Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, wraz z nadchodzącymi
Transkrypt
Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, wraz z nadchodzącymi
issN 1640-9566 185 grudzień 2014 Drogie Koleżanki i Drodzy Koledzy, wraz z nadchodzącymi Świętami Narodzenia Pańskiego składamy życzenia pokoju, Bożej Radości i Miłości w tym szczególnym czasie. Życzymy odpoczynku w rodzinnym gronie oraz wielu sukcesów i spełnienia najskrytszych marzeń w nadchodzącym Nowym Roku Prezydium KM NSZZ Solidarność MZA i TW 2 grudzień 2014 Wydarzenia, rozmowy, polemiki ŻĄDAMY PODWYŻEK!!! Kiedy będą i dlaczego nie już? Gdyby wierzyć zapewnieniom polityków, nasza Polska musiałaby być mlekiem i miodem płynącą przyjazną krainą dla wszystkich zbłąkanych owieczek, którym wiedzie się źle. Ale czy dajemy wiarę politykom? Chyba nie. Każdy z nas na co dzień styka się z „zieloną wyspą” i widzi, że owa rozreklamowana „zieleń” to co najwyżej warstwa świeżej farby, którą usiłuje się zachlapać wszystkie problemy, zakleić oczy i usta ludziom. Malowanie trawy i mowa-trawa: oto zieloność naszej „wyspy” w całej krasie. Niestety, w pewnej części odbiciem sytuacji pracujących ludzi w całej Polsce jest to, co dzieje się w warszawskiej komunikacji miejskiej, a zwłaszcza w Miejskich Zakładach Autobusowych. Chociaż problem podwyżek płac dotyczy zarówno MZA, jak i TW, to jednak trzeba powiedzieć, że pod tym względem sytuacja w TW jest zdecydowanie lepsza. Zarząd Tramwajów „nie żałuje” pieniędzy dla pracowników, choć stawia przy tym ciężkie warunki, a poza tym wyjściowe płace do dalszych podwyżek są większe. A co mamy w MZA? Warto na początek przeczytać umieszczony w ramce obok list, który dostaliśmy od jednego z kolegów kierowców. W MZA jest gorzej niż w TW Jak wielu znajdzie się wśród kierowców MZA takich, którzy nie byliby skłonni się podpisać pod zacytowanym listem? Chyba tylko nieliczni, a i to bardziej ze względu na niechęć do związków zawodowych, czy kojarzonych z nimi poglądów politycznych, w naszych czasach „niemodnych”. Bo obiektywnie rzecz biorąc, w MZA pracownikom nie dzieje się dobrze od czasów, kiedy firmą zaczął szefować Zarząd pod przewodnictwem prezesa Kuźmińskiego. Żeby była jasność: nie odnosimy się do wszystkich aspektów działalności tego Zarządu, a w tym momencie jedynie mamy na myśli podejście do poziomu wynagrodzeń i spraw pracowniczych, oraz współpracy ze związkami zawodowymi. Mówi Leszek Grzechnik, Przewodniczący KM NSZZ „Solidarność” MZA i TW: “Nie do końca rozumiem dlaczego akurat z tym Zarządem tak się nam nie układa. Do czasu przejęcia sterów Spółki przez obecny Zarząd negocjacje płacowe – choć niełatwe – przebiegały sprawniej, a zdanie Związku było brane pod uwagę. Obecnie mamy sytuację, w której Zarząd chce skupić wszystkie sprawy w swoich rękach, pomijając lub lekceważąc zdanie związkowców. Jednak przede wszystkim – bo związkowców można nie lubić i deprecjonować ich inicjatywy, gdyby nas lubili, to by znaczyło, że nie dopominamy się odpowiednio o prawa pracowników – problem polega na traktowaniu przez Zarząd funduszu płac. W wynegocjowanej między innymi przy udziale przedstawicieli NSZZ „Solidarność” Umowie Wieloletniej zawartej z miastem na świadczenie usług przewozowych w Warszawie przez MZA uwzględniono progres płac, planując z góry pewne sumy na uposażenia dla pracowników. Tymczasem obecny Zarząd naszej Spółki prowadzi „swoją” politykę płacową, „oszczędzając” pieniądze zaplanowane na uposażenia – głównie kosztem kierowców autobusów. Tak, powiedzmy to otwarcie – najwięcej tracą na tym właśnie kierowcy, nie tylko najliczniejsza grupa pracowników, ale także przedstawiciele zawodu kluczowego dla działania firmy.” Kierowca – wyrobnik Być kierowcą w MZA nie jest łatwo. To praca ciężka i niewdzięczna. Już w pierwszych minutach zaczynają się problemy – obowiązkowy przegląd pojazdu, który trudno zrobić, bo wozy stoją ciasno jeden obok drugiego, trudna sztuka wyjechania z „grządki” zastawionej przez inne autobusy coraz ciaśniej stłoczone w topniejącej liczbie zajezdni… A potem kręcenie po mieście, połajanki od pasażerów, własny Nadzór Ruchu wypatrujący uchybień, no i ZTM… I na koniec zjazd – kolejka do stacji paliw i OC czasami wydaje się nie mieć końca… Kierowcy nie tylko ciężko pracują, ale też i są najbardziej narażeni na „wpadki” – liczba kar w tej grupie zawodowej przewyższa wielokrotnie (dziesięć razy!) wszystkie inne! Czy łatwiej, czy trudniej jest motorniczemu tramwaju – trudno to zmierzyć. Los tramwajarza też jest ciężki, a praca nie pieści. Tak samo w grupie motorniczych jest najwięcej kar za różnego rodzaju przewinienia. Jednak faktem pozostaje, że to właśnie motorniczy zarabia lepiej! – pracując dla tego samego Miasta i wożąc tych samych Warszawiaków. Mówi Leszek Grzechnik: „Trudno mi rozstrzygnąć, czy polityka płacowa Zarządu MZA wynika wyłącznie z woli miejskich polityków, czy jest to raczej chęć przypodobania się przez Zarząd Spółki politykom miasta czy nadzorowi właścicielskiemu Stolicy. Bo przecież nie oszukujmy się: menedżerowie MZA w rzeczywistości są zależni od władz Warszawy, a stopień tej zależności pokazuje chociażby sprawa przetargu na autobusy elektryczne. Polityka „wskazała” firmę polską i MZA musi kupić autobusy droższe - wszak wspieramy rodzimy przemysł. Ja się z tym mogę zgodzić, nie kwestionuję konieczności wspomożenia naszych firm, jednak powstaje we mnie zasadnicza wątpliwość: dlaczego MZA, które najwyraźniej z politycznego podpuszczenia musi dopłacać do polskich producentów autobusów, oszczędza pieniądze na swoich pracownikach, przecież też Polakach? Czy to jakaś schizofrenia? Jedna ręką dają, drugą odbierają? Bo rzecz polega na tym, że Zarząd nie tylko nie daje, on w rzeczywistości ODBIERA pieniądze należne pracownikom, nie wykorzystując w pełni funduszu płac zaplanowanego (i lojalnie wypłacanego corocznie przez ZTM!) w Umowie Wieloletniej. Ze strony Zarządu słyszymy, że pieniędzy nie ma. Ja mówię – pieniądze są. Fundusz płac nie jest wykorzystywany w całości, więc MZA stać na podwyżki dla kierowców. Tymczasem z uporem maniaka próbuje się Nam udowodnić, że firma nie ma pieniędzy na podwyżki i już. Żądania Związku nie biorą się z powietrza. Nie oczekujemy cudownego pomnożenia manny. Opieramy się na dokumentach, których treść jest wprawdzie „tajemnicą”, ale trudno, byśmy ich nie znali, skoro między innymi to my – związkowcy z NSZZ „Solidarność” – negocjowaliśmy ich powstawanie. Przecież już raz w 2012 roku wszczęliśmy spór zbiorowy w sprawie podwyżki, opierając się na tych samych danych i dokumentach. Spór „wygrany” o tyle, że udało się nam wywalczyć wypłatę dodatkowych 1000 złotych w dwóch ratach, z których druga została wypłacona niedawno – w lipcu, po wprowadzeniu w życie Regulaminu Wynagradzania. Było to mało w stosunku do naszych – propracowniczych – oczekiwań, ale jednak rozstrzygnięcie tego sporu pokazało, że Zarząd ma skąd wypłacić jakieś pieniądze ekstra. Teraz też nie żądamy od razu wiele – negocjacje mają przecież, tak jak i w Tramwajach, przede wszystkim związek ze sprawą biletów dla współmałżonków. Jednak decyzja Zarządu o wstrzymaniu w tym roku podwyżek dla kierowców jest utrzymana, a nieprzejednana postawa menedżerów wobec najliczniejszej grupy pracowników budzi w nas co najmniej zażenowanie i niesmak. Pomimo wspólnego stanowiska związków Zawodowych w MZA złożonego Kalendarium walki o pieniądze Maj 2011 Spór zbiorowy – przedmiotem sporu było oświadczenie pracodawcy o niemożności utrzymania zarobków na dotychczasowym poziomie i konieczności obniżenia ich o ok. 300 zł na etat, oraz niewywiązanie się Zarządu Spółki ze zobowiązania do naliczania wysługi pracownikom przyjętym do pracy w MZA Sp. z o.o. od 1 stycznia 2004 roku, a także brak wypłaty nagrody uznaniowej za 1 kwartał 2011 roku. Ważnym powodem był brak dokumentu normującego stosunki pracodawcy z pracownikami, zastępującego Ponadzakładowy Układ Zbiorowy. W sporze wzięło udział osiem związków, zakończyło go sześć, gdyż dwa wycofały się w trakcie. Po dwóch miesiącach sporu podpisano porozumienia z wynikiem: • utrzymano wysokość dodatku efektywnościowego, • wprowadzono wysługę dla zatrudnionych (po 1 stycznia 2014 r.) pracowników na stanowiskach robotniczych i wypłacono wyrównanie, • wypłacono nagrodę uznaniową. Rok 2011 był ostatnim, w którym fundusz płac MZA został zrealizowany zgodnie z założeniami wynikającymi z Umowy Wieloletniej. Wrzesień 2012 – kolejny Spór zbiorowy – jego przedmiotem było niewywiązywanie się pracodawcy z realizacji funduszu płac. Żądaliśmy podwyżki płac o tysiąc złotych. Spór zakończył się rozstrzygnięciem dokonanym przy pomocy mediatora w lutym 2013 roku – pracodawca zgodził się na wypłacenie jednorazowo tysiąca złotych w dwóch ratach, z których druga została wypłacona dopiero w lipcu 2014 roku. Przełom 2013 i 2014 – wprowadzenie Regulaminu Wynagradzania bez akceptacji NSZZ „Solidarność”. Wykorzystując uległość (nieświadomość prawa pracy?) niektórych związków zawodowych w MZA, Zarząd Spółki wprowadził odgórnym zarządzeniem ten dokument, na którego kształt i brzmienie NSZZ „Solidarność” nie wyrażała i nie wyraża zgody. Szybko okazało się, że nowy Regulamin jest „bublem prawnym”, a jego ustalenia wprowadzają więcej chaosu niż porządku. Negocjacje na temat tego dokumentu trwają do dziś – ostatnie na początku grudnia 2014 roku – Zarząd Spółki zaproponował zmianę treści 5 z 26 paragrafów Regulaminu. Od maja 2013 aż po dzień dzisiejszy – na skutek zakończenia negocjacji z Ratuszem w sprawie biletów wolnej jazdy i ustaleń, że rekompensatę za bilety dla współmałżonków należy negocjować z pracodawcami, związki zwróciły się do Zarządów MZA i TW z propozycjami rzeczonej rekompensaty. W Tramwajach Warszawskich pojawiła się wtedy koncepcja podwyższenia premii przy jednoczesnym przetworzeniu zasad jej przyznawania, natomiast MZA zdecydowanie odmówiły wypłacenia rekompensaty przez podwyższenie uposażeń. Rozmowy są w toku. Wydarzenia, rozmowy, polemiki Zarządowi Spółki w czerwcu br. – do dnia dzisiejszego ze strony Zarządu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zgłoszone żądanie wypłaty rekompensaty w kwocie 200 zł dla każdego pracownika Spółki.” W Tramwajach jest lepiej, ale… Na tle sytuacji w MZA, która komplikuje się z każdym dniem, to co widzimy w Tramwajach Warszawskich jawi się nieomal jak sielanka. Ale to tylko pozory, bo wcale nie jest tak, że załoga Tramwajów pływa jak pączki w maśle. A negocjacje z Zarządem, mimo iż wykazuje on znacznie więcej dobrej woli do zapewnienia godziwych zarobków pracownikom niż Zarząd MZA, też nie są łatwe. „Wyłączyłem się w tym momencie z negocjacji i powierzyłem ich prowadzenie innym ludziom” – mówi Leszek Grzechnik. „Zarząd TW stawia twarde warunki, negocjacje są trudne, a wśród pracowników narasta sprzeciw wobec nowych zasad premiowania. Gdy rozpoczynałem rozmowy, naszym pierwotnym celem było uzyskanie rekompensaty za bilety dla współmałżonków. Okazało się, że ma to być ukryte w premii, bo podwyżka płacy zasadniczej nie była możliwa. Jako związkowiec tej idei nie mogłem być przeciwny, choć od początku budziła kontrowersje, jednak wychodząc z założenia, że dobro pracownika jest najważniejsze, byłem gotów negocjować podwyżkę w formie proponowanej przez pracodawcę. Ostatecznie jeśli pracodawca CHCE zapłacić więcej, nie powinniśmy mu odmawiać. Jednak kontrowersje narastały, koncepcja premii za- daniowej wzbudziła obawy u pracowników – głównie zaplecza w zakładach eksploatacji tramwajów – czy zamiast zyskać nie stracą pieniędzy. Kierując się tą opinią wynegocjowaliśmy przesunięcie terminu wprowadzenia premii zadaniowej o cały rok, jednak nie byliśmy w stanie zupełnie storpedować wszystkich warunków stawianych przez Zarząd Tramwajów, aczkolwiek również na wszystkie nie mogliśmy – i nadal nie możemy – zgodzić się bez dalszych negocjacji. Są sprawy, które budzą kontrowersje także u strony przeciwnej. Wystąpiłem np. z postulatem, żeby część premii niektórych pracowników wyższego szczebla TW była uzależniona od wykonania zadań przez zakłady eksploatacyjne. Skoro pracownik ma zarabiać według wykonania zadań, niech również zarobki osób odpowiedzialnych z „góry” w części zależą od ich wykonywania. Nie było zachwytu. Ale nawet by to przeszło, tylko zaraz obwarowano to takimi warunkami, że całość straciła sens.” Negocjacje w Tramwajach wciąż trwają, jednak pozostaje rzeczywistością fakt, że sytuacja tramwajarzy jest lepsza niż pracowników MZA, zwłaszcza kierowców. Naszym celem jest choćby częściowe wyrównanie tej dysproporcji i nie spoczniemy, dopóki pracownicy MZA nie będą zarabiać godnych pieniędzy. „Drodzy koledzy i pracownicy” - kończy Leszek Grzechnik - „zbliża się koniec roku, nadchodzą Święta Bożego Narodzenia – niech ta Gwiazdka będzie spokojna i pełna miłości, a w Nowym Roku było lepiej niż w minionym. Wesołych Świąt!” Sprawa emerytów i “jubileuszy” Ostatnio coraz głośniejsza robi się sprawa pracowników MZA „niesprawiedliwie potraktowanych” przy przejściu na emeryturę, kiedy to do odpraw nie wliczono im pieniędzy z tzw. „dodatku efektywnościowego”. Stało się to niezgodnie z prawem – podobna praktyka dotyczy także wysokości wypłacanych nagród jubileuszowych. Są już pierwsze wygrane w procesach. Uchybienie jest oczywiste. Jednak Zarząd MZA w tej sprawie stosuje politykę „będziemy się procesować aż do końca, aż do Sądu Najwyższego!”. W języku biznesu mówi się na takie postępowanie: „idą w zaparte”. Mówi Leszek Grzechnik, Przewodniczący KM NSZZ „Solidarność” MZA i TW: „Pan Prezes Kuźmiński oskarża mnie, że namawiam ludzi do składania pozwów. To nieprawda. Nie muszę ich namawiać, bo sami czują się oszukani i źle potraktowani, a członkom NSZZ „Solidarność” oferuję darmową pomoc kancelarii prawnej, co jest skądinąd standardowym składnikiem wynikającym z przynależności związkowej. Sama sprawa jest natomiast bulwersująca. Procesy przeciw MZA ruszą prawdziwą lawiną, bo liczba przypadków oszukanych pracowników okazuje się większa niż nawet można było przypuszczać. Interesujące jest to, że znam wyjątki - to znaczy są przypadki pracowników (lub byłych pracowników MZA) z identycznymi uprawnieniami, którym jednak naliczono wypłaty prawidłowo. Wskazuje to, że przykładano do ludzi nierówną miarę, kierując się jakimś niejasnym i nieprawnym kluczem.” Jakkolwiek by było, to cała sprawa ujawnia nieudolność odpowiedzialnych osób, a po części jest także dobrą ilustracją tezy, że w MZA prawa pracowników są traktowane po macoszemu. Leszek Grzechnik: „Stosunek obecnego Zarządu do związków zawodowych i prawa w ogólności, a w szczególności praw pracowniczych pokazuje również sprawa Regulaminu Wynagradzania. Został on wprowadzony bez zgody i akceptacji NSZZ „Solidarność”. Jest także dokumentem nieudanym, liczba poprawek rośnie i nadal nie możemy dojść do odpowiedniej spójności i sensu stosowania jego zapisów. Na każdym kroku współpracy z Zarządem natrafiamy na jakieś „miny”, po części celowo stawiane, po części wynikające z niekompetencji, niedokładności, czy nierzetelności w podejściu do tego ważnego czynnika w pracy przedsiębiorstwa, jakim są Pracownicy. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że – wracając do przeszłości – w jakimś sensie obecną sytuację z Regulaminem Wynagradzania, jak i naliczaniem odpraw czy nagród zawdzięczamy pierwszemu Prezesowi Spółki Romanowi Podsiadło. To on, prawie dziesięć lat temu, odmówił przekształcenia na Regulamin Wynagradzania wygasającego ze względu na zmianę statusu Przedsiębiorstwa (przekształcenie MZA Zakładu budżetowego w Spółkę z o.o.) Ponadzakładowego Układu Zbiorowego. Twierdził, że brakuje mu na to pieniędzy – i miał podstawy do takiego twierdzenia, jednak to jego decyzja spowodowała narastający chaos prawny i funkcjonowanie pracowników różnych kategorii, z różnymi uprawnieniami wynikającymi z tego, w jakim momencie podpisali umowę o pracę. To był moment w historii MZA decydujący w dużej mierze o tym, co się dzieje teraz. Szkoda, że do dzisiaj nie można z godnością wyjść z tych kłopotów, tylko pojawia się coraz więcej niejasności i problemów.” 3 grudzień 2014 List do redakcji Witam serdecznie, Jestem przerażony tym co się dzieje w Miejskich Zakładach Autobusowych. Z roku na rok jest coraz gorzej porównując się do Tramwajów Warszawskich gdzie pensja netto to ~ 4000zł, a ja pracując na nocy dostaje ~31003200zł, co jest jakimś nieporozumieniem. Sądzę iż praca motorniczego tramwaju jest porównywalna do pracy kierowcy autobusu. Moim zdaniem związki zawodowe powinny wystąpić o „wyrównanie” pensji kierowców autobusu względem motorniczych. Sądzę iż 1000zł brutto (200zł brutto rekompensata za Bilety, a 800zł wyrównania względem motorniczych) było by najlepszym rozwiązaniem i ustabilizowałoby to budżety wielu rodzin, a kierowcy by wykonywali prace jeszcze bardziej sumiennie. Biorąc pod uwagę iż młody człowiek przychodzący do pracy w MZA chciałby mieć stabilną a zarazem godną pensję, podliczmy nasze szacunkowe wydatki: 1500-2000zł/mc kredyt mieszkaniowy/wynajem 500-600zł/mc czynsz 100zł mc/prąd 100zł/mc telefon+internet 800zł/mc jedzenie/chemia Co daje nam 3000-3600/mc samych opłat. czyli jedna pensja idzie na same opłaty, a gdzie jeszcze bilet dla żony? Wczasy dla całej rodziny? Możecie odpowiedzieć: to idź pan do Tramwajów, jak panu źle. Ja na to – “chętnie, tylko zatrudnienie w TW graniczy z cudem”. Można też powiedzieć: “to po co pan bierzesz kredyt na mieszkanie, mieszkaj pan z rodzicami” Ja również odpowiem: “chętnie ... tylko kto się będzie rozmnażał ...” Apeluję nie o „jakieś” tylko o konkretne kroki w kierunku tym, aby były podwyżki dla pracowników MZA. Jeżeli będzie trzeba, to zróbmy strajk tak, jak to robią górnicy (bo oni mimo kryzysu nie utracili żadnego przywileju i wywalczyli swoje). Pozdrawiam, Kierowca nocny z R-1 (nazwisko do wiadomości redakcji, tekst cytowany bez skrótów i poprawek gramatycznych) 6 grudzień 2014 Prawo Zasady udzielania urlopu bezpłatnego Oprócz urlopu wypoczynkowego pracownik może skorzystać z urlopu bezpłatnego. Można wyróżnić dwa „rodzaje” urlopu bezpłatnego: 1. określony w art. 174 § 1 kodeksu pracy zgodnie, z którym pracodawca może udzielić pracownikowi urlopu bezpłatnego na dowolny cel, 2. wynikający, z art. 1741 § 1 kodeksu pracy, kiedy za zgodą pracownika wyrażoną na piśmie, pracodawca udziela pracownikowi urlopu bezpłatnego w celu wykonywania pracy u innego pracodawcy przez okres ustalony w zawartym w tej sprawie porozumieniu między pracodawcami. Udzielenie urlopu bezpłatnego zależy od porozumienia (zgody) pomiędzy pracownikiem, a pracodawcą. Jeśli z inicjatywą udzielenia urlopu bezpłatnego wystąpi pracownik, o jego udzieleniu zdecyduje pracodawca. Może on odmówić prośbie pracownika. Najczęściej odmowa udzielenia urlopu bezpłatnego ma formę pisemną, np. adnotacji na podaniu pracownika o treści „nie wyrażam zgody” albo jest odrębnym pismem. W sytuacji, gdy pracownik - posiadający prawo do urlopu wypoczynkowego - wystąpi o urlop bezpłatny, w interesie pracodawcy będzie odmowa udzielenia zgody lub uzależnienie zgody od wcześniejszego wykorzystania urlopu wypoczynkowego. Skorzystanie bowiem przez pracownika z urlopu bezpłatnego może spowodować, iż nie wykorzysta on należnego mu urlopu wypoczynkowego w zakreślonym przez przepisy kodeksu pracy terminie, tj. do końca danego roku albo do końca marca następnego roku. Ponadto gdyby umowa o pracę uległa rozwiązaniu, pracodawca będzie miał obowiązek wypłaty ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystany urlop wypoczynkowy. W niektórych przypadkach pracodawca nie może jednak odmówić pracownikowi udzielenia urlopu bezpłatnego: 1. gdy pracownik młodociany uczęszczający do szkoły zwróci się o udzielenie mu urlopu bezpłatnego w okresie ferii szkolnych (art. 205 § 4 kodeksu pracy), 2. gdy pracownik wystąpi o urlop wychowawczy, a spełnia ku temu warunki określone odpowiednimi przepisami (art. 186 kodeksu pracy), 3. w przypadkach określonych rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 11 czerwca 1996 r. w sprawie trybu udzielania urlopu bezpłatnego i zwolnień od pracy pracownikom pełniącym z wyboru funkcje w związkach zawodowych (Dz.U. Nr 71, poz. 336). Pracodawca ma obowiązek udzielenia urlopu bezpłatnego pracownikowi wybranemu do pełnienia funkcji związkowej, gdy organizacja związkowa wystąpi do niego z takim wnioskiem, 4. na podstawie przepisów ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora (t.jedn.: Dz.U. z 2003 r. Nr 221, poz. 2199) – na okres sprawowania mandatu posła lub senatora, 5. 5.zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 10 czerwca 1991 r. w sprawie studiów doktoranckich i stypendiów naukowych (Dz.U. Nr 58, poz. 24) o okresie odbywania dziennych studiów doktoranckich, 6. 6. na podstawie przepisów ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o służbie zagranicznej (Dz.U. Nr 128, poz. 1403). Ponadto na mocy przepisów ustawy o samorządzie gminnym (art. 24b), samorządzie powiatowym (art. 24), samorządzie województwa (art. 26) osoba wybrana na radnego a zatrudniona na podstawie stosunku pracy w urzędzie gminy, w której zyskała mandat, lub pełniąca funkcję kierownika w jednostce organizacyjnej tej gminy ma obowiązek złożyć wniosek o urlop bezpłatny w ciągu 7 dni od dnia ogłoszenia wyborów. (tak Prawo pracy, Komentarz -aut. Maria Teresa Romer, Warszawa 2005 r. Wydawnictwo Prawnicze LexisNexis - wydanie II). Udzielenie pracownikowi urlopu bezpłatnego z inicjatywy zakładu pracy i bez pisemnego wniosku pracownika o udzielenie takiego urlopu - jest w świetle prawa bezskuteczne (tak wyrok Sądu Apelacyjnego z dnia 15 października 1996 r. III AUa 34/96, OSA z 1997 r. nr 10, poz 35). Tak, więc pracodawca nie może samowolnie skierować pracownika na urlop bezpłatny. W przypadku gdyby pracodawca zmusił pracownika do skorzystania z takiego urlopu, pracownikowi przysługuje wynagrodzenie przestojowe. Zaznaczyć należy, iż przepisy nie przewidują terminu wykorzystania urlopu bezpłatnego, ani długości jego trwania. Kwestie te nie zależą od stażu pracy, zaś są one zależne jedynie od zamiaru pracownika, a po drugie od zgody wyrażonej przez pracodawcę. Udzielając urlopu bezpłatnego pracodawca może zastrzec możliwość odwołania pracownika z tego urlopu. Aby odwołanie było skuteczne muszą wystąpić następujące przesłanki: 1. urlop bezpłatny musi zostać udzielony na okres przekraczający 3 miesiące, zaś odwołanie może nastąpić przed upływem 3 miesiąca urlopu, 2. w decyzji o udzieleniu urlopu pracodawca musi zawrzeć klauzulę o możliwości odwołania z urlopu, (jeśli pracownik odmawia zgody na umieszczenie w/w klauzuli pracodawca może odmówić udzielenia urlopu), 3. muszą wystąpić ważne przyczyny uzasadniające odwołanie pracownika z urlopu. 4. Brak klauzuli o możliwości odwołania z urlopu powoduje, że pracodawca może odwołać pracownika z urlopu bezpłatnego tylko za jego zgodą. Pracownikowi przebywającemu na urlopie bezpłatnym nie można wypowiedzieć umowy o pracę (art. 41 kodeksu pracy). Zasady tej nie stosuje się jednak w razie ogłoszenia lub likwidacji pracodawcy, o ile urlop bezpłatny trwa co najmniej 3 miesiące. Odnosi się to zarówno do zwolnień grupowych, jak i indywidualnych, przeprowadzanych na podstawie ustawy z dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników (Dz.U. Nr 90, poz. 844). Umowa z pracownikiem przebywającym na urlopie bezpłatnym może zostać jednak rozwiązana za porozumieniem stron lub w trybie dyscyplinarnym. Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 27 września 1983 r. (I PRN 108/83) zakład pracy może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika także w czasie jego urlopu albo innej usprawiedliwionej nieobecności w pracy. W trakcie urlopu bezpłatnego nie można na podstawie art. 42 kodeksu pracy wypowiedzieć pracownikowi warunków pracy i płacy. Takie wypowiedzenie jest natomiast możliwe w oparciu o art. 5 ust. 4 ustawy z dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników. Warto zauważyć, iż okres urlopu bezpłatnego nie jest zaliczany do stażu pracy, od którego zależą uprawnienia pracownicze np. okresu, od którego zależy prawo do urlopu wypoczynkowego, nagrody jubileuszowej, odprawy emerytalnej. Na podstawie art. 1552 § 1 kodeksu pracy w zw. z art. 1551 § 1 pkt 2 urlop pracownika, który przebywał na urlopie bezpłatnym ulega proporcjonalnemu obniżeniu do czasu (miesięcy) urlopu bezpłatnego. Jeśli urlop bezpłatny trwa krócej niż 30 dni nie powoduje obniżenia wymiaru urlopu wypoczynkowego. Należy jednak zaznaczyć, że okresy urlopu bezpłatnego krótsze niż 30 dni (miesiąc) ulegają sumowaniu. Urlop wypoczynkowy ulega proporcjonalnemu obniżeniu dopiero po powrocie pracownika z urlopu bezpłatnego - a więc przed rozpoczęciem urlopu bezpłatnego pracownik może wykorzystać cały przysługujący mu urlop wypoczynkowy. Jeśli pracownik przebywał na urlopie bezpłatnym w dniu 1 stycznia, który trwał, co najmniej jeden miesiąc, i w trakcie tego urlopu dochodzi do rozwiązania umowy o pracę, pracownikowi nie przysługuje urlop wypoczynkowy, za ten rok kalendarzowy, w którym pracownik był na urlopie bezpłatnym. Nie ma zatem prawa także do ekwiwalentu (tak uchwała Sądu Najwyższego z 25 września 1980 r., PZP 2/80, OSNC z 1981 r. Nr 4, poz. 46). W przypadku, gdy urlop bezpłatny jest udzielony pracownikowi w celu podjęcia zatrudnienia u innego pracodawcy, a między pracodawcami istnieje stosowne porozumienie w tej sprawie, okres urlopu bezpłatnego wlicza się do okresu pracy, od którego zależą uprawnienia pracownicze. Tomasz Zwolak, www.prawopracy.org Prawo Za zimno w pracy? Pracodawca zapłaci karę Temperatura w biurze spadła poniżej 18 stopni? Pracodawca każe pracować na mrozie bez zapewnienia możliwości ogrzania się? Grozi mu kara. - Pracodawca ryzykuje grzywną w wysokości 30 tys. zł, jeśli pracownicy zmuszeni są do pracy w biurze, w którym temperatura jest niższa niż 18 stopni C, albo w hali produkcyjnej, gdzie jest mniej niż 14 stopni C - wynika z przepisów prawa pracy. Jeśli pracodawca nakaże pracę w temperaturach niższych niż wynika z przepisów, nie zapewni odzieży ochronnej, pomieszczenia, w którym pracownik może się ogrzać, a w przypadku cięższych prac - także posiłków regeneracyjnych, grozi mu grzywna do 30 tys. zł. Minimalną temperaturę w miejscach pracy określa rozporządzenie w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy. Wynika z niego, że gdy pracownik wykonuje lekkie prace fizyczne lub w pomieszczeniach biurowych, temperatura nie może być niższa niż 18 stopni C. Pozostali pracownicy, zatrudnieni np. w halach produkcyjnych, powinni mieć zapewnioną temperaturę nie niższą niż 14 stopni C. Gdy temperatura w pomieszczeniach spadnie poniżej wartości określonych w przepisach BHP, wówczas pracodawca powinien wstrzymać pracę. Wyjątkowo tylko dopuszcza się pracę w temperaturach niższych, jeżeli względy technologiczne nie pozwalają na wyższą temperaturę, np. gdy praca jest wykonywana w chłodniach. Inaczej jest z pracą w terenie. Gdy pracownicy wykonują swoje zadania na wolnym powietrzu lub w pomieszczeniach nieogrzewanych, wówczas pracodawca musi zapewnić pomieszczenia, w których zatrudnieni będą mogli się ogrzać, ewentualnie coś zjeść. Pomieszczenia takie muszą mieć powierzchnię minimum 8 metrów kw., a temperatura w nich nie powinna być niższa niż 16 stopni C. Jeżeli pracodawca nie ma takiego pomieszcze- nia, wówczas musi zapewnić pracownikom odpowiednie źródła ciepła w pobliżu miejsca ich pracy. Czasem wystarczy ustawienie koksownika czy piecyka elektrycznego, gazowego lub naftowego o odpowiedniej mocy. Osoby pracujące na otwartej przestrzeni, na mrozie, powinny dostać od pracodawcy ciepłą odzież i obuwie robocze, np. ocieplane kurtki, rękawice, odpowiednie buty. Pracodawca musi zapewnić osobom wykonującym prace na wolnym powietrzu gorące napoje już wtedy, gdy temperatura spada poniżej 10 stopni C. Napoje powinny być dostarczane „w ilości zaspokajającej potrzeby pracowników”, a więc trzeba przygotować na tyle dużo ciepłej herbaty, kawy czy wody, by każdy zatrudniony mógł z niej skorzystać. Pracujący na mrozie mogą liczyć także na bezpłatne posiłki regeneracyjne, ale prawo to przysługuje tylko wykonującym cięższe prace fizyczne. Przepisy BHP o pracach w niskich temperaturach obowiązują w stosunku do wszystkich zatrudnionych - nie tylko pracowników, ale i zleceniobiorców oraz osób wykonujących pracę na zasadzie „samozatrudnienia”. www.ekonomia.rp.p APEL Zwracamy się z prośbą o pomoc do wszystkich, którym los chorych dzieci nie jest obojętny. Siedmioletni Piotruś Cabaj z powodu zmian neurologicznych i zaburzeń sensorycznych mięśni od lat jest leczony genetycznie. Ostatnio u chłopca wystąpił niedosłuch jednego ucha, zaburzenia integracji sensorycznej i koncentracji, zdiagnozowano zmiany neurologiczne pod kątem padaczki, oraz rozpoczęto leczenie nerek, które z powodu stosowania silnych leków przestały normalnie funkcjonować. Chłopiec musi trzy-cztery razy w tygodniu chodzić na rehabilitację, hipoterapię, jest pod opieką pedagoga specjalnego. Przeszedł kilka operacji. Rodzice dziecka oraz jego babcia starają się zapewnić małemu jak najlepszą opiekę, lecz niestety NFZ refunduje tylko około 50% kosztów zabiegów oraz jedynie cztery miesiące rehabilitacji w roku. Babcia Piotrusia, nasza koleżanka z R-2 TW Pani Wiesia Jabłońska, zwana również „Teściową”, od kilku miesięcy poszukuje funduszy na dalsze leczenie chłopca. Do próśb przyłącza się także dziadek Piotrusia, który przez wiele lat był kierowcą autobusów w R-3 Ostrobramska. Bardzo prosimy o przekazanie w miarę możliwości 1% podatku na rzecz małego Piotrusia. Nr.KRS 0000186434 Cel szczegółowy:174/c Piotruś Cabaj Serdecznie dziękujemy za każdą ofiarowaną do tej pory pomoc. 7 grudzień 2014 Czy pracownik musi odbierać służbowe e-maile i telefony po pracy? W Polsce nie wprowadzono jeszcze prawa regulującego bezpośrednio zagadnienie odbierania służbowych e-maili i telefonów poza godzinami pracy, ale obowiązujące przepisy działają w tej kwestii na korzyść zatrudnionych. – Co do zasady, pracownik nie ma obowiązku świadczenia pracy poza określonym umową o pracę wymiarem czasu pracy. Tym samym nie ma wówczas obowiązku odbierania służbowych telefonów oraz korespondencji e-mail, które to czynności pozostają formą wykonywania pracy – informuje radca prawny Krzysztof Rogulski z Kancelarii Radców Prawnych Ciach, Rogulski sp.p. z Poznania. Polskie prawo dopuszcza jednak możliwość pracy w godzinach nadliczbowych – w razie konieczności prowadzenia określonej akcji ratowniczej lub szczególnych potrzeb pracodawcy. – Jeżeli zatem pracodawca incydentalnie niepokoi pracownika po godzinach pracy, możliwe że zaistniała sytuacja wyjątkowa, która wymaga podjęcia pracy przez pracownika w trybie nadzwyczajnym, a telefon czy e-mail stanowi wyłącznie formę komunikacji pracodawcy z pracownikiem – zaznacza r.pr. Krzysztof Rogulski. Jednak w sytuacji, gdy pracownik poza obowiązującym go wymiarem czasu pracy odbiera służbowe e-maile i prowadzi rozmowy telefoniczne na tematy związane z realizowanymi obowiązkami zawodowymi, należy uznać, że faktycznie wykonuje pracę w godzinach nadliczbowych. – Konsekwencją wykonywania takiej pracy będzie zatem konieczność wypłacenia pracownikowi wynagrodzenia za pracę wraz z dodatkiem albo udzielenia mu czasu wolnego od pracy – informują eksperci. Bez jednoznacznej odpowiedzi pozostaje pytanie, jak wówczas rozliczyć godziny nadliczbowe. W przypadku rozmów telefonicznych należałoby skorzystać z billingów, natomiast spore problemy może rodzić kwestia podsumowania i udokumentowania czasu poświęconego na zapoznanie się z korespondencją e-mail, jej analizą i przygotowaniem odpowiedzi. Jeżeli z uwagi na przedmiot prowadzonej działalności dyspozycyjność pracownika poza godzinami pracy jest nieodzowna, pracodawca może zlecić podwładnemu pełnienie dyżuru. Takie pozostawanie w gotowości do wykonywania pracy wymaga, co do zasady, późniejszego rozliczenia z pracownikiem. Należy jednak pamiętać o szczególnej ochronie prawa pracownika do odpoczynku trwającego 11 godzin w każdej dobie oraz 35 godzin w każdym tygodniu, a także prawa pracownika do nieprzerwanego urlopu wypoczynkowego. Coraz częściej pracownicy decydują się na odbieranie służbowych e-maili i telefonów oraz pozostawanie w gotowości do pracy poza biurem z własnej woli, a nie na polecenie pracodawcy. Przepisy prawa jako nadgodziny nakazują jednak traktować wyłącznie pracę wykonywaną za zgodą i wiedzą. źródło: Bankier.pl Stan Wojenny 33 lata temu, 13 grudnia 1981 r. generał Wojciech Jaruzelski i jego współpracownicy wydali wojnę własnemu narodowi, którą szybko ochrzczono „wojną polsko-jaruzelską”. Po raz kolejny w historii PRL siły bezpieczeństwa i Ludowego Wojska Polskiego zostały użyte przeciwko społeczeństwu. Stan wojenny był jednym z podobnych epizodów w naszej najnowszej historii, począwszy od 1956 roku w Poznaniu, poprzez masakrę robotników w grudniu 1970 roku i brutalną pacyfikację w 1976 r. Jest jednak jedna zasadnicza różnica. We wszystkich poprzednich wydarzeniach konflikty miały charakter lokalny. 13 grudnia 1981 r. atak władzy komunistycznej był wymierzony w całe polskie społeczeństwo. Po feralnej grudniowej nocy, w ciągu najbliższych dni na terenie całego kraju połączone siły MSW i MON tłumiły wszelkie przejawy oporu, a tam gdzie natrafiały na czynną działalność używały broni, tak jak to miało miejsce np. w kopalni „Wujek”. W pozostałych przypadkach opór był szybko stłumiony, by w kolejnych dniach, miesiącach i latach przekształcić się w wojnę pozycyjną. W setkach, tysiącach zakładów pracy powstawały struktury podziemne, które podjęły walkę z systemem komunistycznym obliczoną na długą perspektywę czasową. Jednym z ważnych epizodów tej długotrwałej „wojny” były wydarzenia, które miały miejsce na terenie MZK w Warszawie. niektórzy internowani działacze „Solidarności” z MZK Lp Nazwisko Imiona Data urodzenia Okres internowania Miejsce internowania 1. Brzeski Rafał b.d. b.d. Białołęka 2. Brzoza Wiesław Ryszard 07.08.1957 18 XII 1981 – 29 IV 1982; 14 V 1982 – 21 VII 1982 Białołęka 3. Budziak Andrzej 16.05.1954 24 IV 1982 – 21 VII 1982 Białołęka 4. Cieślak Zenon 01.03.1938 13 XII 1981 – 10 III 1982 Białołęka 5. Cupryjak Janusz 08.02.1949 13 XII 1981 – 17.11.1982 Białołęka 6. Dalgiewicz Henryk 05.10.1925 13 XII 1981 – 10 III 1982 Białołęka 7. Dziumak Waldemar 22.04.1949 13 VII 1982 – 16 VIII 1982 Białołęka 8. Kaliński Mieczysław 02.04.1949 13 XII 1981 – 29 XII 1981 Białołęka 9. Kamiński Przemysław b.d. 13 XII 1981 – 30 XII 1981 Białołęka 10. Kamiński Wojciech 28.05.1952 13 XII 1981 – 16 XI 1982 Białołęka 11. Knap Zbigniew 26.11.1952 13 XII 1981 – 29 IV 1981 Białołęka 13 XII 1981 – 29 XII 1981 Białołęka 12. Kokosza Zbigniew 17.06.1947 13. Koksa Zbigniew b.d. 14. Kosiacki Franciszek 15.06.1933 Białołęka 13 XII 1981 – 22 XII 1981 Białołęka 15. Kubacki Andrzej 25.05.1952 13 XII 1981 – 29 IV 1982 Białołęka 16. Majcherek Wojciech 08.04.1938 13 XII 1981 – 24 XII 1981 Białołęka 17. Makowski Ryszard Władysław 26.09.1939 13 XII 1981 – 18 I 1982 Białołęka 18. Parchowski Marian 09.09.1946 13 XII 1981 – 16 V 1982 Białołęka 19. Stasiak Jerzy 30.12.1951 13 XII 1981 – 9 I 1982 Białołęka 20. Studnicki Tadeusz 01.08.1944 10 XI 1982 – 2 XII 1982 Białołęka 21. Szachno Jan b.d. b.d. Białołęka 22. Szostak Jerzy 01.05.1949 13 XII 1981 – 30 XII 1982 Białołęka 23. Walczyk Dariusz Włodzimierz 12.08.1953 23 IV 1982 – 20 VII 1982 Białołęka Zaremba Ryszard Waldemar 07.07.1947 27 VIII 1982 – 15 X 1982 Białołęka 24. „solidarność” mzk Internowania działaczy W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku władze komunistyczne realizowały akcję „Jodła” polegającą na zamknięciu w odosobnieniu czołowych działaczy „Solidarności” i innych niezależnych organizacji na podstawie przygotowanych wcześniej list. Tej pierwszej nocy zostało zatrzymanych ponad 5 tysięcy osób, do 26 lutego 1982 r. 6 647 osób, a do 8 grudnia 1982 r. – według danych MSW – łącznie 10 131 osób. Na Mazowszu internowano około 800 osób. Większość mężczyzn trafiła do Zakładu Karnego w Białołęce, a kobiety do Olszynki Grochowskiej i Gołdapi. Spośród mazowieckich działaczy związkowych najwięcej, około trzydziestu, wywodziło się z Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Stanowi to kolejny dowód, że Służba Bezpieczeństwa przygotowująca listy zatrzymanych uważała to przedsiębiorstwo za największe zagrożenie na terenie aglomeracji warszawskiej. Wszyscy internowani z MZK zostali zatrzymani w Białołęce. Jak widać z powyższego zestawienia średni czas internowania był niedługi. Podczas pobytu w Białołęce zatrzymane tam osoby były ulokowane w blisko trzydziestu celach. Znajdowali się w nich działacze NSZZ „Solidarność” szczebla regionalnego i zakładowego, związkowi doradcy, działacze NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych, Niezależnego Zrzeszenia Studentów, Konfederacji Polski Niepodległej, osoby związane z opozycją przedsierpniową i kulturą niezależną. Dla internowanych działaczy z MZK było to bardzo specyficzne doświadczenie. Zbigniew Kokosza znalazł się w jednej celi z Bronisławem Geremkiem, Waldemar Dziumak z Wiktorem Woroszylskim, Zenon Cieślak z Ryszardem Bugajem, Marian Parchowskim z Andrzejem Drawiczem, Wiesław Brzoza ze słynnym żolnierzem AK Antonim Hedą „Szarym” itd. Na terenie tego Zakładu Karnego odbywała się działalność samokształceniowa, a wśród około sześćdziesięciu wykładowców znaleźli się m.in.: Bronisław Geremek, Janusz Anderman, Władysław Bartoszewski, Adam Michnik, Antoni Heda. Powrót na wolność okazywał się jednak na ogół trudny i tylko kilku z internowanych działaczy „Solidarności” z MZK aktywnie włączyło się w podziemną działalność. Stan Wojenny 5 grudzień 2014 k 13 grudnia 1981 Pierwsze dni stanu wojennego Warszawskie MZK – jak już o tym była mowa – w stolicy pełniła kluczową rolę. Udany strajk w tym przedsiębiorstwie mógł stać się zaczynem do zmasowanego oporu na terenie Warszawy. Brak możliwości dotarcia tramwajem czy autobusem do miejsca pracy doprowadziłby do dezorganizacji pracy w innych najważniejszych zakładach pracy w aglomeracji warszawskiej, a dla wszystkich mieszkańców stolicy stanowiłby najbardziej widoczny przejaw oporu wobec władz stanu wojennego. Tak się jednak nie stało. Najbardziej radykalna organizacja zakładowa „Solidarności” na Mazowszu nie stanęła na czele sprzeciwu wobec stanu wojennego. Dlaczego? Oceny dokonywane po latach są zawsze obarczone ryzykiem, że próby wytłumaczenia będą zbyt uproszczone. Trzeba więc spróbować wziąć pod uwagę wszystkie elementy ówczesnej sytuacji. Tak więc w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. władze stanu wojennego przewidując strategiczne znaczenie MZK internowały największą liczbę działaczy „Solidarności” wśród wszystkich zakładów pracy na Mazowszu, pozbawiając ten zakład pracy przywódów. Po drugie o nieskuteczności wywołania strajku zadecydowała zdecentralizowana struktura przedsiębiorstwa. „Solidarność” w największym zakładzie komunalnym w mieście została pozbawiona nie tylko swoich przywódców, ale również możliwości stworzenia centrum strajkowego. Znacznie łatwiej było zorganizować opór w zakładach, których wielotysięczna załoga była zgromadzona w jednym miejscu, jak w Zakładach Mechanicznych „Ursus” czy Hucie „Warszawa”. W MZK rozczłonkowanym na 22 zakłady rozrzucone po całym mieście, zorganizowanie wspólnego centrum strajkowego w mieście pozbawionym możliwości komunikowania za pomocą telefonów lub teleksów było niemal niemożliwe. Należy przy tym dodać, że w przypadku pozostałych zakładów pracy na terenie aglomeracji warszawskiej, w których udało się rozpocząć strajk, opór trwał krótko. Niektórzy z działaczy „Solidarności” w MZK już na kilka dni przed 13 grudnia 1981 r. zdawali sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Jan Mizerski z R-3 (Woronicza) wspominał: Krótko przed ogłoszeniem stanu wojennego, poinformowano nas, abyśmy „uważali”, ponieważ „władza coś szykuje”. Oczywiście dostaliśmy te informacje „pocztą pantoflową”, ale wtedy był to najbardziej rzetelny sposób informacji. Zdążyliśmy więc wyprowadzić dokumenty związkowe z zakładu przed stanem wojennym. Kilka członków Komitetu Założycielskiego wzięło je do swoich domów. Między inni ja też”. Generalnie Związek był w grudniu 1981 r. całkowicie nieprzygotowany do obrony. Trzynastego rano w poszczególnych zajezdniach panowała atmosfera przygnębienia i bezradności. Jan Mizerski zapamiętał również, że w zajezdni na Woronicza: 13 grudnia 1981 roku, przyjechałem na zakład mimo to, że miałem dzień wolny. Spotkałem tam Jacka Wasiaka – przewodniczącego „Solidarności” na Woronicza – , który zjechał z trasy na zakład. Był bardzo zdenerwowany. Krzyczał, że to co się dzieje, to „rozbój w biały dzień”, „zamach na wolne związki”. Chaotycznie próbował namawiać obecnych pracowników do walki, ale ci raczej starali się go unikać. Zabrałem więc go na bok i postarałem się przemówić mu do rozsądku. Przecież nikt nic nie wiedział, nie wiadomo było jak silne mogą być represje. Narażał swoim zachowaniem na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale i pracowników. Jakoś udało mi się Wasiaka uspokoić i on pojechał na swoją trasę”. Następnego dnia, w poniedziałek, nadal panowała nerwowa atmosfera. W tych zakładach, w których nie zdążono wcześniej wynieść dokumentacji, sprzętu i pieniędzy związkowych pomieszczenia „Solidarności” były już zaplombowane. Trwały nieustanne dyskusje na temat wywołania strajku okupacyjnego. Piotr Mańczyk z R-4 (Włościańska) wspominał: 14 grudnia 1980 roku nie mogłem poznać swoich kolegów z pracy. Poruszali się, jak śnięte ryby, w milczeniu, byli załamani. Jak by ktoś wyłączył w nich „światło nadziei”. Po kilku dniach najaktywniejsi działacze przystąpili do tworzenia konspiracyjnych struktur. Z kolei Janusz Kaleja z R-3 (Woronicza) zapamiętał, że: Kiedy został ogłoszony stan wojenny, ktoś powiesił na ścianie w budynku administracji obraz Matki Boskiej. Kierownik przyszedł i próbował go zdjąć. Jacek Wasik mu wtedy powiedział: - Ja to zrobisz, to ręka ci uschnie! Wtedy kierownik kazał komuś innemu zdjąć obraz. Ale po niedługim czasie znów został on zawieszony na ścianie, gdzie wisi po dziś dzień. Władze stanu wojennego już po kilku dniach stłumiły opór załóg w strajkujących zakładach pracy. Mimo to już w pierwszym tygodniu po 13 grudnia 1981 r. spontanicznie zaczęły powstawać tajne komisje zakładowe. Zajęły się one organizowaniem pomocy dla rodzin osób internowanych i więzionych, zbierane były składki członkowskie, organizowany kolportaż i druk prasy oraz działalność samokształceniowa. Rozpoczynał się czarny okres dla Polski, długie lata represji typu stalinowskiego i ograniczania wolności osobistej. Czasy z jednej strony podłej kolaboracji, kiedy z ludzi spadały maski, przyjaciele okazywali się wrogami, bo prowadzona przez władze Jaruzelskiego polityka bata i marchewki skłaniała wielu do sięgnięcia po przysmak, aby bat pozostawić dla innych. Z drugiej strony czasy, w których zarówno patriotyzm, jak i polska religia narodowa – katolicyzm – przeżywały prawdziwe odrodzenie. Wyzwolenie stało przed progiem, ale musieliśmy na nie czekać długie osiem lat... Artykuł został oparty na fragmencie z przygotowywanej książki o historii „Solidarności” warszawskiej komunikacji miejskiej autorstwa W. Domagalskiego 8 grudzień 2014 Komisje Wydziałowe r-1 woronicza (mza) Zakład przy Woronicza to jedna z większych zajezdni autobusowych w Warszawie. Infrastruktura ma już swoje lata, choć w ostatnich czasach – po części z powodu wygaszenia działalności R-5 Redutowa i przeniesieniu z niej części autobusów – na terenie zakładu R-1 przeprowadzono pewne inwestycje. Tak jak w innych zajezdniach wybudowano nową stację paliw, a także wymieniono nawierzchnię, przy okazji nieco powiększając powierzchnię parkingową. W halach wymieniono oświetlenie, zainstalowano też klimatyzację. Przy okazji nie obyło się bez pewnych wpadek: w niektórych miejscach nowe oświetlenie okazało się za słabe i trzeba było je wymieniać, a klimatyzator postawiony na dachu jednej z hal zagrażał jego konstrukcji... Generalnie jednak to dobrze, że po latach w końcu MZA zdecydowało się na konieczne inwestycje, które wprawdzie nie uczynią z Woronicza zajezdni „nowej”, ale przynajmniej w zamierzeniu mają wyrównać pewne braki, które odczuwano coraz silniej. Skosem na OC Po 51 latach eksploatacji budynków w zajezdni szybko można zauważyć, że wysłużyły swoje. Łatwo też spostrzec elementy architektury i wyposażenia charakterystyczne dla czasów PRL. Jednak mimo upływu czasu nadal widać, że zajezdnię zaprojektowano z rozmachem i w przemyślany sposób, jako bardzo nowoczesny – biorąc pod uwagę czas budowy – zakład obsługi autobusów. Charakterystyczna hala OT z kanałami OC ustawionymi pod kątem do wyjazdu z myjni potrafi sprawiać kłopoty kierowcom długich przegubowców przez konieczność „złamania” autobusu na relatywnie małej przestrzeni. Imponująca jest sieć korytarzy łączących kanały OC i OT pod podłogą tej hali. W pozostałych halach mieszczą się m.in. różne warsztaty, jak np. dział wulkanizacyjny, który przygotowuje ogumienie dla wszystkich warszawskich autobusów MZA, lakiernia, a także warsztat remontowy. Ostatnio na zapleczu zajezdni wybudowano osiedle mieszkaniowe o nazwie „Qubik”. Nie była to przemyślana lokalizacja, pojawiają się już pierwsze uwagi ze strony mieszkańców, bo przecież zajezdnia pracuje, zwłaszcza w porach wyjazdów i zjazdów robi się hałaśliwie, a na przyległych ulicach tworzą się korki autobusów. Kierowcy zwracają uwagę na ciasnotę placu postojowego – nawet mimo powiększenia powierzchni autobusy stoją blisko jeden przy drugim. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę, że po przeniesieniach z R-5 na Woronicza stacjonuje ok. 330 autobusów! Zakład na Woronicza zatrudnia ponad tysiąc osób, w tym ok. 900 kierowców. Ludzie na Woronicza najczęściej zwracają uwagę na te same niedogodności, o których można usłyszeć we wszystkich innych zakładach MZA, wynikające po prostu ze specyfiki firmy. Kategoryzowanie pracowników zaplecza, którego nikt nie rozumie, a przecież wpływa ono na wysokość uposażenia, przypisywanie do stanowisk nieodpowiadających rzeczywistym kwalifikacjom, niskie zarobki – to najczęściej poruszane tematy. Krytycznym okiem obserwowane są niektóre inwestycje podejmowane na terenie zakładu. „Solidarność” wśród ludzi Nad właściwym stanem infrastruktury i warunkami pracy pilnie czuwa m.in. zastępca Przewodniczącego Komisji Wydziałowej „Solidarności”, kol. Robert Wysocki, Społeczny Inspektor Pracy. Jego oku nie umknie żadne Autobus na „skośnym” stanowisku OC Skład Komisji Wydziałowej Przewodniczący: Waldemar Słupecki Zastępcy: Tomasz Gottfrydziak, Robert Wysocki Sekretarz: Dariusz Karkowski Skarbnik: Paweł Dobosz Członkowie: Mariusz Jagieliński, Milena Leszczyńska, Zbigniew Lipski uchybienie, kiedy chodzi się z nim po zakładzie widać, że zna go jak przysłowiową „własną kieszeń” i od razu potrafi wskazać słabe punkty wymagające poprawienia. Kolega Wysocki po oddelegowaniu kol. Waldemara Słupeckiego do pracy w Prezydium Związku dodatkowo przejął wiele z jego obowiązków. Drugi zastępca, kol. Tomasz Gottfrydziak jest kierowcą, doskonale zna specyfikę zawodu i interesująco opowiada o różnych kłopotach i problemach prowadzących autobusy. „Solidarność” na Woronicza ma silne oparcie w działaczach, którzy znają doskonale i swój Zakład, jak i pracujących w nim ludzi. Co ważne, w codziennej pracy na oddziałach Zakładu zacierają się różnice między poszczególnymi związkami i wszyscy stanowią jedną, zgraną załogę. Historia zajezdni Zakład na Woronicza został oddany do użytku 20 lutego 1963 roku. Początkowo stacjonowały tam Ikarusy 620 i Jelcze „ogórki” solo, a później także przegubowce. 14 grudnia 1978 roku do R-7 trafiły pierwsze w Warszawie Ikarusy 280. Wkrótce dostawą 200 Ikarusów oraz Jelczami PR110U zastąpiono wszystkie „ogórki” z zajezdni. Z czasem R-1 wyspecjalizowała się w obsłudze linii w Śródmieściu i na Górnym Mokotowie taborem wielkopojemnym. W 1983 część taboru przeniesiono do nowo powstałej zajezdni w Piasecznie. Lata 1983-93 to okres, kiedy na stanie zajezdni figurowały wyłącznie wozy marki Ikarus. W 1992 roku do zakładu trafiły 4 sztuki autobusu Ikarus 435. W latach 90. XX wieku na stan zajezdni wpisywano głównie autobusy marki Jelcz (w tym unikatowy Jelcz-Volvo 180M), w 1997 roku zaczęto eksploatację Neoplanów N4020 oraz Jelczy M181M. W 2001 roku dostarczono duże ilości autobusów MAN NG313 oraz Solaris Urbino 15. Obecnie tabor stacjonujący w zajezdni to w większości Solarisy 15- i 18 metrowe (część przegubowców przeszła z R-5 Redutowa po zamknięciu), a także krótkie „Solbusy”. Zespół redakcyjny: Jacek Bednarski, Waldemar Słupecki, Henryk Boetcher. Skład komputerowy: SapStudio Adres: 03-429 Warszawa, ul. Stalowa 77 (zakład R4) tel./fax 22 837 93 51 www.mkz-solidarnosc.escsa.com.pl numer zamknięto 12 grudnia 2014 roku nakład 2300 egz. grudzień 2014 Biuletyn lidarność Miejskich Zakładów Autobusowych i Tramwajów Warszawskich