Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, wraz z nadchodzącymi

Transkrypt

Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, wraz z nadchodzącymi
issN 1640-9566
185
grudzień 2014
Drogie Koleżanki
i Drodzy Koledzy,
wraz z nadchodzącymi Świętami
Narodzenia Pańskiego składamy
życzenia pokoju, Bożej Radości
i Miłości w tym szczególnym
czasie. Życzymy odpoczynku
w rodzinnym gronie
oraz wielu sukcesów i spełnienia
najskrytszych marzeń
w nadchodzącym Nowym Roku
Prezydium KM
NSZZ Solidarność MZA i TW
2
grudzień 2014
Wydarzenia, rozmowy, polemiki
ŻĄDAMY PODWYŻEK!!! Kiedy będą i dlaczego nie już?
Gdyby wierzyć zapewnieniom polityków, nasza
Polska musiałaby być mlekiem i miodem płynącą
przyjazną krainą dla wszystkich zbłąkanych owieczek, którym wiedzie się źle. Ale czy dajemy wiarę
politykom? Chyba nie. Każdy z nas na co dzień styka
się z „zieloną wyspą” i widzi, że owa rozreklamowana
„zieleń” to co najwyżej warstwa świeżej farby, którą
usiłuje się zachlapać wszystkie problemy, zakleić
oczy i usta ludziom. Malowanie trawy i mowa-trawa:
oto zieloność naszej „wyspy” w całej krasie.
Niestety, w pewnej części odbiciem sytuacji pracujących ludzi w całej Polsce jest to, co dzieje się
w warszawskiej komunikacji miejskiej, a zwłaszcza
w Miejskich Zakładach Autobusowych. Chociaż problem podwyżek płac dotyczy zarówno MZA, jak i TW,
to jednak trzeba powiedzieć, że pod tym względem
sytuacja w TW jest zdecydowanie lepsza. Zarząd
Tramwajów „nie żałuje” pieniędzy dla pracowników,
choć stawia przy tym ciężkie warunki, a poza tym
wyjściowe płace do dalszych podwyżek są większe.
A co mamy w MZA? Warto na początek przeczytać
umieszczony w ramce obok list, który dostaliśmy od
jednego z kolegów kierowców.
W MZA jest gorzej niż w TW
Jak wielu znajdzie się wśród kierowców MZA takich, którzy nie byliby skłonni się podpisać pod zacytowanym listem? Chyba tylko nieliczni, a i to bardziej
ze względu na niechęć do związków zawodowych,
czy kojarzonych z nimi poglądów politycznych, w naszych czasach „niemodnych”. Bo obiektywnie rzecz
biorąc, w MZA pracownikom nie dzieje się dobrze
od czasów, kiedy firmą zaczął szefować Zarząd pod
przewodnictwem prezesa Kuźmińskiego. Żeby była
jasność: nie odnosimy się do wszystkich aspektów
działalności tego Zarządu, a w tym momencie jedynie mamy na myśli podejście do poziomu wynagrodzeń i spraw pracowniczych, oraz współpracy ze
związkami zawodowymi.
Mówi Leszek Grzechnik, Przewodniczący KM NSZZ
„Solidarność” MZA i TW: “Nie do końca rozumiem dlaczego akurat z tym Zarządem tak się nam nie układa. Do
czasu przejęcia sterów Spółki przez obecny Zarząd negocjacje płacowe – choć niełatwe – przebiegały sprawniej, a zdanie Związku było brane pod uwagę. Obecnie
mamy sytuację, w której Zarząd chce skupić wszystkie
sprawy w swoich rękach, pomijając lub lekceważąc zdanie związkowców. Jednak przede wszystkim – bo związkowców można nie lubić i deprecjonować ich inicjatywy,
gdyby nas lubili, to by znaczyło, że nie dopominamy się
odpowiednio o prawa pracowników – problem polega na
traktowaniu przez Zarząd funduszu płac. W wynegocjowanej między innymi przy udziale przedstawicieli
NSZZ „Solidarność” Umowie Wieloletniej zawartej
z miastem na świadczenie usług przewozowych
w Warszawie przez MZA uwzględniono progres płac,
planując z góry pewne sumy na uposażenia dla pracowników. Tymczasem obecny Zarząd naszej Spółki
prowadzi „swoją” politykę płacową, „oszczędzając” pieniądze zaplanowane na uposażenia – głównie kosztem
kierowców autobusów. Tak, powiedzmy to otwarcie
– najwięcej tracą na tym właśnie kierowcy, nie tylko
najliczniejsza grupa pracowników, ale także przedstawiciele zawodu kluczowego dla działania firmy.”
Kierowca – wyrobnik
Być kierowcą w MZA nie jest łatwo. To praca ciężka i
niewdzięczna. Już w pierwszych minutach zaczynają się
problemy – obowiązkowy przegląd pojazdu, który trudno
zrobić, bo wozy stoją ciasno jeden obok drugiego, trudna sztuka wyjechania z „grządki” zastawionej przez inne
autobusy coraz ciaśniej stłoczone w topniejącej liczbie
zajezdni… A potem kręcenie po mieście, połajanki od
pasażerów, własny Nadzór Ruchu wypatrujący uchybień, no i ZTM… I na koniec zjazd – kolejka do stacji paliw i OC czasami wydaje się nie mieć końca… Kierowcy
nie tylko ciężko pracują, ale też i są najbardziej narażeni
na „wpadki” – liczba kar w tej grupie zawodowej przewyższa wielokrotnie (dziesięć razy!) wszystkie inne! Czy
łatwiej, czy trudniej jest motorniczemu tramwaju – trudno
to zmierzyć. Los tramwajarza też jest ciężki, a praca nie
pieści. Tak samo w grupie motorniczych jest najwięcej
kar za różnego rodzaju przewinienia. Jednak faktem
pozostaje, że to właśnie motorniczy zarabia lepiej! –
pracując dla tego samego Miasta i wożąc tych samych
Warszawiaków.
Mówi Leszek Grzechnik: „Trudno mi rozstrzygnąć,
czy polityka płacowa Zarządu MZA wynika wyłącznie
z woli miejskich polityków, czy jest to raczej chęć przypodobania się przez Zarząd Spółki politykom miasta
czy nadzorowi właścicielskiemu Stolicy. Bo przecież
nie oszukujmy się: menedżerowie MZA w rzeczywistości są zależni od władz Warszawy, a stopień tej
zależności pokazuje chociażby sprawa przetargu na
autobusy elektryczne. Polityka „wskazała” firmę polską i MZA musi kupić autobusy droższe - wszak wspieramy rodzimy przemysł. Ja się z tym mogę zgodzić,
nie kwestionuję konieczności wspomożenia naszych
firm, jednak powstaje we mnie zasadnicza wątpliwość:
dlaczego MZA, które najwyraźniej z politycznego
podpuszczenia musi dopłacać do polskich producentów autobusów, oszczędza pieniądze na swoich pracownikach, przecież też Polakach? Czy to
jakaś schizofrenia? Jedna ręką dają, drugą odbierają?
Bo rzecz polega na tym, że Zarząd nie tylko nie daje,
on w rzeczywistości ODBIERA pieniądze należne pracownikom, nie wykorzystując w pełni funduszu płac
zaplanowanego (i lojalnie wypłacanego corocznie
przez ZTM!) w Umowie Wieloletniej.
Ze strony Zarządu słyszymy, że pieniędzy nie ma.
Ja mówię – pieniądze są. Fundusz płac nie jest wykorzystywany w całości, więc MZA stać na podwyżki dla
kierowców. Tymczasem z uporem maniaka próbuje się
Nam udowodnić, że firma nie ma pieniędzy na podwyżki i już. Żądania Związku nie biorą się z powietrza.
Nie oczekujemy cudownego pomnożenia manny.
Opieramy się na dokumentach, których treść jest
wprawdzie „tajemnicą”, ale trudno, byśmy ich nie
znali, skoro między innymi to my – związkowcy
z NSZZ „Solidarność” – negocjowaliśmy ich powstawanie. Przecież już raz w 2012 roku wszczęliśmy
spór zbiorowy w sprawie podwyżki, opierając się na tych
samych danych i dokumentach. Spór „wygrany” o tyle,
że udało się nam wywalczyć wypłatę dodatkowych 1000
złotych w dwóch ratach, z których druga została wypłacona niedawno – w lipcu, po wprowadzeniu w życie
Regulaminu Wynagradzania. Było to mało w stosunku
do naszych – propracowniczych – oczekiwań, ale jednak rozstrzygnięcie tego sporu pokazało, że Zarząd ma
skąd wypłacić jakieś pieniądze ekstra. Teraz też nie żądamy od razu wiele – negocjacje mają przecież, tak jak
i w Tramwajach, przede wszystkim związek ze sprawą
biletów dla współmałżonków. Jednak decyzja Zarządu
o wstrzymaniu w tym roku podwyżek dla kierowców jest
utrzymana, a nieprzejednana postawa menedżerów wobec najliczniejszej grupy pracowników budzi w nas co
najmniej zażenowanie i niesmak. Pomimo wspólnego
stanowiska związków Zawodowych w MZA złożonego
Kalendarium walki o pieniądze
Maj 2011 Spór zbiorowy – przedmiotem sporu było
oświadczenie pracodawcy o niemożności utrzymania
zarobków na dotychczasowym poziomie i konieczności
obniżenia ich o ok. 300 zł na etat, oraz niewywiązanie
się Zarządu Spółki ze zobowiązania do naliczania wysługi pracownikom przyjętym do pracy w MZA Sp. z o.o. od
1 stycznia 2004 roku, a także brak wypłaty nagrody
uznaniowej za 1 kwartał 2011 roku. Ważnym powodem
był brak dokumentu normującego stosunki pracodawcy
z pracownikami, zastępującego Ponadzakładowy Układ
Zbiorowy. W sporze wzięło udział osiem związków, zakończyło go sześć, gdyż dwa wycofały się w trakcie. Po dwóch
miesiącach sporu podpisano porozumienia z wynikiem:
•
utrzymano wysokość dodatku efektywnościowego,
•
wprowadzono wysługę dla zatrudnionych
(po 1 stycznia 2014 r.) pracowników na stanowiskach robotniczych i wypłacono wyrównanie,
•
wypłacono nagrodę uznaniową.
Rok 2011 był ostatnim, w którym fundusz płac MZA został
zrealizowany zgodnie z założeniami wynikającymi z Umowy Wieloletniej.
Wrzesień 2012 – kolejny Spór zbiorowy – jego przedmiotem było niewywiązywanie się pracodawcy z realizacji
funduszu płac. Żądaliśmy podwyżki płac o tysiąc złotych.
Spór zakończył się rozstrzygnięciem dokonanym przy pomocy mediatora w lutym 2013 roku – pracodawca zgodził
się na wypłacenie jednorazowo tysiąca złotych w dwóch
ratach, z których druga została wypłacona dopiero w lipcu
2014 roku.
Przełom 2013 i 2014 – wprowadzenie Regulaminu Wynagradzania bez akceptacji NSZZ „Solidarność”. Wykorzystując
uległość (nieświadomość prawa pracy?) niektórych związków
zawodowych w MZA, Zarząd Spółki wprowadził odgórnym zarządzeniem ten dokument, na którego kształt i brzmienie NSZZ
„Solidarność” nie wyrażała i nie wyraża zgody. Szybko okazało
się, że nowy Regulamin jest „bublem prawnym”, a jego ustalenia wprowadzają więcej chaosu niż porządku. Negocjacje na
temat tego dokumentu trwają do dziś – ostatnie na początku
grudnia 2014 roku – Zarząd Spółki zaproponował zmianę treści
5 z 26 paragrafów Regulaminu.
Od maja 2013 aż po dzień dzisiejszy – na skutek zakończenia negocjacji z Ratuszem w sprawie biletów wolnej jazdy i ustaleń, że rekompensatę za bilety dla współmałżonków należy negocjować z pracodawcami, związki
zwróciły się do Zarządów MZA i TW z propozycjami rzeczonej rekompensaty. W Tramwajach Warszawskich pojawiła
się wtedy koncepcja podwyższenia premii przy jednoczesnym przetworzeniu zasad jej przyznawania, natomiast
MZA zdecydowanie odmówiły wypłacenia rekompensaty
przez podwyższenie uposażeń. Rozmowy są w toku.
Wydarzenia, rozmowy, polemiki
Zarządowi Spółki w czerwcu br. – do dnia dzisiejszego
ze strony Zarządu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zgłoszone żądanie wypłaty rekompensaty w kwocie 200 zł
dla każdego pracownika Spółki.”
W Tramwajach jest lepiej, ale…
Na tle sytuacji w MZA, która komplikuje się z każdym
dniem, to co widzimy w Tramwajach Warszawskich jawi
się nieomal jak sielanka. Ale to tylko pozory, bo wcale
nie jest tak, że załoga Tramwajów pływa jak pączki
w maśle. A negocjacje z Zarządem, mimo iż wykazuje
on znacznie więcej dobrej woli do zapewnienia godziwych zarobków pracownikom niż Zarząd MZA, też nie
są łatwe. „Wyłączyłem się w tym momencie z negocjacji
i powierzyłem ich prowadzenie innym ludziom” – mówi
Leszek Grzechnik. „Zarząd TW stawia twarde warunki,
negocjacje są trudne, a wśród pracowników narasta
sprzeciw wobec nowych zasad premiowania. Gdy rozpoczynałem rozmowy, naszym pierwotnym celem było
uzyskanie rekompensaty za bilety dla współmałżonków.
Okazało się, że ma to być ukryte w premii, bo podwyżka
płacy zasadniczej nie była możliwa. Jako związkowiec
tej idei nie mogłem być przeciwny, choć od początku
budziła kontrowersje, jednak wychodząc z założenia,
że dobro pracownika jest najważniejsze, byłem gotów negocjować podwyżkę w formie proponowanej przez pracodawcę. Ostatecznie jeśli pracodawca
CHCE zapłacić więcej, nie powinniśmy mu odmawiać.
Jednak kontrowersje narastały, koncepcja premii za-
daniowej wzbudziła obawy u pracowników – głównie
zaplecza w zakładach eksploatacji tramwajów – czy zamiast zyskać nie stracą pieniędzy. Kierując się tą opinią
wynegocjowaliśmy przesunięcie terminu wprowadzenia
premii zadaniowej o cały rok, jednak nie byliśmy w stanie zupełnie storpedować wszystkich warunków stawianych przez Zarząd Tramwajów, aczkolwiek również na
wszystkie nie mogliśmy – i nadal nie możemy – zgodzić
się bez dalszych negocjacji. Są sprawy, które budzą kontrowersje także u strony przeciwnej. Wystąpiłem np. z
postulatem, żeby część premii niektórych pracowników
wyższego szczebla TW była uzależniona od wykonania
zadań przez zakłady eksploatacyjne. Skoro pracownik
ma zarabiać według wykonania zadań, niech również
zarobki osób odpowiedzialnych z „góry” w części zależą
od ich wykonywania. Nie było zachwytu. Ale nawet by to
przeszło, tylko zaraz obwarowano to takimi warunkami,
że całość straciła sens.”
Negocjacje w Tramwajach wciąż trwają, jednak pozostaje rzeczywistością fakt, że sytuacja tramwajarzy
jest lepsza niż pracowników MZA, zwłaszcza kierowców. Naszym celem jest choćby częściowe wyrównanie tej dysproporcji i nie spoczniemy, dopóki pracownicy MZA nie będą zarabiać godnych pieniędzy.
„Drodzy koledzy i pracownicy” - kończy Leszek
Grzechnik - „zbliża się koniec roku, nadchodzą
Święta Bożego Narodzenia – niech ta Gwiazdka
będzie spokojna i pełna miłości, a w Nowym Roku
było lepiej niż w minionym. Wesołych Świąt!”
Sprawa emerytów i “jubileuszy”
Ostatnio coraz głośniejsza robi się sprawa pracowników MZA „niesprawiedliwie potraktowanych”
przy przejściu na emeryturę, kiedy to do odpraw nie wliczono im pieniędzy z tzw. „dodatku efektywnościowego”. Stało się to niezgodnie z prawem – podobna praktyka dotyczy także wysokości wypłacanych
nagród jubileuszowych. Są już pierwsze wygrane w procesach. Uchybienie jest oczywiste. Jednak Zarząd MZA w tej sprawie stosuje politykę „będziemy się procesować aż do końca, aż do Sądu Najwyższego!”. W języku biznesu mówi się na takie postępowanie: „idą w zaparte”. Mówi Leszek Grzechnik, Przewodniczący KM NSZZ „Solidarność” MZA i TW: „Pan Prezes Kuźmiński oskarża mnie, że namawiam
ludzi do składania pozwów. To nieprawda. Nie muszę ich namawiać, bo sami czują się oszukani i źle
potraktowani, a członkom NSZZ „Solidarność” oferuję darmową pomoc kancelarii prawnej, co jest skądinąd standardowym składnikiem wynikającym z przynależności związkowej. Sama sprawa jest natomiast
bulwersująca. Procesy przeciw MZA ruszą prawdziwą lawiną, bo liczba przypadków oszukanych pracowników okazuje się większa niż nawet można było przypuszczać. Interesujące jest to, że znam wyjątki - to
znaczy są przypadki pracowników (lub byłych pracowników MZA) z identycznymi uprawnieniami,
którym jednak naliczono wypłaty prawidłowo. Wskazuje to, że przykładano do ludzi nierówną miarę, kierując się jakimś niejasnym i nieprawnym kluczem.”
Jakkolwiek by było, to cała sprawa ujawnia nieudolność odpowiedzialnych osób, a po części
jest także dobrą ilustracją tezy, że w MZA prawa pracowników są traktowane po macoszemu.
Leszek Grzechnik: „Stosunek obecnego Zarządu do związków zawodowych i prawa w ogólności,
a w szczególności praw pracowniczych pokazuje również sprawa Regulaminu Wynagradzania.
Został on wprowadzony bez zgody i akceptacji NSZZ „Solidarność”. Jest także dokumentem nieudanym, liczba poprawek rośnie i nadal nie możemy dojść do odpowiedniej spójności i sensu stosowania jego zapisów. Na każdym kroku współpracy z Zarządem natrafiamy na jakieś „miny”, po
części celowo stawiane, po części wynikające z niekompetencji, niedokładności, czy nierzetelności
w podejściu do tego ważnego czynnika w pracy przedsiębiorstwa, jakim są Pracownicy.
Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że – wracając do przeszłości – w jakimś sensie obecną sytuację
z Regulaminem Wynagradzania, jak i naliczaniem odpraw czy nagród zawdzięczamy pierwszemu Prezesowi Spółki Romanowi Podsiadło. To on, prawie dziesięć lat temu, odmówił przekształcenia na Regulamin
Wynagradzania wygasającego ze względu na zmianę statusu Przedsiębiorstwa (przekształcenie MZA Zakładu budżetowego w Spółkę z o.o.) Ponadzakładowego Układu Zbiorowego. Twierdził, że brakuje mu na
to pieniędzy – i miał podstawy do takiego twierdzenia, jednak to jego decyzja spowodowała narastający
chaos prawny i funkcjonowanie pracowników różnych kategorii, z różnymi uprawnieniami wynikającymi
z tego, w jakim momencie podpisali umowę o pracę. To był moment w historii MZA decydujący w dużej
mierze o tym, co się dzieje teraz. Szkoda, że do dzisiaj nie można z godnością wyjść z tych kłopotów, tylko
pojawia się coraz więcej niejasności i problemów.”
3
grudzień 2014
List do redakcji
Witam serdecznie,
Jestem przerażony tym co się dzieje w Miejskich Zakładach Autobusowych. Z roku na
rok jest coraz gorzej porównując się do Tramwajów Warszawskich gdzie pensja netto to ~
4000zł, a ja pracując na nocy dostaje ~31003200zł, co jest jakimś nieporozumieniem.
Sądzę iż praca motorniczego tramwaju jest
porównywalna do pracy kierowcy autobusu.
Moim zdaniem związki zawodowe powinny
wystąpić o „wyrównanie” pensji kierowców
autobusu względem motorniczych. Sądzę iż
1000zł brutto (200zł brutto rekompensata za
Bilety, a 800zł wyrównania względem motorniczych) było by najlepszym rozwiązaniem
i ustabilizowałoby to budżety wielu rodzin,
a kierowcy by wykonywali prace jeszcze bardziej sumiennie. Biorąc pod uwagę iż młody
człowiek przychodzący do pracy w MZA
chciałby mieć stabilną a zarazem godną pensję, podliczmy nasze szacunkowe wydatki:
1500-2000zł/mc kredyt mieszkaniowy/wynajem
500-600zł/mc czynsz
100zł mc/prąd
100zł/mc telefon+internet
800zł/mc jedzenie/chemia
Co daje nam 3000-3600/mc samych opłat.
czyli jedna pensja idzie na same opłaty, a
gdzie jeszcze bilet dla żony? Wczasy dla całej
rodziny?
Możecie odpowiedzieć: to idź pan do Tramwajów, jak panu źle. Ja na to – “chętnie,
tylko zatrudnienie w TW graniczy z cudem”.
Można też powiedzieć: “to po co pan bierzesz
kredyt na mieszkanie, mieszkaj pan z rodzicami” Ja również odpowiem: “chętnie ... tylko
kto się będzie rozmnażał ...”
Apeluję nie o „jakieś” tylko o konkretne kroki
w kierunku tym, aby były podwyżki dla
pracowników MZA. Jeżeli będzie trzeba, to
zróbmy strajk tak, jak to robią górnicy (bo
oni mimo kryzysu nie utracili żadnego przywileju i wywalczyli swoje).
Pozdrawiam, Kierowca nocny z R-1
(nazwisko do wiadomości redakcji,
tekst cytowany bez skrótów
i poprawek gramatycznych)
6
grudzień 2014
Prawo
Zasady udzielania urlopu bezpłatnego
Oprócz urlopu wypoczynkowego pracownik
może skorzystać z urlopu bezpłatnego.
Można wyróżnić dwa „rodzaje” urlopu bezpłatnego:
1. określony w art. 174 § 1 kodeksu pracy zgodnie, z którym pracodawca może
udzielić pracownikowi urlopu bezpłatnego
na dowolny cel,
2. wynikający, z art. 1741 § 1 kodeksu pracy,
kiedy za zgodą pracownika wyrażoną na
piśmie, pracodawca udziela pracownikowi
urlopu bezpłatnego w celu wykonywania
pracy u innego pracodawcy przez okres
ustalony w zawartym w tej sprawie porozumieniu między pracodawcami.
Udzielenie urlopu bezpłatnego zależy od porozumienia (zgody) pomiędzy pracownikiem,
a pracodawcą. Jeśli z inicjatywą udzielenia
urlopu bezpłatnego wystąpi pracownik, o jego
udzieleniu zdecyduje pracodawca. Może on
odmówić prośbie pracownika. Najczęściej odmowa udzielenia urlopu bezpłatnego ma formę
pisemną, np. adnotacji na podaniu pracownika
o treści „nie wyrażam zgody” albo jest odrębnym pismem.
W sytuacji, gdy pracownik - posiadający
prawo do urlopu wypoczynkowego - wystąpi
o urlop bezpłatny, w interesie pracodawcy będzie odmowa udzielenia zgody lub uzależnienie
zgody od wcześniejszego wykorzystania urlopu
wypoczynkowego. Skorzystanie bowiem przez
pracownika z urlopu bezpłatnego może spowodować, iż nie wykorzysta on należnego mu
urlopu wypoczynkowego w zakreślonym przez
przepisy kodeksu pracy terminie, tj. do końca
danego roku albo do końca marca następnego
roku. Ponadto gdyby umowa o pracę uległa rozwiązaniu, pracodawca będzie miał obowiązek
wypłaty ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystany urlop wypoczynkowy.
W niektórych przypadkach pracodawca nie
może jednak odmówić pracownikowi udzielenia urlopu bezpłatnego:
1. gdy pracownik młodociany uczęszczający do szkoły zwróci się o udzielenie mu
urlopu bezpłatnego w okresie ferii szkolnych (art. 205 § 4 kodeksu pracy),
2. gdy pracownik wystąpi o urlop wychowawczy, a spełnia ku temu warunki
określone odpowiednimi przepisami
(art. 186 kodeksu pracy),
3. w przypadkach określonych rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia
11 czerwca 1996 r. w sprawie trybu
udzielania urlopu bezpłatnego i zwolnień od pracy pracownikom pełniącym
z wyboru funkcje w związkach zawodowych (Dz.U. Nr 71, poz. 336). Pracodawca ma obowiązek udzielenia urlopu
bezpłatnego pracownikowi wybranemu
do pełnienia funkcji związkowej, gdy
organizacja związkowa wystąpi do niego
z takim wnioskiem,
4. na podstawie przepisów ustawy z dnia
9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu
posła i senatora (t.jedn.: Dz.U. z 2003 r.
Nr 221, poz. 2199) – na okres sprawowania mandatu posła lub senatora,
5. 5.zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia
10 czerwca 1991 r. w sprawie studiów
doktoranckich i stypendiów naukowych
(Dz.U. Nr 58, poz. 24) o okresie odbywania dziennych studiów doktoranckich,
6. 6. na podstawie przepisów ustawy z dnia
27 lipca 2001 r. o służbie zagranicznej
(Dz.U. Nr 128, poz. 1403).
Ponadto na mocy przepisów ustawy o samorządzie gminnym (art. 24b), samorządzie powiatowym (art. 24), samorządzie województwa
(art. 26) osoba wybrana na radnego a zatrudniona na podstawie stosunku pracy w urzędzie
gminy, w której zyskała mandat, lub pełniąca
funkcję kierownika w jednostce organizacyjnej
tej gminy ma obowiązek złożyć wniosek o urlop
bezpłatny w ciągu 7 dni od dnia ogłoszenia wyborów. (tak Prawo pracy, Komentarz -aut. Maria
Teresa Romer, Warszawa 2005 r. Wydawnictwo
Prawnicze LexisNexis - wydanie II).
Udzielenie pracownikowi urlopu bezpłatnego z inicjatywy zakładu pracy i bez pisemnego
wniosku pracownika o udzielenie takiego urlopu - jest w świetle prawa bezskuteczne (tak wyrok Sądu Apelacyjnego z dnia 15 października
1996 r. III AUa 34/96, OSA z 1997 r. nr 10, poz
35). Tak, więc pracodawca nie może samowolnie skierować pracownika na urlop bezpłatny.
W przypadku gdyby pracodawca zmusił pracownika do skorzystania z takiego urlopu, pracownikowi przysługuje wynagrodzenie przestojowe.
Zaznaczyć należy, iż przepisy nie przewidują
terminu wykorzystania urlopu bezpłatnego, ani
długości jego trwania. Kwestie te nie zależą od
stażu pracy, zaś są one zależne jedynie od zamiaru pracownika, a po drugie od zgody wyrażonej
przez pracodawcę.
Udzielając urlopu bezpłatnego pracodawca
może zastrzec możliwość odwołania pracownika z tego urlopu. Aby odwołanie było skuteczne
muszą wystąpić następujące przesłanki:
1. urlop bezpłatny musi zostać udzielony
na okres przekraczający 3 miesiące, zaś
odwołanie może nastąpić przed upływem 3 miesiąca urlopu,
2. w decyzji o udzieleniu urlopu pracodawca musi zawrzeć klauzulę o możliwości
odwołania z urlopu, (jeśli pracownik
odmawia zgody na umieszczenie w/w
klauzuli pracodawca może odmówić
udzielenia urlopu),
3. muszą wystąpić ważne przyczyny uzasadniające
odwołanie
pracownika
z urlopu.
4. Brak klauzuli o możliwości odwołania
z urlopu powoduje, że pracodawca może
odwołać pracownika z urlopu bezpłatnego tylko za jego zgodą.
Pracownikowi przebywającemu na urlopie bezpłatnym nie można wypowiedzieć umowy o pracę
(art. 41 kodeksu pracy). Zasady tej nie stosuje się
jednak w razie ogłoszenia lub likwidacji pracodawcy, o ile urlop bezpłatny trwa co najmniej 3 miesiące. Odnosi się to zarówno do zwolnień grupowych, jak i indywidualnych, przeprowadzanych na
podstawie ustawy z dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami
stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników (Dz.U. Nr 90, poz. 844).
Umowa z pracownikiem przebywającym na
urlopie bezpłatnym może zostać jednak rozwiązana za porozumieniem stron lub w trybie
dyscyplinarnym. Zgodnie z wyrokiem Sądu
Najwyższego z dnia 27 września 1983 r. (I PRN
108/83) zakład pracy może rozwiązać umowę
o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika
także w czasie jego urlopu albo innej usprawiedliwionej nieobecności w pracy.
W trakcie urlopu bezpłatnego nie można na
podstawie art. 42 kodeksu pracy wypowiedzieć
pracownikowi warunków pracy i płacy. Takie
wypowiedzenie jest natomiast możliwe w oparciu o art. 5 ust. 4 ustawy z dnia 13 marca 2003 r.
o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników.
Warto zauważyć, iż okres urlopu bezpłatnego nie jest zaliczany do stażu pracy, od którego
zależą uprawnienia pracownicze np. okresu, od
którego zależy prawo do urlopu wypoczynkowego, nagrody jubileuszowej, odprawy emerytalnej.
Na podstawie art. 1552 § 1 kodeksu pracy w zw.
z art. 1551 § 1 pkt 2 urlop pracownika, który przebywał na urlopie bezpłatnym ulega proporcjonalnemu obniżeniu do czasu (miesięcy) urlopu
bezpłatnego. Jeśli urlop bezpłatny trwa krócej niż
30 dni nie powoduje obniżenia wymiaru urlopu
wypoczynkowego. Należy jednak zaznaczyć, że
okresy urlopu bezpłatnego krótsze niż 30 dni
(miesiąc) ulegają sumowaniu. Urlop wypoczynkowy ulega proporcjonalnemu obniżeniu dopiero po powrocie pracownika z urlopu bezpłatnego
- a więc przed rozpoczęciem urlopu bezpłatnego
pracownik może wykorzystać cały przysługujący
mu urlop wypoczynkowy. Jeśli pracownik przebywał na urlopie bezpłatnym w dniu 1 stycznia,
który trwał, co najmniej jeden miesiąc, i w trakcie tego urlopu dochodzi do rozwiązania umowy
o pracę, pracownikowi nie przysługuje urlop wypoczynkowy, za ten rok kalendarzowy, w którym
pracownik był na urlopie bezpłatnym. Nie ma
zatem prawa także do ekwiwalentu (tak uchwała Sądu Najwyższego z 25 września 1980 r., PZP
2/80, OSNC z 1981 r. Nr 4, poz. 46).
W przypadku, gdy urlop bezpłatny jest udzielony pracownikowi w celu podjęcia zatrudnienia u innego pracodawcy, a między pracodawcami istnieje stosowne porozumienie w tej
sprawie, okres urlopu bezpłatnego wlicza się do
okresu pracy, od którego zależą uprawnienia
pracownicze.
Tomasz Zwolak, www.prawopracy.org
Prawo
Za zimno w pracy?
Pracodawca zapłaci karę
Temperatura w biurze spadła poniżej 18 stopni? Pracodawca każe pracować na mrozie bez
zapewnienia możliwości ogrzania się? Grozi
mu kara.
- Pracodawca ryzykuje grzywną w wysokości
30 tys. zł, jeśli pracownicy zmuszeni są do pracy
w biurze, w którym temperatura jest niższa niż
18 stopni C, albo w hali produkcyjnej, gdzie jest
mniej niż 14 stopni C - wynika z przepisów prawa pracy.
Jeśli pracodawca nakaże pracę w temperaturach niższych niż wynika z przepisów,
nie zapewni odzieży ochronnej, pomieszczenia, w którym pracownik może się ogrzać,
a w przypadku cięższych prac - także posiłków
regeneracyjnych, grozi mu grzywna do 30 tys. zł.
Minimalną temperaturę w miejscach pracy
określa rozporządzenie w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy. Wynika
z niego, że gdy pracownik wykonuje lekkie prace fizyczne lub w pomieszczeniach biurowych,
temperatura nie może być niższa niż 18 stopni C.
Pozostali pracownicy, zatrudnieni np. w halach
produkcyjnych, powinni mieć zapewnioną temperaturę nie niższą niż 14 stopni C. Gdy temperatura w pomieszczeniach spadnie poniżej wartości
określonych w przepisach BHP, wówczas pracodawca powinien wstrzymać pracę.
Wyjątkowo tylko dopuszcza się pracę w temperaturach niższych, jeżeli względy technologiczne nie pozwalają na wyższą temperaturę, np.
gdy praca jest wykonywana w chłodniach.
Inaczej jest z pracą w terenie. Gdy pracownicy
wykonują swoje zadania na wolnym powietrzu
lub w pomieszczeniach nieogrzewanych, wówczas pracodawca musi zapewnić pomieszczenia,
w których zatrudnieni będą mogli się ogrzać,
ewentualnie coś zjeść.
Pomieszczenia takie muszą mieć powierzchnię minimum 8 metrów kw., a temperatura
w nich nie powinna być niższa niż 16 stopni C.
Jeżeli pracodawca nie ma takiego pomieszcze-
nia, wówczas musi zapewnić pracownikom odpowiednie źródła ciepła w pobliżu miejsca ich
pracy. Czasem wystarczy ustawienie koksownika czy piecyka elektrycznego, gazowego lub naftowego o odpowiedniej mocy.
Osoby pracujące na otwartej przestrzeni, na
mrozie, powinny dostać od pracodawcy ciepłą
odzież i obuwie robocze, np. ocieplane kurtki,
rękawice, odpowiednie buty.
Pracodawca musi zapewnić osobom wykonującym prace na wolnym powietrzu gorące napoje już wtedy, gdy temperatura spada poniżej
10 stopni C. Napoje powinny być dostarczane
„w ilości zaspokajającej potrzeby pracowników”,
a więc trzeba przygotować na tyle dużo ciepłej
herbaty, kawy czy wody, by każdy zatrudniony
mógł z niej skorzystać.
Pracujący na mrozie mogą liczyć także na
bezpłatne posiłki regeneracyjne, ale prawo to
przysługuje tylko wykonującym cięższe prace
fizyczne.
Przepisy BHP o pracach w niskich temperaturach obowiązują w stosunku do wszystkich
zatrudnionych - nie tylko pracowników, ale
i zleceniobiorców oraz osób wykonujących pracę na zasadzie „samozatrudnienia”.
www.ekonomia.rp.p
APEL
Zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich, którym los chorych dzieci nie jest
obojętny. Siedmioletni Piotruś Cabaj z powodu zmian neurologicznych i zaburzeń sensorycznych mięśni od lat jest leczony genetycznie. Ostatnio u chłopca
wystąpił niedosłuch jednego ucha, zaburzenia integracji sensorycznej i koncentracji,
zdiagnozowano zmiany neurologiczne pod kątem padaczki, oraz rozpoczęto leczenie
nerek, które z powodu stosowania silnych leków przestały normalnie funkcjonować.
Chłopiec musi trzy-cztery razy w tygodniu chodzić na rehabilitację, hipoterapię, jest
pod opieką pedagoga specjalnego. Przeszedł kilka operacji. Rodzice dziecka oraz jego
babcia starają się zapewnić małemu jak najlepszą opiekę, lecz niestety NFZ refunduje
tylko około 50% kosztów zabiegów oraz jedynie cztery miesiące rehabilitacji w roku.
Babcia Piotrusia, nasza koleżanka z R-2 TW Pani Wiesia Jabłońska, zwana również „Teściową”, od kilku miesięcy poszukuje funduszy na dalsze leczenie chłopca. Do próśb przyłącza się także dziadek Piotrusia, który przez wiele lat był kierowcą
autobusów w R-3 Ostrobramska. Bardzo prosimy o przekazanie w miarę możliwości
1% podatku na rzecz małego Piotrusia.
Nr.KRS 0000186434
Cel szczegółowy:174/c Piotruś Cabaj
Serdecznie dziękujemy za każdą ofiarowaną do tej pory pomoc.
7
grudzień 2014
Czy pracownik musi
odbierać służbowe
e-maile i telefony
po pracy?
W Polsce nie wprowadzono jeszcze prawa regulującego bezpośrednio zagadnienie odbierania służbowych e-maili i telefonów poza godzinami pracy, ale obowiązujące przepisy działają
w tej kwestii na korzyść zatrudnionych.
– Co do zasady, pracownik nie ma obowiązku
świadczenia pracy poza określonym umową o pracę
wymiarem czasu pracy. Tym samym nie ma wówczas obowiązku odbierania służbowych telefonów
oraz korespondencji e-mail, które to czynności pozostają formą wykonywania pracy – informuje radca
prawny Krzysztof Rogulski z Kancelarii Radców
Prawnych Ciach, Rogulski sp.p. z Poznania.
Polskie prawo dopuszcza jednak możliwość
pracy w godzinach nadliczbowych – w razie konieczności prowadzenia określonej akcji ratowniczej lub szczególnych potrzeb pracodawcy. –
Jeżeli zatem pracodawca incydentalnie niepokoi
pracownika po godzinach pracy, możliwe że zaistniała sytuacja wyjątkowa, która wymaga podjęcia pracy przez pracownika w trybie nadzwyczajnym, a telefon czy e-mail stanowi wyłącznie
formę komunikacji pracodawcy z pracownikiem
– zaznacza r.pr. Krzysztof Rogulski.
Jednak w sytuacji, gdy pracownik poza obowiązującym go wymiarem czasu pracy odbiera służbowe e-maile i prowadzi rozmowy telefoniczne na
tematy związane z realizowanymi obowiązkami zawodowymi, należy uznać, że faktycznie wykonuje
pracę w godzinach nadliczbowych. – Konsekwencją
wykonywania takiej pracy będzie zatem konieczność
wypłacenia pracownikowi wynagrodzenia za pracę
wraz z dodatkiem albo udzielenia mu czasu wolnego
od pracy – informują eksperci.
Bez jednoznacznej odpowiedzi pozostaje pytanie, jak wówczas rozliczyć godziny nadliczbowe. W przypadku rozmów telefonicznych należałoby skorzystać z billingów, natomiast spore
problemy może rodzić kwestia podsumowania
i udokumentowania czasu poświęconego na zapoznanie się z korespondencją e-mail, jej analizą i przygotowaniem odpowiedzi.
Jeżeli z uwagi na przedmiot prowadzonej działalności dyspozycyjność pracownika poza godzinami pracy jest nieodzowna, pracodawca może
zlecić podwładnemu pełnienie dyżuru. Takie pozostawanie w gotowości do wykonywania pracy
wymaga, co do zasady, późniejszego rozliczenia
z pracownikiem.
Należy jednak pamiętać o szczególnej ochronie prawa pracownika do odpoczynku trwającego 11 godzin w każdej dobie oraz 35 godzin
w każdym tygodniu, a także prawa pracownika
do nieprzerwanego urlopu wypoczynkowego.
Coraz częściej pracownicy decydują się na
odbieranie służbowych e-maili i telefonów
oraz pozostawanie w gotowości do pracy poza
biurem z własnej woli, a nie na polecenie pracodawcy. Przepisy prawa jako nadgodziny nakazują jednak traktować wyłącznie pracę wykonywaną za zgodą i wiedzą.
źródło: Bankier.pl
Stan Wojenny
33 lata temu, 13 grudnia 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski i jego współpracownicy wydali wojnę własnemu narodowi, którą szybko
ochrzczono „wojną polsko-jaruzelską”. Po
raz kolejny w historii PRL siły bezpieczeństwa i Ludowego Wojska Polskiego
zostały użyte przeciwko społeczeństwu.
Stan wojenny był jednym z podobnych
epizodów w naszej najnowszej historii,
począwszy od 1956 roku w Poznaniu,
poprzez masakrę robotników w grudniu 1970 roku i brutalną pacyfikację
w 1976 r. Jest jednak jedna zasadnicza
różnica. We wszystkich poprzednich
wydarzeniach konflikty miały charakter
lokalny. 13 grudnia 1981 r. atak władzy komunistycznej był wymierzony w całe polskie
społeczeństwo. Po feralnej grudniowej nocy,
w ciągu najbliższych dni na terenie całego kraju połączone siły MSW i MON tłumiły wszelkie
przejawy oporu, a tam gdzie natrafiały na czynną
działalność używały broni, tak jak to miało miejsce np.
w kopalni „Wujek”. W pozostałych przypadkach opór był
szybko stłumiony, by w kolejnych dniach, miesiącach i latach przekształcić się w wojnę pozycyjną. W setkach, tysiącach zakładów pracy powstawały struktury podziemne, które podjęły walkę z systemem komunistycznym obliczoną na
długą perspektywę czasową. Jednym z ważnych epizodów tej długotrwałej „wojny” były wydarzenia, które miały miejsce na terenie MZK w Warszawie.
niektórzy internowani działacze „Solidarności” z MZK
Lp
Nazwisko
Imiona
Data urodzenia
Okres internowania
Miejsce internowania
1.
Brzeski
Rafał
b.d.
b.d.
Białołęka
2.
Brzoza
Wiesław Ryszard
07.08.1957
18 XII 1981 – 29 IV 1982;
14 V 1982 – 21 VII 1982
Białołęka
3.
Budziak
Andrzej
16.05.1954
24 IV 1982 – 21 VII 1982
Białołęka
4.
Cieślak
Zenon
01.03.1938
13 XII 1981 – 10 III 1982
Białołęka
5.
Cupryjak
Janusz
08.02.1949
13 XII 1981 – 17.11.1982
Białołęka
6.
Dalgiewicz
Henryk
05.10.1925
13 XII 1981 – 10 III 1982
Białołęka
7.
Dziumak
Waldemar
22.04.1949
13 VII 1982 – 16 VIII 1982
Białołęka
8.
Kaliński
Mieczysław
02.04.1949
13 XII 1981 – 29 XII 1981
Białołęka
9.
Kamiński
Przemysław
b.d.
13 XII 1981 – 30 XII 1981
Białołęka
10.
Kamiński
Wojciech
28.05.1952
13 XII 1981 – 16 XI 1982
Białołęka
11.
Knap
Zbigniew
26.11.1952
13 XII 1981 – 29 IV 1981
Białołęka
13 XII 1981 – 29 XII 1981
Białołęka
12.
Kokosza
Zbigniew
17.06.1947
13.
Koksa
Zbigniew
b.d.
14.
Kosiacki
Franciszek
15.06.1933
Białołęka
13 XII 1981 – 22 XII 1981
Białołęka
15.
Kubacki
Andrzej
25.05.1952
13 XII 1981 – 29 IV 1982
Białołęka
16.
Majcherek
Wojciech
08.04.1938
13 XII 1981 – 24 XII 1981
Białołęka
17.
Makowski
Ryszard Władysław
26.09.1939
13 XII 1981 – 18 I 1982
Białołęka
18.
Parchowski
Marian
09.09.1946
13 XII 1981 – 16 V 1982
Białołęka
19.
Stasiak
Jerzy
30.12.1951
13 XII 1981 – 9 I 1982
Białołęka
20.
Studnicki
Tadeusz
01.08.1944
10 XI 1982 – 2 XII 1982
Białołęka
21.
Szachno
Jan
b.d.
b.d.
Białołęka
22.
Szostak
Jerzy
01.05.1949
13 XII 1981 – 30 XII 1982
Białołęka
23.
Walczyk
Dariusz Włodzimierz
12.08.1953
23 IV 1982 – 20 VII 1982
Białołęka
Zaremba
Ryszard Waldemar
07.07.1947
27 VIII 1982 – 15 X 1982
Białołęka
24.
„solidarność” mzk
Internowania działaczy
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku władze
komunistyczne realizowały akcję „Jodła” polegającą na zamknięciu w odosobnieniu czołowych
działaczy „Solidarności” i innych niezależnych organizacji na podstawie przygotowanych wcześniej
list. Tej pierwszej nocy zostało zatrzymanych ponad 5 tysięcy osób, do 26 lutego 1982 r. 6 647 osób,
a do 8 grudnia 1982 r. – według danych MSW –
łącznie 10 131 osób. Na Mazowszu internowano
około 800 osób. Większość mężczyzn trafiła do
Zakładu Karnego w Białołęce, a kobiety do Olszynki Grochowskiej i Gołdapi. Spośród mazowieckich działaczy związkowych najwięcej, około
trzydziestu, wywodziło się z Miejskich Zakładów
Komunikacyjnych. Stanowi to kolejny dowód,
że Służba Bezpieczeństwa przygotowująca listy
zatrzymanych uważała to przedsiębiorstwo za
największe zagrożenie na terenie aglomeracji warszawskiej. Wszyscy internowani z MZK zostali
zatrzymani w Białołęce.
Jak widać z powyższego zestawienia średni
czas internowania był niedługi. Podczas pobytu
w Białołęce zatrzymane tam osoby były ulokowane w blisko trzydziestu celach. Znajdowali się w nich działacze NSZZ „Solidarność”
szczebla regionalnego i zakładowego, związkowi doradcy, działacze NSZZ „Solidarność”
Rolników Indywidualnych, Niezależnego Zrzeszenia Studentów, Konfederacji Polski Niepodległej, osoby związane z opozycją przedsierpniową i kulturą niezależną. Dla internowanych
działaczy z MZK było to bardzo specyficzne
doświadczenie. Zbigniew Kokosza znalazł się
w jednej celi z Bronisławem Geremkiem, Waldemar Dziumak z Wiktorem Woroszylskim, Zenon Cieślak z Ryszardem Bugajem, Marian Parchowskim z Andrzejem Drawiczem, Wiesław
Brzoza ze słynnym żolnierzem AK Antonim
Hedą „Szarym” itd. Na terenie tego Zakładu
Karnego odbywała się działalność samokształceniowa, a wśród około sześćdziesięciu wykładowców znaleźli się m.in.: Bronisław Geremek,
Janusz Anderman, Władysław Bartoszewski,
Adam Michnik, Antoni Heda. Powrót na wolność okazywał się jednak na ogół trudny i tylko
kilku z internowanych działaczy „Solidarności”
z MZK aktywnie włączyło się w podziemną
działalność.
Stan Wojenny
5
grudzień 2014
k 13 grudnia 1981
Pierwsze dni stanu wojennego
Warszawskie MZK – jak już o tym była mowa
– w stolicy pełniła kluczową rolę. Udany strajk
w tym przedsiębiorstwie mógł stać się zaczynem
do zmasowanego oporu na terenie Warszawy. Brak
możliwości dotarcia tramwajem czy autobusem
do miejsca pracy doprowadziłby do dezorganizacji pracy w innych najważniejszych zakładach
pracy w aglomeracji warszawskiej, a dla wszystkich mieszkańców stolicy stanowiłby najbardziej
widoczny przejaw oporu wobec władz stanu wojennego. Tak się jednak nie stało. Najbardziej radykalna organizacja zakładowa „Solidarności” na
Mazowszu nie stanęła na czele sprzeciwu wobec
stanu wojennego. Dlaczego? Oceny dokonywane
po latach są zawsze obarczone ryzykiem, że próby wytłumaczenia będą zbyt uproszczone. Trzeba więc spróbować wziąć pod uwagę wszystkie
elementy ówczesnej sytuacji. Tak więc w nocy
z 12 na 13 grudnia 1981 r. władze stanu wojennego
przewidując strategiczne znaczenie MZK internowały największą liczbę działaczy „Solidarności”
wśród wszystkich zakładów pracy na Mazowszu,
pozbawiając ten zakład pracy przywódów.
Po drugie o nieskuteczności wywołania strajku zadecydowała zdecentralizowana struktura
przedsiębiorstwa. „Solidarność” w największym zakładzie komunalnym w mieście została
pozbawiona nie tylko swoich przywódców, ale
również możliwości stworzenia centrum strajkowego. Znacznie łatwiej było zorganizować
opór w zakładach, których wielotysięczna załoga była zgromadzona w jednym miejscu, jak
w Zakładach Mechanicznych „Ursus” czy Hucie „Warszawa”. W MZK rozczłonkowanym na
22 zakłady rozrzucone po całym mieście, zorganizowanie wspólnego centrum strajkowego
w mieście pozbawionym możliwości komunikowania za pomocą telefonów lub teleksów było
niemal niemożliwe. Należy przy tym dodać, że
w przypadku pozostałych zakładów pracy na terenie aglomeracji warszawskiej, w których udało się
rozpocząć strajk, opór trwał krótko.
Niektórzy z działaczy „Solidarności” w MZK
już na kilka dni przed 13 grudnia 1981 r. zdawali sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa.
Jan Mizerski z R-3
(Woronicza) wspominał:
Krótko przed ogłoszeniem
stanu wojennego, poinformowano nas, abyśmy „uważali”, ponieważ „władza coś
szykuje”. Oczywiście dostaliśmy te informacje „pocztą
pantoflową”, ale wtedy był to
najbardziej rzetelny sposób informacji. Zdążyliśmy więc wyprowadzić dokumenty związkowe
z zakładu przed stanem wojennym. Kilka członków Komitetu Założycielskiego wzięło je do
swoich domów. Między inni ja też”. Generalnie Związek był w grudniu 1981 r. całkowicie
nieprzygotowany do obrony. Trzynastego rano
w poszczególnych zajezdniach panowała atmosfera przygnębienia i bezradności.
Jan Mizerski zapamiętał również, że w zajezdni na Woronicza:
13 grudnia 1981 roku, przyjechałem na zakład mimo to, że miałem dzień wolny. Spotkałem
tam Jacka Wasiaka – przewodniczącego „Solidarności” na Woronicza – , który zjechał z trasy
na zakład. Był bardzo zdenerwowany. Krzyczał,
że to co się dzieje, to „rozbój w biały dzień”,
„zamach na wolne związki”. Chaotycznie próbował namawiać obecnych pracowników do
walki, ale ci raczej starali się go unikać. Zabrałem więc go na bok i postarałem się przemówić
mu do rozsądku. Przecież nikt nic nie wiedział,
nie wiadomo było jak silne mogą być represje.
Narażał swoim zachowaniem na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i pracowników. Jakoś
udało mi się Wasiaka uspokoić i on pojechał na
swoją trasę”.
Następnego dnia, w poniedziałek, nadal panowała nerwowa atmosfera. W tych zakładach,
w których nie zdążono wcześniej wynieść dokumentacji, sprzętu i pieniędzy związkowych
pomieszczenia „Solidarności” były już zaplombowane. Trwały nieustanne dyskusje na temat
wywołania strajku okupacyjnego.
Piotr Mańczyk z R-4
(Włościańska) wspominał:
14 grudnia 1980 roku nie mogłem poznać
swoich kolegów z pracy. Poruszali się, jak śnięte ryby, w milczeniu, byli załamani. Jak by ktoś
wyłączył w nich „światło nadziei”. Po kilku
dniach najaktywniejsi działacze przystąpili do
tworzenia konspiracyjnych
struktur.
Z kolei Janusz Kaleja z R-3
(Woronicza) zapamiętał, że:
Kiedy został ogłoszony
stan wojenny, ktoś powiesił
na ścianie w budynku administracji obraz Matki Boskiej.
Kierownik przyszedł i próbował go zdjąć. Jacek Wasik mu
wtedy powiedział: - Ja to zrobisz, to ręka ci uschnie! Wtedy kierownik kazał
komuś innemu zdjąć obraz. Ale po niedługim
czasie znów został on zawieszony na ścianie,
gdzie wisi po dziś dzień.
Władze stanu wojennego już po kilku dniach
stłumiły opór załóg w strajkujących zakładach
pracy. Mimo to już w pierwszym tygodniu po
13 grudnia 1981 r. spontanicznie zaczęły powstawać tajne komisje zakładowe. Zajęły się
one organizowaniem pomocy dla rodzin osób
internowanych i więzionych, zbierane były
składki członkowskie, organizowany kolportaż i
druk prasy oraz działalność samokształceniowa.
Rozpoczynał się czarny okres dla Polski, długie
lata represji typu stalinowskiego i ograniczania
wolności osobistej. Czasy z jednej strony podłej
kolaboracji, kiedy z ludzi spadały maski, przyjaciele okazywali się wrogami, bo prowadzona
przez władze Jaruzelskiego polityka bata i marchewki skłaniała wielu do sięgnięcia po przysmak, aby bat pozostawić dla innych. Z drugiej
strony czasy, w których zarówno patriotyzm,
jak i polska religia narodowa – katolicyzm –
przeżywały prawdziwe odrodzenie. Wyzwolenie stało przed progiem, ale musieliśmy na nie
czekać długie osiem lat...
Artykuł został oparty na fragmencie z przygotowywanej książki o historii „Solidarności”
warszawskiej komunikacji miejskiej autorstwa
W. Domagalskiego
8
grudzień 2014
Komisje Wydziałowe
r-1 woronicza (mza)
Zakład przy Woronicza to jedna z większych zajezdni autobusowych w Warszawie.
Infrastruktura ma już swoje lata, choć w ostatnich czasach – po części z powodu wygaszenia działalności R-5 Redutowa i przeniesieniu
z niej części autobusów – na terenie zakładu
R-1 przeprowadzono pewne inwestycje. Tak jak
w innych zajezdniach wybudowano nową stację
paliw, a także wymieniono nawierzchnię, przy
okazji nieco powiększając powierzchnię parkingową. W halach wymieniono oświetlenie,
zainstalowano też klimatyzację. Przy okazji nie
obyło się bez pewnych wpadek: w niektórych
miejscach nowe oświetlenie okazało się za słabe i trzeba było je wymieniać, a klimatyzator
postawiony na dachu jednej z hal zagrażał jego
konstrukcji... Generalnie jednak to dobrze, że
po latach w końcu MZA zdecydowało się na konieczne inwestycje, które wprawdzie nie uczynią z Woronicza zajezdni „nowej”, ale przynajmniej w zamierzeniu mają wyrównać pewne
braki, które odczuwano coraz silniej.
Skosem na OC
Po 51 latach eksploatacji budynków w zajezdni
szybko można zauważyć, że wysłużyły swoje. Łatwo też spostrzec elementy architektury i wyposażenia charakterystyczne dla czasów PRL. Jednak
mimo upływu czasu nadal widać, że zajezdnię zaprojektowano z rozmachem i w przemyślany sposób, jako bardzo nowoczesny – biorąc pod uwagę
czas budowy – zakład obsługi autobusów. Charakterystyczna hala OT z kanałami OC ustawionymi
pod kątem do wyjazdu z myjni potrafi sprawiać
kłopoty kierowcom długich przegubowców przez
konieczność „złamania” autobusu na relatywnie
małej przestrzeni. Imponująca jest sieć korytarzy
łączących kanały OC i OT pod podłogą tej hali.
W pozostałych halach mieszczą się m.in. różne
warsztaty, jak np. dział wulkanizacyjny, który
przygotowuje ogumienie dla wszystkich warszawskich autobusów MZA, lakiernia, a także warsztat
remontowy.
Ostatnio na zapleczu zajezdni wybudowano
osiedle mieszkaniowe o nazwie „Qubik”. Nie
była to przemyślana lokalizacja, pojawiają się już
pierwsze uwagi ze strony mieszkańców, bo przecież zajezdnia pracuje, zwłaszcza w porach wyjazdów i zjazdów robi się hałaśliwie, a na przyległych
ulicach tworzą się korki autobusów. Kierowcy
zwracają uwagę na ciasnotę placu postojowego
– nawet mimo powiększenia powierzchni autobusy stoją blisko jeden przy drugim. Nie dziwi to,
biorąc pod uwagę, że po przeniesieniach z R-5 na
Woronicza stacjonuje ok. 330 autobusów! Zakład
na Woronicza zatrudnia ponad tysiąc osób, w tym
ok. 900 kierowców. Ludzie na Woronicza najczęściej zwracają uwagę na te same niedogodności,
o których można usłyszeć we wszystkich innych
zakładach MZA, wynikające po prostu ze specyfiki firmy. Kategoryzowanie pracowników zaplecza,
którego nikt nie rozumie, a przecież wpływa ono
na wysokość uposażenia, przypisywanie do stanowisk nieodpowiadających rzeczywistym kwalifikacjom, niskie zarobki – to najczęściej poruszane
tematy. Krytycznym okiem obserwowane są niektóre inwestycje podejmowane na terenie zakładu.
„Solidarność” wśród ludzi
Nad właściwym stanem infrastruktury i warunkami pracy pilnie czuwa m.in. zastępca
Przewodniczącego Komisji Wydziałowej „Solidarności”, kol. Robert Wysocki, Społeczny
Inspektor Pracy. Jego oku nie umknie żadne
Autobus na „skośnym” stanowisku OC
Skład Komisji Wydziałowej
Przewodniczący: Waldemar Słupecki
Zastępcy: Tomasz Gottfrydziak, Robert Wysocki
Sekretarz: Dariusz Karkowski
Skarbnik: Paweł Dobosz
Członkowie: Mariusz Jagieliński, Milena Leszczyńska,
Zbigniew Lipski
uchybienie, kiedy chodzi się z nim po zakładzie
widać, że zna go jak przysłowiową „własną
kieszeń” i od razu potrafi wskazać słabe punkty
wymagające poprawienia. Kolega Wysocki po
oddelegowaniu kol. Waldemara Słupeckiego do
pracy w Prezydium Związku dodatkowo przejął
wiele z jego obowiązków. Drugi zastępca, kol.
Tomasz Gottfrydziak jest kierowcą, doskonale
zna specyfikę zawodu i interesująco opowiada
o różnych kłopotach i problemach prowadzących autobusy. „Solidarność” na Woronicza
ma silne oparcie w działaczach, którzy znają doskonale i swój Zakład, jak i pracujących
w nim ludzi. Co ważne, w codziennej pracy na
oddziałach Zakładu zacierają się różnice między poszczególnymi związkami i wszyscy stanowią jedną, zgraną załogę.
Historia zajezdni
Zakład na Woronicza został oddany do użytku
20 lutego 1963 roku. Początkowo stacjonowały tam
Ikarusy 620 i Jelcze „ogórki” solo, a później także
przegubowce. 14 grudnia 1978 roku do R-7 trafiły
pierwsze w Warszawie Ikarusy 280. Wkrótce dostawą
200 Ikarusów oraz Jelczami PR110U zastąpiono
wszystkie „ogórki” z zajezdni. Z czasem R-1 wyspecjalizowała się w obsłudze linii w Śródmieściu i na Górnym Mokotowie taborem wielkopojemnym. W 1983
część taboru przeniesiono do nowo powstałej zajezdni
w Piasecznie. Lata 1983-93 to okres, kiedy na stanie zajezdni figurowały wyłącznie wozy marki Ikarus.
W 1992 roku do zakładu trafiły 4 sztuki autobusu
Ikarus 435. W latach 90. XX wieku na stan zajezdni wpisywano głównie autobusy marki Jelcz
(w tym unikatowy Jelcz-Volvo 180M), w 1997 roku
zaczęto eksploatację Neoplanów N4020 oraz
Jelczy M181M. W 2001 roku dostarczono duże
ilości autobusów MAN NG313 oraz Solaris Urbino 15. Obecnie tabor stacjonujący w zajezdni to
w większości Solarisy 15- i 18 metrowe (część przegubowców przeszła z R-5 Redutowa po zamknięciu), a także krótkie „Solbusy”.
Zespół redakcyjny: Jacek Bednarski, Waldemar Słupecki, Henryk Boetcher. Skład komputerowy: SapStudio
Adres: 03-429 Warszawa, ul. Stalowa 77 (zakład R4) tel./fax 22 837 93 51
www.mkz-solidarnosc.escsa.com.pl
numer zamknięto 12 grudnia 2014 roku
nakład 2300 egz.
grudzień 2014
Biuletyn lidarność Miejskich Zakładów Autobusowych i Tramwajów Warszawskich

Podobne dokumenty