Małe myśli na niedzielę 15/09/2013
Transkrypt
Małe myśli na niedzielę 15/09/2013
Małe myśli na niedzielę 15/09/2013 Małe myśli na niedzielę 15.09.2013r. NIEDOJRZAŁOŚĆ Niedojrzałość dorosłych nie jest przypadłością tylko naszych czasów. Zdarzała się w historii od zawsze. Znamy wiele postaci historycznych, których czyny mogą sugerować sporą niedojrzałość. Kiedy czytamy historię ich życia, może się nam wydawać, że infantylne zachowanie to przypadłość konkretnych ludzi a nie czasów. A jednak wielu duszpasterzy, nauczycieli-wychowawców a szczególnie bardzo liczna grupa psychologów biją dziś na alarm. Psycholog i psychiatra w jednej osobie dr Zenon Waldemar Dudek w numerze 6-7 (czerwiec-lipiec 2013r.) „Listu” mówi bardzo jasno, że : „w zasadzie każdy przeciętny trzydziestolatek (według mnie i czterdziestolatek!) nosi w sobie dużą dozę niedojrzałych, dziecięcych nawyków. Nieprzygotowanie do mierzenia się z trudnymi zadaniami prowadzi do tego, że młode, ale już dorosłe osoby nie potrafią odnaleźć się w rzeczywistości. Narodziny dziecka traktowane są jak katastrofa, podobnie choroba dziecka czy starość rodzica …! Sytuacje naturalne, ale życiowo trudne, nie są rozwiązywane i stają się źródłem lęków. Jest tak, bo psychika niedojrzałej osoby reaguje ucieczką lub buntem”. To, co w dziecku jest urocze i naturalne, u dorosłego bywa uciążliwe dla otoczenia, śmieszne, czasem irytujące, czasem groźne. Źródłem takiego stanu rzeczy, przynajmniej tak mi się wydaje, powinniśmy szukać w dzieciństwie. To wtedy najczęściej zostajemy zaprogramowani na bycie „wiecznym dzieckiem”, choćby, jak u wielu moich znajomych widać to przez nieustanną nadopiekuńczość względem dzieci, podawanie wszystkiego na tacy, decydowanie o każdej najdrobniejszej rzeczy, która ich dotyczy. Dzisiaj gołym okiem widać, że większość rodziców nie pozwala dziecku dorosnąć i nawet nie chcą słyszeć o tym, że robią coś niewłaściwego. 1/3 Małe myśli na niedzielę 15/09/2013 Ja osobiście życzyłbym sobie, społeczeństwu, Ojczyźnie i Kościołowi takich rodziców, jak np. moi już nieżyjący, tato i mama, którzy świadomi niebezpieczeństw nas wówczas małych dzieci, szukali i znajdowali, bez wielkich „doktoratów”, odpowiedzi, pomagając nam wzrastać i dorosnąć do tej dojrzałości, która jest odpowiedzialna. Wynikały one bowiem z wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej, które formowały na dojrzałych charakterach i bazowały na Łasce Bożej. Św. Jan Bosko ujął to w jednej ze swoich maksym : „ daj mi duszę, resztę zabierz”. Pierwszą myślą, którą chcę się z Wami podzielić jest myśl bardzo prosta: dziecku trzeba służyć, ale też trzeba nim kierować, być za nie odpowiedzialnym, zachowując, kompetencje i autorytet dorosłego. Dziecko powinno mobilizować rodziców do większego wysiłku, do uwagi, do dawania z siebie tego co najlepsze. Jeśli jednak życie rodziny toczy się wyłącznie wokół dziecka, to może ono sterować dorosłymi, wyznaczać rytm obowiązków. Może stać się bogiem i manipulatorem rodziców. Znam osobiście jeden taki przypadek : „dojrzały” licealista decyduje o tym, czy rodzice powinni to robić czy nie, co należy dzisiaj zrobić na obiad i o czym się powinno w jego obecności rozmawiać przy stole podczas posiłków. Decyduje nawet jaki program, w tym momencie rodzice mają oglądać w telewizji. To chora sytuacja. Żadne dziecko i młodzieniec nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za dom. Ma bowiem kaprysy, humory, jest niestabilny emocjonalnie, jest nieświadome, nie myśli perspektywicznie, nie ma wiedzy i doświadczenia. Żyje teraźniejszością i chwilowymi potrzebami. Po drugie: nie róbmy z naszych pociech inwalidy, ucząc je bierności, wygodnictwa, bezradności i niesamodzielności. Istnieje zasada, która mówi, że: ”dorosłych rozlicza się z czynów, a nie z intencji”. Ewangelia zaś ujmuje to zwięźle: „Po uczynkach ich poznacie”. Dziecko kiedy przychodzi na świat, rzeczywiście potrzebuje wyjątkowej uwagi: trzeba je wykarmić, ubrać, zaopiekować się nim. Po skończeniu trzeciego roku życia, dziecko zaczyna potrzebować już nie tylko bezpieczeństwa, ale również wzorców wchodzenia w relacje z drugim człowiekiem i innych wskazówek. Ma uczyć się komunikacji emocjonalnej, intelektualnej oraz samodzielnego 2/3 Małe myśli na niedzielę 15/09/2013 rozwiązywania problemów. Potrzebuje bardziej towarzyszenia niż zastępowania i wyręczania go. Gdy pewnej mamie z Jeleniej Góry zwróciłem na to uwagę, to … przez miesiąc czuła się obrażona! Od trzeciego roku życia, dziecko powinno mieć coraz bardziej konsekwentnie wyznaczone granice, aby nauczyć się skutecznego myślenia, przeżywania i działania kiedy pojawiają się problemy. Przez uniemożliwianie popełniania błędów, które skorygowane uczą rozwiązywania problemów, niszczy się ich kreatywność. Nie wolno przesadnie wyręczać naszych pociech, bo staną się bezmyślne, stracą spontaniczność, wyobraźnię i wrażliwość. Jako osoby dorosłe będą zachowywać się z dziecięcą nadwrażliwością. Trzecia uwaga jest taka, że współcześnie powinniśmy odkryć w wychowaniu starą maksymę: relacja mistrz – uczeń. Moi rodzice byli dla mnie tatą i mamą, a nie kolesiami. Rodzice dawniej byli naturalnymi mistrzami, którzy przez kolejne czynności i procesy społeczno-duchowe, także przez rytuały (coniedzielna Msza św. i codzienna wspólna modlitwa rano i wieczorem), przekazywali, jak być dorosłym, kim można być w wieku dojrzałym, jakie nieuchronne wyzwania czekają na młodą osobę, kiedy wkroczy w dorosłe życie. Relacja mistrz-rodzic i uczeń-dziecko, zdaje egzamin także i dzisiaj. Dziecko obserwuje dorosłych, podąża za nimi i w pewnym momencie staje się dorosłe. Jest to czasem proces brutalny i gwałtowny, ale myślę, że w zdrowym społeczeństwie, dzieci naturalnie dorastają do dorosłych ról, a przede wszystkim chcą być dorosłe, nie uciekają od odpowiedzialności. Z Bożą pomocą jest to możliwe i bardzo konieczne. Bo Polski nie stać na samolubów i niedojrzałych ludzi, którzy mienią się dorosłymi, a w rzeczywistości są „wiecznymi dzieciakami”. Wasz Przyjaciel 3/3