tutaj

Transkrypt

tutaj
Przystępując do nakreślania dziejów II LO postanowiłem po pierwsze nie nudzić, po drugie
nie "kadzić" i nie płodzić rocznicowych laurek, w tej konkurencji jest bowiem wielu lepszych
ode mnie, po trzecie i czwarte w miarę możliwości unikać gromadzenia dat i nazwisk. W
ciągu minionych pięćdziesięciu lat Szkoła - jak wszystko inne w naszym kraju - przechodziły
różne koleje losu, wraz ze zmieniającą się sytuacją polityczno-społeczną i kulturalnooświatową. Gdyby te publikacje pisał dyplomowany i "poszukujący" historyk z pewnością
dałby popis swej profesjonalnej erudycji, wprowadziłby cały aparat naukowy z masą źródeł,
przepisów, odsyłaczy itp. Proszę się jednak nie lękać, tu nic takiego nie nastąpi. A więc "w
imię Boże zacznijmy", ale swobodnie, bez konturnów oraz bagażu naukowych obciążeń i
pseudonaukowych "zadęć". Początki jak zawsze były trudne ( ale banał! ), w bólach rodziło
się "państwo robotników i chłopów", gdy na Ziemiach Odzyskanych, w prowadzącym - jak
pisał poeta - "w socjalistyczną dal", Zabrzu kiełkowało II LO. Wyłonione przez TPD,
egzystujące początkowo pod nieco inną nazwą, ujrzało światło dzienne w roku szkolnym
1948/49. Pierwszym dyrektorem była pani Maria Giżycka, a nauczyciele wywodzili się w
większości z Ziem Utraconych, o których przez kilkadziesiąt lat nie można było nawet
wspominać. Okres "wczesnodziecięcy" Szkoła przechodziła za dyrekcji pana Kazimierza
Machalskiego i wtedy też w, w 1951 roku odbyła się pierwsza matura, a wśród kilkudziesięciu
szczęśliwych abiturientów znajdował się również starszy brat piszącego te słowa. W
odległych czasach stalinowsko-bierutowskich w szkole było całkiem "normalnie", to znaczy
tak jak wszędzie; z "robionym", a często autentycznym entuzjazmem budowano "Nową
Polskę", prężnie działał ZMP, rozwijała się pracowita SP, dbano o "fizkulturę", śpiewano
pieśni masowe i sławiono imię Wodza, "co usta słodsze ma od malin". Rzecz jasna przede
wszystkim nauczono i uczono się, korzystając m.in. z "wartościowych" podręczników
tłumaczonych masowo z języka rosyjskiego.
W znaczącym roku 1953 ( śmierć "Wielkiego Nauczyciela" ) dyrektorem II LO została pani
Elżbieta Siemaszkiewicz, która stała się swoistą rekordzistką w długości "trwania na
placówce", bo "dzierżyła ster" i "zmagała się z falami" aż do roku 1972. Oczywiście aluzje
marynistyczne dotyczące Pani Dyrektor nie są przypadkowe... W ciągu tych lat wydarzyło się
- jak wiadomo - bardzo wiele szczególnie po słynnej "październikowej wiośnie", której
ożywczy powiew rodacy odczuli, nawiasem mówiąc, znacznie silniej niż niedawny upadek
"komuny". Niekłamany optymizm, "wiara, nadzieja i miłość" szybko jednak minęły i
rozpoczęła się monotonna era gomułkowskiego "siermiężnego socjalizmu", czyli tzw. "mała
stabilizacja". Nasza Szkoła wychodziła z niej na ogół obronną ręką. Oczywiście wspaniale
działał ZMS ( zmodernizowany ZMP ), hucznie obchodzono zawsze "okrągłe" rocznice
Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej i innych, "nakazanych' świąt, brano
"masowy i spontaniczny" udział w wątpliwej wartości imprezach, czczono setną rocznicę
urodzin "Wiecznie Żywego", a wcześniej Szkoła otrzymała swojskie imię tego, "który się
kulom nie kłaniał". Owe problematyczne "osiągnięcia" nie powinny jednak przesłaniać
rzeczywistych sukcesów Szkoły. Na lata sześćdziesiąte przypadały m.in. pierwsze laury w
olimpiadach i konkursach przedmiotowych, później wspaniale pomnażane, notowano liczne
osiągnięcia sportowe, zorganizowano Obóz Szkolenia Narciarskiego w Beskidzie Śląskim,
powstało Szkolne Koło PTTK przygotowujące wycieczki i rajdy... Warto przypomnieć, iż w
1966r. Szkoła przeszła istotną reorganizację - w miejsce dotychczasowej jedenastolatki giganta powstały dwie odrębne placówki : Szkoła Podstawowa nr 37 i II LO. W tym samym
roku - w piętnastolecie pierwszej matury - odbył się udany zjazd absolwentów gromadzący
kilkaset osób. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych kadra profesorska Szkoły doznała "cudownego odmłodzenia"; odeszli starsi, jeszcze przedwojenni pedagodzy, a
do pracy "raźno i ochoczo" przystąpili młodzi (obecnie już tylko piękni) nauczyciele, urodzeni
głównie w latach czterdziestych. W ogóle zaś "Epoka Elżbietańska" zapisała się w historii
Naszej Szkoły nad wyraz mocno i trwale.
W 1972 r. dyrektorem II LO został pan Józef Antoniak, którego stanowisko "pierwszego po
Bogu" (tym razem bez żadnych aluzji) wypadło na niezapomniane czasy gierkowskie
"przerwanej dekady", tzw. pierwszej "Solidarności", stanu wojennego i wczesnych lat po jego
zakończeniu. W okresie "propagandy sukcesu" i "radosnej twórczości" Nasza Szkoła nadal
"miała się całkiem nieźle". Podobnie jak w latach poprzednich owocnie działały różne
organizacje młodzieżowe i ogólnospołeczne: m.in. Rada Uczniowska i PCK (wraz ze Szkolnym
Klubem Honorowych Dawców Krwi), zaś szczególnie dobitnie zaznaczył swą obecność ZHP,
powołując m.in. XI Szczep HSPS przy II LO. Szkoła rozrosła się z trzech do czterech oddziałów
równoległych (a, b, c, d, ), wtedy też po raz pierwszy wprowadzono klasy sprofilowane,
początkowo matematyczno - fizyczne, nieco później również biologiczno - chemiczne, a raz
istniał profil humanistyczny... Znów były wielkie sukcesy olimpijczyków, zdobywano kolejne
dyplomy, proporce i puchary, a całą Placówkę spotkało niewątpliwe wyróżnienie w postaci
przyjęcia do grona Szkół Stowarzyszonych UNESCO. Trzeba więc przyznać, iż przypomniana
tu trzynastoletnia dyrektura wcale nie była feralna...
Kolejny dyrektor II LO, pan Stanisław Bobów, w ciągu zaledwie dwuletniej obecności nie
zdążył zbyt wiele zdziałać, zdobył jednak powszechną opinię człowieka niezwykle grzecznego
i uczynnego.
W roku 1987 dyrektorem została pani Danuta Kruczkowska, której dziewięcioletnie "rządy"
przypadły na szczególne czasy wielkiego przełomu: agonii i zejścia "starego" oraz narodzin i
dorastania "nowego". W tym, wyjątkowym okresie Szkoła rozwijała się nad wyraz prężnie i
wszechstronnie. Zwiększono liczbę klas, doprowadzając je do litery "e", a raz nawet do "f" (!).
Pojawiły się nowe przedmioty, przede wszystkim zaś na dobre zadomowiła się religia
(konkurująca z nią etyka jakoś się nie utrzymała...). Rozszerzono nauczanie języka
angielskiego, potem innych języków zachodnich - francuskiego i niemieckiego (wcześniej w
ogóle nieobecnych), pojawił się wdzięczny język włoski (z łaciną było różnie), jednocześnie
zaś stopniowo zanikł język rosyjski, a przecież mowę "przyjaciół Moskali" mimo wszystko
warto znać... Od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zaczęto wreszcie
uroczyście i nie tylko przypadkowo obchodzić nasze święta, takie jak uchwalenie Konstytucji
3 Maja, Dzień Niepodległości 11 Listopada czy naprawdę okrągłe rocznice naszych powstań
narodowych. Do dobrych tradycji Szkoły przeszły pomysłowo zorganizowane dni UNESCO czy
Święto Matki Ziemi, nawiązano stałą współpracę z jedną ze szkół niemieckich, a w ogóle
silnie powiał "wiatr zachodni" i to nie tyle europejski co amerykański (jasne!).W tym okresie
nastąpiło kolejne odmłodzenie grona pedagogicznego, gdyż do pracy przystąpili m.in.
niedawni absolwenci Naszej Szkoły. Omawiane lata to również czas zdobywania coraz
wyższych kwalifikacji przez coraz ambitniejszych nauczycieli, okres nowatorskich metod
dydaktyczno - wychowawczych i wprowadzenie programów autorskich z niektórych
przedmiotów. Dochodziło też niejednokrotnie do ciekawych inicjatyw uczniowskich, np.
ukazujące się przez jakiś czas szkolne pismo "Lies", dwukrotnie zorganizowano wybory
najsympatyczniejszego nauczyciela w kilku kategoriach. Wyniki dla niektórych pedagogów
były bardzo miłe... W pamiętnym roku 1989 z "pompą i paradą" czczono czterdziestolecie II
LO, a niedługo potem, na fali politycznych przemian, zrezygnowano bez większego żalu z
dotychczasowego patrona generała Waltera i od tej pory Szkoła pozostaje "bezimienna", co
nie ma jednak większego znaczenia.
W roku 1996 Nasz Ogólniak przeżył kolejną metamorfozę i przyjął wraz z siostrą Szkołą
Podstawową Nr 37 "roztańczoną i rozśpiewaną" nazwę Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr
5. Dyrektorem całości została pani Lilianna Winter, a zastępcą do spraw II LO pani Barbara
Śledzińska. W takim właśnie kształcie Placówka wkroczy w zbliżający się szybko wiek XXI, czas
gruntowanej reformy oświaty, nowej matury i ... wielkiej niewiadomej. Quo Vadis Szkoło ?
Na pewno są dobre chęci i ambitne zamiary, a co z tego wyniknie ? Przyszłość pokaże.
Kończąc ten krótki szkic ,przepraszam za niefrasobliwy i miejscami nieco ironiczny ton, za
ogólnikowość i fragmentaryczność wypowiedzi oraz brak nazwisk zasłużonych pedagogów (z
wyjątkiem dyrektorów) i wybitnych absolwentów II LO, gdyż niektórzy pominięci mogliby
czuć się urażeni i niedowartościowani. Na prawdziwą w pełni udokumentowaną historię
Naszej Szkoły trzeba więc cierpliwie poczekać, może ktoś ją napisze.