Wspomnienia z Jodpuru I

Transkrypt

Wspomnienia z Jodpuru I
Wspomnienia z Jodpuru cześć I
Sierpień, 2001
Wczoraj miałem wspaniały dzień, ale najpierw przedwczoraj, pojechaliśmy na teren
przyszłego wiercenia około 200 km na zachód od Jodpuru. Teren piękny, jeszcze kilka lat
temu był piaszczysta pustynia, teraz się w przyrodzie przestawiło i od dwóch lat padają
całkiem intensywne deszcze, które spowodowały ze miejscowi chłopi postanowili zacząć
uprawiać zboża. O ile do pory udawała się tylko bawełna, która nie potrzebuje dużo wody a
wręcz przeciwnie, to teraz sieja jakieś odmiany dalu i innych drobnych groszków. Jeżeli tak
dalej pójdzie to może wykształci się tu gleba.
Ale wczoraj, wczoraj zwiedzałem Jodpur. Jodpur zwany jest "Blue City", "Niebieskie Miasto"
od koloru dachów w starym mieście, malowanych w ten sposób by odstraszyć komary i
muchy. "Blue City" konkuruje z Jaipurem zwanym "Pink City" "Różowym Miastem" to znów
od koloru ścian domów malowanych na ten kolor. W Jodpurze rezyduje od wieków
Maharadża, potwornie bogaty kiedyś człowiek, obecnie już dużo mniej. Reforma, a dokładnie
nacjonalizacja skutecznie dopełniona przez Indirę Ganghi, pozbawiła go większości ziemi.
Według przewodnika posiadał on kiedyś ziemie których obszar równał się 1/7 wielkości
Polski !!.
W 1921 roku jego dziadek postanowił zbudować Pałac. Można by myśleć, że była to
zachcianka znudzonego bogacza, jednak nie. Okazało się, ze chciał on dąć zatrudnienie
miejscowym rzemieślnikom i uruchomił cos w rodzaju robot publicznych dla wszystkich
bezrobotnych. Pałac został ukończony w 1943 roku, jest naprawdę olbrzymi chyba
rozmiarów Parlamentu w Budapeszcie. Ojciec obecnego Maharadży również był szalenie
postępowy i zbudował w Jodpurze lotnisko. Sam przy tym łatał, niestety skończył tragicznie,
ginąc w wypadku samolotowym w 1953 roku. Obecny Maharadża ma 53 lata, wygląda nieco
zażywnie, lotnisko oddal hinduskim siłom zbrojnym, a z połowy Pałacu zrobił hotel, w
jednym ze skrzydeł Pałacu uruchomił niewielkie muzeum, gdzie bilet wstępu kosztuje 50
Rupii ( 1 $ ). Sam mieszka wraz z rodzina w pozostałych kilkudziesięciu pokojach, i martwi
się jak utrzymać nieco za duży dom.
Hotel PALACOWY cienko przedzie, pomimo, ze zarządzany jest przez WELCOME GROUP,
konkurencja, czyli siec hoteli TAJ zbudowała 1-1/2 roku temu kolejny jeszcze nowszy
PALACO - HOTEL.
Ale najpiękniejszy w Jodpurze jest FORT. Jest naprawdę stary, pochodzi z XIV wieku, jak na
porządny Fort przystało. Stoi oczywiście na najwyższym wzniesieniu nad miastem, góruje
nad nim chyba z 200 metrów. Jest wspaniały, trochę przypomina Orawskie Zamki, na
najniższy dziedziniec można wyjść idąc stara, stromo wspinająca się droga, bądź wyjechać
winda, wybrałem to drugie i słusznie. Będąc już na dolnym dziedzińcu podziwiać trzeba
filigranowa prace kamieniarzy, którzy z czerwonego piaskowca potrafili wykuć szalenie
misterne dekoracje, będące rodzajem żaluzji na okna. Chroniły one przed nadmiernym
nasłonecznieniem. Praca przepiękna. Maharadża mieszkał i rządził z tego Fortu dopóki nie
wybudował Pałacu. Teraz FORT jest w dalszym ciągu prywatny, by go utrzymać w dobrym
stanie i pokazać turystom pracuje tam 250 ludzi. W pałacu było wszystko, co trzeba, SALA
AUDIENCYJNA, URZAD POBORCY PODATKOW, SKARBIEC, SAD, KOMNATY
MIESZKALNE, HAREM dla 60 nałożnic, SALA TANECZNA, KOSZARY DLA WOJSKA,
OLBRZYMI ZBIORNIK NA DESZCZOWA WODE, STAJNIE DLA SLONI I KONI, DWIE
HINDUISTYCZNE SWIATYNIE.
W jednej z tych świątyń spotkałem KAPŁANKĘ BRAHMINKĘ, młoda kobietę, w wieku około
20 lat o przepięknych ciemnych i smutnych oczach. Siedząc przed świątynia mała "łyżeczka"
nalewała kilka kropli świętej wody na ręce pielgrzymów, zapytała mnie gestem czy tez chce,
skinąłem głowa ze tak. Nie mogę zapomnieć jej wzroku. Polała mi ręce paroma kroplami
wody, które przeniosłem na czoło i twarz. Zrobiłem kilka zdjęć pielgrzymów i świątyni.
Odszedłem już i zapytałem mojego przewodnika czy mogę jej zrobić zdjęcie? Wrócił do niej i
zapytał. Odpowiedziała, ze nie. Pokłoniłem się jej z daleka, składając ręce przed sobą w
typowym hinduskim geście pożegnania. Gdy wyszedłem już poza świątynie i ubierałem buty,
tłumek europejskich turystów zza bramy świątyni robił zdjęcia, mój przewodnik również
zachęcał mnie bym teraz zrobił zdjęcie. Byłem już poza świątynia. Patrzyłem na nią siedząca
samotnie przed świątynia, stała się jeszcze smutniejsza w obliczu masy fotografujących.
Ukłoniłem się jej jeszcze raz i odszedłem nie zrobiwszy zdjęcia. Teraz zastanawiam się czy
mam, chociaż jedno jej zdjęcie, być może ze zrobiłem zdjęcie, gdy podawała wódę
hinduskim pielgrzymom.
Czułem bijąca od niej bardzo pozytywna, dobra energie, dobroć, współczucie, miłość.
Wszystkie najlepsze uczucia. Rzadko mamy okazje spotkać takich ludzi, była napewno jedna
z manifestacji Boghisatwy Współczucia. Czenrezika.
Chciałbym Ja jeszcze kiedyś spotkać i porozmawiać.
A może tylko posłuchać.

Podobne dokumenty