Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Pacyfista II cz. 2 (interwał) Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: siremil Zerwał się na równe nogi. W półmroku dogasających węgielków odszukał rękojeść szabli. Wyskoczył na zewnątrz i omal nie zderzył się z końskim pyskiem. Przywitały go zimne krople deszczu, szeroko otwarte chrapy i wyszczerzone zęby. Odruchowo uchylił się w bok, lecz żaden cios nie padł. Na wierzchowcu siedział postawny mężczyzna. Trzymał latarnie. Kilka kroków dalej dostrzec można było pięciu kolejnych konnych ustawionych w półkręgu. Żaden nie celował weń z kuszy. „Dam radę” – przemknęło przez głowę pacyfiście, a dłoń mocniej zacisnęła się na rękojeści. Zawahał się jednak. Stali przed nim zwykli drabanci[1][przypis]Szeregowi żołnierze piechoty; również strażnicy miejscy;[/przypis]. Nie byli źli. Wykonywali jedynie swoje obowiązki wobec miasta. Ścigali przestępcę. Nic więcej. Ojcowie, mężowie i synowie. Poddani woli miejskiej ławy. Pacyfista rozluźnił uchwyt i opuścił rękę. Co ma być to będzie. Górujący nad nim konny siedział spokojnie w siodle taksując pacyfistę przenikliwym wzrokiem. Miał około czterdziestki, kanciastą twarz, kilkudniowy szpakowaty zarost i wąskie usta. Z ronda kapalinu[2] [przypis]Hełm przypominający nieco (a czasami nawet i bardzo – zależnie od mody) metalowy kapelusz;[/przypis]lały się strużki deszczu. U boku wisiał kord[3] [przypis]Broń biała jednosieczna z prostą głownią, asymetryczną rękojeścią i ściętym sztychem; występowały z lub bez chroniącego dłoń lejca; często utożsamiana z niższymi warstwami społecznymi; w rzeczywistości ze względu na dobry stosunek ceny do wartości bojowej wypierająca miecz także wśród przedstawicielstwa stanu rycerskiego;[/przypis], przy siodle krótka pika[4] [przypis]Broń drzewcowa, najczęściej długa używana przez piechotę przeciw kawalerii; tu skrócona by swobodnie można było operować nią z siodła;[/przypis]. Gniada klacz drobiła nerwowo w miejscu. - Witaj pielgrzymie – odezwał się po dłuższej chwili. Morthon w odpowiedzi ukłonił się lekko. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że przybysz rozpoznał w nim pacyfistę. Zdradzała go bogato zdobiona szabla i upiornie blade oczy. - Nazywam się Zbyszko. Jestem kapitanem straży miejskiej działającym z ramienia i ku chwale ławy prześwietnego Krasnyża. Poszukujemy pacyfisty oskarżonego o popełnienie zbrodni przeciw prawu boskiemu i książęcemu. Działamy na rozkaz wójta, pana Emila Kromera, który zbrodniarza wielce, ale to naprawdę wielce, pragnie w loszku oćwiczyć i na pieńku ostrzyc. Morthon chciał się odezwać, lecz stróż nie zwracał już nawet na niego uwagi. Strona: 1/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Wpatrywał się gdzieś ponad jego głowę na wpół zmrużonymi oczyma. - Posądza się rzeczonego pacyfistę o zamordowanie pana Ottona Bramecke’a. Człowieka wielce szanowanego i miłowanego. Obrońcę wdów, żywiciela sierot, ostoję wiary, fundatora Wielkiego Ołtarza Wniebowstąpienia i – było nie było – bękarciego syna – konny strzyknął śliną – jaśnie ekscelencji biskupa. Czy widziałeś mości pielgrzymie jakieś podejrzanego wagarusa[5] [przypis]Tj. włóczęgi;[/przypis]? Morthon pokiwał nieznacznie głową. Nie miał pojęcia jak ma się zachować. Nie wiedział dlaczego jeszcze nie idzie na postronku. - Najprawdopodobniej podróżuje samojeden. Ze względu na ichniego bractwa jakieś zabobony zapewne nie dosiada wierzchowca. Przerwał na chwilę. Milczał wpatrzony gdzieś w mrok nocy. Zimny deszcz zacinał coraz mocniej. Konie pochrapywały nerwowo. Pozostali żołdacy wpatrywali się w skupieniu w scenę rozgrywającą się przed nimi. - Dziwna rzecz to morderstwo. Zastanawiało mnie od samego początku, gdy przybiegł do mnie Mnieszko i powiedział, że jakowyś pacyfista pana Bramecke’a klingą oprawił. Pacyfista? Spytałem. Pacyfista człowieka zabił? Słyszałem o takich zdarzeniach, ale to na południu, nigdy u nas. On na to, że tak, że gawiedź widziała jak pacyfista za panem Brameckiem szedł, że od rana niczym rzep do psiego ogona się przyczepił, aż go w cichym zaułku hycnął. Pacyfista? Niedowierzałem. Na pewno? A on na to, że na pewno. Że biały płaszcz z trzaskanym krzyżem miał na plecach, i kapelusz z szerokim rondem, i srebrny łańcuch na szyi, i piękną, zdobną szabelkę. Morthon mimowolnie zerknął na broń ściskaną w garści. Zaciążyła nieprzyjemnie. Zbyszko zdawał się tego nie zauważyć. - Dziwna rzecz to morderstwo. – Drabant w zadumie potarł ręką szczecinę na podbródku. – Poszedłem obejrzeć denata. Jedno czyste cięcie. Na tyle głębokie by zabić, na tyle płytkie by się za bardzo nie pobrudzić. Fachowa robota, nie można zaprzeczyć. A gawiedź krzyczy Biały Pielgrzym, Biały Pielgrzym to uczynił. I myślę sobie, może to fakt, może rzeczywiście pacyfiście dobrych ludzi mordować się zachciało. Świat schodzi na psy to czemu i pacyfistom ma się w głowach nie mieszać. Widzisz jednak, mości pielgrzymie, najdziwniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że z cielska wielce szanownego pana Ottona wystawał kawał drzewca. Na łokieć długi, jak pięść dziecka gruby. Wbity zapewne w martwego lub konającego. Pan Otto potraktowany przez pacyfistę jak wąpierz przez wsiowego dziada? Nie mogłem tego pojąć. Czyżby pacyfiście coś się pomyliło? Czyżby myślał, że upiora poluje, a człowieka zabił? Ale wówczas po jakiego czorta mu ten kołek? Wiadomo przecie, że ichnie srebro ma moc większą niż cały nasz plebejski arsenał i magiczne zaczyny razem wzięte. Może ten pacyfista chciał w ten sposób coś ukazać, może ten co zginął jak potwór, jak potwór żył? No i widzisz zainteresowałem się. Zbyszko odchrząknął i splunął gęstą plwociną pod końskie kopyta. Skrzywił się paskudnie. Pierwszy raz od dłuższego czasu zainteresował się obecnością pacyfisty. Spojrzał mu prosto w oczy. - To czarci pomiot i z suki syn był mości pielgrzymie. Ten cały pan Bramecke. Na jego posesji znaleźliśmy zakopaną dwójkę nieszczęśników. Zginęli dawno temu. Nie zostało wiele więcej niż kości. W piwniczce zaś… W piwniczce natomiast znaleźliśmy Kunegundę, Strona: 2/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl córkę pana Ottona. Śliczna panna. Miałaby teraz z osiemnaście lat. Sądziliśmy, że studiuje zagranicą. Pamiętam jak śmialiśmy się: ale ten nasz pan Otto postępowy! Jeszcze trochę i u niego w domu zacznie się widelcem jadać! Tak żeśmy wówczas żartowali… Oczy mężczyzny zaszły mgłą. Ściśnięte usta zmieniły się w niemal niewidoczną wśród zarostu kreskę. - Dziewczyna była zamarynowana w miodzie. W innym antałku znaleźliśmy noworodka, chłopca. Jego nie było dane nam poznać… Czy to wszystkie jego zbrodnie, nie wiem, ale tak se pomyślałem, że mimo wszystko pacyfista jednak odwalił tylko swoją robotę. Z tym wszystkim com się wywiedział poszedłem do wójta, ale pan Emil nie chciał tego słuchać, bo to pana Emila druh i zacna w mieście persona była. I biskupi bękart przypadkiem. Takowoż ludzi skrzyknąć i na step iść kazał. I tak, mości pielgrzymie, przeczesujemy te ziemie od kilku tygodni. Spotkaliśmy jednak tylko kilku braci żebrzących zmierzających do Krzywoujścia, jakieś zachodnie baroniątko ze świtą szukających egzotycznych kurew, no i ciebie pielgrzymie. Jak więc widać zawiedliśmy pana wójta na całej linii. No bo widzisz pielgrzymie, jeśli go do tej pory nie dorwaliśmy nie mamy co dłużej szukać. Jeśli kierował się na wschód pewnie dotarł już do Lwiego Miasta i tam go ciury pana Kromera dopadły. Toć pono każda brama, każda karczma i zamtuz jest nimi obstawiona. Jeśli zaś gdzieś tutaj odbił na północ to zapewne po dniu drogi dotarł w okolice Marowych Wzgórz, a tam kniaź Mikołaj urzęduje. Podobno ma jakiś problem z upiorami i na gwałt pacyfistów potrzebuje. Prostak z niego i człowiek porywczy, a w swym zapale i okrutny być potrafi, ale dla szlachetnie urodzonych i pacyfistów druh raczej niż wróg. Tak więc zapewne przyjął tego zbrodniarza pod komendę i pod swym skrzydłem uchował, a to już nie nasza jurysdykcja. Tak więc mości pielgrzymie pytam, pro forma jeno, widzieliście li tego złoczyńcę? Morthon prawie niezauważalnie pokiwał przecząco głową. - A zatem czas na nas. – Przybysz spiął wodze i powiódł koniem obok szałasu. Chłopcy! W drogę! Nazat na Krasnyż! Pozostali drabanci bez słowa usłuchali i ruszyli w ślad za Zbyszkiem. Pacyfista aż drgnął gdy pierwszy z szeregowych strażników miejskich mijając go ukłonił się lekko w siodle. Drugi uczynił to samo. Potem następny i następny. Dopiero teraz gdy byli tuż obok Morthon dostrzegł, że ich oczy skryte w cieniu łepek są zimne jak stal, a ich usta pod bujnymi wąsiskami wyginają się w bladych uśmiechach. - Capitanei![6] [przypis]Na potrzeby utworu dokonałem niejako syntezy funkcji kapitana straży miejskiej i urzędu burgrabiego, w którego kompetencjach leżało również ujęcie przestępców;[/przypis]– Pacyfista z trudem odzyskał głos. Mężczyzna zawrócił konia w miejscu. - Dziękuję capitanei! Z Bogiem! - Nie, mości pielgrzymie. – Kapitan uśmiechnął się szeroko. To ty idź z Bogiem. Idź i czyń swoje. Ruszyli dalej na zachód i żaden z nich już nie odwracał się za siebie. Świtało. Pierwsze słoneczne promienie przebiły się nieśmiało przez zasnute ołowiem niebo i oświetliły twarz Morthona. Chmury powoli pierzchały pozwalając by świat skąpał się w Strona: 3/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl złotym blasku. Ciężkie, pękate krople uderzały o ziemię coraz rzadziej i jakby coraz leniwiej. Deszcz ustawał. Zapowiadał się wyjątkowo ładny i ciepły dzień. Pacyfista przymknął oczy rozkoszując się narodzinami nowego dnia. Niewytłumaczalna radość niemal kipiała mu w żyłach. Miał wrażenie, że w końcu obudził się z jakiegoś mrocznego lepkiego koszmaru. Jakby dopiero teraz wydostał się z ponurych macek Ostatniego Lasu. Jakby narodził się na nowo. Już po raz kolejny ostatnimi czasy. „Na północ zatem” – pomyślał i zaczął zbierać się do drogi. [1] Szeregowi żołnierze piechoty; również strażnicy miejscy; [2] Hełm przypominający nieco (a czasami nawet i bardzo – zależnie od mody) metalowy kapelusz; [3] Broń biała jednosieczna z prostą głownią, asymetryczną rękojeścią i ściętym sztychem; występowały z lub bez chroniącego dłoń lejca; często utożsamiana z niższymi warstwami społecznymi; w rzeczywistości ze względu na dobry stosunek ceny do wartości bojowej wypierająca miecz także wśród przedstawicielstwa stanu rycerskiego; [4] Broń drzewcowa, najczęściej długa używana przez piechotę przeciw kawalerii; tu skrócona by swobodnie można było operować nią z siodła; [5] Tj. włóczęgi; [6] Na potrzeby utworu dokonałem niejako syntezy funkcji kapitana straży miejskiej i urzędu burgrabiego, w którego kompetencjach leżało również ujęcie przestępców; Strona: 4/4 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl