000000001

Transkrypt

000000001
szpalta
Periodyk Artystyczno-Niezobowiązujący
000000001
c b a . p l
Szybkie Miasto Wrocław
AD 1901 - styczeń
Numer zwyczajnie specjalny
Mani Fest ‘09
Żyjemy w słowach i pośród słów. Myślimy, że to my słowa stwarzamy, ale
tak naprawdę to słowa żyją swoim własnym życiem przez nas ożywione, czasem nas więżąc w klatkach przyzwyczajenia. Słowa mają do siebie przyczepione emocje, które w nas uaktywniają się wraz z ich wypowiedzeniem. Taki
np. konkubinat – niby zwykłe słowo, niby zdrowy związek kobiety z mężczyzną, a jaką negatywną mocą emanuje to słowo! I to należy zmieniać! Wymyślać zastępniki, słowa ocieplać i obłaskawiać, w ich materii poruszać się sprawnie jak na własnym osiedlu. To słowa dla nas wszak są, a nie my ich sługami!
Słowem bawić się nam trzeba, słowo ćwiczyć, asany językowe na nim wypróbowywać! Szukać granic słowa i granice te wytyczać! Schematy stygnące roztrzaskiwać
i w mrowisku patykami dłubać. Słowo w kołysce nosić, pielęgnować i szanować,
bo nasze to słowo. Od rabunkowej polityki przeklinarzy przecinkowych ratować.
Słowem chcemy słowem mówić i przekazywać zarówno poprzez słowo w słowie na masie włóknistej wytłoczonym, jak i słowie w głowie wytworzonym, a impulsem graficznym wywołanym.
Choć presja jest na słowie, presji nie ma w słowie, nie ma jej też w nas. Piszemy, cośmy napisać chcieli na nie-czas, a tak-jakość. Co periodyzacją nazywamy. Czasem będzie nas więc więcej widać, a czasem, czasem gonieni, poznikamy w ciemnych uliczkach szukając słów, drogi powrotnej lub spożywczego.
Jako, że nuda uczyniła i czyni tyle zła, prowadząc do ślepoty na bzdurności ideologii wielorakich, my również z nudą swoją walczyć chcemy (a może udomawiać,
obłaskawiać?) nawet wtedy, gdy co robić jest aż w nadmiarze. Także Wy, Czytelnicy Drodzy i O Umiarkowanych Cenach język ćwiczcie, słowa gnijcie, zdania
trenujcie na co dzień i od święta, zwłaszcza zaś podczas Święta Codzienności.
Winę za wszystko ponoszę ja i na mnie gromy. Zasługi za wszystko, to nasze
zasługi – autorów, którzy słowa swoje wypożyczyli w niniejszej broszurce.
s
h
i
m
u
e
s
wroc
óć
wróć wroc
czaru moc
retro getry
antyku bez liku
bez wizji miżdży
bez eteru steru
na zimy krynoliny
jak wiosna to krosna
do sufitu trzy metry
i do kolan swetry
niemy Ty!
film niemy
to nie my
toniemy
w morzu słów
w mrowiu mów
znów i znów
na nich kłów
nie zjemy
Co mówi odchodzący na emeryturę
ornitolog?
Dziś w kolorze!
GA
W ciemności widać pomarańczową,
zielonkawo-seledynową i czerwoną
łunę od rzeczy. W nocy łatwiej przejść
do porządku nad ich normalnym przeznaczeniem, kiedy są częściowo odłączone
od swoich funkcji, łatwiej wyobrazić sobie,
że biurko nie jest biurkiem, a kolumny, głośniki
i niezliczone drobne przedmioty są małym miasteczkiem zabudowanym rozmaicie, z dwoma wieżowcami,
z małymi straganami, z ulicami. Teraz ciężko trafić pod konkretny adres, kiedy nad miastem wisi
ciemne otępienie, rozświetlają je tylko kolorowe
diody, jak lampy podświetlające zabytki. Diody
jako wskaźniki hibernacji.
O
AB M
Mężczyzna, z elektronicznym miastem w tle, mógłby być
Guliwerem, wszystko mogłoby toczyć się w jakimś fantastycznym świecie. Tło dźwiękowe buduje szum piecyka gazowego, który od czasu do czasu zapala się, samozapalającą zapałką, po czym słychać nadciągającą falę gazu, która rozchodzi się
w jakieś piekielne zakamarki, rzędy rurek, tunele. Kolejne efekty dźwiękowe robi lodówka – bas, dość rytmiczny, nieustający,
Niedomknięte oczy na chwilę się zaciskają, widać
pod powiekami powolny ruch gałek ocznych, jakby ktoś mu wrzucił do oczodołów kule bilardowe
zamiast oczu. Mlaska z charakterystycznym suchym pacnięciem, jęczy, przekręca się na drugi
bok. Bomba zegarowa pyka.
Pyk pyk pyk
d
h
ea
d
Za moment ten człowiek zacznie nową erę w swojej historii, za chwilę całe miasto eksploduje i zostaną tylko
diody zdolne do hibernacji. Uśpią się i zaczekają do
lepszych czasów.
n
Próbuję określić wielkość pomieszczenia, w którym
się znalazłam, diody są punktami orientacyjnymi,
gwiazdami, na podstawie których mogę rozrysować
gwiazdozbiory mojego nieboskłonu i wyznaczyć księżyc, na który trzeba się wybrać, żeby żelazna kurtyna
odsłoniła się i żeby zacząć kolejny akt dramatu. Migająca dioda oświetla jedną postać, mężczyznę. Leży spocony,
w koszuli, krawacie i butach, oczy ma nie do końca domknięte.
Gdyby nie sapał mogłabym pomyśleć, że jest martwy. Leży
pod stołem, wtulony w wykładzinę, jakby była jego zestawem do masażu.
Pyk pyk pyk
se
co
Kiedy nie widać samej diody a tylko migotające światło z niewiadomego źródła, można łatwo
nabrać się w tej nieskończonej ciemności pokoju,
że tam za biurkiem stoi auto na awaryjnych światłach,
albo, że pali się ognisko, syntetyczne ognisko, trzaskające
dość przewidywalnie, święty ogień naszego pokolenia.
Siła diod słabnie, kiedy z okna zaczyna dolatywać lekko rozproszone słońce. Miasto science fiction,
w którym już prawie się zadomowiłam przestaje istnieć, wyłazi tępy
komputer, klockowate kolumny,
myszka, kolorowe kable. Mogę jeszcze chwilę podejrzewać istnienie tam
na biurku bomby zegarowej i faktycznie
ona tam jest. Wybuchnie kiedy obudzi się domniemany Guliwer.
OW
B AZ
E
w końcu jest regularnie odżywiana. Sapanie, pierdzenie i kaszlenie, to kolejne elementy tego
muzycznego krajobrazu. Wystarczyłoby
trochę pogłośnić i przyspieszyć, sprowadzić tancerzy i już można by otworzyć
Salsa Club.
R
Dopiero w nocy widać, że rzeczy,
komputery, listwy, ta cała elektroniczna gawiedź jest na
wyższym poziomie rozwoju niż ludzie, że doszła
do umiejętności hibernacji.
Ludzie robią to tylko w powieściach
science fiction, w filmach z lat siedemdziesiątych z efektami specjalnymi zrobionymi z tektury.
No to po ptokach.
stopka
Śmieszny rysunek
26 kwietnia 2007 roku o godzinie 9:05
z mieszkania przy ulicy Świdnickiej 7 we
Wrocławiu 31-letnia kobieta wyszła za mąż
i do dziś nie wróciła. Ktokolwiek widział zaginioną, proszony jest o kontakt z mężem.
Górnik wychylił si
ę zza węgla.

Podobne dokumenty