rozdzial 4 - WordPress.com
Transkrypt
rozdzial 4 - WordPress.com
rozdzial 4 Isabella Potter Rozdział 4: Urodziny Projekt okładki: Inna_odInnych Fotografia na okładce: © 2004 John McKee Redakcja & korekta: as_ifwhat, Kasia Copyright © 2015 by Inna_odInnych http://IsabellaKatePotterRiddle.WordPress.com http://InnaodInnych.WordPress.com Numer: 2015-004-IP1-004 Urodziny W końcu nadszedł dzień moich jedenastych urodzin. Na dworze było bardzo ładnie. Słońce świeciło na czystym, błękitnym niebie i widząc to, od razu poprawił mi się nastrój. Otworzyłam szeroko okno, a następnie z uśmiechem poszłam do łazienki. Związałam moje włosy w kucyk i umyłam twarz. Kiedy wytarłam się ręcznikiem, spojrzałam w lustro. To, co zobaczyłam, przeraziło mnie. Ręcznik wypadł mi z rąk, a krzyk uwiązł w gardle. Otworzyłam szeroko oczy i ostrożnie dotknęłam swojego czoła, na którym pojawiła się błyskawica. Po chwili dotarło do mnie, że nie była to świeża rana, tylko blizna wyglądająca na bardzo starą. Nie tylko to było tak niezwykłe, najbardziej zastanawiający był jej kształt. Potrzebowałam chwili, by uświadomić sobie, że Harry miał identyczną. Nadal będąc w szoku, wróciłam do mojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku. Potrzebowałam chwili, by zauważyć sowę, która już dziobała mnie w dłoń, żebym zwróciła na nią uwagę. — Cześć. Co masz dla mnie? — spytałam i wzięłam kopertę do ręki. Od razu rozpoznałam charakter pisma Severusa Snape'a. Szybko ją otworzyłam i wyciągnęłam list: Droga Isabello, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Masz już jedenaście lat i myślę, że najlepszym prezentem dla Ciebie będzie prawda. Wiem, że dziś wieczorem przyjeżdżasz do Malfoyów, by spędzić u nich trochę czasu. Wiem, jak bardzo Cię denerwowały moje słowa: „jeszcze jesteś za mała, opowiem Ci, gdy będziesz starsza”. Myślę, że choć nadal jesteś dzieckiem, nadszedł ten czas. Zdaję sobie sprawę z tego, że idąc do Hogwartu, musisz wiedzieć, kim naprawdę był Twój ojciec i jaka była historia Twoich rodziców. Mam nadzieję, że uzbroisz się jeszcze w trochę cierpliwości, opowiem Ci wszystko, gdy tylko do mnie przyjedziesz. Bez bajek, które do tej pory słyszałaś. Dziś tylko Cię uprzedzę: To mroczna historia pełna zła i śmierci, którą niestety musisz poznać. I jeszcze jedno: nie przestrasz się, kiedy spojrzysz dziś w lustro. Na Twoim czole powinna pojawić się blizna, dokładnie taka sama, jaką ma Harry. Kiedy trafiłaś do Nikeyów, ukryłem ją zaklęciem, żeby pojawiła się dopiero w dniu Twoich jedenastych urodzin. Skąd ją masz, opowiem Ci podczas naszej rozmowy. Baw się dobrze na imprezie urodzinowej. Do zobaczenia, Severus Uśmiechnęłam się. W końcu miałam poznać prawdę. Miałam nadzieję, że w trakcie rozmowy Severus nie stwierdzi: „o tym opowiem ci dopiero za kilka lat”. Nie czekałam z niecierpliwością na imprezę urodzinową, ale chciałam, żeby była udana. Lindsay i Jessica wszystko zaplanowały i już od kilku dni wszystko przygotowywały. Miało przyjść całe sąsiedztwo – w tym niestety Dudley – jednak najbardziej cieszyłam się z obecności Harry'ego. Osobiście prosiłam Petunię Dursley, by pozwoliła mu przyjść, a ta się zgodziła. Poza tym miała pojawić się cała moja klasa z mugolskiej szkoły i mój przyjaciel Draco. Jego ojciec mnie zaskoczył, gdy wyraził zgodę na udział swojego syna w tej imprezie. Przecież wszyscy, poza nim, mną i Harrym, byli mugolami, czyli nieodpowiednim towarzystwem dla jego syna. Oprócz listu sowa przyniosła również dużą paczkę. Otworzyłam ją i zobaczyłam pozłacaną klatkę. Na jej dnie znalazłam karteczkę napisaną przez Severusa: Mam nadzieję, że sowa Ci się podoba. Jest Twoja. Nazywa się Szafran. Pozdrawiam, Severus Uśmiechnęłam się i zaczęłam przyglądać się sowie. Była prawie cała biała, poza czarnymi czubkami uszu. Ptak cały czas wpatrywał się we mnie swoimi dużymi oczami. Ostrożnie wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po głowie. — Witaj, Szafran — powiedziałam, na co cicho zahuczała. Pieszczotliwie uszczypnęła mnie w palec i wzbiła się w górę, żeby usiąść na szafie. Przez chwilę rozglądałam się po pokoju. Stwierdziłam, że i tak nie ma sensu szukać dla niej miejsca, więc postawiłam jej klatkę na stoliku nocnym. Usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać odpowiedź: Drogi Severusie, bardzo Ci dziękuję za list. Przestraszyłam się, kiedy zobaczyłam bliznę, ale Twoje słowa mnie uspokoiły. Cieszę się, że w końcu dowiem wszystkiego o moich rodzicach. Sam wiesz, ile to dla mnie znaczy. Nie mogę doczekać się naszego spotkania i rozmowy. Dziękuję za sowę, jest piękna. Do zobaczenia wkrótce, Isabella Stanęłam i przez chwilę zastanawiałam się, jak przywołać do siebie Szafran. Ona jednak sama zorientowała się, co chciałam zrobić i od razu do mnie przyleciała. Usiadła na biurku i wyciągnęła nóżkę w moją stronę. Podałam jej list, który złapała swoimi pazurami i kiedy powiedziałam „do Severusa”, wzbiła się w powietrze i wyleciała przez okno. Godzinę później byłam już obładowana prezentami od Nikeyów. Od Billiego dostałam zeszyt ze srebrnym konturem jednorożca na czarnym tle. Był przepiękny. Nicole podarowała mi zestaw ołówków i gruby blok rysunkowy, wyrażając nadzieję, że może trochę zarażę się jej hobby. Lindsay wręczyła mi kuferek kosmetyków, w którym poza podstawowymi kosmetykami jak zapachowe mydło, szampon czy krem nawilżający, były również błyszczyki, mascary, kredki do oczu i inne kosmetyki do makijażu. Udawałam, że mi się podoba, ponieważ nie chciałam robić jej przykrości, ale nie miałam pojęcia, do czego miałoby mi się to przydać. Alex i Jessica kupili mi przepiękną, niebieską sukienkę, którą od razu założyłam. Była na ramiączkach i sięgała mi do kolan. Ponieważ była wygodna i ładnie w niej wyglądałam, postanowiłam, że pojawię się w niej również na przyjęciu. Godzina rozpoczęcia imprezy zbliżała się coraz bardziej. Wszystkich gości zaprosiłam na godzinę szesnastą, ale z największą niecierpliwością oczekiwałam mojego przyjaciela. Lindsay była wystrojona i chodziła po całym domu, wszystko poprawiając tak, by było idealnie. Ktoś niewtajemniczony mógłby stwierdzić, że to jej impreza urodzinowa, a nie moja, ponieważ tak bardzo była tym wszystkim przejęta. Jej nastrój udzielił się również Jessice, która przygotowywała jedzenie w kuchni. Nicole siedziała w swoim pokoju i słuchała muzyki w obcym języku. Rozumiałam tylko słowo „Whisky”, które od czasu do czasu pojawiało się w tekście jednej z piosenek. Usiadłam obok Billiego, który oglądał telewizję. — Pewnie nie potrafisz doczekać się, kiedy przyjdą goście? — zagadnął mnie. — Wolałabym, żeby było już po wszystkim — odpowiedziałam szczerze. — Ta cała impreza nie jest mi potrzebna, ale wiesz, jaka jest Lindsay... Billie się uśmiechnął. — Trzeba jej się postawić. Nie możesz robić rzeczy, których nie chcesz, tylko dlatego, że komuś innemu to się nie spodoba albo będzie mu przykro. W przeciwnym razie sama będziesz się męczyć. Zamiast zapraszać połowę miasta, mogłabyś spędzić urodziny z nami albo z Draconem. To byłby tylko i wyłącznie twój wybór. Uległaś jej i teraz musisz czekać na gości, mimo że wyraźnie nie masz ochoty tutaj być. — Może masz rację — stwierdziłam. — Ale patrząc na to z drugiej strony... od września będę w całkiem innym miejscu, w całkiem innym świecie... chcę, tak jakby, pożegnać się z tym światem, w którym się wychowywałam. Zanim Billie cokolwiek odpowiedział, zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko wstałam, przygładziłam sukienkę i pobiegłam otworzyć. Na progu ujrzałam dwie osoby: wysokiego i szczupłego jedenastoletniego chłopca u boku swojego równie smukłego ojca. Na bladej cerze chłopca można było dostrzec jasne piegi. Kiedy tylko mnie zobaczył, skończył przygładzać swoje blond włosy. Spojrzałam na jego ojca i nie mogłam uwierzyć, że w taki upał miał na sobie czarny płaszcz. Za pasem tkwiła laska ze srebrnym uchwytem, w której znajdowała się różdżka. Spojrzał na mnie swoimi szarymi oczami, z których nie mogłam wyczytać żadnych emocji. Podczas powitania na jego twarzy ani razu nie zagościł uśmiech. Chłopiec od razu wszedł do środka, ale mężczyzna nie miał takiego zamiaru. Życzył nam dobrej zabawy, chociaż z pewnością chciał, żeby tej imprezy w ogóle nie było. Następnie obiecał, że przyjdzie po nas wieczorem i po dokładnym rozejrzeniu się, zniknął z głośnym trzaskiem. — Jestem pierwszy? — spytał chłopak. — Tak. Reszta przyjdzie pewnie nie prędzej niż za pół godziny. Co robimy? — Spojrzałam na mojego najlepszego przyjaciela i uśmiechnęłam się. On odwzajemnił uśmiech i milcząc, złapał mnie za rękę, po czym zaprowadził do mojego pokoju. Gdy weszliśmy, zdumiony zaczął obserwować moją nową sowę, która już wróciła. — Skąd ją masz? — spytał. — Dostałam od Severusa — odpowiedziałam. — Nazywa się Szafran. — Bardzo ładna. To mi przypomniało, że też coś dla ciebie mam. Draco sięgnął do kieszeni i wyciągnął niewielką paczuszkę. Dał mi ją, a ja ostrożnie rozwiązałam wstążkę i rozdarłam papier. Pod nim kryło się pudełko obszyte ciemnozielonym welurem. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam srebrny medalik. Wyciągnęłam go ostrożnie i przyjrzałam mu się bliżej. Miał kształt serca i był powieszony na srebrnym łańcuszku. Na sercu widniał napis: „Niech nasza przyjaźń nigdy nie pryśnie”. Kiedy go otworzyłam, zobaczyłam z jednej strony zdjęcie Dracona, a z drugiej moje. Oczywiście ruszaliśmy się, co było normalne na czarodziejskich fotografiach. — Dziękuję, jest piękny — powiedziałam oczarowana. Chłopak w milczeniu wyciągnął go z moich rąk i ostrożnie zawiesił mi na szyi. *** W końcu nadeszła czwarta i goście zaczęli się schodzić. Isabella stała w przedpokoju witając wszystkich. Cierpliwie słuchała powtarzających się życzeń i przyjmowała prezenty, które odbierało jej przyszywane rodzeństwo i od razu zanosiło do jej pokoju. Bardzo czekałem na jeden moment. Od dawna wiedziałem, że w domu obok mieszka kuzyn mojej przyjaciółki – Harry Potter, którego imię znało każde dziecko w naszym świecie. Z jakiegoś powodu ojciec Isabelli chciał wybić całą rodzinę Potterów, w tym Harry'ego, o czym Isabella nadal nie wiedziała, a ja nie mogłem jej powiedzieć. Co prawda jej ojciec chrzestny nigdy mi nie groził, ale dał do zrozumienia, że jeśli zdradzę cokolwiek, już nie będzie dla mnie taki miły. Pewnie nie przejąłbym się tym, ale miałem mieć z nim zajęcia przez przynajmniej pięć lat szkoły, więc nie chciałem mu podpaść jeszcze przed pierwszą lekcją. Harry był tak znany, ponieważ największy czarnoksiężnik, Ten-KtóregoImienia-Nie-Wolno-Wymawiać próbował go zabić, ale z jakiegoś powodu nie mógł tego uczynić. Mały przeżył, a on zniknął. Bardzo chciałem poznać Harry'ego Pottera jeszcze przed wyjazdem do Hogwartu. Marzyłem o tym, odkąd Isabella zdradziła mi, że są sąsiadami. Chciałem dowiedzieć się, jaki on jest i czy jest w nim coś niezwykłego. Muszę przyznać, że liczyłem na przyjaźń między nami. Do pokoju weszła wysoka i szczupła dziewczyna. Rude loki opadające na jej ramiona, podkreślały delikatne rysy twarzy. Wyglądała słodko i niewinnie jak aniołek. Zlustrowała wzrokiem cały pokój, a następnie uśmiechając się, ruszyła w moim kierunku. Szła wyprostowana, z taką pewnością siebie, że wszyscy patrzyli na nią. Ja również zacząłem się jej przyglądać. Kogoś mi przypominała, szczególnie w sposobie poruszania się. Tak samo znajome wydawały mi się jej włosy. Poza tym coś mnie w niej intrygowało. Dziewczyna stanęła obok mnie i nalała sobie soku do szklanki. Była niższa ode mnie tylko o kilka centymetrów. — Cześć — zagadnąłem ją, nie wiedząc, dlaczego to robię. — Cześć — odpowiedziała i spojrzała na mnie. Miałem wrażenie, że gdzieś już widziałem jej szare oczy. — Jak się nazywasz? — spytałem. Zastanawiałem się, dlaczego Isabella nie wspomniała mi o niej ani razy. — Julia — odpowiedziała i mina mi trochę zrzedła. — Julia Bonk. A ty? Nie mogłem w to uwierzyć. Słyszałem o niej i to nie raz. Podobno była najpopularniejszą dziewczyną w szkole i słyszałem o niej opinie w stylu „wredna, dwulicowa suka” czy „egoistka z przerośniętym ego”. Nie mogłem uwierzyć, że ta dziewczyna mogła być taka naprawdę. Z pewnością coś mi się pomieszało i te opowieści były o kimś innym. — Draco Malfoy — przedstawiłem się. — Ach, tak, przyjaciel Isabelli. — Uśmiechnęła się. — Słyszałam o tobie. Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. Podobno jesteś niezwykły. — To zależy, co masz na myśli. O tobie też słyszałem parę rzeczy. — Pewnie niezbyt miłych. — Westchnęła, a w jej głosie wyczułem nutkę żalu. — Isabella mnie nie lubi — dodała i zrobiła smutną minę. — A ja nie potrafię zrozumieć dlaczego. *** Dudley przyszedł jako ostatni. Złożył mi szybkie życzenia i wręczył prezent, który był dość pokaźnych rozmiarów. — Gdzie Harry? — spytałam. — W domu. Mama go nie puściła. Nie pytaj mnie dlaczego. Nie mam pojęcia, co tym razem przeskrobał — odpowiedział i wszedł do pokoju, gdzie czekała już reszta gości. Byłam rozczarowana, bardzo chciałam, żeby Harry był chociaż na jednych moich urodzinach. Tak bardzo mi na tym zależało, a cholerni Dursleyowie znów nie pozwolili mu przyjść. Wiedziałam już, że zapowiadają się najgorsze urodziny, jakie do tej pory przeżyłam. Odłożyłam prezent przy schodach, będąc pewna, że Billie zaraz go zaniesie na górę. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do pokoju. Rozejrzałam się, szukając wzrokiem Dracona. W pomieszczeniu było ponad trzydzieści osób, więc chwilę to trwało. W końcu zauważyłam go przy stoliku z napojami. Ruszyłam w jego kierunku, ale stanęłam w miejscu, kiedy zorientowałam się, z kim rozmawia. Nienawidziłam Julii Bonk. Była bardzo ładna, szczególnie jej rude włosy wzbudzały zazdrość u większości dziewcząt. Zdawała sobie z tego sprawę i przez to zaczęła zadzierać nosa. Uważała, że była najładniejsza w szkole i stworzyła wokół siebie wianuszek dziewczyn, które były w nią zapatrzone. Ojciec Julii był bogatym właścicielem firmy w Londynie, dzięki czemu dziewczynie niczego nie brakowało. Tylko w jednym potrafiłam ją zrozumieć – gdy ktoś pytał ją o matkę, wpadała w furię. Krążyły plotki, że jej matka była wariatką i ćpunką, a kiedy urodziła dziecko, od razu oddała je panu Bonkowi, mówiąc, że może zrobić z nim wszystko, co zechce, bo ono jej kompletnie nie obchodzi. Najczęściej wykorzystywała ten fakt, by wzbudzić litość u innych i otrzymywać wszystko, czego chce, co mnie denerwowało. Nie była jedyną sierotą w szkole, ale jako jedyna wykorzystywała to, by osiągnąć swój cel.