ŚCIEŻKA PRZYJAŹNI
Transkrypt
ŚCIEŻKA PRZYJAŹNI
SĄSIEDZI Grzegorz Majewski ŚCIEŻKA PRZYJAŹNI Niemal z regularnością komety na czeską (a niekiedy i słowacką) scenę polityczną powracają dekrety prezydenta Republiki Czechosłowackiej Eduarda Benesza z lat 1945-1946. Niedawno znów się pojawiły. W czeskim parlamencie. W krajach Europy dotkniętej komunizmem paszport był nagrodą – lub karą. Nagrodą, gdy pozwalał wyjechać i zarabiać gdzieś dodatkowo. Karą, kiedy był wydawany w jedną stronę. W Polsce i Czechosłowacji znalazła się jednak grupa ludzi, która uznała, że do kontaktów z podobnie myślącymi dysydentami z innego kraju paszport nie jest potrzebny. W 1977 r. na pomysł zorganizowania spotkania na „Ścieżce Przyjaźni Polsko – Czechosłowackiej” w okolicy Śnieżki w Sudetach wpadła działaczka opozycji czechosłowackiej – Anna Šabata. Zainspirowała ją sama nazwa: „Droga Przyjaźni Polsko – Czechosłowackiej”. 07/77 W 1978 r. z propozycją spotkania pojechał do Warszawy słowacki student z Pragi Tomaš Petřivy. Spotkał się z Jackiem Kuroniem, który pomysł uznał za wariactwo, ale zgodził się. Umówili spotkanie na drugą połowę czerwca. Nie odbyło się jednak, ponieważ Polacy nie dojechali. Doszło do niego dwa tygodnie później. Przybyli Jacek Kuroń, Adam Michnik, Jan Lityński i Antoni Maciarewicz z polskiej strony, a z czechosłowackiej: Tomaš Petřivy, Vaclav Havel, Jiři Bednař i Marta Kubišova. Omówiono współpracę dysydentów w dziedzinie poligrafii i wymiany tekstów. Wspomniano rów- 54 nież o strajkach studenckich w marcu 1968 r. w Polsce. Ogromne wrażenie na Polakach zrobił esej Havla „Siła bezsilnych”, który później ukazał się w podziemnym piśmie „Krytyka”. Umówiono się na wymianę tekstów do druku w pismach opozycyjnych (ostatecznie tylko Czesi wywiązali się z zadania i przekazali Polakom około dziesięciu tekstów, zaś Polacy Czechom żadnego). Na miejscu zdjęcia robił Jiři Bednař. Ukazały się potem za granicą, oraz w samizdatowym piśmie wydawanym w Czechosłowacji „Polsko a my”. 09/78 Następne spotkanie odbyło się dwudziestego września 1978 r. Tym razem z obu krajów przybyło dużo więcej osób. Byli m. in.: Vaclav Havel, Marta Kubišova, Jiři Dienstbier, Vaclav Benda, Ladislav Lis, Petr Uhl, Anna Šabatova, Pavel Landovsky, Antoni Maciarewicz, Piotr Naimski, Zbigniew Romaszewski, Jan Lityński, Ladislav Hejdanek, Vlastimir Trešnak. Spotkanie to we wspomnieniach uczestników zapisało się bardziej jak zabawa niż poważne spiskowanie przeciwko systemowi. Uczestnicy siedzieli w czeskiej knajpie, popijali grog i przeprowadzali ze sobą wywiady. Wywiady te ukazały się równocześnie w „Krytyce” i „Głosie”. Jednak najważniejsze było podpisanie przywiezionego przez Czechów listu, skierowane- go do narodów uwięzionych w obozie sowieckim. Kolejne spotkanie miało się odbyć 1 października 1978 r. 10/78 Tym razem o planowanym meetingu dowiedziały się służby bezpieczeństwa obu krajów. Już na samym podejściu na Kopę zostali zatrzymani Jan Lityński, Adam Michnik i Antoni Maciarewicz. Ze strony czechosłowackiej zatrzymano Tomaša Petřivego, Davida Nĕmca, Jaroslava Šabatę. Drahomira Fajtlova, pracująca w tamtym czasie na terenie pogranicza, widziała zatrzymania i zawiadamiała innych dysydentów całym zajściu. Polacy po czterdziestu ośmiu godzinach zostali wypuszczeni. W Czechosłowacji było dużo gorzej. Tomaša Petřivego nakłaniano do zeznawania przeciwko Jaroslavowi Šabacie oraz do współpracy z StB (odpowiednik polskiej Służby Bezpieczeństwa), ale odmówił. W rezultacie został skierowany do wojska, gdzie próbował popełnić samobójstwo, a potem przebywał w szpitalu psychiatrycznym. W lutym 1980 r. został skazany za unikanie służby wojskowej na dwa lata więzienia bez możliwości wyjścia warunkowego.. Jaroslav Šabata został w styczniu 1979 r. skazany na 9 miesięcy więzienia za napaść fizyczną na funkcjonariusza i obrazę słowną. Do zarzutu spoliczkowania młodego mili- cjanta przyznał się, ale dowodził, że został do tego sprowokowany. Šabata musiał odsiedzieć jeszcze wcześniejszy wyrok, który odwieszono z powodu niedotrzymania warunków zawieszenia. Wkrótce w Polsce wybuchły strajki, zalegalizowano Solidarność. Stracono na chwilę z oczu sąsiednią Czechosłowację. Jednak legenda pierwszych spotkań na Śnieżce oddziaływała. 9/1981 We wrześniu 1981 r., po zakończeniu obrad pierwszej tury zjazdu NSZZ „Solidarność”, do Pragi pojechał wrocławski działacz Aleksander Gleichgewicht. Udał się tam razem ze Stanislavem Dvořákiem, który wprowadził go w środowisko opozycji czechosłowackiej. Gleichgewicht nie wiedział, że Dvořák był prowokatorem StB. Jednak chyba dlatego podczas pobytu w Czechosłowacji polski opozycjonista nie był zatrzymywany. Udało mu się spotkać z Anną Šabatovą, Janem i Jaroslavem Šabatami. Jak wspomina Aleksander Gleichgewicht, wszyscy rozmówcy w Czechosłowacji byli żywo zainteresowani tym, co opowiadał o „Solidarności”. Koncentrował się na „Posłaniu do ludzi pracy Europy Wschodniej” przyjętym na zjeździe, które wywołało ogromny oddźwięk. Ustalił zarysy przyszłej współpracy: wymiany bibuły, materiałów drukarskich oraz 55 informacji dotyczących prześladowań i walki o prawa człowieka. Ustalono, że miejscem kontaktu będzie Wrocław. Gleichgewicht spotkał się również z księdzem Václavem Malým, z którym omawiał sytuację kościoła katolickiego w Czechosłowacji. Wtedy też padła po raz pierwszy nazwa „Solidarność Polsko – Czechosłowacka”. Sytuacja w Czechosłowacji była wówczas bardzo trudna. Trwała akcja StB „Asanace” („Asenizacja”), która miała doprowadzić do emigracji dysydentów. Czechosłowaccy komuniści podlegli Kremlowi bali się jak ognia „polskiej zarazy” – jak nazywano NSZZ Solidarność – więc podejmowano działania, które miały „przykręcić śrubę” opozycjonistom. Metody były typowe dla państw totalitarnych – pobicia, zastraszanie, wyrzucanie z pracy, nękanie ciągłymi aresztami. Wielu ludzi nie wytrzymało presji i emigrowało. Większa część jednak nie dała się zastraszyć i pozostała w kraju. Represje zelżały dopiero – paradoksalnie – po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Po internowaniu – w związku ze stanem wojennym – Gleichgewichta, motorem napędzającym współpracę z dysydentami czechosłowackimi stał się Mirosław Jasiński. Zaczął organizować, w oparciu o kontakty nawiązane przez Gleichgewichta, próby przemytu nielegalnych wydawnictw. Przekazywał także zdobycze technologiczne w zakresie drukarstwa. Dopóki trwał stan wojenny i obostrzenia z nim związane, przerzutów dokonywano sporadycznie. Najczęściej, gdy ktoś ze znajomych jechał do Czechosłowacji lub z niej wracał. Nieocenioną pomocą byli studenci. Niektóre informacje wysyłano pocztą, a przesyłki docierały do adresatów, czyli kontrola listów nie była tak bardzo szczelna. Przez pewien czas usiłowano wykorzystywać Ścieżkę Przyjaźni w Karkonoszach. Jednak z powodu słabej organizacji technicznej czechosłowackich dysydentów i czujności Wojsk Ochrony Pogranicza nie wykorzystywano tego miejsca w pełni. 09/84 W 1984 r. Petr Pospichal poprosił Rudolfa Vevodę – studenta udającego się do Polski, aby postarał się nawiązać łączność ze Zbigniewem Ja- 56 nasem z Warszawy. Namiary na niego znalazł w nielegalnie wydanej książeczce pt. „Konspira”. Vevoda wywiązał się znakomicie z zadania, umówił pierwsze spotkanie, na które Janas przybył z Januszem Onyszkiewiczem, a Petr Pospichal z Janem Wünschem. Spotkali się na „Grzesiu” w Tatrach Zachodnich. Od tej pory Warszawiacy mieli osobny, niezależny od Wrocławia kontakt z Czechosłowacją. Niedługo obie polskie grupy nawiązały współpracę. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych Mirosław Jasiński wpadł na pomysł dezinformacji SB. Rozpuścił wśród studentów plotkę, że przerzuty bibuły przez granicę odbywają się nadal w okolicach Śnieżki (plotka umyślnie rozpuszczana przez Jasińskiego i jego kolegów we wrocławskich akademikach, ma do dziś zwolenników wśród ludzi interesujących się górami). Tymczasem działacz SPCz Mieczysław Piotrowski „Ducin” na nowe miejsce przerzutu wytypował Masyw Śnieżnika koło Lądka Zdroju. Odnalazł miejsca, w których krzyżowały się szlaki polski i czechosłowacki i na mapę naniósł numery słupków granicznych. Z partnerami z Czechosłowacji ustalono szyfr na spotkania -– podawano dzień, godzinę i numer słupka. Informacje przekazywano telefonicznie . Początek nie był udany. Polacy szli na Borówkową Górę i nie spotykali tam nikogo. Czechosłowaccy partnerzy twierdzili, że też tam byli. Dopiero wizyta Jasińskiego w Pradze na przełomie kwietnia i maja 1987 r. wyjaśniła, co zaszło. Po czeskiej stronie był niedaleko szczyt o podobnej nazwie. 08/87 Większość kolejnych przerzutów bibuły odbywała się już od tej pory w Masywie Śnieżnika. Także kolejne duże spotkania dysydentów odbyły się na Borówkowej Górze. Pierwsze – 21 sierpnia 1987 r. – w rocznicę napaści wojsk Układu Warszawskiego na Czechoslowację. Wśród przybyłych znajdowali się: Václav Havel, Petr Uhl, Jiří Dienstbier, Jaroslav Šabata, Jacek Kuroń, Józef Pinior, Petr Pospíchal, Tomáš Hradílek, Zbigniew Janas. 09/87 12 września 1987 r. postanowiono zorganizować demonstrację w Karkonoszach pod hasłem „Ratujmy Karkonosze”. Protest dotyczył planów zabudowy czechosłowackiej strony gór. Z polskiej strony demonstrację zorganizowali Ruch „Wolność i Pokój” oraz SPCz. Mieli w niej wziąć udział Czesi i Polacy. Jednak w Pradze i Brnie na dworcach autobusowych zaczęło się już wyłapywanie chętnych do uczestniczenia w demonstracji. Z tego powodu większość Czechów, za wyjątkiem trzech osób, zrezygnowała z uczestnictwa. Trójka, której udało się dojechać pod Śnieżkę, została zatrzymana zaraz po wyjściu z autobusu. Zostali przetrzymani przez pięć godzin, a potem ich wypuszczono. Po polskiej stronie w godzinach rannych rozpoznane i zatrzymane zostały Ewa Kapała i Jolanta Skiba. Obie zapierały się, że wyszły tylko w góry, chociaż miały ze sobą list, jaki mieli podpisać wspólnie uczestnicy protestu. Jednak funkcjonariusze SB nie znaleźli go. Po kilku godzinach, około południa, zostały nagle wypuszczone. Prawdopodobnie esbecy chcieli za nimi dotrzeć do demonstrantów. Ewa Kapała wspomina, że niemal biegły. Esbecy za nimi. Niemal natychmiast, gdy dobiegły do przebierających się demonstrantów, zebrały podpisy pod listem protestacyjnym. Grupa spotkała się pod skałą o nazwie „Słonecznik”. Tam demonstranci przebrali się w koszulki z napisami ekologicznymi i rozwinęli dwujęzyczne transparenty z napisem „Ratujmy Karkonosze”. Henryk Prykiel, fotograf z „Dementi” zrobił zdjęcia. Następnie poszli w stronę Śnieżki. Po przejściu kotła Wielkiego Stawu, na początku kotła Małego Stawu WOP i SB podjęło próbę zatrzymania demonstrantów. Ci zaczęli uciekać. Po komendzie „Stój, bo strzelam!” zatrzymali się i rozpoczęli bierny opór. Marek Krukowski z Aleksandrem Jakowczykiem zaczęli na leżąco grać w szachy. Wszystkim imponowali całkowicie obojętnym stosunkiem do otaczających ich wopistów i esbeków. Po krótkiej dyskusji, cała grupa poszła w kierunku wskazanym przez milicję. Co ciekawe, obecny przy tym był Prykiel, który udawał przygodnego turystę. Całą grupę zawieziono na komendę Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Jeleniej Górze. W akcji przeciwko demonstrantom brały udział dwa koła turystyczne z Komend Wojewódzkich MO. Byli też funkcjonariusze SB z Warszawy. Dodatkowo zmobilizowano duże ilości jednostek WOP i Służby Bezpieczeństwa. W demonstracji brali wtedy udział m.in. Marek Krukowski, Radosław Gawlik, Krzysztof Smolnicki, Jolanta Skiba, Ewa Kapała, Zbigniew Janas z synem, Józef Pinior, Mirosław Jasiński. 06/88 12 czerwca 1988 r. podczas przerzutu nielegalnych wydawnictw zatrzymano Piotra Golemę, Ewę Kapałę – z Polski, Jachyma Topola i Ivana Lampera – z Czechosłowacji. Podczas zejścia z kolejki linowej na szczycie Kopa, polscy kurierzy zostali tylko wylegitymowani. Po dojściu na miejsce spotkania i wymianie plecaków z Czechami, zostali otoczeni przez wopistów. Zatrzymano wszystkich kurierów. Zostali przewiezieni najpierw do stanicy WOP w Szklarskiej Porębie, a następnie do aresztu WUSW w Jeleniej Górze. Tam Piotr Golema został zaprowadzony do łaźni, gdzie przykuto go do kaloryfera i pobito. Polaków zwolniono po 48 godzinach, orzekając kary po 50 tysięcy złotych. Czechów deportowano do Czechosłowacji. Zawieziono ich do Trutnova, gdzie zostali po kilkudziesięciu godzinach zwolnieni. Ich sprawy zostały skierowane do sądu. 07/88 10 lipca 1988 r. odbyło się kolejne duże spotkanie na Borówkowej Górze. Wielu spośród obecnych za kilkanaście miesięcy wejdzie do władz obu państw. Spotkanie to było filmowane przez czechosłowacką grupę niezaleznego „Videojournala”. Uwiecznieni na filmie uczestnicy ubrani są zwyczajnie, jak turyści. Palą papierosy, piją alkohol, rozmawiają bardzo swobodnie. Tworzą także wspólne oświadczenie, które kładzie nacisk na prawa człowieka – jak zresztą w prawie każdym oświadczeniu z tamtych czasów. 06/89 Ostatnie duże spotkanie opozycji miało miejsce 25 czerwca 1989 r. W Polsce było po wygranych przez opozycję solidarnościową wyborach. 57 Na spotkanie przyszli już posłowie i senatorowie. Prorokowali, że niedługo w Czechosłowacji będzie podobnie. A Havel będzie prezydentem. 09/89 17 września dokonano najciekawszego przerzutu przez granicę. Do Polski uciekł rzecznik Karty 77 Stanislav Devaty. Jego perypetie w trakcie przeprawy moga stanowić scenariusz filmu sensacyjnego. Samochody WOP-u goniły samochód, w którym wieźli go przyjaciele z SPCz. W Polsce przebywał do grudnia, gdy to podczas Aksamitnej Rewolucji powrócił do kraju – także nielegalna drogą. 58 Kilkanaście lat intensywnych kontaktów pomiędzy dysydentami to dowód, jak trudno powstrzymać ludzi szukających wolności. Uczestnicy tamtych spotkań w górach czuli się wolni. W swoich wspomnieniach mówią wręcz o „ładowaniu akumulatorów”. Świadomość istnienia przyjaciół po drugiej stronie granicy znakomicie motywowała do działania. Jej owocem są do dziś trwające przyjaźnie. Duch sąsiedzkiej solidarności dał o sobie znać, kiedy działacze SPCz już jako członkowie rządów Polski i Czechosłowacji negocjowali z ZSRR termin wycofania Armii Czerwonej z ich terytoriów.