Inspiruje mnie
Transkrypt
Inspiruje mnie
TwojeMIEJSCE nr 15/2014 (IV kwartał) ODKRYWAMY REGIONY W SIÓDMYM NIEBIE Mazury Morskie dobrodziejstwa – znacznie więcej niż woda i słońce! – talasoterapia WYWIAD Z MARIĄ SADOWSKĄ Inspiruje mnie kultura ABOUT EACH OTHER franca Maria kobenter: Wszędzie czuję się znakomicie Prestige Club to same korzyści: · Specjalne, NIŻSZE CENY na usługi noclegowe oraz gastronomiczne realizowane w Grupie hoteli Polish Prestige Hotels & Resorts · Punkty, którymi każdy uczestnik może płacić za wybrane usługi Szczegóły na stronie www.hotelepph.pl edyToRial Drodzy Czytelnicy Przed Państwem 15. wydanie magazynu „Twoje Miejsce”. Jesteśmy na początku jesieni – jednej z najbardziej kolorowych pór roku. W magazynie również nie zabraknie „kolorów”, czyli tematów, które, mamy nadzieję, będą dla Państwa ciekawą i inspirującą lekturą. Gwiazdą numeru jest Maria Sadowska, wokalistka, reżyserka, jurorka kilku edycji programu „The Voice of Poland”. W rozmowie z nami opowiada m.in. o tym, co stanowi dla niej inspirację, a także o swej najnowszej płycie. Jesień to czas organizacji targów. Wiele z nich odbywa się w hotelach. Jak zatem zorganizować targi w hotelu? Odpowiedzi w artykule w dziale „Oblicza biznesu”. Zabieramy Państwa także w podróż do jednego z najpiękniejszych regionów naszego kraju – na Mazury. Na przykładzie kilku hoteli i obiektów PPH&R pokazujemy, jakie oryginalne atrakcje hotele z tego regionu przygotowały specjalnie dla swoich Gości. W numerze również kolejny z cyklu artykułów, których celem jest zaprezentowanie oryginalnych sposobów inwestowania w sztukę. Tegoroczne wakacje już za nami. Wiele osób spędziło je nad morzem, korzystając z wielu dobrodziejstw nadmorskiego klimatu. W artykule w dziale „W siódmym niebie” udowadniamy, że oferty hotelowych salonów spa pozwalają korzystać z tych dobrodziejstw nie tylko w sezonie letnim, ale przez cały rok. W ramach cyklu „About each other”, prezentujemy sylwetkę Franki Marii Kobenter, prezesa Austria.info – organizacji, której celem jest szeroko rozumiana promocja austriackiej turystyki w Polsce. Wszystkim tym, którzy niezależnie od pory roku uprawiają fizyczne aktywności, przybliżamy tematykę i zasady gry w squasha. Dyscyplina ta cieszy się bowiem w naszym kraju coraz większą popularnością. Po takim wysiłku warto spróbować czegoś pysznego, dlatego też, tradycyjnie. szefowie kuchni hoteli zrzeszonych w PPH&R przygotowali dla Państwa przepisy na smakowite potrawy. Życzymy ciekawej lektury. Co w NuMeRze? 04. WYWIAD Inspiruje mnie kultura: Rozmowa z Marią Sadowską 14. OBLICZA SZTUKI Inwestycja w stolik w kształcie nerki 22. OD KUCHNI Przepisy szefów kuchni 10. ODKRYWAMY REGIONY Mazury: Znacznie więcej niż woda i słońce! 20. ROZMAITOŚCI Good Life: Nowa �ilozo�ia Hotelu Krasicki 26. AKTYWNIE Rakietowe ćwiczenia 08. OBLICZA BIZNESU Targi branżowe w hotelu: Jak je zorganizować? 16. W SIÓDMYM NIEBIE Morskie dobrodziejstwa: Talasoterapia WYDAWCA: Feniks Media Group W. Ślaga, D. Wajs spółka jawna ul. Na Wierzchowinach 1D, 30-222 Kraków, fax: 12 263 06 22, tel. 12 257 01 51 STUDIO DTP: Kierownik studia: Jerzy Gorczyca Graficy: Wojciech Kleszcz, Krzysztof Kusiak REDAKCJA: Redaktor naczelny: Krzysztof Jędrocha Redaktor prowadzący: Michał Durbas Korekta: Jolanta Witkowska Współpraca: Grzegorz Chmielewski, Grażyna Jancik, Aneta Szymczyk-Miraś, Paweł Kawałek, Beata Pałac, Radosław Urban DZIAŁ PRODUKCJI I KOLPORTAŻU: Krzysztof Chachlowski, e-mail: [email protected] MARKETING I REKLAMA: Marek Czaja, tel. 12 263 06 62, [email protected] DRUK: ALNUS Sp. z o.o., ul. Wróblowicka 63, 30-698 Kraków; 3 24. ABOUT EACH OTHER Franca Maria Kobenter: Wszędzie czuję się znakomicie W magazynie wykorzystano zdjęcia z biblioteki Shutterstock.com. Zastrzegamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany tytułów. Materiałów niezamówionych nie zwracamy. Przedruki z magazynu „Polish Prestige Hotels & Resorts Twoje Miejsce“ dozwolone są wyłącznie za uprzednią pisemną zgodą wydawcy. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia i reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z linią programową lub charakterem pisma oraz wydawcy (art. 36 pkt 4 Prawa prasowego). Foto na okładce: Michał Pańszczyk/Sony Music wywiad Maria sadowska: Inspiruje mnie kultura Rozmawiał: Paweł Kawałek; Foto: Michał Pańszczyk/Sony Music Niegdyś znana jako Marysia – dziś jest dorosłą Marią. Dojrzała jako kobieta i artystka. Człowiek renesansu – wokalistka, scenarzystka, reżyser – Maria Sadowska. Niedawno wydałaś kolejną płytę „Jazz na ulicach”. Zastanawiam się, jak wygląda Twoja praca, gdy tworzysz materiał na kolejny krążek? To ciekawe, bo proces twórczy jest taką machiną, która, gdy się ją raz uruchomi, nie zatrzymuje się – bez względu na to, co w danej chwili robisz. Możesz robić zupełnie inne rzeczy, ale twoja głowa cały czas pracuje, drążąc temat. Fajnie jest, gdy pozna się i zrozumie swój rytm tworzenia. Kiedy już się w niego wejdzie, wszystko idzie gładko. W przypadku najnowszej płyty było tak, że kilka utworów – między innymi tytułowy „Jazz na ulicach” skomponowałam znacznie wcześniej. Leżały na półce i czekały na swój moment. Cały czas miałam wrażenie niedokończonej sprawy. Czasem tak bywa, aż nagle przychodzi dzień, gdy zapada decyzja: „Ok. Zaczynam robić tę płytę i ją skończę!”. Ustalam konkretny deadline i ukierunkowuję całą moją energię w tę stronę. Wtedy spotykamy się z zespołem, jammujemy, wymyślamy różne riffy. Podczas tworzenia materiału do „Jazzu na ulicach”, na każdej próbie rodziło się kilka pomysłów na utwory, z których potem wybieraliśmy to, co najlepsze i co należy rozwijać. Miejsce w zasadzie nie ma znaczenia, bo nagrania z prób często mam w telefonie. Mogę słuchać ich kiedy i gdzie chcę, choćby wtedy, gdy jadę samochodem. Pomysł rodzi się nagle. Dla przykładu, utwór „Life is a beat” powstał w drodze powrotnej z koncertu sylwestrowego we Wrocławiu. Miałam nagrany tylko podkład muzyczny z próby, słuchaliśmy go cały czas i pisaliśmy na bieżąco teksty, a ja notowałam melodię. Natomiast numer „Klikam” powstawał odwrotnie. Sam tekst był gotowy dużo, dużo wcześniej, i to do niego próbowaliśmy dopasowywać różnego rodzaju muzykę. W ostatniej chwili, już w studiu nagraniowym, zarejestrowałam trzy różne wersje melodii i podziałów. Wybraliśmy tę, która brzmiała najlepiej. Często jest to czysto rzemieślnicza robota. Zaczynasz pracę i po prostu, trzeba wykonać ją jak najlepiej. Proces twórczy to kręta droga. Nigdy nie wiesz, co może spotkać cię za zakrętem. Na początku każdego projektu musi być jakaś idea, koncepcja. Skąd się bierze? To prawda, że najważniejszy jest pomysł. Wspólny mianownik. Coś, co będzie scalać 4 płytę. Poszukuję tego, inspirując się innymi rodzajami sztuki. Oglądam filmy, czytam książki, uwielbiam wystawy sztuki współczesnej i współczesną muzykę, mogłoby się wydawać – odległą od tego, co sama tworzę. Często pojawia się w niej ciekawe instrumentarium albo motyw, który zapada mi w pamięć i stanowi punkt wyjścia do dalszej pracy. Inspiruje mnie szeroko pojęta kultura. A propos kultury. Kilkanaście dni temu premierę miał teledysk do utworu „Jazz na ulicach”, który zrealizowałaś z młodymi aktorami, studentami Łódzkiej Szkoły Filmowej, której sama jesteś absolwentką. Mimo bardzo ciekawego efektu, póki co, klip można zobaczyć wyłącznie w Internecie. Chyba nie jesteś ulubienicą telewizji? To jeszcze wciąż świeża sprawa, więc nie mam rozeznania, jak obecnie wygląda jego sytuacja, ale zdaję sobie sprawę, że w ramach telewizji publicznej klipy nie istnieją. Kiedyś wyglądało to zupełnie inaczej. Dziś każda sekunda jest cenna i przeznaczana na zarabianie pieniędzy z reklam. Nie ma programów, wywiad Mam wiele fajnych pomysłów na płyty – w tym także na moją kolejną, solową. będzie to płyta z tej samej serii co „Jazz na ulicach”, oparta na przenikaniu się gatunków. typowo muzycznych, gdzie można byłoby zaprezentować klip, takich jak „Muzyczna jedynka” czy „Lista Przebojów 30 TON”. Jedyna możliwość to pojawienie się w programie telewizji śniadaniowej albo w „Teleexpressie”, gdzie puszczą 15-20 sekund klipu. Telewizja nie wzięła żadnego z moich teledysków przez ostatnich 6 czy 7 lat, więc od dawna jestem ponad to. Nie analizuję tego zbytnio, choć przez te lata słyszałam różne wersje, że jestem za stara, że to „zbyt jazzowe”. Że dzisiejsze telewizje muzyczne oglądają głównie dzieci, a moja muzyka nie jest dla nich. Na szczęście, nie przeżywam tego traumatycznie. Po prostu – robię swoje i idę dalej. Oczywiście, chciałabym, żeby jak najwięcej ludzi mogło go zobaczyć, i mam nadzieję, że tak się stanie, ale wiem, że u mnie rzeczy dzieją się powoli. Zrobiłam swoje, reszta jest w rękach moich fanów i ludzi, którzy zechcą przekazać klip dalej. Skoro jesteśmy przy telewizji – nie zobaczymy Cię w nowej edycji „The Voice of Poland”. Uzasadniając swoją rezygnację, powiedziałaś, że robisz to, bo musiałabyś poświęcić zbyt wiele dla tego programu, a w zanadrzu masz nowe projekty. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy? Przede wszystkim chodzi o filmy, nad którymi właśnie pracuję. Program wyjął mi rok z życia, w związku z tym musiałam odstawić wszystko, co z nimi związane, na boczny tor. W tej chwili nie mogę powiedzieć niczego konkretnego. Mam kilka pomysłów, ale ciężko powiedzieć, który z nich wypali jako pierwszy. Dopóki nie ma pewności, że film powstanie, wolę nie zapeszać. Na razie pracujemy scenariuszowo. Oprócz tego od października rozpoczynamy drugą część trasy koncertowej „Jazz na ulicach Live Tour”. Udaje Ci się godzić dwie różne dziedziny sztuki. Z jednej strony, wokalistka, z drugiej – scenarzystka i reżyser. Dbam, by w moim życiu zawodowym panował płodozmian, który daje mi ogromny komfort. Kiedy jestem zmęczona show-biznesem, film daje mi wytchnienie i dystans. Na jakiś czas wycofuję się wtedy z życia publicznego, związanego głównie z muzyką, i poświęcam w całości zupełnie innemu rodzajowi sztuki. 6 Uważam zresztą, że działa to świetnie na kreatywność. Praca przy filmie ma zupełnie inną specyfikę. Potrzebne jest wyciszenie i ogromne skupienie. To daje mi możliwość odcięcia się od wszelkich spraw showbiznesowo-wizerunkowych i spojrzenia na to, co się robi, z innej perspektywy. Nie oznacza to, że znikam ze świata muzyki. Mam wiele fajnych pomysłów na płyty – w tym także na moją kolejną, solową. Będzie to płyta z tej samej serii, co „Jazz na ulicach”, oparta na przenikaniu się gatunków. Marzy mi się płyta z kołysankami świata, dla dzieci, tak jak i jazzowa płyta z moim tatą – „Jazz łączy pokolenia”. Mam sporo mniejszych projektów, które są tworzone z mniejszym rozmachem, ale dużym sercem. Staram się jednak zachowywać równowagę i realizować obie pasje w takim samym stopniu. Wydałam płytę, zamknęłam pewien etap – teraz jest czas dla filmu. Czy zamierzasz iść podobnym torem, jak w przypadku „Dnia Kobiet”? Zdecydowanie tak. Najważniejszy film, nad którym teraz pracuję, także dotyczy praw kobiet. Chcę mówić o ważnych i trudnych sprawach, a jednocześnie podawać je w formie nieartystowskiej, takiej, którą się dobrze ogląda. To dla mnie bardzo ważne, żeby ludzie mogli identyfikować się z bohaterem i przeżywać historię razem z nim. Nie jest to zadanie łatwe do zrealizowania, ale wierzę, że się uda. Trzymajcie kciuki! Hotel Krynica**** Przyjazny Rodzinie Hotel Krynica**** znajdujący się w Krynicy-Zdroju to obiekt, który z całą pewnością określić możemy mianem „przyjaznego rodzinie”. O wyjątkowej dbałości o każdego Gościa, a szczególnie o Gości najmłodszych, świadczy m.in. fakt, że po raz kolejny hotel bierze udział w ogólnopolskiej akcji pt. Hotel Przyjazny Rodzinie. Hotel Krynica**** jest miejscem, które zapewnia spokój, komfort oraz bezpieczeństwo rodzinom z dziećmi oraz przyszłym mamom. www.hotelkrynica.eu Hotel Krynica**** ul. Park Sportowy 3 33–380 Krynica-Zdrój tel. +48 18 473 71 00 Oferta Hotelu tworzona jest z myślą o wygodzie rodzin z dziećmi, dlatego na ich życzenie Hotel udostępnia: łóżeczko dla małego dziecka, podgrzewacz do butelek, nawilżacz powietrza, plastikowe naczynia i sztućce dla dzieci, przewijak, zestaw do monitoringu snu dziecka, zabezpieczenia okien i mebli przed otwarciem przez dzieci, wanienkę do kąpieli dziecka, krzesełko do jedzenia dla maluchów, jednorazowe śliniaczki. W karcie znajduje się także specjalnie przygotowane dla dzieci menu. Posiłki podane są w tak fantazyjny sposób, że skusi się na nie nawet największy niejadek. W hotelu wyznaczone są także specjalne miejsca, w których każda mama może w komfortowych warunkach przewinąć swoje dziecko. Przez cały dzień wszystkie dzieci mogą spędzać czas w Sali Zabaw, w której znajdują się: kredki, kolorowanki, zabawki, gry planszowe oraz książeczki edukacyjne. Hotel organizuje również programy animacyjne dla dzieci w różnym wieku. W ustalonych wcześniej godzinach opiekę nad dziećmi sprawuje niania hotelowa. Na terenie obiektu znajdują się także piaskownica oraz zjeżdżalnia dla dzieci. Sieć Elbest Hotels bardzo chętnie gości rodziny z dziećmi. W kolejnej edycji programu Hotel Przyjazny Rodzinie wzięły także udział inne obiekty z grupy: Hotel Wolin***, Hotel Solina***, Ośrodek Złoty Sen oraz Ośrodek Wawrzkowizna. „Hotel bardzo zaangażował się w przygotowanie dla rodzin z dziećmi, i to na wszystkich poziomach. Hotel umie wyeksponować swoje atuty i jest to dobre miejsce na pobyty rodzin z dziećmi. Oferta jest kompleksowa, a zespół hotelu profesjonalny i serdeczny. Duży plus za bogaty wybór książek i gier do wypożyczenia do pokoju oraz możliwość kupienia w hotelu słoiczków z jedzeniem dla maluchów, pampersów, chusteczek czy kaszki. To są rzeczy, które często się kończą w najmniej spodziewanym momencie i wiemy, że rodzice doceniają takie możliwości”. Violetta Hamerska – Przewodnicząca Kapituły Hotel Przyjazny Rodzinie Fragment opinii pochodzi z recenzji po audycie w Hotelu Krynica. Całość opinii na stronie www.rodzinawhotelu.pl. oblicza biznesu Targi branżowe w hotelu Jak je zorganizować? Tekst: Grażyna Jancik Jesień to czas, kiedy wiele firm decyduje się na organizację targów. I wiele boryka się z wyborem odpowiedniego miejsca. Centrum konferencyjne, hala wystawiennicza, a może ciekawe wnętrza prestiżowego hotelu? Podpowiadamy, w jaki sposób wybrać odpowiednie miejsce i na co zwrócić szczególną uwagę podczas przygotowań. Pokazujemy, dlaczego organizacja targów w hotelu to dobre rozwiązanie, zwłaszcza wydarzeń branżowych, podczas których jest obecna określona ilość wystawców i odwiedzających, a także liczy się prestiż takiego przedsięwzięcia. Decydując się na hotel, jako miejsce targów, warto wybrać taki, który jest kojarzony z elegancją, posiada luksusowe, przestronne wnętrza i odpowiednie zaplecze. Musi być także w dobrej lokalizacji, z dobrym dojazdem. Konieczna sala wystawiennicza Na początku naszych działań musimy określić, jak duże będzie to wydarzenie, ilu planujemy wystawców i uczestników. Wybierzmy taki hotel, który posiada dużą przestrzeń, którą można zaaranżować targowo. Ważne jest, aby zmieściły się boksy wystawiennicze, ścianki firmowe, rollupy i inne materiały reklamowe oraz produkty, które będą prezentowane – zwłaszcza, jeżeli zajmują dużo miejsca (maszyny, urządzenia). Po rozstawieniu koniecznej zabudowy i pozostałych materiałów, także odwiedzający powinni mieć dużo miejsca na swobodne przejście pomiędzy stoiskami. Ważne jest również odpowiednie wyposażenie przestrzeni targowych: dostęp do prądu, możliwość podłączenia oświetlenia, telewizora, komputera itp., odpowiednie oświetlenie stoisk i nagłośnienie sali wystawienniczej. Warto sprawdzić, czy hotel dysponuje zabudową targową, organizuje ją we własnym zakresie, czy musimy wynająć firmę zewnętrzną. Niezbędna jest również możliwość zorganizowania w widocznym miejscu stoiska dla sponsora 8 targów / głównego wystawcy. Tak, aby prezentacja była widoczna dla wszystkich odwiedzających. Niezbędne miejsca dodatkowe Aby zorganizować targi, potrzebne są dodatkowe pomieszczenia, które będą spełniać wiele różnych funkcji. Konieczna będzie szatnia dla uczestników wydarzenia oraz miejsce przeznaczone do rejestracji uczestników konferencji. Ważne, aby było widoczne, z łatwym dostępem – najlepiej w holu. Ważnym elementem każdych targów jest także katalog. Może on zostać rozdany podczas rejestracji, albo znajdować się w przeznaczonym do tego miejscu – widocznym, tak, aby każdy z uczestników miał do niego dostęp jeszcze przed wej- oblicza biznesu ściem na imprezę. To umożliwi zapoznanie się z prezentacjami wystawców, mapą rozmieszczenia stoisk. Podczas targów musi zostać zapewnione pomieszczenie, w którym wystawcy będą mogli zostawić swoje dodatkowe materiały promocyjne, opakowania z materiałów reklamowych, itp. Targi to także specjalne pokazy czy też towarzyszące im konferencje lub szkolenia. W zależności od zaplanowanych wydarzeń konieczne będą dodatkowe, odpowiednio wyposażone pomieszczenia – np. sala konferencyjna, w której znajduje się ekran, rzutnik, nagłośnienie. Warto sprawdzić, czy wybrany hotel dysponuje takim zapleczem. Czas na posiłek Miejsce na wypicie kawy, zjedzenie obiadu w budynku, w którym odbywają się targi, wydaje się niezbędne. Kawiarnia i restauracja hotelowa będą idealnym rozwiązaniem. Konieczna będzie także sala na wieczorny bankiet, imprezę branżową – ważne, aby była bardzo elegancka i pomieściła przewidzianą liczbę gości. Obecność na targach często wiąże się, zwłaszcza, gdy targi są 2-3-dniowe, z noclegiem. Zakwaterowanie w miejscu odbywania się targów jest bardzo wygodnym rozwiązaniem dla wystawców i gości. Znając liczbę uczestników warto wcześniej zarezerwować noclegi. Także pod tym kątem powinniśmy analizować odpowiedni obiekt na organizację targów. Komfort jest niezbędny W czasie targów bardzo ważny jest komfort pracy wystawców – zarówno na etapie przygotowania stoiska, jak i prezentacji podczas wydarzenia. Konieczny jest zatem parking z wolnymi miejscami dla wystawców i w miarę możliwości dla odwiedzających. Ważne, aby była możliwość sprawnego przetransportowania materiałów promocyjnych, eksponatów wystawienniczych. Konieczne będzie bliskie zaparkowanie obok drzwi hotelu, windy czy też możliwość skorzystania ze specjalnych wózków do przewożenia np. bagażu. Warto także zadbać, aby organizacja targów nie kolidowała z wypoczynkiem pozostałych gości hotelowych poprzez np. korzystanie z wyznaczonych wind czy wydzielenie i oznaczenie przestrzeni targowej. Sprawdźmy też, czy miejsce przeznaczone na przestrzeń wystawienniczą ma odpowiedni system wietrzenia lub klimatyzację – aby podczas kilkugodzinnego wydarzenia uczestnikom nie było duszno. Profesjonalna obsługa Organizując targi w hotelu możemy bazować na doświadczeniu personelu w obsłudze tego typu imprez. Profesjonalny, 9 doświadczony personel podczas organizacji targów jest niezbędny. Dowiedzmy się, jaki personel będzie nam pomagał podczas organizacji targów, czy otrzymamy wsparcie przy przygotowywaniu przestrzeni wystawienniczej, odpowiedni rozkład firm, pomoc w aranżacji, a także opiekę nad wystawcami podczas targów. Ważna jest osoba odpowiadająca za całość wydarzenia – menedżer targów, koordynujący całość wydarzenia po stronie hotelu, osoba, która interweniuje i pomaga w momencie wystąpienia problemów, deleguje personel hotelowy do wyznaczonych zadań. Organizacja targów w prestiżowym hotelu zapewne podniesie rangę organizowanego wydarzenia, a eleganckie wnętrza, dające komfort pracy i wypoczynku, sprawią, iż zarówno wystawcy, jak i goście chętnie przyjadą na targi i wyniosą miłe wrażenia. odkrywamy regiony Mazury znacznie więcej niż woda i słońce! Tekst: Beata Pałac, Foto: archiwum hoteli – Anders i Zamek Ryn Mazury to jeden z najbardziej atrakcyjnych turystycznie regionów naszego kraju – wakacyjny kierunek tysięcy Polaków, miejsce weekendowych wypadów oraz podróży biznesowych. Region ten kojarzy się przede wszystkim z wypoczynkiem na łonie natury. O ile więcej, poza wodą i słońcem, rejon ten ma do zaoferowania turystom, najlepiej widać na przykładzie oferty hoteli i obiektów, zrzeszonych w ramach sieci Polish Prestige Hotels & Resorts. Mazury, z racji wieloletniej tradycji turystycznej, dysponują bogatym zapleczem hotelowo-rekreacyjnym. Obiekty turystyczne, będące członkami sieci PPH&R, starają się wychodzić poza klasyczne „menu” oferty hotelowej i tworzą interesującą propozycję dodatkowych atrakcji, kierowaną do osób wypoczywających w Krainie Wielkich Jezior. Poniżej przedstawiamy kilka przykładów na to, w jaki sposób można aktywnie i ciekawie spędzić czas na Mazurach. By w pełni zapoznać się z repertuarem możliwości rekreacyjnych, oferowanych przez hotele, zrzeszone w sieci PPH&R, zachęcamy do przeglądnięcia stron internetowych tych obiektów. W ciągłym ruchu Podczas wypoczynku w Hotelu Warszawa w Augustowie goście mają możliwość skorzystać z niecodziennej atrakcji, jaką jest przejażdżka zabytkowym samochodem marki „Warszawa”. Komfortowo wyposażonym modelem M20 z 1963 roku można wybrać się na wycieczkę na Rynek Zygmunta Augusta w Augustowie, do śluzy w Przewięzi lub sanktuarium w Studzienicznej. – Nazwa Hotelu Warszawa nawiązuje do modelu produkowanego na warszawskim Żeraniu przez Fabrykę Samochodów Osobowych, która była pierwszym właścicielem obiektu hotelowego. Również wnętrza hotelu nawiązują do polskiej marki samochodu Warszawa poprzez liczne motywy graficzne w pokojach i lobby – wyjaśnia Krzysztof Kunicki, dyrektor Działu Sprzedaży i Marketingu obiektu. Wszyscy goście, którzy zdecydują się na pobyt w hotelu, mogą podziwiać jeden z modeli tego pięknego auta tuż po przybyciu na miejsce wypoczynku – prezentowany jest on na dziedzińcu obiektu. 10 W zakresie motoryzacji specjalną ofertę ma też Hotel Amax w Mikołajkach. – W ostatnim okresie dużym powodzeniem cieszy się nasz autorski event Subaru Impreza Training Day. Z uwagi na to, że Mikołajki stały się stolicą polskich rajdów samochodowych (odbywają się tu Eliminacje Rajdowych Mistrzostw Świata WRC), proponujemy gościom rajdowy event, w czasie którego mogą pod okiem instruktora (kierowcy rajdowego) podszkolić swoje umiejętności za kierownicą, a następnie doświadczyć wielu emocji, zasiadając na miejscu pilota w rajdowym aucie. Bezpieczeństwo gwarantuje szofer – kierowca rajdowy oraz pełne zabezpieczenie trasy odpowiednimi służbami. Całość odbywa się na torze rajdowym Mikołajki bądź torze rajdowym w Mrągowie – mówi Tomasz Olbryś, kierownik Działu Marketingu i Sprzedaży obiektu. Ciekawą formą zapoznania się z dziedzictwem przyrodniczym oraz historycznym Mazur są odkrywamy regiony rejsy statkiem. Hotel Anders w Starych Jabłonkach, wspólnie z Żeglugą Ostródzko-Elbląską, oferuje swoim gościom rejs na trasie Stare Jabłonki – Ostróda, na szlaku którego można podziwiać przepiękną mazurską przyrodę. – Rejs „Szlak Szeląga” prowadzi przez Obszar Chronionego Krajobrazu Kanału Elbląskiego. 18-kilometrowa trasa wiedzie przez jeziora Szeląg Mały, Szeląg Wielki, Jezioro Pauzeńskie i Drwęckie, aż do Ostródy. Podczas wycieczki można podziwiać chronione gatunki ptaków, np. majestatycznego bielika, ale również żurawie, czaple czy perkozy – mówi Magdalena Malinowska, specjalista ds. marketingu Hotelu Anders w Starych Jabłonkach. Spotkanie z historią Niezwykła i skomplikowana historia tego regionu Polski sprawia, że podczas urlopu na Mazurach nie sposób się nudzić. Goście mogą skorzystać na przykład z proponowanej przez Hotel Anders wycieczki do Skansenu Fortyfikacji w Starych Jabłonkach. – „Spotkania z wojskiem i historią” to lekcja historii na żywo w zrewitalizowanym schronie bojowym w Starych Jabłonkach. Schron bojowy to małe muzeum, wyposażone w eksponaty: repliki broni, oryginalne hełmy, bagnety oraz mundury z czasów II wojny. Przewodnik z Koła nr 5 Związku Żołnierzy Wojska Polskiego oprowadza po pomieszczeniach bunkra, opowiadając o historii obiektu, żołnierzach, wyposażeniu – mówi Magdalena Malinowska. W Hotelu Zamek Ryn szczególnym powodzeniem cieszą się natomiast jedyne w swoim rodzaju Biesiady Rycerskie, przenoszące gości do niezwykłych czasów średniowiecza. – Piękne stroje z epoki, widowiskowe pokazy walk i wspólna zabawa z niesamowitą opowieścią w tle, pozwolą poczuć się ówczesnym Rycerzem, Damą lub Paziem, zaś tradycyjne trunki i smakowite jadło na zawsze zapadają w pamięć – zachęca Łukasz Kundzicz, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży Hotelu Zamek Ryn. Turyści, niebojący się wyzwań, tajemniczą historię Mazur poznać mogą również podczas pobytu w Hotelu Amax w Mikołajkach. Specjalny program nocnego zwiedzania Wilczego Szańca w Gierłoży pozwala pokonać leśną trasę o długości ok. 1 km z doświadczonym przewodnikiem. – W czasie zwiedzania uczestnicy wycieczki mogą dowiedzieć się wielu ciekawostek na temat pobytu Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu, wejść do ruin niektórych bunkrów oraz poznać szczegóły ostatniego zamachu na Hitlera, dokonanego przez płk. Stauffenberga. Zapewniamy gościom latarki i dreszczyk emocji w czasie zwiedzania – zachęca Tomasz Olbryś, kierownik Działu Marketingu i Sprzedaży obiektu. Ahoj, przygodo! Coraz więcej gości pragnie w czasie wakacji aktywnie spędzać czas. Hotele i obiekty, zrzeszone w ramach sieci PPH&R, wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom. Popularność kulinarnych show powoduje, że wielu turystów cieszy możliwość wzięcia udziału w animacjach, związanych z nauką gotowania. Rodzinna Akademia Kulinarna, warsztaty dla dzieci MiniMasterChef, zabawy kulinarne czy wspólne gotowanie z uznanymi posta- 11 ciami polskiej gastronomii, a także Pieczenie Jaszczurów nad ogniskiem to tylko niektóre z propozycji, jakie przygotował Hotel Anders w Starych Jabłonkach. Inną aktywnością, pozwalającą na rodzinne spędzanie wolnego czasu, jest, polecana przez Hotel Warszawa w Augustowie, wyprawa do Parku Linowego „Twierdza Jaćwingów”. Znajduje się on w samym sercu Suwalskiego Parku Krajobrazowego, tuż nad brzegiem jeziora Jeglówek, w bliskim sąsiedztwie Góry Cisowej. Goście mogą wybierać z czterech tras o różnym stopniu trudności, dostępna jest również trasa dla dzieci oraz trasa tyrolkowa. Mazury to nie tylko wypoczynek na lądzie i w wodzie. Szczególną okazją do podziwiania piękna tego regionu są rejsy balonem. Oferuje je między innymi Hotel Zamek Ryn: – Lot balonem jest outdoorową formą aktywności, na którą składa się również element współpracy z załogą balonu. Goście mogą brać udział w przygotowaniu balonu do startu oraz pakowaniu sprzętu po locie. Zachęcamy zawsze do współpracy z nami, dzięki czemu goście mogą lepiej poznać sport balonowy – mówi Łukasz Kundzicz. Na rosnące zainteresowanie gości odkrywamy regiony grami terenowymi odpowiada m.in. Hotel Głęboczek, proponując geocaching. – Jest to gra terenowa, polegająca na szukaniu skarbów przy pomocy urządzeń GPS. Uczestnicy zabawy podążają do miejsca, określonego przez współrzędne geograficzne, i tam starają się odnaleźć skrytkę geocache (pojemnik), ukryty w tym miejscu. Jest to idealna rozrywka dla wszystkich wielbicieli poszukiwania skarbów, a także świetny sposób na rodzinne i aktywne spędzanie wolnego czasu – wyjaśnia Maja Lubomańska-Palarczyk, dyrektor ds. marketingu i PR obiektu. Hotele, zrzeszone w sieci PPH&R, czynnie promują zdrowy styl życia. Dowodem jest udział Hotelu Mazurskie Siedlisko Kruklin w programie „Biegam, bo lubię”, którego patronem medialnym jest Polskie Radio Program Trzeci. Obiekt włącza się w akcję poprzez organizację Mazurskiego Biegu Sylwestrowego. – Bieg pod koniec 2014 r. będzie wyjątkową okazją dla wszystkich tych, którzy zdecydują się w niepowtarzalny sposób zakończyć stary, i przywitać nowy rok. To świetny powód do tego, żeby zimową porą wyruszyć do Krainy Tysiąca Jezior i w świąteczno-sylwestrowej atmosferze pokonać dystans 10 kilometrów. Uczestnicy oraz wszyscy kibice będą mieli przy okazji szansę na żywo usłyszeć radiowe głosy Krzysztofa Łoniewskiego i Pawła Januszewskiego – dziennikarzy radiowej Trójki, którzy poprowadzą imprezę – mówi Martyna Pisowłocka z obiektu. Zasmakuj Krainy Wielkich Jezior In vino veritas – mówi łacińskie przysłowie, lecz aby tę prawdę zgłębić, warto dowiedzieć się więcej o tym szlachetnym trunku. Wszystkim osobom, które szukają pomysłu na niebanalny wypoczynek, Głęboczek Vine Resort & SPA proponuje udział w Akademii Wina. – Udział w zajęciach pozwala gościom zapoznać się z podstawową charakterystyką szczepów, dowiedzieć się więcej na temat ro- 12 dzajów wina oraz regionów, a także nauczyć się odpowiednio czytać etykiety. Dzięki temu każdy uczestnik Akademii będzie potrafił umiejętnie dobrać wino do potraw oraz ocenić klasę trunku – mówi Maja Lubomańska-Palarczyk. Nic nie komponuje się tak dobrze z dobrym winem jak znakomity jakościowo ser. Do wspaniałych polskich tradycji serowarskich nawiązuje Ogólnopolski Festiwal Serów Farmerskich i Tradycyjnych w Lidzbarku Warmińskim, którego partnerem jest Hotel Krasicki. Podczas pobytu w Hotelu Krasicki każdego roku w czerwcu można wziąć udział w tej imprezie. Jest to jedyne w Polsce wydarzenie, służące przede wszystkim odbudowie i rozwojowi tradycji serowarskiej, odzyskaniu „utraconych smaków”, i od pierwszej edycji stanowi miejsce spotkań i wzajemnej edukacji małych tradycyjnych producentów i entuzjastów serowych smaków, jak również miejsce integracji całego środowiska miłośników tradycyjnych serów. – Na festiwalowym jarmarku można degustować i zakupić sery, robione własnoręcznie przez producentów z całej Polski, wytwarzane przede wszystkim z własnego, świeżego i surowego mleka krowiego, koziego i owczego, dojrzewające w naturalny sposób. Istnieje też możliwość kupienia kilku farmerskich serów z Francji oraz tradycyjnego chleba. Na warsztatach smaku i pogadankach kulinarnych natomiast można poznać i skosztować serów szwajcarskich i francuskich lub dowiedzieć się, jak wykorzystać ser w kuchni, czy zrobić w domu smaczny, naturalny jogurt – czytamy na stronie Hotelu Krasicki. Biorąc pod uwagę Mazury jako jeden z kierunków wypoczynku lub planując tam pobyt, warto spojrzeć na tę krainę z szerszej perspektywy, nie tylko jako miejsce do kąpania, opalania, pływania na jachtach czy żaglówkach. Naturalne walory Mazur są nie do przecenienia. Wszyscy wiemy, że to „cud natury”, jednak oferta atrakcji jest tak szeroka, iż można zorganizować urozmaicony pobyt nie tylko latem, ale w ciągu całego roku. Warto być świadomym turystą, bo taka postawa to gwarancja satysfakcji z wyjazdu. oblicza sztuki Inwestycja w stolik w kształcie nerki Tekst: Weronika Aleksandra Kosmala Zapraszamy do lektury kolejnego artykułu w cyklu „Oblicza sztuki”, prezentującego ciekawe i oryginalne pomysły na inwestowanie w sztukę. Jeśli w jakimś przepastnym apartamencie miałby zostać przeprowadzony eksperyment, w którym jedną część wytapetowano by starannie, wyłożono starymi dywanami, zawieszono w niej kilimy, wstawione zostałyby epokowe meble, a serwantki wypełniłyby rodowe serwisy, a w drugiej pozostałyby surowe ściany z betonu, a na białej wylewce stanęłoby kilka poliuretanowych wywrotnych krzesełek, przy czym wszystkiemu przyświecałoby sine światło, sączące się z jakiegoś metalowego otworka – większości badanych trudno byłoby stwierdzić, na które z tych wnętrz więcej wydano. Co więcej, niełatwo byłoby też do końca określić, który z kosztownych elementów miałby w przyszłości dla inwestora wyższą wartość: barokowa szafa, nowoczesna projektancka lampa czy może niepozorny, wiszący na ścianie kawałek bladej tkaniny z lat 20. Cały wachlarz możliwych niepewności znalazłby dla siebie w takim apartamencie uzasadnienie, rynek rzemiosła artystycznego jest bowiem bogaty zarówno w obiekty wysokiej klasy, jak i w ustrojone tandetnymi złotkami współczesne kopie staroci. Żeby jednak ująć ten temat z perspektywy bardziej inwestycyjnej niż estetyczno-wnętrzarskiej, należy zwrócić uwagę na kilka czynników, które przesądzają o wartości tego rodzaju aktywów. Jako stosunkowo bezpieczną lokatę kapitału określić możemy mianowicie wyłącznie przedmioty niepowtarzalne bądź będące z różnych względów rzadkością, w przypadku antyków byłyby to sprzęty o precyzyjnym artystycznym wykończeniu, często też wykonane ze szlachetnych materiałów. Rzadziej traktowane jako inwestycja rzemiosło współczesne również cechować powinna pewna unikatowość, jednak większe znaczenie od użytych surowców miałoby na przykład bycie elementem jakiejś limitowanej serii. Istotne wśród tych charakterystyk są więc często ranga samego projektanta czy, raczej w przypadku mebli z epoki, pochodzenie ze znanej kolekcji. Do podstawowych formalności, których nie można wobec tego zaniedbać, zalicza się upewnienie się o autentyczności obiektu. Dokonując więc długoterminowej inwestycji poprzez spontaniczny zakup choćby niewielkiego sekretarzyka albo jakiejś niesygnowanej patery na pchlim targu, zwiększamy znacząco ryzyko nabycia postarzonej kopii dawnego przedmiotu. Poza falsyfikatami, które powstać mogły nawet wczoraj, w obiegu dostępnych jest mnóstwo dziewiętnastowiecznych, mniej lub bardziej wiernych imitacji rzemiosła poprzednich epok. Mając zamiar przeznaczyć na taki zakup wysoką kwotę, na targach staroci i bazarach, 14 podobnie jak na popularnych internetowych aukcjach, trzeba zachowywać ostrożność. Dla niemających w temacie głębokiego rozeznania, pomocne mogą się okazać informacje z portali, które rejestrują obiekty z wielu galerii i aukcyjnych katalogów, ułatwiając znacznie porównywanie tych konkurencyjnych ofert. Mogłoby się wydawać, że poszukiwanie wystawionych okazyjnie antyków i oferowanie ich drożej mniej zorientowanej klienteli stanowiłoby znakomity sposób na prosperujący biznes. Koncepcję wdrożyć może jednak niewielkie grono branżowych znawców, co więcej nawet, wśród części z nich panuje przeświadczenie, że nie jest to rynek, po którym poruszać się jest prosto. Już samo kalkulowanie kosztów czy niezupełnie nominalne porównywanie cen stanowić może, chociaż nie zawsze tak jest, jakąś trudność. Z jednej strony, można bowiem przyjąć, że im rzadziej przedmiot był odnawiany czy też przerabiany, tym więcej powinien być wart. Tych ingerencji konserwatorskich, które są konieczne dla zachowania właściwego stanu obiektu, też jednak lepiej nie unikać – przy uwzględnieniu wysokich kosztów renowacji, tanie, ale jednocześnie uszkodzone meble nie stanowią żadnej korzystnej okazji. Jeśli z kolei natrafimy w swoich zbiorach na kilka oblicza sztuki Hanna Orthwein Porcelanowe Pingwiny z Ćmielowa Wzór z 1958 roku wyglądających cennie filiżanek, średnio będą one o wiele mniej warte niż takie same filiżanki, stanowiące cały komplet – wynika to z faktu, że dużo rzadsze na rynku, kompletne zestawy z reguły ceni się wyżej od sumy cen pojedynczych obiektów, będących często w różnym stanie. Rachunków zdecydowanie nie ułatwia też rozpatrywanie wiekowych obiektów w szerokim kontekście zmian kolekcjonerskich preferencji. Mody na tym rynku szczęśliwie nie zmieniają się tak radykalnie, jak sezonowe nowości w innych branżach, poszczególne trendy udaje się jednak czasami wyodrębnić. Dużo bardziej problematyczne w tym temacie okazać się mogą próby dalekosiężnego prognozowania, niekoniecznie więc warto zawsze je podejmować. Zdecydowanie przydatna może się z kolei okazać orientacja w bieżących tendencjach, zwłaszcza że niektóre z nurtów utrzymują się relatywnie długo, jak na przykład zainteresowanie wytworami okresu międzywojnia. Zaledwie dwie dekady temu przedmiotom w cenionej dzisiaj stylistyce art déco udawało się przeleżeć w nieposzanowaniu na zakurzonych strychach, skąd najłatwiej trafić mogły nie do galeryjnej gabloty, a na śmietnisko. Datowane na lata 20. i 30. meble, jak również zegary, biżuteria i naczynia, takie jak cukiernice czy karafki, znajdują zainteresowanego nabywcę relatywnie częściej niż obiekty innych stylistyk. Pojawia się więc pytanie, czy jakieś ewentualne ciążące naszym mieszkaniom relikty dawnych czasów, których najchętniej planowalibyśmy się niebawem pozbyć, nie powinny z nami pozostać, przynajmniej do momentu, w którym będziemy mogli na nich zarobić. Jako odpowiedź, choć może niespecjalnie jednoznaczną, przywołać można mające od jakiegoś czasu miejsce próby zainteresowania kolekcjonerów pro- 15 jektanckimi meblami z lat 50. i 60. XX wieku. Również drobniejsze obiekty, wiązane z tzw. polskim stylem New Look, zaczęły pojawiać się na aukcjach i w galeriach, zaczęto nawet wznawiać produkcję wycofanych już modeli, a niektóre z modnych lokali przejmowały typowe dla PRL-u elementy wystroju. Terminem rodzimego New Look określa się polską recepcję międzynarodowego stylu, który ukształtował się w zachodnim wzornictwie, a jego niewątpliwie wysoka artystyczna wartość zaczęła być przez nas powszechnie doceniana dopiero niedawno, po ponad dwóch dekadach od ustrojowej transformacji. Można wręcz mówić o jakimś abstrakcyjnym podziale społeczeństwa na część skłonną licytować znajome pewnie wszystkim modele krzeseł, i jej opozycję, dla której te same opatrzone już fotele przywoływać mogą na myśl wyłącznie niewygody minionego politycznego systemu. Nie do końca można jednoznacznie stwierdzić, że opisywany trend się jeszcze bardziej rozwinie – stolikom pod telewizor na zwężających się nogach i smukłym ćmielowskim figurkom warto więc dać jeszcze trochę czasu, chociażby ze względu na łatwość, z jaką można ten styl zestawiać ze współczesną nam, najbardziej dzisiejszą nowoczesnością. Trudne z kolei do zestawienia niemalże z czymkolwiek są eklektyczne meble mieszczańskie. Prawdopodobnie sporo czasu upłynie, zanim znów zagustują w nich kolekcjonerzy. Powracając do śmiałej propozycji meblowego eksperymentu, można odnieść wrażenie, że połączenie wyłącznie biznesowej perspektywy z rynkiem rzemiosła artystycznego przeważnie nie jest trafione. Tak samo, jak niełatwo jest prognozować przyszłość całego obrotu antykami, najróżniejsze przeszkody możemy napotkać zbyt mocno w tej branży spekulując. Z pewnością, najbardziej wskazanym kryterium powinny być osobiste preferencje estetyczne – w długim horyzoncie, jeśli już nie zyska się na komplecie dębowych czy nawet plastikowych krzeseł, raczej się na nich dramatycznie nie straci. Niepasujące do nas meble, pomimo prognozowanej stopy zwrotu, narażą nas za to na długotrwałe wyrzuty i udręki w sferze wizualnej. w siódmym niebie Morskie dobrodziejstwa talasoterapia Tekst: Jolanta Witkowska Wakacje co prawda są już tylko wspomnieniem, ale żeby skorzystać z dobroczynnego wpływu na organizm pochodzących z morza substancji, wcale nie musimy planować eskapady do ciepłych krajów. Pod nieco tajemniczo brzmiącą nazwą talasoterapia kryją się zabiegi z wykorzystaniem morskich produktów, którym możemy się poddawać przez cały rok. Greckie słowo thalassa oznacza morze, a talasoterapia to kuracja, wykorzystująca morskie dobrodziejstwa w leczeniu m.in. reumatyzmu, chorób układu oddechowego czy problemów dermatologicznych. Talasoterapia wcale nie jest wynalazkiem ostatnich lat. Leczniczą moc morza odkrył już ok. 400 r. p.n.e. ojciec nowoczesnej medycyny – Hipokrates, a metodę leczniczą, określaną obecnie jako talasoterapia opracował w 1867 roku francuski lekarz La Bonnardière. Wysoko przyswajalne mikroelementy, minerały, witaminy i inne substancje aktywne, mogące poprawić jakość ludzkiego życia, ukryte w morskiej toni, są obecnie powszechnie wykorzystywane nie tylko w wielu lekach i kosmetykach, ale także podczas zabiegów rehabilitacyjnych czy kosmetycznych. Nieoceniony jest korzystny wpływ talasoterapii na samopoczucie i likwidację stresu. W talasoterapii stosuje się m.in. algi, morską wodę i błoto. – Gabinety oferują unikalną kombinację naturalnych składników – wodę bogatą w minerały i sól Morza Martwego, suche powietrze oraz najlepsze zabiegi z wyko- rzystaniem błota i glinek – mówi Marcin Betliński, menedżer odnowy biologicznej i spa Hotelu Unitral w Mielnie. – W każdym miejscu można cieszyć się zaletami poszczególnych elementów talasoterapii, które zostały umiejętnie wyeksponowane – podkreśla, zaznaczając, że służą one, by relaksować, leczyć i odmładzać. – Zabiegi „morskie” są bezpieczne, ponieważ rzadko się zdarza, aby ktoś był na te substancje uczulony. Zawierają duże ilości substancji aktywnych, które dają doskonały efekt pozabiegowy. Produkty „morskie” są naturalne, stworzone i przebadane dermatologicznie do profesjonalnych zabiegów w spa – dodaje Emilia Gutowska, kierownik spa w Hotelu Krasicki w Lidzbarku Warmińskim. Morska woda Pierwsze skojarzenie z morzem to oczywiście woda. Woda morska znajduje zastosowanie w talasoterapii. Zawiera m.in. sód, magnez i wiele mikroelementów, potrzebnych organizmowi. Długie kąpiele w mor- 16 w siódmym niebie skiej wodzie działają odprężająco, a kąpiel z bąbelkami przeciwdziała zmorze kobiet – cellulitowi. – Kąpiel w basenie solankowym, o zasoleniu naturalną solą z Morza Martwego sięgającym 15%, pobudza krążenie krwi i wyraźnie poprawia kondycję skóry, która doskonale absorbuje zawarte w wodzie minerały. Solanka jednocześnie usuwa toksyny z organizmu, aktywnie wpływając na jego regenerację. Ciało po takich kąpielach zauważalnie młodnieje, staje się gładsze i bardziej sprężyste. Błogi relaks w stanie nieważkości (dzięki wysokiemu zasoleniu) sprzyja odchudzaniu, redukuje tkankę tłuszczową i cellulit. To jednak nie wszystkie zalety tej wyjątkowej formy kąpieli. Solanka aktywnie likwiduje obrzęki, poprawia krążenie, pomaga osobom z problemami narządu ruchu, łagodzi bóle reumatyczne, mięśniowe i nerwobóle. Jest również idealnym wypoczynkiem po wysiłku fizycznym. Ta forma hydroterapii podnosi odporność organizmu na infekcje oraz uspokaja i zmniejsza napięcie psychiczne – mówi Marcin Betliński. Algi Zwane też glonami, zbudowane z minerałów morskie gąbki są niezwykle bogate w cenne dla ludzkiej skóry substancje. Dzięki temu zajmują w talasoterapii wyjątkowe miejsce. Zawierają dużo węglowodanów (szczególnie polisacharydów), protein, lipidów, cennych mikroelementów i witamin. Stąd ich niezwykłe i wszechstronne właściwości: nawilżające, odmładzające, oczyszczające, regenerujące, przeciwcellulitowe, wyszczuplające oraz wzmacniające system odpornościowy. Algi dostarczają skórze witamin, aminokwasów, protein i składników mineralnych, dzięki czemu regenerują tkanki i komórki oraz zapewniają prawidłowe nawilżenie. Wyciąg z alg chroni skórę przed działaniem wolnych rodników, tym samym opóźniając procesy starzenia. – Algi są wykorzystywane w kosmetyce ze względu na swój bardzo bogaty skład. Najpopularniejszymi produktami są maseczki kosmetyczne z alg – po zabiegach kosmetycznych w celu regeneracji, wyciszenia, wspomagania procesów odnowy skóry. Są stosowane również w kremach do twarzy, balsamach do ciała, okładach na ciało – stymulują przemianę materii, usuwają złogi tłuszczów, wyszczuplając, ujędrniając, odżywiając i regenerując skórę. Można je stosować również w postaci płynów, żeli do kąpieli oraz preparatów do masażu ciała – mówi Emilia Gutowska. Błoto – dla efektu piękna Mimo że nazwa nie brzmi zachęcająco, błoto, czyli namuł, to niezwykle bogaty w wapń i magnez szlam morski, który 17 oczyszcza i regeneruje skórę, a także poprawia przemianę materii. – Lecznicze błota i glinki mineralne z Morza Martwego są wyjątkowo ważnym składnikiem terapeutycznym. To jeden z największych skarbów Morza Martwego, który, dzięki zawartości cennych minerałów oraz składników organicznych, jest systematycznie stosowany do różnorodnych zabiegów i rytuałów piękna. Peelingi, kojące maski, aromatyczne masaże to tylko niektóre z zabiegów indywidualnie dobieranych do każdego rodzaju skóry. Właściwości błota i glinek, dzięki zabiegom zawijania, okładów i kąpieli, pozwalają zmniejszyć napięcie mięśniowe i nerwowe, poprawić krążenie krwi oraz złagodzić bóle reumatyczne. Z powodzeniem są więc stosowane w terapiach leczniczych – poleca Marcin Betliński. w siódmym niebie Komu można polecić talasoterapię? Zabiegi talasoterapii można polecić każdej dorosłej osobie. Woda, błoto, słońce i powietrze – wszystkie te terapeutycznie unikalne dobra, określane jako talasoterapia, w wyjątkowy sposób przenikają się, tworząc idealne warunki dla regeneracji zdrowia i urody. Wszystko to jest niewyczerpanym źródłem zdrowia, dobrego samopoczucia i regeneracji. Oczywiście, zawsze uwzględniamy indywidualne uwarunkowania zdrowotne gości. Marcin Betliński menedżer odnowy biologicznej i spa Hotelu Unitral w Mielnie Nadzwyczajne powietrze O zaletach i właściwościach nadmorskiej bryzy chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Powietrze nad morzem jest czystsze, świeższe, i zawiera więcej soli, której korzystny wpływ doceniają osoby z chorobami skóry i dróg oddechowych. Zawierające mniej pyłków i kurzu, pomaga również alergikom. – Wszechobecna sól, wykorzy- stywana do leczniczych inhalacji, odbywających się w łaźni solankowej, biosaunie oraz grocie solnej, podkreśla wyjątkowość tego mikroklimatu. Suchy i łagodny klimat aktywnie pomaga osobom z chorobami układu oddechowego i krążeniowego – mówi Marcin Betliński. Ekspert zaznacza, że przy wyborze ośrodka, w którym zamierzamy się zregenerować i zrelaksować, warto zachować rozwagę. – Pobytowi w spa powinna towarzyszyć gwarancja skuteczności efektów oferowanych terapii. Produkty powinny być 18 wyłącznie najwyższej jakości, i posiadać wszystkie wymagane prawem atesty i certyfikaty, przebadane pod kątem składu – przestrzega Marcin Betliński i dodaje: Odczuwalne i w krótkim czasie widoczne efekty talasoterapii, poparte wysoką oceną gości, to najlepsza rekomendacja dla spa. Wcale nie trzeba zatem być chorym, by skorzystać z talasoterapii. Poddając się tego rodzaju zabiegom można doskonale wypocząć i nabrać sił, zwłaszcza jeśli żyjemy na wysokich obrotach, jesteśmy zestresowani i wyczerpani. rozmaitości Good Life nowa filozofia Hotelu Krasicki Foto: archiwum Hotelu Krasicki Hotel Krasicki w Lidzbarku Warmińskim, należący do Grupy Polish Prestige Hotels & Resorts, wprowadza do swej oferty nową filozofię, która sprawia, że w to wyjątkowe miejsce zawsze chce się wracać. Nowa koncepcja określana jest mianem Good Life. Good Life to nowa filozofia, wprowadzona w Hotelu Krasicki. To powód, by wyjechać, powód, by być, i powód, by wracać do Hotelu Krasicki, jak również, by wracać wspomnieniami i pamięcią do przeżytych tutaj chwil. Good Life to swoiste połączenie filozofii wellness, lifestyle’owego nurtu „Slow” oraz pięknego otoczenia i warunków, jakie hotel stwarza gościom. Good Life to inaczej degustacja życia, smakowanie chwil, przeżywanie ich w sposób dojrzały – przy pomocy wielu zmysłów. To przyjemność, do jakiej dorastamy, idąc przez życie. Te cudowne, wykwintne chwile każdy z Gości odnajduje oczywiście indywidualnie, gdyż każdy ma inną wrażliwość i inne wyobrażenie „leniwej beztroski”. Dla jednych są to kawy w bibliotece Hotelu Krasicki, gdzie, przy lekturze dobrej książki czy prasy, czas płynie wolno, jak w fabułach ksiąg. Książka jest siostrą czasu, a czas jest DNA Hotelu Krasicki. W tym wszystkim zanurzony jest Gość, który doświadcza Good Life. Innym miejscem, w którym Goście Hotelu Krasicki doświadczają filozofii Good Life, jest drewniany most nad fosą, na którym rozłożone zostały stoliki i leżaki. Tutaj, ze szklaneczką ulubionego napoju, można delektować się słońcem i leniwie obser- 20 wować toczące się obok życie. Rozgrzane deski mostu zachęcają do spacerów na boso. Czas na moście płynie kilka razy wolniej, niż tuż za nim, a przyjemność czerpana z obserwacji i doświadczania tej różnicy jest nie do przecenienia. rozmaitości Kolejnym punktem na drodze doświadczania filozofii Good Life w Hotelu Krasicki jest ogródek na dziedzińcu przedzamcza, z którego roztacza się niezapomniany widok na Zamek Biskupów Warmińskich. Leniwe chwile w słońcu, przechadzający się turyści i wyjątkowy obraz dumnego zamku, zwanego Wawelem Północy, to coś absolutnie wyjątkowego. Filozofia Good Life to również wrażenia dotykowe – w strefie SPA Hotelu Krasicki przygotowane zostały dla Gości wyszukane zabiegi i rytuały z troską o to, by korzystający z ich dobrodziejstw „wpadli” w cudowny stan wellness i dosłownie stracili poczucie czasu. Nie jest o to trudno, zwłaszcza że strefa SPA ulokowana jest w podziemiach, które służą ludziom już od kilkuset lat. Leniwe chwile w cierpliwych murach – takie jest SPA w nurcie filozofii Good Life. Szczególne miejsce w filozofii GoodLife Hotelu Krasicki zajmuje także zmysł smaku. Przyjemność leniwego wypoczynku, połączona z wyrafinowanymi, zachęcającymi do celebracji czasu potrawami, powoduje, że Goście wstają od stołu później niż zazwyczaj. Autorska kuchnia Krzysztofa Mazurka to ukłon w stronę tych, dla których jedzenie jest czasem wyjątkowym. W Hotelu Krasicki popularne są w szczególności desery oraz potrawy z kaczki. Nieodłącznymi towarzyszami filozofii Good Life są także trunki – znakomite wina i wspaniałe kawy. 21 Podczas seansów astronomicznych na wieży zegarowej, które na życzenie mogą też być organizowane indywidualnie, Goście Hotelu Krasicki czują się naprawdę blisko gwiazd – to również element doświadczania filozofii Good Life. Good Life to także przyjemność leniwych chwil podczas rejsu gondolą po rzece Łynie, to chwile i możliwości, którymi „inkrustowany” jest Hotel Krasicki, to przyjemność, która rozgrzewa jak ciepłe słońce, smakuje jak zacne wino lub wykwintny deser, chłodzi jak wiatr owiewający twarz podczas rejsu gondolami, dotyka jak wyrafinowany masaż w hotelowym SPA, oczarowuje jak cytat z bajki Krasickiego. To dojrzałe szczęście, smakowane wszystkimi zmysłami w cierpliwych jak czas murach Hotelu Krasicki. Od kuchni Pieczony dorsz bałtycki z grillowaną cukinią podany na puszystym purÉe z borowików Składniki: dorsz (filet ze skórą) 200 g cukinia 1 sztuka por 100 g cebula szalotka 50 g ziemniaki 150 g borowiki świeże 100 g wino białe wytrawne 50 ml korzeń świeżego chrzanu 1 sztuka masło klarowane ½ kostki słodka śmietana do smaku oliwa do smażenia przyprawy: sól morska, pieprz ziołowy, rozmaryn, trawa cytrynowa W y konan i e : Mateusz Potocznik Szef Kuchni restauracji w Hotelu Unitral**** w Mielnie 22 Cukinię kroimy w cienkie paski, skrapiamy oliwą i nacieramy rozmarynem oraz pieprzem ziołowym. Odstawiamy na około 0,5 godz. W tym czasie gotujemy ziemniaki. zaś dorsza doprawiamy solą morską. Posiekaną szalotkę i pora blanszujemy na klarowanym maśle, podlewamy białym, wytrawnym winem i dusimy do miękkości. Gdy wino się zredukuje, dodajemy odrobinę startego chrzanu i miksujemy całość na gładki mus. Delikatnie rozgniatamy łodygi trawy cytrynowej i wrzucamy je na rozgrzaną patelnię z kroplą oliwy. Na tak przygotowanej bazie smażymy dorsza (maks. przez 1 min, skórą do dna patelni). Następnie przekładamy go na blaszkę i wkładamy do piekarnika, nagrzanego do 180°C. Zapiekamy przez ok. 5 min. Cukinię grillujemy przez kilka minut z każdej strony, smarujemy przygotowanym musem z warzyw i delikatnie zwijamy. Do ugotowanych ziemniaków dodajemy odrobinę słodkiej śmietanki i podsmażone na maśle borowiki. Całość ucieramy na puszyste purée. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem ziołowym. Na talerzu układamy zgrabne roladki z cukinii, dorsza zaś na purée borowikowym. Od kuchni Blin gryczany z czerwonym kawiorem Składniki: mąka gryczana 300 g mąka pszenna 100 g świeże drożdże 3 dag żółtka3 roztopione masło lub olej roślinny 50 ml starty na tarce czosnek 2 ząbki sól 1 łyżeczka świeżo mielony pieprz ½ łyżeczki cukier 1 łyżeczka ciepłe mleko 250 ml gazowana woda 250 ml olej rzepakowy do smażenia dodatki: czerwony kawior, gęsta śmietana (22%), jajko ugotowane na twardo (oddzielamy żółtko i białko, drobno je siekając), cebula pokrojona w drobną kostkę W y konan i e : Michał Zając Szef Kuchni w Pałacu Żaków w Siennicy 23 Sporządzamy zaczyn: drożdże łączymy z cukrem, 50 g mąki pszennej i 100 ml ciepłego mleka. Tak sporządzony zaczyn przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 30 minut. Pozostałe składniki mieszamy w jednym naczyniu, następnie wlewamy zaczyn, dokładnie wszystko mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce na około 1 godzinę. Bliny smażymy na rozgrzanej patelni na oleju roślinnym z obu stron na złoty kolor. Podajemy jeszcze ciepłe w towarzystwie czerwonego kawioru, kwaśnej śmietany, cebuli, żółtka i białka jaja, dekorując cytryną i koprem. Tekst: Jolanta Witkowska; Foto: Archiwum F.M. Kobenter Franca Maria Kobenter: Wszędzie czuję się znakomicie about each other – Gdy jestem w rodzinnym Klagenfurcie czy Wiedniu, i mówię, że jadę do domu, moi bliscy są zdezorientowani. Moim domem jest zarówno Warszawa, jak i właśnie Klagenfurt – mówi prezes Franca Maria Kobenter. 1 września minęło 16 lat jej pobytu w Polsce i szefowania Austria.info – oficjalnemu przedstawicielstwu Österreich Werbung w naszym kraju. Austria.info w Warszawie powstała jako pierwsze biuro promocji turystyki zachodniego państwa na terenie Polski. Można zatem powiedzieć, że Franca Maria Kobenter jest pionierką w reklamowaniu swojej ojczyzny na terenie byłego państwa postkomunistycznego. Przyznaje, że to zadanie było dla niej dużym wyzwaniem, ale decyzję o przyjeździe do Polski uznała za dobry krok. – Nauczenie się nowego języka, poznanie nowej kultury, zamieszkanie w nowym kraju, z dopiero raczkującym wolnym rynkiem i otwierającym się na świat było niezwykle inspirujące – mówi. Choć polski rynek nie był dla niej zupełnie nowy – znała go z wcześniejszej pracy w marketingu biura promocji turystycznej austriackich landów – Karyntii, a później Salzburga. – O wiele lepiej jest pracować na nowym, tworzącym się rynku, mieć udział w jego kształtowaniu, niż na starym, można powiedzieć skamieniałym (a za takie uważa zachodnioeuropejskie – red.), z zastanymi strukturami i zwyczajami, gdzie wprowadzanie zmian może napotkać na opór – uważa. – Tworzenie czegoś od podstaw jest oczywiście trudne, ale tym większa satysfakcja – dodaje. Druga ojczyzna Pytana, czy po tylu latach pobytu w Polsce może powiedzieć, że to jej druga ojczyzna, potwierdza: – Naturalnie, że zawarłam wiele znajomości, przyjaźni, zresztą, jeśli mam tu chrześniaka, byłam na kilku pogrzebach i kilku weselach, to skłamałabym, mówiąc, że nie mam emocjonalnego związku z Polską, że się nie zakorzeniłam. Za potwierdzenie zakorzenienia w Polsce niech posłużą kulinarne upodobania Franki Kobenter – nie wyobraża sobie lata bez tradycyjnej polskiej potrawy – chłodnika, natomiast kaszę gryczaną jada nawet codziennie. Wspomina, że kiedyś częściej odwiedzała Kraków, gdzie ma przyjaciół, ale, jak mówi, jest otwarta na nowych ludzi. Kraków ma też dla Franki Kobenter znaczenie sentymentalne – przywodzi na myśl architekturę miast austriackich. W swojej drugiej ojczyźnie ma wiele ulubionych miejsc, do których lubi wracać, gdzie odpoczywa i regeneruje siły. – Takim magicznym regionem jest dla mnie Polska wschodnia, tereny nad Bugiem, Podlasie – małe miasteczka, jak Tykocin, Włodawa, z zachowaną dawną architekturą, klimatem i naturalną prostotą, spokojną atmosferą, bez tłumów, z serdecznymi, otwartymi ludźmi – mówi. Akumulatory ładuje zarówno pływając kajakiem po Biebrzy, skrywając się na Mazurach, ale i spacerując nad Bałtykiem, z Gdyni do Sopotu brzegiem morza, bo bardzo polubiła nasze morze, jego zapach zimą. – Relatywnie niedawnym odkryciem jest dla mnie wspinaczka wysokogórska. Zdobyłam Mnicha, Świnicę, Mięguszowiecki Szczyt i Rysy w Tatrach. Może to poniekąd rekompensata za brak na co dzień w Warszawie bliskości wysokich gór – zastanawia się. – Ta forma rekreacji daje dużo energii, ułatwia powrót do aktywnego życia i doskonale relaksuje – stwierdza. Bardzo lubi Warszawę. Uważa, że jest dynamiczna, dużo się w niej dzieje w dziedzinie kultury, sztuki. Franca Maria Kobenter jest miłośniczką muzyki poważnej, uczestniczy w życiu kulturalnym stolicy. Wg niej, Warszawa jest europejską stolicą, jak inne metropolie. – Ale nie wolno patrzeć tylko na to, co mocno rzuca się w oczy i po tym oceniać, bowiem często więcej piękna i bardziej prawdziwy obraz otrzymamy zaglądając na podwórka, w miejsca ukryte przed turystami, nie wyrabiając sobie poglądu tylko na podstawie oglądania 25 fasad. Warto zaglądać w drugi rząd – mówi. Nie jest jednak wobec Polski i Polaków bezkrytyczna. Porównuje nasze ciągle za mało otwarte społeczeństwo z otwartością Austriaków i wielokulturowością i kospomolityzmem Wiednia, w którym w l. 20. XX w. tylko 50% mieszkańców mówiło po niemiecku. Stolica Austrii obecnie również stanowi wielokulturowy tygiel, ale tę właściwość uważa za bardzo pozytywną. – Przepływ narodów jest zjawiskiem niezwykle pozytywnym, ze wszech miar korzystnym, ponieważ każdy naród zostawia swoją kreatywność, odciska swoje piętno – mówi. – Warszawa w ciągu ostatnich 16 lat stała się miastem bardziej otwartym, mimo że w polskim społeczeństwie zauważalne są zmiany na gorsze: stało się bardziej spolaryzowane, podzielone na 2 niemal wrogie obozy – ubolewa. Ma świadomość, że nie jest to wyłącznie polska specyfika, jednak, jak mówi, taka konstatacja nie napawa optymizmem, bo ekstremizmy są groźne. Z uznaniem jednak wypowiada się o polskiej młodzieży – tolerancyjnej, wykształconej i otwartej na świat. Obywatelka świata Często jeździ do Klagenfurtu, gdzie mieszka jej mama, odwiedza też rodzinę w Wiedniu i wszędzie czuje się bardzo dobrze. – Gdy 16 lat temu poinformowałam najbliższych o decyzji wyjazdu do Polski, patrzyliśmy na mapę, ile czasu potrzebujemy na podróż, by móc się spotkać – wspomina. Podróżowała od zawsze: jako dziecko od północnych Włoch i Słowenii, skąd pochodzi jej mama. Karyntię i Klagenfurt, swoją małą ojczyznę, ceni za położenie geograficzne. – Godzina drogi do Lublany, 2,5 godziny do Wenecji. W ciągu 3 godzin można się znaleźć w innej kulturze, strefie językowej. aktywnie Rakietowe ćwiczenia Tekst: Paweł Kawałek Squash uchodzi za sport elitarny. Przez wiele lat kojarzony był głównie z aktywnością przypisaną do świata ludzi kultury, sztuki i biznesu. Z roku na rok po rakietę coraz chętniej sięgają także osoby o nieco mniejszej zasobności portfela. W Polsce squash jest stosunkowo nową i wciąż jeszcze dość nieśmiało promowaną formą aktywności. Znamy go i praktykujemy dopiero od nieco ponad dekady, za to na świecie jego historia sięga XIX wieku. Korzenie squasha wiodą do Anglii, gdzie odnotowano pierwszą oficjalną wzmiankę na temat tej dyscypliny. O jej istnieniu w roku 1890 napisał w swojej książce sam książę Beaufort („The Badminton Library of Sports and Pastimes”). Pierwsza publikacja w pełni dotycząca squasha została wydana 11 lat później, a jej autorem był mistrz tenisa – Eustace Miles. Z celi na salony Śmiało można stwierdzić, że squash jest praprawnukiem tenisa. Porównania nasuwają się co chwila, bo zarówno sprzęt, jak i ubiór, w obydwu dyscyplinach są bardzo podobne. Różnice widać natomiast choćby w rozmiarach kortów. Tenisowy ma 23,77 m długości oraz 8,23 m (w przypadku gry pojedynczej) lub 10,97 m szerokości (w przypadku debla i miksta). Wymiary kortu do squasha to zaledwie 9,75 m długości i 6,40 m szerokości. Ponadto jest on kortem zamkniętym z każdej strony. Ściana przednia i ściany boczne są elementami niezbędnymi do gry. Ciekawostką może być fakt, że ściana, którą zawodnicy mają za plecami, zazwyczaj jest szklana. Jeszcze bardziej interesująco robi się, gdy zagłębimy się w genezę powstania tej dyscypliny. Okazuje się bowiem, że zamknięta forma kortu nie została zaprojektowana z rozmysłem, lecz była inspirowana warunkami, w których narodził się squash – ścianami celi więziennej. Nie mogąc pozwolić sobie na grę w klasycznego tenisa, więźniowie, osadzeni w zakładach karnych, wymyślili własną odmianę gry, polegającą na odbijaniu piłeczki od ścian swoich cel. Coś, co narodziło się w takim właśnie środowisku, szybko znalazło uznanie w oczach wyższych sfer i stało się sportem elitarnym do tego stopnia, że było elementem codziennej aktywności fizycznej wśród uczniów renomowanych szkół męskich. Właśnie w jednej z takich szkół powstała nazwa dyscypliny. Wzięła się ona od dźwięku, który wydaje przekłuta uprzednio piłeczka w zetknięciu ze ścianą. Dostrzeżono, że dzięki tej małej modyfikacji piłeczkę odbija się trudniej, przez co gra wymaga więcej wysiłku i staje się bardziej atrakcyjna. Z czasem zmieniono także twardą piłeczkę na nieco bardziej elastyczną i bezpieczną przy odbijaniu. Squash rozprzestrzeniał się po świecie w dość szybkim tempie, w dużej mierze dzięki armii brytyjskiej, która grała w niego wszędzie, gdzie tylko zdarzało jej się stacjonować przez dłuższy czas, między innymi aktywnie w Afryce, Egipcie, Australii czy Pakistanie, który, notabene, wychował wielu mistrzów tej dyscypliny. Zasady gry Mimo ogromnej popularności, jasne zasady gry w squasha zostały ustalone dopiero po zakończeniu I wojny światowej. Pierwotnie każdy set był rozgrywany do 15 punktów, jednak po latach zdecydowano, że ich liczba zostanie obniżona do 9, przez wzgląd na długi czas trwania rozgrywek. Aktualnie gra toczy się do 2 lub 3 wygranych setów, a najczęstszym sposobem punktowania jest system do 11 ( każda wymiana to zdobycie punktu – niezależnie od tego, kto serwuje). O tym, kto rozpoczyna grę, decyduje losowanie, podobne do rzutu monetą – w squashu gracze przewidują, czy oznaczenie na rączce bądź w innej części rakiety (np. logo firmy, nazwa modelu etc.) będzie skierowane ku górze czy ku dołowi. Na pierwszy rzut oka gra w squasha polega na banalnym odbijaniu piłeczki od ścian kortu, jednak to tylko pozory. Aby grać prawidłowo, należy poznać kilka podstawowych zasad: w squashu, inaczej niż w tenisie, piłkę możemy zaserwować tylko raz, w trakcie serwowania co najmniej jedna z nóg zagrywającego musi mieć styczność z polem serwisu, podczas serwowania piłka musi odbić się od przedniej ściany kortu nad linią serwisu (pozioma linia, umieszczona na środku ściany) i trafić w pole gracza odbierającego (odbierający może także próbować przechwycić ją w locie), nim piłka odbije się od którejś ze ścian, musi uprzednio dotknąć ściany przedniej, serw nie będzie uznany, jeżeli piłka w pierwszej kolejności uderzy w podłogę (bądź inną ścianę niż przednia) lub trafi na out (górna linia na przedniej ścianie). Mecz opiera się na serwisie i wymianie piłki między graczami do momentu, aż któryś z nich popełni błąd (są to np. zły serwis, odbicie od podłogi etc.). Wtedy piłka jest po stronie przeciwnika i zyskuje on punkt. Gdzie grać? Kluby umożliwiające grę w squasha są w całej Polsce. Jeśli chcemy sprawdzić, który z nich jest w naszym mieście lub w najbliższej okolicy, dobrym pomysłem będzie skorzystanie z wyszukiwarki klubów, na stronie Polskiej Federacji Squasha (www.pfs. com.pl). Odwiedzając tę stronę, warto też zwrócić uwagę na wykaz szkółek squasha, które trenują wszystkich chętnych do uprawiania tej dyscypliny. Jeśli chcemy najpierw zapoznać się ze squashem w warunkach domowych, ciekawą alternatywą mogą być lekcje internetowe. Sprzęt Jak w każdym sporcie, najważniejszym elementem jest sprzęt do gry – w tym przypadku rakieta. Tym, którzy dopiero zaczynają przygodę ze squashem i nie chcą od razu inwestować we własną rakietę, większość klubów oferuje możliwość jej wypożyczenia. Właśnie wypożyczanie jest świetnym sprawdzianem tego, który model rakiety, spośród dostępnych na rynku, jest dla nas najwygodniejszy. Kiedy już zyskamy tę wiedzę, a przy okazji utwierdzimy się w przekonaniu, że squash zagości w naszym grafiku na stałe, możemy z czystym sumieniem kupić przetestowany przez nas w praktyce model. 27 Strój Ważne jest także to, co wkładamy na siebie na czas gry w squasha. O ile kwestia samego ubrania nie jest szczególnie istotna (byle było ono wygodne i nie krępowało ruchów), o tyle dobre, sportowe buty, (najlepiej z niepozostawiającą śladów podeszwą) i okulary, chroniące nas przed niefortunnym odbiciem piłki, są absolutną koniecznością. Rozbieżności cenowe w przypadku tego ekwipunku sportowego bywają spore, jednak są to rzeczy niezbędne do bezpiecznego uprawiania squasha. Należy pamiętać, że squash jest sportem kontaktowym. W związku z wysiłkiem fizycznym, który towarzyszy zawodnikom w trakcie rozgrywek, może okazać się bardzo wyczerpujący, a czasem także kontuzyjny. Zanim więc przystąpimy do gry, warto przyzwyczaić mięśnie do wzmożonej aktywności, by po wygranym meczu, gdy opadną zwycięskie emocje, a wraz z nimi poziom adrenaliny, nie odczuwać dyskomfortu, spowodowanego zakwasami.