Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Prawdziwy fałsz
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Inez415
Opary kłębiły się wysoko pod sufitem, znacząc gdzieniegdzie czarne, smoliste ślady. Dym
przenikał delikatną strukturę drewna tworząc przepiękną mozaikę, która spokojnie mogła
by konkurować z najznamienitszymi dziełami sztuki. Można by rzec, iż każdy palacz staje
się artystą w tej przecudnej spelunie. Po sali roztaczał się zapach wtartego w podłogę piwa,
fajek i odoru ludzkiego ciała ulokowanego w najróżniejszych częściach karczmy. Karczma
„Zawsze Prawda” została uznana za najlepszą oberżę dla pospólstwa nieparającego się
uczciwą pracą jak i tych nie posiadających szczęścia bądź rozumu. Lub też wszystkiego na
raz. Dlatego też jego sale zawsze były wypełnione po brzegi, w kraju takim jak to trudno
było o tańszy przybytek rozrywkowy. W końcu tylko tutaj kłamstwa uchodziły płazem.
Królestwo Honto miało w swej konstytucji spisane cztery rozdziały na temat prawdy i jej
podstępnego antonimu, jak i metod postępowania z przypadkowymi oszustami. Dawny
władca był przekonany, iż tylko taka selekcja może wprowadzić jakikolwiek ład, toteż
wszelkie najmniejsze kłamstewka karane były wysoką grzywną. Choć czasem i za prawdę
można było surowo zapłacić.
Yossa siedział wygodnie, oparty o najbliższą ścianę, sącząc z wolna złoty napój. Nie było
czym się nawet delektować, w dodatku nie chciał, by procenty zbyt szybko uderzyły mu do
głowy. Wiedział, że tylko trzeźwy umysł może uratować go przed ewentualną inkwizycją.
- Witaj Yoss! Co słychać? – rzekł jego druh, szturchając go mocno łokciem, tak, że z
impetem chlusnął piwem na swą koszulę. – Przepraszam! Już wycieram!
Mężczyzna spojrzał na niego z ukosa. Znał go jedynie ze wspólnego biesiadowania i niezbyt
za gościem przepadał. Potrafił przylepić się do człowieka na całą noc i opowiadać o swoich
miłosnych podbojach. Bądź też liczniejszych wpadkach. Do tego z całą pewnością wiele
zmyślał, a takich rzeczy lepiej nie wiedzieć. Dla własnego bezpieczeństwa.
- Daj mi spokój. Samo wyschnie. – Upił sążny łyk.
- Widzę, że coś nie w sosie jesteś Yoss. – Zbliżył swą twarz niebezpiecznie blisko jego nosa.
Aż czuł oddech przesiąknięty zapachem alkoholu i zepsutych zębów. Odepchnął jego facjatę
z dala od siebie.
– Ale mam dla ciebie niezwykle wesołą historię! Od razu poczujesz się lepiej!
- Nie chce tego słuchać. Piwo w zupełności wystarczy mi na poprawę humoru.
Strona: 1/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Nie bądź taki! Muszę się tym z kimś podzielić! Otóż widzisz poznałem wczoraj taką uroczą
brunetkę…
Głośny trzask otwieranych drzwi skutecznie zamknął mu usta.
Cisza, która właśnie zagościła w karczmie zaciekawiłaby niejednego przechodnia. Słychać
było jedynie nerwową drogę powietrza frunącego przez przeponę, płuca i krtań, wreszcie
wydostając się przez drgające usta. Piątka wysokich mężczyzn stanęła u progu karczmy,
mierząc wszystkich przenikliwym wzrokiem. Mieli na sobie zwykłe cywilne ubrania, lecz biła
od nich niezwykła pewność siebie i władza. Władza, którą mogli otrzymać tylko w jeden
sposób. Sprzedając siebie i własne przekonania. Ta metoda była niezwykle skuteczna przy
zdobywaniu majątku oraz traceniu na wartości człowieka. Takie osoby przybywały tu tylko
w jednym celu i z całą pewnością nie zaliczało się do nich bratanie z pospólstwem i wspólne
picie piwa.
- Osy... – syknął Yossa, przerywając grobowe milczenie.
- Huh? Skąd wiesz?
- Po prostu wiem.
Barman szybko podbiegł do nich, popychając zdezorientowanych pijaczków, którzy
przystanęli na środku sali. Złapał w rękę przypadkowy kufel i jął nerwowo go wycierać.
- Wi-witam szanownych panów! Czym mogę wam służyć?
- Wystarczy, że znajdziesz nam jakieś miejsca. Czyste. Jak wasze dusze mam nadzieję. –
Rosły mężczyzna stojący po środku uśmiechnął się ironicznie.
- T-tak jest!
Podbiegł do pierwszego kąta w sali i ścierką pomachał na zgromadzonych tam gości.
– No już! Wynocha! – krzyknął na nich, czekając aż opuszczą miejsce.
Miejscowi szybko zebrali swe rzeczy, starając się nie spoglądać w stronę mężczyzn.
– Proszę, możecie tutaj siąść, dobrzy panowie. - Pośpiesznie przetarł ławę szmatką.
- Przeklęty motłoch – rzekł jeden z Os, obserwując odchodzących pijaczków.
- Nie prowokuj, Sam. Nie po to tu przyszliśmy.
- Tak, oczywiście. Przepraszam kapitanie.
- Co podać? – karczmarz nachylił się do nich, starając się wyglądać jak najbardziej
naturalnie.
- Piwo – rzekł przełożony. – I jeszcze jedna sprawa. Gdzie bardowie starają się śpiewać dla
tej hołoty? Wiem, że to zwykła speluna, ale jakoś musicie ich zabawiać – dodał z wyraźną
kpiną.
- A to skurwiel… – warknął do kufla Yossa, cały czas bacznie przyglądając się nowo
przybyłym.
Strona: 2/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- O-oczywiście. Tam – wskazał palcem na przeciwległy koniec sali. – znajduje się podest.
Chcecie coś ogłosić? - przechylił z zainteresowaniem głowę na bok. Nauczył się tego triku
dzięki długiej pracy w karczmie. Mówca miał wtedy wrażenie, iż ten go szanuje i uważnie
słucha. Nic bardziej mylnego. Karczmarz ożywał tylko wtedy, gdy z ust wydobywały się
słowa „smoki” i „Osy”, reszta kompletnie go nie obchodziła.
Kapitan potaknął, gestem odprawiając gospodarza.
Nie jest dobrze, pomyślał Yossa. Osy nie przychodziły w takie miejsca bez konkretnego
celu. I czemu jest z nimi Lark? Mój szwagier zdecydowanie nie lubi tego typu
przybytków…Może lepiej jak się stąd ulotnię … rozejrzał się z wolna po pomieszczeniu.
Wszyscy siedzieli z opuszczonymi głowami, starając się nie patrzeć nikomu w oczy. Jedynie
cisza została zastąpiona przez nieliczne szepty i siorbanie piwa.
Z drugiej strony … jeśli chcą coś ogłosić … cholera! To może być coś ważnego! ponownie
zerknął na dowódcę, starając się przypomnieć jego twarz.
Kapitan był osobą niezwykle rosłą, jego mięśnie odznaczały się nawet przez grubo szyte
ubrania, tworząc wyobrażenie prawdziwie muskularnego ciała. Na jego twarzy widać było
piętno czasu, które wyryło na skórze głębokie bruzdy w postaci sędziwych zmarszczek i
bitewnych blizn. Jego oczy błyszczały niczym świeżo wypolerowana stal, nieugięte i
bezkompromisowe. Wyglądał jak prawdziwa Osa. Prawdziwa Osa z obrazka, o których uczył
się w szkole będąc dzieckiem.
- Może przed toastem - komendant zwrócił się do swego podwładnego – zademonstrujesz
naszym obywatelom swój talent pisarski? Jestem pewien, że się im spodoba.
- Tak jest!
Oficer wstał i z wolna podszedł do wskazanego wcześniej podestu. Jego wygląd nie był tak
spektakularny jak jego przełożonego, jednak oczy mówiły same za siebie. Był Osą i był z
tego niezwykle dumny. Wszedł na niego niezgrabnie, mierząc przy okazji zamarłą
publiczność. Zacisnął pięść przed sobą.
Ten znak…! krzyknął w myślach Yossa. Deja vu zawitało do bram jego wspomnień, usilnie
starając się przez nie przedostać, jednak były wyjątkowo dobrze strzeżone.
- Ekhm…
Pójdźże, kiń tę chmurność w głąb flaszy,
Niech jej ilość cię nie wystraszy,
Idźże, uciekaj od myśli,
Nic nie jest lepsze od pół litra czystej.
Teatralnie ukłonił się głęboko, zamierając przez moment w tej pozycji. Zdało się, iż
powietrze zastygło i nawet mucha nie śmiała przerwać tej ciszy.
Musi być coś nie tak! pomyślał nerwowo Yossa, rozglądając się w około. Osy siedzieli
spokojnie, sącząc z wolna swe napoje. Reszta gości przyglądała się strażnikowi na podeście
z otwartymi buziami, starając się nie udusić samym zdziwieniem. Ktoś zaczerpnął głośny,
głęboki haust powietrza.
Strona: 3/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Ha! Brawo! – krzyknął jeden z pijusów. – Dajcie im tej czystej! I mi przy okazji!
- To już? – spytał się dowódca – krótkie te wasze czary - mary.
- Dzięki najnowszej technologii czas oczekiwania został skrócony do minimum. Zaklęcie
zaczęło już działać, sir! – porucznik zasalutował, pośpiesznie schodząc z podestu.
Zaklęcie?! Od kiedy Osy używają magii?! I to w karczmach? Yossa zaczął zastanawiać się
intensywnie, nieufnie spoglądając w stronę straży. Jednak ci siedzieli wciąż na swych
miejscach bez jakiejkolwiek reakcji. Jeden z nich jedynie na krótką chwilę uśmiechnął się
szyderczo, lecz szybko zreflektował swój błąd i powrócił do zwykłego, beznamiętnego
wyrazu twarzy.
- Znakomicie – rzekł przywódca. – W takim razie może się przedstawię.
Odwrócił się w stronę gawiedzi.
- Otóż jestem Agrond Cunpolker. Głównodowodzący oddziału V Obrońców Sprawiedliwości,
w skrócie OS. Jesteśmy tu, by przesłuchać każdego z was w sprawie niecierpiącej zwłoki.
Występek ten niezwykle poruszył naszą Wysokość i to właśnie z jego rozkazu przybyliśmy
do tej … karczmy. Mając na uwadze jej oczywistą sławę, jesteśmy przekonani, iż to właśnie
w niej przebywa oskarżony.
Jeden z gości rzucił się w stronę drzwi. Otworzył je zamaszyście, jednak nim zdążył
wyciągnąć nogę ku wolności, jego oczom ukazała się bezdenna pustka i czerń.
- C-co to ma być?! – ryknął.
- Proszę się nie denerwować. To najnowsze procedury Os. Król zatrwożony ostatnimi
przestępstwami, osobiście wydał nam zezwolenie na używanie magii w miejscach
publicznych. Jesteście pierwszymi, na których możemy to wypróbować.
Beznamiętnie przejechał wzrokiem po zgromadzonej gawiedzi.
- Czas w tym miejscu został zatrzymany - kontynuował - dlatego też nie można przedostać
się w inne rejony przestrzeni. Ucieczka stąd oznaczać będzie utknięcie w próżni czasowej i
przy dużym szczęściu kiedyś otworzy się szczelina, dzięki której będzie można powrócić.
Może jutro, może za 10 lat, a może za 100. – Uśmiechnął się. – Gwarantuję, że nikomu nic
się nie stanie, o ile oczywiście zdecydujecie się współpracować i mówić prawdę.
- Pan – rzekł oficer, który wygłaszał wiersz, wskazując na staruszka stojącego przy nim. –
Pan będzie pierwszy.
Pójdę do Larka, może uda mi się z tego jakoś wykręcić, pomyślał Yossa, wzrokiem szukając
szwagra.
- Kochane Osy! Jakże mógłbym w jakikolwiek sposób sprzeciwić się królowi! – krzyknął
dziadek. – Złociutcy moi, nie umiałbym żyć bez was, a co dopiero coś przeskr…! – wtem
zamilkł i głośno zaczerpnął powietrze. Złapał się za szyję, wolno kręcąc się w kółko.
Raptownie starał się wciągnąć tlen do płuc, jednak nie mógł zaczerpnąć ani grama
powietrza. Przystawał co chwila przy którymś z gapiów, niemo prosząc o pomoc i
wybałuszając mocno swe sędziwe źrenice. Nagle padł na ziemię targany konwulsjami,
dusząc się ostatnimi tchnieniami życia.
Strona: 4/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Myślałem, że w tym wieku ludzie rozumieją już, że nie wolno kłamać. - Jeden z oficerów
splunął trupowi na twarz.
– Niestety jak widać to plugastwo szerzy się w ludziach coraz szybciej i szybciej dopowiedział drugi.
- I trzyma się ich niezwykle mocno – dokończył kapitan, spoglądając na tłum wzgardliwym
wzrokiem. – Podziękujcie panu za krótką demonstrację skutków zaklęcia. Macie mi tu
wyznać wszystkie swoje grzechy, inaczej skończycie jak ten tutaj. Ustawić się w kolejce!
Jazda!
Czterej oficerowie stanęli za barem, opierając się mocno o lady. Lark ustawił się na samym
brzegu, toteż Yossa pośpiesznie udał się w jego stronę. Im szybciej się to skończy tym lepiej.
Gdyby tylko wiedział, na czym dokładnie polegał ten czar! Nigdy nie był dobry w tych
śmiesznych, skomplikowanych sprawach, którymi parali się brodaci staruszkowie. Magia
była dla bogaczy, a nie takich jak on, któremu ledwo starczało do pierwszego. Starał się po
prostu przetrwać. System królestwa był skonstruowany w tak beznadziejny sposób, że im
byłeś biedniejszy tym trudniej było ci zachować pracę, nie mówiąc już o jej znalezieniu.
Prawo mówiło, że tylko możni mówili prawdę i nie parali się łgarstwem. Brak wiary w słowa
wyższych sfer było traktowane na równi z kłamstwem – więzienie bądź śmierć. Biedacy
mogli liczyć co najwyżej na łatwowiernego pracodawcę. Albo szczęście przy kradzieży i
rzadki widok Os. Biorąc pod uwagę te wszystkie ograniczenia, aż dziw bierze, że istnieje
jeszcze ubóstwo. Wszyscy dawno powinni wymrzeć z głodu. Ale nie tak łatwo jest zabić
zbuntowanego przeciw systemowi człowieka. Nie podda się, choćby miał złamać wszystkie
zakazy. Jednak trwoga przed władzą zawsze będzie istnieć, dopóki najmniejsza cząstka
inteligencji będzie tkwić w człowieku. Bo tylko głupcy nie obawiają się silniejszych od siebie.
Tłum rzucił się pośpiesznie i drżąc ze strachu uformował cztery rzędy przy każdym ze
strażników. Dowódca stanął za nimi, z rękami założonymi na piersiach.
- Dobrze, zanim zaczniemy, uściślę jeszcze kilka spraw. – Przeszedł się kawałek w stronę
drzwi.- Jak wspomniałem wcześniej, nasz wielmożny pan i władca był dziś świadkiem
nikczemnego występku, który miał miejsce na bazarze i niezwykle się tym zasmucił.
Ponieważ dba on o swych poddanych postanowił wysłać nas – ucieleśnienie prawdy i
sprawiedliwości – byśmy odnaleźli złoczyńcę. Ponadto mamy prawo ukarać każdego kłamcę,
który nawinie się nam pod nogi. – jego prawy kącik uniósł się ku górze, tworząc ironiczny
uśmieszek – Chyba, że ktoś woli skończyć dusząc się życiodajnym tlenem, tak jak ten
nieszczęśnik. – Wrócił na swoje pierwotne miejsce.- Gdy skłamiecie wasz organizm zaczyna
traktować powietrze jak truciznę - kontynuował - wtedy oddychając czy też nie, dusicie się
prędzej czy później. Cudowna kara dla kłamców, czyż nie? Niezwykle łaskawa.
Zmierzył wzrokiem tłum wystraszonych pijaczków i oblizał wargi.
– Skoro wszystko jasne, przesłuchanie czas zacząć.
Yossa ustawił się w kolejce do Larka, przed nim stało jeszcze kilkanaście osób. Miał
wystarczająco dużo czasu na zbadanie sytuacji i możliwą, choć mało prawdopodobną,
ucieczkę przed zaklęciem. Mówienie o każdym najdrobniejszym szczególe z jego życia nie
było najprzyjemniejszą czynnością, zwłaszcza, gdy żyje się w ubóstwie i każdy przekręt
pomaga Ci przetrwać. W dodatku, czy to za sprawą magii czy też strachu, zaczął
przypominać sobie wszystkie swoje przewinienia. Nie były one zbyt duże, lecz wiedział, że
za zwykłą kradzież, sadzali na kilkanaście lat więzienia. Za kłamstwo karano jeszcze srożej,
Strona: 5/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
więc większość wolała mówić prawdę. Chyba, że tak jak Yossa, posiadało się kilkanaście
drobnych zbrodni. Każda z nich była sądzona z osobna, więc kara mogła być nawet
kilkakrotnie wyższa. Jednak co zrobić, by zachować wolność? Nic nie mówić? Co Osy robią z
tymi, którzy nie chcą składać zeznań?
- Imię, nazwisko, wykroczenia – rzekł Obrońca z kolejki obok. Nazywał się Sam, o ile dobrze
pamiętał.
- Kett Metiv, panie – odpowiedział mu na oko czterdziestoletni mężczyzna. W ręku trzymał
kapelusz, który gniótł straszliwie ze strachu. Yossa znał go z widzenia, wiedział, że ma
trójkę dzieci do wykarmienia i czasem podkrada jedzenie z piekarni. – A wy-wykroczenia –
przełknął głośno ślinę - …chleb…dla dzieci – wymamrotał cicho.
- Co takiego? Powtórz.
Kett zamknął oczy i westchnął głęboko.
- Kradłem chleb dla moich dzieci. – Uchylił nagle powieki, pewnie wpatrując się w oficera.
Nie zmieniło to jednak wyrazu jego twarzy.
- Dla dzieci? Hm…będzie to jakaś okoliczność łagodząca…Coś jeszcze?
- To wszystko.
Osa spojrzał na niego uważnie, wyczekując jakichkolwiek zmian.
- Dobrze…w takim razie skazuję pana na piętnaście lat więzienia w Littlehard. To
najłagodniejsza z możliwych kar.
- Piętnaście?! – wykrzyknął – a co…co z moimi dziećmi?
- Proszę się nie martwić, zadbamy o nie.
Założył mu kajdanki i gestem rozkazał oddalić się w stronę kapitana.
Littlehard było jednym z więzień w Honto o najmniej zaostrzonym rygorze. Były ich tylko
trzy i żadne nigdy nie było wypełnione po brzegi. W odróżnieniu od pozostałych lochów,
których rygor często doprowadzał do przedwczesnych śmierci skazanych. Mettiv miał
szczęście w nieszczęściu.
- Następny!
Yossa przyglądał się jak wszyscy po kolei podchodzili do Obrońców i z widocznym trudem
wyjawiali swe grzechy. Czasem były to sprawy prawdziwie poufne i intymne, jednak dla
rządu wszystko miało znaczenie. Zdradzasz żonę bądź męża? Jesteś potępiony na wieki w
zakładzie karnym. Jeśli uda ci się wyjść przed starością masz prawdziwe szczęście. Niewielu
się to udawało. Większość wolała zginać w celi, niż wrócić do poprzedniego życia.
Kolejka szybko się kurczyła, a przesłuchanie wielkimi krokami zbliżało się do Yossy. Jedynie
dwóm osobom udało się wymigać od więzienia, czy to umiejętnie kłamiąc, tak że nawet
zaklęcie nie dało rady ich rozszyfrować, czy też dzięki uczciwemu życiu. W to drugie ciężko
było uwierzyć, ale zdarzali się i tacy, co wierzyli w moc i dobro „prawdziwego” systemu, jak
nazywali go co niektórzy.
Strona: 6/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Pieprzeni konfidenci – szepnął do siebie. Czy oskarżając innych, można było nazwać siebie
uczciwym człowiekiem? Mało prawdopodobne.
Reszta zakuta w kajdanki, czekała potulnie przy kapitanie, ze spuszczonymi głowami
przyglądając się pozostałym, jeszcze wolnym ludziom. Większość z nich została skazana na
dożywocie wraz z ciężkimi pracami w kopalni. W zasadzie to właśnie dzięki więźniom, to
państwo jeszcze istniało. Istna paranoja i hipokryzja.
- Następny! – krzyknął Lark.
Yossa stanął przy barze, uśmiechając się szeroko do szwagra, z całych sił starając się
trzymać nerwy na wodzy. Nie chciał przez przypadek powiedzieć czegoś głupiego i umrzeć
w męczarniach. Zdradzały go tylko przestraszone oczy.
- Witaj Lark – wyciągnął do niego rękę, lecz ten tylko zerknął na nią z ukosa, nie wykonując
żadnego ruchu. Udając, że nic się nie stało, z powrotem przyłożył ją do uda.– Co tam u
ciebie i mej siostry? Mam nadzieję, że wszystko u was w porządku...
- Imię, nazwisko, wykroczenia – rzekł oficer, kompletnie nie zwracając uwagi na potok słów
wylanych przez Yossę.
- Och, rozumiem, nie możesz tu rozmawiać o sprawach osobistych. – podrapał się lekko w
skroń, udając zakłopotanie – Ale o imię i nazwisko nie musisz się mnie pytać! Przecież
dobrze wiesz jak się nazywam – zaśmiał się niepewnie, na siłę starając się rozbawić
współtowarzysza swego monologu.
- Imię, nazwisko, wykroczenie – powtórzył niewzruszony.
- Nie zgrywaj się! To nie jest zabawne. – Zaśmiał się, czochrając nerwowo swą nieco
przerzedzona już czuprynę. Jednak Obrońca wciąż wpatrywał się w niego niewzruszenie
swymi stalowymi źrenicami.
- Och tak…Yossa Hergart. A wykroczenia…ekhm, może i mam coś na sumieniu, no ale Lark!
Jesteśmy rodziną!
Osa ruszył się gwałtownie w jego stronę.
- Jeszcze raz wspomnisz, że jesteśmy w jakikolwiek sposób spowinowaceni, a uduszę cię
własnymi rękoma – warknął do niego, przybliżając twarz niebezpiecznie blisko do jego oczu.
Widać było, że nie żartuje. W końcu nawet zaklęcie nie zadziałało. Chyba, że Osy w jakiś
sposób były na nie odporne. Antyzaklęcie? Kto wie. Nie znał się na tym ani trochę.
- Rozumiem…- westchnął Yossa, spuszczając głowę. – W takim razie nie mam innego
wyboru…- wyprostował się, rzucił szwagrowi pewne spojrzenie i mocno zacisnął usta.
- Więc? Słucham.
Jednak Yossa ani myślał o odzywaniu się. Nie był pewien swej teorii, ale tylko dzięki
praktycznemu zastosowaniu mógł przekonać się co do jej słuszności.
- No dalejże. Co tam przeskrobałeś? Nie martw się, najwyżej przysłużysz się lepiej naszemu
drogiemu państwu niż do tej pory. – Uśmiechnął się kąśliwie. Widać było, że wbijanie szpili
w umierającego i cierpiącego przynosiło mu aż nadmiar przyjemności i satysfakcji.
Strona: 7/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Jednak Hergart nadal stał twardo, nie otwierając nawet ust, by głębiej zaciągnąć powietrza.
- Ech…nie masz zamiaru gadać, co? Ciekawe co żeś tam narobił…Kapitanie!
Dowódca podniósł wzrok znad parkietu, który kontemplował przed chwilą i wolnym krokiem
zaczął przedzierać się w stronę baru, popychając co poniektórych bywalców karczmy.
- Co jest Lark? Nie umiesz sobie poradzić z własnym szwagrem?
Osa westchnął głośno, starając się nie wyprowadzić z równowagi.
- Oskarżony nie chce mówić.
- Nie chce? Och, w takim razie zaraz mu się zachce – zmierzył Yossę ostrym spojrzeniem, po
czym pociągnął za ramię, w stronę stołu z krzesłami.
Tłum rozstąpił się szybko, nie chcąc dodatkowo narażać się straży.
- Siadaj. – Rzucił nim na siedzisko.– Taki z ciebie nieugięty człowiek, hm?
Yossa spojrzał na niego przez krótką chwilę i szybko powrócił do podziwiania drewnianych,
stołowych słojów. Kto wie, może przez patrzenie się w jego oczy, człowiek natychmiast
zaczyna wyśpiewywać całą prawdę? W końcu nie bez powodu został dowódcą oddziału Os.
Musi być brutalny, stanowczy i…przekonujący.
- Ech…nie lubię uciekać do tych metod. Są takie zwierzęce…Nie sądzisz? – spojrzał uważnie
na Yossę. – Niestety widzę, że sobie nie pogadamy jak cywilizowani ludzie, więc nie mam
innego wyboru… - zaciśniętą pięścią uderzył go w twarz. Tuż pod okiem, tak, że od razu
zaczęła zbierać się krew pod skórą.
Hergart był na to przygotowany od chwili podjęcia tej heroicznej decyzji. Nie był tylko
pewien jednego – ujdzie z życiem, czy nie?
Kapitan ponownie walnął go w szczękę. Tym razem użył więcej siły, dało się to zauważyć
zarówno po minie pokrzywdzonego, jak i dzięki temu, że leżał właśnie na podłodze, nie
mogąc się pozbierać. Poczuł metaliczny smak krwi w ustach. Tłum skazanych szybko zebrał
się w wianuszek otaczając to zajście z każdej strony. Bardzo możliwe, że to ostatnia
rozrywka jakiej zaznają przed więzieniem.
- Nadal nie chcesz mówić? – dowódca kopnął go mocno w brzuch, tak że aż zwinął się
niczym larwa motyla. – Nie chcesz... - kucnął przy nim, łapiąc jego włosy w mocny uścisk,
jednocześnie podnosząc jego głowę.– Sądzisz, że w ten sposób ujdziesz z życiem? Ha!
Głupiec z ciebie – rzucił nim o podłogę.
Głośny huk oznajmił o bliskim spotkaniu potylicy z twardym podłożem.
Yossa mocno oszołomiony, wciąż starał się zachować przytomność umysłu, lecz coraz
trudniej było mu zostać na tym okrutnym świecie i nie wypłynąć gdzieś na otwarte morze
nieświadomości.
Agrond złapał go za ramiona i delikatnie pomógł mu wstać, od razu kładąc go na krzesło.
- No już, już. – Poklepał go lekko po policzku. – Nie odpływaj mi tu…
Strona: 8/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Dobrze! To byłem ja! – zdało się słyszeć z drugiego końca baru. – Ja ukradłem te rzeczy z
bazaru!
Przełożony szybko zostawił Yossę w spokoju i pośpiesznie udał się w stronę nowego
podejrzanego.
- Jak się nazywasz?
- Hert Loghett, panie.
- Hercie, cieszę się, że tak szybko przyznałeś się do swej winy. – Obrońca uśmiechnął się
delikatnie pod nosem. – Dzięki temu twoja kara będzie łagodniejsza. Masz dzieci, Hert?
Oskarżony z wolna pokiwał głową.
- Ile?
- Troje.
- Dwóch chłopców i dziewczynka?
- T-tak…
- Świetnie! To naprawdę wiele ułatwia – oznajmił. – Skazuję cię na siedemdziesiąt lat pracy
w kamieniołomach.
Loghett mocno wytrzeszczył swe oczy.
- C-co? Nie może pan! – mocno wciągnął ostatni dech powietrza, krztusząc się własną śliną.
– J-ja! Tak naprawdę nie mam dzieci! Nie mam! – wycharczał, łapiąc się za klatkę. Widać
było, że każdy oddech przypłaca bólem, jednak nie potrafił zmusić się do wstrzymania
powietrza. Głośno upadł na podłogę z wykrzywionym grymasem na twarzy.
- Okropna śmierć - stwierdził oficer.
- Ech, nie zdążyłem go spytać co takiego ukradł. Niecierpliwy człowiek- rzekł kapitan,
krzywiąc się brzydko. – zresztą co z niego za ojciec … wyrzec się własnych dzieci …
spotkała go odpowiednia kara - spojrzał na Yossę, który ze strachem oglądał całe
przedstawienie i ruszył w jego stronę. - Wracając do ciebie …zdecydowałeś się mówić?
Hergart rozejrzał się po zmaltretowanych twarzach współtowarzyszy. Malował się na nich
strach połączony z obojętnością. Niektórzy zdążyli już pogodzić się ze swym losem, stojąc
bądź siedząc cicho, wpatrując się w drewniane sęki. Jednak większość dreptała niespokojnie
po sali, raz po raz drapiąc potargane i zmierzwione już włosy. Kobiety łkały cicho w kącie,
nie zwracając uwagi na pozostałych kamratów. Wstał więc, nieco chwiejnym krokiem i
mocno zaczerpnął powietrza. Płuca zapiekły go niemiłosiernie.
- Jeśli się przyznam…wypuścicie pozostałych? - wyszeptał cicho, choć starał się mówić
donośnie, tak by przebić się przez płacz.
- Huh? Niby dlaczego?
- Tych…z najmniejszymi przewinieniami…
Strona: 9/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Kapitan spojrzał na niego uważnie, po czym wzruszył ramionami.
- Jeśli jesteś tym po którego przyszliśmy ... dobrze, niech i tak będzie. Teraz powiedz co
takiego przeskrobałeś.
- Ukradłem jabłka, ze straganu…przy pałacu – splunął krwawą plamą na podłogę.
- To byłeś ty? Wspaniale! – skrzyżował ręce na klacie i z wyższością popatrzył na Yossę.
- Król pragnął ukarać głupca, który ukradł mu ostatnie jabłka na które miał ochotę.
Początkowa kara miała wynosić sto lat wraz z kamieniołomem, lecz w tym wypadku... zamyślił się na moment - dodatkiem będzie jeszcze karter.
- N-nie! – wychrypiał.– Nie! Nie zgadzam się! Nie możecie!
- Zamilcz – zagrzmiał dowódca. – Lark. Zakuj go.
Yossa przełknął głośno ślinę. Nie takiej kary się spodziewał! Kilkadziesiąt lat ciężkich robót,
owszem, ale karter? Tam, gdzie najgorsi więźniowie torturują wszystkich słabszych?
Niemożliwe!
- To nie byłem ja! Wycofuje swoje słowa! – wykrzyczał. – Tak naprawdę kocham to królestwo
i system. I zawsze chciałem zostać Obrońcą Sprawiedliwości! Osą! – szybko zamknął oczy i
wstrzymał powietrze. Zdzierżył jakieś trzydzieści sekund, po czym głośno wypuścił je na
zewnątrz. Nie chciał wciągać trującego teraz tlenu, jednak zrobił to mimowolnie, skazany na
łaskę swego organizmu. Po chwili wypuścił je z powrotem, ponownie zachłystując się
niechcący kolejnym oddechem nieba. Jednak wciąż nic się nie działo. Jego płuca nadal
sprawnie wciągały powietrze, nie pozwalając mu umrzeć. Upadł na kolana, wtapiając twarz
w dłonie. Załkał głośno, nie mogąc uwierzyć w tak absurdalny brak szczęścia.
- No proszę, zaklęcie przestało już działać – zauważył przełożony. – Zabierzcie ich
wszystkich do wozu.
- Wszystkich? – Yossa spojrzał rozpaczliwie na Agronda – ale obiecał pan…
- Uwierzyłeś mi? – zaśmiał się. – Jesteś większym głupcem niż przypuszczałem. Naprawdę
sądziłeś, że uwolnię tylu przestępców? Tylu kłamców? Jesteś durniem Yossa! Największym
durniem jakiego znam.
Strona: 10/10
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty