
na e-mail 17.02.2011 roku - „Witam, w odpowiedzi dziękuję za
aktywność społeczną w zakresie
Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4
funkcjonowania Rady Miejskiej
Białogardu. Pana uwagi do Statutu
Miasta zostaną przedstawione po
powołaniu przez Radę doraźnej
komisji do opracowania zmian w
Statucie Miasta. Pozdrawiam Józef Leszczyk Przewodniczący
Rady Miejskiej.” Do dzisiaj taka
Komisja nie powstała i nie spowodowało to żadnych zmian z
zakresu zaproponowanych przeze
mnie. Przepraszam – jedną
uwzględniono po długim okresie
czasu – na stronie oficjalnej Miasta pojawia się materiał na najbliższą Sesję wraz z załącznikami!
Dobre i to. Reszta to pusta deklaracja.
Kolejną propozycją jaką
schowano do szuflady to nasz
Projekt Budżetu Obywatelskiego
złożony pismem do Przewodniczącego Rady Miasta Białogard i
przez Niego przesłany na ręce
Burmistrza Bagińskiego. Do dzisiaj nie mamy odzewu na to pismo
mimo iż minęło pół roku – dziwna
jest to cisza. Ciekawostką z tym
związaną jest pogląd prezentowany przez Burmistrza Bagińskiego
w czasie niedawnej Debaty Polityczno -Samorządowej, jakoby
Budżet Obywatelski jest w Naszym Mieście niepotrzebny i niewskazany. Również Pani Wice
Burmistrz Stachowiak w tej samej
debacie twierdzi, że po to zostali
wybrani Radni oraz Burmistrzowie aby jako przedstawiciele
Obywateli decydować o wydat-
Na mieście pojawiły się dziwne plansze. Widać Urząd Miasta
przygotowuje ogromną akcję informacyjną, A może to
przygotowania do wyborów i robienie miejsca na jedynie słuszną akcję plakatową? Z ich postawienia niezadowolony jest
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ale wystarczył
tylko jeden telefon aby rozwiać jego wątpliwości. Postaramy się
poznać kulisy powstania tablic czyli dla kogo - kto – za ile i po
co?
··································
W Podwilczu powstaje obiekt z przeznaczeniem do opieki
nad osobami starszymi. Brawo. W Kraju istnieje głód na ten typ
opieki i trzeba przyklasnąć. Podobno inwestorami obiektu są
osoby związane z polityką – patrz Poseł - i dało się słyszeć o
jakimś dyrektorze z branży, który nie dość, że jest inwestorem to
jeszcze być może będzie zarządcą obiektu. W końcu ma
doświadczenie w prowadzeniu DPS-u. Przyjrzymy się kto zacz i
kto z lokalnych notabli także tych od Porozumienia, ma z tą
inwestycją jakikolwiek związek.
··································
Banki nie lubią Naszego Szpitala Powiatowego. Wrzesień
coraz bliżej a tu ani skrawka dobrych informacji. Czekamy na
konferencje prasową i sprawozdanie finansowe za rok 2013! Być
może wtedy wyjdzie szydło z worka i trzeba będzie
przygotowywać się do likwidacji albo okrojonej komercjalizacji
na łapu-capu. Odpowiedzialnych za ten stan rzeczy prosimy o
informacje. Nawet te złe. Na CITO!
··································
Koniec rozłamu w Porozumieniu Samorządowym! Jak
donoszą Nam źródła zbliżone do tego Stowarzyszenia bez
siedziby tylko czekać na oficjalny komunikat – póki co czekamy
na wspólną biesiadę i grilla. Zaproszenie naszej gazety mile
widziane. Postaramy się być punktualnie i przekazać relacje z
tego doniosłego wydarzenia. Swoją drogą ciekawe co na to
egzekutywa PiS-u?
··································
Plotka głosi, że podczas wykopalisk na budowie nowego
centrum handlowego znaleziono gliniany garnek ze złotymi
monetami. Znalezisko wyjątkowo wartościowe! Obok monet
znaleziono tekst po łacińsku - „Oto darowizna na ratunek
szpitala – Białogardzianie”. Być może wróżki już wtedy
przewidziały kłopoty ze służbą zdrowia na tych terenach. Gdyby
plotka stała się faktem pierwsi o tym napiszemy z
przyjemnością.
··································
Podobno do Białogardzkiej telewizji Kablowej zgłosił się
pierwszy kandydat na fotel Burmistrza z prośba o wywiad.
Został potraktowany jak każdy reklamodawca i po
przedstawieniu cennika oddalił się w bliżej nie ustalonym
kierunku. Nie chciano nam zdradzić z jakiej opcji politycznej był
ów kandydat ale już deklaracja publicznie „poleciała” - to
kandydat SLD. Chętnie przeprowadzimy wywiad z nim jak tylko
się do nas zgłosi a i cena będzie atrakcyjna. Zapraszamy.
kach i że nie wyobraża sobie Ona
aby to ludzie mieli o tym decydować. Przykro to słyszeć – dookoła
Nas mamy przykłady pozytywnego funkcjonowania takich Budżetów – patrz Koszalin i Kołobrzeg
– ale tego faktu władza w Naszym
Mieście nie raczy dostrzec. Liczy
się tylko to co Oni mają do powiedzenia i to jakie podejmą decyzje jest tylko ich autorstwa i im
należy przypisywać inicjatywę i
pochwały.
Kolejnym przejawem ignorowania naszych pomysłów był
Opisywany już w Regio Debeściaku pomysł zaadaptowania na
dworzec autobusowy parteru budynku dworca kolejowego w Białogardzie.
Samorząd
reprezentowany przez Pana Burmistrza jest oburzony traktowaniem klienta w ten sposób jaki ma
to miejsce w Białogardzie. Oczywiście jak należy się domyślać to
nie jest wina samorządu tylko
„innych” sił i osób. A gdzie deklaracje o aktywnym społeczeństwie? W czym według
sprawujących władzę ma się ona
przejawiać? Czy dostarczanie pomysłu z dworcem nie jest przykładem
aktywności
w
pozytywnym tego słowa znaczeniu? Nic tylko skorzystać a więc
dlaczego „nie”? Dlaczego mieszkańcy nie wywierają w tym temacie presji na Burmistrza i
Radnych? Przecież jak sami deklarują wybrani są aby realizować
zadania Wyborców a zatem czas
najwyższy zmienić te relacje. Oni
są dla nas a nie my dla Nich! I teraz niespodzianka – Burmistrz
posłuchał – podejrzał i skopiował
Nasz pomysł!!! W „Białogardzianinie” w artykule „PKS-u nie ma.
Jest tylko bałagan” jak zwykle nie
podpisanym przez kogoś z Redakcji, kreuje się na tego oburzonego słowami - „Mam nadzieję, że
w końcu to zrobi, gdyż wszystkim
podróżnym, którzy każdego dnia
korzystają z komunikacji autobusowej należy się szacunek”.
Oczywiście tym co nie ma szacunku i tym co nie robi jest właściciel prywatnego gruntu. Jest
jednak pewne "ale", chce to wybuduje - nikt go do tego nie zmusi
i żadne połajanki w tym temacie
niczego nie zmienią.
„Dlatego myślimy o rozwiązaniu docelowym tego problemu.
W ramach nowych środków Unii
Europejskiej na lata 2014-2020
chcielibyśmy pozyskać dofinansowanie na projekt pn. „Dworzec
Białogard”. W ramach tego
przedsięwzięcia, na bazie istniejącego dworca kolejowego, chcielibyśmy
utworzyć
centrum
przesiadkowe, które łączyłoby w
tym miejscu transport kolejowy z
komunikacja autobusową – miejską, lokalną i regionalną.” - to
wypisz wymaluj Nasz pomysł!
Jeżeli Burmistrz chce ten pomysł wykorzystać to proszę bardzo ale proszę sobie orderów za to
nie przypinać bo to pachnie plagiatem, jeśli nie czymś więcej.
Zgłosiliśmy ten pomysł – opisaliśmy go – na Sesji Rady Miasta
akcentowaliśmy to Radnym – w
Regio Debeściaku opisaliśmy to
dokładnie i teraz dowiadujemy się
z „Białogardzianina”, że to Oni
„myślą” o tym aby w ramach
środków unijnych zgłosić „ich”
pomysł pod nazwą „Dworzec
Białogard”! Jeżeli Ich „myślenie”
ma polegać na przypisywaniu sobie autorstwa nie swoich pomysłów to bardzo źle o nich
świadczy. Cieszy, że Nasz pomysł
może zostanie zrealizowany! Nie
możemy się jednak zgadzać na takie zachowanie jak wyżej i nie
zwracać uwagi na to, że ktoś podpisuje się pod czymś z czym faktycznie miał niewiele – jeśli nie
nic do czynienia. Czekamy na
sprostowanie – o przepraszam nie
wspomnę.
Składałem kilkakrotnie propozycję aby to Urząd Miasta był
odpowiedzialny za relację video z
Sesji Rady Miejskiej i aby taka
relacja była publiczna i w każdej
chwili do pobrania i obejrzenia np.
w internecie. Żadnej reakcji!
Urząd Miasta rozwiązał z Biało-
gardzką Spółdzielnią Mieszkaniową umowę na nagrywanie i
emisje Sesji w Białogardzkiej Telewizji Kablowej. Od kilku miesięcy możemy oglądać Sesje tylko
dzięki uprzejmości BSM ale to
chyba już koniec dobrych wiadomości w tym temacie. Rada Nadzorcza BSM zobowiązała Zarząd
BSM do tego aby relacje z Sesji
były montowane i nie nadawane w
całości. To rozumiem – w końcu
wtedy za własne pieniądze nadawać będą tylko skrót – dlaczego
więc Urząd do tej pory nie poczynił nic w tym względzie aby wyjść
naprzeciw zapotrzebowaniu i nie
nagrywa Sesji samodzielnie i nie
emituje tego np. w BTK lub internecie? Dlaczego i dla kogo
pracownik Urzędu nagrywa Sesje
sprzętem zakupionym przez
Urząd. Co dzieje się z tym nagraniem i dlaczego nie można tego
obejrzeć np. na oficjalnej stronie
Miasta? W sąsiednim Karlinie
Sesja Rady Miasta jest na żywo
transmitowana w internecie. Czyli
można. A u nas? Dlaczego do
dzisiaj nie ogłoszono konkursu
czy przetargu na taka usługę?
Brak pomysłu czy inny powód?
Może zamiast finansować „Białogardzianina” wykorzystać nowinki techniczne i przybliżyć
Mieszkańcom w innej formie prace Urzędu i Rady?
Jesteśmy za pełną odpowiedzialnością za podejmowane decyzje a nie tylko pozoranctwem.
Dlatego gdyby udało się nam być
w nowej Radzie Miasta na pewno
zaproponujemy rozwiązania, które
pozwolą urealnić sprawowanie
władzy z jej zarobkami. Zaproponujemy powiązanie wynagrodzenia Burmistrza, Wójta i Starosty z
zarobkami na zarządzanym przez
dany samorząd terenie. Czy wynagrodzenie nie przekraczające
10.000 złotych a dodatkowo waloryzowane raz do roku w stosunku do średniej zarobków np. w
mieście Białogard jest złą propozycją? Nie wiem ile wynosi w
Mieście dziś średnie wynagrodzenie ale to nie problem – problemem jest doprowadzenie do
zapisania w Statucie tego mechanizmu i tego wskaźnika! Ma to
dwie zalety: pierwsza to gdy
wzrasta zamożność Obywateli i
Mieszkańców wzrasta jednocześnie wynagrodzenie Burmistrza!
Wysoki poziom bezrobocia oraz
upadek firm skutkuje obniżenie
wynagrodzenia. Trzeba raz na zawsze skończyć z układanką Rada
Miasta – Burmistrz gdy to Radni
ustalają zarobki Burmistrza a jednocześnie ustalają dla siebie diety!
Dlaczego nie powiązać wtedy i
diet czyniąc na przykład tak aby
dieta była pochodną 1/21 wynagrodzenia Burmistrza? Za to co
robią a raczej czego nie robią dzisiaj Radni Miasta Białogard to i
tak za dużo. Nie są zdolni do żadnej inicjatywy uchwałodawczej i
są skrajnie podporządkowani
Burmistrzowi. Nie przypominam
sobie aby ich innowacyjne podejście do funkcji radnego skutkowało pomysłami na redukcję
bezrobocia, likwidację problemów
finansowych Miasta czy wreszcie
rozwiązywaniem konfliktów. Nie
stać Nas w przyszłej kadencji na
stagnację i marazm! Nie wiemy
kto będzie nowym Burmistrzem –
czas najwyższy poddać analizie
dotychczasowa pracę władzy i jej
styl. Może tym razem trzeba postawić na nowe twarze – na młodych – dynamicznych i nie
powiązanych w żaden sposób z
władzą i urzędami Ludzi. Wierzymy, że tacy są wśród nas. Trzeba
tylko stworzyć mechanizmy i
standardy takie aby służba społeczeństwu była wartością nadrzędną
a nie tylko fikcją. Aby ten awans i
wybór społeczny był trampoliną do
spełnienia oczekiwań społecznych
a nie spełnianiem marzeń do zdobywania urzędów i posad nie tylko
dla siebie ale też dla swoich rodzin
i znajomych.
Nadchodzące wybory samorządowe odbędą się w nowej ordynacji wyborczej.
Miasto
podzielone zostało na 21 okręgów
wyborczych. W każdym okręgu
jest do zdobycia tylko jeden mandat Radnego. To tzw. JOW-y.
Zmienia to całkowicie mechanizmy wyboru i upraszcza obliczanie
wyniku – wygrany bierze wszystko. Kampanie zejdą do poziomu
okręgów wyborczych a partie i
stowarzyszenia nie będą już
uprzywilejowane w desygnowaniu
do list wyborczych. Teraz będziemy wybierali przede wszystkim
człowieka a nie partyjno-stowarzyszeniowy układ. To jedyna
okazja aby uporządkować i stworzyć nową grupę działaczy samorządowych
zdolnych
do
energicznej i niczym nie skrępowanej pracy. To obligować powinno nas wszystkich do poważnego
potraktowania wyborów jak i samego w nich uczestnictwa. Poczujmy wagę swojego Głosu!
Glosowanie jest tajne i tylko Nasz
trafny wybór może owocować lepszym niż dzisiaj samorządem. Nie
dajmy sie zwieść obietnicom –
rozliczajmy za zaniechania i błędy
a sukcesy zapisujmy po pozytywnej stronie. Nie zważajmy na to kto
kim jest a tylko jakim jest. Co zrobił a czego nie. Czy reagował na
swoje błędy i umiał słuchać a nie
tylko rozkazywać będąc głuchym
na potrzeby mieszkańców? Czy
interes prywatny nie przesłaniał
interesu publicznego? Dopiero
uczciwe i jawne podsumowanie
dokonań powinno być podstawą do
ponownego zaufania ale nie zaniedbujmy też innych dotychczas nieobecnych w służbie samorządowej.
Może to równie atrakcyjne propozycje nie obarczone ryzykiem?
Może warto zaufać „nowym”? Raz
na te kilkanaście lat „przewietrzenie sal samorządu i Urzędu” może
nie byłoby takim złym rozwiązaniem?
W kilku następnych numerach
"Regio Debeściaka Białogard" postaramy się na obiektywna ocenę
władzy. Lada moment ukażą się
najnowsze oświadczenia majątkowe. Będziemy oceniali aktywność
Radnych – ilość interpelacji – ilość
złożonych projektów uchwał –
obecność na Sesjach i Komisjach –
na ile to możliwe pokażemy powiązania ich rodzin z administracja
publiczną a Urząd Burmistrza postaramy się ukazać na tle Budżetu
Miasta – bezrobocia – inwestycji –
i relacji polityczno - samorządowo
- rodzinnych. Nie chcemy nikomu
zaglądać do lodówek ani łóżek –
chcemy stworzyć racjonalne rozliczenie wszystkich „za” i „przeciw”
lecz bez obrzucania błotem i pomówień. Jeżeli do tego dołożymy
prezentację w okresie wyborczym
swoich kandydatów to wynikiem
tego może być uczciwa – merytoryczna – konstruktywna kampania
wyborcza skutkująca wyborem
najlepszym z możliwych. Na to liczymy. Czas stworzyć alternatywę
dla Obywateli zarówno dla startu
jak i wyboru.
Szczepan Jonko
str 1 5
Debeściak nr 1 5 - marzec 201 4
- STARACHOWICE -
Trzeba tu wspomnieć, że Starachowice były największą gminą
partycypującą w tym przedsięwzięciu finansowanym z Funduszu
Szwajcarskiego, a realizowanym
przez: Fundację Civis Polonus,
Fundację Pole Dialogu i Centre for
Lifelong Learning and Community
Engagement, Goldsmiths College,
University of London.
W projekt zaangażowały się:
samorządy uczniowskie, kilkanaście
szkół publicznych, młodzież z Młodzieżowej Rady Miasta, nauczycieli
i opiekunów samorządu uczniowskiego oraz pracowników samorządowych.
W ramach projektu przeprowadzono m.in.: lekcje samorządności
uczniowskiej i rady młodzieżowej,
debaty szkolne i gminne debaty
młodzieży.
Młodzież wzięła udział w konsultacjach oraz spotkaniach.
W połowie ub. roku ruszyły
konsultacje społeczne nad wprowadzeniem starachowickiego budżetu
obywatelskiego.
20 listopada na spotkaniu z
mieszkańcami, inicjator BO, p. Marek Materek mówił: „Podczas
otwartych dla wszystkich mieszkańców spotkań, pracowaliśmy nad
konkretnymi zapisami regulaminu.
Później skonsultowaliśmy efekt naszej pracy z mieszkańcami kilku
starachowickich osiedli.
W międzyczasie gościliśmy w
Puławach, gdzie
spotkaliśmy się z Prezydentem
Miasta i radnymi Rady Miasta
wymieniając doświadczenia
związane z funkcjonowaniem
budżetu obywatelskiego.
Taką wymianą doświadczeń było również spotkanie z
Prezydent Łodzi Hanną Zdanowską, która przyjechała na
nasze zaproszenie do Starachowic.
Projekt regulaminu jaki został wypracowany odpowiada
lokalnym uwarunkowaniom i
mam nadzieję na stałe wpisze
się w starachowicki krajobraz.
Budżet obywatelski, to doskonała okazja do integracji i
aktywizacji mieszkańców czego w Starachowicach naprawdę
potrzebujemy...”.
Projekt regulaminu BO
wpłynął do Rady Miasta pod
koniec ub. roku, w czasie głębokiego zaawansowania prac
nad budżetem miasta 2014 –
czyli za późno, by go uwzględnić.
Ponadto urzędującym w
tym czasie władzom miasta zabrakło kompetencji do podjęcia
tak ważnej decyzji. Jak powiedziała
Debeściakowi
Przewodnicząca RM, prze-
Wiele lokalnych inicjatyw ma
swój początek w głowach, a następnie w czynach ludzi działających w Stowarzyszeniu „Projekt
Starachowice”. Konkrety było
widać już na samym starcie (maj
ub. roku) gdy jego członkowie
podjęli poważną inicjatywę wdrożenia starachowickiego budżetu
obywatelskiego (o czym szerzej
piszemy w art.: „Obywatelskie
raczkowanie”). Czekając na decyzję wyłonionego w nadchodzących wyborach prezydenta,
stowarzyszenie nie traci czasu i
podejmuje kolejne inicjatywy.
Niespełna miesiąc po ukończeniu prac nad BO, zorganizowali z Młodzieżową Radą Miasta
Starachowice świąteczne spotkanie szkoleniowe, pomagając młodym radnym w opracowaniu
planu działania na br., w obecności władz samorządowych.
Już w lutym br. (w same „Walentynki”) ruszyli z akcją „Kocham recycling", podczas której
mieszkańcy woj. świętokrzyskiego mogli zamieniać zużyte baterie
na lizaki w kształcie... serca.
Do akcji chętnie włączyły się
przedszkola, szkoły i prywatne
firmy będące miejscami zbiórki.
Zaraz po zakończeniu tej akcji
stowarzyszenie zorganizowało
turniej oraz zajęcia zumby i pod-
jęło pracę nad projektem wakacyjnym, o którym poinformujemy w kolejnym wydaniu
„Debeściaka”.
„Projekt Starachowice”
powstał w odpowiedzi na
wciąż powtarzające się problemy z brakiem miejsca, w
którym można się spotkać,
porozmawiać i połączyć pasje
oraz chęci do działania. Jest
to projekt dla wszystkich, bez
zdecydowanych podziałów
wiekowych. „Projekt: Starachowice”, to połączenie doświadczenia z energią
młodych. (...) Jesteśmy dorośli, aktywni i chcemy zmieniać nasze miasto i powiat na
lepsze!
Razem można więcej
ciągające się sprawy sądowe też
nie pomogły sprawie. Utrzymujący się w magistracie od 2011
roku pat spowodował, że autorzy projektu otrzymali odpowiedź
odmowną
od
wiceprezydenta miasta.
Od kilku dni w miejsce odwołanego prezydenta miasta
urząd przejął pełnomocnik dbający o interesy miasta do samych
wyborów prezydenckich, które
nastąpią 27 kwietnia br. Jest to
jednak osoba z zewnątrz, która
zapewne nie będzie podejmowała
tak poważnych dla miejskiego
budżetu decyzji. Na razie wszyscy cierpliwie czekają - szczególnie inicjatorzy BO - wiedząc, że
mimo uchwalonego na 2014 rok
budżetu miasta, można będzie
wprowadzać do niego korekty.
Jak widać, starachowicka
społeczność chętnie angażuje
się w lokalne inicjatywy – także
te wymagające współpracy z
samorządem. Jesteśmy pewni,
że tak Rada Miejska jak i
urzędnicy, skorzystają z tej
świeżo rozbudzonej, społecznej
aktywności - z wiarą w to, że i
Ona nie zaniknie. Że nie tylko
urzędnicy i rząd decydują o losie Małej Ojczyzny.
Wszystko zaczęło się od inicjatywy miejskich radnych, Marcina Pochecia i Roberta Sewuli,
którzy 25.02.2011r. zaprezentowali na sesji Rady Miasta projekt
Rezolucji do Premiera RP w
sprawie rozbudowy drogi krajowej nr. 42, co miało być impulsem dla lokalnej społeczności, by
przyłączyła się z własnym apelem do rządu.
Sprawa ciągłego przesuwania
terminu realizacji tej inwestycji
była „stara jak świat” i mnożyła
negatywne skutki jej zaniechania
na szczeblu rządowym, podczas
gdy lokalnie spełniono wszelkie
warunki dla jej rozpoczęcia.
Dlatego po kilkunastu latach
miejscy radni stracili cierpliwość
i zwrócili się do wszelkich lokalnych podmiotów oraz społeczeństwa, by razem zmienić ten
dramatyczny stan rzeczy..
- „Uważamy za konieczne
budowanie szerokiej koalicji
składającej się z władz samorządowych Skarżyska, Starachowic
i Ostrowca Świętokrzyskiego
oraz parlamentarzystów ziemi
Świętokrzyskiej w celu obrony
tej inwestycji, przed całkowitą jej
marginalizacją do zaniechania
włącznie. Wszyscy wiemy że infrastruktura drogowa jest tym
dla miasta czym układ krwionośny dla organizmu człowieka.
Jeżeli chcemy liczyć na rozwój a nie dopuścić do powolnej śmierci
Starachowic musimy zacząć energicznie działać (...) Uważamy iż zaangażowanie się Prezydentów, Burmistrzów, Starostów oraz Wójtów
naszych trzech powiatów jest sprawą kluczową dla skutecznej walki
o tę inwestycję. Z ubolewaniem stwierdzić należy również brak inicjatywy w tej sprawie ze strony reprezentujących naszą ziemię parlamentarzystów. Bowiem pisanie interpelacji poselskiej samo w sobie
ma chyba zagłuszyć sumienie. Nikt chyba nie sądzi że walkę o tak
ważną ale i zarazem drogą inwestycje można wygrać krótką interpelacją do ministra. Tu trzeba porozumienia ponad podziałami oraz
determinacji możliwie jak największej koalicji politycznej i samorządowej. Bez tego przegramy tą inwestycję oraz naszą przyszłość...”
– pisał wówczas na swoim blogu radny Marcin Pocheć.
Wkrótce do akcji włączył się magistrat i starostwo, które zwróciło
się z własną prośbą do mieszkańców: „Przebudowa DK 42, biegnącej
przez powiat starachowicki, jest niezbędna dla rozwoju gospodarczego Starachowic oraz poprawy warunków życia wszystkich mieszkańców powiatu starachowickiego. Odwlekanie w czasie realizacji
tej inwestycji przynosi negatywne skutki dla rozwoju przedsiębiorczości, podnoszenia atrakcyjności inwestycyjnej powiatu, wpływając
tym samym w istotny sposób na utrzymywanie się wysokiego poziomu bezrobocia. Dlatego zwracamy się do Państwa z prośbą o składanie podpisów pod apelem do Pana Donalda Tuska, Premiera
Rządu RP w sprawie podjęcia skutecznych działań zmierzających do
zrealizowania wspomnianej inwestycji. Z chwilą zebrania znacznej
ilości podpisów Listy poparcia wraz ze stanowiskiem samorządów
(Powiat Starachowicki i Miasto Starachowice) zostaną złożone w
Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.”.
Determinacja samorządowców przyniosła oczekiwane rezultaty w
– informuje Stowarzysze- postaci
kilkuset podpisów złożonych przez mieszkańców pod apelem
nie na swojej stronie interne- oraz poparcia
radnych wyrażonych w stosownych uchwałach.
towej
Rada Miejska w swojej uchwale tak wspomniała o początkach inwestycji:
Więcej w kolejnym numerze a tymczasem gratulujemy członkom Stowarzyszenia zapału i determinacji
w codziennej pracy nad pozytywną zmianą otaczającego
ich świata – tego najbliższego.
MaNat
„ Już w roku 2000 jednostki samorządu terytorialnego z terenu powiatu starachowickiego podjęły wspólną inicjatywę
zmierzającą do przebudowy DK42. W wyniku zawartego porozumienia z Zarządem Województwa Świętokrzyskiego wykonana została dokumentacja pod nazwą: „ Studium techniczno-ekonomiczne przebiegu
drogi krajowej dwujezdniowej klasy GP Skarżysko Kamienna-Opatów". Po wielu latach starań GDDKiA O/Kielce przygotowała projekt
rozbudowy drogi nr 42 i od 2008 r. oczekujemy na jego realizację.
Poczyniono nakłady finansowe
(wypłata odszkodowań dla wywłaszczonych właścicieli nieruchomości, wyrąb lasu). ”.
Idąc „za ciosem” Rada
Miejska opracowała w tej
sprawie rezolucję i wraz z
uchwałami oraz apelem
mieszkańców, przesłała je do
kancelarii Premiera RP.
Tym razem na pozytywną
reakcję nie trzeba było czekać
kolejnych kilkunastu lat,.
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przesłało do
kancelarii Premiera odpowiedź nt. skutecznych działań
zmierzających do przebudowy
drogi, czyli decyzję środowiskową Regionalnej Dyrekcji,
Ochrony Środowiska dot. nowego przebiegu DK42 i DK9,
która umożliwia rozpoczęcie
inwestycji.
Haczyk jest taki, że trzeba
na nią zdobyć pieniądze.
Obecnie - jak informuje
GDDKiA - nowa droga klasy
GP (główna o ruchu przyspieszonym) o długości 27 km
przebiegać będzie przez powiaty starachowicki, ostrowiecki i opatowski, na terenie
gmin Brody, Bodzechów, Kunów, Ostrowiec, Sadowie.
Początek inwestycji znajduje się na granicy gmin Brody
i Kunów. Do Rudnika nowa
trasa ma biec po śladzie istniejącej drogi 42.
Dalej trasa prowadzi według nowego obwodnicowego
przebiegu poprzez miejscowości Chmielów, Świrna, Szewna.
Projektowana droga łączy drogi
42 i 9 poprzez węzeł Rudnik.
Następnie nowa droga odchodzi od istniejącej drogi nr 9,
omija Nietulisko Fabryczne i
łączy się ponownie z istniejącą
drogą nr 9 w miejscowości
Nietulisko Małe, aby biec po
jej śladzie na długości około 4
km, po czym dochodzi do węzła Rudka.
Kolejny odcinek nowej
drogi o długości około 18 km
biegnie nowym śladem najpierw po południowej stronie
istniejącej drogi nr 9 omijając
od strony zachodniej Ostrowiec
Świętokrzyski, następnie po
koło 11 km nowa trasa przecina
istniejącą drogę krajową,
przechodzi na jej zachodnią
stronę, by w efekcie połączyć
się z nowoprojektowaną obwodnicą Opatowa.
Na łącznej długości około
21 km droga przebiega po nowym śladzie, a na długości 6
km po istniejącym śladzie drogi
nr 42 i nr 9.
Zapraszamy d o przeczytan i a n astępn eg o wyd an i a!
spojrzała
beznamiętnie …
lodowa maska zatrzasnęła
rysy twarzy
bezgłośnym szelestem
mroźnego powiewu
w duszącej pułapce
podlodowej toni
wiruje chmura myśli
zimnem zasklepionych
może maska chroni
przed uczuć powodzią?
może świat zamknięty
drzazgą przypadkową ...
KONTAKTY
roztopię ten lód
mrokiem oszukany
zdmuchnę delikatnie
martwej maski czary
zaklęciem szeptanym
ujrzę znowu oczy
szeroko błyszczące
gorąco i ufnie
we mnie wirujące ...
Antek Rybczyk
antekrybczyk.blogspot.com
dok. ze strony pierwszej
grupę czerpiącą potężne zyski z
tego, że otumanione społeczeństwo pcha się wprost w różnego
rodzaju choroby.
Koncerny farmaceutyczne
nazywane mylnie farmaceutycznymi - bo są to zwykłe fabryki chemiczne nie różniące
się wiele od tych produkujących nawozy sztuczne. Nazywając rzecz po imieniu:
producenci trucizny. Swoisty
przemysł śmierci.
Po elitach świata finansjery
i czerpiących zyski z produkcji
energii - głównie ropy naftowej
- przemysł farmaceutyczny jest
kolejną elitą czerpiącą potężne
zyski z cierpienia. Na wszystko
bowiem można popatrzeć z kilku stron.
Przez całe życie wmawia się
ludzkości, że koncerny farmaceutyczne zarabiają na leczeniu,
natomiast w rzeczywistości
czerpią one zyski z cierpienia.
Jakie bowiem zyski może
mieć przemysł farmaceutyczny z wyleczonego pacjenta?
Leki chemiczne mają na celu wywołanie wrażenia wyleczenia,
czyli uzyskanie
określonego skutku wytworzonego w umyśle pacjenta. Bo-
wiem tabletką od bólu głowy,
nie leczy się jego przyczyn.
Oszukuje się jedynie mózg, w
ten sposób żeby nie rejestrował
bólu. Natomiast przyczyna nadal pozostaje nie uleczona. W
taki sposób działa większość leków syntetycznych. Oddziałują
bardziej na mózg, niż na rzeczywiste źródło choroby. Eliminują wyłącznie objawy. Celem
jest stworzenie określonego
wrażenia. Po takim doświadczeniu, człowiek w przyszłości
zachowa się podobnie.
Co społeczeństwu oferuje
państwo? Spoty medialne nawołujące do profilaktyki polegającej na przeprowadzaniu
badań w celu wczesnego wykrywania chorób.
Problem w tym, że nie jest
to żadna profilaktyka, lecz diagnostyka. Profilaktyka polega
na zapobieganiu, a nie diagnozowaniu. Do czego bowiem
mogłaby doprowadzić rzeczywista profilaktyka? Do zmniejszenia liczby zachorowań, a to
nie jest w interesie niektórych
grup. Do czego prowadzi wczesna diagnostyka? Do wczesnego
wykrywania chorób. Wczesne
wykrycie choroby pozwala na
dojenie pacjenta przez wiele lat.
Wykrycie choroby w stadium
znacznego zaawansowania, kiedy choremu zostało niewiele
życia, nie przysporzy wielkich
zysków. Oczywiście nie oznacza
to, że wczesne wykrywanie
chorób jest czymś złym. Natomiast powstaje pytanie: dlaczego równie wielu środków nie
przeznacza się na popularyzację
profilaktyki i zdrowego trybu
życia? Pole do osiągania zysków
zwietrzyły również banki i firmy
ubezpieczeniowe (w których
zresztą często banki są głównymi udziałowcami). Otóż jako
sposób na raka, ubezpieczyciele
oferują ubezpieczenie od raka.
Problem tylko w tym, że ubezpieczenie nie zapobiega rakowi.
Tworzy się w umyśle człowieka określony, błędny, schemat myślowy - czyli po ludzku
pierze mu się mózg. Efekt końcowy mamy taki, że u schyłku
życia przeciętny emeryt wydaje
na leki więcej niż na żywność.
Na skutek tego stać go tylko na
tanią, zatrutą żywność. Do tego
ilość chemii w organizmie uzupełnia lekami, które wywołują
kolejne choroby. Powstaje więc
spirala śmierci. Można więc
uznać, że w wieku emerytalnym
zaczynamy płacić swoisty podatek od życia. To z kolei wy-
wołuje wrażenie, że mamy niskie emerytury. Co prawda nie
ma wątpliwości co do tego faktu, ale wrażenie to potęguje konieczność ponoszenia wysokich
kosztów utrzymania. Emeryt
wydaje na leki 20% z emerytury.
Jednym z paradoksów
współczesności są sklepy ze
zdrową żywnością, bo to
wskazuje jaka żywność jest w
pozostałych sklepach. Produkcja zdrowej żywności kosztuje.
Natomiast leczenie chorób
również kosztuje. Wydaje się
więc bardzo logiczne, że wystarczy środki na produkcję leków przeznaczyć na produkcję
zdrowej żywności. Nie dopuszczą jednak do tego potężne grupy lobbingowe przemysłu
farmaceutycznego. W grę
wchodzą potężne pieniądze,
które płyną szerokim strumieniem w kierunku koncernów
farmaceutycznych.
Za pieniądze w procesie zarządzania każdego kraju można
kupić wszystko. Od przepisów
prawa, po udział państwa i mediów w procesie wywoływania
szoku społecznego, który zmusza do wydawania coraz większych pieniędzy na rzekome
zagrożenia. We wszystkich bowiem znaczących mediach, zewsząd można zetknąć się z
tworzeniem powszechnej psychozy zagrożenia różnego rodzaju chorobami. Swoista
doktryna szoku. Zewsząd można usłyszeć prognozy, że za 20
lat, 60% społeczeństwa zachoruje na raka. Jak zachowa się
więc społeczeństwo w obliczu
takiego zagrożenia? Pobiegnie
do lekarzy i aptek. Wyda miliardy złotych na sprawdzanie, czy
to już - przy tym nie zrobi nic,
żeby temu zapobiec. Z drugiej
strony otrzyma ofertę z tanich
sklepów, z zatrutą żywnością.
Bowiem człowiek jest istotą sterowalną. Z jednej strony pozbawiany jest sukcesywnie majątku
poprzez niewolnictwo finansowe, z drugiej strony jest pozbawiany zdrowia za własne
pieniądze. Wszystkie te procesy
zachodzą bez stosowania przemocy. Współczesny rodzaj niewolnictwa - niewolnictwo
umysłu. Współczesny człowiek
większość swojego wynagrodzenia rozdaje bankom i koncernom farmaceutycznym.
Wszystko to, przy czynnym
udziale państwa. Bowiem część
naszych podatków jest przeznaczana na obsługę zadłużenia zagranicznego wobec światowej
finansjery. Reszty dokona służba
zdrowia rzekomo w imię naszego dobra. Trzeba przy tym
zwrócić uwagę, że ten proces się
pogłębia. Wywoływane w sposób sztuczny rosnące kolejki do
lekarzy, w najbliższym czasie
będą pretekstem do zwiększenia
wydatków na służbę zdrowia.
Zapłaci za to oczywiście społeczeństwo.
Komu zapłaci w rzeczywistości? Odpowiedź na to pytanie
przedstawia zamieszczony schemat. Państwo w tym procesie
pełni wyłącznie rolę kasjera,
który dokona transferu środków
do prywatnych kieszeni właścicieli przemysłu śmierci.
Ryszard Tutko

Podobne dokumenty

Nr 11 - 2014 Styczeń

Nr 11 - 2014 Styczeń Guru młodzieży, największy au- skazane są na niepowodzenie, torytet ludzi dopiero wchodzą- kiedy widzę jak bolesna dla człocych w dorosłość pod żadnym wieka jest bezsilność, mam odpozorem nie powin...

Bardziej szczegółowo