Pobierz - ePrasa.pl

Transkrypt

Pobierz - ePrasa.pl
63
58 WYBORY: PO CO MI TO?
WIELKA
WIEL
WI
ELK EPOPEJA ANDERSA
GRZEGORZ GÓRNY
MACIEJ PAWLICKI
Ž[
NA POCZĄTEK
KTÓRA SIĘ ROZWIJA
29 AFERA,
JAN ROKITA
PRZEGLĄD TYGODNIA
6
ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI
32
TRENDY I OWĘDY
9
KORSUN CHILI KORSUN
TYSIĄCE ZNAKÓW
KRZYSZTOF FEUSETTE
AMBASADOR I SZPROTKI
14
JAN PIETRZAK
BRONISŁAW WILDSTEIN
WYCINKI WARZECHY
16
MISZMASZ
Ž[
SUKCES PREZYDENTA, ZGRYZ PO
20 MARCIN
WIKŁO
DUDA PODBIJA GREENPOINT
GRZEGORZ KOSTRZEWA-ZORBAS
Ž[
KRAJ
KRAJ
komentator,
publicysta
PIĘĆ MITÓW MAINSTREAMU
KONTRA PRAWICA
To Platforma w sprawie imigrantów buja w obłokach. PiS powinno robić
wszystko, aby wykazać, że jego postawa to po prostu twardy realizm
95
Ž[
96
Mit drugi: to miara europejskiej solidarności
Kłopot w tym, że pierwszym wielkim aktem niesolidarności
było całkowicie arbitralne złamanie dotychczasowej polityki
imigracyjnej przez Niemcy dokonane bez żadnych uzgodnień
z europejskimi partnerami. Brukselska biurokracja odgrywała
tu jedynie rolę pomocniczą jako dostarczycielka najróżniejszych planów na przyszłość, podczas gdy na zaproszenie Merkel tysiące ludzi parło do wymarzonej krainy, a rząd węgierski
był piętnowany za obronę dotychczasowych procedur. Cała ta
historia była wielką lekcją triumfu gry narodowych egoizmów.
Niemcy najpierw podjęły własne decyzje, potem zażądały od
„nowej Unii”, aby zaczęła je obsługiwać.
Mit trzeci: warto było sprzedać sprawę imigrantów za cenę utrzymania
poparcia zachodniej Europy dla twardej polityki wobec Rosji
Problem istnieje, zamęt wokół imigrantów jest wodą na młyn
Putinowskiego imperializmu. Prawdą jest też, że nawet polskie
elity prawicowe są już nieco zmęczone ustawicznym wzywaniem Zachodu do obrony Ukrainy, to się zresztą niekoniecznie
podoba szerokim rzeszom polskiego elektoratu. Mniej się o tym
dziś mówi, co nie znaczy, że nie mówi się w ogóle — patrz: wystąpienie prezydenta Dudy na forum ONZ.
Tylko że zdarzenia szybko zweryfikowały tę — przyjmijmy, iż
przez niektórych formułowaną w szlachetnej intencji — troskę.
To już po podjęciu satysfakcjonującej Berlin decyzji w sprawie
imigrantów wicekanclerz Niemiec Gabriel Sigmar zaczął zapowiadać zbliżenie do Putina, bo jest on potrzebny, aby załatwić
sprawę Syrii, a więc pośrednio i uchodźców. Polityk nie wydawał
się udobruchany polską ustępliwością. Rosyjskie bombardowania mogą rachuby Kremla popsuć. Ale w takim przypadku
polskie ustępstwa tym bardziej okażą się nadgorliwością.
Europoseł PiS Kazimierz Ujazdowski mówi lapidarnie: — Polska, która czasem się stawia, jest Polską cenniejszą dla Europy
jako partner. Jej cena jest wyższa.
Mit czwarty: współdziałanie z Grupą Wyszehradzką byłoby ruchem Polski
w kierunku prorosyjskiej mgławicy
Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że kraje naszego regionu powinny być skazane na współpracę w tej jednej kwestii. Względna
etniczna i kulturowa homogeniczność (co w przypadku Polski
nie musi oznaczać braku otwarcia na takich ludzi jak choćby
Ukraińcy) to samoistna wartość i nasz strategiczny interes.
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
FELIETONY
Z RYSZARDEM CZARNECKIM,
KIM,
odniczącym
europosłem PiS, wiceprzewodniczącym
Parlamentu Europejskiego,
rozmawia Piotr Zaremba
Kim jest dziś dla polityków
PiS Victor Orbán? Niedawno krytykowaliście go
za ciepły stosunek do Putina. Teraz prawicowe środowiska
przedstawiają go jako ostatniego obrońcę Europy.
To ani święty Wiktor, ani rosyjski agent. Trudno zamykać oczy
na jego zbliżenie z Rosją. Ale w wielu innych sprawach się z nim
zgadzamy: i w niektórych pomysłach na gospodarkę, i w traktowaniu własnego interesu narodowego jako priorytetu. Ten
interes nie zawsze pokrywa się z polskim. Ale w sprawie imigrantów Orbán ma rację.
Politycy PO, mainstreamowi dziennikarze twierdzą, że w momencie, w którym postawilibyśmy na trwalsze współdziałanie
z Grupą Wyszehradzką, narazilibyśmy twardą politykę Unii
Europejskiej wobec Rosji. Bo nie tylko Węgry, lecz także Czechy i Słowacja są coraz bardziej filorosyjskie.
Współpraca z jakimś państwem w jednej sprawie nie musi oznaczać współpracy w innej. A przecież orientacja np. Słowacji na
rosyjskie inwestycje jest znana od dawna. Gdyby to ona miała
przesądzać o odmowie współpracy, to podważałoby samo założenie funkcjonowania Grupy Wyszehradzkiej. A ona ma sens.
Tyle że nasz obecny rząd potraktował współpracę z państwami
grupy bardzo instrumentalnie.
Padają argumenty, że te państwa w różnych sporach wewnątrz UE też nas nie wspierały.
Tu wszyscy powinni przeprowadzić rachunek sumienia, także
rząd PO-PSL. Ja pamiętam, jak wiosną 2008 r. Donald Tusk
de facto zerwał szczyt wyszehradzki w Bratysławie, notabene
z udziałem prezydenta Francji, żeby gnać do Gdańska. Bo trzeba
było oprowadzić po gdańskiej starówce Angelę Merkel. A w głośnym sporze, w którym nasi regionalni partnerzy na czele z Węgrami zabiegali o dodatkowe pieniądze dla „nowej Unii”, Tusk
niczym rasowy prymus na śniadaniu w Brukseli z premierami
naszego regionu powiedział, że Europy na to nie stać.
Nie ma teraz narastającego zagrożenia ze strony Putina?
Jest. Rosja próbuje tak jak po zamachu z 11 września 2001 r. grać
islamską kartą, ale też Putin buduje swoją „partię” w zachodniej
Europie. Obawiam się, że utrzymanie sankcji wobec Kremla
będzie coraz trudniejsze.
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
| 27
Wykorzystali
bezrobotnego
Na początku sierpnia wielkopolska policja opublikowała
na swojej stronie internetowej zdjęcie konwojenta, który
ukradł 8 mln zł. Widać na nim
dobrze zbudowanego łysego,
brodatego mężczyznę w średnim wieku, w okularach. Komunikat był lakoniczny. Policja informowała, że
mężczyzna 10 lipca
w podpoznańskim Swarzędzu
dokonał kradzieży samochodu
wypełnionego gotówką. Wykorzystał moment, w którym
dwóch konwojentów weszło
do banku, by napełnić gotówką
bankomat, i niespodziewanie
odjechał. Później porzucił porwane auto. Policja odnalazła
w nim część pieniędzy, ale
w workach, które zniknęły,
było ok. 8 mln zł. Służby ujawniły, że podejrzany w ostatnich
trzech miesiącach najprawdopodobniej wynajmował mieszkania w Łodzi i Poznaniu, a po
kradzieży zapewne zmienił
wygląd.
Szybko wyszło na jaw, że
konwojent, który skradł pieniądze, doskonale się do
skoku przygotował. Maskarada trwała od ponad roku.
Jeszcze w 2014 r. zatrudnił się
w łódzkim oddziale firmy
Servo, która zajmuje się
m.in. konwojowaniem gotówki
i
obsługą
bankomatów,
a swoje oddziały ma
w 15 miastach Polski.
Podczas rekrutacji i później
konwojent posługiwał się dowodem
osobistym i innymi
dokumentami na
nazwisko… Duda.
Mirosław Duda.
Dowód był doskonale podrobiony.
Na pierwszy
rzut oka niczym
się nie różnił od
prawdziwego. —
Osoba o nazwisku
Duda Mirosław istnieje naprawdę,
ale nie miała
nic wspólnego
z tą kradzieżą.
To bezrobotny
mężczyzna z centralnej Polski, którego dane
zostały wykorzystane przez
FAŁSZYWY
KONWOJENT
40 |
FELIETONY
MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI
WYGUMKOWANI
WIKTOR ŚWIETLIK
WICEPREMIER JAK VOLKSWAGEN
ANDRZEJ ZYBERTOWICZ
Fałszywy konwojent z cudzą tożsamością ukradł 8 mln zł.
Od prawie trzech miesięcy jest nieuchwytny. Był niemal
doskonały, błędy popełnili jego wspólnicy, m.in. policjanci
Czy to nie jest powód, żeby się mocnej przytulać nie do Pragi
czy Budapesztu, ale do Berlina?
Tyle że miarą intencji Berlina co do roli Polski w polityce
wschodniej jest fakt niedopuszczenia Warszawy do głównego
stołu rokowań w sprawach ukraińskich. Choć tam rozmawia
się również o problemie uchodźców z Ukrainy, którzy napływają do Polski. Trudno nam sobie wyobrazić niedopuszczenie Włoch do rozmów, powiedzmy, na temat Libii. Moim
ROBERT MAZUREK
GOSPODARKA
PRZEKRĘT ĆWIERĆWIECZA
N
EPOS O SOLENIU DROŻDŻÓWEK
98
LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI
a razie zarzuty w sprawie przekrętu ćwierćwiecza — jak kradzież
okrzyknęły media — mają
cztery osoby. — Ta sprawa pokazuje, że nie ma przestępstw
doskonałych. Wiele rzeczy tu
dokładnie zaplanowano, ale
jednak nie wszystko, dzięki
temu mamy dużą szansę
na zatrzymanie wszystkich
członków tej szajki — mówi
jeden z policjantów
pracujących
przy sprawie.
FELIETONY
KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ
przestępców. Był dla nich typowym słupem. Pewnie wybrano
go dlatego, że nigdy nie miał
większych problemów z policją, nie licząc jakichś drobnych
wykroczeń drogowych — zdradza jeden z policjantów.
Konwojent miał też dokument dopuszczający go do
pracy z bronią palną wystawiony przez łódzką policję. Ale
on również był sfałszowany.
Perfekcyjne działanie
Jak to możliwe, że człowiek ze
sfałszowanymi dokumentami
dokonał kradzieży tak dużej
sumy pieniędzy? Od początku
było wiadomo, że nie działał sam. Nie mógłby tego tak
perfekcyjnie zorganizować. —
Wstyd przyznać, ale bez pomocy policjantów nie byłoby to
możliwe. Oni ułatwili mu wiele
spraw — przyznaje jeden z oficerów zaangażowanych w wyjaśnienie sprawy. We wrześniu
policjanci z BSW (policja w policji) zatrzymali swojego kolegę
z łódzkiego komisariatu. To
aspirant sztabowy Andrzej W.
Usłyszał już zarzut przekroczenia uprawnień oraz pomocnictwa w kradzieży. Razem z nim
zatrzymano Adama K., byłego
policjanta, a także jego żonę
Agnieszkę i teścia Wojciecha M.
Wszyscy zatrzymani mieszkają
w Łodzi. Adam K. odpowie za
przywłaszczenie mienia, czyli
pieniędzy, które miały trafić
do banku. Jego żona i teść za
pomocnictwo w przestępstwie oraz paserstwo. Policjant
i emerytowany policjant trafili
za kraty. Obaj mieli wykorzystać swoje znajomości, by złodzieja zatrudniono w łódzkiej
firmie ochroniarskiej, a potem
przeniesiono do jej oddziału
w Poznaniu. Mężczyzna tłumaczył, że musi się przeprowadzić
ze względów rodzinnych. Nikt
nie zweryfikował tożsamości
nowego pracownika, bo to policjant miał zapewniać właściciela firmy, że to jego znajomy.
Na trop wspólników
fałszywego konwojenta
policjanci wpadli, analizując m.in. połączenia
i logowania ich telefonów komórkowych oraz
złodzieja. Poza tym okazało się, że poszukiwany
podzielił się z nimi skradzionymi pieniędzmi.
Jeden z aresztowanych,
Adam K., wpłacił po
skoku na swoje konto
300 tys. zł. Reszty na
razie nie odnaleziono.
Mundurowi uważają,
że zostały ukryte.
— Ochroniarz działał
niemal perfekcyjnie.
Choć w firmie pracował wiele miesięcy,
nie zostawił żadnych
śladów biologicznych czy odcisków palców — tłumaczy jeden z policjantów. Na co dzień
pracował w rękawiczkach,
w firmie traktowano to jako
dziwactwo, lecz okazało się, że
to był jeden z elementów przygotowania do kradzieży. Gdy
po skoku policja przejrzała
jego szafkę w pracy, wyszło
na jaw, że była wyczyszczona
z wszelkich śladów mogących
pomóc w ustaleniu tożsamości. Z kolei samochód, którym
odjechał z gotówką, co prawda
porzucił, ale zanim to zrobił,
dokładnie polał go chlorem, by
zatrzeć wszystkie ślady. — On
nie popełnił błędów, błędy zrobili jego wspólnicy, w tym policjanci. Dzięki temu uda nam
się zatrzymać kolejne osoby
zamieszane w ten napad —
uważa jeden z oficerów. — To
kwestia najbliższego czasu.
Zwykle to człowiek
zawodzi
Eksperci nie są zaskoczeni
tym „skokiem ćwierćwiecza”. — Można było przypuszczać, że dojdzie do takiej sytuacji, zwłaszcza że już pięć
lat temu we Wrocławiu skradziono dużą kwotę gotówki,
podszywając się pod konwojentów — opowiada insp. Marek
Dyjasz, emerytowany oficer
Komendy Głównej Policji, były
dyrektor biura kryminalnego.
Do skoku stulecia doszło 15
marca 2010 r. przy ul. Międzyleskiej we Wrocławiu. Tam
znajdowała się liczarnia pieniędzy. Złodzieje wiedzieli,
że tego dnia rano w sortowni
pojawi się konwój firmy Solid
Security po gotówkę dla banku
Reiffeisen. Przestępcy przyjechali pół godziny wcześniej
autem, które bardzo przypominało wóz firmy ochroniarskiej. Z pojazdu wysiadł tylko
jeden z mężczyzn. Podpisał
dokumenty, podbite wcześniej pieczątką Solidu i imienną
pieczątką konwojenta, którego
udawał. Miał na sobie identyfikator na nazwisko ochroniarza. Policja ustaliła później,
że pieczątka, jaką podbito dokumenty, na których podstawie wydano gotówkę, zginęła
z wrocławskiej bazy Solidu
długo przed akcją w sortowni.
Kiedy rabusie dostali pieniądze, w sumie 5,4 mln zł, spokojnie odjechali. Kradzież odkryto, dopiero gdy prawdziwi
konwojenci przyjechali po
pieniądze.
Wydawało się, że to skok
doskonały. Jednak po niespełna trzech latach policja zatrzymała Krzysztofa
B., byłego policjanta, który
udawał konwojenta i podbijał dokumenty w sortowni
pieniędzy. Potem wpadł też
Paweł O., pośrednik z szajki.
Obaj zostali już skazani. Ale
reszty członków grupy oraz
pieniędzy nie udało się dotąd
odzyskać.
W tej sprawie tak jak w poznańskiej podobny był modus
operandi, czyli podszywanie
się pod konwojenta — zauważa insp. Dyjasz. Zwraca
uwagę, że w obu przypadkach skradziono duże sumy
pieniędzy bez jednego wystrzału, po solidnym przygotowaniu skoku. — Nie jestem
zaskoczony tym, że dochodzi
do takich sytuacji. W wielu instytucjach, w których są przechowywane i pobierane duże
sumy, poziom zabezpieczenia
budzi wątpliwości — wyjaśnia. — Jeśli w firmach ochroniarskich wszystkie procedury
będą zachowane, ryzyko takiej
kradzieży spadnie niemal do
zera — ocenia policjant.
Podkreśla, że w firmach,
które zajmują się konwojowaniem gotówki, powinno
się sprawdzać przeszłość kandydata. Skąd przyszedł? Dlaczego zmienia pracę? Gdzie
wcześniej był zatrudniony? —
Najlepiej zrobić wywiad na temat nowego pracownika, bo
dopuszczając nieznaną osobę
do dużej gotówki, zwiększamy
ryzyko kradzieży. I to znacznie — dodaje insp. Dyjasz.
Dziś ochroniarzem może
zostać praktycznie każdy.
Często firmy nie żądają nawet
od kandydatów zaświadczenia
o niekaralności, wystarczy ich
własne oświadczenie, że nie
byli karani. Sama firma Servo
nie chce się wypowiadać na
temat tej sprawy. Czeka na
ustalenia śledztwa.
MAŁGORZ ATA SZMIDT
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
| 41
MOTORYZACJA
NIEMIECKA
(BYLE)JAKOŚĆ
Oszustwa koncernu VW są jak kropka nad i
w autodemontażu dumnego sloganu
„made in Germany”
76 |
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
Dział przygotowywany we współpracy z miesięcznikiem
PIOTR
CYWIŃSKI
publicysta,
korespondent zagraniczny
N
iemieckie produkty to tanie
buble”. Kto to powiedział? Nikt
inny, tylko Niemiec, członek jury
Światowej Wystawy w Filadelfii w 1876 r.
Franz Reuleaux. Mało kto wie, że sygnaturę „made in Germany” wymyślili Brytyjczycy po to, by chronić swój rynek przed
zalewem niemieckiej tandety
Zaczęło się od nieudolnych podróbek
płynących z niemieckich manufaktur porcelany Wedgwood, ale w 1887 r. angielski
parlament nakazał oznaczać w ten sposób
wszystkie towary wyprodukowane przez
Niemców. Podczas I wojny światowej
i później sygnatura „made in Germany”
pomagała nie tylko wyspiarzom w bojkotowaniu ich wyrobów. Ale po II wojnie
Niemcom Zachodnim udało się przekuć
tę negatywną pieczęć w symbol dobrej
marki. Jak jest dzisiaj?
Pamięć bywa dokuczliwa. Oszustwo
koncernu Volkswagena z oprogramowaniem do pomiaru szkodliwości spalin,
żeby — co tu dużo gadać — sprostać wymogom i pokonać konkurencję na rynku
samochodowym, nie schodzi z pierwszych stron gazet. Taki był wzorowy, taki
przykładny, a tu taka wpadka… Tak, jakby
to był pierwszy blamaż tej firmy.
Zaledwie kilka lat temu wybuchł
w Niemczech i odbił się równie donośnym echem poza granicami wielki skandal
z VW w roli głównej, który mogą symbolizować cztery litery „p” jak: prominencja,
polityka, przekupstwo i prostytucja.
Dla przypomnienia: pierwszy kamień,
który wywołał lawinę oskarżeń de facto
nie tylko wobec kierownictwa tego koncernu i obnażył skorumpowany system
zarządzana rozsianymi po całym świecie
47 fabrykami tej firmy oraz kilkusettysięczną załogą, rzucił szary urzędnik Commerzbanku z Düsseldorfu. Jego uwagę
przyciągnęły dziwne przelewy koncernu.
Jak wykazało dochodzenie, zarabiający
krocie menedżerowie VW płacili sobie
dodatkowe sążniste honoraria na konta
specjalnie utworzonych firm w Europie
i USA niby pośredniczących w geszeftach
zarządzanej przez nich korporacji. Dla
realizacji swych planów i uzyskania poparcia decyzji niekorzystnych dla załóg
na różne sposoby przekupywali członków rad nadzorczych, zakładowych oraz
co bardziej wpływowych związkowców.
Fundowali im m.in. wypady np. do Barcelony, Londynu, Paryża czy Pragi, na których szef rady zakładowej z Wolfsburga
Klaus Volkert i dyrektor personalny VW
Klaus Joachim Gebauer organizowali zapraszanym szczególne atrakcje: sexparty
ze specjalnie dobieranymi wedle życzeń
i upodobań prostytutkami. Tylko od maja
2004 do kwietnia 2005 r. zorganizowano
kilkanaście takich „wycieczek”.
VW-Libido
Na co dzień przykładny mąż i ojciec, szef
rady Volkert, miał też na boku młodszą
o 30 lat kochankę — piękność z São Paulo,
którą wciągnął był na listę płac VW jako
„specjalistkę ds. reklamy” w Brazylii
(nikt nigdy nie poznał efektów jej pracy)
z pensją 8 tys. euro miesięcznie. Koncern wyłożył również pieniądze na zakup
willi na jej użytek i „wyjazdy poznawcze”
m.in. do Turcji, Wlk. Brytanii i Indii. Był
to jednak zaledwie czubek góry lodowej.
Wkrótce na tapecie znalazł się przyjaciel
i doradca wówczas urzędującego kanclerza Gerharda Schrödera, autor pakietów
reform (cięć socjalnych) nazwanych od
jego nazwiska „Hartz I-IV”, dyrektor ds.
kadrowych w zarządzie Volkswagena
w Wolfsburgu Peter Hartz.
Jak to zazwyczaj bywa, ten powszechnie
znany w Niemczech reformator początkowo się zarzekał, że o niczym nie miał
pojęcia. Szybko jednak dowiedziono, że
główny kadrowiec VW sam rozbudował
nieobyczajny system zarządzania w fabrykach należących do koncernu i także nie
stronił od pań lekkich obyczajów. Miał też
swą stałą nałożnicę w Brazylii Joselię R. Jak
pokpiwali niemieccy kabareciarze, kolejny
model auta z logo firmy z Wolfsburga powinien się nazywać „VW-Libido”.
Sprawa jednak śmieszna nie była. Przedsiębiorczy Hartz musiał odejść z koncernu.
Na kierowniczych piętrach tej spółki potoczyło się w Niemczech i za granicą wiele
głów, w tym np. członka zarządu VW,
dyrektora w zakładach czeskiej Škody
w Mlada Boleslava Helmutha Schustera,
który za „przychylność” w interesach
zażyczył sobie (i dostał) od rządu… Indii
3 mln euro. Sam Peter Hartz poza zszarga-
niem swego wizerunku i zarządzanej przez
niego firmy nie miał powodu do narzekania, bowiem za wcześniejsze rozwiązanie
kontraktu z VW otrzymał ok. 1 mln euro
i comiesięczną emeryturę w wysokości
15 tys. euro. Nawiasem mówiąc, członkiem
rady nadzorczej VW był też premier Dolnej Saksonii Christian Wulff, późniejszy
prezydent Niemiec, który notabene stracił
najwyższy urząd w państwie z powodu
słabości do różnorakich grantów.
Upadek lidera
Jeszcze dobrze koncern VW nie otrząsnął
się z tego skandalu, a już pogrążył w kolejnym, który naraża go na jeszcze większe
szkody, nie tylko wizerunkowe. Co więcej, wciągnie za sobą pod lód wiele innych
firm, ale nie tylko firm. Do spółki akcyjnej
z Wolfsburga należą m.in. takie marki, jak
Audi, Seat, Škoda, Bentley, Bugatti, Lamborghini i Porsche, a także ciężarówki
i autobusy Man i Scania. W ubiegłym roku
udział VW w sprzedaży aut na światowym
rynku wyniósł 14 proc. Straty spowodowane świadomym, zaprogramowanym
oszustwem w pomiarach toksyczności
spalin w silnikach wysokoprężnych będą
mierzone w dziesiątkach miliardów euro.
Sprawy potoczyły się błyskawicznie, dokładnie w ciągu trzech dni. Po krótkim,
„zwyczajowym” zapewnianiu przez szefostwo VW, że informacje amerykańskiej
Agencji Ochrony Środowiska (EPA) o fałszerstwie dokonywanym przez Niemców
na przemysłową skalę są wyssane z palca,
ich podłożem jest zaś niezdrowa konkurencja, 20 września dyrekcja spółki pękła:
jak przyznała w oględnym komunikacie,
„doszło do „manipulacji”. Tylko tego dnia
akcje VW straciły na wartości aż 23 proc.
VW wstrzymał sprzedaż „diesli” na terenie USA.
Na tym jednak nie koniec, bowiem na
całym świecie, w tym w Polsce, jeździ
ponad 11 mln aut z zaniżonymi wynikami
pomiarów spalin. Oprogramowanie umożliwiające tę manipulację opracowała dla
VW w 2007 r. inna niemiecka firma: Bosch.
Ta ostatnia tłumaczy się, że wykonała je
dla „wewnętrznych testów fabrycznych”
i „ostrzegła zleceniodawcę przed jego seryjnym zastosowaniem”. Ciekawe: oto Bosch
wymyśla i dostarcza coś, co z założenia ma
służyć fałszerstwu, lecz tego nie popiera…
Tak czy inaczej, po ogłoszeniu przez
VW, że udziałowcy muszą się liczyć
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
| 77
51/0915/F
że Kopacz „pęknie”, jeszcze zanim to się stało. Tamtejsze kręgi
zajmujące się polityką znają naturę tej ekipy.
Tę porażkę mainstreamowe media próbują sprzedawać jako
sukces. A co więcej, usiłują budować prosty przekaz, bardziej
wizerunkowy niż merytoryczny. Na jednej szali tromtadracja,
ideologia, polityczny romantyzm, lecz także populistyczne odwoływanie się do uprzedzeń. Na drugiej logika koronkowej gry
uwzględniającej europejskie realia.
Powiedzmy sobie uczciwie: mamy w Polsce kampanię parlamentarną i obie strony próbują wykorzystywać sprawę fali
imigracyjnej na jej użytek. Obie strony używają przerysowanego
języka, bo takie są prawa walki wyborczej. Opowieści PO i jej
sojuszników („Gazeta Wyborcza”, Włodzimierz Cimoszewicz)
o awanturnictwie i ksenofobii trącą przesadą na kilometr. Co nie
znaczy, że Jarosław Kaczyński rządzący Polską rozmawiałby
o unijnych decyzjach tak wojowniczym językiem jak Jarosław
Kaczyński dopiero walczący o wyborcze zwycięstwo.
Spośród tych dwóch wersji partyjnej propagandy bardziej
skuteczna wydaje się pisowska, bo lepiej trafia w nastroje
milczącej większości Polaków. Ale jeśli na chwilę porzucić ten
kontekst, trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że mimo braku
silnych europejskich kadr, przy działaniu nieraz po omacku,
to polska prawica jest bardziej pragmatyczna, również w budowie dłuższej perspektywy obrony polskiego narodowego
interesu.
Mit pierwszy: groziło nam wyjście Polski poza europejską poprawność, co
Kopacz powstrzymała w ostatniej chwili
Jest w nim coś z prawdy, zważywszy na to, że zachodnie elity
latami odpychały od siebie dylematy społeczeństwa „wielokulturowego”. Tyle że polscy politycy, komentatorzy i intelektualiści
spieszą z wyrazami poparcia dla tej postawy, w momencie gdy
w Europie Zachodniej pojawiają się coraz mocniejsze wątpliwości, czy decyzje ostatnio podjęte były słuszne. W Niemczech
takie pytania zadają niektórzy koledzy Angeli Merkel z rządu.
Mimo to Tomasz Lis z Jackiem Żakowskim z typowo zaściankową
nadgorliwością są skłonni rozprawiać o „polskim faszyzmie”
i snuć analogie z obojętnością wobec Holokaustu.
5–11 PAŹDZIERNIKA 2015
4|
TEST (NIE)SCENICZNY
55 KAMILA
ŁAPICKA
ALEKSANDER NALASKOWSKI
FOT. JA
FO
FOT
J AMES
A MES
M S HARRISON/SHUTTERSTO
HARRISON/SHUTTE
HARRISON/SHUTTERSTOC
AR
RRIS
RIIS
S ON/SHUTTERSTOCK.
ON/SHUTTERSTOCK
ON/SHUT
N/SHUTTERSTOCK.COM
/S
TTERS CK COM
COM
26 |
94
FOT. SHUTTERSTOCK
ało kto zwraca uwagę na to, że Polska miała rzadką
okazję próbować zmienić bieg międzynarodowych zdarzeń. W głosowaniu na forum Unii Europejskiej w sprawie imigrantów twarde stanowisko rządu Ewy Kopacz mogło
uruchomić proces budowania tzw. blokującej mniejszości.
— Nawet jeśli formalnie nie udałoby się skrzyknąć państw
reprezentujących 35 proc. obywateli UE, efektem mogłyby być
i tak rezygnacja z głosowania i szukanie rozwiązań bardziej
korzystnych dla niezadowolonych. W Unii przegłosowuje się
kogoś niechętnie, a im opozycja jest mocniejsza, tym bardziej
niechętnie — zauważa czołowy ekspert PiS ds. europejskich,
były europoseł Konrad Szymański. — Na pewno częściowe
wywrócenie stolika nie prowadziłoby, jak się nam dzisiaj
wmawia, do odebrania nam tych gwarancji, które ostatecznie dostaliśmy. Odwrotnie: te gwarancje mogły być jeszcze
hojniejsze.
Każda dyplomacja, a dyplomacja wewnątrz tak skomplikowanego mechanizmu jak UE zwłaszcza, jest trudna do jednoznacznej oceny: w dużej mierze polega bowiem na słowach. Ale
akurat w tym przypadku można zaryzykować twierdzenie: po
raz kolejny platformerska ekipa przy pozorowaniu gry zrezygnowała z targów na rzecz opinii unijnego prymusa.
Z jednej strony i tak naraziła się na krytykę jako zbyt antyimigrancka i zbyt mało uległa wobec oczekiwań starej Unii.
Z drugiej jednak gazety francuskie i niemieckie przewidywały,
Spróbujmy się przyjrzeć najbardziej rozpowszechnionym
mitom mainstreamu i zderzyć go z rzeczywistością.
FOT. ANNA SARZYŃSKA
FOT.
OT. MANU
NU
U BRA
BR
BRABO/AP
A BO/
BO/AP
/AP PHOTO/
/AP
PH
PHOTO/E
PHOTO/EAST
P
EAS NEW
NEWS
WS
ZAREMBA
M
ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM
55 PIOTR
ZAREMBA
Ž[
PREZYDENCIE, DO DZIEŁA!
92
93
KRAJ
IWONA KAZIMIERSKA
NA KONIEC
54 MARCIN WIKŁO
61
KRYZYS IMIGRACYJNY
PIOTR
ADAM CIESIELSKI
OPINIE
MITÓW MAINSTREAMU
26 PIĘĆ
PIOTR ZAREMBA
Ž[
MIEJ OKO NA OKO
86
ŚWIĘTO ZAKRĘCONYCH HISTORIĄ
TEMAT TYGODNIA
PAŃSTWO W SPADKU
82 JANUSZ
SZEWCZAK
ZE SCENY I ZZA KULIS
KEITH RICHARDS BEZ STONESÓW
52 AREK
LERCH
DOROTA ŁOSIEWICZ
PIOTR CYWIŃSKI
ZDROWIE
O „HOUSE OF CARDS”
48 ROZMOWA
Z MICHAELEM DOBBSEM
51
Ž[
NIEMIECKA (BYLE)JAKOŚĆ
76
45 URSZULA LIPIŃSKA
PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK
24
DOOKOŁA EUROPY
KRYSTYNA GRZYBOWSKA
GOSPODARKA
Z MARIANEM PIŁKĄ
ROZMAWIA ROBERT MAZUREK
AGATA BUZEK: KOBIETA JAK DUCH
FELIETONY
18
PAWEŁ GADACZEK
72
Ž[
ŁUKASZ WARZECHA
17
KATALONIA: KU NIEPODLEGŁOŚCI
70
W SIECI KULTURY
I TAK KOŃCZY SIĘ NASZ ŚWIAT
15
ALEKSANDRA RYBIŃSKA
eprasa.pl
42
MARTA KACZYŃSKA
EUROPA PRZECHODZI NA ISLAM
67
FAŁSZYWY KONWOJENT
40 MAŁGORZATA
SZMIDT
OBRONA PRZEZ KULTURĘ
12
ŚWIAT
ANDRZEJ RAFAŁ POTOCKI
NA ŚLĄSKU
38 CZYSTKI
SŁAWOMIR SIERADZKI
MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN
10
Ž[
RADOMSKA BITWA
MAŁGORZATĄ WYPYCH
34 ZROZMAWIAJĄ
JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY
RYSZARD MAKOWSKI
9
I POLITYKA
62 RELIGIA
DARIUSZ KARŁOWICZ