Krok przed niebem
Transkrypt
Krok przed niebem
Krok przed niebem Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: JaredCold Nie zrozumiecie tego. Nigdy nie poczujecie się jak ja. Nawet ten stan nic nie zmienia w moim życiu. Narkotyki we krwi opóźniają tylko przyjście cierpienia. Teraz tylko ból, cokolwiek jeszcze znaczy. Szybkie ruchy nadgarstka i… Kap….kap…kap… Boli ręka , ale nie wnętrze. Uwalniam się choć na chwilę od tej męki. Kap…kap…kap… Z wnętrza ran wypływa życiodajna ciecz. Krew zaczyna się mieszać z ziemią, ubywa jej coraz więcej a ja nareszcie odchodzę w ten błogi stan wytchnienia. Nie czuję cierpienia, odpływam a ze mną resztki mojej ludzkiej istoty. Chcę umrzeć… Ten stan wydaje się taki kojący. Opadam coraz niżej, pochłania mnie czerń nieświadomości. Jest taka cudowna, kojąca i… i… chwila….Nie!!! Proszę, nie!!! Krzyk odbijał się echem w mojej głowie. - Co ty robisz? Spytałam mężczyznę w czarnej sportowej bluzie z kapturem założonym na głowę, który w tym momencie klęczał nade mną. - Masz, ogarnij się. Odpowiedział podając mi jednocześnie paczkę chusteczek. - Co ty sobie wyobrażasz! - Chodź coś zjeść, wyglądasz jak trup. - Bo właśnie nim byłam a ty co sobie wy… wyobrażasz! Zaczęłam płakać zrezygnowana, że i tym razem nie pozwolili mi umrzeć. – Kto cię prosił żebyś tutaj przyszedł! Krzyki nie wywarły na nim żadnego wrażenia, podobnie jak przed momentem łzy. - Wstawaj, musisz cos zjeść. I wziąć prysznic. - Chcesz mnie przeruchać? Spytałam lekko przestraszona. W sumie czemu nie. I tak nie mam za co już ćpać. Daj mi na działkę i rób co chcesz. Słowa najwidoczniej nie miały dla niego żadnego znaczenia , stał obrócony do mnie tyłem wpatrując się w zachód słońca tuż za przejeżdżającym pociągiem, niewrażliwy na moje lamenty. Oboje trwaliśmy w tych pozycjach dobre 10 minut, gdy chłopak nagle odwrócił się w moją stronę, złapał mnie pod pachą i dźwignął bezwładne ciało w górę. - Możesz chodzić? -Jasne, odpowiedziałem nie do końca przekonana czy to aby na pewno prawda. - Myślałem, że chcesz się przejechać na barana. Ale skoro nie, to nie będę prosił. Ruszyliśmy uliczką wzdłuż torowiska, dopiero po dłuższej chwili dotarliśmy do jedynego domu na tej ulicy. - Długa droga przed nami. Wyszeptał tak bezosobowo jak to tylko możliwe. -Co ty tam robiłeś? Spytałam analizując chłodno, prawdopodobieństwo spotkania tam jakiegokolwiek żywego człowieka. - Przyszedłem po ciebie. Lekki uśmiech zagościł na twarzy chłopaka, ale był tajemniczy i przepełniony smutkiem. Strona: 1/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Jak niby mogłeś wiedzieć, że tam będę i skąd ty mnie znasz? - Nie znam ciebie/ - Śledzisz mnie? Z przerażeniem w glosie starałam się stawiać mu jakikolwiek opór ale moje ciało zbyt słabe. - Daj spokój…. Chłopak parskną śmiechem. - Co cię tak rozśmieszyło? - Ty. - Więc jakim cudem wiedziałeś, że tam będę? - nie wiedziałem. Ta odpowiedź zbiła mnie całkowicie z tropu. - Więc jakim cudem? - Sam tego nie wiem. Ostatnie co widziałam to kolejny tajemniczy uśmiech chłopaka, później pochłonęły mnie ciemności.; *** - Wyspałaś się? - Gdzie ja jestem? Zerwałam się z łóżka nie mogąc sobie przypomnieć wnętrza pomieszczenia ani chłopaka siedzącego przy mnie. - kim ty do cholery jesteś? - Wybacz, nie przedstawiłem się. Mam na imię Daniel. Pamiętasz? To ja wczoraj wyciągnąłem cię z tej ruiny za miastem. Obrazy wczorajszego wieczoru nagle przeleciały mi przed oczami. – Czego ty ode mnie chcesz? I po co mnie tu przyprowadziłeś?! - A gdzie miałem cię zostawić? W lesie przy drodze? - No tak, przepraszam. Dzięki za pomoc ale będę się zbierać. - Dokąd? Tym pytaniem całkowicie mnie zszokował. - Skąd wiesz, że nie mam dokąd iść? - Bo wiele razy widziałem cię w tej ruinie. - A ty co tam robiłeś? - Przyszedłem obejrzeć zachód słońca. Nad miastem takim jak Seattle wygląda wprost nieziemsko. - T…ta…tak. To znaczy, przepraszam, że straciłeś wczoraj przeze mnie taki widok. Wzięłam do ręki zniszczoną kurtkę, która leżała na oparciu fotela. Wyszłam z mieszkania. Daniel nie wybiegł za mną ani nie widziałam go stojącego w oknie. - To nic. Powiedziałam do siebie. Nie mam pojęcia czego mógł ode mnie chcieć ale nie mogę wchodzić mu z butami w życie. Zresztą nie umiałbym zrezygnować z takiego życia, nie potrafiłabym… *** I znowu siedzę w miejscu skąd mnie zabrał. Tutaj uratował moje i tak już zmarnowane życie. Zacisnęłam mocniej opaskę na moim ramieniu. Wzięłam strzykawkę w dłoń i… zawahałam się na chwilę. - Zachód słońca… Wyszeptałam wpatrując się w czerwonego olbrzyma znikającego powoli za horyzontem.- Naprawdę jest piękny. Słowa docierały do mnie z lekkim opóźnieniem ale nie obraz. Mogłam pozwolić sobie na chwilę zawahania, w końcu nic się nie stanie zanim przed odlotem chwilę poobserwuję ten zapierający dech w piersi widok. - Piękny, prawda? Z lewej strony przy wejściu wyłonił się cień. To był Daniel. Jego oczy wpatrzone były w gasnące promienie, zastanawiał się nad czymś tylko jemu wiadomym. - Wiesz, nigdy nie patrzyłam na to z tej perspektywy. Ale teraz widzę, jest piękny. Stwierdziłam zahipnotyzowana widokiem. - Mogę? Spytał chłopak podchodząc bliżej i wskazując na miejsce tuż obok mnie. - Chyba tak. Odpowiedziałam, nie do końca przekonana czy podejmuję słuszną decyzję. - Przychodzę tutaj co wieczór. Lubię oglądać ostatnie promienie dnia. A ty? Łzy stanęły mi w oczach. Jeszcze nie tak dawno mogłam umrzeć i nigdy nie ujrzeć czegoś tak niesamowitego. Strona: 2/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl To prawda, bywałam tutaj setki razy ale nigdy na tyle trzeźwa, żeby zwrócić uwagę na taki szczegół. - Nigdy tak na to nie patrzyłam. Przyznałam się Danielowi, sama nie wiedzieć czemu. - Chcesz to wziąć? Zdziwiona popatrzyłam na niego nie mając na początku pojęcia o co mu chodzi. Zachód zadziałał na mnie jak hipnotyzer, gdy moje oczy zwrócone były w tą znikającą kulę ognia, nie istniał dla mnie świat. Teraz byłam już pewna, chodziło mu o strzykawkę. - Jasne. Odpowiedziałam. - Po co? - Dlaczego cię to tak interesuje? - Chcę po prostu wiedzieć dlaczego chcesz się naćpać? -Bo życie jest do dupy. Błacha i zarazem nic nie wyjaśniająca odpowiedź najwyraźniej mu wystarczała. - Więc daj mi trochę. - Co? Spojrzałam na chłopaka nie do końca przekonana czy mówi poważnie. - Daj trochę. Powiedział spokojnie ale stanowczo. - P co? - Jak to po co, bo życie jest do dupy. Sprawnym ruchem wyrwał mi z dłoni strzykawkę. Chwilę się zastanawiał po czym wbił igłę w przedramię. - Poczekaj! Krzyknęłam przerażona. Lecz Daniel nie chciał czekać, powoli lecz miarowo opróżnił do polowy pojemniczek. - Prozę, reszta jest twoja. Uśmiechnął się podając drugą połowę. Łzy ściekały mi po policzkach. Wzięłam strzykawkę i wcisnęłam resztę trującej mieszaniny do mojej krwi. - Zachód słońca jeszcze się nie skończył. Powiedział chłopak kładąc się na ziemi, twarzą zwróconą w stronę słońca. - Tak. Odparłam przybierając identyczną pozycję. Leżeliśmy tak dopóki gwiazdy nie zaczęły świecić całą swoją mocą na mocnym niebie. - Idziesz? Spytał Daniel podnosząc się z ziemi i siadając obok. - Dokąd?? - Do domu. Odpowiedział chwytając mnie za ramiona jednocześnie podnosząc się z ziemi. - Jasne. Uśmiechnęłam się. - Wrócisz tu jutro ze mną? - Jeśli będziesz tego chciała. Z przekonaniem odparł chłopak. - Chcę znów pooglądać zachód słońca. Odpowiedziałam ukradkiem ocierając łzę. – Na trzeźwo, dodałam na koniec. Po tych słowach ujrzałam w oczach Daniela ulgę i zafascynowanie. Dobrze wiedział, że osiągnął wyższy cel niż zamierzał na początku. W mojej głowie natomiast, na zawsze zagościł obraz słońca na tle miasta. Jego promienie były takie ciepłe i… i…. dające nadzieje. - A ty jak masz na imię? - Julia. Dźwięk wypowiedzianego przeze mnie imienia nie był jeszcze nigdy tak realny i prawdziwy, wręcz namacalny. Całkiem jak promienie zachodzącego slonca. Strona: 3/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl