mlodzianki 251 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 251 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 8 (251) 23.11.2008 KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII Jezus powiedział do swoich uczniów: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie, pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: »Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść «. Wówczas zapytają sprawiedliwi: »Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?«. Król im odpowie: »Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili«. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: »Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; (...) «. Wówczas zapytają i ci: »Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?«. Wtedy odpowie im: »Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili«. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”. (Mt 25,31-46 ) Gdy Jezus wróci w Swej Chwale, będziemy ocenieni i sprawiedliwi dostąpią królestwa niebieskiego. Czego Jezus oczekuje od sprawiedliwych? Wcale nie oczekuje świętości, nie oczekuje czystości serca, nie oczekuje strzelistych aktów modlitewnych czy umartwienia, nie oczekuje dyplomów wyższych uczelni ani pokaźnego konta bankowego. Jezus oczekuje jedynie aktów miłości, aktów, na które nas stać w danej chwili naszego rozwoju duchowego. I mają to być akty Miłości, bez nagrody, aby nie były pokarmem dla próżności własnej. Św. Faustyna wspomina, jak któregoś wieczoru, gdy pełniła swoją służbę „na furcie”, tuż przed zamknięciem zjawił się schorowany włóczęga i poprosił o chleb. S. Faustyna siłą woli opanowała swoją niechęć ku nieznajomemu i obdarowała resztkami z kolacji. W tym momencie twarz włóczęgi przemieniła się w promienną twarz Jezusa. Zaprośmy zatem na imieniny/urodziny/wigilię tych, którzy nam się niczym nie będą mogli zrewanżować i bądźmy pewni, że Jezus będzie z nami przy stole. Podzielmy się nieużywanymi ubraniami, które trzymamy latami na „wszelki wypadek”, a Jezus na pewno zadba, abyśmy z powodu takiej jałmużny nie cierpieli chłodu. Te i inne uczynki miłości różnią się od czynów charytatywnych „bez Jezusa” tym, że nie budują naszego „ego”, a są dowodem na to, że kochamy Jezusa i jesteśmy posłuszni Jego Nauce. Te i inne uczynki miłosierdzia świadczą o tym, że rozumiemy, że dobra materialne zostały nam dane pod „zarząd” i w żadnym wypadku nie są nasze. Bo to, co jest „nasze” i z czego będziemy rozliczani, to nasze czyny Miłości. Rafał Bober 2 Pantokrator Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata została ustanowiona stosunkowo niedawno, bo w 1925 roku, przez papieża Piusa XI. Stało się to jednak w 1600. rocznicę pierwszego soboru powszechnego w Nicei, kiedy to Kościół przyjął uroczyste wyznanie wiary, podkreślające bóstwo i człowieczeństwo Chrystusa. O ile Narodzenie Pańskie i Wielki Piątek zwracają moją uwagę szczególnie na człowieczeństwo Chrystusa, o tyle Zmartwychwstanie i Uroczystość Chrystusa Króla skłaniają do zastanowienia się na Jego bóstwem. Nie jestem pewien, czy takie rozumienie jest w pełni poprawne teologicznie, ale tak to przeżywam. Dzisiejsza uroczystość bardzo dobitnie określa Chrystusa Królem Wszechświata, czyli całej rzeczywistości empirycznej. Wszechświata – a więc miliardów galaktyk, gwiazd i układów, a w tym bezkresnym, wydawałoby się, kosmosie – człowieka, będącego „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego”, jak uczy Sobór Watykański II. To jedna z kluczowych treści naszej wiary. Wierzymy nie w jakiegoś Boga (czy raczej bożka) partykularnego, nie w Boga tylko dla chrześcijan, ale w jedynego Boga, Stwórcę i Pana całej rzeczywistości i wszystkich ludzi wszystkich czasów. Tego, który jest ponad wszystkim, co możemy zaobserwować, doświadczyć i zrozumieć, a zarazem jest pełnym miłości Ojcem każdego człowieka. Każdego człowieka, czyli – miliardów ludzi, których losy, przekonania, sposób życia i myślenia są niebywale zróżnicowane. W takiego nieprawdopodobnie potężnego Boga wierzymy. Gdy staram sobie to uświadomić, nieraz ciarki przechodzą mi po plecach. Myślę, że ta uroczystość ma mnie (nas) obudzić z rutyny czy drzemki. Żyjemy ze świadomością wiary 3 w Boga, do której przyzwyczailiśmy się, jakoś nam dobrze z tym, czujemy się bezpieczniej z tą wiarą, ale wśród codziennego zabiegania i zwyczajnych spraw wielkość i tajemnica Boga nam czasem umyka. Dostosowujemy Go do swojej miary, do swojego świata. Siłę naszej wiary i jej uniwersalizm podkopuje nieraz wielość przekonań i opinii na temat istnienia bądź nieistnienia Boga. Z wygodnictwa lub towarzyskiego wyrachowania przyjmujemy postawę, że ja sobie tutaj wierzę w prywatnego Boga, a inni niech myślą i robią, co chcą. Rezygnujemy tym samym z tego dramatycznego przesłania chrześcijaństwa – że jest jeden Bóg, Stwórca i Zbawiciel wszystkich ludzi, który objawił się w swojej pełni w osobie, nauczaniu, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa – Syna Bożego i człowieka, a my mamy dzielić się z innymi tą wiarą. Oczywiście, z poszanowaniem ich godności i wolności. Druga myśl. Gdy w odniesieniu do Chrystusa używamy określenia „król”, musimy pamiętać o Jego słowach – „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36), aby uniknąć pokusy „przykrojenia” królewskiego tytułu do naszych doświadczeń i wyobrażeń. Bo w istocie Chrystus był i jest bardzo niekonwencjonalnym królem. Nie wywołał wojny, nie zorganizował zbrojnego przewrotu, nie uknuł żadnej intrygi, nie prześladował swoich oponentów, nie wykorzystywał ani nie upokarzał poddanych. Owszem, bywali w historii dobrzy i święci monarchowie, ale iluż ziemskich królów i władców zapisało się w dziejach właśnie w taki niechlubny sposób. Jeśli już zaryzykujemy stwierdzenie, że Chrystus był rewolucjonistą, to musimy zaraz podkreślić, iż wywołał tylko – czy raczej aż – rewolucję ducha. Rewolucję, która nie pożera własnych dzieci i nie pociąga za sobą ofiar. Wręcz przeciwnie, każe nie tylko oszczędzić, ale nawet miłować nieprzyjaciół, pożyczać tym, którzy nie oddają, nadstawiać drugi policzek czy dzielić się z ubogimi. Kazanie na Górze, jak również i inne przemowy Jezusa, są naprawdę szokujące. Czytaliśmy je wiele razy i trochę nam się „osłuchały”. Takich rzeczy nie mógłby wymyślić i z taką mocą głosić jakiś zwykły pretendent do tronu czy polityk zabiegający o głosy wyborców. (Na marginesie – ciekawe, w jaki sposób dzisiejsze media przedstawiłyby Kazanie na Górze). Chrystus żył i nauczał dawno, ale chrześcijaństwo nie jest historią, lecz pozostaje wciąż zadaniem do wypełnienia. Gdy patrzymy na stan świata (i naszego życia), widzimy, że zadaniem – co tu dużo kryć – trudnym. Modlitwa „przyjdź królestwo Twoje” nie straciła więc na aktualności. Sztuka od wieków starała się pomóc chrześcijanom w przeżywaniu wiary w Chrystusa – Króla Wszechświata. Bardzo wymowna i pomocna jest tradycja, wywodząca się ze Wschodu, ale przyjęta również na Zachodzie, przedstawiania Chrystusa jako Pantokratora, czyli – z greckiego – Wszechwładcy, Pana wszystkiego. Chrystus stojący lub siedzący na tronie, z otwartą księgą Ewangelii w lewej ręce i prawą dłonią uniesioną w geście błogosławieństwa. Księga otwarta najczęściej na słowach z Ewangelii według św. Jana – „Ja jestem światłością świata, kto idzie za mną nie będzie błądził w ciemności" (J 8,12). Najstarsza znana ikona Pantokratora prze4 chowywana jest w prawosławnym klasztorze na górze Synaj. W kościołach i cerkwiach fresk Chrystusa Pantokratora jest zwykle umieszczany na sklepieniu centralnej kopuły, a mozaika – w środkowej części apsydy. Szczególnie przemawia do mnie XII-wieczna mozaika z katedry w Monreale na Sycylii. Nie tylko przez swoje piękno, ale również przez to, że postać Chrystusa jest ogromna, dominująca, a to trafny symbol potęgi Króla Wszechświata. Nie miałem okazji jej widzieć na własne oczy, ale wielu ludzi (w tym moja żona) zaświadcza, że to nie tylko wspaniałe dzieło sztuki, ale również wymowne świadectwo naszej wiary. Bohdan Białorucki BoŜe Królestwo Pamiętam, gdy pierwszy raz w życiu usłyszałam przejmujący hymn „Chrystus Wodzem, Chrystus Królem”. Było to na Mszy Świętej dla Młodzieży w 1979 r. podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Zastanawiałam się wówczas, jaka jest geneza i znaczenie tych słów dla kraju takiego jak nasz - spowitego szarzyzną komunizmu, gdzie pamięć o jakichkolwiek namiestnikach Bożych miała zaginąć na zawsze. Po blisko 30 – tu latach odnajduję sens i rodowód tych słów w Biblii. Ktoś kiedyś powiedział, że w Biblii jest wszystko. Trudno się z tą opinią nie zgodzić. I choć czasy i wydarzenia opisywane przez proroków nie opowiadają dziejów naszego narodu, to jednak brak analogii jest tylko pozorny. Bóg stworzył człowieka nie tylko na swój obraz i podobieństwo, ale stworzył każdego z nas należącego do konkretnej społeczności z prawem do życia w wolności. Bóg wyzwolił, cierpiący niewolę, Izrael, błogosławił mu, dając wielu proroków, lecz ów naród lekceważył prawa Boskie. Nawet synowie ówczesnych proroków grzeszyli przeciwko Bogu: wypaczaniem prawa, łapownictwem, nadużywaniem władzy kapłańskiej i rozpustą. Ukochany przez Boga naród Izrael doszedł ostatecznie do wniosku, że nie chce już sprawowania władzy Boga nad sobą. Zażądał, więc od Boga ustanowienia władzy króle wsk iej, n iez ale żnej o d Bo ga. Czyż to nie brzmi zabawnie, albo raczej niebezpiecznie znajomo? Czyż nie przypomina nam to domagania się przez naszych rodaków, rozdziału Kościoła od władzy państwowej, po żmudnym procesie odzyskiwania niepodległości, po latach zaborów, wojen i niewoli sowieckiej? Ale wróćmy do wydarzeń, które miały miejsce blisko 3 000 lat temu. Bóg Stwórca ugiął się pod żądaniem Izraela i ustanowił pierwszą władzę królewską w Izraelu. W miejsce rządów sprawowanych przez proroków, będących pośrednikami pomiędzy Bogiem i narodem, a pełniących rolę sędziów, namaścił przez ówczesnego proroka Samuela, pierwszego króla Izraela i Judei, któremu było na imię Saul. Saul został powołany przez Boga, obdarzony nowym sercem i mocą przywódcy. Mimo, iż Bóg nadal chciał być jedynym Królem narodu, przystał na żądanie Izraela i wybierając Saula, błogosławił mu: obdarzył go potomstwem, sukcesami w panowaniu nad narodem i niezliczonymi zwycięstwami w wojnach z wrogami. Jednak do czasu. Bóg pragnął łączności z nowym królem i kierowanym przez niego narodem. Pragnął, aby niedoświadczony władca wywyższony przez Niego, był Mu posłuszny. Jednak król Saul zerwał więzy z Bogiem i przestał być Mu wierny. Okazał brak pokory i posłuszeństwa. Ludzkie rozeznanie władcy, okazało się błędne, kompletnie nie zgodne z oczekiwaniem Boga. Pycha, bałwochwalstwo i chęć przypodobania się poddanym, a nie Bogu, doprowa5 dziły do gniewu Stwórcy. Bóg, bowiem nie oczekiwał od Saula ludzkiego myślenia, lecz podporządkowania się i wypełnienia woli Bożej. Bóg nie chciał i nie chce wystudiowanych ofiar całopalnych, ale chce abyśmy będąc w łączności z Nim poddali się Jego woli. Na tym polega moc w wolności władcy i każdego z nas, którą Bóg nas pragnie obdarować. Widzimy, że Księga Samuela nie straciła na swojej aktualności. Jak wiele znanych nam karier, czy wręcz bohaterskich życiorysów upada pod brzemieniem pychy i zatracenia się w wierze fałszywym bożkom? Władza królewska nie zachowała się w wielu współcześnie nam żyjących narodach, a dążenia społeczeństw, nawet tych z chrześcijańskim rodowodem, zmierzają do rozdziału władzy świeckiej i Kościoła. I choć może większości nam technokratom i pragmatykom, mocno stąpającym po ziemi, trudno jest przyznać, że możemy i powinnyśmy, biorąc za przykład wydarzenia z Księgi Samuela, oczekiwać od naszych władców łączności z Bogiem i podporządkowania się Jego woli. My naród, chcemy osiągać sukcesy, chcemy roztropnych, ale nie bojaźliwych rządów, chcemy przywódców wolnych i odważnych, chcemy, aby nie bali się wyrażania poglądów, zgodnych z wolą Bożą. Chcemy, aby nawet, a zwłaszcza, te najbardziej strategiczne decyzje podejmowali w wolności Bożej, a nie kierowali się populizmem. Oczekujmy takiego przywódcy, który będzie wiedział, że to nadal Bóg Ojciec jest prawdziwym władcą ludzi, a on - król, prezydent, premier, prezes banku, czy korporacji, lub każdy z nas, może być tylko, lub aż, narzędziem w Jego ręku. Budujmy królestwo, którego poddani, po odniesionym sukcesie, gdzieś na świecie lub na Mazowszu, zakomunikują: „przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył”. Magdalena Bober Dwadzieścia lat minęło... W odległych czasach, gdy wielu z Was nie było jeszcze na świecie, ks. Zygmunt Malacki, ówczesny rektor kościoła akademickiego św. Anny wraz z grupą działającej przy duszpasterstwie młodzieży postanowił powołać do istnienia stowarzyszenie, jakiego św. Anna jeszcze nie znała. Nie miała to być typowa wspólnota, ale grupa studencka, która formację duchową łączyłaby z działalnością intelektualną, wolontariacką, turystyczną i ... czysto towarzyską. Tak oto 28 grudnia 1988 r. powstało Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej. SKMA, bo tak skrótowo nazy- szenie przestało działać w czasie II wojny wana jest ta zacna kompania, było kontynu- światowej, jednak już w 1944 r. podjęto atorem tradycji jeszcze przedwojennych – pierwsze próby jego reaktywacji (w pracach tych uczestniczył m.in. ks. Stefan Wyszyński). Ostatecznie jednak SKMA odrodziło się dopiero w roku 1988 przy DA św. Anny. Dziś działa m.in. w Krakowie, Łodzi, Bydgoszczy. Od roku 1998 Stowarzyszenia w różnych miastach współdziałają w ramach Konfederacji Stowarzyszeń Katolickiej Młodzieży Akademickiej, dzięki której możliwa jest wymiana pomysłów na prowadzenie organizacji. Świętoannowe SKMA ma za sobą długą i ciekawą historię. Przez lata działalności m.in. pierwsza organizacja tego typu ( SKMA prowadziło sekcję międzynarodową, która „Odrodzenie”) powstała już w roku 1919, a jej zajmowała się organizacją wyjazdów i wyczłonkowie wywodzili się ze środowisk pol- mian z takimi organizacjami jak: Lingua skiej młodzieży działającej przed I wojną Franca (Anglia), Heinrich Pesch Haus światową. Pierwsze koło Stowarzyszenia powstało właśnie w Warszawie, kolejne w Lublinie, Poznaniu, Wilnie, we Lwowie i Krakowie. Archiwa podają, że ówczesne SKMA zajmowało się życiem religijnym i pracą intelektualną, m.in. problemami filozoficznoreligijnymi, społeczno-gospodarczymi oraz narodowymi. Wydawało także liczne czasopisma, takie jak: Prąd, Świat Akademicki, Vox Universitatis, Nurty, Dyszel w Głowie, Odrodzenie. Nazwa SKMA została przyjęta na kongresie członków w roku 1929. Stowarzy6 (Niemcy), European Catholic University Students Assosation (Hiszpania) czy Catholic Students Union (Szkocja). Członkowie Stowarzyszenia brali udział w pracach Parlamentu Studenckiego czy Forum Kobiet Polskich, włączali się w działania DA św. Anny (m.in. byli założycielami grupy biało – zielonej do dziś chodzącej w Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymce Metropolitalnej), niejednokrotnie zabierali głos w ważnych dla Kościoła i młodych ludzi sprawach. Życie religijne od zawsze strali się łączyć z formacją intelektualną (organizacja wykładów, konferencji, kursów, spotkań z ludźmi nauki i sztuki), wolontariatem (współpraca z domami dziecka, domami spokojnej starości, szpitalami, świetlicami dziecięcymi, różnorodne akcje charytatywne) i działalnością turystyczno – towarzyską (obozy górskie, narciarski, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe, kurs tańca, bale, wyjścia kulturalne). Jednym słowem od zawsze żyli w myśl zasady przejętej od św. Pawła „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). Tak oto minęło dwadzieścia lat. Czy coś się w tym czasie zmieniło? Z pewnością nowe uwarunkowania polityczne czy społeczne otwiera7 ją przed nami inne niż przed naszymi poprzednikami możliwości, ale też stawiają dodatkowe wyzwania. Myślę jednak, że niezmienne pozostaje fakt, iż SKMA łączy ludzi (nie tylko w pary małżeńskie...) i jest okazją do poznania przyjaciół, z którymi równie owocnie (a przy tym miło) spędzimy czas zarówno na wyjazdowych rekolekcjach, górskiej wycieczce, jak i sylwestrowym balu. Warto spróbować. Wiem z autopsji. Sylwia Fabisiak Stowarzyszenie Katolickiej MłodzieŜy Akademickiej serdecznie zaprasza na adwentowe rekolekcje wyjazdowe. termin: 5 - 7 grudnia 2008 r.miejsce: Ośrodek Oo. Pallotynów, Konstancin - Jeziorna temat: Niech moc Ducha Świętego będzie z Tobą, czyli jak się przygotować do walki duchowej prowadzenie,: ks. Arkadiusz Szczepanik koszt: 50 zł. (40 zł. - członkowie SKMA) zapisy: Sylwia (tel. 782640029) i Magda (tel. 663945242) więcej na www.skma.pl ...niedowierzanie Mojej Dobroci najwięcej mnie rani... Jestem na wykładzie, którego tematem jest nauka o naturalnym kontrolowaniu poczęć. Wykład jest bardzo dobrze przygotowany i jasny. Wiem już wszystko o cyklu miesiączkowym, wykresach, używaniu termometru i laptopa, aby porównywać wykresy mojej przyszłej żony. Uzbrojony w najnowsze osiągnięcia nauki i techniki „szkiełkiem i okiem” będę z żoną kontrolować Boga - cóż za wspaniałe uczucie. Nie potrafię uchronić się od kataru, ale będę chronił naszą rodzinę przed niepożądaną ciążą, niepożądanym dzieckiem, niepożądanym Darem Bożym. Zacząłem się zastanawiać, kiedy „niepożądane” stanie się „pożądane”. I myślę, że nigdy, bo człowiek ma inne plany niż Bóg. Chce mieć coraz lepsze mieszkanie, samochód, egzotyczne wakacje, a pierwsze lub kolejne dziecko wszystko to oddala w bliżej nieokreśloną przyszłość. A gdy wreszcie, po latach, człowiek uzna, że chce przyjąć Dar Boży, może się zdarzyć, że Pan Bóg w swojej dydaktyce milczy i nie obdarza Darem Życia. Wiele usłyszałem o zabezpieczaniu się przed niechcianą ciążą, o rozwoju duchowym małżeństwa mierzącego temperatury o tej samej porze, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Ileż człowiek wkłada w to trudu, aby tylko odrzucić Dar Życia. Gdyby z taką konsekwencją, dzień po dniu o tej samej porze para małżeńska odmawiała różaniec lub rozważała dzienne czytanie Pisma Świętego z pewnością szatan nie robiłby takiego spustoszenia. Chrześcijańskie pary małżeńskie chcą planować ilość dzieci w swoich rodzinach. Dlaczego? Dla własnej wygody, a może dlatego, że ulegli manipulacji otoczenia i uwierzyli, że rodziny wielodzietne są gorsze, pogardzane, lekceważone? Z podejściem tym, często idzie przekonanie, jak wielkim obciążeniem dla funduszy socjalnych są rodziny wielodzietne. A prawda jest taka, że to dzieci z rodzin wielodzietnych będą składały się na składki emerytalne osób, które dzieci mieć nie chciały. Z której strony by nie patrzeć, dzieci są Darem od Boga Ojca, a owoce tego Daru w każdej dziedzinie: emocjonalnej, duchowej i nawet finansowej są nie do przecenienia. Bezwarunkowa otwartość na Dary Pana Boga jest wyrazem naszego zaufania w Boże Miłosierdzie, bo właśnie owo niedowierzanie tak rani Serce Jezusa. Św. Faustyna w swoim dzienniczku (zeszyt drugi, 580), cytując słowa Jezusa, napisała: ....Miłość ich jest letnia, serce moje znieść tego nie może, te dusze zmuszają mnie, abym je od siebie odrzucił. Inne nie dowierzają dobroci mojej i nigdy nie chcą zaznać słodkiej poufałości w własnym sercu, ale szukają mnie gdzie indziej i nie znajdują. To niedowierzanie mojej dobroci najwięcej mnie rani. Jeżeli nie przekonała was o miłości mojej śmierć moja to cóż was przekona.... Jakież to szczęście, że 2000 lat temu pewna bardzo młoda, niewykształcona Żydówka o imieniu Maryja nie zastosowała chrześcijańskiej metody planowania narodzin i powiedziała: Oto ja, służebnica pańska, niech mi się stanie według słowa Twego. Rafał Bober Zapraszamy do współredagowania naszego pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na adres: [email protected] Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30 Kościół Akademicki św. Anny w Warszawie ul. Krakowskie Przedmieście 68, www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91 Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00 8